Ja
Marek biorę Ciebie Urszulo za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość
małżeńską
Co robi
odkurzacz w kościele? Czy oni mogą sprzątać jak się już ożenię?
Po chwili Marek
Dobrzański otworzył leniwie oczy i ku swojemu rozczarowaniu nie było ani
kościoła, ani Uli, ani ślubu. A miejsce na kanapie, gdzie jeszcze niedawno spała
Ula było puste. Jego marynarka zaś okrywająca ją leżała na oparciu, a na stole
znalazł list.
Marek
Nie
chciałam cię budzić tak smacznie spałeś. Jesteś prawdziwym przyjacielem. Bez
Ciebie nie dałabym rady. Dziękuję za wszystko i miłych wakacji.
PS „Zrobiłam śniadanie”.
Wziął zostawiona krówkę i wyszedł z biura. Przywitał się
jeszcze z panią z firmy sprzątającej i pojechał do domu.
To już koniec. Dzisiaj popołudniu mam samolot do
Mediolanu a jutro Ula swój pierwszy i prawdopodobnie ostatni pokaz. A za cztery
dni wylatuje do Bostonu z Piotrem. Na dług, bo na rok, to będzie jak
małżeństwo. Z Ulą już przepadło na
dobre.
W domu od razu poszedł wziąć prysznic później jeszcze musiał
dokończyć pakowanie. Słyszał, że dzwoni jego komórka, ale nie chciał wychodzić
z kabiny i nie odebrał. A gdy już
odświeżył się przyszedł Sebastian i zapomniał o telefonie.
- I co Marek byłeś w końcu wczoraj we firmie?- spytał przyjaciel.
-Byłem.
- I, co
-Nic. Pomogłem jej w pracy i tyle. Możesz pójść ze mną
gdzieś na śniadanie. Moja lodówka świeci
pustkami. Zapraszam cię i pogadamy.
-I nic na temat was – dopytywał się Sebastian. Marek nie
możesz tak odejść bez porozmawiania z Ulą - tłumaczył mu, gdy szli w stronę
knajpki. To najgorsze, co możesz zrobić. Wyjechać bez rozmowy. Za parę lat
będziesz żałował, że nie spróbowałeś.
-Co to da Seba, że porozmawiam. Ona jest szczęśliwa z
Piotrem i leci z nim do Bostonu. A ja też lecę tylko, że do Włoch. Nie mówiłem
ci jeszcze, ale Paulina namówiła mnie na wspólny wyjazd.
- Co! Chyba zwariowałeś. Ty i Paulina, to jakaś
niedorzeczność. A jako kto jedziecie?
-Jako przyjaciele i wiem, że to niedorzeczność, ale mamy tam
wspólnych znajomych, wspólne ulubione miejsca.
I wytłumaczyłem Paulinie, że ten wyjazd nic między nami nie zmieni i, że
możemy jechać tylko, jako przyjaciele.
- A ty myślisz, że ona tak po prostu odpuści i nie będzie
chciała skorzystać z okazji i cię odzyskać.
- Zrozumiała i zgodziła się na moje warunki. A z Ulą już
przepadło. Muszę wyjechać odpocząć, zapomnieć, bo zwariuję. Gdzie nie spojrzę
tam widzę Ulę. Taki wyjazd jest mi potrzebny. Nawet, jeśli mam jechać z byłą
narzeczoną.
Sebastian wkrótce odszedł od stolika. Żal było mu przyjaciela.
Wiedział, że teraz z Ulą jest, było na serio, że Marek kocha.
A Marek tymczasem zapłacił rachunek i przypomniał sobie o
nieodebranym telefonie. To Ula dzwoniła, więc szybko odsłuchała wiadomość.
Marek
pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć, gdziekolwiek będę– a na
jego twarz zawitał uśmiech. Nie na długo jednak, bo chwile później usłyszał huk
i brzęk rozsypującego się szkła.
-Seba –usłyszał Olszański za sobą głos biegnącego za nim
przyjaciela. Uli coś się stało. Wszystko się nagrało. Musimy coś zrobić,
zadzwonić, dowiedzieć się. Muszę jechać.
- Spokojnie Marek.
-Jakie spokojnie Seba. Mówię ci, że coś się stało było
słychać huk, klakson, brzęk szkła. Musimy działać, pojechać do niej. Może
potrzebuje pomocy.
- Marek nawet nie
wiesz, gdzie jechać – racjonalnie odpowiedział Sebastian. Najpierw musimy
dowiedzieć się, co się stało. Masz jej numer telefonu do domu do jej brata albo
tego Piotra?
- Nie.
-Zadzwonię do Wioletty, to nam sprawdzi albo coś wie.
-Wiolka do rzeczy- przerwał monolog Kubsińskiej. Później mi
opowiesz, jakie to nieszczęście spotkało Ulę. Gdzie ją zabrali?
- Ula miała wypadek i jest w szpitalu na Biskupińskiej –
powiedział w końcu do Marka
- Jadę do niej Seba.
- Ja cię zawiozę. Jesteś za bardzo zdenerwowany, aby
prowadzić.
Mam
szczęście - pomyślał Marek, gdy na SORZE spotkał Sosnowskiego.
-Co tu robisz - spytał jego rywal z widoczną niechęcią.
-Co z Ulą. Powiedz mi.
- Niepotrzebnie tu przychodziłeś.
- Nie będziesz mi mówić, co mam robić. I nie odejdę do póki
nie dowiem się jak się czuje Ula. Jest przytomna, ma jakieś złamania, obrażenia
wewnętrzne.
- Nie jesteś z rodziny, aby informować cię o jej stanie
zdrowia – odpowiedział Sosnowski i odszedł.
- I co panie ordynatorze – spytał chwile później Sosnowski ordynatora
oddziału ratowniczego. Czy z Ulą to znaczy z dziewczyną z wypadku wszystko już
dobrze? To moja dziewczyna, dlatego pytam – dopowiedział Sosnowski z obawy
pytania, czy jest z rodziny.
- A, nie wiedziałem o tym. Nic jej nie jest. I dziecko też prawdopodobnie nie ucierpiało.
Właśnie zaraz miałem pójść do nie z wynikami.
- Dziecku. To Ula jest w ciąży. Nie wiedziałem.
- Wszystko na to wskazuje. I oczywiście panie Piotrze gratuluję.
Doktor Gajda zbada jeszcze przed południem szczegółowo pana dziewczynę.
-To dobrze. A mogę mieć do pana prośbę. Proszę jej nic nie
mówić o ciąży sam chcę jej to powiedzieć. Myślę, że ona sama jeszcze o tym nie
wie.
- Dobrze, zresztą po znajomości może pan przekazać jej też
resztę wyników.
Na korytarzu znowu natknął się na Dobrzańskiego. Myślał, że
dał mu dostatecznie do rozumienia, że nie jest mile widziany.
-Mówiłem ci, że nic tu po tobie. Ula nie życzy sobie
odwiedzin i teraz potrzebny jest jej spokój, a ty już wystarczająco dużo jej nerwów
napsułeś. I zostaw nas w spokoju nie wchodź w nasze życie.
- Powiedziałem już, że nie odejdę dopóki nie dowiem się, co
z Ulą- odpowiedział Marek nie dając z wygraną. Choćby ze względu, że jest mi
bliska.
- Jest przytomna. Wewnętrznych obrażeń, ani złamań nie ma. Tylko parę siniaków od uderzenia w fotel. Dla
pewności zostanie na obserwacji dwa- trzy dni. Miała szczęście, bo siedziała na tylnym
siedzeniu. Zadowolony – spytał.
-Tak. Przekaż jej, chociaż, że byłem.
-Oczywiście.
- I, co z Ulką- spytał Olszański, który postanowił poczekać
na przyjaciela przed szpitalem?
-Podobno nic jej nie jest, a przynajmniej tak mówił ten jej
fagas. Jest przytomna i poważnych obrażeń nie ma. To, co Sebastian jedziemy
teraz prosto do firmy. Musimy zając się pokazem. Trochę wam pomogę i ojca
ściągnę do pomocy. Ktoś jutro musi Ulę zastąpić z szefostwa na pokazie.
- To ty jednak lecisz?- spytał Sebastian .Myślałem, że
teraz, gdy Ulka jest w szpitalu zostaniesz?
-Lecę. Nic tu po mnie. Sosnowski dał mi do zrozumienia, że
Ula nie życzy mnie widzieć i, że mam zniknąć z ich życia. Jedźmy już do firmy.
Później muszę jeszcze dokończyć się pakować.
- Marek proszę cię spróbuj porozmawiać z Ulą jeszcze raz-
namawiał Sebastian. Choćby po to, aby później nie żałować, że był o ten jeden
raz za mało.
-Tyle razy próbowałem Seba. Przepadło.
-Ale wyjechać tak bez słowa pożegnania to jest najgorsze
świństwo. I wiesz, co ona sobie o tobie pomyśli, że naprawdę nic dla niej nie
znaczyłeś?
- Wiem, ale jak wyjadę będzie miała przynajmniej spokój i
prędzej zapomni.
-Piotr, co tutaj robisz?- spytała Ula.
- Pracuję zapomniałaś.
- Pytam skąd wiesz, że tu jestem.
- Twój ojciec dzwonił i mi powiedział. Przyjedzie najprędzej
jak się da. Musi poczekać za Beatką aż wróci ze szkoły. Byłem właśnie u doktora
Wójtowicza i mam twoje wyniki badań. Wszystko wskazuje na to, że na strachu się
skończy. Powinnaś Ula do mnie zadzwonić. Podwiózłbym cię do domu i nie
musiałabyś brać taksówki. Mógł cię
zabić.
-To po części moja wina. Tak jakoś duszno mi się robiło i
kierowca na chwilę stracił koncentrację zajmując się mną. A on jak się czuje?
- Z tego, co wiem leży na innej sali i też wyszedł prawie
bez szwanku. A wracając do twoich wyników, to później zrobią ci jeszcze jedno
badanie. Do tego czasu powinnaś leżeć i nie szwendać się po korytarzach. A za jakieś dwa, trzy dni będziesz mogła
wrócić do domu.
- To dobrze. Tylko o firmę się martwię. Jutro pokaz a ja w
szpitalu. Możesz przynieść mój telefon chciałabym zadzwonić do Marka.
- Zobaczę, co da się zrobić – odpowiedział z niezadowoleniem.
Ale teraz Ula przede wszystkim powinnaś odpoczywać, a nie myśleć o
pokazie. Poradzą sobie. Marek i tak
teraz pewnie myśli już o wyjeździe z narzeczoną, a nie o pokazie. A pro po
wyjazdów, to o naszym wyjeździe już myślałaś. Jeśli się zgodzisz wyjechać ze
mną, a nie będziesz czuła się na siłach teraz lecieć, to przesunę wyjazd.
Najwyżej będę mieć mniej czasu na zaaklimatyzowanie się.
- Nie Piotr leć jak masz lecieć. Nie możesz ciągle z mojego
powodu odwoływać wyjazdu.
- Parę dni ich nie zbawi. Ula muszę już wracać do moich
pacjentów. Zaraz zacznie się obchód. Porozmawiamy później. Jakbyś czegoś potrzebowała,
to zadzwoń po pielęgniarkę. Ja przyjdę za jakieś dwie godziny.
-Ulka, ale nam strachu napędziłaś- rzekła Wioletta, która
dość szybko zjawiła się w szpitalu. Nieznane są jednak wybory Boskie. Tu jesteś
a w jednej chwili pstryk i cię nie ma. Ale jak ty kochana się czujesz.
Wydelegowali mnie na przeszpiegi.
Fajnie, że Wiolka przyszła- myślała tymczasem
Ula. Przynajmniej zapomnę na chwilę o
Piotrze o wyjeździe i dowiem się, co w pracy.
- Dobrze. Powiedz lepiej, co w pracy – spytała. Jest jeszcze
tyle do zrobienia przed pokazem.
-O to się nie martw się. Wszystko jest pod kontrolą. Marek
ściągnął obiady pod postacią ojca.
-To Marek wie, że tu jestem.
-Tak. Sebastian i Marek byli razem, gdy Cebulek dzwonił z
samego rana i pytał gdzie jesteś. Ale nie miałam okazji jeszcze z nimi pogadać.
Cały ranek spędziłam z Izą na przymiarkach, a później od razu tu przyjechałam.
- I nie chciał przyjechać. Zobaczyć mnie, spytać o zdrowie.
- Nie wiem Ulka. Pewnie
czasu nie ma. Trochę pomógł we firmie, a popołudniu ma samolot do Włoch. Ale
nie dopytywał się, gdyby się nie martwiła.
- Wiola nie obraź się, ale chcę zostać sama. We firmie
jesteś bardziej potrzebna.
I wyszła wiedząc, że Ula chce być sama ze względu na Marka.
Znowu
przyszło mi płakać.
Za to,
że chciałam się śmiać
Tysiąc
razy oddawać
To, co
trafiło się raz.
Jesteś
naiwna, myśląc, że Marek tu się zjawi. Niedługo ma samolot do Mediolanu. Leci z
byłą narzeczoną, chociaż może i nie z byłą, ale aktualną narzeczoną.
I wróciła pamięcią do ich wspólnie spędzonych chwil. Jaka ironia losu ja go kiedyś ratowałam z
płonącego samochodu, a teraz ja jestem po wypadku i czekam na niego. Nigdy nie
zapomnę tego czasu spędzonego z Markiem, chociaż były i smutne chwile. Zamknęła
oczy a przez jej mózg przewijały się wspomnienia. Ich pierwszy i jedyny taniec,
ich spacery, rozmowy, pieszczoty, pocałunki. I to jak odkryła, że okłamał i
zadrwił z niej.
Tymczasem Marek też chciałby już pobyć sam, ale musiał jakoś
wstrzymać jeszcze trochę. Ciałem był we firmie, ale myślami był przy Uli i przy
chwilach spędzonych z nią. Tych najwcześniejszych i z ostatnich dni.
Rozpamiętywał, to jak uratowała go i wyniosła z płonącego samochodu. O tym jak
chodzili razem na spacery, rozmawiali i o tym jak Sebastian wymyślił ten
idiotyczny plan. I o tym jak byli nad Wisłą i zrozumiał, że kocha Ulę. I ten
najpiękniejszy czas spędzony z Ula w SPA. I to jak później odeszła i nie
chciała go znać. Sam jesteś sobie winien
Dobrzański.
Czy
mogłam się aż tak pomylić, co do Marka? Nawet nie zajrzy nie pożegna się. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi. Z Piotrem
jest wszystko proste, ale, czy ja mogę z nim wyjechać? Prawie kocham to nie
kocham. A ja kocham Marka. Ale on woli lecieć z Pauliną niż być ze mną.
-To, co pani Urszulo
zobaczymy jak czuje się pani maleństwo - spytał ktoś przerywając jej
rozmyślania.
-Słucham- spytała.
-Dominika Gajda i przyszłam panią zbadać. Zaraz zrobimy USG
i sprawdzimy jak rozwija się pani maleństwo.
-Maleństwo? Jakie maleństwo- spytała nieco zdziwiona? To
jakieś nieporozumienie.
- Jest pani w ciąży. Doktor Wójtowicz nic pani nie
powiedział. Z badań krwi to wyszło.
- Nie. Nie rozmawiałam z żadnym doktorem Wójtowiczem. I, to
niemożliwe, żebym była w ciąży. Miałam okres normalnie, po tym jak byłam z…z
kimś- dokończyła. Teraz, co prawda wydaje mi się, że się spóźnia, ale ostatnio
miałam dużo pracy, stresu i myślałam, że dlatego.
-Miesiączka w pierwszym miesiącu ciąży czasami się zdarza i
wprowadza kobiety w błąd. Zaraz zresztą dokładnie sprawdzimy.
-O ten punkcik to pani dziecko- chwile później obwieściła
lekarka. Jakiś ósmy, dziesiąty tydzień. Zgadza się.
-To było na początku maja.
-Dobrze wiedzieć czas poczęcia. I nie widać nic
niepokojącego. Książkowa ciąża. Wydrukuje pani zapis na pamiątkę.
Będę
mieć dziecko z Markiem. Tylko, co ja teraz zrobię on wyjeżdża dzisiaj. Nie mogę
mu nie powiedzieć i pozwolić wyjechać. Musi wiedzieć. Piotr obiecał przynieś mi telefon, a nie
zrobił tego. Ciekawa jestem, czy wiedział, ze jestem w ciąży. Oczywiście, że tak. Sam przyszedł do mnie z
wynikami, aby zataić fakt ciąży. Czy on myślał, że ja się o tym nie
dowiem? I ciekaw jestem, kiedy chciał mi
to powiedzieć. Pewnie, gdy już Marek będzie daleko. Muszę zadzwonić do Marka.
Telefon pożyczyła od pacjentki obok. Dobrze, że chociaż pamiętam jego numer – pomyślała. Odbierz Marek proszę cię odbierz.
Włączyła się jednak poczta i zostawiła wiadomość.
Marek
dzwonię, żeby powiedzieć ci nie wylatuj proszę cię nie wylatuj. Jesteś mi tu
potrzebny Marek. Proszę cię przyjedź do mnie.
I czekała i dzwoniła, ale jego telefon był ciągle wyłączony.
W końcu postanowiła zadzwonić do firmy. Na szczęście Wioletta odebrała.
- Wiola nie mam czasu na długie tłumaczenia. Kocham Marka i
muszę mu to powiedzieć. Jednak telefonu nie odbiera. Poproś Sebastiana, aby
pojechał do niego zanim odleci.
-Pewnie, że powiem. Aha Ula okazało się, że Marek był u
ciebie, tylko Piotr nie pozwolił mu wejść do ciebie. A to łajdak świński nie
Ulka. Idę już idę do Cebulka. Spokojnie
Ulka.
A więc
martwił się i był. Jak ja mogłam w niego zwątpić.
Sebastianowi dwa razy nie trzeba było tłumaczyć. Jemu też
zależało na szczęściu przyjaciela. Wiedział, że o tej porze Marek powinien być
już na lotnisku. Znalazł go w ostatniej chwili.
- Seba, co tu robisz- spytał zdziwiony Marek, kiedy zauważył
przyjaciela przepychającego się wśród pasażerów.
-Ulka do ciebie wydzwania. Kocha cię i masz do niej
przyjechać. To tak w skrócie.
-Co!?
- Marco – odezwała się Paulina. Chyba nie zostawisz mnie
tutaj, samą.
-Zostawi – wyręczył Sebastian przyjaciela.
-Zostawię i możesz nawet dostać histerii. Tam czeka na mnie
moja miłość życia.
- I jak kochanie stęskniłaś się. I przepraszam, że tak późno
jestem, ale obchód się przeciągnął, a później jeszcze miałem konsultację –rzekł
szczęśliwy Sosnowski wchodząc do jej sali. Chciał jeszcze pocałować Ulę, ale ona szybko
odsunęła twarz. -Proszę tu masz swój telefon. Późno, ale jest- dopowiedział
niezrażony jej dziwnym zachowaniem.
- Nie szkodzi. I mam dobre wiadomości. Jestem w ciąży.
- Naprawdę? Tylko, co ty teraz zrobisz. Marek właśnie wyjechał. Jeśli chcesz, to
zostanę ojcem dla twojego dziecka. W Bostonie możemy zacząć
-Nie udawaj, że nie wiesz Piotr- przerwała mu Ula.
Rozmawiałam z doktorem Wójtowiczem. Dokładnie wiedziałeś, że jestem w
ciąży. A ojca ono ma tylko jednego
Marka.
- Ula przepraszam. Chciałem powiedzieć później. Przygotować
do tego, że być może zostaniesz samotną matka.
- Nie Piotr. Wiem, że zataiłeś to specjalnie. Myślałeś, że
jak Marek już wyjedzie, to ja nie będę szukała z nim kontaktu. A o tym, że Marek
tu był, to też zapomniałeś mi powiedzieć.
- Ula chroniłem cię. On dzisiaj wyjeżdża. Nie chciałem żebyś
cierpiała.
- I wiesz, co myślę, że przez cały czas mieszałeś w naszym
związku. Ta bójka to pewnie też nie zasługa Marka tylko twoja. Mam racje sprowokowałeś
go. Jedź już lepiej do tego Bostonu i
daj mi zapomnieć o naszej znajomości.
Na Marka długo nie musiała czekać. Z każdym otwarciem drzwi miała nadzieję, że to
już on. I w końcu zjawił się szczęśliwy z bukietem kwiatów. Dobiegł do jej
łóżka, wziął za rękę i ucałował dłoń.
- Ula kochanie tak bardzo bałem się o ciebie. Od zmysłów
odchodziłem, gdy odsłuchałem twoją wiadomość. Byłem tu rano, ale on nie
pozwolił mi wejść do ciebie-mówił i głaskał jej twarz.
-Wiem, że tu byłeś. Wiolka mi powiedziała. I przepraszam za
Piotra. Nie wiem jak ja mogłam być tak ślepa. Marek kocham cię zawsze kochałam,
to znaczy nigdy nie przestałam kochać i będziemy mieć dziecko.
-Ja też cię kocham. Dziecko? Ula dziecko- powiedział z
jeszcze większa radością. Jesteś w ciąży?
- Właśnie się dowiedziałam. Zobacz ten mały punkcik to
właśnie nasza fasolka -i pokazała wydruk z USG.
-To znaczy, że tam w Spa strzeliłem złotego gola.
-Zwał ja zwał, ale taka prawda- odparła wesoło Ula.
-Kochanie większe szczęście nie mogło mnie, nas spotkać.
A korzystając z faktu, że na sali zostali sami udowodnił, to
długim i namiętnym pocałunkiem.
W szpitalu został do późnego wieczora. Dopiero pielęgniarki musiały wyprosić go. Ula
zresztą też namawiał do powrotu do domu i wypoczęcia. Wszak jutro czekał go
pracowity dzień, a poprzedniej nocy niewiele spał. W między czasie do szpitala dojechał również
ojciec Uli. Trochę zdziwił się, że zastał u jej boku Marka, a nie Piotra. Ale
nie pytał, bo szczęście córki było dla niego najważniejsze. A oni zresztą sami
powiedzieli mu, że się kochają i chcą być razem. Do szpitala Marek wrócił
nazajutrz z rana przywitał się tylko, chwile porozmawiał, obiecał dzwonić i
przyjechać wieczorem po pokazie.
- Kochani proszę jeszcze o
chwilę cierpliwości- zapowiedział Marek czekając na kulminacyjny punkt pokazu,
czyli wyjście modelki w sukni ślubnej. Aniu czekamy tylko na ciebie. Dodajmy
Ani otuchy oklaskami- poprosił. Na to właśnie czekaliśmy na tę suknię…. – rzekł
Marek, gdy modelka wyłaniała się za kurtyny. I zobaczył zamiast Ani Ulę.
Wyglądała jak marzenie, marzenie, które było jego. - …tę najważniejszą. Jak ma
się tę jedną jedyną reszta się nie liczy- powiedział improwizując i prowadząc
ukochaną po scenie.
A później przyszedł czas na
owacje, gratulację dla mistrza i świętowanie na bankiecie.
- Czy ja już dzisiaj ci mówiłem,
że cię kocham- spytał Marek, gdy w czasie pokazowego bankietu znaleźli spokojny
kąt z dala od ludzkich i ciekawskich spojrzeń.
-Niech pomyślę. Mówiłeś, ale
mogę tego słuchać na okrągło. I też cię kocham-odparła Ula
- To cudownie, bo ja ciebie bardzo, bardzo mocno kocham Ula. I zaraz udowodnię ci jak bardzo. Przyciągnął Ule
do siebie a jego usta znalazły się przy jej ustach. Z wprawą muskał jej dolna później
górna wargę, pocałunek stawał się coraz bardziej intensywny i namiętny, a pieszczoty
wkrótce przeniósł na jej szyję.- I
kocham jeszcze nasze dziecko- powiedział trzymając jej twarz w swoich dłoniach
patrząc prosto w oczy. Was oboje kocham najbardziej na świecie. Jesteś taka piękna.
Piękna na zewnątrz i w środku. Kocham twój uśmiech, spojrzenie oczu, radość z
życia, dobroć, życzliwość, inteligencję. Spotkanie cię, pojawienie w moim życiu
było najlepszą rzeczą, jaka mogła mnie spotkać. I już zawsze będę o tym
pamiętać i cię kochać.
- Mam nadzieję, bo swoich uczuć jestem pewna na 100%. A, kiedy powiemy o dziecku naszym najbliższym?
-Nie wiem. Może w czasie naszych zaręczyn- zaproponował
Marek. Zamierzam szybko się oświadczyć zaręczyć i ożenić. A oświadczyć się mogę
już teraz. Ula wyjdziesz za mnie- spytał i padł na kolana.
- Wariat, ale tak Marek wyjdę za ciebie. I jestem bardzo szczęśliwsza.
A Markowi nie pozostało nic innego jak oświadczyny przypieczętować
kolejnym pocałunkiem.
I po tych pięknych wspólnych chwilach wrócili na sale
bankietową. Spodziewali się gwaru, chaosu, rozluźnienia, zabawy i takiego zachowania,
jaki zazwyczaj bywa na takich imprezach. A zaskoczyła ich cisza jakieś szmery i
uśmieszki.
-No, no gratuluję wam- odezwał się, jako pierwszy Sebastian.
Oświadczyny, dziecko. Czasu nie marnujecie. I gratuluję.
-A skąd wiecie- spytał Marek.
- Z kamery. Wszystko
się nagrało i leciało na żywo na tym telebomie- poinformowała Wioletta i dodała
rozmarzonym głosem. - To było takie piękne Ula patrzył ci w oczy, wyznawał
miłość niczym w tej piosence o Dunce, co ma dwa serca.
- Włączona kamera powiadasz. Historia lubi się jednak
powtarzać. Pamiętasz, Ula jak rok temu wykrzyczałaś, że nie kocham Pauliny? To
teraz ja mogę wykrzyczeć. Moi drodzy. Ja kocham ją a ona mnie.
Ciekawa miniaturka, trochę odwróciłaś role , ale jak to w przypadku U i M wszystko dobrze się kończy, szczęśliwie są razem , dzidziuś w drodze a panna Fe została na lodzie , niecierpliwie czekam na cd.opowiadania , pozdrawiam B.
OdpowiedzUsuńTe opowiadania sa super
UsuńCoś mnie tknęło z pomysłem w sobotę w niedzielę zaczęłam pisać, a wczoraj dokończyłam. I sama nie wiem , czy nazwać, to miniaturką, czy odcinki 232-235 na opak.
OdpowiedzUsuńDzięki za wpis.
To jest... świetne! :) To tak powinno wyglądać zakończenie Brzyduli! A wracając do meritum... Piotr to kawał szui. To on, chciał skazać ją na samotne macierzyństwo. Nie wydaje mi się, aby Ula pozwoliła komuś zajmować się jej dziecka i Marka. Jej największej miłości. Jak on mogłaby być z Piotrem? Codziennie gładząc brzuch myślałaby o tej namiętnej nocy i o autorze jej brzuszka. Później nie byłoby lepiej, widziałaby podobieństwo dziecka do ojca... bardzo przypadło mi do gustu to zdania "To znaczy, że tam w Spa strzeliłem złotego gola." Trochę takie erotyczne, ehh podniecające... Puściłam wodzę fantazji :D Na szczęście wszystko skończyło się tak, jak lubię najbardziej :) Happy end <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, UiM
Dzięki ,że się spodobało. A Piotr fakt faktem gorszy niż w serialu. I jaki facet chciałby być z kobietą która myśli o innym. Chyba tylko Sosnowski. A z tym tak powinno wyglądać zakończenie to chodziło o dzidziusia pewnie. Też mi brakowało tego.
UsuńPozdrawiam.
O Dunce, co miała dwa serca??? Umarłam!
OdpowiedzUsuńGenialna mini. Odwrotna sytuacja niż w serialu i to dosłownie. Zamiast Marka wypadek ma Ula, zamiast Pauliny do szpitala przychodzi Marek. Sosnowski jak zwykle, zwykła szuja do potęgi. Nic, tylko kopać i nie dać płakać. Jak ja go nie znoszę! Olszański na lotnisku fantastyczny.
Na szczęście dla mnie wszystko kończy się szczęśliwie. Uwielbiam!
Miałaś kapitalny pomysł na tę mini. Gratuluję.
Pozdrawiam Cię serdecznie i idę spać z bananem na ustach. Ta mini poprawiła mi nastrój. :D
O Dunce, co miała dwa serca usłyszałam z ust Jacka Cygana i to jest na faktach. Zdarzały się podobno pirackie płyty z takim właśnie tytułem.
UsuńA odwracanie sytuacji, to chyba będzie moja specjalność.
Pozdrawiam.
To odwracanie sytuacji wychodzi Ci znakomicie i jest niezwykle pomysłowe. Mnie bardzo się podoba, a w dodatku zawierasz też elementy humorystyczne, a to ewidentnie poprawia mi nastrój. Tak trzymaj.
UsuńPozdrawiam. :)
Bo milosc zawsze zwyciezy
OdpowiedzUsuń