-Miał nie pokazywać się we firmie, a okazało się, że bywa w niej coraz częściej i kręci się koło ciebie -mawiał w chwilach, gdy widział go we firmie albo w pobliżu.
-Marek wiele mi pomaga.
Załatwił targi, później fotografa, drukarnię. Pomijając to, że jest
współwłaścicielem. Nie mogę zabronić mu wizyt w firmie.
-Ale to ty jesteś w końcu
prezesem. A on może ci tylko kawę podawać.
-Nie mów tak. Marek ma
znajomości i notesik pełen telefonów, a ja dopiero zaczynam i dlatego muszę
współpracować z Markiem. A ty nie bądź zazdrosny. W moim życiu jest miejsce i
dla ciebie i dla Marka.
-Ale ja nie zamierzam dzielić
się tobą.
-A ja nie zamierzam dalej
dyskutować o tym. Marek zostaje i kropka. Poza tym jesteśmy przyjaciółmi.
-On chyba inaczej myśli.
- Ja mówię o nas Piotr. Nie
jesteś moim chłopakiem, a nawet jakbyś nim był, to nie miałbyś prawa mówić mi z
kim mam się spotykać a z kim nie.
-Zapomniałaś już, jak przez
niego cierpiałaś i uciekłaś.
-Nie, nie zapomniałam, ale
teraz pomaga mi i będę spotykać się z Markiem.
Marek tymczasem daleki było
od knucia intryg i oczerniania go przed Ulą. Wieczorami po pracy leżał w swoim
salonie i przypominał sobie chwile spędzone z Ulą. Wierzył, że zły los odwróci
się od niego i kiedyś Ula ponownie mu zaufa.
Wkrótce Piotr dostał
propozycję wyjazdu na rok do Bostonu. Sam jechać nie chciał i zaproponował
wyjazd Uli. Był to ich kolejny powód do
-Jak ty sobie to wyobrażasz? –
pytała, gdy opowiedział jej o tym. —Mam tu pracę, rodzinę.
-Ojciec poradzi sobie, a pracę
znajdziesz i będziesz wysyłać im pieniądze. A na Febo & Dobrzańscy świat
się nie kończy. Bez ciebie istniała to i dalej będzie istnieć.
-Obiecałam wyciągnąć firmę z
kryzysu, a jak odejdę, to Febo może wszystko zniszczyć -argumentowała. —Już
próbował. Mam tu przyjaciółki i dwie z nich już chciał zwolnić.
-Poradzą sobie. Dziećmi nie
są. Jak nie tu to pracę znajdą gdzie indziej.
-Tylko że Ala jest po pięćdziesiątce
a Ela ma dziecko. Gdyby nie interwencja moja i Marka już by nie pracowały.
-Znowu ten Marek. Może on
trzyma cię w Polsce, a nie rodzina, przyjaciółki i praca.
-Nie Piotr. Ja po prostu nie
jestem gotowa na takie zmiany. Musisz zaakceptować, że tu mam pracę i że z
Markiem współpracuję.
Na to nie zamierzał pozwolić
i postanowił znaleźć sposób, aby wyeliminować go podstępem z życia Uli. Okazja do tego nadarzyła się w czasie meczu
koszykówki, kiedy to sprowokował go do bójki. Chciał tym udowodnić Uli, że
Marek jest zdolny do najgorszego. Nie
mylił się, bo to on odjechał z boiska z Ulą i to nim troskliwie się zajęła.
Jeszcze w czasie drogi do Rysiowa oczernił Marka, mówiąc, że przez cały czas
rozmawiał z Sebastianem o wyjściach do klubu i panienkach.
-Ula powinnaś
jak najszybciej pozbyć się Marka z firmy -mówił dosadnie. —On zagraża naszemu
związkowi i jest niebezpieczny. Nie panuje nad sobą. Gdybyś tylko widziała, jak
rzucił się na mnie z pięściami. Tak bez powodu. Chociaż nie, miał powód.
Powiedziałem mu o naszym ostatnim spotkaniu.
- I tak po prostu rzucił się
na ciebie?
-Nie. Najpierw prowokował,
rzucając we mnie piłką, że niby mój ruch.
-Trzeba było odejść, a nie
dać się sprowokować.
-Wszystko działo się tak
szybko, że nie było czasu pomyśleć. Teraz pewnie umawiają się, powiedzą ci jutro
inną wersję i wyjdzie na to, że to ja byłem winny.
-Spokojnie Piotr. Nie
zamierzam wysłuchać ich wersji.
Po dojechaniu do Rysiowie Sosnowski
bez skrupułów opowiedział Cieplakowi o bójce.
Mocno podkoloryzował całe zajście i Marek jeszcze bardziej stracił w
oczach Józefa, a on zyskał. Kiedy zaś
Ula opatrywała mu rany, to wykorzystał sytuację i pocałował.
-Powinnaś poważnie pomyśleć o wyjeździe do Bostonu Ula -zaczął chwilę później temat, który od dawna maglował z Ulą. —Niedługo kończysz współpracę z Dobrzańskimi i to dobry czas, abyś rozpoczęła nowe życie z dala od Marka i Warszawy. Tu nie ma szans, abyś zapomniała o nim. Tylko nowe otoczenie może to zmienić. Pracę na pewno znalazłabyś, bo znasz dobrze angielski, niemiecki, trochę rosyjskiego, a i polski mógłby być przydatny. Mieszkanie mam mieć czteropokojowe, więc spokojnie pomieścimy się. Brakuje tylko wizy dla ciebie.
-Piotr mówiłam, że taki
wyjazd wywróciłby całe moje życie. Mam tu rodzinę. A ty mówisz o wyjeździe tak,
jakbym miała jechać, gdzieś na teren Polski. Nie wsiądę w pociąg i nie
przyjadę, jakbym była potrzebna. Poza tym podoba mi się tutaj. Wolę spokój niż
gwar miasta. Nawet Warszawa jest dla mnie za duża.
-Można wynająć coś w
spokojnej dzielnicy.
-A ty będziesz na pilne
wezwania jechał przez pół miasta? Nie jest to realne. Lepiej zostawmy tak, jak
jest.
Marek tymczasem w swoim mieszkaniu
leczył rany w towarzystwie Sebastiana i butelki zimnej wódki przykładanej do
bolącego policzka.
-Założę się, że teraz doktorek przedstawia Uli swoją wersję, a ty już na dobre pójdziesz w odstawkę.
-Ula ma swój rozum i nie da
się zmanipulować.
-A do tej pory co robiła
-stwierdził Olszański, jeszcze bardziej dołując Marka. —Robi, co każe jej ten
doktorek. Zahipnotyzował Ulkę tak jak ty kiedyś.
-Ocknie się Seba. Zobaczysz.
Piotr, kiedyś wpadnie we własne sidła.
-Ale nie zaszkodzi, jakbyś ty
je założył.
-Nie Seba. Nie zamierzam
zniżać się do jego poziomu.
Następnego dnia tuż po
przyjściu do pracy Ula spotkała Marka w windzie. Oboje wiedzieli, że prędzej
czy później przyjdzie się spotkać i porozmawiać, więc nie uciekali od rozmowy i
spotkania.
-Zadowolony jesteś? -zapytała, gdy drzwi windy zamknęły się za nimi.
-Nie. I przepraszam, że tak
wyszło Ula. Od początku wiedziałem, że wspólne wyjście na kosza to zły pomysł.
-Może od początku meczu
dążyłeś do takiego rozwoju sytuacji -mówiła z wyrzutami.
-Jeśli ci tak powiedział
Piotr, to ja nie mam nic do dodania?
-To znaczy, że nie masz nic
na swoje usprawiedliwienie.
-Nie Ula. Uważam, że nie ma
sensu mówić cokolwiek, bo i tak wiesz lepiej.
Z windy oboje wyszli zawzięci
w swoich racjach. Sprawa bójki zostałaby
niewyjaśniona, gdyby nie spotkanie Uli i Sebastiana. Kadrowy w przeciwieństwie do Marka nie
zamierzał milczeć i gdy pojawił się w jej biurze opowiedział inną wersję niż Sosnowski.
-Jak Piotr? Lepiej wygląda niż Marek?
- A ty wczoraj musiałeś
spokojnie siedzieć i pozwolić, żeby się pobili. Jesteś tak samo winny, jak
Marek.
-Jest tak, jak myślałem. Ten
twój doktorek opowiedział wszystko tak, żeby z siebie zrobić ofiarę. Rozmawiałem z Markiem i wiem, że nic ci nie
powiedział, ale ja nie zamierzam niczego ukrywać Ula. Powiedziałem ci prawdę z
targami, to teraz powiem, jak było z bójką. Najpierw ja grałem z Piotrem, bo
Marek tłumaczył coś Wioli przez telefon, Gdy źle stąpnąłem, to Marek mnie
zastąpił. Przez chwilę grali spokojnie, ale później Piotr sprowokował Marka. Powiedział
Markowi, że teraz może ci tylko kawę podawać. Rzucał w niego jeszcze
prowokacyjnie piłkę.
-Jak powiedziałeś? –
przerwała mu. —Może ci kawę podawać.
-Dokładnie tak. Rzucił mu to
w twarz, a piłkę w ręce z taką siłą, że trudno było zapanować nad nerwami.
-Słyszałam inną wersję. Możesz powiedzieć mi jeszcze, o czym
rozmawialiście.
-O niczym konkretnym Ula. Jak
to faceci. Samochody i sport. Głównie to ja gadałem z Piotrem, bo Marek przez
całą drogę na boisko i jeszcze tam przez telefon rozmawiał. Najpierw z matką, a
później z Wiolettą. A sama wiesz, ile czasu schodzi na rozmowę z Wiolą.
-Wiem, że z nią rozmawiał, bo
sama kazałam jej dzwonić. I dzięki Seba. Pomogłeś mi.
-On naprawdę się zmienił
-zapewniał Olszański, gdy szykował się do wyjścia. —Dla ciebie zrobiłby wszystko. Załatwił targi, bronił przed Febo. Sosnowski
tylko w głowie ci miesza z zazdrości.
-Seba nie potrzebuję doradców
-przerwała mu, choć wiedziała, że mówi prawdę. —Sama rozwiążę swoje sprawy.
Może ci kawę podawać -powtórzyła słowa Seby w myślach, które parę dni wcześniej
usłyszała z ust Piotra. —Przypadek,
to nie może być.
Długo nie miała okazji
zastanawiać się nad tym, bo zadzwonił do niej brat z jedno dniowego wyjazdu.
- Ula Robson zatrzasnął w
aucie kluczyki, a rodzice za taką nieodpowiedzialność drugi raz nie dadzą mu samochodu
i trzeba przywieź zapasowe -zaczął pokrótce wyjaśniać. —U niego w domu jest siostra i obiecała, że da,
jak ktoś przyjedzie. Mogłabyś poprosić Piotra, żeby je przywiózł. Robson musi
odstawić auto do szesnastej. Powiedział, że się odwzajemni.
- To jest godzina jazdy. Nie
ma innych sposobów na otwarcie?
-Nie ma. Siostra zrób to dla
mnie i niego.
-Spróbuję Jasiek. Zadzwonię
do Piotra i spytam.
Piotr na wyjazd do Leszczydół
Nowiny chętny nie był i wymigał się ważnymi sprawami. Zadzwoniła również do brata. Kiedy mówiła
mu, że sprawa wygląda kiepsko, to wszedł Marek.
-Stało się coś Ula -zapytał, po
usłyszeniu część rozmowy.
-Trzeba zawieść kluczyki do
Leszczydół Nowiny. Jasiek pojechał tam z kolegą i zatrzasnęli w samochodzie.
-Skończyłem swoją pracę i
mogę pojechać. To chyba za Wyszkowem.
Dla ciebie zrobiłby wszystko -przypomniała sobie niedawne słowa Olszańskiego.
-Tak. Około godziny w jedną
stronę. Naprawdę mógłbyś?
-Tak Ula.
- Dzięki Marek. Jesteś niezastąpiony. Zapasowe są u Robsona w domu w Rysiowie. Napiszę ci adres. W domu jest jego siostra, to ci da.
Wychodząc wpadł na Wiolettę.
-A on co tak wystrzelił jak z procy Ula? Pali się gdzieś.
-Mój brat ma kłopoty i pomaga mi -odparła, nie wdając się w szczegóły.
-Marek jak zwykle na straży Ula. On dla ciebie przenosiłby głazy, wzgórza i inne kamienie.
-Masz te umowy ? -zmieniła gładko temat.
-A z czym tu niby przyszłam Ula.
Wychodząc wpadł na Wiolettę.
-A on co tak wystrzelił jak z procy Ula? Pali się gdzieś.
-Mój brat ma kłopoty i pomaga mi -odparła, nie wdając się w szczegóły.
-Marek jak zwykle na straży Ula. On dla ciebie przenosiłby głazy, wzgórza i inne kamienie.
-Masz te umowy ? -zmieniła gładko temat.
-A z czym tu niby przyszłam Ula.
Z Piotrem spotkała się
jeszcze tego samego dnia popołudniu. Przyjechał po nią po pracy zadowolony, że
udało się mu zmanipulować Ulę.
-Przepraszam, że ci nie
pomogłem Ula -rzekł przepraszająco.
-Spokojnie. Problem już rozwiązany.
-To, gdzie idziemy Ula. Park
czy jakaś kawiarnia.
-Najpierw musimy porozmawiać
o wczorajszym popołudniu -oznajmiła mu nieoczekiwanie i stanowczo. —Możesz
dokładnie powiedzieć mi, jak doszło do bójki?
-Mówiłem już. Graliśmy już we
dwóch, bo Sebastiana bolała noga. Marek w pewnym momencie zaczął się kłócić o
zasady i rzucał we mnie piłką. Później rzucił się na mnie z pięściami.
-Ja słyszałam co innego.
Sprowokowałeś Marka mówiąc, że teraz może mi tylko kawę podawać. Dokładnie to
samo powiedziałeś mi parę dni wcześniej.
-Tak się mówi Ula w takich
sytuacjach -próbował wyjść z zaistniałej sytuacji.
- O jakich klubach rozmawiali
i kiedy.
-Przesłuchujesz mnie?
-Pytam grzecznie. To o jakich?
-Tak ogólnie Ula -odparł
wymijająco.
-Kiedy mówi się tak ogólnie
to znaczy, że nie ma się nic do powiedzenia. I to ty głównie rozmawiałeś z
Sebastianem, bo Marek rozmawiał przez telefon. Zresztą w mojej sprawie.
-Tak ci powiedział ten twój
Mareczek?
-Marek nic mi nie powiedział.
Nawet nie pytałam go. Wiem od Sebastiana. Jego też nie pytałam. Sam z siebie
rozpoczął temat. Marek tylko przeprosił, że tak wyszło.
-Taką taktykę obrał -zakpił.
—Postanowił zagrać tego lepszego, bo przeprosił.
-Jeśli mamy tak rozmawiać, to
lepiej będzie jak nie będziemy w ogóle rozmawiać -odparła mu ze stanowczością. —Sama
wrócę do domu.
-Trudno uwierzyć Ulka. Marek nie wygląda na takiego. Dzisiaj ci pomógł. Tak dwulicowy nie mógłby być.
Następnego dnia mieli okazję chwilę porozmawiać, ale znowu nie dogadali się i rozeszli w różne strony. Później Marek całkiem przypadkiem dowiedział się, że Febo coś knują i zanim zdążył powiedzieć o tym Uli, to wyszedł z Pauliną na lunch. Ula w tym czasie była na obiedzie z Piotrem. Tak jak mówił jej Maciek podstępem wyciągnęła od niego telefon i miała okazję sprawdzenia ostatnich trzech cyfr numeru, z którego były wysłane pogróżki. Nie czekała zbyt długo i ukradkiem pod stołem zadzwoniła na ten numer. Chwilę później usłyszała dzwonek telefonu, na który Piotr od razu zareagował.
-Chciałem coś ci pokazać Ula
-mówił, zatrzymując ją. —Od dwóch dni dostaję takie SMS-y. Założę się, że to
Marek, choć chce od siebie uwagę odwrócić. Sama zobacz -dodał, podając jej
telefon. W pierwszej kolejności
spojrzała na numer.
-To nie jest jego numer.
-Oczywiście, że nie, bo tak
głupi nie jest. Ma nowy numer. To co pisze mówi samo za siebie. Ten pierwszy
sms dostałem wczoraj rano.
Jesteś już skończony.
Zniszczę ci karierę i życie. Wylądujesz na prowincji.
Lepiej będzie dla ciebie, jak
zaczniesz patrzeć za siebie.
Pożałujesz, że się urodziłeś
łapówkarzu.
Boston nie dla ciebie.
Nie uda ci się kolejna
intryga. Zapłacisz za wszystko.
-Nie wiem, co powiedzieć
Piotr. Porozmawiam z Markiem.
-Po co Ula? Wszystkiego się
wyprze. Musimy mieć pewność, że to on i inaczej sprawę załatwić.
Wieczorem przyszedł do niej
Maciek. Nie widzieli się od poprzedniego dnia i opowiedziała o bójce i SMS
-ach.
-Trudno uwierzyć Ulka. Marek nie wygląda na takiego. Dzisiaj ci pomógł. Tak dwulicowy nie mógłby być.
-Widziałam te wiadomości.
-Ula czytałem ostatnio
artykuł, że jeden facet kupił nowy starter i sam do siebie pisał anonimy, żeby
oskarżyć kolegę z pracy i zająć jego miejsce. Jeździł nawet pod jego dom, żeby
logowanie pasowało. Piotr może tak samo
zrobił. Ma drugi numer i korzysta z niego. Okłamywał z bójką to równie dobrze może teraz.
-To jak go sprawdzić?
-Musiałabyś postarać się o
numer telefonu, z jakiego te groźby były wysyłane. Może drugi telefon nosi przy
sobie i wystarczy w jego towarzystwie zadzwonić na ten numer.
-Część numeru znam. Pierwsze
cyfry były takie same jak u mnie, kolejne to 3, 2,1 a ostatnich nie
pamiętam. Ale postaram się Maciek.
Dlaczego faceci muszą się tak podle zachowywać? Najpierw Marek okłamywał mnie w
sprawie uczuć, ślubu a teraz Piotr.
-Z tym ślubem Marek nie
kłamał Ula. Mam ten list co napisał do ciebie przed wyjazdem na Mazury. Czas
żebyś go w końcu przeczytała. Idę po niego.
Z listem wrócił po chwili i
zostawił ją samą. Kiedy przeczytała, to zadzwoniła do Marka. Ten jednak miał
wyłączoną komórkę.
Następnego dnia mieli okazję chwilę porozmawiać, ale znowu nie dogadali się i rozeszli w różne strony. Później Marek całkiem przypadkiem dowiedział się, że Febo coś knują i zanim zdążył powiedzieć o tym Uli, to wyszedł z Pauliną na lunch. Ula w tym czasie była na obiedzie z Piotrem. Tak jak mówił jej Maciek podstępem wyciągnęła od niego telefon i miała okazję sprawdzenia ostatnich trzech cyfr numeru, z którego były wysłane pogróżki. Nie czekała zbyt długo i ukradkiem pod stołem zadzwoniła na ten numer. Chwilę później usłyszała dzwonek telefonu, na który Piotr od razu zareagował.
-Jednak to ty sam wysyłasz do
siebie te anonimy -rzekła, kiedy sięgał po dzwoniący telefon, a swój wyciągnęła
na stolik. —To ja dzwoniłam. Jesteś ogarnięty manią nienawiści.
-To przypadek Ula.
-Nie rób ze mnie idiotki.
Mogę zadzwonić drugi raz.
-Ula, chciałem, żebyś
zapomniała w końcu o Dobrzańskim.
-Takimi sposobami? Masz się
trzymać ode mnie i od Marka z dala. Inaczej ja mogę rozpowiedzieć, jaki jesteś.
Rozczarowałeś mnie na całego Piotr. Nie dzwoń do mnie i nie kontaktuj się ze
mną. Niczym się nie różnisz od Marka. Tak samo knujesz, jak niegdyś Marek. W
dodatku chciałbyś mnie kontrolować i decydować za mnie.
-Robiłem to dla twojego dobra
-mówił, nie poczuwając się do winy.
-Nie rozśmieszaj mnie Piotr
-odparła, wstając od stolika. —To nasze ostatnie spotkanie. Wszystko zepsułeś -dodała,
odchodząc.
Kiedy wróciła do firmy pierwszą
osobą, jaką napotkała była Ala. Koleżanka dużo więcej wiedziała od reszty
przyjaciółek i mogła wyżalić się jej.
-Piotr to podły dwulicowy manipulant.
Teraz jestem pewna, że sprowokował Marka do bójki, a teraz chciał wrobić go w
pogróżki. Sam wysłał sobie SMS-y i przekonywał mnie, że to od Marka. Na szczęście
Maciek otworzył mi oczy i sprawdziłam. Maciek dał mi jeszcze pewien list. Marek
napisał go przed wyjazdem na Mazury. Tak pięknie napisał mi, że mnie kocha i że
nie ożeni się z Pauliną. A przecież to Paulina odwołała ślub.
-Ula, a co miała powiedzieć?
Przecież nie przyzna się, że narzeczony rzucił ją dwa tygodnie przed ślubem. Najgorsze
jest to, że Marek zdążył chyba wrócić do Pauliny. Wyszli dwie godziny temu i do
tej pory nie wrócili. Jeszcze prędzej w tym samym czasie wzięli sobie wolne.
-Wiem Ala, bo sama
podpisywałam urlop. Mówi się trudno. Będę sama.
Marek w jej biurze pokazał
się tuż przed końcem pracy.
-Ula Febo coś knują. Gdy
Paulina odwołała swój wyjazd, to powiedziała coś, co nie daje mi spokoju. Chętnie popatrzę na ten wasz sukces. Tak powiedział. Ale w jej głosie było tyle jadu Ula.
-I co teraz?
-Nie wiem. Próbowałem
dowiedzieć się czegoś, ale milczała.
-A pokaz już za trzy dni.
Mało czasu.
-Ula myśl w kategoriach, że
aż trzy, a nie już.
-Szukasz tu czegoś o tej
porze -zapytał go Marek, pojawiając się nieoczekiwanie przy nim, gdy szedł w
stronę drzwi.
-To moja firma i mogę przychodzić do niej o każdej porze -odparł po chwili. —Nawet o trzeciej w nocy. Tak jak ty zresztą.
-Jeśli czekasz na swoich koleżków, to się rozczarujesz, bo ich nie ma. Najpierw jedni mieli zepsuć monitoring, a później inni ukraść biżuterię.
Prawdy dowiedzieli się już następnego
dnia, a z pomocą przyszedł im Adama, który po raz drugi wykazał się odwagą i po
tym, jak kiedyś powiedział im o intrydze Aleksa i braci Scacci teraz
opowiedział o tajemniczych spotkania jego szefa z Marcinem Kołodziejem.
Aby nie być widzianym przez Aleksa, to umówił się z Ulą i Markiem przed firmą, gdy był czas wyjścia na obiad.
Aby nie być widzianym przez Aleksa, to umówił się z Ulą i Markiem przed firmą, gdy był czas wyjścia na obiad.
-Sprawdziłem tego Kołodzieja i
na mieście mówi się, że to ekspert od monitoringu, ale dobrej opinii nie ma
-opowiadał im, gdy odeszli kawałek. —Wydaje mi się, że coś szykują na pokaz.
Jakieś kompromitujące nagrania. Aleks zamyka
drzwi, jak spotyka się z nim.
-No proszę, zaczął bawić się
w afery monitoringowe -stwierdził Marek. —A tak w ogóle, dlaczego pomagasz nam?
-zapytał go z podejrzeniem. —Jesteś prawą ręką Aleksa.
-Ula przez trzy miesiące
zrobiła więcej dla mnie niż Aleks przez dziesięć lat -odparł trochę nerwowo. —Nie
tylko nie wyrzuciła z pracy, ale dała mi podwyżkę. A z nim bezpiecznie nie
jest. Za dużo się wydarzyło.
-Ja wierzę Marek, w co mówi
Adam. Musimy dowiedzieć się coś więcej.
Z tym problemu nie mieli, bo
wystarczyło zainstalować mały podsłuch w gabinecie Aleksa, aby przekonać się,
że Adam mówił prawdę. Był też czas, aby zapobiec nieszczęściu.
Dzień przed pokazem wszystko
było już dopięte na ostatni guzik, a Pshemko spokojny. Nazajutrz rano trzeba
było, tylko wszystko przewieź na miejsce pokazu. Noc poprzedzająca pokaz
spokojna dla Marka nie była, bo spędził ją w samochodzie w pobliżu firmy
czekając, aż Febo nie zacznie działać. Ten pojawił się w środku nocy przy
tylnym wyjściu.
-To moja firma i mogę przychodzić do niej o każdej porze -odparł po chwili. —Nawet o trzeciej w nocy. Tak jak ty zresztą.
-Jeśli czekasz na swoich koleżków, to się rozczarujesz, bo ich nie ma. Najpierw jedni mieli zepsuć monitoring, a później inni ukraść biżuterię.
-Bzdury -odburknął.
-Mam dowody Aleks -mówił ze
spokojem. —Najpierw Paula wypożyczyła droższą biżuterię na pokaz niż zazwyczaj,
a później ty kolekcję i dodatki ubezpieczyłeś wyżej niż zazwyczaj. Podrobiłeś
przy tym jeszcze podpis Uli. Chciałeś kolekcję i Ulę skandalem okryć. Wyszłoby
na to, że Ula chciała odszkodowanie uzyskać. Ty po prostu ciągle nie możesz
przełknąć porażki przegrania konkursu na prezesa i tego, że Uli pomysł na
wyciągnięcie firmy z kryzysu spodobał się mojemu ojcu. Chciałbyś, żeby firma
poszła na dno, a winą obarczyć mnie i Ulę.
-Firma nigdy nie odzyska
takiej światłości jak za czasów moich rodziców -rzucił mu z nienawiścią. —Wy
polaczki nie jesteście stworzeni do wyższych celów.
-Raz puściłem ci płazem twój przekręt,
ale teraz nic mnie nie przekona ani nikt -odparł, ignorując jego odpowiedź. —To
twój i Pauli koniec w tej firmie. Na to co teraz zrobiłeś jest paragraf, a
później z przyjemnością wręczę wam bilety w jedną stronę do Mediolanu. A Paula może zapomnieć o zapisanie domu.
Pokaz przebiegł bez
najmniejszych komplikacji, a publiczność dopisała. Szykował się również kolejny
sukces mistrza. Na pokazie pojawili się również Dobrzańscy i choć wiedzieli, co
robił Aleks z Pauliną i mocno ich to dotknęło, to uśmiechali się i nie dali
tego odczuć.
Po pokazie przyszedł czas na bankiet.
Wtedy też Marek dowiedział się, dokładnie, co spowodowało, że Ula rozstała się
z Piotrem.
-Podły, dwulicowy intrygant -mówił
do przyjaciela.
-Powinieneś spróbować jeszcze
raz z Ula -przekonywał go Sebastian. —Ula teraz potrzebuje pocieszenia, a ty
nadajesz się na pocieszyciela.
-Nie zamierzam zrezygnować z
miłości do Uli -mówił, patrząc na nią z daleka. —Będzie ona i tylko ona. Mam już
nawet pomysł, jak odzyskać jej uczucie. Potrzebuję
tylko paru dni na jego realizację. A ty mi pomożesz. Pięknie Ula wygląda w tej
sukience.
-Nie gorzej niż Wiolka
-odparł Olszański, patrząc na swój obiekt westchnień. —W końcu mamy te docelowe
dziewczyny Marek. Nawet tego samego dnia je poznaliśmy. To musi być znak, że są
nam przeznaczone.
Trzy dni później, gdy Ula
weszła do swojego gabinetu, to zastała tam palmę, Marka siedzącego pod nią, na
jakimś kamieniu i z jakąś papierową torebką w rękach. Przed nim leżały jakieś
patyki, a na biurku stało akwarium ze złotą rybką i leżał folder do SPA.
-Marek, co to wszystko
znaczy? -pytała, rozglądając się.
-Chciałem przenieś, choć namiastkę
naszych miejsc tu Ula -odparł, wstając z kamienia. —Palma to palmiarnia, w
akwarium jest trochę wody z Wisły, te patyki to te z ogniska i nasz kamień.
Marek gdyby mógł, to by kamienie dla ciebie przenosił -przypomniała sobie niedawne słowa Wioletty.
Marek gdyby mógł, to by kamienie dla ciebie przenosił -przypomniała sobie niedawne słowa Wioletty.
-Wtaszczyłeś tu kamień?
-Ten mniejszy i z pomocą Seby.
Pomógł wykopać mi i przenieś. Kiedyś przeniosę go do naszego ogródka. Ula
kocham cię i będę walczyć o twoje uczucia -mówił, patrząc w oczy.
-A co chowasz w tej torebce?
-Krówki. Miałem je, kiedy
czekałem na ciebie. Ula pozwól, chociaż dać mi szansę na miłość.
-Nie musisz więcej czekać
Marek, bo kocham cię i nic ani nikt tego nie zmienił. Myślałam, tylko że dam
radę odwzajemnić uczucie Piotra. I przepraszam, że nie wierzyłam co do bójki i wątpiłam w ciebie. Nie wiem jak mogłaby dać się tak oszukiwać.
-Kochanie nie myśl już o tym tym. Dla mnie najważniejsze jesteś to, mnie kochasz. To miód
dla uszu -mówił ze wzruszeniem. —Wyjdziesz
za mnie? Tak się składa, że mam przy sobie pierścionek zaręczynowy. Tu gdzieś
pomiędzy krówkami.
-Tak Marek i czuję szczęście
nie do opisania. Ta cała sceneria -mówiła, rozglądając się po gabinecie. —Każda
kobieta chciałaby mieć tak romantycznego męża.
-Obiecuję, że się nie zmienię
kochanie -rzekł, szukając wśród krówek mały drobiazg. Kiedy znalazł już
pierścionek, to wsunął Uli na palec. Zaręczyny przypieczętowali jeszcze
pocałunkiem. Na weekend natomiast wyjechali do SPA.
Tak szczerzyć to spodziewałam się czegoś bardziej zaskakującego. Do połowy serial. Jedynie fragment kiedy Sosnowski został zdemaskowany był dla mnie zaskoczeniem. Tyle było tych zakończeń że staje się nudne. Lepiej trzymać się innej fabuły niż ta serialowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ��
I dlatego że tyle ich było trudno wymyślić coś nowego. Teraz w planach jest Zamiana.
UsuńDziękuję za wpis i pozdrawiam miło.
Sosnowski niemalże w knuciu dorównał samemu Febo. Tamten też nie lepszy. Wspólnie z siostrzyczkom uknuł niezły plan.
OdpowiedzUsuńAle jak to bywa prawda oraz prawdziwa miłość pokona wszystko i wszystkich.
Dziękuję Ci bardzo za to opowiadanie. Miło tak poczytać coś aby móc oderwać się od natłoku zajęć.
Cieplutko pozdrawiam w poniedziałkowe popołudnie.
Julita
Sosnowski w swoje sidła wpadł, a Febo zasłużyli na wygnanie z kraju. Ula i Marek jak to oni wpadli sobie w ramiona.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Ależ ja nie znosiłam tego Sosnowskiego. Nie znosiłam organicznie. Nie rozumiałam, dlaczego Ula jest taka naiwna i wierzy w każde jego słowo podczas kiedy on sam był mistrzem manipulacji i faktycznie robił z siebie ofiarę i biednego żuczka. W gruncie rzeczy był parszywym gnojkiem, który nawet nie kochał Uli, ale robił wszystko, by wyżyć się na Marku za swoje frustracje. Miał ewidentnie kompleksy i zazdrościł Markowi wszystkiego a najbardziej statusu społecznego, zasobnego portfela i powodzenia u kobiet. Wcale mnie nie dziwi, że ;posunął się do intrygi z telefonem, by jeszcze bardziej umocnić w Uli przekonanie, że to Marek stoi za tymi sms-ami. Tak jak Violetta wysyłała sobie sama do siebie kwiaty na Walentynki tak on słał do siebie wiadomości. Ula wymykała mu się z rąk. Nie chciała jechać do Bostonu a Piotruś już pewnie w głowie układał w związku z tym plany. Największym zwycięstwem nad Markiem było zabranie mu Uli i doktorek właśnie do tego zmierzał. Jakby tego było mało, to jeszcze Febo i jego knucie. Na szczęście Marek był czujny i sprytniejszy od demonicznego Alexa. Happy end mnie uszczęśliwił jak zwykle.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Chyba nikt go nie znosił. I oby nie wrócił w nowych odcinkach. Szkoda że żadne jego poczynania nie zostały jakoś potępione i odkryte.
UsuńAleks wpadł tylko dzięki Adamowi. Inaczej plan kradzieży mógłby się udać.
Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Słodkie. Po dniu świra cudowny relaks. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie życząc miłego dzionka i całego tygodnia.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
UsuńPięknie napisane, przepraszam, że tak rzadko bywam na twoim blogspocie, gdybym mogła coś zmienić w brzyduli to bym wywaliła raz na zawsze doktorka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOby twoje życzenie się spełniło i nie było go w nowych odcinkach.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuje za wpis.