piątek, 25 czerwca 2021

Fartowny dzień cz. 15

W miesiąc po wyjściu Pauli z aresztu Ula była współwłaścicielką F&D. Od Marka oczywiście nic nie chciała tylko słowo honoru, że kiedyś systematycznie firma będzie oddawać jej dług. Na to natomiast nie chciał zgodzić się Marek i wmusił wzięcie pięciu procent udziałów Pauliny z dziesięciu. W sumie pożyczyła im dwa miliony trzysta, co według przeliczeń równało się z około czterema -pięcioma procentami akcji F&D. Pozostałe pięć procent udziałów Pauliny miało wkrótce znaleźć się w rękach Iwa, który po porozumieniu z prawnikiem rodziny La -Duca miał naruszył spadek po rodzinie ojca i wykupił akcje matki. Tym samym miałby już, piętnaście procent, bo poprzednie dziesięć dostał po tym jak Paulina wzięła kredyt w Mediolanie pod zastaw mieszkania po babci i gdy podrobiła podpis Aleksa. Brat zmusił ją wtedy, że w zamian za niepowiadamianie policji odda synowi dziesięć procent akcji, a jemu pięć do czasu aż nie spłaci kredytu. Tego nie zrobiła, więc pięć procent akcji zostało w jego rękach, a Pauli z dwudziestu pięciu zostało dziesięć. 

 

Na pierwszym roboczym spotkaniu brakowało Uli, ale wstępne ustalenia mogły być podjęte. Miało ono miejsce dzień po tym jak Paulina wyszła z aresztu.  Febo o ustalonej godzinie pojawiła się w firmie, aby porozmawiać o swojej przyszłości z bratem i byłym narzeczonym. 


 

-Tak jak wczoraj mówiliśmy z Aleksem mamy taką propozycję, że spłacimy twoje długi, ale w zamian za udziały -zaczął Marek.

-Chcecie mi odebrać jedyną rzecz, jaka mi pozostała -wtrąciła z oburzeniem?

-To z obawy, że je stracisz, oddasz komuś, wykorzystają cię -wyjaśnił brat.

- Dokładnie tak -poparł Marek. —Dziesięć procent akcji wyceniamy na pięć milionów. Firmę nie stać na taki wydatek, dlatego postaramy się jak najszybciej znaleźć zaufaną osobę, która zainwestuje w firmę i cię spłacić. Znam jedna taką, ale musi porozmawiać z przyjacielem -dodał, nie wspominając, że to Ula.

-Nie zgadzam się -oznajmiła kategorycznie. —Boicie się, że kogoś obcego wprowadzę do zarządu, a sami pakujecie się w to samo -stwierdziła sensownie. 

-Grozi ci więzienia, więc nie masz praktycznie wyboru siostrzyczko. Dość namieszałaś -mówił oskarżająco Aleks.

-Na razie zajmiemy się spłatą twoich długów, a resztą później -wtrącił Marek. —Twój adwokat obliczył je na ponad dwa miliony. Musisz kupić sobie jeszcze mieszkanie, jeśli będziesz na wolności. Iwo nawet chciał ci kupić ze swojego spadku, ale skoro będziesz milionerką, to nie ma sensu, aby wydawał pieniądze na ciebie. Kiedy zamierzasz spotkać się z nim?

-Może w czasie weekendu. Nie ma szkoły. Naprawdę martwi się o mnie? Kochany jest.

-Paula oszczędź sobie tych słodkości i wybij sobie z głowy darmowe mieszkanie -storpedował ją ostro Marek. —Wracając do twojej sprawy, najpóźniej jutro będę wiedział, czy ten ktoś się zgodzi na wykup twoich akcji. Musi porozmawiać z przyjacielem.

 

Ula tak naprawdę nie zamierzała mówić Maćkowi o propozycji Marka, bo mogła przewidzieć jego reakcję i byłby przeciw. Przed Markiem musiała jednak skłamać, aby nie nabrał podejrzeń skąd u niej tyle pieniędzy, aby wykupić wszystkie długi Pauliny. Najpierw była mowa o milionie, a teraz po tym jak wyszło na jaw podżyrowanie przez Febo kredytu Sabinie na osiemset tysięcy, o dwóch milionach.  Maciek natomiast miał dobrze prosperującą firmę i zyski około dziesięciu tysięcy miesięcznie i mógł ją wesprzeć finansowo, co nie dziwiłoby Marka.  Ula wiedziała również, że w końcu musi powiedzieć Markowi prawdę o wygranej. Zwłaszcza jak będą razem, a znajomość coraz bardziej się rozwijała. Było zaległe kino, kolejna wizyta w lokalu z bilardem i coraz śmielsze pocałunki.

-Już raz związałeś się z kobietą z powodów firmowych i źle na tym wyszedłeś -rzekła podchwytliwie, gdy załatwili sprawy służbowe. —Nie boisz się wchodzić dwa razy do tej samej rzeki?

-Ty jesteś całkiem inną rzeką Ula -odparł z łatwością na jej prowokację.  —Ty jesteś spokojnym potokiem. Zaryzykuję więc kochanie.

-Ale jak przychodzi ulewa spokojny potok może zmienić się we rwąca rzekę.

-Wiesz Ula, zawsze chciałem spróbować raftingu i popływać pontonem po takiej rzece. Będzie, więc okazja na poskromienie jej.

-Każdego sportu wyczynowego się chwytasz? Bungee, skałki a teraz to.

-Do odważnych świat należy. Ale koniec spraw służbowych, wychodzimy z windy i zaczynamy randkę.

W ramach randki poszli na jarmark wielkanocny. Paulina do bibelotów uwagi nie przywiązywała i w domu były tylko ozdoby na Boże Narodzenie a z Wielkanocnych nie było nic. Dlatego chciał kupić jakieś zajączki, kurczaczki, wiosenne kwiaty, wianek na drzwi i do okna oraz rzeżuchę. Za radą Uli zaopatrzył się również w firanki do salonu, a Ula obiecała mu je zawiesić. Po udanych zakupach pojechali jeszcze na zakupy spożywcze, a później do domu Marka. Tam, kiedy Ula była zajęta firankami, Marek przygotowywał dla nich kolację.

-Iwa nie ma -zapytała, kiedy po piętnastu minutach ich bytności w domu nie pojawił się w salonie.

-Nie ma. Po szkole poszedł do kolegi i wróci dopiero jutro.

Na kolację Marek przygotował zapiekankę ziemniaczaną z brokułem, szynką, serem i aromatycznymi ziołami. Oboje byli porządnie głodni i z zjedzeniem kolacją nie czekali. Kwadrans później byli już po kolacji i siedzieli na kanapie. Ula z kieliszkiem wina w dłoni, a Marek z wodą, bo miał jeszcze odwieźć Ulę do domu. W pewnym momencie odłożył swoją szklaneczkę i Uli kieliszek na stolik. Chwile później przylgnął do jej ust w słodkim delikatnym pocałunku.

-Nawet nie masz pojęcia, jak działasz na mnie -rzekł, odrywając się na chwilę od jej ust.

-Jak pchła na byka, jakby powiedziała Wioletta.

-Dobre Ula -rzekł szczerze rozbawiony.  —Chcę się z tobą kochać -dodał wpatrzony w jej oczy.

-To kochaj -odparła prosto.


 

Markowi dwa razy nie trzeba było mówić, bo wziął Ulę za dłonie i zaprowadził do swojej sypialni. Gdy tylko się tam znaleźli, ponownie zaczęli się całować. Tym razem gwałtownie. Równie gwałtownie pozbyli się ubrań. Tym samym Ula przekonana była, że spełnienie przyjdzie tak samo szybko. Marek jednak, jak tylko położył ukochaną na łóżku, nie zamierzał niczego przyspieszać i dawkował przyjemności misternie, jak przystało fachowcowi w tych sprawach.  Całował każdy kawałek jej ciała. Od ust poprzez szyję dekolt, ramiona, piersi, brzuch. Robił to w dobrych intencjach, ale dla Uli była to męczarnia, bo chciała już znacznie więcej. Kiedy dotarł do najczulszego miejsca była u kresu wytrzymałości. Marek w końcu połączył ich w jedność i poczuła, jak w jej wnętrzu wybuchają fajerwerki. Kolejne chwile były jeszcze bardziej niesamowite, bo poruszał się w niej szybko i rytmicznie.

-Piękna jesteś -wyszeptał jej do ucha, kiedy ich ciała już się uspokoiły.

-A jeszcze pół roku temu wstydziłabym się rozebrać przed tobą. Miałam tu i ówdzie trochę tłuszczyku. Siedziałam w domu, pierogi lepiłam, podjadałam i tyłam.

-Kochanego ciałka nigdy za wiele Ula -odparł, bawiąc się jej kosmykiem włosów.

 

Ścianka wspinaczkowa, po squashu, joggingu, koszu, bilardzie była kolejnym sportem, jaki zaczął uprawiać Marek z Sebastianem.  Oboje chodzili regularnie na trening i jednego razu wzięli ze sobą swoje ukochane. Panie zainteresowane wspinaczką nie były, tylko usiadły na ławce i patrzyły.


 

-Jeszcze trochę Ula, a zaczniemy konkurować z ich sportem -stwierdziła pesymistycznie Wiola.

-Lepiej niech chodzą do klubów sportowych niż rozrywkowych.

-Też prawda. A to dla was -dodała, podając Uli białą kopertę.

-Zaproszenie na ślub -rzekła Ula. —Wspólne. Dla mnie Marka i Iwa.

-Jesteście razem, więc nie było sensu dawać dwóch -wyjaśniła.  —Tylko pilnuj go Ula. Ta inwestorka…

-Skąd wiesz, że to ona, a nie on -wtrąciła.

-Bo Marek idąc na spotkanie, za bardzo się przygotowywał. A jak taka lafirynda się przyssie, to gorzej niż pijawka. Chociaż od czasu jak Marek zaczął spotykać się z tobą, to świata nie widzi. On nawet nie widzi czubka własnego buta. Ale licho nie chodzi spać.

-Zauważyłabym, jakby Marek zaczął spotykać się z inną -odparła, aby od siebie odeprzeć podejrzenie, że ona jest tą kobietą.

-Żona, dziewczyna czy narzeczona ostatnie się dowiadują. Ale od czego masz mnie Ulka. Będę na komisariacie (posterunku) i miała go na oku. I nie dziękuj Ula. Podziękujesz, jak będzie za co. Chociaż oby nie było za co.

 
Fakt, że Wiola zaczęła interesować się sprawą, zdecydowanie się jej nie podobało. Koleżanka miało to do siebie, że tak długo drążyła temat, aż prawdy się nie dowiedziała.   Ula podobnie jak w przypadku szwalni nie chciała, aby ktoś wiedział, kto zainwestował w firmę. Wszystko przebiegało więc za pośrednictwem adwokatów i Paulina Uli na oczy nawet nie widziała. Ula wpłaciła odpowiednią sumę na konto firmy, a Marek spłacił długi byłej narzeczonej, zabierając pięć procent udziałów i przekazał jej Uli. W międzyczasie Aleks poleciał do Mediolanu, aby porozmawiać z prawnikiem rodziny La -Duca o spadku Iwa i ewentualnym kupnem udziałów matki. Prawnik na wypłacenie całej kwoty pięciu milionów nie chciał się zgodzić, ale na połowę był gotowy przystać. Tak więc i ta sprawa została sfinansowana w ciągu miesiąca. Ula pozwoliła również zostać Pauli w mieszkaniu do czasu, aż nie zorganizuje sobie mieszkania, co miało nastąpić wkrótce, bo pieniądze od Iwa wpłynęły na jej konto. W niespełna dwa miesiące po aresztowaniu Pauliny miała miejsce rozprawa sądowa. Policja i Interpol ciągle poszukiwała Sabiny Maury - Borowskiej i jej chłopaka. Udało się jednak tylko ustalić, że tak naprawdę nazywała się Marzena Sadowicz i prawdopodobnie ukrywa się w Szwecji pod kolejnym fałszywym imieniem i nazwiskiem. Wyrok dla Pauli był łaskawy, bo dostała karę w zawieszeniu i musiała poddać się bezpłatnej pracy społecznej przez okres dwunastu miesięcy z prawdopodobnym przedłużeniem wyroku. W jej przypadku był to szpital i obowiązki salowej. W pracy poszczęściło się jej, bo poznała bogatego pacjenta przed sześćdziesiątką i zakręciła się wokół niego. Dla niego nie miało nawet znaczenia, że ma wyrok za oszustwa. To co robi Febo nie miało zaś znaczenia dla Marka i Aleksa. Spłaciła długi, akcji firmy nie posiadała i była zabezpieczona finansowo ponad dwoma milionami, co powinno wystarczyć jej na długi lata przy rozsądnym rozporządzaniu pieniędzmi. Przy okazji tej sprawy sądowej Marek postanowił wyjaśnić sprawę opieki nad synem. Z tym nie miał najmniejszych problemów i jemu przyznano opiekę nad Iwo La -Duca Dobrzańskim. Paulina miała tylko wyznaczone dni na kontakty z dzieckiem, z czego korzystała, choć nie zawsze.

 

Na początku czerwca miał miejsce ślub Wioletty i Sebastiana. Noce były wtedy ciepłe i zachęcały weselników na wyjście z sali na zewnątrz, aby pooddychać rześkim powietrzem.  Obok sali mieścił się ładnie oświetlony park i tam weselnicy najczęściej chodzili.  Ula z Markiem również skorzystali z tej atrakcji. Pochodzili chwilę po alejkach i w końcu usiedli na jednej z ławek.

-Dzień, w którym się poznaliśmy, był jednym z moich najszczęśliwszym dni Ula -zaczął nieoczekiwanie swoje zwierzenia, bo prędzej rozmawiali o weselu i gościach.  

-Trzynasty września -sprecyzowała. —Dla mnie również był bardzo szczęśliwy. Oprócz tego, że znalazłam twój portfel, to spotkało mnie wtedy sporo innego dobrego. Dostałam się do teleturnieju i dostałam pracę w banku.  Rano tego dnia słuchałam radia i horoskop między innymi wróżył mi przypływ gotówki.

-Może faktycznie los zapisany jest w gwiazdach i każdy ma swoje przeznaczenie od dnia narodzin.

-Ja wierzę w przeznaczenie.

-Mówiłaś, że kot tak naprawdę znalazł mój portfel. Może pójdziemy do schroniska i weźmiemy małego czarnego kotka na wychowanie. Nam przyniósł szczęście, a jest uznawany za pechowca.

-Czemu nie Marek. Możemy dać mu na imię Fortuna. Muszę powiedzieć ci jeszcze o czymś. Już dawno powinnam i teraz jest na to odpowiedni moment.

-Mam się bać? -zapytał podejrzliwie.

-Nie. Możesz mieć tylko do mnie żal, że dopiero teraz mówię. I nie przerywaj mi. Ta moja wygrana, o której ci opowiadałam, nie jest tak do końca prawdą. Owszem wygrałam w Lotto, ale nie trzy lata temu tylko pół roku temu. Poniekąd dzięki tobie wygrałam.  Po tym jak dałeś mi znaleźne za oddanie portfelu, poszłam na zakupy i coś mnie tknęło, aby wysłać totolotka i trafiłam na kumulację i na szóstkę.  Skreśliłam 7, 8, 19, 26, 48, 49, czyli wiek Beatki, Jasia, mój, rodziców i numer domu. Trafiłam ponad sześćdziesiąt milionów.

-Ile Ula? -zapytał, jakby niedosłyszał i z niedowierzaniem. —Nasz firma jest mniej warta.

-Dobrze słyszałeś Marek. Jak mi nie wierzysz, to sprawdź w Internecie.

-Wierze, ale jest to takie niewiarygodne. Dlaczego prędzej nic mi nie powiedziałaś?

-Bo to nie takie łatwe Marek.

 

sobota, 19 czerwca 2021

Fartowny dzień cz. 14

Paulina w areszcie zmuszona była pozostać trzy noce i trzy dni. Stało się tak, bo została aresztowana popołudniu w sobotę i prokuratura była zamknięta przez weekend, a w poniedziałek prokurator musiał zapoznać się dokładnie ze sprawą i wyznaczyć kaucję za wyjście. Poza tym obawiali się, że Febo może uciec do Włoch albo gdziekolwiek indziej. Tak się właśnie stało z Sabiną Maury Borowską, która zniknęła z pieniędzmi a w ręce policji wpadła Febo i Kamila Szydłowska.  Na spotkaniu Aleksa z adwokatem okazało się, że sprawa Pauliny dobrze nie wyglądała. Razem z dwiema innymi osobami oskarżona była o wyłudzenia, kradzieże i przekręty.

-Z tego co mówiła pana siostra -mówił adwokat Adam Łebski - jej ukradziono pieniądze z kredytu wziętego we Włoszech za kwiaciarnię, oszczędności i biżuterie. —W sumie około miliona złotych. Inne osoby z otoczenia Maury również straciły, ale nie aż tyle. Razem mogło uzbierać się grubo ponad dwa miliony. Tyle szacujemy na teraz, a informacje jeszcze zbieramy.  

-Jeśli ta Borowska uciekła, czy cała wina spada na siostrę -dopytywał Aleks.

-Jest również ofiarą, ale udział w grupie przestępczej brała, bo tak mogę nazwać działalność. Miała sporo wspólnego z wyłudzaniem kredytów. To pana siostra podesłała do pańskiej firmy Kamilę Szydłowską i ona wyniosła dane pracowników, a później wzięli kredyty. Tylko dla niepoznaki również siebie obarczyła kredytem pani Szydłowska.

-Tak. Marek, to znaczy prezes firmy wspominał mi, że aresztowali jego asystentkę. Co grozi siostrze panie mecenasie?

-Jeśli będzie współpracowała z policją i odda długi może uda się zamienić karę ograniczenia wolności na prace społeczne. Ja sam nie widzę jej za kratkami. Już teraz ciężko znosi areszt.

-Tego mogłem się domyślić. A wiadomo już, ile ma wynosić kaucja?

- Czterysta tysięcy. Wpłaca pan?

-Postaramy się z rodziną do jutra zebrać całą kwotę. Jakby coś nowego pojawiło się, proszę dzwonić. Do mnie osobiście albo na numer firmowy.

Po spotkaniu pojechał prosto do firmy, aby omówić z Markiem i Krzysztofem, to czego się dowiedział od mecenasa Łebskiego i ustalić co dalej mają zrobić z Pauliną.

-I kto to wszystko spłaci? -pytał Krzysztof. —Milion albo i więcej. Jeszcze kaucja. Nie mamy takich pieniędzy.

-Ani ja. Wszystko poszło na oddanie kredytu, który zaciągnęła w Mediolanie - dodał Aleks.

-A ty Marek? -dopytywał go ojciec.

-Nie mam. Moje oszczędności poszły na dołożenie się do szwalni.

-Może Adam znajdzie jakieś oszczędności w firmie -sugerował Krzysztof.  

-Tato, jak ludzie dowiedzą się, że firmowe pieniądze przeznaczamy na ratowanie członków rodziny, możemy mieć problemy.  

-Iwo ma spadek, ale musielibyśmy najpierw skontaktować się z adwokatem rodziny La Duca -zasugerował Aleks.

-Wolałbym nie ruszać jego pieniędzy -odparł Marek. — Porozmawiam z Ulą. Może ona ma jeszcze jakieś oszczędności z wygranej z lotto. Albo znajdzie dla nas dobry kredyt.  Chociaż firmy wolałbym nie obciążać.

-Musiałbyś coś Uli zaoferować w zamian Marek. Kto pożyczyłby tyle pieniędzy za nic.

-Chyba tylko siebie zaoferuję Uli tato -odparł.

-Marek my poważnie, a tobie żarty w głowie - upomniał go ojciec. —Musimy porozmawiać z Ulą i wszystko jej wyjaśnić.

-Jestem umówiony z nią na jutro popołudniu, to porozmawiam tato.

-Najwyżej zaoferujemy jej kilka akcji firmy -zaproponował Krzysztof.

-Paulina ma jeszcze dziesięć procent udziałów i to ona powinna je oddać -rzekł Aleks. —Nawarzyła piwa niech je teraz wypije. Ja swoich udziałów nie zamierzam oddawać.

-Ani ja swoich. Tylko za co Paula będzie żyła w przyszłości, jak skończy karę?  -pytał sensownie Marek. —Praktycznie poza nimi nic nie ma. Nie ma nawet gdzie mieszkać. Wątpię, aby Ula pozwoliła jej pozostać w mieszkaniu. To przez nią miała poniekąd problemy.

-Będzie pracować jak my wszyscy. Albo niech szuka bogatego męża.

-Prędzej to drugie Aleks -odparł Marek. —Ona ośmiu godzin w czasie dnia nie przepracowała.

 

Ula tymczasem dostała wiadomość z policji, że ktoś włamał się do jej mieszkania, które ostatnio zamieszkiwała Paulina wraz z Anną Korpys policjantką, która miała przeniknąć do otoczenia Maury.  Korpys przyszła po swoje rzeczy i zastała ślady przeszukiwania mieszkania. Śledztwo zaś ujawniło, że włamania dokonał właściciel nielegalnego Salonu Gier i że Maury oraz Paulina były mu winne sporo pieniędzy. Policji przy okazji udało się znaleźć fałszywe dokumenty na nazwisko Sabina Maury - Borowska. Jaka była prawdziwa tożsamość znajomej Pauliny, na razie nie było wiadomo. W policyjnej bazie nie mieli też jej odcisków palców. Nie wiadomo było również, dokąd uciekła.

 

Wieczorem Marek miał poważną rozmowę z synem. Iwo usłyszało o aresztowaniu matki i nie było sensu ukrywać przed nim tego faktu.  Opowiedział mu o zarzutach, długach, o tym co jej grozi i o jej obecnej sytuacji.  

-To, co będzie, jak nie pójdzie do więzienia? Znowu tu będzie mieszkać? Nie ma nic swojego.

-Wolałbym nie. Ty chcesz?

-Nie, ale gdzieś musi zamieszkać, a nie ma mieszkania. Wujek Aleks i dziadkowie nie będą radzi jej przyjąć.

-Pomyślimy o tym jutro z wujem i dziadkiem.

-Można kupić jej małe mieszkanie tato -oznajmił nieoczekiwanie. —Mam pieniądze w spadku po rodzinie La Duca.

-Naprawdę kupiłbyś jej mieszkanie? -zapytał z zadziwieniem.  

-W końcu urodziła mnie i oddała rodzinie ojca. Równie dobrze mogła zostawić mnie byle gdzie. Z tobą jest mi też dobrze.

-Jesteś wspaniałym chłopcem i synem Iwo -rzekł z dumą. —Jeśli kiedyś będę miał swojedzieci, to chciałbym, żeby takie były jak ty.

-W końcu jestem Iwo La Duca – Dobrzański. To dwie szanowane rodziny tato. A co do twoich dzieci to spoko tato. Zajmę się ich wychowaniem. 

 


 

Pobyt w areszcie był dla Pauliny koszmarem. Cela była dwuosobowa z pryczami przytwierdzonymi do ściany kocami, które nie wiadomo, kiedy były prane i z twardymi poduszkami. Był też mały stół oddzielający łózka. Jedynym luksusem było radio i łazienka z WC i umywalką. W dodatku razem z nią osadzona była jakaś dziewczyna, która wyglądała na narkomankę, była na głodzie i oskarżona o włamanie do domku letniskowego. Ciągle wzbudzała hałas, a do niej zaś odzywała się z pogardą i ordynarnie. Nie wiele lepiej traktowali ją mundurowi, bo pomimo zaistniałej sytuacji uważała, że jej należą się lepsze warunki. Jej przedłużające się zatrzymanie było kolejnym powodem do awanturowania się z policją.  

-Dłużej się nie dało -wysyczała, kiedy opuściła areszt i pojawiła się przy Aleksie i Marku. —Trzy dni tu siedzę.

-Nam również miło ciebie widzieć - odparł jej Aleks. —Jesteś nam winna czterysta tysięcy Paula za kaucję, a twoje konto świeci pustką, masz sporo długów, nie masz gdzie mieszkać, więc uważaj, co mówisz.

-Mam, gdzie mieszkać i mam udziały -odparła odważnie bratu.

-Udziały, które masz, będziesz musiała sprzedać, aby oddać długi. W innym razie grozi ci więzienie. Helena czuje się tak, jakbyś ją osobiście okradła. To był cios dla niej.  Przez najbliższe lata twoja sytuacja wygląda nieciekawie. I wątpię, aby Ula pozwoliła ci zostać w mieszkaniu. Między innymi przez ciebie miała kłopoty i podejrzana była o współudział.

-To, gdzie ja niby mam mieszkać? Do domu wracam? -zapytała Marka. —Możemy zacząć wszystko od nowa.

-Rozum ci odjęło za kratami? -odparł Marek z rozdrażnieniem i nie wspominając o tej niezwykłej propozycji jej syna.  — Na trzy dni zostaniesz w hotelu. Tu masz voucher -dodał, podając kopertę. —Co później zobaczymy. Jutro masz pojawić się w firmie około dziesiątej. Może będziemy mieć dla ciebie konkretną propozycję. Twoje rzeczy z mieszkania Uli sam spakuję i dostarczę do hotelu.

-Tylko tyle macie mi do powiedzenia? Kredyty, pieniądze i mieszkanie. Może spytacie mnie, jak się czuję po trzech dniach aresztu?

-To jak się czujesz Paula? -zapytał ją brat.

-Źle. Fizycznie i psychicznie. Tych policjantów, co zajmują się osadzonymi, powinni zamknąć.

 


Dwie godziny później po pracy Marek był już na spotkaniu z Ulą. Kiedy umawiał się z nią, miała to być zwykła randka, a nie służbowe spotkanie.  Dlatego zmienił miejsce randki z kina na park w pobliżu firmy. Kiedy przyszła Marek już czekał na nią na jednej z ławek.

-Cześć Ula i przepraszam, że kino odwołałem – rzekł, podchodząc do niej.

-Spokojnie Marek. Wiem, że masz ważniejsze sprawy na głowie. Co z Pauliną? -zapytała, gdy wrócili do ławki i usiedli.

-Grozi jej więzienie. Ewentualnie prace społeczne. Będzie musiała jeszcze oddać wszystkie długi zaciągnięte przez nią i Maury. A pieniędzy nie ma, gdzie mieszkać też nie ma.

-To kiepsko.

-Niestety Ula. I o tym właśnie chciałem porozmawiać.

-Jeśli chcesz prosić mnie, abym dalej wynajmowała jej mieszkania, to nie. Ani ona nie ma tam mieszkać, ani ta cała Sabina, czy jak jej tam. Dobrze, że zapłaciła za kilka miesięcy.

-Nie o tym Ula. Chodzi o długi Pauliny i jej przyszłość. Musimy spłacić za nią długi, a ona w zamian odda nam udziały firmy. Tylko że nie mamy tyle pieniędzy, bo zasoby firmy są małe i współpraca z firmą CONRESS stawia nas pod znakiem zapytania.

-Czyli kredyt jest wam potrzebny?

-Mamy dwa plany A i B. Powiedzmy, że jest to ten drugi plan i potrzebowalibyśmy twojej fachowej pomocy w wyborze kredytu. A pierwszy to znalezienie kogoś, kto odkupiłby udziały od Pauliny w zamian za spłatę jej długów.

-Ile potrzebujecie?

-Tego jeszcze dokładnie nie wiemy. Adwokat wspominał o około milionie.Tyle Paula musi oddać. Ona straciła drugie tyle.

-Myślałam, że więcej.

-Oby nie Ula. Ty nie byłabyś chętna na współpracę z nami -przeszedł do sedna spotkania z Ulą. —Jeśli zostało ci coś z wygranej. Szwalnię mamy wspólną i można ci ufać.

-Zostało. Zaskoczyłeś mnie.

-Wiem. Nie musisz od razu odpowiadać. Zastanów się na spokojnie. Jutro mamy spotkanie w tej sprawie około jedenastej w firmie. Możesz przyjść, jeśli chcesz i już coś postanowisz.

-Pomyślę Marek. Tyle ci obiecuję.

-To teraz zapraszam cię na kręgle albo bilard. Na lewo dziesięć minut drogi są kręgle, a tam po drugiej stronie ulicy bilard. Co wybierasz.

-Może być bilard. 


 

Kolejna godzina była już prawdziwą randką. Marek, jak zauważyła Ula, umiał grać i obsługa go znała. Uli pomagał w poznaniu tajników gry, nachylał się nad stołem razem z nią, pokazywał jak trzymać kij oraz wbijać bile. Było to bardzo przyjemne, bo tak naprawdę aż tak blisko nigdy z Markiem nie była. Teraz czuła jego ciepły oddech na policzkach i ten jego zapach wody po goleniu. Marek miał podobne odczucia, bo obejmując Ulę, czuł jej kształty i zaczęło się w nim budzić ochota na coś więcej z Ulą niż na delikatne pocałunki na przywitanie czy pożegnanie.

-Jeśli trafię, to będzie nagroda? -zapytała, przymierzając się do wpicia pierwszej kuli.

-Będzie. Pocałunek.

-A jak nie trafię?

-Będzie nagroda pocieszenia. Pocałunek.

Uli trafić się nie udało i poczuła, jak Marek cmoknął ją w policzek. Przy kolejnych bilach już jednak tego nie zrobił. Z klubu bilardowego wyszli po godzinie.

-Jestem ci winny kilka pocałunków Ula -rzekł, jak przeszli kilka kroków i stanęli na przypadkowym przystanku tramwajowym z wiatą, a który był pusty. —Ale żeby nie rozdrabniać się, to -zaczął, zbliżając swoje usta do jej.

Pocałunek trwał tylko chwilę, bo zadzwonił telefon Marka. Spojrzał tylko na ekran i odszedł na chwilę na bok.

-A niech to szlag -zaklął pod nosem.

-Co się stało? Coś z Iwo, twoimi rodzicami?

-Nie. Dzwonił Aleks i powiedział, że Paula podżyrowała Sabinie kredyt na auto i ma raty do spłacenia. W sumie osiemset tysięcy. My z jej długów nie wyjdziemy Ula. Będziemy musieli chyba uruchomić plan C i skorzystać ze spadku Iwa po rodzinie La Duca.

-Wstrzymaj się jeszcze Marek. Muszę pogadać z przyjacielem.