piątek, 27 września 2019

Dla miłości cz 2


Życie Uli i Marka od prawie dwóch miesięcy wyglądało jak w dobrym, szczęśliwym małżeństwie. W mieszkaniu Marka mieli część swoich rzeczy i kosmetyków, i tam wracali po pracy. Ula zajęła się również gotowaniem i gdy Marek wracał do domu, to czekał na niego obiad. Kolację zaś razem przygotowywali.  Później wspólnie sprzątali i szli spać. Rano jedli wspólnie śniadanie i omawiali bieżące sprawy oraz zakupy. Markowi żyło się z Ulą znacznie inaczej niż z Pauliną, bo było spokojnie i mógłby już zawsze tak żyć. Sielankę wspólnego mieszkania Markowi mącił tylko fakt przylotu Pauliny na parę dni do Polski na spóźnione święta. Febo bowiem od ponad pół roku więcej czasu spędzała w Mediolanie u babci niż w Warszawie. Seniorka Febo  w ostatnich miesiącach podupadła na zdrowiu i potrzebowała kogoś z rodziny. Nie robiła to jednak z dobrego serca, tylko dlatego że babcia posiadała spory majątek a oprócz niej i Aleksa były i inne wnuki. Nie przyleciała nawet na święta Bożego Narodzenia, bo jej kuzyni zapowiedzieli swoją wizytę i obawiała się, że wykorzystają okazję, aby coś ugrać. Markowi było to akurat na rękę, bo święta w towarzystwie rodzeństwa Febo zawsze były dla niego męką.
Przylot Pauliny pokrywał się z czterodniowym wyjazdem Uli do domu na rodzinną uroczystość i dlatego udało się Markowi zachować w tajemnicy zarówno Ulę przed Pauliną, jak i pobyt Pauliny w Warszawie przed Ulą. Zwłaszcza Uli nie chciał dręczyć takimi wiadomościami. Dla niego były to też bardzo długie dni, bo już następnego dnia po wyjeździe Uli zatęsknił za nią. Nawet w swoim własnym domu czuł się obco, a Paula była jeszcze bardziej nie do zniesienia. Pocieszał się tylko tym, że za parę tygodni skończy trzydzieści lat, rodzice dają mu udziały, a on rozstanie się z Pauliną i przestanie ukrywać się z Ulą. Udziały były też jedyną niezgodą w ich relacjach, bo Ula chciała, aby w końcu ich związek nie był tajemnicą, a Marek trzymał się tego, aby poczekać do jego urodzin.
-Te nasze ciągłe ukrywanie się staje się męczące -mówiła z wyrzutami. —Nie możemy wyjść ani do kina, ani na spacer. Tylko udziały się liczą.
-Zrozum Ula. Nie jestem pazerny, tylko myślę rozsądnie – mawiał w takich chwilach. —Gdybyśmy ujawnili się teraz i rozstał z Pauliną, to rodzice uznaliby, że ciągle jestem niedojrzały, aby dostać udziały. Zwłaszcza że Paula jest ich pupilką od dawna i umie nimi manipulować. Ciągle biegała do nich na skargę, że ją zdradzam.
-Ale i tak później możesz mieć kłopoty -argumentowała. —Zarówno prywatnie jaki i w pracy. Febo mają dwa głosy w radzie i ty z ojcem po jednym, a w razie remisu, to głos prezesa się liczy. A ty po takiej akcji możesz stracić poparcie ojca i będziesz miał jeden swój głos.
-Nie Ula. Ojciec może i jest w sprawach domowych pod pantoflem mamy, ale w sprawach firmy jest sprawiedliwy i nigdy nie szkodziłby na rzecz firmy. Poza tym, rodzice oprócz udziałów mają jeszcze dużą posiadłość z eleganckim domem, dzieła sztuki, domek na Mazurach. Mogę z tego wszystkiego zrezygnować i zostawić nawet Febo, ale nie udziały. Firma to ja. Ula obiecuję ci, że już niedługo z Pauliną będzie łączyć mnie tylko firma, a my będziemy mogli się ujawnić.
-A co zrobiłbyś, gdyby warunkiem rodziców było oddanie ci swoich udziałów w prezencie ślubnym?
-Rzuciłbym Paulę już dawno Ula -mówił pewnie. —Nie jestem samobójcą ani aż tak pazerny.




Czas pobytu Pauli w Polsce i nieobecność Uli Marek zabijał dłuższym pobytem w pracy. Febo oczywiście sprawdzała go tam i na każdym innym kroku. Na jego szczęście nie wymagała od niego seksu, bo miała swoje dni, a które zawsze przechodziła boleśnie i obficie i nie w głowie było jej kochanie się z narzeczonym. Marek uświadomił sobie również, że bycie z Paulą byłoby jak zdrada Uli, a od prawie pół roku był jej wierny.
Dwa dni po powrocie Uli Marek postanowił powiedzieć jej o szwalni. Przygotowywali sobie jajecznicę na kolację i gdy Ula kroiła kiełbaskę, a on cebulę podjął temat.
-Pamiętasz Ula, jak rozmawialiśmy, o tym, że wszystko co mam zawdzięczam rodzicom, a chciałby sam coś stworzyć -zagadnął.
-Pamiętam.
-I dlatego, gdy nie było ciebie, to pogrzebałem w Internecie i znalazłem ogłoszenie o możliwości wykupu upadającej szwalni. Mam trochę oszczędności a na resztę wziąłbym dobry kredyt pod zastaw domu. Wiem, że łatwiej byłoby przez firmę jako żyrant, ale nie chcę firmy obciążać kredytem. Wszystko przechodzi przez biuro Aleksa i wydałoby się, że chcę kupić szwalnie, a ma to być tajemnica. Tylko Seba wie i ty teraz.
- I jak rozumiem mam ci pomóc w znalezieniu odpowiedniego kredytu?
-Dokładnie tak. Mam na wykup szwalni trzy tygodnie. Pomożesz mi?
-Pewnie. Zjemy, a później usiądziemy i ze spokojem przejrzymy oferty.
Po kolacji usiedli w salonie na kanapie z laptopem na kolanach i przeglądali oferty, kwoty i oprocentowania. Wszystko to, co proponowała Ula, miało jednak zawsze jakieś wady.
-Możesz cofnąć – rzekł z zainteresowaniem. —A ten kredyt? -zapytał, pokazując palcem na ekranie reklamę kredytu małżeńskiego.
-Ale to jest kredyt małżeński -odparła ironicznie. —Nie umiesz czytać? Choć faktycznie byłby najlepszy, ale ty nie masz żony.
-Ale zamierzałem się wkrótce ożenić Ula.  
-To jak już się ożenisz, to pogadamy -odparła, mrucząc.
-Ty skusić się nie dasz? Będę dobrym mężem -mówił żartobliwie, aby wprowadzić Ulę w dobry nastrój przed dalszą rozmową. 
-Brzmi to trochę jak oświadczyny.
-Bo to są oświadczyny Ula. Chociaż wiem, że nie tak powinny wyglądać. Mogę jedynie poprawić się troszkę -dodał, padając przed nią na kolana.  —Kochanie wyjdziesz za mnie już teraz, a nie za parę miesięcy.  
-To znaczy, że chciałeś mi się wkrótce oświadczyć? -pytała podejrzliwie.
-Konkretnie to w Walentynki -skłamał, bo konkretnego terminu nie miał.
-Tylko że ty masz czas na kupno szwalni tylko trzy tygodnie -stwierdziła po pierwszym szoku. —Jak chcesz tego dokonać? Wszędzie są kolejki. I w kościele i w urzędzie.
-Mam znajomego w USC i może termin przyspieszyć -mówił, siadając na powrót na kanapie obok Uli. —Poza tym zimą nie ma tylu ślubów. A ślub kościelny weźmiemy latem. Wtedy zaprosimy krewnych i znajomych i wyprawimy huczne wesele. Teraz będzie skromnie. My i świadkowie.
-To znaczy, że w tajemnicy mielibyśmy się pobrać -ni stwierdziła, ni zapytała z wyczuwalnym smutkiem.
-Tak byłoby najlepiej. Chociaż wiem, że i ślub inaczej sobie wymarzyłaś.
-Ślub za kredyt mało jest romantyczny -mówiła z ciągłym niezadowoleniem.
-Najważniejsze jest to, że się kochamy Ula i że chcemy być razem. A ta szwalnia to nasza przyszłość -argumentował. —Nie wiem, jak długo zachowam stołek prezesa. Zwłaszcza jak wyjdzie na jaw, że mam żonę i nie jest nią Paulina.
-A twój znajomy? -pytała sensownie. —Wszystko może zdradzić.
-Nie zdradzi, bo rodziców nie zna, a Paula kiedyś obraziła jego żonę i wyświadczenie, takiej przysługi będzie dla niego przyjemnością. Ula zrobisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie? -zapytał ponownie.
-Zgoda Marek. Wyjdę za ciebie i razem weźmiemy kredyt.
Po tych słowach przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował.
-Kochanie a ta szwalnia będzie prezentem ślubnym dla ciebie -rzekł, gdy oderwali się od siebie.
-Nie musisz Marek.
-Ale chcę Ula.


Gdy następnego dnia Ula wróciła do domu z zakupami na kolacjo- obiad  czekała na nią niespodzianka. Marek bowiem kończył nakrywać stół, a po mieszkaniu roznosił się zapach pieczonego kurczaka. Na stole zaś stał duży bukiet kwiatów.
-Coś świętujemy Marek? -zapytała widząc to wszystko. Poznaliśmy się piątego, pierwszy raz całowaliśmy ósmego, a zamieszkaliśmy razem nie wiadomo, kiedy tak naprawdę.
-Nasze zaręczyny -odparł, zakręcając się przy stole i zabierając z niego kwiaty i pudełko z salonu Apart. Chwilę później był już przy Uli z otwartym puzderkiem i wziął ją za rękę. 
 -Ula przyjmij ten pierścionek na znak moje miłości i wierności- mówił, wsuwając go na palec.
-Wariat -stwierdziła z uśmiechem.
-Zakochany wariat -kochanie. —Dostanę buziaka?
-Dostaniesz, ale najpierw sprawdź, co ci kipi Marek -odparła.

Kolejnego dnia Ula musiała pójść do Wioletty swojej koleżanki i poprosić ją, aby była jej świadkową.
-Jak mam być twoją świadkową? Zaliczyliście wpadkę z Markiem? -pytała, patrząc na jej brzuch.
-Nie Wiola. Nie jestem w ciąży.
-To skąd tak nagła decyzja? - pytała. —Zawsze byłaś taka rozsądna.  
To dla miłości Wiola -pomyślała.
-Kochamy się Wiola i chcemy stworzyć rodzinę. Gdy ty poznasz, kogoś w kim się zakochasz, to również będziesz tak szczęśliwa, jak ja. To jak zgadzasz się Wiola? Nie mam tu nikogo innego w Warszawie.
-Zgoda Ula. Będę twoją świadkową. Tylko to trochę dziwne Ula. Bierzecie ślub, a żyjecie w konspiracji.
-Marek ma powody, ale niedługo się to zmieni. I dziękuję Wiola.

Ślub Markowi udało się zorganizować w dwa tygodnie i w środę ostatniego dnia stycznia pojechali do Urzędu Stanu Cywilnego. Zanim nastąpiło to, to ostatnią noc Ula spędziła u Wioli i tam ubierała się na wyjście. Przy okazji Wiola przygotowała dla niej namiastkę wieczoru panieńskiego i zafundowała jej metamorfozę. W tym samym czasie Sebastian oblewał z Markiem w klubie jego wieczór kawalerski. Następnego dnia Ula z Wiolą oraz Marek z Sebastianem mieli przyjechać osobno do urzędu. Pierwsi byli panowie i czekali na pojawienie się pań. Te wkrótce dojechały, a na ich widok obaj oniemieli, bo nie tylko nowa Ula zrobiła wrażenie na przyszłym mężu, ale i widok Wioli rozpromienił twarz Sebastiana.


-Witajcie -rzekł Marek. —Pięknie wyglądacie. Proszę Ula bukiet dla ciebie -dodał, podając ślubną wiązankę.
-Nie mówiłaś, że masz tak ładną koleżankę -odezwał się i Olszański do Uli, ale patrząc na Wiolettę.
-A Ula nie mówiła, że świadek będzie tak przystojny -odparła Kubasińska.
-Poznajcie się -odezwała się Ula. —Wiola, Marek mój narzeczony i jego przyjaciela Sebastian -mówiła, pokazując na odpowiednie osoby.


Sama ceremonia była krótka, a oprócz tej czwórki był obecny jeszcze Sławek kolega Marka z żoną, który pomógł mu przyspieszyć ślub. Po ślubie natomiast Sebastian uwiecznił wszystkich na zdjęciach. Później pojechali do jednej z restauracji oddalonych od F&D na uroczysty obiad.
-Powinno być gorzko, gorzko, ale jesteśmy w restauracji i w waszej sytuacji nie byłoby wskazane -rzekł Sebastian.
-Odbijemy sobie w noc poślubną Seba i w czasie podróży poślubnej -odparł mu Marek. —A ty Wiolą zaopiekuj się i odwieź do domu.
-Z przyjemnością -mówił z zadowoleniem i patrząc na Wiolettę.



W czterodniową podróż poślubną do SPA w Bieszczadach wyjechali nazajutrz o świcie.  Pierwszy dzień pobytu zepsuł im jednak telefon od Pauliny. Wracali właśnie z jednego ze szlaków, gdy zadzwoniła. Marek zaś dla świętego spokoju i za namową Uli odebrał.


-Kochanie zgadnij, gdzie jestem? -zaszczebiotała do słuchawki.
-Nie mam czasu na zgadywanki Paula. Idę zaraz na obiad.
-Na lotnisku w Mediolanie i kolację zjemy….
-Paula, ale mnie nie ma w Warszawie -wtrącił brutalnie.
-To, gdzie jesteś? -pytała ze wzburzeniem.
-Tam, gdzie ty nigdy nie chciałaś jechać. W Bieszczadach.
-I ja mam w to uwierzyć? Nie bądź śmieszny -mówiła z ironią.
-Zawsze mogę wysłać ci zdjęcie. Poproszę któregoś z turystów, aby mi zrobił.
-Nie trzeba. Ciekawa jestem, jaką panienkę…
-Sam jestem -przerwał jej po raz kolejny. —Znajdź mi taką dziewczynę, która byłaby chętna tu przyjechać zimą i zaszyć się w domku bez wygód.
-Powiedźmy, że mówisz prawdę. Zawsze chciałeś zamieszkać w takiej dziczy. Kiedy wracasz?
-W poniedziałek albo we wtorek -skłamał, bo strzelał, że Febo będzie wracała do Mediolanu w niedzielę.
-To, kto będzie zajmować się firmą w tym czasie? Aleks jest w Mediolanie.
-I, dlatego że on wyjechał, mogłem i ja wyjechać i odpocząć. Wolę zostawić firmę w rękach Pawła i pani Hani niż w rękach twojego brata -mówił, mając na myśli swojego asystenta i wieloletnią sekretarkę prezesa, którą dostał razem z posadą w spadku po ojcu. A co cię sprowadza tak nagle do Warszawy?
-Pomyślałam, że skoro nie będę mogła być za dwa tygodnie na twoich urodzinach, to teraz je uczcimy.
-Bardzo szlachetne Paula -ironizował. Po raz kolejny udowodniłaś, kto jest dla ciebie najważniejszy. Jestem chyba trzeci w kolejce po bracie i babci.
-Jeśli tak mamy rozmawiać, to lepiej będzie, jak w ogóle nie będziemy – mówiła obrażonym tonem. —Muszę iść odwołać swój lot -dodała i chwilę później wyłączyła się, nie mówiąc nawet słowa pożegnania.
-Co miało znaczyć, te znajdź mi taką, która -zapytała Ula, gdy rozłączył się z Febo.
-To dla dobra sprawy kochanie. I zadziałało, bo tematu nie drążyła i sama przyznała rację, że takiej nie znalazłbym.
Kwadrans później, gdy byli już w restauracji zadzwoniła do Marka jego sekretarka z wiadomością, że Paulina dzwoniła i wypytywała, gdzie jest i z kim. Pani Hania powiedział jej , to co sama wiedziała, czyli że Marek wyjechał w Bieszczady na parę dni.

10 komentarzy:

  1. No to się porobiło. Marek nieźle namieszal, jak to wszystko się wysypie to nawet Ula się wścieknie. Bardzo fajna cześć i znów tak długo czekać. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będzie tak źle, ale słodko też nie.Będzie nawet zaskoczenie co do niektórych osób.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  2. Jedyny i to dość malutki plus, dla Marka, że chociaż w pokrętny sposób wyjaśnił Uli jak zdobyć kredyt. No, ale skoro sam przed sobą potrafi się przyznać do miłość wobec Ulki, to może nie będzie tak źle.
    Dziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
    Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu akurat Marek najbardziej oszukuje Paulinę. Dodam jeszcze , że do miłości do Uli przyzna się spektakularnie.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  3. Nie bardzo wiem czy dobrze przyswajam. Rozdział pierwszy był niejako retrospekcją, bo o ile dobrze pamiętam przeczytałam w nim, że Marek jest w niby związku z Paulą a tak naprawdę jest żonaty z Ulą. Czy tę część mam rozumieć tak, że opisujesz w niej jak to się stało, że w ogóle doszło do tego ślubu i co kierowało Markiem kiedy prosił o rękę Ulę? Paulina jest kompletnie niczego nieświadoma a mimo to próbuje kierować życiem Marka z daleka i wciąż go kontroluje. Jeśli w przeciągu kolejnych trzech miesięcy ma dojść do przekazania przez seniorów udziałów Markowi, to on nieźle będzie się musiał przez ten czas nagimnastykować, żeby utrzymać w tajemnicy ślub z Ulą. Poza tym ciekawa jestem jak będzie unikał zbliżeń z Pauliną. Ona nie będzie permanentnie niedysponowana i w końcu zacznie nękać go o seks. Jest chorobliwie zazdrosna i najmniejsze podejrzenie o zdradę sprowadzi ją ciupasem do Warszawy. Intrygujące, naprawdę intrygujące.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do urodzin Marka zostało już tylko ok.2 tygodni. Może mało przejrzyście wyjaśniłam relacje Uli i Marka z ostatnich ośmiu miesięcy. Najpierw przez miesiąc łączyła ich tylko praca, później przez ok pół roku do czasu, gdy Marek dowiaduje się o szwalni ich uczucie i znajomość rozwijała się z każdym tygodniem i w końcu razem zamieszkali. W kolejnej części będzie już o wypadku Uli.
      Paula oczywiście przyleci do Polski ale Marek znajdzie sposób na uniknięcie z nią kontaktów łóżkowych.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  4. Boję się, że choć Marek to w czepku rodzony gość, może mu się nie udać rozplątać tego co zaplątane. Czy Uli uda się spokojnie wytrzymać w tym ukrywanym małżeństwie, oby miała dużo cierpliwości, bo o Paulinę raczej zazdrosna nie jest. Trochę tylko to dziwne będzie kiedy Marek będzie jednak musiał się pojawić w domu dzielonym z jeszcze jednak narzeczoną. Czyli na razie nigdzie wspólnie z Ulą nie bywają, wiem Warszawa to nie Rysiów ale zawsze jest jakieś ale.
    Trochę intrygujesz kobieto, ale ciekawa jestem jak to rozwiniesz.
    Pozdrawiam serdecznie, Agata :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Marek jest przebiegły jak kot a koty na cztery łapy spadają wiec martwic się nie ma o co. Zwłaszcza, że do jego urodzin i co z tym idzie do ujawnienia się jest coraz bliżej. Ale jak wiadomo ze wstępu pierwszego rozdziału coś się stanie.
    Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ula długo wykrywaniu związku nie wytrzyma.Marek nieźle się w pakował,naważył piwa i będzie je musiał teraz wypić.Ciekawe jak odmòwi Pauli i sprawi ,że ona nic nie będzie podejrzewać.przed nim bardzo trudne zadania ,ale będzie musiał mu sprostać. Nie wiem czy Ula czasami nie przerwie wcześniej tej maskarady ,chociaż niby Marek ją kocha ale czy by na pewno to prawda¿? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek kocha Ulę na 100%. I tak pozostanie. Nawet jak wszystko wyjdzie na jaw i sprawy się skomplikują.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń