Marek
w szpitalu został kolejnych pięć dni, w czasie których Ula dzieliła czas
pomiędzy wizytami u niego i pracą z panem Krzysztofem. Z seniorem źle się jej
nie pracowało. Dawny prezes był wymagający, ale umiał również docenić jej pracę,
wiedzę i kompetencję. Był dla niej również życzliwy, czasami dawał rady i sam
uczył się czegoś od młodego pokolenia. Z uśmiechem na twarzy opowiadał również
o początkach firmy i kłopotach, jakie z żoną mieli i mają z Markiem. Ona zaś wszystko to, co mówił, pochłaniała jak gąbka wodę i
słuchała jak Beatka bajki.
Do
samego Marka przychodziła codziennie. Głównie były to wizyty służbowe, bo
przynosiła papiery do podpisu, ale i był czas na prywatne rozmowy. Z każdym
dniem Marek nabierał też więcej siły, kolorów i zaczął się uśmiechać. W czwartkowe popołudnie pojawiła się ponownie
w szpitalu. Gdy weszła do sali to słodko spał i mogła popatrzeć chwilę na
niego. Zwłaszcza że pacjent obok również odpoczywał, a trzecie łóżko było
puste. Widok śpiącego Marka spowodował, że miała ochotę pogłaskać go po
policzku. Myśli te szybko wyrzuciła z głowy i zamiast tego przysunęła sobie
krzesełko i pogłaskała delikatnie w dłoń.
- Ula-
rzekł, jak tylko poczuł jej dotyk i otworzył oczy. —Dobrze, że jesteś, bo nudzę
się trochę. I z góry mówię ci, że mnie nie obudziłaś.
-Fakt.
Tak myślałam. Wyglądałeś jakbyś spał.
-Takim
muśnięciem dłoni miałabyś obudzić mnie Ula? Niemożliwe. To z czym przyszłaś tym
razem?
-Z
soczkiem marchwiowo- bananowym, czekoladkami i książką. I jestem tu całkiem
prywatnie. Twój tato był tak miły, że dał mi wolne do końca dnia.
- Cały
tato. Wczoraj był u mnie po pracy i nie mógł nachwalić cię Ula.
-Teraz
wiem skąd ta wczorajsza moja popołudniowa czkawka Marek- mówiła, patrząc
wymownie na niego. —Wiesz już, kiedy wypiszą cię?
-Pewnie
w sobotę a później dostanę ze dwa tygodnie wolnego. Fizycznie nie pracuję to
starczy. A gdy wrócę do pracy to dam ci tydzień wolnego. Tato mówił, że pracujesz
na zdwojonych obrotach. Obiecałem ci zresztą przy podpisywaniu umowy dłuższe
urlopy.
-Chętnie
skorzystam Marek. Mam zaległości w domu i ogródku.
Rozmowę
przerwał im pan Sławek Kubiak, szef ekipy budowlanej jego domu, który przyszedł
z katalogiem mebli kuchennych. Z wyborem szafek, blatów i dodatków łatwo mu nie
szło, bo wszystko jak to w katalogach wyglądało zachęcająco.
-Ty co
byś wybrała? -spytał w końcu Ulę. —U ciebie w domu kuchnia była taka przytulna.
-Mogę
tylko dać ci małą sugestię Marek, bo ty będziesz tam mieszkał, a nie ja i to ty
musisz czuć się tam dobrze- argumentowała. —Tym bardziej że kuchnia to serce
domu. Ja wybrałabym funkcjonalne ustawienie i aby było dużo miejsca na blatach.
Mnie osobiście podoba się ta wersje- dodała, pokazując jedną z kuchni z
przeciętną ceną.
-Muszę
przyznać, że pana znajoma ma dobry gust- odezwał się pan Sławek. — Żadnego
przepychu tylko sama subtelność. Ten zestaw zdecydowanie lepiej pasują do pana
kuchni niż ten wybrana przez panią Paulinę. Żona próbowała ją odwieść od jej
pomysłów, ale nie udawało się jej.
-Paulina
miała od dziecka wygórowane cele i musiało wszystko być z najwyższej półki
panie Sławku. Nawet jeśli chodzi o kuchnię, z której i tak nie miałaby
korzystać.
-Pan
się nie obraź się, ale żona powiedziała mi, że wasze relacje były tak złe, że
było do przewidzenia, że się w końcu rozstaniecie- rzekł szczerze pan Sławek.
—Pan miał swój pomysł, a ona go torpedowała.
-Chyba
wszyscy o tym wiedzieli tylko nie ja – odparł bez urazy. —To, co Ula, skoro tak
dobrze poszło ci z kuchnią, to może pomożesz mi z resztą domu? Spotkalibyśmy
się we czwórkę po moim wyjściu ze szpitala i ustalili kolory ścian, paneli,
wybór mebli. Ja, ty pan Sławek i jego żona. Jest dekoratorką wnętrz i
mogłybyście stworzyć coś fajnego razem.
-To
nie jest dobry pomysł Marek- mówiła sceptycznie.
-Choremu
odmawiasz Ula- wtrącił.
-To
jest szantaż- rzekła z wyrzutem.
-Tylko
mała perswazja Ula- odparł z uśmiechem.
Po wyjściu ze szpitala Marek dostał jeszcze
zwolnienie lekarskie i na czas rekonwalescencji przeniósł się do rodziców. Po kolejnym
tygodniu zaczął pokazywać się we firmie i na budowie swojego domu w
Latchorzewie. W czasie pierwszej wizyty zabrał tam i Ulę, aby mogła spotkać się
z panem Sławkiem i jego żoną.
Latchorzew
okazał się dużą wioską, położoną dwadzieścia kilometrów od Warszawy i bardziej
przypominał przedmieście Warszawy niż wioskę.
-
Zaraz dojedziemy Ula- mówił, gdy skręcał w ulicę majora Hubala Dobrzańskiego. —To
na końcu ulicy.
-Przypadkowa
zbieżność nazwisk Marek? – zapytała, czytając nazwę ulicy.
-Nie
Ula. Były działki na innych ulicach, ale nazwisko Dobrzański zaważyło.
Dom
Marka okazał się nieduży, ale usytuowany na dużej posiadłości i przy lesie. Było też dużo drzew, zadbany trawnik i zagospodarowane
skwery z kwiatami i innymi roślinami.
-I jak
Ula? -zapytał, gdy wyszli z samochodu.
-Bardzo
ładny. Taki rodzinny i ciepły- rzekła, rozglądając się po otoczeniu. —I nie
obraź się Marek, ale Pauliny tutaj jednak nie widziałabym. Nie ten styl i
okolica.
-Fakt.
Paula, gdy dowiedziała się, że tu zamierzam budować się, to od razu
zaprotestowała- odparł bez urazy na jej szczerość. —Dopiero gdy powiedziałem
jej, że wiele warszawiaków ma tu swoje dacze i nie wyprowadzimy się z
apartamentu na zawsze, nieco spotulniała. Później chciała narzucić swój projekt
na dom. Sprowadziła najlepsze katalogi z zagranicy i nie zważając na koszty,
zaczęła planować, jak ma wyglądać dom i urządzać kolejne pomieszczenia. Ja
chciałem, żeby było przytulnie, a ona nowocześnie i z katalogu.
-I ja
mam ci pomóc w stworzeniu ciepłego domku?
-Dokładnie.
Razem z panią Kasią i panem Sławkiem.
-No
tak. W co ja się pakuję- wymruczała. —A ile masz pomieszczeń?
-Na
dole jest kuchnia, salon, mały pokój i łazienka a do góry cztery sypialnie w
tym dwie z łazienką i dodatkowo osobno toaleta. Na razie jednak chcę urządzić
tylko dół i jeden pokój na górze. Resztą zajmę się później.
Spotkanie
z państwem Kubiak mijało miło i szybko, bo tym razem Marek był bardziej
zdecydowany niż przy wyborze kuchni. Na
koniec spotkania pan Sławek powiedział, że za dwa tygodnie Marek będzie mógł
wprowadzić się do domu.
Po
spotkaniu z nimi pojechali na kolację. Kolacja w towarzystwie Marka była
spełnieniem jej marzeń, choć głównie rozmawiali o pracy i o Marka domu.
-Planuję
parapetówkę Ula- oznajmił jej w czasie drogi. —Tak za miesiąc. Ty już możesz
czuć się zaproszona. Najpierw jednak rodzice muszą wrócić z sanatorium i czeka
nas jesienny pokaz.
-Trochę
boję się go- odparła z obawą. — Co będzie, jeśli kolekcja nie spodoba się
publice i przyniesie straty? Przecież to
z mojej inicjatywy Pshemko zgodził zająć się tym.
-Będzie dobrze Ula. Już jest dobrze, bo Aleks przestał patrzeć nam na ręce, a Paulina siedzi w Mediolanie. Będzie jeszcze lepiej, gdy Aleks wyjedzie na te swoje wakacje do Ameryki Południowej. Cały miesiąc bez niego i jego knuć. Możesz sobie to wyobrazić.
-Będzie dobrze Ula. Już jest dobrze, bo Aleks przestał patrzeć nam na ręce, a Paulina siedzi w Mediolanie. Będzie jeszcze lepiej, gdy Aleks wyjedzie na te swoje wakacje do Ameryki Południowej. Cały miesiąc bez niego i jego knuć. Możesz sobie to wyobrazić.
-Na
pewno będzie spokój i szybciej. Szkoda, że na przyszłość nie można tego
wykorzystać.
-Ula
dobrze jest, jak jest. I jakby powiedziała Wiola koniowi w zęby lepiej nie
zaglądać.
Paulina
tymczasem, dalej próbowała zdziałać coś w sprawie ich związku i po jego wyjściu
ze szpitala pojawiała się u Dobrzańskich. Ci jednak ku jej rozczarowaniu
postanowili nie wtrącać się w ich sprawy. Ciągle bowiem mieli do niej
pretensję, że przekładała zaręczyny nad zdrowie ich jedynaka. W dodatku
dowiedziała się o zablokowanym wspólnym koncie bankowym. Korzystała z niego, nie
zważając na umiar i teraz gdy została odcięta od
łatwych pieniędzy na wydatki i przyjemności, wprawiło w złość. Po firmie
zaś rozniosła się prawda o niedoszłych zaręczynach i że to Marek już w piątek
podjął decyzję o odwołaniu ich. Zmęczona atmosferą wokół niej wyjechała w końcu
do Włoch na miesiąc Po powrocie w apartamencie na Siennej czekała na nią niespodzianka.
Administrator budynku zostawił jej bowiem wiadomość, że z końcem miesiąca
kończy się umowa za wynajmowane mieszkanie i ma opuścić je do końca miesiąca
albo podpisać nową umowę. Tu zaś czekała na nią kolejna niemiła niespodzianka,
bo okazało się, że musiałaby płacić za miesiąc wynajmu apartamentu sporą kwotę
i wpłacić kaucję za kwartał. Nigdy takimi sprawami i rachunkami nie zajmowała
się i był to nie lada problem dla niej. Biuro
administratora znajdowało się w pobliżu F&D, to po spotkaniu z nim poszła
do firmy i Marka. Od brata wiedziała bowiem, że Marek wrócił do pracy po
trzytygodniowym zwolnieniu.
-Co
się takiego stało, że pojawiasz się tak nagle? -zapytał zniechęceniem na jej
widok.
-Zablokowałeś
nasz wspólne konto, a teraz pozbawiasz mnie mieszkania- rzuciła od drzwi. —Administrator
powiedział mi, że miałeś podpisać nową umowę i nie zrobiłeś tego.
-Nie
podpisałem, bo nie mieszkam tam od miesiąca i nie zamierzam wracać- odparł
spokojnie, szykując się do wyjścia. —A na konto wpływały głównie moje zarobione
pieniądze. Ty nie zarabiałaś.
-Tylko
że teraz przez twoje widzimisię mam kłopoty– mówiła, pomijając jego odpowiedź. —Mam podpisać nową umowę albo opuścić je do końca miesiąca. To wypada za trzy tygodnie. Wiesz, ile chce ten
zdzirus?
- Wiem.
Dziesięć tysięcy na miesiąc plus media. I,
gdybyś choć raz zainteresowała się rachunkami, to byś wiedziała.
-
Zostawiłeś mnie z dnia na dzień, bez środków do życia to oszczędź sobie chociaż
złośliwości- wtrąciła kąśliwie.
-
Biedna nie jesteś Paula, więc nie narzekaj- odparł, cedząc słowa. —Masz pokaźną
sumkę po rodzicach i z zysków. Pomijając to, że znam twoje miesięczne wydatki
na ubrania, kosmetyki, koleżanki, jedzenie i wychodzi prawie tyle samo. Naucz
się w końcu prawdziwego życia i na własny rozrachunek. I przede wszystkim zacznij oszczędzać. Ja ci w
niczym nie pomogę. Zawsze możesz wynająć sobie coś mniejszego na wyższym
piętrze. Może w trzech tysiącach coś znajdziesz.
-Jak
to sobie wyobrażasz? Mam mieszkać w jakiejś kawalerce? – pytała z oburzeniem.
-To
zapłać za apartament. Za luksus trzeba płacić Paula. Teraz wybacz, ale wychodzę
na lunch- dodał, otwierając przed nią drzwi.
W
przeciwieństwie do Pauliny życie Marka bez niej odpowiadało mu. Robił, co
chciał, z kim chciał i gdzie chciał. Zwłaszcza po tym, jak wyprowadził się od
rodziców i wprowadził do swojego domu. Jego nastrój psuł tylko fakt, że
Sebastian więcej czasu poświęcał Wioli niż jemu.
-Teraz
gdy ja zyskałem wolność, ty ładujesz się w związek- mówił z żalem w czasie
pobytu w klubie.
-To
znajdź sobie kogoś Marek. To, że Paulina ciągle kontrolowała cię, robiła
awantury i tak ogólnie zatruwała życie, nie znaczy, że będzie tak samo.
-Tylko
skąd mam przewidzieć, jaka będzie ta kolejna.
-Zainteresuj
się Ulą- zasugerował wymownie. —Wiem od Wioli, że nie zostawiła nikogo na
wschodzie. Gdy wróci z urlopu, to
zaproś ją gdzieś.
-No
nie wiem Seba. Obrazi się jeszcze.
-Kto
nie ryzykuje, ten nie wygrywa Marek. I nie mów mi, że nie robi na tobie
wrażenia- dodał, widząc niezdecydowaną minę przyjaciela. —Twoje byłe sekretarki
były mniej atrakcyjne, a interesowałeś się nimi. I co najważniejsze Ulka ma spokojny
charakter. Nawet Wiola swoim gadaniem nie jest w stanie wyprowadzić z
równowagi.
-Fakt
podoba mi się i ma miłe usposobienie- odparł z uśmiechem, sięgając równocześnie
po dzwoniący telefon.
-I
tego potrzeba ci po rozstaniu z Pauliną Marek. Kobiety spokojnej.
-O
wilku mowa- odparł, spoglądając na telefon. —Paulina. Nie widziałem jej od
tygodnia, gdy była u mnie w biurze z tą awanturą o apartament.
-(…)
-Dzwoni ze szpitala. Paulinę ktoś napadł- oznajmił mu Marek.
Do
szpitala pojechali razem. Tam na izbie przyjęć spotkali Febo. Siedziała na
krzesełku z temblakiem na ręce.
-Co ci
się stało konkretnie? -zapytał Marek.
-Byłam
na zakupach a później, gdy szłam ulicą, napadło mnie jakichś dwóch drabów. Broniłam
się, ale wykręcili mi rękę i wzięli torebkę, pierścionki, zegarek.
-W
takich wypadkach lepiej oddać dobrowolnie niż się bronić- odparł jej Sebastian.
—Nie wiesz o tym?
-Nikt
nie pytał cię o nic, to się nie odzywaj- odrzekła mu nieuprzejmie.
-A co
miałaś w torebce? - zapytał Marek, aby uspokoić byłą narzeczoną.
-Telefon,
dokumenty, klucze, karty i z pięć tysięcy w portfelu. Karty już zastrzegłam. Musisz
pomóc mi przez trzy, cztery dni Marek. Po wyjeździe twoich rodziców i Aleksa ty
mi zostałeś, a sama boję się być. Mógłbyś zabrać mnie do swojego domu i przenocować
parę dni. Poświęciłam tyle serca budowie- dodała na koniec teatralnym tonem.
-Tylko
bez takich scen Paula- wtrącił. —Byłaś tam zaledwie pięć razy w ciągu dwóch lat.
Jej pomieszkiwanie w Latchorzewie od początku było nieudane,
bo Marek ulokował ją w małym pokoju na górze bez łazienki, a przyzwyczajona
była do lepszych warunków. Jej niezadowoleniu dodał również fakt, że
dowiedziała się, że to Ula wybrała kuchnię i pomagała w urządzaniu innych
pomieszczeń. Pobyt przedłużał się również, bo z
trzech, czterech dni przeciągnął się do tygodnia i nic nie zapowiadało, aby
miała wyprowadzić się w najbliższych dniach. W dodatku zaczęła być miła i zajmować
się domem, bo po jego powrocie z pracy, było posprzątane i ugotowane. To zaś było dla Marka od początku podejrzane
i wyjaśnił sprawę w dwa dni.
-Było
tak, jak przypuszczałem Seba- opowiadał dzień później. —Gdy przyjechałem
nieoczekiwanie z pracy, to zastałem w kuchni jedną z sąsiadek gotującą obiad, a
Paulina leżała w salonie z maseczką na twarzy.
Nieźle była zaskoczona moim pojawieniem się tak szybko.
-Chyba
naprawdę myślała, że jesteś tak głupi, żeby nabrać się na jej przemianę- mówił,
śmiejąc się ironicznie. —Musisz jednak dalej uważać. Jeszcze zamelduje ci się w
domu i nie pozbędziesz się jej- ostrzegał go —Albo do łóżka wejdzie.
-Spokojnie.
Mam plan. Dzisiaj wyjeżdża na weekend do koleżanki, a jak wróci, będzie czekała
na nią niespodzianka. Zagrody z kurami i królikami Seba. Tuż pod jej oknem. A jak
to nie zadziała, to we wtorek przybędzie kuc. Zawsze chciałem mieć kuca. Mam
nadzieję, że taki mały przychówek zwierząt wykurzy ją na dobre. Paulę zbierającą jajka albo dającą marchewkę
królikowi, jakoś nie widzę.
Jej
pomieszkiwanie u Marka komentowane było i w pracy. Sama Paulina postarała się o
to, bo już w poniedziałek razem z nim przyjechała do pracy i demonstracyjnie
pokazała. Ula również dowiedziała się dość szybko, bo niezawodne koleżanki
zadzwoniły do niej z tymi wiadomościami. Ona sama przypomniała sobie słowa ze
szpitala, gdy Paula powiedziała jej, że Marek zawsze wraca do niej. W
poniedziałek rano więc jechała do pracy z niesmakiem i wypowiedzeniem z pracy.
Przewidywania
Marka tymczasem, co do sprowadzenia zwierząt sprawdziły się, bo tuż po powrocie
Pauliny w niedzielny wieczór, przysporzyły konflikt.
-To
jest Puszek, a to Czaruś- powiedział jej, gdy pojawiła się na tyłach domu, a on
karmił dwa króliki. —Kury na razie są bezimienne- dodał, pokazując trzy sztuki
drobiu. —Trzeba będzie zajmować się nimi
Paula, gdy mnie nie będzie.
-Jak
to sobie wyobrażasz?- wtrąciła ostro.
-Zwyczajnie
Paula. Wchodzi się do kurnika i zbiera jajka, otwiera się klatkę i daje
marchewkę albo liść sałaty. Kuca odpuszczę ci. We wtorek chcę kupić i sam się
nim zajmę.
-Chyba
żartujesz. Nie będę bawiła się w gospodynię wiejską- mówiła oburzonym tonem.
-
Prawie cały dzień siedzisz w domu, to masz czas. I chcę przypomnieć ci, że nikt
cię tu nie trzyma. Masz swój apartament
i gdzie mieszkać. A jeśli myślałaś, że coś się zmieni między nami, jak
zamieszkamy na chwilę ze sobą, to się myliłaś.
-Czyli
stawiasz mi ultimatum? -zapytała obrażonym tonem.
-W rzeczy
samej Paula- odparł klarownie.
Nazajutrz
rano Marek do pracy jechał z zadowoleniem, bo razem z nim jechała Paulina i jej
trzy walizki.
Wydawałoby się, że jak panna FE już się przyssie, to nigdy nie będzie chciała się odessać. Mam dziwne przeczucie, że ten napad jest częścią jakiegoś chorego planu, który wylęgł się w jej głowie i został sfingowany. To jest jej wymysł stanowiący świetny pretekst do tego, żeby mogła wprowadzić się do domu Marka, co jej się w końcu udaje. Natomiast jego pomysł jak ją wykurzyć z tego domu okazał się genialny i bardzo skuteczny. Uśmiech nie schodził mi z ust, gdy czytałam o tym gospodarstwie. Właściwie reakcja Pauliny była do przewidzenia, bo przecież wiejskie i plebejskie klimaty nie są w jej guście i wywołują u niej prawdziwe obrzydzenie. Pomyślałam, że Marek mógłby dokupić jeszcze stadko kóz i kazał jej codziennie je doić. Cwaniactwo tej kobiety jest zadziwiające. Kiedy przeczytałam, że rozgościła się w domu Marka na dobre i nawet zaczęła pichcić, to trochę mnie zatkało, bo przecież ona nigdy nie gotowała, ale nigdy nie wpadłabym na to, że zatrudniła do garów sąsiadkę naiwnie sądząc, że to nigdy się nie wyda. Szkoda tylko, że Ula nie zna prawdziwego dna tej historii i uważa, że Marek wrócił do Pauliny. Mam nadzieję, że on jej to szybko wyjaśni a także posłucha swojego przyjaciela i zacznie umawiać się z nią na randki. Świetna część.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Fakt myślałam o sfingowanym napadzie , ale zrezygnowałam. Chociaż słowa wyjęłaś z ust Seby. Będzie na początku kolejnej części.
UsuńCieszę się, że rozśmieszyłam cię Pauliną gospodynią zajmującą się kurami i królikami.Trudno to sobie nawet wyobrazić. A Marek po prostu wybrał niezawodny sposób na pozbycie się jej. Gdyby kury, króliki i kuc nie zadziałały to myślałam o śwince, ale odpuściłam sobie.
O Ulę nie ma co się martwić, bo wraca z urlopu i dowie się bardzo szybko o pozbyciu się Pauliny z Latchorzewa. Kolejne wydarzenia będą szczęśliwym przypadkiem.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Z Febo to rzeczywiście prawdziwa pijawka. Szkoda tylko,że Marek się nad nią zlitował, zwłaszcza wiedząc jaka jest. A koniec końców panna Febo na gospodarstwo się nie nadawała i niestety fora ze dwora. Co czas przyniesie zobaczymy, i trochę martwią mnie koleżanki,usłużnie doniosły Uli o powrocie Pauliny. Pozdrawiam Agata
OdpowiedzUsuńMarek zachował się jak należy chociaż dobroć obróciło się to przeciwko niemu.Tak czasami bywa niestety. Na szczęście szybko zreflektował i pozbył się Pauliny. Koleżanki zaś nic nie wiedzą, że Ula kocha się w Marku to powiedziały jej kolejną nowinę nie przypuszczając że robią przykrość .Sama Ula po urlopie do pracy już podąża i cała sprawa wyjaśni się bardzo szybko.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Ta kobieta czyt.Paulina jest jak rzep na psim ogonie. Co ona jest wstanie wymyślić aby wrócić do Marka. Dobrze, że Dobrzańskiego nie tak łatwo przechytrzyć. Trochę obawiam się czy Ula da się przekonać i nie odejdzie z pracy. Bo widać jej zdeterminowanie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dzisiaj.
Gorąco pozdrawiam
Julita
Napad to przypadek a cała reszta wyreżyserowana. Wspomnę o tym w kolejnej części. Na szczęście nic więcej nie wymyśli. A Ula no cóż zdobędzie swoje szczęście i miłość.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Pomysł na pozbycie się pijawki wstrętnej namolnej kobiety Pauliny świetny oby okazał się skuteczny niech znika czym prędzej ,a Marek zabiera się za umawianie na randki z Ulką. Inaczej straci swoją szanse na szczęście. pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńChyba tylko to było w stanie wykurzyć ją z Latchorzewa. Bycie wieśniaczką. Marek weźmie w końcu do serca słowa Seby i zacznie coś działać.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Hahaha. Marka pomysł na pozbycie się Pauli z domu był świetny :D Oby w końcu się od niego odczepiła. A jeśli chodzi o Marka to mam nadzieję że poważnie zainteresuje się Ulą i ją gdzieś zaprosi. Ula na pewno będzie na początku zła że Paula u niego mieszkała i pewnie pomyśli że wrócili do siebie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Wszystko o czym piszesz będzie w kolejnej części i powinnaś być zadowolona. Kiedy dodam nie wiem. Większa połowa już jest a część będzie dłuższa niż zazwyczaj.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.
OdpowiedzUsuń