piątek, 28 maja 2021

Fartowny dzień 12

Okres świąteczno- noworoczny minął wraz ze świętem Trzech Króli i trzeba było wrócić do wzmożonej pracy i codzienności. Ula swój czas dzieliła pomiędzy pracę, rodzinę i zajmowanie się swoją hurtownią. Z Markiem przez dwa tygodnie mieli okazję tylko raz się widzieć służbowo w banku, kiedy przyszedł powysyłać przelewy zagraniczne. W wolnych chwilach głównie przed zaśnięciem Ula wracała do najwspanialszego sylwestra, jaki dotąd mogła przeżyć i zastanawiała się, jakby to było, gdyby spotykała się z Markiem naprawdę. W jedno popołudnie uczestniczyła również w prezentacji odzieży medycznej i małym bankiecie zaplanowanym tuż po pokazie. Pojawienie się Uli wzbudziło zainteresowanie i domysły u innych uczestników. Tym bardziej że była ona z Markiem na sylwestrze. Po firmie krążyły również domysły na temat współwłaściciela szwalni. Podobno ktoś taki był, ale nikt nazwiska nie znał. Podejrzenia padły na Ulę, bo była na zebraniu, ale Marek plotki dementował mówiąc, że to doradca z banku i to z nią załatwiali formalności związane z kredytem na szwalnię. Prędzej jeszcze ona znalazła jego portfel i tak się poznali. Wszystko układało się w logiczną całość i było w pewnej części prawdą, więc tematu Uli, jako współwłaścicielki nie drążyli.

Ciekawskie spojrzenia kierowane w stronę Uli, w czasie bankietu po pokazie odzieży medycznej, nie umknęły jej uwadze. To zaś powodowało, że czuła się skrępowana i mogła się jej w każdej chwili przytrafić jakaś wpadka.

-Te dwie dziewczyny przy oknie ciągle patrzą na mnie Wiola -rzekła do nowej koleżanki tuż po rozpoczęciu bankietu.  

-Domi i Klaudia Ula -odparła, zerkając dyskretnie. —Modelki. A patrzą, bo są zazdrosne. Jeszcze jak Marek był z Pauliną, liczyły na coś, a teraz jak się rozstali, chciałyby zająć miejsce po Pauli, a to ty sprzątnęłaś im Marka spod brody. Nie przejmuj się nimi.

-Łatwo powiedzieć nie przejmuj się. Cały czas świdrują mnie wzrokiem.

-Przyzwyczajaj się Ulka. Jak teraz będziesz z Markiem, tak będzie. Przynajmniej na początku.

-Jak ja z Markiem? Myślisz, że jest zainteresowany mną?

-Ula przecież to widać, że zależy mu na tobie.  Inaczej nie zapraszałby cię na sylwestra i na dzisiejszy bankiet -argumentowała, bo była wśród tych osób, które nie wiedziały, że jest współwłaścicielką szwalni i jest tu nie tylko prywatnie, ale i poniekąd służbowo.

-Myślisz? -zapytała, ciągle nie wierzą, że tak może być.

-Sama się niedługo przekonasz kochaniutka, że mam rację. 

Ulę obserwował jeszcze Kamila Szydłowska nowa asystentka Marka. Była jednak znacznie dyskretniejsza niż modelki i Ula nie zauważyła jej spojrzeń. Robiła to na polecenie Pauliny, chociaż Sabina była przeciwna temu, aby interesowała się byłym narzeczonym i jego nową miłością.

 

Tymczasem w innej części sali stał Sebastian z Markiem i rozmawiali o Uli. Od czasu sylwestra z ust syna często słyszał pytania o Ulę i czy się jeszcze z nią umówi. Był jednak zbyt zajęty, aby myśleć o randkach.  Nie wiedział jeszcze, jak by Ula zareagowała na kolejne spotkanie.

- Ciekawy jestem, o czym Ula tyle czasu rozmawia z Wiolą? -zapytał przyjaciela.

-Znając Wiolkę to o ciuchach i facetach.

-Chcę umówić się z Ula na randkę Seba -rzekł jakby mimochodem.

-W końcu Marek -odparł bez zaskoczenia. —Ale parą już jesteście okrzyknięci. Wspólny sylwester, teraz wspólnie. Prawie nikt nie wie, że Ula jest współwłaścicielką szwalni i że jest tu jakby służbowo. Wszyscy myślą, że coś was łączy. Inaczej nie da się tego nazwać. Ty z koleżankami nigdy nie wychodziłeś.

-Myślisz, że się zgodzi?

-Ja bym się z tobą nie umówił Marek.

-Ja z tobą tym bardziej Seba. Nie umawiam się z zaręczonymi osobami.

Kwadrans później, kiedy Ula przez chwilę była sama podeszła do niej Klaudia. Marek z niedalekiej odległości obserwował ją i widział, że przez chwilę przyglądała się samotnej Uli, a wiedząc o jej charakterze, domyślił się, że ma w zanadrzu coś niemiłego. Później dokończyła jednym haustem wino i zmierzała do Cieplak. On rozmawiał z kimś od prasy, ale przeprosił rozmówcę i również skierował się w stronę Uli.

-Wiesz, kim jestem? -zapytała wyniosłym tonem.

-Modelką Klaudią.

-Pierwszą modelką firmy. Ale nie o tym chciałam porozmawiać z tobą. Nie licz, że z Markiem to coś na dłużej. Dłużej był z Paulą, bo syn ich łączył i jego rodzice tak chcieli.

-Nie wiem, tylko dlaczego mi mówisz o tym.

-Bo jesteś jego dziewczyną od niedawna i chcę cię przestrzec. I nie zaprzeczaj, że nie jesteś, bo wszyscy wiedzą, że od niedawna jesteś nową dziewczyną Marka.

-Ula masz jakiś problem z Klaudią? -zapytał znienacka Marek.

-Nie Marek. Przyszła się tylko przedstawić.

-Dokładnie tak Marek. Chciałam poznać dziewczynę, na którą zamieniłeś Paulinę. Poznałam i już sobie idę.

-Nie słuchaj jej Ula -rzekł Marek z zakłopotaniem, kiedy modelka odeszła. —Ona potrafi być uszczypliwa.

-Nie była uszczypliwa Marek. Podobno faktycznie brana jestem za twoją dziewczynę. Tak powiedziała nie tylko Klaudia, ale i Wiola sugerowała.

-Podobno chodzą takie słuchy Ula.

-I nie przeszkadza ci to? To plotka, a z plotki jeszcze większe plotki powstają.

-Możemy sprawić, że nie będzie to tylko plotka Ula -oznajmił nieoczekiwanie. —Wiem, że nie jest to dobre miejsce na takie propozycje, ale skoro jesteśmy już w tym temacie. Umówisz się ze mną na randkę? -zapytał, podkręcając uśmiech.

-Na prawdziwą randkę? I dlaczego ja?

-Najprawdziwszą. A dlatego pytam, bo jesteś nietuzinkową dziewczyną. Fajną, mądrą, zabawną, ładną, świetnie mi się z tobą rozmawia. Nie poznałem nigdy takiej dziewczyny jak ty. I Iwo jeszcze cię lubi. Sam namawiał mnie, żeby się z tobą umówić. Nie musisz od razu odpowiadać. 

-Zgoda Marek. Umówię się z tobą -odparła bez zastanowienia.   

-Świetnie. Juto mam wywiadówkę w szkole Iwa, może więc pojutrze przyjdę po szesnastej pod twój bank i gdzieś pójdziemy. Możesz wybrać miejsce.

-Ty zaprosiłeś, ty wymyślasz atrakcje Marek.

Do końca bankietu Ula czuła się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Sama czuła do niego to samo, co powiedział o niej albo i więcej. Już dawno spostrzegła, że jak jest w jego pobliżu albo ma go w myślach, jej serce zaczyna mocniej bić. Jej radość potęgował jeszzce fakt, że czekała ją podróż z Markiem do Rysiowa.


 

Podróż do domu ze względu na warunki pogodowe trwała dłużej niż zazwyczaj, ale dla Uli było to akurat na rękę, bo mogła dłużej pobyć ze swoim chłopakiem. W czasie drogi najpierw rozmawiali o pokazie, później Marek mówił o planach pokazu dla kobiet o rozmiarze XXL i gładko przeszedł do opowiedzenia jej historii firmy, rodziny Febo i Dobrzańskich i jego związku z Pauliną.

-Związek dla dobra firmy, wspólnych interesów nie był dobrym pomysłem Ula -oznajmił na koniec.

Nas łączą interesy -pomyślała. Nas również czeka nieudany związek?

-Ja myślę, że jak ma się zgodne charaktery, to związek jest udany.

-To my nie mieliśmy zgodnych.  Drugim powodem, że związałem się z Paulą, był Iwo. Łatwiej był go zaadoptować.

-Bardzo dobry powód Marek. Iwo jest mądrym, rezolutnym chłopcem.

-Tylko brak mu matki, do której mógłby przyjść, przytulić się, poradzić. Kiedyś chciał pogadać z kobietą i nie miał z kim. Babcia to babcia i musiał pójść do żony Aleksa. To ten dom Ula? -zapytał, gdy zatrzymał się przy chodniku i nie był pewien.

-Ten Marek.

Do domu już nie wchodził, choć Ula go zaprosiła. Iwo był pod opieką Aleksa i jego żony, a urodziła się im właśnie córka Laura i nie chciał obarczać młodych rodziców opieką nad swoim synem.

 

Marek na pierwszą randkę z Ulą chciał pójść nad Wisłę tam, gdzie zgubił portfel, a Ula go znalazła i mu oddała.  Od tego zaczęła się bowiem ich znajomość. Pogoda jednak nie pozwalała na to, bo poprzedniej nocy spadł śnieg i utworzyły się zaspy. Poza tym stwierdził, że nie są jeszcze na takim etapie znajomości, aby celebrować ważne dla nich miejsca. Ula oczywiście zastanawiała się, gdzie pójdą i obstawiała kawiarnię albo kino. Planetarium się nie spodziewała. 


 

-Tak bardzo podobał ci się taras widokowy w hotelu, więc pomyślałem, że tu ci się spodoba -rzekł, gdy parkował. —Byłem tu rok temu z Iwo i obiecałem sobie kiedyś wrócić. Przejrzałem jeszcze repertuar kin i nic ciekawego nie znalazłem.

- Tu na pewno będzie ładniej Marek i można wypić coś ciepłego pod gwiazdami.

Kolejne dwie godziny spędzili na oglądaniu gwiazd, planet w jakości 3D i przez lunety, wystawy oraz dowiadywali się, jak co działa. Atrakcja podobała się jej, ale Markowi bardziej, bo widziała, jak błyszczą mu oczy i wszystko, co słyszy od przewodnika i widzi, pochłaniał jak dziecko.

-Ty chyba chciałeś być astronomem w dzieciństwie Marek -stwierdziła. —Widzę, jak podoba ci się tutaj.

-Kierowcą tira i podróżować po całej Europie. A ty kim chciałaś być?

-Kucharką na weselach, jak moja sąsiadka. Była bogata i myślałam, że stąd ma pieniądze i że pracuje tylko w piątki, soboty i niedziele, a resztę dni w tygodniu ma wolne. Dopiero później dowiedziałam się, że jeszcze jest kierowniczką kuchni w bursie i się rozczarowałam.  (marzenie mojej siostry) Później chciałam być już tak bardziej typowo dla dziewczynki, czyli nauczycielką w przedszkolu albo pielęgniarką.

 

Tuż przed końcem randki do Uli zadzwonił Jasiu i powiedział, że zatrzymała go i kolegę policja i że ich sąsiad oskarżył ich o graffiti na jego nowym płocie.  Pech chciał, że jego kolega był znany z tego i nie jeden stary płot czy mur ozdabiał jego rysunek.

Na komisariat Ula pojechała razem z Markiem. Od policjanta dowiedziała się, że w plecaku kolegi Jaśka Roberta znaleźli spray, a Jasiek był oskarżony o byciu na czatach. W dodatku w ostatnim czasie narazili się sąsiadowi, bo ciągle donosił na nich i innych chłopaków, że pod jego oknem zrobili sobie punk spotkań. Graffiti było również obrażające.

-Tłumaczyliśmy policjantom, że to nie my i tylko przechodziliśmy tamtędy i zatrzymaliśmy, żeby obejrzeć, ale nam nie wierzą -mówił Jasiek, gdy Ula dołączyła do brata, Roberta i policjantów. —A farby Robson ma zawsze ze sobą.

-To nie macie żadnego alibi? -zapytała brata.

- Sami sobie jesteśmy alibi. Byliśmy u Roberta, a jego rodzice i siostra wyjechali. Później chodziliśmy bez celu.

-Według sąsiada od szóstej było ciemno u Korzeniowskich -oznajmił policjant Uli. —Mieli ponad półgodziny, aby zniszczyć ogrodzenie Kołakowskiego.

-Co im grozi? -pytała policjanta

-Na razie mogą do domu wracać. Może uda się polubownie załatwić sprawę bez sądu.

 

Do domu odwiózł ich Marek. Wtedy też Jasiu przyparty do muru przez siostrę przyznał się, gdzie spędził te brakujące półgodziny w braku alibi.

-Możesz powiedzieć, jak było naprawdę Jasiek? Trudno uwierzyć w to chodzenie bez celu. Jeśli mam ci pomóc muszę znać prawdę.

-Nie chodziliśmy, ale nie możemy powiedzieć prawdy policji. Wole już ponieść karę za ten płot. Bartek mnie i Robsona zabije, jak powiemy policji prawdę.

-Co ma z tym wspólnego Bartek? -zapytała, hamując wybuch złości za kontakty brata z nieodpowiednim sąsiadem. —Sam wiesz, że był karany. Kradliście dla niego?

-Nie. Byliśmy w nielegalnym salonie gier. On nas zaprowadził.

-Zwariowałeś!? Hazard?! -krzyczała. —I to z Dąbrowskim! On nie jest zwykłym łobuzem z ulicy! On jest rasowym przestępcą!

-Pierwszy raz byliśmy i wygrałem dwieście złotych. A tak na marginesie to Paulina Febo ta pana była narzeczona była tam z jakąś znajomą -zwrócił się do Marka.

-Pewny jesteś? -pytał, spoglądając w lusterku na Jasia.

-Same się do nas odezwały. Ta druga miała na imię Sabina. Nazwiska nie pamiętam.

-Maury Borowska -dodał Marek. —Dobrze wiedzieć, co robi Paula.

 

Przez kolejne dwa tygodnie spotkania Uli i Marka stały się coraz częstsze i coraz lepiej czuli się w swoim towarzystwie oraz coraz więcej wiedzieli o sobie. Ula przez ten czas zdążyła poczuć do Marka coś, co śmiało można było nazwać miłością. Marek również miał swoje przemyślenia i wiedział, że z Ulą jest całkiem inaczej niż z kobietami, z którymi spotykał się dotychczas. Z nią było znacznie lepiej, nigdy się nie nudził i mógł porozmawiać praktycznie na każdy temat z wyjątkiem sportu i samochodów. Pomógł również Uli w kupnie samochodu od siostry Sebastiana i był z nią przy pierwszych jazdach, bo dawno nie prowadziła. Ula odwiedziła także Marka w jego domu i spotkała się z Iwo. Ich dom jak przyznała, mieścił się w bardzo pięknej okolicy. Przed domem Marek zrobił jej zdjęcie, a w otoczenie Ula wkomponowała się pięknie.

 


Helena tymczasem dowiedziała się o planach sprzedania przez Paulinę lokalu, gdzie mieściła się kwiaciarnia. Tym samym jej znajoma została bez środków do życia. Nie były to jedyne jej kłopoty, bo wkrótce okazało się, że ma do spłacenia kredyt dziesięciu tysięcy, a żadnej pożyczki nie brała. Podobne problemy miało kilkanaście osób z firmy. Kiedy policja bardziej poświęciła uwagę sprawie, to okazało się, że trop prowadzi do firmy F&D i banku, gdzie pracowała Ula. Po głowie Uli natomiast chodziła myśl o odkupieniu od Pauliny kwiaciarni i zatrudnić znajomą Heleny, aby dalej prowadziła kwiaciarnię i miała za co żyć. 

 

czwartek, 20 maja 2021

Fartowny dzień cz. 11

 Poprzednią część szukajcie w kwietniu. A w niej Ula nawiązała współpracę z F&D i zainwestowała w szwalnię. Iwo chce wyswatać ojca z Ulą bądź Aldoną. Marek natomiast chce umówić się na randkę z Ulą. Paulina coraz bardziej jest pod wpływem Sabiny.

 

Święta Bożego Narodzenia w tym roku miały być całkiem inne niż dotychczas dla Uli i jej rodziny. W tym roku bowiem mogła pozwolić sobie na o wiele droższe prezenty dla rodziny i bogatsze święta. W planach był również wyjazd do Szklarskiej Poręby. Betti i Jasiek do Trzech Króli mieli wolne od szkoły i mogli wyjechać na cztery dni w góry. Z wynajęciem kwatery problemu nie miała, choć zaczęła myśleć o tym dopiero w połowie grudnia.

U Marka szykowały się również inne święta niż w poprzednich latach. Tym razem przy stole wigilijnym w domu jego rodziców miało nie być Pauliny. Boże Narodzenie to czas, kiedy powinno się wybaczać, ale zarówno Dobrzańskim, Markowi, Iwo, jak i Aleksowi trudno było wybaczyć, to co zrobiła Paulina. Ona sama również nie pchała się na wigilię, a kiedy Marek spytał ją czy zamierza, któreś ze świąt spędzić z synem oświadczyła, że wyjeżdża z Sabiną i z Iwo spotka się po świętach. Plany Marka sięgały dalej niż wigilia i święta, bo planował sylwestra. Jako firma współpracująca z hotelem Westin co roku dostawali zaproszenia na bal sylwestrowy.  Tym razem było tak samo i firma dostała cztery zaproszenia. W poprzednich latach na przemian chodzili seniorzy, Aleks z dziewczyną później już z żoną albo Marek z Pauliną. W tym roku Helena z Krzysztofem nie czuli się na sile iść, żona Aleksa miała rodzić na dniach i również zrezygnowali. Dlatego pójście na bal pozostało Markowi, a do towarzystwa chciał zabrać Sebastiana z Wiolettą. Przy swoim boku widział Ulę.

Adam tymczasem zamierzał zgłosił szwalnię do przetargu na szycie odzieży medycznej dla szpitala na Banacha. Marek musiał tylko porozmawiać o tym ze współwłaścicielką szwalni i uzyskać jej zgodę. Dlatego umówił się z Ulą po pracy w jednej z kawiarni. Przez telefon powiedział jej tylko pokrótce o planach, a szczegóły chciał omówić na spotkaniu. Przy okazji chciał powiedzieć jej o sylwestrze.

-To może być szansa dla nas i dla szwalni - przekonywał z entuzjazmem.  —Pracuje tam około sześciuset lekarzy i mocno ponad tysiąc pielęgniarek. Do tego laboratoria, salowe, fizjoterapeuci. Dla każdej osoby trzeba uszyć kilka sztuk odzieży, więc jest co szyć.

-Fajnie Marek tylko jak przekonać komisję. Nie macie wprawy w przetargach.

-Ale mamy przewagę, bo zaproponowaliśmy darmowe projekty. Zwłaszcza na oddziały dziecięce stroje powinny być kolorowa, a nie białe, niebieskie czy granatowe Ula.

-Pomysłowe i może faktycznie jest to, co może przekonać komisję. A co z waszymi projektami. Niedługo pokaz wiosenny i trzeba będzie również uszyć.

-Mamy jeszcze umowy z innymi szwalniami. Dadzą radę Ula.

-Czyli Nowy Rok dobrze się zapowiada Marek.

-Tak i dobrze byłoby go z hukiem rozpocząć. Mogę cię jeszcze o coś spytać? -zapytał niezdecydowanie.

-Mów Marek.

-Masz jakieś plany na sylwestra, bo jeśli nie to ja chciałbym cię zaprosić.   Mam zaproszenie do hotelu Westin i nie mam z kim pójść. Nasza firma od lat korzysta z ich usług i automatycznie dostajemy zaproszenia. Tam rezerwujemy pokoje dla naszych gości, wynajmujemy sale, gdy chcemy zorganizować bankiet i takie tam.

 -Dlaczego mnie akurat chcesz zaprosić?

-Jesteśmy wspólnikami i powinnaś uczestniczyć w życiu firmy. Szwalnia to F&D, a ty to szwalnia. Chyba że masz już plany wyjściowe.

-Nie mam. Pewnie spędzę go jak co roku u sąsiadów albo oni u nas.

-Czyli przy telewizorze i Sylwestrze z dwójką bigosie, sałatce, herbacie, serniku i szampanie o północy -lekko ironizował. —A o dwunastej trzydzieści jak wszystkie race i fajerwerki ucichną na ulicy, pójdziesz spać. To takie nudne.

-Mniej więcej właśnie tak -odparła, przyznając mu poniekąd rację, że jest to nudne i chciałaby jakiejś odmiany.

-Ja ci proponuję zabawę do drugiej - trzeciej w nocy, miłe towarzystwo, dobre wino, muzykę na żywo, dobre jedzenie i to, że odwiozę cię do domu. Taksówkarz jest już zamówiony.

-Ok. Pójdę z tobą.  Tylko w co się ubiorę? -rzekła do siebie.

-W końcu mówisz i myślisz jak kobieta Ula. Jeszcze jest trochę czasu, więc zdążysz coś kupić. Ewentualnie Pshemko coś zaprojektuje dla ciebie albo weźmie się z naszego magazynu.

-Wolę już coś kupić Marek.

-Za dwa dni święta i chciałem ci jeszcze złożyć życzenia świąteczne Ula i dać mały drobiazg -mówił, sięgając do teczki.

-Ja dla ciebie mam również coś - odparła, szukając w swojej torebce małego pudełeczka zapakowanego w papier w motyw świąteczny. —Proszę Marek dla ciebie z życzeniami zdrowych i pogodnych świąt oraz wszelkiej pomyślności w Nowym Roku.

-Dziękuję, a to dla ciebie Ula -odparł, podając małą ozdobną torebeczkę. —Dla ciebie również wszelkiej pomyślności i powodzenia. Autko -dodał, patrząc na czerwony mały model starego modelu Lexusa. Nie mam takiego. Dziękuję Ula.

-Widziałam, że masz kilka u siebie na biurku i kupiłam w ciemno, licząc, że nie masz takiego. Słonik na szczęście -dodała, gdy odpakowała swój prezent. Przyda się Marek. I dziękuję.

Marek oczywiście zobowiązał się do odwiezienia Uli do domu. Przejeżdżali również obok hotelu, gdzie miał odbyć się bal sylwestrowy. 



 

-Nigdy nie byłam jeszcze w tak luksusowym hotelu -rzekła, spoglądając na oświetlony budynek.

-To pokażę ci co nieco. Na przykład przeszkloną winę, która prowadzi do restauracji na niemal dachu. Miejsce z dużą ilością zieleni, gdzie będzie można pójść i usiąść, aby odetchnąć od zabawy.

-Coraz bardziej podoba mi się, pójcie na tego sylwestra. Jak jeszcze powiesz, że jest tam taras widokowy z lunetami, będę w pełni zadowolona.  

-Oczywiście, że jest Ula i pokażę ci, gdzie się znajdują niektóre gwiazdy. Znam się trochę na astronomii.

 

Paulina tymczasem dowiedziała się o wakacie w firmie na stanowisku asystentki Marka i razem z Sabiną postanowiły wykorzystać okazję. Znała dość dobrze byłego narzeczonego i wiedziała, kogo można mu podesłać z nadzieją, że zatrudni tę osobę. Razem z Sabiną miały już grono znajomych i mogły wybrać odpowiednią dziewczynę. Jeszcze przed świętami spływały do kadr CV dziewczyn, a wyboru miał dokonać Olszański wraz z Markiem. Kamila Szydłowska pracowała prędzej jako analityk rynku i skończyła ekonomię. Do tego była w miarę ładna. Rozmowa kwalifikacyjna również dobrze jej poszła.

Febo po rozmowie z niedoszłymi teściami miała jeszcze jeden plan zdobycia pieniędzy na dom pod Warszawą. Przypomniało się jej, że Helena jako jej matka chrzestna na osiemnaste urodziny podarowała jej akt własności lokalu, gdzie mieścił się pierwszy butik ich firmy, a obecnie była tam kwiaciarnia. Prowadziła ją kobieta, której jedno z dzieci było pod opieką fundacji Dobrzańskiej i dlatego spisana przed laty umowa z Heleną Dobrzańską opiewała na symboliczny comiesięczny czynsz przekazywany na konto fundacji. Febo tak dobroczynna nie zamierzała jednak być.  Miała również akt własności w swoich dokumentach.

 

W dniu wigilii Marek jeszcze raz zadzwonił do Uli i złożył jej w swoim i Iwa imieniu życzenia dla całej rodziny. Przy okazji omówili jeszcze wyjście na sylwestra. Plany sylwestrowe ojca ucieszyły Iwa i liczył, że na samym balu się nie skończy i że tym razem uda się ojcu znaleźć szczęście. Ulę, choć znał tylko z pobytu w SPA, to bardzo polubił i wyczuł, że jest przeciwieństwem jego matki. Ona nawet w święta wybrała przyjaciółkę, a prezent pod choinkę podesłała przez kuriera. Telefoniczne życzenia zaś były krótkie i szablonowe.

Po święta Ula zaczęła rozglądać się za sukienką na bal do hotelu Westin, ale nic nie potrafiła wybrać. Dlatego postanowiła skorzystać z pomocy Marka, skoro sam zaproponował, że pomoże jej w wyborze kreacji. Do galerii przyszedł wraz z Sebastianem i Wiolettą, która chciała kupić sobie buty.

-Sebastiana już znasz, a to Wioletta Kubasińska narzeczona Seby -przedstawił Uli Wiolę.  

 -W banku się kiedyś poznałyśmy -odparła Ula ni to do Marka, ni do Wioli. —Starała się o kredyt.

-Racja zapomniałem. Sam widziałem cię tam po raz drugi.

Uszli parę kroków, kiedy Wioletta pociągnęła Ule do jednego z butików.

-Tu sukienki są piękne, ale i ceny są piękne -oznajmiła za zgrozą. —Po prostu holenderskie Ula.

-Mówi się horrendalne ceny Wiola -odparła, wchodzą wraz z nią. Za nimi weszli panowie. Ceny faktycznie były spore, ale na każdą sukienkę było stać Ulę.  Nic jednak nie wybrała, bo albo nie było już jej rozmiaru, albo krój się jej nie podobał bądź kolor. Po godzinnej wędrówce po sklepach Ula trafiła na tę jedyną w swoim rodzaju.

 

Marek po Ulę przyjechał po siódmej. Był bez płaszcza i od razu mogła stwierdzić, że wyglądał jak z żurnala. Garnitur szyty jakby na niego, a koszula pasowała do jego koloru oczu. W domu u Uli długo nie zabawił i po krótkiej rozmowie z rodziną Uli pojechali do hotelu. Już przed wejściem Ula mogła przekonać się, jak ważny musi być ten sylwester, bo dziennikarze oblegali wejście i robili zdjęcia każdej parze, jaka wchodziła do środka. W obszernym holu było jeszcze gorzej.

-Nie zdziw się, jak będziesz w jakieś gazecie Ula z dopiskiem tajemnicza i piękna dziewczyna Marka Dobrzańskiego.

-Lepiej nie. Nie chcę rozgłosu. A ty sobie nie pochlebiaj. Może w ogóle nie napiszą o tobie.

Za nimi na szczęście wchodził znany sportowiec i jego żona i uwagę reporterów zwróciła ta para.

Pora była jeszcze wczesna, a Wioli z Sebastianem nie było, dlatego Marek zabrał Ulę na jedną z atrakcji hotelu, czyli przeszkloną windą pojechali na najwyższe piętro i taras widokowy. Sama już jazda była dla Uli niesamowitą przygodą, bo widok z każdym kolejnym piętrem był piękniejszy. Na górze lunety rozstawione na cztery strony świata oblegane nie były, Ula więc mogła ze spokojem patrzeć na Warszawę przygotowująca się do sylwestra, pierwsze fajerwerki i race oraz w gwiazdy.

-Tam spadają jakieś gwiazdy, należy się pomyśleć życzenie Ula -rzekł prawie do jej ucha.

-Mam dwa Marek i nie wiem, które wybrać.

-Oddam ci moją spadającą gwiazdę Ula.

-Dzięki Marek.

Po pierwsze chciałabym, żeby udało się nam z szwalnią - myślała.

Po drugie, żebym ta noc mogła być tak pięknie jak teraz i żebym nie zaliczyła jakiejś wpadki.

 

Drugie marzenie poniekąd się spełniło, bo nic się jej nie przydarzyło złego. Bała się bowiem, jak poradzi sobie wśród znajomych Marka. Szybko okazało się, że jej obawy były bezpodstawne, bo umiała prowadzić z nimi interesujące rozmowy. W połączeniu z jej wrodzoną życzliwością i piękną stylizacją złożyło się na jak najlepsze wrażenie. Dla Uli najpiękniejsze chwile jednak były te spędzone z Markiem. Kiedy z nim tańczyła albo przechadzał się po hotelu, czy oglądając patio połączone z oranżerią. Tam wspólnie z Wiolettą i Sebastianem zrobili sobie sesję zdjęciową.


 

-Gdyby wybierali królową i króla balu, mielibyście szansę -oznajmił Sebastian. —Pięknie wyglądacie.

-Ja zawsze marzyłam, żeby móc zdobyć koronę w konkursie piękności -przyznała się Ula.

-Ty Marek chyba trzy razy byłeś królem balu w czasach studenckich -stwierdził Olszański.

-Piękne czasy -odparł z zadumaniem. —To, co wracamy? -dodał już świadomie. —Zgłodniałem, a teraz mają podawać zakąski z czterech stron świata.

-To ty kochaniutki nie wiesz, że kto je ostatni (zjada ostatki) ten piękny i gładki.

O północy przyszedł czas na toast i życzenia noworoczne.

-Ula życzę ci, aby nasza współpraca układała się nam jak najlepiej, a prywatnie wszelkiej pomyślności, szczęścia i żeby ten Nowy Rok był lepszy niż miniony -mówił dość głośno, bo wrzawa na sali była duża.

-A ja ci również życzę powodzenia w prowadzeniu firmy, aby załoga lubiła cię, żeby kryzys omijał cię, a szczęście dopisywało ci w każdym dniu. Szczęśliwego Nowego Roku.

Później wynikła chwila zawahania u obojga, czy życzenia przypieczętować delikatnymi pocałunkami w policzka. Marek się w końcu odważył i przybliżył swoją twarz do twarzy Uli. Były to zwykłe cmoknięcia jak wiele podobnych na sali, ale dla Uli były niezwykłe i jeszcze długo czuła ciepłe usta Marka na swoich policzkach.

Następnego dnia Ula opowiedziała rodzinie o balu, co widziała i jadła. Pokazała również im zdjęcia.

-Wyglądasz jak prawdziwa księżniczka, a pan Marek jak książę -stwierdziła Beatka.

-To prawda córciu -dodał Józef. —Wypiękniałaś przez ten rok. Cały był dla ciebie szczęśliwy. Wygrałaś teleturniej, znalazłaś pracę, otworzyłaś swoją hurtownię. I wszystko to dzięki temu, że znalazłaś portfel pana Marka i oddałaś. Dach wyremontowaliśmy, ja przeszedłem operację, mamy trochę nowego sprzęty. Oby ten Nowy Rok był tak samo dobry jak ten. Może pan Marek zainteresuje się tobą.

I wygrałam jeszcze sześćdziesiąt milionów. Ale jeszcze nie mogę wam o tym powiedzieć. Już niedługo powiem, ale tak jak Markowi, że wygrałam mniej. Reszta będzie później.

-Zobaczymy tato, jak będzie się nam powodzić. A co do Marka, to koleżeńskie wyjście było. Taka przysługa. Na ślub nie odkładaj tato.

Podobnie było w przypadku Marka, bo Iwo również wypytywał ojca o bal.  Marek zgodnie z prawdą powiedział, że w towarzystwie Uli, wujka Sebastiana i cioci Wioli bawił się świetnie.

-Ula wyglądała bardzo ładnie, prawda tato -rzekł Iwo, gdy oglądał zdjęcie.

- Pani Ula Iwo. Dla ciebie pani. Ale faktycznie wyglądała pięknie -mówił z błyskiem w oczach.

Paulina tymczasem dowiedziała się, od znajomej będącej również na sylwestrze, o Uli. Kobieta zadzwoniła do Febo i opowiedziała jej ze szczegółami o pięknej kobiecie przy boku Marka, która robi wrażenie nie tylko urodą i strojem, ale i inteligencją. To, że Marek tak szybko znalazł sobie inną, wywołało u niej złość i najchętniej zrobiłaby coś, aby zaszkodzić. Zwłaszcza jak na oficjalnej stronie hotelu natrafiła na zdjęcie byłego narzeczonego i Uli. Od razu skojarzyła ją z doradczynią z banku.  Od chęci zemsty odwiodła ją Sabina i przekonała, aby byłego narzeczonego i dawne życie porzuciła i zajęła się tym, co jest teraz.

 

Od nowego roku pracę w F&D rozpoczęła Kamila Szydłowska, dziewczyna przysłana przez Sabinę i Paulinę. Na razie miała umowę tylko na okres próbny wynoszący trzy miesiące, ale to Febo i Maury -Borowskiej wystarczyło na zrealizowanie swojego planu. Paulina zajęła się również swoją własnością, czyli miejscem, gdzie kiedyś mieścił się butik, a teraz była tam kwiaciarnia. Odwiedziła panią, która ją prowadziła i oznajmiła, że ma do końca miesiąca się wynieść, bo zamierza lokal sprzedać za minimum trzysta pięćdziesiąt tysięcy.

W połowie stycznia ogłoszono też wyniki przetargu i to szwalnia Uli i Marka wygrała. Pshemko tak jak było uzgodnione w ich propozycji, od razu wziął się za projektowanie odzieży medycznej. Później nastąpił mały pokaz.


 

Pomysł na zaprojektowanie strojów dla medyków, okazał się strzałem w dziesiątkę i inne szpitale również zgłosiły chęć skorzystania z usług mistrza.  Tym samym firma miała dodatkowe pieniądze.