niedziela, 24 lipca 2016

Życie na niby 3



-Tata? Marek, co to ma znaczy? Czyje to dziecko? Nie mów mi tylko, że Anity, bo ona ma podobno chłopca. Chyba, że rok temu okłamałeś mnie?- zarzuciła go pytaniami.
-Ciszej Paulino- upomniał ją przytulając Beatkę do siebie.  – Doprowadziłaś ją do płaczu. To jest…
- Jak mogłeś- przerwała mu z ciągłymi oskarżeniami. –  Zdrady, romanse mogłam ci wybaczyć, ale nie jakieś dziecko na boku.
-Paula -próbował ponownie coś powiedzieć, ale kobieta ponownie mu przerwała.
-To koniec naszego związku-mówiła patrząc na niego lekceważąco. –  I nie myśl sobie, że zmienię zdanie- dodała obróciła się i odeszła.
-Beatko chyba ozłocę cię- rzekł do dziecka z niedowierzaniem.  – Albo kupię ci karton pampersów?  Twój wybór skarbie.  Chociaż znając Paulinę to pewnie prędzej czy później wróci.  Ale ja nie mam zamiaru ciągnąć tego związku dalej- zwierzał się jej kręcąc z zadowoleniem po salonie i uspakajając. –  Mam jej dość i jej rodziny. Kiedyś znajdę sobie kogoś odpowiedniego. Może nawet zakocham się i ożenię. Teraz chcę się bawić i używać życia. To moje najlepsze lata i nie chcę marnować ich przy boku Pauliny albo innej kobiety. Chciałbym spotkać kiedyś kobietę podobną do mojej mamy Beatko. Dobrą, wrażliwą, życzliwą, rodzinną, skromną, mądrą i żeby była piękna. Albo przynajmniej taka przeciętna jak moja mama. Myślisz, że taka druga kobieta jak moja mama istnieje?- zapytał niemowlę, chociaż wiedział, że odpowiedzi nie usłyszy.
-Taaaa- oznajmiła mu tymczasem nieoczekiwanie Betti i dodatkowo przyklasnęła.
-To może powiesz mi jeszcze gdzie mam jej szukać?- zapytał podbudowany jej odpowiedzią.
-Ba-odparła mała.
-Właśnie Betti, ba. Gdzie szukać?- zapytał patrząc na nią jakby chciał usłyszeć kolejną odpowiedź.
 – Tata, tata- odparła zadowolona z nauczonego się słowa i klepiąc rączkami policzki Marka.
  - Tata i tata-westchnął. –   Tylko, co Ula powie na te tata Beatko-zapytał patrząc na nią z czułością.–  Może być niezadowolona. Jestem Marek. Ma-rek.
- La-odpowiedziała dla odmiany.
-Beatko czy mi się zdaje, czy masz coś w pieluszce? – zapyta, gdy poczuł to, o czym mówiła Ula.
Wziął torbę z rzeczami Beatki i poszedł do bawiącego się na górze młodego Cieplaka.
– Jasiu mam mały, to znaczy duży problem- rzekł z antypatyczną miną. – Beatka zrobiła chyba coś.
Chłopiec z przebraniem siostry poradził sobie raz, dwa. Widać było, że miał już w tym wprawę. Ta mała czynność oraz wczorajsze jego pójście na jagody i zapracowanie na buty sprawiły, że porównał Jasia do siebie, gdy był w jego wieku. Podziwiał go za to i nie żałował, że w tajemnicy przed siostrą dołożył mu pięćdziesiąt złotych do adidasów. On w jego wieku oprócz szkoły żadnych innych obowiązków praktycznie nie miał, a już na pewno nie musiał zarabiać. Większość czasu spędzał przed komputerem albo telewizorem a wakacje mijały bezczynnie w domu, albo jechał na kolonie czy z rodzicami na wczasy.
 
 

Ula z wyjściem do szpitala uwinęła się w godzinę.  Chciała jak najszybciej pozałatwiać swoje sprawy i wrócić do rodzeństwa. Zaniosła ojcu owoce i soki, porozmawiała z nim chwilę i opowiedziała o wydarzeniach z domu i Rysiowa. Poszła też do lekarza dowiedzieć się o termin operacji.
 Po powrocie zastała bardzo sielankowy widok. Marek z Jasiem i Beatką siedzieli przed domem pod parasolem z psem leżącym u stóp Jasia. Chłopiec zajęty był oglądaniem jakieś książki a Betti siedziała u Marka na kolanach i radośnie śmiała się na miny Marka. Nikt nawet nie zauważył, że nadchodzi.
-Tata- usłyszała radosny głos siostry.
-Tata? Dlaczego ona mówi do ciebie tata?- zapytała zdziwiona kucając obok krzesła Marka.
-Ula wróciłaś już- odparł zaskoczony. – Nawet nie zauważyłem, kiedy weszłaś. Nauczyłem ją przypadkiem- dodał z zadowoleniem.  Cieszysz się? Jeśli chcesz to chodzić też mogę nauczyć ją.
-Jakbyś mógł-podchwyciła jego propozycję. – Widać, że Beatka ma do ciebie słabość.
-W każdej chwili- rzekł zdecydowanie.
- A tak na serio gdyby zobaczył was teraz ktoś obcy mógłby pomyśleć, że naprawdę jesteś jej ojcem. Albo przynajmniej, że jesteście rodziną albo dobrymi znajomymi i znacie się parę lat a nie trzy dni.
-Fakt Ula. Już dawno tak rodzinnie w tym domu nie było.  A co u ojca? Wiadomo, kiedy ma mieć operacje.
-Tak.  Zabieg ma się odbyć już w poniedziałek a później jeszcze kilka dni rekonwalescencji na miejscu. Lekarz chce skierować go też do szpitala rehabilitacyjnego w góry na ponad trzytygodniowy turnus.  Ale to dopiero nie prędzej jak tydzień dwa po wyjściu ze szpitalu.  
-Bardzo dobry pomysł-przytaknął.  – Twój ojciec będzie mógł w pełni nabrać sił. Sam nawet myślałem o sanatorium dla niego. I nie bierz mi tego za złe, że tak ingeruje w wasze życie. Ja naprawdę martwię się o was.
- Wiem- odparła uśmiechając się. –   Czasami dobrze mieć osobistego Anioła Stróża. Ale musi też był taktowny i znać granice-zastrzegła delikatnie, ale wymownie.
-Obiecuję, że będę wychodzić na lunch i brać wolne-odparł rozumiejąc aluzję.
-Dobre-zaśmiała się, bo była błyskotliwa i zrozumiała co miał na myśli Marek.
-To moja kuzynka Wioletta tak mawia-wytłumaczył się. –  Czasami rozmawia ze swoim Aniołem Stróżem i ma nadzieję, że właśnie jest i nigdzie nie wyszedł.
-Kuzynka czy nie, ale i tak dobre.  To, co Jasiu będziemy zbierać się- zagadnęła do brata. –  Już i tak zbyt długo korzystamy z gościnności Marka.
-Musimy?- zapytał żałosnym głosem.
-Jeśli o mnie chodzi to możecie jeszcze zostać- poparł chłopca.  – Zrobię coś na obiad.
-Dzięki Marek, ale w domu czeka mnie jeszcze trochę pracy –odparła biorąc Beatkę na ręce. –  Ogórki i fasola same się nie zbiorą i nie zaprawią.

Po odwiezieniu Cieplaków i po powrocie do domu wziął się do pracy. Rano był tylko przez chwilę we firmie a kolejne trzy dni miał również spędzić w domu z Ulą.  Niedługo miała odbyć się premiera pierwszej samodzielnie przygotowanej kolekcji i chcąc nie chcąc musiał i pracy trochę czasu poświęcić. Kolekcja nosiła nazwę F&D Familii i była skierowana do całych rodzin. Była dość rewolucyjna i między innymi, dlatego też wujek Francesco nie chciał zgodzić się na stworzenie jej. Innego zdania był mistrz Pshemko i z wielką chęcią wziął się za projektowanie. Przed laty stawiał pierwsze kroki we firmie, ale po przeniesieniu firmy do Włoch współpracę z F&D zakończył. Teraz po latach, gdy Marek zaproponował mu powrót zgodził się z wielką ochotą. Oprócz mistrza do firmy wróciła kadrowa Alicja, a resztę ekipy dobrał.  W prowadzeniu fili, firmy pomagał mu asystent Adam Turek.  Mężczyzna był rok starszy od niego, po ekonomii i to on odwalał za niego większą część roboty. Nie narzekał jednak, bo był zlękniony i nieśmiały i od roku szukał pracy, a w F&D dobrze płacili i robił to, co lubił. Marek natomiast miał więcej czasu na zabawę i uwodzenie kolejnych sekretarek i modelek. Pierwszą sekretarkę Dominikę zatrudnił równocześnie z Adamem i w ciągu dwóch miesięcy zdążył ją rozkochać, zaciągnąć do łóżka i zwolnić.  Z obecną Olą był prawie cztery miesiące, ale i ona była już do odstrzału. Teraz miał na oku Lenę dziewczynę niedawno zatrudnioną do recepcji i na niej skupiał całą swoją uwagę.
 
 

Ula nazajutrz punktualnie o dziesiątej pojawiła się w domu Marka.  Ubrana była w obcisłe szorty i podkoszulek i mężczyzna mógł w pełni ocenić jej figurę. W niedzielę i wczorajszego dnia miała na sobie luźną sukienkę, a po powrocie z lasu za dużą koszulę i długie spodnie i ubiory te skutecznie przesłaniał jej kształty. Teraz mógł docenić jej smukłe nogi, wąską talię i średniej wielkości biust taki, jaki lubił najbardziej. Wszystko to dawało bardzo interesujący efekt i gdyby nie brak urody to, jak pomyślał, chętnie zaciągnął do łóżka. Ula niemająca pojęcia o myślach Marka ochoczo wzięła się do pracy. Na ten dzień zaplanowała sobie posprzątać salon i przylegający do niego gabinet oraz kuchnię.  W salonie i gabinecie było wiele fotografii i innych pamiątek po jego rodzicach. Do tego sporo antyków i obrazów. Miała, więc co odkurzać i oglądać.
-Czytałam trochę w Internecie o twoje firmie-podjęła rozmowę.  – I o spadku po latach. To takie niesamowite. Historia jak z jakiejś powieści.
-Sam się tego nie spodziewałem- odparł jej pomagając powyciągać z przeszklonej szafki kilka drobiazgów.    Zwłaszcza, że nigdy dziadka nie poznałem. Zmarł, gdy miałem osiem lat a babcia jeszcze prędzej. Któregoś popołudnia tuż po moich dwudziestych piątych urodzinach zadzwonił do mnie prawnik z kancelarii Bukowscy i Maliccy i poprosił o spotkanie.  Okazało się, że dziadek zapisał mi w spadku pokaźne konto, ale miałem je dostać jak ukończę dwadzieścia pięć lat. Tak, więc niemalże w jedno popołudnie stałem się spadkobiercą części fortuny Grubiańscy &Dobrzańscy i mogłem spełnić swoje marzenie i reaktywować firmę w Polsce. Jeszcze na studiach myślałem o tym, ale wujek za bardzo chętny do otworzenia fili w Polsce nigdy nie był.  Teraz zgodził się tylko, dlatego że zainwestowałem w otwarcie prywatne pieniądze. Gdyby nie ten spadek to nigdy nie byłoby mnie stać na to i byłbym skazany na łaskę i nie łaskę Febo. Głównie to na nie łaskę. Wujek jest wymagający, ostry, pazerny i widzi tylko swoją córkę Paulinę. Ciotka od czasu jak zamieszkała we Włoszech stała się wyniosła a Paulina odziedziczyła wszystkie złe cechy po rodzicach. Tylko ich syn Aleks jest wyrodkiem i jest przystępny.
-To miałeś farta z tym spadkiem-rzekła bez zazdrości.
-To prawda- uśmiechnął się na słowa Uli.  – A wszystko, dlatego że mój ojciec zakochał się w mamie bez pamięci.
– Twoi rodzice pięknie razem wyglądali - odparła przecierając ramki fotografii z kurzu i oglądając ich zdjęcia. – Widać, że byli zakochani w sobie.  Powiesz mi, co było z tą ucieczką z przed ołtarza.  W Internecie pisali, że twój ojciec uciekł- wytłumaczyła się. –  Jeśli to nie tajemnica.
-Żadna tajemnica- rzekł z blaskiem w oczach. –  To była bardzo romantyczna historia i przed laty było o tym głośno w prasie, telewizji i w kręgach biznesowych.  Ojciec przez wiele lat związany był z Izabellą Grubiańska córką wspólnika dziadka.  Jej rodzina i moi dziadkowie wymarzyli sobie, że kiedyś pobiorą się i firma jeszcze bardziej zjednoczy się. Ona była jedynaczką, tato jedynakiem i tylko w nich pokładano przedłużenie rodu zarówno Grubiańskich jak i Dobrzańskich.  Ale któregoś dnia tato w celach służbowych zawitał do Skierniewic i spotkał moją mamę. Otworzyli tam dużą halę produkcyjną a tato został tam kierownikiem, mama jego sekretarką, a później asystentką.  Zaczęli współpracować, poznawać się lepiej i zakochali się w sobie. Chociaż nie tak od razu.  Mama, co prawda w ojcu zakochała się przy pierwszym spotkaniu, gdy przyszła na rozmowę kwalifikacyjną a tacie zeszło to dłużej i na początku flirtował z nią dla zabicia czasu i z przyzwyczajenia. Miała być nikim innym jak kolejną panienką w jego życiu.   Później któregoś dnia ojciec źle zainwestował firmowe pieniądze i musiał to jakoś ukryć przed radą i namówił mamę na mały przekręt. Ze strachu, że mama może jednak coś powiedzieć postanowił uwieść ją i trzymać przy sobie.   Wychodził z mamą na spacery, całował, gdy nikt ich nie widział, dawał drobne upominki, mówił komplementy.  W końcu któregoś dnia, gdy byli w lesie na pikniku zrozumiał się, że zakochał się.  Musisz też wiedzieć, że mama bardzo urodziwa nie była. Taka zwykła przeciętna dziewczyna, a ojciec zawsze pokazywał się tylko z tymi ładniejszymi kobietami.  Miłość do mamy wzięła, jednak górę nad urodą i dwa tygodnie przed ślubem tato odwołał ślub a dziadek dał mu wtedy ultimatum albo mama albo wydziedziczy go. Tato nawet nie zastanawiał się tylko spakował walizkę, wyjechał z Warszawy i wziął ślub z mamą. Po latach ojciec zrozumiał, że od początku między nimi było coś szczególnego coś, co go do niej ciągnęło. Jej pracowitość, dobroć, romantyczność, mądrość.
-Historia niczym jak z brazylijskiej telenoweli- westchnęła, bo z natury była romantyczką i takie historie wzruszały ją.  – A to twoja narzeczona?- zapytała spoglądając na kolejną fotografię przedstawiającą jego samego z piękną brunetką.
-Była dziewczyna jak już-  odparł od niechcenia. –  To właśnie Paulina Febo- sprecyzował. –  Córka współwłaścicieli. Jej rodzice od dzieciństwa widzieli ją u mojego boku. Miała to być powtórka z życia ojca i Izabelli, ale z innym zakończeniem. Rodzice jednak śmiali się na plany ciotki i wujka i nie pchali mnie na siłę w jej ramiona mówiąc, że czas pokaże czy będzie nam pisane.  Później niestety, ale sam w nie wpadłem. Zauroczyła mnie urodą i na początku nie zwróciłem uwagi na jej charakter. Cztery lata ciągnąłem ten związek. Na szczęście w porę oprzytomniałem i zrozumiałem, że nie jest nam pisane – rzekł na koniec pomijając fakt, że Beatka miała w tym i swój udział.
-Jeśli miałbyś być później nieszczęśliwy i żałować to lepiej było to prędzej zakończyć - odparła szczerze.  – A przynajmniej ja bym tak zrobiła.  Nic na siłę jak to mówią.
-To prawda Ula.  Na chama to wyrasta tylko jabłko Adama, jak mawia moja kuzynka Wioletta. –  Co chciałabyś zjeść na obiad?- zmienił gładko temat.
-Nie musisz mnie karmić. Mam kanapki.
-Ula nie marudź. Robię sobie to będzie mi przyjemnie jak zjesz ze mną. Tak rzadko mam okazję gotować dla kogoś. Mogę zaproponować ci lazanie albo spaghetti. To wychodzi mi najlepiej.  Chyba, że nie lubisz makaronu to możemy zamówić też coś z Książęcej.  W tym tygodniu mają tydzień potraw z ryb i pyszne sushi.
-Ryby absolutnie nie- ostrzegła go. – Mam uczulenie i musiałbyś zawieść mnie na ostry dyżur albo zawołać pogotowie. Może być spaghetti skoro nalegasz i pod warunkiem, że jutro ja zajmę się obiadem.
-Zgoda.  Spaghetti to bardzo dobry wybór. Mam taki swój tajemny przepis.
Pół godziny później po salonie i gabinecie roznosił się zapach przysmażanej cebulki i mięsa. Obiad przygotowany przez Marka był lepszy niż myślała i mogła jego kunszt kulinarny szczerze pochwalić.
-Bardzo dobre- rzekła już po pierwszym kęsie. – Gdzie nauczyłeś się gotować?
-Trochę u babci i w domu metodą prób i błędów.
-To tak jak ja i ojciec.  Po śmierci mamy musieliśmy nauczyć się gotować, prać i innych rzeczy. Na początku też nie zawsze nam wszystko wychodziło.
-Tak czasami jest Ula, że tragiczne dla nas okoliczności sprawiają, że wszystkiego trzeba się nauczyć
-To prawda-odparła zamyślona.  – Życie to nie bułka z masłem. Bardzo ładny salon-dodała rozglądając się. –  Już wczoraj to zauważyłam.
-Mama urządzała go i praktycznie nic nie zmieniałem w wystroju. Oprócz firmy to wszystko, co pozostało mi po rodzicach i nie mógłbym pozbyć się tego, czy robić dużych zmian.
-To dobrze, że tak myślisz- pochwaliła go szczerze. – Inny na twoim miejscu zamieniłby go na coś nowoczesnego. Masz za to u mnie plusa.
-To znaczy, że są i jakieś minusy?- zapytał podejrzliwie.
-Chyba tylko za te podwiezienie Jasia. Wiesz jak to czasami bywa. Ale Jasiu powiedział mi, że to on pierwszy odezwał się do ciebie. To cię trochę wybiela.
-Rozumiem cię Ula- rzekł bez urazy o posądzanie go o niecne czyny.–  Ja zareagowałbym tak samo.
Po obiedzie wzięła się za sprzątanie kuchni. Dużo pracy nie miała, bo widać było, że o te pomieszczenie właściciel dbał. Przed szesnastą skończyła pracę i choć była zmęczona to i zadowolona, bo to, co miała zaplanowane na dzisiaj zrobiła. W domu również miała trochę obowiązków. Zwłaszcza musiała zwolnić Jasia z prawie całodziennej opieki nad Beatką. Cieszyła się też, że ma takiego uczynnego i odpowiedzialnego brata.

Następnego dnia Ula przyjechała nieco wcześniej.  Marek po nocnej zabawie w klubie zaspał i przywitał ją w szlafroku, nieogolony, rozczochrany i ziewający.  Z tym wszystkim jednak wyglądał tak uroczo, że zapierał dech w piersi. Po wspólnie wypitej kawie i postawieniu Marka na nogi wzięła się za sprzątanie góry domu. Największym pomieszczeniem na piętrze była sypialnia Marka z ciągle niezasłanym tego dnia łóżkiem, przyległą do niej łazienką noszącą ciągle zapach branego prysznica i garderobą w nieładzie po szybkim ubieraniu się. Będąc tam i widząc wszystkie jego osobiste rzeczy włączając w to jego ubiory i bieliznę spowodowały, że czuła się trochę nieswojo. Z Internetu i prasy znała jego życie i była przekonana, że niejedna kobieta tu gościła.  Zwłaszcza, że łóżko było duże dwuosobowe z jedwabną pościelą i idealnie pasowało do jego sposobu życia. Pod poduszką znalazła też czerwony stanik, ale nic nie mówiąc Markowi zostawiła go na swoim miejscu. Oprócz łóżka w sypialni znajdowała się komoda, stoliki nocne i regał.  To tam właśnie Marek miał swoją kolekcję samochodzików. Nimi jednak zajmować się nie musiała, bo były staranni odkurzone i poukładane na półkach.  Nie mogła też oprzeć się, aby nie skropić chusteczki wodą kolońska Marka. Zapach ten był zmysłowy i chciała zabrać go i do domu. Już przy poznaniu Dobrzańskiego poczuła tę woń i później utrzymywała się w jej kuchni i w jej zmyśle powonienia na długo.
O czternastej zrobili sobie przerwę na obiad. Ula z domu przywiozła zupę ogórkową i pierogi z jagodami. Oba dania były pyszne i Marek podobnie jak poprzedniego dnia, gdy Ula zachwalała jego spaghetti on teraz mógł zachwalić jej dania.
Po obiedzie przyszedł do Marka jego najlepszy przyjaciel, Sebastian Olszański. Uli już przy powitaniu nie spodobał się, bo spojrzał na nią z wyraźną niechęcią.  Dalej lepiej nie było, bo z jego i Marka rozmowy wynikało, że jest taki sam jak Dobrzański i w głowie ma tylko zabawę i panienki. Nie chciała podsłuchiwać, ale była akurat w gabinecie a drzwi łączące go z salonem były otwarte i trudno było nie słyszeć ich rozmowy.
-Masz tu zestawienia od Turka-rzekł podając mu teczkę.
-Już-zdziwił się. – Adam to jednak mój najlepszy nabytek.
-Ty to masz życie przy nim-westchnął tymczasem Olszański rozsiadając się na kanapie. – Robotę za ciebie odwala a ty możesz życia używać. Moja Ala taka łaskawa nie jest i swoje muszę zrobić. A pro po musisz to musisz zrobić coś z Leną i Olą. Dzisiaj znowu pokłóciły się o ciebie.
-Ola już praktycznie nie pracuje. Była tylko na okresie próbnym i powiem jej, że się nie sprawdziła. Możesz szukać kogoś na jej miejsce albo Leny.  
-Czyli twój rudy kociak znudził cię? –wywnioskował. 
-A ile można wytrzymać z jej wrednym charakterem.  – A ja poszło ci wczoraj z Iwonką?
-Obraziła się zanim doszło do czegokolwiek -odparł z rezygnacją. –  Powiedziałem do niej parę razy Ilona i chyba domyśliła się, że coś kręcę i biorę ją za inną panienkę. 
-Skoro nie masz pamięci do imion i do innych szczegółów to zapisuj sobie to wszystko -odparł mu ironicznie Marek. –  Albo mów tak zwyczajnie kochanie, skarbie, słoneczko, kotku, króliczku. Tak jak ja to robię.  Kobiety lubią takie pieszczotliwe zwroty i zawsze działa.  Ola na przykład uwielbia, gdy mówię do niej kociaku.
Kociaku?- pomyślała tymczasem Ula z rozbawieniem idąc na górę.  I co jeszcze? Rybko, ptaszyno, żabciu, myszko, rybko, gołąbeczku? I te wszystkie ich panienki na te wszystkie czułe słówka łapały się? Jakie to banalne.  W ogóle ich życie jest banalne. Tylko zabawa im w głowie, klub i panienki. Żyją na niby. A Marek to pewnie tym swoim zabójczym uśmiechem je rozkochuje- pomyślała patrząc na jego portret w sypialni.  Wykorzystuje to i czaruje te wszystkie modelki, sekretarki i inne panienki. Prezes i sekretarka, jakie to typowe. Masz u mnie minusa. Dobrze, że chociaż z domu chlewa nie robi.
Olszański wkrótce wyszedł a ona krótko po nim. Zrobiła to, co miała zaplanowane na dzisiaj i choć było dopiero przed piętnastą to pojechała do domu.  Na piątek zostawiła sobie zawieszenie firanek i umycie podłóg.  Marek zapłacił jej też. Wiedział, że Ula jutro przed przyjściem do niego chce iść na zakupy i pieniądze się jej przydadzą.

 W piątkowy ranek Ula obudziła się wcześnie. Nakarmiła siostrę, zrobiła śniadanie dla Jasia i pojechała do Warszawy. W portfelu miała połowę tego, co zapłacił jej Marek i w planach kupno prezentów dla rodziny.  Chodzenie po sklepach i wybieranie nie tych najtańszych rzeczy sprawiło jej ogromną przyjemność. Dla ojca kupiła piżamę a dla Jasia ładną ciemną bluzę. Beatka natomiast dostała letnią sukienkę. O sobie również nie zapomniał i nawet zaczęła od tego i wizyty u optyka. Receptę na szkła już miała i wystarczyło tylko dobrać oprawki. Po wyjściu z zakładu optycznego poszła do fryzjera. Końcówki miała już rozdwojone i chciał je ściąć.  Wybrała ten zakład gdzie nie było dużo klientek. Dziewczyna zajmująca się nią była niewiele starsza od niej i zaproponowała, aby zmieniał kolor włosów na ciemniejszy i inne uczesanie grzywki. Ula na takie zmiany jak farbowanie gotowa jednak nie była, ale zgodziła się na zmianę ułożenia grzywki i na formowanie brwi. Fryzjerka najpierw zgrabnie przycięła grzywkę po skosie i pokazała jak ją zaczesywać a później zajęła się jej brwiami.  Uformowała je w łuk i podkreśliła henną. Te drobne zabiegi spowodował, że efekt był niebywały i po przejrzeniu się w lustrze przyznała szczerze, że tak jest zdecydowanie lepie. Z salonu wyszła, więc zadowolona i szczęśliwa. Na chwilę wstąpiła jeszcze do ojca do szpitala i pojechała do Marka. Na Dobrzańskim również zrobiła wrażenie.
- Ula- rzekł zdziwiony po otwarciu drzwi. – Całkiem inaczej wyglądasz.
-Może trochę-odparła zmieszana.
- Nic nie może. Widać teraz, jakie masz piękne oczy.  Te okulary są zdecydowanie ładniejsze a na pewno już modniejsze. 
-Dzięki Marek- odparła i zarumieniła się, bo to był pierwszy komplement, jaki usłyszała.
- Fryzura też jest zdecydowanie bardziej twarzowa. Wyglądasz teraz tak inaczej- rzekł, aby nie obrazić jej słowem normalnie.
-Fryzjerka namówiła mnie na te małe zmiany-mówiła ciągle skrępowana, bo Marek ciągle przyglądał się jej. – To, co Marek biorę się za firanki i podłogi-dodała zmieniając temat, bo źle się czuła rozmawiając o swoim wyglądzie. – Chcę zdążyć na ten autobus przed piętnastą. W następnym jest za duży tłok. Ludzie wracając z pracy.
-Odjazdem się nie martw- rzekł uspokajająco.  Jadę popołudniu do kumpla do Milanówka na urodziny to cię przy okazji podrzucę.
-Ale będziesz musiał zboczyć z trasy-stwierdziła racjonalnie.
- Niewiele, bo tylko jakieś siedem kilometrów, jak sama wiesz. Za to z Jasiem i Beatką chętnie się spotkam. Podwiezienie cię to dla mnie żaden problem, więc nie marudź.
-No dobrze-odparła porozumiewawczo. – Chętnie zabiorę się z tobą.
W dwie godziny później wszystko było już zrobione i mogli pojechać do Rysiowa. Po przyjeździe zastali podobną sytuacje jak z przed niespełna tygodnia.  Beatka trzymając się mebli chodziła po kuchni a Jasiu jadł obiad. Dziewczynka na widok Marka wyciągnęła paluszek i wskazała go.
-Tata-rzekła wyraźnie i szła wolno jego stronę trzymając się mebli.
-Nie do wiary-stwierdził podekscytowany. – Pamięta mnie.
Ula tak podekscytowana nie była, bo Beatka w ostatnich dwóch dniach tata powiedziała do sąsiada i kogoś nieznanego w sklepie. Chociaż wtedy mówiła jakby automatycznie i palcem nie wskazywała, a teraz jak najbardziej świadomie.
- Na to wygląda- odparła biorąc siostrę na ręce, ale Betti wyraźnie skrzywiła się, załkała i wyciągnęła ręce w stronę Marka.
-Chyba nie poznała cię-rzekł usprawiedliwiając dziecko. – Twój nowy wygląd to dla niej duża zmiana.
-Na to wygląda- powtórzyła się.  – I to nazywa się siostrzeńca miłość-dodała z udawaną urazą. –  Mnie nigdy tak wylewnie nie witała.
Marek u Cieplaków został na chwilę. Betti przez ten cały czas siedziała na kolanach u niego i ani myślała z nich schodzić. Wesoło gaworzyła, klaskała, śmiała się, prychała i całowała go po jego twarzy.
Co on ma w sobie, że nawet roczne dziecko traci dla niego głowę- zastanawiała się tymczasem Ula.  Modelki, piosenkarki, sekretarki a teraz i Beatka.  Kurczę blaszka chciałabym być teraz na miejscu Beatki- pomyślała, gdy siostra bawiąc się całowała usta Marka. Choćby przez chwilę. O czym ja w ogóle myślę. Ja nawet nie wiem czy go lubię? Ale piękny jest i gdy patrzę na niego serce mocniej bije. Dobrze, że skończyłam u niego prace i teraz tak szybko nie zobaczymy się i może przejdzie mi te oczarowanie nim.
 
CDN PO MINI POCZĄTEK WSPÓLNEGO ŻYCIA