środa, 31 maja 2023

Dziewczyna z klubu cz. 17

Wioletta, choć robiła wszystko, aby znaleźć coś na Ulę i Marka, nie udawało się jej. Dlatego po kilku dniach postanowiła, że sama coś wymyśli i wmówi Paulinie, że to prawda. W końcu jak myślała, najtrudniej jest tłumaczyć się z czegoś, czego nie było. Plan był taki, że chciała zrobić rezerwację w jakimś hotelu i wmówić Paulinie, że Marek planuje pojechać tam z Ulą. Potwierdzenie rezerwacji miało przyjść na jej pocztę, a później chciała tylko wydrukować i pokazać Paulinie. Hotelu Książęcy w Sopocie przypadkiem nie wybrała, bo ulotkę hotelu znalazła w koszu na śmieci w gabinecie Marka. Nawet termin nie był przypadkowy, bo na najbliższy weekend, na który Marek i Ula wzięli wolne. Jej również dali wolne z obawy, że sama sobie nie poradzi. Plan zaczął się psuć, zanim zdążyła doprowadzić go do końca, bo Marek również zarezerwował tam dwa pokoje.  Dla siebie i Sebastiana. W Sopocie odbywały się akurat amatorskie zawody w koszykówce dwa na dwóch i chcieli wziąć w nim udział. Pani z recepcji rozmawiając z Markiem, spytała również o opłatę za rezerwację apartamentu dla dwojga. Dojście do tego kto stoi z rezerwacją trudne nie było, bo jak Marek usłyszał, że była to dziwna osoba przekręcająca słowa.

- Wiola coś kombinuje Ula -rzekł swojej asystentce, kiedy przyniosła mu popołudniową pocztę. — Zarezerwowała hotel w Sopocie w imieniu firmy.

- Ona kombinowała, kombinuje i dalej będzie kombinować. Taką ma naturę. Na szczęście zazwyczaj nic z tego nie wychodzi.

-Ja zamierzam się dowiedzieć, co kombinuje -rzekł, kierując się do sekretariatu. — Wiola nie chcę mi się wszystkiego sprawdzać, więc masz dwa wyjścia -mówił kategorycznie chwilę później. — Albo powiesz nam prawdę o tej rezerwacji, albo zwolnię cię i nikt cię od tego nie wybroni.  


 

-Ale za co Marek -oburzała się?

- Za całokształt. Nie masz żadnych kursów, nie znasz programów i jesteś po zwykłym liceum. Wybieraj.

-To Paulina chciała, żebym znalazła coś na was. Uważa, że przez Ulę rzuciłeś ją. Od czasu waszego wyjazdu do Monachium i później, gdy leżałeś w szpitalu, zacząłeś się zmieniać. Chce mieć dowody, że coś was łączy i z zemsty pokazać Łukaszowi.

-Tak lepiej Wiola.

-A Łukasz coś ci kazał -zapytała Ula?

-Napisałam mu kiedyś SMS-a, ale nic nie odpisał. Chyba już płynął do tego Miami.

Po tej rozmowie pozostała mu tylko rozmowa z Pauliną. Tą spotkał na korytarzu i choć sami nie byli, powiedział jej co o niej myśli.

-Jesteś ostatnią egoistką Paulino i zadufana pokrętną manipulatorką wykorzystującą innych. W dodatku z urojeniami i opętana chęcią zemsty.

-Zwariowałeś -wysyczała. — Patrzą na nas.

-Niech sobie patrzą. Przynajmniej może coś cię to nauczy.

 

Wyjazd do Gdańska Ula ukryła przed Łukaszem. Chciała zrobić mu niespodziankę i przy okazji sprawdzić, czy mówi prawdę o tych dodatkowych zajęciach w klubie żeglarski. Chociaż zastanawiała się też czy ma to być niespodzianka, czy chce z nim porozmawiać o tym, co się dzieje między nimi w ostatnim czasie. Ciągle w głowie miała jego pretensje i zazdrość o Marka, niedogadywanie się oraz Jowitę i kredyt, który miała wziąć dla niej. Z Warszawy razem z Markiem i Sebastianem wyjechali  o siódmej i na miejsce dotarli po jedenastej.  Od razu pojechała do mieszkania, które dzielił z dwoma kolegami. Kiedy zadzwoniła liczyła, że otworzy jej Łukasz albo któryś z kolegów. Tymczasem w drzwiach ujrzała dziewczynę.

-Dzień dobry -przywitała się z zaskoczeniem. — Ja do Łukasza.

-Nie ma go. Ty to Zosia?

-Tak -odparła bez wahania.

-Wchodź. Powinien być za niedługo. Dzwonił, że już idzie.

-A ty jesteś jego dziewczyną?

-Nie. Kumpelą. Przyszłam ogarnąć mieszkanie. Jowita -przedstawiła się, wyciągając do Uli rękę. — Kawy, herbaty?

-Herbaty.

Kiedy szła do kuchni, zauważyła w pokoju swojego chłopaka dziwne stroje. Marynarza ją nie zdziwił, ale strażaka i medyczny już tak. Była też jakaś maska.

-Łukasz już z rok nie tańczył, ale z wprawy nie wyszedł.

Jak tańczy? Gdzie? -kołatały się jej myśli. Po klubach?

-Ty też tańczysz? -zapytała najbardziej sensowną odpowiedzią, jaka przyszła jej do głowy.

-Nie. Mnie taniec na kawalerskich nie kręci. Zresztą jestem za chuda tu -dodała, pokazując na piersi. — Oszczędzam na powiększenie. Może jak otworzę studio tatuażu uda mi się powiększyć.

-A ja jestem Ula. Dziewczyna Łukasza. On tańczy na wieczorach panieńskich?

-Inaczej wyglądasz niż na zdjęciu -odparła wymijająco.

-A ja nie wiedziałam, co robi mój chłopak w Gdańsku oprócz tego, że studiuje.

Łukasz wrócił chwilę później. Widok Uli kompletnie go zaskoczył.  


 

-Ulka? Co tu robisz?

-Co ty tu robisz? -odparła dosadnie. —Marek i Sebastian jechali do Sopotu na amatorski turniej koszykówki i postanowiłam cię odwiedzić.  Twoja znajoma powiedziała mi, jak zarabiasz na życie. I to od dawna. Teraz rozumie, dlaczego kiedyś tak rzadko przyjeżdżałeś do Warszawy i dlaczego teraz nie mogłeś. Ty w weekendy chodziłeś na wieczory panieńskie. Nie spodziewałam się tego. Gdybym nie przyjechała, dalej bym nic nie wiedziała.

-Możemy porozmawiać na spokojnie u mnie w pokoju i sami. Jowita  pójdzie się przejść.

Rozmowa łatwa nie była, bo Ula chciała powiedzieć mu o wszystkich swoich przemyśleniach.

-Ula ja tylko tańczę. Nigdy z żadną z tych panien nie poszedłem do łóżka. Zresztą wiesz, że seksoholikiem nie jestem. Chcę zarobić trochę pieniędzy.

-Brakowało, żebyś się sprzedawał. Czy ty czasami tęsknisz za mną gdy się nie widzimy? Myślisz o mnie czasami? -pytała sugestywnie.

-Przecież często rozmawiamy przez telefon, spotykamy się, co jakiś czas.

-Nie o to pytałam Łukasz. Widujemy się raz na miesiąc albo na dwa i tak jest od pięciu lat. Nie uważasz, że się oddalamy? Ostatnio jesteś tylko zazdrosny o Marka. A ja widzę, że ta Jowita jest tak samo blisko ciebie.

-Ale on jest powodem naszych kłótni i powodem, że się oddalamy. Wiola przysłała mi wasze zdjęcie z imprezy i w ogóle mówiła, jak się dobrze razem czujecie.

-Kazałaś mnie śledzić -mówiła z niedowierzaniem, ale i jeszcze bardziej przekonało, że czas kończyć związek z Łukaszem.  

-Nie. Ona sama zaczęła, mówić o was. 

-To się jej udało zrobić zamęt .  My nie przez Marka się oddalamy. My zaczęliśmy mieć inne poglądy, innych znajomych, przyzwyczajenia. To, co tęsknisz za mną, jak długo się nie widzimy, czy nie? -zapytała ponownie. — Właśnie -dodała, gdy długo nie odpowiadał.

-Ula jak się już pobierzemy, wszystko się zmieni.

- My nie jesteśmy nawet narzeczonymi, tylko parą na odległość, która czasami pójdzie do łóżka. Takie związki dobre nie są.

-Wiele par tak żyje na odległość.

-Ty naprawdę tak myślisz? -zapytała z niedowierzaniem.  — Jeśli tak, to nasz związek nie ma szans. Zwłaszcza po tym co tu zastałam. Tańcz sobie przed tymi pannami i zarabiaj na studio tatuażu i na cycki Jowity.  Ja do tych planów nie pasuję Łukasz. Kiedyś przyznasz mi rację.

-Jowity piersi mnie nie interesują -zaprotestował.

-Ok. Przemyśl wszystko na spokojnie Łukasz, co powiedziałam. Sam zrozumiesz, że coś się między nami skończyło. Najlepiej będzie jak zachowamy fajne wspomnienia i bez robienia sobie wyrzutów, kto zawinił.

 

Od rozstania z Łukaszem minął miesiąc, a Ula dalej nie żałowała swojej decyzji, nie tęsknił za byłym chłopakiem ani nie czuła się nieszczęśliwa. Było nawet całkiem inaczej, bo czuła się wolna i wierzyła, że kiedyś pozna kogoś, dla kogo poczuje szybsze bicie serca.  Na razie miała pracę, którą lubiła, rodzinę i znajomych, wśród których czuła się dobrze. Czasami łapała się na myślach, że z Markiem spędza te najmilsze chwile i z nim najlepiej się dogadywali. Od poniedziałku do piątku spędzała z nim osiem godzin, czasami chodzili na wspólny obiad czy na spacer, aby coś ze spokojem przedyskutować. W takich chwilach zastanawiała się, czy Marek pamięta ich wyjazd do Monachium i to, że wtedy się pocałowali. Marek oczywiście pamiętał, a Ula dalej mu się podobała i chciał, czegoś więcej niż wspólna praca. Nie chciał jednak spieszyć się i dać Uli czas po rozstaniu z Łukaszem. Kiedy uznał, że minęło już dość czasu postanowił działać.

-Chciałbym zaprosić cię do kina Ula -usłyszała jednego popołudnia z jego ust. — A później moglibyśmy pójść coś zjeść.

-Kiedy Marek, bo jutro idę z Betti do jej koleżanki na urodziny i obiecałam jej mamie, że pomogę w pilnowaniu gromadki dzieciaków?

-Dzisiaj na osiemnastą.

-Dzisiaj chętnie. A co grają?

-Elvis Król żyje.

-Ok. Może być.

-Tylko że ja chciałbym wyjść z tobą na prawdziwą randkę Ula. Dobrze się czuję w twoim towarzystwie i pomyślałem, że warto dać nam szansę.  Jeśli dla ciebie to za szybko na nowy związek zrozumiem. Albo, że nie jesteś zainteresowana iść ze mną na randkę.

-Nie Marek. To znaczy, możemy wyjść na randkę.

-Dzięki. Od liceum nie umówiłem się z żadną dziewczyną na randkę i tak szczerze bałem się jak się zachowasz.

-To jak na tyle lat całkiem dobrze ci poszło.

-Dzięki. Obiecuję cię nie zanudzić.

-Ty nigdy nie nudzisz Marek. A co będziemy robić do osiemnastej.

-Nie wiem. Możemy połazić po parku, pójść na zakupy na kawę.

Pierwsza randka była całkiem udana. Filmy był przyjemny w oglądaniu, kolacja dobra a na koniec  odwiózł ją do Rysiowa. Dwie kolejne randki były podobne. Drugą spędzili w palmiarni, a trzecią w restauracji na najwyższym piętrze w jednym z hoteli. Ula, jadąc widną zastanawiała się, czy na pewno będą to tylko kawa, lody i ciasto, czy może znajdą się na którymś piętrze. Nic takiego jednak się nie stało. Kolejny wieczór spędzili w klubie Nocny Marek tam, gdzie się poznali.

-Więcej razy tu nie byłam -rzekła mu Ula. — Ale nic się nie zmieniło.

-Ja ze trzy cztery razy byłem. Niedługo minie trzy lata jak się poznaliśmy.

-Dokładnej daty nie pamiętam, ale była to ostatnia sobota sierpnia.

-Nigdy nie myślałem, że moją dziewczyną będzie jakaś dziewczyna z klubu. Wszystkie je uważałem za głupiutkie i łatwe.  Ty od razu wyglądałaś na inną. Świetnie odegrałaś rolę głupiutkiej dziewczyny.

-W końcu byłam tam w tym celu.

Po czwartej randce Ula postanowiła zwierzyć się Donacie z tego, co łączy ją z Markiem. Parę tygodni temu, kiedy zaczynała pracę w F&D często dzwoniła do koleżanki do Monachium i opowiadała jej, co się dzieje we firmie i o samym Marku. Teraz było podobnie i mówiła o tym, co się dzieje między nią a Markiem. Koleżanka nie była zbytnio zadowolona z tych relacji, bo przecież dokładnie wiedziała, jaki jest Dobrzański.

-On taki był, bo robił na przekór Paulinie -argumentowała koleżance. — Im więcej robiła mu awantur, tym więcej zdradzał. Tak mi powiedział i mu wierzę. Teraz porządny z niego facet. Nie słyszałam, aby w ostatnich tygodniach od czasu jak rozstał się z Pauliną, spotykał się z jakąś dziewczyną. 

-Czas pokaże Ula. Nie chcę, żebyś płakała przez niego.

- Będę ostrożna Donka. Tylko nie dzwoń do Marka i nie mów, żeby zostawił mnie w spokoju.

-Nie będę. Ale jak dowiem się, że po raz kolejny skrzywdził moją koleżankę, to własnoręcznie wykastruję. I to będzie najlżejsza kara. Podeślę mu jakąś pannę wiesz z czym i sobie pocierpi. Albo zeszyje te dołeczki w policzkach, albo wszystkie jego zdjęcia będą wisiały na bilbordach.

-Uprzedzę go -mówiła z rozbawieniem. — Na pewno weźmie to pod uwagę.

 

Kolejne tygodnie mijały Uli i Markowi na jeszcze lepszym poznaniu się i budowaniu związku. To, że są razem, nie ukrywali przed nikim i wszyscy z ich otoczenia życzyli im jak najlepiej. Helena i Krzysztof byli zachwyceni nową miłością syna, a Józef w pełni akceptował. Do Łukasza miał natomiast zastrzeżenia, że miał być marynarzem, a jak fama głosiła taki marynarz, co port ma kochankę, a w domu jest gościem. Z każdym spotkaniem pozwalali sobie na coraz śmielsze pieszczoty i pocałunki. Pierwszy swój seks mieli po dwóch miesiącach bycia razem i stało się to w Monachium, kiedy polecieli na kolejne spotkanie z firmą Mode Wagner. Wspólny pokój jeszcze w Polsce ustalili. Po załatwieniu spraw służbowych do hotelu się nie spieszyli, tylko po raz kolejny obejrzeli znane im już uliczki Monachium i poszli na bawarską kolację. Październikowy wieczór i początek jesieni nie był zimny i skorzystali również z przejażdżki bryczką.

Kiedy wrócili do hotelu, w ich pokoju czekał na nich szampan. Marek zajął się od razu otwarciem butelki. Później rozlał trunek do kieliszków i jeden podał Uli.

-Proszę kochanie. Wypijmy za nas i za tą chwilę.

-Za naszą magiczną chwilę.

Marek długo nie dał Uli i sobie raczyć się szampanem, bo odebrał Uli kieliszek i zaczął obsypywać twarz i dekolt pocałunkami.

-W końcu i ja zobaczę, jak wyglądasz bez ubrania -szeptał jej, gdy rozbierał.

-Kiedy ja naprawdę nie przyglądałam się wtedy, jak wyglądasz nago. Tylko Donka wszystko zrobiła.

-Niech ci będzie Ula, że nie widziałaś.  Dzisiaj sobie wynagrodzisz.

Seks z Markiem był samą przyjemnością. Z Łukaszem tylko parę razy się kochała i jakoś szybko się wszystko kończyło. Marek natomiast pieścił jej każdy kawałek ciała i było to cudowne uczucia. Z rozkoszy nawet mruczała.

Teraz już wiem, dlaczego ma taką opinię dobrego kochanka -myślała.

Seksu z Ulą Marek był ciekawy i już po pierwszych pieszczotach wiedział, że będzie mu z nią cudownie.  Po raz pierwszy zdarzyło się też, że dziewczyna tak uroczo mruczała. Przed nimi była długa noc, a nie hotel na godziny, więc się nie spieszył. 


 

-Muszę przyznać, że warto było czekać na taką chwilę -rzekł rano, kiedy Ula się obudziła.

-Dzięki Marek.

-Słodka zemsta lepiej smakuje -dodał nieoczekiwanie, uśmiechając się prowokacyjnie.

-Bywa. Ale było warto poczuć bycia się w stu procentach zadowolenia z seksu.

-Miło słyszeć, ale nie żal ci, że to już koniec.

-Marny z ciebie aktor Marek.

-Tak? Dlaczego tak uważasz?

-Leżysz oparty na łokciu, wpatrujesz się we mnie i myślisz, żeby mnie pocałować, przelecieć potocznie mówiąc, a nie rzucić. 

- To dostanę jakiegoś całusa na przywitanie i na dobry początek?

Kolejne dni były dla nich pasmem szczęścia, pięknych i udanych chwil.  Zarówno w pracy jak i w życiu prywatnym. W końcu przyszedł ten najważniejszy moment, kiedy na palcu Uli pojawił się pierścionek zaręczynowy. Stało się to na przyjęciu andrzejkowym tuż przed adwentem. Tańczyli przytuleni do siebie, kiedy Ula usłyszała te magiczne wyszeptane słowa.

-Ula nie chcę robić widowiska i padać na kolana przed tobą, ale wyjdziesz za mnie? Kocham cię i wiem, że na taką kobietę czekałem.

-Oczywiście. W każdej chwili -odparła, myśląc, że to luźna rozmowa, spowodowana, że wypił trochę trunku.

-Wspaniale Ula.

Chwilę później poczuła, że Marek uwolnił jej talię z objęć. Po kolejnej chwili wziął jej dłoń i wsunął na palec pierścionek schowany prędzej w jego kieszeni Marynarki.

Ula chciała, aby ślub był w scenerii późnej wiosny albo początku lata, dlatego na zorganizowanie mieli kilka tygodni. Sama uroczystość nie miała wyróżniać się niczym szczególnym od innych ślubów. Oprócz przygotowań do ślubu szukali domu, aby tam mogli od razu zamieszkać. W najbliższych planach były oczywiście dzieci i byli co do tego zgodni, że chcą zostać rodzicami przynajmniej dwójki pociech. Tego doświadczyli już po roku od ślubu, kiedy na świat przyszła Jaśmina a po dwóch latach Kornel. W międzyczasie Ula dowiedziała się, że Łukasz po dziesięciu latach znajomości ożenił się z Jowitą i mają w Gdańsku studio tatuażu i piercingu. Na trzecią pociechę musieli poczekać parę lat, bo Ula była już po czterdziestce, a starsze dzieci nastolatkami. Wtedy cieszyli się z kolejnego syna Ludwika.

-Jesteśmy fajną lodziną plawda -mówił mały Ludwiczek, gdy miał pięć lat, a jego rodzice obchodzili porcelanową rocznicę ślubu.

-Prawda. I to od dwudziestu lat synku -odparł mu ojciec.

 

KONIEC

 

Od 5 czerwca wyjazd na wakacje, zanim nie zjadą się szkoły, nie zacznie się sezon i nie będzie tłoku.  Prędzej, jak po 20 albo w lipcu nic nie planuję dodać.