wtorek, 30 października 2018

Ula z Rysiowa cz. 2 Cykl mini.

Czyli współczesna miłość Ani z Zielonego Wzgórza i Gilberta.

Pierwszą część szukajcie we wrześniu.

Od walentynek minęło parę dni, a Ula dalej nie mogła być pewna, kto był jej autorem. Nikt szczególnie o jej względy przez ten czas też nie zabiegał. To zaś tłumaczyła sobie nieśmiałością nadawcy. Wśród tych, których podejrzewała, był Łukasz, Kacper i Marek oczywiście. Ten ostatni co prawda do nieśmiałych nie należał, ale było w nim coś tajemniczego i filuternego. To zaś powodowało, że przyciągał niebezpiecznie. Starała się jednak trzymać z dala od niego, choć on od jej towarzystwa nie stronił. Szybko nawiązała się między nimi też rywalizacja w nauce. Do tej pory Marek wiódł prym w klasie, a teraz Ula okazała się bardzo zdolna. Oprócz spotykania się na lekcjach mieli ze sobą kontakt w redakcji internetowej gazetce i radiu. Marek był tam zastępcą redaktora, zajmującym się działem sportowym, a Ula dołączyła do zespołu i miała zajmować się kulturą. Dział dostała w spadku po Hani, która była w klasie maturalnej i po pierwszym półroczu opuściła progi redakcji. Pierwszym jej zadaniem zaś powierzonym nomen omen przez Marka było obejrzenie głośnego filmu o zakazanej miłości narkomanki i opiekuna z ośrodka, i napisanie o nim recenzji.
-Na dobry początek Ula coś prostego. Recenzja z filmu- oznajmił, podając ulotki reklamujące film. 
-Ok. A skąd mam wziąć bilety? – zapytała, gdy dostała część wytycznych. —Mam zapłacić ze swojego, czy może macie jakiś fundusz reprezentacyjny.
-Bilety ja mam i wybieram się razem z tobą Ula- oznajmił jej z uśmiechem. —Tak wypada- dodał, widząc zmieniającą się minę Uli. —Hani, gdy była taka potrzeba również towarzyszyłem.  Chyba że jest to problem, to poproszę kogoś innego. 
-Nie trzeba. To na, kiedy mam się szykować?
-Jutro po szkole na seans o szesnastej.
Dzień później po lekcjach i wizycie w redakcji wyszła z Markiem do kina. Na filmie próbowała skupić się, ale obecność Dobrzańskiego rozpraszała ją. Siedział przechylony w jej stronę, choć miejsce z drugiej strony było puste. Miała też wrażenie, że czasami zamiast w ekran wpatrywał się w nią. Po półtorej godzinie wyszli z kina i mogła odetchnąć nieco. Zastanawiała się też, co ma zrobić z ponad godziną, która pozostała jej do odjazdu autobusu do Rysiowa.
-Może dasz zaprosić się na pizzę? – zapytał, czytając w jej myślach. —Nie jadłem nic od przerwy śniadaniowej, a niedaleko stąd jest dobry lokalik.
-W piątek o tej porze chcesz coś znaleźć? - zapytała wątpiąco.
-Moja w tym głowa, aby coś dostać- wtrącił.
-Niech będzie- odparła od niechcenia, ale i z radością na myśl o jedzeni, bo sama była głodna i chciała nawet pójść na zapiekankę albo inny specjał budki obok przystanku autobusowego, z którego miała odjechać. —Autobus i tak mam dopiero o dziewiętnastej.
Średniej wielkości pizzeria, jak to bywało w piątki i jak przypuszczała, była pełna. Mimo to Marek dostał stolik tuż przy barze z napisem służbowy.
-Masz jakieś układy z właścicielem? - pytała, gdy nikt z obsługi nie zaprotestował, gdy usiedli.
-Właścicielem jest Aleks Febo mój przyrodni brat- wyjaśnił krótko. —To na co masz ochotę?
-Dwunasta pozycja-rzekła, przeglądając tablicę menu. —Salami, pieczarki i mozzarella.
Na pizzę długo też czekać nie musieli, bo jak można było zauważyć dostali ją bez kolejki. Do tego na koszt firmy colę. Pierwszy, drugi i trzeci duży kęs Uli szybko zginął w przełyku. Przy kolejnym zawartość ust wylądowała na stoliku.
-Ryba. Tu jest ryba Marek. Ja mam uczulenie na ryby. I nie wiem czy nie zjadłam już jakiegoś kawałka. Smak coli mógł mnie zmylić. Chociaż na pewno zjadłam. Muszę wyjść na powietrze- mówił dławiącym głosem. —Muszę na pogotowie- dodała jeszcze.
Marek nie pytając o nic więcej, wyprowadził ją na zaplecze i do tylnych drzwi. W międzyczasie zadzwonił na pogotowie i przedstawił sytuację. 
-Jak to możliwe, że była tam ryba Marek?  - pytała tymczasem Ula, oddychając głęboko.
-Nie wiem. Zamówiłem, to co chciałaś. Może w zamówieniu coś się zamieszało. Sama widziałaś, jaki był ruch na sali. I przepraszam.
-Nie twoja wina Marek. Przypadek.
Karetka pojawiła się dość szybko i lekarz zaaplikował lek w zastrzyku. Musiała również pojechać do szpitala, a to wiązało się z powiadomieniem ojca i jego przyjazdem. Była bowiem niepełnoletnia i lekarz zajmujący się nią potrzebował zgody na leczenie.
 Rozmowa z ojcem była krótka, w czasie której Ula wytłumaczyła ojcu, co się stało i gdzie jest. Chwilę później w sali segregacji pojawił się Marek. Gdy wszedł na salę, to Ula podłączona była do tlenu, kroplówki oraz aparatury pokazującej pracę serca.  
-Dobrze to nie wygląda Ula- zagadnął, patrząc na popuchnięte i zaczerwienione usta i policzki. —Jest chyba gorzej niż parę minut temu.
- Spokojnie to tylko tak wygląda. Leki muszą zadziałać w pełni.
-A na te twoje uczulenie nie da się nic zrobić?
-Można. Muszę unikać ryb i owoców morza.
- Tych zodiakalnych ryb również -zapytał podchwytliwie.
- Niekoniecznie, ale kto wie Marek. Lepiej na zimne dmuchać- mówiła równie przewrotnie. —I na szczęście na nic innego nie stwierdzono u mnie uczulenia. Narobiłam niezłego bigosu- dodała usprawiedliwiająco.
-Tym się nie martw- wtrącił uspokajająco. —Nikt z gości nie wiedział, co się stało, a Aleks to spoko gość. Coś ci potrzeba Ula?
-Tylko towarzystwa Marek.  Tato już jedzie, a znając go, to jedzie z torbą zapakowana na pobyt w szpitalu. 
-W takim razie posiedzę z tobą do czasu jego przyjazdu- odparł.



Ojciec Uli pojawił się w szpitalu po półgodzinie i już na pierwszy rzut oka wyglądał Markowi na miłego i życzliwego. Taki też był, bo w czasie krótkiej rozmowy można było to odczuć. Wiekowo zaś dawał mu tyle samo lat co swojemu ojcu, czyli około pięćdziesięciu. Jednakże jego ojciec ze względu na pracę umysłową wyglądał znacznie młodziej. Krótko po jego pojawieniu się Marek pożegnał się z Ulą i Cieplakiem i opuścił szpital. Prosto stamtąd pojechał na spotkanie z przyjacielem i opowiedział mu o wydarzeniach z pizzerii.
- Szkoda, że tak się to skończyło Seba- mówił, idąc z nim do Klubu 18- skierowanego do niepełnoletniej młodzieży. —To był dobry moment na rozpoczęcie czegoś więcej niż koleżeństwo.
-Ale, gdyby ci zemdlała na amen, to mógłbyś zrobić jej usta- usta i poczuć ich smak- stwierdził Olszański.
-Wolałbym, aby Ula była przytomna przy czymś takim- odrzekł klarownie.   
-Jak nie teraz to będzie kolejna okazja- pocieszał. —Poza tym tak troskliwie zająłeś się Ulką, a niektóre dziewczyny lubią takich rycerzy.
-Oby ona należała do nich. Jest inna niż Klaudia i Dominika- mówił z rozmarzeniem. —Ma tak rozsądnie poukładane w głowie. Do tego jest słodka i sympatyczna. Ja i ona to może być coś na dłużej.
-No proszę Marek. Jeszcze trochę a zakochasz się na zabój.
Ula tymczasem została przeniesiona z sali segregacji na ogólną salę i dowiedziała się, że dla bezpieczeństwa powinna zostać w szpitalu przynajmniej do niedzieli. To zaś krzyżowało jej plany rodzinne i szkolne. Razem z Majką miały bowiem pisać nazajutrz referat z polskiego i teraz cała praca spadła na Olkowicz. Późnym wieczorem zadzwonił do niej również Marek i obiecał odwiedzić ją nazajutrz.
Następnego dnia rano tak jak obiecał, pojawił się u niej z czekoladkami. Gdy wszedł do sali miała zamknięte oczy, to mógł się jej przyjrzeć. Po szybkich oględzinach stwierdził, że wygląda lepiej niż poprzedniego dnia. Ula tymczasem myślała właśnie o Marku i o tym jaki jest dojrzały i opiekuńczy. Zastanawiała się też czy jest słowny i dotrzyma słowa o przyjściu w odwiedziny. Z myśli wybiły ją ciche słowa Marka.
-Cześć Ula. Śpisz?
-Cześć. Nie śpię i miło, że jesteś. Strasznie nudzę się, a do domu dopiero jutro wyjdę.
-Tak szybko- palnął bez zastanowienia.
-Spokojnie nie jestem umierająca ani nie zarażam. Miło jest jednak wiedzieć, że się martwisz.
-Empatia, ofiarność, usłużność to moje drugie imię Ula- mówił przewrotnie. —Nie wiedziałaś o tym?
-Gdybym cię nie znała, to pomyślałabym, że jeszcze zarozumiałość- rzuciła ripostą.
W szpitalu długo nie pozostał, bo pojawiła się Majka, aby razem z Ulą ułożyć szkic referatu.

 W poniedziałek pomimo tego, że mogła zostać w domu, to poszła do szkoły.  Marek natomiast przyniósł zaproszenia na swoją osiemnastkę. Ula, choć znali się dopiero dokładnie dwa tygodnie, również została zaproszona. Z pójściem na imprezę roku jak o niej mówili inni, miała opory.
-Trzeba będzie dziewczyny postarać się o jakieś kreacje, żeby nie wyglądać jak ostatnie dziecko stróża- rzekła Wiola, czytając swoje zaproszenie.
- Zwłaszcza w porównaniu z Dominiką i Klaudią- dodała Majka.
-Ja raczej nie pójdę. Ciągle mam żałobę po mamie- oznajmiła im Ula. —I druga rzecz to co takiemu kupić, skoro wszystko ma.
-To akurat najmniejszy kłopot Ula- odparła Julia. —Marek nigdy nic nie chce tylko drobne kwoty wpłacone na konto fundacji jego mamy. Ewentualnie jakieś drobiazgi typu kubek, breloczek, magnes na lodówkę, czy zwykłą kartkę.
-I nie odmawiaj Ula- prosiła Wiola. —Cała nasza klasa będzie i sporo innych osób.
-Pomyślę jeszcze- obiecała.
Po powrocie do domu opowiedziała ojcu i babci o zaproszeniu.
-Córciu nic złego by się nie stało, gdybyś poszła- przekonywał ojciec. —Marek tak troskliwie zajął się tobą w szpitalu.
-Tata ma rację- poparła go babcia Helena. —Tyle ostatnio robiłaś dla Jaśka i Beatki, więc zasłużyłaś na chwilę zabawy. A mama na pewno nie chciałaby, żebyś rezygnowała z życia towarzyskiego.
- I to dobra okazja na lepsze poznanie nowego otoczenia- dodał Cieplak.  —Ciągle jesteś tą nową z drugiej b humanistycznej. Tak Maciek mówi.
-Macie chyba rację- odparła po namyśle. Powinnam zacząć wychodzić.

Kolejne dni w szkole mijały spokojnie, a Ula dzieliła czas na lekcje i pracę w redakcji. Relacje z koleżankami i kolegami były również coraz lepsze, a grono znajomych z każdym dniem wzrastało. Sam Marek zachowywał się bardzo koleżeńsko i dalej pomagał jej w nadrobieniu materiału z informatyki.
Tydzień przed osiemnastką Marka poszła na zakupy. Musiała kupić sobie sukienkę i drobiazg dla niego. Wybór drobiazgu prosty nie był i dopiero w czasie kupowania biżuterii trafiła na szufladę ze szczęśliwymi kamieniami. Pod napisem ryby znalazła piękny kamień kwarcu różowego i opis.


Kwarc Różowy
Wspiera czułość i miłość zodiakalnym rybom. Stają się bardziej subtelni. Daje im możliwość poznania piękna natury, sztuki, poezji, muzyki. Ożywia siłę twórczą. Łagodzi emocje. Uspokaja, równoważy energię i neutralizuje kłopoty. Poprawia ogólnie nastrój i przywraca optymizm.
 Tego właśnie szukałam- pomyślała.


W sobotni wieczór tuż po szesnastej Ula, Majka, Wiola i Julia pojawiły się w  posiadłości Dobrzańskich. Była ona znacznie większa niż myślała Ula i przylegała do ogrodu, który zielenił się pierwszymi wiosennymi kwiatami. Dom zaś bardziej przypominał mały pałacyk. Pukania do wejściowych drzwi oszczędziły sobie, bo te ciągle otwierały się i zamykały, a i muzyka dobiegająca z domu i tak by wszystko zagłuszyła. Drzwi wejściowe prowadziły niemal prosto do salonu zatłoczonego już młodzieżą i jak zauważyła Ula trzema ochroniarzami. Obecnością ich nawet nie zdziwiła się, bo choć salon wydawał się, że na czas zabawy był pozbawiony obrazów i innych drobiazgów to i tak mógł ulec zniszczeniu. Przy ścianie zaś stał długi stół z półmiskami sałatek, owoców, ciasta i picia. Alkoholu Ula nie zauważyła, ale nie oznaczało to, że nie jest gdzieś schowany. Po szybkich oględzinach bawiących się stwierdziła, że w każdym miejscu salonu w strojach i fryzurach króluje szpan i ekstrawagancja. Było chyba też znacznie więcej chłopaków niż dziewczyn. W tym tłumie tańczących, rozmawiających i przechodzących osób próbowały znaleźć jubilata. Odnalazł się szybko, bo wystarczyło znaleźć największą grupę dziewczyn. Patrząc na niego z daleka, Ula pomyślała, że nic dziwnego, że uchodzi za ciacho szkoły.



Przeciśnięcie do Marka było kolejnym wyzwaniem, bo ciągle ktoś potykał je albo same potykały tańczących. Gdy dotarły już do niego, to do złożenia życzeń musiały ustawić się w kolejce.
- Marek życzę ci dużo zdrówka, spełnienia marzeń, znalezienia miłości, żebyś był zawsze sobą i naprawdę szczęśliwy- rzekła Ula, gdy przyszła jej kolej. —A to mam nadzieję, że ci w tym pomoże- dodała, podając małą ozdobną torebeczkę.
-Co to? -zapytał, wyjmując kamyk. —Jest piękny.
-Kwarc różowy twój szczęśliwy kamień. Coś w rodzaju amuletu. Poczytasz sobie w Internecie. A tak w skrócie to dodaje czułości, subtelności, uspokaja i chroni od kłopotów.
-Same pozytywy. Wielkie dziękuję Ula.
Przypieczętowaniem każdych życzeń i prezentu był uścisk i pocałunek w policzek. Tym razem w udziale Uli przypadło coś więcej, bo ktoś Marka potrącił i musnął usta Uli. Był to jednak bardzo krótki moment i wiele osób tego nie zauważyło.
Zabawa trwała już na dobre, gdy Ula miała okazję zatańczyć z Markiem. Pojawił się obok niej i dziewczyn i to ją jako pierwszą poprosił do tańca.  Didżej puścił akurat wolniejszy kawałek, to było romantycznie. Przytulił bardziej i poczuł ładny zapach jej włosów, a nie odurzającego zapachu perfum. Podobał się mu również jej uśmiech, który posłała mu na komplement, że dobrze tańczy. Na kolejny kawałek zatrzymał sobie ją również. Później z racji, że Majka, Julia i Wiola tańczyły z kimś innym, zaproponował coś do picia. Wyszli również na chwilę na dwór. 
-Potrzebowałam świeżego powietrza Marek- mówiła usprawiedliwiająco. —Zrobiło się strasznie duszno w salonie.
- Nic dziwnego, bo upchnąłem tam osiemdziesiąt dwie osoby. Nie licząc trzech ochroniarzy, didżej i w kuchni dwóch osób z obsługi cateringu. A do tej pory najwięcej było tam około pięćdziesięciu osób.
-Twoi rodzice muszą mieć do ciebie wielkie zaufanie- zagadnęła.
-Fakt dostałem kredyt zaufania i listę uwag. Żadnego palenia w domu, narkotyków, szlajania się po górze, wrzasków, żeby domu mi nie roznieśli, nie nabrudzili i wiesz czego.
-Żadnych zabaw w lekarza i rozbieranego pokera- odparła wesoło.
-Coś w tym rodzaju- rzekł, rozbawiony jej stwierdzeniem. Podoba mi się, jak się śmiejesz i uśmiechasz Ula- dodał nieoczekiwanie. —Tak szczerze.
Komplement spowodował chwilę nieuwagi Uli i na śliskiej alejce zachwiała się, a Marek powstrzymał ją od upadku. Przechodzili akurat obok okien, to mogła widzieć też, że ich twarze są blisko siebie. W pewnej chwili Marek pochylił się i pocałował w policzek. Moment później ponownie pocałował. Tym razem był to pocałunek w usta. Ula nigdy dotąd nie miała okazji całować się i było jej cudownie. I choć były, to tylko delikatne muśnięcia, to i tak trudno było jej łapać oddech.
Na zawsze zapamiętam ten wieczór jako ten, gdy poczułam smak pocałunku- myślała. I chyba jestem uczulona i na te ryby.
Pocałunek jednak równie nieoczekiwanie skończył się, co rozpoczął i nie była pewna czy to dobrze, czy źle.  
-Przepraszam Ula- usłyszała nad swoim ustami. —Nie powinienem.
-Lepiej wracajmy- odparła cicho.
Do końca zabawy zostały trzy godziny, a Ula ciągle czuła smak pierwszego pocałunku i myślała, jakie to cudowne uczucie i że mogłaby znowu to zrobić z Markiem. Marek również myślał o tym, co się stało na dworze. On jednak żałował, że nie wykorzystał szansy i nie powiedział jej, że chciałby umówić się z nią na randkę. Zamiast tego przyglądał się jej z daleka. W jego mniemaniu była najładniejszą dziewczyną na jego osiemnastce. 




Niedziela Uli głównie minęła na wspomnieniach o imprezie, pocałunku, a Markowi wraz z wynajętą ekipą na sprzątaniu. W poniedziałek rano natomiast, gdy tylko pojawiła się w klasie, od razu dopadły ją Wiola, Julia i Majka. 
-Słyszałaś już ostanie newsy z osiemnastki Marka- zaczęła Julia. —Chociaż jak nie masz konta na fb, to raczej nie słyszałaś.
-A co się działo? Byłam i coś przeoczyłam?
-Ty i Marek jesteście bohaterami Ulka- odparła Wiola. —Ktoś widział, jak się wymknęliście w połowie zabawy.
-No i ? -pytała z lekkim zdenerwowaniem. 
- Po powrocie podobno Marek miał umazane policzki pomadką. Sama zobacz- dodała Kubasińska, pokazując na telefonie owe zdjęcie Marka z podpisem Całuśny i komentarze pod nimi. Godzinę temu ktoś opublikował i krąży po necie.
-I niby ja miałam go całować- mówiła, wysilając się na spokojny ton.
-Tak mówią Ula.   Tylko to nie wszystko. Podobno Marek kiedyś tam założył się z Kacprem, że umówi się z tobą jako pierwszy i wygrał zakład.
-Marek by tak nie postąpił- mówiła, ale bez wiary. —Nie założyłby się o coś takiego.
Rozmowę przerwał im sam bohater sobotniego wieczoru.
-Ula możemy porozmawiać?  Chcę wytłumaczyć to zamieszanie ze zdjęcie i ze zakładem- wyjaśniał nerwowo.  —Proszę Ula.
-Sam chcę to wyjaśnić- rzekła, ku jego uldze.
-Dzięki- odparł, wyciągając na korytarz. —Te zdjęcie to nieporozumienie- zaczął od pierwszej i łatwiejszej sprawy.  
- Czyli zdjęcie ktoś spreparował? -wtrąciła kpiąco pytanie.
-Nie Ula. Po prostu po rozstaniu z tobą poszedłem na chwilę na górę i tam dopadła mnie Klaudia i pocałowała. I fakt paradowałem chwilę ze śladem ust na policzku. Dopiero Seba powiedział mi, że jestem umazany. Zdjęcie zaś wyszło od takiego Marcina z trzeciej klasy. Opublikował je, nie wiedząc, że taką burzę wywoła. Uwierz mi Ula.
- Ok Marek. Mogę w to uwierzyć. A zakład?
-To prawda Ula. Było coś na rzeczy- wyznał szczerze. —Po tym jednak, gdy naprawdę chciałem lepiej cię poznać i po kinie.  Żadna dziewczyna do tej pory mi nie przywaliła i to spodobało mi się w tobie. Taka twoja zadziorność. Pomijając to, że masz klasę i inteligencję. Nie cierpię pustych i głupkowatych dziewczyn. Dlatego też tak bardzo lubiłem pracować z tobą w redakcji, nadrabiać materiał z informatyki, rozmawiać. I chyba tylko z głupoty powiedziałem Kacprowi, że umówienie się z tobą to kwestia paru dni. Na osiemnastce rozmawialiśmy o tym znowu i musiał nas ktoś usłyszeć. Ula wiem, że było to głupie, ale uwierz mi, że chciałem naprawdę umówić się z tobą.
-Dla mnie nie ma to znaczenia Marek czy chciałeś się umówić, czy nie, bo i tak jak dla mnie jesteś skreślony- mówiła z rozczarowaniem. —Nie zamierzam mieć nic wspólnego z kimś, kto tak postępuje- dodała, odchodząc.
Na długiej przerwie idąc przez korytarz do redakcji, czuła, że ściąga na siebie uwagę i czuła się z tym źle. Gdzie tylko by nie spojrzała, to widziała bowiem wrogi wzrok dziewczyn. Do tej pory była też nieznaną wielu osobom w szkole a teraz stała się tą, która w miesiąc poderwała przystojniaka szkoły. Ktoś inny może i były z tego zadowolony, ale nie ona. Pod koniec lekcji było gorzej, bo sprawa zakładu rozniosła się po szkole, a żądni sensacji uczniowie rozdmuchali ją do sensacji roku. W dodatku jedne dziewczyny ciągle zazdrościły jej znajomości z Markiem, a inne współczuły. 

8 komentarzy:

  1. No proszę, i intryga wyszła na jaw. Ale widać, że Markowi zależy na Ulce. Chyba rzeczywiście zakochał się w niej. I jeśli tak, to będzie mieć teraz problem, sądzę iż Ulka nie należy do tych które tak łatwo zapominają i wybaczają.
    Czekam na kolejną część.
    Dziękuję za dzisiaj.
    Pozdrawiam gorąco
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej zależy. Tak jak zależało Gilbertowi na Ani w książkach z serii o Ani. Podobnie będzie z odzyskiwaniem zaufania i trochę czasu minie zanim Ula zapomni.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  2. Och. A tak się dobrze zapowiadało. Marek musi coś wymyślić, aby przekonać Ulkę że naprawdę mu zależy ;) Na pewno będzie mu ciężko, bo Ula szybko mu nie wybaczy.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tak szybko Ula nie zapomni o tym zakładzie. Będzie uparta tak samo jak Ania z Zielonego Wzgórza.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  3. Wygląda na to, że Ula dla Marka stała się ważna i bardzo mu zależy na jej przychylności. Nie jest to takie trudne, bo i dziewczynie on bardzo się podoba a jego pocałunki robią na niej wrażenie. Czy z tej mąki będzie chleb, trudno jeszcze wyrokować. Zdjęcie twarzy Marka ze śladami szminki zrobiło spore wrażenie i uruchomiło lawinę plotek a do tego jeszcze ten nieszczęsny zakład. Mechanizm zbliżony do intrygi namotanej przez Sebastiana w serialu. W jednym i w drugim przypadku finalnie Marek zaangażował się uczuciowo chociaż nie taki był początkowy cel. Ciekawa jestem co z tego wyniknie, bo Ula to mądre dziewczę, prawe i sprawiedliwe. Łatwo nie wybacza i na pewno nie pozwoli wystawić się na jakieś kpiny. Koleżanki i koledzy już plotkują i dla niej nie jest to komfortowa sytuacja.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakiś powód na odsunięcie się Uli od Marka musiałam znaleźć. W Ani było to przezwanie ją marchewką a tu coś musiałam uwspółcześnić. Na szczęście Ula jest tu ładna i lubiana i nie będzie miała dokuczania ze strony reszty uczniów.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  4. Świetny wpis i blog, pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa. Polecam inne podobne blogi.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń