Część 7
Od czasu ich urodzin i
obietnicy wybicia sobie Uli z głowy minęły już niemal dwa tygodnie. Teraz siedział naprzeciwko ojca i wysłuchiwał
jego monologu na temat wyjazdu i targów. Myślami jednak nie był z ojcem. Wrócił
do wydarzeń ostatnich dni. Może i chciałem całować się z Ulą, ale nie
planowałem tego- usprawiedliwiał się w myślach. Samo tak jakoś wyszło tak,
jakby zadziałały jakieś niewidzialne siły. Trudno było nam tego uniknąć skoro
spędzamy ze sobą wiele godzin.
Bez wątpienia ostatnie dni
były dla nich wyjątkowe tylko, że każde z nich odbierało to trochę inaczej. Ula
uważała, to za rodzaj przeznaczenia, szczęśliwego zrządzenia losu, które jest
nieodłącznym składnikiem życia każdego człowieka. Marek natomiast uważał, że
było to niefortunne aczkolwiek miłe zrządzenie losu.
Parę dni temu zawiózł ją do
szpitala. Lekarz zadzwonił nieoczekiwanie do niej z wiadomością, aby
przyjechała podpisać zgodę na operację. Nie pytała o szczegóły, bo nie było na
to czasu. Jadąc tam bała się, że wystąpiły jakieś komplikacje. Beatka już
wczoraj mówiła jej, że boli ją w prawy boku. Ortopeda, jednak nic niepokojącego
nie stwierdził i zapewnił, że zaczną rehabilitację planowo, czyli za parę dni.
Na miejscu okazało się jednak, że Betti ma zapalenie wyrostka robaczkowego i musi
być operowana. Marek widząc jej smutek i zaniepokojenie przytulił pocieszał, że
usunięcie wyrostka to prosty zabieg i pocałował. Najpierw przyjacielsko w
czoło, ale trzymając w dłoniach jej twarz i patrząc w oczy skończył na ustach.
Palmiarnia też nie była planowana. Artur fotograf umówił spotkanie właśnie tam.
Uli spodobało się to miejsce zwłaszcza, że prędzej nigdy tu nie była. Kiedy, więc Marek zaproponował spacer
zgodziła się bez namysłu. Szedł pierwszy torując jej drogę odgarniając gałązki.
Jedną z nich, jednak zbyt szybko puścił, a Ula dostała w twarz. Przeprosił i
pocałował zraniony nos, a od nosa do ust było tak blisko. Kluczyki w jego aucie
też przypadkiem wypadły mu z rąk. Oboje schylili się, aby podnieść stuknęli się
czołami i znów skończyło się to pocałunkiem. Te zdarzenia zwłaszcza dla Uli
były niepodważalnym dowodem na to, że między nimi były jakieś niewidzialne
siły, które roztaczały nad ich życiem i związkiem opiekę. Trudno było to racjonalnie wytłumaczyć chyba
tylko słowami Emmy ich własne fatum usłane nieszczęśliwymi wypadkami losu.
Artur też całował Emmę w takich sytuacjach myślała Ula. Po tym jak użądliła ją
pszczoła, po tym jak jej pies zakończył życie i po tym jak kiedyś przypadkiem
wpadli na siebie w drzwiach.
Wczoraj, jednak wydarzyło się
coś, co nie powinno się nigdy wydarzyć. Ula poprosiła go o wolne przedpołudnie
na załatwienie ważnej sprawy. Zgodził się pod warunkiem, że wróci popołudniu i
pomoże mu w omówieniu paru spraw. Obiecała, więc wrócić około szesnastej i
zostać po godzinach, jeśli zajdzie taka potrzeba. Gdy wróciła było później niż
myślała.
-Już jestem i przeprasza, że
tak długo to trwało- zawoła od drzwi. Zrobiła się kolejka przed gabinetem.
-Nie szkodzi Ula- powiedział
tylko z nad biurka. Zabieramy się do roboty, bo czas ucieka- dodał i dopiero
spojrzał na dziewczynę.
Ula wyglądała pięknie. Zamiast firmowego kostium miała na sobie
niebieską zwiewną sukienkę w drobne kwiatki z dekoltem zdecydowanie za dużym
jak pomyślał, a na to narzucone bolerko w kolorze jej oczu.
-To, od czego zaczynamy –
spytał, gdy odzyskał głos. Od przeanalizowania dalszej współpracy z Emilio, czy
od problemu ze starymi kolekcjami.
-Od starych kolekcji, ale
tylko ogólnikowo, bo i tak wszystko zależeć będzie od Przemka - odpowiedziała i
uśmiechnęła się.
-Byłaś u ortodonty-
stwierdził zachwycony. To była ta ważna sprawa. Muszę przyznać, że masz teraz
piękny uśmiech. Ula przepraszam cię – zreflektował się, że palną mała gafę.-
Źle się wysłowiłem. Zawsze miałaś piękny uśmiech tylko, że teraz jest olśniewający.
-Dzięki Marek- odpowiedziała
z jeszcze większym uśmiechem. Ten komplement spowodował, że Ula zarumieniła
się, a jej twarzy dodało to tylko bardziej niewinnego wyglądu.-Weźmy się lepiej
za pracę. Musimy uruchomić sprzedaż aukcyjną. Po prostu trzeba spróbować
wystawiać kreacje Przemka na Allegro. Wiem, że może być niezadowolony, ale
musimy spróbować przekonać go- tłumaczyła. Zajmiemy się tym jutro. A teraz
sprawa Emilio.
Markowi jednak trudno było
się skupić. Ula po drugiej stronie stołu skutecznie odwracała jego uwagę. Ten jej uśmiech i usta miękkie i słodkie,
niewinne i niepewne.
- Ten pierwszy punk, że zyski
w pierwszej kolejności idą do jego firmy jest nie do przyjęcia – mówiła. Ale za
to bodajże piąty tak. Zobacz Marek -powiedziała i zgrabnie obiegła biurko. Dla
Marka to było gorsze niż Ula siedząca po drugiej stronie biurka. Teraz
pochylała się nad nim. Czuł jej zapach, oddech i włosy na policzku. Z trudem
śledził jej tok wywodu. W pewnym momencie podniósł głowę i spojrzał na nią a
ona akurat schyliła się bardziej. Przez moment trwali w bezruchu.
-Ula zostawmy na chwilę
prace- poprosił szeptem. Wstał i
wyciągnął swoje ręce, a Ula bez protestu podała mu swoje dłonie. Szybko odnalazł jej usta i całując dziewczynę
podszedł z nią do kanapy usiadł i pociągnął za sobą tak, że znalazłaś się na
jego kolanach. Popołudniowe słońce, które wpadało przez duże okiennice do biura
rozświetlało akurat najbardziej to miejsce. Mógł, więc dokładnie widzieć jej
twarz i patrzeć w te piękne oczy, zmysłowe, słodkie usta. Był zachwycony i
doliczył się w końcu sześciu piegów na nosie i policzkach, a nie pięciu jak
myślał dotychczas. Odgarnął jej włosy z twarzy i zaczął znaczyć pocałunkami
gorący szlak od jej ust poprzez policzka, wgłębienie szyi, przechodząc wzdłuż wycięcia
dekoltu. Wrócił do jej ust taką samą drogą tylko, że drugą stroną. Ula
bezwiednie wsunęła mu palce we włosy i odchyliła głowę, upajając się dotykiem
jego warg. Całe jej wnętrze wypełniały uczucia, jakich dotąd nie znała i
odpływała w nieznane. Marek nie zamierza poprzestać na pocałunkach zapragnął
więcej, tym bardziej, że Ula nie protestowała. Całował coraz bardziej
namiętniej, a jego dłonie znalazły się na jej tali i schodziły coraz niżej. W
jej wnętrzu działo się coś dziwnego cudownie łaskotało i rozchodziło się po
całym ciele. Nie sądziła nawet, że może tak się czuć i pożądać. Bała się, że
zabraknie jej powietrza i, że zaraz stanie się to, co z Emmą.
Zastał ją przy oknie i
wyglądała jak bogini. Zauroczony tym widokiem podszedł i stanął za jej plecami.
-Czyż gwiaździsta noc nie jest cudowna Arturze- spytała Emma. Stali tak chwilę
mógł, więc dokładnie przyjrzeć się jej i zobaczyć zachwyt w jej oczach. W pewnym momencie obróciła twarz do tyłu i
ich spojrzenia spotkały się. Delikatnie pocałował a, gdy Emma nie protestowała
pocałunek stał się bardziej namiętny. Pociągnął za sobą w stronę eleganckiej
sofy posadził Emmę okrakiem na kolanach i wbił się w jej usta. Dłonie Artura błądziły po jej ciele i chociaż
miała na sobie grubą sukienkę i warstwę bielizny wyczuł piękne kształty. W jednej chwili zapragnął więcej, ale
sukienka zapięta pod szyję dawała mało możliwości. Odnalazł, więc pomiędzy
fałdami dołu sukni a później i pończoch drogę do jej ud i kobiecości. Dotyk Artura doprowadzał ją do rozkoszy,
jakiej nie znała. Emma, jednak oprzytomniała i pomimo jego niezadowolenia
musiała hamować jego zapędy. Wydostała się z jego objęć i uciekła.
Nie Arturze, nie na sofie-
myślała Emma. Nie Marek, a ja nie na firmowej kanapie-pomyślała Ula.
Teraz to jego dłonie błądziły
po udach Uli i choć nie patrzył na nie, wiedział, że są zgrabne. Przeczucie nie
myliło mnie, co do tego, że Ula ma piękne ciało stworzone do miłości. Móc je
tak skosztować w pełni-myślał. Wiedział jednak, że powinien przestać i wziąć
się za pracę, ale wiedział też, że jeśli nawet zdołał opanować podniecenie, to
i tak nie był pewien czy starczy mu opanowani, aby dalej pracować.
-Marek nie możemy – próbowała zaprotestować
Ula. Marek, jednak chyba nie słyszał tego albo nie chciał słyszeć.- Nie Marek
nie. Jesteśmy w pracy ktoś może wejść – prosiła głośniej ostatkami sił. Tak nie
wolno. Nie jestem taka! Nie jestem... -
nie kończąc jednak ani myśli, ani zdania odwróciła się i wybiegła z biura.
A właśnie, że chciałabyś,
żeby Marek robił z tobą te wszystkie rzeczy.
Chcesz tego tak samo mocno jak Emma .Tylko nie na sofie, ale tak jak
Emma w dużym łożu. I kochasz Marka tak samo mocno jak Emma Artura. Miłością bez przyszłości.
Następnego dnia po przyjściu
do firmy Marek od razu skierował się do swojego biura. Miał kilka zaległych spraw, a spotkanie z Ulą
postanowił zostawić na później. Trudno
mu było po wczorajszym wieczorze opanować myśli, dojść do siebie i myśleć
racjonalnie. Był zły za to, co się stało.
Tylko nie był pewien, czy bardziej był zły, bo całował się, czy dlatego,
że nie żałował tego i pragnął więcej.
Wiedział też, że powinien przeprosić Ulę zachował się po chamsku, ale
jak ma przepraszać za coś, czego nie żałował. A swoje zirytowanie wyładowywał
na Bogu ducha winnej Wioli i Sebastianie.
Olszańskiemu zresztą jego dziwne zachowanie nie umknęło uwadze.
- Boisz się Uli, czy co-
spytał, gdy ten ominął po raz kolejny sekretariat Uli.
-Nie. Dlaczego tak myślisz-
spytał?
-Bo obserwuję cię już jakiś
czas. Zresztą od czasu waszych urodzin jest jakiś inny. Widziałem jak wyszedłeś
wtedy za Ulą, a później wróciliście razem.
I widzę jak patrzysz na nią.
-Jak?
-Jakbyś chciał się z nią
przespać. Marek, w co ty grasz- spytał? Obiecałeś sobie, że odpuszczasz Ulę i
wszystkie inne uczuciowe panienki, ale szybkie dziewczyny z klubu też cię nie
interesują. Jesteś tam ze mną, a jakby
cię nie było. Nigdy się tak nie zachowywałeś.
-Wydaje ci się – odparł
- Ta wydaje mi się. Trele- morele- odparł z kpiną. Szkoda, że nie
widzisz teraz siebie. Wyglądasz jak
napalony sztubak na laskę.
Nic nie odpowiedział, bo
wiedział, że przyjaciel ma we wszystkim rację. Złamał obietnice urodzinowe i
pragnie Uli, inne kobiety nie są w kręgu jego zainteresowań, a do klubu chodzi
wyłącznie dla towarzystwa. Pocieszał się tylko myślą, że zostały tylko cztery
dni wspólnej pracy i wraca ojciec, a on ma urlop wyjedzie i zapomni. W swoich
planach nie przewidział jednak niespodzianki, jaką szykował mu ojciec.
Prosto z lunchu skierował się
do gabinetu prezesa, ale w sekretariacie Uli nie było. Zastał tam natomiast
swojego ojca. Przyszedł niezapowiedziany z zaskakującą propozycją.
Pięć dni i cztery noce w pobliżu Uli –pomyślał z niepokojem Marek. Ojciec
chyba żartuje. Nie mogę wyjechać na tyle z Ulą. Ja nie mogę w ogóle
nigdzie z nią wyjechać nawet na jedną noc. Nie po ostatnich wydarzeniach i tym,
co wydarzyło się wczoraj. Miałem przecież wyjechać i zapomnieć, a nie jechać i
zadręczać się. Tylko, że nie mogę powiedzieć ojcu prawdy, że nie mogę jechać z
Ulą, bo podoba mi się i pragnę jej ciała. Od razu zacznie prawić mi kazania.
Nie to nie będą kazania. On mnie od razu zlinczuje już za same myśli.
-Tato a ty z mamą nie możecie jechać –spytał.
Albo Aleks.
-Aleks jedzie do Włoch
załatwić sprawy majątkowe. A my z mamą
idziemy na przyjęcie do przyjaciół z okazji trzydziestolecia ślubu. To moja wina synu, że mówię ci o tym tak
późno- usprawiedliwiał się. Mama już dawno temu wspominała mi o tym
przyjęciu. Tylko ja całkiem zapomniałem
o nim. Nałożyło się tyle spraw. Mój wypadek, odwołany ślub i historia Pauliny.
Dopiero wczoraj mama przypomniała mi o tym. Synu nie prosiłbym cię o to gdyby
nie było to tak ważne. Te targi są istotne i nie możemy ich opuścić. Na wakacje
wyjeżdżasz dopiero we środę zdążysz, więc wrócić z Krakowa i z twoimi planami
wyjazdowymi nie będzie kolidować- przekonywał.
-A Ulę już pytałeś- spytał z
nadzieją, że jeszcze nie pytał, a dziewczyna nie zgodzi się.
-Tak, zgodziła się z chęcią.
Ostatni raz w Krakowie była w czasach podstawówki i będzie mieć dziewczyna
trochę rozrywki. Muszę przyznać synu, że nie licząc tego incydentu z Emilio
znakomicie sprawdziliście się w prowadzeniu firmy. Tworzycie świetny duet i mam
nadzieję, że przełoży się to też na targi i nowe kontrakty.
- To głównie zasługa Uli
tato, nie moja- przyznał się. Jest bardzo kompetentna. Sama śmiało mogłaby być
prezesem.
- To prawda. Zdążyłem zauważyć jej pracowitość i
fachowość. Uli nie ma, to powiem ci coś w tajemnicy. Chcę awansować Ulę na swoją
asystentkę i ogłoszę to przy okazji rozstrzygnięcia konkursu na nowego prezesa.
Taka podwójna uroczystość. Nawet może dostaniesz Ulę w spadku- zażartował.
Pamiętasz, że za niecałe trzy tygodnie będą wyniki- spytał.
- Pamiętam tato-
odpowiedział. Trudno nie pamiętać. A co
będzie, jeśli to ja wygram. O tym
prędzej nie myślałeś. Nie dam rady pracować z nią na stałe. Zwolnić jak Aśkę,
Karinę, czy Agatę też nie mogę. To, co dla ojca było żartem dla mnie już nie
jest.
-Może wpadłbyś do nas na
kolację- zaproponował mu ojciec przy pożegnaniu. Mama na pewno się ucieszy.
Będzie też czas porozmawiać o targach.
-Z przyjemnością tato. Będę o
osiemnastej- odparł a Dobrzański wyszedł.
Ula bała się ranka i
spotkania z Markiem i ucieszyła się nawet, gdy Wiolka zadzwoniła z informacją,
że Marek jest u siebie i przyjdzie jak wróci z lunchu. Całą noc myślała o tym,
co się stało wczorajszego wieczora i miała mieszane uczucia. Jak Marek jest, to
, to…, a jak nie ma go to już w
ogóle. Dzisiaj od rana znowu zadręczały
ją myśli. Co mam mu powiedzieć, jak
zachować się? Czy przeprosi? Artur
przeprosił Emmę. W końcu postanowiła zająć się swoja pracą, a Marka zostawić
własnemu losowi. Ona pierwsza nie zamierzała do niego iść. Tymczasem los
sprawił, że do firmy zawitał pan Krzysztof z propozycją wyjazdu.
Pięć dni z Markiem sam na
sam. Czy dam radę- pytała samą siebie? Ale nie mogę zawieść pana Krzysztofa. Dał mi pracę,
pomaga Beatce, zawsze jest miły i chwali mnie. I co miałabym mu powiedzieć, że
nie mogę jechać z Markiem, bo się w nim zakochałam ,a kłamać nie umiem. Pewnie
już za same moje myśli byłby zły potępił a na koniec zwolnił z pracy. Lepiej
żeby nie wiedział.
-Ja wiem, że proszę cię o to
dwa dni przed wyjazdem i możesz mieć już inne plany i to, że masz rodzinę, Beatkę
w szpitalu, ale zależy mi na twoim wyjeździe- argumentował. Znasz się lepiej na
umowach od Marka.
- Z przyjemnością pojadę tam-
odpowiedziała w końcu. Od czasu podstawówki nie byłam w Krakowie i może znajdę
trochę wolnego czasu na zwiedzanie.
Korzystając zaś z okazji, że Dobrzański
powiedział jej, że zamierza poczekać na syna ona za jego pozwoleniem wyskoczyła
do Betti. I jak ja mogłam mu odmówić- pomyślała w drodze. Jest taki dobry.
Ale ten wyjazd będzie jak wyjazd Emmy i Artura do Londynu. Chciał pokazać jej
stolicę, a którejś nocy zrobili to. O kurde blaszka Artur właśnie tam wyznał
jej miłość. Nawet o tym nie myśl i nie marz. To nie możliwe żeby wszystko było
jak w Niewdzięcznym lordzie. Ty nie jedziesz do stolicy. Ty już jesteś w
stolicy i to jest pierwsza różnica- pomyślała, jakby miało to jakieś znaczenie.
Po drugie Marek na pewno nie zabierze cię na konie, bo ty nawet nie umiesz
jeździć konno. A po trzecie nie będzie czasu na takie rzeczy. Jedziemy tam na
pięć dni do pracy a nie na miesiąc na wakacje jak Emma i Artur.
Gdy wróciła do firmy Marek
już był. Wchodząc do sekretariatu zauważyła go siedzącego za biurkiem, a po
panu Krzysztofie śladu nie było. Pozdrowiła go tylko i zajęła się pracą. Marek
wkrótce pojawił się przy jej biurku.
- Ula możemy porozmawiać-
poprosił i gestem zaproszenia otworzył szerzej drzwi. Będzie bolało, ale muszę
być szczery- pomyślał, gdy mijała go.
- Chciałem przeprosić cię za
wczoraj- zaczął. To było podłe i nie powinno było się wydarzyć. Ale ty wyglądałaś tak pięknie, że chęć
powrotu do poprzedniego życia wróciła. Pamiętasz, jaki kiedyś byłem. Klub,
panienki, zabawa, zdrady. Uczucia kobiet nie miały dla mnie znaczenia. Dopiero
ta historia z Pauliną i niby jej załamanie i próba samobójcza coś mnie nauczyły.
Zrozumiałem, że nie powinienem drwić z uczuć, rozkochiwać i rzucać, bo kiedyś
naprawdę mogłoby to się źle skończyć. Postanowiłem, że już więcej nie będę
uwodził, a jeśli przyjdzie mi ochota na seks to tylko z panienką, która również
traktuje to w kategoriach sportu. Chciałem w spokoju czekać na kobietę mojego
życia, którą pokocham.
Ale przecież to ja jestem tą
kobietą- pomyślała Ula. Czyżby chciał powiedzieć mi, że, że… . Nie to chyba
niemożliwe mówił, że chce przeprosić.
-Przy tobie Ula, jednak moje
obietnice całkowicie dały w łeb.
Zamąciłaś mi w głowie. Nie będę ukrywać, że podobasz mi się, ale nie
chcę robić ci złudnych nadziei. Kiedyś kolejnym panienkom mówiłem, że kocham,
że dla nich zostawię Paulinę, ale nigdy nie mówiłem im tego poważnie. Teraz nie mogę powiedzieć ci, że rzucę dla
ciebie Paulinę, bo jej już nie ma, ale nie mogę też powiedzieć ci, że cię
kocham. Nigdy takiego typu kobiety jak
ty nie znałem i nie wiedziałem nawet, że istnieją i chyba tym mnie
zainteresowałaś. Sensowniej tego, co dzieje się między nami nie potrafię
wytłumaczyć. Ula musimy zapomnieć dla naszego dobra o wczorajszym dniu i o
pocałunkach, zanim nie będzie za późno. Rozumiesz, co chcę ci powiedzieć. Ula,
jeśli tego nie przerwiemy teraz to, to….
-Spokojnie Marek- przerwała
mu. Zrozumiałam. Podobam ci się i może
nawet pragniesz, ale nie chcesz mnie skrzywdzić. To bardzo szlachetnie z twojej
stron. Lepsza gorzka prawda niż słodkie
kłamstwo jak to mówią- dodała.
-To dobrze, że tak
myślisz. I nie chciałbym, aby te sprawy
miały wpływ na naszą pracę. Mamy razem wyjechać.
-Nie martw się-odparła. Nie
będą mieć.
-To dobrze. To, co skoro mamy
wszystko wyjaśnione, to możemy zabrać się za umowę z Emilio- spytał z ulgą.
- Tak. Skończę tylko z tymi
zestawieniami i zaraz wrócę tu.
Jest jak Artur. On też tak sądził-pomyślała
Ula wchodząc do sekretariatu. W końcu dotarło to do niego, że kocha Emmę i
klasa społeczna dzielące ich nie miała dla niego znaczenia. Ale Marek chyba nie myśli, że jestem gorsza,
bo biedna. A ty jesteś jakby niespełna rozumu. Facet powiedział ci właśnie, że
cię nie pokocha, pragnie tylko twojego ciała, a ty dalej o nim marzysz i
kochasz go. Zobaczymy, co los nam przyniesie.
Nie było tak źle. Ula chyba
zrozumiała- myślał tymczasem Marek. I zaskoczyła mnie. Bardzo spokojnie to przyjęła.
Paulina tymczasem w dalekim
Mediolanie planowała kolejną zemstę.
Była pół Włoszką i nie zamierzała poddać się tak łatwo. Teraz oprócz
zemsty na Marku miała również w swoich planach Dobrzańskich, firmę i swojego
brata. Zawiódł mnie tak samo jak oni. Chce podziału majątku to będzie mieć-
myślała oglądając coraz bardziej opustoszały salon. Wszystkich ich wykończę. Pojutrze sfinansuję
swoje udziały i zajmę się Markiem. Za trzy tygodnie miał być mój najważniejszy
dzień życia i będę go mieć. Może z opóźnieniem, ale będzie. A ty braciszku
zdziwisz się jak tu się zjawisz, a mnie już nie będzie.
Część 8
We wtorkowy ranek Ula jechała do pracy ze świadomością, że dzisiaj Marka
prawdopodobnie nie zobaczy. Wczoraj
wrócili z Krakowa, a dzisiaj miał rozpocząć swój urlop. Z tkliwością wspominała te ostatnie pięć dni
spędzone na targach, które minęły szybko i bezpowrotnie. W końcu z trudem, ale wzięła się do pracy a
o dziesiątej poszła na kawę do bufetu. Przyjaciółki od razu wzięły ją w
krzyżowy ogień pytań.
- Ula i jak było na wyjeździe z Markiem- dopytywały się dziewczyny. Masz
dla nas jakieś pikantne historyjki. Marek na takich wyjazdach zawsze sobie
kogoś przygruchał, prawda dziewczyny – stwierdziła Iza. Modelki, hostessy to
raj dla niego.
- To nie był wyjazd z Markiem tylko wyjazd służbowy i w dodatku w większej
grupie- sprostowała Ula. I nic mi nie wiadomo o podbojach Marka. Całe dni
spędzaliśmy razem i niczego takiego nie zauważyłam.
- Ulka, kto mówi o dniach. O noce raczej nam chodziło. A ty oprócz pracy
miałaś jakieś atrakcje- spytała Ela. Znając Marka to pewnie zawalił cię robotą
a sam się bawił.
- I tu się mylicie. Marek okazał się
bardzo uprzejmy i oprowadził mnie po Krakowie. W czwartek poszliśmy na rynek a
w piątek na Wawel. Zafundował mi nawet wieczorną przejażdżkę dorożką.
- Dorożka? I, to wszystko, żadnych ekstra niespodzianek – zapytała
Ela? To zmarnował ci wyjazd.
- Nieprawda było bardzo sympatycznie. A jeśli pytasz o niespodzianki to
była jedna. W niedzielę jak jechaliśmy z
Markiem na bankiet kończący targi to utknęliśmy we windzie.
- I co było dalej- dopytywała się Ania.
-Nic. Pytałaś o coś
niespodziewanego, więc mówię.
- A wy myślałyście, że Ula i Marek pojechali tam w celach towarzyskich- odezwała
się Ala. I na wyjazdach służbowych można się przyjemnie bawić bez tych waszych
super rozrywek. Prawda Ula.
-Prawda-odparła z uśmiechem i rozmarzeniem.
Nawet we windzie może być przyjemnie i to bardzo- pomyślała.
- Nigdy nie zapomnę widoku z tej przeszklonej windy. Za dnia Kraków jest
piękny, ale nocą jeszcze piękniejszy.
Nawet te błyskawice dodają uroku.
Szkoda, że jutro musimy wracać do Warszawy. Marek czy mi się tylko
wydaje, czy ta winda stanęła-spytała z niepokojem.
-Stanęła, ale spokojnie. Zaraz winda ruszy.
Jedna burza nie może przecież całego hotelu unieruchomić- odpowiedział
jej.
- Nie potrafię się uspokoić. Zawsze jak jadę to boję się właśnie takiej
sytuacji. W dzieciństwie, gdy jechałam pierwszy raz windą też zatrzymała się i
jakaś kobieta strasznie krzyczała. Do tej pory to we mnie tkwi i jeśli mam
wybór to wolę iść schodami- mówiła z łamanym głosem i niemal płacząc. Marek tak
bardzo się boję. Możemy zostać tu na długie minuty jak wtedy.
- Na pewno nie Ula. I nie myśl o tym. Zaraz winda ruszy- pocieszał
Dobrzański i dla uspokojenia przytulił.
- Łatwo ci mówić, nie myśl jak to jest we mnie. Marek zrób coś- prosiła.
I zrobił. Dla odwrócenia jej uwagi zamknął jej usta pocałunkiem. Ula na
początku była wzburzona, ale na krótko. Usta Marka były takie namiętne i
doprowadzały do rozkoszy, takiej samej jak przy poprzednich pocałunkach. W
końcu nie mogąc się już oprzeć tym pieszczotom przylgnęła do niego bardziej a
on całował z coraz większą rozkoszą i żarliwością. Oddała mu we władanie swoje
usta, ale myślami była daleko.
Nagle nad ich głowami rozszalała się burza.
Emma od dzieciństwa bała się burzy a teraz na domiar złego jej koń
przestraszony błyskiem poniósł ją i nie potrafiła opanować go. Wołała Artura i
przyjechał do niej. Mówił i uspokajał jednocześnie Emmę i Atenę. W końcu opanował jej konia, zeskoczył ze
swojego i ściągnął Emmę z klaczy. Wpadła
mu prosto w ramiona cała w dreszczach i rozpaczy. Dla odwrócenia jej uwagi
zajął się jej ustami. Przywarł do jej
warg chciwie i zaborczo, a Emma wkrótce uspokoiła się i oddawała pocałunki z
żywiołowością, która zadziwiła ją samą.
Dopiero kolejna błyskawica i ulewny deszcz spowodowały, że ich zmysły
wróciły do normy.
Przez cały pobyt, o tym marzył a dzisiaj jego zmysły były na granicy wytrzymałości. Ula wyglądała pięknie. Miała na sobie
kremową zwiewną sukienkę, włosy spięła w kok a twarz pokrywał delikatny
makijaż. Z zachwytem patrzyła na Kraków
nocą, a on na nią. Gdy winda zatrzymała
się na chwilę, a Ula wpadła w panikę nie wiedział jak ma ją uspokoić.
Przypomniała mu się podobna sytuacja z niedawno oglądanego film, gdzie para
bohaterów uwięziona została we windzie w czasie trzęsienia ziemi. Tam to
pocałunek był sposobem na odwrócić uwagi kobiety od windy. Marek pomimo tego,
że nie był pewien, jak zareaguje Ula to przytulił i pocałował. Na efekt długo
nie musiał czekać. Wkrótce poczuł, że z każdą chwilą Ula jest spokojniejsza,
ale przerwać pocałunku nie potrafił. Jej usta działały jak magnez i przyciągały
z siłą nie do opisania.
Żadne z nich nie zauważyło, że winda już działa a drzwi rozsunęły się.
Trwali jeszcze trochę w pocałunku i dopiero chrząknięcie kogoś czekające na
korytarzu spowodowało, że oderwali się od siebie i wyszli z windy. Z daleka
przyglądała im się również pewna rudowłosa kobieta w ciemnych okularach, ale
oni zajęci sobą nie zauważyli jej. Była
już na targach, ale tam również nikt nie zwrócił na nią uwagi. Ona za to doskonale widziała wzrok Marka
utkwiony na Uli. Teraz po tym, co zobaczyła szybko odeszła z holu restauracji z
jeszcze większą furią nienawiści i żądzą zemsty.
- Marek opowiadaj i jak było na wyjeździe- spytał Olszański w czasie
lunchu. Nawiązałeś jakieś nowe znajomości?
Od modelek i hostess pewnie nie mogłeś się odpędzić.
-Nic z tych rzeczy. Na przyjemności
nie było czasu. Pokazałem tylko Uli trochę Krakowa, a resztę czasu spędziliśmy
na targach- odparł.
-Ale ja nie pytam o Ulkę i pracę tylko o to, co było po pracy. Musiały być jakieś chętne panienki. Znam cię
od lat i takich okazji nigdy nie przepuszczałeś.
- Seba zrozum. To był wyjazd służbowy, a nie towarzyski. Z rozrywki to było
tylko zwiedzanie Krakowa jak już mówiłem. A od piątku popołudniu sama praca.
Umowy, kontrahenci i podpatrywanie konkurencji.
- I nic więcej. Żadnych atrakcji, przygód – spytał rozczarowany Sebastian.
- A tak mieliśmy z Ulą jedną przygodę. Gdy jechaliśmy na bankiet to winda
zatrzymała się między piętrami i oboje tam utknęliśmy.
- To raczej pech a nie atrakcja- zakpił Sebastian.
Pech ja bym tego tak nie nazwał.
-Ale teraz jedziesz do Artura, to sobie odbijesz- kontynuował Sebastian.
Znając go to będziecie balować, co wieczór. I zazdroszczę ci trochę. Tyle
pięknych Polek siedzi w Londynie to i będzie, w czym wybierać.
-Tylko, że zmieniłem plany i nie lecę do Anglii. Postanowiłem odwiedzić rodzinę w Polsce. I nie patrz tak na mnie. Niektórych krewnych nie widziałem od lat. Moi
kuzyni i kuzynki pozakładali rodziny mają dzieci, a ja nawet nie miałem okazji
poznać tych maluchów- tłumaczył. Nie chcę, aby nasze kontakty ograniczały się
tylko do ślubów i pogrzebów, a tak ostatnio się dzieje. Chcę spędzić ten czas
miło bez pośpiechu, radości i smutku tych uroczystości. Ma być tak jak dawniej,
gdy jeździłem tam na wakacje. Rozumiesz.
- Może i rozumiem, ale nie poznaję cię.
Zrobiłeś się ostatnio za porządny i sentymentalny- stwierdził Olszański.
Ulka musiała ci chyba jakieś świństwo do kawy dodawać. Innego wytłumaczenia nie
ma. Artura zamieniasz na rodzinę, a panienki na zwiedzanie Krakowa i Ulę.
-Raczej coś dobrego mi dodawała- odparł z uśmiechem, chociaż sam się
dziwił, że tak się zmienił. Decyzję o wyjeździe do rodziny podjął dopiero
wczoraj wieczorem pod wpływem nieznanych dla niego bliżej powodów i uczuć.
-Marnuje mi przyjaciela, a ty mówisz coś dobrego. Jeszcze trochę i zaczniesz
pić soczki, chodzić spać z kurami, a sobotnie wieczory będziesz spędzać we
filharmonii- zakpił lekko Olszański.
Ula marnuje mi życie? Całe życie mogłaby mi tak marnować- pomyślał z
uśmiechem.
Bankiet trwał już w najlepsze a on ciągle nie mógł zapomnieć o tym, co
wydarzyło się we windzie. Bezustannie czuł smak jej ust i zapach jej ciała.
Odczucia Uli były podobne. Nie mogła uspokoić swoich myśli i pragnień. Usta Marka były takie namiętne i działały jak
narkotyk. Teraz stała na tarasie restauracji oglądała panoramę Krakowa i
wdychała zapach padającego deszczu. Marek wkrótce dołączył do niej i przyniósł
po lampce wina. Zauważył również, że Ulę przeszedł dreszcz zimna. Zdjął, więc
swoją marynarkę okrył jej ramiona i objął.
Stali tak przytuleni do siebie dłuższą chwilę milcząc i rozmyślając.
Do domku myśliwskiego było, blisko
ale i tak oboje przemokli i musieli pozbyć się odzienia i bielizny. Artur rozpalił w kominku podał Emmie koc do
okrycia nagiego ciała a sam swoje okrył mniejszym pledem. Pomimo koca,
rozpalonego kominka i wina, które dał jej Artur, Emma ciągle dygotała z zimna.
Usiadł, więc bliżej niej objął i swoim ciepłem rozgrzewał Emmę. Ramiona Artura
były zbawcze dla jej ziębionego ciała i wkrótce zaczęła odczuwać żar i ckliwość
w każdym zakątku ciała. Pragnęła więcej a nie tylko ramion Artura.
Bliskość Marka działała na Ulę paraliżująco zwłaszcza, gdy poczuła jego
oddech a później usta na szyi. Było to rozkoszne i słodkie, a ciepło jego ust
rozchodziło się po całym ciele. Pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne,
a jej ciałem wstrząsnęły dreszcze. Tym razem były to jednak dreszcze wywołane
bliskością Marka a nie zimnem. Pragnęła
Marka całą sobą.
Tak jak Emma oddała się Arturowi z miłości ja chciałabym oddać się Markowi-
pomyślała. Tylko jak mu to powiedzieć? Jak zareaguje? Może wyśmieje? Może lepiej nic nie mówić?
Emma, jednak podjęła tą decyzję pierwsza i powiedziała ukochanemu o swoich
pragnieniach. Oddała się mężczyźnie, którego kochała, chociaż wiedziała, że Bóg
ją za to pokarze, a ojciec będzie zły jak się dowie i pokaże drzwi. Ty też
kochasz Marka i z nim chciałabyś przeżyć ten pierwszy raz. Tylko, że jest to
niemoralne a ty zawsze żyłaś moralnie.
Wszystkie jej rozterki rozwiały się, gdy poczuła te przyjemne łaskotki w
brzuchu i podjęła decyzje, że ona również powie Dobrzańskiemu o swoich
frywolnych planach.
-Marek- zaczęła mówić wyswobadzając się z jego objęć i odwracając się do
niego.
-Przepraszam Ula nie powinienem, ale nie potrafiłem opanować się - próbował
się tłumaczyć. Tak pięknie wyglądasz i …
-Marek kocham cię i pragnę się z tobą kochać – przerwała mu.
-Co- spytał zdziwiony? Ula ile wypiłaś?
- Tylko trochę szampana i łyk tego wina.
Jestem, więc trzeźwa i nie bredzę- uspakajała go. Sam niedawno
powiedziałeś, że podobam ci się i mnie pragniesz. A ja ci mówię teraz to samo.
- Ula to prawda, że chciałbym z tobą, ale wiem, jaka ty jesteś. Inna niż dziewczyny, z którymi byłem. Ty
nigdy jeszcze z nikim. Chyba, że zmieniło się coś od tego czasu- spytał.
Piękność kształtów i zapach Emmy rozpalały jego zmysły, ale wiedział, że
nie powinien zhańbić dziewczyny. Ona
zasługuje na kogoś, kto da jej kiedyś szczęście a nie na mnie. Marek jest jak
Artur. Pragnie, ale i boi się.
- Nie, nic się nie zmieniło. A ty
mówiłeś, że nigdy jeszcze nie byłeś tym pierwszym, więc teraz masz okazję.
Chyba, że kłamałeś- tym razem to ona spytała.
-Nie Ula nie kłamałem i chciałbym z tobą, ale poza seksem nic innego ci nie
mogę obiecać. A ty mówiłaś coś o miłości.
-Wiem i niczego takiego nie oczekuję. Nie można zmusić kogoś do miłości. A
ja chcę tylko przeżyć to z kimś, kogo darzę uczuciem.
- Mogę cię skrzywdzić, rozczarować-mówił z coraz mniejszym oporem.
Artur też mówił, że pierwszy raz może być nieprzyjemny, ale Emma miała na
ten temat inne zdanie.
- Na pewno nie. I to raczej ja
ciebie mogę rozczarować.
-Ula jesteś tego pewna- spytał jeszcze. Tego już nie da się cofnąć.
- Wiem Marek i jestem pewna. Mam
dwadzieścia sześć lat i chcę w końcu dowiedzieć się jak to jest. Oboje jesteśmy
przecież dorośli i nie robimy nic przeciw prawu.
- Idziemy schodami, czy windą- spytał, gdy wyszli z sali bankietu.
-Windą. Wiesz jak mnie uspokoić w razie, czego-odpowiedziała z
rozbawieniem.
We windzie oboje milczeli, bo jechała z nimi inna para i nie mogli swobodnie
rozmawiać. Zajęli się własnymi myślami.
Jesteś szalona Ula, bo zrobiłaś to i powiedziałaś Markowi. Ale też jesteś
kobietą z pragnieniami. Już niedługo przekonasz się jak to jest. Marek jest
taki męski i ma spore doświadczenie w tych sprawach i przez jedną noc będzie
tylko mój.
Myśli Marka były podobne.
Od tak dawna pragnąłem Uli, że już sama myśl, że to, o czym marzyłem przez
ostatnie tygodnie stanie się już niedługo faktem doprowadzała mnie do
szaleństwa. Ula jest taka dziewczęca, słodka i przez jedną noc będzie moja.
Do pokoju Uli doszli szybko, a cichy trzask oznajmił otwarcie drzwi.
- Nie Marek nie zapalaj światła- poprosiła, gdy dłoń Marka zmierzała do
kontaktu. Wystarczy jak oświecimy lampkę nocną. I jeszcze ten neon daje trochę
światła.
Stali ciągle przy drzwiach. Ula przyklejona plecami do drzwi i niepewna, co
ma teraz począć. Ma się rozebrać, czy czekać na to, co zrobi Marek.
Dobrzańskiego natomiast bawiła ta niepewność i zawstydzenie Uli. W końcu Ula
spojrzała na niego a on właśnie na to czekał. Delikatnie podniósł jej brodę do
góry i pocałował jej usta. Był to
delikatny pocałunek, ale i tak odczuwała jego rezultaty na całym ciele. Usta
Marka z każdą sekundą były coraz bardziej zachłanne i pożądliwe głębszych
pocałunków. Musiała chyba na chwilę odpłynąć z rzeczywistości, bo nie
wiedziała, kiedy znalazła się na rękach Marka. Zaniósł ją bliżej łóżka i
postawił na podłodze. Leciutko podciągał
jej sukienkę do góry najpierw przez smukłe uda, biodra, zgrabną tali, piersi,
głowę i po chwili rzucił niedbale na podłogę.
Spojrzał na jej prawie już nagie ciało i na biały komplecik bielizny nie
ekskluzywnej, ale równie podniecającej. Wziął ręce Uli i położył na guzikach
swojej koszuli i poprosił, aby Ula je rozpinała. Koszula wkrótce znalazła miejsce
na sukience.
-Ula jesteś pewna- spytał jeszcze.
-Tak Marek- wyszeptała.
- Nie będę się spieszył i obiecuje, że będę ostrożny. Chcę żebyś
zapamiętała to do końca życia.
Tego chyba nie można zapomnieć. Zwłaszcza, jeśli się tego bardzo chce.
Na potwierdzenie, że jest pewna Ula zdjęła buty usiadła na łóżku i
spojrzała na Marka z ufnością i pragnieniem. Dobrzańskiemu nie pozostało nic
innego jak dołączyć do niej. Na początek zajął się jej ustami. Całując Ulę
położył na łóżku a jego dłoń powędrowała w stronę biustu. Wsunął rękę pod
materiał stanika i delikatni masował jej pierś. Na długo jednak to mu nie
wystarczyło i zrzucił z niej ten skrawek materiału. Piersi Uli były idealne i
idealnie pasowały do jego dłoni. Jedną mógł całować a drugą pieścić. Zdjął jeszcze
z niej figi i popatrzył z pożądaniem. Szybko pozbył się spodnie i slip, a widok
jego całego nagiego wprawił Ulę w zakłopotanie.
Marka dla odmiany ciągle cieszyła ta jej nieśmiałość i skrepowanie.
Widział też efekt swoich poczynań. Z każdym kolejnym pocałunkiem czy to w
szyję, usta, brzuch, czy piersi rozbudzał jej zmysły, a ona czuła, że coraz
bardziej odpływała i pragnie. Z wielką
rozkoszą poddawała się tym pieszczotom. Jednocześnie sama chciała dać mu coś w
zamian. Bawiła się, więc jego włosami gładziła po plecach i całowała. Ostatnim
krokiem w pobudzeniu Uli przed tym najważniejszym momentem była jego dłoń,
którą wsunął między jej uda i delikatnie masował jej kobiecość. Nie miał zwyczaju pozwalać sobie z innymi
kobietami na aż taką intymną pieszczotę, ale teraz uznał, że jest potrzebna. Z
doświadczenia wiedział też, kiedy Ula była wystarczająco przygotowana i
podniecona. Wziął małą poduszkę podłożył pod plecy uklęknął między jej nogami,
ujął za rękę i delikatnie w nią wchodził. Zrobił to jednak za delikatnie, bo
poczuł przeszkodę. Drugie podejście, choć wiedział, że może zaboleć musiał
zrobić mocniejsze. Chwilę później
poczuł, że Ula bardziej go ściska i usłyszał krótki i cichy jęk. Dał jej chwile
wytchnienia i dopiero zrobił jeszcze dwa szybkie pchnięcia
- Już nie będzie boleć- szepnął i z całował parę łez z jej twarzy. Teraz
będzie już sama rozkosz. Obiecuję ci to.
Na początku poruszał się jeszcze
delikatnie, ale kiedy zauważył w twarzy Uli, że z bólu nic nie zostało robił to
szybciej i mocniej. Kolejny jęk Uli,
który usłyszał był już z rozkoszy a nie z bólu. Szybko pojęła, o co chodzi w
seksie. Chcąc czuć go głębiej objęła nogami i wskoczyła w rytm ruchów Marka.
Jego uwadze też to nie umknęło i pomyślał, że Uli podoba się to, co robi. Ale
to, co najpiękniejsze dopiero miała nadejść, gdy oboje szczytowali. Ula nawet w
najśmielszych marzeniach nie wyobrażała sobie, że może być tak wspaniale i
błogo. Marek dał jej największą rozkosz i zadowolenie. On sam był cały w euforii, siódmym niebie i
nie chciał z niego wracać. Ula zawładnęła całym jego ciałem i umysłem. Potrafiła zaspokoić jego potrzeby lepiej niż
jakaś inna panienka, która miała w tych sprawach doświadczenie. Ten ogrom namiętności nie mógł jednak trwać
wiecznie i wkrótce ich zmysły i ciała uspakajały się, a Marek niespodziewanie
zasnął w ramionach Uli robiąc z jej piersi poduszkę. Choć było jej trochę
niewygodnie, to nie budziła Marka.
Emma doznała takiego samego niesamowitego uczucia rozkoszy. Wypełniał ją całą, podarował doznania, o których
wcześniej nie ośmieliła się nawet marzyć i które mogłyby się nigdy nie
skończyć. Ze mną jest tak samo. Tylko, że my jutro wracamy do Warszawy, a Emma
i Artur zostali w Londynie na kolejne dni i na bal. Mi, jednak Marek dał wyraźnie do zrozumienia,
że balu dla mnie nie będzie.
- Mam nadzieję, że mocno nie bolało i nie żałujesz Ula- spytał nagle
przerywając jej myśli.
- Nie Marek. Było wspaniale i gdybym miała jeszcze raz podjąć decyzje
byłaby taka sama. Byłeś cudowny, dałeś mi przeżycie, o jakim nawet nie
marzyłam. Nie umiem nawet tego opisać słowami. I dziękuję – powiedziała i
pocałowała w policzek.
- To dobrze, że nie rozczarowałem cię. Tego chyba bym nie zniósł-
odpowiedział jej.
- A ja, jaka byłam- spytała nieśmiało. Zasnąłeś pod koniec.
- Nie Ula nie spałem. Leżałem i słuchałem bicia twojego serca. Było mi tak przyjemnie w twoich ramionach, że
nie chciałem się z nich wyswobadzać. W
końcu pomyślałem, że jestem za ciężki dla ciebie, a trochę mojego ciężaru
zdążyłaś już odczuć prędzej, gdy kochaliśmy się. Ula byłaś wspaniała i dałaś mi
całą dawkę przyjemności. Nawet nie marzyłem, że z tobą może być tak
pięknie. Masz w sobie coś, co sprawiło,
że było mi tak dobrze i czego nie miały inne kobiety, z którymi byłem- wyznał
jej i sprawił, że Ula delikatnie uśmiechnęła się. Mogę zostać na noc – spytał nieoczekiwanie na
koniec. Tylko na noc- dodał po chwili.
Zgodziła się, choć nie powinna.
Marek szybko zapadł w sen, a ona natomiast długo nie mogła zasnąć. Gdy
obudziła się ze smutkiem stwierdziła, że Marka obok już nie ma. Chciała
obudzić, jako pierwsza i mieć chwilę na to, aby popatrzeć jak śpi i lepiej
zapamiętać ten poranek. Tymczasem to Dobrzański obudził się pierwszy i bardzo
szczęśliwy. Myślał, że wszystko to był tylko jego pięknym snem, ale Ula spała
obok niego. Miał wielką ochotę obudzić Ule i znów kochać się, ale wiedział, że
może być obolała i nie może przecież kochać się tylko dla zaspokojenia swoich
potrzeb. Musiał wyjść póki jego zmysły były jeszcze w miarę spokojne. Nie
budząc, więc Uli wstał z łóżka ubrał się i wyszedł. Spotkali się dopiero na śniadaniu. Ula
chciała porozmawiać z Markiem, ale był w towarzystwie Przemka i innych
pracowników. Później nie było lepiej, bo
zajęci pakowaniem ciągle mijali się, a w drodze do Warszawy towarzyszył im
Przemek. Rysiów był po drodze, więc podwieźli Ulę przed sam dom. Marek zaniósł
jej tylko bagaże do domu, pożegnał po przyjacielsku i odjechał. Do domu
wchodziła z przekonaniem, że prawdopodobnie nie zobaczy go przynajmniej przez
dwa tygodnie. Nurtowało ją też pytanie
czy Marek, chociaż zadzwoni.
Tymczasem Aleks planował wyjazd do Mediolanu załatwić sprawy
majątkowe. Dzwonił do siostry jeszcze z
Polski w tej sprawie, ale ta nie odbierała jego telefonów. Nie zmartwił się tym
zbytnio, bo od czasu ostatniego pobytu we Włoszech ich relacje nie były
najlepsze. Miała też zwyczaj czasami oddzwaniać albo wysłać wiadomość. Na miejscu z niedowierzaniem patrzył na
opustoszały dom. Po cenniejszych rzeczach i pamiątkach rodzinnych nie było
śladu. Myślał, że ktoś włamał się do ich
domu, ale list od Pauliny wszystko wyjaśniał.
Kochany Braciszku.
Ogromnie żałuję, że nie mogę spotkać się z tobą
osobiście. Wyjeżdżam na długie wakacje i nie wiem, kiedy wrócę. Jak widzisz
sprzedałam kilka drobiazgów po rodzicach, więc nie bój się to nie włamanie
tylko ja. O szybkim podziale reszty majątku na razie możesz zapomnieć.
Zamierzam teraz się bawić. I nie szukaj
mnie.
Aleks próbował jeszcze skontaktować się z siostrą, ale jak zwykle telefon
miała wyłączony. Zadzwonił też do Gabrieli przyjaciółka Pauliny, ale ta
stwierdziła, że właśnie wróciła po dwóch tygodniach wakacji do Mediolanu i sama
zastanawia się gdzie jest. Od sąsiadów natomiast dowiedział się, że od tygodnia
jej nie ma.
Część 9
- Znacie Artura Frankowskiego- spytała Ula, gdy
wróciła myślami z windy i pobytu w Krakowie do koleżanek i bufetu.
-Arturek-zaczęła mówić Ela głosem sugerującym, że niezłe
z niego ziółko. Najlepszy kumpel Marka i Sebastiana i asystent Przemka. Parę
miesięcy temu wysłał go na prestiżowy kurs wizażu tylko, dlatego żeby nie
sprowadzili go całkiem na zła drogę. A dlaczego pytasz o niego-zainteresowały
się koleżanki.
- Bez powodu- odpowiedziała błaho wstając od stolika. Marek
opowiadał mi, że leci do niego na urlop.
-To będzie się tam działo. Kluby i panienki będą na porządku
dziennym i nocnym- poinformowały Ulę. Tylko Sebastiana im tam dosztukować, a
pierwsi amanci FD będą w komplecie- rzekły na koniec i wybuchły śmiechem.
A ty głupia
myślałaś, że Marek będzie tam żył jak mnich i zwiedzał miasto- myślała
wychodząc z bufetu. Wiadomo, że nie i
jedzie zabawić się.
Gdy wróciła do sekretariatu pan Krzysztof był wyraźnie
zaniepokojony. Rozmawiał właśnie przez telefon z Aleksem. Przerwał na chwilę i
poprosił Ulę, aby próbowała skontaktować się z mecenasem Jabłońskim. Nie
chciała podsłuchiwać, ale prezes mówił tak głośno, że trudno było nie słyszeć.
Z tego, co zrozumiała to Paulina narozrabiała i to bardzo.
Aleks po pierwszym szoku spowodowanym tym, co zastał we
Włoszech zaczął działać. Odwiedził kilka
sklepów z antykami, lombardy i antykwariaty i udało mu się odkupić kilka rzeczy,
a po inne obiecał wkrótce wrócić i zapłacić za nie. Część pamiątek, jednak
przepadły bezpowrotnie. Były też i pozytywne wieści. Spotkał się z Emilio Duffa i doszli do
porozumienia. Obiecał odsprzedać mu udziały za całkiem przyzwoitą cenę pod
warunkiem, że FD nawiąże z nimi współpracę. Ze spełnieniem tego warunku nie było
problemu, bo już prędzej razem z Dobrzańskimi uzgodnili to. W odkupieniu akcji zaś
pomógł mu Krzysztof i pożyczył brakującą kwotę. Jemu też zależało na tym, aby akcje
firmy wróciły do rąk rodziny. Z odzyskania ich nie cieszyli się, jednak zbyt długo,
bo okazało się, że Emilio ma 25% akcji.
Wbrew obawą Uli, że Marka nie będzie widziała przez
kolejne dwa tygodnie Dobrzański, jednak pojawił się w pracy. Ojciec zadzwonił do niego pod koniec spotkania
ze Sebastianem i poprosił o przyjście. Gdy zawitał do sekretariatu Ula była
właśnie zajęta przygotowywaniem niezbędnych dokumentów dla prezesa i pana
Jabłońskiego. Zanim wszedł przyglądał się jej przez chwilę z daleka. Jeszcze parę tygodni temu krytykowałem ją
była dla mnie nieciekawa i nie do tknięcia, a teraz absorbuje moje myśli. Co
się z tobą dzieje chłopie? Miałeś przecież ładniejsze panienki.
-Cześć Ula- przywitał się w końcu. Widzę, że ojciec zawalił
cię od razu pracą- zagadnął.
-Cześć- odpowiedziała ucieszona i zaskoczona. Myślałam,
że dzisiaj nie przyjdziesz. Jutro wcześnie rano masz samolot do Anglii i myślałam,
że będziesz się pakować.
-A ja myślałem, że stęskniłaś się za mną, choć troszkę-
rzekł szelmowskim uśmiechem. Ojciec dzwonił do mnie i kazał stawić się na
piętnastą we firmie, więc jestem. A do Anglii nie lecę- dodał siadając na jej
biurku. Robię objazd rodziny po Polsce. U niektórych dobrych parę lat nie
byłem. I jak Ula wszystko dobrze po
wyjeździe- spytał
- Tak- odparła zgodnie z prawdą. Było bardzo
sympatycznie- dodała ostrożnie, bo drzwi łączące sekretariat z biurem prezesa
były otwarte i nie chciała powiedzieć za dużo z obawy, że może usłyszeć to pan
Krzysztof.
Dalej niedane było im rozmawiać, bo do firmy dotarł
Jabłoński i Marek razem z mecenasem wszedł do gabinetu ojca. Narada przeciągała
się i w końcu Krzysztof pozwolił Uli pójść do domu i okazji na spotkanie z
Markiem przed jego wyjazdem już nie miała. Jadąc do domu cieszyła się jednak, że zmienił plany. Tam będzie mieć mniej pokus- pomyślała z zadowoleniem. Chociaż to, że nie jedzie do Artura nie wyklucza,
że ich nie będzie mieć. Nie wiem przecież, jaka jest jego rodzina. Może ma
jakiegoś kuzyna łamacza serc albo kuzynkę kokietkę. O czym ja w ogóle myślę.
Przecież nie powinno interesować mnie to jak żyje Marek i być o to zazdrosną.
Idąc z nim do łóżka wiedziałam, że będzie tylko jedna noc i między nami nic więcej
nie będzie.
Przez dwa tygodnie swojego urlopu Marek krążył pomiędzy
Warszawą- Poznaniem -Zieloną Górą i Pomorzem. Odwiedził wszystkich swoich
krewnych. W towarzystwie cioć, wujków i kuzynostwa czas mijał szybko. I nie
żałował podjętej decyzji. Od dawna tak
przyjemnie nie spędzał wakacji. Wspominał czasy, gdy był dzieckiem i
przyjeżdżał do nich na wakacje. Jego rodzina również była zadowolona z tak
niecodziennego gościa. Miał też okazję poznać tych najmłodszych członków
rodziny. Lubił dzieci i w głębi duszy zazdrościł swoim kuzynom. Mieli wspaniałe żony, dzieci, zadbany dom. Zrozumiał,
że z Pauliną tak nie miał i pewnie nie miałby nigdy.
Tymczasem jego była narzeczona bawiła we Warszawie.
Wynajęła niedaleko Warszawy dom i w oczekiwaniu na powrót Marka planowała
zemstę. Dokładnie wiedziała, co dzieje się we firmie, bo Wioletta była jej
źródłem informacji. Ciągle wmawiała jej, że są przyjaciółkami i wkrótce odwdzięczy
się. Kubasińska wierzyła w każde jej słowo i w zamian donosiła o wszystkim, co
dzieje się we firmie. Opowiadała o poczynaniach Marka, Aleksa, Dobrzańskich i
Uli. Zdziwiło ją, co prawda, dlaczego jej przyjaciółka interesuje się również
Ulą, ale nie pytała. Febo z każdą nową informacją coraz bardziej pałała
nienawiścią. Na Aleksie już się zemściłam wyprzedając wspólny majątek i pamiątki po
rodzicach- myślała z satysfakcją. Dobrzańscy
też dostali za swoje, bo rozprzedałam rodzinną firmę. Teraz
przyszła kolej na Marka i tę jego brzydulę.
Ula nieświadoma tego, że i ona również stała się obiektem
zemsty Pauliny często myślała o Marku, wracała do książki i marzyła. Emma przechodziła
przez to samo. Cierpiała z miłości, ale i była szczęśliwa. Mogła patrzeć na
Artura, rozmawiać z nim. Miała swoje marzenia i tego się trzymała. Marzenia
przecież nic nie kosztują i czasami się spełniają. Motto autorki wyraźnie o tym mówi. Nie rezygnuj ze swoich marzeń,
kto wie co jeszcze czas przyniesie.
Właśnie Ula, kto wie.
Dwa tygodnie bez Marka ciągły się niemiłosiernie długo. Nie
pomagały nawet telefony. Dobrzański czasami dzwonił do ojca na firmowy telefon
i przy okazji porozmawiał przez chwile i z Ulą. Raz nawet zatelefonował tylko do
niej na jej prywatny numer. W końcu wrócił i pojawił się we firmie. Wypoczęty,
zadowolony z wyjazdu i chętny do pracy. Przywiózł również drobne upominki. Ula
dostała najładniejszy i najdroższy. Bransoletkę z bursztynów.
Następnego dnia odbyło się rozstrzygnięcie konkursu na
prezesa FD. Krzysztof na tę okoliczność zwołał zebranie pracowników. Sala
pokazowa wypełniła się do pełna. Dzień ten miał okazać się szczęśliwy nie tylko
dla Aleksa albo Marka, ale i dla Uli.
Krzysztof zaproponował jej stanowisko swojej asystentki. Zaskoczenie Uli
było wielkie. Uważała, że nie zasłużyła, bo pracuje tu zbyt krótko. Oboje
Dobrzańscy musieli namawiać ją do przyjęcia awansu.
- Zapracowałaś na to. Jesteś pracowita, kompetentna,
ambitna- zapewniał i przekonywał Krzysztof uśmiechając się przyjaźnie. Proszę
mi nie odmawiać Urszulo. Taka sekretarka jak ty to skarb.
-Tato ma rację- poparł Marek. Ja bez ciebie nie dałbym
sobie rady. Przez miesiąc nieobecności ojca ciągle mi pomagałaś.
-Wykonywałam tylko swoja pracę-próbowała pomniejszyć
swoje zasługi.
- Nieprawda Ula. Odwaliłaś kawał dobrej roboty. Dużo więcej niż obowiązki zwykłej sekretarki.
Ten pomysł ze sprzedażą starych kolekcji na aukcjach internetowych był
genialny. Kontrakt zawarty na targach mody z Rybickim to też twoja zasługa. Nie wspominając sprawy z Emilio. Mam dalej
wymieniać twoje sukcesy- spytał.
-Nie-odparła cicho.
-Więc nie marudź tylko przyjmij tę propozycję ojca.
Zasłużyłaś na nią w pełni.
Ula w końcu ku
radości obojga Dobrzańskich zgodziła się. Później przyszedł czas na pierwsze w
tym dniu gratulacje i uściski. Wszyscy oprócz Wioletty cieszyli się z jej
awansu. Gdy gwar radości ucichł Krzysztof przeszedł do kolejnego i tego ważniejszego
punktu zebrania, czyli ogłoszenia wyników konkurs. Otworzył zalakowaną kopertę
i odczytał wyniki ekspertyz. Parę minut
później Marek mógł się cieszyć z wygranej. Dwie oceny były na jego korzyść a
jedna na Aleksa. Wszyscy wiwatowali i gratulowali mu zwycięstwa. Febo również mu pogratulował. Porażkę przyjął
lepiej niż Marek myślał. Swojej radości
nie ukrywał również Krzysztof. Choć obiecał sobie, że nikogo nie będzie faworyzował
bardziej był przekonany do pomysłu rozwoju firmy syna. Kiedy Marek odebrał już ostatnie
powinszowania próbował wygłosić krótkie przemówienie, ale wzruszenie odbierało
mu głos.
-Kochani jestem szczęśliwy i i… w głowie mam pustkę- dodał po chwili przerwy i
zaśmiał się z własnej nieudolności. Chciałbym podziękować Uli, Przemkowi i
Sebastianowi za pomoc w opracowaniu prezentacji. Bez ich pomocy nie osiągnąłbym
tego. I zrobię wszystko, aby być choć w połowie tak dobrym prezesem jak mój
ojciec- mówił a jego twarz wypełniała radość.
Dzień później Sebastian wraz z Ulą zorganizowali mu
imprezę. Wynajęli tę samą salę, co na urodziny i zaprosili przyjaciół Marka i
pracowników z firmy. Szampan, drinki i dobra muzyka wprawiały wszystkich w
doskonały humor i bawili się do samego wieczora. Gdy zabawa dobiegła do końca
Marek miał odwieźć Ulę do domu. Zanim, jednak ruszyli w stronę Rysiowa poszli
jeszcze na spacer po parku. Szli alejkami zajęci własnymi, ale i wspólnymi
myślami. Nieoczekiwanie, kiedy znaleźli się w bardziej ustronnym miejscu Matek przytulił
do siebie Ulę i czule pocałował. Nie
protestowała. Wręcz przeciwnie jej
ciałem przeszedł taki sam dreszcz rozkoszy jak w Krakowie.
- Pragnę się z tobą kochać Ula- szepnął.
Na znak zgody skinęła głową. Sama tego też chciała. Cały
wieczór nie potrafiła przestać o nim myśleć i o tym jakby to było gdyby jeszcze
raz kochała się z Markiem. Chciała znowu przeżyć te wszystkie cudowne chwile w
ramionach Dobrzańskiego. Wiedziała jednak też, że ryzykuje i później, gdy Marek
będzie z inną będzie cierpieć. Przynajmniej
będę mieć wspomnienia, które nikt mi nie zabierze- pomyślała. A może nigdy się nie skończy. Kto nie ryzykuje
ten nie ma.
W mieszkaniu Marka znaleźli się po kwadransie. W obawie,
że Ula może rozmyślić się, co dalszego przebiegu wieczoru Dobrzański nie tracił
czasu. Tuż za drzwiami przylgnął do jej
ust i zaczął czule całować.
-Co ty ze mną zrobiłaś Ula- mówił rozmarzonym głosem.
Nigdy wcześniej tak się nie zachowywałem. Chcę żebyś była tylko moja-dodał patrząc w jej
oczy.
- Marek, ale ja jestem tylko twoja i zawsze tak będzie-
odpowiedziała z radością, uśmiechem i miłością. Będziesz tym jedynym.
-To dobrze Ula- odparł szczęśliwy. A teraz kochajmy
się-dodał i zaniósł do sypialni.
To
nie może być prawda. Marek powiedział mi, że mam być jego tylko jego. Artur na
balu powiedział Emmie to samo, że chce być tylko z nią na dobre i na złe. A
później poszli do łóżka i wtedy Artur wyznał jej, że kocha ją.
Dalej już nie była w stanie myśleć o Emmie i Arturze.
Miała swoją spełnioną miłość. Kolejne minuty mijały im na wspaniałym seksie. Marek kochał się i jednocześnie planował
przyszłość. Chciał nauczyć ją jak dawać mężczyźnie rozkosz a później czerpać z
tego jak najwięcej. Zależało mu, aby jak
najmocniej i w pełni zaspokoić Ulę. Miała to być inwestycja na przyszłość. Zaspokojona Ula będzie bardziej chętna na
kolejne pójścia do łózka-myślał bezdusznie. Z czułością i z szacunkiem pieścił,
więc każdy zakątek jej ciała, szepcząc czułe słówka. Robił to powoli a nie jak
bywało to dotychczas z innymi panienkami szybko, aby jak najszybciej zaspokoić swoje
pożądanie. Bardziej zależało mu na zaspokojeniu Uli. Na efekt swoich zabiegów
długo nie czekał. Ula wkrótce była cała pobudzona. Doszli w tej samej chwili, a
potem opadli na łóżko, wycieńczeni ekstazą, której przed momentem doświadczyli.
- Ula byłaś
niesamowita i pasujemy do siebie idealnie-zapewniał. Było dużo lepiej niż w
Krakowie. Tam nie mogłem dać ci takiego seksu jak teraz- mówił zachwyconym
głosem. Nie chcę dzielić się z tobą z
żadnym innym mężczyzną i chcę żeby było już tak zawsze.
- Tak długo czekałam na te słowa Marek – odpowiedziała
ucieszona. Kocham cię i nie mogłabym związać się z nikim innym- wyznała mu
pewna, że chodziło mu o to samo.
Na jej wyznanie zdziwił się, skrzywił się i potrząsnął
przecząco głową.
-Ula źle mnie zrozumiałaś- powiedział brutalnie. Ja nie
nadaję się do miłości a tym bardziej do bycia mężem i ojcem, jeśli o to ci
chodzi- oznajmił rzeczowo. A przynajmniej na razie. Myślałem o luźnym związku. Moglibyśmy spotykać się czasem, razem gdzieś
pójść, wyjechać czy pójść do łóżka bez zobowiązań.
Nie Marek to nie tak miało być- myślała
Ula analizując jego wypowiedź. Artur
powiedział Emmie, że kocha ją, że zrzeknie się dla niej tytułu i spadku a nawet
ucieknie, jeśli taka potrzeba zajdzie, a ty proponujesz mi seks i trochę
swojego cennego czasu.
- To
znaczy, że co – spytała do końca nie rozumiejąc, co proponuje jej ukochany. Mam
być tylko do łóżka i do towarzystwa-spytała rozczarowana.
-Jest nam razem dobrze-przekonywał. Czego więcej nam
potrzeba do wspólnego bycia razem – spytał z uśmiechem?
-Nie Marek-mówiła ukrywając napływające łzy. Nie jestem
sportsmenką. Z WF miałam tylko czwórkę i
tylko, dlatego, żeby średniej mi nie obniżać- wyrzuciła z siebie ze złością. A
tym bardziej nie jestem czasoumilaczem.
Wstała z łóżka odnalazła sukienkę i bieliznę i zaczęła
ubierać się nie bacząc na protesty Marka. Jesteś głupia i naiwna myśląc, że Marek
zmienił się i zakochał. On nigdy się
nie zmieni. Nabiłaś sobie głowę romansem
i myślałaś, że będzie tak samo.
-Ula przepraszam
to tylko tak zabrzmiało- próbował ratować sytuację. Powinniśmy najpierw wypróbować,
jak nam razem będzie- szybko dodał i skłamał.
- Nie zamierzam nic próbować. Albo się kogoś kocha albo
nie. Proste nie - odparła mu stanowczo.
- Ula nie odchodź- prosił jeszcze, ale ona właśnie
opuszczała sypialnię.
Nazajutrz trudno jej było zebrać się i pójść do pracy.
Chciała nawet zadzwonić i wziąć dzień wolnego, ale dzisiaj była potrzebna panu
Krzysztofowi. Głupio było tak trzy dni po awansie zawieść go. Obiecała unikać Marka
tak długo jak się da. Poszczęściło się
jej, bo spóźnił się i spotkali się dopiero w sali konferencyjnej. Dobrzański
senior od razu zauważył, że coś się stało. Znał ich dobrze i już ich
przywitanie było inne niż zazwyczaj. Nie
rozmawiali ze sobą zbyt dużo, żadnych docinków, uśmiechów. Siedzieli
we trójkę już dobrych parę minut pracując w ciszy. W końcu spytał ich, czy się przypadkiem nie pokłócili.
Oboje zgodnie przyznali, że nie argumentując swoje zachowanie niewyspaniem i
kacem. On im jednak nie uwierzył. Wykorzystując okazję, że Ula wyszła po kawę
spytał Marka o własną asystentkę.
-Marek mam nadzieję, że nie obraziłeś Uli niczym- spytał.
-Tato spokojnie. Mówiłem ci już dawno temu, że takie kobiety
jak Ula mnie nie interesują-odparł bez zastanowienia. Widząc, jednak wzrok ojca dodał szybko. -Kiedy
miałem ją obrazić? Nie było mnie dwa tygodnie- tłumaczył się.
-Teraz to ja się zaczynam bać-odrzekł z obawą w głosie. Wybaczałem
ci Agatę, ale Ula to za dużo. Wkrótce
będzie twoją asystentką i wierzę, że będziesz trzymał się od niej z daleka i
żadnego głupstwa nie zrobisz- przestrzegał. Ona jest inna niż te twoje i
Sebastiana panienki. Nie zawiedź mnie-
dodał na koniec.
Był zły na siebie, bo tak głupio wyszło z Ulą i na ojca,
bo musiał tłumaczyć mu się. Najchętniej
dzisiaj zostałby w domu i nie oglądał Uli a teraz i ojca. Musiał jednak przyjść
do firmy. Po zebraniu zabrał swoje papiery wyszedł z firmy i na resztę dnia i
wieczora zaszył się w domu. Kolejny, zaś wieczór spędził w klubie. Musiał
gdzieś odreagować, a klub był najlepszym miejscem do tego. Była sobota chciał,
więc napić się i rozerwać. Klaudia całkiem przypadkowo pojawiła się w klubie i
takiej okazji jak samotny Marek nie mogła przegapić. Szybko namówiła go, aby
przenieś się do jego mieszkania. Nie
miał zbytnio ochoty na seks, ale zgodził się. Klaudia zawsze potrafiła zaspokoić mnie w łóżku. Dlaczego dzisiaj
miałby inaczej- pomyślał wychodząc z klubu? Pojechali do niego. Nowicka nie
marnując czasu od razu wzięła się za uwodzenie. Całowała, rozpinała koszule i gładziła
tors. On jednak nie potrafił skupić się. Brakowało mu czegoś w pocałunkach i
pieszczotach. Dziewczyna wyczuła to od
razu.
-Marek jesteś jakiś dziwny- powiedziała. Masz kogoś.
-Nie- odparł szybko.
-To, co ci jest. Zawsze byłeś chętny i sam zabierałeś do rzeczy.
-Nie wiem- skłamał. Może się starzeję albo staję się
impotentem- dodał na odczepkę.
-Głupot nie gadaj ty i impotentem– zaśmiała się
ironicznie i zaczęła całować Marka.
Po raz pierwszy nie podobała mu się ta jej nachalność.
-Klaudia nic z tego nie będzie- powiedział zdejmując jej
dłonie ze swojej szyi. Nawet przez chwilę nie poczułem podniecenia.
-Zajmę się tym zaraz- szepnęła uwodzicielskim głosem niezrażona
jego brakiem zainteresowania.
- Nie – rzekł kategorycznie. Lepiej idź już.
Nowicka odeszła
niepocieszona, bo nie tak wyobrażała sobie ten wieczór i noc. Zamknął za nią
drzwi i ze szklaneczką koniaku usiadł na kanapie w salonie. W samotności
analizował swoje życie. Przypomniał
sobie zdarzenie z dzisiejszego dnia. Tuż przed wyjściem z pracy widział na
korytarzu Ulę, która strofowała biednego Adama i ciskała spojrzeniami niczym
błyskawice. Jedno z jej jedno spojrzeń skierowane było również w jego stronę. Błyskawica
z jej oczu dopadła go teraz i dostał olśnienia. Zrozumiał, że zakochał się w
Uli.
- Idiota. Kompletny idiota- powiedział sam do siebie, a
chwile później pomyślał. Co ty myślałeś, że Ula się zgodzi się na
seks bez zobowiązań i będzie na każde twoje zawołanie? Albo, że zamieszka z
tobą. Ula to nie Klaudia, Domi, Karina czy Paulina. Mogłem nic nie mówić i
ciągnąć ten układ, ale ty chciałeś być uczciwy.
CDN 15 SIERPIEŃ
No cóż co ja widzę swojego to tylko tę końcówkę .Dzień później- o której myślał.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie coraz ciekawsze tylko zastanawiam czy juz dobiega końca skoro wyszła intryga Pauliny a Ula i Marek są coraz bliżej siebie.
Pozdrawiam
Tak jakoś wyszło, że tylko końcówka trafiła na ten rozdział. Opowiadania jeszcze nie kończę. Cierpliwości.
Usuńpozdrawiam i dzięki za wpis.
No w końcu, myślałam że już się nie doczekam następnego rozdziału, strasznie długo kazałaś czekać, relacja Ula-Marek zacieśnia się, ciekawe kiedy zapakujesz ich do łóżka i co z tego wyniknie, czekam na kolejną publikację i mam nadzieję że nastąpi to szybciej, pozdrawiam B.
OdpowiedzUsuńPoprzedni weekend spędziłam na weselu i wypadły trzy dni pisania. A poprzedni tydzień chodziłam do pracy na popołudniu, więc czasu praktycznie zero. Teraz mam urlop i powinno być trochę częściej. Co prawda wyjeżdżam w sobotę i wracam we wtorek, ale jadę z laptopem. Do łózka wpakuje ich Urszula B a przynajmniej będzie to coś podobnego. Ja ich z tego łózka wypakuje po to aby wpakować drugi raz. dzięki za wpis i pozdrawiam.
UsuńO rany...Chwilami byłam wściekła na Ciebie,bo odniosłam wrażenie,że pisałaś opowiadanie na kolanie. Przepraszam Cię,ale jest taki ogrom błędów,że kilka razy wracałam do początku zdania,by załapać jego sens.Proszę Cię przeczytaj zawsze przed ukazaniem kolejnego opowiadania.Powiesz,że się czepiam,...nie ,nie,nie.
OdpowiedzUsuńWarto,aby inni też od czasu do czasu zwrócili na to uwagę,no bo w końcu oddajemy się pięknej literaturze,która wymaga uwagi bez błędów.
Przepraszam raz jeszcze .
Co do opowiadania,to piszesz naprawdę przemyślanie i z lekkością.Czytam z wielką przyjemnością,a dowodem mógłby być mój licznik.
Czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam.
Czytam opowiadanie przed publikacją i dla mnie jest OK. Możesz podać przykłady?
UsuńA co do pisania na kolanach to poniekąd masz rację. Wieczorami czasami piszę mając laptopa na kolanach teraz zresztą też.
Rozbawił mnie ten urywek komentarza o literaturze pięknej. A tak na marginesie ja bym je inaczej napisała...bo oddajemy się literaturze pięknej a nie pięknej literaturze. Nie wiem czy jesteś tą Maryśką jak sugeruje Marta, czy kimś całkiem nowym, ale obrażać się nie będę.Pisałam kiedyś, że można krytykę kierować na mój blog.
Dzięki za wpis.
Bardzo długa część czytałam i czytałam i myślałam, że nie doczekam się czegoś o Uli i Marku a cała końcówka o nich. Dobrze wiedzieć co jest moim zodiakalnym minerałem, bo jestem sierpniowym lwem.
OdpowiedzUsuńMi czytało się lekko i łapałam sens. Kolejna Maryśka się odezwała.
Pozdrawiam i czekam na Życie na niby.
Długi, bo długo pisałam. Jeśli chodzi o kryształ górski to sprawdziłam w internecie co przypada ma lwa.Życie na niby zostawiam na koniec. Teraz chcę skończyć miniaturkę, a później to opowiadanie. Za dużo mam rozpoczętych opowiadań i zaczyna mylić mi się.Dzięki za obronę i pozdrawiam.
UsuńPrzeczytałam część od razu jak wstawiłaś. Jeszcze nie było żadnych komentarzy. Ale na moje nieszczęście szlag trafił Internet i nie mogłam napisać komentarza. Pisze z telefonu takze krótko. Cieszę sie, ze intryga Pauliny wyszla na jaw, a Dobrzańscy przejrzeli na oczy. Ale kompletnie nie oganiam Marka. Widać, ze Ulka podoba mu się. Inaczej nie myślałby o jej lazurowych oczach i ustach, stworzonych do pocałunków. Z drugiej strony nie chce jej widzieć i unika jej. Chłopów nie da się zrozumieć.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejną część miniaturki. A ja właśnie pisze swoją mini.
Pozdrawiam serdecznie Andziok
Marek chce zapomnieć o Uli, bo po historii z Pauliną obiecał sobie już nie rozkochiwać kobiet i nie dawać im nadziei na wspólną przyszłość. A sam nie wie, że są to początki miłości.Co do Pauliny to jeszcze odezwie się.
UsuńPozdrawiam gorąco.
A mnie bardzo podobała się ta część. Z dziką satysfakcją czytałam o tym jak Dobrzańskim udało się zdemaskować Paulinę i jeszcze otworzyć oczy Alexowi. Panna FE to jednak idiotka do kwadratu i dość naiwnie liczyła na to, że jej plan wypali. Nie przewidziała tego, że jej przybrani rodzice mogą zjawić się wcześniej i spadną im z oczu klapki. Cieszę się, że tak właśnie się stało, a Paulina nie osiągnęła zamierzonego celu.
OdpowiedzUsuńCo do Marka i Uli myślę, że on już utonął na dobre w jej błękitnych oczach i żadne odseparowanie od niej nic mu nie da, bo będzie już o niej obsesyjnie myślał. W końcu zrozumie, że to co do niej czuje to miłość.
Piszesz, że Paulina jeszcze się pojawi. Ciekawe czy po to, żeby znowu namieszać.
Bardzo fajna część. Przeczytałam błyskawicznie. Jest kilka literówek, ale nie na tyle, żeby nie zrozumieć sensu zdań. Ja zrozumiałam wszystko.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Pierwszy raz o Paulinie i jej grze napisałam na forum Brzyduli Świat Seriali w temacie„Dalsze losy Uli i Marka”a tu ten pomysł po prostu rozwinęłam i myślę,że pasuje jak ulał. Paulina pojawi się tak łatwo nie odpuści. Tych literówek nie chce mi się już szukać. Rano po komentarzu anonimowego przeczytałam i wyłapałam jak bez k i źle odmieniony Marek. Dzięki za komentarz i pozdrawiam.
UsuńW końcu komentuję :) Bardzo dobrze, że Dobrzańscy dowiedzieli się prawdy o swojej pupilce. To otworzyło im oczy, jakby jeszcze Marek otworzył oczy, to byłabym prze szczęśliwa. Przeczytawszy ostatni akapit, jeszcze bardziej uwierzyłam w magię make-up 'u :) Ehh, gdyby nie on, Marek by się z nią przespała, a ja byłabym na niego wściekła. Ciekawa jestem czy Krzysztofowi uda się odzyskać udziały, czy jednak będą mieli nowego udziałowca? Może nowy udziałowiec zadurzy się w naszej Uli? marek wiedziałby co traci... :) Pozdrawiam i czekam na II część MINI, UiM
OdpowiedzUsuńO Emilio i Uli nie pomyślałam. Będę się raczej trzymać scenariusza Urszuli B by później dodać jeszcze coś swojego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dzięki za komentarz.
Kiedy mini???
OdpowiedzUsuńwłaśnie piszę, ale z racji, że jestem na wyjeździe to mam mniej czasu. Cierpliwości.
Usuń