niedziela, 28 sierpnia 2022

Plany, plany, plany... 4

Po kawie Marek wyszedł na dwór i oddzwonił do matki. Długo z nią jednak nie rozmawiał. Tak jak przypuszczał, rodzicielka chciała między innymi wiedzieć, czy myślał nad ich rozmową. Ula ciekawa była, o czym rozmawiali, ale wolała nie pytać. Marek usiadł obok niej i przez chwilę oboje milczeli.

-Mama powiedziała, że na ich adres przyszły dwa telegramy ślubne i prezenty, nie wie, co ma z tym zrobić i co ma mówić -wyjaśnił jej sam. — Nie chce się tłumaczyć z odwołania ślubu i zajmować się odsyłaniem prezentów.

-Ma rację. Powinniście zająć się tym z Pauliną.

-Ja swoich gości powiadomiłem, a z Pauliny strony połowy nie znam. Większość mieszka we Włoszech. Sama powinna się zająć rozmową z nimi.

-A my o nas, kiedy powiemy znajomym. Oprócz Ali dziewczyny nie wiedzą.

-Jak wrócimy do Warszawy. Nie będzie sensu ukrywać się dalej. I nie martw się, co powiedzą, bo ta reszta jest nam przychylna.

-Oby Marek -odparła z wątpliwościami. — Nie jest być miło tą, przez którą rzuciłeś Paulinę.

-Pamiętasz, jak powiedziałem ci kiedyś, że nie kocham Pauliny? -zapytał, a kiedy Ula skinęła głową, kontynuował. — Mówiłem wtedy prawdę. Wtedy nie wierzyłem w prawdziwą miłość i podjąłem decyzję, że nie mogę absolutnie ożenić się z Pauliną. Dopiero teraz wiem, jak to jest kochać naprawdę. I nie wiń się za porzucenie Pauliny.  Po prostu z Pauliną nie mogło się udać. Z każdym dniem coraz bardziej uświadamiałem sobie, ile nas dzieli. Inni z czasem też zrozumieją. Tato już rozumie. Powiedział, że tyle razy słyszał o naszych kłótniach, skargach Pauliny, braku harmonii, że się dziwił, że jeszcze się nie pozabijaliśmy.  A, kiedy powiedziałem rodzicom, że to ty teraz jesteś w moim życiu, to tato stwierdzi, że bał się, że to jedna z tych moich panienek co w głowie nic nie mają oprócz ustawienia się dobrze w życiu.

To, co mówił o ojcu, było podbudowujące, ale była ciekawa również reakcji matki. Pytać jednak nie chciała. Marek jednak sam jej powiedział.

-Tylko mama myśli, że to chwilowe zauroczenie i że mi przejdzie -wyznał z wyczuwalnym bólem.

-Mama chce dla ciebie co najlepsze a za najlepsze uważa związek z Pauliną.

-Tym razem się myli. Ale nie mówmy już o tym. Są ciekawsze sprawy.

 

Dalej Ula w planach miała pracę, ale Marek podobnie jak w czasie pobytu w SPA daleki był od tego. Usiadł obok niej i wpatrywał się w nią. Ula co prawda nie patrzyła na niego, ale wyczuła, że jego wzrok nie jest skierowany na papiery trzymane na kolanach, tylko na nią.

- Marek patrz tu -mówiła pokazując teczkę — a nie na moją szyję i usta -upomniała go.

-Patrzę przecież.

-Czuję twój oddech całkiem gdzie indziej. Noc na to będzie.

-To, co tu masz? 

-Mam plan na uratowanie firmy. Dwie kolekcje konkretnie. Jedna dla seniorów, a druga dla służby zdrowia. Udało się z piłkarzami, to może uda się i z pielęgniarkami, lekarzami. A seniorzy to spore pole do popisu. Musimy tylko Pshemka przekonać.

-Ja się tym zajmę Ula.

 

Przez godzinę sumiennie pracowali, a później posilili się sałatką owocową i oboje wyszli na dwór. Atrakcji sportowych w ośrodku trochę było i postanowili z którejś skorzystać. Marek wyszedł pierwszy z domku, a Ula miała wyjść za nim, jak skończy pakować im prowiant na popołudnie poza domkiem.  


 

-Co pan proponuje na aktywnie spędzenie popołudnia -zapytał napotkanego Piotra.

-Trochę propozycji mamy. Nie wiem, tylko czy wszystkiemu pan podoła.

-Nie rozumiem?

-Wie pan, przyjedzie taki warszawiak i udaje chojraka, a później  narzeka na wszystko -mówił cwaniacko.

- Jestem w dobrej kondycji.  To co pan poleca.

-Jest mała siłownia, ścieżka do biegania, jazdy rowerem, jezioro gdzie można popływać. Kajakiem również jak ktoś potrafi.

-Tak się składa, że wszystko to znam z własnego doświadczenia. Kajakiem pływałem w harcerstwie, biegam codziennie, chodzę regularnie na basen i siłownię, a rower znam z dzieciństwa. Poradzę sobie ze wszystkim. Na razie dwa rowery chciałbym wypożyczyć.

Kiedy z magazynku wyprowadził rowery, Marek postanowił sprawdzić, czy da się nimi jeździć. Damski wyglądał, że tak, ale w jego rowerze zdecydowanie było za mało powietrza.

-Pompkę można prosić? Brakuje powietrza w przednim kole.

-Można. Ręczną, nożną, czy elektryczną?

-Obojętnie. Oby działała. A tak na marginesie, to jakoś niefrasobliwie prowadzi pan swój ośrodek -odegrał się za jego wcześniejsze docinki. — Dzwonek nie działał, nie wie gdzie jest jaki domek, myli pan klucze, drogę do sklepu, rower niesprawdzony.

- Jak to mówią panie Dobrzański. Nikt nie jest idealny.

 

Dalsze popołudnie i wieczór na szczęście przebiegło bez komplikacji i spięć z Piotrem. Wieczorem zjedli jajecznicę, przy winie pooglądali trochę telewizji i poszli na górę do sypialni. Tam trzymając Ulę w ramionach, całował twarz, usta, oczy. Zachowywał jednak w tym wszystkim delikatność i zmysłowość. Równie powoli zsuwał jej sukienkę z ramion.

-Jesteś piękna Ula -wyszeptał jej, gdy stała przed nim w samej bieliźnie.

-A ty taki męski i mój -odparła w podobnym stylu. — Kochaj się ze mną tak samo namiętnie, jak wtedy w SPA.

Ula tęskniła za tymi chwilami i każdy dotyk i pocałunek Marka wywoływał u niej dobrze już jej znane uczucie podniecenia i szczęścia. Kiedy zrzucili z siebie bieliznę, przenieśli się na łóżko i pozwolili sobie na dużo więcej. Marek zaczął od obsypywania pocałunkami jej twarzy, a później schodził coraz niżej i niżej. Najwięcej czasu poświęcił na piersi. Ssał je ustami i drażnił dłońmi. Wkrótce dotarł do jej najbardziej intymnej kobiecości i tam również czuła dłonie Marka. Kiedy ich podniecenie sięgało zenitu, Marek dłużej nie czekał, tylko jednym płynnym ruchem wszedł w Ulę i zespolił ich na długie chwile.  Od razu zaczął poruszał się długimi i mocnymi ruchami i z każdym ruchem coraz mocniej pulsował. Gdy Ula wyczuła, że nadchodził ten najważniejszy moment, jeszcze bardziej objęła Marka w biodrach i wygięła się, aby chwilę później móc poczuć, jak eksploduje w jej wnętrzu. Na tym Marek nie zamierzał poprzestać, bo przeturlał się na plecy. Ula, choć nigdy nie była w takiej sytuacji, wiedziała, że oznacza to, że ona ma teraz przejąć inicjatywę. Usiadła na nim okrakiem i dawała taką samą przyjemność, jaką on dawał jej chwilę temu.

 

Rano pomimo zmęczenia i upojnej nocy Marek nie budząc Uli, poszedł pobiegać. Kiedy wrócił po półgodzinie, Ula siedziała na dole z okładem na stopie.

-Coś mnie pogryzło Marek. Chyba jakieś meszki albo komary. Mamy coś na ukąszenia.

-Ja nie mam, ale spytam właściciela.

Zarządcę oczywiście w recepcji nie zastał. Drzwi od magazynku natomiast były natomiast otwarte i tam poszedł.

-Dzień dobry. Ma pan jakąś porządną apteczkę i maści.

-A co zakwasy czy może coś poważniejszego -zapytał z drwiącym uśmiechem. — Jestem ortopedą i znam się na skręceniach, złamaniach i innych  urazach. 

-Ulę jakieś meszki pogryzły.

Preparat miał w spray i nawet nie musieli nigdzie iść, bo apteczka była również w magazynie.

-Jak się wyjeżdża w takie miejsce, bierze się takie rzeczy -rzekł sarkastycznie, podając mu preparat.

 

Reszta soboty mijała bardzo udanie. Marek wynajął żaglówkę i popływali po jeziorze. Po drugiej stronie jeziora była urocza restauracja i tam zjedli obiad. Później przygotował dla Uli małą niespodziankę. W czasie kiedy Ula dzwoniła do ojca, nieopodal ich domku rozłożył koc i urządził skromny piknik. Ula, jak tylko skończyła rozmawiać, dołączyła do Marka. 


 

-A to co? -zapytała, podchodząc bliżej.

-Nasze truskawki Ula, a nie tylko lody i książka -rzekł rozbrajającym uśmiechem.

-I szampan jak w Palmiarni.

-Dokładnie o to mi chodziło. O wspomnienia. Ciągle piszesz pamiętnik? -pytał, otwierając szampana.

-Dlaczego pytasz?

-Bo chcę być w nim głównym, pozytywnym i romantycznym bohaterem.

-Jesteś już nim od niecałego roku i nie zapowiada się, aby autorka chciała się go pozbyć.

-Świetnie, bo mam kilka pomysłów na rozkręcenie akcji -odparł szeptem do ucha.

Popołudnie i wieczór natomiast spędzili na pracy. Kiedy po ósmej leżeli już w łóżku, przez uchylone okno usłyszeli kłótnię. 


 

-Osoba się nie zna, to osoba się nie odzywa.

-Jakbym słyszał Pshemka -odezwał się Marek.

-Ja też -odparła Ula, kiedy Marek wstał z łóżka i podszedł do okna? —To on -dodał, zerkając dyskretnie przez okno.

-Mówiłeś mu, gdzie jedziemy?

-Nie. Musiał przypadkiem przyjechać do tej samotni. Rozmawia teraz z Sosnowskim.

- Nie damy rady ukrywać się przed nim.

-Jutro się spotkamy Ula. Na dzisiejszy wieczór ja mam niespodziankę i nie chcę innych niespodzianek.

Spotkanie z Pshemko nastąpiło prędzej, niż myśleli. Kwadrans później przyszedł bowiem pożyczyć kawę. Udawać, że ich nie ma, sensu nie było, bo zarówno na dole, jak i w sypialni świeciło się światło. Marek w dodatku był w kuchni i przygotowywał lody dla siebie i Uli. Drzwi domknięte też nie były i mistrz jak tylko zapukał, wszedł do kuchni.

-Marek -zdziwił się.

-Pshemko -odparł, udając zdziwienie. — Co tu robisz?

-Co ty tu robisz? -pytał z rozradowaniem na spotkanie. Projektant rozejrzał się również po wnętrzu i zauważył buty Uli. — Jesteś tu z kobietą -dodał już bez entuzjazmu.  — Kim ona jest? Kto rozbił twój związek z Paulinką. Kim jest ta podła dusza? Modelka, aktorka -mówił coraz głośniej. 

-Uspokój się. Reagujesz tak, jakby to miał być twój ślub.

-Paulinka jest mi bliska i to co uderzyło w nią, to tak jakby uderzyło w mnie.  To zdrada nie tylko Paulinki, ale i mnie.

-Bez przesady.

Ula kłótnie słyszała z dołu i choć rozsądnie było, aby nie schodzić na dół, postanowiła zejść i stawić czoło projektantowi.

-Witaj Pshemko -rzekła spokojnie.

-Urszula? Urszula i Marek? To wy zrobiliście to świństwo Paulince?! Nie spodziewałem się tego po Urszuli! Chciałem z Urszuli zrobić elegancką kobietę.

Zanim zdążyli cokolwiek wyjaśnić, szybko wyszedł. Pech chciał, że tak się spieszył, że skręcił nogę.  Marek chciał zawieźć go na pogotowie, ale wolał, aby zrobił to Sosnowski. Mimo to, że ich rozmowa była nieprzyjemna, oboje postanowili poczekać, aż wróci.

-Co będzie, jak obrazi się na dobre i zechce odejść albo stanie po stronie Aleksa -pytała z obawami Ula. 

-Nie stanie, bo wie, jaki Aleks jest. I przejdzie mu. Jak zawsze ponarzeka, przemyśli wszystko i się uspokoi.

 

niedziela, 21 sierpnia 2022

Plany, plany, plany ... 3

Przez kolejne dwa dni Ula nie miała odwagi pojawić się we firmie. Dlatego też Marek przyjeżdżał do Rysiowa i spędzał sporo czasu z Ulą i jej rodziną.  Mimo to że było mu bardzo miło z Cieplakami, marzyło się mu spędzenie czasu tylko z Ulą. Na to znalazł rozwiązanie i kiedy jechał do niej w czwartkowe popołudnie miał plan.  Ulę zastał odpoczywającą na leżaku w ogrodzie. Chciał już z daleka się z nią przywitać, ale miała zamknięte oczy i dlatego podszedł cicho do niej od tyłu.

-Marek -zgadła bez problemu, kiedy poczuła jego dłonie na swojej twarzy. — Co tu robisz tak szybko? Jest dopiero po trzynastej. Powinieneś być w pracy.

-Nie było co robić w firmie. Dalej chcesz zaszyć się gdzieś -zapytał nieoczekiwanie? —  Pytam, bo i ja potrzebuję chwili spokoju i pomyślałem, że moglibyśmy pojechać razem za miasto na cztery dni.

-Jak wyjechać? -zapytała zdziwiona.  — Mamy przecież kłopoty i powinniśmy pomyśleć nad sprawami firmy.

-I zajmiemy się tym Ula. Z dala od gwaru Warszawy.

- Tylko że twój ojciec powiedział, że wspólnie mamy się tym zająć. Ty, on, Aleks i ja. 

- Na razie i tak nic nie zrobimy.  Aleks jest w Mediolanie, Paulina również poleciała i wracają we wtorek. A nam należy się odpoczynek. Jutro piątek, więc moglibyśmy wyjechać w południe, a wrócić w poniedziałek. Pshemko polecił mi kiedyś jedno piękne miejsce. Cisza, las, jezioro i domki campingowe.  To jedna z jego samotni. Zobaczysz, spodoba ci się. Chyba że wolisz eleganckie SPA?. Da się załatwić.

-Nie trzeba Marek. Skoro on polecił ci to miejsce, to musi być ładne. Byle czym się nie zachwyca.

-Czyli zgadzasz się na wyjazd?

-A co będzie, jak jeszcze bardziej rozdrażnisz Paulinę.

-Nie myśl o niej Ula. Niech się przyzwyczaja, że już tak będzie.  Zresztą możemy wyjechać w tajemnicy przed innymi.

-Jak w tajemnicy?  Przed ojcem nie ukryję wyjazdu. Ani ty nie ukryjesz  swoje nieobecności w firmie.

-W pracy będę rano w piątek i popołudniu w poniedziałek. Nikt się nie zorientuje, że wyjechaliśmy. Będą wiedziały tylko osoby zaufane. Ula nie daj się prosić. Zobaczysz, będzie fantastycznie.

-To na pewno.

-To jak Ulka jedziemy?

-Jedziemy. Nie myśl jednak, że odpuszczę ci pracę. Mam już nawet plan, jak wyciągnąć firmę z kryzysu.

 

Tymi zaufanymi osobami miała być Ala i Sebastian. Marek z przyjacielem spotkał się wieczorem w klubie  i opowiedział o swoich planach.


 

-Ty chyba do końca oszalałeś -zareagował ostro i podobnie jak Ula miał zastrzeżenia. — Jak Paula się dowie, to doprowadzisz ją do jeszcze większej wściekłości.

-Nie dowie się, bo nikt oprócz nas i Uli z otoczenia Pauli nie będzie wiedział. Chcę po prostu spędzić trochę czasu z Ulą i pomyśleć co dalej z firmą.

-Marek popatrz naokoło. Jest tyle fajnych lasek, a ty uczepiłeś się Uli.

-Powtarzasz się Seba -odparł z irytacją.

-Bo kompletnie nie rozumiem twojego zachowania

-Trafiłem w końcu na kogoś wyjątkowego Seba. Kiedyś jak się naprawdę zakochasz, może mnie zrozumiesz. I nie wygadaj się, że wyjechałem z Ulą. Zwłaszcza Wioli.

-Spoko Marek. Odradzanie to jedno, a zdrada przyjaciela co innego.

Ula tymczasem rozmawiała z Alą, która przyjechała w odwiedziny do Rysiowa. Życie uczuciowe Uli obce jej nie było i dlatego mogła na wszystko spojrzeć realistycznie.  

-Ciągle trudno mi uwierzyć, że Marek i ja -mówiła Ula przyjaciółce z nieukrywanym rozradowaniem.

-To prawda.  Znam Marka od takiego -mówiła, pokazując wzrost około sześcioletniego chłopca. — Zawsze wszystko lekceważył, szedł na łatwiznę i nie przejmował się uczuciami innych kobiet. Teraz po raz pierwszy zachował się nie jak Marek. On musi cię naprawdę kochać.

-Powiedział, że dla mnie może całkiem odciąć się od firmy. Nie będzie rywalizować z Aleksem, może zrezygnować z zysków. Chcemy jutro wyjechać na wydłużony weekend -dodała z obawami. — Tylko nie mów nikomu. Sama powiem dziewczynom, że jestem z Markiem.

-Nie powiem. Ciągle myślą, że przez Aleksa i problemy w firmie. Ale nie wiem, czy to taki dobry pomysł, aby Marek całkiem odłączy się od firmy. Aleks nie będzie miał skrupułów, aby zaszkodzić firmie.  Nie liczy się z pracownikami.

-Póki mam weksle, będę miała go w szachu -uspakajała.

-To się ich nie pozbywaj Ulka. On już coś knuje.

- Wszystko przemyślę. Sama z Markiem też nie zamierzam bezczynnie siedzieć i znaleźć sposób na wyciągnięcie firmy z problemów. 


 

Następnego dnia Marek po dziesiątej powiedział Wioli, że boli go głowa i idzie do domu. W Rysiowie natomiast pojawił się po jedenastej. Długo nie zabawił tam jednak. Wypił tylko kawę, spakował walizkę Uli do bagażnika i wyjechali.

 

Aleks tymczasem czasu nie marnował i zaczął uruchamiać swój plan naprawczy firmy. Będąc w Mediolanie, skontaktował się ze znajomymi i ustalał warunki współpracy. Zadzwonił również do Krzysztofa i przedstawił mu jedyny, jak się wyraził plan naprawczy firmy. Szczegóły natomiast miał przedstawić na zebraniu zarządu. Ten miał odbyć się po jego powrocie z Mediolanu. W międzyczasie zrobił sobie listę pracowników, którzy będą i nie będą mu potrzebni.

Paulina natomiast opracowywała plan zemsty na Marku i Uli. Trochę ją to kosztowało, ale watro było sprzedać coś z biżuterii. Poprosiła również babcię o pieniądze dla potrzebującego dziecka w Polsce. Do realizacji planu potrzebna była jej jedna z byłych kochanek Marka. Padło na Kamilę Smutek. Choć była spoza firmy to Marek współpracował z nią.  Dziewczyna w przeciwieństwie do Lidki czy Asi w Marku zakochana nie była i chciała się tylko ustawić w życiu. W firmie pojawiła się po wyjściu Dobrzańskiego i niezatrzymana przez nikogo w recepcji od razu skierowała się do biura prezesa.

-Ja do Marka -rzekła do Wioli. — Jest u siebie.

-Nie ma -odparła, taksując wzrokiem. —Wyjechał z miasta -skłamać, choć nie wiedziała, że powiedziała prawdę.

-Kiedy wróci?

-Nie dzisiaj. Może w poniedziałek. Pewne to nie jest. Coś przekazać? -zapytała, ale odpowiedzi nie usłyszała.

Kiedy wychodziła z sekretariatu, zauważył ją Sebastian. Zdziwił się jej wizytą, bo nie była mile widziana.

-Co chciała ta persona non grata? -zapytał Wiolę.

-Kto?

-Kamila Smutek. Ta dziewczyna co wyszła od ciebie.

-Pytała o Marka, ale dobrze jej z oczu nie patrzyło i powiedziałam, że Marek wyjechał z miasta i nie wróci jak w poniedziałek -odparła z euforią i przekonaniem, że zrobiła dobrze. Pytałam, co chciała, ale jak szybko weszła, tak szybko wyszła.

Z tym wiadomościami zadzwonił od razu do Marka. Był jeszcze w Rysiowie i mógł odebrać. Zwłaszcza że przy samochodzie był sam, bo Ula żegnała się z ojcem i siostrą.

-Seba coś ważnego, bo wyjeżdżam właśnie -rzekł z irytacją, bo pomyślał, że przyjaciel ponownie będzie go zatrzymywać.

-Kamila Smutek była właśnie we firmie i pytała Wiolę o ciebie. Wiola powiedziała, że wyjechałeś. Po co była nie powiedziała.

-Miałeś nikomu nie mówić, że wyjeżdżam -rzekł z wyrzutem.

-I nie powiedziałem. Wiola od siebie tak powiedziała. Podobno źle jej z oczu patrzyło.

-Trudo Seba. Tak przy okazji mów, że się lepiej czuję i pilnuj jej. Dzisiaj na twojej głowie firma.  Na razie.  Ula idzie w stronę samochodu.

Smutek również w tym czasie dzwoniła. Godzinę później natomiast telefon rozdzwonił się w domu Cieplaków. Odebrał Józef i usłyszał miły głos pani z banku, pytającą o Ulę. Józef nie wyczuwając podstępu powiedział, że jej nie ma.  Na dociskające pytania, kiedy wróci powiedział, że najprędzej popołudniu w poniedziałek.

 

Ula i Marek tymczasem nic nie przeczuwając, przez niecałą godzinę jechali główną drogą, a później skręcili w boczną. Na sam koniec w polną i leśną. Drogę zakończyli na parkingu leśnym i szlabanie  z napisem Zakaz wjazdu. Po wyjściu z auta od razu zauważyli kilka domków campingowych, a w oddali jezioro.

 



 

Na pierwszym domku widniał napis recepcja i tam poszli. Na obsługę musieli jednak chwilę poczekać. Na pulpicie stał co prawda mały dzwonek, ale chociaż Marek dwa razy uderzył w niego, to ani razu nie zadzwonił.

-Może terminy pomyliłeś albo jeszcze sezonu nie rozpoczęli tutaj -stwierdziła Ula po dłuższej chwili czekania. 

-Stały trzy auta na parkingu, a tam ktoś wypoczywa, więc powinno być czynne -odparł Marek, zaglądając do środka.

-Dzień dobry państwu -przywitał ich w końcu jakiś młody mężczyzna, który wyszedł z jakąś skrzynką z pobliskiego domku. — Piotr Sosnowski. Miło mi państwa tu gościć.

-Dzień dobry -odparli równocześnie. — Miałem rezerwację na nazwisko Dobrzański -dodał Marek. — Dzwoniłem dwa dni temu.

-Pamiętam -odparł, taksując ich wzrokiem.  Wzrok i jego spojrzenie od razu Markowi skojarzyło się z Aleksem i jego zarozumiałością i cwaniactwem. — Domek numer dziewięć.  To będzie na lewo -dodał po chwili namysłu i podając klucz.

Po tych informacjach Marek zabrał swój bagaż i Uli i poszli we wskazane miejsca. Przejście rzędu zajęło im chwilę, ale domku o numerze dziewięć nie było. Wrócili więc do recepcji.

-Nie ma tam dziewiątki -rzekł mu Marek.

-Możliwe panie Dobrzańskim. W takim razie to będzie w tej alejce -rzekł, pokazując na wprost.

Tym razem domek był, ale klucz nie pasował i Marek ponownie wrócił do recepcji.

-Domku znowu nie było -zapytał na jego widok.

-Był. Tym razem klucz nie pasuje -rzekł z irytacją.

-W takim razie to ten będzie -odparł, dając klucz z szóstką. —Musiałem odwrotnie powiesić i z szóstki zrobiłem dziewiątkę, a z dziewiątki szóstkę.

-Oby pasował -odparł, odchodząc.

Marek nigdy nie oceniał ludzi po wyglądzie, ale poczuł do niego dziwną niechęć. Wydawał się mu zarozumiały, nadęty i to że zazdrościł mu czegoś.

Tym razem klucz był dobry i weszli do środka. Domek był mały, bo wchodziło się do pokoju, który mógł uchodzić za skromny salon z wnęką kuchenną. Z boku wnęki były drzwi do łazienki, a po drugiej stronie schody na górę. 

-Całkiem ładnie -rzekła Ula, rozglądając się po pokoju.

-To prawda. Czuję, że miło spędzimy tu czas.

Po rozpakowaniu się Ula zrobiła małą listę zakupów i wysłała Marka do sklepu. Sklep miał być w pobliskiej wiosce, a od Piotra dowiedział się, że przez las pieszo będzie z półgodziny, a autem drogą ze trzy kilometry. Wybrał tę drugą opcję i po wytłumaczeniu mu jak tam dojechać, wybrał się w drogę.  Sęk w tym, że zamiast do sklepu dojechał do jakiegoś dużego gospodarstwa. Tam dopiero dowiedział się dokładnie, jak ma dojechać do sklepu. Do domku wrócił z dwoma torbami jedzenia potrzebnego na cztery dni. Ula w tym czasie ugotowała pierogi. Później zeszkliła cebulę przywiezioną przez Marka i obiad mieli gotowy. Po obiedzie zrobili sobie kawę i zjedli po drożdżówce. Wtedy też zadzwonił telefon Marka. Spojrzał tylko na ekran i nawet nie odrzucał połączenia tylko poczekał, aż telefon sam przestanie dzwonić.

-Nie odbierzesz -zapytała Ula. — Mogę wyjść przed domek.

-To mama. Na pewno znowu chce pogadać o odwołanym ślubie. Później do niej oddzwonię.

-Jak to przyjęli? 

-Tato wyjątkowo spokojnie, a mama oczywiście wylała całą listę żalów na mnie i argumentów, aby być z Pauliną. Kazała mi wszystko przemyśleć i pewnie w tej sprawie dzwoni.

-Możesz ich stracić.

-Wątpię, aby kazali wybierać mi między tobą a nimi. I nie mówmy o tym Ula. Mamy wypocząć, a nie się stresować.