poniedziałek, 15 czerwca 2015

Sen Marka




Ja Marek biorę Ciebie Urszulo za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
Co robi odkurzacz w kościele? Czy oni mogą sprzątać jak się już ożenię?
Po chwili Marek Dobrzański otworzył leniwie oczy i ku swojemu rozczarowaniu nie było ani kościoła, ani Uli, ani ślubu. A miejsce na kanapie, gdzie jeszcze niedawno spała Ula było puste. Jego marynarka zaś okrywająca ją leżała na oparciu, a na stole znalazł list.
Marek
 Nie chciałam cię budzić tak smacznie spałeś. Jesteś prawdziwym przyjacielem. Bez Ciebie nie dałabym rady. Dziękuję za wszystko i miłych wakacji.
PS „Zrobiłam śniadanie”.
Wziął zostawiona krówkę i wyszedł z biura. Przywitał się jeszcze z panią z firmy sprzątającej i pojechał do domu.
 To już koniec. Dzisiaj popołudniu mam samolot do Mediolanu a jutro Ula swój pierwszy i prawdopodobnie ostatni pokaz. A za cztery dni wylatuje do Bostonu z Piotrem. Na dług, bo na rok, to będzie jak małżeństwo.  Z Ulą już przepadło na dobre.
W domu od razu poszedł wziąć prysznic później jeszcze musiał dokończyć pakowanie. Słyszał, że dzwoni jego komórka, ale nie chciał wychodzić z kabiny i nie odebrał.  A gdy już odświeżył się przyszedł Sebastian i zapomniał o telefonie.
- I co Marek byłeś w końcu wczoraj we firmie?- spytał przyjaciel.
-Byłem.
- I, co
-Nic. Pomogłem jej w pracy i tyle. Możesz pójść ze mną gdzieś na śniadanie.  Moja lodówka świeci pustkami. Zapraszam cię i pogadamy.
-I nic na temat was – dopytywał się Sebastian. Marek nie możesz tak odejść bez porozmawiania z Ulą - tłumaczył mu, gdy szli w stronę knajpki. To najgorsze, co możesz zrobić. Wyjechać bez rozmowy. Za parę lat będziesz żałował, że nie spróbowałeś.
-Co to da Seba, że porozmawiam. Ona jest szczęśliwa z Piotrem i leci z nim do Bostonu. A ja też lecę tylko, że do Włoch. Nie mówiłem ci jeszcze, ale Paulina namówiła mnie na wspólny wyjazd.
- Co! Chyba zwariowałeś. Ty i Paulina, to jakaś niedorzeczność. A jako kto jedziecie?
-Jako przyjaciele i wiem, że to niedorzeczność, ale mamy tam wspólnych znajomych, wspólne ulubione miejsca.  I wytłumaczyłem Paulinie, że ten wyjazd nic między nami nie zmieni i, że możemy jechać tylko, jako przyjaciele.
- A ty myślisz, że ona tak po prostu odpuści i nie będzie chciała skorzystać z okazji i cię odzyskać.
- Zrozumiała i zgodziła się na moje warunki. A z Ulą już przepadło. Muszę wyjechać odpocząć, zapomnieć, bo zwariuję. Gdzie nie spojrzę tam widzę Ulę. Taki wyjazd jest mi potrzebny. Nawet, jeśli mam jechać z byłą narzeczoną.
Sebastian wkrótce odszedł od stolika. Żal było mu przyjaciela. Wiedział, że teraz z Ulą jest, było na serio, że Marek kocha. 
A Marek tymczasem zapłacił rachunek i przypomniał sobie o nieodebranym telefonie. To Ula dzwoniła, więc szybko odsłuchała wiadomość.
Marek pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć, gdziekolwiek będęa na jego twarz zawitał uśmiech. Nie na długo jednak, bo chwile później usłyszał huk i brzęk rozsypującego się szkła.
-Seba –usłyszał Olszański za sobą głos biegnącego za nim przyjaciela. Uli coś się stało. Wszystko się nagrało. Musimy coś zrobić, zadzwonić, dowiedzieć się. Muszę jechać.
- Spokojnie Marek.
-Jakie spokojnie Seba. Mówię ci, że coś się stało było słychać huk, klakson, brzęk szkła. Musimy działać, pojechać do niej. Może potrzebuje pomocy.
 - Marek nawet nie wiesz, gdzie jechać – racjonalnie odpowiedział Sebastian. Najpierw musimy dowiedzieć się, co się stało. Masz jej numer telefonu do domu do jej brata albo tego Piotra?
- Nie.
-Zadzwonię do Wioletty, to nam sprawdzi albo coś wie.
-Wiolka do rzeczy- przerwał monolog Kubsińskiej. Później mi opowiesz, jakie to nieszczęście spotkało Ulę. Gdzie ją zabrali?
- Ula miała wypadek i jest w szpitalu na Biskupińskiej – powiedział w końcu do Marka
- Jadę do niej Seba.
- Ja cię zawiozę. Jesteś za bardzo zdenerwowany, aby prowadzić.

Mam szczęście - pomyślał Marek, gdy na SORZE spotkał Sosnowskiego.
-Co tu robisz - spytał jego rywal z widoczną niechęcią.
-Co z Ulą. Powiedz mi.
- Niepotrzebnie tu przychodziłeś.
- Nie będziesz mi mówić, co mam robić. I nie odejdę do póki nie dowiem się jak się czuje Ula. Jest przytomna, ma jakieś złamania, obrażenia wewnętrzne.
- Nie jesteś z rodziny, aby informować cię o jej stanie zdrowia – odpowiedział Sosnowski i odszedł.

- I co panie ordynatorze – spytał chwile później Sosnowski ordynatora oddziału ratowniczego. Czy z Ulą to znaczy z dziewczyną z wypadku wszystko już dobrze? To moja dziewczyna, dlatego pytam – dopowiedział Sosnowski z obawy pytania, czy jest z rodziny.
- A, nie wiedziałem o tym. Nic jej nie jest.  I dziecko też prawdopodobnie nie ucierpiało. Właśnie zaraz miałem pójść do nie z wynikami.
- Dziecku. To Ula jest w ciąży. Nie wiedziałem.  
- Wszystko na to wskazuje. I oczywiście panie Piotrze gratuluję. Doktor Gajda zbada jeszcze przed południem szczegółowo pana dziewczynę.
-To dobrze. A mogę mieć do pana prośbę. Proszę jej nic nie mówić o ciąży sam chcę jej to powiedzieć. Myślę, że ona sama jeszcze o tym nie wie.
- Dobrze, zresztą po znajomości może pan przekazać jej też resztę wyników.

Na korytarzu znowu natknął się na Dobrzańskiego. Myślał, że dał mu dostatecznie do rozumienia, że nie jest mile widziany.
-Mówiłem ci, że nic tu po tobie. Ula nie życzy sobie odwiedzin i teraz potrzebny jest jej spokój, a ty już wystarczająco dużo jej nerwów napsułeś. I zostaw nas w spokoju nie wchodź w nasze życie.
- Powiedziałem już, że nie odejdę dopóki nie dowiem się, co z Ulą- odpowiedział Marek nie dając z wygraną. Choćby ze względu, że jest mi bliska.
- Jest przytomna. Wewnętrznych obrażeń, ani złamań nie ma.  Tylko parę siniaków od uderzenia w fotel. Dla pewności zostanie na obserwacji dwa- trzy dni.  Miała szczęście, bo siedziała na tylnym siedzeniu. Zadowolony – spytał.
-Tak. Przekaż jej, chociaż, że byłem.
-Oczywiście.

- I, co z Ulką- spytał Olszański, który postanowił poczekać na przyjaciela przed szpitalem?
-Podobno nic jej nie jest, a przynajmniej tak mówił ten jej fagas. Jest przytomna i poważnych obrażeń nie ma. To, co Sebastian jedziemy teraz prosto do firmy. Musimy zając się pokazem. Trochę wam pomogę i ojca ściągnę do pomocy. Ktoś jutro musi Ulę zastąpić z szefostwa na pokazie.
- To ty jednak lecisz?- spytał Sebastian .Myślałem, że teraz, gdy Ulka jest w szpitalu zostaniesz?
-Lecę. Nic tu po mnie. Sosnowski dał mi do zrozumienia, że Ula nie życzy mnie widzieć i, że mam zniknąć z ich życia. Jedźmy już do firmy. Później muszę jeszcze dokończyć się pakować.
- Marek proszę cię spróbuj porozmawiać z Ulą jeszcze raz- namawiał Sebastian. Choćby po to, aby później nie żałować, że był o ten jeden raz za mało.
-Tyle razy próbowałem Seba. Przepadło.
-Ale wyjechać tak bez słowa pożegnania to jest najgorsze świństwo. I wiesz, co ona sobie o tobie pomyśli, że naprawdę nic dla niej nie znaczyłeś?
- Wiem, ale jak wyjadę będzie miała przynajmniej spokój i prędzej zapomni. 
 

-Piotr, co tutaj robisz?- spytała Ula.
- Pracuję zapomniałaś.
- Pytam skąd wiesz, że tu jestem.
- Twój ojciec dzwonił i mi powiedział. Przyjedzie najprędzej jak się da. Musi poczekać za Beatką aż wróci ze szkoły. Byłem właśnie u doktora Wójtowicza i mam twoje wyniki badań. Wszystko wskazuje na to, że na strachu się skończy. Powinnaś Ula do mnie zadzwonić. Podwiózłbym cię do domu i nie musiałabyś brać taksówki.  Mógł cię zabić.
-To po części moja wina. Tak jakoś duszno mi się robiło i kierowca na chwilę stracił koncentrację zajmując się mną. A on jak się czuje?
- Z tego, co wiem leży na innej sali i też wyszedł prawie bez szwanku. A wracając do twoich wyników, to później zrobią ci jeszcze jedno badanie. Do tego czasu powinnaś leżeć i nie szwendać się po korytarzach.  A za jakieś dwa, trzy dni będziesz mogła wrócić do domu.
- To dobrze. Tylko o firmę się martwię. Jutro pokaz a ja w szpitalu. Możesz przynieść mój telefon chciałabym zadzwonić do Marka.
- Zobaczę, co da się zrobić – odpowiedział z niezadowoleniem. Ale teraz Ula przede wszystkim powinnaś odpoczywać, a nie myśleć o pokazie.  Poradzą sobie. Marek i tak teraz pewnie myśli już o wyjeździe z narzeczoną, a nie o pokazie. A pro po wyjazdów, to o naszym wyjeździe już myślałaś. Jeśli się zgodzisz wyjechać ze mną, a nie będziesz czuła się na siłach teraz lecieć, to przesunę wyjazd. Najwyżej będę mieć mniej czasu na zaaklimatyzowanie się.
- Nie Piotr leć jak masz lecieć. Nie możesz ciągle z mojego powodu odwoływać wyjazdu.
- Parę dni ich nie zbawi. Ula muszę już wracać do moich pacjentów. Zaraz zacznie się obchód. Porozmawiamy później. Jakbyś czegoś potrzebowała, to zadzwoń po pielęgniarkę. Ja przyjdę za jakieś dwie godziny. 
 

Opowiadania RanczUli.: Rozmowa kwalifikacyjna. 2
 
-Ulka, ale nam strachu napędziłaś- rzekła Wioletta, która dość szybko zjawiła się w szpitalu. Nieznane są jednak wybory Boskie. Tu jesteś a w jednej chwili pstryk i cię nie ma. Ale jak ty kochana się czujesz. Wydelegowali mnie na przeszpiegi.
 Fajnie, że Wiolka przyszła- myślała tymczasem Ula. Przynajmniej zapomnę na chwilę o Piotrze o wyjeździe i dowiem się, co w pracy.
- Dobrze. Powiedz lepiej, co w pracy – spytała. Jest jeszcze tyle do zrobienia przed pokazem.
-O to się nie martw się. Wszystko jest pod kontrolą. Marek ściągnął obiady pod postacią ojca.
-To Marek wie, że tu jestem.
-Tak. Sebastian i Marek byli razem, gdy Cebulek dzwonił z samego rana i pytał gdzie jesteś. Ale nie miałam okazji jeszcze z nimi pogadać. Cały ranek spędziłam z Izą na przymiarkach, a później od razu tu przyjechałam.
- I nie chciał przyjechać. Zobaczyć mnie, spytać o zdrowie.
 - Nie wiem Ulka. Pewnie czasu nie ma. Trochę pomógł we firmie, a popołudniu ma samolot do Włoch. Ale nie dopytywał się, gdyby się nie martwiła.
- Wiola nie obraź się, ale chcę zostać sama. We firmie jesteś bardziej potrzebna.
I wyszła wiedząc, że Ula chce być sama ze względu na Marka.
Znowu przyszło mi płakać.
Za to, że chciałam się śmiać
Tysiąc razy oddawać
To, co trafiło się raz.
Jesteś naiwna, myśląc, że Marek tu się zjawi. Niedługo ma samolot do Mediolanu. Leci z byłą narzeczoną, chociaż może i nie z byłą, ale aktualną narzeczoną.
I wróciła pamięcią do ich wspólnie spędzonych chwil. Jaka ironia losu ja go kiedyś ratowałam z płonącego samochodu, a teraz ja jestem po wypadku i czekam na niego. Nigdy nie zapomnę tego czasu spędzonego z Markiem, chociaż były i smutne chwile. Zamknęła oczy a przez jej mózg przewijały się wspomnienia. Ich pierwszy i jedyny taniec, ich spacery, rozmowy, pieszczoty, pocałunki. I to jak odkryła, że okłamał i zadrwił z niej. 
Tymczasem Marek też chciałby już pobyć sam, ale musiał jakoś wstrzymać jeszcze trochę. Ciałem był we firmie, ale myślami był przy Uli i przy chwilach spędzonych z nią. Tych najwcześniejszych i z ostatnich dni. Rozpamiętywał, to jak uratowała go i wyniosła z płonącego samochodu. O tym jak chodzili razem na spacery, rozmawiali i o tym jak Sebastian wymyślił ten idiotyczny plan. I o tym jak byli nad Wisłą i zrozumiał, że kocha Ulę. I ten najpiękniejszy czas spędzony z Ula w SPA. I to jak później odeszła i nie chciała go znać. Sam jesteś sobie winien Dobrzański.

Czy mogłam się aż tak pomylić, co do Marka? Nawet nie zajrzy nie pożegna się.  Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi. Z Piotrem jest wszystko proste, ale, czy ja mogę z nim wyjechać? Prawie kocham to nie kocham. A ja kocham Marka. Ale on woli lecieć z Pauliną niż być ze mną.
 -To, co pani Urszulo zobaczymy jak czuje się pani maleństwo - spytał ktoś przerywając jej rozmyślania.
-Słucham- spytała.
-Dominika Gajda i przyszłam panią zbadać. Zaraz zrobimy USG i sprawdzimy jak rozwija się pani maleństwo.
-Maleństwo? Jakie maleństwo- spytała nieco zdziwiona? To jakieś nieporozumienie.
- Jest pani w ciąży. Doktor Wójtowicz nic pani nie powiedział. Z badań krwi to wyszło.
- Nie. Nie rozmawiałam z żadnym doktorem Wójtowiczem. I, to niemożliwe, żebym była w ciąży. Miałam okres normalnie, po tym jak byłam z…z kimś- dokończyła. Teraz, co prawda wydaje mi się, że się spóźnia, ale ostatnio miałam dużo pracy, stresu i myślałam, że dlatego.
-Miesiączka w pierwszym miesiącu ciąży czasami się zdarza i wprowadza kobiety w błąd. Zaraz zresztą dokładnie sprawdzimy.
-O ten punkcik to pani dziecko- chwile później obwieściła lekarka. Jakiś ósmy, dziesiąty tydzień. Zgadza się.
-To było na początku maja.
-Dobrze wiedzieć czas poczęcia. I nie widać nic niepokojącego. Książkowa ciąża. Wydrukuje pani zapis na pamiątkę.
Będę mieć dziecko z Markiem. Tylko, co ja teraz zrobię on wyjeżdża dzisiaj. Nie mogę mu nie powiedzieć i pozwolić wyjechać. Musi wiedzieć. Piotr obiecał przynieś mi telefon, a nie zrobił tego. Ciekawa jestem, czy wiedział, ze jestem w ciąży.  Oczywiście, że tak. Sam przyszedł do mnie z wynikami, aby zataić fakt ciąży. Czy on myślał, że ja się o tym nie dowiem?  I ciekaw jestem, kiedy chciał mi to powiedzieć. Pewnie, gdy już Marek będzie daleko. Muszę zadzwonić do Marka.
Telefon pożyczyła od pacjentki obok. Dobrze, że chociaż pamiętam jego numer – pomyślała. Odbierz Marek proszę cię odbierz. Włączyła się jednak poczta i zostawiła wiadomość.
Marek dzwonię, żeby powiedzieć ci nie wylatuj proszę cię nie wylatuj. Jesteś mi tu potrzebny Marek. Proszę cię przyjedź do mnie.
I czekała i dzwoniła, ale jego telefon był ciągle wyłączony. W końcu postanowiła zadzwonić do firmy. Na szczęście Wioletta odebrała.
- Wiola nie mam czasu na długie tłumaczenia. Kocham Marka i muszę mu to powiedzieć. Jednak telefonu nie odbiera. Poproś Sebastiana, aby pojechał do niego zanim odleci.  
-Pewnie, że powiem. Aha Ula okazało się, że Marek był u ciebie, tylko Piotr nie pozwolił mu wejść do ciebie. A to łajdak świński nie Ulka.  Idę już idę do Cebulka. Spokojnie Ulka.
A więc martwił się i był. Jak ja mogłam w niego zwątpić.
Sebastianowi dwa razy nie trzeba było tłumaczyć. Jemu też zależało na szczęściu przyjaciela. Wiedział, że o tej porze Marek powinien być już na lotnisku. Znalazł go w ostatniej chwili.
- Seba, co tu robisz- spytał zdziwiony Marek, kiedy zauważył przyjaciela przepychającego się wśród pasażerów.
-Ulka do ciebie wydzwania. Kocha cię i masz do niej przyjechać. To tak w skrócie.
-Co!?
- Marco – odezwała się Paulina. Chyba nie zostawisz mnie tutaj, samą.
-Zostawi – wyręczył Sebastian przyjaciela.
-Zostawię i możesz nawet dostać histerii. Tam czeka na mnie moja miłość życia.

- I jak kochanie stęskniłaś się. I przepraszam, że tak późno jestem, ale obchód się przeciągnął, a później jeszcze miałem konsultację –rzekł szczęśliwy Sosnowski wchodząc do jej sali.  Chciał jeszcze pocałować Ulę, ale ona szybko odsunęła twarz. -Proszę tu masz swój telefon. Późno, ale jest- dopowiedział niezrażony jej dziwnym zachowaniem.
- Nie szkodzi. I mam dobre wiadomości. Jestem w ciąży.
- Naprawdę? Tylko, co ty teraz zrobisz.  Marek właśnie wyjechał. Jeśli chcesz, to zostanę ojcem dla twojego dziecka. W Bostonie możemy zacząć
-Nie udawaj, że nie wiesz Piotr- przerwała mu Ula. Rozmawiałam z doktorem Wójtowiczem. Dokładnie wiedziałeś, że jestem w ciąży.  A ojca ono ma tylko jednego Marka.
- Ula przepraszam. Chciałem powiedzieć później. Przygotować do tego, że być może zostaniesz samotną matka.
- Nie Piotr. Wiem, że zataiłeś to specjalnie. Myślałeś, że jak Marek już wyjedzie, to ja nie będę szukała z nim kontaktu. A o tym, że Marek tu był, to też zapomniałeś mi powiedzieć.
- Ula chroniłem cię. On dzisiaj wyjeżdża. Nie chciałem żebyś cierpiała.
- I wiesz, co myślę, że przez cały czas mieszałeś w naszym związku. Ta bójka to pewnie też nie zasługa Marka tylko twoja. Mam racje sprowokowałeś go.  Jedź już lepiej do tego Bostonu i daj mi zapomnieć o naszej znajomości.

Na Marka długo nie musiała czekać.  Z każdym otwarciem drzwi miała nadzieję, że to już on. I w końcu zjawił się szczęśliwy z bukietem kwiatów. Dobiegł do jej łóżka, wziął za rękę i ucałował dłoń.
- Ula kochanie tak bardzo bałem się o ciebie. Od zmysłów odchodziłem, gdy odsłuchałem twoją wiadomość. Byłem tu rano, ale on nie pozwolił mi wejść do ciebie-mówił i głaskał jej twarz.
-Wiem, że tu byłeś. Wiolka mi powiedziała. I przepraszam za Piotra. Nie wiem jak ja mogłam być tak ślepa. Marek kocham cię zawsze kochałam, to znaczy nigdy nie przestałam kochać i będziemy mieć dziecko.
-Ja też cię kocham. Dziecko? Ula dziecko- powiedział z jeszcze większa radością. Jesteś w ciąży?
- Właśnie się dowiedziałam. Zobacz ten mały punkcik to właśnie nasza fasolka -i pokazała wydruk z USG.
-To znaczy, że tam w Spa strzeliłem złotego gola.
-Zwał ja zwał, ale taka prawda- odparła wesoło Ula.
-Kochanie większe szczęście nie mogło mnie, nas spotkać.
A korzystając z faktu, że na sali zostali sami udowodnił, to długim i namiętnym pocałunkiem.
W szpitalu został do późnego wieczora.  Dopiero pielęgniarki musiały wyprosić go. Ula zresztą też namawiał do powrotu do domu i wypoczęcia. Wszak jutro czekał go pracowity dzień, a poprzedniej nocy niewiele spał.  W między czasie do szpitala dojechał również ojciec Uli. Trochę zdziwił się, że zastał u jej boku Marka, a nie Piotra. Ale nie pytał, bo szczęście córki było dla niego najważniejsze. A oni zresztą sami powiedzieli mu, że się kochają i chcą być razem. Do szpitala Marek wrócił nazajutrz z rana przywitał się tylko, chwile porozmawiał, obiecał dzwonić i przyjechać wieczorem po pokazie.  
- Kochani proszę jeszcze o chwilę cierpliwości- zapowiedział Marek czekając na kulminacyjny punkt pokazu, czyli wyjście modelki w sukni ślubnej. Aniu czekamy tylko na ciebie. Dodajmy Ani otuchy oklaskami- poprosił. Na to właśnie czekaliśmy na tę suknię…. – rzekł Marek, gdy modelka wyłaniała się za kurtyny. I zobaczył zamiast Ani Ulę. Wyglądała jak marzenie, marzenie, które było jego. - …tę najważniejszą. Jak ma się tę jedną jedyną reszta się nie liczy- powiedział improwizując i prowadząc ukochaną po scenie.
A później przyszedł czas na owacje, gratulację dla mistrza i świętowanie na bankiecie.

- Czy ja już dzisiaj ci mówiłem, że cię kocham- spytał Marek, gdy w czasie pokazowego bankietu znaleźli spokojny kąt z dala od ludzkich i ciekawskich spojrzeń.
-Niech pomyślę. Mówiłeś, ale mogę tego słuchać na okrągło. I też cię kocham-odparła Ula
- To cudownie, bo ja ciebie bardzo, bardzo mocno kocham Ula.  I zaraz udowodnię ci jak bardzo. Przyciągnął Ule do siebie a jego usta znalazły się przy jej ustach. Z wprawą muskał jej dolna później górna wargę, pocałunek stawał się coraz bardziej intensywny i namiętny, a pieszczoty wkrótce przeniósł na jej szyję.-  I kocham jeszcze nasze dziecko- powiedział trzymając jej twarz w swoich dłoniach patrząc prosto w oczy. Was oboje kocham najbardziej na świecie. Jesteś taka piękna. Piękna na zewnątrz i w środku. Kocham twój uśmiech, spojrzenie oczu, radość z życia, dobroć, życzliwość, inteligencję. Spotkanie cię, pojawienie w moim życiu było najlepszą rzeczą, jaka mogła mnie spotkać. I już zawsze będę o tym pamiętać i cię kochać.
- Mam nadzieję, bo swoich uczuć jestem pewna na 100%.  A, kiedy powiemy o dziecku naszym najbliższym?
-Nie wiem. Może w czasie naszych zaręczyn- zaproponował Marek. Zamierzam szybko się oświadczyć zaręczyć i ożenić. A oświadczyć się mogę już teraz. Ula wyjdziesz za mnie- spytał i padł na kolana.
- Wariat, ale tak Marek wyjdę za ciebie. I jestem bardzo szczęśliwsza.
A Markowi nie pozostało nic innego jak oświadczyny przypieczętować kolejnym pocałunkiem.

I po tych pięknych wspólnych chwilach wrócili na sale bankietową. Spodziewali się gwaru, chaosu, rozluźnienia, zabawy i takiego zachowania, jaki zazwyczaj bywa na takich imprezach.  A zaskoczyła ich cisza jakieś szmery i uśmieszki.
-No, no gratuluję wam- odezwał się, jako pierwszy Sebastian. Oświadczyny, dziecko. Czasu nie marnujecie. I gratuluję.
-A skąd wiecie- spytał Marek.
 - Z kamery. Wszystko się nagrało i leciało na żywo na tym telebomie- poinformowała Wioletta i dodała rozmarzonym głosem. - To było takie piękne Ula patrzył ci w oczy, wyznawał miłość niczym w tej piosence o Dunce, co ma dwa serca.
- Włączona kamera powiadasz. Historia lubi się jednak powtarzać. Pamiętasz, Ula jak rok temu wykrzyczałaś, że nie kocham Pauliny? To teraz ja mogę wykrzyczeć. Moi drodzy. Ja kocham ją a ona mnie.

niedziela, 7 czerwca 2015

Historia pewnej znajomości. Część 1 -3

Opowiadanie powstało z pomysłu i z współpracy z Urszulą B ze Streemo.

-Za wolność- rzekł Sebastian Olszański.
- Za moją wolność- odpowiedział mu siedzący obok mężczyzna, stukając się szklaneczkami. I dzięki, że mnie przygarnąłeś. Obiecuję, że nie będę ci długo siedział na karku. W poniedziałek poszukam mieszkania.




Był piątkowy wieczór Marek Dobrzański i Sebastian Olszański siedzieli w ulubionym klubie 69. Chodzenie do klubu było ich tradycją. Pojawiali się w nim przynajmniej raz w tygodniu w piątek albo w sobotę, po to, aby nazajutrz mogli odespać i odchorować całonocną zabawę. Dzisiaj zaś świętowali rozstanie Marka z Pauliną Febo jego narzeczoną. Byli ze sobą 6 długich nieudanych lat w tym ostatni rok w narzeczeństwie. Marek nie chciał tych oświadczyn i nie kochał Pauliny, ale rodzice nalegali i dla świętego spokoju oświadczył się. Ich związek nigdy nie był udany, a z roku na rok było coraz gorzej. W końcu Marek nie mógł już dłużej wytrzymać jej ciągłych kłótni, tłumaczeń z każdego wyjścia, spóźnień, przeszukiwania kieszeń, telefonu, szukania śladów pomadki i ciągłego posądzania o niezliczone ilości kochanek. To prawda, że nigdy nie był wierny Paulinie, ale nie miał też haremu kobiet. Nie szedł z pierwszą lepszą panienką z klubu po 3 godzinach znajomości do łóżka, jak twierdziła Paulina.
Z Pauliną i jej bratem Aleksem znali się od dzieciństwa razem dorastali. Mama Pauliny i jego w młodości były przyjaciółkami. Ta pierwsza wyjechała do Włoch i poznała swojego męża, a wkrótce z ojcem Marka założyli firmę. Firma szybko się rozrastała dzieci dorastały, więc zaczęli myśleć o ich wspólnej przyszłości. I tak jak za dawnych czasów, kiedy to rodzice aranżowali małżeństwa postanowili na związek Marka i Pauliny. Niestety, rodzice Pauliny i Aleksa zginęli w wypadku samochodowym, a oni zostali dla nich córką i synem.
- To, co Marek może jakieś nowe otwarcie, tyle tu interesujących dziewczyn- zagadnął Sebastian.
-Na razie, to ja chce odpocząć sobie od kobiet- odparł popijając drinka.
- A, kto każe wiązać ci się na stałe. Zobacz te dwie są całkiem, całkiem i chyba na nas lecą.
- No nie wiem Seba i już nie są same.
Pili chwilę w spokoju rozglądając się za kimś interesującym, kiedy Seba wrzasnął Markowi w ucho.
- To może ta - rzekł  pokazując na wchodząca do klubu dziewczynę. Ona to chyba wyszła właśnie z kółka różańcowego -zaśmiał się Seba. -Marek zagadaj ją pośmiejemy się trochę. Na pewno jest, tak samo głupia, jak brzydka.
- Seba nie osądzaj kogoś po wyglądzie- zbeształ kolegę.
- OK, ale idź i zagadaj.
-Dlaczego ja? Ty ją zagadaj.
-Bo ty masz te słodkie dołeczki- argumentował.
To prawda Marek był szalenie przystojny. Wysoki, szczupły brunet o szarostalowych oczach. Najwięcej uroku jednak dodawał mu uśmiech i dołeczki w policzkach, które złamało już niejedno serce. Na kobiety zawsze działały. Nigdy jeszcze nie zdarzyło się, aby jakaś dziewczyna potrafiła oprzeć się urodzie Dobrzańskiego.  Sebastian zaś korzystał z powodzenia przyjaciela, bo zazwyczaj ich celem w klubie był dwie samotne panienki.  Blondynka do Sebastiana, a brunetka dla Marka.   Wyjątkowo dzisiaj Marek miał sam zająć się upatrzoną dziewczyną.
Dziewczyna, która weszła do klubu faktycznie wyglądała jak chodzące nieszczęście i całkiem odbiegała ubiorem i uroda od innych. Miała bluzkę w paski, spódnice w kwiatki, żakiecik,  sandały, a do tego niemodne okulary i nie twarzową fryzurę z podkręconą grzywką. 



Dla dziewczyny, jednak nie miało znaczenia jak teraz wygląda i że stała się obiektem zaciekawienia, kpin i uśmieszków. Przyszła tu w jednym celu znaleźć swojego brata Jaśka. Trudno jej jednak było w tym tłumie i ciemności znaleźć brata, a telefon jego był ciągle wyłączony. Nagle poczuła czyjąś dłoń na ramieniu, to obróciła się z nadzieją, że to on.
-Jasiek?
- Nie Marek, ale z przyjemnością zastąpię Jaśka- odparł jej nieznajomy.
- Wątpię.
-Dlaczego? Może jednak?
- A masz grupę krwi RH- i jesteś trzeźwy?
- Nie i na pewno nie- odparł po chwili.
- No to nie możesz mi pomóc- rzekła podchodząc do jednego ze stolików przy którym siedziało paru młodzieńców. Jednemu z nich niemal wytrąciła piwo z rąk.
Marek niewiele słyszał w hałasie, ale z tego, co zrozumiał to wydarzył się jakiś wypadek ktoś został ranny i potrzebna była krew. Wkrótce widział jak para wychodzi z klubu, głośno coś do siebie krzycząc.
-A, gdzie nasza piękność?-zapytał Olszański, gdy Marek ponownie zajął miejsce obok.
- Poszła.
- Marek pamiętasz Jolkę i Alinkę? Poznaliśmy je 3 tygodnie temu. Brałeś numer do Jolki.
- No pamiętam. Bo co?
- To zadzwoń do nich. Całkiem fajne były. Ładniutkie i miłe. Może dadzą się umówić. Jeśli nie na dzisiaj to na jutro.
Marek z niechęcią wyciągnął telefon. On w przeciwieństwie do Sebastiana na prawdę chciał odpocząć od kobiet. Od nowych kobiet. Wystarczały mu dawne znajomości.  Do pójścia do łóżka również. Zawsze mógł liczyć na Klaudie, Domi, Mirabellę, czy inną modelkę. Nigdy jeszcze nie zdarzyło się, aby któraś z nich mu odmówiła. Żyły w przekonaniu, że kiedyś Marek zostawi Paulinę a wtedy to właśnie ona zwiąże się z nim. Tak samo zresztą myślały jego sekretarki. Jedna po drugiej przychodziły i odchodziły z płaczem.  Rozkochiwał je wyznawał miłość, obiecywał rozstanie z narzeczoną, zabawił się i porzucał. Porzucał zaś głównie, dlatego że to Paulina dowiadywała się o kolejnych romansach i wymuszała zwalnianie zrozpaczonych i zakochanych kobiet. W końcu wymusiła na nim zatrudnienie swojej przyjaciółki Wioletty. Zgodził się, choć wiedział, że Paulina miała w tym swój cel  i kazała swojej protegowanej szpiegować go.  Dla niego jednak nie miało to już większego znaczenia, bo już wtedy był pewny, że wkrótce jego związek z Pauliną będzie tylko wspomnieniem. Sebastian również namawiał go do zatrudnienia dziewczyny, bo była w jego typie. Blondynka z dużym biustem, a to dla Olszańskiego było u kobiet najważniejsze. To zaś czy była inteligentna czy nie, nie miało dla niego różnicy.
- Mama 3 nieodebrane połączenia- rzekł Marek, patrząc w ekran telefonu. - Pewnie znowu dzwoni z pretensjami. Paulina już wczoraj zdążyła wypłakać jej swoje żale. Helenko Marek mnie tak podle potraktował, upokorzył po tylu latach związku. Tak po prostu powiedział, że ślubu nie będzie i zostawił bez wyjaśnienia. Musisz z nim porozmawiać ten ślub musi się odbyć.  Tyle rzeczy jest już załatwione. Goście zaproszeni, sala wynajęta katedra też. A on w jednej chwili zmarnował moje marzenia, plany. Co ja mówię Helenko nasze plany. Jestem przecież wymarzoną synową od tak dawna oczekiwaną. I co inni powiedzą? Będzie przecież skandal. Taki wstyd, jak ja się im wszystkim na oczy pokażę. Ten ślub musi się odbyć- mówił naśladując Paulinę.  A moje argumenty, że jej nie kocham, kłócimy się tylko, że Paulina na każdym kroku sprawdza mnie, robi awantury praktycznie o nic, do matki nie docierały. Powiedziała tylko uspokój się Paulinko i nie martw się.  Jutro wraca Krzysiu, a on sobie już z nim porozmawia. A tato wraca właśnie dzisiaj. O nawet SMS przyszedł.
-Marek ojciec miał wypadek jest w szpitalu na Biskupińskiej. Przyjedź proszę- czytał wystarczająco głośno, że słyszał i Sebastian. A niech to szlak Seba. Musze lecieć.
- Iść z tobą?
- Nie trzeba złapie jakąś taksówkę. Zadzwonię później.

Kiedy Marek dotarł do szpitalnej poczekalni jego mama właśnie kończyła rozmowę z lekarzem. Z daleka z ich mimiki ocenił, że jego ojcu raczej nic się nie stało groźnego.
-Nareszcie jesteś synku. Od godziny do ciebie dzwonię- mówiła z pretensjami.
- Mamo w klubie jest taki hałas, że własnych myśli się nie słyszy, a co dopiero dzwonku telefonu. I jak tato?
- Dobrze. Rozmawiałam z ojcem i lekarzem i nic mu poważnego nie jest. Skończyło się tylko na strachu. Co prawda stracił na chwilę przytomność, ale to bardziej z traumy niż z obrażeń. Ma kilka siniaków i niegroźne skaleczenie na czole. Zostanie jednak w szpitalu na obserwacji prawdopodobnie trzy-cztery dni.
- To dobrze, że nic mu nie jest. Pójdę teraz do niego.
- Poczekaj. Teraz, to policja go przesłuchuje.
- Z tym chybaby mogli poczekać. Ale on chyba wypadku nie spowodował mamo – spytał z niepokojem. Jest przecież takim ostrożnym kierowcą.
- Nie wiem synku. Jeszcze z nim o tym nie rozmawiałam.  Wiem tylko od lekarza, że jakaś dziewczynka ucierpiała.

Przesłuchanie długo nie trwało i razem z matką mógł wkrótce wejść do sali gdzie leżał Krzysztof.  
- Marek- zdziwił się na widok wchodzącego syna. Jakim cudem matka ściągnęła cię tutaj z klubu?
- Tato nie żartuj. Jak mogłem nie przyjechać. A jak ty się czujesz?
- Dobrze i nic mi nie jest tak naprawdę. Więcej najadłem się strachu niż było to warte. Nawet nie chciałem być zabrany do szpitala, ale lekarz z karetki się uparł.
-I dobrze zrobił. Lepiej będzie jak cię przebadają tato.  Powiedz jak to się stało? Przecież tak ostrożnie jeździsz.
- Wiesz jak bardzo nie lubię jeździć autostradami, to postanowiłem wrócić do domu przez Rysiów. Zatrzymałem się przed jednym z przejść dla pieszych i przepuściłem jakąś dziewczynkę, a z prawej strony wyjechało inne auto i uderzył w tą małą. Później jeszcze uderzył w mój samochód. Straciłem na chwile przytomność i też mnie tu przywieźli.  Ta mała była taka drobna leżała tak bezwładnie na ulicy. Straszny widok, wtedy osunąłem się.  Całe szczęście, że niedaleko była karetka i mogli się nią od razu zająć. Najgorsze jest to, że policjant powiedział mi, że sprawca był pijany i to sąsiad tej dziewczynki.
 - Nic nowego tato. Plaga pijanych kierowców, to ciągle u nas codzienność. Nic nie pomagają doniesienia w telewizji o kolejnych tragediach spowodowanych przez nietrzeźwych.
-Ale na to my już jednak nic nie poradzimy.  Lepiej synku powiedz, co to za historia z odwoływaniem ślubu. Jesteście razem z Paulinką sześć lat i ty tak nagle dwa miesiące przed ślubem dochodzisz do wniosku, że jej nie kochasz.
- Możemy teraz o tym nie mówić tato? To nie miejsce ani czas na to. Porozmawiamy jak wrócisz do domu na spokojnie.
- Ja tylko cię pytam o rozsądne wytłumaczenie. Tyle możesz mi powiedzieć.
- Tato mam tylko jeden powód, ale ważny. Nie kocham jej. Tak jak sam już powiedziałeś.
- I dopiero teraz do tego doszedłeś, kiedy masz się żenić- mówił ostro. Nie rozśmieszaj mnie.
- Lepiej przed ślubem niż po- wtrącił. I wiem, że żałowałbym tego całe życie. Paulina nie jest mi pisana.  Wiem, że kiedyś spotkam kobietę, którą pokocham, która będzie mnie fascynować i będę szczęśliwy. I nie przekonacie mnie do powrotu do Pauliny. Ja i Paulina , to już przeszłość.  

Nazajutrz w sobotni ranek Marek z matką ponownie pojawili się w szpitalu. W drzwiach szpitala natomiast Marek minął się z tą dziewczynę z klubu. Wychodziła zamyślona i nie zwracając uwagi na inne osoby.  Wygląda na przygnębioną i jeszcze gorzej niż wczorajszego wieczora. Tak jakby całą noc nie spała. Ciekawe, co ona tu robi wyraźnie jest czymś zmartwiona i zamyślona. Pewnie jest tutaj ktoś bliski z tego wypadku, o którym słyszałem pomyślał Dobrzański.
Gdy dotarli do sali Krzysztofa to okazało się, że łóżko było puste a od  innych pacjentów dowiedzieli się, że poszedł do bufetu. Tam też go znaleźli. Siedział w towarzystwie jakiegoś smutnego, szpakowatego mężczyzny i rozmawiali cicho. Jednak na widok rodziny Krzysztof pożegnał mężczyznę i podszedł do żony i syna.
- To był ojciec tej dziewczynki z wypadku - opowiadał później. Biedny człowiek życie go nie oszczędza. Jego żona zmarła przy porodzie tej małej i został sam ze starszą córką i synem.  On sam jest schorowany i po zawale, a teraz to. Ta mała miała w nocy operacje i teraz utrzymują ją w śpiączce. Ma jeszcze skomplikowane złamanie stawu biodrowego i czeka ją kolejna operacja i długa rehabilitacja. Helenko- zwrócił się do żony kup jej jakąś ładna zabawkę. Zaniosę jej, gdy będę wychodził.

Cztery dni później Dobrzański mógł już pójść do domu. Zanim opuścił szpital poszedł jeszcze z obiecaną zabawką do Beatki Cieplak. Helena i Marek zaś do samochodu. W sali, gdzie leżała mała, Dobrzański zastał młodą kobietę. Dziewczyna z troską wycierała pot z czoła chorej i cicho do niej mówiła.
- Dzień dobry- przywitał się. Pani musi być siostrą Beatki. Przedwczoraj miałem okazje poznać pani ojca. Krzysztof Dobrzański – przedstawił się. To ja jestem tym drugim poszkodowanym w wypadku. Chociaż poszkodowanym to za dużo powiedziane.
- A tak ojciec opowiadał, że pana poznał- odparła uprzejmie. I dobrze, że chociaż panu nic nie jest i może pan wracać do domu. I dzień dobry panu. Z tego wszystkiego zapomniałam przywitać się.
- Nie szkodzi. I jak czuje się dzisiaj siostra?- pytał uśmiechając się życzliwie. Chyba już lepiej skoro przenieśli siostrę na ogólną salę? A to dla niej- dodał, podając Uli dużą pluszowa kolorowa małpkę.
- Dziękuję panu. Jest bardzo ładna i Beatce na pewno spodoba się. Ona uwielbia pluszaki. A z siostrą jest lepiej i lekarze są dobrej myśli. Wczoraj mogli wybudzić Beatkę ze śpiączki. Jednak jej stan nie jest jeszcze na tyle dobry, aby mogła być przewieziona do specjalistycznego szpitala. Straciła dużo krwi i musi nabrać sił przed kolejnymi operacjami. Ma biodro w kilku odłamkach i leczenie musi potrwać. A później rehabilitacja.
- To smutne. Ona jest taka mała. Pamiętam ten moment, gdy przepuściłem siostrę, a ona uśmiechnęła się do mnie. Chwile później nadjechał ten sprawca i nie patrząc wjechał prosto na nią. Może gdybym jej nie przepuścił, to Beatka cierpliwie czekałaby na wolna drogę a nie przechodziła.
- Proszę tak nie mówić, to nie pana wina. Zachował się pan jak należy. Przepuszczanie pieszych to jedna z podstawowych zasad kultury kierowców.
-Tylko tu zasada uprzejmości nie sprawdziła się. Szuka pani pracy? – spytał zmieniając temat i patrząc na rozłożone papiery na stoliku.
- Tak. Tylko trudno mi cokolwiek znaleźć, za rozsądną pensję.
- Mogę spojrzeć.   Ukończone SGH angielski, niemiecki, staż w NBP- przeglądał kolejne papiery i z każdym kolejnym był pod wrażeniem. Jak, to możliwe, że z takimi wykształceniem nie może pani nic znaleźć?
-Bo wszędzie patrzą najpierw na wygląd, a później na kwalifikacje- wytłumaczyła. Albo trzeba mieć znajomości.  Mój szef w banku nawet chciał abym została, ale prezes miał na moje miejsce swoją krewną. Bez odpowiednich kwalifikacji, ale za to bardzo ładną.
- To może pani przestać szukać. Zatrudnię panią u siebie.
-Ale jak, to u pana? Gdzie?
- W Febo- Dobrzański. To firma odzieżowa, a ja jestem tam prezesem. Moja sekretarka jest w ciąży i chce przejść na zwolnienie lekarskie, a później na macierzyński, więc potrzebny mi jest ktoś kompetentny na zastępstwo. A później znajdziemy dla pani inny etat. Chyba, że etat sekretarki panią nie interesuje?
- Pewnie, że interesuje- odparła z radością.
-To proszę przyjść w poniedziałek na 10 na Lwowska 23. Pasuje pani godzina?
- Oczywiście, że pasuje. I bardzo panu dziękuję. Nawet nie wie pan, jak bardzo jestem szczęśliwa. Chciałam już nawet wyjechać do Anglii, ale trudno było mi zostawić rodzinę, a teraz jeszcze wypadek Beatki. Ojciec z bratem nie poradzą sobie sami w opiece.
- Widzę, że jest pani nie tylko odpowiednio wykształcona, ale i bardzo dobra. Pani ojciec nie mógł nachwalić się pani. Szkoda, że mój syn nie jest taki. Mamy z nim same kłopoty z żoną. Właśnie porzucił narzeczoną i wszystko wskazuje, że tak szybko się nie ustatkuje.
- Na pewno kiedyś wydorośleje i znajdzie tą jedyną. A co do ojca to ojcowie już tak mają. Chwalą córki i kochają, chociaż czasami robią głupie rzeczy. Z synami może jest podobnie. Robią błędy, ale wybacza się im, bo ciągle pozostają dziećmi.
-I tu ma pani rację. Marek ciągle sprawia kłopoty, chociaż ma już trzydzieści lat.  A ja razem z żoną puszczamy w niepamięć kolejne jego wybryki. Sama się pani przekona, jaki jest jak zacznie pani prace. Może nauczy się od pani trochę pokory.
-Co, jak co panie Dobrzański, ale mężczyzn to ja na kolana nie powalam.
- Ulcia – usłyszeli tymczasem od strony łóżka słaby głos.
- Betti obudziłaś się. Boli cię coś. 
- Nie -odparła i przeniosła wzrok na obcego mężczyznę. Ja pana pamiętam – zwróciła się do Dobrzańskiego. To pan był w tym ciemnym samochodzie.
-Bo, to ja. Też mnie tutaj przywieźli po wypadku.
-A ta małpka właśnie od pana Krzysztofa- dodała Ula i podała siostrze pluszaka.
- Bardzo ładna. Dziękuje panu- odpowiedziała, przytulając się do małpki.
-To ja nie będę dłużej przeszkadzał. I widzimy się w poniedziałek pani Urszulo. A tobie drogie dziecko życzę szybkiego powrotu do zdrowia i do domu. I wyszedł.

-Długo cię nie było tato zaczęliśmy się martwić, że mogło ci się coś stać - powiedział jakiś czas później Marek
- Trochę mi, to zajęło synu. Rozmawiałem z siostra tej małej i tak od słowa do słowa i okazało się, że szuka pracy. Zaproponowałem jej, że mogłaby zastąpić Ewę. I się zgodziła.
- Tato- zaprotestował Marek, ale nie można kogoś zatrudniać tak od sobie z litości bez przygotowania i wykształcenia.
- I tu się mylisz synku. Ona ma nawet za dobre wykształcenie jak na zwykłą sekretarkę. Sam zobacz -  i podał mu teczkę z papierami Uli. Angielski i niemiecki poziom zaawansowany studia ekonomiczne ukończone z wyróżnieniem. Możesz powiedzieć Sebastianowi, aby przestał szukać dla mnie sekretarki. Zatrudnimy Ulę. Ona i jej rodzina potrzebują tej pracy.
Marek zobaczył też zdjęcie i ku niezadowoleniu stwierdził, że to ta dziewczyna z klubu. No pięknie ojciec zatrudnił brzydkie kaczątko. A ty miałeś nadzieje, że Sebastian wybierze ci kogoś interesującego.  I Sebastian będzie zrozpaczony, bo nie będzie mieć, na kim oka zawiesić.
- To, co kochani możemy jechać do domu – powiedział Dobrzański.  Już nie mogę doczekać się obiadu pani Zosi. Aha, Marek byłeś we warsztacie.
- Tak tato samochód będzie na czwartek. A swoja droga mógłbyś kupić sobie nowe auto. Ile czasu już nim jeździsz? 10 lat.
- 8 synku. I nie zamierzam kupować nowego auta tylko, dlatego że błotnik był lekko wgnieciony i światło stłuczone. Wystarczy, że to ty ciągle zmieniasz samochody na nowsze modele. Ile ich miałeś synu pięć czy sześć.
- Tylko cztery tato.
 Znów się zepsułeś
I wiem, co zrobię
Zamienię Ciebie
Na lepszy model – zaczął nucić Marek.
- A pro po nowego modelu, to Paulinę też już zdążyłeś zmieniłeś na młodszy model – zapytał ojciec. Była wczoraj u mnie i pytała mnie czy rozmawialiśmy z tobą na temat ślubu.
- Niepotrzebnie. Mówiłem już, że zdania nie zmienię.
- Synku – zaczęła matka - jesteś atrakcyjnym mężczyzną i może zawróciła ci w głowie jakaś długonoga blondynka i stąd te rozstanie. Zauroczenie pomyliłeś z miłością. Tyle lat jesteście razem z Pauliną macie wspólne plany. Nie możesz tego od tak zniszczyć.
- Ile razy mam powtarzać wam, że ślubu nie będzie. Nie z Pauliną.  Nie mogę żyć z kobietą, która ma obsesję na punkcie rozliczania mnie z każdej znajomości, wyjścia, czy spóźnienia. A to, co zrobiła ostatnio przechyliło szalę. Okazało się, że kazała zatrudnić Wiolettę tylko, dlatego żeby mnie szpiegowała. Do tego przeszukuje mi telefon, notes i sprawdza koszule czy nie ma śladów pomadki. Pomijając to że najważniejszy jest dla niej Aleks. Nasze małżeństwo i tak zakończyłoby się rozwodem. Jestem o tym przekonany. A co do nowszego modelu, to bez obaw nie ma nikogo takiego. I nie mówmy dłużej o tym. Nie przekonacie mnie.

- A ty, co jesteś taki przybity- spytał Olszański popołudniem, kiedy Marek wrócił do firmy. Z ojcem gorzej.
- Nie. Wrócił do domu tak jak było ustalone. Nigdy nie zgadniesz, kogo ojciec znalazł na miejsce Ewki.
- Sekretarza dla odmiany.
- Dobre Seba. Pamiętasz jak mówiłem ci, że widziałem w szpitalu tę dziewczynę z klubu?
- No pamiętam, bo co.
-Bo to ona jest siostrą tej małej z wypadku, a ojciec właśnie zatrudnił ją na miejsce Ewki.
- Żartujesz.
- A wyglądam na takiego.
- To się porobiło. A ma ona w ogóle jakieś wykształcenie. Może nie sprawdzi się i ojciec zwolni po paru dniach.
- Ma i to nawet za wysokie jak na zwykłą sekretarkę. Tu masz jej papiery, a  na poniedziałek ojciec kazał przygotować dla niej umowę.
- Nieźle Marek. Najpierw twój ojciec ubrał dziewczyny w mundurki firmowe, a teraz zatrudnia brzydule. Ty Marek, a umiałbyś taką rozkochać jak Joaśkę i Karinę?
- Seba, co za głupoty chodzą ci po głowie. Nie będę nikogo rozkochiwać. Skończyłem z tym.
- Akurat. Mówisz tak, bo z nią nie dałbyś rady.
-Z nią to poradziłbym sobie raz, dwa.
- To, co Mark zakład o piwo. Miesiąc na uwiedzenie brzyduli.
- Za miesiąc to ona będzie mi z ręki jadł. Dwa tygodnie starczy, ale bez łóżka.
- Bez łóżka – odpowiedział Sebastian.
Część 2

Wiadomość o tym, że Ula dostała pracę Józef i Jasiek przyjęli z wielkim entuzjazmem. Zwłaszcza ojciec się ucieszył, bo przynajmniej jeden problem mniej, jak mówił. Poprosił nawet córkę, aby podziękowała również w jego imieniu. Jasiek zaś przyznał się, że chciał rezygnować ze studiów dziennych i pójść do pracy, aby poprawić budżet domowy.
Po udanym weekendzie w poniedziałek tak jak było ustalone Urszula Cieplak stawiła się o umówionej godzinie we firmie Febo-Dobrzańscy. Przed wejściem do środka spojrzała jeszcze na wysoki budynek, wzięła głęboki wdech i poszła w stronę wejścia. Drzwi cicho rozsunęły się, a przekraczając próg pomyślała z radością i nadzieją, że może ojciec ma rację i poznają się tutaj na moich umiejętnościach i zostanę na dłużej, a może na zawsze.
W recepcji nikogo nie zastała, ale pan Władek z ochrony, jak przeczytała na identyfikatorze skierował ją na piąte piętro.  Znalezienie biura prezesa zajęło jej chwilę i wkrótce zapukała w framugę drzwi.
- Dzień dobry. Urszula Cieplak byłam umówiona z panem Dobrzańskim – przywitała się z kobietą z widocznym brzuszkiem.
-A tak pan Krzysztof wspominał, że przyjdziesz-odparła przyjaźnie kobieta. —Spóźni się trochę i mam się tobą zająć. Ewa Nowacka miło cię poznać – dodała wyciągając przyjaźnie dłoń na przywitanie. —To, co może kawę na dobry początek? Właśnie miałam iść do socjalnego?
- Z przyjemnością pani Ewo.
- Ewa wystarczy- wtrąciła. —My tu prawie wszyscy jesteśmy na ty. Poczekaj tu chwile, a ja zaraz przyniosę i opowiem ci o firmie, osobach tu pracujących, a później oprowadzę.


 Po wyjściu Ewy, Ula ciekawie rozglądała się po sekretariacie. Był bardzo ładnie urządzony i przytulny. Na ścianie wisiały obrazki, a na parapecie rosły w doniczkach fiołki i storczyki. Na biurku zaś zauważyła ramkę z zdjęciem rodziny Ewy. Bardzo sympatyczni. I kto by pomyślał, że Ewa ma już dwójkę dzieci.  Muszę zaopatrzyć się w zdjęcie swojej rodziny i też wyłożyć na biurko. Zajrzała również do gabinetu szefa. Tam było równie przytulnie, bo nie był urządzony nowocześnie, ale tak po staroświecku, jak lubiła. Oglądanie wnętrz i własne myśli tak ją pochłonęły, że nie zauważyła, że przez moment z oddali obserwował ją pewien przystojny brunet.
W co ty się wpakowałeś bracie – pomyślał Dobrzański dyskretnie odchodząc. Przecież ona jest nie do tknięcia. Ja i ona, to się nigdy nie uda. Bluzka chyba ta sama, co miała w klubie. Zmieniła tylko spódnicę na granatową i sandały na baletki. A ta ażurowa kamizelka, co ma na sobie jest chyba po babci.  Mam nadzieję, że jest przynajmniej inteligentna, to na początek wystarczy, a później zobaczymy. Mało inteligentnej a do tego brzydkiej, to chyba bym nie zniósł.
Z wycieczki do socjalnego Ewa wkrótce wróciła i przy obiecanej kawie i ciasteczkach, opowiedziała jej o firmie i pracownikach.
- Szef jest bardzo miły, dobry i sprawiedliwy, chociaż wymagający.  Pracuję z nim już 15 lat i traktuje mnie trochę jak córkę. On jego żona i syn Marek mają 50% akcji, a druga połowa należy do rodzeństwa Febo Aleksa i Pauliny.  Ich rodzice zginęli w wypadku samochodowym krótko po tym jak zaczęłam tu pracę i od tego czasu wychowywali ich Dobrzańscy na równi z własnym synem, a Paulinę zaczęli pchać w ramiona Marka.  Zresztą jeszcze za życia Febo marzyli, oni razem, aby w przyszłości Paulinę i Marka ożenić i połączyć rodziny.  Prawie im udało się, ale Marek właśnie rzucił narzeczoną po sześciu latach bycia razem. Na rodzeństwo Febo musisz uważać. Mają wysokie mniemanie o sobie, a tak naprawdę Paulina jest zimna i zarozumiała, a jej brat ponury i ciągle knuje. Nie znosi też Marka. Zresztą jest to niechęć obustronna. Za to syn szefa jest bardzo miły, zwłaszcza dla kobiet. On i jego najlepszy kumpel Sebastian, to etatowi podrywacze.  Marek to żadnej nie przepuści, więc musisz na niego uważać. Zajmuje się własnymi i nie własnymi sekretarkami i chyba tylko mnie zostawił w spokoju, bo byłam już mężatką w ciąży jak go poznałam. A o jego związkach z modelkami ciągle jest głośno. Każda myśli, że przez łóżko z Markiem załatwia sobie prace we FD. Czasami tak się zastanawiam Ula, co te panienki mają w głowach, że nie uczą się na błędach poprzedniczek. Brną w romans z Markiem wiedzą, że nic z tego nie będzie.  Marek zaglądał już tu, więc na pewno przyjdzie razem ze Sebastianem poznać cię.
-To się rozczarują- odpowiedziała, gdy jej rozmówczyni na chwilę zamilkła. —I nie patrz tak na mnie Ewka.  Wiem jak wyglądam i na pewno nie jestem ani w ich typie, ani nie będę w kręgu ich zainteresowania. Myślę też, że ja tu po prostu nie pasuję. Wszyscy są tacy ładni i eleganccy, a ja odbiegam wyglądem i ubiorem.
- Ula głupot nie gadaj, a o ubiór się nie martw- odparła reprymendą. —Mamy od pewnego czasu służbowe stroje i zaraz pójdziemy do pracowni mistrza, to dostaniesz swój mundurek. Wracając do Marka, to fakty jest przystojny. Sama się przekonasz. Z panów oprócz tych, o których już mówiłam, to jeszcze nam został Adam i pan Przemysław projektant. Mistrz jest ważniejszy od samego prezesa, ale zawsze uprzejmy i troszkę dziwaczny. Poznasz go dzisiaj i sama ocenisz. Adam zaś jest prawą ręka Aleksa i jest równie ponury jak jego szef, a do tego jeszcze zlękniony. Jest jeszcze Wioletta i musisz uważać na nią. To sekretarka Marka i koleżanka Pauliny do szpiegowania. Pewnie teraz, kiedy rozstał się z Pauliną Marek ją zwolni. Ciężkie ma życie ten Mareczek z nią. Sam mówi, że ona jest kula u jego nogi. Nic nie umie i ciągle przekręca przysłowia. Jak, to ona wczoraj powiedziała? A już wiem ”Marek nawet syn zmarnowany dostał drugą szansę. Albo kiedyś mówi do nas tak. Mówię wam dziewczyny, kiedy zobaczyłam Cebulka, wiedziałam, że jest między nami no ta fizyka. Sama zresztą się przekonasz jak poznasz Wiolettę Kubasińską przez V i dwa T. Zawsze tak mówi, gdy się przedstawia. Wiola ciągle płaszczy się przed Pauliną, chociaż panna Fe, jak mówimy tu o niej ma Wiolę za nic. Ma takie swoje powiedzenie „Nie Wioletta nigdy nie byłaś, nie jesteś i nie będziesz moja przyjaciółką” Mówi to z taką wyniosłością, jakby była królową.  Ale już dość na temat podrywaczy, ponuraków, zarozumialców postrzeleńców i ekscentryków. Teraz opowiem ci o tych normalnych, z kim można pogadać.
-To dobrze. Chciałam właśnie oto spytać. Myślałam, że takich tu nie ma – znów udał Uli wtrącić się w monolog Ewy. 
 -Bez obawy są. To na koniec zostawiłam. Ja trzymam się Izy głównej krawcowej, Eli prowadzi u nas bufet, Ali z kadr i Ani recepcjonistki. Spotykamy się wszystkie w bufecie w czasie przerwy na kawę. Nazwałyśmy siebie Klubem zwykłych, bo Paulina zrobiła kiedyś awanturę Ali i zwyzywała ją „ A ty, kim jesteś, aby mówić mi, co mam robić. Jesteś tylko zwykłą kadrową.” Tylko, że usłyszał to pan Krzysztof i biedaczka musiała się poniżyć i przepraszać Alę. My takie właśnie jesteśmy zwykłe.  Ani nie jesteśmy piękne ani bogate, ani sławne takie zwyczajne.  Będziesz pasować do nas. To, co Ula, skoro skończyłaś pić kawę możemy iść na zwiedzanie firmy. Szef przyjdzie za godzinę, więc mamy trochę czasu. Poznam cię z dziewczynami i przy okazji pójdziemy do Izy po strój dla ciebie.
Pracownia projektanta tak jak większość pomieszczeń nie administracyjnych, mieściła się na trzecim piętrze. Królestwo mistrza zajmowało tu najwięcej miejsca, a oprócz tego były jeszcze dwie sale, konferencyjna i pokazowa, pokój socjalny i bufet. To tam najpierw wstąpiły i Ula miała okazje poznać wszystkie cztery koleżanki Ewy.
- Miło cię poznać Ula – przywitały się niemal jednocześnie Iza, Ala, Ela i Ania.

W bufecie długo jednak nie zostały, bo czas naglił i trzeba było iść po strój do Pshemka.
 - To, jaki rozmiar nosisz? – spytała Iza krawcowa wchodząc do pracowni razem z Ewą i Ulą.
- 38
- Sztop Izabello - usłyszeli z ust jak wydawało się Uli ekscentrycznego mężczyzny. Jak takie chucherko może nosić rozmiar 38? Izabella przyniesie 36.
-Ale ja naprawdę proszę pana noszę 38- próbowała przekonywać.
- Właśnie, to widać- wymruczał mężczyzna. —Izabela przyniesie oba rozmiary, a osoba….
-Urszula Cieplak panie Przemysławie – dopowiedziała Iza.
-A Urszula pójdzie do łazienki przymierzy oba kostiumy i zobaczymy.
- A, gdzie jest łazienka – spytała dziewczyn, kiedy Iza podawała jej odzież firmową.
- Na końcu korytarza po prawej stronie- poinformowała Ewa. —Ja zresztą zaraz do ciebie przyjdę. Mam małą sprawę do Izy.
-To, co tak ważnego masz dla mnie, że Ule spławiłaś- zapytała krawcowa.
-  Musimy zrobić jej coś z tą grzywką. Masz możesz jakieś dobre nożyczki. Tylko nie krawieckie jakieś mniejsze.
- Racja wygląda dziwacznie.
- Delikatnie mówiąc dziwacznie. Mam tylko nadzieję, że się nie pogniewa.
- Nie chyba nie. Nie wygląda na taką. Pójdę z tobą i jakby, co to poprę - zaproponowała Iza.

Iza z Ewą w łazience pojawiły się chwilę później i razem oceniały wygląd Uli.
-No i co myślicie nie za ciasno? - spytała Ula próbując przejrzeć się w lusterku nad umywalką. W tamtej czułam się swobodniej.
-Nie, w tym wyglądasz lepiej – zapewniała Ewa, a Iza ją poparła.
-To, o czym tak szeptałyście za moimi plecami? – zapytała oskarżycielsko.  —I nie zaprzeczajcie, że tak nie było.  Słyszałam jak Iza mówiła ” ty jej Ewa powiedz. To twój pomysł.”  
- Nie chodzi o ubiór Ula- mówiła niepewnie Ewa. —Możesz tu usiąść na chwilę? I obiecaj mi, że się nie obrazisz.
-Obiecuję- odparła zaintrygowana sytuacją.
-Chcę ci, inaczej grzywkę ułożyć, bo takiej podkręconej już się nie nosi. Mój brat jest fryzjerem to trochę się od niego nauczyłam. Przytnę ci ją po lekkim skosie, a później wystarczy, jak będziesz zaczesywała na bok.
Zabiegowi przycięcia grzywki Ula poddała się protestów i wkrótce pasemka włosów leżały na ziemi a ona mogła przejrzeć się w lustrze.
- I, co Ula? Tak jest lepiej, prawda- mówiła Ewa patrząc z zadowoleniem z i Izą na swój efekt.
- Ładnie i lepiej- odparła z uśmiechem.
- Lepiej, ładniej.  Ula zdecydowanie lepie i ładniej – zaakcentowała Iza. —To, co dziewczyny możemy wracać do Przemka. Będzie się złościł jak długo nas nie będzie.
Po pojawieniu się w pracowni Pshemka mistrz z nieukrywaną satysfakcją lustrował wygląd Uli.
- I co Urszulo mówiłem, że 36 będzie idealne- mówił z uwydatnieniem. —Teraz Urszula wygląda prawie jak należy. Izabello przynieś szpilki dla Urszuli. W tych baletkach, to Urszula wygląda jakby miała platfusa. A nogi trzeba odsłonić i wysmuklić. Ja wiem, że baletki wygodne, ale czasami trzeba się poświęcić. Tylko jeszcze te oczy trzeba wyeksponować. Urszula powinna pójść do optyka i zmienić okulary.



 Gdy wróciły do sekretariatu pan Dobrzański już był. Przywitał się z obiema kobietami, spytał jeszcze o zdrowie Beatki i zaprosił Ulę do gabinetu na podpisanie umowy i omówienie szczegółów.
-Na dobry początek dostaniesz trzy tysiące- powiedział, gdy przeszli do kwestii wynagrodzenia.
-Trzy- powtórzyła z niedowierzaniem. —Nawet nie marzyłam o takiej pensji panie prezesie.
- To taka standardowa pensja sekretarek. Sama się pani przekona, że pracy jest sporo, a wynagrodzenie odpowiednie, jeśli nie za małe do obowiązków. Dojdzie do tego premia uznaniowa. A na dobry początek wypłacę pani zaliczkę, jeśli jest taka potrzeba.
- Dziękuję panu na pewni się przyda. I zrobię wszystko, aby pana nie zawieść.
- Tego jestem pewien. Zawsze miałem instynkt, do zatrudniania odpowiednich osób i jestem przekonany, że tym razem też się nie mylę i jest pani dobrym nabytkiem.
- Miło, to słyszeć.  I jeszcze raz dziękuję, że dał mi pan szanse pracy tutaj. W domu się nie przelewa, a z pracą tak trudno. Ojciec zresztą też prosił, aby podziękować w jego imieniu. Ostatnie pół roku było bardzo ciężkie. Jego renta ledwo starczała nam na rachunki i wyżywienie, a od czasu wypadku ciągle się martwił, jak poradzimy sobie z leczeniem Beatki i kolejnymi wydatkami.
- To może pani powiedzieć ojcu, żeby przestał się martwić. Przepraszam, że proponuję, ale mogę mówić pani po imieniu. Jest pani jeszcze taka młoda.
- Tak jak najbardziej.  Czułam się trochę głupio z tym pani.  Ula albo Urszulo wystarczy.
- To dobrze. To, co Urszulo witamy na pokładzie jak ma zwykle mawiać mój syn – powiedział Dobrzański wyciągając do uścisku dłoń.  


Sebastian tymczasem zawitał do biura Marka.
- Marek widziałem właśnie tę twoją następną ofiarę- zagadnął od wejścia.
-Jaką znów ofiarę Seba? Możesz jaśniej?
- Brzydulę.
-Kogo?
- Ulę, chociaż już taka brzydka nie jest. Przemko ubrał ją w firmowy kostium i wygląda lepiej. I ma coś inaczej z grzywką.
A ty masz chyba coś nie tak z głową. Ja dzisiaj też ją widziałem i nic z grzywka nie miała. Może w okulary warto zainwestować?
-A, co? Zdążyłeś się jej tak dobrze przyjrzeć? – zapytała.
- Nie. Widziałem ją przelotnie i to z daleka jak byłem u twojego ojca z jej umową. I to akurat rzuca się w oczy. To masz już jakiś plan uwodzenia.
- Ciągle ten sam, co z Aśką, Kariną i Agatą na kopiarkę i powalający uśmiechem. Ale dopiero od poniedziałku się tym zajmę. Znalazłem mieszkanie, więc wyprowadzam się od ciebie.
- Szybko. A gdzie?
- Na Siennej, więc do firmy mam blisko. Nieduże, jedna sypialnia, salon z aneksem kuchennym, dwunaste piętro. W sam raz dla samotnego kawalera. Cieszysz się, nie. Będziesz mógł przyprowadzać panienki albo Wiolettę.
-Co ty Marek. Jesteś idealnym współlokatorem. Nie marudzisz, nie zawalasz półki w łazience kosmetykami, twoje ubrania nie walają się po całym mieszkaniu. I jest, z kim wypić piwo i obejrzeć mecz.
- Akurat ci uwierzę. To, co mogę na ciebie liczyć w sobotę. Pomożesz mi przenieść kilka gratów z domu.
- Pewnie. Właśnie Marek, a co z domem. Paulinie zostawiasz.
- Nie żartuj. To mój dom a ona nic do niego nie wniosła oprócz ubiorów. Nic w nim nie zrobiła, nie sprzątała, nie zapłaciła ani razu za rachunek. Nawet nie wiedziała, gdzie liczniki są. Ma się spakować i wyprowadzić do końca miesiąca, a później sprzedam. A jak nie zdąży wrócić z Mediolanu to spakuje jej walizki i odeśle do Aleksa.  Ona też kiedyś pakowała mi walizki i wystawiała za drzwi. Pamiętasz? Teraz moja kolej. Zemsta jest słodka.
- Odważny jesteś. Odjeżdżając odgrażała ci się, że pożałujesz. Jeszcze ci mafie na głowę sprowadzą.
- Seba chyba za dużo się filmów na oglądałeś. Zapewniam cię, że ani Paulina, ani Aleks nie mają z nimi nic wspólnego.  Idę trochę popracować. Wioletta może w końcu znalazła mi te umowy z modelkami. Pamiętasz, że o 14 jest narada u ojca.
- Pamiętam.

Pierwszy dzień w pracy mijał szybko i miło.  Bez niespodzianek się też nie obyło.
- Szef u siebie - usłyszała dwie godziny później Ula będąc sama w sekretariacie.
- Dzień dobry – powiedziała, chociaż nie usłyszała nic na powitanie. Tak, oczekuje panów – zdążyła tylko powiedzieć a owi mężczyźni zniknęli za drzwiami sekretariatu ona zaś wróciła do pracy. Nie na długo, bo chwile później usłyszała miłe „ dzień dobry”  obróciła się i z niedowierzaniem spojrzała w twarz mężczyzny z klubu.


O kurde blaszka. To on piękny nieznajomy z klubu. Co on tu robi? Czy, to możliwe, żeby to on był tym sławnym synem prezesa? Dokładnie pamiętam, że chłopak z klubu miał właśnie na imię Marek tak jak syn prezesa. A Ewa mówiła, że ma przyjść właśnie Marek. To musi być on.
Ona faktycznie ma coś nie tak z grzywkąmyślał tymczasem Marek. Wygląda lepiej. Przynajmniej nie będę się aż tak mocno kompromitować, jeśli przyjdzie nam gdzieś razem wyjść. I ma całkiem ładną figurę. Jak, to strój i mała zmiana fryzury może zmienić wygląd. A przynajmniej w jej przypadku założenie firmowego mundurku wyszło na dobre.  Nie będzie tak źle Marek. Ona już się w tobie zabujała, patrzy na mnie jak w obrazek. Wygraną masz już w kieszeni.
- Pamięta mnie pani? Poznaliśmy się w klubie 69 – kontynuował Marek.
- Dzień dobry- odpowiedziała. —Tak pamiętam. Pan musi być Markiem albo Sebastianem?-  dodała bezmyślnie. Tam w hałasie niedosłyszałam pana imienia – wytłumaczyła się szybko.
- A dlaczego pani tak myśli?
- Z logiki. Po prostu Ewa powiedziała mi, że do szefa na zebranie ma przyjść dyrektor finansowy z głównym księgowym oraz Marek ze swoim kumplem Sebastianem. Uprzedziła mnie też, że Aleks i Adam, to nieprzyjemne typki, a syn szefa i jego kumpel, to całkowite ich przeciwieństwo.  A, że właśnie niedawno taki jeden ponury z drugi przestraszonym przyszedł, więc pan musi być jednym z tych dwóch pozostałych–odpowiedziała, zauważając jego zdziwioną twarz.  - Przepraszam nie powinnam o nich tak mówić– dodała, więc szybko.
- Nic się nie stało. Aleks i Adam dokładnie tacy są.  I co do mnie też ma pani całkowitą rację Marek Dobrzański – i podał rękę na przywitanie.
- Urszula Cieplak – odpowiedziała i uścisnęła dłoń.
- Miło mi ciebie poznać, a to właśnie Sebastian – dodał, gdy Olszański pojawił się w drzwiach.
 -Może kawy panowie się napiją?- spytała. —Miałam właśnie pójść i zaparzyć dla prezesa.
-Panowie kawy chętnie się napiją- odpowiedział trochę ironicznie Dobrzański.  —Wystarczy Marek i Sebastian. My tu z małymi wyjątkami prawie wszyscy jesteśmy na ty. Prawda Sebastian.
- Dokładnie tak. Tylko musisz uważać na Aleksa i Paulinę – odparł Olszański. —Oni nie są skorzy na zbytnie spoufalanie się z pracownikami.
- Będę pamiętać o tym panie Sebastianie, to znaczy Sebastianie.  —To, co możecie pójść do prezesa, a ja zaraz przyniosę kawę.
Ten Marek jest naprawdę przystojny i nie dziwota, że ma taką opinię podrywacza – myślała idąc w stronę pokoju socjalnego. Przecież, to chodzące ciacho a, ja będę mogła oglądać go codziennie. I, co z tego, że jest taki nie stały w uczuciach. Przecież nic mnie nie będzie z nim łączyć. Nawet nie będziemy razem pracować, bo on tam a ja tu. Tylko czasami będziemy się spotykać. I te boskie dołeczki w policzkach. Już w klubie je zauważyłam. Żeby, chociaż raz móc je pogłaskać dotknąć. O czym ty głupia myślisz, przecież Marek nigdy nie zwróci na ciebie uwagi. Ma przecież wokół siebie tyle pięknych kobiet.  Tak Marek Dobrzański jest najprzystojniejszym mężczyzną na tej galaktyce. A spotykanie go w pracy mi wystarczy. No może czasami będę o nim marzyć. Nikt nie może mi tego zabronić.

Reszta dnia pracy upłynęła jej w miłej atmosferze i wracając do domu pomyślała, że życie jest piękne. Mam dobrze płatna pracę, nowe znajome i obiekt marzeń do westchnień. Czy może być piękniej. Tylko Wioletta popsuła mi humor. Jest dokładnie tak jak mówiła Ewa zabawna i trochę głupiutkaMówienie, komuś przez telefon „Gośka ona wygląda jak siódme nieszczęście stróża„ nie jest miłeNawet wtedy, gdy to, co mówi jest prawdąCo innego jest własna wiedza na ten temat, a co innego jest usłyszeć to z ust innej osoby.
Będąc już w do domu Ula koniecznie musiała zdać relację ojcu i bratu. Opowiedziała o nowo poznanych koleżankach, firmie, prezesie. Ucieszyła ich też wysoka pensja Uli i zaliczka. Podarowała im też małe upominki.  Tylko o Marku nie wspominała. Na pytanie ojca zaś, czy przypadkiem nie spotkała tam jakiegoś kandydata na męża odparła, że na razie nikogo takiego nie spotkała. Nie miało sensu tłumaczyć ojcu, że i tak nikt nie zwróci na nią uwagi. W końcu jest tylko zwykłą niegrzeszącą urodą dziewczyną z Rysiowa. I kto mógłby zwrócić na mnie uwagę.  Przecież nie ten przystojniak Marek.  Tato i tak już się martwi, że jestem sama.
Ojciec rzeczywiście martwił się, że jego starsza latorośl nigdy nie miała chłopaka i że wszystko wskazuje na to, że się to tak szybko nie zmieni. Od czasu śmierci matki bowiem zajmowała się tylko domem i nimi i nie miała dla siebie czasu.

Tymczasem w Mediolanie.


Taki wstyd tak łatwo ci tego nie odpuszczę- myślała Febo. W Warszawie wszyscy tylko o tym mówią, ale tu a Mediolanie mogę mówić własną wersję. Muszę znaleźć sposób i cię zniszczyć. Żeby tylko Aleks chciał mi pomóc, ale on akurat cieszy się z rozstania z tym dupkiem. Najpierw Aleksa muszę przekonać. On dla swojej ukochanej siostry zrobi wszystko. W jej głowie zaś układał się plan zemsty.



Część 3

Kolejne dni tygodnia mijały Uli na wdrażaniu się w pracę i obowiązki. Ewa i pan Krzysztof okazali się bardzo pomocni.  Ula zaś tak jak przypuszczał prezes była pojętna i szybko nauczyła się prowadzenia sekretariatu.  Tym bardziej, że Ewa miała porządek w papierach. Dobrzański również zadbał o jej wzrok proponując, po tym jak zauważył, że Ula trze oczy zmianę okularów. Dał jej wizytówkę firmowego optyka i z poleceniem służbowym i na koszt firmy kazał jej nabyć nowe szkła z filtrem. Pani optyk wybrała dla niej okulary pasujące do twarzy i oczu, jak również zaproponowała na próbę szkła kontaktowe. Interesował się również zdrowiem Beatki i gdy ta była już na tyle zdrowa, aby mogła wszystko jeść posłał jej torbę ze słodyczami i lalkę z Barbi. Pozwolił też Uli wyjść i być przy tym jak przewozili Beatkę do specjalistycznej kliniki. Obiecał również pomoc w rehabilitacji dziewczynki w zaprzyjaźnionym ośrodku, jak również dofinansowanie z fundacji żony, jeśli taka potrzeba zajdzie.
Oprócz życzliwości Ewy i szefa czuła również życzliwość od koleżanek z bufetu. Cała czwórka okazała się miła, bardzo rozmowna i szybko wsiąkła w ich towarzystwo i zwyczaje. Spotykały się o jedenastej w bufecie na kawę i ploteczki. Ula opowiedziała, im też o sobie, swojej rodzinie, śmierci matki i o tym jak zostali sami.
 Marek natomiast tak jak przypuszczała Ula nie był zainteresowany jej osobą. Spotkali się parę razy na korytarzu, czy przychodził do sekretariatu. Ulę cieszyła jednak każda taka rozmowa i każde z tych spotkań. Dobrzański był miły i posłał jej nawet kilka uśmiechów. I, to też ją cieszyło, chociaż wiedziała, że do wszystkich kobiet tak się odnosi. Mimo to i tak wszystko skrupulatnie notowała w swoim pamiętniku. Spotkać go zaś miała okazję już drugiego dnia rano w windzie. Jechała właśnie windą na górę, a on wślizgnął się w ostatniej chwili do środka i zagadnął. Nie było to nic istotnego tylko typowa krótka i grzecznościowa wymiana zdań na temat pracy i pogody, ale zawsze coś.
Mieli też możliwość popracować ze sobą. Prezes we środę oddelegował Ulę do Marka, aby pomogła mu z umowami z niemiecką firmą i już po kwadransie Marek nie mógł nadziwić się, że sekretarka może być tak kompetentna i nic nie trzeba jej dwa razy tłumaczyć. Pojmowała wszystko w mig i pracowało im się wyjątkowo łatwo. Do tego jeszcze okazało się, że Ula jest inteligentna i bystra. Gdzieś tam w głębi podświadomości cieszył się nawet na ten zakład z Sebastianem. Nie będzie tak źle jak myślałem. Nigdy jeszcze nie spotykałeś się z takimi typami kobiet. Ty nawet nie wiedziałeś, że takie istnieją. I nie jest tak brzydka jak myślałeś. W tych okularach jest jej do twarzy. Tak Marek myśl o uwiedzenie Uli w kategoriach, że będzie to coś nowego.



-I, jak podoba ci się u nas- spytał grzecznie.
-Bardzo mi się podoba. Wszyscy są mili, zwłaszcza twój ojciec. Jest bardzo uprzejmy, dżentelmeński i taki opiekuńczy. Wymarzony szef.

- Tak tato zawsze taki był. A ja mam tę przyjemność, że odziedziczyłem po nim te cechy. Sama się przekonasz- chwalił się podkręcając uśmiech..

-Wiem. To znaczy słyszałam, że jesteś taki. Zwłaszcza dla dziewczyn-odpowiedziała z małą ironią.

- Domyślam się, że dowiedziałaś się od koleżanek. Ale nie wszystko jest prawdą. Nie wierz im.

- Tylko winni się tłumaczą. Niewinni mogą milczeć. A ja przecież o nic nie pytam, a osąd zostawiam sobie. W praniu wszystko wyjdzie panie Marku Casanova.

Stało się, to szybciej niż przypuszczała, bo dzień później na dzień „ na dzień dobry” przyłapała go jak całował się z Sandrą jedną z nowych modelek. Całkiem przypadkiem poszła do niego z papierami od ojca. Nie chciała podglądać, ale Wioletty jeszcze nie było a drzwi były uchylone i widziała całą sytuację. Sandra zawiesiła się na jego szyi on obejmował jej wąską talię i przyklejony był do jej ust.

 Ewa ma rację. Marek to pies na baby. On nigdy nie uwije gniazda. On chce mieć cały kurnik- pomyślała chcąc wyjść z sekretariatu.

- Marek czasu nie traci – usłyszała za sobą głos Wioletty. —Ula mówię ci kobiety lecą do niego jak pszczoły do dżemu – dodała wystarczająco głośno, aby usłyszał również Dobrzański.



- Ula – usłyszała za sobą chwilę później na korytarzu. —To nie tak jak myślisz.

- Kochanie – dodała Ula.

- Ula poczekaj. Daj mi wytłumaczyć- nie dawał za wygraną i poszedł za nią do biura. —To ona mnie całowała a nie ja ją.

- Marek tylko winni się tłumaczą. Zresztą to twoje życie i nic mi do tego, co robisz. Nie musisz mi się tłumaczyć. Możesz mieć harem kobiet i nic mi do tego.

No pięknie ty chcesz ją podrywać, a ona przyłapuje cię z modelką. Teraz na pewno nic mi z nią nie wyjdzie. Nie zaufa mi? Chyba, że mój urok osobisty wystarczy. Dołeczki jeszcze mnie nie zawiodły.

Z tymi myślami udał się do kadr i przyjaciela.

- A ty, co taki nieswój- spytał Sebastian. —Wyglądasz na niewyspanego. Może, zamiast u rodziców wylądowałeś w hotelu.

- Nie. Byłem w domu i prawie cała noc nie spałem. Miałem znowu rozmowę z ojcem na temat złego prowadzenia się i Uli. Kazał obiecać, że z nią nic nie będzie.

-A on ma jakiś szósty zmysł. Jeszcze nie zacząłeś uwodzić, a już ci kazania daje- zaszydził Sebastian.

- Nie trzeba być prorokiem Seba. Wie jak jestem. Powiedziałem mu, że Ula jest całkowicie nie w moim typie i chyba uwierzył. Zresztą wie jak Ula wygląda i zna mój gust. Później Paulina cały wieczór wydzwaniała do mnie z histeriami. Postanowiła chyba pozatruwać mi życie na odległość. Mówiła, że jestem łajdakiem, nikt jej nigdy tak nie skrzywdził, ośmieszył i takie tam. W końcu przestałem odbierać jej telefonów. Ona chyba myśli, że dopadną mnie wyrzuty sumienia i wrócę do niej.  A ja przecież nic takiego złego nie zrobiłem. Życie z nią byłoby piekłem.

- Tego to nie jestem pewny, że nic nie zrobiłeś- mówił sugestywnie. —To znaczy patrząc na to z punktu widzenia Febo. Aleks cię szukał u mnie i nie był w dobrym nastroju. Spytał tylko, czy nie wiem, gdzie jest ten jego niedoszły szwagierek i wyszedł.

- Do niego pewnie też dzwoniła- odparł z wyraźnym zniechęceniem. —Jak się wali, to wszystko na raz. Ula widziała mnie przed chwilą z Sandrą jak całowaliśmy się.

- To kiepsko.  Teraz może ci tak łatwo nie zaufać.  Najpierw dziewczyny nagadały jej, jaki jesteś a teraz widzi to na własne oczy. To gdzie się ty z nią obściskiwałeś? Na korytarzu.

- Nie, byliśmy u mnie.  Skąd mogłem wiedzieć, że Ula przyjdzie chwile po tym jak rozpoczęliśmy pracę. Jakoś to będzie z Ulą.  Ale dość na temat Pauliny i Uli. Pomożesz mi w weekend w przeprowadzce?

-Pewnie. A z wyjścia do klubu w tym tygodniu też nici.

- Niestety. Może za tydzień uda nam się wyjść.  O Aleks, co za niespodzianka – powiedział do Febo, który akurat pojawił się w drzwiach, gdy on wychodził.

-Możemy porozmawiać szwagrze- rzekł złośliwie.

- Czym mogę ci służyć?

 - Paula wczoraj dzwoniła do mnie- odpowiedział nie wysilając się na uprzejmości. I nie była to miła pogawędka. Jest załamana tym, że każesz jej się wyprowadzić z domu.

- Do mnie wydzwaniała cały wieczór z wymówkami i obelgami.

- Dziwi cię, to jest. Potraktowałeś ją tak jak te wszystkie swoje panienki. Tylko tę szopkę ciągnąłeś sześć lat. Wystawiłeś na pośmiewisko, pozbawiłeś marzeń, planów a teraz domu. Tam czuła się bezpiecznie, tyle czasu mieszkała, przyzwyczaiła się, a teraz każesz się jej wyprowadzić w ciągu tygodnia. Jesteś jej chyba coś winny za te wszystkie zdrady i zmarnowane lata. Samo przepraszam nie wystarczy.

-Dom jest jej- odpowiedział bez namysłu. — Jutro zacznę pakować swoje rzeczy. Tylko mam jeden warunek. Ma przestać do mnie wydzwaniać. Tymi żalami nic nie wskóra. Nie wrócę do niej. I przekaż jej to.

Wieczorem uradowana Paulina miała, co świętować z przyjaciółkami. Jej pierwszy punkt został zrealizowany i to szybciej niż przypuszczała. Nie myślała, że tak łatwo przekona brata, a on Marka. Teraz przyszedł na drugi punkt- myślała z satysfakcja. Tym zajmę się później. Niech myśli, że dałam mu jednak spokój.



 Dzień później w piątkowe popołudnie, kiedy Marek jechał w stronę byłego już swojego domu pomyślał, że choć oddaje go z żalem, to i z nadzieją, że tym sposobem uwolni ł się od Pauliny i to będzie koniec jego problemów i da mu spokój.

  Ula tymczasem wraz z koleżankami postanowiły uczcić ostatni dzień pracy Ewy.

- Przy trójce dzieci jest, co robić w domu – tłumaczyła się Ewa chwilę po tym, gdy oznajmiła im, że postanowiła już nie wracać po porodzie do pracy.  I nie martwcie się, będę spotykać się z wami na mieście albo czasami tu będę wpadać. A dzisiaj bawmy się.  Ela możesz już wyciągnąć, te wino. Specjalnie dla was kupiłam, a ja tylko tak symbolicznie usta zwilżę. I nie ma złego, co by na dobre nie wyszło i teraz ty Ula będziesz mogła zostać tu na stałe.

Wino wkrótce uderzyło im do głowy, a języki się rozwiązały. Dziewczyny opowiadały jej nie tylko o tych oficjalnych firmowych ploteczkach, ale i o tych tajemnych i prywatnych. Ulę jednak najbardziej zainteresowała ta część o Dobrzańskim i jego biurowych romansach. Wiedział już coś nie coś o tym. Dzisiaj, jednak dziewczyny opowiedziały jej tak bardziej szczegółowo o jego podbojach.

-A znajdź mi taką, która nie marzyła o Marku- mówiła Ewa. —Tylko chyba ty Ala, Ania, Ela i ja- stwierdziła Ewa. I taką, która nie chciałaby stać się, choć przez chwilę obiektem jego zainteresowania.



-Bo my jesteśmy rozsądniejsze prawda dziewczyny – dodała Ania. —I zdrowie Marka po raz pierwszy. Za niego jeszcze nie piłyśmy.

- Ja może i marzyłam- przyznała się Ela.  —Ale nie jestem w jego typie. Ani ze mnie modelka, ani sekretarka.

- Pamiętacie Aśkę, gdy Marek wręczał jej wypowiedzenie – zaczęła Ela pierwsze opowiadanie „Marek przecież mówiłeś, że mnie kochasz, że zostawisz Paulinę po zarządzi jak tylko poprze twoją propozycję kontrahentów do współpracy.” A Lidka ona już po dwóch tygodniach wyleciała, a była taka pewna siebie. Sama mu do łóżka wlazła.

- A Akcja z Klaudią i Kariną – szybko dopowiadała Ewa. —Ula one włosy rwały sobie z głowy, a ich wrzaski było słychać na całym piętrze.  Karina, któregoś ranka zastała Klaudię w samej bieliźnie w jego gabinecie, obie rzuciły się na siebie i na domiar złego na całą tę akcje akurat przyszła Paulina z Markiem i zrobiła jeszcze większą awanturę. Klaudię wysłała do Mediolanu, Karinę zwolniła i dostało się też Markowi. Przez tydzień do pracy przyjeżdżał z Sebastianem. Paulina odpuściła dopiero, gdy Marek załatwił tę katedrę na ślub.

- Domi i Klaudia nie były lepsze, gdy kłóciły się o to, która ma zostać twarzą FD Sportiwo.  Ciągle wystawały pod jego gabinetem i wydzwaniały do niego. Każda chciała wskoczyć mu do łóżka tylko po to, aby dostać ten kontrakt. Było to nawet zabawne te ich wyzwiska od wywłok i ladacznic - stwierdziła trochę z uśmiechem Ania.

-Była jeszcze taka jedna Mirabella- mówiła Ela. —Przyszła do niego któregoś dnia z kolczykami i powiedziała Wioli, że to od jej szefa i przyszła właśnie mu podziękować.  I gdy tylko Marek pojawił się to rzuciła się na niego.
-Ta przynajmniej miała klasę i oddała kolczyki i odeszła, ale i tak Paulina zrobiła mu awanturę. I nie zdziwię się, że to dla Mirabeli rzucił Paulinę – dodała Iza.

-Albo dla Sandry – wtrąciła Ula. —Wczoraj widziałam, jak całował się z nią w biurze.

- Czasu nie traci. Ulka uważaj, może i na ciebie przyjdzie kolej. No, ale przynajmniej nie ma panny Fe i nie będzie miał, kto cię zwolnić. To zawsze jakieś pocieszenie- stwierdziła Ela.

- On naprawdę z nimi wszystkimi, czy tylko nabijacie się ze mnie- spytała w końcu zbita z tropu Ula.

-To są te jego oficjalne zdrady, o których wszyscy wiedzą. Paulina robiła mu zazwyczaj awantury tu we firmie, jakby w domu nie mogła. I stąd wiemy. A ile było o tych, o których nie wiemy, to nikt nie wie. Pewnie tyle samo jak nie więcej – odpowiedziała Iza. —Ileż to razy Paulina darła się na modelki u mnie w pracowni tylko, dlatego że spojrzeli na siebie.



- Stażystkami też nie gardził – zaczęła kolejne opowiadanie Ania. —Trzy takie były i ze wszystkimi zaczął kręcić.  Monika nawet rzuciła dla niego chłopaka. A on później przyszedł tu pijany z pogróżkami. Dobrze, że Marek akurat wyjechał i wszystko się samo uspokoiło.  Agnieszka zaś, zaczęła rozpowiadać, że Marek ma romans z Moniką tylko po to żeby ją zwolnić i mieć Marka dla siebie.  Koniec końcem obie zostały zwolnione, a pan Krzysztof przestał zatrudniać praktykantki. Pewnie na życzenie Pauliny.

- Agaty mi najbardziej szkoda- zaczęła Ala kolejną historię podbojów Dobrzańskiego. —Była inna niż Joaśka i Karina, czy Lidka.  Agata była sekretarką pana Krzysztofa, gdy Ewa była w drugiej ciąży. Prezes obiecał jej, że później przejdzie na recepcję. Samotnie wychowywała córkę, więc potrzebowała tej pracy. Marek wtedy przez miesiąc zastępował ojca, gdy ten był na urlopie. Był jej przyjacielem jak mawiał, ale do czasu.  Wkrótce pokazał jej swoje drugie oblicze, gdy ją zwalniał. Ona sama nie chciała odejść, więc sam ją zwolnił.  A tak naprawdę to Paulina kazała ją zwolnić, bo zapowiedziała Markowi, że jak tego nie zrobi, to wszystko opowie panu Krzysztofowi. Agacie świat się zawalił, a on bał się, że Paulina spełni swoje groźby, a ojciec zrobi mu awanturę. W końcu to była jego sekretarka. Na koniec dał dziewczynie parę tysięcy, a ona rzuciła mu nimi w twarz do tego spoliczkowała i dodała, że ma nadzieję, że kiedyś też będzie cierpiał z miłości.  Marek jest draniem i nie jest wart niczyich łez. Te jego spojrzenia powalają na kolana, ale później trudno z tych kolan wstać. Romans biurowy, to najgorsze, co może się zdarzyć – dodała na koniec Alicja, patrząc na Ulę.
Ula zaś pomyślała, że słowa były skierowane do niej, jako przestroga.



Weekend Uli minął szybko i pracowicie. Oprócz wyjazdów do Beatki musiała zająć się też domem i resztą domowników. Zrobiła zaległe pranie, większe zakupy, obiad, sprzątnęła dom.  Miała też czas na częste myślenie o Marku i o tym, co powiedziały jej dziewczyny.
 Z jednej strony chciałabym, aby Marek mnie dostrzegł, zainteresował się, a z drugiej strony wiem, jaki jest. Być romantyczną i dać się uwieść, czy rozsądną i już w zalążku uciąć jego zaloty. Posłuchać rozumu czy serca. Oto jest pytanie. O czym ty w ogóle myślisz dziewczyno?  Przecież to mało prawdopodobne, żeby zainteresował się mną.  A ty stwarzasz sobie tylko niepotrzebne kłopoty. Ale jednego jestem pewna. Podoba mi się, ale zakochana nie jestem. Jeszcze nie.



Marek tymczasem przez weekend nie miał czasu na myśleć ani o Uli ani o tym zakładzie. Już w piątek postanowił pojechać do swojego byłego domu i spakować resztę swoich rzecz. Na miejscu zastał Aleksa i jak dowiedział się przyszedł, bo prosiła go o to siostra. Stoi nade mną jak gestapowiec nad jeńcem i pilnuje- pomyślał. Tylko karabinu mu brak, ale sam jesteś sobie winny mówiąc mu, że dzisiaj tu przyjadę. On chyba myśli, że wyniosę z domu wszystkie kosztowności począwszy od szkatuły z kosztownościami i biżuterią Pauliny, która i tak w 75% jest ode mnie. Będzie tu z pięćdziesiąt tysięcy jak nie więcej. Fura forsy tu jest, która już do mnie nie wróci.

 Nazajutrz wraz z Sebastianem poprzewoził na Sienną swoje rzeczy i te, które pozwolił zabrać mu Aleks. Dokupił też parę brakujących mebli, innych niezbędnych rzeczy i sprzętu i razem z przyjacielem zaczął urządzać się w nowym mieszkaniu. W niedzielę wieczorem zaś mógł się cieszyć z efektu dwóch dni pracy. Był u siebie bez Pauliny i z nadzieja na rozpoczęcie spokojnego i szczęśliwego życia.

 Tymczasem w dalekim Mediolanie Paulina doszła do wniosku, że czas na rozpoczęcie drugiego punktu zemsty.  Mszę się trochę pożalić się nad swoim biednym losem.   Niech Dobrzańscy wiedzą, jaki ich syn jest podły. Zepsucie im spokojnego niedzielnego popołudnia będzie najodpowiedniejsze.

 Z podjętą decyzją długo nie czekała, a telefon odebrała Helena.  Przez pół godziny wyżalała się matce Marka i wzbudzała w niej poczucie krzywdy, jaką wyrządził jej Marek. Dobrzańska zaś szybko ulega jej przebiegłej grze i była w rozterce.  Trudno jej jednak było wybierać między Paulinką, którą traktowała jak córkę a synem, którego nie chciała unieszczęśliwiać i kazać wiązać się z kobietą, której on nie kocha. Miała mieszane uczucia. Bądź, co bądź na razie nie zamierzała mówić nic mężowi o Paulinie z obawy o jego zdrowie, choć czuła, że teraz Paulina jest w gorszym stanie psychicznym niż przed wyjazdem.

Paulinę natomiast cieszył fakt, że zasiała niepokój niedoszłej teściowej, swoją nadwyrężoną psychiką i załamaniem nerwowym. I tym, że to wyłącznie wina ich syna.
 Teraz czas na odrzucenie i wzgardzeniem nim przez rodziców- myślała. Już niedługo stracisz ich miłość dupku. Musze jednak poczekać jeszcze trochę z tym do czasu, ich wyjazdu na urlop. Zawsze wyjeżdżali w lipcu i wtedy dokończę dzieła z pomocą Aleksa. A na razie będą musiały wystarczyć same telefony do Heleny i Krzysztofa. Wieczorem zaś z koleżankami świętowała kolejny krok w pogrążaniu Marka. Na koniec wieczoru zrobiły jeszcze laleczkę voodoo, a pijana Paulina z dziką satysfakcją wkłuwała w nią szpileczki z nadzieją, że klątwa zadziała.
 
CDN PO MINI SEN MARKA