niedziela, 28 marca 2021

Fartowny dzień cz. 8

Wspólnie spędzony czas Uli, Betti, Markowi i Iwo w SPA mijał szybko i miło. Nie przeszkadzało nawet to, że nie znali się praktycznie w ogóle. Spotykali się we czwórkę w czasie posiłków albo gdy szli do sali zabaw. Były też spotkania we dwoje. Uli z Marka na zabiegach oraz gdy Iwo w tym czasie pilnował Beatkę na basenie. Beatka właśnie wtedy opowiedziała mu o swojej rodzinie i zmarłej mamie.  Iwo natomiast opowiadało jej o swoim życiu i tym, co tajemnicą nie było, czyli o czasie spędzonym w Mediolanie w towarzystwie cioci i babci i przeprowadzce do Polski do Pauliny i Marka. Pominął tylko ostatnie wydarzenia, bo uważał, że nie jest to sprawa do rozpowiadania obcym.  To od siostry Ula dowiedziała się, że Iwo jest adoptowanym synem Marka i Pauliny, a Marek, że Ula zajmuje się domem i że Betti straciła matkę, jak miała jeden dzień. Ula z Markiem natomiast najczęściej rozmawiali o finansach i problemach firmy, które spadły na nich po bankructwie szwalni.

-Teraz została wystawiona na sprzedaż, a my zostaliśmy praktycznie bez stałej szwalni. Wszystkie w pobliskiej okolicy są zawalone terminami i musieliśmy szukać dalej. Znalazła się jedna pod Kaliszem, ale gwarancji, że się wyrobią z szyciem, nie dają. Brakuje im pracowników na tak duże zamówienie.

-I nie ma chętnych na odkupienie tej waszej szwalni.

-Kto kupi szwalnię z długami Ula?

-Fakt. A co się stało, że zbankrutowała.  Nie mieli tyle zamówień?

-Kierownik nabrał kredytów na rozwinięcie działalność żony, czy tam na jej długi i pociągnął na dno i szwalnię.

-Typowe błędy i pętla kredytowa się zaciskała.  

-Dlatego mój tato unikał brania kredytów.

-A wam taniej nie byłoby mieć własną szwalnię.

-Pewnie tak. Tato nawet jeszcze parę lat temu miał takie marzenia, ale nigdy nie mieliśmy tyle zasobów pieniężnych.  A teraz firma przechodzi kryzys, jak ci opowiadałam.

-Jakbyście jednak potrzebowali kiedyś dofinansowania albo kredytu służę swoją pomocą Marek.

-Pamiętam Ula. Mam twoją wizytówkę. Niektórzy myślą, że skoro mam firmę, dom wart milion złotych, drogi samochód i dwadzieścia tysięcy na życie, to stać mnie na wszystko i powinienem być szczęśliwy. A tak naprawdę czasami wolałbym nie mieć firmy i kłopotów z prowadzeniem jej i chodzić do normalnej pracy. W pracy muszę każdy grosz liczyć. Pieniądze naprawdę szczęścia nie dają Ula. 

-Tato mówi jeszcze, że jak się już ma pieniądze, to trzeba je szanować.

-Mądry człowiek. Paulina uważa, że pieniądze dają szczęście i jak się je ma, to trzeba wydawać. Gdyby nie ja i Aleks brat Pauli jej wydatków nie monitorowalibyśmy, to roztrwoniłaby wszystkie oszczędności swoje i firmy. Jest naiwna i czasami kupuje bez zastanowienia albo da się nabrać na coś.

-To faktycznie ciężko masz z narzeczoną.  Czytałam kiedyś, że jest bardzo towarzyska i dba o urodę, a tu przyjechałeś tylko z synem.  

-O tak błyszczeć potrafi wybitnie -wymruczał. — A nie przyjechała, bo poleciała do Mediolanu -dodał, nie tłumacząc, że nie jest już jego narzeczoną.

-Przepraszam, że zapytałam o nią -odparła, słysząc jego niezadowolenie w głosie.

-Nic się nie stało Ula. To prawda co powiedziałem.

Dalej już nie rozmawiali, bo czas ich zabiegu się skończył i rozeszli się w inne strony. Marek poszedł na siłownię, a Ula do sauny.

Wieczorem, kiedy położyła spać Betti myślami wróciła do rozmowy o szwalni i tym jak mogłaby pomóc firmie Marka. To dzięki Markowi właśnie wygrała miliony, a pieniądze wysłane na fundację jego mamy w jej mniemaniu były zbyt małe, aby okazać wyraz wdzięczności. Po tym jak upewniła się, że siostra śpi, zadzwoniła do Maćka, aby opowiedzieć mu o szwalni. Przyjaciel do jej pomysłu przekonany jednak nie był.

-Zwariowałaś Ula -mówił, hamując jej zapędy. —Rozkręcanie kolejnego biznesu wpędzi cię tylko w straty. Tu milion wydasz tu dwa i zanim się obejrzysz, a połowa wygranej będzie roztrwoniona. I skąd weźmiesz krawcowe. Coraz trudniej o nie. Pomijając to, że nie masz nikogo, kto mógłby zająć się prowadzeniem szwalni. A co będzie jak ktoś z Rysiowa będzie miał tam krewnych i dowie się, że Urszula Cieplak jest właścicielką.  Ludzie zaczną temat drążyć skąd masz tyle pieniędzy. Tu hurtownia z artykułami dla salonów fryzjerskich i kosmetycznych tu szwalnia. W kredyt twój i mój uwierzyli ludzie, ale nie w kolejny.

-Ty tylko plany a ty od razu od problemów zaczynasz dyskusję.

-Bo realnie myślę. Wygrana uderzyła ci do głowy, bo zaczynasz rozum tracić.   

-Maciek, jeśli mamy się kłócić to nie ma tematu -postanowiła, uciąć rozmowę, zanim się całkiem nie pokłócą. —Pogadamy, jak wrócę.

 

We wtorek po obiedzie przyszedł czas na pakowanie się i żegnanie z atrakcjami SPA. Na ostatni dzień Ula zostawiła sobie wizytę u kosmetyczki i fryzjera. Obie wizyty zaplanowane miała tuż po obiedzie.

 

W czasie, kiedy ona poddawała się upiększaniu, to Beatką zajął się Marek i Iwo. Zagrali w grę pamięciową i chociaż chcieli dawać dziewczynce fory, to ona ich ogrywała. Lepiej Dobrzańskim szło w grę planszową, kiedy to kostka decydowała o wygranej. Jednak, gdy pod koniec gry, pionek Beatki był na końcu, to zaczęli oszukiwać. Najpierw Iwo, źle postawił pionek, a później Marek. Oba ruchy uwadze Betti nie uszły i zwróciła uwagę Markowi, że zamiast swój pionek postawić na polu dodatkowy ruch, to stanął na polu cofnij się o ilość wyrzuconych oczek, a jego syn stanął na polu opuszczasz jedną kolejkę. 

-Nie musicie oszukiwać -rzekła, stawiając pionki na odpowiednim polu. —Jak przegram, nie będę płakać. Nie jestem dzieckiem i wiem, że się nie zawsze wygrywa. W domu czasami przegrywam i nie płaczę.  To tylko gra.

-Ja płakałem, więc myślałem, że i ty -stwierdził Marek. —Zwłaszcza że jesteś dziewczyną.

-Tata tak już ma Betti -dodał Iwo. —Gdy byłem mniejszy i ze mną grał, też oszukiwał.

Metę pierwszy przekroczył Iwo, druga była Beatka a Marek był ostatni.

-Pan się nie martwi -rzekła Betti pocieszająco.  —Kto nie ma szczęścia w gry, ten ma szczęście w miłości. Tak tata mówi Ulci.

-I co działa? -zapytał Iwo o to co i Marka interesowało.

-Chyba nie. Ula tyle razy przegrała, a dalej nie ma chłopaka. Ale w pana przypadku może się sprawdzi. Ma pan narzeczoną. Ula mi mówiła.

-To co jeszcze raz gramy? -zapytał w odpowiedzi Marek.

-Ulcia -zawołała Betti, bo tylko ona zwrócona była w stronę drzwi i zauważyła siostrę, jak wchodziła do sali zabaw. —Wyglądasz jak księżniczka z bajki.

-Faktycznie zmieniona jesteś -rzekł Marek, patrząc na Ulę z podziwem.

-Teraz pani na pewno znajdzie sobie chłopaka -palnął Iwo.

-Iwo-upomniał go ojciec. —Nie wiesz co to dobre wychowanie. —Siostra mówiła, że nie masz chłopaka, a prędzej, że przegrywasz w grach -wyjaśnił pokrótce Uli.

-Spokojnie. Beatka nie takie gafy robi albo ja jak byłam młodsza. Kiedyś, gdy byłam w przychodni spytałam panią pielęgniarkę czy  jest krewną baby jagi, bo miała pieprzyk na nosie.

-Dobre Ula. To co zagramy we czwórkę przed kolacją? -zaproponował Marek. —Obiecuję nie oszukiwać z Iwo.

-Ja z chęcią -odparła Ula.

 

Po Ulę miał przyjechać Maciek, ale Marek zobowiązał się, odwieź je do domu. Podróż daleka nie była, bo zaledwie półgodzinna i wyruszyli w nią tuż po kolacji.  Kiedy dojechali do Rysiowa w podzięce zaprosiła ich na herbatę. W domu zastała ojca i przedstawiła mu gości i wyjaśniła, kim są. Później Iwo poszedł z Beatką do jej pokoju, a Marek ostał w kuchni z Ulą i Józefem.

-To ma pan szczęście do Uli -rzekł Cieplak. —Najpierw znalazła pana portfel, a teraz spotkaliście się w SPA.

-W międzyczasie widziałem Ulę w teleturnieju, a później w banku. 

-Może skusi się pan na pierogi? -zapytał, nakładając jedną porcję na talerz. —Ula robiła. Beatka uważa, że są najlepsze na świecie. Kiedyś lepiła i sprzedawała do takiej jednej restauracji. Było na tydzień z tego dwieście złotych.

-To ma pan zaradną córkę -odparł, siadając przy stole. — I chętnie skosztuję. Jeśli tak samo dobrze smakują jak pachną i wyglądają, to na pewno będą pyszne.

-Są z kurkami i serem -rzekł Józef, stawiają talerz przed Markiem. —A ja pójdę spytać czy Beatka i pana syn coś zjedzą.

-Nie wiedziałem, że masz tyle talentów Ula- zwrócił się do Uli, gdy Cieplak wyszedł z kuchni. —Tu ekonomia, tu teleturniej i wiedza ogólna, a tu pierogi.

-Po śmierci mamy musiałam wiele się nauczyć i szybko zorientowałam się, że lepienie, to też dobry sposób na uspokojenie nerwów.

-Iwo, kiedy zamieszkał z nami, miał terapię, aby dużo czasu spędzał ze mną i Pauliną na domowych czynnościach i gdy zrobiłem mu naleśniki, tak mu zasmakowały, że zaczął robić sam, gdy miał gorszy dzień.

- Ze mną o tyle było lepiej, że byłam już dorosła, gdy mama zmarła. Gorzej było z Jasiem, bo miał dwanaście lat. Pomoc szkolnego psychologa była potrzebna i nasze wsparcie. Trochę czasu minęło, zanim całkiem się otrząsnął.

-Iwo tak po roku, od czasu jak zamieszkał z nami, doszedł do siebie. Trauma minęła i nie miał powracających złych emocji. Jest wrażliwy i staram się chronić go od kolejnych wstrząsów. Chociaż nie zawsze się udaje.

-Jak każdy rodzic chcesz najlepiej dla syna. Ty dajesz świetnie sobie radę. Od razu widać, że Iwo jest związany z tobą jak z ojcem.

-Dzięki Ula. Staram się być dobrym ojcem. Naprawdę są pyszne Ula -dodał, kiedy kolejny pierożek znalazł się w jego ustach.

Po ich odjeździe poszła jeszcze do Maćka. Chciał jeszcze raz porozmawiać z nim o szwalni.  Z tego co mówił jej przez telefon, było dużo racji, ale i pokusa była duża.

-Powinniśmy wszystko przeanalizować. Za i przeciw Maciek.

-Ula sprawdziłem tę szwalnię i musiałabyś zapłacić dwa i pół miliona. Kiedy ci się to zwróci?

-Wiem, bo sprawdzałam również. Pomyślałam, żeby z Markiem konsorcjum utworzyć. W SPA, gdy rozmawialiśmy, mówił, że firma chciałaby mieć swoją szwalnię, ale nigdy nie było ich stać.

-To może o Marka ci chodzi Ula? Zabujałaś się w nim.

-On jest zajęty, a zajęci mnie nie interesują. Rozbiłabym tylko jego rodzinę. Iwo raz już swój poukładany świat stracił i ja nie chcę przyczynić się do tego, aby drugi raz zburzyło się jego poukładane życie. Wiem, jak to jest.

-I co mu powiesz, jeśli spyta, skąd masz pieniądze na szwalnię i dlaczego chcesz wchodzić w interesy z nim?

-Nie wiem jeszcze. Że wezmę kredyt albo że wygrałam pięć milionów i że zawsze chciałam mieć coś swojego.  Spokojnie Maciek. Jutro do niego na pewno nie pójdę z tą propozycją. Wszystko przeanalizuję, zanim cokolwiek zrobię.

-To twoja wygrana Ula i twoje pieniądze. Ja odradzam, ale zrobisz jak zechcesz.

 

Marek i Iwo tymczasem po dojechaniu do domu i po rozpakowaniu się, przeglądali zdjęcia z pobytu w SPA.  Sporo było i zdjęć Uli i Beatki. Oglądając je, Marek zdał sobie sprawę, jak dobrze się bawili we czwórkę i że gdy wyjeżdżali z Pauliną i Iwo tak świetnie się nie bawili.  Paula zazwyczaj cały czas zajęta była swoimi zabiegami i czasu na spędzenie go z synem i narzeczonym nie miała.

-Fajnie się bawiliśmy tata -rzekł, jakby czytał w jego myślach. —Pani Ula i Beatka są bardzo miłe.

-To prawda Iwo -odparł krótko.

-Myślisz, że kiedyś się jeszcze zobaczymy. Pani Ula jest bardzo ładna.

-Gdy wywołam zdjęcia, zadzwonię do Uli i umówię się na spotkanie -odparł, nie komentując zbytnio ostatniego zdania syna. —Niech mają trochę pamiątek z wyjazdu.

 

Trzy dni później do Polski wróciła Paulina wraz z Sabiną. Febo chciała prosto z lotniska przyjechać do domu i załagodzić sytuację, ale znajoma wybiła jej ten pomysł skutecznie z głowy. Przekonała ją, że lepiej będzie trzymać się z dala od byłego narzeczonego, a ona pomoże jej rozpocząć nowe życie i nie gorsze niż przy Marku.  

Następnego dnia obie pojawiła się w banku. Febo była wystarczająco ważną i stałą klientką, że szef działu skierował ją do Uli, a nie do zwykłego doradcy. Ula od razu rozpoznała, kim jest, bo widziała ją na zdjęciach wraz z Markiem. Tożsamość drugiej kobiety była jej nieznana. 


 

-Dzień dobry -rzekła Ula, kiedy podeszły do jej biurka. —Czym mogę panią służyć?

-Dzień dobry. Paulina Febo. Chodzi mi o kredyt -przeszła do sedna sprawy. —Około pół miliona.  

-Sporo pani Febo. Jak rozumiem ma pani zdolność kredytową.

-Jestem współwłaścicielką firmy. To powinno wystarczyć za poręczenie.

-Niestety, ale nie wystarczy. Niezależnie czy ktoś nazywa się Nowak czy Febo obowiązują te same procedury. Musi pani przynieść odpowiednie zaświadczenia z pracy o zarobkach. Poza tym z tego co się orientuję firma Febo Dobrzańscy przechodzi kryzys i poręczenie firmy może być niewystarczające.

-Ale mam tu konto i można sprawdzić, ile miesięcznie mam wpływu.

-Owszem, ale może pani tam już nie pracować.  

-Pani jest kobietą i powinna pani zrozumieć sytuację Pauliny -odezwała się towarzyszka Febo. —Zostawił ją narzeczony bez dachu nad głową i potrzebuje kupić jakieś mieszkanie. Część pieniędzy ma, ale nie starczy jej na coś przyzwoitego.

-Jeśli pani Febo doniesie odpowiednie dokumenty, nie będzie problemów z pozytywnym rozpatrzeniu wniosku i pieniądze trafią na konto pani Febo. Nie mogę naginać przepisów. Może coś mój szef zdziała, ale ja nie chcę ryzykować.

Obie odeszły niezadowolone, bo przekonane były, że wystarczy wyciąg konta Pauliny i wpływy z zysków. Chwilę później przy biurku Uli pojawił się jej kolega.

-Uważaj Ulka na tą Sabinę Maury Borowską. To jakaś kombinatorka.

-Ta blondyna tak się nazywa? -zapytała, bo właśnie ktoś taki wynajmował od niej mieszkanie.  —Ta druga przyszła po kredyt.

-Maury bywała tu ostatnio i raz zakładała konto, a innym razem zamykała i przenosiła do innego banku. Raz miała agencję niań i gospodyń domowych a innym razem mówiła, że jest agentem ubezpieczeniowym.

Ciekawe -zastanawiała się po odejściu kolegi. Sabina Maury Borowska według jej informacji była terapeutką, a nie jakąś właścicielką agencji niań i pań do prowadzenia domu, czy agentem od ubezpieczeń. Gdyby znalazły się dwie Sabiny Maury Borowskie, byłoby to dziwne. To nie Nowak czy Kowalski.

W wolnej chwili wstukała w wyszukiwarkę Sabinę Maury Borowską i faktycznie była od paru miesięcy właścicielką takiej agencji. Kiedy do jej imienia i nazwisk dodała słowo terapeutka, psycholog wyszukiwarka nikogo takiego nie znalazła. Zadzwoniła również do Marka, aby umówić się z nim i powiedzieć o wizycie Pauliny oraz znajomości z Sabiną. 

 

CDN W KWIETNIU

 

sobota, 20 marca 2021

Fartowny dzień cz. 7

-Lecę na tydzień do dwóch do Mediolanu -oświadczyła Paulina, gdy pojawiła się w gabinecie Marka dzień po aferze z aktem urodzenia Iwa.

-Kiedy? -zapytał Dobrzański, nie odrywając wzroku od przeglądania papierów.

-Udało mi się dostać bilety na dzisiaj wieczorem. Byłam w domu i spakowałam trochę swoich rzeczy.

-To jest dokładnie w twoim stylu Paula -wytknął, wstając zza biurka i podchodząc do niej.

-Niby co?

-Uciekać od problemów i skradanie się do domu jak złodziej. Pożegnałaś się, chociaż z Iwo?

-Jest przecież w szkole o tej porze -rzekła, akcentując słowo przecież.

-Ale są przerwy i można dzwonić. Do mnie w tym czasie wiele razy oddzwaniał. Powinniśmy pomyśleć co dalej. Porozmawiać z jakimś psychologiem. Ja nie mam zamiaru dalej oszukiwać Iwa. Powinien znać prawdę. Na razie choćby to, że się rozstajemy. Nie jest małym dzieckiem, które nic nie rozumie. Zauważy, że się wyprowadziłaś.

-Najlepiej będzie, jak pozostanie, tak jak jest Marco -rzekła prosząco. — Ciotka i Giovanna nie żyją, a prawnik nic nie powie. 

-Nic z tego -rzucił jej w twarz. —Uniknęłabyś konsekwencji. Będzie tak jak wczoraj mówiłem.

-Możemy zacząć wszystko od nowa albo udawać, że jest dobrze i dalej mieszkać razem Marco -próbowała jeszcze coś wskórać.

 -My nie mamy co zaczynać i nie zamierzam niczego udawać -wtrącił stanowczo. —Tylko Iwo tak naprawdę nas łączył. Będę starał się o wyłączną opiekę nad nim, a ty szukaj sobie mieszkania.

-Ale prawo jest po stronie kobiet i matek w Polsce.

-Wyrodnym matkom sąd praw nie przyznaje. A ty chyba po to, chcesz Iwa, żeby wysokie alimenty ode mnie wyciągnąć i wygodnie żyć. Ale nic z tego. Przez te wszystkie lata okłamywałaś mnie i Iwa z premedytacją i dla własnej wygody. Mogę udowodnić wszystko. Mam rozmowę nagraną z wczoraj. Dalej chciałaś nas okłamywać. I w tej sprawie i naszych dzieciach. Nie doczekałbym się własnego dziecka. Teraz tylko czuję do ciebie odrazę. Jesteś zła do szpiku kości i może to dobrze, że nie z tobą będę miał dzieci.

-Możesz przestać -wysyczała.

-Coś wymyślę, żeby usprawiedliwić twoją nieobecność w domu i postaram się porozmawiać.

-To porozmawiaj -mówiła obojętnie. —Iwo był zawsze z tobą bardziej związany niż ze mną.

-Oczywiście, że spróbuję z nim porozmawiać Paula i jakoś wytłumaczyć -odparł, kończąc dyskusję.

 


Trzy godziny później dojeżdżała do lotniska wraz z Sabiną. Kobieta zawsze chciała zwiedzać świat, a Paulina mogła w pewnej części jej marzenia spełnić. Zwłaszcza że w Mediolanie nie była, a teraz nie musiała płacić za nocleg. Kobieta liczyła również, że uda się jej dowiedzieć, o co pokłóciła się z narzeczonym oraz że przekona ją, że związek z Markiem nie jest dla niej dobry. Chciała wmówić jej, że ciągle jest młoda, powinna korzystać z życia, a to że jest z Markiem, w pewnym sensie ją ogranicza. Syn mały również nie jest i nie musi go niańczyć. Paulina była jej drugą klientką po właścicielce butików we Wrocławiu. Liczyła, że nie ostatnią, bo właścicielka mieszkania, które wynajmowała wyglądała na interesującą. Nigdy jej nie widziała, ale od agenta nieruchomości dowiedziała się, że prowadzi hurtownię wyposażenia gabinetów kosmetycznych i salonów fryzjerskich.

 

Marek tymczasem zadzwonił do przychodni i mówił się z psychologiem. Termin był całkiem szybki, bo za trzy dni. W domu postanowił przejrzeć Internet i samemu sprawdzić, czy są jakieś artykuły na ten temat. Przy okazji sprawdził strony prawnicze. Marek z laptopem po pracy na kolanach był rzadkim widokiem i mocno zdziwiło Iwo. Zwłaszcza że taki widok oglądał przez dwa popołudnia. Był też wyraźnie czymś zmartwiony, a z nagłym wyjazdem mamy stało się to dla niego podejrzane. Kiedy natomiast zapytał go, czy może nazajutrz nie iść do szkoły, to odparł możesz. Był to kolejny powód dla niego, aby sądzić, że się dzieje coś złego w jego domu i rodzinie. O powody ojca nie chciał pytać, bo był przekonany, że ojciec i tak prawdy mu nie powie. Wieczorem, gdy tato poszedł do łazienki, postanowił sprawdzić, czym zajęty był ojciec przez ostatnie dwa dni. Hasło do laptopa ojca znał i szybko sprawdził historię przeglądania. To, co przeglądał ojciec przeraziło go, zaniepokoiło i dało impuls do działania.

Jak rozmawiać z nastolatkiem o rozstaniu rodziców.

Dziecko po rozwodzie zostaje z ojcem.

Gdy nastolatek dowiaduje się skrywanej prawdy.

Ojca nie chciał wypytywać, bo uważał, że skoro nic mu na razie nie powiedział, to musiał mieć powody. Jego zachowanie w ostatnich dwóch dniach również o tym świadczyło. Uważał również, że ojciec chce się przygotować do tej rozmowy. Dlatego postanowił zadzwonić do matki i podstępem ją wypytać.

Telefon od syna Paulina odebrała dopiero za ósmym razem i następnego dnia popołudniem.  

-Rozmawiałem z ojcem mamo -zaczął. —Dlaczego mamo? -pytał z wyrzutem. —Dlaczego nic mi nie powiedzieliście?  Dlatego tak szybko i nagle wyjechałaś? Jak długo chcieliście trzymać to w tajemnicy? Nie jestem już dzieckiem. Co ze mną będzie -zarzucił ją podstępnymi pytaniami.

-Iwo to rozmowa nie na telefon -próbowała wymigać się z rozmowy. —Zresztą zaraz wychodzę z domu.

-Chcę tylko usłyszeć krótką odpowiedź. Czy to prawda co powiedział tato o mnie -nalegał.

-Tak. Jesteś moim synem i Pasquala. Miałam siedemnaście lat, jak cię urodziłam i nie wiedziałam co robić. Twoja babcia zobowiązała cię wychować razem z ciocią -mówiła do zszokowanego Iwa. —Porozmawiaj z ojcem i wujem. Ja wracam za jakiś tydzień, a teraz muszę już wychodzić. Pa.

Odpowiedzieć matce już nic nie odpowiedział, bo ta się rozłączyła i nawet nie wiedział, co miałby powiedzieć. Tak samo nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Najchętniej poszedłby, gdzieś najdalej od domu, ale i wiedział, że ucieczka nie jest dobrym rozwiązaniem. Zwłaszcza że był listopad.

 

Marek tymczasem siedział przed gabinetem psychologa. Przedstawił mu sprawę Iwa i spytał, jak mają przez to przejść. Jednak nawet dla niego była to trudna sprawa, bo do tej pory nie spotkał się z takim problemem. Łatwiej było mu jak powiedzieć, jak ma rozmawiać z synem, że rozstają się z jego mamą. Lekarz spytał również o to, jaki ma charakter Iwo, aby w ten sposób móc przewidzieć, jak może zareagować na wieść o swojej mamie i że jego rodzice się rozchodzą.

Kiedy wrócił do domu, zastał w całym domu ciszę i ciemność. Było po siedemnastej, więc dziwne było dla niego, Iwa nie ma w domu. W czwartki nie miał również żadnych po lekcyjnych zajęć. Z racji, że był listopad i na dworze ciemno i chłodno nie mógł być z kolegami. Zresztą jak się spóźniał, to zawsze dzwonił do niego albo Pauliny. Dlatego zadzwonił do syna, ale telefon był poza zasięgiem. Później zajął się kolacją dla nich. Gdy jednak po godzinie dalej się nie odzywał, zaczął się niepokoić. Poszedł w końcu do jego pokoju po jakieś wskazówki. Iwa zastał leżącego na swoim łóżku na brzuchu i poduszką na głowie, zakrywając uszy.

-Iwo, co się stało? -zapytał, siadając na łóżku i lekko dotykając jego ramienia, ale chłopiec się nie odezwał. —Boli cię coś? Stał się coś w szkole? Martwię się synku.

-Nic mi nie jest. Chcę pobyć sam -odparł nie spoglądając nawet na ojca.

-Teraz tym bardziej się martwię i nie wyjdę, dopóki nie dowiem się prawdy. Wszystko do tej pory sobie mówiliśmy Iwo.

-Nieprawda! -wykrzyczał. —Okłamywałeś mnie! Ty, mama i wuja.

-Chodzi ci o wyjazd mamy? Mówiłem ci, że poleciała do Mediolanu wypocząć.

- Nie o to.

-To o co? Ktoś coś ci powiedział nieprzyjemnego?

-Chciałem dowiedzieć się, dlaczego przez ostatnie dwa dni dziwnie się zachowywałeś i że całe popołudnie i wieczór siedzisz z laptopem na kolanach. Dlatego sprawdziłem twój laptop. Przeglądałeś strony o rozstawaniu się rodziców i problemach związanych z tym z nastolatkami.  Dlatego chciałem dowiedzieć się prawdy i dzisiaj zadzwoniłem do mamy. Chciałem spytać czy to prawda, a ona powiedziała mi, że jestem jej synem i Pasquala. Dlatego mnie adoptowaliście? 

-Iwo przykro mi, że w ten sposób się dowiedziałeś. Nie tak miało się to odbyć. Nie mogę nawet wyobrazić sobie, co możesz teraz czuć.

-Ile czasu mnie okłamywałeś tato? -pytał z wyrzutami. —Czuję się tak, jakbym nie miał rodziny. To najgorsze co mnie spotkało od czasu przeprowadzki tu -dodał, chowając głowę z powrotem pod poduszkę.

-Coś ci puszczę Iwo. Wysłuchaj całość i zdejmij poduszkę z głowy -mówił, włączając odpowiednie nagranie w swoim telefonie.

Przez kolejne minuty słuchał niedawną rozmowę mamy, ojca, wuja i zrozumiał, że i oni byli okłamywani przez wiele lat tak jak on.

- Najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa. Babcia Helena tak mówi -rzekł, przytulając się do ojca.

-Bo tak jest. I uwierz mi, że gdybym wiedział, to nigdy nie pozwoliłbym na okłamywanie nas. Chciałem przygotować cię do rozmowy, prawdy. Dlatego przeglądałem te strony.

-Co teraz będzie z mamą i ze mną. Naprawdę wyprowadzi się stąd.  

-Tak. Nie potrafię mieszkać dłużej z twoją matką. Ty będziesz miał wybór. Małżeństwem nie jesteśmy, więc kłopotów z rozwodem nie będzie, tylko ustalenia dotyczące ciebie. Ja będę starał się dostać prawo do opieki nad tobą.

-Jeśli mnie będą pytać, powiem to samo.

-Dziękuję -odparł, przeczesując jego włosy ręką. —Zawsze będziesz moim synem. Co byś powiedział, żebyśmy wyjechali na długi weekend wypocząć za miasto. Znajomy ma SPA pod Warszawą i moglibyśmy spędzić tam cztery dni. Od ósmego do jedenastego listopada.

-Pewnie, że chcę tato.

 

Ula tymczasem postanowiła w końcu korzystać z wygranej. Oprócz zainwestowanie w kupno mieszkania postanowiła założyć własny biznes. Pomysł zaczerpnęła z kolorowej prasy, w której wyczytała historię kobiety, która postanowiła otworzyć hurtownię z akcesoriami i wyposażeniem do salonów fryzjersko – kosmetycznych. Miejsce miała, bo Maciek użyczył jej jeden ze swoich niewykorzystanych magazynów. Jej pozostało tylko zająć się sprzedażą. Na razie głównie nastawiła się na sprzedaż Internetową. Dla potrzeb ciała natomiast zafundowała sobie i siostrze wyjazd do SPA. Ojca i brata również chciała zabrać, ale oni woleli zostać w domu i obejrzeć ostatnie mecze do finałów Mistrzostw Świata.

 Leżała już od paru minut na wygodnym fotelu z zamkniętymi oczami i z nadgarstkiem pod polem magnetycznym, gdy usłyszała znany głos i miłe dzień dobry. 


 

-Dzień dobry -odparła z uśmiechem. —To pan.

-Znowu pani nie poznałem -odparł uśmiechając się delikatnie. —To już drugi raz.  

-To będzie pani bogata -rzekła rehabilitantka. —Mówią, że jak kogoś się nie poznaje, ten ktoś będzie bogaty. —A pana zapraszam na leżankę -dodała do Marka. Chwilę później leżał z kołem w połowie pleców, a rehabilitantka odeszła.

-Codziennie masz o tej porze zabieg? -zapytał Marek.

-Tak. A pan?

-Pan też. Marek -rzekł wyciągając rękę do Uli. —Pamiętam z teleturnieju, że nie jesteś ode mnie dużo młodsza. Śmiało możemy mówić sobie po imieniu.

-Ula. Bardzo ładne miejsce. Nigdy nie byłam w żadnym SPA i może dlatego tak bardzo mi się tu podoba. Zamierzam wykorzystać wypoczynek co do godziny.

-Ja często tu przyjeżdżam. Teraz jestem z synem.  Z racji, że jest tu basen z torami, to poszedł popływać.

-A ja z siostrą przyjechałam. Zostawiłam ją teraz pod opieką ratownika na basenie.

Iwo tymczasem pokonywał kolejne długości krótkiego basenu. Pływanie trenował od lat, więc szło więc mu to sprawnie. Od razu zwrócił uwagę młodych dziewczyn, które stały i patrzyły na jego ruchy i wysportowaną sylwetkę. Choć miał dopiero dwanaście lat, to wyglądał na starszego.  On zainteresowany nimi nie był, bo wyglądały na przynajmniej dwadzieścia lat i bliżej było mu do dziewczynki na końcu basenu.  Beatka również stała i patrzyła, jak pływa.  Kiedy przepływał obok niej, to się zatrzymał. 

-Cześć. Iwo jestem -zagadnął.

-Beatka. Dziwne imię masz.

-Bo jestem z Włoch -rzekł, wychodząc z basenu. —W Polsce mieszkam siedem lat.

-Ja dopiero mam siedem lat.

-Ja dwanaście.

-Świetnie pływasz. Ja się dopiero niedawno nauczyłam.

-Dzięki. Trenuję pływanie. W szkole i w niektóre dni popołudniami. A ty tak sama tutaj. Rodzice nie powinni cię pilnować?

-Z siostrą przyjechałam, ale teraz poszła na parę minut leczyć rękę.

-A ja z ojcem. Teraz leczy kręgosłup.