piątek, 26 czerwca 2020

Nowe życie 3/4

-Dziękuję Marco, że mnie przygarnąłeś i że pojechałeś ze mną po moją walizkę do przechowalni bagażu -zaszczebiotała Paulina, wchodząc z nim do domu. —Nie wiem, co bym zrobiła bez ciebie?
-Jesteśmy w końcu jakby rodziną Paula -odparł oficjalnie.
-Może w ramach podziękowań wyjdziemy gdzieś na szybką kolację? -zagadnęła, biorąc go pod rękę. —Ja oczywiście stawiam. Przy okazji uczcimy naszą współpracę.
-Paula mam pracę -odparł zdecydowanie i uwalniając się z uścisku. —Straciłem z tobą trzy godziny i teraz muszę pozatwierdzać zamówienia. Później będę kończył montować w pokoju Wojtka i Rafałka drabinkę. Obiecałem im, że jak wrócą, to będą już się wspinać.  A króliczkowi Tosi trzeba klatkę wyczyścić.
-Dzieci i dzieci Marco -mówiła z niezadowoleniem. —Uli musisz również coś zrobić?
-Kwiatki podlać. Ale to dopiero wieczorem.
-Jesteś monterem, ogrodnikiem i Bóg wie kim jeszcze.  Przy mnie miałbyś całkiem inne życie.
-To na pewno Paula -odparł z irytacją.
-To może zamówimy coś do domu? -zapytała pojednawczo.
-Jeśli chcesz, to zamawiaj. Ja mam co jeść. Lodówka pełna. Rodzice przed wyjazdem zapełnili ją. Mam jeszcze coś z wczoraj z obiadu. Betti mi zrazików napiekła. I jeszcze są pierogi.
-To nie zdrowe Marek. Ula nie dba o twoje zdrowie.
-Oczywiście, że dba. Po prostu lubię kuchnię Uli.
-No cóż, Marco. Chyba nie wygram z Ula nawet na odległość -odparła żartobliwym tonem. —Mogłabym teraz się odświeżyć? -zapytała, zanim Marek cokolwiek odpowiedział. —Cała się kleję.
-Idź. Drogę chyba jeszcze pamiętasz.

Kiedy Paulina poszła na górę, to zadzwonił do Uli. Nie chciał znowu ukrywać coś przed nią. Już wczoraj miała uzasadnioną pretensję o zatajenie przed nią wyjścia na wystawę. Nie wiedział, tylko jak powiedzieć jej o obecności Pauliny pod dachem ich domu. 


-Cześć kochanie. Nie przeszkadzam?
-Już nie. Obiad z delegacją skończył się i idę do swojego pokoju. Chciałam właśnie zadzwonić do Betti i spytać jak dzieciaki. Ty dzwoniłeś?
-Nie Ula i zastanawiam się czy nie byłoby lepiej, jakby wrócili dzisiaj i pojechali do dziadka i babci w przyszłym tygodniu. Mam gościa.
-Niech zgadnę Marek. To Paulina? -ułatwiła mu wyznanie prawdy.
-Tak. Dzisiaj przed południem, gdy wracała z agencji nieruchomości i szła do Złotych Tarasów po torebkę ukradli jej torebkę z dokumentami i pieniędzmi. Tym samym nie wyleciał do Włoch i nie miała się, gdzie podziać.
-Na jak długo zostanie?
- Chyba nie na długo. Podobno ambasada ułatwi jej powrót do Włoch. Chce najpóźniej wylecieć w czwartek rano.
-A jesteś pewny, że była to zwykła kradzież Marek? Może kłamie i wszystko sobie zaplanowała? Wiedziała, że będziesz akurat sam w domu przez te dni.
-Skradziono jej biżuterię, a z nią by się nie rozstała. Pomijając, że miała stłuczony łokieć. Prędzej jeszcze była wypłacić pieniądze i wygląda na to, że ktoś ją śledził.
-Fakt biżuterii by się nie pozbyła. Chyba że jej tam nie było.
-Byłem po nią na policji i z tego, co wiem, to jej zeznania są wiarygodne. Nie jest chyba tak głupia, aby fałszować dowody. Na to jest paragraf.
-Raczej niesławą by się nie okryła.
-To, co Ula pojadę po dzieci i Beatkę.
-Nie Marek -przerwała mu. —Ufam ci przecież. Prawie od dziesięciu lat. Spokojnie możecie nocować sami. Bardziej czułabym się oszukana, jakbyś zataiłbyś przede mną jej pobyt.
-Kochanie dziękuję. Jutro ma jeszcze na policji się stawić i pójść do ambasady do znajomego, aby pomógł jej wylecieć bez dokumentów. Jak wrócisz, to już jej nie będzie, a jak jakoś przemęczę się przez dwa wieczory. Zresztą jutro ma Seba wpaść na mecz Ekstraklasy, to sami nie będziemy.
-Przyzwoitka Sebastian dobry pomysł to nie jest. Ostatnio zabrudził nam dywan i stłukł wazon.
-Kochanie on u nas alkoholu od tego czasu do ust nie wziął. Dom będzie nienaruszony.
A ty kochanie -pomyślała Ula, gdy się rozłączyli.


Kwadrans później Paulina była już po kąpieli i ubrana w szlafroczek zeszła do salonu. Marek tymczasem siedział w przyległym do niego gabinecie i zajął się pracą.
-Dla mnie kawa również się znajdzie? -zapytała na widok filiżanki na jego biurku. —Kawa po prysznicu jest drugą rzeczą, o jakiej marzyłam od czasu, jak trafiłam na policję.
-Stoi tam na stoliku -rzekł, wskazując odpowiednie miejsce.
-Może wypijemy na tarasie Marek? Widziałam leżaki.
-Nie mam czasu na leżenie -odparł bez zainteresowania. —Zmarnowałem z tobą trzy godziny i teraz muszę pozatwierdzać zamówienia. Ale ty możesz iść.
-Dzieci wyjechały, Ula również, a ty pracą się zajmujesz -mówił z niezadowoleniem.   —Powinieneś skorzystać z wolności i się zabawić. Moglibyśmy gdzieś wyjść wieczorem.
-Mówiłem, że nie mam ochoty wychodzić.
-Starzejesz się jednak. Dziesięć lat temu, co wieczór mogłeś się bawić.
-Dziesięć lat temu byłem innym człowiekiem i miałem powody wychodzić -rzucił ripostą.
-A tu nic się nie zmieniło od dziesięciu lat -mówił, rozglądając się po gabinecie. — Mimo to czuję się dziwnie tu wracając po tylu latach. Mam tyle wspomnień z tym domem Marco. Pamiętasz nasze zaręczyny? Staliśmy razem na półpiętrze tacy zakochani.
-Pamiętam, ale minęło tyle czasu i tyle się wydarzyło, że nie ma do czego wracać.
-I nigdy nie zastanawiałeś się, co by było, gdyby doszło do naszego ślubu?
-Tak szczerze, to nie. Nie byliśmy dobrym narzeczeństwem i nie bylibyśmy dobrym małżeństwem.
-Ale w sypialni było nam dobrze. I nie zaprzeczaj Marco. Mogliśmy całymi nocami kochać się. Z nikim tak dobrze mi nie było, jak z tobą. Ty też miałeś wymagania.
- Paula -przerwał jej ostro. —Nie zamierzam dyskutować z tobą na takie tematy. Było minęło. Poza tym mam pracę i mi przeszkadzasz. Zajmij się czymś. W salonie jest pełno kolorowej prasy, to poczytaj sobie. Miałaś ochotę iść na taras, to idź.
- Gościnność to twoją dobrą stroną nie jest -odburknęła, odchodząc.

Kiedy parę minut później Febo wróciła do domu po wodę, to Marek ciągle był w gabinecie, ale zamiast pracować, to rozmawiał przez telefon z jakąś kobietą. Drzwi były uchylone, to przystanęła i podsłuchała część rozmowy.
-Nie, nie. Kiedy wróci Ula, to będzie nam trudno się spotykać. (…) Jutro nie mam czasu, ale we środę wieczorem jak najbardziej możemy się spotkać. (…) Może być o dziewiętnastej. (…) Ja też (…) Mówiłem ci, że jesteś niesamowita. (…) Cześć.
Kiedy odeszła zadzwonił jeszcze do Sebastiana i opowiedział o kradzieży i zachowaniu Pauliny. Podobnie jak Ula i on miał wątpliwości co do kradzieży.
-Może leci ciągle na ciebie Marek i teraz kiedy Ula wyjechała i dzieci chce wykorzystać sytuację i znalazła sposób, abyście znaleźli się pod jednym dachem -dedukował.
-To, co mam zrobić Seba?
-Nie wiem? Może poudawaj, że i ty jesteś zainteresowany i wybadaj sytuację. Bądź miły, ale nie za bardzo. Albo po prostu spytaj, o co jej chodzi.
Godzinę później, kiedy Marek pojawił się na tarasie, to Febo leżała wyciągnięta na leżaku, eksponując długie nogi i dekolt.
-Nie za długo się opalasz? Popołudniowe słońce jest ostre.
-Nic mi nie będzie. Przyzwyczajona jestem, ale miło, że się martwisz.   Kiedy pracowałeś, to zadzwoniłam do Książęcej i zamówiłam kolację. Wino chyba się znajdzie?
-Wino jest Paula. Za jakąś godzinę skończę z drabinką i będę do twojej dyspozycji przez resztę wieczora.
-Dziękuję.  Nie lubię samotności. W Mediolanie otoczona jestem całą masą znajomych.
-W to nie wątpię Paulino.

Kolację zjedli w ogrodzie i minęła w miarę spokojnie, bo Paulina nie wracała do ich przeszłości. Głównie opowiadała o życiu w Mediolanie, znajomościach i swojej willi z krytym i otwartym basenem, kortem tenisowym i innymi udogodnieniami. 
- Może chociaż wypijemy za współpracę Marek, skoro nie chciałeś wyjść i uczcić na mieście? -zaproponowała pod koniec posiłku.
-Możemy wypić Paula. 
-Oby była owocna Marko dla obu stron.

Jak dobrze zansz serial pt.BrzydUla | sameQuizy

Kiedy ściemniało się, to Marek ubrany w same krótkie spodenki poszedł podlewał kwiatki Uli. Chwilę później dołączyła do niego Paulina i zaczęła kolejną grę słowną.
-Dawno nie widziałam cię tak rozebranego Marco -zagadnęła, zakradając się do ogrodu. —Ciało ciągle masz wysportowane.
-Dziękuję Paulino. Staram się nie zaniedbywać fizycznie.
-W ostatnim miesiącu zyskałeś również na atrakcyjności. Inna fryzura i zarost dodały ci tego uroku sprzed lat.
- A ty nie wyglądasz na swoje lata Paula. Ciągle jesteś piękną i atrakcyjną kobietą.
- W końcu obudził się w tobie stary Marek -odparła z zadowoleniem.
- Mówię, co widzę Paula. Założę się, że niejeden mediolańczyk szaleje za tobą.
-Zazdrosny jesteś, że tak mówisz?
-Mówię, co sam widzę i życzę ci, żebyś znalazła sobie kogoś.
Kiedy wrócili do domu i szli do swoich sypialni, to Marek zastanawiał się czy przypadkiem źle nie ocenił Pauliny i że może nie ma ochoty na niego.  
-Może pokażesz mi swoją sypialnię Marek -zagadnęła, przerywając jego myśli.
-Przecież byłaś tu po kąpieli. Wiem po poprzestawianych rzeczach. Paula, co wyprawiasz? -zapytał, gdy Febo nieoczekiwanie objęła go.
-Jesteśmy sami i dorośli i moglibyśmy wykorzystać ten czas -mówiła mu do ucha. —Było nam kiedyś tak dobrze w łóżku. Nie jesteś ciekawy, jaka jestem teraz?
-Nie, nie jestem zainteresowany -odparł, uwalniając się z jej ramion. —Odklej się ode mnie i idź do swojego pokoju.
-To po co były te wszystkie słowa, że wyglądam atrakcyjnie, że mam powodzenie?
-Podpuściłem cię. Chciałem sprawdzić, o co ci chodzi. I teraz wiem. Chciałaś wpakować mi się do łóżka.
-Mówisz to takim tonem, jakbym rodzinę ci wybiła.
-Bo tak się czuję Paulino. I nie próbuj więcej żadnych sztuczek.
-Nawet nie wiesz, co tracisz.
-Jutro wyjeżdżam o ósmej do pracy, więc bądź gotowa na wyjazd do miasta -odparł, pozostawiając bez odpowiedzi jej wypowiedź.
-Mam wstać o siódmej?  Śpię do południa.
-Chyba nie myślisz, że zostawię cię tu samą Paula? Wracam po siedemnastej, więc prędzej też nie masz się, co tu pokazywać.

Następnego dnia Marek wstał przed siódmą i idąc do kuchni, obudził Paulinę. Febo, choć z niechęcią, to wstała, ale swoją osobą nie zaszczyciła w kuchni, tylko zamówiła taksówkę i pojechała do centrum. Tym się nie przejmował, bo nie miał ochoty ani z nią rozmawiać, ani jej oglądać. Przed wyjazdem zadzwonił jeszcze do Sebastiana, aby opowiedzieć mu o poprzednim wieczorze i umówić się na wieczorne oglądanie meczu. Mecz lidera z vice liderem ekstraklasy obu panom przyniósł wiele emocji i nie zauważyli, kiedy Febo przemknęła się do swojego pokoju. Ona przemykając się, zauważyła za to puszki po piwie i otwartą butelkę wódki. Po jedenastej Olszański zamówił sobie taksówkę i wkrótce pojechał do domu, a Marek po pożegnaniu się z przyjacielem poszedł do swojej i Uli sypialni.  Kiedy zasypiał już, to poczuł czuły dotyk i pocałunki.
-Ula kochanie -wymamrotał. 
-Kochaj się ze mną -wyszeptała do ucha. 

Miał być koniec, ale w tym tygodniu praktycznie nie miałam czasu nic napisać. Ten tydzień zapowiada się jeszcze bardziej zawalony. Zaległa komunia, zaległe 50 lecie ślubu dziadków i chrzest. Tak więc na finisz w ciągu tygodnia nie liczyłabym.