-Co to?- zapytał Marek
Dobrzański swojego przyjaciela na widok zaproszenia na Speed Dating, które
przyniósł mu do biura.
-Szybka randka. Taka nowa forma na nawiązywanie znajomości. Zadajesz
pytania kilku dziewczynom, a później wybierasz trzy z nich i jeśli jakaś i ciebie
wybierze, to dostajecie numery telefonów.
-Seba wiem, co to jest, tylko
po co nam to. Mało to dziewczyn poznajemy w klubie.
-Ale to coś nowego Marek. Lubisz
wyzwania. Poza tym to twój prezent urodzinowy ode mnie. Dostałem termin na
jutro na dziewiętnastą do klubu Focus.
-Nie wiem czy to dobry
pomysł. I nie wiem nawet, o co miałbym pytać.
-To poczytaj sobie w
Internecie. Są wypisane pytania, które warto zadać.
-Paula będzie znowu się
darła, że mnie nie ma.
-O wyjście do klubu również
będzie się darła. A stamtąd wyjdziesz prędzej i nienachlany.
-Może masz i rację.
Dwie godziny później Ula
Cieplak wpadając spóźniona na przystanek autobusowy, przystanęła przy oknie
lokalu, przy którym ulokowany był przystanek. Do odjazdu kolejnego autobusu miała
jakieś dziesięć minut, to postanowiła poczytać przyklejony do okna plakat.
Szybkie randki i
Warszawa wydają się być dla siebie stworzone. Gdzie życie płynie tak
szybko, jak nie właśnie w Warszawie? Speed dating, czyli szybkie
randki, to sposób na przyjaźń, miłość, po prostu wartościowe relacje. W mieście
takim jak Warszawa, niezwykle trudno się zatrzymać i dostrzec to, co
naprawdę wartościowe. Speed dating dzieje się szybko, tak, jak szybko
żyją ludzie w Warszawie. Jednak szybkie randki i Warszawa to coś
więcej. Proponujemy szybkie randki (speed date), których miłe
rezultaty towarzyszyć Ci będą przez długi czas. A może znajdziesz miłość na
całe życie. PRZEPISANE Z INTERNETU!!!!!!!!!!
Oferta wydawała się jej niedroga
i interesująca z racji przeżycia coś innego, bo w miłość poznaną w ten sposób
nie wierzyła, to postanowiła wejść i się zapisać. Zwłaszcza że przez okno
widziała, że przy kasie stała jedna dziewczyna.
-Trzynasty numer- oburzała
się jakaś blondynka, gdy pochodziła do miejsca, gdzie trwały zapisy.
-Numer jak numer – mówiła pani
za pulpitem, przyjmująca zapisy. —Poza tym zabrakło pani cztery złote. Ma być trzydzieści pięć złotych, a z tych
drobiazgów jest trzydzieści jeden.
-To dopłacę jutro, jak
przyjdę.
-Nie praktykujemy tego.
-To kartą dopłacę.
- Mamy co prawda terminal
płatniczy, ale od rana szwankuje. Po drugiej stronie jest bankomat.
-A można z niego wypłacać
darmowo z kartą z banku Foxus. —Jak nie to wezmą mi siedem złotych. Dasz
wiarę.
-Czy ja jestem punktem
informacyjnym- irytowała się kasjerka. —Ja
tam nie wypłacam. To co bierze pani tę trzynastkę i dopłaca.
-A pani nie wie, że
trzynastka jest pechowa.
-Przyjdą trzy inne dziewczyny
i pani nie będzie miała nic do środy.
-Przepraszam panie- wtrąciła
Ula. — Tam na światłach widzę mój autobus i spieszy mi się. Biorę trzynastkę i
proszę czterdzieści złotych mojego wpisowego i reszta dla tej dziewczyny.
-Dzięki kochaniutka- mówiła z
uradowaniem blondynka. —Jutro oddam. Ale
trzynastka to pechowa. Weź piętnastkę.
-Może trafię na interesującą
ósemkę i ustrzelę oczko- odparła Ula.
-Nazwisko pani? - pytała z
uśmiechem kasjerka.
-Urszula Cieplak.
-Zapraszam jutro na
dziewiętnastą- odparła, podając jej bilet wstępu.
Gdy odchodziła, usłyszała
głos kasjerki.
-Pani godność.
-Że co? - pytała blond
piękność.
-Jak się pani nazywa?
-Wioletta Kubasińska przez V
i dwa T- odparła blondynka.
Dzień później Ula półgodziny
przed dziewiętnastą wstawiła się w lokalu organizującym Szybką randkę i według
tego, co miała napisane na bilecie wstępu, poszła na zaplecze. Podobnie
uczyniła Wioletta a na widok Uli rozpłomieniała.
-Mam dla ciebie dług
kochaniutka- zagadnęła. —A tak na pasku to Wioletta jestem- mówiła, podając
rękę.
-Ula.
-Myślisz, że znajdzie się
ktoś interesujący na dłuższą znajomość albo i na męża.
-Ja nie przyszłam szukać
tutaj męża tylko dla rozrywki. Przy pierwszym poznaniu musi zaiskrzyć, a tu
nawet w oczy nie będzie można spojrzeć. Może ewentualnie znajdzie się ktoś, z
kim bym się mogła umówić niezobowiązująco. Muszę postawić gdzieś krzyżyki i
dokonać wyboru.
-Ja traktuję takie wyzwanie
poważnie. Moja koleżanka była i poznała fajnego facet.
Tymczasem panowie weszli
tylnym wejściem i tam czekali, aż organizatorzy dopną wszystko.
-To, co Marek?- pytał
Olszański. —Mówimy całą prawdę czy koloryzujemy.
-A musimy koloryzować Seba?
Jesteśmy przystojnymi kawalerami, bez nałogów, sympatyczni, dobrze usytuowani.
Same zalety.
-Oprócz nałogowego podrywania
Marek a ty niewierności Paulinie.
O dziewiętnastej światła na
sali pociemniały i weszły panie. Gdy każda z nich usiadła na krzesełku ze swoim
numerem, to weszli panowie i według przydzielonych numerów dosiedli się do pań.
Jedynka pan do jedynki pani. W tym przypadku oprócz trzyminutowej rozmowy organizatorzy
postanowili jeszcze bardziej utrudnić zadanie wyboru, bo kandydaci siedzieli
plecami do siebie i nie widzieli twarzy.
Pierwsza szóstka wrażenia na
Uli nie zrobiła, ale siódemka już tak.
-Cześć- zaczęła pierwsza.
—Tak typowo co porabiasz we Warszawie.
-Pracuję w jednej z firm a od
ponad roku i mieszkam. Mama któregoś dnia stwierdziła, że jestem za duży, żeby
prała mi skarpetki i dała do zrozumienia, żebym się usamodzielnił.
-I co udało się? Czy może
ciągle siedzisz na telefonie u niej?
-Udało, chociaż muszę czasami
dzwonić do mamy w typowych sprawach gospodarskich. Jak koszulę wyprasować, czy
ile dać makaronu na jedną porcję. Ale i staram się robić coś samemu i uczyć na
błędach. I jeżdżę do rodziców przynajmniej dwa razy w miesiącu. Mam tam
siostrzenicę, która za wujkiem Cebulkiem, czyli mną przepada. Pomijając to, że
nie ma to jak niedzielne obiadki u mamy. Jeszcze dostanę w torbach wikt.
Rodzinny, zaradny, lubi
dzieci i może umie gotować.
-A co trzynastka porabia tutaj. Stała, bywalczyni czy słoikowa? -zapytał i Olszański.
-A co trzynastka porabia tutaj. Stała, bywalczyni czy słoikowa? -zapytał i Olszański.
I dowcipny do tego.
-Dojeżdżająca do pracy z
pobliskiej małej miejscowości.
-Skąd ja to znam. Ja półtora
roku tak robiłem. Godzinę z dnia traciłem na przejazdy. Ale spłacałem dobre auto,
to musiałem jeździć tu i z powrotem. Nie było mnie stać, aby coś kupić albo
wynająć.
-Czyli auta to twoja pasja?
Albo może sposób na podryw.
-Ani jedno, ani drugie.
Mojego kumpla bardziej. Dla mnie to środek transportu. A z pasji już wyrosłem.
W dzieciństwie i młodości pasjonowałem się filmem fantasty, różnymi odkryciami
i tajemniczymi podróżami. Teraz mam hobby. Hoduje rybki i storczyki –
podkoloryzował drugą rzecz, a pasje siostry i to, że dawała mu te kwiatki przy
każdej okazji. Uprawiam oczywiście sport. Biegam, gram w kosza i squasha.
Rybki, storczyki. Musi mieć czułą
duszę i dba o siebie.
-A co ciebie interesuje?
-Cyferki i literatura piękna.
Dwa przeciwieństwa poniekąd. I nie lubię jeszcze komedii romantycznych.
-Ciekawe, bo kobiety są
zazwyczaj romantyczkami i lubią takie gatunki filmu.
-Trochę nią jestem, bo lubię
romantyczne spacery, miejsca, zwiedzanie zabytków. A nie lubię leżenia plackiem na plaży przez
całe wakacje. Jeden dwa dni starczą.
-To prawie tak, jak ja. Może
być plaża, ale w cieniu.
Prawie idealnie- pomyślała nie wiedząc, że chodzi tak głównie, aby
popatrzeć sobie na panienki.
-Byłeś w jakiś ciekawych
krajach? -zapytała.
-Typowych. Niemcy, Czechy,
Włochy, Chorwacja. Najwięcej po Polsce jeżdżę- mówił, bo jeździł głównie z
Markiem w interesach.
Piękna nasza Polska
cała,
Piękna, żyzna i niemała….-
cichutko wyśpiewał pierwszą zwrotkę tego, co
przypomniało mu się ze szkolnej akademii.
Śpiewający patriota i to
podwójny patriota.
-Z tym to się zgadzam. Podoba
mi się w naszej krainie. Tej dużej i małej.
-Teraz moja kolej na pytanie- mówił Olszański. —Bez jakich
trzech rzeczy ułatwiających życie mogłabyś się obejść przez jeden dzień.
-Karta do bankomatu, dostęp
do Internetu i samochodu, bo nie mam- dodała w myślach. —Zrealizowałeś swoje marzenia z
dzieciństwa o byciu kim tam- rzuciła pytaniem.
-Nie bardzo, bo w czesnym
dzieciństwie chciałem być, jak mój dziadek dźwigowym na dużych budowach.
Później odkrywcą jak Kolumb albo podróżnikiem jak Tomek Wilmowski, albo Staś
Tarkowski. Kochałem te książki. Teraz to głównie czytam kryminały i horrory.
Chociaż nie pogardzę czymś bardziej ambitnym. Ostatnio czytałem o tajemnicach
sławnych osób. Kto czego się bał, na co chorował do czego miał słabość i tak
dalej.
Lubi czytać i jest oczytany.
Ciekawa jestem, czym jeszcze zaskoczy.
-Wracając do moich marzeń, to
nic nie zostało z nich, bo zostałem w końcu kadrowym mówiąc po polsku. A twoje
marzenia z dzieciństwa się spełniły.
-Nie, bo jako dziewczynka to chciałam
być tak typowo dla dziewczynek, czyli pielęgniarką, a później kimś z telewizji.
Aktorka, prezenterka, piosenkarka.
-Ja już jako nastolatek
marzyłem o karierze gitarzysty jak Rudolf Schenker z Scorpions. Lubię taką
muzykę. A jakiej ty słuchasz?
-Pop - odparła Ula. —A twój
najlepszy kumpel za co cię ceni?
-Za dowcip, lojalność, pomoc
w trudnych chwilach, nie oszukuje go, bezinteresowność.
To co ja cenię u innych- myślała. Ideał. Ula
nie miałaś szukać sobie kandydata na męża.
Z tą samą chwilą rozbrzmiał
dźwięk oznajmiający zamianę miejsc.
-Miło się rozmawiało- usłyszała
na pożegnanie od nieznajomego. —Cześć.
-Cześć- odparła.
Zobaczymy co będzie teraz.
Siódemka ma plusika- pomyślała, gdy poczuła,
że ósemka usiadła. Z tą samą chwilą przez plecy przebiegł dreszcz.
-Cześć piękna trzynastko- zagadnął.
Co za idiotyczny tekst. On
tak do wszystkich.
-Cześć. Ty tak do wszystkich?
-Jakoś rozmowę trzeba zacząć.
-Chyba że w klubie nocnym. Nie tutaj.
-Chyba że w klubie nocnym. Nie tutaj.
-To znaczy, że chodzisz w
takie miejsca? Pytam, bo może nawet mieliśmy okazję się spotkać.
-Wątpię. Na cześć ślicznotko
nie reaguję.
-To znaczy, że nie jesteś z
tych łatwych dziewczyn?
-Łatwych, to znaczy z jakich?
Które wierzą w każde słodkie słowo, a za drobny prezent są w stanie zrobić
wszystko. Żenujące.
-Czyli intelektualistka.
- Mam uznać to za komplement.
-Jak najbardziej. Zawsze
chciałem poznać dziewczynę na poziomie.
-Poziomie czego? Intelektu czy statusu życiowego.
-Intelektu, bo o status nie
muszę się martwić. Rodzice się o to postarali. Są współwłaścicielami dużej
dobrze prosperującej firmy.
I to ma mi zaimponować?
-Po prostu w czepku urodzony.
- Nie jesteś przypadkiem
zodiakalnym rakiem? Mam dzisiaj uważać
na raki.
-Ktoś tu wierzy w horoskopy-
zakpiła.
-Czyli ty w takie rzeczy, jak
horoskopy to, że jest ktoś komuś pisany i w miłość od pierwszego nie wierzysz.
-W intuicję wierzę. I
pierwsze wrażenie. Ono jest
najważniejsze.
Tylko jak to ma się do tego,
że poczułam dreszcze, gdy usiadł, a teraz wszystko posypało się.
-W takim razie ja muszę
należeć do tych odczuć negatywnych- odparł, zaskakując ją.
-Nie aż tak szybko oceniam.
Muszę mieć dłuższy kontakt. Nic tak naprawdę nie wiem o tobie.
-Młody, przystojny, kulturalny
kawaler, bez nałogów, bezdzietny chyba, z dobrą pracą, z samochodem, własnym
domem, uczynny, koleżeński. Wystarczy?
-Na co? Na ogłoszenie
matrymonialne czy na pochlebianie sobie?
-Zapomniałem o
najważniejszym. Jestem dobry w tych sprawach.
-Ego masz chyba ze
wszystkiego najlepsze i największe- odparła, gdy rozległ się dzwonek oznajmiający zamianę
miejsc. —Cześć.
-Cześć- odparł zaskoczony.
Co za palant. Irytujący
palant. Myśli, chyba że wszystkie panny będą do niego leciały jak pszczoły do miodu.
W kolejnych kandydatach tyle
pozytywnych cech jak w siódemce nie znalazła. Na sam koniec w swojej karcie zaznaczyła
panów z numerami 7, 10 i 12.
Całkiem inne odczucia miała
Wioletta, bo u niej na pierwszym miejscu znalazła się 8. Do tego dodała 4
fotografa z agencji modelek oraz 11 stomatologa. Rozważał jeszcze zamianę 11 na 7, bo przy 7 miała ochotę zobaczyć, jak wygląda.
Marek i Sebastian po wyjściu
z klubu mogli obgadać sprawę.
-No i ustrzeliłeś kogoś-
zagadnął Olszański.
-Nie tą, którą chciałem-
odparł Marek. —Chciałem pyskatą 13, a okazało się, że wybrała mnie 14 i 5. A tą
14 tylko dlatego wybrałem, bo zapamiętałem, że na pytanie co ostatnio widziała
ciekawego to odpowiedziała, że Piramidę
Racławicką.
-Żartujesz. Ja chciałem 14,
ale mnie nie wybrała. Mam za to twoją 13.
-Dawno tak denerwującej
kobiety nie miałem okazji poznać.
-Dlaczego denerwująca Marek?
- pytał Olszański. — Po 14 była u mnie na drugim miejscu.
-Widocznie tylko tak na mnie
zadziałała.
-Skoro ci zależy na poznaniu
13 a mi na 14, to przyjdź na moje spotkanie, a ja przyjdę na twoje.
-Ok Seba. Jestem ciekawy, jak
wygląda ta złośnica.
Nie było mnie tu dłuższy czas, czyli siostry
Ranczuli, bo trzeba było nauką się zająć. Od 1 lipca byłam najpierw na obozie, a później
z rodzicami na wczasach.
Tak dla wyjaśnienia to pomysł
dała siostra i rozpiskę. Później jeszcze, gdy ja bawiłam siostrzeńców, to ona dopisała
cały fragment rozmowy Uli z Sebastianem i Markiem oraz sprawdziła i poprawiła.
Fajnie, że wróciłaś mini super. Mam jednak pytanie co z "Ulą z Rysiowa" będziesz kontynuować?
OdpowiedzUsuńPo rozmowie Marka z Ulą przypomniały mi się słowa pewnej piosenki "To ja Narcyz się nazywam...". Za to Sebastiana jakbym nie znała to bym może i uwierzyła. Ciekawe czy Ulka zorientuje się, że z kimś innym rozmawiała, a przyszedł ten drugi.
Dziękuję za wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
Julita
Nie wiem czy będzie. Jak nie ona to ja się postaram dokończy Ulę z Rysiowa.
UsuńSebastian trochę faktów ponaciągał, ale tak sprytnie, że ma same zalety.Pierwsze randki na pewno udadzą się.
Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Ja chyba będę pisała same miniaturki, bo na to czas będzie mi pozwalał. Może siostra będzie kontynuować.
UsuńPozdrawiam i wszystkiego naj na weekend.
Rewelacyjna pierwsza część. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Cóż za genialny pomysł wymyślić randkę w ciemno i te dialogi...Cud, miód, malina. Błyskotliwe i inteligentne. Teraz w dodatku zaczyna się niejako intryga, bo panowie mają zamiar przecież zamienić się miejscami. Już zacieram łapki na następną część. Bardzo, bardzo intrygująco. Za pomysł tej mini chwalę obie siostry i cieszę się, że młodsza wróciła. Pozdrawiam też obie najserdeczniej. :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa. Z napisaniem dialogów Ula-Sebastian i Ula -Marek trochę trudu miałam. Zwłaszcza z Ulą i Markiem i tym bardziej jest mi miło, że się udało.
UsuńDziękuję za wpis i pozdrawiam miło.
Pochwały należą się siostrze, bo mi z rozmowy w klubie nic nie wychodziło. Lata praktyki robią swoje jak widać. W drugiej łatwiejszej części może będzie więcej mojego tekstu.
UsuńPozdrawiam i miłego weekendu.
Uzupełniacie się idealnie i mamy tego piękne efekty.
UsuńPozdrawiam. :)
Mini jak zawsze interesujące, pozdrawiam Karolina
OdpowiedzUsuńDziękuję ,że przypadła co do gustu. Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
UsuńSuper opowiadanie. Cebulek jak zwykle pomysłowy. Już nie mogę się doczekać kolejnej części. Miłego weekendu życzę.
OdpowiedzUsuńWeekend minął całkiem dobrze i owocnie.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Pomysł na mini znakomity, jeszcze tego nie było. Ula mniemam jest tu ładną dziewczyną, do tego inteligentną, i Markowi nie będzie łatwo zatrzeć pierwsze wrażenie palanta jakie zrobił na Uli. Ula niestety nie jest Violettą ani panienką z klubu, dla których liczą się pieniądze albo pozycja. Następna część zapewne będzie jeszcze ciekawsza.
OdpowiedzUsuńObie z siostrą tworzycie udany tandem, który daje nam dawkę ciekawych opowiadań.
Pozdrawiam serdecznie, Agata
Nie wiem czy było czy nie ,ale coś nowego zawsze się znajdzie. Ula owszem jest tu łada. Wiola też do końca nie jest zła, bo coś tam poczuła do Seby w czasie szybkiej Randki i później. O tym w kolejnej części.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Boskie mi się podoba
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że częścia 2 i 3 się nie rozczarujesz.
Usuńpozdrawiam miło i dziękuję za wpis.