niedziela, 29 października 2017

Rozmowa kwalifikacyjna 17 Zakończenie nr. 1( wersja pierwotna)



Dwa dni po tym, jak Ula dostała list miłosny, miały miejsce kolejne wydarzenia. Z koperty zaadresowanej do niej bowiem wypadł kolejny wiersz i jej własne zdjęcie. Dokładnie wiedziała co to za zdjęcie i kiedy zostało zrobione. Siedziała przy biurku Marka i wpatrywała się z niedowierzaniem w owe rzeczy.
Myślę o Tobie przed snem i jasnym dniem.
Gdy wstaje słońce i gdy poświata księżyca niebo spowija.  
Gdy jestem sam i w towarzystwie.
Na przystanku i na dworcu.
Na ruchliwej ulicy i w spokojnym parku.
W zaciszu domu i w pracy nawale.
W autobusie, sklepie i samochodzie.
W windzie, bufecie i kościele.
 W poniedziałki i niedzielę, mój ty aniele.
Powinnam się prędzej zorientować, że to jego sprawa- myślała, odchodząc i zabierając ze sobą zdjęcie i list. Beznadziejna świnia.
- Coś nowego? - rzekł pół godziny później Marek po tym, jak wrócił do biura z późnego lunchu z rodzicami.
-Jesteś podłą kreaturą - usłyszał w odpowiedzi bez spoglądania na niego.  
-Mi też miło cię ponownie widzieć- odparł uprzejmie, opierając się o biurko Wioletty. —Można wiedzieć czym, zasłużyłem sobie na takie epitety?
-Myślałeś, że się nie dowiem?! – kontynuowała z oburzeniem.
-O czym Ula? Możesz mnie w końcu oświecić.
-Uknułeś wszystko z premedytacją. Wysyłałeś mi te, prezenty, kwiaty, wierszyki, żeby później móc zajmować się mną. Odwozić do domu, wychodzić, być przy mnie, gdy zaczęłam się bać. Znałeś mnie wystarczająco dobrze, żeby przypuszczać, że taki anonimowy wielbiciel z kontekstem szaleńca nie spodoba mi się, a ty będziesz mnie chronił. Nawet udało ci się, bo świetnie odegrałeś rolę zmartwionego przyjaciela, a ja czułam się przy tobie taka spokojna i bezpieczna. Po prostu mistrzostwo.
Ktoś chyba grzebał mi w szufladzie- pomyślał i postanowił poudawać.
- Ula to są jakieś kompletne bzdury-odparł z oburzeniem. —Nigdy bym czegoś takiego ci nie zrobił.
-Odradzałeś mi nawet pójście na policję, gdy chciałam zgłosić uporczywe nękanie- mówiła mocno nakręcona. —Mówiłeś, że niby takimi sprawami się nie zajmują i odprawią mnie z kwitkiem.  A tak naprawdę bałeś się, że cię nakryją.
-Ula nie możesz mnie tak bezpodstawnie oskarżać- i on podniósł głos dla patosu.
-Nie są bezpodstawne- wytknęła mu, rzucając swoim zdjęciem. —W twoim biurku znalazłam je i list.  A to zdjęcie zostało zrobione, jak byliśmy w Olsztynie. Tylko my je mieliśmy. 


-Tak myślałem, że w biurku mi grzebałaś- westchnął. — Ładnie to tak- próbował żartować. —Ula list przyszedł rano, ale nie chciałem cię martwić, to schowałem go- zaczął szybko wyjaśniać, bo mina Uli sugerowała, że nie jej do żartów.  —To w tym skradzionym telefonie miałem to zdjęcie i poskładałem fakty.  Od tej kradzieży wszystko się przecież zaczęło. Chciałem już zadzwonić na policję, ale przyszli rodzice i wyszliśmy. 
-Myślisz, że to wszystko przez tę kradzież? –  ciągle nie była przekonana do tego, że złodziejem jest jej cichy wielbiciel.
-Jestem pewny tego Ula. Zadzwonię na komisariat do Wałbrzycha i powiem o nowych faktach. Ten policjant, który zajmował się sprawą, kazał dzwonić, jakby coś się działo.
Rozmowa z policją długo nie trwała. Marek powiedział im tylko o przesyłkach dla Uli i że jedno ze zdjęć, które dostała w liście, pochodziło z jego skradzionych rzeczy. W odpowiedzi usłyszał, że będą w kontakcie.
-Przepraszam, że tak głupio cię oskarżyłam- rzekła ze skruchą, gdy Marek skończył rozmawiać.
-Może więcej zaufania Ula? -zagaił.
- Ale wszystko pasowało mi do układanki. I kto zakochuje się ot tak ze zdjęcia po jednym spojrzeniu?
Ja Ula. Już po pierwszym spojrzeniu, gdy przyszłaś na rozmowę kwalifikacyjną, miałem głowę pełną marzeń. Włączając w to nasze dzieci.
-Biorąc pod uwagę twoje oczy i uśmiech to nietrudno- odparł, podkręcając swój uśmiech. — I nie mów mi, tylko że nic nie wiedziałaś o tych swoich atutach.
-Oczywiście, że wiedziałam – rzekła, wysilając się na wyniosłość.  —Mam w domu takie cudowne lustereczko i codziennie rano i wieczorem pytam o to. Lustereczko, lustereczko powiedź przecie, co najpiękniejszego widzisz we mnie.  I później słyszę w odpowiedzi, że wszystko mam piękne w urodzie, ale oczy i uśmiech są najpiękniejsze ze wszystkiego.
- Ale zdajesz sobie sprawę, że właścicielka lusterka źle skończyła?-rzekł z przestrogą.
-Bajek nie musisz mnie uczyć. Betti dopiero uczy się czytać i bajki są dla mnie codziennością.
-Teraz rozumiem, dlaczego nie wyrosłaś jeszcze z zamków- rzekł klarownie. —Siostra nie pozwala ci na to.
-To akurat nie ma nic z tym wspólnego Marek. Po prostu zamki są takie fascynujące i piękne- mówiła z rozmarzeniem. —  Ale czas zostawić tę bajkę i zająć się naszą bajką. Pokaz za pasem a jest jeszcze pracy po pachy. Trzeba pójść do Sebastiana po umowy dla modelek podpisać je i podstemplować.
-Wracamy do świata szarej codzienności- stwierdził z rozżaleniem.
-Każda bajka kiedyś kończy się i trzeba wrócić do rzeczywistości- odparła.  —A nasza taka szara znowu nie jest, więc nie marudź. Ja mam iść do Seby czy ty pójdziesz?
-Ja. Mam do niego sprawę.
Nasza bajka by się długo nie skończyła i była kolorowa- pomyślał, idąc do Sebastiana.
Z pracy wyszli razem, zadowoleni i roześmiani. Ula przed powrotem do domu miała w planach, zrobienie większych zakupów to Marek zobowiązał się jej towarzyszyć a później odwieźć do domu. W podzięce i przed wejściem do aut cmoknęła go jeszcze spontanicznie w policzek. Zajęci sobą nie zauważyli, że po drugiej stronie ulicy stoi i przygląda się im nieznajomy mężczyzna.

Następnego dnia we firmie pojawili się policjanci.  Od nich dowiedzieli się, że teraz wspólnie z wałbrzyską i wrocławską policją zajmują się sprawą. Sprawdzili też biuro kurierskie i okazało się, że zlecenia przesyłek dla Uli zostały zawarte drogą elektroniczną z Wrocławia. Namierzyli też IP komputera i są blisko zatrzymania osoby, która stoi za tym. Czekają tylko na doprowadzenie ich do reszty gangu, bo osoba, która nęka Ulę jest, niegroźną płotką.  Pracuje, jak powiedzieli, w jednej z wrocławskich firm, nigdy nie był karany, jest lubiany i szanowany w pracy, choć dziwaczny, bo żyje w świecie wirtualno - komputerowym.  Ze względu na pracę przyjeżdża też przynajmniej raz w tygodniu do stolicy i stąd te listy bez znaczka w skrzynce pocztowej.

Ula i Marek uspokojeni nieco, że sprawa kradzieży i nękania wyjaśnia się, zajęli się jesiennym pokazem i już nazajutrz wyjechali większą grupą do Gdańska na trzy dni.  Miał to być ich pierwszy pokaz i chcieli, aby wszystko udało się na sto procent. Sam pokaz zaplanowany był na sobotni wieczór, ale od piątku rano było co robić. Trzeba było przygotować scenę, światła, podkłady muzyczne, znaleźć czas dla mediów i przeprowadzić przynajmniej dwie próby. Ula w nawale pracy znalazła też czas, aby umówić się z koleżanką Lidką na lunch w hotelowej restauracji. Dziewczyny nie widziały się ponad miesiąc i było o czym rozmawiać. Głównie to mówiły o cichym wielbicielu Uli i Marku, omijając temat pokazu a odbywającym się w tymże hotelu. Po kolacji i dla relaksacji po całym dniu pracy Ula z Markiem wybrali się na spacer po Parku Oliwskim. 


 Park późnym wieczorem wyglądał bardzo ładnie i oprócz ich było paru innych spacerowiczów. Oni chodzili po oświetlonych alejkach i rozmawiali o pokazie. Atmosferę zepsuła dopiero awantura, która miała miejsce blisko nich. Dwóch rosłych kiboli, jak można było sądzić po szalikach,  krzycząc najpierw przewrócili jeden z koszy i złamali drzewko, a później zaczepili jakiegoś mężczyznę z małym pieskiem.  Ich uwaga szybko przeniosła się na nich właśnie i rzucając w stronę Uli słowa lala chcesz zabawić się, podeszli bliżej.   Marek obojętny na te zaczepki nie został, ale on był jeden a ich dwóch i dobrze to nie wyglądało. Nikt ze spacerujących też jak zlustrowała sytuację Ula, nie kwapił się z pomocą. Chciała nawet krzyczeć, aby zwrócić uwagę na to co się dzieje, ale kastet na dłoni jednego z bandziorów sparaliżował jej krtań. Na dodatek na alejce za plecami Marka pojawiło się dwóch kolejnych jeszcze bardziej groźnie wyglądających łysych osiłków. Szli wolno w ich stronę z minami, jakby szukali zwady. W myślach modliła się, żeby okazało się, że są z jakiegoś konkurencyjnego klubu, a nie klubowi kumple albo przyjaciele z piaskownicy. O Marka też bała się i wolała nie mówić mu, co widzi. Przekleństwa, słowne prowokowanie do bójki  i szturchania, stawały się coraz groźniejsze i głośniejsze i sytuacja była nie do pozazdroszczenia. Chwilę później stał się cud, o jaki modliła się Ula, bo okazało się, że dwaj  łysi to policjanci i  jednym ruchem podcięli nogi kibolom i skuli w kajdanki. Radiowóz pojawił się równie szybko i odwieźli ich na komisariat. Od nich natomiast wzięli krótkie zeznania.
-To teraz policja chodzi tak ubrana? - zagadnął Marek na koniec rozmowy.
-Wie pan-zaczął jeden z nich. —Nasz komendant stwierdził, że dla dobra mieszkańców i przyjezdnych trzeba wmieszać się w otoczenie i wysyła nas na patrole po cywilnemu.  Jak widać, skutkuje to i chuligani nie ziewają na nasz widok.

Kolejne dwa dni włączając w to pokaz, minęły spokojne. Oczywiście do wydarzeń z parku nie dało się nie wracać. Ula uświadomiła sobie, że jeszcze nigdy tak się nie bała o siebie i Marka. Stanął w jej obronie, a mógł przypłacić to pobiciem albo nawet śmiercią.
Sam pokaz przebiegł bez niespodzianek i okazał się kolejnym sukcesem Pshemko. Odbierał też zasłużone gratulacje i razem z Markiem i Ulą udzielił kilku wywiadów.  Po pokazie odbył się bankiet, ale na zabawę oboje ochoty dużej nie mieli i pojawili się na nim, bo wypadało. Ula w dodatku czuła na sobie wzrok, ale argumentowała to wydarzeniami z poprzedniego dnia. Dopiero gdy Wiola powiedziała jej, żeby dyskretnie obejrzała się, bo przygląda się jej, jakiś blondyn niczym Jakub Wesołowski, zaczęła bardziej się niepokoić. Zwłaszcza że gdy spojrzała się za siebie, nikogo takiego nie dojrzała.
W niedzielę rano natomiast cała ekipa spakowała swoje rzeczy i ruszyła w drogę powrotną do Warszawy. Ula, Gdańsk opuszczała bez żalu i chciała jak najszybciej znaleźć się w domu, swoim łóżku i ukoić nerwy. Po dotarciu do Rysiowa zaprosiła jeszcze Marka do środka. Rodzina Uli o zajściu w parku wiedzieli i bez wylewnych podziękowań ze strony rodziców za ratowanie córki się nie obyło. Po pożegnaniu się z Magdą, Józefem i młodszymi Cieplakami w kuchni i przed domem cmoknięciem z Ulą, skierował się w stronę swojego domu. Ula natomiast wzięła relaksujący prysznic i z kubkiem melisy z miętą położyła się spać.  Sen jednak nie nadchodził, a w chwilach półsnu ciągle miała przed oczami sceny z parku.  Z tą różnicą, że z gorszym zakończeniem i widziała Marka zakrwawionego.  Zrozumiała też coś bardzo ważnego, że kocha Marka i gdyby coś mu się stało to nigdy by sobie tego nie wybaczyła. Kochała go już wtedy w parku, gdy tak bała się o niego, ale nie rozumiała tego, tam na alejkach. Nad ranem spoglądając na jego zdjęcie w telefonie, obiecała sobie, że powie mu o uczuciu jeszcze tego dnia. 


Ranek dobrze się jednak nie rozpoczął się, bo po przebudzeniu odczytała SMS-A, z wieczoru poprzedniego dnia.
I tak będziesz wkrótce tylko moja. On mi ciebie nie odbierze.
Próbowała dodzwonić się do Marka i powiedzieć o wszystkim, ale nie odbierał. Spakowała się więc i nie martwiąc rodziców, pojechała do pracy.  Po przyjeździe do firmy okazało się, że policja jest już we firmie.  Ucieszyła się nawet, bo mogła im od razu pokazać SMS-a z groźbą.

11 komentarzy:

  1. No to się porobiło już nawet doszło do gróźb. I nadal nie wyjaśniłaś do końca kto za tym stoi.
    Ale dobrze, że Ulka nareszcie zrozumiała co czuje do Marka.
    Czekam na drugą część zakończenia i całkowitego wyjaśnienia tej jakże nie miłej sytuacji. Oby tylko nic się nie stało Markowi.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście nie mogę zdradzić jak potoczą się losy Marka. Bardzo źle nie będzie ale całkiem dobrze też nie. Tyle zdradzę. O wielbicielu Uli już trochę wiadomo. Był zamieszany w kradzież rzeczy Marka i to jest ten przypadek który był początkiem losów Uli i Marka.Pisałam o tym chyba w 15 części, gdy Ula z Markiem płynęli Odrą i spotkali parę staruszków.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  2. Ulka z tego strachu nawet oskarżyła Marka o wszystko ale przecież on by nie mógł bo ją kocha, dobrze że wszystko się od razu wyjaśniło. Ktoś jest naprawdę zdesperowany i chory bo teraz wysyła już groźby. To jest już poważna sprawa i Marek jest w niebezpieczeństwie. Ulka w końcu zrozumiała że go kocha i oby mogła mu o tym powiedzieć. Coś musiało się stać że policja pojawiła się w firmie oby to Marek ich zawiadomił a nie ktoś inny że jemu coś się stało. Zastanawia mnie to co jest napisane przy tytule, będzie jeszcze jakaś inna wersja zakończenia? G :-D:-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stało się, stało. Ale długo to coś trwać nie będzie i Ula powie mu w końcu, że kocha go.
      Co do drugiej część komentarza i dopisku, że będą dwie wersje to wyjaśniam. Pisząc tę część przyszła mi na myśl inna wersja wydarzeń zaczynających się od momentu, że Ula znajduje w szufladzie list i zdjęcia. Jest to odbicie z serialu, gdy Ula znalazła w szufladzie prezenty i list Seby.Tu Marek okaże się świnią. Może małą, ale będzie.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  3. W takich właśnie momentach, które nie są zaplanowane możemy odkryć swoje uczucia. Ula zakochała się. Nareszcie! Teraz niech złapią tego tajemniczego faceta, który próbuje poderwać Ulkę. Jednak dziewczyny serce należy do innego.
    Pozdrawiam
    Marku,szefie,prezesie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. Cenimy coś, kogoś gdy tracimy.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. W końcu Ula zrozumiała to co było wiadomo od początku. Szkoda że w takich okolicznościach. Spotkać takich typków to nie przelewki i mieli sporo szczęścia. Tytuł bardzo intrygujący i jak widać nie tylko dla mnie. Czekam na cdn.
    Pozdrawiam serdecznie Eliza ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno mieli sporo szczęścia, ale chyba warto było przeżyć te chwile grozy dla miłości.
      O dopisku wyżej.
      Dzięki za wpis i pozdrwaiam miło.

      Usuń
  5. To chyba jeszcze nie jest zakończenie tej historii, a jedynie początek końca? Ula trochę naiwnie podeszła do tych miłosnych kartek spontanicznie oskarżając o autorstwo Marka. Nie przyszło jej do głowy, że chłopak chce ją chronić przed przykrościami i ukrywa korespondencję do niej. Nic dziwnego, że po jego wyjaśnieniach poczuła się głupio. Zbyt pochopnie wyciągnęła wnioski. Ten blondyn na bankiecie, to autor tych kartek? Jeśli tak, to skąd wiedział, że ona będzie właśnie w Gdańsku, skoro sam mieszka we Wrocławiu? Poza tym z Wrocławia do Warszawy jest kawałek drogi i przecież to niemożliwe, żeby śledził Ulę. Chyba, że ma w firmie jakiegoś informatora.
    Po incydencie w parku Ula wreszcie zrozumiała jak bardzo jej na Marku zależy i że go kocha. Długo broniła się przed uczuciem, a to przecież on jest jej rycerzem w lśniącej zbroi. Wyzna mu tę miłość, czy będzie go trzymać w niepewności?
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie , nie koniec. Będą jeszcze 1-2 części a później dodatkowe 2-3.
      Ula przez ostatnie dni była tak skołowana, że rozsądnie nie myślała, gdy w szufladzie znalazła list i zdjęcie.
      Tak blondyn na pokazie to Uli wielbiciel. Na razie NN, ale nazwisko dostanie w następnej części. O pokazie wiedział, bo było pisane o nim w mediach. On sam miał czas pojawić się nad morzem, bo był to weekend. We Warszawie natomiast bywał w jednodniowych delegacjach. Piszę o tym w urywku, gdy policja zjawia się we firmie. We firmie na pewno szpiega nie ma.
      Oczywiście wyznanie miłosne będzie i to w scenerii miłosnej.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  6. Ula niesłusznie oskarżyła Marka o sprawę z pogróżkami ,wierszykami i kwiatami.W obliczu zagrożenia życia otwierają się ludziom na rzeczy wcześniej przez nich niedostrzegane. W przypadku Uli odkryła ,iż przyjaźń przeobraziła się w miłość. Wielbiciel niech odpuści ,bo nic nie wskóra.Daremne są jego wysiłki. Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń