wtorek, 24 stycznia 2017

Życie na niby 12



Czas to podobno najlepsze lekarstwo, ale chyba nie dla mnie- rozmyślała Ula jadąc w środowy październikowy poranek na zajęcia. Minęło już pięćdziesiąt dwa dni jak nie widziałam Marka a ja dalej nie odkochałam się ani nie zapomniałam, ani o ociupinkę. I nie wiem czy kiedyś to nastąpi. Wiem tylko, że łatwo nie będzie. Ale nie mogę też unikać go, bo zorientuje się, że coś się stało. Może to dobrze, że wczoraj zadzwonił i umówił się na dzisiaj i będę mieć te pierwsze spotkanie za sobą? Jeszcze jakieś sześć godzin i zobaczymy się.
Marek zadzwonił do niej wczoraj wieczorem w sprawie Jasia. Fundacja Szczęśliwe dzieciństwo imienia jego mamy w najbliższy weekend organizowała imprezę charytatywną „Weekend na sportowo” w Spale i pomyślał również o zaproszeniu Jasia z kolegą, aby nie czuł się tam całkiem samotnie. Dzisiaj umówił się z nią, aby dowiozła dane chłopców. 
Czas na wykładach minął jej dość szybko. Głównie chyba, dlatego że przez większość czasu myślała o czekającym ją spotkaniu i tym, co wydarzyło się półtora miesiąca temu.  Ciągle żałowała i źle się czuła z tym, że pocałowała Marka, gdy spał.  Przez ten czas oczywiście rozmawiała z nim i to nie raz przez telefon, ale co innego telefon a co innego spotkanie. O jego wizycie w Rysiowie, podczas gdy ona była u Maćka w Niemczech również wiedziała. Tato opowiedział jej to ze szczegółami.
Tuż po czternastej przyszła do małej kawiarenki, przy SGH.  Marek czekał już na nią i od razu zauważył, gdy weszła.


-Cześć-rzekł, gdy podeszła do stolika i wstał. — Kopę dni nie widzieliśmy się jakby to powiedziała Wiola- zażartował.
-Całe siedem tygodni- odparła.  Dwa dni i kilka godzin- dodała w myślała.   I cześć.
-Jak na studiach? –zapytał, gdy już usiedli.
-To dopiero dwa tygodnie Marek-stwierdziła przytomnie.    Ale, odpukać w niemalowane drewno –dodała pukając w takież krzesełko — na razie dobrze.
-To dobrze. Pamiętam, że ja po pierwszych tygodniach studiowania stwierdziłem, że wszystko, co mówią wykładowcy to wiem, jest dziecinne proste i że nie opłaca chodzić mi się na wykłady.
- To tak jak ja-przytaknęła.  — Czuję się jakbym powtarzała rozszerzoną matematykę.
- Pozory Ula-rzekł z małą z przestrogą.  —Schody zaczynają się dopiero później. Tak przed sesją. To uważaj, bo możesz być niemile zaskoczona.
 - Dzięki za radę i na pewno wezmę to pod uwagę-zapewniała wdzięcznie.
-Proszę i polecam się na przyszłość Ula- odparł z uśmiechem. —Co dla ciebie? Kawa i ...?-zapytał, gdy kelnerka pojawiła się przy ich stoliku.
Później rozmawiali o wyjeździe Jasia i jego kolegi do Spały. Okazało się, że Marek również jedzie i obiecał Uli, że będzie mieć obu chłopców na oku. Przy okazji porozmawiali również na temat osiemnastki Wioletty, która miała odbyć się za dwa tygodnie. Dziewczyna już dawno temu zaprosiła ją i zaproszenie ponawiała za każdym razem, gdy rozmawiały telefonicznie. Wiola jej rodzice i sam Marek zorganizowali jej nawet transport do Skierniewic, aby nie miała wymówki, że nie ma jak dojechać i miała jechać i wrócić z Markiem. Według planu Marka mieli wyjechać rano, a razem z nimi Sebastian i kuzynka Wioletty, Kinga od strony jej mamy. Dziewczyna na stałe mieszka w Skierniewicach, ale studiowała we Warszawie i również miała skorzystać z podwózki. Z takiego obrotu sprawy, że sami nie będą podróżować, to ucieszyła się nawet w duchu, bo na samotną jazdę z Markiem nie miała ochoty.
-Pójdę już Marek-rzekła Ula półgodziny później, gdy dopijała swoją kawę i omówiła sprawy wyjazdu jak i opowiedziała, co nowego słychać w Rysiowie. — Za kwadrans mam autobus a kolejny dopiero za piętnaście czwarta i nie chcę tak długo czekać-dodała wstając.
- Oczywiście Ula. Pozwolisz odprowadzić się na przystanek?- zapytał i sam wstał.
-Pozwolę- odparła kurtuazyjnie.  — Tak zastanawiam się, co kupić Wioli- dodała, gdy znaleźli się już na zewnątrz.— Zastanawiam się nad ręcznikiem kąpielowym albo pluszową poduszką typu Jasiek z jakimś zabawnym napisem.
-Jeśli pytasz mnie o zdanie, to kupiłbym poduszkę-zasugerował.  — Wiola lubi takie bibeloty. Ma jedną w kształcie serca z napisem „Wiolett jest wiele, ale tylko jedna Kubasińska”- zaśmiał się wesoło. —Chociaż najchętniej to chciałaby dostać Sebastiana wyskakującego z tortu.
-Ale mówiłeś, że Sebastian jedzie- stwierdziła zdezorientowana.
-Jedzie tylko, że na jego zasadach i tak trochę do mojego towarzystwa. Oprócz rodziny nikogo nie będę tam znać i w dodatku będzie to sama młodzież.  A Wiola obiecała, że nie będzie mu się zbyt narzucać. Ale znając ją to pewnie już rozpowiedziała koleżankom, że Seba jest jej chłopakiem. Od czterech lat kocha się w nim.
 -Wiem- westchnęła lekko za siebie i Wiolę.  — Zwierzyła mi się kiedyś, że Seba uwagi na nią nie zwraca i ciągle traktuje jak zakochaną smarkule.
-I lepiej żeby tak zostało-oznajmił jej tonem dającym do zrozumienia, co sądzi o tym. — Dla wszystkich będzie lepiej jak będą trzymać się z daleka od siebie. Tylko nie zrozum mnie źle Ula- zaczął tłumaczyć się. — Nie chodzi mi tylko o Wiolę, bo wiem jak żyje Sebastian, ale i o niego, bo wiem, jaka jest Wiola.
Biedna Wiola- pomyślała tymczasem Ula dokładnie wiedząc, co czuje. Ona też ma swoją niespełnioną miłość.
-Znasz ich lepiej ode mnie i wiesz lepiej co dla nich najlepsze– odparła wzruszając ramionami, ale życzyła Wioli jak najlepiej.
Chwilę później doszli na przystanek a autobus podjechał i po tradycyjnym cześć i obietnicą spotkania w sobotę, rozstali się.
Nie było tak źle -myślała będąc już autobusie. Trochę porozmawialiśmy pożartowaliśmy, uzgodniliśmy wyjazdy. Może dam radę widywać się z nim. Zwłaszcza, że aż tak często nie będziemy spotykać się.
Marek również zastanawiał się jak to będzie, gdy spotka się z nią. Po tym nieoczekiwanym pocałunku widzieli się tylko raz następnego dnia i wtedy nie był pewny powodów jej czynu i mógł tylko zgadywać.  Dopiero później, gdy gościł w Rysiowie a Uli nie było to jego domysły potwierdziły się. Cieplak wspomniał o dziwny zachowaniu córki i przypuszczeniach, że zakochała się. Dzisiaj widząc jej rozbiegane oczy to wiedział już na pewno, że ciągle coś jest na rzeczy albo było.

 Marek po Jasia i Roberta w Rysiowie pojawił się tak jak obiecał w sobotę rano przed siódmą i zawiózł na punk zbiórki przedwyjazdowej, a w niedzielę wieczorem przywiózł ich z powrotem i został u Cieplaków na kolacji. Obaj chłopcy byli zachwyceni pobytem tam, bo oprócz tego, że aktywnie spędzili czas to poznali kilku sportowców.  Jasiu dodatkowo zadowolony był z tego, że tyle czasu spędził z Markiem i opowiadał jak grali w piłkę, pokazywał im urządzenia na siłowni i kąpał się z nimi na basenie.


 Słuchając brata Ula zastanawiała się nad postępowaniem Marka. Z jednej strony wydawał się odpowiedzialny, dojrzały, rodzinny i lubiący dzieci a z drugiej żył jak żył. Zaliczał kluby, panienki a pracę zwalał na Adama.  Wiadomości o nim miała nie tylko z Internetu i gazet, ale i z pierwszej ręki od Izy koleżanki, która pracowała już we firmie dwa miesiące. To od niej dowiedziała się, że do ciemnowłosej Dominiki i blondynki Klaudii dołączyła kolejna modelka tym razem ciemna blondynka Dagmara zwana pieszczotliwie Dagą a sekretarka Lena i recepcjonistka Hania już nie pracowały.  Na ich miejsce Marek zatrudnił Ewelinę do recepcji a do sekretariatu Łukasza. To Adam zebrał się na odwagę i powiedział szefowi, że ma dość przyuczania kolejnych sekretarek a gdy już coś umiały to były zwalniane i że jest ktoś mu naprawdę potrzebny do pomocy, a kawę sam może parzyć. Zagroził mu też, że odejdzie. Marek zgodził się na zatrudnienie asystenta dla swojego asystenta, bo wiedział też, że Adam jest drugą osobą we firmie, po Pshemko, której nie może zwolnić. Turek nie tylko zajmował się firmą F&D, ale i tą nowo powstałą Strefa Mody M&P, a bez niego wszystko by padło. Sekretarkę również zamierzał zatrudnić w niedługiej przyszłości.
Firmy pod całkowicie męskim zarządem miały się całkiem dobrze i nic nie wskazywało na to, aby miało to ulec zmianie. Kolekcja Familii wylansowana jeszcze pod marką F&D tak jak przewidywano sprzedawała się znakomicie i nawet w Mediolanie cenili ją, a Pshemko wrócił na światowy rynek mody z impetem. Kolejna wiosenna pod nazwą „Delikatna i stylowa Polka ze Strefą mody M&P” była przygotowywana i zainteresowanie nią było równie duże.

Dwa tygodnie po wyjeździe do Spały w sobotni ranek Marek ponownie zawitał do Rysiowa a razem z nim Sebastian i Kinga kuzynka Wioli.  Dziewczyna była miła i rozgadana i godzina jazdy minęła im szybko. Po przyjeździe do Kubasińskich i po krótkim wypoczynku Ula razem z babcią Marka i Wioletty, Sebastianem i samym Markiem poszła na krótką wycieczkę po Skierniewicach. Obejrzała rynek, jeden z parków, pałac prymasowski, dworzec kolejowy i kilka pomników.  Później był tylko czas na przekąszenie czegoś i na przygotowanie się do wyjścia. Ula na tę okazję wybrała sukienkę, którą podarował jej Marek jeszcze w lipcu przed pokazem, w którym wystąpił Jasiu. Pani Kubasińska zajęła się jej włosami i za pomocą lokówki ułożyła w delikatne loki a Wioletta zrobiła równie delikatny makijaż. Wszystko to spowodowało, że prezentowała się całkiem ładnie. Zabawa udała się i to bardzo a Ula bawiła się świetnie.  Głównie to koledzy Wioletty dbali, aby miała, z kim bawić się.  Marek z ulgą patrzył na roześmianą dziewczynę w towarzystwie chłopaków w jej wieku i z nadzieją, że któryś z nich na dłużej wpadnie jej w oko. Ula natomiast myślała, że koledzy Wioletty są może i mili, ale w głowie mieli tylko zabawę i byli dla niej tylko do pogadania i potańczenia a jej wzrok i tak wędrował do innego chłopca, chociaż starszego.
W drodze powrotnej zamiast Kingi towarzyszyła im babci Basia. We wtorek przypadał pierwszy listopada i chciała w ten dzień być na grobie córki i zięcia. Odjechać miała natomiast dopiero po jedenastym listopada, bo chciała pobyć trochę z wnukiem a i Marek lubił gościć babcię. Na ten drugi długi listopadowy weekend przyjechała również Wioletta z rodzicami i bratem.  Ula i Wiola zaplanowały sobie jeszcze w Skierniewicach, że przez piątek i sobotę uczyć będą się matematyki, bo matura panny Kubasińskiej zbliżała się nieuchronnie. Przy okazji korepetycji Ula miała okazję do spotkania się z jej rodziną. Zwłaszcza seniorka darzyła ją sympatią i sentymentem. Umiały też rozmawiać ze sobą i różnicy wieku nie było widać. Taka żona jak Ula marzyła się jej dla wnuka, ale wiedziała też, że szkoda byłoby jej dla Marka i nic nie robiła w tym kierunku.

W kolejnym tygodniu Marek poleciał do Mediolanu na zarząd i z postanowieniem, że powie Paulinie i jej rodzicom prawdę o Beatce.  Dokładnie wiedział, że w nieskończoność nie może tego ukrywać i odkładać. Obiecał to też kiedyś Uli. Najpierw jednak chciał załatwić sprawy służbowe a później prywatne. Jego plany zmieniło jednak wieczorne przyjęcie. To Paulina z czystej złośliwości zaczęła mówić z pogardą o nim i jego nieślubnym dziecku a jeszcze rano przed zarządem razem z matką nie odpuszczały, były dla niego bardzo miłe i wspominały czasy, gdy byli parą.  Tematu dziecka również nie ominęły i pytały go o córeczkę. Paulina zapytała nawet o zdjęcia małej.  Miał w telefonie parę z roczku to pokazał im te gdzie są razem i omijając resztę Cieplaków. Z miejsca też przejrzał ich zainteresowanie Beatką i tą serdeczność i kolejną próbę na zejście się zniweczył w zalążku.  Wszystko to, co działo się rano spowodowało, że wieczorem Paulina zemściła się i wśród znajomych rozpowiadała się tak nienawistnie. Wsparcie znalazł w Aleksie i to on ze względu na to, że byli tam głównie Włosi to bronił go i  komentował zachowanie siostry. Tylko on też znał prawdę o Beatce.  Jednak to wujek okazał się najbardziej cyniczny i ubolewał głównie nad tym, że przez swoje romansiki i głupotę zaprzepaścił szansę na połączenie i rozwój obu firm, stania się kimś u boku jego córki i zrobienia kariery w świecie mody.  Markowi trudno było nawet coś takiego skomentować. Mając w końcu dość zachłanności wuja, dwulicowości Pauliny i ciotki i ciągłego tłumaczenie całej trójce Febo, że jego rozstanie z Pauliną nie ma nic wspólnego z dzieckiem, bo i tak rozstałby się z nią nie dawało żadnych rezultatów, to postanowił ze zwykłej przekory nie mówić im prawdy i Febo przez kolejne lata żyli w przekonaniu, że ma córkę  mówiąc czy myśląc o niej czasami z niechęcią. On tymczasem im bardziej niechęć okazywali  tym bardziej chwalił się nią.  Ula natomiast zapomniała, że miał sprawę Betti wyjaśnić to go i nie pytała.

W Rysiowie pojawił się dopiero w pod koniec listopada a później w dzień wigilii, gdy jechał do Skierniewic na święta. Podrzucił im prezenty i złożył życzenia. Dla Uli miał perfumy, dla Cieplaka koszulę, Jasiu dostał album z motocyklami i modelami do sklejania, a Betti pluszaka zajączka. Ula przewidując jego ruch miała i dla niego mały podarunek. Od całej rodziny dostał podkowę na szczęście oraz ich fotografię. Odbierając swój prezent obiecał, że wpadnie do nich w drugi dzień świąt popołudniu i obietnicy dotrzymał.  Przyjechał przed siedemnastą i spędził z nimi późne popołudnie i wieczór. Był to kolejny raz, kiedy czuł się u nich dobrze. Beatka całą wizytę przesiedziała na jego kolanach raz po raz coś do niego mówiąc i bawiąc się.  Reszta Cieplaków nie była gorsza, równie rozmowna i zajmowała się nim z wielką gościnnością. Marek ponownie odezwał się w Nowy Rok. Zadzwonił do Uli z życzeniami noworocznymi dla całej rodziny, życząc im pomyślności, zdrowia, wiary na dobre dni i równie udanego roku, co miniony.
Ula jeszcze w nocy po Sylwestrze u Szymczyków podsumowała cały miniony rok. Dla niej i jej rodziny był wyjątkowy. Zdała maturę, rozpoczęła studia, ojciec przeszedł pomyślnie operację i wrócił całkiem do zdrowia, Jasiek stał się modelem, a w ich życiu pojawił się Marek. Zwłaszcza to ostatnie było dla niej szczególnie ważne, bo wiązało się z wyzdrowieniem ojca, przygodą Jasia z modą i jej z miłością.



Mijały kolejne dni, tygodnie, miesiące, lata.
Ula będąc już na pierwszym roku studiów wykazywała się zdolnościami i szybko uzyskała stypendium. Kolejne lata były podobne i ukończyła je bez potknięcia i z wyróżnieniem. W międzyczasie zrobiła profesjonalny kurs ekonomiczny z niemieckiego oraz średni rosyjskiego. Na trzecim roku studiów zaczęła również pomagać we fundacji Imienia Heleny Dobrzańskiej. Do tego dalej udzielała korepetycji, zajmowała się rodziną i miała czas na życie osobiste. Przez jej życie przewinęło się czterech chłopaków, ale nie było to nic poważnego ani na dłużej. Wszyscy oni, jak zauważył kiedyś Marek, byli starsi od niej przynajmniej o trzy lata, brunetami z szarymi oczami. Podobieństwo do niego nie było taki przypadkowe, bo Ula szukała dokładnie takich mężczyzn, podobnych do Marka.  Na tym też analogiczność kończyła się, bo byli to ułożeni mężczyźni poważnie patrzący w przyszłość a ona najwidoczniej gustowała w tych lekkoduchach i bawidamkach i dalej kochała się w Marku. Mężczyzna swoich wizyt w Rysiowie nie zaprzestał i przyjeżdżał regularnie przynajmniej raz czy dwa razy w miesiącu albo zjawiał się, gdy był potrzebny. W życiu jej rodziny również pojawiły się zmiany. Obok Józefa pojawiła się kobieta Alicja kadrowa z firmy Marka, którą poznał na festynie.  Z małego Jasia stał się już młodzieniec i wzięty model a Betti ze słodkiego bobasa wyrosła na słodkiego przedszkolaka i już dawno przestała wołać na niego tata. Robiła to tylko czasami dla zabawy, bo wiedział, że gdy była całkiem mała to do Marka mówiła jakiś czas tata.
Marek tymczasem dalej prowadził swoje beztroskie życie oparte na klubach i nowych panienkach a pracy poświęcał znacznie mniej czasu i powierzał ją Adamowi i Łukaszowi.  Filia firmy F&D przestała działać a raczej już całkiem przekształciła się w Strefę Mody M&P i mógł razem z Pshemko samodzielnie podejmować decyzje nie zważając na rodzinę.  Otwarcie jej było strzałem w dziesiątkę, bo z czasem jak rozwijała się przynosiła znacznie więcej zysków Markowi niż F&D, które lata świetności miało za sobą i zaczęło podupadać. Strefa Mody natomiast z biegiem lat stała się coraz sławniejsza i poczytna nie tylko w Polsce, ale i zagranicą. Z tego też powodu jego relacje z Febo zdecydowanie pogorszyły się i ograniczyły do spraw służbowych. Fransecko z żoną i Pauliną nie mogli tego przeboleć, że udało mu się tyle osiągnąć i tylko z Aleksem tak naprawdę utrzymywał kontakty prywatny. Mężczyzna ożenił się z niechętnie widzianą w rodzinie Alicją, miał dziecko i był właścicielem sieci restauracji a z pracy w rodzinnej firmie zrezygnował.
W przeciwieństwie do przyrodniego brata na ustatkowanie w najbliższym czasie przez Marka nie zanosiło się. Głównie ubolewała nad tym jego babcia, bo chciała zobaczyć w końcu szczęśliwego wnuka w małżeństwie i doczekać się prawnuków. Do tego uważała, że sprowadza na złą drogę i wnuczkę. Wioletta, która po zdaniu matury i cudem egzaminów na dziennikarstwo zamieszkała w domu kuzyna i chodziła z nim do klubu, bo chodził tam i Sebastian. Wiary w to, że Olszański zainteresuje się nią ciągle nie porzuciła.   Mężczyzna natomiast, choć kuzynka Marka podobała mu się to miał obawy na związek z nią, dlatego właśnie, że była kuzynką Marka. Dokładnie wiedział, co przyjaciel sądzi o ich związku. Nie chciał też tak całkiem porzucać swojego imprezowego życia. Na wizyty w klubie Wiola namówiła również Ulę. Już dawno zauważyła, że Marek podoba się Uli i uważała, że jedyna możliwość, aby zwrócić ich uwagę na siebie to stanie się takimi samymi jak oni. Na pomysł koleżanki przystała, ale bez przekonania. Makijaż i ubieranie się jak inne dziewczyny z klubu to nie był jej styl a i klub nie podobał się jej. Po kilku takich wypadach stwierdziła jednak, że to nie ma sensu, bo Marek i tak nie zwróci na nią uwagi, to zrezygnowała.  Wolałaby też, aby Marek zauważył ją taką, jaka jest. W planach miała ukończyć studia, kurs z języka niemieckiego, uzyskać z niego certyfikat, wyjechać do Niemiec i tam spróbować zapomnieć o Marku. On tymczasem pomimo tego, że od czasu jak poznał ją minęło pięć lat i po nie twarzowej grzywce, niemodnych okularach i ubiorach nie było śladu to dalej była dla niego tylko Ulką, jaką znał i dziewczyną z zaprzyjaźnionej rodziny. 

**************************************

W czerwcowe wtorkowe popołudnie Ula wracając do domu, po kolejnym dniu stażu w banku, spoglądała z niepokojem w niebo i w nadciągające ciemne chmury od strony Rysiowa. Tam jak myślała przechodziła właśnie burza. Od pięciu lat tak miała, że gdy była burza to przypominała sobie tę burzę, gdy poznała Marka. Zwłaszcza w te czerwcowe i niedziele burze zbierało się jej na wspomnienia. Tak jak przedwczoraj. W domu była sama to wspominała te niedzielne przedpołudnie, gdy Jasiu przyprowadził gościa i który tak wiele zmienił w ich życiu. Teraz znowu wróciła myślami do tego dnia, ale szybko je odgoniła, bo nie chciała kolejny raz zadręczać się swoją niespełnioną miłością i zaczęła planować popołudnie. Rano planowała zająć się ogródkiem i plewieniem, ale po burzy ziemia byłaby zbyt rozmokła to postanowiła posprzątać pokój siostry. 


 W domu zastała tylko swoje rodzeństwo, a ojciec jak dowiedziała się od brata poszedł do sąsiada na partyjkę szachów. Jasiek również wkrótce wyszedł do kolegi i została sama ze siostrą. Dziewczynka obiecała pomóc jej w sprzątaniu, ale najpierw chciała coś dobrego zjeść na podwieczorek. Ula od dawna wiedziała, że dla Betti coś dobrego na podwieczorek to nic innego jak naleśniki z musem truskawkowym albo serem to postanowiła przygotować je dla niej.  Przesiewała właśnie mąkę do miski, gdy rozległo się głośne pukanie do drzwi. Przekonana była, że to sąsiadka to nawet nie zdejmowała fartuszka tylko oprószona mąką poszła otworzyć drzwi. Przed drzwiami zastała jednak Marka.
-Cześć Ula-rzekł przekraczając próg domu. — Sama jesteś-dodał rozglądając się.
-Nie licząc Beatki to tak- odparła. — A dlaczego pytasz?
-Bo mam sprawę - mówił niespokojnie.    Betti musi zostać moją córeczką na jedno popołudnie. To znaczy dobrze by było gdyby nią została.

piątek, 13 stycznia 2017

Podsłuchana rozmowa 4



Dzień po zaproszeniu Uli do SPA, Marek w jej gabinecie pojawił się szybko, bo tuż po jej przyjściu.  Dokładnie wiedziała skąd tak wczesna wizyta, ale z powiedzeniem o swojej decyzji postanowiła jednak poczekać i potrzymać go trochę w niepewności.  Chciała sprawdzić jak bardzo będzie zależało mu na wspólnym wyjeździe i do czego posunie się, aby przekonać ją. Już wczoraj po powrocie z restauracji przy wspólnej pracy nad umową z konkursem piękności starał się o to i to bardzo intensywnie. Z umową dużo pracy nie mieli, bo była bardzo korzystna to Marek zajął się czymś dla niego przyjemniejszym.
-To mogę jutro podpisać ją-zapytał dla pewności zbierając papiery z biurka.
-Tak-odparła zbierając swoje rzeczy.
- Świetnie- odparł z zadowoleniem.  — To, co Ula teraz możemy zająć się punktem drugim dzisiejszego popołudnia- dodał z filuternym uśmiechem.
-To mamy jakiś drugi punkt?- zapytała podejrzliwie.
-Obiecałaś mi popołudnie- rzekł przyciągając ją do siebie i gładząc policzek.
Nie potrafiła oprzeć się tym szarym oczom i dołeczkom. I jeszcze ta jego, a jej ulubiona Woda Kolońska, tak przyjemnie nęciła.  Wiedziała, co za chwilę się stanie. Tylko kilka pocałunków- pomyślała. A później przerwie to. 


Nie myliła się i na pocałunek długo nie musiała czekać. Marek zaczął delikatnie i z czułością muskać jej wargi.  Na długo to mu nie starczyło, bo chwilę później całował coraz bardziej zachłannie nie tylko usta, ale i szyję i dekolt a dłonie pieściły plecy, talię i głowę.
-Ula-wyszeptał kładąc ją na biurko. — Jesteś taka słodka.
To, co się później działo było spełnieniem jej niedawnych marzeń.  Całował i uśmiechał się do niej. Kładł i podnosił z biurka, pieścił i całował. Choć w biurze panował półmrok to widziała, że uśmiechał się, ale nie mogła dostrzec w tym szale namiętności czy był to uśmiech z wyrachowania, czy z rozkoszy.  Marek tymczasem owładnięty pożądaniem pozwalał sobie na coraz śmielsze gesty i jego ręka powędrowała do guzików bluzeczki Uli. Czuła, że odpływa z każdą chwilą i otrzeźwiała dopiero, gdy poczuła usta tuż przy brzegu stanika.
-Nie, nie Marek- ostatkiem sił powstrzymała go i lekko odepchnęła. — Jesteśmy we firmie.
-Ula wszyscy już dawno wyszli- odparł chcą przyciągnąć ją do siebie.
-Nie – mówiła stanowczo poprawiając bluzkę. —  Lepiej będzie jak pójdziemy nad Wisłę.

 Miejsce Uli nad Wisłą było rzeczywiście zachwycające. Drzewa, most, pomost w głąb rzeki, kamienie i widok na rozświetlającą się pomału w szarości Warszawę. 
-Rzeczywiście pięknie tu –westchnął rozglądając się. — Piękniej niż w Berlinie, bo nasze Polskie. Tylko więcej ludzi tu się kręci- rzekł spoglądając na inne osoby. 
- Tak wieczorami jest tu trochę spacerowiczów.  Znaczniej spokojnie jest tu rano. Odkryłam to jeszcze w czasie studiów, gdy przychodziłam zarówno przed wykładami jak i wieczorami czekając na autobus. Rano mogłam w spokoju pomyśleć i poukładać życie a wieczorem to zawsze ktoś się pojawiał.
-I bardzo mądrze je poukładałaś -rzekł z szacunkiem. — Tylko pozazdrościć.
-Musiałam- rzekła z zażenowaniem. — Tato czasami nie wiedział, co ma zrobić, jaką podjąć decyzję to przychodziłam i rozważałam wszystko na za i przeciw.
-Ja, jak wiesz zresztą, układałem je w klubach i na imprezach i źle na tym wyszedłem-stwierdził posępnie.
-Zawsze możesz poukładać je od nowa-zaproponowała delikatnie.  — Jest tu wystarczająco miejsca na takie rozmyślania.
-Kto wie Ula. Może skorzystam.
Czas nad Wisłą mijał szybko i odjechali dopiero, gdy było ciemno. Chodzili i rozmawiali o firmie, przeszłości i życiu codziennym, a później Marek odwiózł ją do Rysiowa.  
-Dzięki za wieczór Marek- rzekła, gdy zatrzymali się przed domem. — Było naprawdę miło.
-To ja dziękuję Ula- odparł odwracając się do niej.  — I dziękuję, że pokazałaś mi te miejsce.
-Drobiazg-powiedziała uśmiechając się.  — Pójdę już.
-Ula-zatrzymał ją na chwilę. — Pomyśl o wyjeździe. Naprawdę może być bardzo miło.
-Pomyślę-zapewniała.
-Dzięki- odparł i pocałował na do widzenia w policzek. — Pa Ula.
 - Pa- odpowiedziała i poszła w stronę domu.

Ula jeszcze w czasie spaceru uświadomiła sobie, że czas spędzony nad Wisłą był niezmiernie przyjemny. Marek niczego nie udawał, nie wymuszał pocałunków, ani wyjazdu. Było tak przyjemnie jak dawniej, gdy byli naprawdę przyjaciółmi. Szykując się spać wróciła myślami do wyjścia i do czekającego ją wyjazdu. Decyzję podjęła już w Książęcej, ale tak od razu nie chciała mu mówić.
Trzy dni i dwie noce prawie sam na sam z Markiem, to dobry pomysł nie jest- rozważała rozsądnie.  Ale może będzie miło, jeśli będzie tak jak nad Wisłą. Wróć. Dwie noce? Właśnie jak my będziemy spać? Marek chyba nie myśli, że będziemy razem spać, czy tam nie spać. To znaczy dzielić wspólny pokój- znalazła odpowiednie słowo. Chociaż znając go to tak pewnie myśli. Muszę jutro go od tej myśli odwieść. Póki jest w zarodku jakby powiedziała Wiola.
Marek tymczasem wracając do domu również wrócił myślami do Uli i do tego, co czuł. Było to coś nowego i innego dla niego. Nie zwykłe pożądanie, bo Ula w jego guście nie była, ani zauroczenie, bo piękna też nie była, czy przyjaźń, bo przyjaciele tak nie całują się. Wiedział tylko, że to coś podobało mu się i że od dawna o żadnej kobiecie tak nie myślał.  Jeśli w ogóle kiedyś myślał. Przy Uli i z Ulą wszystko było inaczej. Był również pewny tego, że pragnie kochać się z nią, ale nie chciał też wykorzystywać jej, bo na taki związek, o jakim myślała Ula on gotowy nie był i nie chciał jej skrzywdzić. Obiecał sobie, więc że niezależnie od tego, co mówi Sebastiana to go nie posłucha i łóżko nie będzie kartą przetargową w odzyskaniu weksli. Pojadą, zrelaksują się, a po powrocie i zwrocie weksli delikatnie i powoli odsunie się od niej. A kiedyś tam, jak myślał, zapomni i znajdzie sobie kogoś, kto o dzieciach i małżeństwie będzie zapatrywał się z przyjemnością a nie jak on z zniechęceniem.

 Do jej biura wpadł tuż po ósmej z zaległą fakturą i przy okazji w sprawie wyjazdu.
-Cześć- rzekł przyciągając ją do siebie i zanim zdążyła odpowiedzieć, pocałował na dzień dobry. — Podpiszesz mi fakturę za dzisiejszy catering?
-Pewnie.
-A wracając do naszego wyjazdu to jedziesz ze mną czy z Maćkiem?- zapytał opierając się rękoma o biurko i przypatrując się jej.
-Maciek zmienił plany i postanowił postawić na miłość i jedzie z Anią na romantyczny wyjazd do Madrytu-wyjaśniła. — Wylatują w piątek rano a wracają rano w poniedziałek. Bardzo zaangażował się w ten związek. Planuje już nawet oświadczyny. Był wczoraj u mnie z katalogiem z pierścionkami i chciał żebym pomogła mu coś wybrać.  Tylko, że oglądał te z wyższej półki a na pewno na taki wydatek nie stać go- mówiła tak, aby brzmieć wiarygodnie. — Musiałam przekonać go, żeby kupił coś tańszego, choć było trudno. Dopiero jak powiedziałam mu, że Ania z tych nie jest i karat brylantu dla niej nie ma znaczenia i że obraziłaby się to odpuścił.
 - Jest zakochany to chce wykazać się - odparł jakby usprawiedliwiał Szymczyka i w ogóle nieprzejęty szastaniem przez niego pieniędzmi.
-Tylko, że przez te jego miłość mógłby narobić kłopotów-próbowała całej sprawie dodać powagi. — I sobie i PRO-es. Wziąłby kredyt i jeszcze komornik wszedłby do firmy.
-Ale ty masz zdrowy rozsądek i nic się nie stało- odparł ciągle niezainteresowany. — On do tego też na pewno nie dopuściłby.  Ale jeśli jesteś zaniepokojona to mogę i ja z nim porozmawiać- dodał widząc jej zdziwioną minę. — Albo Ania. A najlepiej razem we czwórkę moglibyśmy wyjść na lunch i porozmawiać.
-Nie, dzięki, ale jakoś poradzę sobie. Znam go najlepiej i wiem jak rozmawiać.
-Jak chcesz Ula.   Ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Jedziesz?
- Właśnie Marek nie wiem czy wyjazd z szefem to jest dobry pomysł- dalej chciała trzymać go w niepewności.  — Mogą być plotki. Wolałabym pojechać, załatwić sprawy z butikami i wrócić tego samego dni.
-Ula sami tam nie będziemy-argumentował. — Zawsze możesz też powiedzieć koleżankom już prędzej, że jedziemy i uniknąć domysłów i niedomówień.
- To prawda mogę i powiem, jeśli pojadę.
-To zrobimy tak Ula – rzekł ugodowo. — Ty myśl nad wyjazdem, a ja idę dopinać szczegóły z otwarciem i wpadnę po ciebie po jedenastej-dodał na koniec.
-Ok- odparła, gdy wychodził.
Zachowanie Marka zdziwiło ją  i to zarówno te dotyczące wyjazdu, bo była przekonana, że będzie bardziej nalegał i te dotyczące Maćka, bo myślała, że bardziej zmartwi się sprawą.  Nie wiedziała, że zmiana jego nastawienia tak bez przyczyny nie pojawiła się. Wczoraj tuż przed wyjściem nad Wisłę, gdy wyszła do toalety to za jej przyzwoleniem spisywał numer telefonu do dostawcy z Włoch a który zapisany miała w rejestrze rozmów. Przy okazji miał wgląd na jej inne rozmowy i choć wiedział, że to co robi jest złe i posuwa się do metod Pauliny to przeszukał jej telefon i sprawdz czy Ula tego dnia rano rozmawiała z Maćkiem. Podobnie było z dniem, kiedy zebrał się zarząd. Datę i godzinę znał to interesujące go ulokowanie rozmowy znalazł szybko. Z nieukrywanym zadowoleniem stwierdził, że nic takiego miejsca nie miało i że Ula tylko z nim pogrywa.  Ze wspólnego wyjazdu zrezygnować, jednak nie zamierzał.

Przed dwunastą oboje pojechali do galerii na oficjalne otwarcie sklepów F&D. To właśnie w czasie drogi Ula powiedziała mu o swojej decyzji.
-Zgoda Marek pojadę z tobą, ale mam warunki. Sama zapłacę za siebie i nawet do głowy niech ci nie przyjdzie zarezerwować jeden pokój dla nas.
-Oczywiście Ula- rzekł pewnie, choć do końca prawdą nie było. —Nie mógłbym wykorzystać wyjazd i zaciągnąć do łóżka.
Tego właśnie pewna nie mogę być Marek i dlatego wole dwa pokoje-pomyślała.
- To dobrze, że tak myślisz- odparła tylko.
Po dojechaniu do galerii Marek zadzwonił do ośrodka SPA i potwierdził rezerwację. Dwóch jedynek i jednego pokojów dla Wioletty i Sebastiana.   
Otwarcie sklepu nie obyło się bez zgrzytów, bo pojawiły się na nim Klaudia z Dominiką i usilnie próbowały pokazać się u boku Marka. Jak okazało się obie dowiedziały się o rozstaniu Marka i Pauliny i przyleciały niespodziewanie do Polski z postanowieniem powalczenia o prezesa.  On, jednak ich towarzystwem zainteresowany nie był i próbował delikatnie je od siebie odsunąć, co jeszcze bardziej zaostrzyło sytuację, bo nie tylko między sobą toczyły spór, ale i z Markiem, a kamery i dziennikarze szybko to dostrzegli. Dopiero Ula siłą argumentów mówiąc, że jeśli tutaj wywołają skandal to będą mogły zapomnieć o pracy w F&D i na jakikolwiek związek z Markiem.

Kolejne dwa dni okazały się przełomowe w uczuciach Marka i poglądach na małżeństwo i dzieci.
W środę rano we firmie pojawił się jego kolega z liceum Robert, a obecnie dziennikarz jednej ze stacji telewizyjnych. Mężczyzna zawsze miał nosa do fajnych dziewczyn, choć nigdy nie zabawiał się z nimi jak on i Sebastian. Jeszcze przed i w czasie nagrania, jak zauważył Marek, Robert zainteresował się Ulą, a po nagraniu nie mógł nachwalić jej przed nim, bo wykazywała się inteligencją, bystrością i taktem.  W przeciwieństwie do Klaudii i Dominiki, które również przewijały się przez reportaż, wiele nie wnosiły a zachowywały się przy tym grubiańsko. Nie mógł też nie zapytać Marka o sprawy prywatne Uli. Z racji, że na nagranie dłuższego reportażu o firmie już prędzej byli umówieni to Ula tego dnia postarała się i ubrała  się lepiej w ulubioną sukienkę Marka w niebieskim kolorze i bolerko  a makijaż zrobiony przez specjalistki sprawę dokończył i wyglądała całkiem ładnie. Zainteresowanie nią jak najbardziej nie spodobało mu się, a do tej pory nie był zazdrosny o kobietę. Nawet wtedy, gdy przed paroma tygodniami Lew zainteresował się jego ówczesną narzeczoną Pauliną to myślał o tym w kategoriach nie powinien, czy raczej nie stosowne to teraz nie podobało mu się to i to bardzo. Ula tymczasem nieświadoma uczuć Marka i Roberta była po prostu sobą i miła dla Robert, a Marek źle to zinterpretował. Może nic by dalej nie zrobił gdyby nie to, że dzień później kolejne wydarzenia miały miejsce.



Wizyty grupy przedszkolaków stały się już tradycją F&D i jakaś grupa dzieci przychodziła na zwiedzanie przynajmniej raz w miesiącu. Zwiedzały nie tylko pracownię mistrza, ale i mogły zobaczyć jak pracuje biuro. Pshemek, który z dziećmi dużo do czynienia nie miał to poprosił Ule o pomoc, która radziła sobie z nimi znakomicie. Odpowiadała na wszelkie pytania nawet na te niezwiązane z pracą, żartowała i pokazywała urządzenia biurowe. Marek w tym czasie spoglądał na nią i widział, z jakim spokojem podchodzi do dzieci.  Przypomniała mu się też scena z przed paru tygodni, gdy oboje zajmowali się trójką dzieci Borubara i uśmiechnął się na wspomnienia.  Ula zdecydowanie nadawała się na matkę i żonę i życzył jej w myślach, aby i w tej dziedzinie spełniła się. Był też zazdrosny o tego kogoś, choć nawet sam nie zdawał sobie z tego do końca sprawy. Dzieci a zwłaszcza dziewczynki nim samym również zainteresowały się, jako że Ula powiedziała im, że jest tu jej szefem i jego zalały potokiem pytań. On jednak takiego daru do trafnych odpowiedzi nie miał i musiał korzystać z nieocenionej Uli.
Przedszkole w końcu odeszło a oni po jedenastej mogli wrócić do pracy i wyjść na umówione spotkanie do Łazienek. Ula ponownie zaskoczyła go, bo pomijając to, że bardzo udanie dla nich przeprowadziła rozmowę z menadżerem to jeszcze dużo wiedziała o tym miejscu zaskakując anegdotami samego ich rozmówcę. Później korzystając z ładnej pogody przeszli się we dwoje po pobliskim ogrodzie.
 Obojgu było przyjemnie chodzić, oglądać rozkwitające kwiaty  i odprężyć się.  Jeden z pnących krzewów róży już z daleka przyciągał widokiem i zapachem.
-Zobacz Marek, jak pięknie wyglądają - rzekła wąchając kwiat i dotykając za łodyżkę. —Auć - syknęła całując palec. — Ukułam się.
-Ula jak byk pisze zakaz zrywania i dotykania roślin –rzekł z lekką reprymendą. — Pokaż czy cierń ci nie został- dodał biorąc i oglądając wskazujący palec. — Jest – stwierdził i chwilę później delikatnie wyciągnął go i podniósł rękę do swoich ust delikatnie całując rankę.
Stali blisko siebie, Marek ciągle trzymał jej dłoń w swojej ręce, a Ula bała się spojrzeć na niego. Chwilę później pocałował w czoło a ona spojrzała w jego szare oczy, a on w jej błękitne. Kolejny pocałunek był już w usta.  Obejmując jej talię delikatnie muskał wargi i nie potrafił przestać.


 Ula to mądra, świetna, dobra dziewczyna. To może się z nią ożeń – kołatały mu się po głowie niedawne słowa Sebastiana i swoje.
-Marek jesteśmy na środku alejki i sami nie jesteśmy –Ula pierwsza opanowała się i przerwała pocałunek.  — Rozejrzyj się i zauważ, że już wzbudziliśmy zainteresowanie.  Poza tym musimy wracać do firmy. Wiola sama zbyt długo nie może zostać.
-Tak masz rację, jedźmy- zgodził się niechętnie.
Do firmy wracała dziwnie przekonana, że właśnie stało się coś ważnego, ale o tym nie rozmawiali tylko o niedawnym spotkaniu. Jednak to popołudnie miało okazać się dla niej bardziej przełomowe i ważne.
-Marka nie ma-oznajmiła jej od progu Wiola, przed piętnastą. —  Znowu przyszła Klaudia i Dominika i pokłóciły się, delikatnie mówiąc. W końcu zdenerwował się wywalił je i sam wyszedł. Mówię ci Ula nie musiałam nawet podsłuchiwać żeby wszystko słyszeć-Wioletta mówiła głosem pełnym zaintrygowania i najwyraźniej chciała powiedzieć, co słyszała. — Marek wszystko im wygarnął.
-To znaczy, co-zainteresowała się ku uciesze Kubasińskiej.
-Że są puste jak buraki to znaczy jak pustaki i że ciało to nie wszystko.
-Tak im powiedział-dziwiła się. —Wiola przecież to okropne i niepodobne do niego.  Nawet, jeśli prawdziwe.
-Tak bardziej kulturalniej Ulka.   Ja mówię tak w streszczeniu. Mówił, że zmieniły mu się poglądy na luźne związki i życie, że to co zrobiły na otwarciu sklepu i wczoraj w trakcie nagrania to świadczy o ich pustocie i że ciało to już dla niego nie jest najważniejsze. Gdyby go nie znała to pomyślałabym, że poznał kogoś i zakochał się.
- On- zakpiła. — Nierealne Wiola.
-Przecież mówię, że to absurdalna bzdura.
-Właśnie-przytaknęła.  — Gdy wróci to powiedz mu, że poszłam już do ortodonty i że nie wiem czy wrócę- dodała i wyszła.
Marek tymczasem skorzystał z niedawnej rady Uli i pojechał nad Wisłę. Chciał odreagować spotkanie z byłymi kochankami i pomyśleć o związku z Ulą . Wiedział już, że zakochał się i zastanawiał się jak powiedzieć jej o tym i o intrydze. To, że jej powie, co zrobił był pewny, bo chciał wejść w związek z czystą kartą.  Przed wyjazdem nie chciał, jednak nic mówić, bo mogłaby nie uwierzyć mu i zmienić zdanie i odwołać swój wyjazd. Tam daleko od domu mógł mieć przynajmniej nadzieję, że daleko nie ucieknie i może zechce wysłuchać go od początku do końca.
Do firmy Ula wróciła, jednak godzinę po wyjściu i uwolniona od aparatu. Wróciła, bo zastanawiała się też jak zareaguje Marek, gdy zobaczy ją. Pamiętała, że po zrzuceniu okularów i założeniu szkieł kontaktowych Marek patrzył na nią z podziwem. Do reakcji prezesa nie myliła się i już sam jego mina mówił dużo.
-Ula -rzekł patrząc na jej proste i białe ząbki i uśmiech. —  Uśmiech po prostu urzekający. Prawda Wiola.
-Prawda. Jak z reklamy pasty do zębów- Kubasińska na swój sposób potwierdziła słowa szefa.

W piątek rano dwie pary udały się w stronę Poznania. Ula z Markiem podrzucili Wiolę i Sebastiana do SPA, sami zameldowali się, zostawili bagaże i pojechali do centrum na spotkania, a do ośrodka wrócili popołudniu. Wiola i Sebastian przez ten czas rozejrzeli się po ośrodku i okolicy i te najbardziej interesujące miejsca zdążyli wypatrzeć i zaklepać wizyty. Po powrocie Uli i Marka i wspólnym obiedzie dziewczyny poszły na masaż a panowie na siłownię. Przed kolacją był też czas na relaks na tarasie w pokoju Wioli i Sebastiana.




Po kolacji Marek miał w planach spacer i szczerą rozmowę z Ulą. Obiecał jej już to rano mówiąc, że musi z nią o czymś porozmawiać i że jest to na razie tajemnica. Plany jego, jednak pokrzyżowała wiosenna burza i wieczór spędzili we czwórkę na basenie. 
Sobotę dziewczyny rozpoczęły od wizyty w salonie piękności a panowie na partyjce kosza. Ula idąc tam miała w planach tylko kosmetyczkę, ale skorzystała z namowy fryzjerki i Wioli i oprócz makijażu zmieniła uczesanie i kolor włosów. Po ponad godzinie Ula była gotowa, a Wiola mogła ocenić efekt.
-Ula tak szczerze i z ręką na sumieniu to wyglądasz jak siedem milionów. Marek i Cebulek jak zobaczą cię to padną marnym trupem.
 -Bez przesady Wiola. Do ideału Marka dużo mi brakuje.
-Ty tam nic nie wiesz-zarzekała ze stanowczością.   — Widziałam jak wczoraj Marek patrzył na ciebie jak pluskaliście się w basenie. Niczym jak sroka w granat.
-On na każdą tak patrzył- odparła, ale w duszy myślała podobnie, bo i jej wydawało się, że przypatruje się.
I nie myliły się, bo Marek faktycznie zerkał w stronę Uli i to bardzo często. Bądź, co bądź do tej pory widywał ją ubraną, a teraz mógł podziwiać jej kształtne ciało w całej okazałości. Wiola nie myliła się też co do reakcji mężczyzn na jej widok. Obaj czekali na nie na korytarzu z planami na najbliższe godziny.
-Ula, co tu dużo mówić- zaczął Sebastian. — Do twarzy ci w lokach i tym kolorze. Urodą nie odbiegasz teraz od Wiolki. Prawda Marek?
-Tak - przytaknął wyraźnie urzeczony. — Wyglądasz znakomicie.
-To tylko lokówka i zmywalna pianka koloryzująca-mówiła obojętnie.
-Ale te tylko cuda sprawiły- odparł Marek ciągle zafascynowany. — To, co dziewczyny, że może zrobimy sobie mały wypad do centrum obejrzeć koziołki i na rogale świętomarcińskie. Grzech ich nie zjeść jak tu się jest. Zwłaszcza, że pogoda jest ładna.
-Ja pojadę z przyjemnością-Ula pierwsza wykazała chęć.
-A ja tu sama nie będę przecież tkała jak sztafeta przy płocie– dodała i Wiola.

 Poznański rynek, co prawda jak to o dwunastej był zatłoczony, ale coś tam zwiedzili, porobili zdjęcia i kupili pamiątki.


 Na jednej z ulic znaleźli także automat do zdjęć i tam zrobili sobie kilka.  
Jest nie tylko dobra, mądra, zabawna, ale i piękna- myślał z czułością Marek oglądając fotkę.  I gdzie ja miałem oczy tyle czasu? Oby wieczorem chciała wysłuchać mnie.
Pięknie razem wyglądamy- myślała tymczasem Ula. Tylko, co z tego skoro to drań.


Marek z niecierpliwością czekał na powrót i wieczór, bo zamierzał zabrać ją do parku obok SPA i tam w otoczeniu natury porozmawiać i przyznać się do wszystkiego. Po kolacji ładna pogoda utrzymała się to mogli wyjść bez przeszkód.   
-Staw, ławeczka, łabędzie. Niczym jak w naszym parku-westchnęła Ula, gdy usiedli na ławce.
- Tak- przytaknął zbierając się na odwagę. — Ula muszę powiedzieć ci o czymś. Zakochałem się w tobie.
-I ja mam w to uwierzyć- prychnęła po pierwszym szoku, bo wyznania miłości się nie spodziewała. —  Kochasz mnie, bo mam twoje udziały. I nie zaprzeczaj –dodała zanim zdążył odpowiedzieć i wyjaśnić cokolwiek.  — Słyszałam twoją rozmowę z Sebastianem po zarządzie. Wyłożyliście to czarno na białym.
- Wiem, że słyszałaś- mówił ciesząc się, że ciągle siedzi obok i nie uciekła. — Sebastianowi taka myśl przyszła do głowy i że dlatego tak dziwnie zachowywałaś się. Poszedłem w poniedziałek do ochrony i sprawdziłem nagranie.
-I, dlatego zaprosiłeś mnie do SPA-zgadywała.
-Po części tak – przyznał się. — Ale chciałem też żebyśmy wypoczęli i z wekslami nie ma to....
- Nigdy nie chciałam zatrzymać ich- wtrąciła. — A to, co mówiłam o PRO-es i Maćku było nieprawdą. Wszystko wymyślałam na doczekaniu, improwizowałam.  Nie bój się, więc o to, że coś z Maćkiem kombinujemy. Miała to być taka mała zemsta na tobie. Dlatego odpuść sobie i nie wysilaj się na wyznania miłosne, bo i tak nie uwierzę- mówiła wstając z ławki.
- Ula weksle i PRO-es są tu teraz najmniej ważne -zapewniał. O tym, że wie, że jej rozmów z Maćkiem nie było wolał na razie nie mówić, aby bardziej nie pogarszać  swojej sytuacji, bo musiałby przyznać się do przeszukiwanie jej telefonu. — Proszę cię wysłuchaj mnie i daj mi wytłumaczyć się- dodał próbując zatrzymać ją. — Już wczoraj chciałem zaprosić cię tu i porozmawiać, ale padało.
-Mów-odparła krótko po namyśle.
- Sebastian ubzdurał sobie kiedyś tam, że chcesz mnie oszukać i dałem ponieść się jego idiotycznym pomysłom. Później pocałowałaś mnie, jeszcze później ja ciebie, żeby zatrzymać cię we firmie i nawet nie wiem, kiedy wplątałem się w tą całą sytuację. Z czasem jednak, gdy poznawałem cię stawałaś mi się naprawdę bliska. Ostatnie dni od czasu Berlina były jeszcze bardziej prawdziwe. Może jeszcze nie kochałem, ale chciałem całować, wychodzić z tobą, rozmawiać, być blisko. Ostatnia środa i czwartek wszystko zmieniły i zrozumiałem, że kocham cię, że zaliczanie kolejnych modelek, sekretarek, klubów stało się nudne i niewystarczające dla mnie i że chcę czegoś więcej.  Ula nawet nie wiesz jak bardzo żałuję, że dałem wciągnąć się w ten idiotyczny pomysł Sebastiana a ty musiałaś cierpieć. Uwierz mi.
- Uwierz, jak wiem, jaki jesteś Marek-rzuciła z wyraźną goryczą.   — Zawsze kręciłeś a miłość wmawiałeś każdej, żeby coś osiągnąć. Dlaczego miałoby być teraz inaczej?
- Bo zmieniłem się- mówił patrząc na nią wzrokiem rozpaczy.   — Ula może głupio wyszło z tym wyznaniem miłości, bo najpierw powinienem przyznać się do wszystkiego, a później wyznać miłość, a tak wyszło jak wyszło. Ale zapewniam cię, że wszystko co powiedziałem jest prawdą i proszę żebyś pomyślała o tym wszystkim i nie przekreślała całkiem.
-Nie wiem Marek-mówiła skołowana. —Przez tyle dni miałam mętlik w głowie, że teraz sama nie wiem czy mówisz prawdę, czy to kolejne kłamstwo. Muszę pobyć trochę sama i poukładać myśli.
-Dobrze – odparł, gdy wstawała z ławki. — To już jest mój sukces Ula.
Czy on naprawdę zmienił się?- zastanawiała się chodząc obok stawu. Faceci przecież w większości nie zmieniają się. A to wszystko, co powiedział to na pewno, dlatego że jestem teraz ładna. Gdybym wyglądała tak jak jeszcze dwa dni temu to na pewno nic by nie powiedział o miłości. Ale wczoraj ładna nie byłam a na basenie przyglądał mi się- zreflektowała się. I to wczoraj chciał powiedzieć mi o czymś. Tylko pytanie brzmi czy chciał powiedzieć mi o intrydze czy że zakochał się we mnie. Na pewno o intrydze. Tylko, dlaczego miałby mi to mówić skoro dowiedział się, że ja wiem. Pewnie, dlatego że stwierdził, że lepiej jest samemu się przyznać. Tak to na pewno, dlatego. Marek lubuje się przecież w sekretarkach i modelkach.  Ale Wiola mówiła mi, co myśli o Dominice i Klaudii- przypomniała sobie niedawną rozmowę.  Ona, choć z prawdą czasami mija się i fantazjuje to, to na pewno nie wymyśliła. I te Łazienki. Wydawało mi się, że coś ważnego mnie spotkało.  Czy to możliwe, żeby Marek nie oszukiwał?
Chodziła jeszcze jakiś czas po okolicy w końcu, gdy zaczęło się ściemniać postanowiła wrócić do SPA. Marek czekał na nią, ale jeszcze gotowa na rozmowę i decyzję nie była. Poszła do swojego pokoju, wzięła prysznic, wyłączyła telefon i próbowała zasnąć.
Obudziła się późno, bo po ósmej. Włączyła telefon i poszła umyć się. Z łazienki słyszała sygnały nadchodzących wiadomości.
Co jest-myślała, gdy telefon ciągle pikał?  Telefon chyba oszalał. SMS-y przychodzą na okrągło.  Chwilę później niedowierzaniem otwierała kolejne wiadomości a następne nadchodziły. Wszystkie były od Marka.

                                    Kocham Cię w każdej godzinie,
                                     Kocham Cię w każdej minucie,
                                         Być może tym sposobem
                                       Kiedyś zdobędę Twoje uczucie.

                            Przez te oczy, te oczy błękitne oszalałem
                          Gwiazdy chyba twym oczom oddały cały blask
                              A ja serce miłości spragnione Ci oddałem
                               Tak zakochać, zakochać można się tylko raz.

                          Prawdziwą miłość ten tylko zrozumie, kto raz pokochał i więcej nie umie.
                               

Patrzyła na wyświetlacz i nie mogła uwierzyć. Marek wysłał jej kilkadziesiąt wierszyków miłosnych a później już same.
              Kocham Cię. :)
               Kocham Cię.;)
             Kocham Cię....i emotki.

W sumie było tego prawie tysiąc i jeszcze dochodziły. Odpisała w końcu.
Wariat. Za kwadrans, góra dwadzieścia minut będę w holu.
Wiadomość powrotna przyszła szybko.
Będę za kwadrans Ula i kocham cię.
Gdy zjawiła się na dole to Marek czekał już na nią.
-Nie mogłem spać Ula, ani niczym innym zająć myśli- mówił ze zdenerwowaniem.  —Nie spałem do drugiej w nocy, bo ciągle myślałem, co mogę zrobić i wtedy wpadłem na ten pomysł z SMS-ami. Miałaś jednak ciągle wyłączony telefon to wysyłałem kolejne i kolejne. Ula ja cię naprawdę kocham. Zakochałem się w Łazienkach i proszę wybacz mi. Zrobię wszystko tylko wybacz mi, daj szansę. Mogę nawet czekać.
-Nie musisz, bo kocham cię i wybaczam- odparła krótko, ale jakże ważnie dla niego. — Zrozumiałam to...
Nie dokończyła, bo Marek przytulił ją i pocałował.
-Poczekaj tu chwilę- rzekł, gdy oderwał się od niej. —  Tu obok jest kwiaciarnia to pójdę po kwiaty. Albo pojadę od razu do jubilera po pierścionek, bo chcę oświadczyć ci się jak najszybciej.  Widziałem, że jest tu niedaleko salon jubilerski.
-Nie ma mowy Marek-zaprotestowała.  — Nigdzie nie jedziesz. Pół noc pisałeś SMS-y i jeszcze wypadek spowodujesz.  Oświadczyny przyjęte a pierścionek przy okazji mi dasz.  A nawet jak nie dasz to się nic nie stanie. Teraz chcę przejść się nad staw. Zabierzesz mnie?
- Co tylko sobie życzysz kochanie- wyszeptał tuż przy jej twarzy a chwilę później poszli w stronę drzwi wyjściowych.

Czas na spacerze, jaki i cała niedzieli minęła im czarująco.  Rozmawiali, przytulali się, całowali i snuli plany na przyszłość. Zadzwonili też do rodziny i podzielili się nowinami z Wiolą i Sebastianem. Oboje byli mocno zaskoczeni, ale i serdecznie pogratulowali.   Do Warszawy Ula wracała szczęśliwa, choć bała się jak naprawdę zachowają się rodzice Marka, gdy spotkają się, bo jeszcze dwa tygodnie Marek zaręczony był z ich pupilką a dokładnie za tydzień miał brać ślub. Przez telefon, co prawda cieszyli się, ale to tylko telefon i reakcji nie widzieli. Bardziej obawiała się matki, bo pan Krzysztof cenił ją i lubił, ale były to relacje służbowe a nie prywatne. Swojej rodziny mogła być pewna, że Marka przyjmą z życzliwością, bo cała trójka lubiła go. Jej obawy okazały się bezpodstawne, bo Dobrzańscy okazali się bardzo życzliwi dla niej. Już następnego dnia mogła doświadczyć tego, bo zaprosili ją i Marka do restauracji na obiad.  
Marek z oficjalnymi oświadczynami długo nie chciał czekać i chciał zorganizować je tydzień po powrocie ze SPA. Ula jednak przekonała go, że to zły pomysł, bo tego dnia miał brać ślub z Pauliną i chociaż wiele złego od niej doznała to mogła wyobrazić sobie, co mogłaby poczuć.  Decyzja Uli nie przeszkodziła w przygotowaniach do ślubu. Zaplanowali go na  październiku w Rysiowie,  a zaręczyli odbyły się w połowie czerwca w dniu imienin Marka. Ula tego dnia również została u niego pierwszy raz na noc i mogli pierwszy raz kochać się i sprawdzić, jak mówiła Ula, czy będzie im razem dobrze w łóżku.

CZTERY I PÓŁ MIESIĄCA PÓŹNIEJ
-Musimy zostać dzisiaj po pracy i nadrobić zaległości-rzekła Urszula Dobrzańska wchodząc z mężem do firmy. — Przedpołudniem zajmę się swoimi sprawami a popołudniu pomogę ci z umowami. Ale dopiero po powrocie z zakupów i lunchu. Wiola zaprosiła mnie. Nie gniewasz się, że z nią wyjdę?
-Nie kochanie. Sebastian również zaprosił mnie- odparł i pocałował czule na pożegnanie. — Wpadnę jeszcze do ciebie później.
Ula z zakupów i lunchu z Wiolettą wróciła przed szesnastą. Od razu skierowała się do biura męża, bo umówieni byli na szesnastą. Zdjęła płaszczyk i rzuciła na fotel. Spojrzał na nią i z wrażenia przełknął ślinę.


 Nie wiedział skąd ten strój, ale na pozbywanie go z Uli w ich sypialni już się cieszył. W łóżku z Ulą było mu fantastycznie i nigdy nie miał dość kochania się z nią. W ciągu ostatnich dwóch tygodni w czasie podróży poślubnej kochali się parę razy dziennie i za każdym razem dawała mu rozkosz, jak żadna inna jego kochanka. Nie wiedział jednak, że to niepierwsza niespodzianka swojej żony tego wieczoru.
Przez następne dwie godziny sumiennie pracowali, choć Markowi trudno było skupić się. Zwłaszcza, że pracę czasami przerywali na kilka pocałunków.
-Zgłodniałam trochę Marek-rzekła tuż przed osiemnastą. — Skoczysz po zapiekanki dla nas?
-Oczywiście kochanie-odparł całując w usta.
Marka nie było dwadzieścia minut. Po powrocie to co zastał w swoim gabinecie mocno zaskoczyło. Świeciła się tylko lampa, na stole stał szampan i dwa kieliszki, żaluzje od strony korytarza były zasunięte, a Ula czekała na niego w samej bieliźnie  pończochach i kozakach i wyglądała kusząco i pięknie. To Pshemko w czasie przymiarki sukni ślubnej zmienił ją w tak zjawiskową kobietę.


-Jestem- rzekł tylko, bo to co zobaczył odebrało mowę. — Ula kochanie, co ma znaczyć ten strój- pytał kładąc zapiekanki na stolik.
 -Dwa razy chciałeś to zrobić tu, to teraz chcę spełnić twoje marzenie. Nie mów mi tylko, że teraz zmieniłeś zdanie- dodała zdejmując kozaczek.
-A zapiekanki? Wystygną- mówił luzując krawat.
-Jest przecież mikrofalówka w socjalnym-odparła ciągnąć go za krawat i na kanapę.
Markowi dwa razy nie trzeba było powtarzać. Zamierzał kochać się z żoną zarówno na biurku, na kanapie jak i na swoim obrotowym fotelu.

KONIEC