sobota, 13 stycznia 2018

Rozmowa kwalifikacyjna zak. nr. 2 cz. 3

W poprzednich dwóch częściach.
 Ula od pewnego czasu dostaje liściki, wiersze i prezenty od anonimowego wielbiciela.  Wkrótce odkrywa, że list był autorstwa Marka, bo chciał zbliżyć się do niej. To powoduje, że chciała odejść z firmy, ale ostatecznie przenosi się z biura Marka do działu marketingu. Nad Wisłą poznaje też Szymona.  Nie wie jednak, że to jej cichy adorator. Marek tymczasem podczas swojego pobytu w Wałbrzychu, a związanego z kradzieżą jego dokumentów, dowiaduje się o tym. Sebastian również ma swoje wieści. We firmie na miejsce Uli przychodzi Patrycja. Magda Cieplak i Febo tu żyją.
Radzę wrócić jednak do poprzednich dwóch części. Listopad 2017.

********************************
Marek po przyjściu do firmy skierował się prosto do biura Sebastiana, aby pogadać z nim o ostatnich wydarzeniach.


-Seba, nie uwierzysz, czego dowiedziałem się w Wałbrzychu- rzekł od drzwi. —Nie wiem tylko, jak Ula zareaguje i czy już nie wie przypadkiem.
- Wiola też powiedziała mi dzisiaj coś ciekawego rano i też nie wiem, jak Ula to przyjmie i czy powiedzieć- odparł Sebastian. —Wyobraź sobie, że ten jej niby chłopak był tu wczoraj, gdy Ulka poszła do okulisty i zaczął flirtować z Patti. Wiolka wie to od Ani, a Ania wie co mówi- wytłumaczył. —Widziała ich w holu i podobno Patrycja od razu zaczęła mizdrzyć się do niego. Później, gdy nie doczekał się Uli, to wyszedł z Patrycją, a Wioletta widziała, jak razem odjeżdżają spod firmy- zakończył mocnym akcentem.
-To jeszcze nic nie znaczy- odparł trochę rozczarowany. —Może jechali w tą samą stronę.
-Ale zawsze coś. A ty co masz?
-Wyobraź sobie, że jestem na komisariacie w Wałbrzychu, a na korytarzu widzę nikogo innego jak Szymona ściskającego się z jakąś panienką. Chciałem już odezwać się i coś powiedzieć, ale okazało się, że to Artur brat bliźniak Szymona. A to oznacza, że to Szymon był tym bratem, który pomagał w lombardzie, znalazł kartę pamięci z mojego telefonu i wysyłał wiersze Uli. Zresztą później ten Artur powiedział mi, że ma brata w Warszawie i że czasami pomaga w sklepie. Teraz pytanie brzmi czy Ula wie, że Szymon to jej cichy wielbiciel.
-Biorąc na rozum to raczej nie- wnioskował Sebastian. —Skoro była na ciebie zła za ten list to byłaby i na niego.
- Też myślę, że ukrywa, kim jest naprawdę i Ula może czuć się mocno rozczarowana prawdą.  Z drugiej strony to ukrywać przed nią tego, to też nie byłoby w porządku. 
-Za to ty będziesz miał szansę- znalazł coś optymistycznego kadrowy. —Musisz tylko przeprowadzić to ze spokojem.
Ula tymczasem z plikiem dokumentów podążała do biura Olszańskiego. W sekretariacie nikogo nie zastała i chciała już wejść, ale zatrzymały ją słowa Marka zza uchylonych drzwi. 
-Myślisz, że mam jeszcze szansę u Uli po tym, co zrobiłem? - pytał wątpiąco. —Jest cięta na mnie jak osa.
-Małymi kroczkami przestanie być. Musi ci tylko zaufać. Bądź dla niej przyjacielem tak jak ja dla Wioli.
-Ty i Wiola to co innego- mówił bez przekonania. —Wioletta straciła narzeczonego, potrzebowała wsparcia.
-Ula jak się dowie, kim jest tak naprawdę Szymon to, też będzie potrzebowała wsparcia. Musisz przedstawić jej tylko jakieś dowody, że taki romantyczny nie jest, a wtedy sama rzuci ci się w ramiona.
-No nie wiem Seba, czy to jest dobry sposób – ciągle był sceptycznie nastawiony. —Tak po prostu i nagle nie mogę na niego naskoczyć.
Ula dłużej nie podsłuchiwała i cicho odeszła. W drodze do swojego biura analizowała, to co usłyszała. Ewidentnie z ich słów wynikało, że coś knują i chcą skłócić z Szymonem. Jednak też wypowiedź Sebastiana wydawała się jej prawdziwa. W końcu postanowiła zadzwonić do Szymona, umówić się z nim na kawę i dowiedzieć się coś więcej o nim.  Telefon miał niestety, ale wyłączony dłuższy czas.
-Tylko mi nie mów, że nie zamierzasz jej powiedzieć kim on jest- kontynuował Sebastian po jej odejściu.
-Zamierzam, ale w odpowiednim momencie. Nic na szybko.

Wkrótce Ula miała okazję przy windzie spotkać Marka. Oboje jechali na górę i mieli czas na chwilę rozmowy.
-Właśnie do ciebie jadę- rzekła po przywitaniu. —A konkretnie do Wioli po wyliczenia z reklam.
-Leżą na jej biurku- odparł. —Miałem powiedzieć ci na wypadek, gdyby nie zdążyła wrócić od lekarza.
-To dobrze. A jak podróż do Wałbrzycha? – zagadnęła, gdy byli już wewnątrz windy. — Odzyskałeś laptopa?
-Tak.  Poznałem też właścicieli lombardu i wiem, jak się nazywają. To Dulińscy.  A ten twój adorator to Szymon Duliński- mówił z nadzieją, że nazwisko będzie już Uli znane.
-Dobrze wiedzieć- odparła ku jego rozczarowaniu. —Każdego Dulińskiego będę omijać szerokim kołem. Chociaż ostatnio nie daje o sobie znać.
-To chyba dobrze Ula? Choć dziwne. Nie uważasz? Nie chcę, żeby to nie było takie zaplanowane uśpienie.
-To miłe, że się martwisz, ale poradzę sobie- rzekła spoglądając na niego przelotnie.
-Jakby jednak coś się działo to możesz liczyć na mnie- zapewniał wychodząc z nią z windy.

Dwie godziny później w bufecie w porze przerwy na kawę spotkała Wiolettę.  Siedziała przy stoliku samotnie, popijając soczek, to się dosiadała.   W przeciwieństwie do Marka Wiola zamierzała powiedzieć, co widziała.
-Nad czym tak myślisz? – zagadnęła Ula.
-Nad aspektami życia- wymruczała. —Ula co byś powiedziała, gdyby okazało się, że facet, z którym spotyka się moja koleżanka filtrował z inną.
-Powiedziałabym, że nie jest wart jej uwagi i powiedziałabym to koleżance.
-To ci właśnie mówię Ula.
-Ale jak to, kto?
-Jak to, kto Ula? Ze świerku się zerwałaś. Szymon mówi ci to coś. Wczoraj, gdy wyszłaś do okulisty był tu i mizdrzył się z Patrycją, a później wyszli razem i odjechali.
To o to im chodziło- myślała tymczasem Ula. O to, czy powiedzieć mi o Szymonie i Patrycji. To nawet miłe, że się martwili. Zwłaszcza że ja myślałam, że chcą mnie z nim skłócić.  Tylko co Szymon ma wspólnego z Patrycją.
-Patti wyszła na uczelnię, zanim ja wróciłam od lekarza, a sama chciałabym wiedzieć, o co jej chodzi- mówiła Kubasińska, jakby czytała w jej myślach. —Już pierwszego dnia szukała tutaj gacha.
Albo Marek wymyślił to i kazał Wioli tak mówić.
-To Marek kazał ci tak mówić? – zapytała spokojnie ze względu na ciążę Wioli.
- Nie Ula. Przysięgam. Nawet nie rozmawiałam z nim o tym. Tylko z Sebastianem, ale on kazał mi nic nie mówić. A jak mi nie wierzysz, to spytaj Anię z recepcji. Widziała ich w holu, a ja to jak razem odjeżdżają.
-Spokojnie Wiola. Wierzę ci. Sama dzwoniłam wczoraj do niego przed fajrantem i mówiłam, że do firmy już nie wrócę.

Z Anią, Markiem i Sebą nie zamierzała rozmawiać na ten temat, a Szymon ciągle miał wyłączony telefon.  Dodzwoniła się do niego dopiero w czasie wyjścia na lunch, ale zamiast usłyszeć jego głos, to włączyła się poczta głosowa. Cześć tu Szymon Dula Duliński. Jeśli to coś ważnego zostaw wiadomość. Chwilę później jeszcze raz zadzwoniła, aby upewnić się, że się nie przesłyszała. Zrozumiała też prawdziwy sens podsłuchanej rozmowy rano pomiędzy Markiem i Sebastianem.
W drodze do firmy rozmyślała nad tym, co odkryła i zastanawiała się, jak Szymon mógł ją okłamywać tyle czasu. Widywali się bowiem od dwóch tygodni i miał okazję powiedzieć prawdę. Była zła na niego zarówno za to, że ukrywał, to kim jest, jak również, że tyle czasu anonimowo grał jej uczuciami.  Do Marka również miała żal i po dotarciu do firmy skierowała się do jego biura.


- Marek- rzekła od drzwi — Czy Szymon Duliński to ten mój wielbiciel- zapytała dla pewności, choć już prędzej było to praktycznie dla niej wiadome.
-Już wiesz- rzekł, wstając zza biurka i prowadząc na kanapę przy oknie.
-Tak. Zadzwoniłam do niego i odezwała się jego poczta głosowa. Tu Szymon Dula Duliński, a mówiłeś mi, że się tak właśnie nazywał. Dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy rano Marek? - pytała z dużymi pretensjami. —Rozmawialiśmy o nim przecież we windzie.
-Chciałem przygotować cię jakoś- tłumaczył się nerwowo.
-To nie matura Marek ani Pierwsza Komunia, żeby się przygotować- rzuciła z ironią.
-A uwierzyłabyś mi, gdybym wyskoczył z czymś takim? - pytał sugestywnie.   
-Gdybyś powiedział mi to co Wioletta, że Szymon ma coś wspólnego z Patrycją, to mogłabym nie uwierzyć, ale na to znalazłyby się dowody. A tak on wszystko popsuł i ty też.
-Przepraszam Ula- rzekł ze skruchą. —Nie chciałem, żeby tak wyszło i nie chcę mieć kolejnego minusa u ciebie.
-Spokojnie Marek- mówiła, uśmiechając się do niego lekko. —Nie masz. Jeden wielki minus ma Szymon. Wszystko zepsuł, zanim rozpoczął.
-Dobrze wiedzieć, że nie jest się samym, tym najgorszym - odparł z nieukrywanym zadowoleniem.
-Nie jesteś-potwierdziła.
- Ula chciałbym, żeby było między nami tak jak kiedyś – rzekł nieoczekiwanie. — Jak z czasów sprzed tego listu. Myślisz, że jest na to szansa?
-Jeśli się postarasz to tak – odparła.

Sprawę z Szymonem, Ula załatwiła jeszcze tego samego dnia, a następnego po małym nakłonieniu przez Wiolettę zdała jej relację.
-I, co Ulka pogoniłaś go, gdzie pieprz z wanilią rośnie- zagadnęła.
-Powiedziałam mu, że wiem o wszystkim i że swoim zachowaniem tylko zniechęcił do siebie.
-Prawidłowo Ulka- przyklasnęła Wiola. —Facet, który na oczach innych kręci z inną nie jest dobrym materiałem na chłopaka. Dobrze mówię?
-Bardzo dobrze- odparła, bo zorientowała się, że koleżanka mówi o Patrycji a ona o całkiem innej sprawie. —Powiedział, że to ona przyssała się do niego, a nie on do niej- dodała, choć na ten temat prawie nie rozmawiali.
-Mówić to on sobie może dużo, prawda Ula- stwierdziła dość sugestywnie.  
- Prawda, ale tak całkiem nie skreśliłam go. Powiedziałam, tylko że na dużo nie może liczyć.
-Do Jasnego Antka (Anielki) - wymruczała pod nosem.  —Ulka nie mów mi, że chcesz dalej spotykać się nim- oburzyła się głośno.
-Nie tyle spotykać, jak nie zrywać znajomości. Na razie wyjeżdża do Londynu na miesiąc, a później zobaczymy.
-A Marek? -pytała. — Przecież on ostatnią koszulę zjadłby dla ciebie. Pasujecie do siebie jak te dwie połówki chleba.
-Z Markiem znowu jesteśmy przyjaciółmi- odparła z uwydatnieniem. —I nic więcej.

Przez kolejne dni między Ulą a Markiem faktycznie układało się całkiem dobrze, a dla Marka najważniejsze było to, że Ula nie unikała go, jak jeszcze całkiem niedawno. Razem zajmowali się zarówno podsumowaniami ostatniego pokazu jak i planowaniem kolejnego. Trafił im się równie wspólny służbowy wyjazd i okazja na nawiązanie współpracy z firmą zagraniczną. To Pshemko odnowił znajomość z projektantem ze Szwecji i wyjechali we trójkę na dwa dni do Sztokholmu. Na samym już miejscu natomiast mistrz nie był ich uczepiony i sporo czasu spędzali sami.
Łączyła ich jednak nie tylko praca, ale i sprawy towarzysko-prywatne. Marek zaprosił ją na coroczny bal TVN-u a zasilający fundację Nie jesteś sam, Ula natomiast na zjazd rodziny Pyrzyk.  (takie nazwisko panieńskie nosiła jej mama). Sama iść nie chciała i po małej intrydze Magdaleny, Dobrzański został zaproszony.
Helena również miała swój udział w zbliżaniu ich do siebie i zaangażowała syna i Ulę do kampanii reklamowej własnej fundacji. Wspólnie znajdywali też sponsorów i zbierali fanty na aukcję charytatywną. Zajmowali się również tą gorszą stroną i chodzili po szpitalach, hospicjach, domach dziecka i zbierali informacje co jest w danej placówce najbardziej potrzebne. Na samych rozmowach wizyty nie kończył się i w każdym z tych miejsc poświęcili sporo czasu przebywającym tam dzieciom. To że Marek ma podejście do maluchów Ula zauważyła już w kontaktach z Betti, ale dopiero teraz uzmysłowiła sobie jak duże. Rozmawiał z nimi, bawił się i żartował.
Po jednej z takich wizyt Marek odwiózł Ulę do Rysiowa.  Podjeżdżając, pod dom zauważyli wychodzącego od nich Maćka. Sąsiad nie czekając aż wyjdą z samochodu i przywitają się, zniknął w bramie swojego domu.
- Coś się stało? - zapytała Ula chwilę później, widząc przygnębionych rodziców siedzących w kuchni.
- Babcia Szymczykowa zmarła dzisiaj- odparła Magda. —Maciek był u nas właśnie powiedzieć.
- Przykre- odparła. —Pamiętam, jak przyjeżdżała tu na wakacje.
-Pogrzeb ma być we wtorek, ale już w poniedziałek jadą całą rodziną do Kalisza- kontynuowała Cieplakowa. —Kiedy wrócą też nie wiadomo. Może dopiero we środę i Maciek nie będzie mógł zawieźć ojca do Nałęczowa, a wszystko jest już opłacone. (Cieplak ma jechać do sanatorium)
-Spokojnie mamo. Zadzwonię i powiem, że przyjedzie parę dni później.
-Może ja mógłbym się przydać? – odezwał się Marek. —Chętnie zawiozę pana.
-Ale to cały dzień zejdzie- mówił Józef z wahaniem.
-Naprawdę to nie problem dla mnie- zapewniał. —W poniedziałek jak sądzę, bo Ula mówiła o wolnym dniu i pewnie chciała jechać z panem.
-Tak w poniedziałek i zapłacę za czas i benzynę.
-To nie będzie konieczne. O której mam być?
-Tak około siódmej planowaliśmy wyjechać z Maćkiem- rzekła Ula. —Ale jeśli to za wcześnie to może…
-To będę po szóstej- wtrącił.
U Cieplaków długo tym razem nie został. Wypił tylko kawę, zjadł kawałek ciasta i pojechał do domu.

W poniedziałek wcześnie rano Marek tak jak obiecał, pojawił się w Rysiowie. Zarówno Ula, jak i Cieplak byli gotowi już na podróż, to po załadowaniu bagaży wyruszyli w drogę. Po ponad trzech godzinach, włączając w to krótką przerwę, dotarli do celu podróży. Miejsce wybrane przez Ulę okazało się urokliwe i całą trójką po zameldowaniu Cieplaka i obejrzeniu jego pokoju poszli na krótką wycieczkę. 


Po wspólnym obiedzie i pożegnaniu się z Józefem, Ula i Marek pojechali jeszcze do Kazimierza Dolnego.  


-Pięknie tu i dziękuję, że zgodziłeś się przyjechać -mówiła, przechadzając się z nim po rynku.
-Nie ma sprawy Ula- rzekł z zadowoleniem, że mógł sprawić jej tę przyjemność. —Sam nigdy nie byłem w Kazimierzu i chętnie zobaczę to i owo. Zapraszam cię też na kawę. Tam jest jakaś kawiarenka ze stolikami na zewnątrz. Ale to później.
-Za to że przywiozłeś tutaj ojca też ci dziękuję- kontynuowała. —Był taki szczęśliwy widząc swój pokój i ośrodek.
- Wybór ośrodka to twoja zasługa Ula – zauważył słusznie. —A jeśli jeszcze raz powiesz coś na temat wdzięczności, to naprawdę coś zażyczę sobie.
-Oby to nie była gwiazdka z nieba, góra złota, lot w kosmos ani bezludna wyspa- z góry uprzedziła.
-Spokojne Ula jestem realistą i wystarczy mi willa z basenem na Karaibach i do tego jacht.
-Nie mówiłeś nigdy, że umiesz żeglować– rzekła, spoglądając na niego ze zdziwieniem. 
-A kto powiedział, że umiem. Po prostu ładnie wygląda i jest się czym pochwalić przed kumplami.
-Mężczyźni- wymruczała. —Tylko zabawki i gadżety macie w głowach.


Kolejnymi miejscami, które zwiedzili był wąwóz korzeniowy, kościół farny, synagoga i góra Trzech Krzyży. Na sam koniec wypadu do Kazimierza poszli zaś nad Wisłę. Od kelnera dowiedzieli się bowiem o najładniejszym miejscu, z którego był widok na ruiny zamku. Miejsce rzeczywiście było godne obejrzenia, zrobieniu kilku zdjęć i dłuższego zatrzymania się nad brzegiem. Zwłaszcza dla Uli były to niezapomniane chwile i tak jak bywało to w poprzednich ich wizytach w zamkach, to i teraz żyła swoim światem i marzeniami. To wszystko spowodowało, natomiast że schodząc po skarpie zachwiała się i wpadła wprost w ramiona Marka, a ich twarze znalazły się bardzo blisko siebie. On mógł patrzeć w błękitne oczy Uli, a Ula w szaro-stalowe Marka. Poczuła w dodatku niepokojące trzepotanie w sercu i to że się rumieni. Co się z tobą dzieje Ula- myślała, wpatrując się ciągle w jego twarz. To, dlatego że przez ostatnie dnie tyle czasu spędziliśmy razem i tyle zrobił dla taty.
Jest tak blisko mnie – myślał tymczasem Marek. Wystarczy lekko schylić się i… ? Nie lepiej nie ryzykować. Ostatnio jest między nami dobrze i mogę tylko wszystko zepsuć.
Chwila nieuwagi Uli wraz z ich myślami przedłużała się i nikt z nich nie kwapił się, aby odsunąć się, choć na kilka centymetrów. W dodatku wokół nich nastała cisza. Pies przestał szczekać, dziecko krzyczeć, ruch na ulicy zamarł i dopiero dzwon kościelny wyrwał ich z letargu.
-Niezdara ze mnie Marek -odezwała się w końcu drżącym głosem. —I dzięki, że mnie złapałeś.
-Na kłopoty Dobrzański -odparł wesoło. —To co Ula wracamy? Robi się szaro i tak całkiem w nocy nie chcę dotrzeć do Warszawy.
-Tak, jedźmy- odparła spokojnie.  


Daleko jednak nie ujechali, bo tuż za rogatkami miasta natknęli się na wypadek. Jakieś sportowe auto bowiem uderzyło w drzewo, a przednia maska szybko stanęła w ogniu. W ciemnościach dostrzegli też jakąś kobietę, która w panice próbowała otworzyć drzwi od strony kierowcy, ale bezskutecznie. Marek długo nie myśląc, wyskoczył ze swojego auta i pobiegł w tamtą stronę. Choć z trudem to udało mu się otworzyć drzwi i wyciągnąć nieprzytomnego mężczyznę i odciągnąć nieco od zagrożenia.  Chwilę później samochód jednak eksplodował i powalił ich oboje na ziemię.  Ula tymczasem nie zważając na żar bijący od palącego się samochodu podbiegła do nich i z przerażeniem stwierdziła, że obaj są nieprzytomni. Już w czasie, kiedy Marek był tak blisko palącego się auta i tak heroicznie próbował ocalić człowieka poczuła, że kocha go i że teraz nie może go stracić. 


14 komentarzy:

  1. Wiem, że to jest tragiczne, że Marek chciał pomóc, a sam został ranę. Ale dla mnie to jest piękne jak Ula w takim momencie zaczyna sobie uświadamiać, że kocha go i nie chce stracić. Czyż w kolejnej części wyzna mu, że jednak coś czuje do niego i nie chce się z nim tylko przyjaźnić?
    Pozdrawiam :)
    Marku,szefie,prezesie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek i Ula w serialu wykazali się ogromną odwagą. Tutaj w dodatku dla obcej osoby i to Ula również doceni.
      Oczywiście, że wyznania będą.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  2. Tak sądziłam, że ten cały Szymon to jakiś nie ciekawy typ. A ta Patrycja tylko patrzy, któremu by tu wskoczyć łóżka.
    Tym razem muszę pochwalić Violettę, że nie trzymała języka za zębami i powiedziała wszystko Ulce. Bo ta była skora zrobić Markowi i Sebastianowi awanturę o Szymona.
    No i tak jak w serialu musiało dojść do jakiegoś nieszczęścia aby panna Cieplak zrozumiała co czuje do Marka
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Szymonie i Patti możesz już zapomnieć, bo w moich planach nie ma dla nich miejsca. Zrobili swoje i można ich wątek zakończyć.
      Tak czasami bywa, że tragedia otwiera nam na coś oczy. Tak jak tutaj.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło

      Usuń
  3. Ulka w końcu zrozumiała że kocha Marka. To nic że musiało się zdarzyć coś okropnego, w tym przypadku wypadek. Przynajmniej jest romantycznie ;) Miło z Marka strony że zawiózł Ulę i pana Cieplaka do sanatorium. A co do tego Szymona to Ulka powinna zakończyć z nim znajomość definitywnie. Ale czuję że z tym człowiekiem będą jeszcze problemy.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szymon jeśli pojawi się to tylko w rozmowach i nic nie namiesza. Zresztą planuję tylko jeszcze 1-2 części.Będą to połączone oba zakończenia.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. Marek metodą małych kroków zbliża się do Uli, mądrze postępuje więc ona nie może być na niego zła. Szymon niech lepiej już nie wraca bo jest zwykłym oszustem. Marek niesie pomoc nawet obcym ludziom, tylko szkoda że on także ucierpi. Ulka w końcu zaczyna rozumieć co do niego czuje ale teraz nie będzie jej łatwo drżąc jego życie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek jak najbardziej jest ostrożny. Nawet potrafił oprzeć się i jej nie pocałować gdy była ku temu okazja.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  5. Na kłopoty Violetta. Gdyby nie ona, nie wiadomo jak zareagowałaby Ula na te wszystkie rewelacje, które usłyszała pod gabinetem Olszańskiego. Ona od razu założyła, że Marek i Seba mają nieczyste intencje i chcą zdyskredytować Szymona w jej oczach. Paplanina Violetty pozwoliła jej pokojarzyć fakty i zrozumieć, że Szymon nie jest taki jak myślała i trochę na sumieniu ma. Dobrze skojarzyła, że to on jest jej tym niby cichym wielbicielem.
    Marek bardzo się stara. Dba o higienę nerwów Uli, bo nie chce wywoływać jakichś nieporozumień i nie chce jej drażnić. Jest uczynny wobec jej rodziców i nie tylko, bo przecież bez wahania rzuca się na pomoc ludziom z wypadku i sam zostaje poszkodowany. Znamienne, że dopiero w dramatycznych sytuacjach uświadamiamy sobie, jak wiele znaczą dla nas osoby poszkodowane. Ula też to wreszcie zrozumiała, że Marek jest dla niej kimś naprawdę ważnym i czuje do niego znacznie więcej niż tylko przyjaźń. Teraz pewnie nie odejdzie już od jego łóżka i będzie przy nim tkwić aż do wyzdrowienia.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej części to cała czwórka bohaterów była rozsądna i zasługuje na jakąś pochwałę za większe czy mniejsze poczynania. Marek oczywiście zrobił najwięcej.
      Co do ostatniego zdania masz całkowitą rację.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  6. Jak widać musi dojść do tragedii, żeby zrozumieć, że dwoje osób jest dla siebie ważnych. Po długiej przerwie zajrzałam do Ciebie i się nie zawiodłam. Super opowiadania! Liczę na więcej :) Mam nadzieję, że w wolnej chwili zajrzysz do mnie, pozdrawiam Cię ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak wyświetliło mi się. Miło, że wróciłaś.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  7. W oblicza nieszczęścia Ula uświadomiła sobie ,co czuje do Marka. Szkoda ,że w takich a nie innych okolicznościach dotarła do niej ta jakże istotna prawda. Dobrzański wykazał się niezwykłą odwagą rzucając się na pomoc obcym ludziom i sam wyszedł na tym nie najlepiej ,ale za to Ulka pewnie otoczy go teraz opieką i wyzna swoje uczucia ,gdy on trochę dojdzie do siebie. Chyba go nie uśmiercisz? Tylko w jednym się pogubiłam nie wiem ,które zakończenie jest definitywnym zakończeniem opowiadania ,, rozmowa kwalifikacyjna''.
    Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie Marka nie uśmiercę. Już nawet piszę jak wraca do zdrowia.
      Ten wątek z Winci czyli zakończenie numer 1 było tym pierwszym pomysłem i dopiero po jakimś komentarzu wpadłam na ten pomysł. Teraz piszę część w której będzie o obu zakończeniach a ostatnia to taka wspólna sielanka.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń