środa, 11 listopada 2015

Wróżba 4




Nazajutrz rano Ula obudziła się radosna niczym skowronek na wiosnę. Chociaż obudziła się to za dużo powiedziane, bo i tak całą noc nie spała. Ciągle rozmyślała o wczorajszym dniu, pocałunku i zastanawiała się jak to będzie dzisiaj, gdy zobaczą się. Do pracy jechała, więc w doskonałym humorze. Marek ściągnięty telepatią zadzwonił do niej jeszcze jak była w autobusie z informacja, że spóźni się. Tak jak obiecał w pracy zjawił się po godzinie. Nie usłyszała, kiedy wszedł do swojego gabinetu.  Stała tyłem do drzwi, zasłuchana w melodię sączącą się z radia i zajęta przeglądaniem segregatora. Chwilę przyglądał się jej w końcu cicho podszedł.
-Cześć- usłyszała tuż przy uchu, a usta Marka znalazły się na jej szyi w delikatnym pocałunku.
-Cześć- odpowiedziała uśmiechając się.
- Mam coś dla ciebie - powiedział i pociągnął w stronę kanapy.  Hiszpania chyba będzie w sam raz na wyjazd- spytał podając jej plik folderów.
-Właśnie Marek- zaczęła mówić z obawą.  Wczoraj wieczorem przeglądałam oferty wyjazdów i obawiam się, że trudno będzie dostać coś na lipiec i w dodatku wyjazdy, nawet te weekendowe są drogie. Nie możesz nam fundować…
- Ula tym się nie martw- przerwał jej. Musisz tylko przejrzeć te foldery jak najszybciej. Obiecałem Danielowi, że oddzwonię tak szybko jak się da.  Ja mogę tylko nieco doradzić- dodał uprzejmie widząc minę Uli na ogrom kolorowych folderów.
Po półgodzinie przeglądania Ula wybrała wypoczynek na Costa Brava, a Marek oddzwonił do znajomego. Zdziwiła się przebiegiem rozmowy, bo wywnioskowała z niej, że Marek zarezerwował wycieczkę na trzy osoby, apartament z dwiema sypialniami i dodatku na dwa tygodnie.  Widział jej zdziwienie i zanim Ula zdążyła o cokolwiek spytać wytłumaczył się jej.
- Ula chyba nie myślałaś, że puszczę cię samą z Beatką w paszczę lwa- mówił z lekką drwiną. Hiszpanie mają gorącą krew i tylko czekają na takie okazje, jak samotna piękna turystka, zwłaszcza z Polski. Chyba, że moje towarzystwo ci nie odpowiada to nie pojadę- dodał po chwili.
-Nie Marek. Bardzo odpowiada. Po prostu jestem zaskoczona.
- Dzwonił ktoś pod moją nieobecność- zapytał kończąc rozmowę na temat wyjazdu.
W czasie, kiedy Ula relacjonowała mu odebrane telefony Marek zajął się przeglądaniem poczty.
- Oddzwonię do niego- odparł na sugestie Uli szybkiego kontaktu z Terleckim. Ula nic nie planuj na sobotę 10 czerwca- poprosił. Dostałem właśnie zaproszenie na jubileuszową galę Mody Polskiej i chciałbym pójść z tobą. Obchodzą pięćdziesięciolecie istnienia na rynku i organizują dużą imprezę w Łazienkach.  Zapowiada się bardzo ciekawie. Będzie krótka prezentacja historii o tym jak zmieniała się moda na przestrzeni lat, pokaz fajerwerków, dobra kuchnia i bal do białego rana.
-Zapowiada się bardzo interesująco- odpowiedziała z uśmiechem. Tylko, w co ja się ubiorę- dodała z zabawną rozpaczą.

 Mijały kolejne dni maja a z każdym dniem Marek był coraz śmielszy w stosunku do Uli.  Wychodzili razem prawie codziennie, mówił jej komplementy, a delikatne muśnięcia ust czy to w policzek przestały wystarczać mu i z każdym kolejnym dniem pocałunki były coraz śmielsze. Podobnie było z jego wizytami w Rysiowie. Choć od początku był tam mile widziany teraz stał się jeszcze bardziej oczekiwany gościem, a jego wizyty stawały się częstsze i dłuższe. Zwłaszcza Beatka była pod jego wielkim urokiem. Oczarował ją nie tylko wyjazdem do Hiszpanii, ale kilkoma innymi drobiazgami, jak kilkugodzinny pobyt w Wesołym Miasteczku, czyli lody w eleganckiej restauracji. Reszta rodziny również nie narzekała, bo zarówno Jasiek, jaki i jej ojciec zachwyceni byli się Markiem. Z początkiem czerwca Ula zwątpiła w jakiś znaczący postęp w ich związku. Marek zatrzymał się na pewnej granicy w pocałunkach i trzymał się tego. Ona sama natomiast nie chciała narzucać mu się. Najbardziej takim intymnym momentem w tym okresie był to, że Ula przyłapała go na tym, że zainteresowany był skrawkiem jej stanika w rozchyleniu dekoltu.  Pochyliła się na chwile nad biurkiem a guzik dopasowanej bluzki odpiął się. Od razu wyczuła jego gorące spojrzenie i podążyła jego wzrokiem.  Szybko wróciła do pozycji stojącej a Marek uniósł głowę i skrzyżowali wzrok. Speszyło ją to spojrzenie, bo zobaczyła w jego oczach szczery zachwyt. Z usta Marka jednak nie padły żadne wyznania, aż do dnia jubileuszu. Ula tego dnia wyglądała zjawiskowo. Przyjechał po nią przed siedemnastą i oniemiał z zachwytu a serce zaczęło mocniej bić.  Ubrana była w ciemną sukienkę ozdobioną białym tiulem u góry, a całości dopełniał szur korali w kolorze jej oczu. Miała też inną fryzurę. Włosy mocno skrócone, zaczesane za uszy i odświeżone ciemnym kolorem. Uroku dodawał również delikatny makijaż i uśmiech, który od pewnego już czasu nie psuł aparat na zębach.

Tak jak przewidywał Marek Ula na bankiecie była rozchwytywana i zrobiła takie same dobre wrażenia jak w poprzednich wyjściach.  On sam był jednocześnie dumny z tego, że mógł pojawić się z tak piękną kobietą, ale i zazdrosny, bo widział wzrok innych mężczyzn. Najbardziej jednak psuł mu humor fakt, że po jej lewej stronie siedział Mariusz Popławski fotograf z Mody Polskie, który był wyraźnie zainteresowany towarzyszką Marka. Dobrzański znał go dobrze. Kobiety w tych jego dużych brązowych oczach szybko się zadurzały. Teraz po raz drugi tańczył z Ulą a Marek rozmawiając jednocześnie ze swoim kolegą Mateuszem patrzył na nich i poczuł coś w rodzaju zazdrości. Przecież Ula z tobą tu przyszła i jest moją dziewczyną. Nie rób się, więc Pauliną i nie bądź zazdrosny. Jego myśli i obserwacja Uli przerwała wibracja telefonu. Spojrzał na wyświetlacz i wyszedł zatelefonować. Skorzystał jeszcze z toalety i zamierzał wrócić na salę. Zatrzymała go jednak rozmową, którą usłyszał zza rogu ściany. Ula, jego Ula umawiała się z Mariuszem na poniedziałek.
 - W takim razie będę po czternastej -mówiła Ula.
- Znakomicie- odparł wyraźnie zadowolony Mariusz.
Nie chciał dłużej tego słuchać. Obrócił się i odszedł.  Jak ona może robić mi coś takiego- myślał?  I to teraz, kiedy zacząłem coś czuć. Zostawiłem na chwilę i zdążyła umówić się z innym. Przechodził właśnie przez hol, kiedy usłyszał swoje imię. To Oliwia jego dawna znajoma wołała go.  
Ula i Mariusz tymczasem po skończonej rozmowie wrócili na salę.  Ula jednak szybko wyszła w poszukiwaniu Marka. To, co zobaczyła, przechodziło najgorsze oczekiwania. Marek w holu obściskiwał się z jakąś blondynką.  Na sali bankietowej było dość cicho, bo konferansjer zapowiadał właśnie kolejny pokaz słyszała, więc część rozmowy.
-Może umówimy się gdzieś na mieście- zaproponował jej Marek.
-Chętnie- odparła blondynka. Powspominamy dawne czasy i odnowimy znajomość.  
- Mam jeszcze twój telefon to zadzwonię – odpowiedział jej Marek zadowolonym głosem.
 Ula nie zamierzała dłużej tego słuchać. Powstrzymując łzy wróciła na sale. A jednak Marek to pies na baby i ciągle tylko kłamie. Tylko, po co te wszystkie zapewnienia, że zmienił się pod moim wpływem. Dobrzański chwilę później również wrócił na salę a po nim blond piękność.  Ula przypomniała sobie też, kim ona jest. Miss Polonia z przed paru lat i wzięta modelka. Dawne nawyki jednak pozostały- pomyślała smutno. Przez resztę wieczoru Marek dziwnie się zachowywał.  Był oschły nerwowy i niegrzeczny.  Ula szybko dostrzegła tę zmianę i zastanawiała się, co jest powodem jego zachowania. Dlaczego stał się nagle tak nieprzyjemny dla mnie? Co ja mu zrobiłam- pytała sama siebie?  To ja powinnam być nieprzyjemna. Wyraźnie przeszkadzam mu od czasu jak pojawiła się ta cała Oliwia. Pewnie gdybym nie ja teraz mógłby bez skrepowania zabawiać się z nią.  Marek tymczasem miał podobne zdanie i myśli o Uli. Jest rozkojarzona i niezadowolona. Pewnie już myśli o poniedziałkowym spotkaniu. Ale w poniedziałek o czternastej to ja zawale cię pracą albo zaproponuję wyjście. Zobaczymy, kogo wybierzesz.  Ula próbowała jeszcze być miła, ale Marek wziął to za coś zupełnie innego.
-Marek możemy wyjść przewietrzyć się- zapytała go w końcu godzinę później i mając dość jego dziwnego zachowania. Póki burza jeszcze na dobre się nie rozpętała.
Zgodził się, choć niechętnie. Przechadzali się alejkami, a gdy byli już pod zasięgiem innych spacerowiczów i gwar muzyki był mniej słyszalny Ula przeszła do konkretów.
-Marek stało się coś-spytała bez ogródek. Od pewnego czasu jesteś inny.
-To chyba ty powinnaś wiedzieć coś na ten temat- odparł nieuprzejmie. A nie ja.
-Ale nie wiem. Zrobiłam coś nie tak. Popełniłam jakąś gafę, obraziłam cię czymś- pytała z wyrzutami.
-Mariusz- powiedział krótko.
-Co Mariusz- spytała.  Chyba nie kieruj nim zazdrość- pomyślała? Myśl ta zaintrygowała ją, lecz po chwili wydała się zwyczajnie śmieszna.
-Widziałem i słyszałem jak umawialiście się na poniedziałek- kontynuował.
A więc jest zazdrosny a sam obściskuje się z tą Oliwią. Okropny kłamca i dwulicowiec.
-A Oliwia?
-Co Oliwia- tym razem on spytał.
-Widziałam was w holu. Obściskiwałeś ją i umawialiście się na spotkanie.
- Ula, Oliwia to, co innego. Ona jest moją koleżanką- mówił z kpiną. Chodziliśmy razem do liceum i nie widzieliśmy się parę lat. W dodatku jest mężatką i matką. Nie porównuj, więc jej do Mariusza. Wiem, jaki on jest.
- A ty mógłbyś mieć do mnie większe zaufanie i powinieneś wiedzieć, jaka ja jestem- mówiła ze złością. Znamy się prawie rok- dodała.  Mariusz zaproponował mi zdjęcia do kalendarza dla fundacji Uśmiech Dziecka.  Powiedział, że moje oczy będą idealnie pasować do koloru nieba. I tylko, dlatego zgodziłam się, bo zyski ze sprzedaży mają być przeznaczone na szlachetny cel- tłumaczyła na spokojnie. Chciałam powiedzieć ci, ale pomyślałam sobie, że zrobię ci niespodziankę i dam jeden egzemplarz kalendarza z dedykacją. A później widziałam cię z Oliwią i zacząłeś być nieuprzejmy. Marek czy ty jesteś zazdrosny- spytała na koniec przyglądając mu się podejrzliwie?
-Tak jestem zazdrosny- odparł po chwili z nutą irytacji.  Ula zaczyna mocniej padać. Choć schronimy się w tym małym pawilonie i tam porozmawiamy.
Ona jednak nie zamierzała nigdzie iść. Wręcz przeciwnie zaczęła się śmiać i cieszyć, że moknie i, że Marek jest zazdrosny i zły na siebie, że jest zazdrosny. Od razu to wyczuła.
 -Z cukru przecież nie jesteśmy i taki wiosenny ciepły deszczyk szkody zrobić nam nie może- mówiła radośnie.  I nie mów mi, że nigdy nie zmokłeś albo, że nie chlapałeś, jako dziecko w kałużach. Ja od dziecka lubiłam deszcz, biegać w deszczu i wchodzić do największych kałuż. Czasami nawet uciekałam mamie żeby, choć przez chwile poczuć jak ubranie klei mi się do ciała, a z włosów kapie. A gdy musiałam już siedzieć w domu to patrzyłam w okno i słuchałam jak krople deszczu uderzają w szybę i parapet. I ten zapach jest taki przyjemny i nie do podrobienia- rzekła na koniec i westchnęła teatralnie zaczerpując powietrza.
 Marek patrzył i słuchał jej z nieukrywanym zachwytem. Stali tuż przy latarni widział, więc dokładnie jej szczęśliwą twarz i to, że z każdą chwilą była coraz bardziej przemoczona i wyglądała jak…. zmokła kura. Jaka kobieta byłaby zdolna do tego, aby zmoknąć w czasie bankietu, w eleganckiej sukience i makijażu – pomyślał? Chyba tylko Ula. Ma w sobie tyle radości i spontaniczności.   On sam lepiej też nie wyglądał i czuł już klejąca się koszule do ciała i zmoczone włosy.  Nie przeszkadzało mu to jednak. Patrzył na Ulę i poczuł coś nieznanego dotąd. Serce zaczęło bić mocniej a w żołądku zaczęło łaskotać.  Przygarnął ją tylko do siebie i odgarnął zmoczone włosy z policzek.
-Kocham cię Ula- wyszeptał i delikatnie pocałował.
-Ja też cię kocham – odparła i ona chwilę później. Kocham cię od chwili, gdy ujrzałam cię po raz pierwszy w windzie, a nasze dłonie spotkały się w drodze do przycisku. Poczułam wtedy jak przez całe moje ciało przeszedł dreszcz, a w sercu zrobiło się tak ciepło. Już wtedy wiedziałam, że będziesz dla mnie kimś ważnym. To było jak, jak grom z jasnego nieba- dodała po chwili, gdy nad ich głowami błyskawica rozjaśniła niebo. Burza nocą wygląda pięknie, prawda Marek- spytała na koniec z radością.
- Prawda- przytaknął szczęśliwy. I chyba też zaczynam lubić deszcz i burze, ale z umiarem. Lepiej schrońmy się, bo jeszcze chwila a będziemy przemoczeni do suchej nitki.
Deszcz lunął na dobre, gdy dotarli do altanki.  Tam bez za hamowań mogli oddać się czułością. Usta Marka szybko odnalazły jej wargi. Całował kąciki jej warg, koniuszki uszu, szyję. Pieścił krągłe piersi, zmysłowo przesuwając palcami po skórze, wyczuwając jak nabrzmiewają. Ula ledwie panowała nad sobą i zadrżała na myśl, że to było ich najbardziej intymne zbliżenie. Pragnienie jego pocałunków zaskakiwało ją.  Tuliła się do Marka, rozpaczliwie pragnąc coraz bliższego kontaktu.  Jednak nawet ta namiętność musiała się kiedyś skończyć. Nie mogli pozwolić sobie na więcej, bo byli w publicznym miejscu.  Uli apetyt na Marka jednak mocno wzrósł i miała nadzieję, że szybko się to stanie, ale jak okazało się musiała poczekać na to ponad miesiąc.
Na bankiet wrócili dopiero jak deszcz i burza ucichły.  Najpierw jednak w garderobie przebrali się w suche rzeczy, odświeżyli i wysuszyli włosy. Reszta zabawy minęła im w miłej atmosferze. Marek prawił jej komplementy, szeptał czułe słówka, przytulał i całował. Najbardziej, jednak spodobało się jej to, gdy przy stole zwrócił się do niej kochanie.
Kolejne dni mijały im na dopieszczaniu swojej miłości. Marek nie tylko słowami okazywał swoje uczucie, ale i czynami. Zapraszał na kolejne randki, kupował drobne upominki i rozpowiadał na prawo i lewo o swoim wielkim szczęściu i miłości do Uli. Miał zwyczaj mówić o niej moja piękna, zadbana, dobra i inteligentna kura domowa. Na początku nie bardzo podobał się jej to powiedzenie, ale gdy Marek powiedział jej o powodach polubiła je.  Inni również zauważyli to zachowanie Dobrzańskiego i to, że przy Paulinie nigdy tak się nie zachowywał. Ula z każdym kolejnym dniem była, więc coraz bardziej szczęśliwsza, ale i zastanawiała się, kiedy poprosi o rękę. Co do tego, że tak się stanie nie miała żadnych wątpliwości. Bała się tylko, że będzie musiała czekać na to kolejne kilka tygodni.
 Stało się to jednak wcześniej niż myślała, bo dwa tygodnie po bankiecie i bardzo niespodziewanie. Przyszła właśnie do pracy i miała wsiąść do windy, gdy Marek wszedłszy tylnym wejściem pojawił się przy niej i przywitał czule. W samej już windzie nieoczekiwanie rzucił teczkę w kąt wcisnął przycisk numer dziesięć, wyciągnął ozdobne pudełeczko i padł na kolana.
-Ula wyjdziesz za mnie- spytał zanim Ula zdążyła spytać o powód jazdy na poddasze.
 -Co- spytała zaskoczona, ale i szczęśliwa.  
-Ja wiem, że winda to mało romantyczne miejsce, ale mam powody. Pamiętasz jak mówiłaś mi, że zakochałaś się we mnie we windzie- spytał? Gdy skinęła to kontynuował.  -To właśnie, dlatego Ula. To miejsce jest dla ciebie jest ważne. Na początku chciałem oświadczyć ci się albo w palmiarni, gdzie pocałowałem cię pierwszy raz albo w Łazienkach, gdzie zrozumiałem, że cię kocham. Tylko nie mogłem się zdecydować i w końcu rzuciłem monetą i padło na palmiarnię- mówił trochę chaotycznie i szybko. Chciałem zabrać cię tam dzisiaj po pracy, ale gdy zobaczyłem stojącą przy windzie pomyślałem, że właśnie tu poproszę cię o rękę.   Ula czy chcesz wyjść za mnie- spytał ponownie.
-Czy chcę? Jasne, że tak-dodała spokojnie, a Marek wsunął na jej palec pierścionek.
Dojeżdżali na siódme piętro, gdy wstał z kolan i pocałował Ulę. Na dziesiątym cichy gong oznajmił otwarcie drzwi a po chwili zamknęły się a winda ściągnięta przez kogoś zjeżdżała na dół. Marek nie przerywając pocałunku wcisnąć tylko piątkę. Przy szóstym piętrze przerwali pocałunek, podniósł swoją teczkę i jakby nigdy nic czekali na otwarcie drzwi.   Ula ciągle dochodziła do siebie, gdy wysiadali na swoim piętrze i z niedowierzaniem patrzyła na swoją dłoń. Jeszcze dwie minuty temu byłam wolna a teraz jestem zajęta-pomyślała ze szczęściem.
Popołudnie tak jak planował Marek spędzili w palmiarni. W miejscu, w który pocałowali się po raz pierwszy wyczarował szampana i dwa kubki.  Wypili po małych łyczkach i pojechali w stronę Rysiowa na kolację. Po drodze wstąpił jeszcze do kwiaciarni po zamówione kwiaty. Nowiny o ich zaręczynach rodzina Uli przyjęła z wielkim entuzjazmem.  Józef wyciągnął najlepsze swoje nalewki, Jasiek zaczął mówić szwagier, a Beatka wdrapała się na kolana i drążyła temat miłości i przyjaźni. Ula w tym czasie zajęła się kolacją dla swojej ukochanej czwórki. Miła atmosfera i kolejne kieliszki nalewki spowodowały, że Marek został u nich na noc a rano pojechali razem do pracy.  Nazajutrz kolację zjedli  u Dobrzańskich. Ula, choć znała rodziców Marka i wiedziała, że oboje są bardzo przyjaźni bała się trochę tej wizyty. Do tej pory była tylko pracownicą i asystentką Marka a teraz miała wystąpić w roli jego narzeczonej i obawiała się, że może nie spodobać się. Obawy te były jednak bezpodstawne, bo spędziła tam miły wieczór. Tydzień później zorganizowali niewielkie przyjęcie zaręczynowe i wpadli w wir przygotowań ślubnych.

W lipcu wyjechali we trójkę na planowane wakacje. Było dokładnie tak jak Marek opowiadał w czasie lotu. Pięknie i egzotycznie.  Plaża złoty piasek, lazurowe morze, palmy i słońce. Pierwsze parę dni prawie całe spędzali na plaży, a do hotelu wracali tylko na posiłki i aby choć trochę odpocząć od słońca.  Marek razem z Beatką grał w piłkę, budował zamki z piasku, szkolił w pływaniu, zbierał muszle i rozpieszczał, bo miał wobec niej dług wdzięczności.  Uli, oprócz rozpieszczanie siostry, podobało się takie podejście do Beatki, bo dobrze rokowało to na przyszłość i ich ewentualne dzieci.  Plaża i opalanie w końcu znudziło im się i postanowili również wyjść na miasto i skorzystać z innych atrakcji.  Znaleźli zarówno coś dla siebie jak i dla Betti.  Najbardziej jednak cenne dla Uli były te chwile spędzone tylko z Markiem. Beatkę zostawiali pod opieką starszego i miłego małżeństwa z Polski a oni mogli cieszyć się sobą. Marek zabierał ją na spacer po plaży przy zachodzie słońca, trzymał za ręce, całował. Rozmawiali, śmiali się i planowali wspólną przyszłość. Byli też w prawdziwym hiszpańskim klubie i bawili się wraz z innymi turystami i Hiszpanami. Odmienność kulturowa, wspaniałe zabytki, piękno morza i natury, niepowtarzalna atmosfera nieustającej fiesty były dobrym momentem i miejscem na coś więcej niż pocałunki, ale oprócz pocałunków i pieszczot, gdy Betti spała do niczego więcej jednak nie doszło.  Ula dużo myślała o tym, ale nie miała odwagi spytać o tą jego absencje w tych sprawach i postanowiła zostawić to na później.
Dwa tygodnie pobytu w Hiszpanii minęły błyskawicznie i czas było wracać do Warszawy. Po powrocie zajęli się na powrót ślubem. Jeszcze przed wyjazdem zdążyli pozałatwiać niektóre formalności w kościele i te związane z przyjęciem.  Teraz zabrali się za szukanie dla siebie odpowiedniego domu.  Pomocni tu okazali się rodzice Marka, którzy znaleźli dla nich dom w pobliżu ich własnej willi. Zdecydowali się kupić go i w niedługim czasie zaczęli urządzać. Zaopatrzeni w katalogi siedzieli właśnie na podłodze w salonie i przeglądali je.
-Marek, dlaczego do tej pory nie zaproponowałeś mi nigdy, nigdy łóżka- spytała nieśmiało, gdy doszli do części z meblami do sypialni? Spotykamy się już ze sobą pięć miesięcy, a wiem, jaki kiedyś byłeś. Lubiłeś to- dodała patrząc na niego badawczo. Zauważyłam, że jak jesteśmy w twoim mieszkaniu hamujesz się.
Zaskoczyła go tym pytaniem.
-Bo jesteś inna niż tamte kobiety i cię szanuję Ula- odrzekł ciągle zmieszany. Nauczyłaś mnie żyć uczciwie i w tym również chciałem taki być. A chciałabyś- spytał po chwili patrząc na nią pożądliwie.
-Tak-odpowiedziała cicho.
Niecałą godzinę później byli w mieszkaniu Marka. Obsypując pocałunkami jej twarz i szyję, pozbywając się, jednocześnie ubiorów prowadził w stronę sypialni. Położył Ulę na łóżku i pieścił dłońmi jej biust, a dłonie wędrowały po płaskim brzuchu w dół, ku jedwabistości ud. Spojrzał jej w oczy i mogła ujrzeć w nich zachwyt i pragnienie. Marek przyciskał ją coraz mocno do siebie czuła, więc jak jego ciało pulsuje namiętnością, a serce gwałtownie uderza.  Pochylił głowę i wnikał w jej usta z taką siłą, że zapierała jej dech w piersiach. Sama nie wiedząc, kiedy Ula wplotła swoje dłonie we włosy Marka chcąc dać mu, choć trochę własnych pieszczot.  Jego napięte nagie ciało było tuż przy niej.  W końcu uniósł się nad nią spojrzał i spokojnie, łagodnie wszedł w jej ciało. Ruchy jego były najpierw delikatne, ale z każdą chwilą przybierały na sile. Zawładnął jej ciałem i umysłem a dreszcze wywołane orgazmem doprowadzały do szaleństwa. Kiedy ich ciała wróciły już z tej niesamowitej przyjemności sturlał się z niej zadowolony i zaspokojony.
-Było wspaniale Marek- szepnęła nieśmiało Ula. Nawet nie wiedziałam, że może być aż tak wspaniale. Z Bartkiem nie czułam tego. Wsadził i wysadził. Żadnej przyjemności a tyle czytałam o tych uniesieniach w książkach- mówiła teraz śmielej i z zachwytem.
 Rozbawiła go tym wsadził i wysadził. On nigdy tego nie odwalał. Nawet, jeśli była to tylko panienka na jedną noc, to musiał być jak należy.  I cieszył się, że dał Uli to wszystko. Najbardziej jednak cieszył go to, że choć fizycznie tym pierwszym był Bartek, on był tym, który w odczuciach cielesnych dał Uli jako pierwszy przyjemność.
-To ja ci mogę obiecać, że z nami będzie inaczej- odparł z zadowoleniem. Będziemy się kochać tak jak dzisiaj, kurczaczku.  
-To dobrze, bo…. Kurczaczku -zdziwiła się.  Dlaczego kurczaczku-spytała po chwili?
-Bo jesteś moim idealnym kurczaczkiem. Teraz nawet kurczaczkiem z rożna- dodał patrząc na jej ciągle opalone ciało. I z chęcią zjadłbym cię całą- zamruczał przy jej uchu.  Zawsze lubiłem drób. Te długie i smukłe szyjki - mówił i całując jej szyję, jędrne, apetyczne i idealne w rozmiarze piersi i te kształtne i pikantne udka.
-Kurczaczku. Nawet zaczyna podobać mi się-zaśmiała się czując usta Marka w okolicach pępka.  Mogłabym być przecież gąska, koguciku- dodała żartobliwie.
- A to znasz Ula. Jedna kura pyta się drugiej. Ty a ten kogut chodzi z tą kurą na poważnie czy dla jaj- spytał łobuzersko. To ja ci mogę powiedzieć, że twój kogucik jest z tobą bardzo poważnie.
Od tej pory kochali się dość regularnie, choć Ula nigdy nie została u niego na noc. Urywali się z pracy na chwilę albo przyjeżdżali po pracy.  Czasem był to seks z dziką namiętnością, a czasami kochali się z poruszającą serce czułością, która wprawiała Ulę w pełen zachwyt.  Po miesiącu takich spotkań Marek stwierdził, że Ula wciąż czerwieniła się przed zbliżeniem. Zastanawiał się czy to z faktu, że będą się kochać czy, dlatego że ciągle jest to dla niej krępujące. Nie narzekał jednak, bo rumieńce dodawały jej twarzy uroku.

W końcu nadszedł ten piękny i długo oczekiwany i najważniejszy dla nich dzień. Nawet pogoda jak na początek października była słoneczna. Marek wraz ze swoją rodziną i znajomymi podjechał pod dom Uli i po tradycyjnych błogosławieństwach pojechali do kościoła. W czasie uroczystości ślubnych, podczas wesela, składania życzeń, przemówień, krajania tortu i toastów wznoszonych na ich cześć, Ula i Marek promienieli szczęściem. Dostali mnóstwo serdeczności i życzeń od rodziny i znajomych. Jowita również była wśród zaproszonych gości. Bądź, co bądź ona także przyczyniła się do ich szczęścia. Chcieli dowiedzieć się w ramach ślubnego prezentu i ze względu na dłuższą znajomość z Dobrzańskimi o swoja przyszłość ona jednak niewiele im powiedziała.
- Miłość i przyjaźń zaczynają się same. Ale czas ich trwania zależy tylko od was, kochani. Teraz od was zależeć będzie, czy wasza miłość przetrwa czy uschnie. Nie mogę powiedzieć też, że zawsze będzie pięknie i słodko, bo nawet w najbardziej udanych związkach zdarzają się sprzeczki.  Z perspektywy mojego i Heleny doświadczenia mogę powiedzieć wam jedynie, że musicie nauczyć się wybaczania, kompromisów i mieć do siebie zaufanie. Te trzy elementy to połowa sukcesu udanego związku.  I nie róbcie takich obrażonych min-powiedziała do nich życzliwie. To wasz dzień ślubu, powinniście być szczęśliwi. Ja wierzę w was.
Odeszli trochę niezadowoleni.
- Chyba nie widziałaś nic złego w ich przyszłości Jowito-spytała z lekkim niepokojem Helena, która również przysłuchiwała się tej rozmowie.
- Bez obawy - zapewniała. Nic w ich przepowiedniach złego nie widziałam. Mogę powiedzieć ci to samo, co im. Od nich teraz zależeć będzie jak potoczy się ich życie. Jedno ci mogę powiedzieć.  Za rok o tej porze będziesz już babcią pierwszego wnuka albo wnuczki.
-Obyś miała rację – odparła i uśmiechnęła się zadowolona. Od dawna czekamy z Krzysiem na wnuki. Z Pauliną nie zapowiadało się na to, a tylko wnuków brakuje nam do pełni szczęścia. Czasami zazdrościłam ci twojej trójki.
- Wszystko w swoim czasie Heleno- odparła. Trochę ich będzie, więc przygotujcie się na dużą dawkę szczęścia, ale i obowiązków i cierpliwości. Wnuki potrafią wejść dziadkom na głowę.
-Możliwe, ale i tak je będziemy kochać i rozpieszczać.

Będziecie szczęśliwi do samej starości- myślała jakiś czas później Jowita patrząc na szepczących sobie coś do ucha nowożeńców. Spełnieni w wielkiej miłości, rodzicielstwie, w pełni szczęścia i radości.
-Marek muszę ci coś powiedzieć-zaczęła tymczasem niepewnie Ula.
-Jesteś w ciąży-wtrącił Marek nie dając jej dokończyć.
-Skąd wiesz.
-Ula nie jestem dzieckiem.  Od prawie dwóch miesięcy kochamy się bez zabezpieczenia. Nie trudno było domyśleć się, kurczaczku. I jestem bardzo szczęśliwy, że będziemy mieć takie słodkie małe kurczątko.
W niecałe osiem miesięcy po ślubie na świat przyszła ich córeczka Natalia, a kolejne przepowiednie Jowity czekały na realizację.

KONIEC

16 komentarzy:

  1. Pierwsza, pierwsza, pierwsza....:D
    Przepraszam, że komentarz krótki, ale tak się cieszę, że nie potrafię jednego zdania poprawnie ułożyć.
    Mega część. I tak z miniaturki zrobiło się short story :D hah
    Jowita miała rację. Mało która wróżka mówi to się stanie.
    Nowożeńci mają rację- przyjaźń i miłość zaczyna się tak samo :)
    Pozdrawiam Andziok

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś musi być pierwszy żeby ktoś mógł być ostatni.Nie wiem co mówi wróżka, bo nigdy nie byłam.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  2. Kurczaczku jakie to słodkie. Romantyczny ten Marek jak mało kto.
    Teraz czekam na Historie pewnej znajomości.
    Pozdrawiam cię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już piszę. Musiałam trochę odpocząć od opowiadania. Tylko nie wiedziałam, że miniaturka zajmie mi to tyle czasu.
      dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  3. Wsadził i wysadził no padałam z tego, skąd ty bierzesz te teksty ? Super kurczaczku, koguciku czy jak tam chcesz, udała ci się nawet bardzo ta mini. pozdrawiam B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczaczku i koguciku to moje. Wsadził i wysadził to tekst pewnego chłopca po wizycie u laryngologa albo dentysty. Dokładnie tak powiedział wsadził mi coś w buzię i wysadził.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  4. Masz wybitny talent do pisania długich mini, a raczej short story :) Bardzo rozbawiło mnie to jak Ula określiła poczynania Bartka :) Chyba wszystkie czytelniczki rozbawiło to określenie,sądząc po komentarzach... Jowita nie zawiodła i wszystko zakończyło się tak jak uwielbiam najbardziej :)
    Pozdrawiam, UiM

    PS: Czekam na HPZ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że długie ale nie chciałam ponownie pisać o kolejnej części.
      Pozdrawiam i dzięki za wpis.

      Usuń
  5. Dla odmiany dla mnie najlepszym momentem był bankiet i oświadczyny we windzie.
    Marta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dopieściłaś nas tym ostatnim rozdziałem. Poza niewielkim zgrzytem na bankiecie wszystko jak w bajce. Oboje zakochani, spełnieni w miłości, najpierw narzeczeni, później małżonkowie. Przepowiednie Jowity okazały się niezwykle trafne zwłaszcza jeśli chodzi o dziecko, ale też i o ich szczęśliwe pożycie. Można tylko dalej sobie dośpiewać, że żyli długo i szczęśliwie bez zawirowań, burz i nieporozumień w wielkim poszanowaniu i miłości.
    Bardzo piękna treść, chociaż ja nadal uważam, że aż tak długie rozdziały nie są czymś dobrym. Spokojnie mogłaś z tego zrobić pięcioczęściowe opowiadanie. Głównie dlatego, że łatwiej jest korygować krótsze części. Ta zdecydowanie wygląda na mało dopracowaną pod względem poprawności pisania i chociaż treść jest fantastyczna, to sporo traci przez błędy. Wygląda tak, jakbyś bardzo szybko ją dodała bez sprawdzania. Jest dużo literówek, brakujących końcówek i niepoprawnie brzmiących zdań. Poniżej wybrałam tylko niektóre z nich jako przykłady, ale tak naprawdę to trzeba by było przysiąść i uważnie prześledzić cały tekst od początku.

    Ula ledwie panowała nad sobą i zadrżał na myśl, - zadrżała
    Na początku nie bardzo podobał się jej te powiedzenie, - podobało jej się to powiedzenie
    Inni również zauważyli te zachowanie Dobrzańskiego - to zachowanie
    Po miesiącu takich spotkań Marek stwierdził, że Ula wciąż czerwieniła się przed zbliżenie. - zbliżeniem
    Wsadził i wysadził. - tu po prostu umarłam. Raczej włożył i wyjął.

    Mam nadzieję, że nie masz mi za złe. Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że długie i to po tym jak część tekstu skróciłam. W związku Uli i Marka miało być tak normalnie jak w związkach zwykłych ludzi. Teraz chodzi mi po głowie miniaturka do miniaturki 4 takie. Takie dalsze dzieje, ale to po HPZ.

      Nie, nie mam za złe wytykanie błędów.
      Z tego co widzę to z poprawnej wersji w przypadku to powiedzenie i to zachowanie poprawiłam na złą wersję.

      A co do wsadził i wysadził to było celowe( patrz wyżej) Pisać włożył i wyjął też nie zamierzałam. Miało być coś w stylu szybko skończył zanim zdążyłam odczuć przyjemność.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  7. Jak ja kocham Hiszpanię. Nie mogłaś lepiej trafić. Zawsze chciałam tam polecieć. Może moje marzenie się spełni? Też jest inny kraj, który stawiam na pierwszym miejscy, ale nie będę się tutaj rozpisywać o mnie. I jeszcze Costa bravo. Aż patrze sobie na obrazem tego pięknego wybrzeża. Aż by chciało się teraz tam być. Ale się rozmarzyłam. Pokaz mody. Uu. Lubie takie rzeczy. No rośnie u naszej pary miłość. A tu jedna rozmowa może wszystko zepsuć. Marek bardzo źle się poczuł, że Ula umawia się z innym facetem za jego plecami, więc on też postanawia tak zrobić. Nie lubię takich nieporozumień. Lepiej jak by sobie wyjaśnili to od razu i byli ze sobą szczerzy. Ale jak znamy Ulę to ona nie lubi żyć w kłamstwie i chce porozmawiać z Markiem, dlaczego od spotkania tej blondi zachowuje się nie miło w stosunku do niej. I znowu użyje tego słowa jak ja lubię deszcz. Zawsze wiedziałam, że Ula jest inna od tych wszystkich modelek i przede wszystkim od Pauliny. Można zawsze z nią szczerze porozmawiać i nie skrytykuje cię, bo coś jej nie pasuje. Tylko próbuje pomyśleć co ona zrobiłaby w tej sytuacji i chce doradzić. Nie dba o to by jak najlepiej wyglądać. Jest taka naturalna i nie przejmuje się co inni powiedzą. Bardzo mi się to podoba. I ta piękna sprzyjająca pogoda przyczyniła do wyznania miłości. Ale to jest piękne. Jeszcze szczera wypowiedź Uli i sama się poczułam jak w jakieś bajce. Czy ty przypadkiem nie za dużo oglądasz komedii? Po prostu się popłakałam. Ta część jest najlepsza. Jak w filmach romantycznych i bajkach, gdzie zwycięża miłość.Czekałam na zaręczyny. Nawet myślałam dziś o tym. Czytasz mi w myślach. Najlepsze oświadczyny są w miejscy, gdzie pierwszy raz spotkała się para. Tutaj wypadło na windę. Nie lada zadanie miał Marek. Zazdroszczę im takich wakacji. Ja też tam chce! Zaskoczyło mnie to, że nie zrobili tego tam. Czekała na ten moment, że to zrobią tam. Że będzie romantycznie itp. Ja nigdy bym się odważyła zapytać dlaczego nie ktoś nie chce iść ze mną do łóżka. Za bardzo bym się bała odpowiedzi. A Ula odważyła się zapytać, więc duży plus dla niej. Już się bałam, że Marek powie, że nie chce się z nią kochać, ale na szczęście nie. Kurczaczku. Spodobało mi się to określenie. I jeszcze ten żart Marka. Mój śmiech miesza się z łzami. Jowita ma świętą racje. Związek powinien opierać się na wybaczaniu, kompromisach i zaufaniu. No i happy end. Dla mnie jesteś najlepszą blogerką, która jako jedyna może wywołać u mnie płacz i śmiech. Chciałam ci za to bardzo podziękować i mam nadzieję, że jeszcze przez długie lata będę mogła czytać twoje opowiadania. Dziękuje.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również jeszcze nie byłam w Hiszpanii i mam nadzieję, że również pojadę. Deszcz owszem lubię, ale ten wiosenno -letni a nie jesienne pluchy. A co do tego jak długo będę pisać to powiem tak. Nie wiem ile czasu. Za rok ślub, obowiązki może dziecko.
      To prawda jedna rozmowa dużo zepsuje, ale i naprawi. Nie chciałam trzymać ich w niepewności i, dlatego wszystko zostało wyjaśnione tak szybko. Z oświadczynami tak miało być nieoczekiwanie i romantycznie. A co do udanego związku to zgadzam się w 100% z tym co mówiła Jowita i co Ty pisałaś.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  8. Bardzo pozytywna część. Ja również w Hiszpanii nie byłam ale mam nadzieję ,że będę miała okazję. A jest tam na prawdę pięknie widziałam na zdjęciach i filmach ale być tam to zupełnie inna bajka. Ale czasem marzenia się spełniają.
    W wracając do treści. Jest przyjaźń,miłość. Wszystko dobrze się ułożyło. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedy cos dodasz ?

    OdpowiedzUsuń