wtorek, 27 października 2020

Fartowny dzień - zapowiedź.

Dzieci chorują od 5 dni i nie mam czasu napisać kolejnej części Zamiany, więc w ramach rekompensaty zapowiedź. Napisałam jakiś czas temu i czekała na publikację.

 

Fartowny dzień

 

Dzień dobry, dzień dobry, dzień dobry –usłyszała z głośnika Ula Cieplak w czwartkowy poranek. Robiła właśnie śniadanie dla siebie, brata, siostry i ojca i słuchała jednocześnie rozgłośni. —Mamy dzisiaj trzynastego, ale na szczęście nie piątek tylko czwartek. W ten wrześniowy poranek wita was….

Na koniec krótki horoskop. ….

Ryby. Dla ryb najbliższe dni będą obfitować w samą pomyślność i czeka Was przypływ gotówki. Panny spod ryb natomiast mają szansę poznać miłość życia. Miejcie tylko szeroko otwarte oczy drogie panie.

Gdyby, chociaż w jednym się spełnił –myślała Ula, nalewając do dzbanka herbatę. Gdybym, chociaż dostała pracę w banku.

Słuchanie radia przerwał jej dźwięk smsa.  Śniadanie miała już naszykowane, więc odebrała. Wiadomość zaskoczyła ją.

Miło nam poinformować, że zakwalifikowała się pani do finału teleturnieju 50 tysięcy w pół godziny. Jeszcze dzisiaj po czternastej skontaktujemy się z panią telefonicznie.

Kurczę blaszka horoskop się sprawdza?

 

Tego samego dnia miała rozmowę o pracę w banku, ale mimo pomyślnego horoskopu, szła tam bez optymizmu. Jeszcze poprzedniego dnia dowiedziała się, że również krewna jednego z dyrektorów aspirowała na to stanowisko. Aspirowała było nawet za mocno powiedziane, bo ona praktycznie już je miała. Oprócz znajomości miała i inne atuty. Była ładna, elegancka, zadbana, a ona urodą nie powalała. Ubrania zaś kupowała na bazarku albo przerabiała po mamie. Jedyny atut przemawiający na jej korzyść był taki, że była tu na stażu i były osoby, które doceniały jej wiedzę, kwalifikacje i pracowitość. 

Po rozmowie z komisją poszła nad Wisłę. Tam zawsze odnajdywała spokój i mogła pomyśleć na spokojnie. Tym razem również nikogo nie było i usiadła w swoim ulubionym miejscu na kamieniu.

Po co w ogóle są te przesłuchania -myślała, rysując po piachu przypadkowe figury. Chyba tylko po to, aby się nie czepiali. Gdyby w końcu coś się stało i uśmiechnął się do mnie los.

Z tą samą chwilą usłyszała miauczenie kotka w pobliskich krzakach. Kotek był czarny i zaplatał się w bluszcz. Długo nie myśląc, poszła uwolnić go, ale jak tylko schyliła się, to spostrzegła leżący nieopodal duży męski portfel. W środku oprócz dokumentów była spora kwota pieniędzy, zdjęcie przystojnego mężczyzny w towarzystwie pięknej kobiety i wizytówki F&D. Sumka kusiła, ale wychowana była tak, że należało zgubę oddać. Najdłużej przypatrywała się fotografii, bo mężczyzna był wyjątkowo przystojny. 

 


Kot tymczasem jak nagle pojawił się, tak zniknął.

To, gdzie mieści się siedziba firmy wiedziała, bo codziennie w drodze na studia mijała budynek na Lwowskiej. Nie było to też tak daleko stąd i od razu skierowała się do F&D. Przed wejście zamarzyła się jej praca tutaj, ale szybko marzenia porzuciła, bo kopciuszek do firmy modowej nie pasował.

Wnętrze było urządzone z dużym smakiem i rozmachem i rozglądała się z zaciekawieniem.

-Dzień dobry – odezwał się jąkająco ochroniarz. —W czym mogę pani służyć?

-Dzień dobry -odparła, uśmiechając się szeroko. —Ja do pana Marka Dobrzańskiego.

-W jakiej sprawie pani przyszła?

-Byłam na spacerze i znalazłam portfel pana Marka -mówiła, pokazując skórzany przedmiot. —Chciałam oddać.

-Rozumiem. Już dzwonię. Pani godność?

-Urszula Cieplak.

Marek Dobrzański w holu pojawił się po trzech minutach. Był jeszcze daleko, ale Ula już wiedziała, że to on, a zdjęcie odebrało mu sporo uroku. Razem z nim przyszedł jakiś blondyn.

-Dzień dobry -rzekł, pokazując urocze dołeczki w oczach. Pani Urszula? Znalazła pani mój portfel?

-Tak odparła, uśmiechając się i pokazując aparat na zębach. Dobre posunięcie nie było, bo widziała lekkie skrzywienie na twarzy blondyna. Jej ubiór dobrego rażenia również nie zrobił. —Leżał w krzakach nad Wisłą.

-Byłem tam rano i musiałem zgubić, jak biegałem. Później poszedłem poszukać, ale nie znalazłem. Dziękuję pani.

-Ale ja znalazłam. To znaczy, czarny kot znalazł. Proszę -dodała, podając to, co trzymała w dłoni. —Pan sprawdzi zawartość.

-Najważniejsze są dokumenty pani Urszulo -mówił, zaglądając do przegródek.  —Zdążyłem już zablokować karty i dowód, ale chyba da się odkręcić wszystko. A to dla pani -mówił, licząc banknoty, które chciał jej dać.

-Nie trzeba -zaprotestowała.

-Naprawdę należy się pani znaleźne -mówił, wciskając jej w rękę plik banknotów.

-Ale to za dużo panie Dobrzański.

-Jest w sam raz -wtrącił. —I jeszcze raz dziękuję. Tak jak mówiłem, musiałbym dowód wyrabiać, nowe karty. Tyle kłopotów miałbym.

-W takim razie dziękuję panu. Zaszaleję w sklepie na zakupach.

-W takim razie życzę udanych zakupów.

-Dziękuję. Pójdę już i do widzenia panom -dodała do obu, ale ciągle patrzyła na Marka.

-Do widzenia-odparł, wyciągając rękę. Kiedy już ich dłonie złączyły się, to poczuła silny uścisk i przyjemne ciepło. 

-Ale z niej paszczak –rzekł Olszański, gdy wracali do windy.

-Seba –upomniał do. —Nie oceniaj kogoś po wyglądzie. Widać, że to uczciwa dziewczyna. I oczy miała bardzo ładne.

 



Za pięćset złotych postanowiła zrobić zakupy spożywcze i kupić małe prezenty dla rodzeństwa i ojca. Stała już w kolejce do kasy, gdy zauważyła na stojakach wstawione kupony lotto i reklamę kumulacji. Choć nigdy nie grała i uważała, że nie ma szczęścia, to postanowiła wysłać jeden zakład Lotto.  Nad wyborem liczb długo się nie zastanawiała i skreśliła wiek Betti, Jaśka, swój oraz rodziców. Do tego dodała osiem, bo w adresie zamieszkania była ósemka. Wieczorem jednak nie sprawdziła wyników. Przed zaśnięciem myślała za to o Marku, bo trudno było jej wymazać go z pamięci. Sporo wyczytała o nim i w Internecie.

Krótko po czternastej zadzwoniła do niej pani z telewizji z informacją, że nagranie odcinka teleturnieju z jej udziałem ma mieć miejsce za dwa tygodnie w sobotę.

Zanim poszła spać, to zadzwoniła do niej również pani Anna Kubicka z banku. Była ona sekretarką dyrektora personalnego i jedną z tych osób, które doceniały Ulę.  

-Ula prawdopodobnie masz szansę.  Po twoim odejściu niezła afera wynikła i Krawczyk z zawałem wylądował w szpitalu, a jak wiesz,to do niego należał ostateczny wybór.

-Ale Kinia to córka kuzynki dyrektora Szczepanika mimo wszystko -odparła pesymistycznie. I co stało się Krawczykowi.

- Podobno wydało się, że Krawczyk po znajomości i za łapówki już prędzej zatrudniał inne osoby. Prezes niezłą jatkę zrobił wszystkim dyrektorom i audytora chce sprowadzić. A decyzję, kogo zatrudnią ma podjąć Szymańska. Ona zawsze była nastawiona życzliwie do ciebie i chwaliła za rzetelność.

-Oby była to prawda pani Aniu. Tak bardzo potrzebuję tej pracy. Z renty ojca nie wyżyjemy.

 

Następnego dnia Ula z niecierpliwością czekała na jakąś wiadomość z banku. Ta nadeszła w południe. Kolejnego dnia jechała już podpisać umowę, a pensja była spora. Do domu wracała, więc szczęśliwa. Po drodze mijała market, w którym robiła zakupy i wysłała kupon Lotto. Na szybie sklepu widniał wielki napis.

TU PADŁA WYGRANA W KUMULACJI! WARTOŚĆ WYGRANEJ PONAD 60 MLN. SZCZĘŚLIWE NUMERY TO 7-8-19-26-48-49. ZWYCIĘZCY GRATULUJEMY.

Była w autobusie i nie wiedziała, co zrobić. Cieszyła się, że siedziała, bo mogłaby jeszcze z wrażenia zemdleć. Odruchowo przycisnęła do siebie torebkę, bo tam miała wygrany kupon.  

-Wygrać taką kasę i człowiek ustawiony na całe życie -usłyszała czyjąś rozmowę.

-Ja robotę rzuciłbym w cholerę -odparł ktoś.  

niedziela, 18 października 2020

Zamiana cz. 10


Po udanych zakupach Marek chciał zaprosić Ulę do restauracji na obiad i do kina, ale kaszel coraz bardziej jej dokuczał i uznał, że lepiej będzie, jak zaprosi ją do siebie, bo mogłaby przeszkadzać innym osobą w lokalu i kinie. W galerii zrobili jeszcze zakupy spożywcze oraz w aptece i pojechali do domu Marka. Tam Marek zajął się przygotowywaniem swojego popisowego dania, czyli spaghetti. Ula chciała mu pomagać, ale była gościem i kazał jej usiąść i patrzeć. Marek sprawnie niczym szef kuchni krajał cebulę, paprykę, pieczarki, a później dobierał odpowiednie przyprawy. Chwilę później po domu roznosił się zapach podsmażanego mięsa.  Marek pomyślał również o odpowiednim winie i deserze. Na to drugie wybrał szybkie w wykonaniu gofry. 


 

-W sprzęty kuchenne zaopatrzony jesteś od A do Z -zagadnęła.

-Gofrownicę używałem tylko parę razy. Krótko po kupnie. Z czym dla ciebie przyrządzić?  Jest dżem, bita śmietana, banan, kiwi.

-Bita śmietana i owoce.

-Po obiedzie zasłonimy okna i stworzymy kino Ula. Znajdziemy sobie jakiś interesujący film. Jakie gatunki filmów lubisz? Komedie romantyczne?

-Skąd Marek. Wole czarne komedie albo horrory.

-To świetnie Ula, bo będę miał okazję potrzymać cię za rękę, jakbyś się bała.

Przez cały czas, gdy Marek przygotowywał jedzenie, Ula zastanawiała się, czy powiedzieć mu o spotkaniu z Julią i sprawdzić, jak zareaguje.  Z pomysłu zrezygnowała, bo popołudnie zapowiadało się interesująco i nie chciała psuć nastroju.

-Co robisz w weekend 14 i 15 października Ula? -zapytał tajemniczo w czasie krojenia papryki.

-Nie wiem. Jeśli nie będę miała nic lepszego, to pojadę do domu. A pytasz, bo?

-Bo rodzice dostali zaproszenie do Bonn na dobroczynną imprezę, a jechać nie mogą i ja mam ich zastąpić.

-Czyli mam czuć się zaproszona Marek?

-Dokładnie tak -odparł, odrywając wzrok od noża i deski do krojenia. —Aj -jęknął. —W palec się skaleczyłem. Przy oknie w górnej szafce jest apteczka -mówił, trzymając palec pod strumieniem wody. Możesz mi podać? Strasznie piecze.

Chwilę później Ula starannie odkaziła ranę i przykleiła plaster

-Buzi nie dostanę Ula?  Nie zapłakałem ani razu. Mama zawsze w takich przypadkach całowała mnie w miejscu skaleczenia.

-I jak rozumiem, to teraz ja mam cię pocałować w paluszek?

-Gdybyś mogła -mówił, patrząc na nią żałosnym wzrokiem.

-Tylko co jak nie pomoże? Może nie mam tak magicznej mocy, jak twoja mama.

-Co ci szkodzi spróbować -mówił, zbliżając swój palec do ust Uli.

Na tym jednym pocałunku się nie skończyło, bo Marek przyciągnął do siebie Ulę i pocałował w usta.

-W język się ugryzłeś również -zapytała, gdy oderwał się od niej i przypatrywał figlarnym wzrokiem.

-Nie, ale warto było skaleczyć się w palec.

Resztę obiadu dokończyli wspólnie i pół godziny później jedli już spaghetti, a ciasto na gofry przygotowane przez Ulę czekało na upieczenie.  Później wszystkie naczynia i talerze powkładali do zmywarki, zrobili sobie popcorn i stworzyli w salonie małe kino. Marek zaciągnął zewnętrzne żaluzje i uruchomił kino domowe. Z wyborem filmu nie mieli większego problemu i wybrali czarną komedię. Marek w czasie seansu z przyjemnością patrzył na Ulę siedzącą swobodnie obok niego na kanapie i jedzącą popcorn. Równie przyjemne było słuchanie jej radosnego śmiechu. Po raz kolejny porównał ją do Julii, bo ona również w podobny sposób się śmiała. Inaczej było z Febo, bo tylko delikatnie rechotała. Jego zresztą doprowadzało tym do nerwowości. 

Po filmie Marek uparł się, że również będzie gościł Ulę w czasie kolacji. Na nią przygotował zwykłe kanapki z pomidorem ogórkiem, serem, wędliną i jajkiem. Kiedy już usiedli, Ula postanowiła, że powie mu o Julii. Marek siedział naprzeciwko niej i mogła obserwować jego reakcję.

-Zanim przyszedłeś do galerii Marek, to spotkałam się z Mateo -zaczęła od początku wydarzeń sprzed paru godzin. —Później doszła do nas Dagmara z Julią.

-I jakie zrobiła na tobie wrażenie Julia? -pytał przez gardło.

-Bardzo pozytywne Marek. Jeszcze lepsze na Mateo Marek. Oni spojrzeli na siebie i to było jak grom z jasnego nieba. Ja przestałam się liczyć dla Mateo. Wyszli razem. Mateo odprowadził ją do firmy K&OModa.

-Julia jest dorosła, wolna i może spotykać się, z kim chce. Nie wiem, tylko dlaczego w ogóle mi to mówisz? -pytał z wyczuwalnym zdenerwowaniem. —Chciałaś sprawdzić, jak zareaguję?

-Tak Marek. To jest ważne czy jeszcze coś czujesz do Julii, czy nie.

-Ula nie jesteś w zastępstwie, jeśli tak myślisz -wtrącił zdecydowanie. —Minęło już ponad dwa lata, jak nie jestem z Julią. Była jeszcze Paulina.

-Lata nie mają znaczenia. Można kochać dziesięć lat miłością bez przyszłości albo przeszłością. Widziałeś Julię przez ten czas?

-Dawno temu, ale wiem na pewno, że Julii już nie ma w moim życiu i pomimo to, co mi zrobiła, to życzę jej jak najlepiej. Teraz ty jesteś moją dziewczyną i jestem szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy. Znowu chce mi się rano wstawać, śmiać, mam marzenia. Nawet mama zauważyła, że jestem radosny.

-Wierzę Marek. Chciałam, tylko żebyś wiedział o Julii i Mateo.

Brakuje tylko i teraz ciebie kocham  Ula -pomyślała.

 

Po kolacji był już czas odwieźć Ulę do domu. W czasie drogi do tematu Julii nie wracali, tylko rozmawiali o jutrzejszym dniu i wizycie rodziny Seidel. Kiedy znaleźli się przed blokiem Uli, to Marek pokusił się na namiętny pożegnalny pocałunek.

-Przyzwyczajaj się Ula do tego -rzekł z łobuzerskim uśmiechem. —Swoją dziewczynę zamierzam w taki sposób żegnać i witać.

-To chyba szybko się przyzwyczaję Marek -odparła poważnie.

-Świetnie. Będę jutro po dziewiątej i pojedziemy do firmy razem. Wyśpij się dobrze, żeby Pshemko nie miał znowu pretensji, że źle wyglądasz. On również będzie towarzyszył nam i Seidlom.

-Postaram się wyspać i pa Marek -mówiła, gdy doszli do klatki, w której mieszkała.

-Pa -odparł, gdy Ula wchodziła do środka.

 

Aleks również wrócił do domu, ale w przeciwieństwie do Uli i Marka był w podłym nastroju. Widok Julii z obcym mężczyzną popsuły mu humor doszczętnie.  W domu w dodatku czekała na niego Paulina i jej problemy. Febo siedziała w salonie i kończyła pić butelkę wina.

-Może w końcu wymyślisz coś Aleks -rzuciła z pretensją do brata. —Ta Cieplak kręci się obok Marka coraz śmielej. Dzisiaj do firmy przyjechali, jak zakochana para.

-Wymyślę, ale nie na doczekaniu. Teraz powinnaś wyjechać do babci.

-Dlaczego niby mam wyjeżdżać?

- Nabierzesz trochę dystansu -odparł, ale prawda była taka, że nie chciał dłużej trzymać Pauli u siebie. Wszędzie walały się jej rzeczy, nie dokładała się finansowo, a jej gadanie doprowadzało go do szału. Nie mógł nawet w spokoju pomyśleć o Julii. — Jak będę miał plan, to zadzwonię. Powinnaś zainwestować w nowe stroje -dodał podchwytliwie, bo na taki wyjazd Paula zawsze była gotowa. —Możesz jeszcze pojechać do Portofino. Dwa tygodnie wakacji dobrze ci zrobią. Może już jutro uda ci się wylecieć.

-Może masz racje Aleks -odparła po chwili potrzebnej na przeanalizowanie tego, co proponował brat. —Muszę odpocząć. Ale ty masz pomyśleć co zrobić z Cieplak.

-Paula czy ja zawiodłem cię kiedyś? -odparł z zadowoleniem, że się jej pozbędzie.

 Jeszcze tego samego dnia wysłał do Julii anonimową przesyłkę. Było to jej zdjęcie z dopiskiem piękna i kolejna róża. Tym samym Julia ponownie zaczęła się bać psychopaty, który ją prześladował.  Zadzwonił również do znajomego detektywa, który nie zawsze działał uczciwie, z zleceniem sprawdzenia mężczyzny, z którym widział Julię. Później w zależności, kim był, chciał usunąć go z życia Sławińskiej, zanim nie stanie mu na drodze do związku z Julią.

 

Następnego dnia Marek tak jak obiecał przyjechał po Ulę i razem pojechali do firmy. Już na miejscu podarował Uli mały drobiazg w postaci srebrnego łańcuszka z koniczynką. 

 


Po jedenastej w F&D pojawiła się delegacja z Kerimy i Ula przez cały dzień towarzyszyła im i Dobrzańskim. Najlepiej dogadywała się z Lisą Seidel żoną Davida. Również prasa była zainteresowana ich wizytą i wspólnym przedsięwzięciem zorganizowania pokazu mody z ostatnich trzech dekad.  Nazajutrz było już głośno nie tylko o planowanym pokazie, ale i o Uli i Marku, bo zostali okrzyknięci parą.

Tego samego dnia w sobotę rano Ula musiała dokończyć sesję zdjęciową. Dużo pracy nie miała, bo były przygotowane tylko dwie suknie ślubne i kilka ujęć. Na jednym ponownie pojawił się Marek.


 

Wieczorem natomiast czekała ich kolacja u Dobrzańskich i kolejne spotkanie z Seidel. Tego dnia również Marek oficjalnie powiedział rodzicom, że spotyka się z Ulą.

 

Kolejne dwa tygodnie minęły im na niemal codziennych spotkaniach. Tylko w weekend Ula pojechała do domu i nie widziała się z Markiem. Marka operatywność zadziwiała Ulę, bo za każdym razem wymyślał coś nowego i nie sposób było się nudzić. Była palmiarnia, wyjście do cyrku, nad Wisłę i ognisko, muzeum ubioru i akcesorium stroju. Po spotkaniach grzecznie odwoził pod blok, gdzie wynajmowała pokój i całował na pożegnanie. Wieczorami dostawała jeszcze smsa z życzeniami: Słodkich snów, Miłej nocy kochanie. Czasami zastanawiała się, dlaczego Marek nigdy nie zaproponował jej, aby zanocowała u niego, bo ona była gotowa kochać się z nim po raz kolejny. Tylko raz była z mężczyzną i to Markowi oddała się, a ten pierwszy raz nie jest tak do końca przyjemny. Markowi natomiast wiele razy przychodziła ochota, aby zaproponować Uli wspólną noc i seks, bo brakowała już mu tego aspektu życia, ale ostatkiem sił powstrzymywał się. Niedługo zresztą mieli lecieć do Bonn i jeśli miało się coś stać ponownie, to właśnie tam.  

 

Na wyjazd Marka przygotował ojciec, bo do tej poty on brał udział w takich imprezach. Teraz jednak był w Szwajcarii i dał synowi kilka wskazówek i to na czym mu zależy na aukcji charytatywnej. Ula na wyjazd i bal natomiast dostała piękną sukienkę z kolekcji Pshemka. Sukienka była czerwona z dekoltem z tyłu i przodu. Zastanawiała się również nad kwestią pokoi w hotelu i czy będzie miała wspólny z Markiem, czy oddzielny. Delegację miał podpisywać ojciec i chociaż rodzice wiedzieli, że w jego życiu jest Ula i dwa oddzielne pokoje to nie jest problem wspólnie spędzonej nocy, to rachunek opiewał na dwa pokoje.

 Do Bonn dotarli w sobotę 14 października o jedenastej i po zameldowaniu się, w swoich pokojach, poszli na pobliskie zwiedzanie Bonn i obiad. Najbliżej było na rynek i katedry i tam poszli. Po powrocie do hotelu kolacji już nie jedli, bo poczęstunek był przewidziany na imprezie, tylko rozeszli się do swoich pokoi przygotować na wyjście.

Przed dziewiętnastą Ula pukała już do drzwi od pokoju Marka. Kiedy otwarł miał na sobie jedynie ręcznik na biodrach, więc błyskawicznie odwróciła wzrok.

-To ty Ula? Jesteś już gotowa? Myślałem, że z obsługi hotelu ktoś puka.  Mieli przynieść mi nowy ręcznik.

-A ty, dlaczego jeszcze niegotowy? -pytała zadziwiona i zażenowana widokiem pół nagiego Marka. —Zaraz wychodzimy.

-Jeszcze mamy czas. Specjalnie powiedziałem, że masz być gotowa o 19, bo wychodzimy o 19. 30. Paula zawsze się nie wyrabiała. Nawet Julii się zdarzało.

-Trzeba było mówić prawdę Marek. Mam wrócić do siebie i poczekać, czy mnie wpuścisz?

-Nie Ula -odparł, otwierając drzwi przed nią. — Możesz zostać. Ja jestem po kąpieli i muszę się tylko ubrać.

Chwilę później zniknął z garniturem w łazience. Kiedy tam był, to usłyszała dzwonek jego telefonu i pojedyncze słowa. Chwilę później wrócił do pokoju ubrany już w spodnie i niezapiętą do końca koszulę.

-Dzwonił organizator i przepraszał, bo mamy być tak kwadrans po dwudziestej.

-To mamy ponad godzinę Marek. Co zrobimy z tym czasem?

-Na dobry początek napijemy się szampana i popatrzymy na panoramę Bonn. 


 

Kilka łyków szampana wypitych przy oknie balkonowym i oświetlona panorama Bonn zrobiły swoje, bo atmosfera stała się intymna. Marek stał tuż za Ulą i czuła jego oddech na ramionach. Gdy tylko obróciła się i spojrzała na Marka, to widziała w nim pożądanie. Bez pytania wziął od niej kieliszek, położył na stoliku i zaczął całować usta.

Marek bez wytchnienia obsypywał pocałunkami jej twarz i szyję a dłonie pieściły talię i gołe plecy. To wystarczyło, aby serce zaczęło jej bić mocniej i traciła rozumowanie.  Ciało oczywiście domagało się większych pieszczot. 

-Ula pragnę cię, jak diabli -szeptał przy jej ustach. —Powiedz, że mnie pragniesz.

-Tak Marek, ale mamy wyjść.

-Jeszcze dużo czasu -mówił, całując i zamykając tym samym usta i protesty.

Chwilę później zdjął z niej delikatnie sukienkę, rzucił na krzesło, a nią samą położył delikatnie na łóżku. Zanim cokolwiek zdążyła powiedzieć, wyczytała pożądanie w jego oczach, a usta przylgnęły do jej ust. Po krótkiej grze wstępnej znowu kochali się szaleńczo, jak parę tygodni temu, a zmysłowe doznania Uli i Marka przechodziły wszelkie ich pojęcia. Kiedy poczuła, że Marek wchodzi w jej ciało już bez bólu, wygięła się tak, aby móc w pełni go czuć i mieć większą rozkosz. Reszta należała już do Marka, bo poruszał się w niej długo i rytmicznie, dając gorącą  falę rozkoszy jedną po drugiej, aż do całkowitego spełnienia. Pogrążyła się bez reszty i mogła jedynie jęczeć i prosić o więcej.

-Miłość do ciebie doprowadzi mnie kiedyś do szaleństwa -mówił wraz z ostatnimi pocałunkami i kiedy uwolnił ją od swojego ciężaru i położył się obok niej.

-Powiedziałeś miłość?-pytała z oszołomieniem zarówno seksem, ale i tym co usłyszała.

-Tak Ula, bo cię kocham. Kocham do szaleństwa. To jest coś całkiem innego niż, to co czułem do Julii. W Julii zakochałem się trochę, dlatego że była dziewczyną Aleksa, a ciebie pokochałem, bo jesteś idealna. Piękna, dobra, inteligentna, życzliwa.

-I ja ciebie kocham tak samo Marek. Już jak spotkaliśmy się w kuchni Szymczyków, to poczułam szybsze bicie serca.

-Realizatorom programu będę musiał podziękować. Dzięki nim poznałem cię i znalazłem miłość. W innej sytuacji pewnie nie spotkalibyśmy się Ula.

-Pewnie nie. Ale teraz musimy już naprawdę wstać z łóżka Marek -mówiła szczęśliwa tym, co usłyszała. —Będą czekać na nas.

Kiedy Ula ubierała się, Marek patrzył i już poczuł pożądanie licząc, że jak wrócą na górę za jakieś cztery -pięć godzin znajdą się w tym samym miejscu.  W tym się nie mylił, bo przed drugą w nocy znowu znaleźli się w łóżku i po raz kolejny kochali się do utraty sił. Później wtuleni w siebie usnęli. Na balu natomiast bawili się doskonale i zostali okrzyknięci najpiękniejszą parą, a Markowi dodatkowo udało się zdobyć dla ojca w licytacji statuetkę. Ich zdjęcie zaś obiegło cały świat mody w Europie. CDN PO ZAPOWIEDZI