poniedziałek, 25 stycznia 2016

W ostatniej chwili 3



Ula w sobotę obudziła się w doskonałym humorze i równie dobrze spała. Od rana wzięła się za przygotowywania do urodzinowego przyjęcia. Beatka towarzyszyła jej w kuchni i przy okazji zadawała mnóstwo pytań. Miała taki zwyczaj, że jak Ula wracała do domu na weekend to zasypywała ją pytaniami z całego tygodnia, bo twierdziła, że nikt tak dobrze jak Ulcia nie umie na nie odpowiadać.  Dzisiaj jednak głównie pytała o tego nieznajomego pana. Rzadko mieli okazję gościć całkiem obcą osobę i było to dla niej urozmaiceniem.  Ojciec był równie ciekaw jak jej siostra i już wczoraj wieczorem zasypał ją pytaniami typu skąd, jak, kiedy i kim jest dla niej.  Ula cierpliwie odpowiadała ojcu na wszystko i cieszyła się, że miał tyle taktu, aby nie wypytywać o to wszystko samego Marka. Dzisiaj, mieszając masę na ciasto, po raz trzeci odpowiadał na te pytania. Tym razem sama sobie.
Kim tak naprawdę jest dla mnie Marek? Znajomym? Znajomego trzeba trochę znać, aby stał się znajomym, a ja go znam raptem pięć dni.  Jest szefem Karoliny i jej znajomym. Ale znajomi naszych znajomych są naszymi znajomymi, więc jest tak jakby był moim znajomym. Tylko, do czego nas, to znaczy mnie ta znajomość zaprowadzi. Obiecałam sobie, że prywatne sprawy między mną a Markiem skończą się razem z kupnem aparatu, a umówiłam się na kolejne spotkanie. Jedno jest pewne, że zrobił na mnie wrażenie, podoba mi się i gdzieś tam w głębi ducha cieszę się, że z nim idę.   Kurde blaszka nie powiedział tylko, gdzie mamy się spotkać i o której-pomyślała rozsądnie próbując czekoladową masę. Przedstawienie zaczyna się o osiemnastej i nie możemy być tam na ostatni dzwonek.  Zadzwonię do niego we środę albo czwartek i spytam. Prędzej nie, żeby nie pomyślał sobie, że mu się narzucam.

W czasie, kiedy Ula krzątała się po kuchni Marek smacznie spał w swoim domu w ramionach Dominiki. Tuż przed dziewiątą kobieta rozbudzała go w dobrze znany mu sposób. Delikatnie kąsała jego ucho, szeptała czułe słówka i w nęcący sposób gładziła jego tors.  Marek budził się po woli, lekko mrucząc, ale tak naprawdę ochoty wstawać nie miał.  A tym bardziej nie miał ochoty na kolejne miłosne uniesienia, a przynajmniej na razie tak było.  Był zmęczony nocną zabawa w klubie i upojną nocą z nią i najchętniej dalej by spał.  Ucieszył się, więc gdy kochanka oznajmiła mu, że za godzinę ma nagranie do programu Modelki i musi już iść. Bez żalu zrobił jej kawę, zamówił taksówkę, podziękował za dzisiejszą noc, a za kolejną ku rozczarowaniu kobiety dyplomatycznie, podziękował. Wychodziła od niego niepocieszona, bo nie przypuszczała, że kolejny wieczór Marek woli spędzić z Sebastianem na oglądaniu meczu niż z nią. W ramach przeprosin pożegnał ją namiętnym pocałunkiem i obietnicą, że wkrótce znowu się spotkają i że będzie tęsknić. Odprowadził jeszcze dziewczynę do drzwi, wrócił do ciepłego ciągle łóżka i wkrótce ponownie zasnął. Nie przypuszczał nawet, że z Dominiką kochał się po raz ostatni. Ponownie obudził się przed trzynastą, wziął prysznic, poszedł do sklepu po zakupy i ogarnął salon. Wieczorem na oglądanie meczu i na relację nocy z Dominiką zawitał Sebastian. 
-Opowiadaj Marek –zachęcał Olszański rozsiadając się na kanapie. Udana nocka?
-Udana- odparł od niechcenia. Zrobiliśmy, co mieliśmy zrobić, a rano przed dziewiątą wyszła. Miał jakieś swoje służbowe sprawy –dodał, aby uprzedzić pytanie Sebastiana tylko tyle?
-To słabiutko- skomentował zawiedziony. Myślałem, że skoro jutro wraca do Mediolanu to z łóżka do południa nie będziecie wychodzić. Ale nie martw się- pocieszał widząc niezadowoloną minę przyjaciela. Kiedyś tam znowu się spotkacie i wszystko nadrobicie- dodał i poklepał przyjaźnie po ramieniu.
- Sęk w tym Seba, że nie czuję się szczególnie rozczarowany -odparł zdziwiony swoimi słowami. Rano jak obudziłem się i powiedziała mi, że musi iść to nawet ucieszyłem się. Chyba się starzeje - dodał z rezygnacją. Kiedyś mogłem balować całą noc i rano być rześki i chętny. A teraz jedna noc jeden numerek i jestem znudzony i zmęczony. Podobnie było dwa tygodnie temu z Roksaną.
- Marek ja się na tym nie znam, ale może to chwilowe- próbował coś zaradzić Olszański. Może jesienna depresja cię dopadła.
- Sam nie wiem. Wieczorem i w nocy wszystko było OK a rano, gdy budziła mnie to po raz pierwszy nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Myślałem, że to ze zmęczenia, ale później jak obudziłem się, to miałem to samo. Jakoś nie było mi przykro, że jej nie ma.
-Może po prostu znudziła ci się i potrzebujesz naprawdę jakiejś odmiany- odparł uspokajająco. Może ta Ula albo Kamila coś pomogą.
-Nie wiem Seba. Ale nie mówmy dłużej o mnie. Chodź musimy zrobić sobie coś do jedzenia. Przed nami długi wieczór. To ile obstawiasz. Ja stawiam na 1:3 dla Niemców.

Od paru lat poranny jogging dla Marka i Sebastiana był ich zwyczajem i biegali niemalże codziennie i niezależnie od tego czy był to dzień pracy, czy weekend. Mieli wtedy czas na spokojną rozmowę i popatrzenia sobie na biegające dziewczyny.
- A ty, co jesteś taki niewyraźny-zagadnął go Sebastian w poniedziałkowy ranek. Głowa ciągle boli.
-To też, ale głównie, dlatego że Paulina rano dzwoniła.
-A, o co tym razem ma pretensje. Telefonu nie odebrałeś, czy widziała twoje zdjęcie z kolejną panienką.
- Gorzej Seba. Powiedział, że na ślub chce zarezerwować katedrę w Mediolanie i mam zadecydować czy wolę listopad, czy grudzień.
- Nieźle- zaśmiał się. Ustawiła ci zaręczyny, a teraz chce ustawić ślub.  Jak to na listopad albo grudzień-zreflektował się chwilę później? Mamy przecież październik.
-Na przyszły rok- odparł.
- Aaa-odetchnął z ulgą. Już myślałem, że zostały ci dwa miesiące życia kawalerskiego.
-Ona przecież nie byłaby w stanie zorganizować ślubu w miesiąc czy dwa- odparł ironicznie.
-Co prawda to prawda. Ale musisz coś z tym Mediolanem zrobić- ostrzegał. Póki nie jest za późno.  Zrobi ci taką samą szopkę ze ślubu jak z zaręczyn.
-Wiem, że muszę i jeszcze dzisiaj się tym zajmę-zapewnił.
- I trzymaj się tego, bo jak teraz ustąpisz to nawet nie zauważysz a, kiedy owinie cię wokół małego paluszka. Klaudia byłaby dla ciebie lepsza- dodał po chwili. Ten upuszczony pierścionek na zaręczynach to może znak, że nie jest wam pisane.
 - Seba- powiedział z irytacją. Powtarzasz się i znam to na pamięć. Powiedz lepiej jak tam twoje nowe mieszkanko. Znalazłeś już coś-zapytał chcąc zmienić temat.
-Mam jedne upatrzone, ale nie wiem czy stać mnie na nie- zaczął. Chyba będę musiał pomyśleć o kredycie.
Sebastian od dawna próbował przekonać Marka, żeby rzucił Paulinę i związał się z inną. Nie lubił jej i niechęć ta była obustronna. Olszański uważał, że osacza go, rządzi nim i manipuluje.  Ona natomiast obwiniała Sebastiana o to, że sprowadza Marka na złą drogę i miesza między nimi. W miłość, co prawda też nie wierzył, ale uważał, że jeśli chce się być razem to trzeba, chociaż czuć do siebie sympatię. Między narzeczonymi natomiast nic takiego nie było. Marek nie kochał jej i działała mu na nerwy a jego tłumaczenia, że rodzice, przyzwyczajenie i wybaczanie zdrad były dla niego niedorzeczne. Paulina natomiast była z nim z czysto egoistycznych pobudek, aby dopiąć swego i wyjść za niego za mąż. Najbardziej bała się właśnie, że któregoś dnia odejdzie i ośmieszy ją przed znajomymi. Dlatego wraz z jego rodzicami wymogła w końcu na nim oficjalne oświadczyny i zaręczyny.
Od tego czasu minęły już dwa miesiące, ale Sebastian ciągle wspominał je z rozbawieniem. Marek będąc na antresoli i w chwil, kiedy miał już wsunąć pierścionek na palec Pauliny, to upuścił go tak niefortunnie, że spadł na dół i ktoś niechcąco przydepnął go i zniekształcił.  Jedna z kobiet stojących obok niego stwierdziła, że takie upuszczenie pierścionka to zły znak i zapowiada rozstanie. I choć wiedział, że dla żadnej kobiety nie byłoby to miłe, ani wymarzone zajście to czuł małą satysfakcję. Tak długo oczekiwany i planowany przez Paulinę dzień okazał się nie do końca udany. Przez resztę wieczoru, chodziła wściekła i obrażona. Nie pom0gło nawet podarowanie przez Dobrzańską jej własnego pierścionka. Tylko Marka było mu szkoda, bo przez kolejne dni miał z nią piekło.
 Najchętniej u boku przyjaciela widziałby modelkę Klaudię. Była całkowitym przeciwieństwem Pauliny i taka jak oni. Wesoła, spontaniczna, przystępna, lubiła chodzić do klubu a przede wszystkim była zainteresowana byciem z Markiem. Dobrzański, choć lubił ją była dla niego tylko  kumpelą i kochanką. Zainteresowany nią w sensie partnerki życiowej nie był, bo charakter miała tak samo wybuchowy i mściwy jak narzeczona. Wolał już być z Pauliną, którą wiedział jak ma udobruchać niż z nieprzewidywalną Klaudią, której reakcji na jego wyskoki i przyzwyczajenia nie mógł przewidzieć.  Poza tym nie chciał wiązać się z kobietą, która na każde jego zawołanie wchodzi mu do łóżka, robi to bez skrupułów i zgadza się być tą drugą.

Do pracy Marek przyszedł spóźniony. Przywitał się tylko z Karoliną i wrócił do rozmowy telefonicznej.  Dziewczyna od razu zauważyła jego podkrążone oczy i grymas na twarzy.  Tuż przed jego zniknięciem za drzwiami usłyszała, że rozmawia z Pauliną i grozi jej, że ma wybierać albo on albo Mediolan. Chwile później, kiedy zza drzwi nie dochodził już podniesiony głos szefa weszła do gabinetu. Marek siedział za biurkiem wsparty na rękach z dobrze znaną jej miną.
-Co się stało- zagadnęła? Słyszałam, że kłóciłeś się z Pauliną. Chce zamieszkać na stałe we Włoszech?
 - Nie. Jej koleżanka bierze ślub w katedrze w Mediolanie i wymyśliła sobie, że my również pobierzemy się w Mediolanie.
-To ma być jej ślub i chce żeby był jak najpiękniejszy-próbowała tłumaczyć Paulinę, rozpuszczając tabletkę przeciwbólową.
- Tylko, że ona ma tam pięciu krewnych i trochę znajomych, a w Polsce jest moja rodzina, rodzina jej mamy i nasi znajomi-mówił z irytacją. Do niej jednak to nie dociera, że to są dodatkowe koszty i niektórych nie będzie stać na wyjazd do Włoch.
-Może nie będzie tak źle- próbowała pocieszać. Może ograniczy listę gości.
- Nie żartuj. Jeśli na zaręczynach było dwieście osób to ona na ślub jest zdolna zaprosić dwa razy tyle. Chce zrobić takie samo przedstawienie ze ślubu, jak z zaręczyn- zacytował słowa Sebastiana.  Oby było jak najwięcej osób i jak najwięcej szumu a to, że to ma być przede wszystkim nasz dzień nie ma dla niej znaczenia.  Nasprasza dawnych znajomych z dzieciństwa tylko po to, aby zapchać kościół i nie było pustych ławek. A połowę z zaproszonych gości znowu nie będę znał tak jak na zaręczynach-dodał z rezygnacją.  A to, co-spytał, gdy Karolina podała mu szklankę z wodą.
- Tabletka przeciwbólowa. Widzę jak wyglądasz i wiem jak szczęśliwi chodzą mężczyźni od sobotniego wygranego meczu-odparła żartobliwie.  -  A tym, że nie znałeś połowy zaproszonych gości na zaręczynach to się nie martw. Ciebie też nie znali. Jeden facet myślał, że ty to Aleks, bo to on przy Paulinie częściej bywał niż ty- powiedziała na pocieszenie.
- Czy ja ci już mówiłem, że jesteś aniołem-zapytał z uśmiechem. Znasz mnie na wylot, umiesz pocieszyć i rozśmieszyć. Szkoda, że nie jesteś mną zainteresowana. Byłabyś wspaniałą żonę.
-To może jednak warto spróbować z Klaudią- zagadnęła z niewinną miną.
-Karola ty też- spytał z udawaną złością.
W wielu kwestiach Karolina z Sebastianem nie zgadzali się, ale co do tego, że Paulina nie nadaje się na żonę dla Marka zgadzali się w stu procentach. Tylko, że Olszański był za tym, aby Marek związał się z Klaudią, a ona natomiast nie zamierzała narzucać mu nikogo. Uważała, że Marek pogubił się i sam powinien uporządkować swoje życie i sam znaleźć tą jedyną.

Popołudniem tuż przed końcem pracy Marek zadzwonił do Uli z propozycją spotkania. Dzisiaj, co prawda marzyło mu się tylko łóżko, ale na jutrzejsze popołudnie planów nie miał i z chęcią spędziłby je z Ulą. Telefon odebrała po drugim dzwonku. Po przywitaniu i bez zbędnej zwłoki przeszedł do sedna sprawy.
-Pomyślałem sobie, że do piątku daleko i może dałabyś się zaprosić któregoś dnia na kawę po pracy.  Może jutro-dodał, gdy zapadła cisza.
Odpowiedzi jednak ciągle nie usłyszał. Zamiast tego do jego uszu doszło jakby westchnienie czy mruknięcie.
 Za szybko Marek, za szybko-upomniał się w myślach. Trzeba było najpierw porozmawiać, spytać jak tam po urodzinach a nie tak od razu wypalać z kawą.
-Ula jesteś tam-spytał, gdy cisza przedłużała się.
 - Tak, tak jestem tylko podpisywałam jeden dokument koleżance- odparła pośpiesznie. Zaskoczył ją tym zaproszeniem i sama nie wiedziała czy ma się zgodzić i ciągnąć tą znajomość, czy odmówić. Jedno spotkanie wte czy wewte różnicy przecież nie robi- pomyślała. Zresztą i tak miałam dzwonić do niego w sprawie wyjścia do teatru.   - Jutro wieczorem nie bardzo mogę- oznajmiła mu zgodnie z prawdą. Pracę kończę o siedemnastej, a na osiemnastą mam umówione korepetycje- tłumaczyła się.  Ale dobrze, że dzwonisz, bo jeśli chodzi o nasze wyjście do teatru to nie powiedziałeś mi gdzie mamy się spotkać i o której. Mówiłeś, że przedstawienie jest o osiemnastej a na ostatnią chwilę nie wypada być.
- Tak wiem Ula i o to mi właśnie chodziło- podchwyci jej trafne spostrzeżenie. Chciałem porozmawiać o naszym wyjściu. To, co Ula, jeśli wieczorem ci nie pasuje to może w ciągu dnia dałabyś radę wyskoczyć na mała kawę-nie poddawał się łatwo.
-W ciągu dnia chyba dam radę -odparła w końcu.
-O trzynastej w tej naszej kawiarence pasowałoby ci-spytał ucieszony patrząc w swój kalendarz.
W naszej kawiarence- pomyślała z sentymentem. To my mamy nawet już naszą kawiarenkę.
Niedane jednak było wypić im razem kawę, bo Karolina nieoczekiwanie umówiła go na tę godzinę z Zarębskim jednym z kontrahentów i nie mógł tego opuścić.  Próbował przełożyć spotkanie z Ulą na środę, ale z kolei w banku Uli przez dwa dni odbywało się sympozjum, pracowała do późna i nie miała czasu na prywatne sprawy. Na wyjście do teatru musieli umówić się telefonicznie.

W piątek przed siedemnastą Marek pojawił się przed jej blokiem. Specjalnie przyjechał prędzej, aby móc wejść na górę i zobaczyć jak mieszka. Kawalerka Uli nie przypominała kawalerki Sebastiana.  Sama kuchnia Olszańskiego była większa od pokoju Uli, a za kuchnię służyła jej wnęka w korytarzu. Do łazienki nawet nie próbował zaglądać. Zwłaszcza, że Ula tam była. Wyszła chwile później w prostej czerwonej sukience ozdobionej białym paskiem, a jedynym dodatkiem był srebrny łańcuszek. Dobrzański musiał przyznać, że wyglądała bardzo ładnie.
-Gotowa- spytał taksując jej postać.
-Tak. Wezmę jeszcze torebkę i możemy jechać.  

 Przedstawienie było komedią i opowiadało o trzypokoleniowej rodzinie. Dziadkach, rodzicach i dorosłych dzieciach.  Każdy z nich miał inny charakter i krytykował zachowanie i wady pozostałych członków rodziny.  Senior rodziny Stanisław twierdził, że swoje odpracował, dzieci spłodził i teraz całe dnie spędzał na rybach albo siedząc z piwem przed telewizorem oglądając sport i ciesząc się wesołym życiem emeryta.  Jego żonę Helenę natomiast bardziej interesowało życie sąsiadów, celebrytów i serialowych rodzin niż własna familia. Ich syn Karol istniał w zasadzie tylko po to, aby zarabiać pieniądze, które jego żona Grażynka trwoniła w drogich sklepach i salonach piękności.  Resztę czasu natomiast spędzała na przyjęciach i na spotkaniach z przyjaciółkami.  Wnuk Szymon swój czas dzielił pomiędzy pracę, klub i panienki, a takie wartości jak miłość, rodzina i dzieci, które wyznawała jego siostra Jagoda nie miały dla niego znaczenia i drwił z tego. Siostra nie pozostała mu dłużna i wytykała mu, że się źle prowadzi.   W tym trzydziestoletnim kawalerze, który ciągle skakał z kwiatka na kwiatek Marek szybko dopatrzył się siebie.  Tak jak w jego matce widział jakby Paulinę, a przynajmniej jej zalążki. W Jagodzie natomiast na pewno dojrzał Ulę. Już w czasie pamiętnego obiadu z czułością i sentymentem opowiadała mu o swojej rodzinie. 
 
W czasie przerwy między aktami w holu Marek spotkał Sebastiana ze swoją dziewczyną Patrycją.  Zdziwił się, że przyjaciel też tu jest, bo nie wspominał mu, że wybiera się do teatru i przypuszczał, że przyszedł tylko po to, aby poznać Ulę.
Po przedstawieniu natomiast miał odbyć się bankiet. Ula bała się tej części wieczoru, bo nigdy w czymś takim nie uczestniczyła i obawiała się, że może popełnić jakąś gafę.  Jej obawy na szczęście nie sprawdziły się i razem z Markiem bawili się świetnie. Miała nawet okazję poznać swoją ulubioną aktorkę i projektanta Pshemka.  Mistrz był zauroczony jej prostotą, naturalnością, wdziękiem i inteligencją. Marka zdziwiło, że Ula tak szybko zyskała jego sympatię, bo znał projektanta i nowych znajomych trzymał na dystans i tak łatwo w jego łaski nie dało się wkraść. Urszula natomiast jak o niej mówił od razu zyskała jego aprobację i przez większość bankietu rozmawiali ze sobą, a Marek poszedł jakby w odstawkę. Dopiero w drodze do Rysiowa mieli okazję porozmawiać. Dobrzański miał nieodpartą chęć pospierać się z nią na temat Szymona i Jagody. Sam zaczął rozmowę.
- Szymon i Jagoda to całkowite inne typy człowieka, prawda Ula- zagadnął. Typowa romantyczka wierząca w bezgraniczną miłość do grobowej deski a jej brat to zimny drań i lekkoduch. Trudno uwierzyć, że to rodzeństwo.
- A to źle, że jest romantyczką i wierzy, że z jedną osobą można być do końca życia – spytała broniąc Jagodę?  
-Nie, ale kto w tych czasach wierzy w taką miłość- zadrwił. Tylko chyba głupcy i nastolatki. Teraz liczy się to, co można zyskać w związku albo jest się z kimś z rozsądku.
- Mów, co chcesz, ale ja myślę podobnie jak ona-odparła patrząc na niego z litością.  Ja też nie mogłabym wyjść za mąż bez miłości.  A tym bardziej właśnie z powodów finansowych albo z rozsądku. I współczuje tym, którzy nie wierzą w miłość w coś, co daje największe szczęście dwojga ludziom.  Ludzie, którzy zatracili wiarę w miłość sami siebie krzywdzą- przekonywała.
 -Więc z kimś takim jak Szymon nie byłabyś zainteresowana- podpytywał patrząc na nią z podchwytliwym uśmiechem.
-Nie-odparła krótko.
-Pytam, bo kobiety często właśnie zakochują się w draniach-odparł jakby od niechcenia.
-Ale nie ja-odparła pewnie, chociaż wiedziała, że kłamie, bo właśnie zakochuje się w draniach. Nie mogłabym być przecież z kimś, kto uważa, że dzieci to niedogodność konieczna i chwila przyjemności-mówiła i patrzyła na niego lekceważąco jakby chciała ukarać go za wszystkich tak myślących mężczyzn.  -Dla mnie dzieci to sama radość i nie wyobrażam sobie swojego domu bez nich. Sama chciałabym mieć przynajmniej trójkę albo nawet czwórkę. 
 - Rozumiem, że potencjalny tatuś już jest-spytał przewrotnie, bo był pewien, że nikogo takiego nie ma. Nie wygląda mu na taką, która umawiałaby się na spotkania z innym mając chłopaka.
- Jeszcze nie- odparła cicho. Ale jak już znajdę tego jedynego to musi być domatorem- dodała, aby Dobrzański nie pomyślał, że bierze go pod uwagę. A przede wszystkim nie może być wzrokowcem.
-Bo-spytał krótko.
-Bo wiem jak wyglądam i mężczyzn na kolana nie powalam.
-Ula niemów tak-odparł łagodnie i po raz pierwszy nie drwił z jej słów.  Wygląd to nie wszystko. Liczy się jeszcze wnętrze i to, co ma się w głowie.  A z tego, co zauważyłem to masz w głowie bardzo mądrze poukładane i masz piękne wnętrze. Zobaczysz znajdzie się ktoś to doceni.
-Tylko jakoś do tej pory źle trafiałam, a latka lecą-mówiła tak, aby zabrzmiał to żartobliwie.
-Jak każdemu. Ja niedługo skończę trzydziestkę-dodał chcąc dodać otuchy.  Teraz w prawo –spytał.
 - Tak, trzeci dom po prawej stronie- odparła ciesząc się, że dojeżdżają i skończą ten niewygodny dla niej temat.
-Dzięki za miły wieczór i podwózkę- rzekła chwilę później, gdy Marek zatrzymał samochód.
-Ja również. Było naprawdę bardzo miło Ula. Może odprowadzę cię do drzwi – zaproponował, gdy zauważył podejrzanego typa stojącego na ulicy. Jakiś facet patrzy na nas.
-A nie to mój sąsiad Maciek -stwierdziła wyraźnie zadowolona patrząc za siebie. Pójdę już, bo pewnie czeka na mnie- dodała szybko i pożegnała się krótkim Pa. 
-Pa –odparł, popatrzył jeszcze jak wita się Maćkiem i odjechał.

Bowling klub tak jak w każdą sobotę zapełniał się powoli młodymi ludźmi. Marek z Sebastianem do klubu przyszli wcześniej, aby uniknąć tłoku i w spokoju zagrać w kręgle i pogadać.  Nie widzieli się od wczorajszego spotkania w teatrze i zajęli się rozmową o przedstawieniu.
- Patrząc na Szymka i jego ojca to miałem wrażenie jakbym widział ciebie- zagadnął Sebastian.
-Szymka to rozumiem, ale co ja mam wspólnego z Karolem- zapytał rzucając kulą?  Nie jestem pracoholikiem.
-Na razie nic, ale za parę lat Paulina zrobi z siebie takiego samego pantoflarza jak Grażyna z tego całego Karola-zakpił. I na starość nie będziesz takim szczęśliwym staruszkiem z piwem jak pan Stasio tylko znerwicowanym i złośliwym zgredem.
- Nie wyolbrzymiaj- odparł, choć wiedział, że przyjaciel może mieć po części rację.
- Mówię ci Marek, jeśli nie chcesz skończyć jak Karol, to rzuć Paulinę i zwiąż się z Klaudią.
-Seba powtarzasz się-odparł swoim ulubionym zwrotem.
- A ty byś tak potrafił jak Szymon wytrzymać przez miesiąc bez seksu –zapytał podchwytliwie zmieniając temat.  
-Wątpisz w to- odparł pewnie. Mogę nawet założyć się z tobą jak Szymon z Jagodą- dodał podchwytując wyzwanie Sebastiana.
-I, co myślisz, że będę siedział z tobą dwadzieścia cztery godziny na dobę i pilnował?
-Nie, nie myślę, ale zrobię to dla siebie, tak jak Szymek, żeby udowodnić, że dam radę- rzekł zdecydowanie.
-Dobre- zaśmiał się. Prędzej trzy razy pod rząd zbiję wszystkie kręgle niż ty wytrzymasz bez seksu przez miesiąc.
-Próbuj, bo ja nie żartuję-odparł poważnie. Muszę zrobić sobie w tych sprawach jakąś przerwę i zobaczysz, że mi się uda.

26 komentarzy:

  1. Super, robi się oraz ciekawiej. Marek seksoholik tydzień bez seksu, niemożliwe , to jest nie lada wyzwanie. Szkoda mi Ulki , wiem jakie jest zakończenie i jak czytam jak to się rozwija to mam ochotę przywalić Casanovie. Sebuś jak żywy, wujek "dobra rada" w akcji, niestety chociaż bardzo niechętnie podzielam pogląd Pauliny, że to on jest przyczyna wielu kłopotów Marka. czekam bardzo niecierpliwie na kolejna część. Pozdrawiam B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miesiąc kochana miesiąc i zdradzę, że da radę. Co będzie później to nie zdradzę.
      Skąd wiesz jakie jest zakończenie?
      Kolejna część już się pisze.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam.

      Usuń
    2. Faktycznie miesiąc , nie doczytałam . Oj chyba Sebulek musi Markowi założyć pas cnoty i wyrzucić kluczyk, cienko to widzę.B.

      Usuń
  2. Widzę, że Marek nie potrafi przeżyć dnia bez seksu. Pieprzony Casanova! Kiedy czytałam o tym jak wysypia się w ramionach Dominiki myślałam, że zaraz mnie rozszarpie. Trochę uspokoiłam się kiedy on wcale nie poczuł rozczarowania, kiedy dziewczyna oznajmiła mu, że musi wyjść. Sebastian nie lepszy. Tak jak w serialu rzuca genianymi pomysłami na prawo i lewo.
    Pozdrawiam Andziok

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich scen jak ta z początku będzie mało. Może jeden góra dwa.Tak od razu nie może stać się porządnym. Spokojnie nie przekona Marka do związku z Klaudią.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  3. Obaj a siebie warci , tylko zabawa im w głowie. Ulka robi jedno a myśli drugie i niestety Marek ma rację , kobiety wolą drani, tak już jest . :) M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta zabawa do czasu. Przyjdzie czas na Ulę i Wiolę.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. Zaskoczyłaś mnie tym ze Marek znudzony jest swoim życiem. Myślałam, że on będzie tak długo uwodzić do puki nie zakocha sie w Uli. Ciekawa jestem na jak długo i czy wróci do starego życia
    Pozdrawiam Cię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obietnicy dotrzyma,a później coś tam samo raz się wydarzy a jeszcze później zakocha sie w Uli i pożegna się ze starym życiem.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  5. Niedogodność konieczna i chwila przyjemności-dobre!

    OdpowiedzUsuń
  6. Marek to pieprzony dudek i seksoholik. Nawet ja nie wierzę ,że bez seksu długo wytrzyma. Czekam na dalszy rozwój akcji . Ula pewnie jak już się zakocha będzie cierpiała ,ale wszystko dobrze się ułoży mam rację? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wytrzyma a później tak źle nie będzie. Ula będzie cierpieć jakiś czas, ale wszystko dobrze się skończy.
      Pozdrawiam milo i dzieki za wpis.

      Usuń
  7. Życie Marka to właściwie tak się kolebie od jednej do drugiej panienki. Prawdziwy pies na baby, ale prawda jest też taka, że jak suka nie da to pies nie weźmie, a one wszystkie przewijają się przez jego łóżko jak film na rolce i nic dziwnego, że czasem właściciel "kina" bywa znudzony.
    W pewnym momencie Ula wyjawia mu swoje pragnienia i wymagania co do ewentualnego, życiowego partnera. Powinien słuchać jej uważnie, bo większość z tego co mówi w jej pojęciu jest warunkiem koniecznym do zbudowania udanego związku. Ciekawa jestem, czy on chociaż trochę przewartościuje swoje życie. Może okres celibatu będzie tu dobrym początkiem?
    Kolejny bardzo długi rozdział. Już pisałam, że ja wolę zdecydowanie krótsze, ale wynika to z mojego słabego wzroku i szybkiego męczenia się oczu przy czytaniu.
    Plusy też widzę, żeby nie było, bo im dłuższy rozdział tym więcej informacji doczytujemy, chociaż tych nigdy nie dość.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem,że długa ale założyłam sobie , że rozpocznie się podobnym wątkiem. Ta część co piszę będzie krótsza i nie będzie dużo opisów.
      Przewartościuje i to wkrótce. Muszę tylko trochę poszperać w Internecie, żeby ładnie to ująć, bo to będzie najtrudniejsze z całego opowiadania.
      Musze
      Pozdrawiam miło.

      Usuń
  8. Kiedy będzie kolejna część.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najprawdopodobniej w niedzielę wieczorem albo w poniedziałek. 100% jednak nie daję.

      Usuń
  9. Oj, Markowi znudziło się życie? Czekam na obrót akcji, kiedy będzie się coś dziać w życiu Uli. Chodzi mi o miłość do Marka. Czekam na next.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to bardzo znudziło. Niedługo coś zacznie się dziać.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam.

      Usuń
  10. znajomość Uli i Marka powoli się rozkręca. Niby nie jest specjalnie atrakcyjna, ale coś go do niej ciągnie...
    Miesiąc bez seksu? Tragedia, jak on to wytrzyma, biedak ;) Pozdrawiam i czekam na więcej. Amicus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciągnie go inteligencja Uli i to że może porozmawiać z nią. Spokojnie wytrzyma i nawet dłużej. Zmieniać się będzie z każdym dniem. Coś tam małego może jeszcze przeskrobie ale dużo tego nie będzie.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam

      Usuń
  11. No super, słowa Uli o dzieciach super chociaż chyba to co mówiła do Marka to jak grochem o ścianę, pierwszy seksoholik RP i celibat no jakoś mi się to nie składa w całość chociaż może to być ciekawe doświadczenie dla kogoś, kto co noc budzi się obok innej kobiety, popieram Sebę co do rozstania z Pauliną, czekam, żeby coś zaczęło dziać się w życiu Ulki, bo jak na razie to wieje nudą, czekam na dalsze losy i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od początku chodzi o jakieś dzieci i dzieci w pewnym momencie rozłączą ich. Z Pauliną w końcu rozstaną się tuż przed ich ślubem, jak w serialu, a jeśli chodzi o Ulę i Marka w 5części będą się całować.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam.

      Usuń
  12. Uff nie wiem co napisać. Marek chyba nie wytrzyma w tym celibacie... Zastanawiam się co Marka kręci w takim życiu, zero spokoju, zero poczucia stabilizacji, przecież każdy potrzebuje chwili wytchnienia i wsparcia...
    Pozdrawiam, UiM

    OdpowiedzUsuń
  13. W końcu znudziło mu się bo ileż razy można oglądać Kevina samego w domu.Wkrótce zacznie żyć na spokojnie.
    Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

    OdpowiedzUsuń
  14. Z powodu nagłych przyczyn rodzinnych i wyjazdu kolejna część nie prędzej jak w czwartek.
    Pozdrawiam i przepraszam.

    OdpowiedzUsuń