piątek, 30 grudnia 2022

Magia świąt ? 2/2


 


U Cieplaków Marek spędził całe popołudnie i do domu wracał, jak było już ciemno. W oknach jego domu również było ciemno, co oznaczało, że Paulina jeszcze nie wróciła od brata. Tym się akurat nie przejął. Narzeczona oczywiście dzwoniła do niego parę razy, ale u Cieplaków miał wyciszony telefon, a gdy wracał do domu, stwierdził, że oddzwaniać nie warto. W holu zauważył, że Febo musiała jednak być, bo brakowało futra z norek i kozaków. W sypialni natomiast zastał bałagan. Niektóre rzeczy Pauli leżały na łóżku i brakowało dużej walizki. 

Wyprowadziła się -pomyślał bez żalu i paniki.

Kiedy poszedł do kuchni, na stole znalazł leżącą kartkę z listem do niego.

Marco, Emilio i Rafael Scacchi zaproponowali mi wyjazd do Bolzano do posiadłości ich babci i wspólny sylwester w Villa Eden. To dość blisko kurortu Val di Fiemme, gdzie będzie Aleks szalał na nartach. Perla z nimi nie przyjechała, dlatego jest miejsce w ich busie dla mnie. Spróbuj dojechać na sylwestra kochanie.

Taa już lecę się pakować i załatwiać bilet -zakpił. Kilka dni bez Pauliny i Aleksa oznacza kilka dni spokoju.

Wieczór spędził przy piwie w sypialni i na oglądaniu telewizji. Z oddzwonieniem do Pauliny zwlekał najdłużej, jak się dało. Wiedział jednak, że powinien zadzwonić.

-Można wiedzieć, gdzie byłeś przez cały dzień -zapytała, jak tylko odebrała telefon.

-Ty masz swoich znajomych a ja swoich -odparł, nie wdając się w szczegóły. — Dzwonię, żeby powiedzieć ci, że nie zamierzam spędzać sylwestra w Bolzano. Mamy już opłacony sylwester w hotelu Hampton. Rok temu zrezygnowałem już i dałem się namówić ci na wyjazd do Wenecji. Nie wypada drugi raz rezygnować z ich sylwestra. Mamy z nimi dobre umowy, a prezes jest moim dobrym znajomym.

-Nie lubię go i mało, kogo będę tam znać.

-Podobnie jak ja we Włoszech nie będę znał twoich znajomych.

-Czyli nie zamierzasz przylecieć?

-Nie Paula. Ja zamierzam bawić się w hotelu Hampton z tobą czy bez. Znajdę kogoś, z kim pójdę.

-To może brzydule weźmiesz ze sobą -zakpiła? 

-Żebyś się nie zdziwiła Paula, że pójdę z Ulą.

Następnego dnia pojechał do rodziców na obiad, a wieczorem na spotkanie z Sebastianem. Seniorzy oczywiście nie ominęli tematu Pauliny i ich ostatnich nieporozumień.

-Powinniście zrobić sobie z Pauliną wakacje z dala od Warszawy i problemów -zasugerowała matka.

- I zacznijcie w końcu ze sobą rozmawiać -dodał Krzysztof. — Istnieje coś takiego jak kompromis.

-W moim wypadku nazywa się, to dla świętego spokoju ulegnij Paulinie tato. Ale wyrastam z ulegania. Osobny sylwester jest przykładem. Chciała, abyśmy bawili się z jej znajomymi we Włoszech, a nie z moimi. W małżeństwach się zdarza, że nagle coś się psuje. W naszym związku się od dawna psuje. Może jednak nie pasujemy do siebie.  Albo jesteśmy sobą zmęczeni.

-Skoro tak mówisz, może odpoczniecie od siebie przez dłuższy czas -podsunął pomysł Krzysztof. — Przekonacie się, czy zatęsknicie i jak się wam żyje z dala od siebie.

-I to jest bardzo dobry pomysł tato. Oby siedziała we Włoszech jak najdłużej.

 

Dzień później trzeba było wrócić już do pracy. Ula, która wzięła sobie do serca słowa Marka, że lepiej wyglądała bez podkręconej grzywki, we firmie pojawiła się nieco odmieniona. Podobnie jak Marek inni również uważali, że tak zdecydowanie lepiej wygląda.

 


Mimo że pracy dużo nie było, Markowi praca szła opornie. Już po przyjściu do pracy mówił, że czuje się rozbity, boli go głowa i ma mdłości. Ula stwierdziła również, że ma gorączkę i może to nie być efekt przejedzenia świątecznego czy spotkania z Sebą i wypity alkohol. Kiedy kolejnego dnia poprawy nie było Ula i Sebastian wysłali go do lekarza. Tam po serii badań dostał przekaz do szpitala. Kolejne badania wykazały, że ma prawdopodobnie zapalenie wyrostka robaczkowego. Jeszcze tego samego dnia został operowany.

Ula w szpitalu pojawiała się codziennie przez pięć kolejnych dni. Marka odwiedzała zarówno prywatnie jak i służbowo. Każda taka wizyta była dla Marka przyjemnością. Patrzył na uśmiechniętą twarz Uli i z przyjemnością słuchał jej głosu i tego, co ma do powiedzenia.

-Bardzo miła i uczynna ta pana dziewczyna panie Marku -mówił mu jeden z panów, z którym dzielił salę.

-Ula jest przyjaciółką. Dobrą przyjaciółką i asystentką.

-A szkoda. Tak dobrze z oczu jej patrzy. I patrzy na pana z miłością.

-Ula już tak ma, że patrzy życzliwie na każdego panie Pawle.

-Wie pan, że takie związki oparte na przyjaźni są bardzo często bardzo udane i szczęśliwe -dodał drugi pacjent.

-Słyszałem. Ja i Ula jednak byłoby to bardzo dziwne.

Przed snem jednak myślał o Uli i o ostatnich miesiącach, kiedy to Ula była obok niego, pomagała mu i niejednokrotnie się poświęcała.


Ula to najlepsze, co mnie spotkało w tym roku -myślał w dzień sylwestra. Gdyby nie ona nie byłbym teraz prezesem. Pomaga we wszystkim, wspiera, kryje, doradza, opiernicza -uśmiechał się na wspomnienie, jak nazwała go świnią.

 W nocy natomiast śniła się mu Ula. Widział jej oczy i scenę z jej domu, kiedy był u niej w pierwszy dzień świąt.

-Ale jesteś piękna -słyszał, jak mówi we śnie.

-Co ty Marek. Nie żartuj.

-Nie żartuję. Masz takie piękne oczy. Nie wiedziałaś?

-Marek wiem, że są święta i zdarzają się cuda, ale przecież to niemożliwe, żebyś tak myślał.

-Dokładnie rak myślę. Ula to po prostu magia świąt. 

 

Paulina o problemach zdrowotnych narzeczonego dowiedziała się jeszcze tego samego dnia, co trafił do szpitala. Kolejnego dnia zadzwoniła do niego. Było to jednak krótka typowa rozmowa.

-Kochanie Helena wczoraj wieczorem zadzwoniła do mnie i powiedziała o operacji. Jak się dzisiaj czujesz?

-Słabo Paula. Jak to po operacji.

-Chciałabym być teraz z tobą.

Z końca świata trudno się wydostać -pomyślał.

-Rozumiem. Jesteś w końcu ponad tysiąc kilometrów stąd.

-Właśnie. I tak wiele bym ci nie pomogła.

-Właśnie Paula. Tylko byś mogła wpaść w odwiedziny i wodę niegazowaną przynieść oraz piżamę na zmianę.

-Wiesz już, kiedy wyjdziesz, że szpitala -zapytała, nie reagując na ironię narzeczonego.

-Po Nowym Roku. 

-Ja wrócę z Aleksem po Trzech Królach. 

Kolejne rozmowy się wiele nie różniły. Dopiero rano w Nowy Rok rozmowa przybrała inną formę.

-Kochanie dzwonię, aby życzyć ci szczęśliwego Nowego Roku.

-Dziękuję. Tobie również życzę dobrego roku.

-Jak wrócę, wybierzemy się razem do SPA. Będziesz potrzebował czasu na dojście do siebie. Nadrobimy osobnego sylwestra. Marco tu jest cudownie -dodała, zanim zdążył odpowiedzieć, że SPA nie jest mu potrzebne na dojście do siebie. —W końcu czuję, że naprawdę żyję. Spotykam się z przyjaciółkami w kawiarni, popijam latte macchiato, odpoczywam. Tu jest prawdziwe życie.

-Niech zgadnę Paula. Chcesz przedłużyć swój pobyt we Włoszech.

-Nie. Wrócę ósmego z Aleksem, tak jak mówiłam. Zastanawiam się, czy my musimy mieszkać w Polsce.

-Mam tutaj rodzinę, pracę, przyjaciół, jakbyś zapomniała.

-Nie liczysz się w ogóle z moimi potrzebami. Wszędzie można znaleźć pracę. 

-Może ty po prostu chcesz mnie od Sebastiana odseparować i mojego życia w Polasce?

-Nie zaszkodziłoby ci. Teraz żałuję, że dałam namówić się twojej mamie na zamieszkanie w Polsce.

-Mam przez to rozumieć, że zostałaś w Polsce, bo moja mama cię namówiła, a nie dla mnie?

-Jest jeszcze wspólna firma i jej przyszłość.

-Paula ta rozmowa nie ma sensu -wtrącił gwałtownie. —Ani nie jest na telefon. Porozmawiamy, jak wrócisz. Zresztą zaraz będzie obchód.

Po tej rozmowie podjął decyzję, że jak tylko Paulina wróci do Polski, powie jej, że ich związek nie ma sensu ani szans, aby był trwały i udany. Przez kolejne dni albo nie odbierał telefonu od niej, albo unikał tematu. 

Ula również odwiedziła go tego dnia w szpitalu, aby złożyć mu życzenia noworoczne.  

-Marek ( Kochani) Na ten Nowy Rok chciałabym złozyć Ci ( Wam) życzenia. Samych kolorowych dni, w których i dla mnie znalazłoby się trochę miejsca. Życia w miłości, przyjaźni i szczęściu. Jak najmniej tros, chmurnych dni i złości. Oby najskrytsze twoje  (Wasze) marzenia znalazłu urzeczywistnienie, a każdy dzień dzień przynosił radość i uśmiech. 

-Dzięki Ula i nawzajem. Mogę tylko dodać, abyś się nie zmieniła i była dalej uśmiechnięta, radosna, życzliwa i blisko, mnie.

 


Drugiego stycznia Marek wyszedł ze szpitala i na kilka dni przeniósł się do rodziców. Paulina, pomimo że dokładnie wiedziała, kiedy narzeczony wyjdzie ze szpitala i że będzie potrzebował pomocy, nie zamierzała skrócić wyjazdu i przylecieć do Polski po sylwestrze. Swoją decyzją tylko rozczarowała Helenę.

-Rozmawiam z nimi i nie jestem mu potrzebna. Nie poprosił mnie ani razu, abym wróciła.

-Sama powinnaś to wiedzieć. Obca osoba mu pomaga Paulinko.

-Niech zgadnę Heleno. Cieplak.

-I, co z tego, że ona. Powinien byś u siebie w domu z tobą.

-Nie wpuszczaj jej do domu, skoro to problem.

-Nie jest to problemem i nie w tym problem.  Nie zamierzam być też nieuprzejma i robić tego Markowi.  Ty naprawdę mało dbasz o wasz związek Paulinko. Naprawdę chcesz, żeby się rozpadł?

-Wrócę z Aleksem po Trzech Królach i wszystko wróci do normy -mówiła uspokajająco. — Wybierzemy się gdzieś odpocząć. Teraz i tak musi mieć zmieniane opatrunki i lepiej, żeby był na miejscu.

 

Paulina tak jak obiecała, do Polski wróciła ósmego stycznia. Prosto z lotniska pojechała do Dobrzańskich. Trochę zdziwiła się, bo Helena powiedziała jej, że Marek dwa dni temu wrócił do siebie i Sebastian czasowo zamieszkał z nim. Kiedy przyjechała do swojego domu, Marek był sam, bo Seba musiał iść do pracy. Jeszcze narzeczonego zastała, odpoczywającego w jeszcze ich sypialni.

-Mogłeś mnie uprzedzić, że wróciłeś do domu -rzekła ma z wyrzutami. — Prosto z lotniska pojechałam do twoich rodziców i mocno byli zaskoczeni, że nic nie wiedziałam, że wróciłeś do domu. Co mogli pomyśleć sobie o nas?

-Że między nami jest źle -odpowiedział momentalnie. —Zresztą wiele razy im o tym mówiłem. W szpitalu miałem sporo czasu, aby pomyśleć o nas i doszedłem do wniosku, że nie pasujemy do siebie. Konkretnie ja nie pasuję do ciebie. Ty wolisz inaczej żyć a ja inaczej.

-Nonsens -odparła wybuchowo.

-Nie Paula. Dobrze się stało, że ktoś pokrzyżował plany związane z katedrą. Ślubu nie będzie w ogóle -rzekł najprościej, jak się dało. —Nasza przyszłość jest bez szans i dlatego jedynym sensownym wyjściem jest, jak się rozstaniemy i odwołamy plany ślubne.

- Poważnie nie mówisz -rzekła po chwili i przez gardło.

-Bardzo poważnie -odparł ze spokojem. — Od dawna nie ma między nami miłości. Jeśli w ogóle kiedyś była.  Okres świąteczny to taki magiczny czas, kiedy sporo się dzieje i kiedy ma się dużo czasu na przemyślenia. Ja go miałem w nadmiarze w szpitalu i wszystko przemyślałem.

-I ty nazywasz to magią świąt -wybuchła wściekłością. —To jest kompletna niedorzeczność.

-Jest już dawno po świętach, które zresztą wolałaś spędzić we Włoszech, a nie ze mną. Jakby zależało ci na mnie, to byś góry przefrunęła, aby tylko być ze mną.

-Tyle lat byliśmy razem, ja ci je poświęciłam. Będzie skandal.

-A gdzie argument o miłości -zaskoczył ją pytaniem.

-To chyba zrozumiałe, że nasza miłość jest najważniejsza.

-My się nie kochamy Paulino i nie ma takiej siły, abym zmienił zdanie. 

-Nie zostawisz mnie, jak swoje panienki. 

-Już postanowiłem. 

-Jesteś nikim innym jak zwykłym chamem -wysyczała, wychodząc z sypialni.

 Przez kolejne dni Paulina mieszkała u Aleksa, ale i robiła wszystko, aby Marek zmienił zdanie. Liczyła również, że Dobrzańscy będą po jej stronie, ale ci postanowili się nie wtrącać.

Marek tymczasem, choć mógł jeszcze być przez dwa tygodnie na zwolnieniu lekarskim, postanowił wrócić do pracy. Zwłaszcza że fizycznie nie pracował i nie musiał się obawiać, że sobie zaszkodzi. W pracy coraz częściej łapał się na myślach, że jest coraz bardziej zauroczony Ulą. Od czasu jak zmieniła nieco uczesanie, zaczęła również delikatnie się malować i lepiej ubierać. W końcu zaczął z nią flirtować, a od tego do uczucia było blisko. 


 

-Ula nie wiem jak i kiedy, ale zakochałem się w tobie -wyszeptał jej, kiedy w jednene z kwietniowych popołudni poszli po pracy do parku.

-Naprawdę -zapytała z obawy, że to znowu jej wymysł, bo wiele razy tylko wyobrażała sobie taką scenę.

-Tak Ula. Nasze świąteczne i noworoczne życzenia się spełniają kochanie. Mamy nasze szczęście, miłość i cudowne dni i czas przed nami. Chyba że ty mnie nie kochasz.

-Kocham Marek i to od dawna. Kocham cię od dnia, kiedy zaczęliśmy razem pracować.

 

KONIEC.

czwartek, 22 grudnia 2022

Magia świąt 1/2 ?



 

Wigilia w F&D od lat była obchodzona w ten sam sposób. Do pracy przychodzono na krótko, bo na cztery godziny, a w bufecie czekały darmowe wigilijne potrawy.  Tam też aktualny prezes firmy dzielił się z pracownikami opłatkiem, dawał bony podarunkowe a osobom z dziećmi dawano kartony ze słodyczami i drobnymi zabawkami. Do tej pory zaszczyt ten przypadał Krzysztofowi Dobrzańskiemu, ale pół roku temu odszedł na emeryturę i jego miejsce zajął jego syn Marek. Zanim jednak poszedł na spotkanie z pracownikami, miał oddzielny upominek dla swojej asystentki Uli Cieplak. Prezent wybierał poprzedniego dnia i trochę czasu stracił, aby znaleźć coś odpowiedniego. Decyzja padła na  Kamień Księżycowy, który miał być amuletem, przynosić mu szczęście i miał być podarowany od serca. Ula dla swojego szefa również miała prezent. Na początku chciała kupić mu coś praktycznego, ale w końcu zdecydowała się dać mu coś na szczęście, którego jak myślała, potrzebował będąc z Pauliną. Na ladzie wśród różnych bibelotów dojrzała leżący samotnie kamyczek, który pewnie ktoś oglądał i pozostawił w przypadkowym miejscu, a nie odłożył do koszyczka z innymi kamykami. Jednakowe prezenty kupione sobie nawzajem wprawiły Ulę i Marka w dobry nastrój. 


 

-Zabawne -rzekł Marek. —Dlaczego kamyczek.

-Chciałam dać ci coś oryginalnego i co ma przynosić ci szczęście.

-Szczęściem jesteś już ty sama dla mnie, że pracujesz dla mnie i że mi pomagasz.

-A moim szczęściem jest móc tu pracować i zarabiać tyle, że nie muszę się martwić o rodzinę, że czegoś im brakuje. Marek życzę ci samych szczęśliwych dni.

 -Ja tobie również.

Zdążyli się jeszcze cmoknąć w policzki i chwilę później do gabinetu Marka wtargnęła Paulina.  

-Marco musimy porozmawiać -rzekła, wypraszając wzrokiem Ulę z gabinetu.

-Nie będę przeszkadzać -odparła taktownie i wyszła.

-To od niej -zapytała Febo, patrząc na pudełeczko z kamykiem w dłoni Marka.

-Od niej.

-Co za idiotyzm dawać komuś kamienie.

-To nie jest zwykły kamień ze stawu tylko mój szczęśliwy i podarowany od serca.  Ja zresztą dałem jej taki sam kamyk. Całkiem przypadkowo. Ma przynosić nam szczęście.

-To ona myśli, że nie jesteś szczęśliwy ze mną.  Już raz dała taki popis, jak mi się oświadczałeś.

-Co chcesz, że wpadłaś taka wzburzona -zapytał, nie komentując tego co powiedziała.  

-Wiem już, dlaczego Paola, Amanda, Marcello i inni odrzucili zaproszenie na nasz ślub. Oni idą na ślub do Lorenzo i Eleny. To ten piłkarz i modelka.

-Będzie przynajmniej mniejszy tłum -odparł nie bardzo zainteresowany problemem narzeczonej.

-Nie rozumiesz Marco. To dopiero początek. Wszyscy wybiorą ich ślub, a nie nasz. Mają tego samego dnia w Wenecji i są z pierwszych stron gazet. Są jak nasi Lewandowscy. Połowa moich gości jest znajomymi Eleny i Lorenzo.

-Ja najchętniej wziął ślub w mojej rodzinnej parafii. Gdzie byłem chrzczony, szedłem do komunii i do bierzmowania. Tylko dla ciebie wynająłem katedrę w Mediolanie.

-Musimy przełożyć nasz ślub Marco.

-Żartujesz Paula. Myślisz, że katedra to mała parafia z wolnymi terminami. Na ślub zamyka się katedrę dla turystów i zdarza się tak raz na kilka miesięcy.

-Albo zmienisz termin, albo w ogóle nie będzie ślubu -mówiła groźbą.

-Tu akurat wybór jest dla mnie prosty Paula. I to ty się zastanów. Wolisz ślub tu w Polsce z mniejszą ilością gości  czy w ogóle.

 

Rozmowa z Pauliną  wyprowadziła go z równowagi i jeszcze bardziej zniechęciła do spędzenia świąt w jej towarzystwie. Choć wiedział, że Ula spieszy się do domu, namówił ją na rozmowę. Poszli w swoje ulubione miejsce do parku w pobliżu pracy.

-Pokłóciłem się z Pauliną -rzekł jej.

-Tak myślałam Marek. O co poszło? Znowu o mnie albo o jakąś kobietę.

-Nie, nic z tych rzeczy -odparł bez urazy na stwierdzenie jakąś kobietę.  — O ślub. Okazało się, że na ten dzień inna para ma zaplanowany ślub i goście Pauli wybierają ich.

-To ktoś ważny?

-Czołowy sportowiec i wzięta modelka.

-Konkurencja jest Marek. Łatwo nie będziesz mieć teraz z Pauliną. 

-Wiem. Nie ucieknę od tego. A ty co robisz, aby się uspokoić?

-Pierogi lepię i nikt mi wtedy nie wchodzi w drogę. To znaczy, do kuchni nikt nie wchodzi.

-Ona raczej pierogów lepić nie będzie.

-Ja o tobie myślałam Marek. Nie o niej.

 Przez kolejne minuty rozmawiali o wszystkim, a później Marek odwiózł Ulę do domu.

-Zazdroszczę ci Ula -rzekł, kiedy podjechali pod jej dom. — Będziesz miała prawdziwe rodzinne, szczęśliwe święta, a my znowu będziemy udawać kochająca się rodzinę Febo i Dobrzańskich.

-Jak będzie ci naprawdę źle, to przyjeżdżaj. Miejsce się znajdzie przy stole.

-Uważaj, bo skorzystam.

Na koniec jeszcze raz życzyli sobie wszystkiego najlepszego, cmoknęli w policzek i się pożegnali.

Chwilę później Ula zajęła się robieniem pierogów, a Marek jechał do rodziców.

Gdyby Paulina, chociaż w małym kawałku była taka jak Ula. Rodzinna, uśmiechnięta, życzliwa. Moje życie wyglądałoby całkiem inaczej -myślał w czasie drogi.

Kiedy dojechał do rodziców, rodzeństwo Febo również już było. Do rozmowy o przełożeniu ślubu nie zamierzał wracać, bo nie chciał denerwować w ten wieczór rodziców. 


 

Po kolacji przyszedł czas na prezenty. Z całej wigilii te chwile dla Marka były zawsze najprzyjemniejsze. Tym razem jednak czekały na niego kolejne niemiłe niespodzianki ze strony narzeczonej. Pierwszą był prezent od Pauliny w postaci książki Cień Gwiazdy. Z okładki można było wywnioskować, że to romans.

-Dziękuję Paula -odparł, tylko dlatego że wypadało.

-To taka historia o nas kochanie. Musisz koniecznie przeczytać -szczebiotała słodko. — A to dla ciebie -dodała, podając Aleksowi jakąś kopertę.  — Dzisiaj tak nie oficjalnie kochani, ale postanowiłam podarować Aleksowi swoją część udziałów -oznajmiła wszystkim z radością.

-Oddajesz Aleksowi wszystkie udziały -odezwał się jako pierwszy Marek.

-Ty  dostał od rodziców ich część i zrobiło się mu przykro, że on został z małą częścią. My będziemy mieć połowę i połowę Aleks. Będzie sprawiedliwie tak jak teraz. Pół dla Febo i pół dla Dobrzańskich. Nam wystarczy pięćdziesiąt procent.

-Sorella kochana jesteś -odezwał się sam zainteresowany. —  Nie musiałaś.

-Wiem, ale skoro ma ci to poprawić humor.

-Ta ja cię oficjalnie informuję, że podpiszemy intercyzę Paula -zapowiedział Marek, psując humor Aleksowi i Paulinie. — Jeśli już dojdzie do ślubu, ty wchodzisz z niczym a ja z majątkiem.  I w razie rozpadu małżeństwa wychodzisz z niczym.

-Żartujesz sobie -pytała z niedowierzaniem.

-Nie. Aleks chyba cię przygarnie, skoro jesteś taka hojna dla niego i jakby nam nie wyszło.

-A co liczyłeś, że tobie przypadną w udziale akcje -prowokował Aleks.

-Nigdy bym ręki nie wyciągnął po jej akcje –odparł ze spokojem. — Są po waszych rodzicach.  Po prostu chcę pokazać na kim Pauli bardziej zależy. Nawet o porządny prezent dla mnie nie potrafiła się postarać.

-A co może ten kamień od Cieplak jest lepszy -wtrąciła złośliwie.

-Książka pod choinkę to dobry pomysł, ale pod warunkiem, że jest dobra i połączona jest z  zainteresowaniem obdarowanego -wyjaśnił . — Ty dałaś mi książkę za dwadzieścia złotych -mówił, patrząc na tył okładki.  — Tani romans.  Jeszcze w dodatku używaną, bo kartki są jakby już pogięte.  

-Przeczytałam ją. To coś złego.

-Paula, Marek ma rację, nie zgadzając się z twoją decyzją -wtrącił Krzysztof. — Nie będziesz miała zysków i swoich pieniędzy. Będziesz musiała tylko na kogoś liczyć. Ja i Helena mieliśmy podzielone akcje.

-Dokładnie o to mi chodził. O swoje dochody, a nie patrzenie na kogoś.

-Można wiedzieć co to znaczy jeśli dojdzie do ślubu i jakby nam nie wyszło -zapytała milcząca dotąd Helena.

-Goście się jej wykruszają, bo wybierają ślub Lorenzo Giordano i Eleny Piras -wyjaśnił Marek. — Rano powiedziała mi, że myśli o przełożeniu ślubu.

-Nie prościej by było, jakby wszystko odbyło się tu w Polsce -odezwał się Krzysztof.

-Bez rozgłosu i zamieszania z wyjazdem -dodała Helena.

-To wytłumaczcie to Pauli. Ja żałuję, że wynająłem katedrę.

-Pytanie brzmi, po co wynajmowałeś -odezwał się Aleks. —Chciałeś swoje grzeszki wynagrodzić.

- Możemy pozamykać te tematy -zaproponowała rozsądnie Helena. — Nie psujmy sobie wigilii. A my Krzysiu mieliśmy zadzwonić do Kosińskich z życzeniami.

-Będę nocowała dzisiaj u Aleksa -rzekła Paula, kiedy Helena i Krzysztof wyszli z jadalni. — Jutro ma gości i chce, abym mu pomogła.

-Jedź. Nie zamierzam cię zatrzymywać -mówił bez żalu.  

 

W pierwszy dzień świąt Marek pospał sobie dużej, bo do jedenastej. Później odgrzał sobie dania z kolacji wigilijnej i postanowił pojechać popołudniu do Uli. Dzwonić jednak nie dzwonił, tylko chciał zrobić jej niespodziankę. Nie chciał pojawiać się również z pustymi rękoma, dlatego wstąpił na stację benzynową i w sklepiku wydał trzysta złotych na zakupy. Głównie były to słodycze. Dodatkowo dla Józefa kupił mały koniak, dla Betti książeczkę edukacyjną z puzzlami, a dla Jasia komiks. U Cieplaków pojawił się po czternastej.

-Cześć -rzekł, jak tylko Ula otwarła mu drzwi. — Nie przeszkadzam?

-Marek -odparła z zaskoczeniem i uradowaniem. —Wchodź.

- Grzywki nie masz -odparł równie zaskoczony.

-Nie spodziewałam się gości i nie opłacało się mi zakręcać -mówiła, próbując podkręcić grzywkę.  

-Tak jest dobrze Ula. Nawet bardzo dobrze. Sama jesteś? -zapytał, wchodząc do kuchni i spoglądając do przyległego salonu. 

- Z Beatką. Teraz śpi. Nie jest całkiem zdrowa. A tato i Jasiek poszli do sąsiadów. Siadaj, a ja zrobię kawę i pokroję ciasto.

-A to dla was -rzekł, podając Uli dużą torbę z prezentami. —Takie tam drobiazgi.

-Chyba nie takie drobiazgi sądząc po wadze.

Parę minut później oboje siedzieli przy stole.

-Skoro przyjechałeś, to znaczy, że dobrze nie jest -rzekła Ula.

-Nie jest. Paula nocowała u brata, a na wigilii znowu dała popis swojej lojalności. Obiecała Aleksowi swoje akcje, bo ja dostałem od rodziców  i mam  ich automatycznie więcej. Wymyśliła sobie, że ja będę ją utrzymywał cały czas. Tak jak teraz. Nawet rodzice uważają, że to zły pomysł. Aleks w dodatku oskarżył mnie, że ja miałem ochotę zagarnąć akcje Pauliny. Ula ja coraz bardziej mam jej dość. Kiedyś jej charakter mi nie przeszkadzał teraz tak. Duszę się w tym związku.  Czasami zastanawiam się co mnie z Pauliną tak naprawdę łączy. Bo na pewno nie miłość -dodał po chwili.

-Jednak jest aż tak źle -zapytała ze współczuciem?

- Tylko firma, rodziców plan, przyzwyczajenie i łóżko nas łączy. Gdybym ją kochał, nie zdradzałbym jej i po pracy wracał prosto do domu, a nie włóczył się z Sebą po klubach.  Nie jest tak Ula -pytał, szukając u niej odpowiedzi.

- Ekspertem w sprawach miłości nie jestem Marek.  Ty w dodatku jesteś w takiej sytuacji, że trudno coś doradzić.

-Właśnie Ula. Nikt mi chyba nie da dobrej rady. Co bym nie zrobiła będzie źle. Ale dość o mnie Ula -rzekł, zmieniając ton głosu.  —Jak tobie minęła wigilia? 


 

-Udanie. Była Ala, później Maciek i dostałam ciekawą książkę. Saga współczesnych czarownic.  Thriller kryminalno - psychologiczny -mówiła, przecierając okulary swoją bluzką.  — Pół nocy czytałam, bo nie można było się oderwać. Została mi jeszcze większa połowa do przeczytania, ale jestem chyba na dobrym tropie czarownicy Mary -opowiadała z błyskiem w oczach.

-Ula zostaw -powiedział, kiedy chciała założyć ponownie okulary. — Masz całkiem ładne oczy. Szkoda je chować pod okularami. Powinny być pomalowane odpowiednim tuszem i cieniem do powiek.

Pomyślał też, że nie jest tak brzydka, jak się wszystkim wydaje. Oczy i usta miała ładne a do figury zastrzeżeń nikt nie mógł mieć.  Wyglądała bardzo dziewczęco i dziwnie tajemniczo.

Pierwszy komplement dotyczący jej wyglądu był dla Uli  zaskoczeniem i nie wiedziała co powiedzieć. Również wpatrywanie Marka bardzo ją rozkojarzyło.

-Ulcia zrobisz mi herbatki -usłyszeli zaspany głos Beatki.

 

CDN. Nie wiem tylko czy przed, czy po Nowym Roku.