niedziela, 27 września 2020

Zamiana cz. 8

-Co osoba robi?! -krzyczał ze zdenerwowaniem Pshekmo na Wiolettę. —Osoba wchodzi mi w obiektyw. Czy osoba nie wie, że się tu pracuje?

 -Ja tylko przyniosłam dodatki w zamian za Paulinę -broniła się Wioletta.

-To zostawi i pójdzie, a nie przeszkadza. 

-Mistrzu, bo ja chcę projektować. To, co mam na sobie sama stworzyłam.

-Właśnie widzę -mówił mierząc ją wzrokiem. Kreacja jak z parady.    

-Mówi się Prada -wtrąciła odważnie Wioletta. —Interesuję się modą, to wiem.

-Jak z parady przebierańców.

-Paulinka powiedziała, że wyglądam kuriozalnie -kontynuowała Kubasińska.

-Czyli śmiesznie -odparł Marek.

-Ona jako rodzona Mediolanka wie lepiej -odparła Markowi, ale patrzyła na mistrza.

-Niech ktoś ją usunie, bo oszaleję zaraz -burzył się mistrz. —Nie myślałem, że kiedyś powiem to, ale gdzie jest Paulina, Marco? Z dwojga złego wolę twoją dziewczynę.

- Nie wiem i nie interesuje mnie to. Rozstałem się z nią trzy dni temu. Knuła intrygi i miałem tego dość -oznajmił, wzbudzając poruszenie.

-Już dawno mówiłem, że nie jest ona dla ciebie Marco -odparł z zadowoleniem Pshemko.  

-A, co będzie ze mną -odezwała się Kubasińska. —Mam kilka pomysłów, jak urozmaicić nasze kolekcje. Zrobiłam nawet szkice. W liceum z plastyki byłam lepsza od prymasa klasy.

-Nie jesteśmy zainteresowani -odparł Marek. —A już na pewno nie teraz. Zajęci jesteśmy.

-Nie to nie. Paulina zna Romiego i mogę do niego się zwrócić -oznajmiła, wspominając nieopatrznie wroga mistrza.

-Wiola lepiej będzie, jak wyjdziesz -przerwał jej Marek, widząc, że kącik ust mistrza na wspomnienie o swoim rywalu drży, a to oznaczało, że zaraz dostanie swojego humoru. —Czeka nas długa sesja, a dopiero zaczynamy.

 


Reszta sesji Uli przebiegła już bez zakłóceń. Marek prawie przez cały czas czuwał nad przebiegiem zdjęć i wysuwał swoje pomysły. Ula przebierała się w suknie ślubne trzy razy i za każdym razem wyglądała olśniewająco. Samemu było mu trudno wybrać, w której kreacji wygląda najładniej.

- Na dzisiaj koniec -zadecydował mistrz przed piętnastą. —Jutro widzimy się w plenerze. Urszula ma się wyspać, bo będzie miała oczy podkrążone. W słońcu będzie widać.

-Dopilnuję, aby poszła szybko do domu -obiecał Marek.

-Ty lepiej już nie pilnuj Marco. Z twojego pilnowania nic dobrego nie wyjdzie.

-To, co Ula -mówił po odejściu mistrza. —Spóźniony obiad? Mam z tobą do obgadania jedną sprawę.

-W planach nic nie mam, Pauliny obawiać się nie muszę, to mogę iść.

-Świetnie Ula. Daj mi kwadrans. Zaraz wrócę po ciebie.

 

Wieści o rozstaniu Marka i Pauliny szybko się rozniosły po firmie i wzbudziły zainteresowanie. Zwłaszcza że rozstali się po raz drugi. Za poprzednim rozstaniem stała Julia, a teraz powód rozstania był dla wszystkich owiany tajemnicą i wszyscy próbowali zgadywać i zastanawiać się nad powodami. Ula również należała do tej grupy. Brała nawet pod uwagę inną kobietę w życiu Marka.

-To się Paulina doigrała -rzekła jej krawcowa Iza. —Musiało się stać coś naprawdę poważnego. Żeby jakaś nowa kobieta pojawiła się obok Marka, to słychać nie było.  Bez echa by się nie odbyło. Zresztą musi być to coś innego, skoro Aleks odchodzi z firmy. Ala nasza kadrowa powiedziała nam o tym wczoraj. Markowi na dobre to tylko na dobre wyjdzie. Znajdzie sobie jakąś fajną, miłą i sympatyczną dziewczynę. Taką jak Julia. Marek i panna Fe w ogóle do siebie nie pasowali.

-Mówisz teraz jak Dagmara. Jest ktoś, kto sprzyjał Markowi i Paulinie?

 - Tylko Dobrzańscy i Aleks.  Jak zerwał z Pauliną za pierwszym razem, to robił mu z tego powodu ciągłe awantury. Ma jakąś paranoję na punkcie miłości do siostry.

 

Aleks tymczasem sterczał pod firmą K&OModa i czekał, aż wyjdzie Julia. Kiedy pojawiła się na ulicy obok niej zmaterializował się podstawiony przez Febo młody chłopak, prosząc o autograf na jej zdjęciu.  Julia, wyczuwając, że nie powinna z nim rozmawiać, próbowała odejść, ale ten nie zamierzał się poddawać.

-Jest pani taka piękna i fotogeniczna -mówił, idąc za nią. —Gdybym chociaż miał pani autograf.

-Proszę zostawić mnie w spokoju, bo zacznę krzyczeć? A może jest pan z jakiejś gazety i gdzieś ukryty jest pana kolega z aparatem? -pytała, przystając na chwilę.

-Jestem tylko wielbicielem pani urody i talentu. W tym ostatnim pokazie…

-Masz jakiś problem Julia-zapytał znienacka Aleks?

-Ten chłopak nie daje mi spokoju.

-Szukasz kłopotów smarkaczu?

-Nie. Już spadam.

-Dzięki Aleks. Dwa dni temu również był tutaj. Wpadł na mnie. A wczoraj dostałam kwiaty od nieznanego wielbiciela. Zaczynam się bać. Ostatnio ktoś dzwonił do mnie dwa razy, ale nikt się nie odezwał.

-Spokojnie Julia. Są sposoby na natrętów. Znam prywatnego detektywa. Jakby co skontaktuję cię. Podwieźć cię gdzieś?

-Gdybyś mógł. Do centrum chciałam pojechać. W rewanżu zapraszam na kawę. Chyba z pół roku się nie widzieliśmy. Pogadamy trochę, a ja się uspokoję.

 

Marek tak jak obiecał, w studio pojawił się po piętnastu minutach i nie przedłużając wizyty, od razu wyszedł z Ulą z pracowni. Kiedy znaleźli się w windzie to, zamiast zjechać na dół pomknęli na samą górę.

-Potrzebuję samotności Ula, a znajdę ją na dachu -wytłumaczył zdziwionej Uli. —Mamy tam taras z ławkami, krzesłami. Kiedy ktoś z firmy potrzebuje pobyć sam na sam, może pójść, posiedzieć, popatrzeć na Warszawę. Jest stamtąd bardzo ładny widok na Wisłę, widać stadion i parę innych miejsc.

Winda zawiozła ich na sam dach, a po otwarciu drzwi Ula od razu zauważyła okrągły stolik, krzesła, duże korytka z zielenią i zwykłe ławki. Była też biała zawieszona huśtawka ogrodowa. Podłoga wyłożona była drewnem, a przy krawędzi był płotek oddzielający taras od kominów i anten.  

 

  

-Bardzo przytulnie -mówiła, rozglądając się z zaciekawieniem.

-To strefa rekreacyjna Ula na krótki wyjścia. Tam za rogiem jest ciąg dalszy tarasu. Taki wypoczynkowy i na dłuższe pobyty.

W drugiej części w pierwszej kolejności uwagę przykuł widok na Warszawę. Były również meble z wikliny, sporo zieleni i ochronne przeszklenie. 

  

-Tu na dachu zdecydowanie bardziej podoba mi się niż w wykwintnej restauracji -rzekła z błyskiem w oczach.

-Mam nadzieję, że z jedzeniem trafiłem również. Zamówiłem sałatkę z kurczakiem, brzoskwinią i rukolą, polędwiczki w miodzie, pieczone ziemniaki w ziołach, a na deser sernik z brzoskwinią. O wpół do czwartej powinni przywieźć jedzenie.

-Brzmi pysznie Marek.

- Wina nie ma, bo prowadzę, ale jeśli chcesz, to zjadę do gabinetu ojca i przyniosę dla ciebie.

-Nie trzeba. Woda starczy. Muszę porobić zdjęcia. Jest tak pięknie.

-Tak myślałem, że się spodoba. Wieczorem jest dopiero pięknie. Niebo widać w całej krasie. Dzisiaj jest pełnia i bezchmurne niebo, to gwiazdy i księżyc będą na wyciągnięcie ręki. Choć to tylko szóste piętro.

- Na pewno.

-Możemy zostać tutaj do zachodu słońca.

-Nie będzie nam zimno?

-Jakby co, to dam ci marynarkę Ula.

Chwilę później w drzwiach windy pojawił się kelner z pobliskiej restauracji. Sprawnie nakrył do stołu, ukłonił się życząc smacznego i po zapłacie i hojnym napiwku odszedł.

-Zapraszam na ucztę Ula -rzekł Marek, odsuwając przed nią krzesełko.

-Dziękuję. To o czym chciałeś porozmawiać? -zapytała, gdy usiedli.

- Pojutrze do Polski przylatują znajomi ojca z Kerimy. To odpowiednik naszej firmy z siedzibą w Berlinie i ojciec w związku z tym ma do ciebie prośbę i propozycję. Chciałby, abyś w razie potrzeby tłumaczyła.

-W planach nic nie mam, więc mogę.

-Tylko wchodzi w to również kolacja u rodziców.  Wiem, że to piątek i czas zabawy, ale ojcu zależy. Ja przyjechałbym po ciebie, a później odwiózł.

-Na wieczór też w planach nic nie mam. Przesiedziałabym z panią Wojtasik cały wieczór, oglądając Taniec z gwiazdami.

-To mogę powiedzieć ojcu, że się zgadzasz?

-Możesz Marek.

Do ojca chciał zadzwonić od razu, ale okazało się, że wyczerpała się mu bateria. Kiedy zjedli i sprzątnęli stół, to przenieśli się na jedną z ławek.

Na tarasie było im tak przyjemnie, że zostali tam do czasu, aż się nie ściemniło. Ula chciała zobaczyć to, co tak pięknie opisywał Marek. Czas mijał im na rozmowach. Na początku mówili o dzieciństwie i przygodach. Marek spędził je na jednym z blokowisk i dopiero gdy skończył dwanaście lat, to przenieśli się do willi w Aninie. Wraz z tym zmienił nie tylko szkołę, ale praktycznie swoich znajomych, bo musiałby na dawne osiedle jeździć przez pół Warszawy. Nie był to dla niego najlepszy czas, bo buntował się i matka często musiała chodzić do szkoły.   Później rozmawiali o filmach, książkach i wielu innych aspektach życia. Rozmowę przerwał im dopiero dzwonek telefonu Uli. Dzwonił do niej Mateo (znajomy Uli poznany w Hiszpani) z propozycją spotkania.  Mateo chciał zaprosić ją na piątek do kina, ale odmówiła i wytłumaczyła, że jest zajęta. Umówiła się z nim na sobotni wieczór. Marek, który słyszał rozmowę, poczuł coś w rodzaju zazdrości, chociaż do tej pory zazdrość nie była mu znana.

Przed siódmą zaczęło szarzeć, neony rozświetlać się, gwiazdy błyszczeć, a księżyc w pełni świecić.

-Miałeś rację, mówiąc, że wraz ze zmierzchem jest pięknie -mówiła, pochłaniając otoczenie wzrokiem. —Niebo na wyciągnięcie ręki. Zrobię jeszcze kilka zdjęć.

-Ten pomarańczowy punkt to wiadukt kolejowy -mówił, pokazując odpowiednie miejsce.   —A tam ten czerwony punkt to Sienna 48. Będę miał tam apartament na 33 piętrze.

-Po co ci mieszkanie? Masz ładny dom?

-Na wynajem. A tam gdzieś jest palmiarnia -pokazywał na lewo. —Miejsce, gdzie lubię chodzić.

Oboje stali blisko balustrady i zapatrzeni byli w dal i niebo. Chociaż Marek patrzył również na Ulę. Patrzył i działo się z nim coś dziwnego. Przy żadnej dziewczynie oprócz Julii nie czuł takich dreszczy. Kiedy nieoczekiwanie dotknął jej ramienia komórka Uli wypadła z rąk. Pech chciał, że dłonie miała poza ochronną barierką i telefon był do nieuratowania. 


 

-Kurcze nowy telefon -jęknęła.

-Przepraszam Ula. Moja wina. Oddam ci pieniądze. Przestraszyłem cię dotykiem.

-To ja jestem zbyt strachliwa. Zapatrzyłam się w budynki naprzeciw.

-Spadł chyba na daszek od tylnego wyjścia -odparł, spoglądając w dół. —Przynajmniej karta SIM ocaleje. Powiem ochroniarzowi, to wejdzie na daszek.

 -To chodźmy. Robi się późno i czas wracać Marek.

Kiedy dotarli do drzwi windy to ta była gdzieś na dole, a próba ściągnięcia na górę nic nie dawała.

-Od rana się zacina -mówił Marek, naciskając nerwowo przycisk.

-Wiem. I ci teraz Marek? Twój telefon wyładowany, mój przepadł w otchłani.

-O ósmej ochroniarze mają obchód, to zauważą, że winda nie działa. Może nawet prędzej.

-Oby. Dzisiaj o siódmej zaczyna się mecz siatkówki z Serbią i mogą oglądają do dziewiątej albo dłużej -mówiła, patrząc na neonowy zegar na budynku naprzeciw. —Jest dopiero siódma pięć.

Ze ściągnięcia windy zrezygnowali i poszli ponownie usiąść na ławkę. Było już zdecydowanie zimniej niż wcześniej i Marek dał Uli marynarkę. Sam okrył się szalem zostawionym przez kogoś.

-Co zrobimy z wolnym czasem -pytała Ula.

-Możemy zabawić się w kalambury albo tajemnica za tajemnicę. Mogę nawet zaczynać. Twoja słabość?

-Krówki. Twoje niespełnione marzenie z dzieciństwa.

-Nie zostałem strażakiem.

-Żaden problem Marek. Zawsze możesz zapisać się do OSP.

-Julia zawsze mówiła. Żaden problem Marek. Ty drugi raz dzisiaj tak mówisz.

-Teraz kiedy nie ma Pauliny, możesz do niej wrócić.

-Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki Ula.

-Fakt z Pauliną wszedłeś i się nie udało.

-Dobrze, że nie pytasz mnie, co się stało. A miałem dzisiaj sporo takich pytań.

-Nie moja sprawa Marek. Poza tym wścibska nie jestem.

Kiedy chwilę później spojrzeli na siebie, ich usta były bardzo blisko siebie. O pocałunek więc trudno nie było. Marek najpierw pogładził dłonią policzek Uli, a kiedy nie zaprotestowała delikatnie i z czułością musnął usta. Sama Ula nie protestowała, bo uśmiech i dołeczki w policzkach Marka oraz zapach wody po goleniu działały na nią jak narkotyk.

-Chyba nie powinienem Ula -rzekł Marek ze skruchą.

-Widziałam przy wejściu gazety Marek. Przyniosę i pooglądamy. To światło jest wystarczające dobre.

 Przez kolejne minuty głównie tym byli zajęciu i wymieniali się tym, co wyczytali. Ula oglądała czasopismo dla kobiet, a Marek Auto Świat sprzed dwóch lat i jakąś gazetę codzienną z datą sprzed tygodnia.

 

Winda ruszyła kwadrans przed dziewiątą, a Marek od razu ściągnął ją do góry. Kiedy drzwi otworzyły się, był w nich ochroniarz.

-Pan tutaj? Trzeba było zadzwonić. Zająłbym się windą.

-Telefon mi się wyładował, a Uli spadł na daszek od podwórza. Jak mecz? Warto było oglądać?

-Wygraliśmy 3 do 1.

Kiedy wzięli swoje rzeczy, Marek odwiózł od razu Ulę na jedno z osiedli. Gdy zaś zatrzymał się przy jej klatce, na pożegnanie pocałował w policzek. Jeszcze na tarasie, a później przez cały wieczór i część nocy Ula rozmyślała nad tym, czy teraz ma jakieś szanse u Marka. Marek dużo również myślał o Uli i czy dać sobie szansę na kolejną miłość. CDN PO MINI TAJEMNICA