niedziela, 12 listopada 2017

Rozmowa kwalifikacyjna 19 Zak. nr. 1



Kolejne kilka sekund wydawały się być długimi minutami dla Marka, a w głowie była pustka. Atrapa czy prawdziwy- zastanawiał się w myślach i spoglądając na nóż. Podobny ze wsuwanym ostrzem widziałem niedawno w sprzedaży.  Otoczenie również zamarło w przerażeniu. Dwóch nastolatków palących w pobliżu papierosy wyraziło się wulgarnie, jakaś mama zawołała swoją córeczkę, mężczyzna na ławce przerwał rozmowę telefoniczną w pół słowa, a biegający chłopiec udający samolot zatrzymał się parę kroków od nich. Po ostatnich wydarzeniach z nożownikiem w roli głównej w galerii nie dziwił się nawet takiemu zachowaniu. On zastanawiał natomiast, co może zrobić, aby uchronić siebie i Ulę. Kolejne wydarzenia działy się w mgnieniu oka. Usłyszał z ust Uli słowa ty świrusie, a przed oczami świsnęła mu jej torebka. Później, gdy napastnik zachwiał się, a nóż spadł na ziemię, to jednym ruchem nadepnęła obcasem na jego stopę, a na koniec uderzeniem kolanem, powaliła na ziemię.
-A jak jeszcze raz przyjdzie ci na myśl wchodzić mi albo mojemu chłopakowi w drogę, to przysięgam, że własnymi rękoma zrobię ci z d**y jesień średniowiecza- mówiła z rozwścieczeniem, schylając się nad nim. — Zrozumiałeś wszystko- wykrzyczała na koniec.
W odpowiedzi usłyszała tylko jęknięcie i uznając to za zrozumienie, kontynuowała.
-To teraz leż i czekaj na policję- dodała, poprawiając sobie żakiecik.
-  Ula, akcja godna medalu – rzekł, Marek z podziwem i sięgając po telefon w kieszeni z zamiarem zadzwonienia na policję.
Nie zdążył jednak nawet wyjąć komórki, bo przed nimi pojawiło się dwóch nieumundurowanych policjantów i zakuli w kajdanki niedoszłego napastnika.
-Ania i Maciek tak dla bezpieczeństwa kazali państwa dyskretnie śledzić- wyjaśnił jeden z nich.
-I gratuluję pani odwagi- dodał drugi. — Zareagowała pani natychmiast. Postawa obywatelska pełna podziwu.
-Nawet nie miałam czasu na myślenie – odparła, zdając sobie dopiero sprawę, co właśnie zrobiła. —Chociaż mogłoby się to faktycznie źle skończyć, gdyby coś nie wyszło.

Po odejściu policji i gdy zbiegowisko rozeszło się, a oni odeszli kawałek, mieli czas dla siebie i kontynuację przerwanej rozmowy.

- To ja powinienem być tym rycerzem i bronić nas, a nie ty Ula – stwierdził Marek wyraźnie skrępowany sytuacją. —Zawiodłem jako facet na całego. Uratowałaś mi albo nam życie, albo uchroniłaś od kalectwa.
-Drobnostka - odparła od niechcenia.
-A skąd u ciebie takie umiejętności? – zagadnął. 
-Chodziłam z Lidką na kurs samoobrony i instruktorka powiedziała, że bronią kobiety są między innymi cztery rzeczy. Nasze paznokcie, torebka, obcas i kolano.  Tu się sprawdziło.
-Zapamiętam sobie na wszelki wypadek- żartował.
- Z mojej strony nic takiego ci nie grozi- zapewniała.  —Ja po prostu broniłam swojej miłości – dodała cicho.
-Słucham? – zapytał nie wierząc w to co usłyszał.
-To właśnie chciałam ci powiedzieć Marek, zanim nie pojawił się ten Karpiński – rzekła, patrząc w jego oczy i znacznie śmielej. —Kocham cię i zrozumiałam to dzisiejszej nocy. Nie mogłam długo usnąć, bo miałam koszmary z parku z Gdańska i wtedy zrozumiałam, że gdyby coś ci się stało tam, to nie wybaczyłabym sobie tego. Dzisiaj poczułam to samo. Tak bardzo się bałam, że za późno na naszą miłość, że zginiesz nie wiedząc, że cię kocham i że za późno wszystko to zrozumiałam- mówiła ze łzami szczęśliwa i strachu.
-Nie jest za późno – wtrącił, przyciągając i przytulając do siebie. —I teraz wszystko będzie już dobrze, kochanie moje- mówił, ocierając jej łzy. —Obiecuję ci to i bardzo, bardzo cię kocham – dodał, przytulając jeszcze bardziej. — Jesteś moją małą słodką, jedyną, najdroższą rycereczką – szeptał tkliwie tuż przy jej ustach, a ona zamknęła oczy w oczekiwaniu na pocałunek. —Chciałbym pocałować cię teraz tak naprawdę i namiętnie, ale mam ciągle obolałą szczękę i jesteśmy w dodatku w środku parku - powiedział w zamian całusa i gdy Ula otworzyła oczy z rozczarowaniem.
-Spokojnie -odparła bez urazy. — Rozumiem i będziemy mieć na to całe życie. A teraz wystarczy mi małe co nieco.
-Dokładni i nie mogę doczekać się tego całego życia– odparł, składając na jej ustach delikatny pocałunek.
- I pomyśleć, że gdyby nie ta kradzież to nie wydarzyłoby się to wszystko - rzekła, gdy oderwali się od swoich ust i ruszyli w dalszą drogę do firmy. —W naszym życiu nie pojawiłby się Karpiński ani Winci, ani nie byłoby tego napadu w Gdańsku i tu, a ja nie zakochałabym się w tobie. Może nigdy by się to nie stało i szukałabym dalej miłości w blondynach, nie wiedząc, że mam ją na wyciągnięcie ręki.
-Czyli jestem winny im podziękowania-  stwierdził całkiem prawidłowo Marek.
-Na to wygląda- poparła go w całej rozciągłości. —Paczka do więzienia będzie na pewno mile widziana.
-Oby tylko były to długie wakacje Ula.
-Oby. A pro po wakacji krótszych czy dłuższych to może wyjechalibyśmy gdzieś na weekend. Na przykład do SPA w Kórniku. Gdy byliśmy na Targach Piękna, widziałam w hotelu ich folder i zachwycająco wszystko wyglądało. Piękna okolica, zamek, relaksujące masaże. Może będą nawet wolne miejsca na najbliższy weekend. Należy nam się odpoczynek po tych wszystkich przeżyciach- argumentowała.
-Brzmi wspaniale, kochanie -  odparł wyraźnie rozmarzony perspektywą wyjazdu.

Do firmy szli, wolno, trzymając się za ręce, ciesząc się z własnego towarzystwa i rozmawiając o minionych czterech miesiącach wspólnej pracy i znajomości jednocześnie.
- Spodobałaś mi się już wtedy, gdy przyszłaś na rozmowę kwalifikacyjną – mówił Marek z sentymentem na to wspomnienie. — Od tamtej soboty nie potrafiłem nawet o żadnej innej kobiecie pomyśleć. To była chyba ta przysłowiowa miłość od pierwszego wejrzenia Ula. Dokładnie pamiętam te oczy, usta, figurę, uśmiech i tę kusą sukienkę, która pokazywała sporo. Wszystko podobało mi się w tobie do tego stopnia, że na drugi dzień u rodziców to nawet o naszych dzieciach zamarzyłem.
-Cały ty- zaśmiała się, odpowiadając. —Od razu seks miałeś w głowie.
 -Ale w jakich zacnych intencjach Ula - argumentował swoje kosmate myśli. — Wyobraziłem sobie nawet te nasze dzieci . Miały duże błękitne oczy i dołeczki w policzkach.
-A w jakiej ilości, jeśli można wiedzieć? -zapytała, chcąc być przygotowaną na ewentualną przyszłość.
- O ilości nie myślałem Ula tylko o jakości – rzekł przewrotnie. —A wracając do mojej miłości, to na naszej sesji zdjęciowej APART poczułem coś dziwnego, nieznanego mi, aby w końcu na jubileuszu Pshemka zrozumieć, że cię kocham, zawsze będę kochać i że będę walczył o twoje uczucia. 
-Historia jak z Harlequina – stwierdziła, mrucząc.
-Które zawsze, jak mniemam, kończą się szczęśliwie – rzucił ripostą.
-Chyba tak. A tak szczerze Marek to i ty spodobałeś mi się wtedy na korytarzu– postanowiła powiedzieć prawdę. —Twój uśmiech i dołeczki były powalające. Ale był Wojtek w moim życiu i nie przyjmowałam do wiadomości, że może być inaczej.
-Miłości jednak nie da się oszukać i uciec od niej – rzekł ucieszony słowami Uli. — Sebastian miał to samo, ale dał sobie spokój, gdy dowiedział się, że Wioletta zaręczyła się z Darkiem.
-Wiola od początku mówiła, że macie coś do nas, ale nie wierzyłam jej – oznajmiła mu jeszcze.
-Ma dziewczyna czasami dobrą intuicję- odparł.  

Idąc tropem powiedzeniem, że złe wiadomości rozchodzą się najszybciej, to okazało się, że po dotarciu do firmy wszyscy już wiedzieli o wydarzeniach z parku i szybko otoczyło ich grono znajomych i rodzice Marka. Kiedy już ciekawość znajomych została zaspokojona i zostali w towarzystwie Dobrzańskich, to powiedzieli im o swoich uczuciach. 


-Ja i Ula kochamy się - rzekł Marek, obejmując Ulę. — I chcę z nią spędzić swoje życie.
-Tak się cieszę, kochani- pierwsza odezwała się Dobrzańska, promieniując szczęściem. —Baliśmy się już z mężem, że zostanie sam albo znajdzie sobie jakąś dziewczynę wśród tych swoich panienek, które nie dałyby mu prawdziwego domu - zwróciła się do Uli. Ty jesteś inna, podobna do mamy i z urody i charakteru, a Magda jest taka rodzinna i uczciwa.
-Miło słyszeć ze względu na mamę i siebie-  odparła. — I dziękuję, że tak ciepło nas pani ocenia. Zapewniam państwa też, że kocham Marka z jego wszystkimi wadami i zaletami
-Wad ma coraz mniej- do rozmowy włączył się Krzysztof. —W cztery miesiąc zmienił się nie do poznania. Ty zmieniłaś go na lepsze.
-To on sam pracował nad sobą – odparła zażenowana. —Ja tylko byłam celem jego zmian.
-I udało się mu- odparła Helena. —A  to że pięknie razem wyglądacie chyba nie muszę mówić.
-Mama jak zawsze szarmancka - rzekł Marek ni do Uli, ni do rodzicielki.

Po tych wszystkich ochach i achach i pożegnaniu się z Dobrzańskimi  poszli po samochód Marka, który ciągle stał przed gabinetem dentystycznym. Później poszli coś lekkiego zjeść i skierowali się w stronę Rysiowa.  Najpierw rodzinie Uli opowiedzieli o samej napaści, a następnie, że wszystko to spowodowało, że Ula zrozumiała swoje uczucia do Marka. Podobnie jak w przypadku Dobrzańskich i Cieplakowie byli z nowin uradowani.


-Kocham państwa córkę – rzekł Marek prosto. —Jest dla mnie najważniejsza.
-A ja kocham Marka- wtrąciła Ula. —Teraz na pewno jestem zakochana. Bartek, Szymek i Wojtek to nie było to.
-Sprawiliście nam ogromną niespodziankę- odezwała się w końcu Magda. — Tak się cieszę waszym szczęściem.
-Tak jakbym słyszała mamę Marka- odparła jej Ula. —Pani Helena nie mogła przestać mówić, jak bardzo jest zadowolona z wyboru Marka.
-Bo to był taki nasz wspólny cel córeczko – wyznała Cieplakowa. —Chciałyśmy wyswatać was, ale jak widać sami, zakręciliście się wokół siebie.
-To ładnych rzeczy się tu dowiadujemy - odparła Ula z reprymendą. 
-Piękną parę tworzycie -stwierdziła Magda dla uniknięcia konfliktu, ale i mówiąc prawdę.
- A ty tato nic nie powiesz? – zapytała podejrzliwie ojca.
-Jak mam powiedzieć coś, skoro ty i Madzia nie dajecie dojść mi do słowa – odparł jej z małym napomnieniem. —Jestem szczęśliwy waszym szczęściem i życzę tego szczęścia -dodał, ściskając ich ręce.
U Cieplaków Marek został do późnego wieczora, a i tak z ociąganiem opuszczał Rysiów. Było mu dobrze z rodzicami Uli i rodzeństwem. Zjedli wspólnie dobrą kolację, rozmawiali i śmiali się wesoło. Po dwudziestej pierwszej w końcu postanowił pojechać do domu, bo i senność dawała się we znaki. Był po nieprzespanej nocy spowodowanej bólem zęba, wizyta u dentysty i wydarzenia z parku również spowodowały, że chciał znaleźć się w swoim łóżku i mieszkaniu.

Następnego dnia przed południem oboje pojechali na komisariat, złożyć zeznania. Od komisarzy dowiedzieli się, też nowych szczegółów dotyczących śledztwa.
- Okazało się, że Karpiński był pod wpływem dopalaczy albo innych świństw- mówiła im Potaczek.  —I to ludzie Winci podawali mu to i zrobili pranie mózgu przy okazji. Sam Karpiński twierdzi, że nie wie dokładnie, co działo się z nim od soboty wieczór do popołudnia w poniedziałek.  Prawdopodobnie mówi prawdę, bo jego telefon był przez ten czas nieaktywny. A ten SMS z pogróżkami do pani, jak zresztą przypuszczaliśmy nie był z jego numeru telefonu.  Tak jak list. Przyznał się tylko do wysyłania wierszy i prezentów. Wygląda na to, że zakochał się w pani i tak naprawdę nie chciał, aby stała się pani krzywda, a to nie spodobało się Winci.
-Chyba pochopnie oceniłam go i obeszłam się z nim-  Ulą targnęły małe wyrzuty sumienia.
-Tak całkiem bez winy nie jest- odparła policjantka. —Ma na koncie łamanie haseł, włamania na konta bankowe i dręczenie.
-A nam coś jeszcze grozi? – zapytał Marek. — Po wczorajszym dniu strach wychodzić na ulicę.
-Ciągle mają państwo dyskretną ochronę, a we firmy naszego człowieka– wyjaśniała im. —Chociaż po aresztowaniu Karpińskiego nie możemy być pewni, że Winci nie zrezygnował z planów. Jednak niezależnie od tego to policja jest już na jego tropie i kryjówki.  Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to wkrótce zgarniemy całą szajkę- rzekła na koniec komisarz Potaczek. 

W czasie, gdy oni siedzieli na komisariacie, Wiola i Sebastian siedzieli na korytarzu w przychodni i czekali na badanie USG. Wioletta sama zaproponowała mu wspólną wizytę u lekarza, poprzedniego dnia.
-Jeszcze raz dzięki Wiola, że wzięłaś mnie ze sobą – mówił, siedząc obok niej na krzesełku. —Chciałbym być od początku w jego albo jej życiu. A taki maluszek na monitorze to taki pierwszy krok do bycia ojcem jak dla mnie. Zdania nie zmieniłem i dalej chcę opiekować się wami - zapewniał.
-Wiem i za to cię kocham – odparła, biorąc za rękę.
- Kochasz? -zapytał niepewny do końca w to, co usłyszał.
-Na pewno nie jesteś tylko przyjacielem ani kolegą. To jest coś znacznie większego i innego Cebulku.
-Warto był czekać, aby usłyszeć coś takiego - stwierdził pełen zadowolenia.
Wkrótce para, która była przed nimi w kolacji wyszła z gabinetu pani Wilskiej i oni weszli.


-Pani Wioletta Kubasińska.  Dobrze mówię – pytała lekarka, spoglądając na karty.
-Tak, to ja - potwierdziła.  A czy mój chłopak może zostać na badaniu? - zapytała zanim położyła się na kozetce.
-Oczywiście. Tatusiowie zawsze są tu mile widziani.
Chwilę po rozpoczęciu badania lekarka miała dla nich dobre wiadomości, bo dziecko rozwijało się książkowo, a i badania Wioletty były bez zarzutu. Mogli posłuchać też bicia małego serduszka.
-Ostatnio chyba pytała pani czy to będzie dziewczynka, czy chłopiec, ale nie było jeszcze widać - zagadnęła lekarka. —Teraz widać jak na dłoni. Dalej chce znać pani płeć dziecka.
-Dla mnie najważniejsze jest to że jest zdrowe- rzekła rozsądnie. —Ale skoro widać to tak.
-Zdecydowanie chłopiec- odparła, pokazując na ekranie coś Sebastianowi. —Widzi pan to, bo to właśnie to.
-Ja nic nie widzę – stwierdził bez entuzjazmu lekarki. —Chyba że to ten punkcik.
-Dokładnie to ten punkcik- potwierdziła lekarka. — A dla pani zalecam dobrą dietę, świeże powietrze, owoce i witaminy. I proszę tutaj zdjęcie państwa synka -dodała na koniec, podając im wydruk USG.
Z gabinetu oboje wyszli szczęśliwi.
-Mogę pogłaskać twój brzuszek – zagadnął nieoczekiwanie w aucie Sebastian. —Coś mnie tak nagle naszło.
-Skoro chcesz, to tak- odparła bez zastanowienia.
-Cześć malutki- mówił łagodnie i tak samo delikatnie gładził niewielki jeszcze brzuszek. — To ja Sebastian i jestem tu z twoją mamusią- mówił, a Kubasińskiej zbierały się w oczach łzy. — Jesteś największym skarbem swojej mamy i rośnij zdrowo, bo my tu na ciebie wszyscy czekamy i kochamy cię Darusiu.
-Będzie mieć na imię Dariusz Sebastian, Cebulku- oznajmiła zdecydowanie Wioletta. — Na cześć swoich dwóch tatusiów.

Kolejna część tak szybko nie będzie, jak ostatnie trzy, bo mąż wraca po urlopie do pracy i na mnie spadną znowu wszystkie domowe obowiązki. Tak mniej więcej za tydzień powinno coś być.

12 komentarzy:

  1. Świetna część. Nareszcie Ulka wyznała co czuje do Marka. Teraz tylko jakiś ślub by się przydał i jakieś potomstwo.
    Ale najpierw jeszcze może niech policja złapie tych bandziorów.
    Może teraz się powtórzę ale zachowanie Sebastiana bardzo mi się w tym opowiadaniu podoba. I nawet Viola przełamała się i wyznała co do niego czuje.
    Znalazłam kilka literówek.
    Cierpliwie czekam na kolejną część, ja bardzo cię podziwiam. Pamiętam jak mój syn był taki malutki jak twoja córcia to czasem nie miałam nawet czasu napić się kawy. Nie mówiąc o reszcie.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I na dzieci przyjdzie czas i na ślub i na Winci. Może tylko w innej kolejności. Sebastian od początku w opowiadaniu postępował jak nie Sebastian. W pewnej chwili odsunął się od Wioli i pojawił się kiedy był jej pomocny.Teraz to wszystko zaowocowało.
      Jakoś trzeba wszytko godzić, chociaż jest coraz trudniej, bo mała ma prawie pół roku i domaga się coraz większej uwagi.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  2. W końcu było wyznanie miłości. Oby jak najszybciej policja złapała resztę tych ludzi bo wtedy Ulka i Marek będą mogli w pełni cieszyć się swoim szczęściem. Tan wyjazd to bardzo dobry pomysł, oby tylko Marka już nie bolała szczęka. G ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do soboty pięć dni to spokojna głowa o szczękę Marka.A wyjazd ....
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  3. Takiego rozwiązania się nie spodziewałam kobieta bije a rycerz stał ipatrzył. Zaskoczeni na pewno było.
    Obu parom wszystko sie układa. Rodzice Uli i Marka o ich uczuciu i są szczęśliwi a Wiola i Sebastianowi cieszą się ze zdrowego synka. Przed snem miła lektura i koszmarów nie będę miała. ☺
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam nadzieję że zaskoczę z tym napadem i potrzebne było mi do dalszej części.Teraz będzie już z górki. Wszyscy są cali i zdrowi, kochają się i czytanie pozostałych części koszmarów na pewno nie przysporzy.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. Ten rozdział jest taki szczęśliwy i tyle w nim miłości. Nareszcie Ula i Marek są razem. Ich rodzice cieszą się, wszystko idzie dobrze. Viola kocha Sebulka.
    Oj kochanie zajmij się mężem, to zrozumiałe ;)
    Pozdrawiam :)
    Marku,szefie,prezesie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mężem, córką, domem to jest co roić.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  5. Tchórzliwy i marny rycerzyk z tego Marka wręcz beznadziejny i gdyby nie Ula...dobrze ,że ma obok siebie taką kobietę( a podstawy z samoobrony czasami się przydają)
    Na szczęście policja zjawiła się w porę i nikt nie ucierpiał.Wyznanie miłosne już było więc teraz triumfować będzie miłość zarówno u Marka i Uli jak i Seby i Violki.
    Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na kłopoty Cieplak.
      Mogę oficjalnie powiedzieć, że w zakończeniu numer 1 będzie już tylko miłość królować.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  6. Czasami sytuacje stanowiące dla nas jakiekolwiek zagrożenie zmuszają nas do zadziwiających rzeczy i wyznań. Ula zareagowała na napastnika błyskawicznie i wytrąciła mu z ręki nóż. To z pewnością był pełen spontan a nie przemyślane działanie. Dzięki temu wszystko się dla nich obojga szczęśliwie skończyło. Przy okazji tego zagrożenia wyznała Markowi co czuje. Pewnie w innej sytuacji by z tym zwlekała. W poprzednim komentarzu wyraziłam nadzieję, że oni jednak będą mieli ochronę i nie pomyliłam się. Teraz obie rodziny są wniebowzięte. Obie matki marzyły o takim mariażu i ich marzenie się spełniło.
    U "Olszańskich" też miłość kwitnie. Seba całkiem na serio przymierza się do roli ojca i wychodzi mu to zupełnie nieźle. Czyżby w kolejnym rozdziale ślub Marka i Uli, albo dwa śluby?
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej Ula działała nieprzemyślanie i jak sama później przyznała.W takich sytuacjach, jak zagrożenie życia reakcje jest różna. Marek zbyt długo myślał i Ula wzięła sprawy w swoje ręce dla miłości. Karpiński też przerwał jej ważną rozmowę i to również miało wpływ. Chciała przecież powiedzieć mu o swoich uczuciach tuż przed pojawieniem się napastnika.
      Śluby będą wkrótce.Najpierw niespodzianka.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.


      Usuń