-Do
jasnej Anielki Wiola. Zapomniałam kluczy od mieszkania Ali- mruczała Ula,
przeszukując torebkę.
-I co
teraz zrobisz bidulko? - pytała Wioletta. —Pojedziesz z powrotem do domu.
- Nie.
Maciek mój sąsiad ma być w Warszawie we środę albo czwartek to mi dowiezie. A do
tego czasu wynajmę sobie pokój w hotelu.
-Cześć
dziewczyny- odezwał się od drzwi Marek. —Dlaczego chcesz nocować w hotelu Ula?
Ala wyrzuciła cię?
-Nie.
Zapomniałam tylko kluczy od mieszkania Ali, a Ala poszła właśnie na urlop. (Ula
mieszka u niej).
-U
mnie możesz nocować- zaproponował z miejsca. —Oprócz mojej sypialni są dwa
pokoje wykończone i do zamieszkania.
-Dzięki
Marek, ale nie chcę wam przeszkadzać- odparła stanowczo.
-Czyli
komu? Moim kurom i królikom?
-Paulinie
i tobie.
-Paula
nie mieszka już w Latchorzewie. Osobiście odwiozłem ją dzisiaj do jej
apartamentu. I nawet gdyby dalej mieszkała, to i tak w niczym byś nam nie
przeszkadzała.
-Serio
mówisz- odezwała się Wioletta. —Pozbyłeś się jej.
-Mam
nadzieję, że raz na zawsze.
-
Rychło w porę Marek. Ona dla ciebie była jak te zawieszone koło młyńskie u szyi.
-Dobrze
ujęte Wiola. A mi będzie miło cię gościć
Ula. Poza tym za dwa tygodnie jest pokaz i mamy sporo pracy. Przypuszczam, że
musielibyśmy po godzinach i tak pracować, to możemy zabrać pracę do domu. Tam
będzie spokój i możemy popracować na dworze. Ciągle jest ciepło.
- Marek
dobrze mówi- odezwała się Wiola. —Po co masz się po hotelach tułać.
-Podtrzymuję słowa Wioli- wtrącił Marek.
-Niech
będzie -odparła w końcu. —Mogę przenocować u ciebie te dwie, trzy noce.
Po
spotkaniu z dziewczynami poszedł do Sebastiana podzielić się dobrymi
wiadomościami na temat Pauli.
-Odwiozłem
właśnie Paulę do jej apartamentu- oznajmił mu od drzwi.
-Jednak
dama nie dała zrobić z siebie wieśniaczki Marek.
-Nie
było nawet pierwszego podejścia.
-Wiesz
Marek, wczoraj wieczorem oglądaliśmy z Wiolą taki film, w którym jedna dziewczyna
sfingowała napad na siebie i porwanie, aby wzbudzić zainteresowania chłopaka.
Może z Pauliną było tak samo. Trochę to dziwne, że napadli ją akurat w tydzień po
wyjeździe brata i gdy twoi rodzice są w sanatorium.
-Gdyby
nie ucierpiała na tym jej ręka i palec to byłoby to całkiem możliwe Seba. Zresztą
mało ważne czy sfingowała, czy nie, ale ważne, że pozbyłem się jej.
-To
może uczcimy dzisiaj wieczorem twoje drugie, rozstanie z Pauliną- zaproponował.
-Dzisiaj
nie bardzo. Muszę zająć się Ulą.
-I
dopiero teraz mi mówisz- wtrącił.
-Dopiero
co stało się to faktem. Po prostu Ala wyjechała na urlop, a ona zapomniała
kluczy od jej mieszkania i nie ma gdzie nocować. Zaproponowałem nocleg u
siebie.
-Bardzo mądrze Marek- rzekł, poklepując po ramieniu. — I warto wykorzystać ten czas. Wieczorny spacer, romantyczna kolacja, dobra
komedia romantyczna. To działa na kobiety.
-My raczej
będziemy pracować- hamował jego zapędy. —Najpierw ja byłem chory później ona na
urlopie, to nazbierało się nam zaległości a pokaz tuż, tuż.
-Nawet
przy pracy może być romantycznie Marek- przekonywał Sebastian. — Musisz tylko
postarać się o odpowiedni nastrój. Może to, że zapomniała kluczy to znak, że jest wam pisane.
Ula
tymczasem ciągle analizowała, to co powiedział Marek.
Jeszcze
godzinę temu moje życie rysowało się w czarnych kolorach i chciałam odejść z
pracy, a teraz znowu zaświeciło słońce i czuję się jakbym była w siódmym niebie.
Marek i Paulina nie wrócili do siebie, tylko pomieszkiwanie Pauli w
Latchorzewie było przysługą ze strony Marka.
Chociaż nie oznacza to, że
zainteresuje się od razu mną. Szansa
jednak jest. Muszę tylko być sobą.
Napisane
zaś przez nią wypowiedzenie z pracy znalazło miejsce w niszczarce do papieru.
Dzień
pracy Uli i Markowi mijał szybko, bo pracy mieli sporo. Głównie byli w
rozjazdach, bo trzeba było omówić szczegóły co do cateringu, prasy, drukarni. Segregowali
również pracę na tę, która musiała być zrobiona we firmie i na tę która mogła
poczekać do popołudnia. Po piętnastej Marek zapakował jej walizkę do bagażnika
swojego samochodu i pojechali do Latchorzewa.
Pojawienie
się zaś Uli u boku Marka zdziwiło sąsiadów. Zwłaszcza że przez ostatni tydzień
mieszkał z narzeczoną. Nikt jednak o nic nie pytał a oni, jak gdyby nic
rozłożyli się z pracą na jednym z balkonów. Praca zajęła im całe popołudnie, a po
szóstej Marek zarządził koniec pracy.
-Ty
Ula odpoczywaj, a ja zajmę się kolacją- rzekł, wstając. —Powiedz tylko, co byś
zjadła. Zapiekankę makaronową, lazanię czy spaghetti?
-Nie
rób sobie kłopotu Marek. Wystarczą mi kanapki.
-Żaden
kłopot Ula- wtrącił. —Poza tym lubię gotować dla kogoś, a ostatnio nie mam ku
temu okazji.
-Kolejny
ukryty talent Marek?
-Co ma
znaczyć ten kolejny?
-Po talencie
niani. Dzisiaj po mistrzowsku uspokoiłeś tę dziewczynkę w parku.
-To
był mój, nie chwaląc się, mały urok osobisty. To co byś zjadła?
-Może
być ta lazania, ale uprzedzam, nie może być tam ryb. Jestem uczulona na ryby i
wszelkie owoce morza.
-Nie
będzie. Tylko kurczak i warzywa.
Po
ponad godzinie lazania była gotowa i mogli zasiąść do stołu.
-Niebo
w gębie Marek- zachwaliła po pierwszym kęsie. —To Paulina nauczyła cię robić
włoskie dania?
-Nie –
odparł krótko i z niechęcią. —Paula praktycznie nie gotowała. A powinna
gotować, skoro ona siedziała cały dzień w domu, a nie ja.
-Nie
wszystkim klimat kuchni odpowiada- usprawiedliwiała ją.
-Jej
klimat nie był w ogóle domowy. Nie gotowała, nie sprzątała, nie miała pojęcia o
rachunkach, zakupach czy naszej pani od sprzątania. Interesowały ją zakupy
własne, salony piękności i koleżanki. Rozumiem, że są kobiety, które pracę
przekładają nad dom, ale ona nic nie robiła w domu ani nie chodziła do pracy.
-Czyli
z niej ta trzecia grupa kobiet. Wiecznie niezadowolona humorzasta księżniczka niemająca
pojęcia o życiu.
- Dobrze
powiedziane Ula. Nie mówmy jednak o niej. To przeszłość, do której nie
zamierzam wracać. Co powiedziałabyś na spacer po kolacji? Pójdziemy przez las,
to może znajdziemy jakieś grzyby.
-
Chętnie Marek. W Rysiowie często chodziłam wieczorami na długie spacery. Lepiej
się później śpi.
Spacer
zmierzchem po okolicy sprzyjał zwierzeniom. Marek, choć Ula dużo wiedziała, to opowiedział
historię Pauliny, jej rodziców i życia z nią. Ula zaś mówiła o czasach, gdy
żyła jej mama i tych późniejszych po jej śmierci, kiedy to na nią spadło
większość obowiązków domowych.
-Zasługujesz
na same pochwały Ula- rzekł z respektem, gdy skończyła opowiadać. —Mało która osiemnasto-
dziewiętnastoletnia dziewczyna swoje najlepsze lata poświęciłaby na zajmowanie
się domem i niemowlęciem. Masz całkiem inne poglądy na życie niż Paulina. Paulę
po śmierci rodziców interesowało tylko współczucie i litość. Czasami trzeba
było jej ustępować, bo stał się sierotą. Gdyby była mała, to jeszcze
zrozumiałbym ją, ale miała tyle samo lat co ty, gdy wydarzył się ten wypadek.
-Po
prostu ona straciła oboje rodziców a ja tylko mamę- próbowała usprawiedliwić ją.
—To jest różnica. Poza tym ja nie miałam czasu na współczucia. Niemowlę
wymagało opieki i zajmowanie się Beatką skutecznie usuwało użalenie się nad
losem. Z kolejnymi tygodniami, miesiącami i latami było nam coraz łatwiej i
wracała radość z życia. Cieszyła mnie pierwsza cała przespana noc, pierwsze
słowo Betti La, czyli Ula i pierwsze jej kroki.
-Za to
również cię cenię Ula. Umiesz cieszyć się życiem. Nie tak jak Paula, która
cieszy się tylko zabawą w dobry towarzystwie, a nie drobnostkami. Gdy coś nie idzie po jej myśli albo nie podoba
się, to chodzi nadąsana. Zwłaszcza tutaj nie podobało się jej, że pokój jest
bez łazienki, a w łazience zamiast dużej wanny jest prysznic. Była tu ponad
tydzień a zdążyła umilić życie- rzekł sarkazmem. —Na szczęście wyniosła się
razem ze swoimi tobołami.
-Po
firmie krążyły plotki, że wspólne mieszkanie, to próba powrotu- zagadnęła
delikatnie.
-Słyszałem,
ale nie mam zwyczaju zajmować się plotkami- odparł błaho. —Chyba że chodzi o
coś ważnego. Tak, jak wtedy z oskarżeniami Pauliny, że mi donosisz. Wtedy
ingeruję. I z tego, co mi wiadomo już pół firmy wie, że się wyniosła.
-Tak
jaki i to, że zaproponowałeś mi nocleg. Jutro będzie o tym całkiem głośno w firmie.
-Pogadają tak, jak o moim mieszkaniu z Paulą i przestaną Ula. Nie ma się czym martwić.
-Oby. To
co Marek wracamy? Robi się coraz ciemniej.
-Spokojnie
Ula. Nic ci nie grozi. Wilków tu nie ma. Tylko dziki, lisy, sarny i ja.
Pomimo
długiego spaceru Ula w nocy i tak długo przewracała się z boku na bok, a
powodem tego była świadomość, że za ścianą śpi Marek. Gdy w końcu zasnęła, to
śniło się jej, że spędza z Markiem popołudnie na zakupach i kupuje sobie
pierścionek.
Następnego
dnia Ulę obudził iście wiejski klimat, bo pienie koguta, ćwierkanie ptaków i
szczekanie psów, a przez jej okno zaglądało wschodzące słońce zza lasu. Pomimo tego, że było dopiero po szóstej, to
wyszła z łóżka i podeszła do okna. Widok, jaki ujrzała, był urzekający.
Szumiący las, sarny na polanie i ostatnie tego lata bociany chodzące po
łące. Dojrzała również Marka, który
wyszedł pobiegać. Gdy zniknął jej z pola widzenia, to szybko ubrała się i
zeszła do kuchni zrobić śniadanie. Po drodze wyliczyła sobie też, że Marek
powinien wrócić tak za półgodziny, aby zdążyć na ósmą do pracy. Choć lodówka
Marka jak na samotnego mężczyznę był doskonale zaopatrzona, to wybrała na
śniadanie coś prostego i zrobiła grzanki i jajecznicę. Jajka znalazła w
lodówce, a po szczypiorek poszła do małego ogródka. Po drodze oprzątnęła kury i
króliki. Po powrocie z dworu włączyła Express do kawy i zajęła się resztą
śniadania. W międzyczasie włączyła laptopa i sprawdziła w senniku Internetowym,
co oznacza kupowanie pierścionka.
Jeśli
we śnie kupujesz pierścionek, to oznacza to, że uda ci się zdobyć miłość osoby,
którą kochasz-
wyczytała w senniku. Pierwszy
sen na nowym miejscu jest podobno proroczy- pomyślała
z radością.
Gdy Marek
wrócił z porannego biegania od progu domu, przywitał go zapach kawy, jajecznicy
i grzanek. Ula zaś ubrana już do pracy zbiegała z góry i spotkali się w
korytarzu.
-Witaj
Ula. Co tak apetycznie pachnie? -pytał, wciągając głęboko zapachy. —Kawa na
pewno. Chyba jeszcze grzanki i jajecznica.
-Cześć.
Dokładnie to. Pozwoliłam sobie zrobić
śniadanie i zająć się kurami i królikami. Są nakarmione i mają czystą wodę.
-Nie
musiałaś Ula. Jesteś tutaj gościem, a nie pomocą domową- zaprotestował lekko.
-Wiem,
że nie musiałam, ale chciałam. Wczoraj
ugościłeś mnie tak ładnie w czasie kolacji, to chciałam się odwdzięczyć- mówił mu,
idąc z nim w stronę kuchni. —Chyba nie gniewasz się, że rozgościłam się w
twojej kuchni i obejściu?
-Ani
trochę Ula- odparł, podnosząc pokrywkę z patelki. —Tak szczerze to nie pamiętam, kiedy ostatni
raz ktoś przygotowywał mi śniadanie. Nie
licząc ostatniego pobytu po szpitalu u rodziców. I jest to bardzo miłe.
-Czyli
pytać o Paulinę i jej śniadania nie ma sensu? -pytała, nalewając kawę.
-Ani o
śniadania, obiady czy kolacje- odparł, nakładając jajecznice na talerze. —
Paula przez cały tydzień pobytu tutaj nie zatroszczyła się o mnie tak miło. Spała,
gdy wychodziłem i nie mam pojęcia, o której wstawała. Prędzej lepiej też nie
było.
-Ja
robienie śniadania mam poniekąd we krwi. W domu przygotowywałam dla całej
rodziny i tym bardziej było mi miło przygotować tutaj- mówiła, siadając
naprzeciw niego. — I smacznego Marek.
-Smacznego-
odparł, przełykając pierwszą porcję jajecznicy.
Tak
jak przewidywała Ula w czasie wieczornego spaceru, tematu pomieszkiwania u Marka
nie dało się ominąć. Nie było to jednak nic jednoznacznego w odniesieniu do
niej. Jej koleżanki bowiem bardziej interesowało to, jak mieszka Marek niż sam
fakt nocowania u Marka. Bardziej
zainteresowany był Sebastian, który chciał dowiedzieć się szczegółów.
-Było
znacznie lepiej niż z Pauliną- opowiadał w czasie wyjścia na lunch. —Nie marudziła, zrobiła dzisiaj śniadanie,
posprzątała po nim i zdążyła wyszykować się do pracy na czas. A wczoraj wieczorem
byliśmy na spacerze i pogadaliśmy trochę. Jeśli dalej będzie tak dobrze, to polubię
takie kumpelskie przyjacielskie mieszkanie z Ulą.
-I to
bardzo dobry początek Marek na coś więcej między wami- przekonywał Olszański. —Przyjacielskie
relacje, spacery, wspólne posiłki. Działaj małymi kroczkami, aby nie
przestraszyć Uli, a zainteresujesz ją swoją osobą.
- A ty
swoje- odparł z niezadowoleniem.
Wtorkowe
popołudnie w Latchorzewie było równie udane co poprzednie. Po przyjeździe wspólnie
zajęli się gotowaniem obiadokolacji i oprzątaniem kur i królików. Później razem
pozmywali naczynia i posprzątali kuchnię. Wieczorem zaś ze względu na deszcz oglądali
telewizję. Wieczorem Ula dowiedziała się
również, że Maciek przyjedzie jednak we czwartek. Ta wiadomość ucieszyła ją, bo
oznaczała kolejne popołudnie w towarzystwie Marka.
Kolejny
dzień pracy zaczęli od przejrzenia poczty tej zwykłej, jak i elektrycznej.
Zajęci pracą nie zauważyli, kiedy w drzwiach pojawiła się głowa Wioli.
- Mam
nadzieję, że przeszkadzam kochani- rzekła im z uśmiechem. —Tak zamknięci razem od
rana.
-Nie
Wiola. Nie przeszkadzasz w niczym- stwierdził Marek.
-Pytam,
bo spotkałam w holu Paulę- wyjaśniła, wchodząc do środka. —Pytała Anię czy już
jesteś. Szła już tutaj, ale zatrzymał ją jakiś telefon od Paoli. Gdybyś był
zajęty, to powiedziałabym, że jesteś zajęty. Chociaż twój tok myślenia o
przeszkadzaniu mi się podoba.
-To
tak powiedz Wiola, że jestem zajęty-odparł, omijając skomentowania ostatniego zdania.
-Może
lepiej porozmawiasz z nią i będziesz mieć to z głowy- zawyrokowała Ula. —Później
może cię ciągle nachodzić. Ja poczekam u siebie.
Chwilę
później Febo pojawiła się w gabinecie Marka. W drzwiach, gdy mijała się z Ulą, rzuciła
jej wrogie spojrzenie.
-Musimy
porozmawiać- zaczęła od drzwi. —Trzeba opróżnić nasz apartament do soboty.
-Twój
Paulino- wtrącił. —Ja tam nie mieszkam. I jak rozumiem umowy nie przedłużyłaś-
dodał.
-Nie
zamierzał płacić tyle za wynajem- odparła, siadając na kanapie na miejscu Uli. —Do
czasu powrotu Aleksa zamieszkam u Julii, ale nie ma tyle miejsca, aby
przechować wszystkie rzeczy. Są tam przecież sprzęty i wyposażenie kupione
przez nas.
-Przeze
mnie kupione- sprecyzował. —Tyle mogę zrobić dla ciebie. Przy okazji odzyskam
swoje kino domowe. Coś jeszcze? - zapytał,
wstając, aby odprowadzić do drzwi.
-Słyszałam,
że znalazłeś sobie nową lokatorkę- rzekła z wyraźną pogardą. —Nawet tam pasuje.
-To
nie twoja sprawa Paula kto mieszka u mnie– odparł z oburzeniem.
-
Czyli kolejny związek- prychnęła. —Nigdy takie kury domowe cię przecież nie
interesowały.
- Może,
po związku z tobą zaczęły interesować mnie takie kobiety Paulino. I masz rację. Zamierzam rozpocząć coś nowego z
Ulą. To moje życie.
-Znudzi
ci się jak każda- odparła, odchodząc.
Witaj,
OdpowiedzUsuńPaulina nie była by sobą gdyby nie wyraziła się z pogardą o Uli. Przegrała i nie umie się z tym pogodzić, i nie umie zachować się jak kobieta z klasą. Marek mam nadzieję poważnie myśli o Uli i oby sprawdził się sen z pierścionkiem.Życzę weny i czasu na szczęśliwe zakończenie opowiadania. Pozdrawiam Agata
Owszem sen się spełni. Nie mogłoby być inaczej. Co do Pauliny to cóż. Niektórzy nie zmieniają się. Powiem tylko, że łatwo nie będzie mieć w życiu.
UsuńWena może i jest, ale czasu mało.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Boże co za kobieta z tej Pauliny. Wszystko musi skomentować. Ona chyba nigdy nie skończy nachodzić Marka. Miło ze strony Marka że zaproponował Uli to że może u niego się zatrzymać. Oby ta relacja kumpelska (jak to nazwał Marek) przerodziła się w coś głębszego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Marek wkrótce zmieni zdanie co do relacji z Ulą. jedno wydarzenie o tym zadecyduje, a później będzie jak to mówią z górki. I nie będzie to wspólne mieszkanie, choć wpływ będzie mieć.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
No proszę panna Fe znalazła kolejną ofiarę w postaci Julii. Ciekawe jak długo ta druga wytrzyma. Dobrze, że Ula nie zrezygnowała z pracy. Sebastiana nie poznaję, on taki drugi Casanova stolicy namawia Marka na związek z panną Cieplak, a nie na wieczne imprezowanie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco
Julita
Umilanie życia to drugie imię Pauliny. I fakt Julia nie wie co bierze. Seba zaś jest tutaj trochę inny niż w serialu, bo jest z Wiolą i wie, że związek na poważnie zły nie jest.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Mam wrażenie, że ta, która miała być damą jest pospolitą wieśniarą o niskim ilorazie inteligencji i mózgu wielkości włoskiego orzecha, a ta, która jest wieśniaczką okazuje się dziewczyną pełną delikatności, taktu i dobrego wychowania. Role się odwróciły. Panna FE jest damą tylko z pozoru, bo ubiera się modnie i gustownie, natomiast w środku to żenujący prymityw. Pogardza ludźmi, wykorzystuje ich a jak jej coś nie pasuje, szarga im opinię. Teraz padło na Julię. Szkoda, że się zgodziła na obecność Pauliny w swoim domu. Powinna pogonić ją na cztery wiatry.
OdpowiedzUsuńUla łatwo odnajduje się w domu Marka. Nie lubi siedzieć bezczynnie i chętnie wykonuje drobne prace przy zwierzętach, bo dla niej to żadna nowość. Marzą jej się zaręczyny i pierścionek od Marka. Ciekawa jestem, czy się go doczeka. Na chwilę obecną to ona jest bardziej zaangażowana niż on a przynajmniej tak mi się wydaje.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Oglądając niektóre odcinki Dam i wieśniaczek tak dokładnie jest. Damy co prawda nie obrażają wieśniaczek, ale z niektórych poglądów i wyrażania się są mniej inteligentne od tych drugich. Polecam raz obejrzeć. Tutaj dla Pauliny to jeszcze nie koniec spadania z piedestału. Za to dla Uli nadchodzą dobre czasy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.