środa, 23 marca 2022

Testament cz. 5

Ula jak tylko wyszła zza rogu na ulicę, na której mieszkała, zauważyła Marka rozmawiającego z Bartkiem. Chwilę później Marek i ją zauważył. Dlatego pożegnał się z Dąbrowskim i wyszedł naprzeciw jej i Beatki. Spotkali się w pobliżu Opla zaparkowanego na poboczu, ale żadne z nich uwagi na auto nie zwróciło. 

-Cześć Ulka, Beatka -rzekł, cmokając również w policzek starszą ze sióstr.   

-Cześć -odparła, nie dając odczuć chłodu. — Marek jeśli chodzi o nasz wyjazd, to nie mam, z kim Beatki zostawić.

-Beatkę możemy zabrać ze sobą -wtrącił, zanim Ula sama mu to zaproponowała. — Będzie sporo atrakcji dla dzieci.

-Dzięki. Mało kiedy wyjeżdża z Rysiowa.

-Postaram się zadbać o was dwie. Będzie sporo atrakcji dla dzieci. Huśtawki, konkursy, budy z zabawkami

-A lody  i olanzada będą -zapytała Betti.

-Lody nie Betti, bo możesz być chora, ale watę cukrową ci kupię  -odparła Ula za Marka. — Jest taka słodka i puszysta.

-Lody na pewno są lepsze.

-Ciepłe lody na pewno też będą -wtrącił ugodowo Marek.

-Ciepłe jak najbardziej Beatko.   

-Jedziemy od razu, czy do domu wchodzicie? -zapytał, kiedy doszli do jego auta.

-Pójdę tylko do domu odnieść torbę i przebrać siebie i Betti.  Dłużej niż dziesięć minut nam nie zejdzie.

-Spokojnie. Mamy dużo czasu. Poczekam na was na dworze.

W czasie kiedy Cieplakówny były w domu Marek kontynuował rozmowę z Bartkiem.

-Dobrze znasz się na autach? -zagadnął. —Od wczoraj mi czasami gaśnie.

-Mogę zobaczyć pod maskę -odparł, odkładając pędzel.

Kiedy zajęci byli oglądaniem silnika samochodu  dołączył do nich Maciek Szymczyk.

-Cześć Bartek. Zepsuł się?

-Coś gaśnie panu -odparł Dąbrowski, patrząc na silnik, a nie Maćka.

-Coraz więcej zagranicznych bryk jeździ po Rysiowie. Wczoraj jeden facet ciemnym Audi 200 C3 parkował przy barze -rzekł, dając już Markowi dwustuprocentową pewność, że był tu Aleks. — To jakiś dawny znajomy Cieplaków, bo pytał o nich.

-I co Maciek? Wszystko mu powiedziałeś -zakpił Bartek.

-Wszystko wiedział. Pytał, tylko jak sobie radzą po śmierci pani Magdy. A pan nie jest przypadkiem z  tych Dobrzańskich, co mają firmę na Lwowskiej -zagadnął do Marka.  — Moja mama od pierwszego ma tam sprzątać.

-Żyję z pensji strażaka -odparł, co było zresztą prawdą, bo z zysków firmy on nie korzystał, tylko Paulina.

Dalej na szczęście nie musieli rozmawiać na temat F&D, bo Ula pojawiła się przy furtce.

-Zepsuł się -zapytała podobnie jak Maciek?

-Wszystko już gra i buczy Ula. Pasek się poluzował -odparł Bartek.

-Wy już tak na serio -zagadnął Maciek do Uli i Marka.  — Dwa dni temu pan też był.

-Nie masz nic lepszego do roboty niż interesowanie się życiem sąsiadów -odparła ostro Maćkowi. 

-Gotowe -odezwał się ponownie Bartek. — Możecie jechać do Brwinowa.

-Ile jestem winny?

-Pan  żartuje? Pan potraktuje to, jako przysługę sąsiedzką Uli. 

-W takim razie dziękuję -odparł, wyciagając rękę do Bartka.

 -Masz u mnie kawę Bartek -dodała Ula. 

-Wpadnę kiedyś. Ten Opel przy domu państwa Jeżów stoi już jakiś czas, ale chyba  nikt z auta nie wychodził -mówił, patrząc w dal. Maciek, Marek  i Ula również tam spojrzeli.  Markowi był jednak znany, bo ta marka, model i kolor towarzyszył mu do Rysiowa. Raz był przed nim, a później trzymał się tuż za nim albo w pobliżu.

-Może nie zauważyłeś -odparł Maciek. — Oni mają sporo znajomych i mógł ktoś ich odwiedzić.

-Wyjechali dwa dni temu z wnuczką  nad morze. Panu Tomaszowi robiłem przed wyjazdem przegląd ich malucha. Kazał mi mieć na oku ich dom. Pójdę zobaczyć, o co chodzi.  

Kiedy jednak szedł w stronę Opla, auto odjechało.

- To, co jedziemy -rzekł tymczasem Marek, otwierając Uli drzwi od samochodu.

-Usiądę w tyle z Beatką. Tak będzie bezpieczniej.

-Chyba nie ma choroby lokomocyjnej? 

-Do tej pory nie miała. Jakby co zapłacę za czyszczenie.

Kiedy wsiedli do auta i ruszyli z miejsca, Ula zastanawiała się, czy ma skomentować jakoś słowa Maćka. Z kłopotu wybawił ją sam Marek.

-Ciekawych masz sąsiadów Ula -rzekł ogólnikowo, ale Ula wyczuła, że głównie miał na myśli Maćka.  

-Naprawdę nie ma sensu słuchać Maćka. On i jego matka są wścibscy. Wszystko wiedzą, a jak czegoś nie wiedzą, to się dowiedzą i doniosą. 

-Mogę domyślić się, że mieć takich sąsiadów to utrapienie -odparł od niechcenia. — Tak zabawnie jak w przypadku Pawlaka i Kargula nie jest.

-Fakt nie jest.

Wspomnienie komedii  było bardzo dobrym posunięciem, bo rozmowa między nimi się nie kleiła, a temat filmowy był bezpieczny. Oboje też czuli ciężką atmosferę, ale nie pytali o powody. Marek ciągle myślał o tym co powiedział mu Bartek i Maciek oraz o Oplu, a Ula o tym, że szpieguje ją. Chociaż tak naprawdę nigdy temat spadku i mieszkanie nie był podjęty w ich rozmowach i tym samym nie wypytywał jej. Ula najchętniej by zrezygnowałaby z wyjazdu, ale nie chciała rozczarować Beatki. Niewiadomą kwestią było również jego zdjęcie w gazecie w towarzystwie Febo i to, czy jest albo był chłopakiem Pauliny. Myślała również co dalej. Obiecała sobie, że następnym razem, jak się spotkają, wszystko mu powie. Również o tym, aby przekazał rodzeństwu, że nie zamierza zrezygnować ze spadku. Marek również zaprzątał sobie głowę co dalej. Najprościej byłoby, gdyby powiedział prawdę, ale chociaż był strażakiem i powinien być odważny, to tej odwagi nie miał. Postanowił jednak, że napisze jej list i w nim wszystko wyjaśni.  Zwłaszcza że wścibska sąsiadka Uli miała pracować w jego rodzinnej firmie i jego tajemnica, kim jest, tajemnicą długo by nie pozostała. Teraz zamierzał cieszyć się ostatnimi chwilami spędzonymi z Ulą. To, że Ula po szczerej rozmowie mogłaby mu wybaczyć, nie brał nawet pod uwagę, bo po czymś takim w jego mniemaniu nie ma wybaczenia.

 

Kiedy dojechali na miejsce, Beatka od razu pobiegła w stronę straganów z zabawkami.


 

-Kupisz mi pscółkę Maję, piłeckę i wiatlaczek do lowelku? -zapytała na widok balonika w kształcie bohaterki ulubionej bajki i innych zabawek.

-Nie za dużo zabawek Betti.

-Ja zapłacę Ula.

-Nie chodzi,  o to kto zapłaci, ale o zasady. Nie chcemy jej rozpieszczać, żeby nie myślał, że zawsze dostanie to co chce.

-Ten jeden raz zasady możesz złamać. Niektórzy uważają, że po to są.

-To wytłumacz to Beatce.

-A co dla ciebie?  -zapytał, kiedy podeszli do straganu.

-Pierścionek -odparła, pokazując na dorosłą biżuterię odpustową. — Ten z oczkiem w kształcie łezki i imitujący bursztyn.

-Ciekawy wybór -odparł, śmiejąc się wesoło. —A tego z niebieskim oczkiem nie chcesz? Pasuje do kolorów twoich oczów.

-Ten z bursztynem wygląda prawdziwiej.


 

Zanim zapłacił za zakupy, osobiście mierzył pierścionki i wsuwał na palec Uli. Pierwszy był za mały, ale drugi w sam raz.

-Pięknie wygląda -rzekła, patrząc na swoją dłoń, którą ciągle trzymał Marek.

-To bierzemy -odparł, całując w dłoń.

Najbardziej zadowolona od straganu odchodziła Beatka, bo wzbogaciła się o trzy zabawki. Balonika Maję wzięła pod pachę, a drugą rękę dała Markowi, a nie siostrze. Kolejne minuty spędzili na wesołej zabawie i opowieściach Marka o spędzonym tu dzieciństwie. Głównie Uli opowiadał, bo Beatka, pomijając że była za mała, korzystała z przyszkolnego placu zabaw. Razem z innymi dziećmi zjeżdżała ze ślizgawki, huśtała się i jeździła na karuzeli. Marek zadbał również o małe co nieco.  Dla Beatki były ciepłe lody, a sobie i Uli wziął lody z automatu. Nie obyło się bez czułych przytuleń Uli. W ogromie atrakcji nie zauważyli, że ktoś ich obserwuje i robi zdjęcia. Nawet jakby zauważyli, to nie zastanawialiby się nad tym, bo nie był jedyną osobą, która miała zawieszony aparat fotograficzny na szyi.  Jedną z atrakcji festynu była galeria zdjęć i innych pamiątek z okresu stulecia szkoły. O Marku Dobrzański również było napisane w kronice szkolnej. Okazało się, że jest on czterokrotnym mistrzem szkoły gry w warcaby w swojej grupie wiekowej.  Ula dużo jednak nie zdążyła obejrzeć, bo poszła z Beatką do toalety, zostawiając Marka samego.

-Marek Dobrzański? -usłyszał pytanie, kiedy oglądał zdjęcia z początku lat siedemdziesiątych i był w klasie 1-4. 

-Sebastian Olszański -odparł niepewnie i patrząc uważnie na niego.

-We własnej osobie.  Kupę lat minęło. Słyszałem, że nieźle ci się powodzi. Masz firmę F&D.

-Tak. Tylko ojciec się nią zajmuje. Ja jestem strażakiem. Tylko nie mów głośno.  Jestem tu z jedną dziewczyną  i jej  siostrą i Ula nic nie wie. Zaraz wrócą z toalety.

Tego się też właśnie  obawiał, że choć minęło ponad piętnaście lat od tego czasu i że tyle samo lat tu nie był, to może ktoś go rozpoznać i wiedzieć o jego teraźniejszości.  

-Spokojnie nic nie powiem i nie pytam. 

Rozmawiali jeszcze chwilę sami, ale Ula w końcu pojawiła się obok nich.

-Ula to Sebastian. Chodził do klasy C a ja do B.Graliśmy ze sobą często w warcaby.

Ulę jakoś szczególnie nie przedstawił, bo nie wiedział nawet jak ją przedstawić. Jako znajoma czy dziewczyna.

-Marek zawsze mnie ogrywał  -oznajmił jakby z ciągłym żalem.  — Dopiero jak odszedł ze szkoły, ja przejąłem mistrzostwo. Może umówimy się na partyjkę? -zwrócił się do Marka.

-Tylko że nie grałem w warcaby z dziesięć lat Seba. 

-Tym lepiej. Będę miał okazję cię ograć. 


Do Rysiowa wrócili po szóstej i pomimo wczesnej jeszcze pory, Beatka po całym popołudniu wrażeń, zasnęła w samochodzie. Uli szkoda było jej budzić i dlatego Marek postanowił, że zaniesie Beatkę do łóżka. Kiedy brał ją na ręce, pechowo zsunął sandałek z nogi, który niezauważenie upadł na siedzenie. W domu na brak jednego buta uwagi również nikt nie zwrócił.

-Dzięki za wycieczkę Marek -rzekła, jak położył małą na łóżku. — Beatka na pewno na długo zapamięta wyjazd.

-To mi było miło spędzić z wami czas. W ogóle miło było poznać taką miłą rodzinę. Jesteście tacy prawdziwi. A w tobie nie ma w tobie krzty zakłamania.

-Co cię tak wzięło na takie rozważania? -zapytała, odprowadzając do drzwi. Zastanawiała się też nad słowami „było miło was poznać”. Jak dla niej tak się mówiło, gdy miało się coś skończyć.

-Po prostu dzisiaj powspominałem dzieciństwo i tam byłem szczęśliwy -odparł, aby Ula nie domyśliła się, że właśnie się żegnają.  — Rodzice nie biegali jeszcze za pieniędzmi i mieli dla mnie czas. Tak jak ty dla Betti.

-A teraz jak ci się z nimi układa -postanowiła nieco wypytać go o życie prywatne. — Nigdy nie mówiłeś. Dalej mieszkasz z nimi czy sam.

-Od rodziców wyprowadziłem się ponad rok temu -odparł, nie wdając się w szczegóły.  

-Ale mam nadzieję, że spotykasz się z nimi -kontynuowała.  

-Tak, spotykamy się regularnie. Muszę już jechać Ula -szynko zmienił temat. — Nie chcę do pracy się spóźnić.

-Nie ma sprawy -odparła, czując jego zdenerwowanie.  — Pogadamy następnym razem. Cześć i spokojnego dyżuru.

-Dzięki i cześć -odparł i poszedł w stronę samochodu.

Prosto od Uli pojechał do pracy.  Dyżur na szczęście był spokojny i nie było żadnych wyjazdów. W niedzielę rano natomiast, kiedy wyjeżdżał z parkingu i patrzył wstecz, spostrzegł  sandałek Beatki na tylnym siedzeniu. Widać, że był nowy i szkoda byłoby go nie oddawać. Tym samym chcąc nie chcąc musiał jeszcze raz pojechać do Rysiowa. Wyjazd odłożył na popołudnie, bo chociaż było spokojnie w nocy, to  nie spał i chciał odpocząć. Do sypialni, gdzie spała Paulina jednak nie poszedł, tylko do drugiej mniejszej. Febo miała bowiem to do siebie, że gdy wstawała, robiła to wyjątkowo głośno i zawsze budziła go, gdy odsypiał nockę.  Kiedy wstał, Pauliny nie było w domu. Dlatego zrobił sobie śniadanie, a później chciał pojechać do Rysiowa. Miał już wychodzić, gdy w domu pojawiło się rodzeństwo Febo.

 

8 komentarzy:

  1. super hit pozdrawiam was mam nadzieje ze ula i marek beda razem a marek pogoni fabio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś będą, ale trochę czasu minie.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam miło.

      Usuń
  2. Bardzo lekki i przyjemny rozdział. Uśmiechnęłam się, kiedy przeczytałam, że Maciuś i jego mamusia to dwie wiejskie paple nie potrafiące utrzymać języka za zębami. Za to Bartek bardzo pomocny i miły, zupełne przeciwieństwo tego serialowego.
    Marka najwyraźniej ciągnie do Uli i nie jest to już misja zlecona przez Paulinę, ale chęć własna. Ula nadal ma pewne podejrzenia, co do niego, ale mam nadzieję, że szybko zostaną rozwiane. Festyn wesoły i kolorowy, co przełożyło się też na nastrój Marka i Uli, a Betti w ogóle wniebowzięta. Jak dla niej, dużo wrażeń. No i spotkanie Sebastiana po wielu latach. Co do jego obecności na festynie, mam mieszane uczucia, bo nie wiem, czy to spotkanie było przypadkowe, czy też on pracuje na zlecenie obojga Febo i to właśnie on robił zdjęcia. To bardzo ciekawy wątek i mam nadzieję, że wkrótce się dowiemy o tajemniczym fotografie.
    Pięknie dziękuję za dzisiaj i czekam na kolejną część. Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę jeszcze czasu minie aż Ula i Marka się na dobre zejdą. Nie będę ukrywać, że czekają ich jeszcze małe nieporozumienia, niedomówienia itp.
      Sebastian nie ma nic wspólnego z Febo. Tu zmiany nie ma jak w przypadku Maćka i Bartka i będzie kumplem Marka. Ale pomysł dobry na jakieś inne opowiadanie. Nie wiem, czy już było Sebastian i Febo razem spiskujący.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  3. Bardzo mnie to cieszy, że Bartek jest takim pozytywnym człowiekiem. Zabranie Beatki to kolejny świetny pomysł na spędzenie czasu w swoim towarzystwie. Mała Cieplak miała się czym bawić i była bardzo zadowolona. Rozmowa w aucie im się nie kleiła, bo oby dwoje byli zamyśleni daną sytuacją. Spotkanie po latach Seby to kolejny wątek, który zapowiada się bardzo ciekawie. Zobaczymy jak będą wspominać czasy szkolne i czy nie będzie ciągło ich do klubów? Marek względem Uli jest nadal bardzo tajemniczy bo ma swoje powody. Ten Opel co parkował w Rysiowie bardzo mnie zastanawia czy nie ma coś wspólnego z tą osobą co robiła im zdjęcia? Myślę, że z wycieczki każdy był bardzo zadowolony. Po nocnej zmianie Marek wiedział, że i tak musi jechać do Rysiowa bo został sandałek Beti. Coś tak czuję, że za nim pojedzie do Rysiowa będzie go czekała bardzo długa i nieprzyjemna rozmowa z rodzeństwem Febo. Co z tego jeszcze wyniknie to nie wiadomo.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula poniekąd wzięła ją, aby nie być tak sama z Markiem. Przy okazji miała trochę atrakcji i zabawek. Marek wyjazd również może uznać za udany, bo zyskał kumpla. Tego czy będą chodzić do klubu, nie wiem, ale znajomość będą kontynuować. Co do sandałka( konkretnie jakaś rzecz i padło na sandałek) nie przypadkowo został przeze mnie opisany, ale o tym w następnej części.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  4. Marek ma postanowienie napisać Uli prawdę i dobrze. Zależy mu na niej i tylko szczerością może liczyć, że Ula spojrzy na niego łaskawie i coś ich połączy. Ale Febo są tak zawzięcie, że czeka ich chyba jeszcze sporo problemów. Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie chce, ale jak to bywa w życiu, do tego czasu wszystko się zmieni. W końcu wybiera się do Rysiowa z bucikiem Beatki.
      Pozdrawiam miło.

      Usuń