niedziela, 14 października 2018

Dama i wieśniaczka 5/6

-Do jasnej Anielki Wiola. Zapomniałam kluczy od mieszkania Ali- mruczała Ula, przeszukując torebkę.  
-I co teraz zrobisz bidulko? - pytała Wioletta. —Pojedziesz z powrotem do domu.
- Nie. Maciek mój sąsiad ma być w Warszawie we środę albo czwartek to mi dowiezie. A do tego czasu wynajmę sobie pokój w hotelu.  
-Cześć dziewczyny- odezwał się od drzwi Marek. —Dlaczego chcesz nocować w hotelu Ula? Ala wyrzuciła cię?
-Nie. Zapomniałam tylko kluczy od mieszkania Ali, a Ala poszła właśnie na urlop. (Ula mieszka u niej).
-U mnie możesz nocować- zaproponował z miejsca. —Oprócz mojej sypialni są dwa pokoje wykończone i do zamieszkania.
-Dzięki Marek, ale nie chcę wam przeszkadzać- odparła stanowczo.
-Czyli komu? Moim kurom i królikom?
-Paulinie i tobie.
-Paula nie mieszka już w Latchorzewie. Osobiście odwiozłem ją dzisiaj do jej apartamentu. I nawet gdyby dalej mieszkała, to i tak w niczym byś nam nie przeszkadzała.
-Serio mówisz- odezwała się Wioletta. —Pozbyłeś się jej.
-Mam nadzieję, że raz na zawsze.
- Rychło w porę Marek. Ona dla ciebie była jak te zawieszone koło młyńskie u szyi.  
-Dobrze ujęte Wiola.  A mi będzie miło cię gościć Ula. Poza tym za dwa tygodnie jest pokaz i mamy sporo pracy. Przypuszczam, że musielibyśmy po godzinach i tak pracować, to możemy zabrać pracę do domu. Tam będzie spokój i możemy popracować na dworze. Ciągle jest ciepło.
- Marek dobrze mówi- odezwała się Wiola. —Po co masz się po hotelach tułać.
-Podtrzymuję słowa Wioli- wtrącił Marek.
-Niech będzie -odparła w końcu. —Mogę przenocować u ciebie te dwie, trzy noce.
Po spotkaniu z dziewczynami poszedł do Sebastiana podzielić się dobrymi wiadomościami na temat Pauli.
-Odwiozłem właśnie Paulę do jej apartamentu- oznajmił mu od drzwi.
-Jednak dama nie dała zrobić z siebie wieśniaczki Marek.
-Nie było nawet pierwszego podejścia.
-Wiesz Marek, wczoraj wieczorem oglądaliśmy z Wiolą taki film, w którym jedna dziewczyna sfingowała napad na siebie i porwanie, aby wzbudzić zainteresowania chłopaka. Może z Pauliną było tak samo. Trochę to dziwne, że napadli ją akurat w tydzień po wyjeździe brata i gdy twoi rodzice są w sanatorium.
-Gdyby nie ucierpiała na tym jej ręka i palec to byłoby to całkiem możliwe Seba. Zresztą mało ważne czy sfingowała, czy nie, ale ważne, że pozbyłem się jej.
-To może uczcimy dzisiaj wieczorem twoje drugie, rozstanie z Pauliną- zaproponował.
-Dzisiaj nie bardzo.  Muszę zająć się Ulą.
-I dopiero teraz mi mówisz- wtrącił.  
-Dopiero co stało się to faktem. Po prostu Ala wyjechała na urlop, a ona zapomniała kluczy od jej mieszkania i nie ma gdzie nocować. Zaproponowałem nocleg u siebie.
-Bardzo mądrze Marek- rzekł, poklepując po ramieniu. — I warto wykorzystać ten czas.  Wieczorny spacer, romantyczna kolacja, dobra komedia romantyczna. To działa na kobiety.
-My raczej będziemy pracować- hamował jego zapędy. —Najpierw ja byłem chory później ona na urlopie, to nazbierało się nam zaległości a pokaz tuż, tuż.
-Nawet przy pracy może być romantycznie Marek- przekonywał Sebastian. — Musisz tylko postarać się o odpowiedni nastrój. Może to, że zapomniała kluczy to znak, że jest wam pisane. 

Ula tymczasem ciągle analizowała, to co powiedział Marek.
Jeszcze godzinę temu moje życie rysowało się w czarnych kolorach i chciałam odejść z pracy, a teraz znowu zaświeciło słońce i czuję się jakbym była w siódmym niebie. Marek i Paulina nie wrócili do siebie, tylko pomieszkiwanie Pauli w Latchorzewie było przysługą ze strony Marka. Chociaż nie oznacza to, że zainteresuje się od razu mną.  Szansa jednak jest. Muszę tylko być sobą.
Napisane zaś przez nią wypowiedzenie z pracy znalazło miejsce w niszczarce do papieru.

Dzień pracy Uli i Markowi mijał szybko, bo pracy mieli sporo. Głównie byli w rozjazdach, bo trzeba było omówić szczegóły co do cateringu, prasy, drukarni. Segregowali również pracę na tę, która musiała być zrobiona we firmie i na tę która mogła poczekać do popołudnia. Po piętnastej Marek zapakował jej walizkę do bagażnika swojego samochodu i pojechali do Latchorzewa.


Pojawienie się zaś Uli u boku Marka zdziwiło sąsiadów. Zwłaszcza że przez ostatni tydzień mieszkał z narzeczoną. Nikt jednak o nic nie pytał a oni, jak gdyby nic rozłożyli się z pracą na jednym z balkonów. Praca zajęła im całe popołudnie, a po szóstej Marek zarządził koniec pracy.
-Ty Ula odpoczywaj, a ja zajmę się kolacją- rzekł, wstając. —Powiedz tylko, co byś zjadła. Zapiekankę makaronową, lazanię czy spaghetti?
-Nie rób sobie kłopotu Marek. Wystarczą mi kanapki.
-Żaden kłopot Ula- wtrącił. —Poza tym lubię gotować dla kogoś, a ostatnio nie mam ku temu okazji.
-Kolejny ukryty talent Marek?
-Co ma znaczyć ten kolejny?
-Po talencie niani. Dzisiaj po mistrzowsku uspokoiłeś tę dziewczynkę w parku.
-To był mój, nie chwaląc się, mały urok osobisty. To co byś zjadła?
-Może być ta lazania, ale uprzedzam, nie może być tam ryb. Jestem uczulona na ryby i wszelkie owoce morza.
-Nie będzie. Tylko kurczak i warzywa.
Po ponad godzinie lazania była gotowa i mogli zasiąść do stołu.
-Niebo w gębie Marek- zachwaliła po pierwszym kęsie. —To Paulina nauczyła cię robić włoskie dania?
-Nie – odparł krótko i z niechęcią. —Paula praktycznie nie gotowała. A powinna gotować, skoro ona siedziała cały dzień w domu, a nie ja.
-Nie wszystkim klimat kuchni odpowiada- usprawiedliwiała ją.
-Jej klimat nie był w ogóle domowy. Nie gotowała, nie sprzątała, nie miała pojęcia o rachunkach, zakupach czy naszej pani od sprzątania. Interesowały ją zakupy własne, salony piękności i koleżanki. Rozumiem, że są kobiety, które pracę przekładają nad dom, ale ona nic nie robiła w domu ani nie chodziła do pracy.
-Czyli z niej ta trzecia grupa kobiet. Wiecznie niezadowolona humorzasta księżniczka niemająca pojęcia o życiu.  
- Dobrze powiedziane Ula. Nie mówmy jednak o niej. To przeszłość, do której nie zamierzam wracać. Co powiedziałabyś na spacer po kolacji? Pójdziemy przez las, to może znajdziemy jakieś grzyby.
- Chętnie Marek. W Rysiowie często chodziłam wieczorami na długie spacery. Lepiej się później śpi.


Spacer zmierzchem po okolicy sprzyjał zwierzeniom. Marek, choć Ula dużo wiedziała, to opowiedział historię Pauliny, jej rodziców i życia z nią. Ula zaś mówiła o czasach, gdy żyła jej mama i tych późniejszych po jej śmierci, kiedy to na nią spadło większość obowiązków domowych.
-Zasługujesz na same pochwały Ula- rzekł z respektem, gdy skończyła opowiadać. —Mało która osiemnasto- dziewiętnastoletnia dziewczyna swoje najlepsze lata poświęciłaby na zajmowanie się domem i niemowlęciem. Masz całkiem inne poglądy na życie niż Paulina. Paulę po śmierci rodziców interesowało tylko współczucie i litość. Czasami trzeba było jej ustępować, bo stał się sierotą. Gdyby była mała, to jeszcze zrozumiałbym ją, ale miała tyle samo lat co ty, gdy wydarzył się ten wypadek.
-Po prostu ona straciła oboje rodziców a ja tylko mamę- próbowała usprawiedliwić ją. —To jest różnica. Poza tym ja nie miałam czasu na współczucia. Niemowlę wymagało opieki i zajmowanie się Beatką skutecznie usuwało użalenie się nad losem. Z kolejnymi tygodniami, miesiącami i latami było nam coraz łatwiej i wracała radość z życia. Cieszyła mnie pierwsza cała przespana noc, pierwsze słowo Betti La, czyli Ula i pierwsze jej kroki.
-Za to również cię cenię Ula. Umiesz cieszyć się życiem. Nie tak jak Paula, która cieszy się tylko zabawą w dobry towarzystwie, a nie drobnostkami.  Gdy coś nie idzie po jej myśli albo nie podoba się, to chodzi nadąsana. Zwłaszcza tutaj nie podobało się jej, że pokój jest bez łazienki, a w łazience zamiast dużej wanny jest prysznic. Była tu ponad tydzień a zdążyła umilić życie- rzekł sarkazmem. —Na szczęście wyniosła się razem ze swoimi tobołami.
-Po firmie krążyły plotki, że wspólne mieszkanie, to próba powrotu- zagadnęła delikatnie. 
-Słyszałem, ale nie mam zwyczaju zajmować się plotkami- odparł błaho. —Chyba że chodzi o coś ważnego. Tak, jak wtedy z oskarżeniami Pauliny, że mi donosisz. Wtedy ingeruję. I z tego, co mi wiadomo już pół firmy wie, że się wyniosła.
-Tak jaki i to, że zaproponowałeś mi nocleg. Jutro będzie o tym całkiem głośno w firmie.
-Pogadają tak, jak o moim mieszkaniu z Paulą i przestaną Ula. Nie ma się czym martwić.
-Oby. To co Marek wracamy? Robi się coraz ciemniej.
-Spokojnie Ula. Nic ci nie grozi. Wilków tu nie ma. Tylko dziki, lisy, sarny i ja.
Pomimo długiego spaceru Ula w nocy i tak długo przewracała się z boku na bok, a powodem tego była świadomość, że za ścianą śpi Marek. Gdy w końcu zasnęła, to śniło się jej, że spędza z Markiem popołudnie na zakupach i kupuje sobie pierścionek.  

Następnego dnia Ulę obudził iście wiejski klimat, bo pienie koguta, ćwierkanie ptaków i szczekanie psów, a przez jej okno zaglądało wschodzące słońce zza lasu.  Pomimo tego, że było dopiero po szóstej, to wyszła z łóżka i podeszła do okna. Widok, jaki ujrzała, był urzekający. Szumiący las, sarny na polanie i ostatnie tego lata bociany chodzące po łące.  Dojrzała również Marka, który wyszedł pobiegać. Gdy zniknął jej z pola widzenia, to szybko ubrała się i zeszła do kuchni zrobić śniadanie. Po drodze wyliczyła sobie też, że Marek powinien wrócić tak za półgodziny, aby zdążyć na ósmą do pracy. Choć lodówka Marka jak na samotnego mężczyznę był doskonale zaopatrzona, to wybrała na śniadanie coś prostego i zrobiła grzanki i jajecznicę. Jajka znalazła w lodówce, a po szczypiorek poszła do małego ogródka. Po drodze oprzątnęła kury i króliki. Po powrocie z dworu włączyła Express do kawy i zajęła się resztą śniadania. W międzyczasie włączyła laptopa i sprawdziła w senniku Internetowym, co oznacza kupowanie pierścionka.
Jeśli we śnie kupujesz pierścionek, to oznacza to, że uda ci się zdobyć miłość osoby, którą kochasz- wyczytała w senniku. Pierwszy sen na nowym miejscu jest podobno proroczy- pomyślała z radością.
 Gdy Marek wrócił z porannego biegania od progu domu, przywitał go zapach kawy, jajecznicy i grzanek. Ula zaś ubrana już do pracy zbiegała z góry i spotkali się w korytarzu.
-Witaj Ula. Co tak apetycznie pachnie? -pytał, wciągając głęboko zapachy. —Kawa na pewno. Chyba jeszcze grzanki i jajecznica.
-Cześć. Dokładnie to.  Pozwoliłam sobie zrobić śniadanie i zająć się kurami i królikami. Są nakarmione i mają czystą wodę.
-Nie musiałaś Ula. Jesteś tutaj gościem, a nie pomocą domową- zaprotestował lekko.
-Wiem, że nie musiałam, ale chciałam.  Wczoraj ugościłeś mnie tak ładnie w czasie kolacji, to chciałam się odwdzięczyć- mówił mu, idąc z nim w stronę kuchni. —Chyba nie gniewasz się, że rozgościłam się w twojej kuchni i obejściu?  
-Ani trochę Ula- odparł, podnosząc pokrywkę z patelki.  —Tak szczerze to nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktoś przygotowywał mi śniadanie.  Nie licząc ostatniego pobytu po szpitalu u rodziców. I jest to bardzo miłe.
-Czyli pytać o Paulinę i jej śniadania nie ma sensu? -pytała, nalewając kawę.  
-Ani o śniadania, obiady czy kolacje- odparł, nakładając jajecznice na talerze. — Paula przez cały tydzień pobytu tutaj nie zatroszczyła się o mnie tak miło. Spała, gdy wychodziłem i nie mam pojęcia, o której wstawała. Prędzej lepiej też nie było.
-Ja robienie śniadania mam poniekąd we krwi. W domu przygotowywałam dla całej rodziny i tym bardziej było mi miło przygotować tutaj- mówiła, siadając naprzeciw niego. — I smacznego Marek.
-Smacznego- odparł, przełykając pierwszą porcję jajecznicy.

Tak jak przewidywała Ula w czasie wieczornego spaceru, tematu pomieszkiwania u Marka nie dało się ominąć. Nie było to jednak nic jednoznacznego w odniesieniu do niej. Jej koleżanki bowiem bardziej interesowało to, jak mieszka Marek niż sam fakt nocowania u Marka.  Bardziej zainteresowany był Sebastian, który chciał dowiedzieć się szczegółów.


-Było znacznie lepiej niż z Pauliną- opowiadał w czasie wyjścia na lunch.  —Nie marudziła, zrobiła dzisiaj śniadanie, posprzątała po nim i zdążyła wyszykować się do pracy na czas. A wczoraj wieczorem byliśmy na spacerze i pogadaliśmy trochę. Jeśli dalej będzie tak dobrze, to polubię takie kumpelskie przyjacielskie mieszkanie z Ulą.
-I to bardzo dobry początek Marek na coś więcej między wami- przekonywał Olszański. —Przyjacielskie relacje, spacery, wspólne posiłki. Działaj małymi kroczkami, aby nie przestraszyć Uli, a zainteresujesz ją swoją osobą. 
- A ty swoje- odparł z niezadowoleniem.
Wtorkowe popołudnie w Latchorzewie było równie udane co poprzednie. Po przyjeździe wspólnie zajęli się gotowaniem obiadokolacji i oprzątaniem kur i królików. Później razem pozmywali naczynia i posprzątali kuchnię. Wieczorem zaś ze względu na deszcz oglądali telewizję.  Wieczorem Ula dowiedziała się również, że Maciek przyjedzie jednak we czwartek. Ta wiadomość ucieszyła ją, bo oznaczała kolejne popołudnie w towarzystwie Marka.

Kolejny dzień pracy zaczęli od przejrzenia poczty tej zwykłej, jak i elektrycznej. Zajęci pracą nie zauważyli, kiedy w drzwiach pojawiła się głowa Wioli.


- Mam nadzieję, że przeszkadzam kochani- rzekła im z uśmiechem. —Tak zamknięci razem od rana.
-Nie Wiola. Nie przeszkadzasz w niczym- stwierdził Marek.
-Pytam, bo spotkałam w holu Paulę- wyjaśniła, wchodząc do środka. —Pytała Anię czy już jesteś. Szła już tutaj, ale zatrzymał ją jakiś telefon od Paoli. Gdybyś był zajęty, to powiedziałabym, że jesteś zajęty. Chociaż twój tok myślenia o przeszkadzaniu mi się podoba.
-To tak powiedz Wiola, że jestem zajęty-odparł, omijając skomentowania ostatniego zdania.
-Może lepiej porozmawiasz z nią i będziesz mieć to z głowy- zawyrokowała Ula. —Później może cię ciągle nachodzić. Ja poczekam u siebie.
Chwilę później Febo pojawiła się w gabinecie Marka. W drzwiach, gdy mijała się z Ulą, rzuciła jej wrogie spojrzenie.
-Musimy porozmawiać- zaczęła od drzwi. —Trzeba opróżnić nasz apartament do soboty.
-Twój Paulino- wtrącił. —Ja tam nie mieszkam. I jak rozumiem umowy nie przedłużyłaś- dodał.
-Nie zamierzał płacić tyle za wynajem- odparła, siadając na kanapie na miejscu Uli. —Do czasu powrotu Aleksa zamieszkam u Julii, ale nie ma tyle miejsca, aby przechować wszystkie rzeczy. Są tam przecież sprzęty i wyposażenie kupione przez nas.  
-Przeze mnie kupione- sprecyzował. —Tyle mogę zrobić dla ciebie. Przy okazji odzyskam swoje kino domowe. Coś jeszcze? -  zapytał, wstając, aby odprowadzić do drzwi.
-Słyszałam, że znalazłeś sobie nową lokatorkę- rzekła z wyraźną pogardą. —Nawet tam pasuje.
-To nie twoja sprawa Paula kto mieszka u mnie– odparł z oburzeniem.
- Czyli kolejny związek- prychnęła. —Nigdy takie kury domowe cię przecież nie interesowały.
- Może, po związku z tobą zaczęły interesować mnie takie kobiety Paulino.  I masz rację. Zamierzam rozpocząć coś nowego z Ulą. To moje życie.
-Znudzi ci się jak każda- odparła, odchodząc. 



8 komentarzy:

  1. Witaj,
    Paulina nie była by sobą gdyby nie wyraziła się z pogardą o Uli. Przegrała i nie umie się z tym pogodzić, i nie umie zachować się jak kobieta z klasą. Marek mam nadzieję poważnie myśli o Uli i oby sprawdził się sen z pierścionkiem.Życzę weny i czasu na szczęśliwe zakończenie opowiadania. Pozdrawiam Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem sen się spełni. Nie mogłoby być inaczej. Co do Pauliny to cóż. Niektórzy nie zmieniają się. Powiem tylko, że łatwo nie będzie mieć w życiu.
      Wena może i jest, ale czasu mało.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  2. Boże co za kobieta z tej Pauliny. Wszystko musi skomentować. Ona chyba nigdy nie skończy nachodzić Marka. Miło ze strony Marka że zaproponował Uli to że może u niego się zatrzymać. Oby ta relacja kumpelska (jak to nazwał Marek) przerodziła się w coś głębszego :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek wkrótce zmieni zdanie co do relacji z Ulą. jedno wydarzenie o tym zadecyduje, a później będzie jak to mówią z górki. I nie będzie to wspólne mieszkanie, choć wpływ będzie mieć.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  3. No proszę panna Fe znalazła kolejną ofiarę w postaci Julii. Ciekawe jak długo ta druga wytrzyma. Dobrze, że Ula nie zrezygnowała z pracy. Sebastiana nie poznaję, on taki drugi Casanova stolicy namawia Marka na związek z panną Cieplak, a nie na wieczne imprezowanie?
    Pozdrawiam gorąco
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Umilanie życia to drugie imię Pauliny. I fakt Julia nie wie co bierze. Seba zaś jest tutaj trochę inny niż w serialu, bo jest z Wiolą i wie, że związek na poważnie zły nie jest.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  4. Mam wrażenie, że ta, która miała być damą jest pospolitą wieśniarą o niskim ilorazie inteligencji i mózgu wielkości włoskiego orzecha, a ta, która jest wieśniaczką okazuje się dziewczyną pełną delikatności, taktu i dobrego wychowania. Role się odwróciły. Panna FE jest damą tylko z pozoru, bo ubiera się modnie i gustownie, natomiast w środku to żenujący prymityw. Pogardza ludźmi, wykorzystuje ich a jak jej coś nie pasuje, szarga im opinię. Teraz padło na Julię. Szkoda, że się zgodziła na obecność Pauliny w swoim domu. Powinna pogonić ją na cztery wiatry.
    Ula łatwo odnajduje się w domu Marka. Nie lubi siedzieć bezczynnie i chętnie wykonuje drobne prace przy zwierzętach, bo dla niej to żadna nowość. Marzą jej się zaręczyny i pierścionek od Marka. Ciekawa jestem, czy się go doczeka. Na chwilę obecną to ona jest bardziej zaangażowana niż on a przynajmniej tak mi się wydaje.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oglądając niektóre odcinki Dam i wieśniaczek tak dokładnie jest. Damy co prawda nie obrażają wieśniaczek, ale z niektórych poglądów i wyrażania się są mniej inteligentne od tych drugich. Polecam raz obejrzeć. Tutaj dla Pauliny to jeszcze nie koniec spadania z piedestału. Za to dla Uli nadchodzą dobre czasy.
    Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

    OdpowiedzUsuń