Część 4
Jogging przed pracą dla Marka i Sebastiana był już
tradycją. Marek regularnie zaczął biegać jeszcze za czasów jak był z Pauliną,
aby uniknąć porannych awantur za zbyt późne powroty z klubu. Sebastiana zaś
zabierał dla towarzystwa i poprawienia jego kondycji fizycznej. Mieli też czas
na swobodne pogadanie, popatrzenie sobie na biegające dziewczyny i nowe
znajomości.
-Ale sam jestem sobie winny- kończył swoje
opowiadaniem Olszański. —Zaprosiłem Wiolkę do siebie tylko na chwilę z nadzieją,
że obejrzy mieszkanie i pojedzie do domu, jak zapowiadała, a ona została już na
niedzielę. Dzisiaj zaś zaczęła urządzać nasze życie. I w dodatku spać nie daje
-To powinieneś się chyba cieszyć a nie narzekać.
- Tylko, że ona nie daje spać z innych powodów. Chodzi po
mieszkaniu, przestawia coś, ogląda telewizję i ciągle gada albo marudzi.
Cebulku to Cebulku tamto. A tobie jak minęła pierwsza noc w nowym mieszkaniu.
- Marnie. Prawie w ogóle nie spałem. Całą noc śniły mi
się jakieś koszmary.
- To uważaj, bo babcia mówi, że taki sen na nowym miejscu
się sprawdza.
- To lepiej, żeby się nie sprawdził.
- A, co Ulka była w roli głównej i śniło ci się, że ją
całujesz- zakpił Olszański. Dzisiaj zaczynasz ją uwodzić. Ale zrozumie jak
będziesz chciał sobie ją odpuścisz.
- Sebastian mówiłem ci już, że masz przestać bawić się
jej kosztem- upomniał go. —Jej tam nawet
nie było i nie zamierzam z niczego rezygnować.
Zakład to zakład. Tak jak się umawialiśmy za miesiąc Ula będzie chodzić
ze mną na randki.
W ty co mówił był
bardzo pewny. Tak jak w sukces uwiedzenie Uli, bo i sposób miał wypróbowany.
Dwa lata temu całkiem przypadkiem odblokował drukarkę Karinie a za przysługę
zaprosił dziewczynę na kawę. Później sprawdziło się, to w przypadku Joasi,
Kingi i stażystki Agnieszki. Dzisiaj też miało tak być. Prosto i szybko.
Dlaczego teraz miałoby się nie udać- pomyślał.
Tymczasem Ula nie mając pojęcia, co szykuje jej Marek
jechała do pracy w doskonałym humorze. Dwa dni spędzone z ojcem i bratem były
udane, Beatka czuła się coraz lepiej, a dzisiaj miała zacząć samodzielną pracę.
Stęskniła się też za dziewczynami i Markiem, chociaż za tym ostatnim nie
powinna. Już prędzej postanowiła, że nie będzie kolejną Aśka, Karina, czy jakąś
tam inną.
Ciągle jest i stuka i stuka w ten swój komputer- pomyślał
Marek przechodząc po raz kolejny obok jej biura. Ona chyba chce zdobyć nagrodę pracownik
roku FD. No nic najlepiej przyjdę o jedenastej jak pójdzie na kawę i wtedy
zepsuję ksero.
Ciekawa jestem, o
co mu chodzi- myślała tymczasem Ula. Od rana kręci się jak błękitna owca jakby
powiedziała Wiolka. No nic dokończę te sprawozdanie i akurat będzie czas pójść
na kawę.
A teraz małe czary mary i kopiarka nie działa- mówił do
siebie Marek kwadrans później. I mogę
czekać na powrót Uli- pomyślał. Kobiety przecież nie znają się na naprawach
sprzętu biurowego. Naprawię jej, a za
przysługę zaproszę na kawę.
- Czekasz na mnie – spytała Ula wchodząc do sekretariatu
i wybijając z myśli.
- Dokładnie tak- odpowiedział. Mogłabyś wydrukować mi umowę dla PRO-es.
Wiolka zapodziała, gdzieś tę, co miałem.
I zanim ją znajdzie, to wieki miną. Szybciej będzie, jak wydrukuję nową.
-Pewnie. Zaraz się tym zajmę. Co jest, chwile temu
drukarka działała- powiedziała bardziej do siebie niż Marka.
- Może pomóc- zaproponował Dobrzański. Trochę znam się na
tym sprzęcie. Wiola ciągle coś psuje i nie opłaca mi się wołać ciągle Tomka.
- Nie dzięki poradzę sobie. O jest. Jakiś idiota wcisnął
oba przyciski i dlatego nie działała.
Właśnie Marek Wioli tu nie było? W piątek ksero rozregulowała. A ty od
rana kręcisz się po korytarzu.
- Nie, Ula nie widziałem. Chwilę przed tobą przyszedłem-
odpowiedział rozczarowany. Ale raczej nie było jej tu, bo mówiła coś o tym, że
wychodzi na miasto, bo ma kilogramową sprawę rangi krajowej. Cokolwiek miałby
to znaczyć.
- Cała Wiola. Chyba zacznę spisywać te jej złote myśli i
zrobię majątek. Złote myśli Violetty Kubasińskiej, czyli mądrości z pustej
głowy. Proszę twoja umowa. Coś jeszcze- spytała, gdy Dobrzański zbyt długo nie
wychodził.
- Nie Ula i dzięki- odparł, odchodząc niepocieszony.
To dopiero
pierwszy dzień, więc nie ma, co się martwić. Jak nie teraz to będą inne okazje.
Kolejnej szansy dopatrzył się już nazajutrz, kiedy
całkiem przypadkiem spotkał Ulę w bufecie.
Dokumenty na prawo jazdy, a więc uczy się jeździć-
pomyślał, gdy zobaczył na stoliku rozłożone papiery. Zaoferuje jej pomoc.
Kobiety w tym nie są dobre. Paulina ciągle myliła znaki.
-Robisz prawko?-
zagadnął i spytał, czy może się dosiąść. —To dobrze Ula- dodał, gdy pozwoliła
mu się dosiąść. —Teraz bez prawa jazdy jak bez ręki. I nie martw się jak nie uda ci się zdać za pierwszym
razem - zaczął pocieszać dziewczynę na jej ewentualne oblanie egzaminu. —Ja sam
oblałem pierwszy egzamin, bo na samym końcu jak wjeżdżałem na placyk
zapomniałem włączyć kierunkowskaz. Ale
najtrudniejsze jest parkowanie i cofanie. Połowa dziewczyn z kursu na tym
oblała i jeśli chcesz to cię podszkolę.
Kolejny, co myśli, że baba za kierownicą to gorszy
kierowca i trzeba uważać.
- To samo mówił
nasz instruktor. Ja na całe szczęście ja mam to za sobą i to bez poprawki. A to
są papiery mojego brata – dodała troszkę z satysfakcją i z ironią za te połowa
dziewczyn i baba za kierownicą. —Ale dzięki za dobre chęci mistrzu kierownicy-
dodała w myśli.
- A już masz. To dobrze. Wystarczy teraz, że kupisz sobie
jakieś małe autko i nie będziesz musiała autobusami telepać się z Rysiowa do
Warszawy. To zawsze jakaś oszczędność czasu.
-I może jeszcze wynajmę mieszkanie? Co panie dobra rada.
Jak coś powiem to
już powiem jak odpowiem to roztropnie. I
za co ja miałem te najlepsze stopnie w szkole.
Ale spokojnie Marek, to dopiero dwa dni będzie dobrze.
I na jego szczęście do stolika podeszła Ala z Izą i nie
musiał głowic się nad ripostą tylko grzecznie się pożegnał.
Tydzień później myślał już całkiem inaczej i zrozumiał,
że z Ulą mu tak łatwo jednak nie pójdzie.
Nie udało mu się z nią wyjść nawet na małą kawę nie mówiąc już o
zainteresowaniu jej swoja osobą. Jak dla niego była zbyt inteligentna, aby
nabierać się na jego gierki. I co najdziwniejsze nie potrzebowała jego
pomocy. Zresztą sama dała mu to dość
jasno do zrozumienia, po tym jak ojciec zawalił ją stertą papierów, które miała
wprowadzić do komputera w nowym oprogramowaniu, a on zaoferował swoją pomoc.
-Marek, czy ty mylisz, że nadaję się tylko do parzenia
kawy- spytała sugestywnie. —Bo mam
wrażenie, że za taką mnie bierzesz. Nie jestem Wiolką, którą trzeba wszystkiego
uczyć albo jakąś inną panienką, której trzeba ciągle pomagać. A mam wrażenie,
że za taką mnie bierzesz.
Dokładnie tak właśnie myślałeś, że Ula będzie płakać nad
zepsutą drukarką, mylić hamulec z gazem, narzekać nad stertą papierów i nie
będzie się znać na nowym oprogramowaniu. A tu proszę niespodzianka.
- Marek, skoro Ula jest taka samodzielna, to może ona
jest z tych, co lubią pomagać – stwierdził Sebastian, który widząc nieudolność
przyjaciela łaskawie podsuwał mu własne i wypróbowane jak mawiał pomysły. —Niektóre kobiety gustują właśnie takich biednych,
nieporadnych facetach. Weź ja na litość.
Poproś ją o pomoc w czymś. A, jak to nie
zadziała, to zawsze zostaje ci urlop ojca. Wyjeżdża za dwa tygodnie, a w tym
roku twoja kolej na zastępstwo, a nie Aleksa. Może uda ci się z Ulą jak dwa
lata temu z Agatą.
-Nawet mi nie przypominaj. Ale ten pomysł z bezradnością jest dobry.
Właśnie dostałem faks od pani Kruger z Niemiec i jest do przetłumaczenia.
Powiem jej, że jest na wczoraj i jak tego nie załatwię do jutra to ojciec głowę
mi urwie. Może się zgodzi i zostanie po godzinach. Już razem pracowaliśmy przy
tym. Idę Seba.
- Bez obawy ojciec
głowy ci nie urwie- odpowiedziała chwilę później Ula oddając mu papiery. —Masz
czas z tą umową do końca lipca. —Pisze już na wstępnie. Nie doczytałeś czy może
potrzebujesz słownika polsko-niemieckiego? Zresztą coś, co przyszło z
dzisiejszą datą nie może być na wczoraj. Proste prawda.
- To może ona jest z tych, co lubią być chwalone. Musisz
ją chwalić, komplementować- wystrzelił z kolejnym pomysłem Sebastian. —Każda
kobiety jest łasa na komplementy. Pamiętasz, jak było z Mirabelą? Jak tylko powiedziałeś jej, że jest
zniewalająco piękna była twoja. Tylko, że Ula to nie Mirabela i nie możesz jej
powiedzieć, że jest zniewalająco piękna, bo i tak nie uwierzy.
- Ładna może nie jest, ale ma inne zalety. I dobrze
kombinujesz. Powiem jej prawdę, że jest fajna, mądra, dowcipna, że lubię
przebywać w jej towarzystwie i przyjemnie się z nią rozmawia i pracuje. A to
akurat wszystko jest prawdą. Muszę tylko znaleźć odpowiedni moment i mieć, za
co ją komplementować, a nie wypalić tak z niczego.
Plan swój Marek wprowadził jeszcze tego samego dnia
popołudniu.
-Ula jesteś genialna- rzekł od drzwi. — Pshemko właśnie
zaczął projektować. Ozłocę cię za te
wczorajsze „Panie Przemysławie twoje imię trafi pod strzechy. Będziesz
rozpoznawalny, uratujesz cała firmę i ludzi, którzy tu pracują swoich
przyjaciół. A prawdziwy artysta nawet z
papieru zrobi dzieło sztuki.” To było mistrzostwo świata. Czy ja już mówiłem
ci, że jesteś bystra, inteligentna i z poczuciem humoru? - spytał dodając do
tego uśmiech.
- Marek, czy ty
myślisz, że jestem jakąś tam pustą zakompleksioną kobietą, którą trzeba
dowartościowywać komplementami na temat intelektu, bo brakuje mi urody? -
spytała. —I mam wrażeni, że ciągle próbujesz mnie poderwać. Więc z góry mogę
cię zapewnić, że ze mną ci się nie uda. Nie będę dla ciebie Agatą, Kariną czy
Aśką.
-No nieźle Marek- stwierdził chwile później Sebastian,
który okazał się świadkiem kolejnego niepowodzenia. Jak tak dalej pójdzie to
będzie jak mecz z San Marino do jednej bramki. Ile już jest 6:0
Tymczasem pan Dobrzański nieoczekiwanie obwieścił Markowi
i Aleksowi, że z nowym rokiem odchodzi na emeryturę i postanowił zorganizować
konkurs na prezesa FD. Zapowiedział, że daje im sześć tygodni na przedstawienie
własnej wizji na rozwój firmy, a po jego powrocie z wakacji ocenią je eksperci,
aby nie było jakiś niedomówień i faworyzowania. Marek szybko zorganizował swój
sztab, czyli Sebastiana i Ulę i wspólnie mieli opracować jakiś projekt. Z przekonaniem Sebastiana do pomocy nie miał
problemu. Tylko Ula z początku nie była zainteresowana, ale z pomocą przyszedł
mu Sebastian mówiąc, że nakłoni Alę żeby ta przekonała Ulę. Ala z przekonaniem
Uli nie miała żadnego problemu, bo miała i też mocne argumenty.
- Ula, Marek może i jest kobieciarzem i zwolnił kilka
dziewczyn, ale nigdy nie zwolniłby nikogo tylko, dlatego że ktoś się mu się nie
podoba. Marek będzie lepszym prezesem i miejmy nadzieję, że nim zostanie.
Inaczej czekają nas ciężkie czasy. A ty potrzebujesz tej pracy.
W końcu Ula
przemyślała sprawę i zgodziła się pomóc Markowi. Dla Dobrzańskiego miała to być
też świetna okazja do spotkań z Ulą. Wymyśliła również świetny plan na rozwój
firmy.
-Pomyślałam, że jedną z kolekcji można przeznaczyć dla
zwykłych ludzi a nie dla klasy wyższej z grubym portfelem. Coś na każdą kieszeń
z tańszych materiałów dla przeciętnej gospodyni domowej, która nie ma figury
modelki.
W przeciwieństwie
do planu Marka plan Pauliny miał się całkiem dobrze i krok po kroku realizowała
go. Dzwoniła do Heleny i przepraszała, że dzwoni tłumacząc, że tu w Mediolanie
nie ma, komu się wyżalić. Najpierw robiła to zrywami, co dwa, trzy dni a
później systematycznie coraz częściej. W efekcie po trzech tygodniach i tuż
przed wyjazdem Dobrzańskich na urlop dzwoniła codziennie a czasami i po dwa,
trzy razy na dzień.
-Wiem Helenko, że to nie twoja wina, że Marco mnie
zostawił, ale jesteś jego matką - usprawiedliwiała się. — Ja ciągle kocham
Marka i jestem mu w stanie wszystko wybaczyć. Proszę porozmawiajcie z Markiem.
Może przemyśli wszystko i zrozumie, że jesteśmy sobie przeznaczeni- mawiała z
nadzieją. Wiem, że kiedyś będziemy
razem. Prawda Helenko.
Wkrótce jednak jej
nastrój zmieniał się z euforii i wiary, że kiedyś jeszcze będzie z Markiem do
skrajnego wyczerpania. Ostatni telefon zaś był niepokojący.
- Skrzywdził mnie jak nikt inny i jest to dla mnie za
trudne, żeby poradzić sobie samej. On
nawet nie odbiera moich telefonów a ja nie widzę sensu mojego życia bez niego
Heleno. Jestem tak bardzo nieszczęśliwa,
że nie mam już siły na nic. Nic mnie nie cieszy najchętniej bym tylko spała i
spała.
Dobrzańska
wysłuchiwała cierpliwie żalów Pauliny, ale i próbowała pocieszyć i tłumaczyć,
że jest jeszcze młoda, atrakcyjna i znajdzie sobie kogoś. Jednak te ostatnie telefony zaniepokoiły ją i
postanowiła porozmawiać z mężem i opowiedzieć mu o zachowaniu Pauliny.
- Wydzwaniała do
mnie od paru dni. Najpierw była cała w
euforii, że jest pewna odzyskania Marka, a teraz jest na skraju wyczerpania
nerwowego. Boję się o nią. Może polecimy
do niej i zostaniemy tam parę dni – poprosiła męża. —Musimy jej pomóc. Zresztą
obiecałam jej to. Była taka szczęśliwa, że może na nas liczyć. A wakacje w
Tunezji przesuniemy o kilka dni.
-Dobry pomysł Helenko z biletami nie powinno być
problemów. Jutro się tym zajmę. Teraz
dopiero widzę jak mocno nasz syn ją skrzywdził. Będę musiał z nim jurto
poważnie porozmawiać. Powinien wiedzieć, co dzieje się z Pauliną.
Marek tymczasem daleki było od myślenia o byłej
narzeczonej. Jego myśli zaprzątała całkiem inna kobieta. Znowu myślał o Uli i o
tym, co może jeszcze zrobić, aby ją uwieść.
Ula jest inna i mój urok osobisty na nią nie działa. Zdecydowanie jest
za bystra a ty wolisz te mniej skomplikowane i nigdy takiej kobiety jak ona nie
spotkałeś. Co więcej nie wiedziałeś, że istnieją takie typy kobiet. Zawsze uroda się dla ciebie liczyła a nie
wnętrze. Ale musi i być jakiś sposób i na Ulę. Nie mogę przecież robić z siebie
pośmiewiska przed ludźmi z firmy, że nie umiem poradzić sobie z taką skromną,
tuzinkową panienką. Nawet ojciec zdążył
zauważyć, że Ula nie daje sobą rządzić, umie mnie postawić do pionu i jest
pierwszą kobietą, która zamyka mi usta, a nie ja jej”. Pomijając już Sebastiana, który jeszcze
niedawno dopingował mnie a teraz drwi z niepowodzeń „ Wiesz, co ja myślę, że
Ula lepiej daje sobie radę z tobą niż ty z nią. I te jego odliczanie 5 : 0, 8 :
0.
Dzisiaj znowu z
niego zakpiła, gdy chciał tak po prostu zaprosić dziewczynę do kina w podzięce
za wczorajszą pomoc przy sporządzaniu kosztorysu pokazu jesiennego. Ale miał
też nadzieję, że ta komedia romantyczna trochę zbliży Ulę do niego.
- A co Wiolka znowu zgubiła papiery i mam wydrukować
nowe- spytała z lekką drwiną, gdy ten spytał czy widziała „Kontrakt z
Maxwellem”
- Nie Ulka, to taki film- odpowiedział i spojrzał na Ulę
i zrozumiał, że z niego zakpiła.
Co gorsze usłyszał to Sebastian poklepał przyjaciela i
powiedział - 9:0
Postanowił sobie w końcu za punkt honoru, że nie
spocznie, dopóki nie zobaczy jej miny, kiedy nie będzie wiedziała, co
powiedzieć i nie zaciągnie do łóżka. Pragnął jej tak samo mocno jak każdej
innej kobiety, którą uwodził, jak nie bardziej. Nie przywykł przecież do tego,
aby jakaś panienka nie zwróciła na niego uwagi.
Zakład z Sebastianem zaś nie miał już dla niego znaczenia. Liczyło się
tylko jego ego.
Stało się to już następnego dnia, kiedy większość
pracowników wyszła z pracy a Marek poszedł do gabinetu ojca podpisać jakieś
dokumenty. Ucieszył się, że nie było zarówno ojca jak i Uli. Nie chciał już
dzisiaj się z nimi spotkać. Z ojcem z
racji, że dzisiaj znowu wrócił temat Pauliny i tego, co się z nią dzieje a Uli,
dlatego że zakpiła z niego przy windzie i pracownikach.
- Ula jak ty to zrobiłaś- spytał. Ja wczoraj cały wieczór
nad tym spędziłem.
-Po prostu Marek kobiety lotniejszy umysł mają.
Miał już wychodzić, ale zakrętka od pióra wpadła pod
masywne biurko i kiedy dał nura, żeby podnieść słyszał głos Uli jak rozmawia
przez telefon.
- Maciek ja muszę te pieniądze zdobyć. Lekarz mówi, że
czas ucieka a Beatka i jej zdrowie jest najważniejsze. Nie wiem, jak je zdobędę,
pójdę na ulice albo sprzedam cnotę. Za mąż i tak nie planuje wyjść, więc wole
oddać się komuś za forsę niż takiemu Bartkowi za nic- mówiła nie wiedząc, że
Marek siedzi pod stolikiem, słucha jej i już cieszył się na tą chwilę, kiedy
wyjdzie, a ona go zobaczy.
- Maciek musze już kończyć pogadamy w domu dobrze. Cześć.
- Cześć - powiedział Dobrzański. Mina Uli bezcenna –
pomyślał. I te rumieńce. Chcąc jeszcze bardziej ją zawstydzić spytał.
- To na, ile panna Cieplak wyceniła swoje dziewictwo? Bo
ja nigdy jeszcze nie miałem okazji być tym pierwszym może, więc skorzystam.
Marek pewien był, że w końcu wygrał bitwę, ale Ula
spokojnie mu odpowiedziała
- Na pewno dojdziemy do porozumienia panie Marku
Dobrzański.
-Tak bardzo kochasz siostrę, że jesteś gotowa oddać się
komuś? – spytał zbity z tropu. —To nie włosy Ula nie odrosną.
- Marek, jak się bardzo kogoś kocha to zrobi się dla
niego wszystko a ja kocham Beatkę. Wiem, że jestem nie atrakcyjna i nie wyjdę
za mąż, więc komu oddam cnotę jest nieważne.
-Ula nie mów tak. Od czasu, kiedy zmieniłaś okulary i
zaczesujesz grzywkę, to jesteś taka inna, ładna, dziewczęca.
- Mówisz tak, bo chcesz mnie pocieszyć.
- Nie mówię to, bo to prawda.
- To, co jesteś chętny, czy mam dalej szukać dalej.
Marek, chociaż obiecał
sobie i chciał zaciągnąć Ulę do łóżka miał, jednak na tyle przyzwoitości w
sobie, by odmówić jej. I nie chciał też, aby stało się to w takich w takich
okolicznościach, jak desperacja Uli. Wolał poczekać, aż Ula sama będzie
chciała, ale i on nie zamierzał bezczynnie czekać. Obiecał Uli porozmawiać z
rodzicami o jej kłopotach finansowych. Z ojcem o pożyczce, a z mamą o tym, aby
w leczeniu Beatki pomogła jej fundacja.
Ula w zamian miała być dla niego milsza, udawać przed ludźmi z firmy, że
się lubią, da się umówić na wspólne wyjście oraz to, że już więcej takich
pomysłów nie będzie miała. Nie przewidując podstępu Marka na takie rozwiązanie
zgodziła się bez namysłu i już dzień później spełniła obietnicę daną Markowi i
wyszła z nim na lunch. Najbardziej, jednak z takiego obrotu sprawy zadowolony
był Marek, bo zdobył zaufanie Uli, a na łóżko i tak kiedyś przyjdzie czas jak
myślał. Musi tylko cierpliwie poczekać, nie naciskać być przyjacielem, a efekt
sam przyjdzie. Wiedział przecież, że Ula nie jest z tych łatwych kobiet, które
wskoczą od razu do łóżka, ale czekają na te romantyczne gesty i tym postanowił
się zająć w najbliższym czasie. Ojciec miał właśnie wyjechać i to on będzie
blisko niej. Był nawet trochę ciekawy takiej kobiety jak Ula inteligentnej, wrażliwej,
błyskotliwej i cieszył się na bliższą znajomość. Przede wszystkim był
usatysfakcjonowany tym, że Sebastian myślał, że udało mu się jednak uwieść
Ulę przed wyznaczonym czasem i wkrótce
mógł świętować wygranie zakładu. Umówili się w ulubionym klubie, a gdy Marek
wstawił się na spotkanie jego przyjaciel był już w towarzystwie dwóch kobiet.
Marek, jednak nie mając ochoty na ich towarzystwo szybko je spławi. Wypił tylko
obiecane piwo, posiedział trochę i poszedł do domu wyjaśniając zdziwionemu
Sebastianowi, że jest zmęczony.
Dzień przed
planowanym wyjazdem pan Dobrzański zwołał z jeszcze zebranie. Chciał omówić
najważniejsze rzeczy i przekazać na ponad miesiąc firmę i prezesurę synowi.
Oboje byli już w gabinecie szefa i czekali na przyjście Aleksa. W końcu zjawił
się cały roztrzęsiony.
- Przepraszam za spóźnienie, ale dzwoniła właśnie do mnie
przyjaciółka Pauliny. Zastała ją z buteleczką z lekami i pustą butelka po
alkoholu. Twój syn doprowadził Paulinę do załamania nerwowego i próby
samobójczej. Lecę do niej. Za trzy godziny mam samolot. A ty niedoszły
szwagierku pożałujesz, jeśli Paulinie coś się stanie.
-Marek powinieneś wiedzieć, jaka Paulinka jest wrażliwa,
jak bardzo cię kochała- zaczął ojciec swoją kolejną tyradę po wyjściu
Aleksa. Przyczyniłeś się do tego. Mogłeś, chociaż odbierać jej telefony, jak
dzwoniła do ciebie a ty traktowałeś ją przez ostatnie dni jak powietrze.
Zawiodłem się na ciebie. Mam nadzieję, że przynajmniej nie zawalisz nic we
firmie jak nas nie będzie.
-Do, czego to już dochodzi. Najpierw kobiety biją się o ciebie a teraz
chcą umierać z miłości- powiedział Olszański po wieściach Marka. Niczym jak
melodramat.
- Seba, czy ty słyszysz, co mówisz. Nie kpij sobie z tego. Ona chciała się zabić
przeze mnie. A to nie jest śmieszne.
Część 5
-Pomożesz mi prawda Aleks- pytała z rozpaczą. —Marek musi
zapłacić za to, co mi zrobił.
-Oczywiście Paula- odpowiedział w końcu brat. —Nie martw
się coś wymyśle.
Ta rozmowa miała miejsce pięć dni temu w dniu, kiedy
Aleks dostał ten niepokojący telefon od jej przyjaciółki. Poleciał, więc
pierwszym lotem. To, co zastał w Mediolanie strwożyło go. Jego siostra, która
zawsze była zadbana, elegancka teraz wyglądała niechlujnie i niedbale. Bez
makijażu, rozczochrana, lakier na paznokciach był poodpryskiwany a jej ubiór
również pozostawiał dużo do życzenia. Dom nie wyglądał lepiej. Wszędzie walały
się puszki po piwie, butelki po alkoholu, resztki jedzenia na wynos, a po
kątach zbierał się kurz. Paulina natomiast leżała zwinięta pod kocem i patrzyła
bezdennym wzrokiem, gdzieś w dal. Nie była też zainteresowana w pierwszym
momencie przybyciem brata.
Dzień po przylocie Aleksa do Włoch dolecieli również
Dobrzańscy. Poprzedniego wieczoru Aleks dzwonił do nich i przedstawił sytuację.
Wiedzieli, więc że jest źle, ale nie wiedzieli, że aż tak. Chcieli zostać na
dłużej, ale końcu Aleks przekonał ich, aby pojechali na te swoje wakacje a on
zostanie z Pauliną ze dwa tygodnie i będzie próbował namówić siostrę na powrót
do Polski.
Dzisiaj miał spotkanie ze swoim kumplem z dawnych czasów
i branży Emilio Duffa. Emilio od dawna
namawiał go na wspólne interesy a teraz Febo uznał, że jest na to świetny czas
i umówił się z nim.
-Tak wygląda to w skrócie Emilio- mówił popijając z nim
piwo.
-Czyli z zemsty za siostrę mam wpakować twojego
niedoszłego szwagra w kłopoty?- spytał siedzący naprzeciwko niego mężczyzna.
- Dokładnie tak. Krzysztof powinien wiedzieć, że Marek
nie nadaje się do niczego. I musisz załatwić to teraz póki Dobrzańscy są na
wakacjach a Marek został sam.
- No dobra Aleks, ale na piękne oczy ci tego nie
załatwię. Coś mi się należy za przysługę.
Marek tymczasem z całego szefostwa FD został sam we
firmie. Ojciec jeszcze przed wyjazdem
zapowiedział mu, aby pod jego nieobecność zajął się szukaniem nowego dostawcy
materiałów. Razem z Ulą wzięli się za to solidnie, bo nie chciał znowu zawieść
ojca. Rodzice wciąż mieli do niego ogromny żal za Paulinę. Dzwonili do niego z Mediolanu i dokładnie
poinformowali o jej stanie psychicznym i fizycznym. Przeprosił i próbował znów tłumaczyć, że
Paulina jest zła i obłudna, ale oni wiedzieli swoje. Porzucił nawet pomysł
uwiedzenia Uli, bo historia z Pauliną nauczyła go czegoś. Przyznał się jednak
sam przed sobą, że ciągnie go coś do niej. Przez ten pierwszy tydzień wspólnej
pracy poznali się lepiej i pracowało im się idealnie. Marek uwiadomił sobie
przede wszystkim, że świetnie czuje się w towarzystwie Uli, a przecież takie
kobiety pokroju jak ona nigdy nie były w kręgu jego zainteresowań. W dodatku,
jako znawca damskiej urody szybko zorientował się, że oprócz pięknych oczu, co
zauważył prędzej ma piękny uśmiech i zmysłowe usta stworzone do całowania, których
pewnie nie będzie miał okazji nigdy pocałować. I w nieznany dla niego sposób
reagowała na jego bliskość. Nie tak jak
inne panienki swobodnie i z tupetem tylko zażenowaniem. Marek po tym jak Ula
znalazła dwóch interesujących dostawców materiałów tak spontanicznie w podzięce
pocałował dziewczynę w czoło, jednak szybko przeprosił, bo zauważył skrepowanie
Uli. Skoro
Ula po nic nieznaczącym zajściu czerwieni się to, co by się stało gdybym
pocałował ją w usta- pomyślał. Pewnie by umarła albo nakrzyczała na mnie. Ula tymczasem myślała podobnie i reagowała na
Marka w sposób, w jaki nie powinna. Już sam jego przypadkowy dotyk dłoni na
myszce spowodował, że przez jej ciało przeszedł prąd. Wiedziała też, że zakochała się w Marku,
chociaż oprócz tych dziwnych podchodów nie zrobił nic, co mogłoby zawrócić jej
w głowie. Ten niecały tydzień zaś wspólnej pracy jeszcze bardziej przekonał ją
do tego. Jako szef był równie przyjazny jak ojciec, ale jako mężczyzna był nie
do zastąpienia.
W piątek mieli pierwsze spotkanie z dostawcą
Wojciechowskim z Textylu. Ula umówiła z nim spotkanie w restauracji jednak,
kiedy jechali tam nieoczekiwanie zadzwonił i przełożył je na poniedziałek.
- To, co wracamy- spytała, kiedy Marek rozłączył się.
-Ja nie wracam. Ula to, że spotkanie zostało odwołane nie
znaczy, że my mamy rezygnować z posiłku. Ja jestem głodny. A danie w Książęcej
są pyszne. Byłaś tam kiedyś?
-Nie. A tak naprawdę boję się trochę, że przytrafi mi się
coś pechowego, nieoczekiwanego. Nigdy nie byłam w tak eleganckiej restauracji.
Mogę, więc popełnić jakąś gafę.
- Ula nie ma, czego się bać. Nikt tam nie gryzie.
Zapewniam cię.
Do restauracji było dość niedaleko to znaleźli się tam
wkrótce.
- To może zdasz się na mój wybór- zaproponował Marek,
kiedy przeglądali menu. —Jedna potrawa jest, po prostu znakomita. Zobaczymy,
czy odgadniesz składniki.
-Czemu nie. Nowe smaki, to zachęta do moich eksperymentów
w kuchni- odpowiedziała. —Jak rodzinie znudzą się moje pierogi i naleśniki, to
będę miała, co im gotować. Danie z najdroższej restauracji w Warszawie kontra
pierogi. Zobaczymy, co będzie im lepiej smakować.
- Pycha prawda Ula – spytał po pierwszym kęsie.
- Marek, czy w tej sałatce były krewetki- spytała i
ugryziony kawałek wylądował na serwetce a usta przepłukała wodą.
- Tak. A co nie smakuje ci.
- Ja jestem uczulona na ryby i wszelkie owoce morza.
Muszę do szpitala pogotowie Marek dzwoń na pogotowie i to szybko.
- Ula może wystarczy, że wyjdziesz na dwór– spytał, ale Ula
zaczęła niebezpiecznie ciężko oddychać chwiać się, więc zadzwonił po karetkę a
wokół nich zebrał się tłumek.
Karetka przyjechała dość szybko, a lekarz z pogotowia dał
jej tylko zastrzyk i od razu zdecydował, że zabiera ją do szpitala. Tam zajęli
się nią natychmiast. Gdy Marek dojechał
do szpitala Ula leżała już na sali segregacji podłączona do aparatury pokazującej
parametry saturacji i do kroplówki a na ustach miała maseczkę zapewniającą
lepsze oddychanie. Na szpitalnym łóżku wyglądała tak drobno odgarnął jej kosmyk
włosów z czoła i chciał delikatnie pocałować, ale gdy schylał głowę Ula akurat
otworzyła oczy i z bardzo bliska spojrzeli na siebie. Obdarzyła nawet Marka
uśmiechem pięknym i szczerym.
- Marek jesteś. Myślałam, że pojechałeś do firmy-
powiedziała wyraźnie ucieszona obecnością Marka.
- Ula jakbym mógł pojechać do firmy i zostawić cię tu
samą. Zadzwoniłem tylko do Sebastiana powiedziałem, co się stało i przyjechałem
za karetką. Sebastian pozdrawia cię.
-To miło, zwłaszcza, że to Sebastian. Tylko jest mi
głupio, że niepotrzebnie cię skompromitowałam - powiedziała z wyrzutami. —Będą
długo pamiętać te zdarzenie.
-Ula daj spokój. Przecież nic się nie stało, a karty
stałego klienta mi nie cofną. Zapewniam cię. To był tylko wypadek nie mogłaś
tego przewidzieć. Powiedz lepiej jak się czujesz- spytał. — Długo tu będziesz
leżeć. Może coś ci przynieść. Wodę albo coś innego do picia. A tu masz swoją
torebkę zostawiłaś w restauracji.
- Dzięki Marek, że pamiętałeś. I lepiej się czuję.
Zostanę tu jednak dla do wieczora. Lekarz chce być pewny, że duszności nie
wrócą i nie pojawi się uczuleniowa wysypka ani katar. Ale ty powinieneś wrócić
do firmy. Ktoś musi pochować papiery, pozamykać wszystko.
- Wyrzucasz mnie – spytał zasmucony. —Myślałem, że jesteś
zadowolona.
-Bo troszeczkę jestem.
-To dobrze. A o pracę się nie martw, bo Sebastian ma
zamknąć biuro a ja pojadę tam później i wszystko pochowam. Ale dość już na temat pracy. A ty Ula oprócz
ryb jesteś jeszcze na coś uczulona- spytał?
Na Marka Dobrzańskiego i to bardziej niż na ryby – pomyślała.
- Słyszałem o uczuleniu na owoce, użądlenia, orzeszki,
ale o rybach to pierwszy raz słyszę- kontynuował Dobrzański.
-Bo to rzadziej występuje- tłumaczyła Ula. —Miałam trzy
latka, gdy mama w czasie Wigilii dała mi karpia i wtedy okazało się, że nie
mogę ich jeść. Teraz muszę tylko unikać takich sytuacji jak ta dzisiejsza i
jest dobrze. I powinnam się raczej
cieszyć, że to tylko ryby a nie np. orzeszki, czy jakieś owoce, które trudniej
uniknąć. Da się przyzwyczaić.
Rozmawiali już dłuższą chwilę o wszystkim i o niczym, a
tę miłą pogawędkę przerwał dzwonek jego telefon.
- To Wiolka- powiedział do Uli. —Pewnie znowu zgubiła
jakieś papiery.
- Wiola jesteś pewna, że Buffo? A może Duffa – spytał
Dobrzański.
-Buffo czy Duffa. Niejeden pies Azor, prawda Marek
-usłyszał w odpowiedzi. To, kiedy
będziesz? Ciągle jest na linii ten Duffa.
- Powiedz, że za jakąś godzinę albo że sam oddzwonię.
- Dziwne Wiola powiedziała, że dzwonił do nas Emilio
Duffa- powiedział do Uli. —To jeden z szefów firmy zajmującej się sprowadzaniem
tekstyliów z Włoch. Ciekawy jestem, co chciał. Tato kiedyś chciał nawiązać z
nim współpracę, ale był niezainteresowany.
- Może w końcu jest zainteresowany, więc jedź. Nie możesz
takiej okazji przegapić. Ja tu sama
sobie poradzę.
-Faktycznie lepiej będzie, jak pojadę do firmy i zobaczę,
co chce a później wrócę tu i odwiozę cię do domu. Nie powinnaś jechać po
szpitalu autobusem.
- Naprawdę mógłbyś- spytała uradowana.
-Pewnie, że mogę- odpowiedział. —I tak nie mam nic w
planach na wieczór.
- Jesteś prawdziwym przyjacielem- odpowiedziała.
Do końca prawdą to, że nie ma planów na wieczór nie było,
bo odwołał wyjście z Sebastianem na kosza a później do klubu. Dzisiaj jednak
Ula była dla niego ważniejsza.
- Marek a możesz mi przywieźć z firmy mój pamiętnik,
teczkę z dokumentami Betti ze szpitala i tą brązową torbę- spytała, gdy miał
już wychodzić.
- Pewnie Ula. Będę około osiemnastej. PA.
Kiedy lekarz
orzekł, że Ula może wracać do domu Marek tak jak obiecywał odwiózł Ulę do
Rysiowa. W drodze opowiedział jej o propozycji współpracy z Emilio. A gdy
dojechali do jej domu Ula zaprosiła go do środka i miał okazję poznać ojca Uli
i Jasia. Cieplak zmartwił się historią
córki, bo dokładnie wiedział, jak mogłoby się to skończyć. Dobrzańskiemu zaś był
ogromnie wdzięczny za zajęcie się córką i przywóz do domu. W podzięce również
zaprosił Marka na kolację i wyjechał od nich późnym wieczorem zadowolony, bo
spędził tam miło czas, a ojciec Uli nie mógł się go nachwalić porównując
życzliwością i uczynnością do ojca.
Następnego dnia
Marek i Sebastian poszli w końcu do klubu. Szybko znaleźli dwie dziewczyny do
towarzystwa bardzo ładne i zgrabne, jak pomyśleli oboje tylko rozmowa Markowi
się nie kleiła. Słuchając ich miał wrażenie, że to co mówią jest takie
przewidywalne, słyszał to wiele razy z ust innych panienek i zaczęło go to
drażnić. Historyjka zaś opowiedziana przez Marka, która wczoraj rozbawiła Ulę
była dla nich niezrozumiała. Brunetka Justyna była wyraźnie zainteresowana
Markiem i pewnie miała nadzieję na udaną noc, bo jak tylko wyszli z lokalu to
przyssała się do niego. Marka jednak zaczęło to irytować i musiał studzić jej
zapały. W dodatku jej mieszanina perfum, lakierów, balsamów, kremów
doprowadzała o zawrót głowy, więc szybko pożegnał się i wsadził do taksówki.
Zachowanie Marka zdziwiło Sebastiana, bo przyjaciel rzadko, kiedy taką okazję
przepuszczał. Trudno było mu uwierzyć, że przyjaciel zmienia się.
W poniedziałek poszli na te odwołane spotkanie z
Wojciechowskim. Propozycje Wojciechowskiego były bardzo interesujące i godne
rozważenia. Ula miała jednak swoje konkretne propozycje. Nawet sam
zainteresowany to zauważył, pochwalił Ulę i zapewnił, że przemyśli jej uwagi i
sugestie.
-Ula świetnie sobie poradziłaś- powiedział, gdy wyszli ze
spotkania. Sam lepiej bym tego nie załatwił. Naprawdę jesteś niesamowita. Mało,
komu udaje się zmienić cokolwiek w umowach z nim a ty proszę pierwsze spotkanie
i już negocjujesz jeden z warunków umowy. Co ja bym bez ciebie zrobił? I jak ja
ci się odwdzięczę za to wszystko?
- Może kupi pan bukiecik kwiatów dla pani- spytała go
nieoczekiwanie, jakaś dziewczynka sprzedająca kwiatki przed restauracją.
Marek nawet nie
zastanawiał się i wybrał nie jeden a kilka bukiecików wręczył Uli a uradowanej
dziewczynce dał całe pięćdziesiąt złotych.
Po ich powrocie do
firmy skontaktował się z Markiem Emilio Duffa. Miał już wstępną umowę a Marek,
chociaż znał trochę język włoski trudno było mu się z tym poradzić. Z pomocą
znowu przyszła mu Ula i jej koleżanka Hania, która obiecała dokładnie
przetłumaczyć pismo. Dobrzański swojego zadowolenia nie ukrywał.
- Czy ja mówiłem ci dzisiaj, że jesteś niesamowita,
niezastąpiona i wyjątkowa – spytał, gdy Ula obwieściła dobre nowiny.
- Coś wspominałeś, ale czy mógłbyś mi to zapisać abym
mogła poczytać sobie w gorszy dzień- zapytała. —Takie komplementy od szefa
trzeba pielęgnować i pamiętać. Nie wiadomo, kiedy dopadnie mnie zniechęcenie
albo brak wiary w siebie.
- Właśnie Ula a pro po pisania to mam coś dla ciebie.
Możesz zamknąć na chwile oczy -spytał otwierając szufladę. —Tylko nie
podglądaj. Proszę to dla ciebie- powiedział po chwili i podał jej paczuszkę a w
środku był całkiem nowy pamiętnik z wytłaczanymi kwiatkami na okładce i
kluczykiem. Wczoraj widziałem, że ci się skończył pomyślałem, więc że się
przyda.
- Pamiętników, co prawda u mnie dostatek, ale i ten
przyjmę, jako dobrą wróżbę- odpowiedziała przewrotnie, ale i zachwycona.
-A na dobrą wróżbę to ja mam dedykacje. Mogę – spytał.
Szybko i z uśmiechem wypisał sentencję i oddał pamiętnik. Proszę Ula mam nadzieję, że ci się spodoba
wpis.
Dla Uli, aby uwierzyła w siebie a wtedy rzeczy,
które wydają się być niemożliwe, sprawią ci najmniejszą trudność, a marzenia
się spełnią.
Oby to było prawdą – pomyślała.
- I pamiętaj Ula zapisuj tu wszystkie pozytywne rzeczy i
myśli- dodał
-Będą same
pozytywne i dziękuję Marek, a na koniec odważyła się i pocałowała w policzek.
Przez kolejne dnia mieli sporo pracy. Musieli rozważyć
wszystkie propozycje współpracy, a dzisiaj mieli ostatecznie wybrać tę
najlepszą. W końcu zdecydowali się na
współprace z firmą Duffa. Tym bardziej, że i ojciec popierał ten wybór. Dwa dni później umowa została zawarta a Marek
w podzięce i w nagrodę oraz uczczenie sukcesu zaprosił Ule do włoskie restauracji.
Ta jednak namówiła go na coś, co spożywają najbardziej ułożeni ludzie, czyli
zapiekankę z budki z pobliskiego parku. Marek sceptycznie podchodził do pomysłu
Uli, ale w końcu się zgodził.
-Marek czy naprawdę nigdy nie nęci cię zapach smażonych
pieczarek z cebulką i tego roztopionego sera?- spytała , gdy spacerowali po
parku zajadając się zapiekankami. Prawie codziennie tędy przechodzę i wspominam
czasy, gdy jeździłam na studia i czułam ten aromat. Mówię ci nie ma nic
lepszego na głoda jak długa chrupiąca bułka, pieczarki i ser.
-Ja jakoś nigdy nie miałem okazji spróbować. Ale muszę
przyznać, że jest pyszne. Ciągle przy tobie poznaję coś nowego. I podoba mi się
to. Jesteś taka inna przy tobie nie nudzę się.
-„Niewdzięczny lord”- przeczytała
Ula. Nie wiedziałam, że lubisz czytać romanse- spytała Ula, gdy Marek
porządkował szuflady w swoim biurze i wyciągnął książkę na biurko.
-Bo nie lubię. Dostałem ją od Pauliny na urodziny i leży
tak od pół roku w szufladzie. Jeśli chcesz to możesz sobie wziąć. Ja na pewno
nie będę jej czytać.
Ula zgodziła się. Czasami lubiła poczytać sobie coś
lekkiego przed snem i pochłonęła książkę w jeden wieczór. Był to romans
historyczny i już po pierwszych częściach stwierdziła, że to historia życia
Marka. Bogaty jedynak, który ma poślubić córkę zamożnych przyjaciół, z którą
był kilka lat a której nie kocha. Siebie też tam odnalazła w postaci Emmy córki
pastora. Od razu zadzwoniła do Dobrzańskiego musiała się z nim tym podzielić.
-Tak Ula wiem. Paulina mówiła to samo. „Tylko nasza historia skończy się inaczej
prawda kochanie”. Właśnie Ula jak to się skończyło. Wzięli ślub?
- Nie. Lord Arthur odwołuje ślub, jego rodzice są źli, a
porzucona Aleksandra planuje zemstę.
-Teraz rozumie, co Paulina miała na myśli. A lord znalazł
w końcu swoją miłość- spytał? Taką na dobre i złe.
- Znalazł w skromnej, ale inteligentnej dziewczynie córce
pastora. Pomagała mu trochę w zarządzaniu dobrami.
-To, tak jak ty mi. Uważaj, więc bo się jeszcze z tobą
ożenię- zażartował Marek.
A kto powiedział, że bym nie chciała. Ale o tym, że
Arthur i Emma poszli do łóżka to lepiej, żebyś nie wiedział.
Tymczasem Aleks ciągle krążył miedzy Mediolanem a
Warszawą. Miał nadzieję, że przekona siostrę na powrót do Polski, ale Paulina
uparcie odmawiała. W końcu zmuszony był
poprosił Dobrzańskich, aby wrócili z Tunezji prędzej i pobyli trochę z siostrą.
Oni nie mieli nic przeciw powrotowi, tym bardziej, że władze Tunezji ostrzegali
przed zamachami. Obiecali, więc że wkrótce zjawią się we Włoszech i pobędą
trochę z Pauliną. Aleks tymczasem
cieszył się, że Marek zawarł umowę z Emilio.
- Zawsze wiedziałem, że można na tobie ufać Emilio-
powiedział z zadowoleniem Aleks.
- Tak jak obiecałem Aleks. Za niecałe dwa tygodnie
pierwszy transport powinien zjawić się na granicy, więc wiesz, co masz robić.
- Tak wiem. Tylko
drogo mnie to kosztowało- stwierdził.
- Nie martw się.
Weksle wrócą do ciebie jak oddasz mi resztę pieniędzy za zawarcie kontraktu z
Markiem. I pamiętaj, że u nas Włochów familia jest najważniejsza a ty zrobiłeś
to dla siostry.
Część 6
Minęły dwa tygodnie od czasu,
gdy Marek zawarł ten intratny kontrakt z Emilio. Nie przewidywał żadnych kłopotów do czasu,
gdy nie okazało się, że transport opóźnia się. Dostał w końcu niepokojącą
wiadomość z Urzędu Celnego. Funkcjonariusze celni dopatrzyli się jakiś
nieprawidłowości i zamówione materiały, które miały już dotrzeć do ich
magazynów utknęły na granicy.
-Podobno są nielegalne, czy
też nie mają patentu na Polski rynek i trzeba będzie zapłacić akcyzę- próbował
wytłumaczyć Uli dzwoniąc do niej wczesnym rankiem.
-To niemożliwe Marek-
próbowała uspokoić Ula. Przecież w umowie miały wszystkie wymogi na import do
Polski. Sama sprawdzałam. Chyba nie myślisz, że Emilio nas oszukał i wysłał, co
innego. Dzwoniłeś do niego- zasypała go pytaniami.
-Próbowałem, ale ma wyłączony
służbowy telefon. I nie wiem Ula, co o
tym myśleć. Mam nadzieję, że nie oszukał, chociaż jak teraz o tym myślę to on
nalegał na współpracę. Chciałem
dowiedzieć się coś więcej przez telefon, ale celnicy powiedzieli mi, że tak się
nie da. Za dwie godziny lecę do Krakowa a stamtąd dalej, więc do firmy nie przyjdę.
Będziesz musiała sama się wszystkim zająć a ja postaram się wrócić, jak
najprędzej. I bądź cały czas przy telefonie, bo może potrzebne będą jakieś
dodatkowe dokumenty oprócz umowy, więc mi przefaksujesz. A jeśli Aleks będzie
cię pytał gdzie jestem, a na pewno będzie, to nic mu nie mów. Wymyśl coś
sensownego. Ojcu zresztą też nie, jeśli
by dzwonił. Nie chcę kolejny raz go rozczarować. Zapisuj wszystkie telefony i
odwołaj spotkanie z Janickim. Zresztą
sama wiesz, co masz robić. Aha Ula najważniejsze spróbuj jak najszybciej
skontaktować się z Emilio. Jego poświadczenie, że wszystko jest legalnie będzie
potrzebne. Spamiętałaś wszystko- spytał na koniec.
-Tak Marek. Mam być przy
telefonie, nic nie mówić Aleksowi, dzwonić do Emilio i Janickiego i wszystko
notować. A tobie powodzenia życzę. Zobaczysz wszystko ułoży się pomyślnie.
-Oby Ula i dzięki za dodanie
otuchy. Jak dowiem się czegoś więcej to zadzwonię.
Po przyjściu do firmy Ula
solidnie wzięła się do pracy i od razu próbowała skontaktować się z Emilio.
Jednak jak tylko wybrała numer i czekała na połączenie zjawił się Aleks
szukający Marka. Zaglądał jeszcze parę razy do sekretariatu i w końcu po tym
jak spytał Ulę o powody nieobecności Dobrzańskiego, Ula usprawiedliwiła go
bólem zęba. Dość szybko udało się jej również dodzwonić do Emilio i wyjaśnić mu
w skrócie całą sytuację. Ten okazał się rzetelny i obiecał jak najszybciej
skontaktować się z Markiem i wszystko wyjaśnić. Marek w końcu też zadzwonił.
-Okazało się, że ktoś
zawiadomił anonimowo Urząd celny o nielegalnym transporcie tkanin dla FD i
teraz muszą wszystko dokładnie sprawdzić.
- Ktoś, czyli Aleks prawda Marek. Pytał o
ciebie już parę razy. W końcu powiedziałam mu, że wczoraj wieczorem rozbolał
cię ząb, rano byłeś u dentysty i z racji, że nie masz dzisiaj nic ważnego w
pracy to wziąłeś dzień wolnego.
-Ząb- spytał. Ula nie mogłaś wymyślić coś mądrzejszego.
- Marek najprostsze
rozwiązania są najlepsze-tłumaczyła Dobrzańskiemu. Twojemu ojcu zresztą też to
powiedziałam, więc nie zdziw się jak będzie cię pytał o zęby. Mówił, że ma coś
ważnego do ciebie i zadzwoni później na twoją komórkę. Rozmawiałam przed chwilą
z Emilio był zdziwiony problemami i obiecał skontaktować się z tobą.
- To dobrze, bo obawiam się,
że bez niego niczego nie wskóram. Sama umowa i dokumenty, które tu mam nie
wystarczą. Potrzebuję potwierdzenia z Włoch.
A, co poza tym w pracy - spytał. Masz jakieś problemy?
- Nie. Wszystko zapisuję i
umówiłam cię na wtorek z Janickim.
- To dobrze. Wiesz, co Ula
muszę już kończyć. Celnik właśnie idzie. Później jeszcze zadzwonię- powiedział
i rozłączył się.
Pod koniec pracy Ula z
czystym sumieniem mogła przyznać, że wszystkie polecenia Marka wykonała bez
zarzutu. Niepokoiło ją tylko to, że Marek długo nie dzwonił. Pomyślała jednak,
że brak wiadomości to dobra wiadomość. Dopiero tuż przed szesnastą zadzwonił z
pomyślnymi wiadomościami. Emilio tak jak obiecał odezwał się i wszystko
wyjaśnił a celnik poinformował go, że z materiałami wszystko jest w porządku i
jutro będą w magazynach.
Dzień później Marek do pracy przyszedł w
doskonałym humorze. Dobrego nastroju dodawał mu także telefon od rodziców z
informacją, że prawdopodobnie wrócą pojutrze i zapraszają go do siebie na
kolacje. Zapewnili go też, że są z niego bardzo dumni, bardzo kochają i, że już
nie zwątpią w jego słowa. Aleks za to był
w całkiem innym nastroju. Zirytowany i złośliwy. Do firmy przyszedł tylko na chwilę, aby
poinformować, że leci do Włoch.
Dobrzańscy tym czasem tak jak obiecali
Aleksowi pojawili się w Mediolanie. Z tym, że udało im się przylecieli trzy dni
szybciej niż planowali. Początkowo chcieli powiadomić Paulinę o zmianie planów
i uprzedzić, że będą prędzej jednak z racji, że nie odbierała telefonu
postanowili zrobić jej niespodziankę i pojawić się nieoczekiwanie. Z lotniska
od razu pojechali do domu Pauliny i Aleksa a to, co zobaczyli zaskoczyło ich.
Ogród był pełen młodych ludzi bawiących się przy głośnej muzyce i alkoholu.
- Do prawdy Krzysiu nie
rozumiem jak można wykorzystywać chorą osobę i robić przyjęcia- powiedziała
oburzona Helena do męża. Paulinka ma przecież
depresję, cierpi. Musimy tam pójść wyprosić całe te towarzystwo i wyjaśnić całą
sytuację.
Dobrzański był równie
zirytowany, co żona. Jednak, gdy mieli już wychodzić z auta zauważył wychodząca
z domu do ogród Paulinę. Była w towarzystwie jakiegoś mężczyzny i nie wyglądała
na osobę nieszczęśliwa, rozgoryczoną i załamaną. Wręcz przeciwnie była
uśmiechnięta, zadbana z kieliszkiem w ręku. Obserwowali z daleka dziewczynę
jeszcze przez chwilę a Helena chcąc sprawdzić jej reakcję zadzwoniła do niej.
Paulina jednak spojrzała tylko na wyświetlacz i odłożyła telefon wyraźnie czymś
rozbawiona.
-Nic tu po nas- rzekła do
męża. Jedźmy do hotelu i wrócimy jutro.
Zobaczymy, co porabia Paulina, gdy jest sama. Obawiam się, że okłamuje
nas i nic jej nie jest.
Wieczorem zaś Paulina
oddzwoniła do Dobrzańskiej z żalami i usprawiedliwieniem, że gdy dzwoniła do
niej to akurat spała. Zapewniając równocześnie, że się cieszy się, że już
wkrótce się zobaczą.
Dwa dni później Dobrzańscy
pojawili się na progu jej domu. Z tą różnicą, że przyszli rano a nie jak
zapowiadali prędzej wieczorem.
- Już jesteście- spytała kompletnie
zaskoczona i jeszcze nieprzygotowana na
spotkanie z nimi. Proszę zapraszam do salonu –dodała z wymuszonym uśmiechem i
ucałowała na przywitanie.
W salonie zastali jakąś
kobietę z workiem ze śmieciami i naręczem ubrań, które jak zdążyła zauważyć
Helena, rozrzucała po pokoju. Jej uwadze nie uszło również zdezorientowanie
dziewczyny.
-A to jest moja najlepsza
przyjaciółka Gabriela- powiedziała do nich. Może pamiętacie ją- spytała. Jest
równie kochana jak wy, bo jest tu ze mną cały czas i pomaga mi w domu. Właśnie
zabieramy się za sprzątanie. Obiecałam Aleksowi, że zrobię w domu porządek.
-Ty i sprzątanie – zdziwiła
się Helena. To nie do pomyślenia. Nigdy się czymś takim nie zajmowałaś.
-Sama się temu dziwię-
odpowiedziała i zaśmiała się szyderczo. Ale czuje się już trochę lepiej i
pomału dochodzę do siebie po rozstaniu z Markiem. To moja terapeutka kazał mi
się zająć czymś. Biorę jeszcze regularnie leki, a efekt już widać. Zaczęłam
dbać o siebie i dom. I tak się cieszę, że was widzę. Aleks też ma dzisiaj
popołudniu przylecieć i być na kolacji, więc będę mieć wszystkich, których
kocham blisko siebie- dodała z uśmiechem przytulając niedoszłych teściów.
Wiadomość o przylocie Aleksa ucieszyła
Dobrzańskich, bo nurtowało ich pytanie czy Aleks również ich oszukiwał i jest
zmowie z siostrą. Na początku chcieli od razu wyjawić jej prawdę i powiedzieć,
że przejrzeli jej grę, ale z racji, że Aleks miał się wkrótce pojawić
postanowili poczekać do wieczora jak będą już we czwórkę i skonfrontować
rodzeństwo.
Aleks tak jak zapewniała Paulina zawitał do
Mediolanu tego samego dnia. Już prędzej był umówiony z Emilio na oddanie reszty
długu i na odzyskanie przez niego weksli.
Jednak po ostatnich wydarzeniach Aleks żądał przede wszystkim
wyjaśnienia od Emilia sprawy jego oszukaństwa, dwulicowości i nie dotrzymania
obietnicy.
- Nie tak się umawialiśmy-
wyszydził ze złością. Miałeś zrujnować Marka a okazało się, że zrobiłeś mu
przysługę. Myślałeś, że się nie dowiem, że grasz na dwa fronty. Ile ci on
zapłacił. Co obiecał- pytał?
- Wrogowie naszych wrogów są
naszymi przyjaciółmi- odpowiedział tylko zaskoczonemu Aleksowi. Pamiętasz
Caroline prawda. Była twoją dziewczyną a później moją. Tylko, że jak była ze
mną przespałeś się z nią. Tego się nie zapomina. Trzy lata czekałem na taką
okazję i w końcu sam do mnie przyszedłeś. Nie mogłem takiej okazji
przepuścić. Paulina będzie cię dużo kosztować-
kontynuował, gdy nie doczekał się żadnej odpowiedzi od zszokowanego Aleksa.
Tylko zastanawiam się, czy było warto.
Nie wiedziałem, że twoja siostra jest tak imprezowa.
- Nie rozumiem, co masz na
myśli- spytał.
- Nic. Po prostu następnym
razem lepiej będzie jak najpierw rozejrzysz się wokół siebie a później
zaczniesz działać. A co do weksli muszę jeszcze zastanowić, co z nimi zrobię.
To ja mam karty w ręku.
- Paulinka już dużo lepiej
wygląda prawda Aleks- spytała podczas kolacji Helena.
-Widzę właśnie. Przez te parę
dni mojej nieobecności zrobiła postęp w leczeniu. Od dawna tak ładnie nie
wyglądała. Dom posprzątany, Paulina zadbana, lodówka pełna. Sam jestem
zdziwiony. Wczoraj, gdy rozmawialiśmy nic na to nie wskazywało- odparł.
-Zaczęła nawet wychodzić z
domu-pochwalił Paulinę Krzysztof.
-Ja- zdziwiła się. Aż tak dobrze to jeszcze nie jest. Może
jedynie do ogrodu i to wszystko- odparła.
-Nie bądź taka skromna
Paulino-zachęcał Krzysztof. Opowiedz Aleksowi jak miło spędzasz czas.
-Nie rozumiem. Co masz na
myśli – spytała niewinnie?
- Nie udawaj, że nie wiesz, o
czym mówimy. Jesteśmy już tu trzy dni Paulinko- wyręczyła męża w odpowiedzi
Helena. Gdy przyjechaliśmy tu trafiliśmy na przyjęcie w ogrodzie. W pierwszej
chwili myśleliśmy, że ktoś wykorzystuje twoja chorobę i robi przyjęcie twoim kosztem,
ale wkrótce pojawiłaś się uśmiechnięta w towarzystwie mężczyzny. Nawet telefonu nie odebrałaś. Dzień później
śledziliśmy cię i widzieliśmy jak idziesz do restauracji na zakupy, fryzjera,
klubu. Wczoraj było podobnie i mieliśmy już pewność, że nic ci nie jest. A dzisiaj rano razem z Gabrielą próbowałaś
zrobić tu bałagan i wrócić do stanu biednej, załamanej i porzuconej kobiety.
Zawiedliśmy się na tobie Paulino- powiedziała na koniec. Traktowaliśmy cię jak
córkę byłaś wymarzona synową. A ty za
każdym razem, gdy rozmawialiśmy to kłamałaś z premedytacją, że jesteś samotna,
nieszczęśliwa podkreślając, że winę za to ponosi Marek. Zwłaszcza z tego
ostatniego powodu czujemy się oszukani, bo niesłusznie oskarżaliśmy własnego
syna. I zostaw nas i Marka w spokoju.
Zwłaszcza jego. Zrobiłaś dużo złego i teraz rozumiemy jego decyzje o odwołaniu
ślubu. Jesteś złą, zepsutą i obłudną
kobietą grającą na naszych uczuciach.
-O, czym w mówicie- spytał
Aleks. O jakiej grze. Paulino możesz nam to wyjaśnić.
-O tym, że Paulina nas
okłamywała- odpowiedział Krzysztof. Nie ma żadnej depresji, ale widzę, że
zadrwiła również z ciebie. Wszyscy dawaliśmy nabierać się na jej grę tyle
czasu.
-Czy to prawda? Drwiłaś z
nas- spytał z nie do wiarą Aleks.
- A ty braciszku, jeśli
naprawdę myślałeś, że jestem słaba psychicznie i nie radzę sobie ze sobą to
jesteś głupcem- odpowiedziała i zaśmiało się szyderczo. Pamiętasz jak prosiłam
cię o zniszczenie Marka, to mówiłeś, że nie warto- wysyczała Paulina. Musiałam
coś wymyślić, żebyś mi pomógł. I wtedy wpadłam na pomysł z depresją i
samobójstwem. I nie pomyliłam się od razu tu przyleciałeś. Współczułeś,
pocieszałeś, głaskałeś. Śmiać mi się chce, gdy wspomnę tamte chwile. Tak łatwo
było cię podejść. Wszystkich was
okłamywałam, bawiłam się uczuciami. Było to nawet zabawne i prawie udało mi
się. Chciałam zniszczyć Marka pozbawić go waszych uczuć, firmy, pozycji. Tak
jak on zrujnował moje życie ja chciał zrujnować jego. Marek mnie zostawił a Pauliny Febo się nie
zostawia- dodała na koniec ze złością.
- Ty naprawdę Paulino jesteś
chora - wykrzyczał zdenerwowany i wściekły Aleks. Teraz rozumiem, co miał na
myśli Emilio mówiąc, że jesteś imprezowa i nie warto się dla ciebie poświęcać.
Przez ciebie straciłem weksle.
-Co zrobiłeś- zainteresował
się Krzysztof? Sprzedałeś swoje akcje.
Dzień później Marek nie mógł
uwierzyć w rewelacje mamy i ojca na temat rodzeństwa Febo. Zwłaszcza w te o
Aleksie. Aleks sam się przyznał, że dał namówić się siostrze, aby zniszczyć
Marka zawodowo i udowodnić Krzysztofowi, że nie nadaje się do niczego.
-I wpadł we własne sidła synu- opowiadał
Krzysztof. Okazało się, że ten cały Emilio z zemsty za stare prywatne sprawy
oszukał go. Aleks dostał nauczkę i
żałuje tego. Zwłaszcza nie może przeboleć tego, że Paulina go okłamywała. Nigdy nie widziałem Aleksa tak złego i
krzyczącego na siostrę.
- A my synku przepraszamy
cię- zaczęła mama na koniec. Teraz wiemy, że miałeś rację. Paulina jest zła i
obłudna. Żebyś widział ją, w jaką złość wpadła, gdy powiedzieliśmy jej, że
wiemy o jej grze. Ubliżała nam i wyśmiewała. Nawet z Aleksa drwiła mówiąc, że
jest głupcem, bo uwierzył w jej gierki.
-Ja to miałem, na co dzień
mamo- odparł. Zawsze znalazł powód do awantury, robiła na złość, czy dojadała.
Ale nie mówmy już o niej. Paulina to przeszłość i mam nadzieję, że już nie
wróci. Powiedźcie, co wy teraz będziecie robić- spytał. Zostało wam jeszcze
trochę urlopu.
-Jedziemy na Mazury-
odpowiedział Krzysztof. A po powrocie zajmiemy się sprawą weksli. Mam nadzieję,
że Emilio okaże się rzetelny, dojdziemy do porozumienia i weksle wrócą do
Aleksa.
-Też mam taką nadzieję tato.
Razem z Ulą i Aleksem zaczniemy myśleć nad tym od jutra- zapewnił ojca.
-A teraz synku, skoro te
sprawy mamy już wyjaśnione możemy przejść do bardziej przyjemnych rzeczy-
zaczęła Helena. Ta kolacja to na twoją cześć. Wkrótce przypadają twoje urodziny
a z racji, że nas nie będzie, więc już dzisiaj chcieliśmy dać ci prezent
urodzinowy. Proszę to dla ciebie Marek z
najserdeczniejszymi życzeniami- powiedziała matka i wręczyła mu paczuszkę i
kopertę. Możesz otworzyć przy nas synku zawsze byłeś niecierpliwy, jeśli chodzi
o prezenty- dodała jeszcze.
Marek zachęty nie
potrzebował. Chociaż bardziej ciekawy był, co kryje gruba koperta i próbował
dojrzeć coś przez kopertę to zaczął od większego prezentu. Znalazł tam komplet
trzech eleganckich koszul w różnych kolorach. Jednak zawartość koperty
zaskoczyła go. Spodziewał się biletu
wycieczkowego, jakiegoś zaproszenia lub bonu upominkowego, ale nie tego.
-Ale to są wasze udziały- zdziwił się chwilę
po tym jak otworzył kopertę. Absolutnie
nie mogę tego przyjąć- dodał i odłożył dokumenty na stolik.
- Oczywiście, że możesz, bo i
tak kiedyś będą twoje- zapewniał ojciec.
-Chcieliśmy dać ci to w
prezencie ślubnym, ale teraz z ojcem myślimy, że twoje urodziny to doskonała
okazja- poparła Helena. Wkrótce załatwimy to formalnie z mecenasem Wenclem.
Dzisiaj tylko tak symbolicznie synku z najserdeczniejszymi życzeniami.
- No nie wiem. To zbyt dużo
jak na zwykły prezent. To wasze zabezpieczenie, majątek- mówił.
-Oddajemy je w dobre ręce
synu. Może i twoje prywatne życie ciągle bazuje na beztrosce i zabawie, ale
jeśli chodzi o pracę to zawsze podejmowałeś właściwe decyzje- zapewnił ojciec.
-Marek już dawno temu z ojcem
przemyśleliśmy to i uzgodniliśmy – dodała Helena przysiadając się obok syna.
Nie jest, więc to decyzja podjęta pochopnie. Dom zresztą też wkrótce
przepiszemy na ciebie. Myślimy przenieść się w bardziej spokojne miejsce –
dodała jeszcze. Nie odmawiaj nam synku.
Marek w końcu zgodził się
przyjąć udziały i obiecał nie zawieść rodziców.
-A to dla ciebie Ula-
powiedział Marek podając Uli kopertę.
-Co to- spytała?
- Zaproszenie urodzinowe-
odpowiedział. Klub 69 piątek 25 lipca godzina dziewiętnasta. Mam nadzieję, że
przyjdziesz. O Ala a te dla ciebie- powiedział do wchodzącej do bufetu kobiety.
To moje okrągłe urodziny, więc trzeba coś więcej niż ciasto i tort w bufecie –
dodał do Uli.
Marek już dawno temu wynajął
część klubu na tę okoliczność. Oprócz urodzin miał teraz dodatkowe powody do
świętowania. To, że pozbył się Pauliny, Aleks dostał nauczkę a on stał się
właścicielem połowy firmy.
-A twoje urodziny przypadają
dokładnie 25 lipca- spytała Ula.
- Dokładnie, to urodziłem się
25 lipca w czwartek o godzinie dwunastej trzydzieści.
-A ty Ula, kiedy masz swoje –
dopytywała się Ala zanim Ula zdążyła ponownie odezwać się. Zaraz wpiszę cię w
kalendarzyk, żeby pamiętać.
-25 lipca- odpowiedziała z
rozbawieniem.
-Naprawdę- spytał Marek z
równym rozbawieniem? Ciekawy jestem czy to przypadek, czy zrządzenie losu. Ale
dobrze wiedzieć. To, co dziewczyny w
piątek będziemy świętować podwójnie.
- Marek mogę- spytała Ula w
piątkowy poranek zaglądając do gabinetu. Chciałam złożyć ci życzenia zanim
kolejka ustawi się do ciebie.
- Pewnie Ula wchodź-
odpowiedział, a Ula wsunęła się do biura i wyciągnęła za pleców małą paczuszkę
i bukiecik kwiatów. - Ja też mam coś dla ciebie- dodał Marek ściągając biurka z
bardziej pokaźny bukiet i podszedł do Uli.
- Kwiaty tylko takie skromne,
aby ktoś nie posadził mnie o wazeliniarstwo- wytłumaczyła się. Szykuje ci się
większy bukiet, ale to tajemnica i dopiero w klubie. Marek życzę ci dużo
zdrowia, szczęścia pomyślności, spełnienia marzeń, żadnych trosk i prawdziwej
miłości takiej do końca życia. Proszę, a to dla ciebie. Mam nadzieje, że
spodoba ci się- powiedziała i wręczyła małe ozdobne pudełeczko.
-A ja tobie Ula życzę, żebyś
zawsze była taka wspaniała, życzliwa, uśmiechnięta, dobra. A przede wszystkim
życzę ci również prawdziwej miłości i spełnienia marzeń nawet tych
najskrytszych i mam nadzieje, że to ci w tym pomoże. Proszę Ula, a to dla
ciebie. Skromnie Ula, ale szczerze- powiedział i podał jej małą ozdobną
torebkę. Możesz od razu zajrzeć- powiedział odpakowując swój prezent.
-Słonik na szczęście-jako
pierwsza odezwała się Ula wyraźnie rozbawiona.
- Słonik na szczęście-
odpowiedział jak echo Marek równie rozbawiony patrząc na taki sam upominek.
Pani sprzedawczyni poleciła mi to. Powiedziała, że kryształ górski to nasz
minerał zodiakalny i amulet dla zodiakalnych lwów. Otwiera serca na miłość i
worek ze szczęściem.
- W takim razie swojego
postawię sobie na biurku- zapewniła Ula.
-A ja swojego. I jeszcze raz dziękuję i wszystkiego
najlepszego- powiedział a jego usta zmierzały w stronę policzek Uli na
tradycyjne cmoknięcie. I właśnie wtedy doszło do ich pierwszego nieoczekiwanego
i przypadkowego pocałunku. Kiedy ich twarze były bardzo blisko siebie oboje na
dźwięk telefonu drygnęli a usta spotkały się.
Ma nie tylko piękne usta, ale
i takie słodkie- pomyślał Marek, kiedy poczuł ich smak. O Boże, co ja robię- myślała Ula. On mnie
całuje i chyba oszaleję z szczęścia. Magia kryształu górskiego już działa. Był
to delikatny pocałunek, ale bardzo ważny. Dla Uli, dlatego że całował ją Marek,
a dla Dobrzańskiego, bo w końcu poczuł smak jej ust. Ula czuła już jak Marek
muska jej wargę i pewnie pocałunek trwałby dalej, ale tę cudowną pieszczotę
przerwał hałas w sekretariacie, a Ula odskoczyła i pobiegła do drzwi mijając
się w nich z Sebastianem.
Przez resztę dnia unikali
się. Oboje nie chcieli wracać do tego, o się stało. Tłumaczyli to chwilą
zapomnienia i uroczystym dniem. Dopiero wieczorem mieli okazję na bycie sam na
sam.
Przyjęcie urodzinowe od początku było bardzo
udane. Marek dostał kosz trzydziestu róż i pokaźny prezent, a Ulę obdarowano
skromniejszymi kwiatami i podarunkiem, ale i tak była zadowolona. Odśpiewano im
Sto lat, złożono życzenia, a później przyszedł czas na tort i szampana. Uli
było trochę głupio, bo to głównie dla Marka było to przyjęcie, a ona świętowała
przypadkowo i czuła się nieswojo.
- Ula nie marudź- tłumaczył
jej Marek po tym, gdy pozwolił jej również zdmuchnąć świeczki. Nie będę
przecież zachowywał się jak zazdrosny dzieciak o zabawki.
Mieli też swój pierwszy
taniec. Marek już po pierwszych taktach muzyki podszedł do Uli ukłonił się i
uprzejmie poprosił do tańca. Dobrzański był świetnym tancerzem i cudownie jej
było kołysać się z nim w rytm muzyki. Mogłaby nawet cały wieczór przetańczyć z
nim, ale melodia skończyła się i z równą uprzejmością podziękował. A później
jak przystało na jubilata lawirował po parkiecie w ramionach innych kobiet. Ona
też nie mogła narzekać na brak chętnych do zatańczenia z nią, ale żaden z jej
partnerów nie mógł równać się z Markiem.
Zabawa szybko rozkręcił się i trwała już w
najlepsze, gdy Marek zauważył wymykającą się Ulę. Nie myśląc długo wyszedł za
nią i zaproponował swoje towarzystwo a Ula, chociaż chciała mu zabronić nie
potrafiła tego zrobić.
-Mam nadzieję, że nie
odprowadzam cię na przystanek i nie wracasz jeszcze do domu- spytał
-Nie. Nie mogłabym przecież
wyjść bez pożegnania się z tobą i podziękowań. Chciałam trochę odetchnąć
świeżym powietrzem i odpocząć od głośnej muzyki i zaduchu- wytłumaczyła mu.
Niedaleko stąd jest park może tam się przejdziemy- zaproponowała. To moje
ulubione miejsce. W czasie studiów chodziłam tam, aby pomarzyć albo przemyśleć
coś.
Park rzeczywiście okazał się
wyjątkowo piękny, a delikatne oświetlenie alejek dodawały miejscu większego
uroku. W pobliżu fontanny znaleźli dużą huśtawkę taką, jaką można znaleźć w
ogrodach przy domowych. Marek zaprowadził dziewczynę właśnie w to miejsce.
-Trudno uwierzyć, że jesteśmy
w centrum dużego miasta. Prawda Ula. Tak tu spokojnie i prawie nie słychać
gwaru ulicy tylko brzęczenie świerszczy.
Powiesz mi, o czym pomyślałaś sobie, gdy zdmuchiwałaś świeczki- spytał,
gdy usiedli i rozbujał huśtawkę
- Żeby było tak jak teraz. To znaczy żebym
mogła zostać we firmie na długo albo i na zawsze, mieć tu przyjaciół i ciebie-
pomyślała, żeby Beatka wróciła do sprawności, a w mojej rodzinie panowało
szczęście. Same przyziemne sprawy. A ty, co sobie życzyłeś.
-Coś podobnego. Chciałbym,
gdy już będę w wieku ojca mieć, chociaż połowę osiągnięć, co on.
- Wszystko przed tobą. Moja
mama zawsze mówił, że jak się czegoś na prawdę chce to się osiągnie. A znając
twoje ambicje na pewno ci się uda.
Później rozmawiali o swoim
życiu i rodzinie. Marek opowiadał o wadach bycia bogatym jedynakiem i o
nadopiekuńczej matce, która przez cały okres dzieciństwa wpadała w popłoch, gdy
wrócił ze szkoły z śladami bójki i o tym jak szofer zawoził i przywoził ze
szkoły. O kolegach, którzy kpili z
niego, gdy odpakowywał kanapki z papieru z logo FD albo, gdy mama przychodziła
do szkoły pod byle pretekstem.
-A najgorzej było w szkole
średniej- opowiadał Marek. Już po pierwszym półroczu mama chciała przenieść
mnie do prywatnego liceum Aleksa tylko, dlatego że miałem konflikt z
Sebastianem. Kiedyś nie byliśmy przyjaciółmi i on pierwszy przezwał mnie
maminsynkiem i otworzył oczy na moje dotychczasowe życie. W końcu postawiłem
się rodzicom i zapowiedziałem, że do szkoły będę jeździł autobusem, żadnych
kanapek opakowanych w serwetki firmowe, koniec z przychodzeniem bez zapowiedzi
do szkoły i z wybieraniem mi przyjaciół, a Sebastian został moim najlepszym
kumplem. A ty jak miałaś?
Ula natomiast opowiadała Markowi o beztroskim
i szczęśliwym dzieciństwie i okresie dorastania w Rysiowie. O swojej mamie,
która była dla niej ideałem o wspólnych pracach domowych, rozmowach i o
zabawach z bratem.
- To był najlepszy czas
mojego życia- mówiła. A później tuż przed maturą mama i zmarła wszystko się
zmieniło. Z dnia na dzień musiałam dorosnąć i zająć się wszystkim. Domem, rodzeństwem,
ojcem i nauką, a w domu się nam się nie przelewało. Najgorzej było w czasie
studiów. Odbiegałam urodą i ubiorem od innych i czasami czułam za plecami
uśmieszki. Miałam za to zawsze świetne notatki z wykładów i chyba tylko,
dlatego mnie tolerowali. Co było po studiach to już wiesz. Trafiłam na twojego
ojca i nasze życie zmieniło się.
-Podziwiam cię Ula-
powiedział na koniec Marek. Wszystko, co do tej pory osiągnęłaś to wyłącznie
twoja własna zasługa. Ja wszystko miałem podane niemalże na tacy.
-Ala pomimo tego wyrosłeś
prawie na całkiem fajnego faceta- odpowiedziała i uśmiechnęła się do niego.
Marek sam nie wiedział jak to się stało, że
ich oczy skrzyżowały się w głębokim spojrzeniu, a jego ręka sama dosięgła jej
policzka. Pogłaskał delikatnie jeszcze jej policzek i przybliżył swoją twarz do
jej twarzy. Ula nie protestował, więc pocałował dziewczynę. Jego usta były jak magnez, które przyciągały
niebezpiecznie, a pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny i zaborczy.
Zapomnieli się całkowicie. Ula wiedziała, że ten ich pierwszy pocałunek rano w
biurze był całkiem przypadkowy, ale teraz naprawdę całowała się z Markiem i nie
było w tym przypadku.
Park, fontanna, huśtawka to
tak jak w „Niewdzięcznym lordzie”-
pomyślała. Lord Arthur właśnie w takiej
scenerii całował Emmę. Brakuje tylko, aby powiedział mi, że jestem piękna-
westchnęła z rozkoszy i marzeń, ale Marek odebrał to, jako dzwonek ostrzegawczy
i przerwał pocałunek.
-Powinniśmy już wracać Marek.
Zaraz wszyscy zauważą, że nas nie ma- tylko na tyle byłą ją stać, aby
powiedzieć.
Marek chciał nawet
przeprosić, ale przecież nie żałował tego pocałunku, a Ula nie zrobiła nic. Nie
protestowała, nie krzyczała, więc może też tego chciała- pomyślał.
Dzień później Marek i
Sebastian znowu zawitali do klubu. To Olszański namówił przyjaciela na wyjście
argumentując, że wczoraj były te oficjalne urodziny a dzisiaj te nieoficjalne.
Klub jak zwykle o tej porze w soboty był pełen młodych i pięknych dziewczyn,
więc o towarzystwo nie było trudno. Markowi spodobała się zwłaszcza wysoka
brunetka o pięknych dużych oczach i namiętnych ustach. Dziewczyna okazała się
również zainteresowana Markiem, więc szybko opuścili lokal z nadzieją na udaną
noc. Marek liczył też na to, że może przy innej uda mu się zapomnieć o wczorajszym
dniu i o pocałunkach z Ulą. Jednak, gdy
był już u siebie dziewczyna wyszła do łazienki zmyć makijaż a, gdy wróciła do
pokoju po jej długich rzęsach, ładnej cerze i dużych namiętnych ustach nie było
śladu i stracił ochotę na spędzenie z nią nocy. Pożegnał, więc zdziwioną
dziewczynę, grzecznie podziękował za wieczór w klubie i zamówił taksówkę. Po jej odejściu doszedł do wniosku, że jego
zasada „że jak upatrzy sobie już jakąś dziewczynę, to inne nie są w stanie
zainteresować go i w tym przypadku działa”. Na pocieszenie pomyślał, że już
niedługo wraca ojciec, a on wróci na swoje stanowisko i nie będzie już tyle
czasu spędzać z Ulą. Później, zaś ma miesiąc planowanego, na niedoszłe wesele
urlopu, to wyjedzie gdzieś i zapomni o tych niesamowitych błękitnych oczach i
słodkich ustach. Na razie, jednak Ula
była jedyną kobietą, której pragną i o której myślał.
Świetna część! Ula i Marek coraz bardziej się do siebie zbliżają. Ciekawi mnie czy plan Aleksa się uda. Mam nadzieję, że nie.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział.
Pozdrawiam, Angela :)
O Alekdi nie pisze tajemnica.DZieki za wpis.
UsuńBardzo długi rozdział i trochę zajęło mi czasu, żeby go przeczytać.
OdpowiedzUsuńTa Paulina to stała się taką abnegatką, bo faktycznie wstrząsnęło nią po rozstaniu z Markiem, czy też to element gry, którą podjęła, żeby doprowadzić do zemsty na Dobrzańskim? Pewnie to drugie. Nieźle gra udając tę kupę nieszczęścia przed Aleksem i Dobrzańskimi. Marek już dał się wkręcić w kontrakt z Włochem urobionym przez Febo. Aż się boję, co może jeszcze z tego wyniknąć. Na pewno nic pozytywnego dla firmy. Senior Dobrzański poparł ten deal, więc nie można zrzucić już winy wyłącznie na Marka.
Ewidentnie zacieśniły się stosunki między Ulą a nim i to bardzo pozytywnie rokuje. W razie kłopotów ona na pewno będzie mu pomagać i wspierać.
Nie ulega wątpliwości, że nad F&D zbierają się czarne chmury.
Rozdział bardzo dobry, chociaż uważam, że powinnaś dokładnie prześledzić jego treść jeszcze raz, bo jest sporo literówek i błędów w szyku zdań.
Butki - budki
Nie wiedziałam, że lubisz czytać romansy - romanse.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Romanse raczej nie czyyam.Tytul przypadkowy tego romandu. Rozdzial dodalam doslownie 15 min przed wyjazdem na wesele ,bo obiecalam wiev jest nie dopracowany.Tylko tyle bo pisze z sali i na telefonie. Dzieki za wpis.
UsuńRanczula
UsuńTo zdanie "Nie wiedziałam, że lubisz czytać romansy" jest wzięte z Twojego rozdziału. Jest w nim błąd, bo powinno się pisać "romanse".
Dzieki za wylapanie bledow. Budki moze i bym nie wylapala a romanse prwnie tak .Dzieki za dokladnie czytany tekst
UsuńRelacja Ula-Marek zacieśnia się i to bardzo, natomiast panna FE w natarciu, wyślij ją w kosmos albo na białe niedźwiedzie i oświeć Helenkę, bo jeszcze wszyscy są gotowi rzucić Marka na pożarcie lwom za krzywdy pupilki, pozdrawiam B.
OdpowiedzUsuńPaulina zle skonczy a Dobrzanscy szybko sie na niej poznaja.DZieki za wpis.
UsuńOpowiadanie rozkręca się i wybaczam zmianę zachowania Marka w stosunku do Uli. Tak jest lepiej a intryga Aleksa trzyma w napięciu. Czekam na ciąg dalszy i twój drugi koniec.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wróciłam na stałe.
Koniec będzie ciekawy. A co do zachowania Uli to musiałam trochę zmienić.Fajnie, że wracasz.
UsuńPozdrawiam i dzięki za wpis.
Kiedy kolejna część ?
OdpowiedzUsuńWłaśnie piszę. Tydzień temu bawiłam na weselu a później z racji , że okres urlopów to chodziłam do pracy na drugą zmianę, więc czasu nie było. Teraz mam urlop i nadgonię. Mam juz 3/4 rozdziału więc na dniach powinno pojawić się.
UsuńPozdrawiam.
Ja chce miniaturkę. Kiedy będzie??
OdpowiedzUsuńZaczynam dzisiaj pisać, więc w ciągu tygodnia powinna pojawić się.
UsuńDołączam się do prośby mojej poprzedniczki...
OdpowiedzUsuńOba pomysły fajne i ten Twój i Urszuli B. Niepokoi mnie to że Febo knują. Ludzie bez godności. Czy ona nie potrafi zrozumieć, że on jej nie kocha? Postęp za to między Ula i Markiem. Zastanawiam się czy szykujesz im jakieś zawirowania?
Trzymaj się
trochę zawirowań będzie. Pozdrawiam i dzieki za wpis.
Usuń