poniedziałek, 27 czerwca 2022

Testament cz. 16

Po relaksującej kąpieli w apartamencie Vito, Paulina wróciła do swojego pokoju, aby spakować się przed podróżą do Krakowa. Pakowanie dużo czasu jej nie zajęło i przed trzynastą zeszła do restauracji na obiad. Tam miał czekać na nią jej kochanek. Kiedy przechodziła przez hotelową recepcję, zawołała ją jedna z pracownic.

-Pan Vito Mazzo prosił pani przekazać -rzekła, podając jej kopertę z jej imieniem i nazwiskiem.

-Dziękuję -odparła, rozrywając natychmiast kopertę.

W środku była jedna mała kartka.

Dziękuję za urocze chwile Paula -przeczytała po polsku. Już dawno nie czułem się tak cudownie. Sei fantastico.

-Pan Mazzo u siebie? -zapytała po chwili.

-Pan Mazzo wymeldował się dwie godziny temu i opuścił hotel.

-Niemożliwe -mówiła zdezorientowana. — Mieliśmy razem wyjechać.

-Nic o tym nie wiem. Wiem tylko że zapłacił wszystkie rachunki, dał spore napiwki i odjechał jedną z taksówek. Nic więcej nie wiem.

Od stanowiska recepcji odeszła zła. Słowom kobiety nie uwierzyła i poszła sprawdzić pokój Włocha. Tam zastała już sprzątaczkę, zmieniającą pościel. Nie wiedziała też dlaczego Vito cały czas udawał, że nie rozumie polskiego, służyła jako tłumaczka,  a teraz napisał jej liścik po polsku.

 

Następnego dnia Ula rozpoczęła trzeci rok studiów. Przekraczając próg uczelni wróciła do czasu sprzed wakacji, kiedy w perspektywie miała wyjazd na truskawki do NRD, a później zbieranie jagód czy porzeczek. Nie myślała nawet, że te trzy miesiące okażą się tak udane. Stała się nagle bogata, bo takie mieszkanie jeśliby zdecydowała się sprzedać było sporo warte i znalazła chłopaka. Czekając na przyjście koleżanki Doroty i na samą uroczystą inaugurację roku akademickiego  dyskretnie rozglądała się po korytarzu i przyglądała się studentom. Najwięcej uwagi poświęciła Irminie i Edycie dwom dziewczynom z jej roku. Obie jak zawsze wyglądały bajerancko, choć z tego co wiedziała ich rodzice do bogatych nie należeli i obie mieszkały wraz z nimi w blokowiskach w Warszawie. W końcu skierowała się w stronę gabloty, aby zobaczyć czy jakiś student nie szuka pokoju do wynajęcia..

-Nie znałyśmy cię od tej strony Ula -usłyszała chwilę później głos Irminy.

-To znaczy? -zapytała, spoglądając na koleżanki. 

-Widziałyśmy cię wczoraj jak wychodziłaś z kamienicy przy Konopnickiej -wyjaśniła Dorota, spoglądając z uśmieszkiem na koleżankę.

-Niezłe ciacho ci się trafiło -dodała Irmina. — Młody, elegancki z samochodem. A nie napalony facet po pięćdziesiątce.

-Jednak nie tylko na zbieraniu truskawek i jagód można zarobić -mówiła dość wymownie Edyta.

-Marek to mój chłopak -odparła zszokowana słowami koleżanek.

-To teraz nazywa się takich facetów chłopakiem -kpiła Edyta. — Nie bądź naiwna Ula. Znudzi się tobą, to znajdzie sobie inną. Miałam tak z Rafałem.

-Pół roku i pójdziesz w odstawkę -wtrąciła Irmina.

-Na Konopnickiej mam od niedawna mieszkanie -mówiła cedząc słowa. — Wczoraj właśnie byłam tam z Markiem posprzątać. I jeśli myślicie, że się sprzedaję, to się grubo mylicie. Marek nie jest z tych, co wykorzystuje dziewczyny. Kocha mnie.  

-Taa kocha -kpiła jawnie Irmina. — Znamy facetów Ula i nie wierzymy w bajki. Bogacze w kopciuszkach się nie zakochują.

-Dzięki za rady Irmina, ale mam swój rozum i wiem co robię.

-Pożyjemy zobaczymy Ula -odparła druga koleżanka.

 

Marek tymczasem po krótkiej drzemce po pracy pojechał do firmy, aby od Ali, dowiedzieć się czegoś o mieszkaniu mieszczącego się za ścianą mieszkania Uli. Kadrowa mieszkała w tej samej kamienicy od wielu lat i mogła coś wiedzieć. 


 

-Dziwna sprawa Marek. Oficjalnie ma się tam mieścić studio fotograficzne, dziewczyn chcących zrobić karierę jako modelki.  Ale na stałe mieszkają tam dwie dziewczyny i one wzbudzają zainteresowanie.  Modrzejewska niedawno wracała z wesela nad ranem i widziała jak wychodził  od nich jakiś facet. Jedna Anita ma na imię.

-Chyba nie chce pani powiedzieć, że …

-Nie wiem. Niedaleko kamienicy otwarto nowy klub nocny oferująca taniec Go Go. Ta Anita  tam podobno pracuje.

-To zabronione akurat nie jest.

-Kiedyś na korytarzu leżała ulotka oferująca rozrywkę na wieczory kawalerskie.  Wiesz ta nowa moda z zachodu. Panienki przebrane za króliczki, pielęgniarki. To one były na zdjęciach.

-I nikt tym co się tam dzieje nie zainteresował bardziej?

-Rachunki są płacone, nie robią burd, zawsze jest spokój. Jest jeszcze coś -dodała, ściszając głos. — Aleksa  widziano,  jak wychodził z tego mieszkania.

-Ciekawe? - odparł jakby do siebie.

To może dlatego tak bardzo zależy mu na odzyskaniu mieszkania po panu Kozerskim -myślał, kiedy skończył rozmowę. Jest obok i łatwo się przebić.

 

Po spotkaniu z Alicją zszedł piętro niżej do Aleks.

-Znowu będziesz mnie o coś oskarżał -usłyszał jak tylko wszedł.

-Bez ironii Aleks. Wczoraj byłem w mieszkaniu Uli i okazało się, że ma ciekawych sąsiadów.

-A, co ja mam z tym wspólnego?

-Byłeś widziany, jak wychodziłeś stamtąd. To ma być burdel dokładnie mówiąc pod osłoną studia fotograficznego?

-I może powiesz mi, że byłem skorzystać?

-Ja myślę, że dlatego tak bardzo zależy ci na mieszkaniu Uli, bo jest obok, a okolica na taki biznes bardzo dobra. Coraz więcej zagranicznych firm ma tam swoje siedziby i spragnieni panowie na delegacji mają, gdzie zacumować na chwilę rozkoszy. Tylko za mało pomieszczeń na taki biznes.

-W głowie ci się chyba pomieszało -odparł wzburzony oskarżeniami.

-Sprowadzisz jeszcze kłopoty na firmę.

-Ty pensji stąd nie pobierasz, to nie musisz się martwić.

-Więc się przyznajesz?

-Do niczego się nie przyznaję. Firma jest w rozkwicie.

-Na szczęście, że nie ty kierujesz firmą w czasie nieobecności ojca tylko jego sekretarz, bo inaczej wszystko mogłoby się stać -odparł, ale żadnej odpowiedzi nie uzyskał, bo na biurku Febo rozdzwonił się telefon.

-Vito czego chcesz -usłyszał po polsku w niegrzecznym tonie.

Chwilę później Aleks przeszedł na język włoski. Marek trochę włoskiego znał, ale musiał być skupiony a rozmówca mówić wolno, a nie jak Aleks szybko. Jedynie co usłyszał to Paula i idiota. W końcu wyszedł z biura Febo, bo i tak więcej by się od niego nie dowiedział i wolał porozmawiać z ojcem, jak wróci z wyjazdu.

 

Po wyjściu z firmy pojechał pod uczelnię Uli. Już poprzedniego dnia umówili się, że będzie czekał na nią przy wejściu, aby zabrać ją na spotkanie z Sebastianem.  Tego dnia mieli bowiem omówić wstępne warunki wynajmu pokoju. Ula z budynku wyszła, jako jedna z ostatnich, w mniejszym tłoku i  dlatego Marek szybko ją zauważył i podbiegł.

-Witaj -rzekł całując w policzek.

-Cześć -odparła bez entuzjazmu.

-Stało się coś? -zapytał, widząc dziwne zachowanie Uli.

-Takie dwie dziewczyny z mojego roku widziały mnie i ciebie wczoraj jak wychodziliśmy z kamienicy i ubzdurały, że my no wiesz -opowiedziała, bo nie było sensu ukrywać co ją gnębi.

-My prawie Ula no wiesz -odparł wesoło, choć Uli wesoło nie było.

-Marek ja poważnie, a ty nie -upomniała go z wyrzutem. — Nie wiem, tylko dlaczego pomyślały, że my coś razem. My tylko razem wychodziliśmy z bramy kamienicy.

O tym co odkrył chciał Uli powiedzieć i uznał, że teraz jest odpowiedni moment.

-Może, dlatego że znają ten adres -odparł, prowadząc w stronę parkingu. — Prędzej czy później i tak byś się dowiedziała i lepiej, żebym ja ci powiedział. W mieszkaniu obok jest jakaś agencja dla panów.

-Jak agencja? -zapytała, przystając z wrażenia na chwilę. — To chyba zabronione.

-Oficjalnie agencja modelek. Najgorsze w tym jest to, że Aleks ma coś z tym wspólnego i dlatego prawdopodobnie tak bardzo zależy mu na twoim mieszkaniu. Chce je prawdopodobnie połączyć.

-To logiczne. Kto ci powiedział o tym?

-Wczoraj, gdy czekałem na ciebie wyszedł z mieszkania jakiś facet i spytał czy ja do nich. Później o to samo spytała jakaś dziewczyna. A dzisiaj spytałem Alę. Pracuje w firmie, jako kadrowa i mieszka w tej kamienicy.

-Tak wiem, o kim mówisz. Bardzo miła kobieta -odparła, kiedy Marek otwierał drzwi auta.

Zanim jednak, weszli do samochodu, to obok nich pojawiła się Irmina.

-I jest nasza Ula z chłopakiem -rzekła patrząc głównie na Marka. —Irmina Warmińska -przedstawiła się sama Markowi.

-Marek Dobrzański -przedstawił się, tylko dlatego że wypadało.

-Z tych od Febo mody? -zapytała z zainteresowaniem.

-Dokładnie.

-Lepiej trafić nie mogłam -mówiła z uśmiechem.

-Z tych Febo, ale oprócz nazwiska Dobrzański nic mnie z firmą nie łączy. Zwłaszcza podejrzane interesy Aleksa. Jeśli masz coś do niego, to nie ten adres.

-Nie musisz od razu być taki niemiły.

-Wybacz Irmina, jak dobrze pamiętam, ale spieszymy się z Ulą. Na trzynastą jesteśmy umówieni.

Chwilę później oboje siedzieli w aucie i odjechali sprzed uczelni, pozostawiając Irminę na parkingu.

-To między innymi ona widziała nas.

- Domyśliłem się Ula. Nie martw się nią i na zapas.

-Nie chcę, aby takie plotki krążyły o mnie -mówiła mimo to. — Co będzie jak rozgadają?

-Zawsze pozostaje Maciek. Widział, że przyjeżdżam do Rysiowa od paru tygodni i że jesteś najprawdziwszą moją dziewczyną.

-Nie sądzę, żeby był taki chętny -mówiła sceptycznie. — Znam go od dziecka.

-Zawsze możemy przypomnieć mu o ich listach z szantażem. Nie martw się na zapas. Będzie dobrze.

 

Aleks tymczasem musiał zmierzyć się z Vito. Włoch przez telefon oświadczył mu, że poznał jego siostrę i że spędził z nią kilka uroczych chwil. Na dowód swoich słów miał mieć kilka pikantnych zdjęć . 

-Będą idealne na reklamę naszej firmy Aleks.

-Nie zrobisz tego -wysyczał.

-To się zacznij starać o to mieszkanie. Albo o inne podobne lokale w tej okolicy. Mniej niż dwieście metrów kwadratowych nie wchodzi w rachubę. I ma mieć z pięć -sześć pokoi. Masz dwa tygodnie na załatwienie sprawy.

 

Wracając ze spotkania z Sebastianem i odwożąc Ulę do Rysiowa Marek w lusterku zauważył, że znane mu białe Audi zbliża się niebezpiecznie do jego auta. Chciał już zjechać z drogi i przystanąć, ale Ula zmieniła jego  plany.

-Młoda Śliwińska znowu szaleje -rzekła, patrząc za siebie.

-Kto to?

-Córka mechanika samochodowego z sąsiedniej wsi. Obecnie jej ojciec zajmuje się tym samym co Bartek, tylko że znacznie dłużej. A Aneta już jedno auto skasowała w rowie. Szukała niby po torebce kartek na benzynę. Jedni z bogatszych w okolicy.

Kiedy Audi mijało ich Marek spojrzał jeszcze na kierowcę i tak jak poprzednio za kierownicą siedziała blondynka. Tym samym  ulżyło mu, bo była to jakaś szalona dziewczyna, a nie ktoś od zastraszania od Febo i że wczorajsze zajechanie mu drogi musiało być przypadkowe.

 

Kolejny tydzień mijał w miarę spokojnie. Ula pomału wracała do trybu studentki, a pomówienia na jej temat na szczęście nie wybuchły. Po wykładach natomiast chodziła do mieszkania, aby skończyć sprzątanie. W czasie jednej takiej wizyty po raz drugi też zakosztowała pieszczot Marka i było jej tak samo cudownie, jak z pierwszym razem.

Gorzej było w relacjach Aleksa i Pauliny, bo dopiero po powrocie z Sopotu Paulina dowiedziała się, że została wykorzystana przez Vito. Brat oczywiście zrobił jej potworną awanturę, nie tylko o to, że tak łatwo dała się nabrać, ale że jest zwykłą puszczalską. Sprawa jego podejrzanych interesów dla Marka ciągle była niewyjaśniona. Milicja nic nie chciała mówić tylko to że wszystko jest legalne i nie mają podstaw na interwencję. Czekał też na powrót ojca, aby z nim porozmawiać o Aleksie.

 

Sobotnie popołudnie i wieczór w Rysiowie zapowiadały się udanie. Ula zrobiła gofry z bitą śmietaną, polewą czekoladową i owocami tropikalnymi, przyniesionymi przez Marka. Marek miał zostać również na ciepłej kolacji. Tylko pogoda była już iście jesienna, bo wiało i padała mżawka. 

 


Po szóstej Beatka poszła bawić się do swojego pokoju, Jasiek do kuchni pomóc Uli w kolacji, a gościem zajął się Józef. Rozmowę i oglądanie warszawskich wiadomości przerwał huk za oknem. Oboje też nerwowo podskoczyli, a Jaśka i Betti sprowadziło do salonu.

-Co to było? -zapytał Cieplak tuż po wybuchu.

-Jakby jakaś eksplozja, gdzieś w pobliżu -odparł Marek, zrywając się z kanapy i podbiegając do okna.

-Tato, co się dzieje? -zapytała z paniką Betti, przybiegając z pokoju obok.

-Jakby w waszym gospodarczym coś się stało -mówił Marek, idąc w stronę drzwi.

-Jak w gospodarczym? -zapytał z przerażeniem Jasiek, który przybiegł z kuchni. — Ula właśnie poszła do piwnicy po bigos i ogórki.

 

poniedziałek, 20 czerwca 2022

Szaleję za tobą -mini.

Marek Dobrzański od zawsze był otoczony pięknymi kobietami. Modelki, piosenkarki, aktorki, dziewczyny z klubu, sekretarki i do tego piękna narzeczona. Gdyby miał wybrać tą najpiękniejszą, trudno byłoby mu wybrać. Dziewczyna jednak, którą zauważył przypadkiem na ulicy, wszystkie je przebiła urodą. Jechał swoim kabrioletem, zatrzymał się na czerwonym świetle i dostrzegł ją wśród przechodniów czekających na zielone światło. Ona również go dojrzała, bo spojrzała na niego swoimi pięknymi błękitnymi oczami. Rozmawiała akurat z kimś przez telefon i kiedy spojrzała na niego, to uśmiechnęła się delikatnie. To czy uśmiech skierowany był do niego, czy uśmiechała się, bo usłyszała coś przez telefon, nie wiedział. Z wpatrywania się w dziewczynę wybił go klakson samochodu za nim i musiał odjechać. 


 

Przez całą drogę do firmy ciągle miał przed oczami  dziewczynę w błękitnej sukience. Podobnie było już w samej firmie. Był tak zajęty myślami, że gdy szedł korytarzem, to nie usłyszał nawet wołania przyjaciel.

-A ty, co taki zamyślony? -zapytał znienacka i klepiąc po plecach.

-Seba straszysz mnie.

-Wołam cię a ty nic.

-Widziałem dzisiaj na ulicy dziewczynę. Mówię ci to nie dziewczyna. To anioł.

-Blondynka z cyckami zamiast skrzydeł? -zadrwił.

-To twoje atuty, nie moje. Brunetka z włosami do połowy szyi, z błękitnymi oczami i cudownym uśmiechem. Stała przy przejściu a ja byłem w samochodzie i czekałem na zielone światło.

-Trzeba było wyskoczyć z auta i ją porwać. Albo zaproponować podwiezienie.

-Żeby wzięła mnie za szaleńca. 

-Do odważnych świat należy Marek. 

-Chciałbym jeszcze ją spotkać, żeby sprawdzić czy faktycznie jest tak piękna, czy było to tylko moje wyobrażenie. Chyba jednak nierealne.

 

Ula również zauważyła mężczyznę w samochodzie i przez chwilę poczuła, jakby stało się coś ważnego.  Samochód oczywiście robił wrażenie, ale rzeczy materialne nie były dla niej ważne. Kierowca za to był zabójczo przystojny. Przez chwilę ich oczy się skrzyżowały i nawet uśmiechnęła się do niego. W odpowiedzi dostała delikatny uśmiech, a wraz z nim ujrzała dwa urocze dołeczki.  

Rada Damiana, żeby najpierw zainwestować w siebie chyba działa. Faceci są jednak wzrokowcami.

Nie wiedziała wtedy, że nieznajomym jest ten Marek, o którym już niedługo opowie jej Kaśka jedna z pracownic dużego biurowca. Obie pracowały w jednym budynku, ale na innych piętrach i u innych pracodawcach. Spotykały się jednak w bufecie wraz z kilkoma innymi dziewczynami i gadały o babskich sprawach. Mężczyzna w kabriolecie utkwił jej w pamięci tak mocno, że nie potrafiła się pohamować, aby nie powiedzieć dziewczynom o nieznajomym.

-Widziałam dzisiaj faceta jak z bajki dziewczyny -westchnęła. —Takie ciacho, że gdy spojrzał na mnie, to miałam ciarki.

-Trzeba było zagaić -rzekła jedna z koleżanek.

-W samochodzie siedział i czekał na zielone światło, a ja czekałam na zielone światło dla pieszych.

-To trzeba było rzucić się pod jego koła -dodała żartobliwie inna.

-Taa. Żeby za wariatkę mnie wziął. Zresztą skoro taki przystojny na pewno zajęty. Nie ma, co o nim myśleć. Musiałby stać się cud, żebym drugi raz go spotkała.

Mimo to następnego dnia rano, gdy szła do pracy, wypatrywała srebrnego kabrioletu na ulicy, ale nigdzie nie był go widać.

 

Kolejnego dnia, kiedy Marek zbliżał się do tego skrzyżowania, również zaczął się rozglądać, ale nigdzie nie widział osoby podobnej do tej dziewczyny. Przez kolejne dni już się nie rozglądał. Jednak szczęście dopisało mu po paru dniach, bo zauważył, jak wychodzi z autobusu i idzie w stronę przejścia dla pieszych, gdzie widział ją po raz pierwszy. Aby się zatrzymać i cokolwiek zrobić szans nie było.

Musi, gdzieś tu pracować -pomyślał spoglądając na numer autobusu. Może codziennie dojeżdża do pracy? Jutro przyjadę i poczekam.

O kolejnym spotkaniu opowiedział oczywiście przyjacielowi.

-Znowu widziałem ją -mówił z błyskiem w oczach. — Wychodziła z autobusu. Jutro pojadę i będę czatował. Musi tu gdzieś w pobliżu pracować. 

-Ty się tak nie nakręcaj, bo może jest zajęta -hamował zapędy przyjaciela. — I co zrobisz? Podejdziesz do niej i powiesz cześć jestem Marek, umówisz się ze mną.

-Nie wiem, co zrobię. Na razie, chociaż popatrzę sobie na nią i zobaczę, gdzie pójdzie.

 

Kolejnego dnia Marek już o siódmej pojawił się w pobliżu przystanku. Kiedy półgodziny później nadjechał wyczekiwany autobus, zaczął wypatrywać nieznajomą. Ta w końcu pojawiła się wśród wysiadających i poszła w znaną stronę, a on za nią. Daleko jednak nie uszli, bo do kolejnej przecznicy. Tam weszła do dużego biurowca. Z tabliczek informacyjnych wynikało, że mieści się tu sporo biur i mogła wszędzie pracować. Dlatego  zaczął zastanawiać się, czy zna tu kogoś. Odpowiedź na swoje pytanie znalazł szybko, bo do wejścia szedł Damian Jończyk. Z nim natomiast działał w samorządzie studenckim. Musiał tylko znaleźć pretekst do spotkania z kolegą.

Kolejnego dnia rano ponownie pojawił się w biurowcu. W obszernym holu przeglądał układ budynku, gdy pojawił się jego obiekt zainteresowania. Usłyszał również, że ochroniarz powiedział do niej Ula.  Kolejnym jego krokiem było pójście za Ulą do windy. Zwłaszcza że nikt inny nie zmierzał w tym kierunku i mógł być przez chwilę z nią sam.

-Dzień dobry -przywitał się, zanim nadjechała winda.

-Dzień dobry -wyjąkała. 

-To chyba panią widziałem parę dni temu przy przejściu -udawał zaskoczenie i że wytęża umysł.

-Ale ma pan pamięć.

-Po prostu pięknych kobiet się nie zapomina -odparł, pokazując w pełni swój uśmiech. — Proszę -dodał, gdy drzwi windy się otworzyły. — Panie przodem.

W windzie oboje równocześnie sięgnęli do przycisków i przez chwilę ich dłonie się zetknęły.

-Ja na szóste do Damiana Jończyka.

-Ja na piąte -odparła, speszona, choć od czasu jak nabrała blasku, była pewną siebie kobietą.

Jest jeszcze piękniejsza, niż myślałem. Idealna. Żeby tak winda  zatrzymała się między piętrami -myślał Marek.

Kurczę blaszka, ale on jest przystojny. Idealny. Może wpadnę do Kaśki za chwilę po coś, to może jeszcze będzie u Damiana -myślała Ula.

Choć oboje nie mieli problemów z komunikatywnością międzyludzką, teraz nie wiedzieli, co powiedzieć i cisza, jaka zaległa między nimi zaczęła im przeszkadzać.

-Szuka pan swojego wizerunku, czy problemy służbowe?

-Dlaczego miałbym mieć problemy.

-Bo jedzie pan do Damiana, a on jest od PR.

-Prywatnie jadę. A potrzebuję ekonoma -odparł, nie mając nawet pojęcia, że z kimś takim rozmawia.

Ula chciała już mu powiedzieć, że z kimś takim rozmawia i że zrobienie porządku w papierach małych firm to jej specjalność. Marek jednak zdążył sprecyzować, po co mu ekonom. — Mam do napisania prezentację na rozwój firmy. Tato odchodzi na emeryturę i konkurs ma rozstrzygnąć, kto zostanie prezesem.

-Wielka sprawa -odparła, bo wolała nie wchodzić w tak duży projekt tuż po studiach. Póki, co wystarczało jej własne małe biuro rachunkowe.

Winda wiecznie jechać nie mogła, zatrzymała się na piątym piętrze, a Ula wyszła. Tu właśnie miała swoje małe biuro rachunkowe, które od czasu jak zmieniła się z szarej myszki w piękną kobietę, na brak pracy nie narzekała. Kiedy zaczynała swoją działalność, miała mało klientów. Wtedy to poznała Kasię sekretarkę Damiana speca od PR. To on przez swoją sekretarkę zasugerował, żeby najpierw zmieniła coś w sobie, bo spora część klientów to faceci i jej mało profesjonalny wygląd może ich odstraszać. Dlatego zainwestowała we fryzjera, optyka, nowe ubrania i w jedno popołudnie stała się piękną kobietą. 

 

Marek tymczasem pojechał piętro wyżej do Damiana.

-Znasz tu wszystkich? -zapytał, kiedy załatwił sprawę i kolega odprowadzał go do drzwi.

-Bo?

-Bo jechałem windą z taką jedną dziewczyną. Ochroniarz Ula do niej powiedział. Wysiadła na piątym piętrze -mówił do dziwnie uśmiechającego się kolegi.

-Nie dla ciebie -odparł zdecydowanie.  

-Bo?

-Bo to spokojna miła dziewczyna, trochę naiwna, a ty jesteś całkiem inny -odparł, dokładnie opisując charakter Uli.

-Czyli jestem cwaniakiem, awanturnikiem i niemiły? -zapytał ze zdziwieniem.

-Ty to powiedziałeś Marek. Typowa ekonomista. Siedzi w tych swoich cyferkach, robi porządki w papierach różnych firm i nie w głowie jej chłopaki i zabawa.

-Ok. Damian. Tylko pytałem. Jest po prostu bardzo ładna -odparł, bo wystarczyło mu to, że jest ekonomistką i będzie miał punkt zaczepienia na spotkanie z nią. 

W czasie, kiedy panowie rozmawiali o niej, piętro niżej Ula zastanawiała się czy ma pójść do Kasi sekretarki Damiana już teraz i wypytać ją o tego przystojniaka, czy poczekać do popołudnia. Wybrała to drugie, ale z planów jednak nic nie wyszło, bo w czasie przerwy na kawę, okazało się, że Kasia złamała sobie rękę i prędzej jak za cztery tygodnie do pracy nie wróci.  

 

Marek tymczasem czasu nie tracił i już kolejnego dnia zadzwonił na podany numer na jej stronie internetowej i umówił się na rozmowę o pomocy w sprawach finansowych. Na początku chciał również zataić, że znają się z windy, ale pomyślał, że Ula i Damian mogli rozmawiać o nim i lepiej, żeby nic nie udawać. Na spotkanie szedł podekscytowany. Ula również czuła coś podobnego.

O umówionej godzinie Ula usłyszała pukanie do drzwi. Po słowie proszę w drzwiach ujrzała Marka Dobrzańskiego. 


 

-Dzień dobry -przywitał się uprzejmie.

-Witam ponownie -odparła, wstając zza biurka.

-Jeszcze raz dziękuję, że zgodziła się pani, chociaż spotkać -mówił z zauroczeniem.

-Drobnostka.  Mam pomóc panu w zrobieniu symulacji biznesowej.

-Dokładnie w opracowaniu planu na rozwój firmy.

-A tak. Moje przejęzyczenie. Proszę siadać. Kawy?

-Z chęcią. Może po imieniu będziemy sobie mówić skoro pani i ja będziemy się teraz spotykać.

-Ula -odparł, wyciągając dłoń.

-Marek -odparł, całując w dłoń.

Przez kolejny miesiąc spotykali się, co dwa trzy dni. Zawsze było to w biurze i tylko raz wyszli, bo obok jej biura przeprowadzano remont i odgłosy wiercenia i pukania im przeszkadzały. W planach Marka było zaimponowanie jej i zaproszenie do jakiejś drogiej restauracji. Do tej pory bowiem takie wyjścia, czyli odrobina luksusu były zawsze niezawodne w podrywie kolejnej panienki.  Ku swojemu zdziwieniu to ona jego wyciągnęła na zapiekanki i do parku. Wtedy dowiedział się, jak zaczęła się jej przygoda z zapiekankami i że w domu ojcu i rodzeństwu często je robi. To jak ważna jest dla niej rodzina, było kolejną rzeczą, jaką podziwiał. Pierwszą była oczywiście uroda, drugą inteligencja a trzecią właśnie to. Była jednak naiwna tak, jak mówił Damian, bo z miny wywnioskował, że przyjmuje wszystkie komplementy, jakie usłyszy.   Chociaż były prawdziwe.

-Umówiłabyś się ze mną prywatnie? -zapytał po niecałych dwóch tygodniach znajomości.

-Ale jak prywatnie Marek?

- Należy się nam relaks po pracy. Jakieś lody, kawa.

-Raz mogę z tobą wyjść.

Lody jeszcze tego samego dnia zaliczyli, a Marek nie zamierzał odpuszczać i dwa dni później zaprosił na obiad.  Ula wolała jednak, co innego i przystał na jej palmiarnię oraz zdrowe sałatki owocowe w pobliskim lokalu.

Dwa prywatne spotkania wystarczyły mu, aby sporo się o niej dowiedzieć. Oprócz tego, że jest piękna i inteligentna dowiedział się, że nie jest materialistką i drogie prezenty na zachętę odpadały. Dlatego na trzecią randkę wybrał małe kino.  To tam nadarzyła się atmosfera do pocałunku. Ula po seansie z ożywieniem opowiadała o filmie i patrzyła na niego z zachwytem.  Pocałunek, co prawda był krótki, ale było. Przeprosił również i powiedział, że był to jakiś impuls. Dzień później dodatkowo przyszedł do jej biura z małym bukiecikiem kwiatów.  Jeszcze bardziej udane niż kino było pójście o zmierzchu nad Wisłę. To tam przypadkiem odgarniając jedną z gałązek przed Ulą, uderzył nią w twarz Uli.

-Przepraszam Ula -zareagował szybko. Twarz Uli szybko znalazła się też w jego dłoniach i patrzyli na siebie przez chwilę.  — Jesteś bardzo piękna Ula -wyszeptał przy jej ustach.

-Daj spokój Marek. Na pewno każdej tak mówisz.

-Nie każdej -odparł przybliżając jeszcze bardziej swoje usta do jej ust.  — Zaczynam szaleć za tobą.

W pobliżu nikogo nie było, więc mógł zaryzykować długi i namiętny pocałunek. Zaczął delikatnie, ale gdy Ula nie protestowała, wbił się w jej usta z namiętnością. Tym samym po ciele Uli przeszedł cudowny dreszcz. Od tego wieczoru również już coraz śmielej poczynał sobie z Ulą, a ona coraz bardziej angażowała się uczuciowo.

 

Paulinie Febo nie uszło uwadze, że jej narzeczony stał się inny. Śledztwo, które sama przeprowadziła, doprowadziło ją do miejsca pracy Uli. Od ochroniarza dowiedziała się, że Marek przychodzi tu do Uli Cieplak. Fakt, że była to kobieta, wystarczyło jej za oskarżenie o kolejny romans. Z racji, że Heleny była z mężem w Szwajcarii i nie miała się, komu wyżalić poszła do brata.


 

-Znowu się z kimś spotyka -wysyczała, nie zważając na Adama Turka głównego księgowego. Ten nie chcąc być świadkiem rozmowy, postanowił jak najszybciej wyjść. Zatrzymały go jednak słowa Febo. — To jakaś Ula Cieplak czy Cieplik. Pracuje w tym biurowcu na Żurawskiej.

-Ula Cieplak. Znam ją z ostatniego kursu o działalności własnej -odezwał się Turek. — Możesz być spokojna. To zwykła szara myszka. Mam chyba nawet ją na zdjęciu z naszej grupy -mówił, przeszukując telefon.  —O jest -dodał, pokazując im Ulę, sprzed zmiany wizerunku.  Jest ekonomistką i jeśli Marek ją wybrał do pomocy w napisaniu prezentacji, wygraną mamy w kieszeni.

-Widzisz Paula- mówił uspakajająco Aleks. — Nie ma zagrożenia. Lepiej nich się z nią spotyka. Bardzo zależy mi na wygranej. A jak ja zostanę prezesem, Mareczek będzie na twojej łasce, a nie ty na jego. To ty będziesz mogła stawiać mu warunki, a nie on tobie -argumentował podstępem siostrę. 

 

Całą prawdę o spotkaniach wiedział oczywiści Sebastian i nawet zaczął się naigrywać z przyjaciela.

-Szalejesz za nią jak małolat za pierwszą panienką Marek.

-Kto wie, czy na końcu nie czeka na mnie wielka nagroda. Może w łóżku będzie mi znakomicie. Może będę jej pierwszym facetem. Zwłaszcza że piękna jest dopiero od trzech miesięcy. Pokazywała mi swoje stare zdjęcie i chętnego, raczej nie było.

-Ty to masz marzenia Marek -kpił jawnie.

-Już, gdy ją całuję, czuję podniecenie Seba -mówił z fascynacją, jaką już dawno nie widział u przyjaciela. — A co dopiero jakbym miał ją całą dla siebie w łóżku.

-To może się z nią ożeń, a nie tylko marz -zaproponował całkiem serio. —Myślisz i mówisz o niej jak narkoman o narkotykach.  A tak na marginesie ona wie o Pauli i że niedługo wasze zaręczyny.

- Nie wiem Seba. Nigdy nie pytała, daje się całować, to chyba nie wie.

Ula faktycznie tylko słyszała gdzieś tam o F&D, ale ploteczki ją nie interesowały i o istnieniu innej kobiety w życiu jej Marka, nie miała pojęcia.

 

Czas na napisanie prezentacji mijał szybko, a wraz z nim mijały kolejne spotkania z Ulą i po miesiącu znajomości, nic oprócz randek i pocałunków jednak nie uzyskał. Na nic były jego czułe słówka, bukieciki kwiatów, spacery. Na te bardziej gorące pocałunki mógł pozwolić sobie również tylko wtedy, gdy byli w jej biurze.

- Stworzona jesteś do całowania -wyszeptał jej w czasie jednej takiej namiętnej sytuacji. —Zapominam o wszystkim i wariuję, kiedy mogę mieć cię w ramionach.

-To już nie za mną szalejesz, tylko za pocałunkami? -zapytała podchwytliwie.

-Za tobą również szaleję Ula -odparł, wracając do pocałunków.  

W domu z Pauliną również układało się mu całkiem dobrze, bo narzeczona od kilkudziesięciu dni nie robiła żadnych awantur. Nawet wtedy, gdy późno wracał. Dziwiło go to, ale o powody wolał nie pytać.  

 


 Krzysztof tymczasem wrócił z Szwajcarii. Nie na długo jednak, bo tylko na pięć dni, aby pozałatwiać najważniejsze sprawy.  Okazało się, bowiem że jego operacja może zostać przyśpieszona o cały miesiąc. Na podjęcie decyzji miał jednak tylko dwa dni.  Po naradzie z Heleną i synem zdecydował się wrócić do Szwajcarii. Po operacji miał już nie wracać do pracy i te pięć dni miały być ostatnimi, jako prezes. Ostatniego już dnia sporo pracowników przychodziło do niego z kwiatami i podziękowaniami za tyle lat miłej współpracy. Spotkała go jednak również spora przykra niespodzianka. Już po fajrancie szedł korytarzem firmy, kiedy zauważył, że Paulina skręca do gabinetu brata. Do rodzeństwa miał sprawę, dlatego korzystając, że będą razem, również tam zakręcił. Miał już wejść, ale usłyszał kłótnię rodzeństwa.

-Marek ze względu na chorobę Krzysztofa chce przesunąć zaręczyny -usłyszał podniesiony i zbulwersowany głos niedoszłej synowej. — Byłoby to w trzy dni po jego powrocie. On na pewno chce tylko się wymigać i znalazł pretekst.

-Paula bez paniki. Czekałaś tyle lat i to poczekasz parę dni -bagatelizował sprawę. — Powiedział już Krzysztofowi i Helenie o swoich planach.

-Nie wiem.

-To ty im powiesz, że zmieniliście plany. Masz im wejść w dupę, brzydko mówiąc, a nie robić problemy. 

-Niby po, co?

-Żebym mógł zostać prezesem. Zobaczysz opłaci się nam to.

- Dla ciebie wszystko Aleks -odparła już bez protestu.  A na razie lecę do Mediolanu na parę dni.

Dalej Krzysztof już nie słuchał, co ma do powiedzenia rodzeństwo i tak jak cicho wszedł, tak cicho wyszedł z sekretariatu. 

 

 Marek z nieobecności Pauliny mógł być tylko zadowolony, bo mógł więcej czasu poświęcić Uli. Jednak dwa dni później, wróciła do pracy z  chorobowego Kasia sekretarka Damiana i już pierwszego dnia dowiedziała się o Marku Dobrzańskim.

-Ula daj sobie z nim spokój -oznajmiła bez wahania. On ma narzeczoną.

-Jak ma narzeczoną? Nie spotykałby się przecież ze mną.

-Paulina Febo. Współwłaścicielka firmy.  To podła kobieta, a Marek nie jest lepszy. Moja koleżanka Lidka była jego sekretarką a wkrótce stała się kochanką. Obiecał jej, że zerwie z Pauliną. Kiedy dostał to, co chciał i prawda wyszła na jaw o ich romansie, wyrzucił z pracy. On notorycznie podrywa i rzuca dziewczyny.

-Nie wierzę, żeby taki był i podrywał każdą kobietę, która się mu spodoba.

-Nie znasz facetów Ula -dodała druga koleżanka Anita. — Za dużo w papierkach siedzisz. 

-Moja dobra rada rzuć go, zanim nie złamie ci serca -radziła Kasia.

Nieodzowny Internet potwierdził wszystko to, co usłyszała. Chciała też zadzwonić od razu do Marka, ale wiedziała o Krzysztofie, że tego dnia szykuje się do wyjazdu i nie chciała przeszkadzać. Byli zresztą umówieni na następny dzień na popołudnie w ich parku. Kiedy przyszedł, Ula już czekała na jednej z ławek.

-Cześć -rzekł, przysiadając się obok. Próbował jeszcze pocałować Ulę, ale się odsunęła.  — Co byś powiedziała na małą zmianę planów i seans u mnie -zagadnął niezrażony zachowaniem.  Zrobiłbym kolację, pokazał jak mieszkam i może -mówił przy jej ustach.

-Do łóżka zaciągnął -dodała.

-Czemu nie -niby zażartował. — Wiesz, jak na mnie działasz i że szaleję za tobą -mówił, próbując ponownie pocałować.

-Marek nie -odparła, uwalniając się z jego ramion. — Wczoraj dowiedziałam się, że masz narzeczoną.

-To o to chodzi.

- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? -wyrzuciła ze złością.

-Nie kocham jej i jak tylko rozstrzygnie się konkurs zerwę z nią -odparł po chwili. — Nie chcę, aby ojciec myślał, że jestem nieodpowiedzialny.

-Nie łatwo jest zerwać coś, co trwało latami. 

-Lepiej i łatwiej zerwać zaręczyny niż małżeństwo

- Wiem, jaki jesteś. Koleżanką sekretarki Damiana, jest Lidka twoja była kochanka. Jej też mówiłeś szaleję za tobą?

-Nie. A ty specjalnie dawałaś się całować, żeby się pomścić?

-Nie specjalnie. Mówiłam ci, że dopiero od wczoraj wiem, jaki z ciebie człowiek. Ja na oczy nawet nie widziałam tej Lidki. Mi trudno było uwierzyć, że ktoś z tak miłą twarzą i aparycją tak się zachowuje. Myślałam, że nie zaproponujesz mi seksu. 

-I nie zaproponowałem. To ty wspomniałaś. 

-Prędzej czy później byś to zrobił -mówiła pewna swoich słów. 

-Pójście do łóżka to etap między dwojgiem ludzi. Nic zdrożnego.  

-Nic już nie mów -odparła wstając z ławki. Cześć -rzekła jeszcze i szybko odeszła.

Odmowa i słowa Uli zabolały, ale wedle powiedzenia, co cię nie zabije wzmocni, dał sobie czas. Jednego był pewny, że zerwie z Pauliną i już, jako wolny pojawi się u Uli i zażyje z nią rozkoszy. Może nawet na jednym razie się nie skończy, jeśli będzie mu dobrze. Później zobaczy, jaka będzie. Zaborcza jak Paulina i będzie go kontrolować, czy będzie mu ufać. Najchętniej znalazłby taką dziewczynę, której seks z innymi by nie przeszkadzał, bo czuł, że on w związku monogamicznym by nie przetrwał. 

 

Kolejne dni dla Marka były ciężkie do przeżycia. Chodził rozdrażniony, a złość wyładowywał na innych. Sebastian próbował jakoś mu pomóc i wyciągnął do klubu.  Liczył, że znajdzie się jakaś panienka i Marek wyleczy się z Uli innym klinem, ale o dziwo żadna nie potrafiła go zainteresować. Kolejne dwie próby były takie same.

Dobrą informacją w tym wszystkim był stan zdrowia Krzysztofa, który pomyślnie przeszedł operację. W jeden weekend Marek poleciał do niego w odwiedziny. Ojciec przy okazji wypytał o sprawy firmy, a on postanowił porozmawiać o swoich problemach.

-Chciałem coś ci powiedzieć tato -zaczął niepewnie, jak omówili sprawy firmy. — Nie wiem, tylko jak to przyjmiesz. Często słyszałem, że jestem nieodpowiedzialny, a Aleks jest taki uporządkowany. To może zadecydować też, kto zostanie prezesem, jeśli weźmiesz pod uwagę. Nie chcę żenić się z Paulina. Nie kocham jej

-Myślałem, że coś poważnego -odparł ku jego zdziwieniu ze spokojem. — Jeśli czujesz, że nie możesz, to nie rób tego. Ja na pewno nie będę robił ci z tego powodu wymówek.

-Tylko tyle?

-A, co tu więcej jest to mówienia.

-Dziękuję tato. Bałem się, że mnie skrytykujesz.

-Nie tym razem. To, kim jest ta dziewczyna, dla której chcesz zostawić Paulę.

-Nie ma nikogo -skłamał, chociaż nie wiedział dlaczego. — Nie wiem, jak mama zareaguje.

-Mamą się nie martw -wtrącił. — Mi ją zostaw. Muszę ci jeszcze o czymś opowiedzieć -dodał i opowiedział synowi to, co usłyszał z ust Febo. 

Krzysztof miał także drugi powód do tego, aby całkiem przestać ufać rodzeństwu. Zadzwonił do niego, bowiem jeden z ekspertów, którzy mieli oceniać prezentację i powiedział mu, że jego domysły się sprawdziły i że jeden z kandydatów na prezesa faktycznie chciał go przekupić i był nim Aleks Febo. Po tych wszystkich rewelacjach wybór prezesa był tylko formalnością i został nim Marek Dobrzański. Z wyboru cieszył się, ale brakowało mu Uli.  

Krzysztof nie zamierzał również ukrywać przed rodzeństwem tego, co o nich wie. Ci nie próbowali nawet zaprzeczać, bo wszystko sam usłyszał. Kolejnym ciosem dla Pauliny było porzucenie jej przez Marka i koniec względów u Heleny.

Samo porzucenie było dość oryginalne, bo jak Paulina wróciła z Mediolanu, zastała spakowane walizk w holu. O tyle było to zabawne, bo to ona dwa razy pakowała Marka i kazała się mu wynosić.


 

-Można wiedzieć, co znaczą te walizki -zapytała, jak tylko przekroczyła próg domu.

-Można wiedzieć. Właśnie zrywam z tobą i się wyprowadzasz. Gdzie nie interesuje mnie to. Moi rodzice już wiedzą i są po mojej stronie. Nie kocham cię od dawna i nie wiem, czy kiedyś tak naprawdę kochałem. Może byłem tylko zauroczony.

-Chyba żartujesz -odparła jeszcze spokojnie.

-Nie Paula. Ty i Aleks sami do tego doprowadziliście. Ojciec opowiedział mi o przekupstwie Aleksa i waszych fałszywych uprzejmościach.

-Nie dam się tak traktować -wysyczała. —Myślisz, że porzucisz mnie ot tak sobie? Nie jestem Lidką czy Aśką.

- One mnie naprawdę kochały, a ty kochasz tylko siebie i brata -mówił jej prosto w oczy.  On jest dla ciebie najważniejszy.

-Wszystko odbędzie się według planu -mówiła z narastającym wzburzeniem.

-Nie Paula -wtrącił ze spokojem. — Mam ci te walizki wyrzucić za drzwi, czy wolisz zanieść w całości do taksówki? Bo odejdziesz na moich warunkach. Inaczej oskarżymy z ojcem Aleksa o korupcję.

-Pożałujesz jeszcze -odparła i jak szybko weszła, tak wyszła.

Pojawienie się Pauliny w domu brata, rozwścieczyło tylko Aleksa i na niej rozładował swoją złość za wszystkie niepowodzenia. Głownie miał siostrze do zarzucenia to, że na własne życzenie jest teraz sama, bo mogła od dawna być żoną Marka mieć, chociaż jedno dziecko z nim i teraz za wolność mogłaby żądać sporych alimentów.

 

 Marek oczywiście nie zamierzał rezygnować z poderwania Uli i kiedy pozałatwiał wszystkie, sprawy tym się zajął. Dzwonienie odpuścił sobie i poszedł do niej do pracy. Cicho zapukał i kiedy chwile później usłyszał, proszę wszedł.

-Marek? -zapytała, kiedy zobaczyła go wchodzącego do jej biura.

-Cześć Ula. Pauliny już nie ma w moim życiu. Zerwałem zaręczyny. Teraz dasz mi szansę -wyjaśnił i zapytał otwarcie. 

-Wiem, jaki jesteś -mówiła, jakby chciała zniechęcić siebie i jego.

-Już nie.  Po tym jak zobaczyłem cię na ulicy, a potem jak wychodziłaś z autobusu, postanowiłem odszukać. I udało mi się. Gdyby mi nie zależało na tobie nie poświęcałbym się, aż tak. 

Początki nowego chodzenia były trudniejsze niż tego udawanego. Ula nie wiedziała czy Marek zmienił się całkiem i nie zalicza już panienek, czy tylko rozstał się z Pauliną. Dlatego wolała zachować dystans. Do tego pierwszego przekonał ją Sebastian, który powiedział jej, że Marek ostatnio żyje jak mnich i że nigdy nie widział go w takim stanie. Czekała też na te magiczne słowa kocham cię Ula. Marek jednak nieustannie mówił te swoje szaleję za tobą. Po dwóch miesiącach jednak doczekała się i tego. Byli w swoim ulubionym miejscu nad Wisłą, gdy wyznał swoje uczucia.

-Ula nigdy nie byłem w takiej sytuacji i nie wiem, jak to powiedzieć, ale kocham cię -mówił, obejmując ją w pasie tak, aby móc patrzeć w twarz. — Teraz wiem, że to jest miłość i cholernie się stresuję. Przy innych tego nie czułem. Serce tak mi bije.

-Już po wszystkim Marek -mówiła z uśmiechem. — Jeszcze mi tu padniesz, a wolę mieć cię przytomnego. A tak na marginesie ja ciebie też kocham. 

-Kocham i szaleję za tobą Ula. 

Po tych prostych wyznaniach nie pozostało im nic innego, jak wszystko przypieczętować namiętnym pocałunkiem.

 

Na pierwszy seks umówili się prędzej. Miało to być równo w pięć miesięcy po tym, jak widzieli się na ulicy i w dniu, kiedy Ula po namowach Marka i pana Krzysztofa zaczęła pracę w F&D. Markowi oczywiście już dawno wywietrzało z głowy tylko zaliczenie Uli i seks bez zobowiązań z innymi. Teraz miała być tylko Ula.

 Na tę okazję w swoim łóżku ubrał świeżą pościel i kupił aromatyczne świeczki. Dla Uli miał również białą seksowną bieliznę.

-Prawie jest tak jak w twoim starym życiu -rzekła, nie precyzując.

-To znaczy Ula? -zapytał, otwierając szampana.

-Idziesz do łóżka z pracownicą. Tylko że zamiast sekretarki jest dyrektor finansowy.

-Po prostu pnę się w górę i sekretarki są już dla mnie za mało atrakcyjne kochanie.

Drogi szampan był przedsmakiem tego, co miało się stać. Od pierwszych drobnych pocałunków było też wyczuć napięcie i pragnienie ich obojga. Nie miał to być szybki numerek, więc małymi gestami rozpali swoje ciała i odkrywali. Kiedy Marek kładł na łóżko już na wpół nagie ciało Uli, zdał sobie sprawę, że nie pamiętał, aby jakaś panienka tak się zachowywał podczas jego pieszczot i tak cudownie wyglądała. Ula cudownie mruczała, była uroczo zarumieniona  i to dodawało mu większego wigoru.  Nie mógł oczywiście doczekać się, aż nie zazna w pełni ciała Uli. Dlatego nie czekając dłużej pozbył Ulę i siebie reszty bielizny. Kiedy poczuł w końcu, że oboje są gotowi na połączenie swoich ciał, popatrzył w błękitne oczy Uli i pocałował w usta.

-Jesteś piękna i cała moja -wyszeptał. Chwilę później podniósł jej biodra do góry i jednym ruchem wszedł w nią. Z tą samą chwilą usłyszał jakby jęk bólu i mocniejsze uciśnięcie palców Uli na jego przedramieniu.  Odwrotu jednak już nie było i zagłębiał się coraz bardziej w jej ciało. Kolejnym etapem były delikatne, ale rytmiczne ruchy, które nieco uspokoiły Ulę, bo poczuł, że już tak mocno go nie ściska. Dla niego oznaczało to, że już nic nie boli i może przyspieszyć i wzmocnić swoje ruchy.

-Przepraszam -rzekł, kiedy, zaczął powoli z niej wychodzić.

-Nie ma, za co -odparła speszona jeszcze tym, co się działo. —Tak musiało być -dodała i pocałowała go w usta. — Kochaj się ze mną dalej. Teraz musi być tylko lepiej i przyjemniej.

Dwa razy nie trzeba było mu mówić i wkrótce ponownie dawał sobie i Uli dawkę cudownej rozkoszy. Zwłaszcza kiedy przeturlał się na plecy i miał ją na sobie.

Ranek dla Marka był bardzo przyjemny. Po długich tygodniach wyczekiwania w końcu zaznał seksu z Ulą. I choć Ula nie miała żadnego doświadczenia, było mu cudownie.  

 

Kolejny miesiąc upływał im sielankowo. Rano w pracy a po pracy wspólne wyjścia i seks. Choć do tej pory Markowi się to nie zdarzało, teraz często zapominał, o czymś takim jak zabezpieczenie. Na efekt długo czekać nie trzeba było, bo w dwa miesiące później Ula podejrzewała, że może być w ciąży. Wkrótce ten fakt się potwierdził, ale nie wiedziała, jak Marek zareaguje. Obawy były jednak bez podstawne. 


 

-I, co teraz Marek? -pytała, pokazując test.

-Co, co? Teraz będę szalał za wami kochanie -usłyszała w szybkiej odpowiedzi.