sobota, 25 września 2021

Ula z Rysiowa cz. 10

Poprzednia część sierpień. 

 

Po słowach Dominiki, że nie jest w ciąży, poczuł ulgę, ale też złość na koleżankę i na siebie, że był tak głupi, że tak łatwo uwierzył w jej słowa. Uważał się za bystrego i nigdy nie dał się wciągnąć w jakąś grę, czy nabrać. Rozważał nawet, aby odpłacić się jakoś Domi, ale doszedł do wniosku, że nie warto. Prosto od domu Dominiki poszedł do swojego. Rodzice jeszcze byli, dlatego nie było sensu, aby nie powiedzieć im prawdy.

-Ona kłamała -rzekł, przystając w otwartym wejściu do salonu. —Nie będziecie dziadkami. Zrobiła to z zemsty za to jak ją potraktowałem. Zadowoleni?

-Marek, ile masz jeszcze niespodzianek na ten dzień -odparł mu ojciec po chwili ciszy.  —Moje serce może tego nie wytrzymać.

-Nie moja wina, że kłamała.

-Ale gdyby nie zaszło to co zaszło nie byłoby sprawy -dodała Helena. Jak wy możecie się tak zachowywać?  — Wszędzie kłamstwa, obłuda i chodzenie do łóżka, z kim popadnie.

-Takie czasy mamy.

-Nie wszyscy się tak zachowują Marek -rzekła Helena.

-Mam nadzieję, że dostałeś niezapomnianą lekcję i kolejnego błędu nie popełnisz.

-Nie popełnię tato. Bądź pewny.

-I co teraz Marek. Chodzicie do jednej klasy i będziecie zachowywać się, jakby nic się nie stało? -zapytała sensownie matka.

-Nie wiem mamo, jak to będzie. Ale łatwo nie będzie. Na szczęście oprócz nas nikt o tym nie wie.

Chwilę później leżał na łóżku w swoim pokoju i jeszcze raz zaczął analizować wydarzenia z ostatnich dni i nad słowami matki. Powrót do szkoły nie rysował się w tak kolorowych barwach. Musiał spotykać się z Domi i z Ulą. Z tą pierwszą najchętniej już w ogóle by się nie spotykał, a do Uli ciągle czuł żal, że z Noelem się związała.

 

Miał też wyrzuty sumienia za ostatnią rozmowę z Ulą. Chciała pomóc, ale on potraktował ją po chamsku. W końcu postanowił zadzwonić do niej i ją przeprosić. Ula jednak nie odebrała. Dlatego napisał jej krótką wiadomość.

Przepraszam Ula za moje zachowanie i obiecuję, że już się tak nie zachowam. Nie chcę, żeby wpłynęło to na nasze relacje w szkole. Jak się spotkamy i będziesz chciała ze mną porozmawiać, przeproszę cię jeszcze raz.

Odpowiedź dostał dopiero po godzinie.

OK. Marek. Przeprosiny przyjęte.

 

Wakacje dobiegły końca i czas było rozpocząć trzecią klasę liceum. Dla Uli miał być to kolejny rok poświęcony gazetce szkolnej, kółku teatralnym i jeśli się uda kolejnej olimpiadzie matematycznej, co miało zaprocentować w przyszłości w dostaniu się na SGH. Nowy rok szkolny oznaczał także codzienne spotkania z Markiem i chociaż przeprosił ją czuła żal. Cieszyły ją za to spotkania z koleżankami, ich ploteczki, a po wakacjach nazbierało się sporo tematów do rozmowy. Jednak rozmowa z Markiem była pierwszą, jaką było jej przeprowadzić.

-Ula jeszcze raz przepraszam -rzekł na uroczystym rozpoczęciu roku szkolnego. —Nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło.

-Alkohol Marek. Mówiłam, żebyś nie pił.

-Wiem, że mówiłaś i od tej pory nawet piwa nie wziąłem do ust. Ale miałem problemy, żeby się upić.

-Rozwiązałeś je, chociaż?

-Same się rozwiązały, ale sporo zostało we mnie jeszcze tej nerwówki.

-To pomyśl sobie, co by było, gdyby się nie rozwiązały. Może ci ulży?

-Dzięki Ula. Umiesz jednak człowieka pocieszyć.

-Polecam się na przyszłość Marek.

-Zapamiętam.

Może źle nie będzie -pomyślał Marek, gdy się rozeszli.

Pierwsze lody złamane -myślała tymczasem Ula. A wiadomo, że później jest lepiej, bo jest wiosna. Że też on ze wszystkich chłopaków w szkole, to on musi mi się spodobać najbardziej.

Los skazał ich na siebie już w pierwszym tygodniu szkoły, bo pani od polskiego dała uczniom do napisania referat w parach. W pary sama uczniów dobrała, bo zawsze znalazły się osoby stwarzające problemy. A tak numer jeden w klasie był z dwójką, trójka z czwórką.  Ula Cieplak miała w dzienniku numerem pięć i przypadł jej Marek Dobrzański numer sześć. Temat referatu dla ich pary jak na ironię losu był nie po ich myśli i brzmiał Literackie obrazy miłości w literaturze polskiej pozytywizmu.

-U mnie czy u ciebie piszemy Ulka? -zapytał po lekcji.

-Może być u ciebie. Mi laptop szwankuje. Poza tym Jasiek i Betti będą nam przeszkadzać.

-Ok. Mama się ucieszy z ponownego spotkania z tobą. Jutro, pojutrze Ula. Tylko nie w weekend, bo pracuję w piątki i soboty do późna i jestem zmęczony.

-Jutro. Szybciej napiszemy, szybciej będziemy mieć z głowy.

-Ok. Po szkole cię zwinę.

-Podebrałaś mój numer w dzienniku Ula. Nawet w podstawówce miałem numer pięć.

-Nie moja wina, że C jest przed D w alfabecie.

-Wiem. Tylko może mi się myli.

-Kwestia przyzwyczajenia Marek.

-Tak wiem. Tylko się nie dziw, gdy usłyszę piątka do odpowiedzi i ja się wyrwie.

 

Następnego dnia Marek po lekcjach zabrał Ulę sprzed szkoły i pojechali do niego. Wizyta Uli i wspólna praca jak najbardziej spodobała się Helenie i po raz kolejny życzyła sobie, aby w towarzystwie takich spokojnych i poukładanych dziewczyn syn się obracał. Zanim zaczęli pisać referat, podała im obiad. 


 

-To uczta, a nie obiad proszę pani -rzekła na widok stołu w jadalni Dobrzańskich.

-Mama uważa, że dla rozjaśnienia umysłu potrzebny jest solidny posiłek Ula -oznajmił Marek.

-Ma rację. Moja mnie i Jaśka nigdy bez śniadania do szkoły nie wypuściła. A teraz babcia robi (Cieplakowie przeprowadzili się do Rysiowa do babci i dlatego Ula zmieniła szkołę) albo ja, gdy gorzej się czuje i tak samo myślę. Nie wypuszczę ojca i Jaśka bez śniadania.

-Jesteś dobrym materiałem na żonę Uleńko -rzekła jej Helena. —Troszczysz się o babcię, ojca i rodzeństwo. Już dawno to zauważyłam.

-Mamo -jęknął syn.

-Mówię, co widzę synku. I nie jest nic obrażającego.  Ale już nic nie powiem. Smacznego kochani, a ja poczekam z obiadem na Krzysia. Muszę jeszcze zadzwonić do Hanki. Ma teraz tę swoją magiczną przerwę na kawę i można dzwonić.

-Przepraszam za mamę. Zawsze mówi co myśli Ula -rzekł, kiedy zostali sami.

-Nie ma sprawy Marek. Było to całkiem przyjemne. A ty narzekasz, że mama tak dba o ciebie? Ja swojej nie mam i nawet nie wiesz, jak to jest i jakie masz szczęście, mając przy sobie.

-Spoko Ula. Nie narzekam, tylko mogłaby odpuścić w pewnych sprawach.

Pisanie referatu szło im całkiem dobrze i oboje liczyli na jak najlepsze oceny. Pracą podzielili się po równo i Marek miał wziąć się za mężczyzny a Ula za kobiety.

-Faceci mieli kiedyś przero -zaczął.

- Mówiło się kawalerowie, starający się albo adoratorzy Marek.

-Niezależnie jak mówiono, mieli ciężko. Zalecać się do kobiet wierszami, tymi wszystkimi słodkimi wzdychaniami i trzymaniem za rączkę.  Ja bym tak nie potrafił. Teraz wystarczy karta kredytowa, dobra fura, pstryk i panna twoja.

-Nawet nie chcę tego słuchać. Wszyscy jesteście tacy sami.

-To znaczy Ula?

- Kiedyś mężczyźni inaczej zalecali się do dziewczyny i inaczej było. Wiedzieli, jak dotrzeć do serca kobiety. Patrzyli na wnętrze ukochanej, a teraz liczy się tylko biust i nogi. Taki Noel na przykład Marek -kontynuowała, nie patrząc na Marka, bo zauważyłaby skrzywioną jego minę. —Próbował mnie podrywać do czasu, jak nie wmówiłam mu, że Betti to moja córka. Momentalnie przestał interesować się mną i swoją uwagę skupił na Partycji z 3B. 

-Serio? Tak mu powiedziałaś?

-Tak Marek. Po tym jak nie pomogły opowiadania o moich planach na przyszłość zagranicą i wypytywania o Francję przyszłam na spotkanie z Beatką.

-I nie pomyślał, że musiałabyś urodzić ją jako piętnastolatka?

-Nie wiem i nie interesuje mnie to. Bierzmy się lepiej za referat. Sam się nie napisze.

Za pisanie referatu zabrał się z zapałem i lekkością na duszy. Wiadomość, że Ulę z Noelem nic nie łączyło i nie łączy, zdecydowanie dawało mu nadzieję, że może uda się mu skierować jej uwagę na siebie.

 

Tymczasem z pracy wrócił Krzysztof i faktem, że na górze Marek z Ulą spędzają tyle czasu zadowolony

-Poszłabyś i spytała, czy czegoś nie potrzebują. Drugi raz nie chcę przechodzić przez niespodzianki Marka.

-Stary, a głupi -odparła mu żona. —Pod naszym dachem. Pomijając, że Ula jest innym typem dziewczyn. Z tym czy czegoś nie potrzebujesz, masz jednak rację. Zaproponuję im podwieczorek, ale iść do nich nie zamierzam. Wyślę smsa Markowi.

-Mama -rzekł chwilę później Marek. —Pyta, czy przynieść nam podwieczorek?

-Już kończymy. Chyba nie ma sensu, aby przynosiła.

-Swoją drogą ciekawy jestem, dlaczego pisze, a nie przyszła. Chyba pierwszy raz wysyła mi wiadomość, będąc w domu.

-Może nie chce nas rozpraszać -wywnioskowała Ula. —Musimy teraz popracować nad końcówką. Ja skupiłabym się na Prusie i Orzeszkowej.

-Nie ma sprawy Ula. Może być Lalka i Nad Niemnem

Kim ja jestem? Beznadziejnie zakochanym Wokulskim? Ale Ula na pewno nie jest Izabellą Łęcką. Bliżej jej do Justyny Orzelskiej. A ja muszę być jak Jan Bohatyrowicz. Pracowity i szczery. 

-Z którym z bohaterów się najbardziej utożsamiasz? Ja chyba do Jana.

-A ja na pewno do Justyny.

 

Kwadrans później zeszli na dół. Wraz z nimi do salonu wszedł jakiś rozhisteryzowany mężczyzna. 

 


-Wracam od tej agencji modelek Krzysiu i żadna się nie nadaje. Rozumiesz żadna, a ja potrzebuję przynajmniej pięć dziewczyn -mówił od drzwi, gestykulując dodatkowo.  —To muszą być świeże twarze.

-Witaj Pshemko -rzekł Marek. —To Ula koleżanka ze szkoły -dodał, gdy patrzył na Cieplak.

-Dzień dobry panu – rzekła Ula.

-Dzień dobry -odparł nieznajomy, skupiając wzrok na Uli. Chwilę później obszedł na około i popatrzył z uśmiechem w twarz Uli.

-Marek masz może jeszcze cztery takie koleżanki? 

-Znalazłoby się parę dziewczyn.  


sobota, 18 września 2021

Związki i rozstania 4/4

Usunięcie przez policję wpisów obrażających dobre imię Marka nie przeszkodziło Paulinie, aby dalej mścić się na Marku.  Dlatego po raz kolejny skorzystała z pomocy Daniela Szymkowiaka, ochroniarza z firmy. To on właśnie działał w jej imieniu i publikował posty z Warszawy. Kończył studia informatyczne i z racji, że naprawiał innym laptopy, mógł każdy wpis publikować z innego urządzenia i miejsca. Teraz w czasie nocnego dyżuru miał włamać się do służbowego komputera Marka i skopiować zawartość oraz złamać hasła na konta bankowe. Robił to poniekąd z przymusu, bo Febo miała go w garści za zniszczenie pół roku temu auta Marka.

Helena tymczasem nieustannie pracowała nad rozdzieleniem Uli i Marka.  Tym samym jej tajemnica o rodzinie miała pozostać tajemnicą. Plan był prosty, bo miała pojawić się trzecia osoba między nimi. Początkowo chciała, aby w pobliżu Uli znalazł się ktoś, kto by ją uwiódł, ale doszła do wniosku, że łatwiej będzie, jak obok syna pojawi się jakaś kobieta. Liczyła, że ta zmiana planów przyniesie ten sam efekt i rozdzieli Ulę i Marka. Znaleźć jakąś dziewczynę łatwo nie było, ale w końcu znalazła w Internecie odpowiednie ogłoszenia i napisała do niej. Na spotkanie z niejaką Martyną udała się już kolejnego dnia.

-Pani to Martyna, jak dobrze kojarzę ze zdjęcia -rzekła, przystając przy stoliku.  Dziewczyna tylko kiwnęła głową ze strachem, obawiając się, że jest żoną jakiegoś jej klienta i zrobi jej awanturę.  — Helena Dobrzańska i to ja do ciebie napisałam -dodała, siadając naprzeciw.

-Jeśli chodzi pani o męża….

-Nie o męża mi chodzi -przerwała jej. — Chcę, abyś uwiodła mojego syna.

- A co? Chce pani synka na porządną drogę sprowadzić? Kiedyś jeden tatuś takiego chłopaka mi coś takiego już zaproponował.

-Nic z tych rzeczy. Syn ma dziewczynę.

-To, dlaczego chce pani, abym go poderwała?

-Bo obok niego kręci się taka jedna, która nie pasuje do rodziny. Masz go uwieść, a ona ma się o tym dowiedzieć i zrozumieć, że Marek poważnie jej nie traktuje. Najlepiej jak zastanie was w jednoznacznej sytuacji. Dobrze zapłacę. Później masz zniknąć z jego życia.

-Pani kasa pani żądania. Ma pani jakiś plan.

-Tylko taki, że zaprowadzę cię do firm F&D i powiem, że jesteś wolontariuszką u mnie w fundacji i że chcesz trochę zdobyć doświadczenia.  Później musisz sama coś wymyślić. Plany mają to do siebie, że zawsze coś je krzyżuje. To, że studiujesz marketing, mam nadzieję, że nie jest kłamstwem. Syn tym się zajmuje, nie będzie podejrzane, że kogoś mu sprowadziła.

-Nie, nie jest kłamstwem. Jestem na czwartym roku zaocznych.

-To dobrze. Proponuję poniedziałek na kolejne spotkanie o dziewiątej w tym samym miejscu. Wtedy cię zaprowadzę do firmy.  Tylko ubierz się mniej wyzywająco. Teraz trochę ci powiem o sobie, Marku, firmie i fundacji.

 

W czasie, kiedy Helena i Paulina zajęci byli knuciem, to Agnieszka i Krzysztof zaczęli odkrywać wspólne pasje, czyli ogród i dobry film. Dlatego zaczęli spędzać ze sobą coraz więcej czasu i czuć się coraz lepiej w swoim towarzystwie. Agnieszka też przy nim zaczęła zapominać o czekającym ją rozwodzie i zaczęła optymistycznej patrzeć w przyszłość.

-Dobrze nieć w tobie Krzysiu takiego dobrego towarzysza do rozmowy i spędzania wspólnie czasu -stwierdziła podczas popołudniowej kawy w salonie u Dobrzańskich.

-To ja ci dziękuję, że chcesz tu mieszkać i mi czas umilać. Przyszedłbym z pracy, to tylko z panią Zosią miałbym kontakt. To za duży dom na jedną osobę. Heleny ciągle nie ma ostatnio.

-Zauważyłam. W ogóle dziwnie się zachowuje.

-Obawiam się Agnieszko, że znowu coś knuje. Nie mam pojęcia, dlaczego nie akceptuje wyborów syna. Słyszałem, że Marek ostatnio spotyka się z taką jedną Urszulą. Poznałem ją i to bardzo miła rozsądna dziewczyna, a Helena znowu widzi w niej kogoś niegodnego Marka. Spytałem ją, co konkretnego jest to niegodne w jej mniemaniu, to powiedziała, że nie wiadomo, z jakiej jest rodziny.

-Zawsze była przeczulona na tym punkcie. Dziwne, że ze mną się zaprzyjaźniła. Córką zwykłego ślusarza i matką z magla osiedlowego. Jej ojciec to przecież prawie bohater narodowy. A pro po bohaterów na ekrany kin wchodzi świetny film Wrogowie i sprzymierzeńcy. Akcja dzieje się właśnie w latach pięćdziesiątych. Zamierzam iść. Może i pan Zimniak Jan się pojawi wśród bohaterów.

-Ja chętnie ci potowarzyszę, jeśli nie będziesz miała z kim iść -zaproponował nieoczekiwanie. —W kinie nie byłem z dziesięć lat. Helena nie lubi chodzić, a samemu było mi głupio.

 

Dobrzańska tak jak planowała, pojawiła się w firmie z Martyną w poniedziałek rano, a Marek nic nie podejrzewając, zgodził się ją zatrudnić na trzy miesiące. Prędzej oczywiście uprzedziła syna, że przyjdzie.  Martyna na Marku nie zrobiła szczególnego wrażenia, ale on na niej już tak i pomyślała sobie, że może połączyć pożyteczne z przyjemnym. W przeciwieństwie do Marka podejrzenia co do nowej koleżanki miała za to Wioletta. Miała wrażenie, że zna ją skądś i że przyprowadzenie jej przez Helenę jest też dziwne. Wkrótce Martyna zaczęła wypytywać ją o szefa i dziwnie się zachowywać.

Na rozgryzienie Martyny wystarczyło jej pięć dni. W czasie przerwy w pracy poszła na szybkie zakupy do jednej z galerii i zobaczyła tam dwie znane jej z widzenia dziewczyny. To właśnie w ich towarzystwie widywała koleżankę. Długo nie zastawiając się podeszła do nich. Prędzej włączyła nagrywanie w telefonie.

-Szukam takiej jednej Martynki -zagadnęła. —Blondyna z brązowymi oczami. Znacie ją?

-Może i znamy -odparła jedna z nich.

-Masz coś do niej? -dodała druga.

-Mam. Sypia z moim ojcem i zabiera mi i matce pieniądze.

-To przez najbliższy czas nie będzie sypiała. Dostała ekstra ofertę. Ma jakiegoś nadzianego faceta poderwać. Od samej mamuśki dostała zapłatę. 

-Pewne jesteście?

-Ciągle się tym chwali. Wydoi i mamusię, i synka. Podobno to niezłe ciacho i bogaty w dodatku.

Godzinę później Marek o wszystkim już wiedział, zdążył również wszystko wyjaśnić z Martyna, zwolnić ją i zadzwonić do matki. W pierwszym odruchu chciał pojechać do niej, ale umówiony był z Ulą po pracy i postanowił rozmówić się z nią telefonicznie. Oglądać jak na razie jej nie chciał. Na koniec poszedł do gabinetu ojca, który w firmie pełnił funkcję vice prezesa a na terenie Polski jakby prezesa.

-Kolejny kwartał to my mam lepszy zysk niż Mediolan synu -rzekł mu z radością od drzwi.

-Świetnie tato, bo ja dobrych wiadomości nie mam -odparł i opowiedział wydarzenia z ostatniej godziny.

 

Spotkanie z Ulą nie poprawiło jego humoru. Ula w dodatku wyczuła jego nastrój zły nastrój i zamyślenie. 


 

-To, co cię gryzie, jeśli można wiedzieć? -zapytała, gdy usiedli na ławce.

-Moja matka -odparł, patrząc przed siebie. —Podesłała mi dziewczynę, aby mnie poderwała i żebyś dowiedziała się, że nie jestem wierny i że nie traktuję cię poważnie. Chcę być z tobą szczery i dlatego mówię, choć jest ciężko.

-Ona po prostu nie chce mnie widzieć w rodzinie. Taka prawda.

-Nie chodzi, że nie chce ciebie, ale w ogóle żadnej innej kobiety oprócz Pauliny.

-Marek zaborcze matki dobrze nie wróżą związkowi. Wiem coś na ten temat.

-Naszemu nie zaszkodzi Ula. Matka Tomka miała coś do was, że mówisz, wiem coś na ten temat?

-Tak. Ciągle próbowała nas rozdzielić i obwiniała o jego śmierć. Mieli spore ogrodnictwo i kilkadziesiąt kwiaciarni w całym województwie i uważała, że tylko na ich majątek patrzę. Tylko jego ojciec był inny, akceptował mnie i przeprosił za zachowanie żony. W końcu z żałości zażyła garść tabletek i popiła alkoholem. W pożegnalnym liście mnie jeszcze oskarżała i pisała, że nie ma sprawiedliwości na tym świecie. 

- Ja związany byłam z Hanią. Była starsza trochę ode mnie, ale dla mnie znaczenia nie miało to. Tylko matce przeszkadzało, że związałem się nie z Pauliną. Dlatego wymyśliła niechlubną przeszłość dla Hani. Zerwałem z nią i z żalu poszedłem do łóżka z Pauliną. Dopiero po dwóch latach dowiedziałem się prawdy. Zrobiłem wtedy matce i Pauli niezłą awanturę i gotowy byłem rzucić ją, ale poczucie winy nie pozwoliło mi od niej odejść. Obie wmówiły mi, że jestem winny poronienia Pauli, bo zrobiłem jej hałas i trwałem w tym przeświadczeniu dwa lata. Dopiero niedawno mama Pauli powiedziała prawdę, że to nie moja wina, bo ciążą była pozamaciczna.

- Oboje mieliśmy swoje tragiczne miłości -rzekła cicho.

-Ale teraz mamy wspólną Ula i nie pozwolę, żeby ktoś albo coś przeszkodziło nam -odparł, biorąc za rękę. — Kocham cię od czasu konkursu i nic się nie zmieniło w tej kwestii.

-Też cię kocham i bardzo chciałabym być z tobą, ale boję się tej miłości.

-Nie ma czego. Mama to zwykła krawcowa a robi się na damę z bogatego domu.

-Moja też jest krawcową. Skończyła odzieżówkę w Pułtusku.

-Tak jak moja. Pochodzi stamtąd.

-Mama mówiła mi ostatnio o dziwnej kobiecie, która zatrzymała się przy naszym płocie i pytała o jakąś dziewczynę Kasię z fundacji. Mama od razu ją poznała i spytała, czy jest Heleną Zimniak, ale zaprzeczyła, że to ona.  

-To nazwisko panieńskie matki. Chciałbym porozmawiać z twoją mamą.

-Możemy nawet teraz jechać.

Pół godziny później Marek siedział w salonie Cieplaków i wiedział dużo więcej o życiu matki.

-Jej ciotka Zimniak Jadwiga mieszka drzwi w drzwi z moją ciotką -opowiadała Cieplakowa. —Ale Helena jakby zapomniała o rodzinie.

-Mama mówiła, że nie ma rodziny.

-Kazimierz Zimniak i Jan Zimniak byli braćmi, a pani Jadzia była żoną Kazimierza. Zmarło się mu z dziesięć lat temu i teraz sama mieszka. Ma dzieci, ale porozjeżdżały się po Polsce.

 

Marek do domu rodziców pojechał jeszcze tego samego dnia wieczorem. Oprócz matki w domu w salonie zastał ojca. Od razu przeszedł do sedna wizyty. 

-Mamo byłem w Rysiowie. Jak mogłaś. Mama Uli powiedziała mi o wszystkim. Po co tam pojechałaś -pytał stanowczo. —I nie mów, że nie byłaś, bo rozmawiałaś z matką Uli.  Poznała cię. Chodziłyście do jednej szkoły, ale zaprzeczyłaś, jakbyś ją znała.

-Nie muszę pamiętać każdej dziewczyny ze szkoły Marek -odparła równie ostro co syn. —Minęło trzydzieści pięć lat od czasu ukończenia technikum.

-Po nazwisku ci powiedziała. To ja ci powiem, po co tam mogłaś pojechać. Chciałaś Uli naubliżać. Zmieniłaś jednak zdanie, kiedy dowiedziałaś się, z kim rozmawiałaś. To ja ci zapowiadam mamo. Jeszcze jeden taki numer a wyjadę stąd razem z Ulą -rzekł, odchodząc.

-Dlaczego ciągle ingerujesz w jego życie? -zapytał ją mąż, gdy Marek wyszedł z salonu. — Pochodzenie tej dziewczyny ci nie pasuje?  Chcę ci przypomnieć, że tak samo jak Uli mama, jesteś krawcową.

-Nie zamierzam rozmawiać o tym teraz. Marek wystarczająco mocno mnie zdenerwował.

-Jeszcze jedno mamo? -zapytał Marek, który wrócił do salonu. —Dlaczego kłamałaś na temat rodziny. Pani Cieplakowa powiedziała mi, że ich zna. Kazimierz Zimniak to brat twojego ojca. On nie żyje, ale jego żona tak. Zerwałaś z nimi kontakt, ale ja zamierzam spotkać się z nimi. Może mają jakieś pamiątki po dziadku bohaterze. I nie zabronisz mi wizyty w Pułtusku.

-Tylko złe wspomnienia powrócą, a chcę zapomnieć o ty życiu.   

-Konkretnie o czym? -dopytywał mąż. —Byłaś za ojca prześladowana?

-O koszmarze dzieciństwa i młodości -rzekła, postanawiając powiedzieć prawdę. —Ojciec nie był żadnym więźniem politycznym. Pił i któregoś dnia wyszedł i nie wrócił. Przez niego z matką klepałyśmy biedę. A matka była salową, a nie pielęgniarką.

-Mamo?! Ale jak to? Kłamałaś tyle czasu -odezwał się po chwili ciszy Marek. —Dlaczego mamo?

-Jaki miałabym tu star z takim życiorysem?

-Najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa Heleno. Ponad trzydzieści lat mnie okłamałaś. Trudno nawet pojąć, jak można było być tak dwulicowym.

-Ja wychodzę tato. To się w głowie nie mieści, co zrobiła mama.

Krzysztof wyszedł również. Pomimo przeprosin żony i prośby, aby z nią porozmawiał. Dobrym posunięciem to nie było, bo zasłabł na ulicy. Na szczęście nie był sam i przechodnie zadzwonili po pogotowie. W szpitalu żony nie chciał widzieć i odwiedzał go tylko syn i Agnieszka.

 

Tymczasem do Polski przyleciała Paulina. Długo nie zamierzała zostać, bo planowała przylecieć wieczorem i odlecieć porannym lotem. Przyleciała, bo skończyły się jej pieniądze i dlatego chciała zabrać swoją biżuterię i rzeczy z domu, który dzieliła z Markiem. Od Damiana wiedziała, że były narzeczony już tam nie mieszka, dlatego nie obawiała się, że go tam zastanie. Na miejscu czekała na nią jednak niespodzianka, bo Marek zmienił zamki, a monitoring ochrony zarejestrował jej wizytę. Stąd wiedział, że jest w Polsce i powiadomił o tym fakcie policję. Następnego dnia mundurowi pojawili się w hotelu, w którym się zatrzymała na noc z nakazem aresztowania za oczernianie i za przestępstwo gospodarcze.  Z bilingów telefonicznych dotarli również do Daniela.

 

Czas spędzony w szpitalu Krzysztof wykorzystał na przemyślenia i podjęcie decyzji. Trudniej było mu przejść do ich realizacji. Postawił w końcu na szybkie i proste rozwiązanie. 


 

-Marek wstrzymał sprzedaż domu i dlatego wprowadzę się do niego na jakiś czas Heleno -oznajmił żonie, kiedy po wyjściu ze szpitala, pojawił się w domu. —Na razie nie mogę mieszkać z tobą pod jednym dachem. Zbyt wiele się wydarzyło. Najpierw intryga przeciwko Hani, później ukrywanie prawdy o ciąży Pauli, kolejna intryga przeciwko Uli a na koniec kłamstwa o rodzinie. Tyle tego się nazbierało, że trudno zapomnieć.

-Zostawiasz mnie? -pytała z niedowierzaniem.

-Zobaczymy. Na razie muszę pobyć sam -odparł, choć był pewny, że chce rozwodu.

Po tygodniu stało się to faktem i Krzysztof złożył u prawnika pozew rozwodowy. Helena oczywiście nie zamierzała swojego małżeństwa przekreślać i próbowała na wszystkie sposoby je ratować. Dobrzański w końcu musiał przedstawić jej warunki rozwodowe, jaki i te w wypadku jakby żyli cały czas w separacji. Rozwód zdecydowanie bardziej się jej opłacał i zgodziła się podpisać papiery. Krzysztof zaoferował jej elegancki apartament w Warszawie i comiesięczną sumkę. Sam miał pozostać w swoim domu.

U Uli i Marka tymczasem było odwrotnie, bo w jedno z niedzielnych popołudni, gdy poszli na Stare Miasto w świątecznej już scenerii, Marek poprosił Ulę o rękę i zaręczyli się jednocześnie. Z nowinami pojechali od razu do Krzysztofa, a później do Rysiowa.

Paulina tymczasem dostała wyrok w zawieszeniu i zamieszkała z Heleną. Dobrzańska szybko jednak pożałowała gościnności, bo mogła przekonać się o jej podłym charakterze.

Trzy miesiące później niemal w jednym tygodniu Krzysztof dostał rozwód, a jego syn wziął ślub. W kolejnych miesiącach Ula i Marek zostali rodzicami uroczego Mikołaja, a Krzysztof coraz więcej czasu spędzał z Agnieszką, która również była od paru tygodni wolna. Postanowili w końcu swój związek zalegalizować i zamieszkać z Ulą, Markiem i ich synkiem w posiadłości Dobrzańskich i pomagać w opiece.