wtorek, 28 maja 2019

Skazani na miłość cz. 20



Wizyta gości z Czech z Hugo Pipinką na czele, wiązała się z projektem, na który wpadł sam mistrz Pshemko. Chciał bowiem w szczególny sposób uświęcić trzydziestolecie istnienia obu firm, poświęcić temu wydarzeniu specjalny pokaz, a ukazujący zmieniającą się modę wraz ze zmianą ustroju w Polsce i ówczesnej Czechosłowacji. Pshemko i Hugo obchodzili również jubileusze pracy jako projektanci. Firma Náš styl Váš styl nie była też obca dla F&D, bo jeszcze za czasów, gdy żyli Febo, mieli wspólne interesy i kontakty. Sam pomysł na zorganizowanie pokazu spodobał się zarówno Markowi, jak i jego rodzicom. Seniorzy liczyli również na spotkanie z rodziną Nowotny właścicielami firmy odzieżowej, a z którymi nie widzieli się parę lat. Z przylotem do Polski nie zwlekali i już we wtorek we czwórkę pojawili się w siedzibie F&D. W skład delegacji zaś wchodzili. Projektant Hugo, jego asystent Pavel oraz Eva córka właścicieli z koleżanką Barborą. Z pojawienia się Ewy Marek zadowolony nie był, bo znał ją z dawnych lat. Była ona dobrą znajomą Pauliny i jednocześnie jedną z jego dawnych kochanek.  Z charakteru również miała dużo z Febo, bo uważała się za lepszą, była wyniosła i uwielbiała opływać w bogactwie.  Z Markiem nie widzieli się ponad sześć lat, gdy to przeżyli chwile upojenia. Nie przeszkadzało im w tym nawet to, że Ewa związana była z bogatym i dobrze zapowiadającym się prawnikiem, a on z Pauliną. Po czasie dowiedział się też, że miała być testerką wierności Marka. Test w oczach Pauliny zdał, bo Febo nigdy nie dowiedziała się o tym, co ich łączyło.
Goście w F&D pojawili się wcześnie rano jak na taką wizytę, bo po ósmej i gdy Marek docierał dopiero do pracy. Na spotkanie z częścią z nich długo jednak nie czekał, bo już w holu od Bartka dowiedział się, że Pshemko zajął się znajomym i jego asystentem a Ewa z przyjaciółką czeka w bufecie.  Zanim jednak dotarł tam, to natknął się na Ewę. Szedł korytarzem prowadzącym do bufetu, gdy usłyszał, że ktoś woła za nim Marcus. 



-Ahoj Marek- zagadnęła po czesku, rzucając się mu na szyję i całując w policzek. —Sporo let uplynulo od té doby, co jsme se naposledy viděli. (sporo lat minęło od czasu jak widzieliśmy się ostatni raz)
-Cześć- odparł po angielsku i uwalniając się z jej objęć. —Fakt trochę lat upłynęło od czasu twojej ostatniej wizyty u nas.
-Ale nic się nie zmieniłeś Marco przez te lata- odparła również w języku angielskim. —Ciągle jesteś hezký a atraktivní.
-A ty dalej wyglądasz młodo i pięknie- odwzajemnił się kurtuazyjnie.
-A ty dalej wiesz, jak poprawić humor kobiecie. W komplementach byłeś równie dobry co w łóżku. Minęło tyle lat, a wydaje mi się, jakby było to wczoraj- mówiła cichym namiętnym głosem. —Trzy dni raju na ziemi. Pamiętasz?
- Tak- odparł od niechcenia i kierując się w stronę drzwi bufetu.
-Słyszałam o tobie i Paulinie- mówiła, idąc obok niego i po raz kolejny próbując uwiesić się na jego ramieniu. —Szkoda was. Byliście taką dobraną, kochająca się parą.
- Chyba żartujesz- stwierdził kpiarsko. —Sama zresztą wiesz, jak było między nami. I dopiero teraz przy boku Uli i Piotrusia wiem, co to znaczy szczęście.
-Tak słyszałam od Pauliny, że znalazłeś już pocieszenie. To jakaś twoja dawna asystentka? Zawsze miałeś słabość do naiwnych asystentek, sekretarek, modelek i blondynek. Jeden twój uśmiech i jadły ci z ręki. Ta musiała jednak mieć więcej sprytu, skoro złapała cię na dziecko.
-Ula jest akurat szatynką i na nic mnie nie złapała- wtrącił ostro. —Nie jest z tych kobiet, które patrzą na majątek. Piotruś to szczęśliwy traf i to twoja przyjaciółka próbowała złapać mnie na dziecko. Całe życie mówiła mi o moralności, a sama posunęła się do najgorszych rzeczy. Kłamała prawie przez całą ciążę.
-Rzuciłeś ją po siedmiu latach, to co się dziwisz? Albo brała przykład z innych.
- Nie mam zamiaru rozmawiać o tym- odparł zdecydowanie, gdy wchodzili do bufetu. —Paula to zamknięty rozdział.
W bufecie oprócz koleżanki Ewy zastali Sebastiana.  Oboje siedzieli przy jednym ze stolików, pili kawę i nawiązywali znajomość. Głównie to Barbora mówiła, bo zależało jej na lepszym poznaniu Olszańskiego.  Od Ewy bowiem zdążyła się dowiedzieć, że ma w firmie kierownicze stanowisko, a szukała nadzianego faceta. Podobnie było z jej koleżanką, bo Ewa po rozstaniu z prawnikiem i po kilku nieudanych kolejnych związkach szukała kogoś odpowiedniego dla siebie, z kimś mogłaby się związać. Dlatego też tak chętnie przyleciała do Polski w zamian za rodziców.  W planach miała bowiem ponowne zainteresowanie sobą Marka. Zwłaszcza że zdążyła porozumieć się z Pauliną, która to wymyśliła plan zemsty na Uli a polegającym na odebraniu jej Marka.
-Zguba się znalazła Barboro- rzekł Sebastian po angielsku do swojej towarzyszki i gdy panna Nowotna i Marek pojawili się w drzwiach. —Ewa miło cię widzieć ponownie- dodał, wyciągając rękę do dziewczyny. —Nic się nie zmieniłaś. Ciągle urodziwa.
-A ty, jak widzę ciągle uwodzicielski. Koleżanki, jak rozumiem, nie muszę ci przedstawiać? Marek poznaj moją asystentkę i przyjaciółkę Barbore- rzekła i do Marka.
-Miło mi. Marek Dobrzański- odparł, podając rękę na przywitanie.
-Marek mam sprawę i potrzebny mi twój podpis – wtrącił Olszański, gdy Marek i Barbora już się poznali. —Dziewczyny zostawimy was na chwilę- dodał po angielsku, biorąc ze sobą teczkę personalną jednego z pracowników.
-Marek ona to jakaś wariatka jest- mówił cicho, gdy odeszli na bok i z obawy, że mogą usłyszeć, o czym rozmawiają i cudem przetłumaczyć na polski. —Ciągle mówiło coś o sladká a přitažlivá (atrakcyjny), czy coś takiego. To po czesku chyba znaczy, że jestem słodki i coś tam jeszcze.
-Seba nie wiem, nie znam czeskiego, ale na to wygląda- mówił, podpisując jednocześnie jedną umowę o prace.  —Trzeba było rozmawiać po angielsku.
-Tylko że jej angielski jest gorszy od angielskiego Wioli. W ogóle to jakaś marna podróbka dawnej Wioli. Chyba leci na mnie albo na moje pieniądze. Od razu zauważyła drogi zegarek i garnitur.
-To powiedz jej, że nie jesteś zainteresowany Seba- odparł sensownie. —Ja zamierzam trzymać Ewę z dala od siebie. Wydaje mi się, że ma również ochotę na coś więcej niż służbową wizytę.
Dziewczyny tymczasem stały parę metrów od nich i patrzyły na nich z nadzieją na przyszłość.


-Ten Sebastian jest interesujący- mówiła Barbora. —Przystojny, nadziany i bez żony. Co prawda coś mówił o jakiejś dziewczynie, ale obrączki na palcu nie ma.
-Ja zamieram powalczyć o Marka- odparła Ewa. —Z tą Ulą ma podobno tylko dziecko i to jakaś szara myszka. Tak mówiła mi Paula- dodała, bo Febo ciągle nie wiedziała o przemianie Uli.
-Tylko jak w trzy dni zdobyć faceta? - pytała pierwsza z nich.
-Na razie trzy dni a później u nas kolejne trzy dni- mówiła przekonująco Nowotna. —Hugo planuje rewizytę i zawsze można zaprosić i Sebastiana. A jeśli pomysł z kolekcją sentymentalną wypali to ja jako specjalista od PR i ambasador naszej firmy będę tutaj przyjeżdżać razem ze swoją asystentką.
Wieści o pojawieniu się dwóch atrakcyjnych Czeszek szybko rozeszły się po firmie. Zwłaszcza że sporo osób widziało ich w bufecie, a stąd plotki roznosiły się błyskawicznie. Wioletta, która tego dnia w pracy pojawiła się później, również dowiedziała się o dziewczynach szybko, bo jak tylko przyszła do bufetu po kanapkę.
-To jakieś dwie lafiryndy – oznajmiła Iza. —Powinnaś pilnować Sebastiana i uprzedzić Ulę.
-Dlaczego? Coś się działo? -pytała z zainteresowaniem.
-Ala siedziała blisko stolika, przy którym siedział Sebastian z tą Barborą, to słyszała, o czym rozmawiali- opowiadała bufetowa Ela. —Ze słów i gestów można było przypuszczać, że chce czegoś. A później, gdy Sebastian przystanął z Markiem obok lady, to ja sama słyszałam, jak Sebastian mówił mu, że chyba leci na niego, a on nie jest zainteresowany nią.
-A ta Ewa nie jest lepsza- wtrąciła Iza. —Przyszła razem z Markiem do pracowni pana Przemysława i ciągle robiła słodkie miny do niego i mówiła Marco, Marco. Zachowywała się jak kiedyś Paulina. Nawet mistrz patrzył na to wszystko krzywo.
-Z tego, co rozumiałam to lecą na ich majątek- rzekła bufetowa.
-Całkiem możliwe- odparła Iza. —Ta Ewa jest rozpieszczona i przyzwyczajona do luksusu, a jej firma tak dochodowa, jak nasza nie jest.
-A to karpie jedne- podsumowała mściwie Kubasińska.  —Chyba na ryby przyleciały tu, a nie służbowo. —Ja zamierzam wszystko uciąć w pączku. Dzwonię do Uli.
Z Ulą długo nie rozmawiała, bo ta akurat karmiła synka. Przedstawiła tylko sytuację i namówiła na przyjazd do firmy. Ula zgodziła się, ale nie dlatego że coś groziło związkowi z Markiem, tylko dlatego że prędzej obiecała to Markowi.

Tymczasem w gabinecie Marka Ewa próbowała wprowadzić w życie plan Pauliny. Ze zrealizowaniem go nie miała też najmniejszych oporów, bo Marek ciągle był dla niej pociągający i łakomym kąskiem.
-Może spotkalibyśmy się dzisiaj wieczorem? -zagadnęła po angielsku. —Ja ty Barbora i Sebastian- sprecyzowała, aby nie wyglądało to na zaproszenie osobiste. —Tyle lat się nie widzieliśmy, to jest o czym rozmawiać.
-Dzięki, ale nie jestem zainteresowany- odparł zdecydowanie. —I z tego, co mi wiadomo, Sebastian również ma plany na wieczór.
-Plany są po to, aby je zmieniać. Nie powiesz mi, że kiedyś nudziłeś się w moim towarzystwie? – nęciła słodko.
-Dziwne, że chcemy spędzić wieczór we własnych domach- rzekł, pomijając ostatnie stwierdzenie.  —On z Wiolą a ja z Ulą i Piotrusiem.
-Słyszałam, że stałeś rodzinny i nudny, ale nie myślałam, że aż tak. Dawniej była Paulina i w niczym ci to nie przeszkadzało. Non stop zabawiałeś się razem z Sebastianem w towarzystwie innych kobiet. Albo może ta twoja Ula cię nie puści? – prowokowała.
-Ula nie jest zaborcza. To moja decyzja. 
-Kiedyś inaczej mówiłeś i myślałeś.
-Kiedyś to dobre stwierdzenie, bo ludzie się zmieniają. Kawy? Wioletta właśnie przyszła.
Chwilę później usłyszeli pukanie do drzwi, a po słowie proszę głowę Kubasińskiej. Szybko też zlustrowała sytuację. Oboje siedzieli na kanapie jak dla niej za blisko siebie, a ręka blondynki na oparciu kanapy niemal dotykała szyi i ramion Marka. Długo w gabinecie nie została jednak, bo po przedstawieniu gościa poszła do socjalnego po kawę dla nich. Tam zaś zastała drugą z kobiet.
-Ahoj.  Můžu dostat vodu- zagadnęła blondynka. —Barbora. Jsem asistentka Evy- dodała wyciągając rękę. —Přišli jsme z Prahy.
-Wioletta- mówiła taksując ją od głów do stóp. —Sekretarka Matka. Prezesa F&D- dodała, wyciągając jej wodę z jednej z szafek.
-Sekretářka šéfa a dívka Sebastiana- rzekła ze sztucznym uśmiechem. (Sekretarka szefa i dziewczyna Sebastiana)   
Kochana twoje szczęście, że wiem co znaczy diwka po czesku. Inaczej powyrywałabym ci te kudły głowy. 
-Ano- odparła, szykując tacę z filiżankami.
 - Váš šéf a Sebastian jsou pěkné kluci- kontynuowała Barbora.( wasz szef i Sebastian to mili faceci). Pravděpodobně mnoho žen jsou pod dojmem. (Pewnie sporo kobiet jest pod ich wrażeniem)
-Mówił dziadek do obrazu a obraz ani mru mru - mruczała do siebie. —Co mają wspólnego klucze z Sebą i Markiem- pomyślałaPekni, ale zajęci- dodała głośniej. I żadnych żon ne ma pod domem- dodała, kręcąc głową. —W ogóle ne ma żon. Ja z Ulą prawie narzeczone- mówiła niemal sylabizując i pokazując lewą rękę.
-Vy a Ula jsou nevěsty - stwierdziła. (jesteście narzeczone)
-Niech będzie, że niewiasty Barboro. Ne ma więc interesowania się nimi.  Marek i Sebastian nie dla ciebie i Ewy. Ne są do wzięcia.
- Nevím, proč mi o tom říkáte? -zapytała, bo zrozumiała o czym mówi Wioletta.  (Nie wiem, dlaczego mi o tym mówisz)
-Rikam to znaczy mówię, bo nie pozwolę, aby ktoś odebrał mi Cebulka, a dziewczyny w bufecie sporo widziały i słyszały - mówiła ostrzegawczo. — My z Sebastianem se milujemy. A Marek miluje Ule- zagadnęła i z czeskiego. —Oni maju dziecko. Bambino. Rozumita? - pytała nalewając kawę do filiżanek.
Rozumím. Mají syna, milujete se a jste spolu. (Rozumiem. Mają syna, kochacie się i jesteście razem)
-To dobrze, że rozumita- odparła szykując się do wyjścia. —Czech Polaka i vice – versa, jednak zrozumie. Tylko co pole ma z tym wspólnego?- myślał odchodząc.(słowo spolu. Czasami trzeba usłyszeć jakiś wyraz a nie tylko przeczytać)


Ula tymczasem po nakarmieniu Piotrusia, spakowaniu jego paru rzeczy i odwiezieniu do dziadków Dobrzańskich, pojechała do firmy. Obiecała bowiem Markowi, że pojawi się w porze lunchu i będzie towarzyszyć mu, Pshemkowi i gościom z Czech w wyjściu na obiad. Z poznaniem ich długo nie musiała czekać, bo spotkała ich u Marka w gabinecie, szykujących się już do wyjścia. Z całej czwórki najbardziej interesowała ją Ewa Nowotna i czy jest taka, jak mówiła jej Wioletta przez telefon. Ze wskazaniem jej nie miała problemu, bo wyglądała dokładnie tak, jak opisała ją Wiola, dzwoniąc do niej po raz drugi. Elegancka, piękna, zmysłowa i zgrabna. Ula natomiast dla Ewy była zaskoczeniem, bo nie była szarą myszką, jak mówiła Paulina tylko elegancką i pewną siebie kobietą. Do tego biegle znała angielski i zasady etykiety. Zdążyła również porozmawiać z Barborą i dowiedzieć się, że Ula i Wioletta łatwymi przeciwniczkami nie będą. 



Lunch w towarzystwie Czechów przebiegał miło, choć Ula komfortowo się nie czuła, bo miała wrażenie, że Ewa ciągle ją obserwuje i czeka na jej gafę. Co do gości to Hugo okazał się takim samym ekscentrykiem jak Pshenko, ale i równie miłym. Tak samo jak Paweł.

Po daniu głównym panowie wyszli na chwilę, a Ula została sama z Ewą i Barborą. Panna Nowotna postanowiła wykorzystać również ten czas nieobecności Marka, aby wzbudzić niepokój w Uli. 
-Gdyby rodzice Marka nie nalegali na związek z Pauliną, to może ja byłabym teraz panią Dobrzańską- rzekła jej nienaganną angielszczyzną. —Przed laty łączyło nas uczucie- mówiła sporo koloryzując.
-A mówisz mi o tym, bo? -zapytała zbijając ją z tropu.
-Nie miało to być nic aluzyjnego Ula- wtrąciła szybko. —Wspominam tylko dawne czasy. Teraz Marek jest całkiem inny. Można mu ufać. W uczuciach również. Nie dał nawet zaprosić się na wieczór na kolację. U nas w Czechach jest takie przysłowie. Mężczyzna jest mężczyzną i nie sposób go zmienić, niestety. Tobie się udało.  Jesteś wielką szczęściarą.
-Nie liczę szczęścia w skali Marka- odparła sugestywnie.  —Mam jeszcze inne powody do zadowolenia.  
-Może masz i rację, bo szczęście jest jak domek z kart. Łatwo może runąć i dobrze mieć coś w zapasie- mówiła jakby zjadliwie .
- Dokładnie- odparła Ula.
Teraz się okaże jak wielkie jest przywiązanie Marka do Piotrusia i do mnie- myślała, bo w słowach Ewy wyczuła coś niepokojącego.  

CDN PO MINI ZEMSTA

Tłumaczenia z Google czasami wychodziły naprawdę zabawnie. Niekiedy trzeba równie wysłuchać, jak to brzmi.

środa, 15 maja 2019

Skazani na miłość cz. 19


Samochód podarowany Uli przez Marka szybko zdał swój egzamin, bo stał się dla niej codziennością i ułatwił organizację dnia. Nie miała też żadnych problemów z prowadzeniem auta i już dzień po podarowaniu go przy boku Marka szkoliła te umiejętność. Tego dnia bowiem wybrali się do Rysiowa i tam po raz pierwszy od dwóch lat usiadła za kierownicą i pojeździła po okolicy przy mniejszym ruchem. Kolejnym etapem były warszawskie drogi i większy ruch. Marek przy okazji jazd robił jej mały egzamin ze znajomości znaków i przepisów drogowych, a który zdała celująco. Po tygodniu nauki zaczęła już sama jeździć na zakupy, do Rysiowa, lekarza z Piotrusiem, do firmy albo za miasto na łono natury.


Do SPA w Józefowie również sama postanowiła jechać, nie fatygując Marka jako kierowcę. Rano tylko pomógł jej zapakować bagaże na swój i Piotrusia czterodniowy pobyt w SPA i pojechała po Wiolettę do firmy.
-Marek to ma gest Ulka- zagadnęła Kubasińska na widok jej Fiata Punto. —Takie cacko prosto z salonu podarować. Musi mieć do ciebie sentyment.
-No- odparła cicho. —Możesz usiąść w tyle z Piotrusiem Wiola. 
-A ty co taka markotna? -dopytywała, gdy wsiadała do auta.
-Bo nie wiem, na czym stoję Wiola. Konkretnie to nie wiem, kim jestem dla niego.
-Przecież to na metr widać, że kimś ważnym- stwierdziła klarownie.
-Nigdy mi nic takiego nie powiedział.
-Bo niektórzy faceci nie umieją okazywać uczuć- mówiła wyraziście. —Mój Cebulek jak chce powiedzieć, że mnie kocha, to robi jakąś niespodziankę. Zabiera gdzieś, kupuje coś, mówi komplementy, a gdy nocuję u niego, to przygotowuje kolację albo kąpiel dla mnie.  A ty kochana powinnaś bardziej zakręcić się koło Marka. Odsłonić to i owo, kupić sobie nowy ciuszek.
- Tylko że ja też nie wiem, kim jest dla mnie- wtrąciła. —Gdy poznałam go, to się zauroczyłam, później chyba nawet pokochałam, a gdy zaś dowiedziałam się o jego machlojkach, to wszystko prysło jak bańka mydlana. Teraz znowu coś się dzieje. Chyba.
-To takie kapcie Ulka. Może w podświadomości boisz się, że skończy się jak poprzednio. Zaangażujesz się, a coś się wydarzy.
-Może- odparła z zamyśleniem.
- Ja spróbowałaby mimo to z Markiem wszystko wyjaśnić i pokazać się z jak najlepszej strony- przekonywała. —Kup sobie nową kieckę i zakręć się koło Marka. Dzwoniła do mnie Gośka i mówiła, że w Galerii Mokotów w H&M jest nowa kolekcja sukienek. Podobno znikają jak grzyby po deszczu. Możemy od razu pojechać i coś sobie kupić.
-Innym razem Wiola- z miejsca ucięła temat. —Od razu jedziemy na Józefów. Chcę dojechać na miejsce, zanim obudzi się Piotruś i zacznie upominać się o jedzenie.

Tuż przy wejściu do firmy stał Marek z Sebastianem i patrzyli na dziewczyny. Chwilę prędzej też pożegnali się z nimi i odprowadzili na dwór.
-Ula wygląda na zadowoloną z samochodu- rzekł Sebastian, gdy dziewczyny odjeżdżały z parkingu, a oni wchodzili do środka.  
-W końcu przyznała mi rację, że własny samochód ułatwił jej życie i zmienił na lepsze.
-A między wami coś zmienił? -zagadnął.
-Seba nie podarowałem go, żeby coś zmienił między nami, tylko był potrzebny- odparł zirytowany, próbując nerwowo ściągnąć zacinającą się windę na dół.
-To skąd ta złość? I co jest w końcu między wami.
-Dobre pytanie- wymruczał.
-To tak trudno ci zinterpretować uczucia? -dopytywał, gdy wchodzili do windy.
- A łatwo? – pytał sugestywnie. —Sam zresztą wiesz, jak wyglądały dotychczas moje uczucia i życie. Same kłamstwa wciskane panienkom i życie w zakłamaniu z Pauliną.
-I czas na zmiany. Marek albo się kogoś kocha, albo nie kocha, nienawidzi, lubi, czuje się wdzięczność. Proste i masz w czym wybierać.
-Nie wiem, czy to takie proste Seba- mówił pytająco. —Przez dłuższy czas myślałem, że kocham Paulinę, a okazało się, że między nami niczego takiego nie było. Było kiedyś tylko zauroczenie. Może i teraz coś mylę. Wdzięczności od głębszego uczucia.
-Nie porównuj tylko życia z Ulą do Pauliny- wtrącił Sebastian. —Tylko wodę z mózgu ci zrobiła i pobawiła rozsądnego rozpoznawania uczuć. Inaczej jest z Ulką. Widać, że ma tak rozsądnie poukładane w głowie i nic na siłę w stosunku do ciebie nie zrobi.
- Seba ja swoich uczuć nie jestem pewny, a co dopiero Uli.
-Ula to tak bała się o ciebie, jak zasłabłeś, że obojętny na pewno nie jesteś- odparł wymownie.
- Myślisz? -zapyta z lekkim uśmiechem.
-Sam to sprawdź. Pochodź po domu owinięty tylko w ręcznik. Jak będzie miała rozbiegany wzrok to znaczy, że jest coś na rzeczy. A jak nie to znaczy, że jesteś tylko ojcem jej dziecka i kimś z kim pomieszkuje. Widziałem coś podobnego w jednym z filmów.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł.  Ula może coś podejrzewać. Nigdy nie chodzę tak ubrany, a raczej tylko odziany.
-To twój dom i możesz czuć się chyba tam swobodnie- rzucił argumentem.
 -Akurat nie do końca mój. Dałem go przecie w zastaw Uli za kredyt na ośrodek.
-Czepiasz się szczegółów Marek –orzekł kadrowy. —Boisz się zmian i tyle.
-Zobaczymy Seba, co będzie, jak wróci ze SPA- odparł dla świętego spokoju.
-To, co Marek czekają nas teraz trzy samotne popołudnia i wieczory- zagadnął Sebastian, gdy wychodzili z windy.  —Trzeba coś z tym zrobić. Proponuję piwko, mecz, spotkanie z kolegami. A ty w końcu odeśpisz zarwane noce.
-Mówisz teraz jak Ulka- odparł, zanim rozeszli się do swoich biur. Wyśpisz się, nabierzesz oddechu i nadrobisz zaległości towarzyskie.  To jej słowa Seba- dodał na koniec.

Wyjazd do SPA był strzałem w dziesiątkę i już pierwszego dnia pobytu Ula mogła w pełni korzystać z oferty. Znalazła bowiem coś dla siebie i Piotrusia.  Po obiedzie i po konsultacji z paniami z obsługi poszła z Wiolą i Piotrusiem na basen i tam pod opieką instruktora uczyła się jak zabawiać maluszka w wodzie. 




Później nauczyła się prawidłowego masażu brzuszka oraz zabaw i lekkich ćwiczeń ułatwiających w przyszłości siadanie raczkowanie i chodzenie. 




Wieczorem zaś gdy Piotruś spał pod okiem opiekunki, razem z Wiolettą zafundowały sobie relaksacyjny masaż. Kolejny dzień rozpoczął się wizytą u kosmetyczki i konsultantką od ćwiczeń. Ta pierwsza też zaproponował Uli wizytę u fryzjera i optyka. Sama również myślała o skróceniu włosów i kupnie szkieł kontaktowych, bo Piotruś dorastał i miał to do siebie, że ciągnął za włosy i sięgał do okularów. Z wizytą w jednym i drugim miejscu nie zwlekała i jeszcze tego samego dnia popołudniem przeszła metamorfozę. W przemianie towarzyszyła jej Wioletta, która usiadła w kąciku dla dzieci, zajmowała się Piotrusiem i przyglądała się przemianie koleżanki.
-Marek to padnie trupem na kolana, jak cię zobaczy- mówiła Kubasińska, gdy z każdym kolejnym ruchem fryzjerki pojawiała się nowa twarz Uli.  —Formalnie milion diamentów.
-Wolałabym, aby widział moje wnętrze, a nie ładną buzię Wiola- stwierdziła klarownie. —Inaczej oznaczałoby, że się nie zmienił i ocenia kobiety po wyglądzie.
-Jedno z drugim idzie połączyć Ula- argumentowała.—Anioł z charakteru i wyglądu. Całkiem inna jesteś.
-To prawda- wtrąciła pani Aldona, zajmująca się Ulą. —Jest pani nie do poznania.
-Może i jak coś zmienię? - zapytała ni to Ulę, ni stylistkę fryzur. —Wyglądam jakoś tak wyzywająco. Cebulek mówi mi, żeby mieć prostą fryzurę i nie zajmować rano łazienki kręcąc włosy albo robiąc sobie koka.
-Goście SPA mają zapewnione to w pakiecie, to grzech byłoby nie skorzystać- namawiała inna pani fryzjerka.
Wioletta tak jak zapowiedziała, również zmieniła swój wizerunek na bardziej stonowany. Wyprostowała nieco włosy, podcięła końcówki i zmieniła kolor. Obie też z salonu piękności wyszły zadowolone z efektu pracy fryzjerów.


Kolejny dzień dużo nie różnił się od dwóch poprzednich. Rano Ula poszła z Piotrusiem i Wiolettą na basen, a później Ula zafundowała sobie manicure. Wioletta w tym czasie skorzystała z solarium. Popołudniem zaś był czas na dietetyka, który zajął się również dietą dla Piotrusia. Ostatni dzień pobytu w SPA ponownie należał do masażystki i kosmetyczki. Oprócz oczyszczania twarzy i makijażu, którym to zabiegom obie się poddały, to Ula skusiła się i na regulację brwi. Po godzinie czternastej natomiast dziewczyny opuściły Józefów i udały się w drogę powrotną.

Szybki powrót dziewczyn do Warszawy ucieszył Marka i Sebastiana, bo po dwóch dniach zatęsknili za codziennością. Piwo i powtórki meczów, a oglądanych w telewizji w poniedziałek i wtorek w środę były już nużące i Olszański zatęsknił za paplaniną Wioletty, a Marek za nieładem i obowiązkami związanymi z dzieckiem.
-To, co mamy dzisiaj w planach- zagadnął Olszański, gdy wychodzili z firmy.
-Nic nie mamy Seba. Ja chyba pojadę do rodziców i zobaczę co u nich słychać- mówił ze znudzeniem.  
-Zobacz Marek, jeszcze niedawno zawsze mieliśmy, jakieś plany na popołudnia i wieczory, a teraz jak jest Wiolka, Ula i Piotruś nie mamy.
-Ale lepiej nie było Seba. Boję się, co to będzie, jak Ula zechce się wyprowadzić. Nigdy nie ustalaliśmy na, jak długo się wprowadziła.  Albo jak pozna kogoś i znajdzie drugiego tatusia dla Piotrusia.
-To musisz tego kogoś wyprzedzić Marek i zacząć działać, a nie wymyślać sobie problemy uczuć. Ulka wróci, to powiesz jej, jak ładnie wygląda po SPA. Wiola mówiła, że zafundowały sobie stylistę i podobno wygląda świetnie, to ściemy nie będzie.
-Chyba masz rację. Nie chcę być w przyszłości weekendowym tatusiem.
-I tego się trzymaj Marek. 


Dzień później dziewczyny wróciły ze SPA i prosto z podróży pojechały do firmy. Tam na jednym z korytarzy natknęły się na Marka i Sebastiana. Panowie stali kawałek od nich i przypatrywali się im.


-Widzisz to, co ja- zagadnął Sebastian. —Obie wyglądają zjawiskowo.
-Nie da się ukryć- odparł z widocznym zauroczeniem.
-Wiolka nie dziwota Marek, ale jak ty mogłeś nie zauważyć Uli potencjału.  
-Tak jakoś się złożyło Seba, że co innego widziałem.
-To teraz masz faktycznie problem. Faceci do Ulki będą się w kolejce ustawiać. Ja na twoim miejscu już bym się ustawił.
-Ulę randki nie interesują Seba- mówił, choć myślał całkiem co innego. —Ma małe dziecko i Piotruś jest dla niej najważniejszy.
 -A nie mówiłam, że zaniemówią z wrażenia- mówiła tymczasem Wioletta do Uli.  —Typowa męska reakcja.
-Sebastian od zawsze tak patrzy na ciebie Wiola- odparła, tuląc w ramionach Piotrusia. —Tylko Markowi się coś poprzestawiało.
-To patrzeć, jak będzie teraz wzdychać do ciebie.
-Tego się właśnie obawiam Wiola. Zmieniłam się wizualnie i stałam się interesująca.
Panowie dłużej nie czekali i ruszyli na spotkanie z dziewczynami.
-Myślałam już, że korzenie zapuszczacie- zaczęła Wioletta.
-Fakt trochę nas w podłogę wbiło Wiolka- odparł Sebastian.
-Wyglądacie zaskakująco- odezwał się i Marek. —I dobrze widzieć was całych i wypoczętych z powrotem. Hej synku -dodał, gdy Piotruś spojrzał na niego. —Pamiętasz swojego tatusia?
-Zaraz sprawdzimy Marek- odparła Ula. —Zobaczymy czy będzie płakać, jak weźmiesz go na ręce.
Na rękach Marka było mu najwidoczniej równie dobrze co u mamy, bo ani nie zapłakał, ani nie chciał wrócić w matczyne ramiona. Przypatrywał się tylko uważnie twarzy tatusia. 
-Mam sporo zdjęć Marek i nagranych filmików z basenu i ćwiczeń- kontynuował Ula.
-Instruktor powiedział nawet, że siły w rączkach i nóżkach ma tyle samo co Kaligóra czy tam inny Wyrwidąb- dodała Wioletta.
-Dokładnie. Piotruś zaliczył również pierwsze strzyżenie u fryzjera i drugi ząbek mu się wyżyma. Obok tego pierwszego. Sam zobacz- mówiła Ula.
-Jakie to słodkie Sebulku- stwierdziła z rozczuleniem Wioletta, patrząc na Ulę i Marka zaglądających w buzię Piotrusia. —Może i my zafundujemy sobie taką małą słodką cebulkę.
-Wiolka zwariowałaś? – hamował jej zapędy. —Dzieci takie słodkie jak Piotruś się nie rodzą.
-Afryki nie odkryłeś Sebulku- odburknęła Kubasińska.
-Czyli wyjazd się udał? -zapytał Marek dla rozładowania sytuacji.
-Nawet bardzo się udał- odparła Ula.—Ale jak to mówią wszędzie dobrze, ale najlepiej w domu. Cieszę się, że wróciłam. A co wy robiliście oprócz oglądania meczów?
-Tak szczerze, to się nudziliśmy Ula- oznajmił nieoczekiwanie Marek.
-Nie da się ukryć- dodał Sebastian. 

W firmie Ula długo nie została i wkrótce pożegnała się z całą trójką i pojechała z Piotrusiem do domu. Wioletta natomiast postanowiła poczekać na Sebastiana, aż skończy pracę i pójść z nim coś zjeść. Również swoje biuro po czterodniowej nieobecności postanowiła uporządkować. Po godzinie była prawie gotowa wyjść z kadrowym. 
-Nie mówiłem ci jeszcze, ale do twarzy ci w tym kolorze i fryzurze- zagadnął, gdy pojawił się u niej i czekał, aż skończy układać segregatory.  
-Czyli teraz wyglądam lepiej? -zapytała uradowana komplementem.
-Znacznie Wioluś- odparł zdecydowanie.
-I tamta ja nie podobała ci się tak jak ta?
- Zawsze byłaś atrakcyjna dla mnie, ale teraz wyglądasz bardziej interesująco. Słodko, dziewczęco i ponętnie.
-Tylko to się więc liczy- mruczała pod nosem.
-O co ci chodzi? Powiedziałem przecież, że wyglądasz lepiej i w ogóle jesteś piękna. Masz piękne oczy, uśmiech, figurę.
-Z wami facetami jest dokładnie tak, jak mówiła Ula- wtrąciła. —Tylko patrzycie na urodę, a nie to, co mamy w środku.
-Nieprawda Wioluś. Jesteś fajna, zabawna, masz swoją niepowtarzalną i nieprzewidywalną osobowość. Jesteś co prawda również trochę roztrzepana i humorzasta, ale kocham twoje wady. Do tego dogadujemy się niemal w każdej sprawie i dobrze nam w łóżku.
-Tylko tyle- mówiła z wyrzutami. —Fajna, zabawna, roztrzepana, humorzasta i dobrze nam w łóżku.
-Tak źle i tak niedobrze- odparł z niezadowoleniem. —Pogniewałaś się o dziecko, czy co? I na dziecko może przyjdzie kiedyś czas. Zobaczymy, co jest nam dane. Na razie możemy cieszyć się tym, co mamy i bez zobowiązań.
-To jak zdecydujesz już, co widzisz we mnie, co jest ważne i co jest nam dane, to się odezwij do mnie- mówiła głośno i z wyrzutami. —Może dalej będę zainteresowana tobą Cebulku. Na razie jadę do Pomiechówka- dodała i wyszła.
- Seba, co się tu dzieje? -zapytał chwilę później Marek, pojawiając się w sekretariacie. —Wiolę słychać było zza zamkniętych drzwi. I gdzie jest? Mieliście wyjść razem.
-Mieliśmy, ale sama wyszła. Pokłóciliśmy się i się obraziła. Rozmawiała z Ulą i z tego, co zrozumiałem, to Ulka powiedziała jej, że patrzymy głównie na urodę, a nie na to, co ma dziewczyna w środku. Później wynikła jeszcze sprawa dziecka i do czego dąży nasz związek.
-W sumie ma rację, że chce wiedzieć, na czym stoi- odparł sensownie.  —Ponad rok kręcisz się obok niej. Ja też przynajmniej wiem, na czym stoję. Skoro Ula powiedziała jej to wszystko, to nie mogę teraz tak nagle zainteresować się Ulą. Od razu domyśli się, że to dlatego, że się zmieniła.   
-To kiepsko między nami i dziewczynami Marek- stwierdził z przygnębieniem kadrowy. —Ja właśnie pokłóciłem się, a ty nie zdążyłeś nic zrobić.
-Kiepsko- odparł Marek.

Tymczasem Pshemko postanowił zaprosić do Polski Hugo Pipinke swojego kolegę po fachu z Czech wraz z przedstawicielami firmy Náš styl Váš styl.


piątek, 3 maja 2019

Skazani na miłość cz. 18


Po pięciodniowym pobycie w szpitalu Marek wrócił do domu, a Ula tak jak obiecała mu, wprowadziła się do niego. Dzień przed jego wyjściem zaś wszystko przygotowała na jego powrót. Przewietrzyła pokoje, zaopatrzyła lodówkę i szafki kuchenne w produkty spożywcze i sprzęty oraz z pomocą Maćka przewiozła swoje i Piotrusia rzeczy. Ze szpitala natomiast odebrał go i przywiózł do domu Sebastian.
-Ula oddaję ci go z zaleceniami lekarza unikania stresu, odpowiedniego odżywiania i z dużą dawką wypoczynku- oznajmił kadrowy.
-Obiecuję, że do pracy wróci jak nowo narodzony Seba.
-Ula to najlepsze ręce, w jakie mogę trafić- stwierdził i Marek. —Lepsze nawet od lekarza.
-Musisz tylko stosować się do tego, co ja mówię i lekarz- odparła mu Ula. —Dla własnego dobra. Dobre odżywianie i wypoczynek to podstawa.
-To ja spadam- wtrącił Olszański.  —Ktoś musi pracować, aby inni odpoczywali.
-Dobrze jest w końcu być w domu z wami Ula- rzekł Marek, gdy Sebastian pożegnał się i wyszedł.
 -A ja postaram się na czas twojej rekonwalescencji zrobić wszystko, aby było miło i mieszkało się nam dobrze.
-Na pewno wszystko będzie się układać- odparł z radością na samą już myśl o przyszłości.
- To, co Marek może na dobry początek odświeżysz się i położysz, a ja przygotuję obiad w tym czasie- ni stwierdziła, ni zapytała. Czasami sam pobyt w szpitalu jest bardziej męczący niż choroba.
-Ula nie musisz biegać od razu koło mnie. Wystarczy, jak odświeżę się i przebiorę.
- Ok. Nie zamierzam być nadopiekuńcza- odparła ugodowo.
Niecałe pół godziny później przebrany w biały podkoszulek i dżinsy pojawił się w kuchni. Usiadł przy stole ze szklaneczką soku i z przyjemnością patrzył, jak Ula robi surówkę i klopsiki. Widać też było, że ma opanowany rozkład kuchni.


-Jest jedna sprawa Ula, którą muszę uregulować- zaczął z wahaniem. —Teraz wiem, jak szybko życie mija i postanowiłem pozałatwiać ziemskie sprawy. Dokładnie mówiąc, to zamierzam formalnie spisać testament. Dom jest i tak już twój, ale …
-Marek, nie zamierzam tego słuchać- przerwała mu. —Nie pozwolę przenieść ci się na tamten świat.
-To tylko mała przymiarka. Oprócz rodziców jesteście mi najbliżsi i chcę zabezpieczyć was.
-Nie musisz. Mam wykształcenie, ośrodek, gdzie mieszkać.  Damy sobie radę.
-W to nie wątpię, ale po co później po sądach się włóczyć.
-Nie Marek. To, co mówisz jest niedorzeczne. I jeśli będziesz wracać do tematu, to się wyprowadzę.
-Nie będę Ula- odparł, postanawiając dać na razie spokój z testamentem. —Ty i Piotruś tu jesteście dla mnie ważniejsi.
Przez kolejny tydzień Marek był również na zwolnieniu lekarskim, a obowiązki prezesa pełnił z domu. Seba przywiózł mu firmowego laptopa, dowoził potrzebne dokument, a w nagłych sytuacjach Ula jeździła do firmy. Kolejną sprawą a na którą nalegała Ula, było powołanie na stałe kierownika ośrodka Zacisze. Nim zaś został Maciek, a jego miejsce jako asystenta Marka miała zajmować pomału Ula.  Ich synek Piotruś miał już ponad cztery miesiące, to mogli zabierać go czasami ze sobą do firmy. Wspólne mieszkanie układało się im znakomicie i nigdy nie dochodziło do sprzeczek. Marek nie wiedział, że może być tak spokojnie i miło. Z Pauliną nigdy nie było tak rodzinnie i przyjemnie. Ula codziennie przygotowywała śniadania, obiady, kolacje, pamiętała o jego lekach i wizytach u lekarza. Miał też zawsze wyprasowane koszule, posprzątane i zrobione zakupy. Do tego popołudniami chodzili na wspólne spacery i zajmowali się synkiem. W weekendy Marek starał się jak najbardziej odciążać Ulę i przejmować część obowiązków. Na początku nie wszystko wychodziło mu i czasami robił w innej kolejności, ale Ula tłumaczyła mu i uczyła, co i jak. Tak więc po miesiącu wspólnego mieszkania opanował programy pralki automatycznej, żelazka, sprzętów kuchennych. Do tego nauczył się sortować pranie, prasowania koszul w odpowiedniej kolejności i robienie zakupów z umiarem. Ze starego życia zostały mu zaś tylko spotkania z Sebastianem. Te na porannym joggingu i czasami na wyjście do klubu 69. W tym drugim przypadku tylko sposób spędzenia tam czasu się zmienił, bo wypili po piwie albo drinku i wracali do swoich domów.
-Jak ja ci się odwdzięczę za te wszystkie dobrodziejstwa Ula? -pytał przy kolacji po jednym z takich wyjść.
-Ale za co? Ty zwykłe obowiązki.
-Dla mnie nie są to zwykłe obowiązki Ula.  Robisz więcej, niż musisz.
-Ty w swoim czasie również zrobiłeś wiele. Przyjąłeś do pracy pomimo tego, że byłam protegowaną Pauliny.
-Ale i szybko zrozumiałem, jak bardzo jesteś mi oddana. Tym bardziej mi głupio, że nie byłem uczciwy wobec ciebie, nie ufałem i że oskarżałem, że trzymasz z Pauliną.
-Było minęło Marek- wtrąciła. —Nie warto wracać.
- Ale źle się z tym czuję. Zarówno sprawą Pauliny, jak i później ośrodka i Maćka.
- A ja ci już dawno temu wybaczyłam. Obie sprawy. Koniec kolacji Marek i zamykam temat. Piotruś na pewno zaraz obudzi się, to trzeba go wykapać- zmieniła gładko temat. Musimy zmienić mu oliwkę. Na tę starą wypróbowaną. Po tych próbkach ma krostki i zaczerwienioną skórę.
-Nie ma sprawy. Zdrowie i komfort Piotrusia najważniejsze- odparł, a w głowie zrodził się pomysł na odwdzięczenie.
- Mógłbyś w sobotę pojechać ze mną na większe zakupy, a później zawieźć je do Rysiowa? -zapytała, wyrywając go z myśli. —Dzwoniłam dzisiaj do ojca i zaczyna brakować im sporo rzeczy.
-Pewnie Ula- przytaknął bez protestu, a w głowie zrodził mu się drugi pomysł na wynagrodzenie się Uli.
Jeszcze tego samego dnia wieczorem Marek zajął się pierwszą ze spraw. Przejrzał kilka miejsc i wybrał jedne, najbardziej interesujące go. Dzień później porozmawiał z Wiolettą i zaproponował jej towarzyszenie Uli w wyjeździe do SPA z opcją dla młodych mam. Od niej dowiedział się też, że Uli brakuje kontaktu z koleżankami, zwykłych babskich rozmów i tym bardziej cieszył go pomysł wysłania na wypoczynek. Wieczorem pozostało mu tylko przekonać Ulę.


-Ula wiem już, jak mogę podziękować ci za zajmowanie się mną, Piotrusiem i domem- zagadnął tajemniczo, gdy Ula zajmowała się przygotowaniem sałatki na kolację.
-A ja mówiłam ci, że nie oczekuję odwdzięczenia- wymruczała pod nosem.
-Może najpierw dowiesz się co to, a później zaczniesz marudzić- odparła, podając wydrukowany z Internetu folder SPA. —Proponuję ci cztery dni w SPA z Piotrusiem i Wiolą do towarzystwa. Znalazłem przyjemne miejsce z opcją dla młodych mam i niedaleko Warszawy, bo w Józefowie. Przyda ci się odpoczynek i chwila relaksu. 
-Czyli wyglądam aż tak źle, że potrzebuję zmian? -pytała, próbując obejrzeć swoją sylwetkę.
-Nie to chciałem powiedzieć Ula- wtrącił. —Wyglądasz świetnie. Tak jak mówiłem potrzebujesz tylko relaksu i odpoczynku. Pomyśl tylko basen, masaż relaksacyjny, ćwiczenia dla mam po porodzie. Nawet Wiola uważa, że to bardzo dobry pomysł i powiedziała, to zanim ja zaproponowałem jej towarzyszenie ci.  Od niej wiem  też, że brakuje ci towarzystwa innej kobiety i chwili odskoczni od obowiązków.  
-Wiola mówi czasami, to co się chce usłyszeć Marek- rzuciła w odpowiedzi. 
-A ty zachowujesz się, jak dziecko. Inna dziewczyna byłaby szczęśliwa móc wyjechać w takie miejsce.  Zrób to, chociaż dla Piotrusia. Wypoczęta mama to coś, co jest mu potrzebne. Po takim wyjeździe będziesz miała również więcej energii do działania. 
-To kiedy miałabym jechać?- pytała, przeglądając folder. —Piotruś ma w najbliższy czasie szczepienia. Nie chcę też, żeby się pochorował i wszystko przekładać.
-Spokojnie Ula. Pamiętam terminy  i zarezerwowałem pierwszy wolny termin, który nie pokrywa się z wizytą u lekarza. Wyjazd byłby za dwa tygodnie od najbliższego poniedziałku. 
-A ty poradzisz sobie beze mnie?- pytała jeszcze. 
-Dzieckiem nie jestem i to tylko cztery dni.  
-OK Marek wyjadę. Zadowolony?
-Tak i to bardzo mądra decyzja- odparł. 

Dwa dni później w piątkowe popołudnie na Ulę czekała spora niespodzianka, bo, gdy wróciła ze spaceru z Piotrusiem na podjeździe dojrzała auto z kokardą.  


-I jak ci się podoba? - zagadnął z zadowoleniem Marek. —Mam nadzieję, że trafiłem z kolorem.   
-To znaczy, że to dla mnie? -spytała zaskoczona.
-Tak Ula. Przyda ci się samochód przy małym dziecku. Zwłaszcza że ja nie zawsze mam wolny czas, żeby podwieźć cię gdzieś. 
-Nie Marek. Nie mogę przyjąć takiego prezentu- zaprotestowała z miejsca. —Dopiero, co mi SPA zafundowałeś. 
- Oczywiście, że możesz. Ty dałaś i dajesz mi o wiele więcej. 
-Marek tu chodzi o pieniądze. Zapominałeś, że mamy kredyty do spłacenia za ośrodek.
-Miałem trochę zaskórniaków- wtrącił. —Nie odmawiaj Ula. Sama kiedyś przyznasz mi rację. Masz prawo jazdy i o każdej porze będziesz mogła wyjechać sama, nie czekając na mnie.
-Może i masz po części rację, ale wystarczyłoby mi coś tańszego, używanego i mniejszego.
-Żeby ciągle stało u mechanika. Poza tym bezpieczeństwo twoje i Piotrusia jest najważniejsze i nie zamierzam oszczędzać na tym. Proszę Ula to dla ciebie- dodał, podając kluczyki. —Od razu możesz spróbować, jak się siedzi za kierownicą i przejechać się kawałek.
-Lepiej nie- odparła zdecydowanie. —Nie jeździłam ponad dwa lata. Zaliczę jeszcze jakąś stłuczkę.
-W takim razie zaczniesz powoli przyzwyczaja się do jeżdżenia.  Jutro jedziemy do Rysiowa  a pojutrze do pani Więcek (wychowawczyni Marka obecnie przebywająca w domu pogodnej starości) to sobie na lokalnych drogach przypomnisz. Tego nie zapomina się, jak jazdy na rowerze. Zawsze można wykupić sobie lekcje u instruktora.
-Na wszystko masz rozwiązanie, jak widzę. No dobrze Marek niech jest ten samochód, ale będę starała się ci go spłacić.
-Czyli podoba ci się? -zapytał, nie drążąc na razie tematu spłaty.
-Bardzo mi się podoba i dziękuję- odparła, całując w policzek.
Pocałunek Uli wywarł na nim wrażenie, bo nie było między nim od miesięcy takich czułości. Czasami tylko obejmowali się, ale bardziej w kontekście przyjacielskim.


Tej nocy Ula długo nie mogła zasnąć, bo ciągle rozmyślała o wydarzeniach z ostatnich dni i niespodziankach Marka. Sama również chciała coś dla niego przygotować, ale trudno było jej coś wymyślić, bo Marek miał wszystko i stać było na wszystko. Na początku myślała o podarowaniu mu psa, bo jeszcze, gdy był z Pauliną, to wspominał, że chciałby mieć jakiegoś czworonoga. Problem tkwił tylko w Febo, bo nie zgadzała się, na trzymanie psa w domu, który by brudził, niszczył rzeczy i  trzeba by było poświęcić mu zbyt wiele uwagi. Z tego ostatniego  powodu też i ona zrezygnowała z tego pomysłu. W końcu przypomniało się jej, że w czasie pobytu u niej w Rysiowie Marek podziwiał akwarium Jaśka i postanowiła sprezentować mu zestaw kuli z filtrem, oświetleniem i dwiema złotymi rybkami.  Drugą rzeczą, która spędzała jej sen z powiek, była kwestia tego, kim jest dla Marka i co widzi w niej. Kobietę, matkę ich dziecka, przyjaciółkę, czy kogoś z kim tylko mieszka. Po głębszej analizie i ostatnich wydarzeniach doszła do wniosku, że chyba matką jego syna. Inaczej nie mówiłby jej, że ona dała mu o wiele więcej. Odrębną rzeczą było to, że sama do końca nie wiedziała, kim chciałaby być. Gdzieś tam w głębi serca było jej jednak żal, że nie interesuje się nią jako kobietą. 
Marek miał podobne dylematy i zastanawiał się nad sprawą ich relacji i co widzi w nim Ula. Faceta, ojca ich syna, przyjaciela czy współlokatora, którym zobowiązała się zaopiekować. Sam również zastanawiał się, kim jest dla niego i kim miałaby być w przyszłości. Tym bardziej że we wszystkim się sprawdzała i trudno było mu coś wybrać. Była wspaniałą matką, z oddaniem zajmowała się domem i nim samym oraz świetnie się im rozmawiało. Jako kobieta również robiła na nim wrażenie, ale bał się cokolwiek zrobić w tym kierunku. Na pierwsze pytanie, jaką rolę odgrywa w życiu Uli, mógł odpowiedzieć sobie już następnego dnia popołudniem, gdy wrócił z pracy do domu. Wtedy właśnie w salonie dostrzegł nowy element.


-A to, co to Ula? -spytał, spostrzegając kulę.
-Kupiłam dla ciebie Marek- wyjaśniła z obawą. — Kiedyś, gdy byłeś w Rysiowie i oglądałeś akwarium Jaśka, to mówiłeś, że chciałbyś mieć coś podobnego, a ja chciałam się czymś zrewanżować za SPA i samochód. Nie wiedziałam tylko czym i wybór padł na rybki. Zadzwoniłam więc po Jaśka, dałam mu pieniądze i pojechał kupić, co trzeba. Później wszystko zainstalował i dał kilka wskazówek.  Na początku co prawda myślałam o psie, bo można z nim pobawić się, ale mógłby to być zbyt wielki kłopot. 
-Rybki są OK Ula i dziękuję- wtrącił, podchodząc bliżej. —Pięknie to wygląda- doda, pukając w szybę kuli. —Dwie rybki to w sumie mamy sześć życzeń.
-Ty masz, bo to twoje, złote rybki Marek- sprecyzowała.
-Podzielę się Ula. A jedno życzenie już mam.  Chciałbym, żeby nic nie popsuło się między nami. Jest mi dobrze tu z tobą.
-To masz jak w banku- odparła klarownie. —Na razie nigdzie się nie wybieram i dalej będę zajmować się tobą i Piotrusiem.
-Dziękuję Ula. Poznanie ciebie i nasz syn to najlepsze rzeczy, jakie mnie spotkały- mówił z głębi serca.
-I ja mam za co ci dziękować. Piotruś to mój i twój skarb.
Wieczorek kładąc się spać, oboje myśleli, że wiedzą, na czym stoją i za kogo  uważają. Ula była przekonana, że Marek uważa ją za matkę swojego syna, a Marek utwierdził się w tym, że Ula widzi ich tylko we wspólnym mieszkaniu i opiekowaniu się nim. 


Całkiem inne relacje i bardziej przejrzyste łączyły Paulinę i Bartka, bo Dąbrowski dla Febo był tylko zastępczym ojcem Agnieszki, a ona dla niego wygodnym i beztroskim życiem. Za swoją przysługę mógł mieszkać w luksusach, nie płacić za nic, a po zarejestrowaniu dziecka i wpisaniu go jako ojca na jego konto wpłynęła także spora kwota pieniężna. Z nich na razie wolał za dużo nie korzystać i żyć głównie z faktu mieszkania pod jednym dachem z Febo. Przez dłuższy czas odpowiadał mu również, taki układ, ale w końcu i on zaczął mieć dość humorów Pauli, słuchania jej narzekań albo tego, jak kłóci się z opiekunkami Agnieszki. Od uwolnienia się od napiętej atmosfery w domu pomógł mu awans w pracy z ochroniarza na recepcjonistę. Z samej pracy w F&D z przezorności bowiem nie zrezygnował i teraz chodził tam codziennie, a nie na dyżury i przez większość dnia nie widywał Pauliny. Gdy zaś wracał do domu, to zazwyczaj jej nie było. Sam również popołudnia najczęściej spędzał poza domem.
Z kolejnymi dniami i tygodniami sytuacja komplikowała się coraz bardziej, bo Paulina coraz częściej i na dłużej pozostawiała dom i dziecko pod pieczą Bartka i opiekunki i przepadała na całe dnie.  Tak więc cała odpowiedzialność prawna za małą spadała na niego. Agnieszka w końcu była bardziej przyzwyczajona do obecności przybranego ojca niż matki. Febo w tym czasie zaś zajmowała się rozwojem nowej znajomości z właścicielem włoskiej restauracji. Matteo tak bogaty, jak Dobrzańscy nie był, ale ostatnie problemy finansowe, a związane z Aleksem, wziętym kredytem, zapłatą Dąbrowskiemu oraz jej drogim hobby polegającym na kupowaniu obrazów i antyków, zmusiły ją do znalezienia sobie sponsora na własne zachcianki.