Długa droga do Gdańska w towarzystwie Marka taka zła dla
Uli nie okazała się, a jak się obawiała. Głównie, dlatego że w samochodzie
oprócz ich był również Pshemko i on dbał o podtrzymywanie rozmowy. Po dotarciu
na miejsce i zameldowaniu się w hotelu mieli chwilę odpoczynku przed czekającą
ich pracą popołudniem i wieczorem.
Ula ten czas wykorzystała na spotkanie z koleżanką Lidką,
menedżerką hotelu, w którym cała ekipa została zakwaterowana.
-Muszę przyznać, że ten twój Marek ma pomysły godne największych spiskowców – rzekła Lidka po tym, jak Ula opowiedziała jej historię kradzieży w Książu, cichego wielbiciela i listu od Marka.
-Marek nie jest mój – wtrąciła ostro. —Nigdy nie był i
nie będzie. I nie wiem, dlaczego mówisz to tonem, jakby cię bawiło.
-Bo jest takie jak z komedii romantycznej- tłumaczyła
się, uśmiechając do przyjaciółki.
- Ja nie widzę w tym ani nic zabawnego, ani romantycznego
– mówiła dobitnie. —Zwłaszcza tego pierwszego. Specjalnie napisał ten list,
żebym bała się i żeby mógł później opiekować się mną. To było podłe świństwo- sprecyzowała.
-Faceci robią gorsze świństwa niż Marek – odparła równie
stanowczo. —Zapewniam cię Ula. Zdradzają,
uwodzą dla korzyści, wykorzystują i porzucają, biją.
-Nie usprawiedliwiaj go, dobra Lidka – zezłościła się
lekko na przyjaciółkę.
-Nie usprawiedliwiam tylko przedstawiam fakty. Marek
szukał sposobu zbliżenia się do ciebie i z tego, co mówiłaś prawie mu się udało.
Podobało ci się, jak opiekował się tobą i to że czułaś się bezpieczna. I nie skreślałabym go tak od razu. Popełnił błąd, ale do wybaczenia.
-Gdybym skreśliła go całkiem, to nie byłoby mnie tutaj.
Będę po prostu nasze kontakty ograniczać ściśle do pracy. I nic więcej.
-Skoro tak mówisz – odparła bez wiary w słowa Uli. —Zobaczymy,
jak to będzie, gdy poznasz kogoś nowego i porównasz do Marka.
-Już nawet poznałam takiego jednego Szymona – zwierzała
się. — Całkiem przypadkiem i może zadzwonię do niego, jak wrócę do Warszawy. Na
razie wymieniliśmy się telefonami, bo przez ostatnie dni ja byłam zajęta pokazem,
a on poleciał do Londynu.
-Znowu jakiś na wyjeździe? -wypaliła Lidka. —Nie pamiętasz, jak było z Wojtkiem.
-Nie zapędzaj się tak- uspokajała. —Szymon to nawet nie jest
znajomym i widzieliśmy się dopiero dwa razy, włączając w to spotkanie, a ty
myślisz już w kategoriach związku i widziałabyś mnie już przy nim. A do Londynu poleciał na parę dni na jakieś
sympozjum związane z książkami. To miłośnik książek.
Tymczasem w Warszawie Wioletta i Sebastian szykowali się
na podróż do Gdańska, a Wiola stwierdziła, że to dobra okazja, aby porozmawiać
o nowo przyjętej sekretarce.
-Można wiedzieć, co ta Patti robi w sekretariacie? - pytała z irytacją, idąc z nim w stronę samochodu. — Ty ją przyjąłeś? Na przywitanie powiedziała mi, że szef kadr jest interesujący. A może to kolejny genialny plan Marka i przygruchał sobie panienkę, żeby pokazać Uli, że robi głupio, odtrącając go, bo może mieć inną? – rzucała pytaniami i pretensjami.
-Naprawdę powiedziała, że jestem interesujący? – pytał, uśmiechając
się z zadowoleniem.
-A co może i ona jest interesująca i dla ciebie? -
wytknęła mu, przystając na chwilę.
-Spokojnie Wiola. Patrycja nie jest ani w moim obszarze
zainteresowań, ani Marka. Żadnego genialnego planu też nie ma. Marek uczy się
na błędach. A Patrycja przyszła na staż i tylko tymczasowo zawitała do sekretariatu.
Za dwa tygodnie staż kończy Anita i
przejdzie do sekretariatu Adama. Ale to miłe, że byłaś zazdrosna- dodał na koniec.
-I żadnego podstępu w jej zatrudnieniu nie ma? – pytała,
chcąc mieć pewność i nie komentując słów Sebastiana o zazdrości.
-Nie ma. Słowo Sebastiana. A raczej moje i Marka.
-To dobrze, bo jest irytująca- odparł uspokojona nieco. —Zachowywała się tak, jakby męża tu szukała. A kiedy powiedziała mi o tobie, że
jesteś interesujący, to poczułam, że wzbiera się we mnie złość. Bezczelna
jedna.
-Czyli poczułaś zagrożenie pojawieniem się rywalki? –
zagadnął podchwytliwie.
-Miałam chyba prawo Cebulku- mówiła asekurowanie. —I dlaczego uśmiechasz się tak, jakbyś czuł
satysfakcję?
-Bo po tym, co powiedziałaś mi po wizycie u lekarza, że
twój syn to znaczy nasz syn będzie nosił imiona po tatusiach, czyli Dariusz-Sebastian
to, to była najmilsza rzecz, jaką usłyszałem z twoich ust- odparł z ciągłym
zadowoleniem.
-A co powiesz, jeśli ci powiem jeszcze, że stajesz się
dla mnie tak samo ważny, jak Darek i moja rodzina.
-A staję się? - odparł pytaniem na pytanie. —I nie pytaj,
czy chciałbym, bo bardzo.
-Stajesz się- rzekła czule i tak samo serdecznie przytulając
się do niego. —Powiem nawet więcej. Doceniam i szanuję wszystko, co robisz dla
mnie i dziecka.
-Dzięki. Bardzo pokrzepiające to, co mówisz- mówił,
otwierając jej drzwi do auta.
-To ja dziękuję- odparła, całując go w policzek.
- Żeby tak i Ulka zareagowała na nią- zamarzył Sebastian, gdy już oboje usiedli w
aucie. —Pomyśl tylko Wiolka. Tego samego dnia poznaliśmy was, zakochaliśmy się
i chcieliśmy zmienić się dla was. Chociaż te dwa ostatnie elementy były dla nas
czymś nowym i nierealnym. My na mężów i ojców nie nadawaliśmy się, a tu tak
nagle w drzwiach pojawiły się dwie dziewczyny i całe życie nam
przewartościowały. Na takie prostsze i szczęśliwsze. Może porozmawiałabyś z Ulą
i jakoś przekonała do Marka. To naprawdę porządny chłopak i szkoda by było,
żeby między nimi były spięcia.
-Cały Marek- westchnęła. —Naskrobał sobie
rzepkę i teraz wszyscy musimy ją jeść.
-Zrób to, chociaż dla Uli- nalegał kadrowy.
- To mogę Cebulku. Tak jej
mózg z lansuje (chodzi o lasuje), że sama nie będzie wiedziała czego tak
naprawdę chce.
Popołudniu ekipa z F&D już na dobre wzięła się do
pracy. Trzeba było przygotować scenę, światła, podkłady muzyczne, znaleźć czas
dla mediów, sprawdzić catering i przeprowadzić przynajmniej jedną próbę. Po
kolacji natomiast był czas na pierwszą sesję zdjęciową, a zaplanowaną na
gdańskim rynku w blasku oświetlenia rynku. Ula wykorzystała to również jako
relaks po całym dniu. Starówka w Gdańsku w neonach i latarniach wyglądała,
bowiem bajecznie i nawet bliska obecność Marka tej atmosfery nie psuła. Marek
zresztą zachowywał się, jak należy i tylko praca łączyła ich w tych chwilach. Do
towarzystwa miała za to Wiolettę, która dojechała z Sebastianem oraz Lidkę,
która z kolei chciała zobaczyć, jak pracuje Ula i jak wygląda sesja zdjęciowa.
- Jak na osobę ciętą na Marka, to zachowujesz się dość
dziwnie- zagadnęła Lidka. —Żartujesz, przekomarzasz się, ciągle mówisz Marek,
Markowi, z Markiem, Marka. Uśmiechasz się, gdy jest blisko i szukasz go w tym
tłumie.
- Ja po prostu zachowuję poprawne stosunki i dbam o pokaz
i sesję- mówiła z uwydatnieniem. —We firmie i tak będziemy ciągle się spotykać
i to, co jest między nami nie powinno odbijać się na firmie ani pracy.
-Jak zawsze praca najważniejsza- zakpiła Lidka. —Już na
studiach była perfekcjonistką- zwróciła się do Wioletty.
-I taka została- stwierdziła Wioletta. —Jest chodzącą
Alfą i Omeną, a Marek nie może nachwalić się jej. Czasami mam wrażenie, że bez
siebie nie mogą żyć. Tylko naprawdę nie wiem, jak Marek poradzi sobie bez ciebie-
zastanawiała się Wioletta, patrząc na Ulę. —Mówię ci Lidka między nim jest taka niewidzialna
nić porozumienia i już od początku znajomości dogadywali się bez słów.
-Trudno nie zauważyć- poparła Lidka nową znajomą. —Znamy
się od dziesięciu lat i nie pamiętam, aby o jakimś facecie tyle mówiła. Nawet o
Wojtku opowiadała oszczędnie.
-Właśnie- zaakcentowała Wioletta. —Wszyscy widzą i
wiedzą, że coś jest między nimi tylko nie Ulka.
-Halo, ale ja tu jestem- odezwała się w końcu sama zainteresowana.
—I jedyne co jest między nami to konflikt.
-Uczuciowy chyba- odparła Wioletta. —Ula, Marek może to
wariat, bo zrobił co zrobił, ale jaki czuły wariat.
- Pomijając, że jest słodkim wariatem- dodała od siebie
Lidka.
-To ja dziękuję za takiego wariata- odparła Ula nadąsana,
przedłużającą się rozmową. —Możemy dużej o tym nie rozmawiać?
-Złości się, to znaczy, że jest coś na rzeczy- rzekła,
Wiola do Lidki.
- Wiola, coś na rzeczy, to ja szafę mam- rzuciła z
wyczuwalną złością Ula. —Zrozumiałyście?
-Ok. Ula. Po co te
nerwy. Nie wiesz, że złość na nerwy szkodzi- pytała Wioletta.
Nazajutrz od rana czekały kolejne zadania związane z
pokazem. Przystrojenie sali kwiatami, szyldami reklamowymi i logami firm
współpracującymi z nimi. Później przyszedł czas na sesję zdjęciową we wnętrzu i
próbę generalną z kamerami. Sam pokaz udał się znakomicie i bez niespodzianek.
Zwieńczeniem tego wszystkiego natomiast był bankiet w jednej z hotelowych sal. Bankiet zorganizowany był w stylu Szwedzkiego
Stołu z nielicznymi stolikami i krzesełkami, a w tle słychać było nastrojową muzykę.
Na całej sali potworzyły się też grupki osób, a Marek z mistrzem przechadzali
się od jednej do drugiej i próbowali wyczuć pierwsze wrażenia gości i
dziennikarzy. Ku zadowoleniu mistrza i
Marka pierwsze recenzje były pochlebne i wszystko skazywało na to, że kolekcja
odniesie sukces. Oni również byli
najbardziej obleganymi osobami i odbierali zasłużone gratulacje i udzielali
kolejnych krótkich wywiadów.
Dzień później popołudniu wszyscy opuścili Gdańsk i
wrócili do Warszawy, a w poniedziałek do pracy. Od rana zajęli się też pierwszymi
podsumowaniami i wnioskami. Ula nawet odłożyła na dwa dni przejście do
marketingu, a Marek miał dwie sekretarki i jedną asystentkę.
-Ty za dobrze to się nie masz- zagadnął Sebastian podczas
wyjścia na lunch. —Trzy kobitki i ty jeden.
-Ale tylko jedna jest w sferze mojego zainteresowani-
odparł. —Wczoraj, gdy odwoziłem Ulę do domu, to próbowałem porozmawiać z nią. W
Gdańsku było tak dobrze, to pomyślałem, że jest to odpowiedni moment. Wytłumaczyłem
jej motywy, przyznałem że było to głupie i przeprosiłem po raz kolejny.
-I co? Jest jakiś efekt? - dopytywał przyjaciel.
-Nie bardzo. Powiedziała mi, tylko że nie jest jeszcze
gotowa, aby było między nami tak jak przed wysłaniem tego listu.
-Ale nie powiedziała przynajmniej nie- pocieszał
Olszański. — I nie ma innego w zastępstwie.
-Na razie Seba. Na razie.
Tego samego dnia do Uli zadzwonił Szymon i umówili się po
pracy, a mężczyzna przyszedł o umówionej godzinie pod firmę. Pech chciał, że
gdy witali się, to Marek akurat wyglądał przez okno i dostrzegł ich.
Dojrzał również to
że poszli w stronę parku, a nie przystanku Uli. Dzień
później od Wioletty dowiedział się o tajemniczym Szymonie i poznał go nawet
osobiście. W kolejnych dniach często pojawiał się pod albo we F&D, a Ula była
coraz bardziej pod jego wrażeniem. Był taki wesoły, oczytany, szarmancki i
wyjścia z nim sprawiały jej przyjemność. Nowy znajomy szybko stał się też
tematem do rozmów we firmie, a on źle to znosił.
We wtorek kolejnego tygodnia Marek miał po raz kolejny
okazję spotkać ich razem. Poszedł z Sebastianem na lunch do swojej ulubionej
knajpki, a oni siedzieli przy jednym ze stolików.
-Nie dość, że spotykam go prawie codziennie we firmie to jeszcze
i tu- rzekł z wyraźnym rozdrażnieniem do
przyjaciela.
-Spokojnie Marek. Przez kolejne dwa dni nie będziesz
musiał go oglądać- oznajmił mu Sebastian.
-Dlaczego?
-Od Wioli wiem, że jutro jedzie do rodziny, a ty pojutrze
do Wałbrzycha. Proste, nie.
-Dwa dni. Bardzo
pocieszające to nie jest- odmruknął w odpowiedzi.
Podróż do Wałbrzycha, oprócz odzyskania laptopa, przyniosła
Markowi i inne nieoczekiwane korzyści.
-Seba, nie uwierzysz czego dowiedziałem się- rzekł
nazajutrz rano od drzwi i z wyraźnym zadowoleniem. —Nie wiem tylko jak Ula
zareaguje i czy już nie wie przypadkiem.
-Ja też mam dobre wieść- odparł Sebastian. —Wiola
powiedziała mi dzisiaj coś ciekawego rano. I też nie wiem, jak Ula to przyjmie.
CDN STYCZEŃ
Wychodzi na to że Marek już zna prawdę o Szymonie ale jak to przekazać Uli aby nie pomyślała że mówi tak specjalnie bo jest zazdrosny, może lepiej Wiola niech jej to powie. Szkoda że Ulka tak bardzo odsunęła się od Marka, przecież on by zrobił dla niej wszystko a jej widok z inny jest dla niego przykry. Niech to się szybko wyjaśni i Ulka ma w końcu zrozumieć że kocha tego słodkiego wariata. G ;-)
OdpowiedzUsuńSpokojnie związek Uli i Szymona długo trwać nie będzie( praktycznie już się skoczył), bo czasowo z wyjściem na przyjęcie do Pauliny nie będzie mi się pokrywać. Te przyjęcie to na wspólnej końcówce zakończenia 1 i 2.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Czyżby policja ujawniła kim jest tajemniczy wielbiciel Uli? A co wie Viola? W takim momencie skończy skończyłaś? Może niedługo Ula i Marek się w końcu dogadają? No bo przecież Ula gada wyłącznie o Marku. Czyżby nie znała swoich prawdziwych uczuć? Że ciągnie ją do niego?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Marku,szefie,prezesie
Ulę pewne wydarzenie oświeci. Brakuje niewiele. Tylko jeden dzień w sensie opowiadania.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Ciekawe jak zareaguje Ulka na wieści jakie posiadają jej przyjaciele.
OdpowiedzUsuńCzyżby Lidka zmieniła całkowicie zdanie o Marku. Bo jak pamiętam nie była zbyt przychylna mu.
Uwielbiam Violę za to, że jest taka bezpośrednia i jak zawsze mówi to co myśli nie owijając w bawełnę. Ciekawa jestem kiedy w tej wersji zakończenia Ulka zrozumie co czuje do Marka.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Z Lidką było tak, że w któreś części wstecz gdy Ula odwiedziła ją po rozstaniu z Wojtkiem sprawdziła go. Chciała umówić się z nim, ale Marek kategorycznie odmówił to zmieniła zdanie na jego temat.
UsuńCo do uczuć to stanie się to nazajutrz. Tak pod wieczór.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
W sensie opowiadania nazajutrz.
UsuńNie ma to jak prawdziwe przyjaciółki. Wiola jak widać słowa dotrzymała a Lidka która nie ma dużo kontaktu z Ulą i Markiem zauważa rzeczy które są oczywiste . Ale takie postronne osoby widzą podobno więcej.
OdpowiedzUsuńTe Patti to dla mnie?
Pozdrawiam całą trójkę. Patrycja.
Znam tylko jedną Patrycję Patti.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam.
Ranczula zauważyłam błąd. Ostatnio pisałaś o Oleśnicy i lombardzie a dzisiaj o Wałbrzychu. Pamiętam bo mieszkam w Oleśnicy. Pozdrawiam serdecznie Kasia.
OdpowiedzUsuńWszystko jest ok. Kradzież dokonana została na zamku Książ a z tego co wyczytałam to jest dzielnica Wałbrzycha i policja podlega pod to miasto. W Oleśnicy natomiast znalazły się fanty. Dlaczego to w kolejnej części na początku i w rozmowie Marka z Sebą.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
-Cały Marek- westchnęła. —Naskrobał sobie rzepkę i teraz wszyscy musimy ją jeść. Hahaha. Violetta jak żywa. Po prostu umarłam. Ze śmiechu oczywiście. Ale ad rem. Ula nie wychodzi z roli i wciąż jest nieprzejednana w sprawie Marka, choć ten dwoi się i troi, żeby przekonać ją do siebie. Przyjaciółki też nie potrafią nic wskórać. Zawzięła się Cieplaczka jak diabli i jeszcze ten Szymon. Marek źle znosi konkurencję i najchętniej wyczyściłby całe przedpole z potencjalnych adoratorów Uli. Będzie musiał naprawdę ciężko pracować, żeby odzyskać jej zaufanie. Myślę, że Ula go kocha, ale albo sobie tego nie uświadamia, ale bardzo nie chce się przyznać do prawdziwych uczuć względem niego nawet sama przed sobą. Zaintrygowałaś mnie końcówką i już bardzo chciałabym przeczytać o co chodzi. Czego dowiedział się Marek w Wałbrzychu i jakie rewelacje ma dla niego Sebastian. Mam nadzieję, że córeczka pozwoli wykroić mamie trochę czasu, żeby szybko mogła dodać kolejną część.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię pięknie. :)
Było jeszcze Alfą i Omeną oraz ,że złość na nerwy szkodzi. I miło oczywiście, że rozśmieszyłam.
UsuńSzymon-Ula to odzwierciedlenie Piotra i Uli ze serialu. Ale tu Ula szybciej zrozumie, że tylko Marek jest tym jedynym. I przyjaciółki tego jej nie uświadomią. Po prostu stanie się coś, że zacznie patrzeć inaczej na Marka. Będzie również chwila pocieszania.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Viola jak zawsze coś pokręci ,przekręci i trudno za nią nadążyć.
OdpowiedzUsuńZaś Ulka świadomie bądź nie zaprzecza,że kocha.Szymon w opowiadaniu jest znośny,nawet mi nie przeszkadza ,co do serialowego Piotra nie znoszę.
Zastanawiające w jakich okolicznościach w tej wersji zakończenia uświadomi sobie tą prawdę? No i końcówka intrygująca. Czekam na cd.
Pozdrawiam serdecznie :).