niedziela, 29 maja 2022

Testament cz. 13

Obecność w lokalu Uli i Marka wprowadziło Marzenę i Maćka w zakłopotanie. Zbyt późno jednak zauważyli, że sąsiadka i jej chłopak są w klubokawiarni i na wyjście było za późno. Zwłaszcza że Ula również ich zauważyła i pomachała.

-O. O Marek -rzekła, patrząc zza jego plecy. — Marzena i Maciek przyszli.

-Zostaw ich mi Ula -odparł cicho do Uli. — Tylko zaproś ich do stolika. A ty Jasiu weź Betti na huśtawki.

Przybyła para tymczasem szukała wolnego miejsca. Było jednak po czternastej i spragnieni robotnicy z PGR zbierający ziemniaki, zajmowali większą część stolików. 


 

-Dosiądziecie się -zapytała, kiedy szli w stronę bufetu?

-Nie chcemy przeszkadzać -wymigiwał się Maciek.

-Nie będziecie -zapewnił Marek. —Będzie nam miło. Zamówię kawę, pogadamy trochę.

-Skoro tak mówicie, usiądziemy z Marzeną na chwilę.  

Przez kwadrans rozmowa, pomimo wyczuwalnego napięcia, jakoś się kleiła. Marek i Maciek rozmawiali głównie o odbywającej się właśnie olimpiadzie w Seulu, a Ula z Marzeną o modzie, aktorach.

-Słyszałem, że ostatnio brakuje wam pieniędzy -zagadnął Marek, gdy kończyli pić kawę.

-Nie rozumiem? -odezwał się ze zdezorientowaniem Maciek. — Skąd takie przypuszczenia?

-Bo wysłaliście do mnie anonim z żądaniem pieniędzy -wyjaśniła Ula. — Za milczenie, bo podobno jestem kochanką Marka.

-Jak mogliście wpaść na taki pomysł? -dodał z poirytowaniem Marek. — Filmów naoglądaliście się gangsterskich? 

-Chyba coś się wam pomieszało -odparł Maciek.

-Właśnie. To są bezpodstawne oskarżenia Ula -oburzyła się Marzena. — Idziemy Maciek -dodała, wstając od stolika.

-Nie są bezpodstawne -wtrąciła Ula, zatrzymując Marzenę. — I lepiej usiądź, bo zacznę głośniej mówić. Porównałam pismo. Te z anonimów i listy zakupów, którą dałaś mi kiedyś.

-Powinniśmy pójść z tym na milicję -dodał Marek. — Mają grafologów i bez problemów porównają pisma i ustalą autora.

-To jest groźba? -pytał Szymczyk.

-Na pewno znalazłby się na to paragraf -oznajmił otwarcie Marek. — Nie wiem, jak nazwać to co zrobiliście. Gangsterka, sabotaż.

-Bez przesady -wtrącił Maciek. —To znikoma szkodliwość czynu. Nic się tak naprawdę nie stało.

-Mój ojciec przez was trafił do szpitala. To jest to nic? -fuknęła na nich Ula, wystarczająco głośno, że inni klienci spojrzeli w ich kierunku.

-Nie chciałem, żeby twojemu ojcu coś się stało -rzekł Maciek.

-Ale stało się -mówiła ciszej. — I nawet to nie powstrzymało was od napisania kolejnego anonimu. Żądaliście piętnastu milionów (kwota podana w starych złotych przeliczając są to trzy średnie pensje roku 1988, jak wyczytałam).

-Jak drugi? -pytał Szymczyk, patrząc chwilę na Ule, a później na Marzenę. — Napisałaś jednak -zwrócił się do Marzeny z pretensjami. — Mówiłem ci, że odpuszczamy, że źle się skończy.

-Ty to wszystko wymyśliłeś, więc nie zwalaj całej winy na mnie -odparła z takim samym oburzeniem.

-Bo wycieczka do Rzymu ci się zamarzyła.

-Nie ważne kto wymyślił, ale sam fakt, że się czegoś takiego dopuściliście, jest podłe i okropne -przerwała ich wymianę zdań Ula.

-I co teraz zrobisz? -pytał Maciek.

-Nie wiem, co zrobię. Na razie jesteście u mnie w szachu.

-Czy Febo mają coś z tym wspólnego -zapytał Matek. — Skądś musieliście się dowiedzieć o Paulinie.

-W gazecie był artykuł i znajoma jest szwaczką w F&D -odparła Marzena.

-I tak do waszej świadomości -oznajmił im Marek, kiedy już odchodzili. — Z Pauliną Febo nic mnie nie łączy i na nic byłyby wasze knucia.

 

Paulina tymczasem w salonie piękności poddawała się zabiegom upiększającym wykonywanych przez Wiolettę. Kubasińska również po dłuższym niewidzeniu się z Pauliną i brakiem kontaktu z nią, miała dla Febo sporo  nowin.

-Nie mogłam uwierzyć własnym uszom i oczom Paulinko, gdy zobaczyłam Marka z tą dziewuchą -opowiadała, robiąc jej masaż twarzy. — Ani to ładna, ani ubrana.

-Bo jest zwykłą prostaczką ze wsi i złodziejką narzeczonych -odparła z furią. — Możesz uważać -wysyczała. — W oczy mi krem ładujesz.

-Bo się kręcisz. To kiedy wróciłaś kochaniutka?  

-Dzisiaj rano. Muszę poczekać tutaj na Aleksa. Ten gnojek Marek zamki w mieszkaniu zmienił.

-A propos Aleks, to Gośka mówiła, że jej brat Zbyszek widział Aleksa w towarzystwie ludzi z zaświatów i żeby uważał.

-Jakich znów zaświatów.

-Bandytów znaczy.

-W towarzystwie półświatka Wiola. Zacznij myśleć. Z zaświatów znaczy zza grobu. Półświatek to przestępcy.

-Jak zwał tak zwał, ale jakiś tam Janusz Święty, święty jednak nie jest. Przynajmniej tak mówi Zbyszek. A jak mówi, to tak jest i nie zamierza się pakować w kłopoty. Tak więc nie pomoże wam z tym mieszkaniem. Aleks powinien również uważać. A on sobie pod dach przygarnia bandziorów.  

-Jak przygarnia?

-Nie wiesz? Aleks kogoś przetrzymuje u siebie. Tak Zbyszek powiedział.

Aleks tak jak obiecał, przyjechał po siostrę i zawiózł do siebie. O tym czego się dowiedziała, Paulina bratu nie wspomniała. W domu jednak nikogo nie zastała. Zdziwił ją jednak jeden zamknięty pokój. 

 


 

-Carlo tu mieszka. To znajomy Riccarda Fabbri -wyjaśnił Aleks. — Teraz pojechał zwiedzić Kraków. Gościom wypadało dać klucz. Po twoim wyjściu z firmy był u mnie milicjant i mam zgłosić się na przesłuchanie w sprawie pana Moniuszki -zmienił gładko temat. — To źle, że wróciłaś. I ciebie mogą zawezwać. Najlepiej jak wyjedziesz z Warszawy. Wykupiłem ci tygodniowy pobyt w Grand Hotel w Sopocie. Wypoczniesz i wrócisz, jak wszystko ucichnie. Na jutro masz bilet na samolot.

-Co będzie, jak cię aresztują? Nie radzę sobie w takich sprawach.

-Rozmawialiśmy o tym w firmie -wtrącił. — Mną się nie martw. Ważne, żebyś ty była bezpieczna.

 

Popołudnie tymczasem w Rysiowie upłynęło Markowi przy grach planszowych z Jasiem i Beatką. Obejrzał również z Betti Piątek z Pankracym.  Ula w tym czasie robiła dla wszystkich kolację. Obiad był skromniejszy i postanowiła, że kolacja będzie wystawniejsza i szybsza. Dlatego przygotowała zapiekankę z grzybami,  ziemniakami i serem.

-Jakie plany masz na jutro? -zapytał, kiedy zapiekanka była w piecu i Ula dosiadła się do niego i rodzeństwa.

-A co?

-Mam wolny dzień i chętnie przyjadę i ci pomogę w domu. Może potrzebujesz kogoś do zbierania ziemniaków albo drzewo porąbać trzeba.

-Nie mamy ziemniaków zasadzonych, a drewno schowane. Chcę jutro jechać do Warszawy na bazar i kupić Beatce i Jasiowi kurtki.

-To jedziemy do miasta i ja jutro zajmę się wami, tak jak wy mną dzisiaj. Przyjadę po was. Powiedz tylko o której godzinie.

-Nie musisz. Tylko dzień sobie skomplikujesz -protestowała.

-Nie skomplikuje. Nic w planach nie mam, mam wolne od pracy a w domu do roboty też nic nie mam. To, o której mam być? I nie chcę słyszeć sprzeciwu. Nie ma sensu, żebyście autobusem się telepali -argumentował ciągle niezdecydowanej Uli.

-Ula zgódź się -wtrącił się rozemocjonowany Jasiek. — Będzie ekstra fajnie jechać Marka samochodem.

-Dziecku chyba nie odmówisz Ula -uchwycił się Jasia prośby.

-Jasiek nie jest dzieckiem. Ma prawie piętnaście lat.

-Nie czepiamy się drobiazgów Ula.

-Niech będzie. Możesz po nas przyjechać. Około dziewiątej wystarczy, jak będziesz. Nie za wcześnie?

-Chyba żartujesz? Wstaję po szóstej i biegam.

Przed kolacją u Cieplaków pojawił się Bartek i Ula również jego zaprosiła na kolację. Sąsiad miał co świętować, bo pierwszy sprowadzony z Niemiec i wyremontowany samochód był już sprzedany, a na kolejny był chętny.

Marek z Rysiowa odjechał kwadrans przed szóstą.  W piątki na siódmą miał bowiem wykupiony kort tenisowy i z kolegą z pracy zawsze rozgrywali trzy szybkie sety. Ula z pustymi rękoma go nie wypuściła i zapakowała mu pierogi, jabłka, śliwki, winogrona i gruszki. Przed wizytą na korcie musiał jeszcze podjechać do domu po strój i buty oraz do sklepu po zakupy. Te zrobił w małym sklepiku, a nie z SAM-ie i zaoszczędził na czasie. Przed apartamentowcem, gdzie mieszkał był o wpół do siódmej i było wystarczająco dużo czasu, aby torby odstawić do domu, zabrać co było potrzebne i pojechać na kort. Będąc już w windzie, zaczął po kieszeniach szukać kluczy. Przypomniało się mu wtedy, że wrzucił je do schowka w samochodzie. Mimo to pojechał na swoje piętro, bo chciał torby zostawić pod drzwiami i wrócić po klucze.  Kiedy wszedł z windy, ku zdziwieniu zastał siedzącą na schodach Paulinę. O taką przebiegłość, poświęcenie i operatywność nie posądzał jej.

-Co tu robisz? -zapytał, odkładając to, co trzymał w ręku na podłogę.

-Dziwisz się? Mieszkam tu i czekam na ciebie. I nie zamierzam się wynosić. Myślisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz? Zbyt dużo czasu poświęciłam dla naszego związku.  Masz wpuścić mnie do mieszkania. Chyba nie chcesz, abym zrobiła hałas tu na korytarzu.

-Raczej nie wejdziesz, bo kluczy zapomniałem zabrać od Uli -odparł, udając, że przeszukując kieszenie.  

-I myślisz, że uwierzę ci w coś takiego?

-Proszę bardzo -mówiąc, pokazując dwie kieszenie. — Sama możesz sprawdzić.

Febo oczywiście nie uwierzyła, bo musiała sama sprawdzić. Kluczy faktycznie nie znalazła.

-Ja jadę do rodziców, a ty możesz sobie tu zostać, jak chcesz -mówił, idąc do windy.  — Ewentualnie mogę podrzucić cię do Aleksa. Chociaż nie po drodze.

-Nie trzeba. Taksówką pojadę -mówiła, idąc za nim do windy. — Co ty sobie myślisz? Że tak ot sobie mnie zostawisz. Nie jestem zwykłą dziewuchą poznaną na chwilę.

-Rozstanie to jedyna słuszna decyzja -odparł, ze spokojem. — Nie pasujemy do siebie i kiedyś to zrozumiesz. Ciągle narzucasz mi swoje zdanie, potrzeby, reguły. Choćby ten apartament. W ogóle nie chciałem tu mieszkać. Tylko ci zależało, bo elegancko. Mamy całkiem inne zapatrywania na świat i ja w te twoje poglądy nie pasuję. Jestem domatorem, a ty wolisz błyszczeć i spędzać wieczory poza domem. W niczym się nie zgadzamy.

-Nieprawda -rzekła, uderzając dłonią o klawiaturę windy. Tym samym Marek pomyślał, że dobrze, że nie są w mieszkaniu, bo z furii mogłaby czymś rzucić. — Mamy wspólnych znajomych, firmę, dobrze nam w łóżku, oboje lubimy podróżować.

-Argumenty nie do odparcia Paula -wymruczał pod nosem,  bo nie chciał rozwijać tematu. Zwłaszcza tego o łóżku. — Tylko że ja lubię zwiedzać na wyjazdach, a ty chodzić po sklepach i korzystać z dobrodziejstw hoteli.

-Co ta dziewucha ci zadała? -mówiła, rozkręcając swoją furię coraz bardziej. — Innego wytłumaczenia nie ma na to, że latasz za nią jak pies za suką.

-Nie mów o niej tak -wtrącił, patrząc lodowato w jej twarz.

-Taka jest prawda. Nawet głupia Wioletta widzi, że to prostaczka. Na pośmiewisko tylko mnie wystawiasz. Ja i ona to dzień i noc. Prawie dwa lata poświęciłam na związek z tobą. Mogłam innymi się zainteresować. Nawet nie tu, ale we Włoszech. Omamiłeś mnie, zabawiłeś się i zostawiasz, jak zużytą zabawkę. Jesteś zwykłym gnojkiem, półgłówkiem, kutasem i nikim więcej.

-Ulżyło ci? -zapytał, kiedy winda zatrzymała się na parterze.

-Nie myśl, że to koniec. Ja tu jeszcze wrócę i zrobię ci taką jatkę, że mnie popamiętasz.

Z windy wyszła spokojna, jakby nic się nie stało i od razu skierowała się w stronę, gdzie można było złapać taksówkę. Marek natomiast w przeciwną na parking. Kiedy Febo zniknęła z pola widzenia, wziął kluczyki i bez problemów dostał się do swojego mieszkania. Zabrał, co miał zabrać i pojechał na kort tenisowy.

Paulina tymczasem do domu Aleksa wróciła wściekła. Brata oczywiście nie było. Z nerwów wzięła kieliszek i wino i udała się do swojego pokoju. Kiedy mijała zamknięty pokój, wydawało się jej, że usłyszała jakieś chrząknięcie czy odkaszlenie  

 

Następnego dnia Marek tak jak obiecał Uli, przyjechał po nią i rodzeństwo i pojechali na stadion dziesięciolecia na zakupy. 


 

Ula zaopatrzyła Betti i Jasia w jesienno -zimowe kurtki i buty. Marek głównie pomagał w wyborze ubrań dla Jasia, a Ula dla siostry. Od siebie kupił im również bluzy i modne komplety czapka plus szalik. Dla siebie, choć sporo kosztowało, Ula wybrała sukienkę z dżinsu.  Później wstąpili do jednej z nowo otwartych pizzerii. Kiedy zjedli, pojechali do mieszkania Uli, aby poprzymierzać to co kupili.  Dla Marka pójście tam było szczególe, bo przez pewien czas mieszkał tam Pauliną i od tej pory nie był. Zanim weszli na górę, Ula ze skrzynki pocztowej z numerem sześć wyciągnęła list zaadresowany do niej. Trochę się zdziwiła, bo nigdzie nie podawała tego adresu, a na urzędowy nie wyglądał. Rozrywając kopertę, miała dziwne przeczucie. W środku było zdjęcie Marka, a na odwrocie dwa zdania.

   Jeśli się kogoś naprawdę kocha, można zrobić dla tego kogoś wiele. Pomyśl nad tym.

 

12 komentarzy:

  1. Paulina jak widać nie daje za wygraną. Aleks chyba wplątał się w jakieś nieczyste interesy, ale on tak przecież potrafi. Maciek z Marzenką okazali się głupsi niż ustawa tego przewiduje. A chciwość i pazerność aż wylewa się im z uszu.
    Końcówka bardzo intrygująca. Ciekawe kto jest autorem tego listu.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w niedzielne popołudnie.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maćka bym trochę usprawiedliwiła, bo po tym jak Józef trafił do szpitala, chciał zrezygnować i tylko Marzena nie zrezygnowała z planu. Sprawa z Febo jest bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać. W kolejnej części więcej na ten temat.
      Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  2. paulina albo wiola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, o co chodzi z Pauliną i Wiolą, ale mogę się domyślić, że o ostatni fragment. Jeśli tak to nie. Wiola za głupia a Paula za leniwa, żeby się czymś takim zajmować.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  3. Paulina wysuwa wobec Marka grożby karalne. Szkoda, że jej nie nagrał, bo to obciążyłoby ją dodatkowo w sądzie. No i te niewybredne wyzwiska... Takie coś nie pozostaje bezkarne a panna FE już ma kłopoty. Ileż w tej kobiecie nienawiści i podłości. Odejście od niej Marka, to prawdziwy afront i zapewne czuje się tak, jakby obito jej gębę. I dobrze. Alex nadal coś kombinuje. Dlaczego ukrywa w domu tego Włocha i jakie plany ma wobec niego? Mam nadzieję, że nie dotyczą one Uli i Marka. Trochę robi się niebezpiecznie, a Alex, to zawzięty typ. Kolejny list od nie wiadomo, kogo. Może to Paulina? Ona doskonale zna przecież adres Uli.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie te czasy, aby nagrywać. Telefonów komórkowych nie było i musiałby mieć dyktafon. W serialu również groziła mu i w sumie nic z tego nie wyszło. Sprawa zdjęcia prosta nie będzie, bo adres znał zarówno Aleks jak i Paulina, bo mieszkanie należało do ich rodziny. Fakt Aleks ma swoje sprawy i nawet nie wie jak poważne.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  4. Maciek i Marzena pogrążyli się już na całego. Później jak to zawsze bywa jeden na drugiego zwala całą winę. Gdy Józef trafił do szpitala Maciek chciał zrezygnować, za to Marzena nie dawała za wygraną. O i nawet Paulina pokazała się u Marka w domu chcąc wymusić na nim, aby wpuścił ją do środka. W sumie dobrze, że Dobrzański zapomniał tych kluczy, bo miał fajny pretekst, aby pozbyć się Pauliny. Jestem również ciekawa tego co ma za plecami Alex i co łączy go z bandziorami ? Robi się coraz to bardziej ciekawiej z rodzeństwem Febo. Być może ich koniec jest bliski ? Bardzo mi się podoba ten czas, który Marek spędza z Ulą oraz jej rodzeństwem. Pomysł z zakupami to kolejny super czas w towarzystwie Dobrzańskiego. Marek też coś od siebie kupił młodym Cieplakom, aby dobrze się im nosiło. Pokaz mody oczywiście musiał się odbyć i każdy był zadowolony. Kolejna zagadka to od kogo Ula dostała ten list ? Nie wiele osób wie gdzie ona ma mieszkanie. Tylko aby te bandziory z którymi Alex zadarł nie miały nic wspólnego z danym listem. Oby Ula i Marek będą bezpieczni :)
    Dziękuję bardzo za kolejną część
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W parze MM zdecydowanie lepiej zachował się Maciek. Chociaż oboje muszą uważać, bo Ula zawsze może sprawę wyciągnąć. W niektórym fragmencie idziesz w dobrą stronę. W którym nie mogę zdradzić. Ale o związek Uli i Marka możesz być spokojna. On jest scementowany. Za to nad Febo będzie ciemno.
      Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  5. albo kochanek pauli

    OdpowiedzUsuń
  6. a moze wrogowie aleksa i to chodzilo o paule

    OdpowiedzUsuń