wtorek, 31 sierpnia 2021

Związki i rozstania. Cz. 1/4

 

Kolejna wieczorna awantura z narzeczoną Pauliną Febo spowodowała, że Marek Dobrzański wyszedł z domu, trzaskając drzwiami. Tym razem nie pokłócili się o byłą dziewczynę Hanię czy o późny powrót do domu Marka, ale o wakacje. Ona chciała spędzić je podobnie jak poprzednie, czyli w znanym kurorcie i drogim hotelu. On natomiast chciał mieć chwilę spokoju w wynajętym domku w pobliżu jeziora i w otoczeniu lasu. Po raz kolejny wyrzuciła mu również, że tylko dzięki jej rodzinie, rodzina Dobrzańskich się wzbogaciła. Z Pauliną związany był od czterech lat, ale szczęśliwy nie był i był z nią głównie z poczucia winy. Prędzej jego dziewczyną była Hania i byli ze sobą trzy lata, a niektórzy mówili, że aż trzy lata. Nie przeszkadzało im nawet to, że była od niego o trzy lata starsza. Z nią był jak najbardziej szczęśliwy, ale jego matka wszystko zniszczyła.  To Paulina była jej pupilką i uważała, że tylko ona może zostać jej synową. W międzyczasie Paulina Febo opuściła rodziców i przyleciała z Mediolanu do Polski.  Od tego momentu też zaczęła szukać towarzystwa Marka, ale starał się unikać jej towarzystwa. Dobrzańskiej w końcu udało się uknuć spisek i wyrzucić z życia syna ukochanej. Wystarczyło, że przepłaciła kilka osób i stworzyli niechlubną przeszłość Hani. Z żalu poszedł do łóżka z Pauliną i gdy Hania przyszła wszystko wyjaśnić ta nakryła go na ostrym seksie. Od tego czasu minęły cztery lata i tyle samo czasu był z Febo. Dwa lata temu dowiedział się jednak prawdy. Jeden z autorów życiorysu Hani ponownie pojawiła się u Dobrzańskiej, aby jeszcze coś od niej wyciągnąć. Ta nie zamierzała więcej płacić i z zemsty wszystko opowiedział Markowi. Jeszcze tego samego dnia matce i Pauli zrobił awanturę i zniknął na pięć dni. Po powrocie dowiedział się, że Paulina jest w szpitalu, była w ciąży i że straciła dziecko przez niego. Pojawił się i u Hani, aby przeprosić ją. Okazało się wtedy, że ona i jej rodzina mają kłopoty. Ojciec po tym co się stało, przeszedł udar i był sparaliżowany, mama również chorowała, a ona była w ciąży z żonatym mężczyzną. W dodatku była jego terapeutką ze spotkań indywidualnych i grupowych. Dlatego poczuwał się do obowiązku pomagania im i kontaktu z Hanią.

 

Była dziesiąta wieczór piątek i Warszawa zaczynała nocne życie. Marek najczęściej w piątki chodził do Klubu 69 wraz z Sebastianem, ale ten pojechał na weekend do rodziców, a samemu nie chciało się mu iść. Dlatego chodził bez celu po ulicach centrum i trafił na ogłoszenie zamieszczone w witrynie jednego z ekskluzywnego butiku.

Konkurs na Miss i Mister Mazowsza.

 Jesteś ładna, zgrabna i marzysz o wielkim świecie, zgłoś się do nas.

Jesteś przystojny, masz pięknie wyrzeźbione ciało i chcesz przeżyć niezapomnianą przygodę, to zgłoś się do nas.

Na zgłoszenia czekamy do końca maja. Wypełnij formularz i dodaj trzy zdjęcia. Więcej szczegółów na naszej stronie Internetowej Miss i Mister Mazowsza.

Obok widniały dwa zdjęcia. Miss i Mister z poprzedniego roku.

Nasz Monisia odda koronę -pomyślał o ich czołowej modelce i jednocześnie ukrywanej kochance. Monice to, że jest tylko kochanką, w ogóle jej nie przeszkadzało. Liczyło się tylko to, że Marek dawał jej drogie prezenty, załatwiał dobrze płatne pokazy i był dobry w łóżku. Z tego ostatniego nawet aż tak często nie korzystała, bo raz, dwa razy w miesiącu. Nie naciskała nawet na porzucenie dla niej Pauliny, bo w jej najbliższych planach miejsca na rodzinę i dzieci w nich nie było. Miała dopiero dwadzieścia trzy lata i przynajmniej przez kolejne dziesięć lat chciała zajmować się karierą. Nie była nawet przekonana czy chciałaby wejść do rodziny Dobrzańskich, gdzie Helena ciągle miałaby wpływ na ich życie, jak w przypadku Hani. 

 

Kolejnego dnia znowu przyszło mu się pokłócić z Pauliną. Febo od samego rana wyrzucała mu późny powrót do domu, a później brak zaangażowania w organizację trzydziestych urodzin Aleksa. W dodatku miał je obchodzić w Polsce w ich domu, a nie w Mediolanie u rodziców. Przy okazji wytknęła mu różnice pomiędzy nim a bratem i jak okazało się prawie we wszystkim Febo był lepszy.

Tylko z urody jestem lepszy i to ja mam powodzenie -myślał, gdy Paulina mówiła mu o intratnym kontrakcie zawartym z dużą pomocą Aleksa.

-Mógłbyś w końcu brać przykład z Aleksa. I coś zrobić ze swoim życiem. Inni odnoszą sukcesy, tylko nie ty. Na żadnym polu dziedziny życia.

Może i zrobię -pomyślał, uśmiechając się pod nosem.

Na swoim komputerze znalazł kilka zdjęć, wybrał trzy, wypełnił formularz i wysłał zgłoszenie na konkurs na Mistera Mazowsza. Od dawna słyszał, że powinien spróbować swoich sił w takim konkursie. Miał nietuzinkową urodę, ładnie wyrzeźbione ciało i był przebojowy. Najtrudniej było napisać coś o sobie i dlaczego bierze udział w konkursie, ale w końcu dał radę coś z sensem napisać. 


 

Moje życie od dziecka związane było z modą, pokazami, ale nie było usłane różami, jak niektórym może się zdawać, skoro jest się Markiem Dobrzańskim współwłaścicielem firmy modowej. Ciągle wymagano ode mnie więcej i patrzono przez pryzmat nazwiska. Mam prawie trzydzieści lat, ale tak naprawdę jeszcze nic nie osiągnąłem swoimi siłami. To, co mam, mam od rodziców. A dlaczego wysłałem swoje zgłoszenie. Trudno powiedzieć. Na pewno nie dla sławy, pieniędzy i dla niezapomnianej przygody.  Po prostu moje życie potrzebuje chwili relaksu, zabawy, czegoś nowego, zmiany, a konkurs piękności może to mi to dać. Zawodowo jak wspomniałem, zajmuję się modą, bo pracuję w rodzinnej firmie. Jestem szefem działu reklamy i marketingu filii Warszawskiej firmy F&D mieszczącą główną siedzibę w Mediolanie.  

Trzy dni później dostał wiadomość, że ma się zgłosić na casting. Przez ten etap również przeszedł bez problemu i dostał się do półfinału, a następnie do finału. To wiązało się z dziesięciodniowym wyjazdem poza Warszawę na zgrupowanie, gdzie mógł odpocząć od pracy i Pauliny. Niestety, ale jego plany zostały źle przyjęte przez rodziców i Paulinę. Zwłaszcza przez Febo, bo uważała takie konkursy za żenujące, a Marek zrobi z siebie i z firmy tylko pośmiewisko.   Konkurs pokrywał się również z urodzinami Aleksa i tam według niej powinien być, a nie na zgrupowaniu.

Pokój na zgrupowaniu dzielił z Jaśkiem Cieplakiem. Chłopak był młodszy od niego o równe dziesięć lat, ale dogadywali się w miarę dobrze. Oprócz wieku dzieliły ich status społeczny. Jasiek pochodził ze wsi i rodziny, gdzie się nie przelewało, a on ze stolicy i z masą pieniędzy. Cieplak liczył, że konkurs otworzy przed nim perspektywy na przyszłość, a Marek traktował wszystko jak zabawę.

Jasiek opowiedział mu o swoim życiu jak i o rodzinie. Mieszkał w Rysiowie trzydzieści kilometrów od Warszawy wraz z mamą i siostrami. Dwudziestoczteroletnią siostrą Urszulą i siedmioletnią Beatką. Mama całej trójki od dzieciństwa chorowała na biodra i nie pracowała. Dorabiała tylko szyjąc w domu, a ich ojciec zmarł przed pięciu laty. Biedy nie klepali, ale też na wiele rzeczy nie było ich stać. Dużą pomocą dla rodziny była Ula, bo miała stypendium i dorabiała korepetycjami z angielskiego i matematyki. Na co dzień studiowała w międzynarodowej europejskiej uczelni na wydziale Business Administration and Management. Nauka była płatna, ale po pierwszym semestrze została zwolniona z płacenia czesnego. Teraz naukę skończyła z najlepszym wynikiem i czekała ją praktyka w administracji hotelu Vestin. Sukcesy na uczelni nie szły w parze z życiem prywatnym.  Była ładną dziewczyną, ale nie potrafiła urody wyeksponować. Do tego ubierała się stonowanie, nie malowała się mocno, stroniła od szpanu i imprez. Dlatego na studiach trudno było jej znaleźć bliską osobę. Wyjątek stanowił Tomek, który stał się po półrocznej znajomości jej chłopakiem. Byli ze sobą dwa lata i był to najlepszy czas w czasie studiów. Los jednak sprawił, że zginął w wypadku samochodowym. Strata ukochanego była ciosem dla niej, ale to był tylko początek jej udręki. Chłopak pochodził z bardzo bogatej rodziny i był jedynakiem. Jego matka to właśnie ją obwiniała za śmierć syna, bo to do niej jechał. Jeszcze jak żył uważała, że Ula wykorzystuje go, zabiera zbyt wiele czasu i że jest z nim dla kariery i pieniędzy. Później na pogrzebie dała upust swoim nerwom i wykrzyczała na cały cmentarz, że jest karierowiczką, manipulantką i puszczalską. Próbowała nawet naciskać na władze uczelni, aby wyrzucili ją z uczelni, bo wszystkie jej zasługi i prace są zasługą jej syna. Kiedy to nie przyniosło rezultatu, posunęła się do szykowania całej rodziny i wypisywaniu na płocie Cieplaków epitetów. W końcu kobieta z żalu targnęła się na swoje życie, pozostawiając list, w który znowu o wszystko oskarżała Ulę. Liczyła, że w ten sposób ludzie zaczną trzymać jej stronę, bo do tej pory nikt winy w Uli nie widział i w tym co robiła, była osamotniona. Po jej pogrzebie w Rysiowie pojawił się jej mąż z przeprosinami za wszystko, co ją spotkało. Przy okazji Ula dowiedziała się, że mężczyzna na inną rodzinę w tym córeczkę i że już dawno chciał zostawić żonę, ale obawiał się właśnie jej zemsty na nim i jego dziecku. 

Od tego czasu minęły dwa lata, ale wszystko jeszcze w niej było i trudno było jej się z kimś związać. Postanowiła jeszcze, że jak ktoś się pojawi w jej życiu, będzie to ktoś z jej sfery, a nie bogaty. Zresztą na drugiego księcia z bajki nie liczyła. Nie będzie Kopciuszkiem, a on księciem z balu. 

Jasiek o rodzinie nie zapomniał i zadzwonił już pierwszego wieczoru zgrupowania. 

-Opowiadaj Jasiek -mówiła przez telefon. —Jak miną ci pierwszy dzień zgrupowania?

-Fajnie siostra. Ośrodek bardzo ładny, pokój tak samo. Mam z takim jednym Markiem. Fajny gość. Starszy dziesięć lat, ale spoko. Wiesz, czytałem ogłoszenie, że potrzebują na okres wakacji kogoś do pomocy do sali z fitnessem, siłownią i do basenu. Praca po dwanaście godzin co dwa- trzy dni. Od nas pociągiem dojechałabyś w niecałą godzinę. Mogłabyś się dopytać.

-Spróbuję Jasiek. Do praktyk zostało mi trzy miesiące.

Pracę udało się jej dostać i to z dobrym zarobkiem. Sama praca trudna też nie była, bo głównie zajmowała się rejestracją osób korzystających z basenu, fitness i siłowni. Plusem było i to, że mogła spotkać się z bratem.

-Cześć Ula -zagadną znienacka.

-Jasiek -odparła z radością. —Wyglądasz rewelacyjnie -mówiła, patrząc na nową jego fryzurę.

-Dbają o nas. Zresztą wracamy od stylisty. A to ten Marek, z którym mieszkam -przedstawił mu swojego towarzysza.

-Cześć -rzekł, podkręcając uśmiech, na który rozum i serce Uli zaczęło wchodzić na niebezpieczne tory. —Twój brat opowiadał mi o tobie. Dokładnie tak wyobrażałem sobie ciebie -mówił, oceniając urodę siostry konkurenta. Dziewczyna urodą nie powalała, ale zauważył piękne oczy i uśmiech.

-To ja spadam siostra, bo mam zdjęcia za pięć minut -odezwała się Cieplak, nie dając jej szansy na odpowiedź. Było jej to nawet na rękę.

-A ty nie idziesz -zapytała Marka, kiedy nie ruszył z miejsca, tylko stał oparty o jej biurko.

-Ja swoje zdjęcia mam za dobrą godzinę. W ogóle nie jesteście do siebie podobni. Jasiek ma ciemne włosy, oczy a ty jesteś niebieskooka ciemna blondynka.

-Bo ja jestem do mamy, a Jasiek do ojca z urody podobny. Widziałam ciebie na zdjęciach i muszę powiedzieć, że nie kłamały.  Masz nietuzinkową urodę. 

- Uroda rzecz względna Ula. Przecież ważniejsze jest, to co ma się w środku.

-Fakt, ale mówi się, że pięknym jest łatwiej.  

-Tak, jak mówi się, że pracą można dojść do wszystkiego. A prawda jest taka, że w jednym i w drugim jest sporo mitów. Najważniejsze jest chyba to, co ma się w głowie.

-To teraz sprawdzimy twoją inteligencję i błyskotliwość, czyli pytania od jury -rzekła, sięgając po zszywacz, imitując mikrofon. —Gdybyś miał szansę, cofnąć czas w swoim życiu, zmienić coś, co to by było? -mówiła do owego przedmiotu.

-Ula muszę? -pytał, gdy podsunęła mu pod usta zszywacz.

-Z Jaśkiem ćwiczyłam. Masz pół minuty.

-Trudne pytanie. Jest wiele sytuacji, które chciałbym zmienić, cofnąć -mówił ze spokojem do zszywacza. —Jednak, jednak po tych złych stronach stały się rzeczy miłe, powiązane z tymi niemiłymi i tych byłoby szkoda. Na tym polega życie, że są wzloty i upadki i trzeba ze wszystkimi dać sobie radę. Cieszyć się z sukcesów i umieć przełknąć porażki. Dobrze wypadłem?

-Nawet bardzo dobrze Marek.  

Rozmawiali dobre półgodziny i Marek musiał przyznać w duch, że już dawno tak miło i lekko się mu nie rozmawiało z dziewczyną. Ula znała się na wielu sprawach, była zabawna, bystra i inteligentna.

Dwa dni później ponownie mieli okazję się spotkać. Tym razem na stołówce, kiedy nakładali sobie obiad.

-Cześć Ula. Miło cię widzieć ponownie -zagadnął, stojąc obok niej tak blisko, że niemal stykali się ramionami.

-Cześć. A ty o dietę nie dbasz? -zapytała, patrząc na talerz z kotletem z pieczarkami i nakładanym serem. Do tego była porcja frytków i trochę surówki.

-Za godzinę mam siłownię to spalę. Zresztą nie jestem kobietą i nie muszę dbać o linię.

- Fakt nie musisz. I jak samopoczucie przed finałem?  Tremę już masz? -pytała, kiedy usiedli przy stoliku.

-Żadnej. Traktuję wszystko jak zabawę.

-Czyli nerwy masz ze stali? Zazdroszczę ci. Ja nie potrafię trzymać nerwów na wodzy przed czymś ważnym.

-Życie nauczyło mnie radzić sobie ze stresem -odparł wpatrzony w swój talerz. — Zresztą stres jest nieodzowną częścią życia każdego człowieka i tylko trzeba umieć sobie z nim radzić. 

-Ja w takich chwilach pierogi lepie. To lepsze niż terapeuci. I nic praktycznie nie kosztuje.

-Tak słyszałem od Jaśka -odparł z tym swoim zabójczym uśmiechem.  —Pierogi Uli Cieplak dobre na smutki. To twoja reklama. Muszę kiedyś wpaść i spróbować.

Kolejne spotkanie miało podobny przebieg. Oboje rozmawiali tak, jakby znali się od dawna. Oczywiście w ich rozmowach nie było jeszcze miejsca na rozmowę na tematy bardziej osobiste i te z przeszłości dotyczące Hani i Tomka.

Dzień finał konkursu w końcu nadszedł. Marka z rodziny dopingował tylko ojciec, który wybrał syna, a nie urodziny Aleksa. Oprócz tego był Sebastian z dziewczyną i kilka innych osób z firmy. Jaśka z widowni natomiast dopingowała cała rodzina. Jury tytuł Mister Mazowsza przyznał Markowi, a Jasiek uplasował się tuż za nim.

Po konkursie miał miejsce bal koronacyjny. Ula ze względu na brata i pracę mogła wziąć w nim również udział.  Ciepalowie i Dobrzańscy mieli nawet jeden stolik. Ula na tę okazję zmieniła również image i pojawiła się w delikatnym makijażu i gustownej kreacji. Siedziała obok Marka i mógł swobodnie patrzeć na nią i rozmawiać. Ciągle było pod jej wielkim wrażeniem. Po dwugodzinnej zabawie Ula i Marek wyszli na dwór.  


 

-W końcu trochę spokoju Ula -rzekła, oddychając ciepłym nocnym czerwcowym powietrzem.

-Już masz dość sławy i tytułu? Po trzech godzinach królowania?

-Mam dość nachalności dziennikarzy i dziewczyn chcących zrobić sobie ze mną zdjęcia albo zatańczyć Ula.

-Ale ja sama robiłam sobie z tobą zdjęcie -przypomniała mu.

-Ty co innego. Ty nie jesteś nachalna -mówił jakby się tłumaczył z gafy. —W ogóle jesteś takim typem dziewczyny, który jest mi mało znany.

-To znaczy dobrze, czy źle? -zapytała, przystając na mostku.

-Bardzo dobrze Ula -rzekł, obracając się do niej. Chyba się zakochałem w tobie -dodał nieoczekiwanie i cicho z obawy, że ktoś to usłyszy, choć alejki były puste. Chwilę później przyciągnął do siebie i pocałował w usta. Dla Uli był to pierwszy pocałunek od czasu śmierci Tomka i wywarł na niej ogromne wrażenie. Kiedyś obiecała sobie, że nigdy więcej w jej życiu nie będzie bogatego chłopaka, a teraz serce zaczęło bić dla kogoś takiego.

-Marek, nie powinniśmy -odezwała się przerywając pocałunek. —Wracajmy na salę.

-Przepraszam Ula -odparł cicho.

 

środa, 25 sierpnia 2021

Ula z Rysiowa 9

 

-Żartujesz Domi?  -zapytał z przerażeniem po chwili milczenia. —Byłaś u lekarza? -dodał, wpuszczając do środka. 

-Nie -odparła z napływającymi łzami. —Mam siedemnaście lat i nie mogę iść sama do lekarza. Nie mam okresu, więc wszystko wskazuje, że jestem. Boję się, co teraz będzie. Urodzę dziecko, będąc w liceum -dodała z paniką.

-Skoro chodzisz do łóżka z facetami, powinnaś wiedzieć, kiedy jest bezpiecznie -odparł podniesionym głosem, złością i oskarżycielsko.

-Więc to moja wina? - oburzała się, siadając na kanapie.  

-Skąd mam pewność, że to moje? -pytał, chodząc nerwowo po salonie. —Skoro był ktoś przede mną, równie dobrze mógł być po.

-Teraz mnie jeszcze bardziej obraziłeś -odparła odważnie, nie dając, aby miał nad nią górę.  —Zrobisz sobie test na ojcostwo. Nawet w ciąży można.

-Najpierw lekarz powinien cię zbadać -rzekł, siadając obok i próbując się uspokoić.

-Państwowo tylko z rodzicami albo opiekunami, jak mówiłam -mówiła, miętoląc w dłoni chusteczkę.  —Może prywatnie uda mi się gdzieś dostać. Ale to kosztuje.

-Dam ci te pieniądze i postaraj się, jak najszybciej iść -mówił, wyciągając portfel. —Wiesz, ile może kosztować taka wizyta.

-Z USG pięćset złotych powinno, wystarczy -odparła, ciągle dławiącym ze zdenerwowania głosem. 

-Tyle mam przy sobie -odparł, odliczając odpowiednią kwotę. —Załatw to jak najszybciej -dodał, wręczając plik banknotów.

-Co będzie, jak będę? -pytała, patrząc ze strachem.

-Tym później będziemy się martwić -odparł przez gardło. —Na razie nic nikomu nie mów.

Po odejściu dziewczyny oparł się o ścianę domu, a w głowie miał sam mętlik. 


 

Kolejne dwa dni były najdłuższe w życiu Marak. Cały czas chodził podminowany i wyrzucał sobie, że nie umiał się wtedy pohamować. Odechciało się mu nawet seksu, i gdy zadzwoniła do niego Oliwka z propozycją spotkania, zdecydowanie odmówił.  Najchętniej porozmawiałby o tym z Sebą, ale doszedł do wniosku, że nie powinien wyjawiać tak osobistej tajemnicy. Unikał nawet spotkania z przyjacielem, bo ten znał go za dobrze i zauważyłby, że coś go gnębi.

Dwa dni później Dominika ponownie pojawiła się u niego z potwierdzeniem ciąży i wydrukiem USG.

-Nie ma wątpliwości -rzekła grobowym głosem i podając mu jakieś papierki.

-Niech to -wymruczał pod nosem. —Musimy pomyśleć co teraz -dodał z wyraźnym zawiedzeniem i złością.

-Jeśli myślisz o aborcji to nie -wtrąciła zdecydowanie. —Nie mogłabym zabić własnego dziecka. Naszego dziecka. Aż tak podła nie jestem.  Nie ja pierwsza urodzę w tak młodym wieku.

-Nie myślałem. Po co mi to było -dodał do siebie.

-Chwila przyjemności kosztuje.

-Będę w miarę swoich możliwości pomagać wam -zapewnił. —Na więcej na razie nie licz. Nie rzucę szkoły. W domu jeszcze nie mówiłaś, jak myślę?

-Mój tato wraca w środę wieczorem z delegacji i wtedy powiem rodzicom. Nie zdziw się, jak tu wparuje ojciec. Nigdy cię nie lubił. Nie wiem, jak ja zniosę jego gniew -dodała ze wzbierającymi się łzami.

-Poradzę sobie z twoim ojcem -odparł, patrząc przed siebie. — Wezmę odpowiedzialność za swoje błędy.

Po odejściu dziewczyny miał czas, aby pomyśleć na spokojnie co dalej. Jednego był pewny, że nigdy się nie ożeni z Domi. Nawet jakby jej rodzice i jego naciskali na ślub.  Nie chciał za jeden błąd unieszczęśliwiać siebie.  Da tylko dziecku swoje nazwisko i będzie płacił za wychowanie. Nie był nawet pewny czy byłby w stanie zajmować się nim na co dzień. Głównie to nie chciał rezygnować ze swojego dotychczasowego życia. Był młody i chciał nocami bawić się, a nie wysłuchiwać płaczu dziecka. Musiał też skończyć studia, skoro w przyszłości miał zostać prezesem F&D.

Wszystko to popsuło mu humor do tego stopnia, że zakradł się do barku ojca i nalał sobie spoty kieliszek czystej wódki. Niedługo potem pojawiła się u niego Ula i dał upust nerwom. Przyszła na spotkanie z Heleną, ale rodziców jeszcze nie było i on musiał zająć się koleżanką. Na domiar złego była z siostrą i mógł zasmakować tego co go czeka. Zaczął też w myślach Ulę oskarżać o to co się stało, bo po podsłuchaniu rozmowy Uli z koleżankami na połowinkach dał się namówić Dominice na wspólny powrót i wizytę u niej.

-Co tu robisz? -zapytał z wyczuwalną niechęcią na jej widok.

-Ciebie również miło widzieć. Ja do twojej mamy. Miała dać mi voucher dla Jasia do szkółki piłki nożnej. Jestem za wcześnie.

-Rodziców jeszcze nie ma. Będą nie wcześniej jak za półgodziny -wyjaśnił i, pomimo że zadowolony z wizyty nie był, wpuścił do środka.

-Pijesz? -zapytała, gdy zauważyła na stole, że obok jego telefonu w charakterystycznym etui stał kieliszek i butelka wódki.

-Mogę. Pełnoletni jestem -mówił, chowając alkohol i kieliszek do barku.

-Możesz, ale jest po dwunastej dopiero.

-No i co z tego, że po dwunastej?

-Marek jak masz problemy, alkohol nie rozwiąże problemu -zaczęła delikatnie.

-Nie twój interes -wtrącił ostro. —Mogłabyś ją pilnować -dodał, gdy Betti wzięła jego telefon i upuściła na podłogę. 


 

-Przepraszam za siostrę -odparła, biorąc ją za rękę. —Poczekam na dworze na twoją mamę. Widzę, że nie jesteś w humorze.  

-Nie ma potrzeby, żebyś wychodziła. Jest ponad trzydzieści stopni. Będziecie się tylko prażyły -rzekł pojednawczo.

-Dzięki. Mogę jeszcze przebrać tu Betti. Pampers jest mokry.

-Tak. Jak dawałaś sobie radę z siostrą, jak była całkiem mała?  -zapytał ku zdziwieniu Uli, bo rozmowy na temat dzieci się nie spodziewała.

-Tato wiedział, jak się opiekować i była babcia. A zmiana pampersa nie jest aż tak trudna.

-Na pewno -rzekł, patrząc krzywo na pieluchę i butelkę Beatki z sokiem.

-Marek zdaje mi się tylko czy jesteś dla mnie oschły. I to od trzech miesięcy. Wiem, że są wakacje i kontakty ograniczone, ale ewidentnie jest coś nie tak.  

-Wszystko jest nie tak -wymruczał. —Ty nie masz nic z tym wspólnego -dodał, kłamiąc po części.

-Ty nie jesteś typem, który się załamuje. Znam cię już trochę.  Nie jestem Sebą, ale jeśli chcesz pogadać, wysłucham cię Marek. Nieudana randka? -zapytała zachęcająco. —Dla facetów może być tak samo ciężkie do zniesienia, jak dla kobiet.

-Możesz zejść ze mnie -rzucił ze złością.

-Chciałam pomóc. Nie musisz od razu na mnie krzyczeć.

-Bo wtykasz nos, gdzie nie musisz.

-OK. Nie umiesz rozmawiać o problemach to nie. Chociaż jeśli chodzi o relacje damsko- męskie może mogłabym być pomocna.

-A ty na Noelu i Michale zdobywałaś doświadczenie w dziedzinie natury facetów? -zapytał dosadnie i patrząc w twarz. Przez wypity alkohol źle też dobierał słowa.

-Jesteś bezczelny Marek. Bezczelny, opryskliwy i okrutny -odparła, hamując łzy głównie na słowa doświadczenia natury chłopaków.

-Za to wy jesteście wszystkie takie same. Moralność już dawno wyszła z mody -wyrzucał ze złością raniące Ulę słowa.

-Obrażasz mnie Marek. I to ty notorycznie podrywasz w tym swoim klubie dziewczyny.  U mnie byłeś z Agatką, a słyszałam o Marcie i Oliwii.

-Trzymaj się swojego życia, a od mojego trzymaj się z daleka Ula. 


 

Dalej niedane było im rozmawiać, bo w domu wrócili Dobrzańscy. Dla Uli było to nawet na rękę, bo cała rozmowa była dla niej ciężka i niezrozumiała. Rozumiała jednak to, że znalazła się w złym momencie i czasie u Dobrzańskich. To tylko usprawiedliwiało Marka w jej oczach. Co będzie dalej z ich znajomością, jak wrócą do szkoły, nie miała pojęcia. Marek tymczasem jak tylko rodzice pojawili się w salonie, pognał do swojego pokoju. Wiedział, że źle się zachował wobec Uli, ale musiał wyładować na kimś złość i padło na nią.

 

Z rozmową ze swoimi rodzicami czekał do ostatniego dnia wakacji, czyli dwa dni. Zastanawiał się tylko nad porą dnia i czy lepiej taką wiadomość zaserwować rodzicom rano, czy wieczorem. Wybrał w końcu śniadanie.

-Dominika jest ze mną w ciąży -rzekł prosto i jednym tchem. —I nie jest to żart.

-Marek, jak w ciąży -odezwała się po chwili Helena.  —Chodzicie przecież do szkoły.  Nie czas na dzieci -mówiła bez osłonek.

-Chciałbym, żeby było inaczej mamo, ale się stało.

-Nie uczą was w szkole jak się zabezpieczać -zaczął tyradę i ojciec. —Tyle się o tym mówi i pisze, a wy ładujecie się w dzieci! Jesteście niedojrzali do bycia rodzicami! -mówił z coraz większym zdenerwowaniem. —Myślałem, że jesteś rozsądniejszy.

-Nie my pierwsi jesteśmy w takiej sytuacji. Inni sobie radzą, to i my sobie poradzimy.

-Dziecko to dar, ale są granice Marek. Myślałeś, że będziemy z radości skakać? -pytała rodzicielka.

-Nie mamo, nie liczyłem na gratulacje, ale na trochę zrozumienia i rady.

-Niezłą niespodziankę nam naszykowałeś -kontynuował Krzysztof. —I to od rana. Ciśnienie już mi podskoczyło.

-Żaden moment nie byłby dobry tato. Wieczorem nie mógłbyś spać.

-Jak je będziecie wychowywać? Razem? -pytała matka. —Jeśli dobrze myślę, nic szczególnego nie łączyło cię z Dominiką.

-Bo nie łączyło i nie łączy. To był tylko seks i typowa wpadka. Chwila przyjemności, a konsekwencji na całe życie.

-Wychowanie dziecka kosztuje. Popławscy nie odpuszczą ci tego płazem -mówił ojciec to, co sam wiedział. —Przed wami jeszcze dwa lata nauki. Skąd weźmiesz pieniądze? Od nas?

-Jeszcze nie wiem, ale nie od was. Najwyżej dalej będę pracować w klubie. Dobrze płacą. A szkołę skończę. Będę musiał pogodzić jedno z drugim.

Po rozmowie z rodzicami musiał jeszcze pojawić się u Popławskich i sprawdzić jak Domi sobie radzi. Jej ojciec powinien już być w domu i wolał sam pójść do nich, niż ktoś od nich miałby przyjść do nich. Drzwi otwarła mu mama Dominiki i nie wyglądała na zdruzgotaną. Wpuściła go nawet do środka. Chwilę później pojawiła się w holu jej córka. Marek widział jeszcze w jadalni pana Popławskiego, czytającego spokojnie jakąś gazetę.

 -Lepiej jak wyjdziemy na dwór Marek -rzekła Domi, zanim Marek się odezwał.

-Jeszcze nie wiedzą, jak wnioskuję. Moi wiedzą. Łatwo nie było, ale jakoś przełknęli.

-Jesteś kretynem Marek -wtrąciła z satysfakcją. —Nie jestem w ciąży. Myślisz, że poszłabym z tobą do łóżka, nie będąc pewna, że to moje bezpieczne dni?  Jestem po prostu świetną aktorką. Nawet lepszą niż Ula. Chyba zapiszę się do tego kółka teatralnego. Umiem nawet na zawołanie się popłakać, wpaść w histerię. Wystarczy, jak przypomnę sobie scenę z Titanica i płaczę. Chciałam się tylko zemścić i mi się udało. Bez trudu udało mi się załatwić czyjeś tam wyniki. Pięć dych mnie to kosztowało. Za które ty zresztą zapłaciłeś.

-Jesteś szalona Domi -rzekł przeszywającym tonem prosto w twarz, ale i z ulgą.  —Nie pokazuj mi się na oczy.

-Zemsta jest jednak słodka Mareczku -odparła dla odmiany, śmiejąc się mu w twarz. —Mnie się tak łatwo nie porzuca.

 

wtorek, 17 sierpnia 2021

Ula z Rysiowa 8

 

Wakacje Marek rozpoczął w łóżku Domi i z kacem. Seks jednak sprawił mu odprężenie i kac nie był aż tak trudny do zniesienia. Wiedział też, że nie był pierwszym jej chłopakiem. Gdyby tak było, miałby jeszcze kaca moralnego. Chciał się zabawić, odreagować, a odebranie jej dziewictwa w jej mniemaniu mogło oznaczać, że będą teraz razem. Rano, kiedy jeszcze spała wymknął się z domu Popławskich i poszedł do swojego. Było przed piątą, więc starał się wejść cicho. Ojciec jednak już nie spał, a raczej nie spał w ogóle, tylko czekał na syna w kuchni. Choć był już pełnoletni, musiał wytłumaczyć ojcu powrót do domu nad ranem i stanu, który wskazywał, że coś pił.

-Mama martwiła się Marek -rzekł ostro, ale zarazem cicho, aby nie obudzić żony. —Miałeś być po dziesiątej, a jest piąta rano.

-Dzwoniłem, że się spóźnię -odparł, nie poczuwając się do winy.

-Sześć godzin temu Marek. Gdzie spałeś? To, że jesteś pełnoletni, nie oznacza, że możesz robić, co chcesz. My płacimy twoje rachunki. Twoi koledzy w czasie wakacji zarabiają. Ta twoja koleżanka ostatnio mówi, że latem pracuje w lodziarni.

-Skoro o to chodzi, poszukam sobie pracy -odparł od niechcenia, kierując się do swojego pokoju na piętrze.

-Pracę znajdzie ci bez problemu -odparł ojciec, idąc za nim. —Potrzebny jest nam ktoś do pomocy w recepcji. Pani Monika nie jest taka młoda. Potrzebny nam posłaniec z autem.

-Pomyślę tato. Teraz idę spać.

W rodzinnej firmie oczywiście nie zamierzał pracować i jeśli już musiał, wolał poszukać sobie coś innego. Z tym zamierzał zmierzyć się jeszcze tego samego dnia. Wstał o dwunastej, zjadł samotne śniadanie, bo rodziców nie było i poszedł do miasta. Na ogłoszenie o zatrudnienie chłopaka do pomocy przy barze w Klubie 69 trafił przypadkiem. Doświadczenia żadnego nie miał, ale postanowił wejść i spytać. Pół godziny później podpisywał umowę o pracę na czas określony. Miał pomagać barmanowi we wtorki, czwartki, piątki i soboty. Prosto z klubu poszedł na spotkanie z Sebastianem. Umówili się w pizzerni, gdzie Seba miał dorabiać w wakacje jako kelner.

-Dzisiaj duża gratis dla nas Marek. Wybierz która.

-Obojętnie która -odparł, wyciągając z kieszeni dzwoniący telefon i odrzucając połączenie.

-Kiepsko wyglądasz Marek. Zabawa o dziesiątej się skończyła i ja po odprowadzeniu Wiolki po jedenastej smacznie spałem, a ty do domu masz bliżej, ale wyglądasz, jakbyś całą noc nie spał.

-Bo położyłem się spać po piątej. Zabalowałem jeszcze na mieście -skłamał.

-Dobra strona pełnoletności. Tego ci zazdroszczę Marek.

-Spokojnie Seba. Jeszcze siedem miesięcy i ty będziesz pełnoletni.

- Kto tak dobija się do ciebie? -zapytał, kiedy Marek ponownie odrzucił połączenie.

-Domi.

-Jak Domi? Przecież po tej akcji z Paulą nie cierpisz jej. Co może chcieć od ciebie.

-Bo nie cierpię.

- Zaraz Marek. Domi dobija się do ciebie, mieszkacie na tej samej ulicy, ty jesteś po nie przespanej nocy. Nie mów mi, że z nią byłeś? -pytał, a odpowiedź dostał miną przyjaciela. —Z nią Marek? Nie mów, tylko że ją jeszcze bzyknąłeś? Wzrok Marka ponownie dała mu odpowiedź. —Zwariowałeś? Teraz żyć ci nie da.  Pewnie już się chwali, że jesteś jej chłopakiem.

-Zdementuje wszystko.

-To ona się zemści. Lepiej trzymać się lasek pokroju Wiolki i Uli. Miałeś spróbować z Ulą.

-Tylko że Ula ma Noela.

-Mówiłem ci, że nie ma co wierzyć Klaudii, jej zdjęciom i tym, co mówi. Wiolka wie lepiej, czy Ula była zainteresowana Noelem, czy nie. Chyba że ty wiesz coś więcej.

-Sam widziałem, jak uśmiechała się do niego i jaka była uczynna.

-Nic nowego. Ula zawsze jest uśmiechnięta i życzliwa dla wszystkich. Ty tylko sobie coś ubzdurałeś. I nie znasz Ulki. Ona nie jest z tych, które rzucają się na facetów. Ona czeka na tego swojego księcia. Tego Noela kopnęłaby w cztery litery, jakby się do niej dostawiał. Kiedyś faktycznie ktoś sprzątnie ci ją sprzed nosa.

- Seba Ula to koleżanka i nic więcej -odparł stanowczo.

 

Dominika tymczasem faktycznie wyimaginowała sobie i tak jak obawiał się Seba, że skoro było między nimi coś takiego, teraz Marek zostanie jej chłopakiem. Dzwoniła do niego parę razy, ale on skutecznie odrzucał połączenia. W końcu popołudniem pojawiła się u Dobrzańskich, a Helena wpuściła koleżankę syna do domu.  Marek ochoty rozmawiać z nią nie miał, ale i wiedział, że kiedyś będzie musiał. Wolał nie rozmawiać z nią w domu, dlatego wyszli na dwór.

-Unikasz mnie? -zapytała wprost. —Rano uciekłeś, telefonów moich nie odbierasz?

-Fakt. Nie miałem ochoty na rozmowę z tobą.

-Po tym co stało się w nocy?

-Chyba nie myślisz, że to coś zmienia? Sama mówiłaś niedawno, że dla ciebie seks jest zabawą?

-Wykorzystałeś mnie gnojku.

-Grzecznie spytałem, a ty się zgodziłaś.

-Ciekawa jestem, jak będziesz mówić, jak powiem, co się stało. Jak upiłeś mnie i wykorzystałeś.

-Mam nagranie z domu Aleksa jak ty i Paula upiłyście się i jak sama byłaś chętna, więc nie próbuj szantażu. Cnotką też nie byłaś.

-Jeśli miało znaczenie, to trzeba było się prędzej zdecydować.

-Nie, nie miałoby znaczenia. Było miło, ale się skończyło Domi. Oprócz szkoły nic nas nie będzie łączyć.

Odchodził z zadowoleniem i kolejnym nagraniem na telefonie. Obiecał sobie jeszcze, że już nigdy więcej seksu z koleżankami z klasy, a nawet ze szkoły nie będzie.

Wieczorem powiedział rodzicom, że znalazł sobie pracę. Seniorzy zadowoleni do końca nie byli, bo woleli, aby pracował w dzień, a nie włóczył się po nocach i w dodatku klubach nocnych. Uparł się jednak, że albo tam, albo nigdzie.

Praca już pierwszego wieczoru spodobała się mu, bo mógł poznawać nowe dziewczyny. Barman Kamil powiedział mu nawet, że jeden gościu prawie co wieczór wyrywa nową panienkę na szybki seks. Dwa dni później poznał osobiście Szymona i stał się on dla niego nie tylko kumplem, ale również, kimś w rodzaju guru. Jemu panna trafiła się również. Oliwka była dwa lata starsza od niego i chętna na nowe doznania. Znajomość z Oliwką nie przeszkadzała, aby znajomość nawiązać z dwiema innymi dziewczynami.

Nie wszystko układało się jednak tak kolorowo Markowi, bo zaczął dostawać telefony ze zleceniami na wieczór panieński albo konkretne oferty od samotnych kobiet. Po piątym takim telefonie i za namową Seby poszedł na wstępne spotkanie i dowiedział się skąd dzwoniący do niego mają jego numer. Interesujące ogłoszenie zawierało również jego zdjęcie. 


 

 Gorący policjant na szalony wieczór panieński i na samotne wieczory.

-Dominika Marek. Nikt inny cię tak nie nienawidzi -mówił Seba.

-Sam to wiem. I zaraz to załatwię. Wyślę jej dwa nagrania.

Do wiadomości dopisał jedno zdanie. Pierwsze i ostatnie ostrzeżenie Domi.

 

Ula tymczasem wakacje rozpoczęła spokojnie, bo na czterodniowym wyjeździe nad jezioro. Później przez cały lipiec miała pracować w lodziarni, a w sierpniu czekał ją wyjazd do Monachium na kurs językowy, ufundowany przez Dobrzańskich i na prośbę Marka. Kiedy jeździła do pracy, miała okazję widywać się z koleżankami z klasy. Majką, Wiola i Julką. Miała również z nimi kontakt telefoniczny. Zastanawiała się jeszcze nad Markiem, bo nie dzwonił do niej, a sama nie chciała się narzucać. Ciągle czuła, że jest coś nie tak. W końcu przestała o tym myśleć. W połowie lipca pojawił się u niej w pracy z piękną blondynką uczepioną jego ramienia. 

-Cześć Ula -przywitał się, podkręcając uśmiech.

-Cześć. Co za miła niespodzianka. Od połowinek się nie odezwałeś.

-Tak wyszło -odparł od niechcenia. —Zresztą to tylko ponad dwa tygodnie. Nie tak długo zaś.

-Albo aż dwa tygodnie. Co dla ciebie? -zapytała, nie wdając się w dyskusję, bo za nim stały trzy osoby w kolejce.  —To znaczy dla was?

-Dwa razy po dwie gałki. Dla Agatki słony karmel i waniliowe z kawałkami czekolady. A dla mnie karmel i czekolada z wódką.  


 

Marek razem z dziewczyną usiadł w pobliżu lady z lodami i mogła widzieć, jak wpatrzeni w siebie próbują małymi łyżeczkami swoje lody. Zastanawiał się, czy specjalnie się tak nie zachowuje i czy celowo wybrał lokal, gdzie pracuje. Więcej razy, a przynajmniej na jej zmianie Marek się nie pojawił.

Lipiec w końcu minął i Ula pojechała na trzy tygodnie do Monachium. Tam zajęta zwiedzaniem i kursem nie miała czasu na myśli o Marku. Oprócz tego miała okazję zarobić kilkadziesiąt Euro, bo trzy razy w tygodniu opiekowała się dwójką młodszych dzieci jednego z wykładowców. Najstarszy jego syn Michał natomiast oprowadzał po mieście.  Odskocznią od tych zajęć było spotkanie z Dobrzańskimi w jedną z niedziel. Firma F&D   współpracowała z jedną z tamtejszych firm i Helena zaprosiła Ulę na obiad do restauracji. Marek na początku jechać za bardzo nie chciał, ale ojciec miał bilety na mecz Bayer Monachium i Borussii Dortmund i głupotą byłoby nie skorzystać z możliwości zobaczenia w akcji Lewandowskiego. 


 

-Z Noelem kontaktujesz się jeszcze? -zapytał pod koniec wspólnego obiadu i kiedy seniorzy wyszli do toalety.  

-Rozmawiamy przez telefon. Ma niedługo przylecieć do Polski na mecz Polska Francja i chce zostać z trzy cztery dni. A ty?

-Nie. Nie dał mi swojego numeru. Zresztą wolał twoje towarzystwo.

-Mówisz takim tonem, jakbyś był zazdrosny.

-Mówię, jak było Ula. Byłaś na pierwszym miejscu u Noela.

-A, co u Agatki? Chyba tak miała na imię?   

-Mówisz takim tonem, jakbyś była zazdrosna.

-Mówię, bo spijaliście sobie lody niemal z dziobków.

Chwilę później przy stoliku pojawił się jakiś ciemny blondyn i zagadnął do Uli. Chłopak mówił po polsku, ale z obcym akcentem. Szybko okazało się, że nie jest to ktoś przypadkowy tylko Michał znajomy Uli. Uwadze Marka nie uszło to, że Ula na jego widok się ucieszyła. Równie chętnie przyjęła jego zaproszenie do kręgielni na wieczór. Marek rozmowie się głównie przysłuchiwał i oceniał znajomego Uli. Tak przystojny jak on albo Noel nie był, ale do brzydkich nie też należał.

-Nie znałem cię od tej strony -rzekł, kiedy chłopak się pożegnał z nimi.

-To znaczy?

-Tu Noel, tu Michał -wyjaśnił, podciągając pod żart.

-Nie wszystko musisz o mnie wiedzieć Marek -odparła poważnie.

Chłopak był oczywiście tylko zwykłym znajomym, który przy niej miał podszkolić się w języku polskim, ale nie zamierzała tłumaczyć się Markowi z tej znajomości.

 

Sierpień Markowi mijał tak samo rozrywkowo jak lipiec. W pracy się nie przemęczał, miał pieniądze i poznawał nowe dziewczyny. Zaznał nawet ponownego seksu. Tym razem z uroczą Zuzią. Było tak do czasu jak Dominika nie pojawiła się ponownie w jego domu.  Przyszła do niego w ostatnim tygodniu wakacji rano, aby nie zastać rodziców Marka.

-Zrobiłam test i jestem w ciąży Marek -rzekła z histerią, jak tylko otworzył drzwi. —Mogę wejść?