sobota, 24 listopada 2018

Skazani na miłość cz. 4



Tydzień później Marek zaczął na poważnie zastanawiać się nad pomysłem Sebastiana, aby zająć się Ulą. Po przyjściu do pracy bowiem przystanął przy drzwiach i podsłuchał telefoniczną rozmowę Uli.
-To nie jest takie proste- mówiła. —Postaram się, ale uważam, że nie jest to dobry pomysł. (…). Zadzwonię, jak będę wiedziała coś więcej. Cześć.
Do biura wszedł chwilę później, ale o nic nie pytał. Ula zaś niedługo po jego przyjściu wyszła ze stosem papierów do pomieszczenia z ksero. Na jej biurku dojrzał telefon, to sprawdził, z kim rozmawiała. Nie był nawet zdziwiony, że był to numer Pauliny.
Cztery godziny później jadąc z Sebastianem, na lunch Marek miał drugi powód do zajęcia się Ulą. Przejeżdżając obok Książęcej i stojąc na czerwonym świetle, dojrzeli Ulę i Paulinę siedzące w ogródku kawiarni. Paulina również dawała Uli białą kopertę, a ta zaglądała do niej. Chwilę później zaczęła coś wyciągać z niej. Tego jednak Marek ani Seba nie dojrzeli, bo zapaliło się zielone światło, a kierowca za nimi zaczął na niego trąbić. O tyle było to dla Marka interesujące i niepokojące, bo Ula wychodząc z firmy mówiła, że idzie do przychodni po recepty od kardiologa dla ojca.



-Widzisz to, co ja? -zapytał Marek.
-No. Biała koperta dobrze nie wróży - odparł sugestywnie kadrowy.
-I źle się kojarzy.  Najgorsze jest to, że wychodząc Ula, powiedziała mi, że idzie do przychodni.
-Donosi i robi cię w bambuko Marek. Mówiłem ci, żebyś zajął się nią. Spacer, kino.
- Tak nagłe zaproszenie do kina mogłoby wydawać się jej dziwne i podejrzliwe- argumentował sensownie Marek.
- To przygotuj sobie plan. Kup bilety na taki seans, aby nie pasował Paulinie, pokłóć się z nią, a później będziesz mógł bez podejrzeń zaprosić Ulę.
-A co później? – pytał.
-Później będziemy się nad tym zastanawiać. Zresztą wychodziliście już razem na zapiekanki, to takie dziwne nie będzie.
Tymczasem Ula faktycznie wyszła do przychodni, ale przechodząc obok Książęcej Paulina, zawołała ją i usiadła na chwilę. W tajemniczej kopercie zaś znajdowały się zdjęcia z ich zabawy z okazji rocznicy zdania matury.  Rano natomiast rozmawiały o odwołaniu spotkania Pauliny z jedną z redaktorek telewizyjnych. Febo bowiem była ambasadorem firmy i miała udzielić krótkiego wywiadu.
Dwa dni później trafia się Markowi okazja na zrealizowanie planu. Rano usłyszał, jak Paulina przekłada wizytę w salonie piękności z czternastej na siedemnastą, to postanowił zarezerwować dla nich stolik w restauracji Dania Kresów na tę godzinę. O swoich planach postanowił natomiast powiedzieć Paulinie dopiero przed końcem pracy i w obecności Uli.
-Paula to nowa i bardzo dobra restauracja- usłyszała Ula, gdy wchodzili do sekretariatu.
-Mówiłam ci już, że mam już plany- odparła wyniośle Febo.
-To mogłabyś je zmienić. Z trudem dostałem wolny stolik. Teraz pomyślą, że jestem niepoważny, a rezerwacje są na miesiąc zajęte.
-Mam masaż u Agrypiny i nie zrezygnuję- mówiła stanowczo. —Do niej również są duże kolejki i jest nowa.  A jak ci tak bardzo zależy, to weź Ulę ze sobą.
-Jak mnie? -zapytała sama zainteresowana.
-Ula pójdziesz ze mną? -zapytał Marek, chcąc kuć żelazo, póki gorące.

Wyjście do restauracji udało się znakomicie, a na dobry początek Marek kupił Uli bukiecik fiołków. Później oboje starannie przeglądali menu. Marek postawił na rybę, a Ula ze względu na uczulenie na ryby wybrała danie wegetariańskie.  Rozmowa również kleiła się im i odłożywszy sprawy zawodowe na bok, zajęli się tematem swoich zainteresowań i marzeń.


-Podziwiam cię Ula- rzekł z respektem na wiedzę Uli o samochodach. —Mało która kobieta tyle wie o markach, mocy.
-To, dlatego że w dzieciństwie moim towarzyszem zabaw był sąsiad Maciek i wolałam bawić się z nim samochodzikami niż lalkami. Pomijając to, że mam młodszego brata. A z samochodów to najbardziej podobały mi się kabriolety. Od dziecka chciałam mieć kabriolet i móc czuć, jak wiatr rozwiewa mi włosy- mówiła z błyskiem w oczach. —Skończyło się na tym, że nigdy nie miałam okazji jechać nim, a jak trzy lata temu zimą nasz Opel Kadet stanął na drodze, to już w ogóle nie mam czym jeździć.
-Czyli prawo jazdy masz?
-Mam. Teraz obok znajomości obsługi komputera to podstawa. Tak za dwa miesiące może kupię sobie jakiś mały samochodzik. A ty masz jakieś ukryte zainteresowania?
-Nie mam typowego hobby i oprócz zbierania samochodzików, to zbieram znaczki. Poza tym mam akwarium w domu i uwielbiam wędrówki po górach. Dla relaksu zaś koloruję obrazki dla dorosłych.
-Ja dla relaksu lepię pierogi. Jeszcze w liceum odkryłam to i kleiłam całymi stosami.
-Bardzo oryginalne Ula.
Kolejne wspólnie spędzone minuty były równie udane i odkładając na bok swoje podejrzenia o donoszenie Paulinie, postanowił przedłużyć popołudnie.
-Dokąd chciałabyś pójść, jak stąd wyjdziemy? - zapytał, gdy kończyli jeść kolację.
-To znaczy, że jest coś przewidziane dalej? -zapytała zdziwiona, ale i szczęśliwa.
-Skoro pytam -odparł ironicznie. —Ja polecam te małe kino niedaleko stąd. Zwłaszcza że pogoda się psuje. Dzisiaj mają dzień polski i zaraz sprawdzę w Internecie, co grają. Kochanie na zawołanie- rzucił pierwszym tytułem.
-Nie lubię komedii romantycznych- wtrąciła. —Wszystko jest takie przesłodzone.
Do końca prawdy nie powiedziała, bo sama nie zaznała takiej miłości i choć film to fikcja to i tak czuła coś w rodzaju zazdrości co do głównych bohaterek. Nigdy też nie poczuła smaku prawdziwego pocałunku, a tym bardziej bliskości mężczyzny. Całować zaś całowała się tylko raz w liceum z Jackiem, ale później okazało się, że był to podły zakład. Zakochana do tej pory również nie była i dopiero przy Marku poczuła szybsze bicie serca.
- Są jeszcze Agentki Borysa komedia obyczajowa i Jeszcze więcej psów sensacja- dodał Marek.
-Agentki Borysa- odparła zdecydowanie, bo strzelanina, pościgi samochodowe i przekleństwa to nie było, to co lubiła oglądać.
Komedia okazała się całkiem dobra i oboje mieli powody do śmiechu i zadowolenia po wyjściu z kina. Odwiezienie Uli do domu również było w planach Marka. Było bowiem już późno i nie chciał, aby Ula telepała się autobusami. Do domu, choć Ula zapraszała go, nie wchodziła. Po jego odjeździe miała za to czas, aby przed snem pomyśleć o ostatnich czterech godzinach spędzonych w towarzystwie Marka. Zapamiętała niemal każdą chwilę, a jego kwiaty zostawiła na pamiątkę i włożyła do jednego z pamiętników, aby się zasuszyły.

Kolejny dzień pracy dla Uli rozpoczął się nieciekawie, bo w gabinecie Marka rozgościła się Klaudia. Wkrótce też pozbyła się sukienki i po biurze paradowała w samej bieliźnie. Długo nie myśląc, zadzwoniła do Marka i uprzedziła go, aby na razie nie przychodził do firmy, a przynajmniej bez Pauliny. Po jego przyjściu i pozbyciu się modelki zaś zapewniła Marka, że nie powie nic Paulinie o wizycie Klaudii. Zajście z rana nie mogło być nie omówione przez Sebastiana i Marka.



-Mówiłem ci, że wyjście z Ulą zadziała- mówił z zadowoleniem Sebastian.
-Ula równie dobrze mogła tak powiedzieć, bo wiedziała, że tylko na nią wina spadnie- odparł całkiem sensownie Marek.
- Fakt nie pomyślałem. Ale to już coś i będzie ci teraz łatwiej wyjść ponownie z Ulą. Tylko nie możesz odpuszczać.
-Tylko ja nie mam planu co dalej- odparł sceptycznie.
-Ale ja mam.  Zaproś ją któregoś popołudnia na spacer tak dla rozprostowania kości albo po jakimś spotkaniu biznesowym dla relaksu.
-To jest do zrobienia. Mamy jutro ciężkie spotkanie z panem Błaszczykiem. Ma nagle jakieś zastrzeżenia do umowy.
-Widzisz Marek. Okazje same ci się trafiają. A jak było na kolacji z Ulą?
-Dobrze. To fajna, zabawna, mądra dziewczyna. Oprócz kolacji byliśmy jeszcze w kinie. Bawiłem się nawet lepiej niż z Pauliną.
-To zrozumiałe- wymruczał Olszański, bo Pauliny nie znosił i była to niechęć obopólna. —Nie rozumiem tylko dlaczego ciągle jesteś z nią. Od dwóch tygodni jesteś już prezesem i dała ci głos poparcia.
-Będą kolejne zarządy Seba- odparł klarownie.
- Naprawdę rywalizacja z Aleksem jest ważniejsza od twojego spokoju? – pytał z niedowierzaniem. — Nie szanujecie się, ciągle kłócicie, zdradzasz ją, nie kochasz, ona trwa przy tobie z egoizmu. I tak od czterech lat.
-Da się przyzwyczaić Seba- wtrącił. —Zresztą ta czy inna i tak byłby to tylko związek lepszy, czy gorszy.  A prawdziwa miłość, jeśli istnieje, to jest głupia i nudna.
-Raczej nie jest. Jest całkiem miło.
-A od kiedy tak myślisz? -zainteresował się.
-Od czasu jak poznałem Wiolettę. Tak inaczej czuję się w jej towarzystwie.
-Jeszcze trochę a usłyszę, że się zakochałeś- mówił, jakby kpił.
-To, że ktoś spodobał mi się, to nic złego nie jest Marek.  I jeśli chcesz, to namówię ci koleżankę Wioli. Ma na imię Miranda, jest brunetką i taka sama jak Wiolka. Koleżanki blondynka i brunetka, to przecież nasza specjalność- argumentował, bo marzyło mu się, aby Marek uwolnił się od Pauliny i chodził razem z nim i Wiolettą po klubach i innych imprezach.
-Nie dziękuję Seba. Są jakieś granice i kobiety pokroju Wioli mnie nie interesują. Powiem ci coś w tajemnicy- dodał konspiracyjnie. — Mam ochotę dać Pauli nauczkę i naprawdę zacząć romansować z Ulą.
-Czyli słodka zemsta ci się  śni- mówił ze złośliwym uśmiechem.  —Tylko co z Ulą?
-Jeśli ma układy z Pauliną, to będzie mieć karę- odparł bez wahania.

Dzień później spotkanie z panem Błaszczykiem zaskoczyło Marka i Ulę. Okazało się bowiem, że dowiedział się z własnych dobrze poinformowanych źródeł, że jeden z kontrahentów ma lepsze warunki umowy niż on. Głównie chodziło mu o to, że zyski z butików na terenie Rosji w pierwszej kolejności wpływają na konto Lwa Korzyńskiego właściciela butików a dopiero później na konto firmy F&D. On zaś jako właściciel butików specjalizujących się w sprzedaży rozmiarów XS i XL+ a mający w swoich sklepach również kreacje F&D, dążył do podobnych warunków.
-Kolejne niepowodzenie Ula- mówił Marek, gdy pożegnali się z panem Błaszczykiem. — Najpierw nasz dostawca wyrobów skórzanych wybrał konkurencyjną firmę, a teraz to. Dlaczego już na początku mojej prezesury mam same kłody pod nogi? -pytał z rozżaleniem.
-Gdy prowadzi się biznes, to trzeba liczyć się z niepowodzeniami.  Są poniekąd wpisane w regułę Marek. Prawda stara jak świat i nie ma się czym martwić- pocieszała. — I nie zapominaj, że pan Terlecki ci sprzyja i załatwił nowe kontakty nie tylko w Rosji, ale na całym wschodzie.  A z panem Błaszczykiem poradzimy sobie. Z jego butików i tak dużo zysków nie było. Najwyższy czas umowę zerwać i przenieś do naszych butików.  Będzie dobrze Marek. Zobaczysz.
-Masz rację Ula. Jak to mówią, co cię nie zabije, to cię wzmocni. To co Ula tak dla relaksu dasz zaprosić się na spacer?
-A stać nas teraz na wychodzenie?
-Nic się nie stanie, jak wyjdziemy na półgodziny albo godzinę. Proponuję te twoje zapiekanki i park.



Miły spacer zakłócił im telefon od pana Durki ich eksperta od prawa cywilnego. Mężczyzna oznajmił im, że dostał anonim, że Marek jest niewypłacalny. Na jego szczęście pan Durka okazał się uczciwszy niż pan Błaszczyk i dostawca wyrobów skórzanych i nie chciał zrywać umowy, tylko uprzedzić o zaistniałym fakcie.
-Mam wrażenie Ula, jakby ktoś dreptał nam po piętach- rzekł ze wzburzeniem, gdy skończył rozmowę. —Za dużo tych niepowodzeń, dziwnych zbiegów okoliczności.
-Teraz po tym anonimie zaczynam myśleć podobnie- odparła podzielając jego obawy i stan duchowy. —Tylko pytanie brzmi, kto chciałby ci zaszkodzić?
-Żebym to wiedział- stwierdził cicho, choć tylko na myśl przychodził mu Aleks.

Następnego dnia jedną z pierwszych osób, jaką spotkali, był Aleks, który pojawił się w sekretariacie Marka i dość sugestywnie zapytał ich o krążących po firmie plotkach, że mają kłopoty z jednym z kontrahentów, panem Błaszczykiem i Durką.


-A od kiedy to plotek słuchasz? -zapytał Marek.
-Tylko grzecznie pytam- odparł Aleks z uśmiechem satysfakcji. —I z troski o firmę. Nie chcę, żeby poszła na dno.
-Nie pójdzie- zapewniał Marek. —I jeśli potrzebujesz raportu o stanie firmy, to ci go dostarczę.
-Nie trzeba Mareczku – dodał złośliwie, odchodząc.
-Ktoś musi opowiadać mu, o tym co się dzieje- stwierdził Marek zdecydowanym głosem po jego wyjściu i patrząc na Ulę. Ta zaś odebrała to jako patrzenie wymowne. 
-Myślisz, że ja mam coś z tym wspólnego? -pytała z rozczarowaniem.  —Jeśli tak to mnie nie znasz- odparła, odchodząc i nie dając szans na odpowiedź.
-A tobie co się stało Ula? - spytała chwilę później Wioletta, gdy idąc za nią korytarzem, zauważyła, że potrąciła jedną osobę i nie zareagowała na jej wołanie. —Snujesz się po firmie niczym jak ten lornetyk po nocy.
-Nic Wiola. Głowa mnie boli- odparła prostym kłamstwem.

Paulina tymczasem ponownie spotkała się z Bartkiem. Dla niego nawet przełożyła spotkanie z redaktorką z telewizji. Miał on w sobie coś takiego, że nie potrafiła mu odmówić. Prawił jej komplementy, przebijała przez niego spontaniczność, znajdował czas dla niej, był romantyczny i taki inny niż Marek. Na drugie spotkanie wybrał ich dawną kawiarnię w pobliżu ich liceum i kupił, to samo co zazwyczaj wybierali, czyli cappuccino i kremówkę.  Dąbrowski przez te dwa tygodnie rozłąki postanowił jednak zmienić plany i taktykę na uwodzenie ciągle ponętnej panny Febo.  Teraz nie zamierzał szczędzić wydatków na nią, aby wkrótce zyskać więcej.  Drugi powód na trzymanie jej przy sobie był taki, że przed laty zerwała z nim, bo tuż po skończeniu przez nich szkoły ze Stanów wrócił Marek i postanowiła, że tak jak chcieli jej rodzice i Dobrzańscy nim się zajmie. Głównym jednak powodem jej nowego związku był jej egoizm, bo Marco, jak do niego mówiła był przystojny i miał powodzenie u kobiet, a ona nauczona była do tego, że dostaje to, co najlepsze. Nawet z Bartkiem było podobnie, bo jako najlepszy sportowiec szkoły był pożądany przez inne dziewczyny. Ich spotkania traktowała jednak od początku  niepoważnie  i dla zabicia czasu  do powrotu juniora Dobrzańskiego. Jedna z ich wspólnych koleżanek zaś powiedziała mu wtedy prawdę o ich zerwaniu i że zamieniła go na Marka. Teraz z jego strony miała być to mała zemsta za nieudane plany na ułożenie sobie wygodnego życia przed laty.

niedziela, 18 listopada 2018

Schody, pokaz i wyznanie- mini.

Wizytę u Marka w szpitalu po jego wypadku Ula nie tak sobie wyobrażała. Chciała zobaczyć się z nim, przytulić, wyznać jak bardzo jest dla nie ważny, przeprosić i przyznać się do winy. To z nią bowiem Marek pracował cała noc, przez nią był zmęczony i spowodował wypadek. Zamiast spotkać się z Markiem, spotkała się z Pauliną, która sprowadziła ją na ziemię i wyniośle oznajmiła, że Marek nie życzy sobie jej widzieć i ma dać im spokój. W słowa Febo uwierzyła i obiecała opuścić szpital i dać im spokój, gdy tylko dowie się, jak czuje się Marek. To dla Pauliny problemem zaś nie było, bo spytała o to jedną z pielęgniarek. Chwilę później powiedziała Uli, że jego stan jest dobry, nie zagraża życiu i może już iść. Ze szpitala wyszła więc niepocieszona. Tam musiała odbyć jeszcze rozmowę z Piotrem Sosnowskim. Czekał na nią, chociaż prędzej kazała mu odjechać. Rozmowa z nim długo nie trwała, bo oznajmiła mu, tylko że między nimi nie uda się, przeprosiła i odeszła. Chciała być przez chwilę sama, pomyśleć i popłakać. Teraz wiedziała, że kochała, kocha i zawsze będzie kochać tylko Marka. Zrozumiała to, gdy odsłuchiwała jego wiadomość na poczcie głosowe, a później usłyszała huk i dźwięk rozpijającej się szyby i klaksonu. Jej instynkt mówił też, że stało się coś złego. O samym wypadku dowiedziała się od Sebastiana i w towarzystwie Piotra od razu pojechała do szpitala.
Kolejne minuty po opuszczeniu szpitala były trudne dla Uli. Usiadła na jednej z ławek i ze łzami w oczach wspominała ich znajomość. Od czasu, gdy przed rokiem wyciągnęła go z płonącego auta do wydarzeń sprzed paru minut, gdy dowiedziała się, że Paulina i Marek znowu są razem i wyjeżdżają do Włoch. Do firmy nie spieszyło się jej, bo tam zbyt dużo miała wspomnień związanych z Markiem. Wiedziała jednak, że musi wrócić, bo nazajutrz miał odbyć się pokaz F&D Gusto. Powrót do firmy udany nie był, bo koleżanki zasypały ją pytaniami o Marka, a ona musiała powiedzieć im o Paulinie, że tak naprawdę okazji widzieć się z nim nie miała i że rozstała się z Piotrem.
Paulina tymczasem dowiedziała się, w której sali leży Marek i zadowolona z pozbycia się Uli pobiegła do niego. Z racji, że jedna z wind była na siódmym piętrze, do drugiej wjeżdżały pielęgniarki z chorą, a do trzeciej czekali inni, to postanowiła iść schodami. Długi płaszcz, wysokie obcasy i pośpiech nie ułatwiały zadania na umytych dopiero co schodach. Ostrzegawczy znak Uwaga ślisko również był przez nią zignorowany.



W czasie, gdy Ula opowiadała koleżanką nieudaną wizytę w szpitalu, to u Marka w sali pojawił się Sebastian.
-Stary zostało ci jedno życie- zagadnął Olszański, siadając obok jego łóżka.
-Życie bez Uli to nie życie- wymruczał. —Wie, że tu jestem?
-Dzwoniła do mnie, to wie.
-Smutne, że nie odwiedziła mnie.
-To, że nie przyszła, nic nie oznacza- pocieszał. —Jutro pokaz i roboty masa.
Rozmowę przerwała im pielęgniarka, która pojawiła się w sali.  
-Pana narzeczona Paulina Febo pyta o pana- oznajmiła im.
-Była narzeczona- sprecyzował.
-Mówiła, że narzeczona- wyjaśniła. —Po tym, jak przywieźli pana, to zadzwoniliśmy na numer domowy i powiedziała, że jesteście narzeczeństwem. Później….
-Skłamała- wtrącił. —I proszę nie mówić jej o moim stanie zdrowia. Wpuszczać do mnie na razie również nie.
-Tylko chodzi o to panie Dobrzański, że sama jest pacjentką. Pół godziny temu miała wypadek na schodach. Świadkowie mówią, że tak spieszyła się do pana, że na nic nie zważała i spadła ze schodów.
-Coś się jej stało? – zapytał w zamian Marka, Sebastian.
-Ma ogólne potłuczenia, złamaną rękę, żebro i być może wstrząs mózgu, bo przez chwilę była nieprzytomna. Bądź co bądź na razie nie może wstawać i kazała przekazać panu, że leży piętro niżej- mówiła, zwracając się do Marka. —Ciągle mówi o panu, że się kochacie i że podobno mają państwo wyjechać razem do Włoch i zacząć wszystko od nowa.
-To chyba na pewno ma uraz głowy, bo mi nic nie wiadomo na temat zaczynania od nowa- wymruczał Marek z niezadowoleniem. —I dziękuję za wiadomość.
Do Pauliny na razie iść nie zamierzał. Zdecydowanie nie podobały się mu jej plany o wracaniu do siebie i rozmowa o tym z obcymi. 

Z pracy do domu Ula wróciła prędzej. Myślała, że chociaż tam będzie mieć spokój od rozmyślania o Marku i szybko położy się spać. Jej plany pokrzyżował jednak Maciek, który pojawił się u niej, a rozmowa szybko zeszła na temat Marka. Sąsiad próbował przekonać ją, że nie powinna poddawać się i zawalczyć o swoją miłość. Ona natomiast uparcie trwała przy swoim i powtarzała, że wszystko przepadło.

Dzień później od rana w firmie było bardzo gorąco. Trzeba było przetransportować kreacje z firmy na miejsce pokazu, zająć się modelkami, fryzurami. Pracownicy firmy zaś podzielili się pracą i część z nich była na Lwowskiej w siedzibie firmy a inni już na miejscu pokazu. Ula również po krótkiej wizycie w firmie pojechała na miejsce Targów Mody w czasie, których miała odbyć się premiera F&D Gusto.


-Witajcie -zawołała Wioletta na widok Uli i Ali, które dotarły na miejsce taksówką przed godziną czternastą, a Ula dodatkowo patrzyła na wyświetlacz w dzwoniącym  telefonie. 
-Marek? - zapytała Ala niemalże w tej samej chwili.
-Nie Piotr- odparła Ali i Wioli. —Ciągle chyba myśli, że pojawię się w pod ambasadą.
-Marek nie ma telefonu, żeby zadzwonić- oznajmiła Wioletta. —Cebulek zaraz ma pojechać do niego i coś zawieźć.
- Gdyby miał to i tak pewnie by nie zadzwonił- odparła pesymistycznie Cieplak. —Teraz pewnie planuje wyjazdu z Pauliną do Włoch.
-To ty nic nie wiesz? - pytała zdziwiona Wiola. —Sebuś wieczorem opowiedział mi wszystko ze szczegółami.
-Co Wiola? - ponaglała Alicja.—Co mówił Sebastian?
-Paulina śpiesząc się wczoraj do Marka, niezłego fikołka wywinęła na schodach i leży połamana z żebrem i ręką. A swoją drogą to bardzo nieładnie Ula, że nie odwiedziłaś Marka, tylko spytałaś o niego Paulinę. Tak bardzo czekał na ciebie.
-Jak czekał Wiola? Paulina powiedziała mi, że nie chce mnie widzieć i mam dać im wreszcie spokój. Dlatego nie poszłam do jego sali.
-To okłamała cię. Zołza jedna. Poza tym nie wiesz, że dwa razy na ten sam most się nie wchodzi.
-Muszę pojechać do niego dziewczyny- oznajmiła im, idąc w stronę taksówki.
-Teraz Ula- hamowała jej zapędy Ala. —Pshemko dostanie szału, jak nie będzie ciebie. Pojedziesz po pokazie.
-Ala ma rację. Nie ma nic gorszego, jak złość mistrza- dodała Kubasińska.

Sebastian tymczasem dotarł do szpitala z telefonem dla Marka i dobrymi wiadomościami.
-Zgadnij Marek, kto nie leci do Bostonu? -zagadnął od drzwi.
-Błękitne oczy, cudny uśmiech i dusza anioła- mówił z błyskiem w oczach.
-To ta. Wiola powiedziała mi wczoraj, że Ula oznajmia przy wszystkich, że zerwała z Piotrem. Ty i Ulka to nic straconego Marek. Jak tylko wydobrzejesz, to możesz zawalczyć o nią.
-Zadzwonię do niej- rzekł z optymizmem. —Nie odbiera- dodał, gdy włączyła się poczta głosowa.
Ula dziękuję. Dziękuję, że nie wyjeżdżasz. Może między nami dużo to nie zmieni, ale i tak się cieszę. Nie wiesz nawet jak bardzo.
-Mają pewnie urwanie głowy na targach i nie słyszy dzwonka- pocieszał Olszański. —Pojutrze wychodzisz, to spotkasz się z nią. Albo jutro, jak będzie po pokazie, to Ulka sama przyjdzie. Tyle wytrzymasz Marek.
-Mam lepszy pomysł- odparł z uśmiechem. —Potrzebuję tylko twojej pomocy.


Czas przed pokazem dłużył się Uli. W dodatku Pshemko zażądał, aby wszyscy rozstali się na czas przygotowań i pokazu z telefonami, bo ten przybytek udogodnienia tylko odrywał od pracy. Ula, choć była panią prezes, to chcąc nie chcąc, również odłożyła swoją komórkę obok innych.  Pokaz mijał bez niespodzianek a tuż po nim Krzysztof reprezentujący rodziny Dobrzańskich i Febo powiedział kilka słów. Po nim do głosu doszedł konferansjer.
-Zanim pożegnamy się to kilka słów od pana Marka Dobrzańskiego. Jak wiadomo, leży w szpitalu i nie mógł być z nami. Przesyła nam jednak nagranie i na telebimie zobaczymy, co ma nam do powiedzenia.
Dzień dobry kochani – zaczął. —Mój tato obiecał w moim imieniu powiedzieć parę słów, ale skoro i mi jest dane coś powiedzieć to coś ode mnie.  Po pierwsze chciałem podziękować za przybycie na pokaz i być może miłe przyjęcie kolekcji. Po drugie podziękować mistrzowi Pshemko i Wojtkowi za przygotowanie kolekcji, krawcowym za szycie, modelkom za prezentację i innym osobom, które przyczyniły się do przygotowania kolekcji. Osobne podziękowania ślę do Uli pani prezes za pomysł kolekcji i ratowanie firmy. Gdyby nie ona to nie byłoby nas na Targach Mody. Ula jest bardzo dobrym prezesem F&D i przy niej firma nie upadnie. Oby tylko chciała dalej pracować dla nas. Żałuję tylko, że ja byłem zbyt głupi, żeby prędzej nie zrozumieć, jaka jest szlachetna, dobra, uczciwa.  Teraz płacę za to i za świństwo jakie jej wyrządziłem. Mam jednak marzenie i nadzieję, że Ula zechce mi kiedyś wybaczyć i będę cierpliwie czekał, bo warto czekać na kogoś takiego jak ona. Przez moje życie przewinęło się wiele kobiet, ale nikt nie był mi tak bliski.




-Ulka on wyznaje ci miłość- zagadnęła tymczasem Wiola. —I to w pięknym stylu.
-Na to wygląda- odparła ze łzami w oczach, które pojawiły się tuż po zobaczeniu go na ekranie.
-Teraz wątpliwości chyba już nie masz, że kocha ciebie i tylko ciebie? -kontynuowała. —On by ci gwiazdkę z nieba, księżyc i słońce przychylił.  
-Nie, nie mam- odparła cicho, aby dokładnie słyszeć, co mówi dalej.
Kochani jak ma się tą jedną, jedyną, najważniejszą ukochaną, to inne się nie liczą. Teraz to wiem i wiem, jak ciężko jest żyć bez niej. To życie bez jutra, bez marzeń o psie i kocie, bez bliskości osoby, którą się kocha.  
Niektórych z państwa może zanudzam swoim wywodem, ale było to dla mnie ważne- dodał po chwili milczenia. Kończąc, życzę miłej zabawy na bankiecie.
Po tym, co usłyszała od Marka i Wioli Ula, pobiegła szybko przebrać się z sukienki ślubnej, którą prezentowała na pokazie w swoją i pojechała do szpitala.


O tym, że Ula wybiera się do szpitala, Marek dowiedział się od Sebastiana, który z tą wiadomością zadzwonił do niego. Olszański powiedział mu również, że to jest dobry czas na zdziałanie czegoś, bo Ula słuchała go ze łzami w oczach, a Wiola powiedziała, że ciągle go kocha. O intrydze Pauliny również się dowiedział. Długo nie myśląc, poprosił pielęgniarkę o kupno kwiatów i czekoladek Merci.  Ula w szpitalu pokazała się po półgodzinie.
- Cześć Marek. Mogę wejść? -zapytała od drzwi.
-Nie musisz nawet pytać Ula. Wchodź. Czekam na ciebie.
-Byłam u ciebie od razu po wypadku, ale Paulina powiedziała, że nie chcesz mnie oglądać- mówiła, siadając na łóżku. —Uwierzyłam i odeszłam. Byłam z tobą tylko myślami Marek- dodała, biorąc jego twarz w swoje ręce.
-Tak jak ja myślałem o tobie Ula- odparł, całując w dłoń. —Trudno było mi zrozumieć, że nie chciałaś mnie zobaczyć. To nie było w twoim stylu i wiem teraz dlaczego.
-Bo nie mogłabym tak egoistycznie postąpić. Tyle dobrego dla mnie robiłeś. Chciałam przyjść i przeprosić, że zmusiłam cię do pracy po nocach i przeze mnie miałeś ten wypadek.
-Nie masz za co przepraszać Ula- przekonywał. —To mi wypadł telefon, gdy dzwoniłem do ciebie. A jak zostało przyjęte moje nagranie? -zapytał o najbardziej interesująco go sprawę.
-Sentymentalnie i z oklaskami.
-A ty Ula jak je odebrałaś?
-Płakałam razem z innymi paniami. To wszystko, co mówiłeś o mnie, było takie piękne- mówiła, patrząc mu w oczy. —I czuję to samo Marek. Kocham tylko ciebie i nie wiem, jak mogłam myśleć, że stworzę coś z Piotrem.
-A ja byłem naiwny myśląc, że układ z Pauliną przez ostatnie dni będzie przyjacielski- odparł trochę nie po myśli Uli, bo spodziewała się usłyszeć wyznanie miłości.  —Ona nie rozumie, że zmieniłem się i mogę kochać tylko jedną kobietę.  To ty jesteś dla mnie najważniejsza, bez ciebie nie ma mnie. Kocham cię do szaleństwa Ula. Nie wiedziałem, że można tak kochać i być tak mocno oddanym kobiecie.
-Fakt sporo nie wiedziałeś o miłości.  I obiecuję ci, że pokażę ci wszystkie najpiękniejsze strony miłości- mówiła gładząc po twarzy.


Wszystkie te wyznania przypieczętowali pocałunkiem.  Marek delikatnie muskał jej wargi i marzył, kiedy będą już poza szpitalem i będzie mógł pozwolić sobie na więcej.
W szpitalu Ula długo zostać nie mogła, bo było już po dziewiątej i nie był to czas odwiedzin. Obiecała za to pojawić się nazajutrz na dłużej.

Tymczasem jedna z pielęgniarek słysząc, że Marek poprosił o kupienie kwiatów i Merci poszła z tą wiadomością do Febo. Ta zaś przekonana, że to dla niej czekała z niecierpliwością na Marka. Ten pokazał się u niej chwilę po wyjściu Uli.
-Jesteś- rzekła z uśmiechem.
-Dlaczego nagadałaś Uli tyle kłamstw- zapytał z wyrzutem. —Myślałaś, że wywieziesz mnie do Włoch i prawda nigdy nie wyjdzie na jaw?
-Co znów jej powiedziałam? -odparła pytaniem i z rozczarowaniem.
- Że nie chcę jej oglądać i wróciliśmy do siebie. To była najgorsza rzecz, jaką zrobiłaś Paula.
-Ona kłamie Marek- mówił stanowczo. —Chciała tylko wiedzieć, jak się czujesz i pobiegła do tego swojego kochasia. 
-Tak się składa, że chwilę po rozmowie z tobą zerwała z Piotrem, bo zrozumiała, że tylko mnie kocha. A ty byłaś taka zadowolona, gdy przyszłaś do mnie. Teraz wiem dlaczego.
-Ta dziewucha ciągle wchodzi między nas…
-Nie ma nas od dawna- wtrącił. —Kocham Ulę i z nią zamierzam ułożyć sobie życie. A ty po tym, co zrobiłaś, możesz zapomnieć o podarowaniu domu. Na szczęście notarialnie tego jeszcze nie załatwiliśmy.
-Chyba żartujesz- prychnęła niemiło. —Gdzie mam się podziać?
-Najlepiej będzie, jak wrócisz do Włoch- rzekł wymownie. —Tak jak Aleks. Żegnaj Paula- dodał, zostawiając ją bez odpowiedzi.

Dzień później Ula pojawiła się w szpitalu, a Marek miał dobrą informację dla niej, bo mógł do domu wyjść już tego dnia wieczorem. Ula zaś na czas jego rekonwalescencji wprowadziła się na Sienną.
-Skarbie oddaję ci moje mieszkanie do twojej dyspozycji- mówił, gdy trzymając się za ręce, przekraczali próg mieszkania. —Możesz nawet poprzekładać wszystko w szafkach.
-Spokojnie Marek. Wszystkiego ci nie poprzekładam. Bardzo ładnie tu- dodała, spoglądając na pierwsze pomieszczenie, salon z aneksem kuchennym.


-Mi również spodobało się po obejrzeniu. Jednak nie przywiązywałbym się zbytnio do niego.
-Dlaczego? -zapytała ze zdziwieniem.
-Bo nie ma miejsca na kota i psa, a i dobrze by było, aby nasze dzieci miały swoje podwórko.
-Jak mam to rozumieć? -drążyła temat.
-Tak że zamierzam ożenić się z tobą najszybciej, jak się da Ula. Na razie tak na sucho kochanie, ale następne oświadczyny będą takie, jakie powinny być. Ty, ja, twoja rodzina, moi rodzice, część naszych znajomych, pierścionek, kwiaty.  Choć pokażę ci resztę mieszkania- dodał, zanim Ula zdążyła coś powiedzieć. —Tu jest nasza sypialnia i miejsce, gdzie będziemy starać się o dziecko- rzekł, pokazując kolejne pomieszczenie.


-Widzę, że wszystko sobie dokładnie zaplanowałeś? – mruknęła. —Nie uważasz, że trochę to egoistyczne- drażniła się z nim. —Pomijając to, że nie powiedziałam, że chcę wyjść za ciebie.
-Oczywiście, że chcesz kochanie- odparł, ciągnąć w stronę łazienki. —A wracając do naszych planów, to pozwolę wybrać ci imiona dla psa, kota i dzieci.
- Będę zaszczycona- odparła ironicznie.
-Kiedyś w tej kabinie zamierzam kochać się z tobą Ula- wyszeptał do ucha. — Muszę tylko wrócić całkiem do zdrowia. 




wtorek, 13 listopada 2018

Skazani na miłość cz. 3



Ula dokładnie wiedziała, że podsłuchiwać jest bardzo nieładnie, ale teraz nie sposób było nie słuchać tego, co się dzieje za drzwiami sekretariatu. Zastanawiała się również nad tym, czy ma wejść, czy przeczekać te burze. Po krótkim namyśle postanowiła zaryzykować, zapukać i dowiedzieć się o co im poszło.
- Marek mogę przysiąc na wszystkie świętości, że to nie- słyszała błagalny ton Wioli.
-To kto? - odparł Marek, gdy wsuwała głowę w drzwi.
-Cześć wam. Co tak ostro od rana- zagadnęła, przystając obok sofy.



-Cześć- odparli niemal razem. —Jakoś inaczej wyglądasz- dodał Marek.
-Ładniej- wtrąciła i Wioletta.
-Dzięki- odparła z zadowoleniem. —To o co wam poszło. Było was słychać aż na korytarzu.
-Marek oskarża mnie, że powiedziałam Paulinie o jakimś spotkaniu w zajeździe Pod Strzechą.
-Pod Strugą Wiola.
-Widzisz Marek. Ja nawet nie wiem, jak się nazywał ten zajazd.
-W twoim przypadku to żaden argument- mówił z wyrzutami. —Ciągle coś przekręcasz. Poza tym słyszałaś, jak rozmawiałem z Sebą w piątek popołudniem o spotkaniu, żeby dał mi na ten czas alibi i mówił, że idziemy na squasha.
-To o niczym nie świadczy- przedstawiała swoje racje Kubasińska.
-Ale to tajemnica chyba nie była Marek- zagadnęła Ula tak, jakby przyznała się do winy.
-To znaczy, że to ty- wtrącił.
-Nie Marek. To było stwierdzenie, a nie pytanie. Po prostu Paulina sama mogła wydedukować, że gdzieś wybierasz. I nie rozumiem, co było złego w tym, że idziesz na spotkanie biznesowe. Chyba że takie nie było.
-Było Ula.  Paulina to samo musiała sobie pomyśleć, bo pojawiła się w zajeździe chwilę po mnie.
-To powinna być zadowolona, że zastała tam Terleckiego, a nie kobietę- dedukowała Ula.
- Nie do końca. Febo i Terlecki to wrogowie- zaczął wyjaśniać. —Aleks i Paulina oskarżają go o wypadek rodziców. Przed wypadkiem Terlecki i wujek pokłócili się ostro i teraz oboje uważają, że wujek Franczesko z tego powodu nie zapanował nad kierownicą i spowodował wypadek. A argumenty, że wujek nie dostosował prędkości do warunków atmosferycznych, do nich nie docierają. Gdy więc Paula dotarła do zajazdu i zastała tam nas, zrobiła mi nie mniejszą awanturę, jakbym był z kobietą. Oni uważają, że ich wrogowie są i moim. A Aleks pomimo tego, że do dzisiaj był poza Warszawą, to już zdążył poinformować mnie, że nie zamierza poprzez pana Terleckiego zawierać umów z klientami z Rosji. Gdyby nie Wiola to nie dowiedzieliby się, kto dał mi namiary i mógłbym podpisać ze trzy intratne umowy- dodał, patrząc na Wiolę.
-Kiedy to naprawdę nie ja powiedziałam- zarzekała się Wioletta. —Ula może ma rację, że Paulina sama coś zaczęła podejrzewać. Ostatnio ciągle o coś cię podejrzewała.
-Zgadzam się z Wiolą- poparła ją. —Może faktycznie chciała cię sprawdzić, czy naprawdę idziesz na squasha.
Sprawa Uli, Wioli i Pauliny była również tematem w czasie lunchu, na który to Marek wybrał się z Sebastianem.
-Coraz bardziej jestem skołowany- mówił przyjacielowi. —Ula ma powody, aby być lojalna wobec Pauliny a Wioletta jest zdolna do wszystkiego.
-Albo faktycznie Paulina jest już tak obeznana w twoim temacie, że wie, kiedy kłamiesz- stwierdził rozsądnie Olszański.
-Może. Na razie muszę czekać z osądami. Kto wie czy któraś się nie zdradzi w końcu.
-A co zrobisz, jak znajdziesz winną?
-Zwolnię Seba. Nawet nie będę się zastanawiał.
Z założonymi rękoma nie zamierzał czekać, bo w planach miał odczekać parę dni, aż sprawa ucichnie i powiedzieć o dwóch różnych rzeczach zarówno Uli, jak i Wioli i sprawdzić, która jej powie. Sebastianowi o tym natomiast nie powiedział z obawy, że wszystko wypapla Wioli i ta będzie ostrożna. Już i tak uważał, że Sebastian wie za dużo. W swoich domysłach nie mylił się, bo jeszcze tego samego dnia powiedział Wioli o groźbach zwolnienia winnej. Kubasińska natomiast z racji, że lubiła Ulę, to również uprzedziła ją o planach Marka.
Aleks tymczasem w swoim biurze przegląda, to co udało się Paulinie przegrać z laptopa Uli na pendrave. Ula w papierach zarówno w tych dosłownych, jak i elektronicznych miała porządek, to mógł z łatwością rozeznać się w spotkaniach Marka, jego planach na przyszłość i obecnych poczytaniach. Było tego zaś wystarczająco dużo, aby część wiadomości wykorzystać i zaszkodzić Markowi.
Przez kolejne trzy dni było spokojnie i nic nie wzbudzało podejrzeń Marka. W czwartek jednak okazało się, że jeden z kontrahentów, z którym zamierzał nawiązać współpracę, wybrał konkurencyjną firmę. Nie łączy jednak tego z donoszeniem Paulinie. Sama Febo natomiast zdobywała nowe informacje, bo po raz drugi mogła bez problemu usiąść do komputera Uli i skopiować nowe rzeczy zapisane w poszczególnych folderach.

Okazja na przeprowadzenie swojego planu nadarzyła się Markowi już w kolejny poniedziałek, gdy Ula dostała ze szkoły Betti telefon, że ta złamała sobie rękę i musi pojawić się w jednym ze szpitali. Po jej wyjściu i przed swoim wyjściem na lunch przeprowadził rozmowę z Wiolettą.
- Pamiętasz Kamilę Piątek? – zapytał, wchodząc do sekretariatu.
-To ta, co ubiera się na czarno i wygląda, jakby obchodziła codziennie halogen? (halloween)- zapytała.
-Dokładnie Wiola. Gdyby pojawiła się, to powiedz jej, że zadzwonię do niej i spław ją jak najszybciej. Paulina nie może jej tu zobaczyć. Zrozumiałaś?
-Zrozumiałam. Głupia nie jestem przecież- odparła.
-To dobrze. Wychodzę na dwie godziny, to zapisuj wszystko, odbieraj telefony i nie szlajaj się po firmie, tylko siedź w biurze. Sama zostajesz.
Na tym jego plan nie kończył się, bo pojawienie się Kamili było tylko przykrywką do tego na, co miała skusić się Wioletta. Tym zaś było pojawienie się kuriera z przesyłką w postaci drobnego upominku samochodziku oraz liściku. 




List zaś był tak sklejony w kopercie, że można było z łatwością odkleić, przeczytać i skleić kopertę powtórnie.  To zaś było dla Wioletty pokusą nie do pokonania.
Mareczku z tobą jest jak z jaguarem. Szybka jazda, dzika ekstaza, egzotyczna przygoda i sto procent satysfakcji. Roxi.
Po powrocie do firmy Marek sprawdził przez siebie wysłaną przesyłkę i zastał dokładnie sklejoną kopertę. Samochodzik w pudełku również był obrócony w inną stronę. Kolejne godziny i cały wtorek mijał, więc Markowi na wyczekiwaniu na tym, co się stanie. Miał jednak spokój ze strony Pauliny. O tym, że wie list był czytany, Wioli jednak nie wspomniał. Równie dobrze Wioletta mogła nic nie mówić Paulinie, jaki i Paulina, aby nie stracić informatora, nie robić mu tym razem awantury.

Cztery dni później w piątkowy ranek, to Ula miała swój test lojalności wobec szefa. Odbierając pocztę trafiła bowiem na dużą kolorową kopertę z agencji nieruchomości, a  zaadresowaną na nazwisko Marka. Widniał na niej również widoczny dopisek największy wybór mieszkań do wynajęcia i kupna we Warszawie. Godzinę później zaś, gdy  jechali za miasto do szwalni, to Marek zainicjował pewną rozmowę.



-Gdybyś poprosił cię o coś nie do końca uczciwego, to zgodziłabyś się mi pomóc- zagadnął.
-Zależy, co to by było Marek.
-Chciałbym, żebyś powiedziała Paulinie, jeśli by pytała oczywiście, że dzisiaj wieczorem pracujemy w terenie. Oglądamy na przykład miejsca na wieczorną sesję zdjęciową.
-Nie Marek- przerwała mu. —Jeszcze niedawno oskarżałeś mnie i Wiolę za donoszenie, a teraz sam prawie o to samo prosisz.
-To nie tak Ula. Nie idę na spotkanie z kobietą. To znaczy, chcę iść na otwarcie nowego klubu, w którym występuje Mirabella, a Paulina nie znosi jej i z góry założy, że będzie coś więcej, niż wysłuchanie jak śpiewa.
-Niezależnie co masz w planach, to mówię nie- odparła stanowczo.
Podobnie jak w przypadku Wioli miał opracowany drugi plan na podejście Uli, a pierwszy etap miał miejsce rano w firmie. Teraz musiał znaleźć tylko odpowiedni moment na drugi etap. Niezależnie czy w szwalni, czy po powrocie do firmy. Ten zaś nadarzył się już w szwalni. Trafił bowiem na odpowiednie miejsce, w którym widział odbijający się korytarz w szybie drzwi i czekał na pojawienie się Uli. Gdy dojrzał ją, to obrócił się tyłem i kącikiem oczu obserwował zbliżającą się postać Uli. W odpowiednim momencie rozpoczął rozmowę  wyciszonym telefonem.
-Tak, tak dzwoniłem dzisiaj po  ósmej do pana. (…) Wystarczy salon z aneksem kuchennym, sypialnia i łazienka z dużą wanną- usłyszała Ula. —(….) Z innych wymogów to chyba tylko to, żeby znajdowało się z dala od centrum i Lwowskiej. (…) Może być Kolbego (….) Nie panie Nowakowski. Zapłacę gotówką za wynajem za rok z góry. (…) Możemy spotkać się jutro po piętnastej, obejrzeć mieszkanie i ewentualnie podpisać umowę. (…) Do widzenie-odparł, spoglądając ukradkiem w odbicie w szybach drzwi. Z zadowoleniem stwierdził również, że Ula cicho odchodzi.
 Droga powrotna, jak mógł Marek przypuszczać, do najmilszych nie należała, bo Ula ewidentnie była na niego obrażona. O powody nawet nie musiał pytać i udawał, że nic nie dostrzega.
-Gdybym zboczył nieco z drogi i odwiedził panią Więcek moją wychowawczynię z liceum w domu spokojnej starości, to byłby dla ciebie jakiś problem? -zagadnął chwilę po wyjeździe spod szwalni.
-Nie- odparła błaho i wpatrując się w okno po drugiej stronie.


Miejsce pobytu pani Więcek, jak na taki przybytek, wyglądał całkiem ładnie. Budynek był otynkowany na biało, a do niego przylegał duży ogródek z ławeczkami.
-Mam tu czekać, czy mogę iść z tobą? -  zapytała, bo siedzieć samej w aucie, nie chciała.  
-Jeśli chcesz, to nie mam nic przeciwko temu- odparł.


Byłą wychowawczynię Marka zastali w ogrodzie w towarzystwie innych seniorów i spędzili z nią przy kawie małą godzinę.
-Marek zawsze miał rogaty charakter drogie dziecko- opowiadała jej z uśmiechem, gdy poznały się i minęły pierwsze konsternacje. —W szkole było o nim tak samo głośno, jak teraz w gazetach i Internecie.
-Ale ma i zalety, a pani jest tego przykładem- wzięła go w obronę Ula.
-Halo ja tu jestem- odezwał się sam zainteresowany.
-Czasami miał to do siebie, że mówił, gdy o nic nie był pytany- zażartowała wychowawczyni.
-I dlatego tak dobrze pani mnie zapamiętała- wtrącił, bo rozmowa przybierała złe tory. —Szaraczek przeszedłby bez echa.
-Twoje i Olszańskiego gadulstwo to jedna strona medalu a zapamiętanie ucznia to druga. Umiałeś się wybić w tłumie. I nie chodzi tylko o urodę. Twoja bezpośredniość w nawiązywaniu kontaktów robiła swoje.
-Ale lepsza taka opinia niż chuligana- zawyrokowała Ula.
-To prawda. Chociaż zdarzały się mu małe wybryki. To co młodzieży?  Miło było was gościć, ale pewnie czeka was praca, a ja mam jeszcze na tyle taktu, aby wiedzieć, że trzeba wizytę zakończyć- dodała, wstając z ławeczki. —Odniosę kubki do kuchni i odprowadzę was na parking.
-Proszę, zostawi kubki- wtrąciła Ula. —Sama postaram się trafić do kuchni i odnieść.
-Ona jest aniołem- zachwycała się pani Więcek, gdy oddaliła się wystarczająco daleko. —Miła, dobra, uczynna, z empatią. Całkiem inna niż ta twoja narzeczona.
-Tak pani myśli? Ja nie jestem jej pewny do końca.  Ktoś szpieguje w moim biurze.
-I ty myślisz, że to ona? – zapytała sugestywnie. —Bo ja myślę, że za dobrze z oczu jej patrzy Mareczku.
-Mata Hari na szpiega również nie wyglądała- argumentował.
-Ona a Ula to dwie różne dusze. Pomijając w to, że Ula wpatrzona jest w ciebie jak w obrazek. Ciągle brała cię w obronę.
-Jak wpatrzona? Coś pani się przewidziało.
-Wzrok mam jeszcze dobry Dobrzański- odparła. —Powtarzam ci to od lat, gdy próbowałeś ściągać na lekcjach.
Ula wkrótce dołączyła do nich, bo kubki oddała jednej z opiekunek, a pani Więcek tak jak obiecała, odprowadziła ich do samochodu. 
-Miło było cię poznać Ula- żegnała ją z uśmiechem. —I zapraszam ponownie w odwiedziny- dodała szczerze.
-Ta trasa akurat jest częsta w naszych planach wyjazdowych, to kto wie, proszę pani- odparła grzecznie. —I oczywiście, jeśli Marek się zgodzi.
-Skoro obie panie sobie tego życzą to, dlaczego nie- odparł kurtuazyjnie.
W drodze do Warszawy trzymali się dalej tematu pani Więcek i lat szkolnych. Marek zastanawiał się również nad jej słowami, że Ula jest wpatrzona w niego jak w obrazek. Wychowawczyni jego miała bowiem to do siebie, że umiała przejrzeć człowieka na wylot i dostrzec to, co inni nie widzieli. On już w latach szkolnych mógł doświadczyć tego i teraz mogło być podobnie.  Przykładem na to zaś mogłyby być niepochlebne opinie na temat Pauliny po jej poznaniu i jak najbardziej pochlebne dzisiejsze o Uli. Sam dokładnie wiedział o tych wszystkich złych cechach charakteru Pauliny i dobrych Uli, a które mógł odkryć w okresie próbnym, gdy sprawa szpiegowania w jego biurze nie ujrzała światła dziennego.

Popołudniowy piątek i reszta weekendu minęły Markowi całkiem spokojnie, bo wyglądało na to, że i Ula nie powiedziała Paulinie o wyjściu do klubu i o planach dotyczących mieszkania. Tematu Uli jednak w rozmowach nie ominęli, bo jeszcze tego samego popołudnia nawiązała się rozmowa.
-Mógłbyś nie ciągnąć Uli ze sobą na każde spotkanie- rzekła mu, gdy pojawił się w domu. —Ludzie komentują jej wygląd.
-Jest moją asystentką i to należy do jej obowiązków- odparł z niesmakiem na ostatnie zdanie. —I nie wiem, dlaczego masz pretensje. To ty wiedząc, jak wygląda przyprowadziłaś ją jako kompetentną i odpowiednią osobę na moją sekretarkę.
-Mam przynajmniej pewność, że nie zrobisz sobie z niej kolejnej kochanki- oznajmiła bez ogródek i z wyniosłością.
-Tak myślałem- mruknął w odpowiedzi.  —Mogłaś chociaż opuścić sobie mówienie o jej o trudnej sytuacji rodzinnej i powiedzieć prawdę. W wyrachowaniu i manipulacji jesteś mistrzynią. 
-Wolę to niż twój kolejny romans i pośmiewisko- rzuciła w odpowiedzi.
-Kawa na ławę Paula. Szpiegować mnie również jej kazałaś? -zapytał wprost.

Wieczorem z racji, że i Paulina wychodziła z Aleksem na kolację ze znajomymi z Włoch, to i on bez jej awantur mógł pójść do klubu spotkać się z Sebastianem.


-Paula przyznała się, że za zatrudnieniem Uli stoi tylko fakt brak jej urody i co za tym idzie brak romansu z mojej strony- oznajmił mu już na początku spotkania.
-To pewnie i ma w planach szpiegowanie poprzez Ulę- odparł sugestywnie.
-Spytałem ją o to, to powiedziała, że to moje wymysły, bezpodstawne oskarżenia i że jestem chyba przewrażliwiony na tym punkcie, skoro wszystkich oskarżam o donoszenie.  
-Tak sobie myślę Marek, że mógłbyś odpłacić jej własną bronią.
-To znaczy co? -zapytał, choć przypuszczał, o co chodzi Olszańskiemu. 
-Zająć się nią. Poza tym, gdybyś to ty zajął się Ulą, to by tobie sprzyjała, a nie Paulinie. Dla ciebie to pestka, a sprawa słuszna.
-Nie Seba. Nie mógłbym z nią- stanowczo odmówił.
-Ja wiem, że nie wygląda jak Klaudia czy Mirabella, ale teraz, aż tak źle też nie wygląda- kontynuował, nie zważając na słowa przyjaciela. —Raz po raz zaprosiłbyś ją gdzieś po pracy, przytulił.
-Nie chodzi o to- odparł z obawami, czy powiedzieć Sebastianowi o rozmowie z ich wychowawczynią.  —Boję się, że Ula coś czuje do mnie. Dzisiaj, gdy byliśmy razem u pani Więcek, to powiedziała mi, że Ula jest wpatrzone we mnie, a ostatnią rzeczą, jaka jest mi potrzebna to zakochana panna.
-Tym lepiej Marek- wtrącił podekscytowany, tym co usłyszał.  —Zakochana kobieta wiele zrobi i nie zrobi. Pomyśl o tym czy nie warto zainwestować trochę czasu i uroku w Ulę i mieć pewność, że nie będzie ci spiskować z Pauliną.
CDN PO MINI SCHODY...