piątek, 26 sierpnia 2016

Życie na niby 6



 
 
 
W sobotę w dzień pokazu Marek tak, jak obiecywał zjawił się u Cieplaków przed szesnastą.  Tuż po wejściu i po pierwszym spojrzeniu na Ulę z zadowoleniem pomyślał, że w podarowanej przez niego sukience wyglądała bardzo ładnie.  Z rozmiarem trafił idealnie i w żadnym miejscu nie była za ciasna. Długością również trafił i sięgała tuż przed kolana. Całości ubioru Uli dopełniały, buty na niewielkiej szpilce, drobna biżuteria i pomalowane delikatnie usta.  Więcej makijażu na jej twarzy nie zobaczył.
-I jak wyglądam?- zapytała, gdy zauważyła, że Marek taksuje ją wzrokiem. Może być?
-Tak.  Sukienka idealnie pasuje do figury i do twarzy ci w niej-potwierdził swoje pierwsze myśli.
-To samo jej powiedziałem panie Marku- odezwał się z kuchni Cieplak. – Ślicznie wygląda w tej sukience.
-Tato, co innego ty a co innego znawca- stwierdziła sensownie. – A co myślisz o wisiorku? –zapytała ponownie Marka. Pasuje?
-Tak- odparł przyglądając się srebrnemu drobiazgowi w kształcie kwiatka i przy okazji dekoltowi Uli.
-Pani Marysia mi pożyczyła. Stwierdziła, że coś powinno tam być- rzekła spoglądając po raz kolejny na wycięcie i sprawdzając, czy za dużo nie widać.
-Mądra kobieta- rzekł zgodnie z prawdą. Sam myślałem o jakimś dodatku, ale pamiętałem, co myślisz o prezentach.
-Gdybyś pojawił się z czymś takim to wyrzuciłabym cie za drzwi- odgrażała się, ale nie złośliwie.      
- To samo pomyślałem sobie- odparł śmiejąc się.  – Lepiej nie Marek, bo Ula wystawi cię za próg.  To, co Jasiu gotowy na wielką przygodę?- zagadnął i do młodego Cieplaka.
-Trochę się boję Co będzie jak się przewrócę?
- Na pewno nic takiego się nie stanie- próbował łagodnie z nim porozmawiać i uspokoić.   –A to, że masz tremę to normalne.  Powiem ci też w tajemnicy, że ja też ją mam.  Ty masz się jednak lepiej ode mnie. Ty tylko przejdziesz się po wybiegu trzy razy a ja będę musiał witać, gości, rozmawiać z dziennikarzami i przemawiać na scenie. Zdecydowanie wolałbym być modelem.
-Chyba masz rację-odparł wyobrażając sobie sytuację Marka. – Ja też wolę chodzić. Na akademiach w szkole zawsze trema mnie zżera.
-A widzisz-rzekł wyraźnie zadowolony, że uspokoił Jasia.  – Głowa do góry - dodał poklepując go po plecach. –  Zobaczysz wszystko będzie dobrze.  – Gotowa?- spytał i Ulę.
- Tak. Wezmę tylko torebkę i możemy iść.
-To, co kochani powodzenia życzę i udanej zabawy-rzekł Cieplak, gdy byli już przy drzwiach.
-Nie będę dziękował panie Józefie, aby nie zapeszyć-odparł mu Marek.
-Będę dzwonić –dodała jeszcze Ula.  Na sam koniec ucałowała ojca i Beatkę i pojechali do Warszawy.

Po przyjeździe do Łazienek, Jasiek trafił od razu pod opiekę Pshemka i stylistów, a Ula została z Markiem. Nie na długo jednak, bo i on miał swoje obowiązki i towarzystwo Uli musiał opuścić. Do czasu rozpoczęcia pokazu dziewczyna zajęła się oglądaniem wnętrz i fotografii oraz przyglądaniu się napływającym gościom. Dużą część kojarzyła, bo były to osoby znane z gazet i telewizji.  Marek tymczasem witał te znakomitości, rozmawiał z dziennikarzami, dopinał ostatnie szczegóły. Z niepokojem czekał też na pojawienie się rodziny Febo.
Spotkanie z nimi tak jak przypuszczał z Sebastianem do udanych i spokojnych nie należało. Paulina już po przyjściu dała upust swojej złości.
-Zadowolony jesteś-warknęła. – Mało ci, że masz dziecko to musiałeś jeszcze to na prawo i lewo rozpowiadać i pokazywać się z nią w publicznym miejscu. Wszystkie gazety o tym pisały, a ja stałam się pośmiewiskiem.
-Nie przesadzaj Paulino- rzekł z poirytowaniem.  Mówisz tak jakbym był seryjnym mordercą albo gwałcicielem.  A ja ma tylko dziecko.
- Musiałam uśmiechać się i kłamać, że wiem od dawna- kontynuowała wzburzonym tonem.
-Jak zwykle wyszłaś z całej tej sytuacji z honorem.  Brawo za pomysłowość- rzekł z ironią.
-Nie bądź cyniczny- wysyczała przez zęby. –  Zniszczyłeś moje marzenia w jeden dzień.
Chciał już jej wytknąć, że ma rację, bo to były tylko jej marzenia i jej matki, ale stwierdził, że na dalsze toczenie dyskusji z nią i sprzeczanie się nie ma ochoty. To był jego wieczór i chciał w miarę spokojnie spędzić go, a wściekła Paulina zdolna była do wszystkiego.
-Na pewno znajdziesz sobie kogoś- odparł bardzo spokojnie. –  Jestem tego pewien.
-Żebyś wiedział, że znajdę-wyrzuciła mu ze złością i odeszła.
Długo spokoju od rodziny Febo nie miał, bo wkrótce jej miejsce zajęli jej rodzice. Przyjechali razem z córką, ale mieli na tyle kultury, że najpierw przywitali się, z kim trzeba, a nie przechodzili do ataku.
-Możesz nam powiedzieć, co to za historia z Pauliną-zaczęła rozmowę ciotka. –  Mówisz jej tak nagle, że rozstajecie się.
-Dla mnie to nagłe nie było ciociu –odparł spokojnie. 
- Rozumiem, że trafiło ci się dziecko, ale to nie pierwszy taki przypadek i można wszystko to pogodzić- próbowała tłumaczyć ciotka równie spokojnie.
-Nie z Pauliną- odparł jej pewnie.
-Wiem, że Paulinka zareagowała zbyt ostro, ale zrozum i ją. To był dla niej szok. Obce dziecko wychowywać nie jest łatwo.
 -Nie udało się między nami i dziecko nie ma tu nic do rzeczy- dobierał odpowiednie słowa, aby ich zbyt mocno nie wzburzyć.  – Rozstałbym się z Pauliną i tak.
-I uświadomiłeś to sobie akurat teraz, kiedy pojawiło się dziecko- odezwał się i wujek. Dziwne to trochę? Nie uważasz?
- Nie- odparł wzruszając ramionami.  – Zwykły zbieg okoliczności.
 -To, jaki inny powód tobą kierował- dopytywał ostro. – To możesz nam wyjaśnić.
-Jest tylko jeden wujku. Jedna wielka niezgodność charakterów.
-Nie ma tak, że w charakterze człowiek dobierze się idealnie- odparł mu napastliwie.
-Moi rodzice byli idealni- zauważył celnie.
- Marek jesteście od siebie większość czasu, to może oddaliło cię od Pauliny- próbowała załagodzić sytuację ciotka. –  Może powinniście zamieszkać razem. Ona ma teraz wolne, to mogłaby przyjechać na dłużej. Pobędziecie ze sobą…
-Nie, nie zamierzam zamieszkać z nią- przerwał ciotce.  Paulina to już przeszłość.
-Czy ty wiesz, co tracisz- próbowała argumentować już ostrzej. – Wspólna firma, wspólne plany, znajomi.  Twoi rodzice, gdyby żyli chcieliby tego.
-Nie ciociu- wtrącił pośpiesznie. –  Moi rodzice zawsze patrzyli na te plany z przymrożeniem oka. I nie zaprzeczaj temu. Może byłem młody, gdy zginęli, ale to pamiętam dokładnie. Ojciec nie chciał popełniać błędu swojego ojca i na siłę żenić mnie z Pauliną.
-A matka tej dziewczynki-zainteresował się wujek.  – To z nią chcesz się zawiązać?
-Nie. To był przypadek. Ona zresztą nie zamierza ani wiązać się ze mną, ani ujawniać się i być na pierwszych stronach gazet.  Już była niezadowolona z faktu, że Betti trafiła do gazet.
-Więc ty i Paulina możecie dać sobie jeszcze szansę- rzekła ciotka z wiarą w swoje słowa.  – Musicie tylko porozmawiać na spokojnie, uzgodnić wszystko, wyjaśnić nieporozumienia. Może potrzebujecie czasu na to, a Paulinka musi przyzwyczaić się do myśli, że masz dziecko.
-To nie ma sensu ciociu-przerwał jej.  – Nie kocham jej i nie przekonacie mnie. Do miłości nie zmusi się. I nie zamierzam unieszczęśliwiać ani siebie, ani Pauliny. Kiedyś sami to zrozumiecie.  Teraz przepraszam, ale obowiązki czekają-dodał widząc, że dochodzi osiemnasta i czas wyjść na scenę przywitać gości i rozpocząć pokaz.

Pokaz udał się znakomicie i odbył się bez niespodzianek.  Ula stała blisko sceny i mogła widzieć brata jak pewnie stąpa po wybiegu. Zrobiła mu też parę zdjęć na pamiątkę. Później jeszcze obserwowała sesje zdjęciową. Wraz z Wiktorem, Klaudią i Natalką dziewczynką wynajętą do pokazu mody dziewczęcej, Jasiek wdzięcznie pozował do zdjęć. Kolejnym punktem było krótkie nagranie i rozmowa z dziennikarzem, z czego do końca Ula zadowolona nie była. Bała się, ze sława może zawrócić mu w głowie i trudno będzie wrócić mu do codzienności.
Po tych wszystkich oficjalnych częściach pokazu przyszedł czas na tą mniej oficjalną część, czyli bankiet. Bankiet zorganizowany był w stylu Szwedzkiego Stołu z nielicznymi stolikami, a w tle słychać było muzykę. Na całej sali potworzyły się grupki osób a Marek przechadzał się od jednej do drugiej i próbował wyczuć pierwsze wrażenia. Uważał, że te wstępne reakcje są zazwyczaj prawdziwe.  Ku jego i Pshemka zadowoleniu z recenzji obecnych tam dziennikarzy i z reakcji widzów można było wywnioskować, że kolekcja przypadła wszystkim do gustu. Tuż po pokazie oboje odbierali również zasłużone gratulacje. Francesco Febo także je odbierał, chociaż Marek rozgłosił, że to jego kolekcja to i tak część osób tam zebranych uważała to za sukces całej firmy. Nie zamierzał tego dementować, bo i tak wszystkie zyski miały iść na jego konto.  W niedalekiej przyszłości razem z Pshemko planował też stworzenie nowej kolekcji, która miała wystartować pod nową nazwą, nowej firmy. Do tej kolekcji potrzebował tylko sławnej nazwy F&D, aby później łatwiej było zaistnieć na rynku. Do osób, którzy docenili kolekcję i pogratulowali mu należał także wujek. Choć wiedział, że do końca szczere to nie jest, to gratulacje przyjął z uśmiechem.
-Synu widzę, że pomyliłem się i pomysł na kolekcję okazał się trafiony-rzekł odchodząc z nim dyskretnie na bok.
 Nie cierpiał, gdy wujek mówił do niego synu. Co innego, gdy tak zwracał się do niego prawdziwy wujek Zygmunt a co innego ten przyszywany. Czuł, że z ust Febo szczere to nie jest.
-Dziękuję wujku-odparł wysilając się na uprzejmość. Ja od początku w to wierzyłem. Szkoda tylko, że ktoś chciał popsuć nam wizerunek pokazu tuż przed premierą.
- Może tego nie pamiętasz, ale ja z twoim ojcem nie raz przechodziliśmy przez to- próbował pocieszać go. –  Brukowce piszą same bzdury i nie ma sensu nad nimi rozpaczać. Fachowe czasopisma są tutaj adekwatne.
-Wujek czyta takie pisma, że wie gdzie było to napisane?- zdziwił się.
-Jestem współwłaścicielem i prezesem to muszę wiedzieć, co piszą o naszej firmie- odparł tak, aby brzmiało przekonująco. –  Mam w Polsce kilku życzliwych znajomych, którzy podsyłają mi różne informacje-dodał niby żartobliwie.
-No tak –przytaknął mu.  – Życzliwych u nas w dostatku.
-To, jakie masz plany na przyszłość?- próbował wyciągnąć od niego informacje.  – Przypuszczam, że to nie jedyna twoja kolekcja. Z zysków będzie cię stać na kolejną.
- Zobaczymy- odparł oszczędnie, aby teraz nie zdradzać swoich planów. –Gdy tylko wszystko z tą kolekcją zakończę to chcę gdzieś wyjechać i zrobić sobie krótkie wakacje. Pracę zostawiam na jesień.
- Moglibyśmy pomyśleć o współpracy- dotarł do meritum sprawy.
-O- odparł. –  Interesujące.
-Masz przed sobą przyszłość. Zaryzykowałeś i udało się.
-Na moje szczęście. Połowę spadku w tą kolekcję włożyłem.
- Szkoda, że Aleks nie ma twojego ryzyka i siły przebicia- poszedł w stronę pochlebstw. –  Mógłby bardziej dbać o firmę.  A on ciągle powtarza, że wystarcza mu stanowisko dyrektora finansowego i rywalizacją z tobą zainteresowany nie jest.
-Wujku źle go oceniasz- wtrącił wstawiając się za swoim przyszywanym kuzynem. –   I nie powinieneś ciągle tego powtarzać. Aleks jest twoim synem i mówienie, że ja jestem bardziej zaradny i lepszym organizatorem miłe nie jest. Powinien mnie znienawidzić za to, uważać za wroga, a on przyjmuje to wszystko ze spokojem.  I jestem mu za to wdzięczny.
-To ta wasza polska mentalność sprawiła, że taki jest –odparł jakby z uśmiechem. –   Aleks spokojnym charakterem wdał się w rodzinę matki.
-Ale urodę ma typowo włoską-zauważył. –  Razem daje to całkiem przyjemną mieszankę.
- Tak to prawda. Wracając jednak do tematu współpracy to, co byś powiedział na wspólną kolekcję jesienno- zimową. Pshemko mógłby również, dla F&D zacząć projektować a nie tylko dla ciebie. Planuje coś na jesień?
-Naprawdę za wcześnie, aby na ten temat rozmawiać wujku- nie dał wciągnąć się w dyskusję na temat jego planów. – Wszystko zresztą i tak zależy od weny Pshemka.  Przypuszczam jednaj, że jeśli coś będzie to nie prędzej niż kolekcja zimowa.
-Ja na to w każdym bądź razie liczę- próbował na siłę podtrzymywać temat.  – Za dwa miesiące zarząd to możemy wtedy porozmawiać.  My oboje i Aleks. Musimy tylko oddzielić sprawy osobiste od tych służbowych.
-To zrozumiałe i mam nadzieję, że tak będzie- przyznał mu bezspornie rację, choć do końca jego czystych intencji nie był.   – Muszę już iść wuju- dodał głównie, dlatego aby temat Pauliny nie wrócił. – Wiola pije kolejnego drinka a ona jest niepełnoletnia i nie chcę, żeby upiła się- wytłumaczył się pierwszym lepszym pomysłem na opuszczenie towarzystwa wujka.

Ula w trakcie pokazu i bankietu nudziła się trochę, bo praktycznie nikogo tam nie znała. Marek, Jasiu i Pshemko byli zajęci a Sebastian unikał ją.  Ona zresztą jego towarzystwa również nie pragnęła. Większość czasu spędziła z Adamem i z niby jego dziewczyną Aldoną. Przypadkiem trafili na siebie już na początku pokazu i tak zostało. Turek, choć był zalękniony to mieli, o czym rozmawiać, bo oboje interesowali się finansami. Aldona natomiast była jego przeciwieństwem. Energiczna i śmiała. Różnili się też pod względem wyglądu. Mężczyzna był wysoki i szczupły ona natomiast należała do tych pulchniejszych blondynek.  Dziewczynę znała z liceum z widzenia. Była od niej rok starsza i chodziła do klasy wyżej. Nigdy, jednak jakimiś dobrymi koleżankami nie były. Dzisiaj obu kobietą to w zupełności wystarczało i chętnie ze sobą rozmawiały.  Wytłumaczyli jej też całą tą mistyfikację.  W pracy Adam uchodził za zlęknionego i nieurodziwego i przyjściem na pokaz z Aldonom chciał udowodnić, że jego również stać na kogoś ładnego i atrakcyjnego.  Jego siostra, choć była kształtna, to atrakcyjna i nadawała się do tego idealnie. 
Ula miała również okazję na spotkanie Pauliny i jej matki. Była w toalecie, gdy obie panie weszły do niej. Przelotnie rzuciły na nią wzrokiem i zajęły się poprawianiem makijażu.  Z końcówki rozmowy mogła wywnioskować, że rozmawiały o Beatce i nieznanej ciągle matce. Była to dość zabawne, bo ona dzwoniła do ojca w tej samej sprawie i pytała o Beatkę.
-Wiola, albo nic nie wie albo nie chce powiedzieć –usłyszała wzburzony glos Pauliny.
- Córeczko, Marek powiedział nam wyraźnie, że z matką tego dziecka nic go nie łączy-odparła łagodnie jej matka.
-Mimo wszystko chciałabym wiedzieć, co to za lafirynda. Tylko po to tu …- zaczęła, ale nagle urwała. Ula wyczuła, że spojrzała na jej odbicie w lustrze i przypomniała sobie, że same nie są. Resztę rozmowy prowadziły w języku włoskim i jedyne, co zrozumiała to powtarzające się słowo bambino, mama, Paula.
Ula długo w toalecie nie została, bo swoją rozmowę z ojcem zakończyła i wyszła pozostawiając panie Febo same. Nawet, gdyby znała włoski język to i tak odeszłaby, bo wścibska nie była i przysłuchiwanie się rozmowom obcych w jej stylu nie było. Dowiedziała się najważniejszego, że Marek nawet wspólnikom nie wyjaśnił, kim jest Beatka. Zamierzała przy najbliższej okazji porozmawiać z nim na ten temat.  

Marek jak zauważyła Ula na brak towarzystwa kobiet nie narzekał i było tak jak mówił Adam. Marek to pies na baby.  Jeszcze przed pokazem widziała go w towarzystwie trzech kobiet.  Na początku obściskiwał jakąś blondynkę mniej więcej w jej wieku.  Później za kulisami całował modelkę Klaudię a następnie jak zorientowała się dla uspokojenia za Klaudię, sekretarkę Lenę. W trakcie bankietu natomiast widziała jak flirtował z Aldoną.   Sebastiana gorszy od przyjaciela nie chciał być i on również większość czasu spędzał w towarzystwie kobiet. Na pokaz przyszedł z dziewczyną, ale nie przeszkadzało mu to na rozglądaniu się za innymi. Nie oszczędził nawet blond piękność, z którą widziała Marka na początku pokazu. Para była ewidentnie zainteresowana sobą.  
Co za kretyni- pomyślała z pogardą i oburzeniem. Czy oni wymieniają się kobietami, czy co? –zastanawiała się. A później opowiadają sobie jak z nimi było. Może i dają im punkty albo recenzje czy warto było?  Prowadzą się gorzej niż Gomora i Sodoma. Kurnik im chyba nie wystarcza. Oni chcą mieć fermę kur. Marek to już w ogóle nie ma żadnych granic przyzwoitości i nie uszanuje nawet dziewczyny kolegi? Co prawda Aldona to nie prawdziwa dziewczyna Adama, ale Marka to jednak to nie usprawiedliwiało, bo Adam mógłby z kimś takim być. Wczoraj u nas w domu było tak przyjemnie a dzisiaj znowu wielki minus panie Dobrzański.
Z blondynki Marka rozgrzeszyła, bo w trakcie bankietu przedstawił obie kobiety sobie i okazało się, że to Wioletta jego kuzynka. Dziewczyna wraz z młodszym bratem Szymkiem i babcią Basią przyjechała do Warszawy na wakacje. Z racji, że nigdy na pokazie mody nie była i chciała zobaczyć jak to jest to Marek wziął ją ze sobą.
  Z Markiem przez cały wieczór Ula rozmawiała parę razy, ale nie była to jakaś szczególna rozmowa tylko typowa grzecznościowa z pytaniami jak się bawi i czy wszystko w porządku.  Nie miała mu tego za złe, bo nie była jedynym gościem i musiała przyznać też, że oprócz uwodzenia dziewczyn Marek wiele czasu poświęcał i pokazowi. Musiał też pilnować swojej zwariowanej kuzynki. W końcu zostawił ją pod opieką Sebastiana, chociaż nie myślał o takiej opiece, jaką zainteresowany był Olszański. Na widok już prawie dorosłej kuzynki Marka oczy zaiskrzyły mu i nie mógł nadziwić się, że Wiola wyrosła na tak atrakcyjną kobietę. Ostatnim razem widział ją, gdy była dla niego tylko małolatą ciągle chodzącą za nim.  Choć przyjaciel przestrzegał go, że Wiola jest niepełnoletnia, jego krewną i ma trzymać ręce z dala od niej to nie potrafił oprzeć się wdziękom panny Kubasińskiej.  Zwłaszcza, że przez te trzy lata, gdy nie widzieli się, Wioletcie ochota na poflirtować z nim nie przeszła a i on miał chęć znajomość przedłużyć.
Po północy Ula stwierdziła, że czas wracać do domu.  Przed wyjściem chciała pożegnać się jeszcze z Markiem. Przeszukała wzrokiem salę, ale nigdzie go nie dojrzała. Sebastian natomiast powiedział jej, że powinien być na zapleczu.  Wzięła brata za rękę i poszła z nim za kulisy. Jasiek zatrzymał się jednak na chwilę, aby porozmawiać z Natalką. Dziewczynka również szła do domu i chciał i z nią pożegnać się i wymienić numerami telefonów.  Pierwsze dwa pomieszczenia, do których zajrzała Ula były puste. Kolejne drzwi z napisem garderoba były uchylone i słychać było zza nich jakieś szmery.  Choć w pomieszczeniu było ciemno to oświetlenie z korytarza dawało trochę światła i bez trudu dojrzała Marka zajętego obściskiwaniem Leny.  Przez chwilę patrzyła z niesmakiem na nich gwałtowne pocałunki i słuchała wzdychań dziewczyny.  W końcu bez słowa odwróciła się i równie cicho odeszła, co i przyszła. Na korytarzu spotkała Jasia.
-Idziemy –zagadnęła do brata chłodno.  
- Ale mieliśmy pożegnać się z Markiem-przypomniał jej chłopiec.  – To nieładnie wychodzić bez pożegnania.
-Nie znalazłam go-skłamała mu bez mrugnięcia okiem. –  Trudno wyjdziemy bez pożegnania.
Po wyjściu z Łazienek wsiedli do jednej z taksówek podstawionych przez F&D i na koszt firmy pojechali do Rysiowa.
Czy on nie ma żadnych zahamowań i nawet w miejscu, gdzie jest pełno ludzi i każdy mógłby tam wejść musi przelecieć dziewczyną albo prawie przelecieć? Obrzydliwe i żenujące.  Dobrze, że Jasiek tego nie widział.  Tak bardzo lubi Marka. A ty głupia jeszcze wzdychasz do niego. On przecież na mnie nigdy uwagi nie zwróci. Wyglądam przecież inaczej niż Lena, Klaudia, czy choćby Wioletta. Muszę wybić sobie go z głowy, zanim zakocham się na dobre.
 
CDN PO MINI