Gdy Ula przyszła do Książęcej Marek już tam był. Oddając
płaszcz w szatni zauważyła go, jak stał przy jednym ze stolików i rozmawiał z
kelnerem. Już z daleka wyglądał bardzo
elegancko i pociągająco. Kwiatów leżących na owym stoliku również trudno było
nie dostrzec. Chwilę później on również
zauważył ją i obrzucił spojrzeniem. W
firmowym dopasowanym stroju wyglądała bardzo atrakcyjnie. Oboje równocześnie wyszli naprzeciw siebie i
spotkali się w połowie drogi.
- Cześć Ula- rzekł z ciągłym podziwem i wyciągnął dłoń na
przywitanie.
-Cześć- odpowiedziała trochę nieśmiało, gdy całował jej
dłoń.
-Dzięki, że zgodziłaś się przyjść i zapraszam do naszego
stolika – powiedział i gestem ręki wskazał ów stolik. A to dla ciebie- powiedział chwilę później podając
kwiaty. Mam nadzieję, że lubisz róże- spytał ze swoim popisowy uśmiechem.
- Tak lubię. Są piękne - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
I dziękuję.
Kwiaty rzeczywiście były piękne i nigdy do tej pory nie
dostała tak pięknego bukietu. Było w nim dziewięć czerwonych długich róż,
ozdobionych białymi małymi listkami i kokardą dopasowaną kolorem do kwiatów.
– To dobrze, że
podobają ci się- rzekł odsuwając jej krzesełko. Bałem się, że możesz mieć
uczulenie na róże.
-Uczulenie to ja mam na ryby-powiedziała i spojrzała na
niego przez ramię.
Popełniła tu błąd, bo Marek był zdecydowanie za blisko niej
i zarumieniła się nieco.
-Dobrze wiedzieć- usłyszała jego szept tuż przy uchu, gdy
dosuwał krzesełko do stołu. Zamówię ci coś z drobiu albo z innych mięs- dodał
głośniej.
Za jej plecami z zadowoleniem obrócił się wokół siebie i chwilę
później usiadł naprzeciwko niej.
-Opowiadaj Marek jak było z Ulą - zachęcał godzinę
później do zwierzeń Sebastian rozsiadając się wygodnie na kanapie szefa. Udany
obiad.
-Czy ty masz szósty zmysł, czy może masz radar zainstalowany w
głowie? Wróciłem pięć minut temu i nie zdążyłem nawet usiąść a ty już
jesteś.
-Nie, nie mam- odparł. Powiedziałem Ani, że jak wrócisz to ma do
mnie od razu zadzwonić. To jak było- powtórzył pytanie? Udany obiadek?
-Udany i to nawet bardzo. Ula jest całkiem inna niż
dziewczyny, które do tej pory znałem. Miła,
inteligentna i tak dobrze nam się rozmawiało.
-A coś więcej-zachęcał, gdy przyjaciel zamilkł.
- Skromna, nieśmiała i tajemnicza- mówił siadając na
biurku i zakładając ręce na piersi. Ma w sobie coś tak intrygującego, że mam
ochotę poznać ją znacznie bliżej. I nie
jest taka brzydka jak wydawało mi się wczoraj. Ma błękitne oczy, fantastyczną figurą i szczery
uśmiech. Gdy się uśmiechała jej usta
przybierały tak pociągający kształt, że chciałoby się je całować-mówił z
błyskiem w oczach. Czasami, gdy spoglądałem na nią to się rumieniła i wyglądała
jeszcze bardziej słodko i niewinnie.
- Spodobała ci się – stwierdził Olszański z zadowoleniem.
-Może nie spodobała, ale warto poznać ją lepiej i
spróbować jak to jest z takim typami kobiet jak Ula. Umówiłem się z nią na
jutro- dodał.
-Czasu nie tracisz - uśmiechnął się na wyznanie Marka.
Zaraz, zaraz Marek –zreflektował. Ale na
jurto jesteśmy umówieni z Kamilą i Lidką. Chyba, że rezygnujesz z Kamili. Prawie
miesiąc uwodzisz ją i nic.
-Spokojnie Seba, pamiętam i nie zamierzam z nikogo rezygnować-
uspakajał. Z Ulą umówiłem się po pracy na zakupy. Obiecałem jej, że pomogę w
wyborze aparatu fotograficznego. Jej brat interesuje się fotografiką i to ma
być prezent na osiemnaste urodziny. Z
zakupami uwinę się raz dwa, zaproszę jeszcze na kawę, a później będę już do twojej
i Kamili dyspozycji.
- To, co Marek wygląda na to, że przez najbliższe
tygodnie będziesz bardzo zajęty- odparł wstając z kanapy. Czekają cię nowe
otwarcia.
-Na to wygląda-odparł rozmarzonym głosem.
- Tylko dalej tak trzymaj, a obie szybko będą twoje-dodał
Olszański i poklepał po ramieniu. A ty
się w ogóle znasz się na aparatach –spytał odchodząc.
-Nie znam się, ale się poznam-odparł zmierzając razem z
Sebastianem w stronę drzwi. Idę właśnie
do Tomka to coś mi tam podpowie, a później poprzeglądam Internet i zorientuję
się w markach, funkcjach i cenach. Na jutro będę gotowy.
W chwili, gdy
panowie zbliżali się do drzwi Karolina odskoczyła od nich i usiadła za
biurkiem. Stała tam chwilę i słyszała część rozmowy. Do tej pory nigdy nie sięgała do metod
Wioletty i nie szpiegowała ani nie podsłuchiwała rozmów Marka. Dzisiaj był ten
pierwszy raz, gdy posunęła się do tego nikczemnego, jak dla niej uczynku. I
tylko, dlatego zrobiła to, bo usłyszała imię Ula. Życie prywatne szefa było
jego osobistą sprawą i choć uważała, że robi źle, to nie wtrącała się. Teraz jednak chodziło o jej koleżankę i nie
chciała, aby spotkało ją to, co inne jego panienki. Z Markiem nie opłacało się rozmawiać,
bo wiedziała, że i tak jej nie posłucha. W
dodatku, gdyby powiedziała mu o tym to równałoby się z przyznaniem, że go
podsłuchuje a tego chciała uniknąć. Po
wyjściu panów z biura wyszukała numer telefonu Uli, zadzwoniła i umówiła się na
kawę po pracy pod pretekstem rozmowy o kredycie.
Tymczasem parę przecznic dalej Ula próbowała zająć się
pracą, ale z małym skutkiem, bo cały czas rozpamiętywała spotkanie z Markiem. Może,
gdyby ciągle nie zerkała na kwiaty byłoby jej łatwiej, ale bukiet był tak
imponujący, że trudno było nie patrzeć. Postawiła go w końcu za plecami, ale zapach
róż i tak przypominał o jego istnieniu i o Dobrzańskim.
To był tylko obiad w zamian za ten kredyt,
jutro pójdziemy na zakupy i na tym koniec prywatnych spotkań- próbowała
przemówić sobie do rozsądku. Później będą
nas łączyć tylko sprawy służbowe. Tylko,
dlaczego czułam czasami jego wzrok utkwiony na sobie. Pewnie, dlatego że ja nie umiałam odmówić
sobie przypatrywania się jemu. Ale te jego
dołeczki i wzrok przyciągały jak magnez i nie sposób było odwracać wzrok. I
jeszcze te zazdrosne spojrzenia innych kobiet rzucane w moją stronę były takie
przyjemne. Chyba, że one myślały, co on tu robi z taką szarą myszką jak ja. A
bukiet muszę wziąć do domu, żeby jutro mnie nie rozpraszał.
Z myśli o Marku i kwiatach
wybił ją dzwonek jej telefonu. To Karolina dzwoniła. Przedwczoraj wymieniły się numerami telefonów
z obietnicą, że wkrótce zdzwonią się i umówią na kawę. Nie myślała, że Karola
tak szybko zadzwoni.
- To od Marka – spytała, a raczej stwierdziła Karolina,
gdy Ula przysiadała się do stolika. Ula nie będę cię okłamywać-rzekła bawiąc
się papierową serwetką. Nie chodzi mi o kredyt tylko o ciebie i Marka. Wiem, że
byliście dzisiaj na obiedzie i że umówiłaś się z nim na jutro.
- To było tylko zwykłe wyjście na obiad w podzięce, że
załatwiłam wam ten kredyt-wtrąciła pośpiesznie.
Z miny koleżanki wyczytała jednak, że nie przekonała jej to
kontynuowała. - Zjedliśmy obiad, trochę porozmawialiśmy głównie o sprawach
służbowych, później odprowadził pod bank, podziękował za miło spędzony czas,
pożegnał się i odszedł. I to wszystko. A jutro mamy kupować tylko aparat- dodała
błaho i dla lepszego efektu, żeby przekonać koleżankę, że to nic istotnego
lekko wzruszyła ramionami.
- Może dla ciebie było to tylko, ale nie dla Marka- rzekła
stanowczo. Za dobrze go znam. Na początku może i będzie to zwykła znajomość,
ale z czasem zacznie zmieniać się. Ze mną było podobnie. Małe przysługi,
wyjście po pracy na kawę, słodkie spojrzenia. Dopiero jak powiedziałam mu, że
faceci mnie nie interesują dał mi spokój.
Ulka on ma narzeczoną i całą masę kochanek- tłumaczyła dalej. O tych
panienkach na jedną noc nie będę wspominać. Zabawi się tobą i zostawi. Każda
myśli, że Marek to właśnie dla niej rzuci Paulinę a prawda jest taka, że nie
zamierza jej zostawiać w ogóle. Nie chcę żebyś cierpiała tak jak one albo
robiła sobie złudne nadzieje, że z tobą będzie inaczej.
- Spokojnie Karola- rzekła tak, aby brzmiało to
wiarygodnie. Nie myślę tak, niczego się nie spodziewam i nie dam się oszukać. Wiem
jak się prowadzi i że nie jest w jego typie.
Po prostu miło byłby czasami spotkać się z nim bez zobowiązań. I nic
więcej.
-Na pewno Ula-pytała z powątpieniem?
- Na pewno. Obiecuję ci, że będę rozsądna i nie wdam się w
romans z Markiem- zapewniała unikając stwierdzenia, że nie zakocham się, bo
tego pewna nie mogła być. Dwa razy dałam się nabrać na piękne oczy i trzeciego
razu nie będzie- dodała.
Ula szczęścia w miłości i życiu nie miała. Jej pierwszy
chłopak i miłość Bartek był tą pierwszą pomyłką. Spotykali się przez parę
tygodni, ale okazało się, że przez ten cały czas oszukiwał ją. Był z nią dla
wygodnictwa, bo Ula potrafiła wyciągać go z kłopotów, a mając stypendium
płaciła za niego i za siebie rachunki. W dodatku spotykał się jednocześnie z
inną dziewczyną. Wkrótce po rozstaniu z nim spotkała ją i jej rodzinę prawdziwa
tragedia i nie miała już czasu na rozpamiętywanie związku z Bartkiem. Jej mama tydzień po porodzie zginęła w wypadku
samochodowym, a dla nich świat się zawalił.
Jej ojciec długo nie mógł otrząsnąć się po śmierci żony i to na nią
spadły obowiązki domowe. Z pomocą sąsiadki pani Szymczykowej i jej syna musiała
zając się dwunastoletnim bratem Jaśkiem i malutką siostrą Beatką. Na Maćka
Szymczyka mogła zawsze liczyć. Znali się od przedszkola i był jej jedynym
przyjacielem. Wśród dziewczyn nigdy nie znalazła przyjaciółki. Koleżanki
zazwyczaj przypominały sobie o niej głównie wtedy, gdy była im potrzebna.
Dopiero na studiach, gdy zgłosiła się do pracy w komitecie studenckim znalazła
prawdziwą koleżankę. Choć z Karoliną były całkowitym przeciwieństwem to polubiły
się. Ona była ładna, bogata i
rozrywkowa, a Ula nieurodziwa, biedna i skromna. Karolina zajęła się też
wyglądem Uli i jej nieśmiałością. Namówiła, aby pozbyła się niemodnej i nie
twarzowej podwiniętej grzywki i babcinych strojów oraz dodała pewności siebie.
Na trzecim roku
studiów po raz drugi zakochała się w koledze z roku Pawle. Ten związek, choć
trwał trochę dłużej niż z Bartkiem również rozpadł się. Paweł okazał się
jeszcze gorszym łajdakiem od Bartka. Ula w nagrodę za najlepsze wyniki w nauce
dostała szansę wyjazdu na rok do Anglii i liczył, że zabierze go ze sobą. Ze względu jednak na sytuację rodzinną z
wyjazdu musiała zrezygnować, a miejsce odstąpiła Maćkowi. Razem z jej decyzją odszedł i Pawełek. Po tych dwóch nieudanych związkach obiecała
sobie, że trzeci raz nie da się oszukać i nie zakocha się.
Następnego dnia, gdy Ula zjawiła się w galerii Marek już
tam był i czekał na nią w umówionym miejscu. Z zakupem aparatu, tak jak przypuszczał
uwinęli się szybko. Później poszli jeszcze do działu spożywczego na większe
zakupy, bo w niedzielę miały odbyć się urodziny brata. Toreb z zakupami
nazbierało się trochę i nawet Dobrzańskiemu trudno było to unieść.
-Może podwiozę cię do domu- zaproponował, gdy wychodzili
ze sklepu.
-Byłoby mi miło, ale ja nie jadę na Wole tylko do Rysiowa-
tłumaczyła. To jest ponad dwadzieścia kilometrów stąd i nie chcę zabierać ci
czasu. Wystarczy, że podrzucisz mnie na przystanek, a tam jakoś poradzę sobie-zapewniała
jak dla niego mało przekonująco.
-To żaden problem Ula. Zresztą i tak nie mam nic w
planach-łatwo skłamał. Ty nie będziesz musiała telepać się autobusem, a mi
będzie miło, że mogę zrobić ci tą małą uprzejmość. Najpierw jednak zapraszam
cię na kawę- powiedział tak jakby sprawa została przesądzona. Zaniosę torby do
samochodu i możemy iść do kawiarni. Jest tu jedna przytulna kawiarenka.
Ula zgodziła się, bo i tak nie miała argumentów, aby z
nim dyskutować ani ochoty, aby jechać autobusem, a perspektywa spędzenia
jeszcze trochę czasu z Markiem była kusząca.
Na parking było blisko i chwilę później już bez zbędnego
ciężaru wrócili do galerii. Okazało się, że Marek zaprosił ją do tej samej kawiarnia,
w której była wczoraj z Karoliną.
-Warto spróbować sernika z brzoskwinią i polanego
czekoladą-zaproponowała Ula, gdy kelnerka pojawiła się przy ich stoliku. Próbowałam
już i jest wyśmienity, a mężczyźni podobno lubią czekoladę.
-To poprosimy o dwie porcje- zwrócił się do kelnerki. –Nie wiem czy wszyscy mężczyźni lubią
czekoladę, ale ja do nich na pewno należę- rzekł już do samej Uli. A ty, jakie
pyszności szykujesz na urodziny? Po
ilości zakupów można wywnioskować, że będzie tego sporo.
- To będzie przyjęcie dla rodziny a nie dla przyjaciół
Jasia, więc tradycyjnie tort jakieś ciasto, sałatki, krokiety.
W czasie, kiedy Ula opowiadała o urodzinowym memu, Marek zastanawiał
się jak zaproponować jej kolejne spotkanie, ale nic konkretnego na myśl mu nie
przychodziło. Dopiero, gdy wyszli z
kawiarni szansa ku temu sama się nadarzyła. Przechodzili właśnie obok teatru
Współczesnego i Ula zatrzymała się przed afiszem reklamującym jeden z spektakli
z napisem Bilety już do nabycia.
- Rodzina (nie)doskonała-
przeczytał Marek. Lipińska, Socha,
Foremniak, Pokora, Kasprzykowski, Żak. O czy to jest?
- O trzypokoleniowej rodzinie Kaczmarków, która dla
otoczenia wydaje się nie idealna, a tak naprawdę, gdy znaleźli się w potrzebie
to mogli na siebie liczyć. Czytałam, że warto obejrzeć. Poczekasz chwilę pójdę
spytać tylko, na kiedy są bilety- dodała odchodząc.
- Jakbym skądś to znał- powiedział do siebie. Tylko,
że w mojej rodzinie w Febo Dobrzańskiej jest na odwrót. Na zewnątrz wyglądamy na
idealną rodzinę a jakby ktoś głębiej zaglądnął to wszystko się wali. A pójściem na premierę byłabyś zainteresowana-
spytał, podążając za nią.
-Nie stać mnie, to po pierwsze. A po drugie biletów już
pewnie i tak nie ma.
-Ale ja mam- odparł zadowolony. Nasz projektant współpracuje
z kostiumologiem i dostajemy bilety na wszystkie premiery. Jeśli chcesz to
możemy pójść razem, a później jeszcze na bankiet.
- No nie wiem – mówiła z wahaniem. Nigdy nie byłam na żadnej
premierze i nie mam, w co się ubrać.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz. I na pewno coś znajdziesz w swojej
szafie. Ula nie daj się prosić-mówił z
takim uśmiechem, że trudno było mu się oprzeć.
-No dobrze. Pójdę z tobą.
- Świetnie-odparł uradowany. Za tydzień w piątek o
osiemnastej.
Sam rzadko korzystał z takich zaproszeń. Zazwyczaj tylko
wtedy, gdy Paulina była na miejscu, a tak wszelkie zaproszenia na premiery do
kina, teatru, opery czy na otwarcia wystaw oddawał rodzicom, innym pracownikom
firmy albo znajomym. Wolał inne formy rozrywki. Teraz jednak cieszył się, że je
zachował. Nie zamierzał też czekać aż do
piątku z następnym spotkaniem i obiecał sobie, że w weekend nie będzie jej
przeszkadzać, ale w poniedziałek zadzwoni do niej i umówi się na kawę.
Jego szybkim sportowym autem do Rysiowa dojechali w pół
godziny. Marek, choć Ula protestowała i mówiła,
że poradzi sobie już z zakupami zachował się po dżentelmeńsku i zaniósł siatki
do domu. Kuchnia Cieplaków nie wyglądała nowocześnie, ale przytulnie. Za stołem
siedziała, jak przypomniał sobie Beatka i jadła kolację. Przywitał się tylko z
nią i miał już wyjść, ale z pokoju obok wyszedł ojciec Uli i zaproponował
herbatę. Porozmawiał chwilę z Cieplakiem, odpowiedział na masę dziecinnych
pytań Betti typu, dlaczego albo czy wiesz że. W końcu stwierdził, że czas zbierać się podziękował za gościnę,
pożegnał się i odjechał. Do Warszawy wracał zadowolony z przebiegu całego dnia
i czasu spędzonego z Ulą. A dzień jeszcze się nie skończył- pomyślał.
Sebastian od
dobrej godziny czekał na niego w ich ulubionej klubo- kręgielni i rezerwował
jeden z torów. Przyjaciel już wczoraj obiecał być o dziewiętnastej, a było po
dwudziestej i ciągle go nie było. Dodzwonić się też nie mógł, bo abonent był
poza zasięgiem. Chciał już zejść na dół do klubu, ale Marek pojawił się obok
niego.
-W końcu jesteś- mruknął z wyczuwalnym zniecierpliwieniem
patrząc z ukosa na przyjaciela. Już myślałem, że zostałeś u Uli na noc a mnie
czeka samotna noc. To znaczy samotna w sensie, że bez męskiego towarzystwa. Nawet
telefonu nie odbierałeś.
- Przepraszam rozładował mi się-tłumaczył się biorąc
jedną z kul.
- A co cię zatrzymało-dopytywał się. Ula czy guma w
samochodzie?
- Ula. Zrobiła większe zakupy przed urodzinami brata i zaproponowałem
jej, że podwiozę ją do domu, ale okazało się, że miała na myśli swój dom w
Rysiowie, a nie kawalerkę na Woli i głupio było mi wycofywać się z propozycji
podwózki. A później, gdy dojechaliśmy do tego Rysiowa to zaniosłem jej zakupy
do domu, a jej ojciec zaprosił na herbatę i zostałem chwilę.
- Szybki Bill z siebie-odparł Olszański jakby był dumny z
przyjaciela. Skoro już teściów poznałeś. Tylko powiedz mi jak będziesz te
wszystkie swoje panienki ogarniać. Kamila, Ula, modelki, inne dziewczyny i
jeszcze czasami Paulina. Chyba musisz
zrobić sobie jakiś grafik, żeby nie wchodziły ci w paradę. Jedna na piątek
druga na sobotę i kolejna w niedzielę.
-Nie muszę –odparł zadowolony. Ula w piątki po pracy
zawsze jedzie do domu i wraca do Warszawy dopiero w poniedziałki rano.
-To tak sobie to wykombinowałeś- odrzekł z kpiącym
uśmiechem. Ula, na co dzień a Kamila i inne panienki na weekend. O wilku mowa- dodał patrząc w stronę drzwi. Idą
nasze dziewczyny. To, co Marek zgarniamy je i schodzimy na dół do klubu.
Wieczór zapowiadał się interesująco. Kamila
po dwóch drinkach była już nieco śmielsza. Tańczyli przytuleni, całowali się i
wszystko zmierzało do zakończenia wieczoru w jego sypialni. Tuż po północy jednak wraz z Lidką wyszła tłumacząc
się, że nazajutrz musi wcześnie wstać. Ale umówili się też na przyszłą sobotę.
Marek z Sebastianem natomiast nie zamierzali jeszcze kończyć wieczoru i opłacało
się zostać. A przynajmniej Markowi, bo wkrótce po wyjściu dziewczyn do klubu
przyszła Dominika jedna z jego stałych kochanek. Modelka zawsze była
zainteresowana Dobrzańskim i wierzyła, że kiedyś zwiąże się z nią. Po niecałej
godzinie zabawy objęci wyszli z klubu i podążyli w stronę domu Marka.
Marek był do tego stopnia cyniczny, że miał zwyczaj zabierać
poznane panienki w klubie do własnego domu. Gdy Paulina wyjeżdżała wynosił ze sypialni i łazienki
jej rzeczy i zdjęcia do garderoby a drzwi zamykał. Dla większości dziewczyn uchodził, więc za
takiego, który mieszka samotnie. Dominika należała do tych, które wiedziały o
istnieniu narzeczonej, ale nie przeszkadzało jej to. Noc zapowiadała się na upojną zwłaszcza, że
dziewczyna należała do jego ulubionych kochanek. Znał jej prawie każdy centymetr ciała a ona wiedziała
jak go zaspokoić. Gorące i zmysłowe usta i dłonie kobiety szybko doprowadziły
na go szczyt żądzy i spełnienia. Rano
obudził się, więc zadowolony i podsumowując cały wczorajszy dzień stwierdził,
że życie jest piękne i że czeka go parę bardzo przyjemnych tygodni.
Marek jak zwykle niepoprawny flirciarz, a Ula jak zwykle zakochana albo prawie zakochana.Koleżanki pewnie nie posłucha i w którymś momencie zaufa Markowi.Podobała mi się ta część.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię.
Ula jeszcze nie zakochana ale do zakochania mały krok. N a razie jest pod wrażeniem. W 4 części uświadomi sobie, że się zakochała i to z własnej poniekąd winy.Co do Marka i Uli , że flirciarz i romantyczka to prawda, ale w końcu wszystko dobrze się skończy.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Niezły playboy z tego Mareczka. Prawdziwy pies na baby. Zalicza w hurtowych ilościach. Podobnie Sebastian. Takie życie bez wyraźnego celu szybko potrafi się zemścić i myślę, że z Markiem też tak będzie. Wkrótce zacznie mu bardziej zależeć na Uli, a kochanki nie odpuszczą. Zresztą Paulina także nie, bo ona nie z tych. Może nastąpić niezły galimatias, a Marek będzie się wił jak piskorz.
OdpowiedzUsuńBardzo długi rozdział. Ty jak się rozpiszesz, to nie wiesz, kiedy skończyć. oczywiście to nie zarzut, bo czytało się świetnie. Czekam na 3 część.
Pozdrawiam. :)
O kochankach dużo już nie będzie,bo zaczną go męczyć. Zemsty z ich strony też nie będzie. Z Pauliną za to będą kłopoty, ale też nie duże.(Chyba, że w czasie pisania koncepcja mi się zmieni)
UsuńWiem, że rozdział długi, ale po rozpisaniu tego co miało być zawarte tyle wyszło a nie chciałam rozbijać na dwie części.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Po przeczytaniu tego rozdziału, to chyba na kolanach do Częstochowy pójdę w podzięce , że nie spotkałam takiego Dobrzańskiego na swojej drodze. Facet chyba cierpi na seksoholizm, o matko co za ogier. Czemu Ulka zawsze musi przez niego cierpieć i wybaczać. Z przyjemnością przeczytałabym opowiadanie kiedy to on jest oszukiwany i cierpi, a Ulka nieźle się bawi. Pozdrawiam B.
OdpowiedzUsuńMój też jest porządny i wierny.I chwała Bogu za to.
UsuńMoże i Ula trafia na Marka erotomana, ale umie go okiełzać i tu będzie podobnie.
Co do opowiadania, gdzie on cierpi to będzie o tym troszkę w Nie)doskonałym planie.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Jak przeczytałam tą część mam ochotę dać z liścia Markowi. Jak można się tak zachowywać? Tylko mam nadzieje, że nie skrzywdzić Ulki. Jakby tak przyglądać się im z boku, nie wiedząc nic o nich można byłoby powiedzieć, że on się o nią ubiega.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Jak najbardziej stara się o Ulę, ale niestety i skrzywdzi. Wiadomo było ,że tak będzie po wstępie.
UsuńPozdrawiam miło.
Ja podobnie jak B. z chęcią przeczytałabym o takim Mareczku, którego Ula zrobi "na szaro". No bo czy to ona zawsze musi cierpieć? Bardzo fajne opowiadanie, chociaż czytam je z niepewnością, bo przed nami widmo rozstania i na dodatek jeszcze jakieś dzieci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, UiM
Kiedyś będzie o Marku jak cierpi przez Ulę, ale dopiero jak uporam się z tym opowiadaniem i z Życiem na niby.Dzieci też będą.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
I znowu zaczynamy od schematu - Marek kawał kanalii. Ciekawe kiedy stanie się kanarkiem i co spowoduje tę przemianę. Tylko Ulki szkoda. Pozdrawiam, Amicus
OdpowiedzUsuńJak to kto go zmieni-Ula. Zobaczy, że można żyć inaczej. Ula pocierpi, ale później będą szczęśliwi.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
to, że Ula to oczywista oczywistość. Pytanie, czy zmieni go miłość do niej, czy np. jej utrata i ból po rozstaniu. Amicus
UsuńPowiem tak. Mówiąc, że ją kocha to będzie kochać naprawdę. Ze wstępu natomiast można było wywnioskować, że rozstał się z nią chociaż dalej kochał.Miał ku temu rozstaniu powody.
UsuńAle długi rozdział. Ale przyjemnie się czytało. Marek straszny kobieciarz a Ula prawie zakochana . Zauroczona na pewno. Ciekawa jestem jak to dalej się rozwinie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWiem, że długi ale ja tak mam, że jak dostanę wenę to piszę i piszę. A czasami nic nie wychodzi i nie wiem nawet jak zacząć pisać.
UsuńTo prawda Ula jest zauroczona i będzie o tym na początku następnej części.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Tak patrzę ale nie ma mojego komentarza, którego napisałam w dniu wstawienia. No cóż! Po krótce. Chodziło w nim o... co ten Marek ma w sobie, ze wszystkie panny lepia się do niego jak mucha do miodu?? Ulka podkochuje sie w nim. Chociaż sama nie wie o tym.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Andziok :)
Tak patrzę ale nie ma mojego komentarza, którego napisałam w dniu wstawienia. No cóż! Po krótce. Chodziło w nim o... co ten Marek ma w sobie, ze wszystkie panny lepia się do niego jak mucha do miodu?? Ulka podkochuje sie w nim. Chociaż sama nie wie o tym.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Andziok :)
Jak wcześniej nie chciało wstawic komentarza, to teraz sa dwa hahah
OdpowiedzUsuńOd przybytku głowa nie boli.
UsuńCo ma Marek dołeczki i czarujący uśmiech.
Ula owszem jest nim zauroczona a miłość już niedługo przyjdzie.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpisy.
kiedy dodasz kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuń