czwartek, 31 grudnia 2020

Szkolna wigilia 4/4

Przez kolejne trzy tygodnie Marek sporo czasu spędzał ze swoją córką i czasami również z Ulą. Najczęściej ze względu, że była zima siedzieli w domu, a w ładniejsze dni szli na spacer czy kina. We trójkę udało się im dwa razy wyjść. Pierwszy raz do galerii na zakupy, a drugi raz do restauracji, aby uczcić uznanie Darii jako swoje dziecko. Kiedy zostawali w mieszkaniu, to Ula dołączała do nich i wspólnie jedli kolację, oglądali telewizję czy najzwyklej w świecie rozmawiali. Markowi takie wspólne chwile bardzo się podobały, bo przy żonie ich nie miał. Ula robiła im kolacje, a później wołała jak w prawdziwej rodzinie. Miał nawet swój kubek i miejsce przy stole. Z Darią spędził także przedłużony weekend, bo Święto Trzech Króli przypadało we czwartek. Zabrał ją do Londynu, aby pokazać miejsce, w którym w czasie ferii ma mieć kurs angielskiego. Zaczął także starania, aby prawnie była jego córką i przekazał część akcji firmy, które po uzyskaniu przez nią pełnoletności miały stać się jej własnością. Na razie zostały w rękach Marka. Sprawy majątkowe nie podobało się Paulinie, bo to, że spędza czas z córką, nie obchodziło ją tak naprawdę i tylko przed mężem i teściami udawała, że jest inaczej.

-Marka znów nie było wczoraj na kolacji -żaliła się teściom przy popołudniowej kawie.

-To może w końcu poznasz Darię i razem będziecie spędzać czas -przekonywała Helena. — Daria pyta o ciebie i jest jej przykro, że nie chcesz jej poznać. Nigdy nie ma cię też w domy, gdy Marek przywoził ją do was.  

-A co niby ma mówić? Poza tym łatwiej jest poznać i zaakceptować macochę niż córkę męża.

-Możesz przestać nazywać siebie macochą i robić z siebie ofiarę, której trzeba współczuć -upomniała Helena. —Historia z Ulą, to dawna sprawa, zanim Marek związał się z tobą, więc nie możesz mieć pretensji, że jest -argumentowała.

-Tylko że już zawsze będzie. Będzie uwzględniać ją w wakacje, święta weekend i ja będę musiała dzielić czas Marka na pół z nią. 

-Jesteś samolubną osobą Paulino -odezwał się milczący dotąd Krzysztof. —Pozbawiasz Marka ojcostwa z tobą i zabraniasz z inną. Zdecyduj się w końcu na coś dziewczyno.

 

Paulina nie zamierzała być tak traktowana ani dzielić się z Ulą i Darią majątkiem i dlatego za radą przyjaciółek postanowiła działać. To one poradziły jej, aby namieszała w życiu całej trójki.  Swój plan działania rozpoczęła od pojawienia się we firmie, gdzie pracowała Ula. Miała tak poprowadzić rozmowę, aby sprowokować Ulę i aby przyznała się do tego, że liczy na jakieś korzyści materialne albo cokolwiek innego, co mogłoby w oczach Marka oczernić Cieplak. Rozmowę miała nagrywać, aby mieć dowody dla Marka. W pracy u Uli pojawiła się chwilę po jej przyjściu. Ula jej podniesiony głos usłyszała już jak była w sekretariacie i rozmawiała z Marzeną. Chwilę później wparowała do jej biura. Marzena tymczasem włączyła mini kamerkę ukrytą w biurze Uli, z której czasami korzystali, jak trafiał się konfliktowy klient.

-Dzień dobry pani Dobrzańska –przywitała ją ze spokojem. —Proszę usiąść.

-Postoję -odparła, nie wysilając się na przywitanie. Przy okazji taksowała wzrokiem, choć wiedziała, że jest piękną kobietą. — Czyli wiesz, kim jestem? -zapytała, pomijając słowo pani. —Tym lepiej. Przyszłam do pani jako zdradzona żona.

-Z Markiem łączy mnie tylko Daria -wyjaśniła. —Jak pani wie, ma szesnaście lat, a wtedy nie była pani związana z Markiem i nie poczuwam się do winy.

-Wywracacie nasze życie do góry nogami i to wystarczy! Zabieracie mi jego czas i jego miłość. Dla mnie zostaje coraz mniej. W ostatnich trzech tygodniach praktycznie nie było go ani razu popołudniu w domu.

-Nadrabia stracony czas z córką. Tak trudno to zrozumieć? -argumentowała. —A pani, jeśli go kocha, to powinna zrozumieć i wspierać.  Ja bym tak postąpiła.  Byłabym z nim, bo dla Marka jest, to tak samo trudna sytuacja, jak dla pani. A pani nie chce nawet poznać Darii.

-Proszę nie robić z siebie taką przyzwoitą. Nie dam mydlić sobie oczu, jak mój mąż i teście. Co tak naprawdę chcecie zyskać?   

-Do niczego Marka nie zmuszam i nic od niego nie chcę -mówiła ze spokojem. —Pomocy potrzebowałam, jak Daria była mała. Teraz mam dobrą pracę i zarabiam na nas obie. A to, że chce płacić alimenty i wynagrodzić ich brak w poprzednich latach jest jego decyzją.

-Trudno mi w to uwierzyć. Dla was chce zmienić testament i połowę oddać twojej córce. Teście również uwzględniają ją w spadku.

-Pierwszy raz słyszę, proszę pani – mówiła z opanowanie.

-Może poprzez córkę, chce pani do jego łóżka trafić i więcej wyciągnąć -rzuciła prowokacyjnie. —Myśli, że pani, że nie wiem o wyjściach na zakupy i do galerii.

-Niech pani mnie nie obraża -wtrąciła odważnie. —Mam narzeczonego. Jeślibym nawet nie miała, to Marek by mnie nie zainteresował, bo jest żonaty.

-Większości kobietom to nie szkodzi.

-To ja jestem w tej mniejszości.

-Nie takie karierowiczki pojawiały się w jego życiu. Chociaż dziecko pierwszy raz -prowokowała ciągle.

-Jaki jest konkretnie pani cel wizyty, bo się pogubiłam? Użalić się, że Marek ma mniej czasu dla pani, oskarżyć mnie o romans, obrażać, czy strach o utratę majątku? Może chce pani skłócić mnie Marka i Darię.

-Ma pani jednak charakterek.

-Jeśli to wszystko, to proszę opuścić moje biuro pani Dobrzańska. Mam pracę. 


 

Stoicki spokój Uli i brak jakiegokolwiek zarzutu, że jest interesowna, jeszcze bardziej doprowadził ją do wściekłości.  

Jeszcze tego samego dnia Marek przyszedł do firmy Uli porozmawiać służbowo o urodzinach ojca i jubileuszu firmy. Ula była ciągle na lunchu i towarzystwa dotrzymała mu Marzena. Dziewczyna bez zachęty opowiedziała o wizycie jego żony i że Ula kiepsko to zniosła. Dała mu nawet nagranie z wizyty Pauliny.

Przebieg spotkanie z Ulą zdziwiło go, bo jak tylko przyszedł, to zaczęła mówić o interesach i ani słowem nie wspomniała o tym, że jego żona naszła ją w pracy. Sam również nic nie powiedział.

 Paulina tymczasem pojechała do Dobrzańskich, a gdy wychodziła, to przyjechała do nich Daria. Kolejne spotkanie z Cieplak było dla niej nie do zniesienia. Helena natomiast liczyła, że synowa może zostanie chwilę dłużej, skoro już spotkała Darię. Zostawiła je nawet na chwilę same i poszła do kuchni po herbatę dla wnuczki.

-W końcu mogę panią poznać osobiście -zaczęła Daria, kiedy jej babcia znikła z widoku. —Tato już dawno wspominał, że powinnyśmy się poznać.

-Pojawiłaś się specjalnie, czy przypadkiem? -pytała, nie patrząc na nią.

-Przypadkiem. Ostatnio spędzam wiele czasu z ojcem i wiem, że pani cierpi na tym -mówiła, mimo niechęci Febo -Dobrzańskiej. —Ale ja mam ojca od trzech tygodni, a pani jego od dawna.

-Tylko się nie przyzwyczajaj tak bardzo do jego obecności -wtrąciła.

-Bo?

-Bo ja i Marek chcemy mieć dziecko i nim będzie musiał się zajmować. -rzekła jej prosto w twarz.

-Czy naprawdę uważa mnie pani za jakieś małe dziecko, do którego przyszło się powiedzieć, że tatuś będzie miał teraz nową żonę i dzidziusia? -odparła ze spokojem. —Mam szesnaście lat, a nie sześć i wiem, że ma panią i że może będę miała przyrodnie rodzeństwo.

-To dobrze, że rozumiesz -rzekła lodowato, bo chciała wyprowadzić ją z równowagi, a się jej nie udało.

Daria pomimo to, że dzieckiem nie była i rozumiała wiele spraw, ale przy Paulinie poczuła się jak te bezbronne dziecko.  

Helena, kiedy wróciła z kuchni, to zauważyła, że wnuczka jest jakby czymś przejęta. Spytała ją, czy usłyszała od Pauliny jakieś uszczypliwości, ale zapewniła, że nie i wszystko jest dobrze. Wnuczki nie znała jeszcze tak dobrze, aby wiedzieć, kiedy kłamie, a kiedy nie i tematu nie drążyła. Wkrótce przyjechał do nich Marek i opowiedziała mu o spotkaniu. Jemu przyszło łatwiej porozmawiać z córką.

-Zwierzysz się staremu ojcu z rozmowy z Paulą? Wiem, że miłe nie było.

-To głupstwa tato. Powiedziała mi to, co czasami mówi się małemu dziecku, że już niedługo tatuś będzie miał innego dzidziusia i nim będzie się zajmował. 

-Chyba jej nie uwierzyłaś?

-Nie. Po prostu mówiła to takim przerażającym tonem, że czułam, jak jej słowa wbijają mi się w duszę. Ona mnie i mamę nienawidzi.

-Nie myśl już o tym. Porozmawiam z nią.

 

Marek nie zamierzał obu spraw tak pozostawić i po powrocie do domu postanowił sprawdzić i spytać żonę co takiego powiedziała Darii i Uli. Zastał ją w salonie z kieliszkiem wina i przeglądającą pisma sprowadzone z Włoch.

-Czym obraziłaś Darię i Ulę? -zapytał bez owijania w bawełnę. — Bo, że powiedziałaś im coś, to jestem pewny.

-Tak ci powiedziały? -zapytała sugestywnie.

-Nic mi nie powiedziały. Są zbyt dobre, żeby mówić coś złego o tobie. O twojej wizycie u Uli wiem od jej sekretarki. Podobno rozmowa do przyjemnych nie należała. Mama zaś powiedziała, że Daria po rozmowie z tobą była nieswoja. To co to było?  Jesteś tylko bękartem? Urodziłaś bękarta? Macie się trzymać z daleka?

-Za kogo ty mnie uważasz? Znasz je trzy tygodnie i im wierzysz? Omotały cię i tyle.

-Wystarczy, że wiem, jak ty traktujesz niektórych pracowników i że możesz powiedzieć ludziom wiele przykrych słów Paula. Ale słucham, co masz na swoje usprawiedliwienie.

-Byłam u Uli, bo chciałam dowiedzieć się, jaka jest naprawdę. Rywalce można wiele powiedzieć, ale żałuje, bo Ula obrażała mnie i zmieszała z błotem.  Na koniec z satysfakcją przyznał, że manipuluje tobą i że w końcu mają pieniądze.

-A Daria? O czym rozmawialiście?

-To nastolatka. O byle głupstwo będzie robić aferę Marco.  

-Paula nawet się nie ośmieszaj w swoich wyjaśnieniach -odparł. 

O tym, że jest w posiadaniu nagrania, nie zamierzał jej mówić. Chciał wiedzieć, do jakiego kłamstwa i podstępu będzie jeszcze zdolna. Wszystko mógł kiedyś wykorzystać w przypadku, gdyby Paula robiła duże problemy z podziałem majątku. Zamierzał również dowiedzieć się jakiego detektywa wynajęła Paulina, bo o wyjściu z Ula i Darią nic jej nie mówił, a dokładnie wiedziała, jak wynikało z nagrania. Pojawiła się jeszcze myśl o rozwodzie z Pauliną. Nie kochał jej i ożenił się, bo byli ze sobą tyle lat i liczył, że po ślubie w końcu obdarzy go dzieckiem, a ona ciągle zwlekała. Dla sądu jednak jego powody, że małżeństwo nie jest ani zgodne, ani szczęśliwe mogły nie być przekonujące. Co więcej, Paulina mogła oskarżyć go, że dla niego liczyło się tylko potomstwo i teraz gdy okazało się, że ma córkę, to chce się rozwieść. Dlatego postanowił, że postara się o jakieś mocne dowody przeciwko niej.  Te pojawiły się całkiem przypadkiem, bo już dwa dni później rano, gdy wyrzucał śmieci.  Febo nigdy nie przywiązywała sprawy do segregacji i tym razem w worku z plastikami znalazł dużą kopertę po liście poleconym i zaadresowanym do Pauliny. Nadawczynią była jej kuzynka Silvia Febo-Betito mieszkająca w Mediolanie. We worku była jeszcze zmiętolona kartka. Ją Marek również wyciągnął i rozprostował. Było na niej kilka zdań po włosku. Wszystkich słów nie zrozumiał, ale Silvia musiała pisać o nim o rodzinie i czegoś życzyła. Dlatego wszystko schował. Pół godziny później, kiedy przetłumaczył to co było napisane zszokowało. Na tym nie poprzestał, bo przejrzał rzeczy Pauliny. W stoliku nocnym nic nie było ciekawego, ale w toaletce już tak. Teczka, którą wyjął, wyglądała na nową, a dokumenty w środku pachniały jeszcze niedawnym drukiem. Na wierzchu zaś leżała kartka z wynikiem jakichś badań i była z poprzedniego dnia. Z obawy, że Paula może wrócić w każdej chwili, wszystko wziął i bez przeglądania skserował na domowej ksero-drukarce. Później teczkę odłożył na swoje miejsce i zajął się przeglądaniem dokumentacji medycznej. Część była po włosku i zostawił na później. Z polskiej również wiele nie rozumiał, ale jedno badanie sprzed czterech lat zrozumiał, bo potwierdzało ciążę. Na wyniku była pieczątka lekarza i adres gabinetu i czekając na powrót żony, pojechał na Leśną. Lekarz nie bardzo chciał z nim rozmawiać, ale jak Marek zagroził mu policją, to wszystko opowiedział. Przed czternastą udało mu się jeszcze rozmówić z prawnikiem.

Febo - Dobrzańska musiała zmierzyć się nie tylko z Cieplakami, ale i z problemem zajścia z ciążę. Tabletki odstawiła prawie miesiąc temu i poszła do lekarza. Ten zapisał jej kilka lekarstw, skierował na badania i pozostało jej czekać na odpowiednie dni płodne. Te akurat przypadały na czas wyjazdu Darii do Londynu na kurs językowy. Marek postanowił właśnie ten tydzień spędzić z nią w stolicy Anglii, a był jej potrzebny. Próbowała go przekonać, aby gdzieś wyjechali razem, ale on nie zamierzał zmieniać planów. Dlatego postanowiła, że pójdzie do Darii i odpowiednio ją ustawi.

Pojawienie się macochy zdziwiło Darię. Mimo to wpuściła ją do mieszkania. Febo- Dobrzańska przyszła akurat, gdy wietrzyła mieszkanie. Podobnie jak jej sąsiad. Znał je od lat i wiedział, że mama z córką nigdy się nie kłóciły i teraz gdy usłyszał podniesione głosy, to zaniepokoił się nie na żarty.

-Co ty sobie myślisz smarkulo? Jesteś zwykłym bękartem, który ingeruje w cudze życie. Owinęłaś sobie Marka wokół palca, ale to już koniec. Nie zamierzam dłużej tego znosić. Teraz będziecie tańczyć, jak ja zagram. Marek ma mi więcej uwagi poświęcać. I sama mu to powiesz. Jeśli nie to postaram się, aby narzeczony twojej matki dowiedział się, że sypia z moim mężem. To będzie koniec marzeń o ślubie.

-Pani naprawdę jest zepsuta do krwi -odparła, ujmując delikatnie jej charakter.

-A ty jesteś i bękartem i bezczelna w dodatku. Walczę o swoje szczęście z Markiem, a wy stoicie mi na drodze. Od czasu, jak się pojawiliście, jest coraz gorzej. Zastanów się dobrze, na kim bardziej ci zależy. Na ojcu czy na szczęściu matki -dodała na koniec i wyszła

Ula do domu wróciła po czternastej. Zanim weszła do swojego mieszkania, to poszła zanieść zakupy do sąsiada. Ten opowiedział jej o hałasie, jaki słyszał, kiedy wietrzył swoje mieszkanie i o jakiejś eleganckiej kobiecie, którą widział, gdy wyszedł na korytarz. Daria o tej porze powinna być na kółku teatralnym, ale tym razem siedziała skulona na tapczanie z poduszką pod kolanami. Córka tajemnic przed nią nie miała i opowiedziała to samo co sąsiad. Długo nie zastanawiając się, pojechała do Dobrzańskich. Przyjechała akurat w chwili, gdy Marek był przy drzwiach wejściowych.

-Ula ty tu? -zapytał Marek.

-Przyszłam do twojej żony. Nachodzi mnie w pracy, a teraz Darię w moim mieszkaniu i mam dość -wyjaśniła mu cel wizyty. —Jest w domu? -zapytała i bez zaproszenia weszła do domu i salonu. Tam zastała Paulinę. —Jest pani najpodlejszą postacią gnidy.

-Widzisz Marek -wtrąciła z satysfakcją Febo. —Nie wierzyłeś mi, jak ci mówiłam, że ma niewyparzony język. Teraz sam słyszysz.

-Bo teraz skrzywdziłaś moją córkę. Mnie możesz obrażać, ale nie Darię. Nawyzywałaś smarkulą i od bękartów. Groziłaś, że jak dalej będzie tyle czasu spędzać z ojcem, to opowiesz Hubertowi, że mam niby romans z Markiem.

-Znowu mnie o coś oskarżacie. Może mam zgłosić prawnikowi zniesławienie. Nie masz żadnych świadków.

-Mam naszego sąsiada. To emerytowany prawnik.

-Paula kłamiesz -wtrącił Marek. —Po raz kolejny kłamiesz. Ale to już koniec twoich kłamstw. Znalazłem dzisiaj kilka ciekawych dokumentów i list od twojej kuzynki. To już koniec Paula. Mój prawnik pisze pozew rozwodowy. Będzie wyłącznie z twojej winy -mówił, nie zważając na obecność Uli. 

-Grzebiesz w moich rzeczach?

-Tylko w śmieciach, skoro ich nie segregujesz.

-Nigdy nie dam ci rozwodu -wysyczała.

-To się jeszcze okaże. Za półgodziny ma cię tu już nie być. 

 

Febo jeszcze Dobrzańska wyszła nawet prędzej niż w pół godziny, a Ula została z Markiem. Czuła, że nie chciałby byś sam. Opowiedział jej o wydarzeniach całego dnia. 


 

-Gdyby nie jej lenistwo i nieodpowiedzialność nie wrzuciłaby papieru do plastiku i nie dowiedziałbym się tego co się dowiedziałem. Ona cztery lata temu usunęła ciążę. Byłem dzisiaj u jej ginekologa i zagroziłem, że zgłoszę sprawę na policji i wszystko mi powiedział. Paula była jego pacjentką wtedy i potwierdził ciążę. Tylko że ona nie zamierzała rodzić. Było to cztery lata temu w lutym i pamiętam, że potem razem z kuzynką spędziły trzy tygodnie w Czechach. Paulina ponownie pojawiła się u tego lekarza w Polsce po dwóch latach i powiedziała, że poroniła. Przez ten czas leczyła się w Mediolanie, bo kuzynka przysłała jej dokumentację. Dołączony był do tego list.  Powodzenia w zapłodnieniu Paulina. Rodzinna fortuna Dobrzańskich nie może przejść ci koło nosa. Jakby Marek nie chciał cię zapłodnić i poleciał do Londynu, to pamiętaj, że są inni. Swojemu dziecku badań na ojcostwo robić nie będzie. Ona z pazerności postanowiła zostać matką. Byłaby nawet zdolna z kimkolwiek się puścić.

-Przykre Marek -wtrąciła cicho Ula.

-Niestety. Ten lekarz powiedział mi jeszcze, że z każdym miesiącem jej szanse na zostanie matką malały i że chyba specjalnie oddalała zajście w ciążę, bo pomimo to, że jej mówił, dalej brała tabletki antykoncepcyjne. Dopiero teraz kiedy pojawiła się Daria, zauważyła niebezpieczeństwo podziału majątku i postanowiła zostać matką. Była u niego ze wszystkimi wynikami i po poradę.

-Jednak nie wiadomo do końca, kogo się kocha Marek.

-Nie Ula. Ja jej nie kocham -wyznał jej nieoczekiwanie. —Chyba nigdy nie kochałem. Ożeniłem się, bo byliśmy tyle lat ze sobą, rodzice tego chcieli i chciałem w końcu mieć już potomka i przedłużyć ród Dobrzańskich. Bycie matką uzależniała od ślubu ze mną.

-Może dobrze, że nie jest matką, bo takie kobiety nie powinny nimi być -odparła.

-Dziękuję, że dałaś mi Darię Ula.

-Już mi dziękowałeś.

-Wiem, ale nigdy mało takich podziękowań. Poświęciłaś najlepsze lata i studia na urodzenie i wychowanie dziecka.  Paula miała wszystko, a pozbyła się go. Musiałaś zmierzyć się jeszcze z docinkami, że jesteś panną z dzieckiem i jedno małe dziecko w domu już było.

-Jedno dziecko w tę czy w tamtą stronę nie miało różnicy Marek. We dwie lepiej się chowały.

Ula Marka nie chciała zostawiać samego i wzięła do siebie na resztę wieczoru i noc. Czas spędzony z Ulą i córką zdecydowanie poprawił mu humor i następnego dnia, gdy miał jechać do rodziców, to był odprężony. Opowiedział im ze szczegółami, czego się dowiedział i jaką podjął decyzję. Oboje ku jego uldze zapewnili, że są z nim i nie będą przeciwni jego rozwodowi.

 

W poniedziałek okazało się, że Paulina spełniła swoją groźbę i powiedziała Hubertowi o wymyślonym romansie jej męża z jego narzeczoną, a ten we wszystko uwierzył. A przynajmniej Ula tak myślała, bo narzeczony dziwnie się zachowywał. Szybko okazało się jednak, że w słowa Febo -Dobrzańskiej nie uwierzył, bo słyszał o niedawnym zajściu, a jego dziwne zachowanie miało związek z Marzeną. Rozstanie z narzeczonym nie było nawet bolesne, bo sama nie była pewna uczuć do niego, a uczucie Huberta i Marzeny było prawdziwe.

 

W połowie marca odbyła się pierwsza i ostatnia rozprawa rozwodowa Pauliny i Marka. Paulina nie mogła również od tego dnia posługiwać się podwójnym nazwiskiem i wrócić tylko do Febo. Sąd również orzekł rozpad małżeństwa z winy obu stron. Z majątku Paulina nic nie dostała, bo Marek miał wystarczająco dużo dowodów na to, że jest pazerna i liczył się dla niej tylko majątek. Febo oczywiście próbowała sprawę załagodzić i szukała pomocy u Dobrzańskich, ale nie udało się jej nic wskórać.  W sądzie wysuwała argumenty, że Marek ją zdradzał już przed ślubem jak i po i powód zawarcia związku małżeńskiego była chęć posiadania dziecka. 

Wkrótce nadeszły Święta Wielkanocne i spędzili je we trójkę, bo seniorzy Dobrzańscy przyjęli zaproszenie od znajomych i pojechali na Mazury. Marek zaprosił je do siebie i tak od soboty rana do wtorku spędzili czas razem. Razem poszli ze święconką a w niedzielę rano na rezurekcje. Później Ula przygotowała śniadanie. Choć był dopiero początek kwietnia, to słońce ładnie świeciło i w południe, kiedy Daria uczyła się do matury, jej rodzice usiedli na tarasie, łapali pierwsze promienie słońca i rozmawiali o planach wakacyjnych.

-Ale ty jesteś piękna Ula -rzekł jej nieoczekiwanie Marek. —Już dawno chciałem ci to powiedzieć. Posiadasz piękno zarówno zewnętrzne jak i wewnętrzne.

-Dziękuję. Co cię tak nagle naszło?

-Wiosna Ula. Ta piękna wiosna.

Chciał jej jeszcze powiedzieć, że zakochuje się w niej i chciałby całować te cudowne usta, ale był dopiero miesiąc po rozwodzie i wolał nie drażnić Pauli związkiem z Ulą, bo mogła do sprawy ich rozstania wrócić. Nie mógł również przewidzieć reakcji Uli. Ula miała podobne odczucia, bo Marek z każdym dniem stawał się ważniejszy i zastanawiała się, jakby to było kochać się z nim ponownie. Czuła jednak, że dla niego jest za wcześnie na nowy związek i wolała się nie narzucać.

W swoich postanowieniach wytrzymali miesiąc, bo w dniu, kiedy ich córka zdawała maturę z języka polskiego, to oni wzięli wolne z pracy i odwieźli do szkoły. Czekać pod szkołą, aż skończy pisać sensu nie było i dlatego wrócili do domu. Tam z kieliszkiem wina usiedli na kanapie i zajęli się rozmową. Kidy Marek przypadkiem rozlał na jej sukienkę wino, a później próbował zetrzeć palmę, to stało się intymnie.

-Kocham cię Ula i pragnę -rzekł jej nieoczekiwanie.

-To kochaj się ze mną -odparła, patrząc na niego z miłością.

Dwa razy nie trzeba było Markowi mówić. Wziął Ulę na ręce i zaniósł do sypialni. Już gra wstępna była wyjątkowa, a gdy była na granicy wytrzymałości, wszedł do jej ciała całym sobą i doznała uczuć nieznanych jej dotąd. Z Hubertem kochała się kilka razy, ale nigdy nie dał jej takiej przyjemności. Kiedy Marek w błękitnych oczach ukochanej dojrzał błysk zadowolenia, zaczął dawać jej rozkosz. Jednocześnie chłonął wzrokiem jej rozgrzane ciało i słuchał cudownych jęków rozkoszy. Gdy wygięła swoje ciało, to czuł, że spełnienie nadchodzi. Kilka ostatnich szybkich ruchów Marka doprowadziło ich na szczyt rozkoszy. W krótkiej chwili spokoju Marek przeturlał się na plecy, a Ula siedziała na nim okrakiem i oddawała w miłości, to co chwilę prędzej dawał jej Marek. Kiedy oboje po raz drugi osiągnęli, to co chcieli Ula opadła zmęczona na Marka.

-Nigdy nie czułam się tak wspaniale Marek -wyszeptała, tuląc się do torsu ukochanego. —Przy Hubercie nic takiego nie czułam, a byłeś tylko ty i on.

-To dobrze Ula, bo zamierzam kochać się z tobą już tak zawsze, więc nie szukaj sobie żadnego chłopaka. Chcę być jedynym mężczyzną w twoim życiu i mężem. Chyba że urodzi się nam syn, to będzie nas dwóch.

-Ty mi się oświadczasz?

-Dokładnie tak. Kocham cię i zamierzam ożenić się z tobą Ula za parę miesięcy. 

-I ja cię kocham Marek. Ciebie i Darię najbardziej na świecie. 

Od tego czasu kochali się regularnie, choć nikomu o tym nie mówili. Córki jednak nie udało się im oszukiwać, bo widziała w ich oczach zadowolenie i szczęście. Pomijając to, że łóżko mamy, gdy zostawali u Marka na noc, było nietknięte. O to, dlaczego ukrywają się, nie pytała. Rodzice powiedzieli jej prawdę miesiąc później, że to z obawy o Paulinę, bo może jeszcze ich związek wykorzystać. W tym samym czasie o tym, że są razem powiedzieli Dobrzańskim. Dla reszty była to tajemnica. W tym samym czasie Daria podjęła decyzję, że nie będzie studiowała w Anglii tylko w Polsce na SGH, bo nie chce rozstawać się z rodzicami. Ula za namową córki i Marka również postanowiła pójść na studia zaoczne. Była to również SGH.

Pierwsze wspólne wakacje spędzili w Hiszpanii. W drugiej połowie sierpnia polecieli tam na trzy tygodnie. Hotelu nie rezerwowali, tylko wynajęli domek i zaszyli się w jednej z mniejszych miejscowości.

Pierwszego października w dniu rozpoczęcia roku akademickiego Marek przygotował uroczystą kolację dla swoich ukochanych dwóch kobiet z trzech, bo tą jedną brakującą była jego mama. Tego wieczoru postanowił poprosić Darię o rękę mamy.

-Daria -zaczął uroczyście. —Wiem, że to tej pory miałaś mamę i jej miłość tylko dla siebie i może nie zechcesz dzielić się z nikim, zwłaszcza z facetem  znikąd, jej miłością, ale kocham  twoją mamę najbardziej na świecie. Poza moją mamą i taką jedną wyjątkowo rezolutną i mądrą nastolatką. Tak więc chcę prosić cię o rękę mamy.

-Pod warunkiem, że weźmiesz nas obie do siebie.  Jesteśmy ze sobą bardzo związane.

-Obiecuję - odparł bez zastanowienia. Ula kochanie wyjdziesz za mnie? -zapytał samą zainteresowaną.

-Daria wie, co mówi, więc się zgadzam Marek. Zostanę twoją żonę.

Chwilę później Marek wyczarował pierścionek ukryty w ulubionych krówkach Uli i przy aplauzie córki wsunął na palec. Na sam koniec pocałował już swoją oficjalną narzeczoną.

Pierwszą wspólną wigilię wyprawili u Marka w domu, a zaproszeni byli zarówno Dobrzańscy jak i rodzina Uli. Po kolacji, kiedy czas był na prezenty, to Ula wręczyła Markowi małe pudełeczko, a w środku były małe białe buciki.

-Ula naprawdę? -zapytał ze wzruszeniem Marek.

-Naprawdę. Na przełomie czerwca lipca zostaniesz po raz drugi ojcem.

Później przyszedł czas na gratulacje od rodziny. Daria z nowiny była tak samo ucieszona jak Marek, choć z bratem albo siostrą miało dzielić ją prawie osiemnaście lat. Dla Marka ciąża Uli wiązała się jeszcze z tym, że będzie mógł zaznać nieprzespanych nocy, ząbkowania, pierwszego kroku, słowa, czyli tego co niedane było mu przeżyć u Darii.

W jedną sobotę stycznia dzwony kościoła Św. Wojciecha ogłosiły swoim biciem o zawarciu związku małżeńskiego pomiędzy Urszulą Cieplak a Markiem Dobrzański. Później nowożeńcy wyjechali w góry w podróż poślubną, a Daria mieszkała przez ten czas u dziadków.

Obie panie Dobrzańskie radziły sobie wyśmienicie na studiach i były najlepsze na swoich kierunkach. Uli w zdobywaniu dobrych ocen nie przeszkadzała nawet ciąża. Ich synek Mateusz na świat przyszedł tuż po zdaniu ostatniego egzaminu przez Ulę. 

 


Gdy Ula zrobiła licencjat, to okazało się, że znowu jest w odmiennym stanie. Tym razem urodziła się dziewczynka Marysia. Daria, gdy wychodziła z nią i braciszkiem była brana za młodą mamę, a koleżanki na wieść, że to jej rodzeństwo przekonane były, że po innych matkach.

W dniu, kiedy Marysia kończyła rok, Marek z czułością patrzył na swoją rodzinę. Jeszcze pięć lat temu nie miał dzieci ani prawdziwego domu, a teraz miał i jedno, i drugie i czuł się naprawdę szczęśliwy.


 

 

Niech Nowy Rok przyniesie Ci radość,

Miłość, pomyślność i spełnienie

Wszystkich marzeń, a gdy się one już

Spełnią niech dorzuci garść nowych

Marzeń, bo tylko one nadają życiu sens!

W Nowym Roku wielu szczęśliwych tylko chwil...

Szczęścia w domu i wszędzie, gdzie będziesz..

 

niedziela, 27 grudnia 2020

Szkolna wigilia 3/4

Jeszcze przed kolacją wigilijną Helena zauważyła, że syn jest zamyślony i coś go trapi. Pomyślała, że znowu pokłócił się z Paulinką. Chciała już podejść do niego i spytać dokładnie, co się stało, ale pani Zosia przyniosła wazę z barszczem i czas był zasiąść do stołu. W czasie składania życzeń Dobrzańscy nadmienili im, że życzą powiększenia w końcu rodziny.

-Pomyślimy na jesieni Heleno -odparła Paulina. —Nie chcę iść gruba do ołtarza ani w podróży poślubnej męczyć się mdłościami dodała do zniesmaczonej Heleny.

 On matce nic nie odpowiedział. Od dawna toczył z Pauliną boje o dziecko. Najpierw była mowa, że po trzydziestce, a później, że po ślubie. Teraz kiedy jest już prawnie panią Dobrzańską, decyzję przełożyła o kolejne parę miesięcy. Temat dziecka z Pauliną podjął już parę miesięcy temu po jego czerwcowym wypadku i odwołanym z tego powodu ślubie kościelnym.

-Teraz jest dobry czas na powiększenie rodziny Paula- mówił, kiedy wyszedł ze szpitala. —Zdążysz urodzić do przyszłego roku. Możemy nawet ochrzcić dziecko przy okazji ślubu.

-Zwariowałeś Marek -mówiła z oburzeniem. —Będzie dość załatwiania ze ślubem, aby jeszcze dziecko czas nam zajmowało. Poza tym nie wiem, jaką będę miała figurę. Zaczniemy się starać nie prędzej jak jesienią przyszłego roku.

Prawda była taka, że najchętniej w ogóle by nie rodziła i odkładała ciążę, chociaż jej lekarka po zleconych badaniach już dawno przestrzegła ją, że jej zegar biologiczny bije szybciej i może mieć kłopoty z zajściem w ciążę w przyszłości. Marek tymczasem więcej rozmowy z nią nie podejmował.

Kiedy już zjedli, Helena postanowiła porozmawiać z synem. Cały czas milczał, a jak o coś pytano go, nie wiedział, co ma odpowiedzieć.

-Synku znowu się pokłóciliście -wyrokowała mama. —Paulina powiedziała, że widziała w twoim telefonie zdjęcie jakiejś młodej dziewczyny. Mogła mieć nie więcej jak osiemnaście lat.

-Oczywiście musiała polecieć do was na skargę. To było zdjęcie z tej szkolnej wigilii. Musiała Darię Cieplak widzieć mamo.

-To, dlaczego nie wytłumaczyłeś jej, że to nasz podopieczna.

-Mamo, mam inne problemy niż tłumaczenie się przed Paulą. Zwłaszcza przed świętami.

-Teraz jeszcze bardziej mnie zaniepokoiłeś synku? Jesteś chory?

-A wy co tak z dala spiskujecie –zagadnął Krzysztof.

-Próbuję dowiedzieć się, co go trapi Krzysiu.

-Mamo, tato muszę powiedzieć wam coś -podjął momentalnie decyzję. —Początek historii sięga kilkunastu lat.  Daria Cieplak to moja córka -wyznał. —Jestem na dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewny.

-Marek, co ty znowu wymyśliłeś? -zapytała Helena po chwili ciszy.

-Wszystko wam opowiem -odparł, patrząc z daleka na swoją żonę. —Paula zajęta jest z Aleksem, jest więc czas.

 

-Wszystko się składa w logiczną całość synku -rzekła Helena, gdy skończył opowiadać. —Mamy chyba wnuczkę. Nie wiem, co to było, ale od chwili, gdy ją poznaliśmy z ojcem, poczułam dziwną sympatię do niej.

-To się nazywa intuicja albo więzy krwi mamo.

-I co teraz zrobisz? -pytał ojciec.

-Spróbuję umówić się z Ulą jeszcze przed Nowym Rokiem służbowo. Pracuje w firmie organizującej imprezy okolicznościowe i mam pretekst. Paulinie na razie nie zamierzam nic mówić.

-Chcielibyśmy ją poznać lepiej Marek. Z tych naszych spotkań wywnioskowałem, że to dobra i inteligentna dziewczyna.

-Ja też tato. Już wystarczająco dużo czasu straciłem.

 

Było za pięć dwunasta, kiedy Marzena oznajmiła Uli, że pan Dobrzański już przyszedł. Chwilę później pojawił się w drzwiach. Ula przyglądała mu się przez chwilę i stwierdziła, że ciągle wygląda przystojnie i że zdjęcie na telefonie córki całej urody Marka nie oddało. Marek również i jej się przypatrywał i dalej była ze ślicznym uśmiechem, błyszczącymi i błękitem oczami. 


 

-Dzień dobry -rzekła oficjalnie. —Urszula Cieplak.

-Marek Dobrzański -odparł, podając jej dłoń na przywitanie. Ta krótka chwila spowodowała, że przez jej ciało przeszedł dreszcz.

-Proszę usiąść. Napije się pan kawy?

-Z chęcią. Czarną z cukrem.

-Marzeno dwie kawy -rzekła do asystentki, która chwilę później znikła w sekretariacie.

-Witaj Ula -rzekł, patrząc ciągle na nią.  

-Poznałeś mnie?

-Tak jak ty mnie. Prawie siedemnaście lat się nie widzieliśmy. Poznałem cię w twarzy twojej córki. W naszej córce, jak mniemam. Spotkaliśmy się w czasie szkolnej wigilii.

-Tak wiem. Pokazała mi twoje zdjęcie i poznałam. Skąd wiesz, że jest twoja.

-Nieodzowny FB. Sprawdziłem, kiedy ma urodziny. Urodziła się dziewięć miesięcy po tym jak byliśmy ze sobą. Byłem pierwszy, więc prędzej spłodzić jej nikt nie mógł, a wątpiące jest to, że zaraz po mnie był inny. Ula, dlaczego uciekłaś? Chciałem porozmawiać. W niedzielę szukałem cię jak i w kolejne dni.

-Ze wstydu uciekłam. Byłam lekko odurzona, jak się później okazało i dlatego ci się oddałam. Dlaczego powiedziałeś, że nazywasz się Marek Olszański? Kiedy okazało się, że jestem w ciąży, to jego szukałam i nie znalazłam.

-Głupia zabawa z moim przyjacielem Sebastianem. Zamienialiśmy się nazwiskami. Nigdy później nie skojarzyłaś mnie. Moje zdjęcia pojawiały się w prasie czy Internecie.

-Bo twoja twarz zaczęła znikać mi w pamięci, a plotkami się nie interesuję. Poza tym byłeś Olszańskim, a nie Dobrzańskim i na nazwisko Dobrzański uwagi bym nie zwracała.

-Co powiedziałaś Darii na temat ojca? Nienawidzi mnie?

-Mówiłam jej w zależności od wieku. I nie ma do ciebie żadnych pretensji. Jest rozsądna i wie, że nie miałam szans, aby ci powiedzieć. Zawsze chciała poznać ojca. Przez lata w czasie urodzin były to jej życzenia.

-Kiedy dasz mi taką szansę?

-Dzisiaj z nią porozmawiam. Wracam prędzej z pracy i powiem. Znając ją, będzie chciała jeszcze dzisiaj. Porozmawiam z nią i zadzwonię do ciebie.

-Dziękuję Ula, że dajesz mi szansę.

Chwilę później w biurze pojawiła się Marzena i musieli przerwać na chwilę rozmowę prywatną.

-A co ze sprawami, z którymi tu przyszedłeś? Naprawdę potrzebujesz naszych usług.

-Tak. Firma, którą do tej wynajmowaliśmy, zdzierała z nas.

 

O czternastej Ula była już w domu. Daria robiła przegląd poświątecznej lodówki, więc postanowiła nie zwlekać i powiedzieć jej prawdę.

-Córeczko nie uwierzysz, ale znalazł się twój tata -powiedziała najprościej.

-Mamo, co ty mówisz? -pytała, odkładając półmisek z sałatką na stół.  —Poszłaś do pracy i mi go ot tak znalazłaś?

-Nie. Tak naprawdę, to on przypadkiem znalazł cię. To Marek Dobrzański -powiedziała to co najważniejsze.  

-To naprawdę on mamusiu?

-Tak. Dzisiaj spotkałam się z nim i okazało się, że widział mnie w twojej twarzy. Chce spotkać się z tobą jak najszybciej. Nawet dzisiaj. Mam zadzwonić, jak podejmiesz decyzję.

-To dzwoń mamo. Na co czekasz?

 

Po rozstaniu z Ulą minuty dłużyły się Markowi. Na każdy dzwonek telefonu podskakiwał nerwowo. W końcu przyszło to najważniejsze połączenie od Uli. Do jej mieszkania jechał łamiąc kilka przepisów drogowych. Kupił jeszcze po drodze misia, bo nie wiedział, co kupić, a nie chciał jechać na pierwsze spotkanie z córką z pustymi rękoma. Później domofonem poinformował o swoim przyjściu i wbiegł na pierwsze piętro. Obie już na niego czekały w otwartych drzwiach.

-Cześć Ula, Daria -mówił, patrząc to na jedną to na drugą. Chwilę później Daria rzuciła się mu na szyję.

-W końcu, w końcu poznałam i mam ojca -mówiła przez łzy.

-Nawet nie wiesz, jak ja jestem szczęśliwy -mówił, również płacząc.

-Marzenia się spełniają -szeptała. —Od lat wyobrażałam sobie ojca.

-Mam nadzieję, że nie zawiodłem. Jeśli tak postaram się podporządkować twojej wyobraźni.

-To jest już nieważne. Ważne, że jesteś.

-Nie wiedziałem co ci kupić i kupiłem niezawodnego pluszaka.

-Maskotek nigdy u mnie nie za dużo. Dziękuję.

-Moja córka.

-Mój tata.

Przez kolejne minuty Daria z Markiem praktycznie nie mówili, bo brakowało im słów i nie przestawali płakać. Uli również płynęły łzy.

-To, co Daria zaproś ojca do swojego pokoju -zaproponowała Ula. —Nie będziemy stać w korytarzu. Sami porozmawiacie. Macie tyle lat do nadrobienia.

-Mamo ty jesteś częścią nas i powinnaś być z nami.

-Daria ma rację Ula. Nie wszystko Daria pamięta, a chcę wiedzieć jak najwięcej.

-W takim razie pójdę i zrobię coś do picia i przyjdę do was.

Do pokoju przyszła, kiedy Marek oglądał zdjęcia i inne pamiątki Darii.


 

-Mamo, tata powiedział, że i on ma alergię na ryby. Tak jak ja.

-Lekarz tak mówił, że pewnie po ojcu córeczko.

Marek został u nich do późnego wieczora. Oczywiście musiał znaleźć usprawiedliwienie dla Pauliny. W tym pomogli mu rodzice, którzy obiecali dać mu alibi, a te było praktycznie niepodważalne dla niej.

 

W kolejnych dniach spotykali się codziennie i poznawali lepiej. Markowi jednak pozostało powiedzieć o tym Paulinie. Rozmowę za namową rodziców postanowił przeprowadzić w sylwestra u nich w domu.  Liczył, że nie wpadnie w szał. 


 

-Paula -zaczął, kiedy już się przywitali i usiedli. —Rodzice już wiedzą, teraz ty powinnaś dowiedzieć się prawdy. —Niedawno dowiedziałem się, że mam szesnastoletnią córkę.

-Jaką córkę? Żarty sobie robisz?

-Nie są żadne żarty ani bzdury Paula -mówił spokojnie Marek. —Ma na imię Daria.

-Z kim niby ją masz? Z Lidką, Asią, Moniką -wymieniła imiona dziewczyn, które kręciły się przy Marku paręnaście lat temu.

-Z Ulą Cieplak. Nie znasz jej. Ja sam znałem ją krótko.

-I po tylu latach tak nagle się znalazła? -zapytała wątpiąco. —Nie pomyślałeś, że jest to dość dziwne? Chcą wyciągnąć od ciebie pieniądze i tyle. Zrobiłeś badania DNA?

-Nie i nie zamierzam robić. Bez tego wiem, że Daria jest moją córką. Urodziła się dokładnie dziewięć miesięcy po tym jak byłem z jej mamą, ma taki sam pieprzyk, jak ja i jest uczulona na ryby jak ja. Więcej dowodów nie potrzebuje. Poza tym to ja odnalazłem ją, a nie ona mnie i na moje pieniądze nie lecą. Chociaż muszę jakoś zrekompensować wychowanie Darii i łożyć na bieżące wydatki.

-A wy pozwalacie na to, aby dać się oszukiwać? -pytała Dobrzańskich.

-My wysłuchaliśmy Marka i wiemy, że tak jest. Ma po Marku wiele w genach -argumentował Krzysztof.

-Poznaliśmy tę dziewczynę prędzej, zanim okazało się, że jest naszą wnuczką i oszukiwanie jest jej daleki -dodała Helena. —To nasz podopieczna. Dziewczyna, której fundujemy stypendium.

-Właśnie -mówiła wymownie. —Wywąchała pieniądze i wraz z matką oszukuje was wszystkich.

-Nie ważne co mówisz Paulinko -przerwał jej Krzysztof. —Jutro Daria będzie u nas na obiedzie i my ją przyjmiemy do rodziny z radością.  Jeśli coś ci się nie podoba, możesz nie przychodzić -dodał, kończąc dyskusję. —Pani Zosia podała obiad.

 

Przed atakiem furii Marek nie uciekł, bo jak tylko wrócili do domu, rzuciła torebką w komódkę i wyrzuciła potok obraźliwych słów.

-Ile jeszcze bękartów pojawi się w twoim życiu?!  Skoro mnie zdradzasz, to zabezpieczaj się, chociaż! Istnieją prezerwatywy! -krzyczała. —Jesteś obleśnym gnojkiem!  Nie umiesz hamować swojego popędu.

-Nie mów tak o Darii Paula -odparł ostrzegawczo.  

-Przecież to prawda! Jest nieślubnym dzieckiem!

-Tylko, dlatego że straciłem kontakt z Ulą -odparł również podniesionym tonem.

-I co teraz? -pytała spokojniej. —Myślisz, że będzie przychodziła tu do mojego domu i będę udawać, że jest mile widziana?

-Mojego domu jak już Paula. Ja go kupiłem. I bez obawy. Nie narażę jej na kontakty z tobą. Byłabyś typową złą macochą. Będę zapraszał ją, jak ciebie nie będzie. Chcę nadrobić stracone lata i wynagrodzić jej moją nieobecność.

-Nie zamierzam dzielić się z nimi majątkiem Marek -wysyczała. —Miał być dla naszych dzieci.

-Więc głównie o to ci chodzi -rzekł odkrywczo. —Bo ja myślałem o braku ojca, a nie o finansach. Skoro jednak już wiem, jakie jest twoje zdanie, to na szczęście nie ty o tym decydujesz. Daria już wkrótce prawnie będzie moją córką. Darią Cieplak -Dobrzańską i będzie miał prawo do dziedziczenia po mnie majątku.

-To się jeszcze okaże – rzuciła z groźbą w głosie. 

-Paula nawet nie próbuj mi grozić -odparł, gdy wychodziła z salonu.

Po jej wyjściu wyjął ramkę ze zdjęciem Darii ukrytą tymczasowo w szufladzie i postawił obok zdjęcia swoich rodziców.

Febo powinna być zadowolona, że Marek ma dziecko, to o czym marzył, a Dobrzańscy wnuczkę i nie będzie musiała rodzić, ale chciwość wzięła górę. Dlatego postanowiła, że odstawi tabletki i postara się zajść w ciążę prędzej. Marek wtedy zajmie się prawowitym potomkiem i majątek Marka będzie należał do niej i ich dziecka, a nie do jakiegoś bękarta. Na sylwestra pomimo kłótni poszli. Choć był też najdroższym w mieście, to widać było, że oboje źle się bawią

 

Ula również bawiła się na sylwestrze, choć mniejszym i firmowym. Razem z Marzeną przygotowała się do balu starannie. Jej asystentka, sekretarka i zarazem przyjaciółka była typową gąską i postanowiła, że weźmie ją do fryzjerki i kosmetyczki i razem zrobią się na bóstwo. Zmieniona Marzena nie tylko na Uli zrobiła wrażenie, ale i na Hubercie. Hubert Marzenie od dawna się podobał, ale był z Ulą i nie chciała wchodzić między nich.

 

Następnego dnia Marek przywiózł córkę do rodziców na obiad i całe popołudnie.  Dobrzańscy na przyjęcie wnuczki przygotowali się, jakby przyjmowali bardzo ważnego gościa.

-Dzień dobry -przywitała się, nie wiedząc, jak się ma do nich zwrócić.

-Witaj drogie dziecko -rzekli oboje Dobrzańscy, przytulając ją. —Miło jest nam ciebie gościć u nas.

Obiad był bardzo wykwintny i niektórych smaków Daria nie znała. Na deser podano w pucharkach lody z dodatkami. Rodzynkami, czekoladą, ananasem. Marek z Darią jak na komendę zjedli dodatki, a później zaczęli łyżeczkami mieszać lody do płynności.

-Wykapany Marek -rzekła Helena.

-Ja tak od dziecka mam -odparła Daria. —Chociaż mama mówiła, że przy gościach nie powinnam.

-Geny nie kłamią, jak widać -podsumował dziadek.

Paulina tymczasem sprawdziła w Internecie, jak wygląda Ula Cieplak. Kiedy zobaczyła jej zdjęcie, to zdała sobie sprawę, że to ona może być zagrożeniem dla jej związku z Markiem, a nie Daria.