Opowiadanie powstało z
pomysłu i z współpracy z Urszulą B ze Streemo.
-Za wolność- rzekł Sebastian Olszański.
-
Za moją
wolność- odpowiedział mu siedzący obok mężczyzna, stukając się
szklaneczkami. I dzięki, że mnie przygarnąłeś. Obiecuję, że nie będę ci
długo siedział na
karku. W poniedziałek poszukam mieszkania.
Był
piątkowy
wieczór Marek Dobrzański i Sebastian Olszański siedzieli w ulubionym
klubie 69.
Chodzenie do klubu było ich tradycją. Pojawiali się w nim przynajmniej
raz w
tygodniu w piątek albo w sobotę, po to, aby nazajutrz mogli odespać i
odchorować całonocną zabawę. Dzisiaj zaś świętowali rozstanie Marka z
Pauliną
Febo jego narzeczoną. Byli ze sobą 6 długich nieudanych lat w tym
ostatni rok w
narzeczeństwie. Marek nie chciał tych oświadczyn i nie kochał Pauliny,
ale rodzice
nalegali i dla świętego spokoju oświadczył się. Ich związek nigdy nie
był
udany, a z roku na rok było coraz gorzej. W końcu Marek nie mógł już
dłużej
wytrzymać jej ciągłych kłótni, tłumaczeń z każdego wyjścia, spóźnień,
przeszukiwania kieszeń, telefonu, szukania śladów pomadki i ciągłego
posądzania o niezliczone ilości kochanek. To prawda, że nigdy nie był
wierny
Paulinie, ale nie miał też haremu kobiet. Nie szedł z pierwszą lepszą
panienką
z klubu po 3 godzinach znajomości do łóżka, jak twierdziła Paulina.
Z Pauliną i
jej bratem Aleksem znali się od dzieciństwa razem dorastali. Mama Pauliny i
jego w młodości były przyjaciółkami. Ta pierwsza wyjechała do Włoch i poznała
swojego męża, a wkrótce z ojcem Marka założyli firmę. Firma szybko się rozrastała
dzieci dorastały, więc zaczęli myśleć o ich wspólnej przyszłości. I tak jak za
dawnych czasów, kiedy to rodzice aranżowali małżeństwa postanowili na związek
Marka i Pauliny. Niestety, rodzice Pauliny i Aleksa zginęli w wypadku
samochodowym, a oni zostali dla nich córką i synem.
- To, co
Marek może jakieś nowe otwarcie, tyle tu interesujących dziewczyn- zagadnął Sebastian.
-Na razie,
to ja chce odpocząć sobie od kobiet- odparł popijając drinka.
- A, kto
każe wiązać ci się na stałe. Zobacz te dwie są całkiem, całkiem i chyba na nas
lecą.
- No nie
wiem Seba i już nie są same.
Pili chwilę
w spokoju rozglądając się za kimś interesującym, kiedy Seba wrzasnął Markowi w
ucho.
- To może ta
- rzekł pokazując na wchodząca do klubu dziewczynę. Ona to chyba wyszła właśnie z
kółka różańcowego -zaśmiał się Seba. -Marek zagadaj ją pośmiejemy się trochę. Na
pewno jest, tak samo głupia, jak brzydka.
- Seba nie
osądzaj kogoś po wyglądzie- zbeształ kolegę.
- OK, ale
idź i zagadaj.
-Dlaczego ja? Ty ją zagadaj.
-Bo ty masz
te słodkie dołeczki- argumentował.
To
prawda
Marek był szalenie przystojny. Wysoki, szczupły brunet o szarostalowych
oczach. Najwięcej uroku jednak dodawał mu uśmiech i dołeczki w
policzkach, które złamało już
niejedno serce. Na kobiety zawsze działały. Nigdy jeszcze nie zdarzyło
się,
aby jakaś dziewczyna potrafiła oprzeć się urodzie Dobrzańskiego.
Sebastian zaś korzystał z powodzenia przyjaciela, bo zazwyczaj ich celem
w klubie był dwie
samotne panienki. Blondynka do
Sebastiana, a brunetka dla Marka.
Wyjątkowo dzisiaj Marek miał sam zająć się upatrzoną dziewczyną.
Dziewczyna,
która weszła do klubu faktycznie wyglądała jak chodzące nieszczęście i
całkiem
odbiegała ubiorem i uroda od innych. Miała bluzkę w paski, spódnice w
kwiatki, żakiecik, sandały, a do tego niemodne okulary i nie twarzową
fryzurę z podkręconą grzywką.
Dla dziewczyny, jednak
nie miało znaczenia jak teraz wygląda i że stała się obiektem zaciekawienia,
kpin i uśmieszków. Przyszła tu w jednym celu znaleźć swojego brata Jaśka.
Trudno jej jednak było w tym tłumie i ciemności znaleźć brata, a telefon jego
był ciągle wyłączony. Nagle poczuła czyjąś dłoń na ramieniu, to obróciła się z
nadzieją, że to on.
-Jasiek?
- Nie Marek,
ale z przyjemnością zastąpię Jaśka- odparł jej nieznajomy.
- Wątpię.
-Dlaczego?
Może jednak?
- A masz
grupę krwi RH- i jesteś trzeźwy?
- Nie i na
pewno nie- odparł po chwili.
- No to nie
możesz mi pomóc- rzekła podchodząc do jednego ze stolików przy którym siedziało paru młodzieńców. Jednemu z nich niemal wytrąciła piwo z rąk.
Marek
niewiele słyszał w hałasie, ale z tego, co zrozumiał to wydarzył się jakiś
wypadek ktoś został ranny i potrzebna była krew. Wkrótce widział jak para
wychodzi z klubu, głośno coś do siebie krzycząc.
-A, gdzie
nasza piękność?-zapytał Olszański, gdy Marek ponownie zajął miejsce obok.
- Poszła.
- Marek
pamiętasz Jolkę i Alinkę? Poznaliśmy je 3 tygodnie temu. Brałeś numer do Jolki.
- No
pamiętam. Bo co?
- To zadzwoń
do nich. Całkiem fajne były. Ładniutkie i miłe. Może dadzą się umówić. Jeśli
nie na dzisiaj to na jutro.
Marek z
niechęcią wyciągnął telefon. On w przeciwieństwie do Sebastiana na prawdę
chciał odpocząć od kobiet. Od nowych kobiet. Wystarczały mu dawne
znajomości. Do pójścia do łóżka również.
Zawsze mógł liczyć na Klaudie, Domi, Mirabellę, czy inną modelkę. Nigdy jeszcze
nie zdarzyło się, aby któraś z nich mu odmówiła. Żyły w przekonaniu, że kiedyś
Marek zostawi Paulinę a wtedy to właśnie ona zwiąże się z nim. Tak samo zresztą
myślały jego sekretarki. Jedna po drugiej przychodziły i
odchodziły z płaczem. Rozkochiwał
je
wyznawał miłość, obiecywał rozstanie z narzeczoną, zabawił się i
porzucał. Porzucał zaś głównie, dlatego że to Paulina dowiadywała się o
kolejnych romansach i
wymuszała zwalnianie zrozpaczonych i zakochanych kobiet. W końcu
wymusiła na nim zatrudnienie swojej przyjaciółki Wioletty. Zgodził się,
choć wiedział, że Paulina miała w tym swój cel i kazała swojej
protegowanej szpiegować go. Dla
niego jednak nie miało to już większego znaczenia, bo już wtedy był
pewny, że wkrótce jego związek z Pauliną będzie tylko wspomnieniem.
Sebastian również namawiał go do zatrudnienia dziewczyny, bo była w jego
typie. Blondynka z dużym biustem, a to dla Olszańskiego było u kobiet
najważniejsze. To zaś czy była inteligentna czy nie, nie miało dla niego
różnicy.
- Mama 3
nieodebrane połączenia- rzekł Marek, patrząc w ekran telefonu. - Pewnie znowu dzwoni z pretensjami. Paulina już wczoraj
zdążyła wypłakać jej swoje żale. Helenko Marek mnie tak podle potraktował,
upokorzył po tylu latach związku. Tak po prostu powiedział, że ślubu nie będzie
i zostawił bez wyjaśnienia. Musisz z nim porozmawiać ten ślub musi się
odbyć. Tyle rzeczy jest już załatwione.
Goście zaproszeni, sala wynajęta katedra też. A on w jednej chwili zmarnował
moje marzenia, plany. Co ja mówię Helenko nasze plany. Jestem przecież wymarzoną
synową od tak dawna oczekiwaną. I co inni powiedzą? Będzie przecież skandal.
Taki wstyd, jak ja się im wszystkim na oczy pokażę. Ten ślub musi się
odbyć- mówił naśladując Paulinę. A moje argumenty, że jej nie
kocham, kłócimy się tylko, że Paulina na każdym kroku sprawdza mnie, robi
awantury praktycznie o nic, do matki nie docierały. Powiedziała tylko uspokój
się Paulinko i nie martw się. Jutro
wraca Krzysiu, a on sobie już z nim porozmawia. A tato wraca właśnie dzisiaj. O
nawet SMS przyszedł.
-Marek
ojciec miał wypadek jest w szpitalu na Biskupińskiej. Przyjedź proszę- czytał wystarczająco głośno, że słyszał i Sebastian. A niech to
szlak Seba. Musze lecieć.
- Iść z
tobą?
- Nie trzeba
złapie jakąś taksówkę. Zadzwonię później.
Kiedy Marek
dotarł do szpitalnej poczekalni jego mama właśnie kończyła rozmowę z lekarzem.
Z daleka z ich mimiki ocenił, że jego ojcu raczej nic się nie stało groźnego.
-Nareszcie
jesteś synku. Od godziny do ciebie dzwonię- mówiła z pretensjami.
- Mamo w
klubie jest taki hałas, że własnych myśli się nie słyszy, a co dopiero dzwonku
telefonu. I jak tato?
- Dobrze.
Rozmawiałam z ojcem i lekarzem i nic mu poważnego nie jest. Skończyło się tylko
na strachu. Co prawda stracił na chwilę przytomność, ale to bardziej z traumy
niż z obrażeń. Ma kilka siniaków i niegroźne skaleczenie na czole. Zostanie
jednak w szpitalu na obserwacji prawdopodobnie trzy-cztery dni.
- To dobrze,
że nic mu nie jest. Pójdę teraz do niego.
- Poczekaj.
Teraz, to policja go przesłuchuje.
- Z tym
chybaby mogli poczekać. Ale on chyba wypadku nie spowodował mamo – spytał z
niepokojem. Jest przecież takim ostrożnym kierowcą.
- Nie wiem
synku. Jeszcze z nim o tym nie rozmawiałam.
Wiem tylko od lekarza, że jakaś dziewczynka ucierpiała.
Przesłuchanie długo nie trwało i razem z matką mógł wkrótce wejść do sali gdzie leżał Krzysztof.
- Marek-
zdziwił się na widok wchodzącego syna. Jakim cudem matka
ściągnęła cię tutaj z klubu?
- Tato nie
żartuj. Jak mogłem nie przyjechać. A jak ty się czujesz?
- Dobrze i
nic mi nie jest tak naprawdę. Więcej najadłem się strachu niż było to warte. Nawet nie
chciałem być zabrany do szpitala, ale lekarz z karetki się uparł.
-I dobrze
zrobił. Lepiej będzie jak cię przebadają tato. Powiedz jak to się stało? Przecież tak ostrożnie jeździsz.
-
Wiesz jak
bardzo nie lubię jeździć autostradami, to postanowiłem wrócić do domu
przez
Rysiów. Zatrzymałem się przed jednym z przejść dla pieszych i
przepuściłem
jakąś dziewczynkę, a z prawej strony wyjechało inne auto i uderzył w tą
małą. Później jeszcze uderzył w mój samochód. Straciłem na chwile
przytomność i też
mnie tu przywieźli. Ta mała była taka
drobna leżała tak bezwładnie na ulicy. Straszny widok, wtedy osunąłem się. Całe szczęście, że niedaleko była karetka i
mogli się nią od razu zająć. Najgorsze jest to, że policjant powiedział mi,
że sprawca był pijany i to sąsiad tej dziewczynki.
- Nic nowego tato. Plaga pijanych kierowców,
to ciągle u nas codzienność. Nic nie pomagają doniesienia w telewizji o kolejnych
tragediach spowodowanych przez nietrzeźwych.
-Ale na to
my już jednak nic nie poradzimy. Lepiej
synku powiedz, co to za historia z odwoływaniem ślubu. Jesteście razem z
Paulinką sześć lat i ty tak nagle dwa miesiące przed ślubem dochodzisz do
wniosku, że jej nie kochasz.
- Możemy
teraz o tym nie mówić tato? To nie
miejsce ani czas na to. Porozmawiamy jak wrócisz do domu na spokojnie.
- Ja tylko
cię pytam o rozsądne wytłumaczenie. Tyle możesz mi powiedzieć.
- Tato mam
tylko jeden powód, ale ważny. Nie kocham jej. Tak jak sam już powiedziałeś.
- I dopiero
teraz do tego doszedłeś, kiedy masz się żenić- mówił ostro. Nie rozśmieszaj mnie.
- Lepiej
przed ślubem niż po- wtrącił. I wiem, że żałowałbym tego całe życie. Paulina nie jest mi
pisana. Wiem, że kiedyś spotkam kobietę,
którą pokocham, która będzie mnie fascynować i będę szczęśliwy. I nie
przekonacie mnie do powrotu do Pauliny. Ja i Paulina , to już przeszłość.
Nazajutrz
w
sobotni ranek Marek z matką ponownie pojawili się w szpitalu. W drzwiach
szpitala natomiast Marek minął się z tą dziewczynę z klubu. Wychodziła
zamyślona i nie zwracając uwagi na inne
osoby. Wygląda na przygnębioną i jeszcze gorzej niż wczorajszego wieczora. Tak
jakby całą noc nie spała. Ciekawe, co ona tu robi wyraźnie jest czymś
zmartwiona i zamyślona. Pewnie jest tutaj ktoś bliski z tego wypadku, o którym
słyszałem – pomyślał Dobrzański.
Gdy
dotarli do sali Krzysztofa to okazało się, że łóżko było puste a od
innych pacjentów dowiedzieli się, że poszedł do bufetu. Tam też
go znaleźli. Siedział w towarzystwie jakiegoś smutnego, szpakowatego
mężczyzny
i rozmawiali cicho. Jednak na widok rodziny Krzysztof pożegnał mężczyznę
i
podszedł do żony i syna.
- To był
ojciec tej dziewczynki z wypadku - opowiadał później. Biedny człowiek życie go
nie oszczędza. Jego żona zmarła przy porodzie tej małej i został sam ze starszą
córką i synem. On sam jest schorowany i
po zawale, a teraz to. Ta mała miała w nocy operacje i teraz utrzymują ją w śpiączce.
Ma jeszcze skomplikowane złamanie stawu biodrowego i czeka ją kolejna operacja
i długa rehabilitacja. Helenko- zwrócił się do żony kup jej jakąś ładna
zabawkę. Zaniosę jej, gdy będę wychodził.
Cztery dni
później Dobrzański mógł już pójść do domu. Zanim opuścił szpital poszedł
jeszcze z obiecaną zabawką do Beatki Cieplak. Helena i Marek zaś do samochodu.
W sali, gdzie leżała mała, Dobrzański zastał młodą kobietę. Dziewczyna z troską
wycierała pot z czoła chorej i cicho do niej mówiła.
- Dzień
dobry- przywitał się. Pani musi być siostrą Beatki. Przedwczoraj miałem okazje
poznać pani ojca. Krzysztof Dobrzański – przedstawił się. To ja jestem tym
drugim poszkodowanym w wypadku. Chociaż poszkodowanym to za dużo powiedziane.
- A tak
ojciec opowiadał, że pana poznał- odparła uprzejmie. I dobrze, że chociaż panu nic nie jest i
może pan wracać do domu. I dzień dobry panu. Z tego wszystkiego zapomniałam
przywitać się.
- Nie
szkodzi. I jak czuje się dzisiaj siostra?- pytał uśmiechając się życzliwie. Chyba już lepiej skoro przenieśli
siostrę na ogólną salę? A to dla niej- dodał, podając Uli dużą pluszowa kolorowa
małpkę.
- Dziękuję
panu. Jest bardzo ładna i Beatce na pewno spodoba się. Ona uwielbia pluszaki. A
z siostrą jest lepiej i lekarze są dobrej myśli. Wczoraj mogli wybudzić Beatkę
ze śpiączki. Jednak jej stan nie jest jeszcze na tyle dobry, aby mogła być
przewieziona do specjalistycznego szpitala. Straciła dużo krwi i musi nabrać
sił przed kolejnymi operacjami. Ma biodro w kilku odłamkach i leczenie musi
potrwać. A później rehabilitacja.
- To smutne.
Ona jest taka mała. Pamiętam ten moment, gdy przepuściłem siostrę, a ona
uśmiechnęła się do mnie. Chwile później nadjechał ten sprawca i nie patrząc
wjechał prosto na nią. Może gdybym jej nie przepuścił, to Beatka cierpliwie
czekałaby na wolna drogę a nie przechodziła.
- Proszę tak
nie mówić, to nie pana wina. Zachował się pan jak należy. Przepuszczanie
pieszych to jedna z podstawowych zasad kultury kierowców.
-Tylko tu
zasada uprzejmości nie sprawdziła się. Szuka pani pracy? – spytał zmieniając
temat i patrząc na rozłożone papiery na stoliku.
- Tak. Tylko
trudno mi cokolwiek znaleźć, za rozsądną pensję.
- Mogę
spojrzeć. Ukończone SGH angielski, niemiecki, staż w NBP- przeglądał kolejne
papiery i z każdym kolejnym był pod wrażeniem. Jak, to możliwe, że z takimi
wykształceniem nie może pani nic znaleźć?
-Bo wszędzie
patrzą najpierw na wygląd, a później na kwalifikacje- wytłumaczyła. Albo trzeba mieć
znajomości. Mój szef w banku nawet
chciał abym została, ale prezes miał na moje miejsce swoją krewną. Bez
odpowiednich kwalifikacji, ale za to bardzo ładną.
- To może pani
przestać szukać. Zatrudnię panią u siebie.
-Ale jak, to
u pana? Gdzie?
- W Febo-
Dobrzański. To firma odzieżowa, a ja jestem tam prezesem. Moja sekretarka jest
w ciąży i chce przejść na zwolnienie lekarskie, a później na macierzyński, więc
potrzebny mi jest ktoś kompetentny na zastępstwo. A później znajdziemy dla pani
inny etat. Chyba, że etat sekretarki panią nie interesuje?
- Pewnie, że
interesuje- odparła z radością.
-To proszę przyjść w poniedziałek na 10 na Lwowska 23. Pasuje pani godzina?
- Oczywiście,
że pasuje. I bardzo panu dziękuję. Nawet nie wie pan, jak bardzo jestem
szczęśliwa. Chciałam już nawet wyjechać do Anglii, ale trudno było mi zostawić
rodzinę, a teraz jeszcze wypadek Beatki. Ojciec z bratem nie poradzą sobie sami
w opiece.
- Widzę, że
jest pani nie tylko odpowiednio wykształcona, ale i bardzo dobra. Pani ojciec
nie mógł nachwalić się pani. Szkoda, że mój syn nie jest taki. Mamy z nim same
kłopoty z żoną. Właśnie porzucił narzeczoną i wszystko wskazuje, że tak szybko
się nie ustatkuje.
- Na pewno
kiedyś wydorośleje i znajdzie tą jedyną. A co do ojca to ojcowie już tak mają.
Chwalą córki i kochają, chociaż czasami robią głupie rzeczy. Z synami może jest
podobnie. Robią błędy, ale wybacza się im, bo ciągle pozostają dziećmi.
-I tu ma pani
rację. Marek ciągle sprawia kłopoty, chociaż ma już trzydzieści lat. A ja razem z żoną puszczamy w niepamięć
kolejne jego wybryki. Sama się pani przekona, jaki jest jak zacznie pani prace.
Może nauczy się od pani trochę pokory.
-Co, jak co
panie Dobrzański, ale mężczyzn to ja na kolana nie powalam.
- Ulcia –
usłyszeli tymczasem od strony łóżka słaby głos.
- Betti
obudziłaś się. Boli cię coś.
- Nie -odparła i
przeniosła wzrok na obcego mężczyznę. Ja pana pamiętam – zwróciła się do
Dobrzańskiego. To pan był w tym ciemnym samochodzie.
-Bo, to ja.
Też mnie tutaj przywieźli po wypadku.
-A ta małpka
właśnie od pana Krzysztofa- dodała Ula i podała siostrze pluszaka.
- Bardzo
ładna. Dziękuje panu- odpowiedziała, przytulając się do małpki.
-To ja nie
będę dłużej przeszkadzał. I widzimy się w poniedziałek pani Urszulo. A tobie
drogie dziecko życzę szybkiego powrotu do zdrowia i do domu. I wyszedł.
-Długo cię
nie było tato zaczęliśmy się martwić, że mogło ci się coś stać - powiedział
jakiś czas później Marek
- Trochę mi,
to zajęło synu. Rozmawiałem z siostra tej małej i tak od słowa do słowa i
okazało się, że szuka pracy. Zaproponowałem jej, że mogłaby zastąpić Ewę. I się
zgodziła.
- Tato-
zaprotestował Marek, ale nie można kogoś zatrudniać tak od sobie z litości bez
przygotowania i wykształcenia.
- I tu się
mylisz synku. Ona ma nawet za dobre wykształcenie jak na zwykłą sekretarkę. Sam
zobacz - i podał mu teczkę z papierami
Uli. Angielski i niemiecki poziom zaawansowany studia ekonomiczne ukończone z
wyróżnieniem. Możesz powiedzieć Sebastianowi, aby przestał szukać dla mnie
sekretarki. Zatrudnimy Ulę. Ona i jej rodzina potrzebują tej pracy.
Marek zobaczył
też zdjęcie i ku niezadowoleniu stwierdził, że to ta dziewczyna z klubu. No pięknie ojciec zatrudnił brzydkie
kaczątko. A ty miałeś nadzieje, że Sebastian wybierze ci kogoś
interesującego. I Sebastian będzie
zrozpaczony, bo nie będzie mieć, na kim oka zawiesić.
- To, co
kochani możemy jechać do domu – powiedział Dobrzański. Już nie mogę doczekać się obiadu pani Zosi.
Aha, Marek byłeś we warsztacie.
- Tak tato samochód
będzie na czwartek. A swoja droga mógłbyś kupić sobie nowe auto. Ile czasu już
nim jeździsz? 10 lat.
- 8 synku. I
nie zamierzam kupować nowego auta tylko, dlatego że błotnik był lekko wgnieciony
i światło stłuczone. Wystarczy, że to ty ciągle zmieniasz samochody na nowsze
modele. Ile ich miałeś synu pięć czy sześć.
- Tylko
cztery tato.
Znów się zepsułeś
I wiem, co
zrobię
Zamienię
Ciebie
Na lepszy
model – zaczął nucić Marek.
- A pro po
nowego modelu, to Paulinę też już zdążyłeś zmieniłeś na młodszy model – zapytał
ojciec. Była wczoraj u mnie i pytała mnie czy rozmawialiśmy z tobą na temat ślubu.
-
Niepotrzebnie. Mówiłem już, że zdania nie zmienię.
- Synku –
zaczęła matka - jesteś atrakcyjnym mężczyzną i może zawróciła ci w głowie jakaś
długonoga blondynka i stąd te rozstanie. Zauroczenie pomyliłeś z miłością. Tyle
lat jesteście razem z Pauliną macie wspólne plany. Nie możesz tego od tak
zniszczyć.
- Ile razy
mam powtarzać wam, że ślubu nie będzie. Nie z Pauliną. Nie
mogę żyć z kobietą, która ma obsesję na
punkcie rozliczania mnie z każdej znajomości, wyjścia, czy spóźnienia. A
to, co
zrobiła ostatnio przechyliło szalę. Okazało się, że kazała zatrudnić
Wiolettę
tylko, dlatego żeby mnie szpiegowała. Do tego przeszukuje mi telefon,
notes i sprawdza koszule czy nie ma śladów pomadki. Pomijając to że
najważniejszy jest dla niej Aleks. Nasze małżeństwo i tak zakończyłoby
się rozwodem. Jestem o tym przekonany. A co do nowszego modelu, to bez
obaw nie ma nikogo takiego. I nie mówmy dłużej o tym. Nie przekonacie
mnie.
- A ty, co
jesteś taki przybity- spytał Olszański popołudniem, kiedy Marek wrócił do
firmy. Z ojcem gorzej.
- Nie.
Wrócił do domu tak jak było ustalone. Nigdy nie zgadniesz, kogo ojciec znalazł
na miejsce Ewki.
- Sekretarza
dla odmiany.
- Dobre
Seba. Pamiętasz jak mówiłem ci, że widziałem w szpitalu tę dziewczynę z klubu?
- No
pamiętam, bo co.
-Bo to ona
jest siostrą tej małej z wypadku, a ojciec właśnie zatrudnił ją na miejsce
Ewki.
- Żartujesz.
- A wyglądam
na takiego.
- To się
porobiło. A ma ona w ogóle jakieś wykształcenie. Może nie sprawdzi się i ojciec
zwolni po paru dniach.
- Ma i to
nawet za wysokie jak na zwykłą sekretarkę. Tu masz jej papiery, a na poniedziałek ojciec kazał przygotować dla
niej umowę.
- Nieźle
Marek. Najpierw twój ojciec ubrał dziewczyny w mundurki firmowe, a teraz
zatrudnia brzydule. Ty Marek, a umiałbyś taką rozkochać jak Joaśkę i Karinę?
- Seba, co za
głupoty chodzą ci po głowie. Nie będę nikogo rozkochiwać. Skończyłem z tym.
- Akurat.
Mówisz tak, bo z nią nie dałbyś rady.
-Z nią to
poradziłbym sobie raz, dwa.
- To, co
Mark zakład o piwo. Miesiąc na uwiedzenie brzyduli.
- Za miesiąc
to ona będzie mi z ręki jadł. Dwa tygodnie starczy, ale bez łóżka.
- Bez łóżka –
odpowiedział Sebastian.
Część 2
Wiadomość o tym, że Ula dostała pracę Józef i Jasiek przyjęli z wielkim
entuzjazmem. Zwłaszcza ojciec się ucieszył, bo przynajmniej jeden problem mniej,
jak mówił. Poprosił nawet córkę, aby podziękowała również w jego imieniu. Jasiek
zaś przyznał się, że chciał rezygnować ze studiów dziennych i pójść do pracy,
aby poprawić budżet domowy.
Po udanym weekendzie w poniedziałek tak jak było ustalone Urszula Cieplak
stawiła się o umówionej godzinie we firmie Febo-Dobrzańscy. Przed wejściem do
środka spojrzała jeszcze na wysoki budynek, wzięła głęboki wdech i
poszła w stronę wejścia. Drzwi cicho rozsunęły się, a przekraczając próg
pomyślała z radością i nadzieją, że może ojciec ma rację i poznają się tutaj na moich umiejętnościach i
zostanę na dłużej, a może na zawsze.
W recepcji nikogo nie zastała, ale pan Władek z ochrony, jak przeczytała na
identyfikatorze skierował ją na piąte piętro. Znalezienie biura
prezesa zajęło jej chwilę i wkrótce zapukała w framugę drzwi.
- Dzień dobry. Urszula Cieplak byłam umówiona z panem Dobrzańskim –
przywitała się z kobietą z widocznym brzuszkiem.
-A tak pan Krzysztof wspominał, że przyjdziesz-odparła przyjaźnie kobieta. —Spóźni
się trochę i mam się tobą zająć. Ewa Nowacka miło cię poznać – dodała
wyciągając przyjaźnie dłoń na przywitanie. —To, co może kawę na dobry początek?
Właśnie miałam iść do socjalnego?
- Z przyjemnością pani Ewo.
- Ewa wystarczy- wtrąciła. —My tu prawie wszyscy jesteśmy na ty. Poczekaj
tu chwile, a ja zaraz przyniosę i opowiem ci o firmie, osobach tu pracujących,
a później oprowadzę.
Po
wyjściu Ewy, Ula ciekawie rozglądała się po sekretariacie. Był bardzo ładnie
urządzony i przytulny. Na ścianie wisiały obrazki, a na parapecie rosły w
doniczkach fiołki i storczyki. Na biurku zaś zauważyła ramkę z zdjęciem rodziny
Ewy. Bardzo sympatyczni. I kto by
pomyślał, że Ewa ma już dwójkę dzieci. Muszę zaopatrzyć się w
zdjęcie swojej rodziny i też wyłożyć na biurko. Zajrzała również do gabinetu szefa. Tam było równie
przytulnie, bo nie był urządzony nowocześnie, ale tak po staroświecku, jak lubiła.
Oglądanie wnętrz i własne myśli tak ją pochłonęły, że nie zauważyła, że przez
moment z oddali obserwował ją pewien przystojny brunet.
W co ty się wpakowałeś bracie –
pomyślał Dobrzański dyskretnie odchodząc. Przecież ona jest nie do tknięcia. Ja i ona, to się
nigdy nie uda. Bluzka chyba ta sama, co miała w klubie. Zmieniła tylko spódnicę
na granatową i sandały na baletki. A ta ażurowa kamizelka, co ma na sobie jest
chyba po babci. Mam nadzieję, że jest przynajmniej inteligentna, to
na początek wystarczy, a później zobaczymy. Mało inteligentnej a do tego
brzydkiej, to chyba bym nie zniósł.
Z wycieczki do socjalnego Ewa wkrótce wróciła i przy obiecanej kawie i ciasteczkach,
opowiedziała jej o firmie i pracownikach.
- Szef jest bardzo miły, dobry i sprawiedliwy, chociaż
wymagający. Pracuję z nim już 15 lat i traktuje mnie trochę jak
córkę. On jego żona i syn Marek mają 50% akcji, a druga połowa należy do
rodzeństwa Febo Aleksa i Pauliny. Ich rodzice zginęli w wypadku
samochodowym krótko po tym jak zaczęłam tu pracę i od tego czasu wychowywali
ich Dobrzańscy na równi z własnym synem, a Paulinę zaczęli pchać w ramiona
Marka. Zresztą jeszcze za życia Febo marzyli, oni razem, aby w
przyszłości Paulinę i Marka ożenić i połączyć rodziny. Prawie im
udało się, ale Marek właśnie rzucił narzeczoną po sześciu latach bycia razem.
Na rodzeństwo Febo musisz uważać. Mają wysokie mniemanie o sobie, a tak
naprawdę Paulina jest zimna i zarozumiała, a jej brat ponury i ciągle knuje. Nie
znosi też Marka. Zresztą jest to niechęć obustronna. Za to syn szefa jest
bardzo miły, zwłaszcza dla kobiet. On i jego najlepszy kumpel Sebastian, to
etatowi podrywacze. Marek to żadnej nie przepuści, więc musisz na
niego uważać. Zajmuje się własnymi i nie własnymi sekretarkami i chyba tylko
mnie zostawił w spokoju, bo byłam już mężatką w ciąży jak go poznałam. A o jego
związkach z modelkami ciągle jest głośno. Każda myśli, że przez łóżko z Markiem
załatwia sobie prace we FD. Czasami tak się zastanawiam Ula, co te panienki
mają w głowach, że nie uczą się na błędach poprzedniczek. Brną w romans z
Markiem wiedzą, że nic z tego nie będzie. Marek zaglądał już tu,
więc na pewno przyjdzie razem ze Sebastianem poznać cię.
-To się rozczarują- odpowiedziała, gdy jej rozmówczyni na chwilę zamilkła. —I
nie patrz tak na mnie Ewka. Wiem jak wyglądam i na pewno nie jestem
ani w ich typie, ani nie będę w kręgu ich zainteresowania. Myślę też, że ja tu
po prostu nie pasuję. Wszyscy są tacy ładni i eleganccy, a ja odbiegam wyglądem
i ubiorem.
- Ula głupot nie gadaj, a o ubiór się nie martw- odparła reprymendą. —Mamy
od pewnego czasu służbowe stroje i zaraz pójdziemy do pracowni mistrza, to
dostaniesz swój mundurek. Wracając do Marka, to fakty jest przystojny. Sama się
przekonasz. Z panów oprócz tych, o których już mówiłam, to jeszcze nam
został Adam i pan Przemysław projektant. Mistrz jest ważniejszy od samego
prezesa, ale zawsze uprzejmy i troszkę dziwaczny. Poznasz go dzisiaj i sama
ocenisz. Adam zaś jest prawą ręka Aleksa i jest równie ponury jak jego szef, a
do tego jeszcze zlękniony. Jest jeszcze Wioletta i musisz uważać na nią. To
sekretarka Marka i koleżanka Pauliny do szpiegowania. Pewnie teraz, kiedy
rozstał się z Pauliną Marek ją zwolni. Ciężkie ma życie ten Mareczek z nią. Sam
mówi, że ona jest kula u jego nogi. Nic nie umie i ciągle przekręca przysłowia.
Jak, to ona wczoraj powiedziała? A już wiem ”Marek
nawet syn zmarnowany dostał drugą szansę. Albo kiedyś mówi do nas tak.
Mówię wam dziewczyny, kiedy zobaczyłam Cebulka, wiedziałam, że jest między nami
no ta fizyka. Sama zresztą się przekonasz jak poznasz Wiolettę Kubasińską przez
V i dwa T. Zawsze tak mówi, gdy się przedstawia. Wiola ciągle płaszczy się
przed Pauliną, chociaż panna Fe, jak mówimy tu o niej ma Wiolę za nic. Ma takie
swoje powiedzenie „Nie Wioletta nigdy nie
byłaś, nie jesteś i nie będziesz moja przyjaciółką” Mówi to z taką wyniosłością,
jakby była królową. Ale już dość na temat podrywaczy, ponuraków,
zarozumialców postrzeleńców i ekscentryków. Teraz opowiem ci o tych normalnych,
z kim można pogadać.
-To dobrze. Chciałam właśnie oto spytać. Myślałam, że takich tu nie ma –
znów udał Uli wtrącić się w monolog Ewy.
-Bez obawy są. To na koniec zostawiłam. Ja trzymam się Izy głównej
krawcowej, Eli prowadzi u nas bufet, Ali z kadr i Ani recepcjonistki. Spotykamy
się wszystkie w bufecie w czasie przerwy na kawę. Nazwałyśmy siebie Klubem
zwykłych, bo Paulina zrobiła kiedyś awanturę Ali i zwyzywała ją „ A ty, kim
jesteś, aby mówić mi, co mam robić. Jesteś tylko zwykłą kadrową.” Tylko, że
usłyszał to pan Krzysztof i biedaczka musiała się poniżyć i przepraszać Alę. My
takie właśnie jesteśmy zwykłe. Ani nie jesteśmy piękne ani bogate,
ani sławne takie zwyczajne. Będziesz pasować do nas. To, co Ula,
skoro skończyłaś pić kawę możemy iść na zwiedzanie firmy. Szef przyjdzie za
godzinę, więc mamy trochę czasu. Poznam cię z dziewczynami i przy okazji
pójdziemy do Izy po strój dla ciebie.
Pracownia projektanta tak jak większość pomieszczeń nie administracyjnych, mieściła
się na trzecim piętrze. Królestwo mistrza zajmowało tu najwięcej miejsca, a
oprócz tego były jeszcze dwie sale, konferencyjna i pokazowa, pokój socjalny i
bufet. To tam najpierw wstąpiły i Ula miała okazje poznać wszystkie cztery
koleżanki Ewy.
- Miło cię poznać Ula – przywitały się niemal jednocześnie Iza, Ala, Ela i
Ania.
W bufecie długo jednak nie zostały, bo czas naglił i trzeba było iść po
strój do Pshemka.
- To, jaki rozmiar nosisz? – spytała Iza krawcowa wchodząc do
pracowni razem z Ewą i Ulą.
- 38
- Sztop Izabello - usłyszeli z ust jak wydawało się Uli ekscentrycznego
mężczyzny. Jak takie chucherko może nosić rozmiar 38? Izabella przyniesie
36.
-Ale ja naprawdę proszę pana noszę 38- próbowała przekonywać.
- Właśnie, to widać- wymruczał mężczyzna. —Izabela przyniesie oba rozmiary,
a osoba….
-Urszula Cieplak panie Przemysławie – dopowiedziała Iza.
-A Urszula pójdzie do łazienki przymierzy oba kostiumy i zobaczymy.
- A, gdzie jest łazienka – spytała dziewczyn, kiedy Iza podawała jej odzież
firmową.
- Na końcu korytarza po prawej stronie- poinformowała Ewa. —Ja zresztą
zaraz do ciebie przyjdę. Mam małą sprawę do Izy.
-To, co tak ważnego masz dla mnie, że Ule spławiłaś- zapytała krawcowa.
- Musimy zrobić jej coś z tą
grzywką. Masz możesz jakieś dobre nożyczki. Tylko nie krawieckie jakieś
mniejsze.
- Racja wygląda dziwacznie.
- Delikatnie mówiąc dziwacznie. Mam tylko nadzieję, że się nie
pogniewa.
- Nie chyba nie. Nie wygląda na taką. Pójdę z tobą i jakby, co to poprę -
zaproponowała Iza.
Iza z Ewą w łazience pojawiły się chwilę później i razem oceniały wygląd
Uli.
-No i co myślicie nie za ciasno? - spytała Ula próbując przejrzeć się w
lusterku nad umywalką. W tamtej czułam się swobodniej.
-Nie, w tym wyglądasz lepiej – zapewniała Ewa, a Iza ją poparła.
-To, o czym tak szeptałyście za moimi plecami? – zapytała oskarżycielsko. —I nie zaprzeczajcie, że tak nie
było. Słyszałam jak Iza mówiła ” ty jej Ewa powiedz. To twój
pomysł.”
- Nie chodzi o ubiór Ula- mówiła niepewnie Ewa. —Możesz tu usiąść na chwilę?
I obiecaj mi, że się nie obrazisz.
-Obiecuję- odparła zaintrygowana sytuacją.
-Chcę ci, inaczej grzywkę ułożyć, bo takiej podkręconej już się nie nosi.
Mój brat jest fryzjerem to trochę się od niego nauczyłam. Przytnę ci ją po
lekkim skosie, a później wystarczy, jak będziesz zaczesywała na bok.
Zabiegowi przycięcia grzywki Ula poddała się protestów i wkrótce pasemka
włosów leżały na ziemi a ona mogła przejrzeć się w lustrze.
- I, co Ula? Tak jest lepiej, prawda- mówiła Ewa patrząc z zadowoleniem z i
Izą na swój efekt.
- Ładnie i lepiej- odparła z uśmiechem.
- Lepiej, ładniej. Ula zdecydowanie lepie i ładniej – zaakcentowała
Iza. —To, co dziewczyny możemy wracać do Przemka. Będzie się złościł jak długo
nas nie będzie.
Po pojawieniu się w pracowni Pshemka mistrz z nieukrywaną satysfakcją
lustrował wygląd Uli.
- I co Urszulo mówiłem, że 36 będzie idealne- mówił z uwydatnieniem. —Teraz
Urszula wygląda prawie jak należy. Izabello przynieś szpilki dla Urszuli. W
tych baletkach, to Urszula wygląda jakby miała platfusa. A nogi trzeba odsłonić
i wysmuklić. Ja wiem, że baletki wygodne, ale czasami trzeba się poświęcić.
Tylko jeszcze te oczy trzeba wyeksponować. Urszula powinna pójść do optyka i
zmienić okulary.
Gdy wróciły do sekretariatu pan Dobrzański już był. Przywitał się z
obiema kobietami, spytał jeszcze o zdrowie Beatki i zaprosił Ulę do gabinetu na
podpisanie umowy i omówienie szczegółów.
-Na dobry początek dostaniesz trzy tysiące- powiedział, gdy przeszli do
kwestii wynagrodzenia.
-Trzy- powtórzyła z niedowierzaniem. —Nawet nie marzyłam o takiej pensji
panie prezesie.
- To taka standardowa pensja sekretarek. Sama się pani przekona, że pracy
jest sporo, a wynagrodzenie odpowiednie, jeśli nie za małe do obowiązków. Dojdzie
do tego premia uznaniowa. A na dobry początek wypłacę pani zaliczkę, jeśli jest
taka potrzeba.
- Dziękuję panu na pewni się przyda. I zrobię wszystko, aby pana nie
zawieść.
- Tego jestem pewien. Zawsze miałem instynkt, do zatrudniania odpowiednich
osób i jestem przekonany, że tym razem też się nie mylę i jest pani dobrym
nabytkiem.
- Miło, to słyszeć. I jeszcze raz dziękuję, że dał mi pan szanse
pracy tutaj. W domu się nie przelewa, a z pracą tak trudno. Ojciec zresztą też
prosił, aby podziękować w jego imieniu. Ostatnie pół roku było bardzo ciężkie.
Jego renta ledwo starczała nam na rachunki i wyżywienie, a od czasu wypadku
ciągle się martwił, jak poradzimy sobie z leczeniem Beatki i kolejnymi
wydatkami.
- To może pani powiedzieć ojcu, żeby przestał się martwić. Przepraszam, że
proponuję, ale mogę mówić pani po imieniu. Jest pani jeszcze taka młoda.
- Tak jak najbardziej. Czułam się trochę głupio z tym
pani. Ula albo Urszulo wystarczy.
- To dobrze. To, co Urszulo witamy na pokładzie jak ma zwykle mawiać mój
syn – powiedział Dobrzański wyciągając do uścisku dłoń.
Sebastian tymczasem zawitał do biura Marka.
- Marek widziałem właśnie tę twoją następną ofiarę- zagadnął od wejścia.
-Jaką znów ofiarę Seba? Możesz jaśniej?
- Brzydulę.
-Kogo?
- Ulę, chociaż już taka brzydka nie jest. Przemko ubrał ją w firmowy
kostium i wygląda lepiej. I ma coś inaczej z grzywką.
A ty masz chyba coś nie tak z
głową. Ja dzisiaj też ją widziałem i nic z grzywka nie miała. Może w okulary
warto zainwestować?
-A, co? Zdążyłeś się jej tak dobrze przyjrzeć? –
zapytała.
- Nie. Widziałem ją przelotnie i to z daleka jak byłem u twojego ojca z jej
umową. I to akurat rzuca się w oczy. To masz już jakiś plan uwodzenia.
- Ciągle ten sam, co z Aśką, Kariną i Agatą na kopiarkę i powalający
uśmiechem. Ale dopiero od poniedziałku się tym zajmę. Znalazłem mieszkanie,
więc wyprowadzam się od ciebie.
- Szybko. A gdzie?
- Na Siennej, więc do firmy mam blisko. Nieduże, jedna sypialnia, salon z
aneksem kuchennym, dwunaste piętro. W sam raz dla samotnego kawalera. Cieszysz
się, nie. Będziesz mógł przyprowadzać panienki albo Wiolettę.
-Co ty Marek. Jesteś idealnym współlokatorem. Nie marudzisz, nie zawalasz
półki w łazience kosmetykami, twoje ubrania nie walają się po całym mieszkaniu.
I jest, z kim wypić piwo i obejrzeć mecz.
- Akurat ci uwierzę. To, co mogę na ciebie liczyć w sobotę. Pomożesz mi
przenieść kilka gratów z domu.
- Pewnie. Właśnie Marek, a co z domem. Paulinie zostawiasz.
- Nie żartuj. To mój dom a ona nic do niego nie wniosła oprócz ubiorów. Nic
w nim nie zrobiła, nie sprzątała, nie zapłaciła ani razu za rachunek. Nawet nie
wiedziała, gdzie liczniki są. Ma się spakować i wyprowadzić do końca miesiąca,
a później sprzedam. A jak nie zdąży wrócić z Mediolanu to spakuje jej walizki i
odeśle do Aleksa. Ona też kiedyś pakowała mi walizki i wystawiała za
drzwi. Pamiętasz? Teraz moja kolej. Zemsta jest słodka.
- Odważny jesteś. Odjeżdżając odgrażała ci się, że pożałujesz. Jeszcze ci
mafie na głowę sprowadzą.
- Seba chyba za dużo się filmów na oglądałeś. Zapewniam cię, że ani
Paulina, ani Aleks nie mają z nimi nic wspólnego. Idę trochę
popracować. Wioletta może w końcu znalazła mi te umowy z modelkami. Pamiętasz,
że o 14 jest narada u ojca.
- Pamiętam.
Pierwszy dzień w pracy mijał szybko i miło. Bez niespodzianek się też nie obyło.
- Szef u siebie - usłyszała dwie godziny później Ula będąc sama w
sekretariacie.
- Dzień dobry – powiedziała, chociaż nie usłyszała nic na powitanie. Tak,
oczekuje panów – zdążyła tylko powiedzieć a owi mężczyźni zniknęli za drzwiami
sekretariatu ona zaś wróciła do pracy. Nie na długo, bo chwile później
usłyszała miłe „ dzień dobry” obróciła
się i z niedowierzaniem spojrzała w twarz mężczyzny z klubu.
O kurde blaszka. To on piękny nieznajomy z klubu. Co on tu robi? Czy, to możliwe, żeby to on
był tym sławnym synem prezesa? Dokładnie pamiętam, że chłopak z klubu miał
właśnie na imię Marek tak jak syn prezesa. A Ewa mówiła, że ma przyjść właśnie
Marek. To musi być on.
Ona faktycznie ma coś nie tak z
grzywką- myślał
tymczasem Marek. Wygląda lepiej.
Przynajmniej nie będę się aż tak mocno kompromitować, jeśli przyjdzie nam
gdzieś razem wyjść. I ma całkiem ładną figurę. Jak, to strój i mała zmiana
fryzury może zmienić wygląd. A przynajmniej w jej przypadku założenie firmowego
mundurku wyszło na dobre. Nie będzie tak źle Marek. Ona już się w tobie
zabujała, patrzy na mnie jak w obrazek. Wygraną masz już w kieszeni.
- Pamięta mnie pani? Poznaliśmy się w klubie 69 – kontynuował Marek.
- Dzień dobry- odpowiedziała. —Tak pamiętam. Pan musi być Markiem albo
Sebastianem?- dodała bezmyślnie. Tam w hałasie niedosłyszałam pana
imienia – wytłumaczyła się szybko.
- A dlaczego pani tak myśli?
- Z logiki. Po prostu Ewa powiedziała mi, że do szefa na zebranie ma
przyjść dyrektor finansowy z głównym księgowym oraz Marek ze swoim kumplem
Sebastianem. Uprzedziła mnie też, że Aleks i Adam, to nieprzyjemne typki, a syn
szefa i jego kumpel, to całkowite ich przeciwieństwo. A, że właśnie
niedawno taki jeden ponury z drugi przestraszonym przyszedł, więc pan musi być
jednym z tych dwóch pozostałych–odpowiedziała, zauważając jego zdziwioną
twarz. - Przepraszam nie powinnam o nich tak mówić– dodała, więc
szybko.
- Nic się nie stało. Aleks i Adam dokładnie tacy są. I co do
mnie też ma pani całkowitą rację Marek Dobrzański – i podał rękę na
przywitanie.
- Urszula Cieplak – odpowiedziała i uścisnęła dłoń.
- Miło mi ciebie poznać, a to właśnie Sebastian – dodał, gdy Olszański
pojawił się w drzwiach.
-Może kawy panowie się napiją?- spytała. —Miałam właśnie pójść i
zaparzyć dla prezesa.
-Panowie kawy chętnie się napiją- odpowiedział trochę ironicznie
Dobrzański. —Wystarczy Marek i Sebastian. My tu z małymi wyjątkami
prawie wszyscy jesteśmy na ty. Prawda Sebastian.
- Dokładnie tak. Tylko musisz uważać na Aleksa i Paulinę – odparł
Olszański. —Oni nie są skorzy na zbytnie spoufalanie się z pracownikami.
- Będę pamiętać o tym panie Sebastianie, to znaczy Sebastianie. —To,
co możecie pójść do prezesa, a ja zaraz przyniosę kawę.
Ten Marek jest naprawdę
przystojny i nie dziwota, że ma taką opinię podrywacza – myślała idąc w stronę pokoju socjalnego. Przecież, to chodzące ciacho a, ja będę mogła
oglądać go codziennie. I, co z tego, że jest taki nie stały w uczuciach.
Przecież nic mnie nie będzie z nim łączyć. Nawet nie będziemy razem pracować,
bo on tam a ja tu. Tylko czasami będziemy się spotykać. I te boskie dołeczki w
policzkach. Już w klubie je zauważyłam. Żeby, chociaż raz móc je pogłaskać
dotknąć. O czym ty głupia myślisz, przecież Marek nigdy nie zwróci na ciebie
uwagi. Ma przecież wokół siebie tyle pięknych kobiet. Tak Marek
Dobrzański jest najprzystojniejszym mężczyzną na tej galaktyce. A spotykanie go
w pracy mi wystarczy. No może czasami będę o nim marzyć. Nikt nie może mi tego
zabronić.
Reszta dnia pracy upłynęła jej w miłej atmosferze i wracając do domu
pomyślała, że życie jest piękne. Mam dobrze płatna pracę, nowe znajome i
obiekt marzeń do westchnień. Czy może być piękniej. Tylko Wioletta popsuła mi
humor. Jest dokładnie tak jak mówiła Ewa zabawna i trochę głupiutka. Mówienie, komuś przez telefon „Gośka ona
wygląda jak siódme nieszczęście stróża„ nie jest miłe. Nawet wtedy, gdy to, co mówi jest prawdą. Co innego jest własna wiedza na ten temat, a
co innego jest usłyszeć to z ust innej osoby.
Będąc już w do domu Ula koniecznie musiała zdać relację ojcu i bratu.
Opowiedziała o nowo poznanych koleżankach, firmie, prezesie. Ucieszyła ich też
wysoka pensja Uli i zaliczka. Podarowała im też małe upominki. Tylko
o Marku nie wspominała. Na pytanie ojca zaś, czy przypadkiem nie spotkała
tam jakiegoś kandydata na męża odparła, że na razie nikogo takiego nie
spotkała. Nie miało sensu tłumaczyć ojcu, że i tak nikt nie zwróci na nią
uwagi. W końcu jest tylko zwykłą
niegrzeszącą urodą dziewczyną z Rysiowa. I kto mógłby zwrócić na mnie
uwagę. Przecież nie ten przystojniak Marek. Tato i tak już się martwi, że jestem sama.
Ojciec rzeczywiście martwił się, że jego starsza latorośl nigdy nie miała
chłopaka i że wszystko wskazuje na to, że się to tak szybko nie zmieni. Od czasu śmierci matki bowiem zajmowała się
tylko domem i nimi i nie miała dla siebie czasu.
Tymczasem w Mediolanie.
Taki wstyd tak łatwo ci tego nie
odpuszczę- myślała Febo. W Warszawie wszyscy tylko o tym mówią, ale tu a
Mediolanie mogę mówić własną wersję. Muszę znaleźć sposób i cię zniszczyć. Żeby
tylko Aleks chciał mi pomóc, ale on akurat cieszy się z rozstania z tym
dupkiem. Najpierw Aleksa muszę przekonać. On dla swojej ukochanej siostry zrobi
wszystko. W jej głowie zaś układał
się plan zemsty.
Część 3
Kolejne
dni tygodnia mijały Uli na wdrażaniu się w pracę i obowiązki. Ewa i pan
Krzysztof okazali się bardzo pomocni. Ula zaś tak jak przypuszczał prezes była
pojętna i szybko nauczyła się prowadzenia sekretariatu. Tym bardziej, że Ewa miała porządek w
papierach. Dobrzański również zadbał o jej wzrok proponując, po tym jak
zauważył, że Ula trze oczy zmianę okularów. Dał jej wizytówkę firmowego optyka
i z poleceniem służbowym i na koszt firmy kazał jej nabyć nowe szkła z filtrem.
Pani optyk wybrała dla niej okulary pasujące do twarzy i oczu, jak również
zaproponowała na próbę szkła kontaktowe. Interesował się również zdrowiem
Beatki i gdy ta była już na tyle zdrowa, aby mogła wszystko jeść posłał jej
torbę ze słodyczami i lalkę z Barbi. Pozwolił też Uli wyjść i być przy tym jak
przewozili Beatkę do specjalistycznej kliniki. Obiecał również pomoc w
rehabilitacji dziewczynki w zaprzyjaźnionym ośrodku, jak również dofinansowanie
z fundacji żony, jeśli taka potrzeba zajdzie.
Oprócz
życzliwości Ewy i szefa czuła również życzliwość od koleżanek z bufetu. Cała
czwórka okazała się miła, bardzo rozmowna i szybko wsiąkła w ich towarzystwo i
zwyczaje. Spotykały się o jedenastej w bufecie na kawę i ploteczki. Ula
opowiedziała, im też o sobie, swojej rodzinie, śmierci matki i o tym jak
zostali sami.
Marek natomiast tak jak przypuszczała Ula nie
był zainteresowany jej osobą. Spotkali się parę razy na korytarzu, czy
przychodził do sekretariatu. Ulę cieszyła jednak każda taka rozmowa i każde z
tych spotkań. Dobrzański był miły i posłał jej nawet kilka uśmiechów. I, to też
ją cieszyło, chociaż wiedziała, że do wszystkich kobiet tak się odnosi. Mimo to
i tak wszystko skrupulatnie notowała w swoim pamiętniku. Spotkać go zaś miała okazję
już drugiego dnia rano w windzie. Jechała właśnie windą na górę, a on wślizgnął
się w ostatniej chwili do środka i zagadnął. Nie było to nic istotnego tylko
typowa krótka i grzecznościowa wymiana zdań na temat pracy i pogody, ale zawsze
coś.
Mieli
też możliwość popracować ze sobą. Prezes we środę oddelegował Ulę do Marka, aby
pomogła mu z umowami z niemiecką firmą i już po kwadransie Marek nie mógł
nadziwić się, że sekretarka może być tak kompetentna i nic nie trzeba jej dwa
razy tłumaczyć. Pojmowała wszystko w mig i pracowało im się wyjątkowo łatwo. Do
tego jeszcze okazało się, że Ula jest inteligentna i bystra. Gdzieś tam w głębi
podświadomości cieszył się nawet na ten zakład z Sebastianem. Nie będzie tak źle jak myślałem. Nigdy
jeszcze nie spotykałeś się z takimi typami kobiet. Ty nawet nie wiedziałeś, że
takie istnieją. I nie jest tak brzydka jak myślałeś. W tych okularach jest jej
do twarzy. Tak Marek myśl o uwiedzenie Uli w kategoriach, że będzie to coś
nowego.
-I,
jak podoba ci się u nas- spytał grzecznie.
-Bardzo
mi się podoba. Wszyscy są mili, zwłaszcza twój ojciec. Jest bardzo uprzejmy,
dżentelmeński i taki opiekuńczy. Wymarzony szef.
-
Tak tato zawsze taki był. A ja mam tę przyjemność, że odziedziczyłem po nim te
cechy. Sama się przekonasz- chwalił się podkręcając uśmiech..
-Wiem.
To znaczy słyszałam, że jesteś taki. Zwłaszcza dla dziewczyn-odpowiedziała z
małą ironią.
-
Domyślam się, że dowiedziałaś się od koleżanek. Ale nie wszystko jest prawdą.
Nie wierz im.
-
Tylko winni się tłumaczą. Niewinni mogą milczeć. A ja przecież o nic nie pytam,
a osąd zostawiam sobie. W
praniu wszystko wyjdzie panie Marku Casanova.
Stało
się, to szybciej niż przypuszczała, bo dzień później na dzień „ na dzień dobry”
przyłapała go jak całował się z Sandrą jedną z nowych modelek. Całkiem
przypadkiem poszła do niego z papierami od ojca. Nie chciała podglądać, ale
Wioletty jeszcze nie było a drzwi były uchylone i widziała całą sytuację.
Sandra zawiesiła się na jego szyi on obejmował jej wąską talię i przyklejony
był do jej ust.
Ewa ma rację. Marek to pies na baby. On nigdy
nie uwije gniazda. On chce mieć cały kurnik- pomyślała chcąc wyjść z sekretariatu.
-
Marek czasu nie traci – usłyszała za sobą głos Wioletty. —Ula mówię ci kobiety
lecą do niego jak pszczoły do dżemu – dodała wystarczająco głośno, aby usłyszał
również Dobrzański.
-
Ula – usłyszała za sobą chwilę później na korytarzu. —To nie tak jak myślisz.
-
Kochanie – dodała Ula.
-
Ula poczekaj. Daj mi wytłumaczyć- nie dawał za wygraną i poszedł za nią do
biura. —To ona mnie całowała a nie ja ją.
-
Marek tylko winni się tłumaczą. Zresztą to twoje życie i nic mi do tego, co
robisz. Nie musisz mi się tłumaczyć. Możesz mieć harem kobiet i nic mi do tego.
No
pięknie ty chcesz ją podrywać, a ona przyłapuje cię z modelką. Teraz na pewno
nic mi z nią nie wyjdzie. Nie zaufa mi? Chyba, że mój urok osobisty wystarczy.
Dołeczki jeszcze mnie nie zawiodły.
Z
tymi myślami udał się do kadr i przyjaciela.
-
A ty, co taki nieswój- spytał Sebastian. —Wyglądasz na niewyspanego. Może,
zamiast u rodziców wylądowałeś w hotelu.
-
Nie. Byłem w domu i prawie cała noc nie spałem. Miałem znowu rozmowę z ojcem na
temat złego prowadzenia się i Uli. Kazał obiecać, że z nią nic nie będzie.
-A
on ma jakiś szósty zmysł. Jeszcze nie zacząłeś uwodzić, a już ci kazania daje-
zaszydził Sebastian.
-
Nie trzeba być prorokiem Seba. Wie jak jestem. Powiedziałem mu, że Ula jest
całkowicie nie w moim typie i chyba uwierzył. Zresztą wie jak Ula wygląda i zna
mój gust. Później Paulina cały wieczór wydzwaniała do mnie z histeriami.
Postanowiła chyba pozatruwać mi życie na odległość. Mówiła, że jestem
łajdakiem, nikt jej nigdy tak nie skrzywdził, ośmieszył i takie tam. W końcu
przestałem odbierać jej telefonów. Ona chyba myśli, że dopadną mnie wyrzuty
sumienia i wrócę do niej. A ja przecież
nic takiego złego nie zrobiłem. Życie z nią byłoby piekłem.
-
Tego to nie jestem pewny, że nic nie zrobiłeś- mówił sugestywnie. —To znaczy
patrząc na to z punktu widzenia Febo. Aleks cię szukał u mnie i nie był w
dobrym nastroju. Spytał tylko, czy nie wiem, gdzie jest ten jego niedoszły
szwagierek i wyszedł.
-
Do niego pewnie też dzwoniła- odparł z wyraźnym zniechęceniem. —Jak się wali,
to wszystko na raz. Ula widziała mnie przed chwilą z Sandrą jak całowaliśmy
się.
-
To kiepsko. Teraz może ci tak łatwo nie
zaufać. Najpierw dziewczyny nagadały
jej, jaki jesteś a teraz widzi to na własne oczy. To gdzie się ty z nią
obściskiwałeś? Na korytarzu.
-
Nie, byliśmy u mnie. Skąd mogłem wiedzieć,
że Ula przyjdzie chwile po tym jak rozpoczęliśmy pracę. Jakoś to będzie z
Ulą. Ale dość na temat Pauliny i Uli.
Pomożesz mi w weekend w przeprowadzce?
-Pewnie.
A z wyjścia do klubu w tym tygodniu też nici.
-
Niestety. Może za tydzień uda nam się wyjść.
O Aleks, co za niespodzianka – powiedział do Febo, który akurat pojawił
się w drzwiach, gdy on wychodził.
-Możemy
porozmawiać szwagrze- rzekł złośliwie.
-
Czym mogę ci służyć?
- Paula wczoraj dzwoniła do mnie- odpowiedział
nie wysilając się na uprzejmości. I nie była to miła pogawędka. Jest załamana
tym, że każesz jej się wyprowadzić z domu.
-
Do mnie wydzwaniała cały wieczór z wymówkami i obelgami.
-
Dziwi cię, to jest. Potraktowałeś ją tak jak te wszystkie swoje panienki. Tylko
tę szopkę ciągnąłeś sześć lat. Wystawiłeś na pośmiewisko, pozbawiłeś marzeń,
planów a teraz domu. Tam czuła się bezpiecznie, tyle czasu mieszkała,
przyzwyczaiła się, a teraz każesz się jej wyprowadzić w ciągu tygodnia. Jesteś
jej chyba coś winny za te wszystkie zdrady i zmarnowane lata. Samo przepraszam
nie wystarczy.
-Dom
jest jej- odpowiedział bez namysłu. — Jutro zacznę pakować swoje rzeczy. Tylko
mam jeden warunek. Ma przestać do mnie wydzwaniać. Tymi żalami nic nie wskóra.
Nie wrócę do niej. I przekaż jej to.
Wieczorem
uradowana Paulina miała, co świętować z przyjaciółkami. Jej pierwszy punkt
został zrealizowany i to szybciej niż przypuszczała. Nie myślała, że tak łatwo
przekona brata, a on Marka. Teraz
przyszedł na drugi punkt- myślała
z satysfakcja. Tym
zajmę się później. Niech myśli, że dałam mu jednak spokój.
Dzień później w piątkowe popołudnie, kiedy
Marek jechał w stronę byłego już swojego domu pomyślał, że choć oddaje go z
żalem, to i z nadzieją, że tym sposobem uwolni ł się od Pauliny i to będzie
koniec jego problemów i da mu spokój.
Ula
tymczasem wraz z koleżankami postanowiły uczcić ostatni dzień pracy Ewy.
-
Przy trójce dzieci jest, co robić w domu – tłumaczyła się Ewa chwilę po tym,
gdy oznajmiła im, że postanowiła już nie wracać po porodzie do pracy. I nie martwcie się, będę spotykać się z wami na
mieście albo czasami tu będę wpadać. A dzisiaj bawmy się. Ela możesz już wyciągnąć, te wino. Specjalnie
dla was kupiłam, a ja tylko tak symbolicznie usta zwilżę. I nie ma złego, co by
na dobre nie wyszło i teraz ty Ula będziesz mogła zostać tu na stałe.
Wino
wkrótce uderzyło im do głowy, a języki się rozwiązały. Dziewczyny opowiadały
jej nie tylko o tych oficjalnych firmowych ploteczkach, ale i o tych tajemnych
i prywatnych. Ulę jednak najbardziej zainteresowała ta część o Dobrzańskim i
jego biurowych romansach. Wiedział już coś nie coś o tym. Dzisiaj, jednak
dziewczyny opowiedziały jej tak bardziej szczegółowo o jego podbojach.
-A
znajdź mi taką, która nie marzyła o Marku- mówiła Ewa. —Tylko chyba ty Ala,
Ania, Ela i ja- stwierdziła Ewa. I taką, która nie chciałaby stać się, choć
przez chwilę obiektem jego zainteresowania.
-Bo
my jesteśmy rozsądniejsze prawda dziewczyny – dodała Ania. —I zdrowie Marka po
raz pierwszy. Za niego jeszcze nie piłyśmy.
-
Ja może i marzyłam- przyznała się Ela. —Ale
nie jestem w jego typie. Ani ze mnie modelka, ani sekretarka.
-
Pamiętacie Aśkę, gdy Marek wręczał jej wypowiedzenie – zaczęła Ela pierwsze
opowiadanie „Marek przecież mówiłeś, że mnie kochasz, że zostawisz Paulinę po
zarządzi jak tylko poprze twoją propozycję kontrahentów do współpracy.” A Lidka
ona już po dwóch tygodniach wyleciała, a była taka pewna siebie. Sama mu do
łóżka wlazła.
-
A Akcja z Klaudią i Kariną – szybko dopowiadała Ewa. —Ula one włosy rwały sobie
z głowy, a ich wrzaski było słychać na całym piętrze. Karina, któregoś ranka zastała Klaudię w
samej bieliźnie w jego gabinecie, obie rzuciły się na siebie i na domiar złego
na całą tę akcje akurat przyszła Paulina z Markiem i zrobiła jeszcze większą
awanturę. Klaudię wysłała do Mediolanu, Karinę zwolniła i dostało się też
Markowi. Przez tydzień do pracy przyjeżdżał z Sebastianem. Paulina odpuściła
dopiero, gdy Marek załatwił tę katedrę na ślub.
-
Domi i Klaudia nie były lepsze, gdy kłóciły się o to, która ma zostać twarzą FD
Sportiwo. Ciągle wystawały pod jego
gabinetem i wydzwaniały do niego. Każda chciała wskoczyć mu do łóżka tylko po
to, aby dostać ten kontrakt. Było to nawet zabawne te ich wyzwiska od wywłok i
ladacznic - stwierdziła trochę z uśmiechem Ania.
-Była
jeszcze taka jedna Mirabella- mówiła Ela. —Przyszła do niego któregoś dnia z
kolczykami i powiedziała Wioli, że to od jej szefa i przyszła właśnie mu
podziękować. I gdy tylko Marek pojawił
się to rzuciła się na niego.
-Ta
przynajmniej miała klasę i oddała kolczyki i odeszła, ale i tak Paulina zrobiła
mu awanturę. I nie zdziwię się, że to dla Mirabeli rzucił Paulinę – dodała Iza.
-Albo
dla Sandry – wtrąciła Ula. —Wczoraj widziałam, jak całował się z nią w biurze.
-
Czasu nie traci. Ulka uważaj, może i na ciebie przyjdzie kolej. No, ale przynajmniej
nie ma panny Fe i nie będzie miał, kto cię zwolnić. To zawsze jakieś
pocieszenie- stwierdziła Ela.
-
On naprawdę z nimi wszystkimi, czy tylko nabijacie się ze mnie- spytała w końcu
zbita z tropu Ula.
-To
są te jego oficjalne zdrady, o których wszyscy wiedzą. Paulina robiła mu
zazwyczaj awantury tu we firmie, jakby w domu nie mogła. I stąd wiemy. A ile
było o tych, o których nie wiemy, to nikt nie wie. Pewnie tyle samo jak nie
więcej – odpowiedziała Iza. —Ileż to razy Paulina darła się na modelki u mnie w
pracowni tylko, dlatego że spojrzeli na siebie.
-
Stażystkami też nie gardził – zaczęła kolejne opowiadanie Ania. —Trzy takie
były i ze wszystkimi zaczął kręcić.
Monika nawet rzuciła dla niego chłopaka. A on później przyszedł tu
pijany z pogróżkami. Dobrze, że Marek akurat wyjechał i wszystko się samo
uspokoiło. Agnieszka zaś, zaczęła
rozpowiadać, że Marek ma romans z Moniką tylko po to żeby ją zwolnić i mieć
Marka dla siebie. Koniec końcem obie
zostały zwolnione, a pan Krzysztof przestał zatrudniać praktykantki. Pewnie na
życzenie Pauliny.
-
Agaty mi najbardziej szkoda- zaczęła Ala kolejną historię podbojów
Dobrzańskiego. —Była inna niż Joaśka i Karina, czy Lidka. Agata była sekretarką pana Krzysztofa, gdy Ewa
była w drugiej ciąży. Prezes obiecał jej, że później przejdzie na recepcję.
Samotnie wychowywała córkę, więc potrzebowała tej pracy. Marek wtedy przez
miesiąc zastępował ojca, gdy ten był na urlopie. Był jej przyjacielem jak
mawiał, ale do czasu. Wkrótce pokazał
jej swoje drugie oblicze, gdy ją zwalniał. Ona sama nie chciała odejść, więc
sam ją zwolnił. A tak naprawdę to
Paulina kazała ją zwolnić, bo zapowiedziała Markowi, że jak tego nie zrobi, to
wszystko opowie panu Krzysztofowi. Agacie świat się zawalił, a on bał się, że
Paulina spełni swoje groźby, a ojciec zrobi mu awanturę. W końcu to była jego
sekretarka. Na koniec dał dziewczynie parę tysięcy, a ona rzuciła mu nimi w
twarz do tego spoliczkowała i dodała, że ma nadzieję, że kiedyś też będzie cierpiał
z miłości. Marek jest draniem i nie jest
wart niczyich łez. Te jego spojrzenia powalają na kolana, ale później trudno z
tych kolan wstać. Romans biurowy, to najgorsze, co może się zdarzyć – dodała na
koniec Alicja, patrząc na Ulę.
Ula
zaś pomyślała, że słowa były skierowane do niej, jako przestroga.
Weekend
Uli minął szybko i pracowicie. Oprócz wyjazdów do Beatki musiała zająć się też
domem i resztą domowników. Zrobiła zaległe pranie, większe zakupy, obiad,
sprzątnęła dom. Miała też czas na częste
myślenie o Marku i o tym, co powiedziały jej dziewczyny.
Z jednej strony chciałabym, aby Marek mnie
dostrzegł, zainteresował się, a z drugiej strony wiem, jaki jest. Być
romantyczną i dać się uwieść, czy rozsądną i już w zalążku uciąć jego zaloty.
Posłuchać rozumu czy serca. Oto jest pytanie. O czym ty w ogóle myślisz
dziewczyno? Przecież to mało
prawdopodobne, żeby zainteresował się mną.
A ty stwarzasz sobie tylko niepotrzebne kłopoty. Ale jednego jestem
pewna. Podoba mi się, ale zakochana nie jestem. Jeszcze nie.
Marek
tymczasem przez weekend nie miał czasu na myśleć ani o Uli ani o tym zakładzie.
Już w piątek postanowił pojechać do swojego byłego domu i spakować resztę
swoich rzecz. Na miejscu zastał Aleksa i jak dowiedział się przyszedł, bo
prosiła go o to siostra. Stoi
nade mną jak gestapowiec nad jeńcem i pilnuje- pomyślał. Tylko
karabinu mu brak, ale sam jesteś sobie winny mówiąc mu, że dzisiaj tu przyjadę.
On chyba myśli, że wyniosę z domu wszystkie kosztowności począwszy od szkatuły
z kosztownościami i biżuterią Pauliny, która i tak w 75% jest ode mnie. Będzie
tu z pięćdziesiąt tysięcy jak nie więcej. Fura forsy tu jest, która już do mnie
nie wróci.
Nazajutrz wraz z Sebastianem poprzewoził na
Sienną swoje rzeczy i te, które pozwolił zabrać mu Aleks. Dokupił też parę
brakujących mebli, innych niezbędnych rzeczy i sprzętu i razem z przyjacielem
zaczął urządzać się w nowym mieszkaniu. W niedzielę wieczorem zaś mógł się
cieszyć z efektu dwóch dni pracy. Był u siebie bez Pauliny i z nadzieja na
rozpoczęcie spokojnego i szczęśliwego życia.
Tymczasem w dalekim Mediolanie Paulina doszła
do wniosku, że czas na rozpoczęcie drugiego punktu zemsty. Mszę się trochę pożalić się nad swoim biednym losem. Niech Dobrzańscy wiedzą, jaki ich syn jest
podły. Zepsucie im spokojnego niedzielnego popołudnia będzie
najodpowiedniejsze.
Z podjętą decyzją długo nie czekała, a telefon
odebrała Helena. Przez pół godziny wyżalała
się matce Marka i wzbudzała w niej poczucie krzywdy, jaką wyrządził jej Marek.
Dobrzańska zaś szybko ulega jej przebiegłej grze i była w rozterce. Trudno jej jednak było wybierać między
Paulinką, którą traktowała jak córkę a synem, którego nie chciała
unieszczęśliwiać i kazać wiązać się z kobietą, której on nie kocha. Miała
mieszane uczucia. Bądź, co bądź na razie nie zamierzała mówić nic mężowi o
Paulinie z obawy o jego zdrowie, choć czuła, że teraz Paulina jest w gorszym
stanie psychicznym niż przed wyjazdem.
Paulinę
natomiast cieszył fakt, że zasiała niepokój niedoszłej teściowej, swoją
nadwyrężoną psychiką i załamaniem nerwowym. I tym, że to wyłącznie wina ich
syna.
Teraz
czas na odrzucenie i wzgardzeniem nim przez rodziców- myślała. Już niedługo stracisz ich miłość
dupku. Musze jednak poczekać jeszcze trochę z tym do czasu, ich wyjazdu na
urlop. Zawsze wyjeżdżali w lipcu i wtedy dokończę dzieła z pomocą Aleksa. A na
razie będą musiały wystarczyć same telefony do Heleny i Krzysztofa. Wieczorem zaś z koleżankami
świętowała kolejny krok w pogrążaniu Marka. Na koniec wieczoru zrobiły jeszcze
laleczkę voodoo, a pijana Paulina z dziką satysfakcją wkłuwała w nią szpileczki
z nadzieją, że klątwa zadziała.
CDN PO MINI SEN MARKA