poniedziałek, 8 października 2018

Dama i wieśniaczka 4/6



Marek w szpitalu został kolejnych pięć dni, w czasie których Ula dzieliła czas pomiędzy wizytami u niego i pracą z panem Krzysztofem. Z seniorem źle się jej nie pracowało. Dawny prezes był wymagający, ale umiał również docenić jej pracę, wiedzę i kompetencję. Był dla niej również życzliwy, czasami dawał rady i sam uczył się czegoś od młodego pokolenia. Z uśmiechem na twarzy opowiadał również o początkach firmy i kłopotach, jakie z żoną mieli i mają z Markiem.  Ona zaś wszystko to, co mówił, pochłaniała jak gąbka wodę i słuchała jak Beatka bajki.



Do samego Marka przychodziła codziennie. Głównie były to wizyty służbowe, bo przynosiła papiery do podpisu, ale i był czas na prywatne rozmowy. Z każdym dniem Marek nabierał też więcej siły, kolorów i zaczął się uśmiechać.  W czwartkowe popołudnie pojawiła się ponownie w szpitalu. Gdy weszła do sali to słodko spał i mogła popatrzeć chwilę na niego. Zwłaszcza że pacjent obok również odpoczywał, a trzecie łóżko było puste. Widok śpiącego Marka spowodował, że miała ochotę pogłaskać go po policzku. Myśli te szybko wyrzuciła z głowy i zamiast tego przysunęła sobie krzesełko i pogłaskała delikatnie w dłoń.
- Ula- rzekł, jak tylko poczuł jej dotyk i otworzył oczy. —Dobrze, że jesteś, bo nudzę się trochę. I z góry mówię ci, że mnie nie obudziłaś.
-Fakt. Tak myślałam. Wyglądałeś jakbyś spał.
-Takim muśnięciem dłoni miałabyś obudzić mnie Ula? Niemożliwe. To z czym przyszłaś tym razem?
-Z soczkiem marchwiowo- bananowym, czekoladkami i książką. I jestem tu całkiem prywatnie. Twój tato był tak miły, że dał mi wolne do końca dnia.
- Cały tato. Wczoraj był u mnie po pracy i nie mógł nachwalić cię Ula.
-Teraz wiem skąd ta wczorajsza moja popołudniowa czkawka Marek- mówiła, patrząc wymownie na niego. —Wiesz już, kiedy wypiszą cię?
-Pewnie w sobotę a później dostanę ze dwa tygodnie wolnego. Fizycznie nie pracuję to starczy. A gdy wrócę do pracy to dam ci tydzień wolnego. Tato mówił, że pracujesz na zdwojonych obrotach. Obiecałem ci zresztą przy podpisywaniu umowy dłuższe urlopy.
-Chętnie skorzystam Marek. Mam zaległości w domu i ogródku.
Rozmowę przerwał im pan Sławek Kubiak, szef ekipy budowlanej jego domu, który przyszedł z katalogiem mebli kuchennych. Z wyborem szafek, blatów i dodatków łatwo mu nie szło, bo wszystko jak to w katalogach wyglądało zachęcająco.
-Ty co byś wybrała? -spytał w końcu Ulę. —U ciebie w domu kuchnia była taka przytulna.
-Mogę tylko dać ci małą sugestię Marek, bo ty będziesz tam mieszkał, a nie ja i to ty musisz czuć się tam dobrze- argumentowała. —Tym bardziej że kuchnia to serce domu. Ja wybrałabym funkcjonalne ustawienie i aby było dużo miejsca na blatach. Mnie osobiście podoba się ta wersje- dodała, pokazując jedną z kuchni z przeciętną ceną.



-Muszę przyznać, że pana znajoma ma dobry gust- odezwał się pan Sławek. — Żadnego przepychu tylko sama subtelność. Ten zestaw zdecydowanie lepiej pasują do pana kuchni niż ten wybrana przez panią Paulinę. Żona próbowała ją odwieść od jej pomysłów, ale nie udawało się jej.
-Paulina miała od dziecka wygórowane cele i musiało wszystko być z najwyższej półki panie Sławku. Nawet jeśli chodzi o kuchnię, z której i tak nie miałaby korzystać.
-Pan się nie obraź się, ale żona powiedziała mi, że wasze relacje były tak złe, że było do przewidzenia, że się w końcu rozstaniecie- rzekł szczerze pan Sławek. —Pan miał swój pomysł, a ona go torpedowała.
-Chyba wszyscy o tym wiedzieli tylko nie ja – odparł bez urazy. —To, co Ula, skoro tak dobrze poszło ci z kuchnią, to może pomożesz mi z resztą domu? Spotkalibyśmy się we czwórkę po moim wyjściu ze szpitala i ustalili kolory ścian, paneli, wybór mebli. Ja, ty pan Sławek i jego żona. Jest dekoratorką wnętrz i mogłybyście stworzyć coś fajnego razem.
-To nie jest dobry pomysł Marek- mówiła sceptycznie.
-Choremu odmawiasz Ula- wtrącił.
-To jest szantaż- rzekła z wyrzutem.
-Tylko mała perswazja Ula- odparł z uśmiechem.



 Po wyjściu ze szpitala Marek dostał jeszcze zwolnienie lekarskie i na czas rekonwalescencji   przeniósł się do rodziców. Po kolejnym tygodniu zaczął pokazywać się we firmie i na budowie swojego domu w Latchorzewie. W czasie pierwszej wizyty zabrał tam i Ulę, aby mogła spotkać się z panem Sławkiem i jego żoną.
Latchorzew okazał się dużą wioską, położoną dwadzieścia kilometrów od Warszawy i bardziej przypominał przedmieście Warszawy niż wioskę.
- Zaraz dojedziemy Ula- mówił, gdy skręcał w ulicę majora Hubala Dobrzańskiego. —To na końcu ulicy.
-Przypadkowa zbieżność nazwisk Marek? – zapytała, czytając nazwę ulicy.
-Nie Ula. Były działki na innych ulicach, ale nazwisko Dobrzański zaważyło.
Dom Marka okazał się nieduży, ale usytuowany na dużej posiadłości i przy lesie.  Było też dużo drzew, zadbany trawnik i zagospodarowane skwery z kwiatami i innymi roślinami.


-I jak Ula? -zapytał, gdy wyszli z samochodu.
-Bardzo ładny. Taki rodzinny i ciepły- rzekła, rozglądając się po otoczeniu. —I nie obraź się Marek, ale Pauliny tutaj jednak nie widziałabym. Nie ten styl i okolica.
-Fakt. Paula, gdy dowiedziała się, że tu zamierzam budować się, to od razu zaprotestowała- odparł bez urazy na jej szczerość. —Dopiero gdy powiedziałem jej, że wiele warszawiaków ma tu swoje dacze i nie wyprowadzimy się z apartamentu na zawsze, nieco spotulniała. Później chciała narzucić swój projekt na dom. Sprowadziła najlepsze katalogi z zagranicy i nie zważając na koszty, zaczęła planować, jak ma wyglądać dom i urządzać kolejne pomieszczenia. Ja chciałem, żeby było przytulnie, a ona nowocześnie i z  katalogu.
-I ja mam ci pomóc w stworzeniu ciepłego domku?
-Dokładnie. Razem z panią Kasią i panem Sławkiem.
-No tak. W co ja się pakuję- wymruczała. —A ile masz pomieszczeń?
-Na dole jest kuchnia, salon, mały pokój i łazienka a do góry cztery sypialnie w tym dwie z łazienką i dodatkowo osobno toaleta. Na razie jednak chcę urządzić tylko dół i jeden pokój na górze. Resztą zajmę się później.
Spotkanie z państwem Kubiak mijało miło i szybko, bo tym razem Marek był bardziej zdecydowany niż przy wyborze kuchni.  Na koniec spotkania pan Sławek powiedział, że za dwa tygodnie Marek będzie mógł wprowadzić się do domu.
Po spotkaniu z nimi pojechali na kolację. Kolacja w towarzystwie Marka była spełnieniem jej marzeń, choć głównie rozmawiali o pracy i o Marka domu.
-Planuję parapetówkę Ula- oznajmił jej w czasie drogi. —Tak za miesiąc. Ty już możesz czuć się zaproszona. Najpierw jednak rodzice muszą wrócić z sanatorium i czeka nas jesienny pokaz.   
-Trochę boję się go- odparła z obawą. — Co będzie, jeśli kolekcja nie spodoba się publice i przyniesie straty?  Przecież to z mojej inicjatywy Pshemko zgodził zająć się tym.
-Będzie dobrze Ula. Już jest dobrze, bo Aleks przestał patrzeć nam na ręce, a Paulina siedzi w Mediolanie. Będzie jeszcze lepiej, gdy Aleks wyjedzie na te swoje wakacje do Ameryki Południowej. Cały miesiąc bez niego i jego knuć. Możesz sobie to wyobrazić.
-Na pewno będzie spokój i szybciej. Szkoda, że na przyszłość nie można tego wykorzystać.
-Ula dobrze jest, jak jest. I jakby powiedziała Wiola koniowi w zęby lepiej nie zaglądać.

Paulina tymczasem, dalej próbowała zdziałać coś w sprawie ich związku i po jego wyjściu ze szpitala pojawiała się u Dobrzańskich. Ci jednak ku jej rozczarowaniu postanowili nie wtrącać się w ich sprawy. Ciągle bowiem mieli do niej pretensję, że przekładała zaręczyny nad zdrowie ich jedynaka. W dodatku dowiedziała się o zablokowanym wspólnym koncie bankowym. Korzystała z niego, nie zważając na umiar i teraz gdy została odcięta od łatwych pieniędzy na wydatki i przyjemności, wprawiło w złość. Po firmie zaś rozniosła się prawda o niedoszłych zaręczynach i że to Marek już w piątek podjął decyzję o odwołaniu ich. Zmęczona atmosferą wokół niej wyjechała w końcu do Włoch na miesiąc Po powrocie w apartamencie na Siennej czekała na nią niespodzianka. Administrator budynku zostawił jej bowiem wiadomość, że z końcem miesiąca kończy się umowa za wynajmowane mieszkanie i ma opuścić je do końca miesiąca albo podpisać nową umowę. Tu zaś czekała na nią kolejna niemiła niespodzianka, bo okazało się, że musiałaby płacić za miesiąc wynajmu apartamentu sporą kwotę i wpłacić kaucję za kwartał. Nigdy takimi sprawami i rachunkami nie zajmowała się i był to nie lada problem dla niej.  Biuro administratora znajdowało się w pobliżu F&D, to po spotkaniu z nim poszła do firmy i Marka. Od brata wiedziała bowiem, że Marek wrócił do pracy po trzytygodniowym zwolnieniu.
-Co się takiego stało, że pojawiasz się tak nagle? -zapytał zniechęceniem na jej widok.
-Zablokowałeś nasz wspólne konto, a teraz pozbawiasz mnie mieszkania- rzuciła od drzwi. —Administrator powiedział mi, że miałeś podpisać nową umowę i nie zrobiłeś tego.
-Nie podpisałem, bo nie mieszkam tam od miesiąca i nie zamierzam wracać- odparł spokojnie, szykując się do wyjścia. —A na konto wpływały głównie moje zarobione pieniądze. Ty nie zarabiałaś.
-Tylko że teraz przez twoje widzimisię mam kłopoty– mówiła, pomijając jego odpowiedź. —Mam podpisać nową umowę albo opuścić je do końca miesiąca. To wypada za trzy tygodnie. Wiesz, ile chce ten zdzirus?
- Wiem. Dziesięć tysięcy na miesiąc plus media.  I, gdybyś choć raz zainteresowała się rachunkami, to byś wiedziała.
- Zostawiłeś mnie z dnia na dzień, bez środków do życia to oszczędź sobie chociaż złośliwości- wtrąciła kąśliwie.
- Biedna nie jesteś Paula, więc nie narzekaj- odparł, cedząc słowa. —Masz pokaźną sumkę po rodzicach i z zysków. Pomijając to, że znam twoje miesięczne wydatki na ubrania, kosmetyki, koleżanki, jedzenie i wychodzi prawie tyle samo. Naucz się w końcu prawdziwego życia i na własny rozrachunek.  I przede wszystkim zacznij oszczędzać. Ja ci w niczym nie pomogę. Zawsze możesz wynająć sobie coś mniejszego na wyższym piętrze. Może w trzech tysiącach coś znajdziesz.
-Jak to sobie wyobrażasz? Mam mieszkać w jakiejś kawalerce? – pytała z oburzeniem.
-To zapłać za apartament. Za luksus trzeba płacić Paula. Teraz wybacz, ale wychodzę na lunch- dodał, otwierając przed nią drzwi.

W przeciwieństwie do Pauliny życie Marka bez niej odpowiadało mu. Robił, co chciał, z kim chciał i gdzie chciał. Zwłaszcza po tym, jak wyprowadził się od rodziców i wprowadził do swojego domu. Jego nastrój psuł tylko fakt, że Sebastian więcej czasu poświęcał Wioli niż jemu.


-Teraz gdy ja zyskałem wolność, ty ładujesz się w związek- mówił z żalem w czasie pobytu w klubie.
-To znajdź sobie kogoś Marek. To, że Paulina ciągle kontrolowała cię, robiła awantury i tak ogólnie zatruwała życie, nie znaczy, że będzie tak samo.
-Tylko skąd mam przewidzieć, jaka będzie ta kolejna.
-Zainteresuj się Ulą- zasugerował wymownie. —Wiem od Wioli, że nie zostawiła nikogo na wschodzie.  Gdy wróci z urlopu, to zaproś ją gdzieś.
-No nie wiem Seba. Obrazi się jeszcze.
-Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa Marek. I nie mów mi, że nie robi na tobie wrażenia- dodał, widząc niezdecydowaną minę przyjaciela. —Twoje byłe sekretarki były mniej atrakcyjne, a interesowałeś się nimi. I co najważniejsze Ulka ma spokojny charakter. Nawet Wiola swoim gadaniem nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi.
-Fakt podoba mi się i ma miłe usposobienie- odparł z uśmiechem, sięgając równocześnie po dzwoniący telefon.
-I tego potrzeba ci po rozstaniu z Pauliną Marek. Kobiety spokojnej.
-O wilku mowa- odparł, spoglądając na telefon. —Paulina. Nie widziałem jej od tygodnia, gdy była u mnie w biurze z tą awanturą o apartament.
-(…)
-Dzwoni ze szpitala. Paulinę ktoś napadł- oznajmił mu Marek.
Do szpitala pojechali razem. Tam na izbie przyjęć spotkali Febo. Siedziała na krzesełku z temblakiem na ręce.
-Co ci się stało konkretnie? -zapytał Marek.
-Byłam na zakupach a później, gdy szłam ulicą, napadło mnie jakichś dwóch drabów. Broniłam się, ale wykręcili mi rękę i wzięli torebkę, pierścionki, zegarek.
-W takich wypadkach lepiej oddać dobrowolnie niż się bronić- odparł jej Sebastian. —Nie wiesz o tym?
-Nikt nie pytał cię o nic, to się nie odzywaj- odrzekła mu nieuprzejmie.
-A co miałaś w torebce? - zapytał Marek, aby uspokoić byłą narzeczoną.
-Telefon, dokumenty, klucze, karty i z pięć tysięcy w portfelu. Karty już zastrzegłam. Musisz pomóc mi przez trzy, cztery dni Marek. Po wyjeździe twoich rodziców i Aleksa ty mi zostałeś, a sama boję się być. Mógłbyś zabrać mnie do swojego domu i przenocować parę dni. Poświęciłam tyle serca budowie- dodała na koniec teatralnym tonem.
-Tylko bez takich scen Paula- wtrącił. —Byłaś tam zaledwie pięć razy w ciągu dwóch lat.

 Jej pomieszkiwanie w Latchorzewie od początku było nieudane, bo Marek ulokował ją w małym pokoju na górze bez łazienki, a przyzwyczajona była do lepszych warunków. Jej niezadowoleniu dodał również fakt, że dowiedziała się, że to Ula wybrała kuchnię i pomagała w urządzaniu innych pomieszczeń. Pobyt przedłużał się również, bo z trzech, czterech dni przeciągnął się do tygodnia i nic nie zapowiadało, aby miała wyprowadzić się w najbliższych dniach. W dodatku zaczęła być miła i zajmować się domem, bo po jego powrocie z pracy, było posprzątane i ugotowane.  To zaś było dla Marka od początku podejrzane i wyjaśnił sprawę w dwa dni.
-Było tak, jak przypuszczałem Seba- opowiadał dzień później. —Gdy przyjechałem nieoczekiwanie z pracy, to zastałem w kuchni jedną z sąsiadek gotującą obiad, a Paulina leżała w salonie z maseczką na twarzy.  Nieźle była zaskoczona moim pojawieniem się tak szybko.
-Chyba naprawdę myślała, że jesteś tak głupi, żeby nabrać się na jej przemianę- mówił, śmiejąc się ironicznie. —Musisz jednak dalej uważać. Jeszcze zamelduje ci się w domu i nie pozbędziesz się jej- ostrzegał go —Albo do łóżka wejdzie.
-Spokojnie. Mam plan. Dzisiaj wyjeżdża na weekend do koleżanki, a jak wróci, będzie czekała na nią niespodzianka. Zagrody z kurami i królikami Seba. Tuż pod jej oknem. A jak to nie zadziała, to we wtorek przybędzie kuc. Zawsze chciałem mieć kuca. Mam nadzieję, że taki mały przychówek zwierząt wykurzy ją na dobre.  Paulę zbierającą jajka albo dającą marchewkę królikowi, jakoś nie widzę.
Jej pomieszkiwanie u Marka komentowane było i w pracy. Sama Paulina postarała się o to, bo już w poniedziałek razem z nim przyjechała do pracy i demonstracyjnie pokazała. Ula również dowiedziała się dość szybko, bo niezawodne koleżanki zadzwoniły do niej z tymi wiadomościami. Ona sama przypomniała sobie słowa ze szpitala, gdy Paula powiedziała jej, że Marek zawsze wraca do niej. W poniedziałek rano więc jechała do pracy z niesmakiem i wypowiedzeniem z pracy.
Przewidywania Marka tymczasem, co do sprowadzenia zwierząt sprawdziły się, bo tuż po powrocie Pauliny w niedzielny wieczór, przysporzyły konflikt.


-To jest Puszek, a to Czaruś- powiedział jej, gdy pojawiła się na tyłach domu, a on karmił dwa króliki. —Kury na razie są bezimienne- dodał, pokazując trzy sztuki drobiu.  —Trzeba będzie zajmować się nimi Paula, gdy mnie nie będzie.  
-Jak to sobie wyobrażasz?- wtrąciła ostro. 
-Zwyczajnie Paula. Wchodzi się do kurnika i zbiera jajka, otwiera się klatkę i daje marchewkę albo liść sałaty. Kuca odpuszczę ci. We wtorek chcę kupić i sam się nim zajmę.
-Chyba żartujesz. Nie będę bawiła się w gospodynię wiejską- mówiła oburzonym tonem.
- Prawie cały dzień siedzisz w domu, to masz czas. I chcę przypomnieć ci, że nikt cię tu nie trzyma.  Masz swój apartament i gdzie mieszkać. A jeśli myślałaś, że coś się zmieni między nami, jak zamieszkamy na chwilę ze sobą, to się myliłaś.  
-Czyli stawiasz mi ultimatum? -zapytała obrażonym tonem.
-W rzeczy samej Paula- odparł klarownie.
Nazajutrz rano Marek do pracy jechał z zadowoleniem, bo razem z nim jechała Paulina i jej trzy walizki.

11 komentarzy:

  1. Wydawałoby się, że jak panna FE już się przyssie, to nigdy nie będzie chciała się odessać. Mam dziwne przeczucie, że ten napad jest częścią jakiegoś chorego planu, który wylęgł się w jej głowie i został sfingowany. To jest jej wymysł stanowiący świetny pretekst do tego, żeby mogła wprowadzić się do domu Marka, co jej się w końcu udaje. Natomiast jego pomysł jak ją wykurzyć z tego domu okazał się genialny i bardzo skuteczny. Uśmiech nie schodził mi z ust, gdy czytałam o tym gospodarstwie. Właściwie reakcja Pauliny była do przewidzenia, bo przecież wiejskie i plebejskie klimaty nie są w jej guście i wywołują u niej prawdziwe obrzydzenie. Pomyślałam, że Marek mógłby dokupić jeszcze stadko kóz i kazał jej codziennie je doić. Cwaniactwo tej kobiety jest zadziwiające. Kiedy przeczytałam, że rozgościła się w domu Marka na dobre i nawet zaczęła pichcić, to trochę mnie zatkało, bo przecież ona nigdy nie gotowała, ale nigdy nie wpadłabym na to, że zatrudniła do garów sąsiadkę naiwnie sądząc, że to nigdy się nie wyda. Szkoda tylko, że Ula nie zna prawdziwego dna tej historii i uważa, że Marek wrócił do Pauliny. Mam nadzieję, że on jej to szybko wyjaśni a także posłucha swojego przyjaciela i zacznie umawiać się z nią na randki. Świetna część.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt myślałam o sfingowanym napadzie , ale zrezygnowałam. Chociaż słowa wyjęłaś z ust Seby. Będzie na początku kolejnej części.
      Cieszę się, że rozśmieszyłam cię Pauliną gospodynią zajmującą się kurami i królikami.Trudno to sobie nawet wyobrazić. A Marek po prostu wybrał niezawodny sposób na pozbycie się jej. Gdyby kury, króliki i kuc nie zadziałały to myślałam o śwince, ale odpuściłam sobie.
      O Ulę nie ma co się martwić, bo wraca z urlopu i dowie się bardzo szybko o pozbyciu się Pauliny z Latchorzewa. Kolejne wydarzenia będą szczęśliwym przypadkiem.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  2. Z Febo to rzeczywiście prawdziwa pijawka. Szkoda tylko,że Marek się nad nią zlitował, zwłaszcza wiedząc jaka jest. A koniec końców panna Febo na gospodarstwo się nie nadawała i niestety fora ze dwora. Co czas przyniesie zobaczymy, i trochę martwią mnie koleżanki,usłużnie doniosły Uli o powrocie Pauliny. Pozdrawiam Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek zachował się jak należy chociaż dobroć obróciło się to przeciwko niemu.Tak czasami bywa niestety. Na szczęście szybko zreflektował i pozbył się Pauliny. Koleżanki zaś nic nie wiedzą, że Ula kocha się w Marku to powiedziały jej kolejną nowinę nie przypuszczając że robią przykrość .Sama Ula po urlopie do pracy już podąża i cała sprawa wyjaśni się bardzo szybko.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  3. Ta kobieta czyt.Paulina jest jak rzep na psim ogonie. Co ona jest wstanie wymyślić aby wrócić do Marka. Dobrze, że Dobrzańskiego nie tak łatwo przechytrzyć. Trochę obawiam się czy Ula da się przekonać i nie odejdzie z pracy. Bo widać jej zdeterminowanie.
    Dziękuję za dzisiaj.
    Gorąco pozdrawiam
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napad to przypadek a cała reszta wyreżyserowana. Wspomnę o tym w kolejnej części. Na szczęście nic więcej nie wymyśli. A Ula no cóż zdobędzie swoje szczęście i miłość.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  4. Pomysł na pozbycie się pijawki wstrętnej namolnej kobiety Pauliny świetny oby okazał się skuteczny niech znika czym prędzej ,a Marek zabiera się za umawianie na randki z Ulką. Inaczej straci swoją szanse na szczęście. pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tylko to było w stanie wykurzyć ją z Latchorzewa. Bycie wieśniaczką. Marek weźmie w końcu do serca słowa Seby i zacznie coś działać.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  5. Hahaha. Marka pomysł na pozbycie się Pauli z domu był świetny :D Oby w końcu się od niego odczepiła. A jeśli chodzi o Marka to mam nadzieję że poważnie zainteresuje się Ulą i ją gdzieś zaprosi. Ula na pewno będzie na początku zła że Paula u niego mieszkała i pewnie pomyśli że wrócili do siebie.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystko o czym piszesz będzie w kolejnej części i powinnaś być zadowolona. Kiedy dodam nie wiem. Większa połowa już jest a część będzie dłuższa niż zazwyczaj.
    Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

    OdpowiedzUsuń
  7. Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.

    OdpowiedzUsuń