-Można? -zapytał Aleks Bartka, wskazując na puste krzesełko przy stoliku na dworze.
-Proszę -odparł, popijając piwo.
-Gumę złapałem i czekam na przyjazd kolegi z kołem -wyjaśnił Febo. — A ty tutejszy?
-Od prawie dwudziestu trzech lat.
-Ja pierwszy raz w Rysiowie. Ale znałem jedną rodzinę stąd. Pani Magda była znajomą mojej mamy. Obie już niestety nie żyją -mówił tak, aby Bartek pomyślał, że jest zorientowany w temacie. — Cieplak się nazywają. Znasz ich? Ciekawy jestem, co u nich słychać.
Bartek chciał już odpowiedzieć, że to ich sąsiedzi, ale po słowach znasz ich i co u nich słychać, nabrał podejrzeń. Zwłaszcza że od matki wiedział, że jakiś czas temu o Cieplaków pytał już jakiś starszy mężczyzna. Później Józef był jakiś zdenerwowany. Matka od dziecka powtarzała mu również, że z obcymi lepiej nie rozmawiać i dużo nie mówić, bo tylko kłopoty sprowadzi.
-Cieplak, Cieplak -powtarzał i udawał, że myśli. —Chyba wiem, o kim mowa. Ojciec z trójką dzieci. Jak dobrze się orientuję, są bardzo mili, uczciwi i uczynni. Szkoda, że spotkała ich taka tragedia.
-Dokładnie to oni -odparł fałszywą życzliwością. — Co u nich słychać? -ponowił pytanie.
-A czy ja wyglądam na plotkarę? -odparł ironicznie. — Zresztą z woja wróciłem tydzień temu. Pan popyta kobiet w kolejce do sklepu.
-Aż tak mi nie zależy. Daleko stąd do nich?
-W polach mieszkają. Od głównej drogi ponad kilometr. Tam nawet psy du… -zaczął, ale nie dokończył. — Dziura naszej dziur. To znaczy dziura Rysiowa tam, gdzie mieszkają. Droga taka sama. Trochę piachu, kamieni i glina. Po tej burzy tylko można zakopać sobie samochód.
-To nie będę ryzykował, jadąc tam.
-Ja takim elegancikiem jak pana auto też bym nie ryzykował -mówił, wskazując głową na samochód. — Piwko skończone i czas do domu -dodał, wstając od stolika. —Płot sam się nie pomaluje. Do widzenia panu.
Dziesięć minut później siedział w kuchni u Cieplaków i opowiedział Józefowi o nieznajomym mężczyźnie w klubie, który wypytywał o nich.
-Jak on wyglądał? Może znam?
-Wysoki, ciemne włosy, przed trzydziestką, drogi samochód i zegarek -mówił, rozsiadając się na kanapie. — Nie elektryczny z bazarku, ale ze wskazówkami, rzymskimi cyframi, datą i innymi bajerami. Do tego srebrno -złota bransoletka.
-Nie mam pojęcia, kto to był i co mógł chcieć. Jeszcze jakieś problemy sprowadzi, jakby mieliśmy ich mało.
-Spokojnie panie Józefie nic mu nie powiedziałem. I wyprowadziłem w pole -opowiadał z zadowoleniem. — I to dosłownie. Powiedziałam mu o dawnym miejscu zamieszkania pana.
-Bardzo dobrze zrobiłeś. I dobrze, że mi mówisz.
-Nie ma sprawy panie Józefie. Jesteśmy sąsiadami i trzeba sobie pomagać.
Ula do domu ze zbioru śliwek u miejscowego gospodarza wróciła wieczorem. Oprócz zapłaty dostała koszyk śliwek węgierek.
-Zrobię powidła tato -rzekła, stawiając koszyk wypełniony śliwkami. — Będzie na dziesięć słoiczków. Pestka odchodzi i pójdzie szybciej.
-Beatka się ucieszy. Był tu Bartek i powiedział, że jakiś obcy mężczyzna zaczepił go w barze i wypytywał o nas -oznajmił córce z niepokojem. —Na szczęście zachował się rozsądnie i go zbył.
-A, co konkretnie mówił Bartek? Nie chce mi się iść do Dąbrowskich i wypytać go.
-Podobnie jego matka znała mamę. Bartek powiedział, że był wysoki, ciemne włosy, nie za stary -mówił Uli, która na opis wyglądu spoważniała. — I bogaty jak zauważył. Moniuszkę widziałem, więc nie mógł nim być.
-To mógł być Aleks Febo tato. Wygląd pasuje do niego. Próbują wszystkich sposobów. Nawet podstępów i szukają znajomości.
-To może lepiej zrezygnować ze spadku córcia.
-Na to mam czas tato. Zobaczymy, co dalej będzie.
Aleks tymczasem nie zamierzał się poddawać. Wiedza na temat zamieszkania nie wystarczała mu i to, co nie udało się z jednym z bywalców baru, mogło udać się z innym. Chłopak, który przyszedł po szesnastej i stanął za barem, wydawał się idealny.
-Oranżadę macie? -zapytał.
-Mamy -odparł. — Chociaż mało, kto bierze.
-Mam zasadę jak prowadzę, nie piję. Jak znajomy przywiezie mi koło, to wracam do Warszawy.
-To pana auto stoi na parkingu -ni stwierdził, ni zapytał. — Jednak dzwonić pan po kolegę nie musiał. Niedaleko stąd, bo przy głównej drodze jest wulkanizator.
-Nie wiedziałem. Stąd jesteś?
-No jestem.
-Moja mama miała tu znajomą. Magdalenę Cieplak. Ja może raz albo dwa razy ją widziałem. Tak jak jej córkę Ulę. Miałem z pięć lat, więc minęło sporo czasu.
-Pani Magda nie żyje od czterech lat -oznajmił mu, otwierając butelkę.
-Wiem. Zmarła przy porodzie najmłodszej córki -odparł, aby barman podobnie jak jego poprzedni rozmówca pomyślał, że wie coś o Cieplakach. — Moja mama też nie żyje od czterech lat. Zmarła miesiąc później. Jak im się powodzi bez matki?
-Dają sobie jakoś radę. Dzieci mają renty po matce, pan Józef dorabia, a Ula ma stypendium i pracuje dorywczo. Mają się lepiej niż ja z rodzicami i siostrą. A wszyscy pracujemy.
-To dobrze, że biedy nie klepią. Przejeżdżając przez wieś, widziałem rozwalające się chałupy i mężczyzn przed sklepem z piwem.
-Pan Józef akurat nie zagląda do kieliszka, a dom mają nowy.
-Ale po śmierć żony mógł się załamać. Został sam z trójką dzieci.
-Ula głównie wszystkim się zajęła. Zresztą zawsze była ambitna i najlepsza w szkole. Zdobywała nagrody za wygrywanie konkursów. Teraz poznała jeszcze bogatego faceta. Jaguarem tu przyjeżdża -mówił, jak wyczuł Aleks z zazdrością i ironią. — Taka przeciętna dziewczyna, a na bogacza trafiła.
-Sporo wiesz o niej -zagadnął zachęcony nie do końca pochlebnym zdaniem o Uli.
-Mieszkamy naprzeciwko siebie. A poza tym chodziłem z Ulą do podstawówki, później do liceum, a teraz razem studiujemy. Chociaż na innych kierunkach. Tylko wykształcenie może wyrwać nas z tej dziury. Ja sam chciałbym zamieszkać w Warszawie i dostać pracę w dobrej firmie albo banku.
-To powodzenia życzę w realizacji planów -odparł Febo, kończąc szybko oranżadę.
Najchętniej dalej, by rozmawiał, ale zniechęcił się tym, że barman z Cieplakami są sąsiadami i że znają się od dziecka. Dlatego tylko zapłacił za oranżadę i wyszedł na zewnątrz. Z wizyty mógł być jednak zadowolony, bo dowiedział się, że Marek tu przyjeżdża, a jemu i Paulinie mówił, że z Ulą spotyka się tylko w Warszawie.
Z siostrą spotkał się jeszcze tego samego dnia. Marek był w pracy i mógł pojechać do apartamentu Marka i Pauliny, aby porozmawiać ze spokojem.
-Dowiedziałeś się czegoś o niej? -zapytała, prowadząc brata do salonu.
-Niewiele więcej niż wiedzieliśmy -mówił, rozgaszczając się. — Jednak barman powiedział mi coś ciekawego. Widział Marka w Rysiowie, a nam mówił, że z Cieplak spotyka się tylko w Warszawie.
-To pewne? -zapytała z nieukrywaną złością.
-Tak mówił barman. Paula będziemy się martwić, jak będzie więcej podejrzanych ruchów Marka.
-Wczoraj z kieszeni jego marynarki wypadł rachunek z PEWEX-u. Kupił kawę, czekoladę i perfumy Dion Dune, a ja nie używam takich perfum i na pewno nie kupił ich z myślą o mnie.
-Nawet jeśli dla niej, to dalej nic nie znaczy.
-Nie tak się umawialiśmy z Markiem. Prezenty, wizyty w Rysiowie, a jutro bierze ją do Brwinowa.
-Zazdrosna jesteś?
-Niby o kogo? -prychnęła. — O tą wieśniaczkę?
-Może się mu spodobała, oczarowała?
-Czym ona miałaby go oczarować? On gustuje w urodzie Kasi Figury, Majcher, czy Pakuli.
-Inteligencją mogła mu zaimponować -podpuszczał dalej siostrę.
-Wszystko mu wygarnę Aleks. Pieprzony Casanova.
-Lepiej nie Paula. Jeszcze zmieni zdanie i już w ogóle się z nią nie spotka. Lepiej będzie, jak nie będzie wiedział, że my wiemy. A z oczarowaniem żartowałem przecież.
Następnego dnia popołudniem Marek podjechał swoim Jaguarem pod dom Cieplaków. Nieopodal ich bramy Bartek kończył malować swój płot.
-Dzień dobry -przywitał się uprzejmie.
-Dobry -odparł Bartek, wstając z krzesełka. — Ula powiedziała mi, że jak pan przyjedzie ma pan chwilę poczekać. Poszła z Beatką po kieckę do Marzeny. Nie ma jej już jakiś czas, to powinna wrócić niedługo.
-To ja jestem za wcześnie -odparł, patrząc na zegarek. —Dopiero wpół do trzeciej.
-Piękny zegarek -zagadnął, patrząc na nadgarstek Marka.
-To Citizen -odparł, podchodząc bliżej Dąbrowskiego. — Dostałem od rodziców na osiemnastkę. W Polsce trudno dostać.
-Ciekawe, bo dwa dni temu jeden facet w knajpie miał taki sam -oświadczył, przyglądając się uważniej zegarkowi — Tarcza też była zielona i taka sama bransoleta. Po bokach srebrna i złota w środku. Te same bajery.
-Pewny jesteś? -zapytał z zainteresowaniem, bo dokładnie taki sam dostał Aleks i ciągle nosił.
-Siedział ze mną z pięć minut przy stoliku, to miałem czas, aby obejrzeć cacko.
Zastanawiał się, czy nie powiedzieć Markowi, że ten gościu wypytywał o Cieplaków, ale zrezygnował. Postanowił jednak, że powie o tym Cieplakom, bo w dziwny zbieg okoliczności trudno było mu uwierzyć.
-Rolex czy Edox to dopiero cacka -zamarzył Marek.
-Ja może kiedyś dorobię się podobnego. Chcę zająć się sprowadzaniem samochodów z Niemiec, naprawą i sprzedażą.
-Dobry plan. Mój Jaguar też jest z Niemiec przywieziony. Na nowe auto muszę zapracować.
-Ja planuję sprowadzić sobie jakieś Audi. A na razie wracam do malowania płotu. Wieczorem zabawa. Może pan przyjdzie z Ulą?
-Do pracy idę na noc. Strażak tak już ma, że zmiany różnie wypadają.
Ja myślę że Paula zostawi marka a marek się zakocha w ulicę
OdpowiedzUsuńW jednym prawda a w drugim blisko prawdy.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.
Bartek jest mądrzejszy niż w serialu. O wiele. I bardziej pracowity. Maciek za to zupełnie inny. Zazdrosny.
OdpowiedzUsuńNie będę ukrywać, że tu role się odwrócą. Dąbrowscy będą tymi lepszymi od Szymczyków. bo ile można czytać o złych Dąbrowskich.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.
Brawo dla Bartka. Potrafi pomyśleć i racjonalnie się zachować. Szymczyk za to wygląda jakby zazdrościł.
OdpowiedzUsuńFebo nieustępują w swoim knuciu.
Dziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w środowy wieczór.
Julita
Nie będę ukrywać, że z Bartkiem nie łączą Ule sąsiedzkie i przyjacielskie stosunki. To całkiem inny charakter niż w serialu.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.
Febo są jednak chciwi i nie chcą dzielić się majątkiem, ale zaskarżyć testament. Robią wszystko, żeby zdobyć jakiś mocny argument, który mógłby go podważyć. Każda metoda jest dobra a przyjazd do Rysiowa i wypytywanie ludzi o rodzinę Cieplaków po prostu obrzydliwe. Dobrze, że Bartek zachował powściągliwość, czego nie można powiedzieć o Maćku. Gdyby Alex przeciągnął wizytę w barze z pewnością dowiedziałby się o nich wszystkiego, bo Szymczyk, to męska pierdoła.
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa rozmowy, a raczej awantury, jaką zazdrosna Paulina zrobi Markowi i jak on będzie się tłumaczył.
Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Póki co Paulina posłucha brata i nie wyskoczy z awanturą. Wiele ma do stracenia. Ula na razie jest ciągle w lepszej sytuacji, bo wie, że Febo z Markiem knują. Musi tylko dobrze wszystko rozegrać.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.
Tak się bałam co ten Bartek może powiedzieć Aleksowi. Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie to co Dąbrowski powiedział Febo. Taka postawa Bartka to szczał w 10, stawia go w innym świetle. Również ogromy + za to, że od razu poszedł do Józefa i wszystko mu opowiedział. Rozmowa z Bartkiem nic mu nie dała to poszedł do Maćka i tu się dowiedział czegoś więcej. Teraz jestem ciekawa co oby dwoje Febo zrobią z informacjami, które przekazał Szymczyk. Wiedzą o Marku, że spotyka się z Ulą w Rysiowie a nie w Warszawie jak mówił. Oczywiście Paulina się wściekła, a Aleks dodał oliwy do ognia. Rozmowa Pauliny i Marka również wzbudza pewne objawy, bo Febo z jednej strony jest zazdrosna, a z drugiej w to nie wierzy, aby Dobrzańskiemu podobała się Cieplak.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na ciąg dalszy tej historii spadkowej.
Pozdrawiam serdecznie :)
A tu niespodzianka, bo Bartek nic nie powiedział i wyprowadził tylko w pole. Jak pisałam, jest inny niż w serialu. Pojawianie się Marka w Rysiowie i perfumy oczywiście wzbudziło niepokój u Febo, a taki stan może prowadzić do popełniania błędów..
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.