Nazajutrz rano Ula obudziła się radosna niczym skowronek
na wiosnę. Chociaż obudziła się to za dużo powiedziane, bo i tak całą noc nie
spała. Ciągle rozmyślała o wczorajszym dniu, pocałunku i zastanawiała się jak
to będzie dzisiaj, gdy zobaczą się. Do pracy jechała, więc w doskonałym
humorze. Marek ściągnięty telepatią zadzwonił do niej jeszcze jak była w
autobusie z informacja, że spóźni się. Tak jak obiecał w pracy zjawił się po
godzinie. Nie usłyszała, kiedy wszedł do swojego gabinetu. Stała tyłem do drzwi, zasłuchana w melodię
sączącą się z radia i zajęta przeglądaniem segregatora. Chwilę przyglądał się
jej w końcu cicho podszedł.
-Cześć- usłyszała tuż przy uchu, a usta Marka znalazły
się na jej szyi w delikatnym pocałunku.
-Cześć- odpowiedziała uśmiechając się.
- Mam coś dla ciebie - powiedział i pociągnął
w stronę kanapy. Hiszpania chyba będzie
w sam raz na wyjazd- spytał podając jej plik folderów.
-Właśnie Marek- zaczęła mówić z obawą. Wczoraj wieczorem przeglądałam oferty wyjazdów
i obawiam się, że trudno będzie dostać coś na lipiec i w dodatku wyjazdy, nawet
te weekendowe są drogie. Nie możesz nam fundować…
- Ula tym się nie martw- przerwał jej. Musisz tylko
przejrzeć te foldery jak najszybciej. Obiecałem Danielowi, że oddzwonię tak szybko
jak się da. Ja mogę tylko nieco doradzić-
dodał uprzejmie widząc minę Uli na ogrom kolorowych folderów.
Po półgodzinie przeglądania Ula wybrała wypoczynek na Costa
Brava, a Marek oddzwonił do znajomego. Zdziwiła się przebiegiem rozmowy, bo
wywnioskowała z niej, że Marek zarezerwował wycieczkę na trzy osoby, apartament
z dwiema sypialniami i dodatku na dwa tygodnie.
Widział jej zdziwienie i zanim Ula zdążyła o cokolwiek spytać
wytłumaczył się jej.
- Ula chyba nie myślałaś, że puszczę cię samą z Beatką w
paszczę lwa- mówił z lekką drwiną. Hiszpanie mają gorącą krew i tylko czekają
na takie okazje, jak samotna piękna turystka, zwłaszcza z Polski. Chyba, że
moje towarzystwo ci nie odpowiada to nie pojadę- dodał po chwili.
-Nie Marek. Bardzo odpowiada. Po prostu jestem
zaskoczona.
- Dzwonił ktoś pod moją nieobecność- zapytał kończąc
rozmowę na temat wyjazdu.
W czasie, kiedy Ula relacjonowała mu odebrane telefony
Marek zajął się przeglądaniem poczty.
- Oddzwonię do niego- odparł na sugestie Uli szybkiego
kontaktu z Terleckim. Ula nic nie planuj na sobotę 10 czerwca- poprosił.
Dostałem właśnie zaproszenie na jubileuszową galę Mody Polskiej i chciałbym
pójść z tobą. Obchodzą pięćdziesięciolecie istnienia na rynku i organizują dużą
imprezę w Łazienkach. Zapowiada się
bardzo ciekawie. Będzie krótka prezentacja historii o tym jak zmieniała się moda
na przestrzeni lat, pokaz fajerwerków, dobra kuchnia i bal do białego rana.
-Zapowiada się bardzo interesująco- odpowiedziała z uśmiechem.
Tylko, w co ja się ubiorę- dodała z zabawną rozpaczą.
Mijały kolejne dni
maja a z każdym dniem Marek był coraz śmielszy w stosunku do Uli. Wychodzili razem prawie codziennie, mówił jej
komplementy, a delikatne muśnięcia ust czy to w policzek przestały wystarczać
mu i z każdym kolejnym dniem pocałunki były coraz śmielsze. Podobnie było z
jego wizytami w Rysiowie. Choć od początku był tam mile widziany teraz stał się
jeszcze bardziej oczekiwany gościem, a jego wizyty stawały się częstsze i
dłuższe. Zwłaszcza Beatka była pod jego wielkim urokiem. Oczarował ją nie tylko
wyjazdem do Hiszpanii, ale kilkoma innymi drobiazgami, jak kilkugodzinny pobyt
w Wesołym Miasteczku, czyli lody w eleganckiej restauracji. Reszta rodziny
również nie narzekała, bo zarówno Jasiek, jaki i jej ojciec zachwyceni byli się
Markiem. Z początkiem czerwca Ula zwątpiła w jakiś znaczący postęp w ich
związku. Marek zatrzymał się na pewnej granicy w pocałunkach i trzymał się
tego. Ona sama natomiast nie chciała narzucać mu się. Najbardziej takim
intymnym momentem w tym okresie był to, że Ula przyłapała go na tym, że zainteresowany
był skrawkiem jej stanika w rozchyleniu dekoltu. Pochyliła się na chwile nad biurkiem a guzik
dopasowanej bluzki odpiął się. Od razu wyczuła jego gorące spojrzenie i
podążyła jego wzrokiem. Szybko wróciła
do pozycji stojącej a Marek uniósł głowę i skrzyżowali wzrok. Speszyło ją to
spojrzenie, bo zobaczyła w jego oczach szczery zachwyt. Z usta Marka jednak nie
padły żadne wyznania, aż do dnia jubileuszu. Ula tego dnia wyglądała
zjawiskowo. Przyjechał po nią przed siedemnastą i oniemiał z zachwytu a serce
zaczęło mocniej bić. Ubrana była w
ciemną sukienkę ozdobioną białym tiulem u góry, a całości dopełniał szur korali
w kolorze jej oczu. Miała też inną fryzurę. Włosy mocno skrócone, zaczesane za
uszy i odświeżone ciemnym kolorem. Uroku dodawał również delikatny makijaż i
uśmiech, który od pewnego już czasu nie psuł aparat na zębach.
Tak jak przewidywał Marek Ula na bankiecie była
rozchwytywana i zrobiła takie same dobre wrażenia jak w poprzednich wyjściach. On sam był jednocześnie dumny z tego, że mógł
pojawić się z tak piękną kobietą, ale i zazdrosny, bo widział wzrok innych
mężczyzn. Najbardziej jednak psuł mu humor fakt, że po jej lewej stronie siedział
Mariusz Popławski fotograf z Mody Polskie, który był wyraźnie zainteresowany
towarzyszką Marka. Dobrzański znał go dobrze. Kobiety w tych jego dużych
brązowych oczach szybko się zadurzały. Teraz po raz drugi tańczył z Ulą a Marek
rozmawiając jednocześnie ze swoim kolegą Mateuszem patrzył na nich i poczuł coś
w rodzaju zazdrości. Przecież Ula z tobą
tu przyszła i jest moją dziewczyną. Nie rób się, więc Pauliną i nie bądź
zazdrosny. Jego myśli i obserwacja
Uli przerwała wibracja telefonu. Spojrzał na wyświetlacz i wyszedł
zatelefonować. Skorzystał jeszcze z toalety i zamierzał wrócić na salę. Zatrzymała
go jednak rozmową, którą usłyszał zza rogu ściany. Ula, jego Ula umawiała się z
Mariuszem na poniedziałek.
- W takim razie będę po czternastej -mówiła
Ula.
- Znakomicie- odparł wyraźnie zadowolony Mariusz.
Nie chciał dłużej tego słuchać. Obrócił się i odszedł. Jak
ona może robić mi coś takiego- myślał? I to teraz, kiedy zacząłem coś czuć. Zostawiłem
na chwilę i zdążyła umówić się z innym. Przechodził właśnie przez hol,
kiedy usłyszał swoje imię. To Oliwia jego dawna znajoma wołała go.
Ula i Mariusz tymczasem po skończonej rozmowie wrócili na
salę. Ula jednak szybko wyszła w poszukiwaniu Marka. To, co zobaczyła,
przechodziło najgorsze oczekiwania. Marek w holu obściskiwał się z jakąś
blondynką. Na sali bankietowej było dość cicho, bo konferansjer zapowiadał właśnie
kolejny pokaz słyszała, więc część rozmowy.
-Może umówimy się gdzieś na mieście- zaproponował jej
Marek.
-Chętnie- odparła blondynka. Powspominamy dawne czasy i
odnowimy znajomość.
- Mam jeszcze twój telefon to zadzwonię – odpowiedział jej
Marek zadowolonym głosem.
Ula nie zamierzała
dłużej tego słuchać. Powstrzymując łzy wróciła na sale. A jednak Marek to pies na baby i ciągle tylko kłamie. Tylko, po co te
wszystkie zapewnienia, że zmienił się pod moim wpływem. Dobrzański chwilę
później również wrócił na salę a po nim blond piękność. Ula przypomniała sobie też, kim ona jest. Miss Polonia z przed paru lat i wzięta
modelka. Dawne nawyki jednak pozostały- pomyślała smutno. Przez resztę
wieczoru Marek dziwnie się zachowywał. Był oschły nerwowy i niegrzeczny. Ula
szybko dostrzegła tę zmianę i zastanawiała się, co jest powodem jego zachowania. Dlaczego stał się nagle tak nieprzyjemny
dla mnie? Co ja mu zrobiłam- pytała sama siebie? To ja powinnam być nieprzyjemna.
Wyraźnie przeszkadzam mu od czasu jak pojawiła się ta cała Oliwia. Pewnie
gdybym nie ja teraz mógłby bez skrepowania zabawiać się z nią. Marek tymczasem miał podobne zdanie i
myśli o Uli. Jest rozkojarzona i
niezadowolona. Pewnie już myśli o poniedziałkowym spotkaniu. Ale w poniedziałek
o czternastej to ja zawale cię pracą albo zaproponuję wyjście. Zobaczymy, kogo
wybierzesz. Ula próbowała jeszcze
być miła, ale Marek wziął to za coś zupełnie innego.
-Marek możemy wyjść przewietrzyć się- zapytała go w końcu
godzinę później i mając dość jego dziwnego zachowania. Póki burza jeszcze na
dobre się nie rozpętała.
Zgodził się, choć niechętnie. Przechadzali się alejkami,
a gdy byli już pod zasięgiem innych spacerowiczów i gwar muzyki był mniej
słyszalny Ula przeszła do konkretów.
-Marek stało się coś-spytała bez ogródek. Od pewnego
czasu jesteś inny.
-To chyba ty powinnaś wiedzieć coś na ten temat- odparł
nieuprzejmie. A nie ja.
-Ale nie wiem. Zrobiłam coś nie tak. Popełniłam jakąś gafę,
obraziłam cię czymś- pytała z wyrzutami.
-Mariusz- powiedział krótko.
-Co Mariusz- spytała. Chyba
nie kieruj nim zazdrość- pomyślała? Myśl ta zaintrygowała ją, lecz po chwili wydała się zwyczajnie
śmieszna.
-Widziałem
i słyszałem jak umawialiście się na poniedziałek- kontynuował.
A
więc jest zazdrosny a sam obściskuje się z tą Oliwią. Okropny kłamca i dwulicowiec.
-A Oliwia?
-Co Oliwia- tym razem on spytał.
-Widziałam was w holu. Obściskiwałeś ją i umawialiście
się na spotkanie.
- Ula, Oliwia to, co innego. Ona jest moją koleżanką-
mówił z kpiną. Chodziliśmy razem do liceum i nie widzieliśmy się parę lat. W
dodatku jest mężatką i matką. Nie porównuj, więc jej do Mariusza. Wiem, jaki on
jest.
- A
ty mógłbyś
mieć do mnie większe zaufanie i powinieneś wiedzieć, jaka ja jestem- mówiła ze
złością. Znamy się prawie rok- dodała. Mariusz zaproponował mi zdjęcia do kalendarza
dla fundacji Uśmiech Dziecka. Powiedział, że moje oczy będą idealnie pasować
do koloru nieba. I tylko, dlatego zgodziłam się, bo zyski ze sprzedaży mają być
przeznaczone na szlachetny cel- tłumaczyła na spokojnie. Chciałam powiedzieć
ci, ale pomyślałam sobie, że zrobię ci niespodziankę i dam jeden egzemplarz
kalendarza z dedykacją. A później widziałam cię z Oliwią i zacząłeś być
nieuprzejmy. Marek czy ty jesteś zazdrosny- spytała na koniec przyglądając mu
się podejrzliwie?
-Tak jestem zazdrosny- odparł po chwili z nutą irytacji. Ula zaczyna mocniej padać. Choć schronimy się
w tym małym pawilonie i tam porozmawiamy.
Ona jednak nie zamierzała nigdzie iść. Wręcz przeciwnie
zaczęła się śmiać i cieszyć, że moknie i, że Marek jest zazdrosny i zły na
siebie, że jest zazdrosny. Od razu to wyczuła.
-Z cukru przecież nie
jesteśmy i taki wiosenny ciepły deszczyk szkody zrobić nam nie może- mówiła
radośnie. I nie mów mi, że nigdy nie
zmokłeś albo, że nie chlapałeś, jako dziecko w kałużach. Ja od dziecka lubiłam
deszcz, biegać w deszczu i wchodzić do największych kałuż. Czasami nawet uciekałam
mamie żeby, choć przez chwile poczuć jak ubranie klei mi się do ciała, a z
włosów kapie. A gdy musiałam już siedzieć w domu to patrzyłam w okno i
słuchałam jak krople deszczu uderzają w szybę i parapet. I
ten zapach jest taki przyjemny i nie do podrobienia- rzekła na koniec i
westchnęła teatralnie zaczerpując powietrza.
Marek patrzył i
słuchał jej z nieukrywanym zachwytem. Stali tuż przy latarni widział, więc
dokładnie jej szczęśliwą twarz i to, że z każdą chwilą była coraz bardziej
przemoczona i wyglądała jak…. zmokła kura. Jaka
kobieta byłaby zdolna do tego, aby zmoknąć w czasie bankietu, w eleganckiej
sukience i makijażu – pomyślał? Chyba
tylko Ula. Ma w sobie tyle radości i spontaniczności. On sam
lepiej też nie wyglądał i czuł już klejąca się koszule do ciała i zmoczone
włosy. Nie przeszkadzało mu to jednak. Patrzył
na Ulę i poczuł coś nieznanego dotąd. Serce zaczęło bić mocniej a w żołądku
zaczęło łaskotać. Przygarnął ją tylko do
siebie i odgarnął zmoczone włosy z policzek.
-Kocham cię Ula- wyszeptał i delikatnie pocałował.
-Ja też cię kocham – odparła i ona chwilę później. Kocham
cię od chwili, gdy ujrzałam cię po raz pierwszy w windzie, a nasze dłonie
spotkały się w drodze do przycisku. Poczułam wtedy jak przez całe moje ciało
przeszedł dreszcz, a w sercu zrobiło się tak ciepło. Już wtedy wiedziałam, że
będziesz dla mnie kimś ważnym. To było jak, jak grom z jasnego nieba- dodała po
chwili, gdy nad ich głowami błyskawica rozjaśniła niebo. Burza nocą wygląda
pięknie, prawda Marek- spytała na koniec z radością.
- Prawda- przytaknął szczęśliwy. I chyba też zaczynam lubić
deszcz i burze, ale z umiarem. Lepiej schrońmy się, bo jeszcze chwila a
będziemy przemoczeni do suchej nitki.
Deszcz lunął na dobre, gdy dotarli do altanki. Tam bez za hamowań mogli
oddać się czułością. Usta Marka szybko odnalazły jej wargi. Całował kąciki jej
warg, koniuszki uszu, szyję. Pieścił krągłe piersi, zmysłowo przesuwając
palcami po skórze, wyczuwając jak nabrzmiewają. Ula ledwie panowała nad sobą i
zadrżała na myśl, że to było ich najbardziej intymne zbliżenie. Pragnienie jego
pocałunków zaskakiwało ją. Tuliła się do
Marka, rozpaczliwie pragnąc coraz bliższego kontaktu. Jednak nawet ta namiętność musiała się kiedyś
skończyć. Nie mogli pozwolić sobie na więcej, bo byli w publicznym
miejscu. Uli apetyt na Marka jednak
mocno wzrósł i miała nadzieję, że szybko się to stanie, ale jak okazało się
musiała poczekać na to ponad miesiąc.
Na bankiet wrócili dopiero jak deszcz i burza ucichły. Najpierw jednak w garderobie przebrali się w
suche rzeczy, odświeżyli i wysuszyli włosy. Reszta zabawy minęła im w miłej
atmosferze. Marek prawił jej komplementy, szeptał czułe słówka, przytulał i całował.
Najbardziej, jednak spodobało się jej to, gdy przy stole zwrócił się do niej
kochanie.
Kolejne dni mijały im na dopieszczaniu swojej miłości.
Marek nie tylko słowami okazywał swoje uczucie, ale i czynami. Zapraszał na
kolejne randki, kupował drobne upominki i rozpowiadał na prawo i lewo o swoim
wielkim szczęściu i miłości do Uli. Miał zwyczaj mówić o niej moja piękna,
zadbana, dobra i inteligentna kura domowa. Na początku nie bardzo podobał się
jej to powiedzenie, ale gdy Marek powiedział jej o powodach polubiła je. Inni również zauważyli to zachowanie Dobrzańskiego
i to, że przy Paulinie nigdy tak się nie zachowywał. Ula z każdym kolejnym
dniem była, więc coraz bardziej szczęśliwsza, ale i zastanawiała się, kiedy
poprosi o rękę. Co do tego, że tak się stanie nie miała żadnych wątpliwości. Bała
się tylko, że będzie musiała czekać na to kolejne kilka tygodni.
Stało się to
jednak wcześniej niż myślała, bo dwa tygodnie po bankiecie i bardzo
niespodziewanie. Przyszła właśnie do pracy i miała wsiąść do windy, gdy Marek wszedłszy
tylnym wejściem pojawił się przy niej i przywitał czule. W samej już windzie nieoczekiwanie
rzucił teczkę w kąt wcisnął przycisk numer dziesięć, wyciągnął ozdobne
pudełeczko i padł na kolana.
-Ula wyjdziesz za mnie- spytał zanim Ula zdążyła spytać o
powód jazdy na poddasze.
-Co- spytała
zaskoczona, ale i szczęśliwa.
-Ja wiem, że winda to mało romantyczne miejsce, ale mam
powody. Pamiętasz jak mówiłaś mi, że zakochałaś się we mnie we windzie- spytał?
Gdy skinęła to kontynuował. -To właśnie,
dlatego Ula. To miejsce jest dla ciebie jest ważne. Na początku chciałem
oświadczyć ci się albo w palmiarni, gdzie pocałowałem cię pierwszy raz albo w
Łazienkach, gdzie zrozumiałem, że cię kocham. Tylko nie mogłem się zdecydować i
w końcu rzuciłem monetą i padło na palmiarnię- mówił trochę chaotycznie i
szybko. Chciałem zabrać cię tam dzisiaj po pracy, ale gdy zobaczyłem stojącą
przy windzie pomyślałem, że właśnie tu poproszę cię o rękę. Ula czy chcesz wyjść za mnie- spytał ponownie.
-Czy chcę? Jasne, że tak-dodała spokojnie, a Marek wsunął
na jej palec pierścionek.
Dojeżdżali na siódme piętro, gdy wstał z kolan i pocałował
Ulę. Na dziesiątym cichy gong oznajmił otwarcie drzwi a po chwili zamknęły się a
winda ściągnięta przez kogoś zjeżdżała na dół. Marek nie przerywając pocałunku
wcisnąć tylko piątkę. Przy szóstym piętrze przerwali pocałunek, podniósł swoją
teczkę i jakby nigdy nic czekali na otwarcie drzwi. Ula
ciągle dochodziła do siebie, gdy wysiadali na swoim piętrze i z niedowierzaniem
patrzyła na swoją dłoń. Jeszcze dwie
minuty temu byłam wolna a teraz jestem zajęta-pomyślała ze szczęściem.
Popołudnie tak jak planował Marek spędzili w palmiarni. W
miejscu, w który pocałowali się po raz pierwszy wyczarował szampana i dwa
kubki. Wypili po małych łyczkach i
pojechali w stronę Rysiowa na kolację. Po drodze wstąpił jeszcze do kwiaciarni
po zamówione kwiaty. Nowiny o ich zaręczynach rodzina Uli przyjęła z wielkim
entuzjazmem. Józef wyciągnął najlepsze
swoje nalewki, Jasiek zaczął mówić szwagier, a Beatka wdrapała się na kolana i
drążyła temat miłości i przyjaźni. Ula w tym czasie zajęła się kolacją dla
swojej ukochanej czwórki. Miła atmosfera i kolejne kieliszki nalewki
spowodowały, że Marek został u nich na noc a rano pojechali razem do
pracy. Nazajutrz kolację zjedli u Dobrzańskich. Ula, choć znała rodziców Marka
i wiedziała, że oboje są bardzo przyjaźni bała się trochę tej wizyty. Do tej
pory była tylko pracownicą i asystentką Marka a teraz miała wystąpić w roli
jego narzeczonej i obawiała się, że może nie spodobać się. Obawy te były jednak
bezpodstawne, bo spędziła tam miły wieczór. Tydzień później zorganizowali
niewielkie przyjęcie zaręczynowe i wpadli w wir przygotowań ślubnych.
W lipcu wyjechali we trójkę na planowane wakacje. Było
dokładnie tak jak Marek opowiadał w czasie lotu. Pięknie i egzotycznie. Plaża złoty piasek, lazurowe morze, palmy i
słońce. Pierwsze parę dni prawie całe spędzali na plaży, a do hotelu wracali
tylko na posiłki i aby choć trochę odpocząć od słońca. Marek razem z Beatką grał w piłkę, budował
zamki z piasku, szkolił w pływaniu, zbierał muszle i rozpieszczał, bo miał
wobec niej dług wdzięczności. Uli, oprócz
rozpieszczanie siostry, podobało się takie podejście do Beatki, bo dobrze
rokowało to na przyszłość i ich ewentualne dzieci. Plaża i opalanie w końcu znudziło im się i
postanowili również wyjść na miasto i skorzystać z innych atrakcji. Znaleźli zarówno coś dla siebie jak i dla
Betti. Najbardziej jednak cenne dla Uli
były te chwile spędzone tylko z Markiem. Beatkę zostawiali pod opieką starszego
i miłego małżeństwa z Polski a oni mogli cieszyć się sobą. Marek zabierał ją na
spacer po plaży przy zachodzie słońca, trzymał za ręce, całował. Rozmawiali,
śmiali się i planowali wspólną przyszłość. Byli też w prawdziwym hiszpańskim klubie
i bawili się wraz z innymi turystami i Hiszpanami. Odmienność kulturowa,
wspaniałe zabytki, piękno morza i natury, niepowtarzalna atmosfera nieustającej
fiesty były dobrym momentem i miejscem na coś więcej niż pocałunki, ale oprócz
pocałunków i pieszczot, gdy Betti spała do niczego więcej jednak nie doszło. Ula dużo myślała o tym, ale nie miała odwagi
spytać o tą jego absencje w tych sprawach i postanowiła zostawić to na później.
Dwa tygodnie pobytu w Hiszpanii minęły błyskawicznie i
czas było wracać do Warszawy. Po powrocie zajęli się na powrót ślubem. Jeszcze
przed wyjazdem zdążyli pozałatwiać niektóre formalności w kościele i te
związane z przyjęciem. Teraz zabrali się
za szukanie dla siebie odpowiedniego domu.
Pomocni tu okazali się rodzice Marka, którzy znaleźli dla nich dom w
pobliżu ich własnej willi. Zdecydowali się kupić go i w niedługim czasie zaczęli
urządzać. Zaopatrzeni w katalogi siedzieli właśnie na podłodze w salonie i
przeglądali je.
-Marek, dlaczego do tej pory nie zaproponowałeś mi nigdy,
nigdy łóżka- spytała nieśmiało, gdy doszli do części z meblami do sypialni?
Spotykamy się już ze sobą pięć miesięcy, a wiem, jaki kiedyś byłeś. Lubiłeś to-
dodała patrząc na niego badawczo. Zauważyłam, że jak jesteśmy w twoim mieszkaniu
hamujesz się.
Zaskoczyła go tym pytaniem.
-Bo jesteś inna niż tamte kobiety i cię szanuję Ula- odrzekł
ciągle zmieszany. Nauczyłaś mnie żyć uczciwie i w tym również chciałem taki być.
A chciałabyś- spytał po chwili patrząc na nią pożądliwie.
-Tak-odpowiedziała cicho.
Niecałą godzinę później byli w mieszkaniu Marka. Obsypując
pocałunkami jej twarz i szyję, pozbywając się, jednocześnie ubiorów prowadził w
stronę sypialni. Położył Ulę na łóżku i pieścił dłońmi jej biust, a dłonie
wędrowały po płaskim brzuchu w dół, ku jedwabistości ud. Spojrzał jej w oczy i
mogła ujrzeć w nich zachwyt i pragnienie. Marek przyciskał ją coraz mocno do
siebie czuła, więc jak jego ciało pulsuje namiętnością, a serce gwałtownie
uderza. Pochylił głowę i wnikał w jej
usta z taką
siłą, że zapierała jej dech w piersiach. Sama nie wiedząc, kiedy Ula wplotła
swoje dłonie we włosy Marka chcąc dać mu, choć trochę własnych pieszczot. Jego napięte nagie ciało było tuż przy niej. W końcu uniósł się nad nią spojrzał i
spokojnie, łagodnie wszedł w jej ciało. Ruchy jego były najpierw delikatne, ale
z każdą chwilą przybierały na sile. Zawładnął jej ciałem i umysłem a dreszcze
wywołane orgazmem doprowadzały do szaleństwa. Kiedy ich ciała wróciły już z tej
niesamowitej przyjemności sturlał się z niej zadowolony i zaspokojony.
-Było wspaniale Marek- szepnęła nieśmiało Ula. Nawet nie
wiedziałam, że może być aż tak wspaniale. Z Bartkiem nie czułam tego. Wsadził i
wysadził. Żadnej przyjemności a tyle czytałam o tych uniesieniach w książkach-
mówiła teraz śmielej i z zachwytem.
Rozbawiła go tym
wsadził i wysadził. On nigdy tego nie odwalał. Nawet, jeśli była to tylko
panienka na jedną noc, to musiał być jak należy. I cieszył się, że dał Uli to wszystko.
Najbardziej jednak cieszył go to, że choć fizycznie tym pierwszym był Bartek,
on był tym, który w odczuciach cielesnych dał Uli jako pierwszy przyjemność.
-To ja ci mogę obiecać, że z nami będzie inaczej- odparł
z zadowoleniem. Będziemy się kochać tak jak dzisiaj, kurczaczku.
-To dobrze, bo…. Kurczaczku -zdziwiła się. Dlaczego kurczaczku-spytała po chwili?
-Bo jesteś moim idealnym kurczaczkiem. Teraz nawet
kurczaczkiem z rożna- dodał patrząc na jej ciągle opalone ciało. I z chęcią
zjadłbym cię całą- zamruczał przy jej uchu. Zawsze lubiłem drób. Te długie i smukłe szyjki
- mówił i całując jej szyję, jędrne, apetyczne i idealne w rozmiarze piersi i
te kształtne i pikantne udka.
-Kurczaczku. Nawet zaczyna podobać mi się-zaśmiała się
czując usta Marka w okolicach pępka. Mogłabym być przecież gąska, koguciku- dodała
żartobliwie.
- A to znasz Ula. Jedna kura pyta się drugiej. Ty a ten
kogut chodzi z tą kurą na poważnie czy dla jaj- spytał łobuzersko. To ja ci
mogę powiedzieć, że twój kogucik jest z tobą bardzo poważnie.
Od tej pory kochali się dość regularnie, choć Ula nigdy
nie została u niego na noc. Urywali się z pracy na chwilę albo przyjeżdżali po
pracy. Czasem był to seks z dziką
namiętnością, a czasami kochali się z poruszającą serce czułością, która
wprawiała Ulę w pełen zachwyt. Po miesiącu
takich spotkań Marek stwierdził, że Ula wciąż czerwieniła się przed zbliżeniem.
Zastanawiał się czy to z faktu, że będą się kochać czy, dlatego że ciągle jest
to dla niej krępujące. Nie narzekał jednak, bo rumieńce dodawały jej twarzy
uroku.
W końcu nadszedł ten piękny i długo oczekiwany i
najważniejszy dla nich dzień. Nawet pogoda jak na początek października była
słoneczna. Marek wraz ze swoją rodziną i znajomymi podjechał pod dom Uli i po
tradycyjnych błogosławieństwach pojechali do kościoła. W czasie uroczystości
ślubnych, podczas wesela, składania życzeń, przemówień, krajania tortu i toastów
wznoszonych na ich cześć, Ula i Marek promienieli szczęściem. Dostali mnóstwo
serdeczności i życzeń od rodziny i znajomych. Jowita również była wśród zaproszonych
gości. Bądź, co bądź ona także przyczyniła się do ich szczęścia. Chcieli
dowiedzieć się w ramach ślubnego prezentu i ze względu na dłuższą znajomość z
Dobrzańskimi o swoja przyszłość ona jednak niewiele im powiedziała.
- Miłość i przyjaźń zaczynają się same. Ale
czas ich trwania zależy tylko od was, kochani. Teraz od was zależeć
będzie, czy wasza miłość przetrwa czy uschnie. Nie mogę powiedzieć też, że
zawsze będzie pięknie i słodko, bo nawet w najbardziej udanych związkach
zdarzają się sprzeczki. Z perspektywy
mojego i Heleny doświadczenia mogę powiedzieć wam jedynie, że musicie nauczyć
się wybaczania, kompromisów i mieć do siebie zaufanie. Te trzy elementy to połowa
sukcesu udanego związku. I nie róbcie
takich obrażonych min-powiedziała do nich życzliwie. To wasz dzień ślubu,
powinniście być szczęśliwi. Ja wierzę w was.
Odeszli trochę niezadowoleni.
- Chyba nie widziałaś nic złego w ich przyszłości Jowito-spytała
z lekkim niepokojem Helena, która również przysłuchiwała się tej rozmowie.
- Bez obawy - zapewniała. Nic w ich przepowiedniach złego
nie widziałam. Mogę powiedzieć ci to samo, co im. Od nich teraz zależeć będzie jak
potoczy się ich życie. Jedno ci mogę powiedzieć. Za rok o tej porze będziesz już babcią
pierwszego wnuka albo wnuczki.
-Obyś miała rację – odparła i uśmiechnęła się zadowolona.
Od dawna czekamy z Krzysiem na wnuki. Z Pauliną nie zapowiadało się na to, a
tylko wnuków brakuje nam do pełni szczęścia. Czasami zazdrościłam ci twojej
trójki.
- Wszystko w swoim czasie Heleno- odparła. Trochę ich
będzie, więc przygotujcie się na dużą dawkę szczęścia, ale i obowiązków i
cierpliwości. Wnuki potrafią wejść dziadkom na głowę.
-Możliwe, ale i tak je będziemy kochać i rozpieszczać.
Będziecie
szczęśliwi do samej starości- myślała jakiś czas później
Jowita patrząc na szepczących sobie coś do ucha nowożeńców. Spełnieni w wielkiej miłości,
rodzicielstwie, w pełni szczęścia i radości.
-Marek muszę ci coś powiedzieć-zaczęła tymczasem
niepewnie Ula.
-Jesteś w ciąży-wtrącił Marek nie dając jej dokończyć.
-Skąd wiesz.
-Ula nie jestem dzieckiem. Od prawie dwóch miesięcy kochamy się bez
zabezpieczenia. Nie trudno było domyśleć się, kurczaczku. I jestem bardzo
szczęśliwy, że będziemy mieć takie słodkie małe kurczątko.
W niecałe osiem miesięcy po ślubie na świat przyszła ich
córeczka Natalia, a kolejne przepowiednie Jowity czekały na realizację.
KONIEC
Pierwsza, pierwsza, pierwsza....:D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że komentarz krótki, ale tak się cieszę, że nie potrafię jednego zdania poprawnie ułożyć.
Mega część. I tak z miniaturki zrobiło się short story :D hah
Jowita miała rację. Mało która wróżka mówi to się stanie.
Nowożeńci mają rację- przyjaźń i miłość zaczyna się tak samo :)
Pozdrawiam Andziok
Ktoś musi być pierwszy żeby ktoś mógł być ostatni.Nie wiem co mówi wróżka, bo nigdy nie byłam.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Kurczaczku jakie to słodkie. Romantyczny ten Marek jak mało kto.
OdpowiedzUsuńTeraz czekam na Historie pewnej znajomości.
Pozdrawiam cię.
Już piszę. Musiałam trochę odpocząć od opowiadania. Tylko nie wiedziałam, że miniaturka zajmie mi to tyle czasu.
Usuńdzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Wsadził i wysadził no padałam z tego, skąd ty bierzesz te teksty ? Super kurczaczku, koguciku czy jak tam chcesz, udała ci się nawet bardzo ta mini. pozdrawiam B.
OdpowiedzUsuńKurczaczku i koguciku to moje. Wsadził i wysadził to tekst pewnego chłopca po wizycie u laryngologa albo dentysty. Dokładnie tak powiedział wsadził mi coś w buzię i wysadził.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Masz wybitny talent do pisania długich mini, a raczej short story :) Bardzo rozbawiło mnie to jak Ula określiła poczynania Bartka :) Chyba wszystkie czytelniczki rozbawiło to określenie,sądząc po komentarzach... Jowita nie zawiodła i wszystko zakończyło się tak jak uwielbiam najbardziej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, UiM
PS: Czekam na HPZ :)
Wiem, że długie ale nie chciałam ponownie pisać o kolejnej części.
UsuńPozdrawiam i dzięki za wpis.
Dla odmiany dla mnie najlepszym momentem był bankiet i oświadczyny we windzie.
OdpowiedzUsuńMarta.
Dla mnie też.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Bardzo dopieściłaś nas tym ostatnim rozdziałem. Poza niewielkim zgrzytem na bankiecie wszystko jak w bajce. Oboje zakochani, spełnieni w miłości, najpierw narzeczeni, później małżonkowie. Przepowiednie Jowity okazały się niezwykle trafne zwłaszcza jeśli chodzi o dziecko, ale też i o ich szczęśliwe pożycie. Można tylko dalej sobie dośpiewać, że żyli długo i szczęśliwie bez zawirowań, burz i nieporozumień w wielkim poszanowaniu i miłości.
OdpowiedzUsuńBardzo piękna treść, chociaż ja nadal uważam, że aż tak długie rozdziały nie są czymś dobrym. Spokojnie mogłaś z tego zrobić pięcioczęściowe opowiadanie. Głównie dlatego, że łatwiej jest korygować krótsze części. Ta zdecydowanie wygląda na mało dopracowaną pod względem poprawności pisania i chociaż treść jest fantastyczna, to sporo traci przez błędy. Wygląda tak, jakbyś bardzo szybko ją dodała bez sprawdzania. Jest dużo literówek, brakujących końcówek i niepoprawnie brzmiących zdań. Poniżej wybrałam tylko niektóre z nich jako przykłady, ale tak naprawdę to trzeba by było przysiąść i uważnie prześledzić cały tekst od początku.
Ula ledwie panowała nad sobą i zadrżał na myśl, - zadrżała
Na początku nie bardzo podobał się jej te powiedzenie, - podobało jej się to powiedzenie
Inni również zauważyli te zachowanie Dobrzańskiego - to zachowanie
Po miesiącu takich spotkań Marek stwierdził, że Ula wciąż czerwieniła się przed zbliżenie. - zbliżeniem
Wsadził i wysadził. - tu po prostu umarłam. Raczej włożył i wyjął.
Mam nadzieję, że nie masz mi za złe. Pozdrawiam serdecznie. :)
Wiem, że długie i to po tym jak część tekstu skróciłam. W związku Uli i Marka miało być tak normalnie jak w związkach zwykłych ludzi. Teraz chodzi mi po głowie miniaturka do miniaturki 4 takie. Takie dalsze dzieje, ale to po HPZ.
UsuńNie, nie mam za złe wytykanie błędów.
Z tego co widzę to z poprawnej wersji w przypadku to powiedzenie i to zachowanie poprawiłam na złą wersję.
A co do wsadził i wysadził to było celowe( patrz wyżej) Pisać włożył i wyjął też nie zamierzałam. Miało być coś w stylu szybko skończył zanim zdążyłam odczuć przyjemność.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Jak ja kocham Hiszpanię. Nie mogłaś lepiej trafić. Zawsze chciałam tam polecieć. Może moje marzenie się spełni? Też jest inny kraj, który stawiam na pierwszym miejscy, ale nie będę się tutaj rozpisywać o mnie. I jeszcze Costa bravo. Aż patrze sobie na obrazem tego pięknego wybrzeża. Aż by chciało się teraz tam być. Ale się rozmarzyłam. Pokaz mody. Uu. Lubie takie rzeczy. No rośnie u naszej pary miłość. A tu jedna rozmowa może wszystko zepsuć. Marek bardzo źle się poczuł, że Ula umawia się z innym facetem za jego plecami, więc on też postanawia tak zrobić. Nie lubię takich nieporozumień. Lepiej jak by sobie wyjaśnili to od razu i byli ze sobą szczerzy. Ale jak znamy Ulę to ona nie lubi żyć w kłamstwie i chce porozmawiać z Markiem, dlaczego od spotkania tej blondi zachowuje się nie miło w stosunku do niej. I znowu użyje tego słowa jak ja lubię deszcz. Zawsze wiedziałam, że Ula jest inna od tych wszystkich modelek i przede wszystkim od Pauliny. Można zawsze z nią szczerze porozmawiać i nie skrytykuje cię, bo coś jej nie pasuje. Tylko próbuje pomyśleć co ona zrobiłaby w tej sytuacji i chce doradzić. Nie dba o to by jak najlepiej wyglądać. Jest taka naturalna i nie przejmuje się co inni powiedzą. Bardzo mi się to podoba. I ta piękna sprzyjająca pogoda przyczyniła do wyznania miłości. Ale to jest piękne. Jeszcze szczera wypowiedź Uli i sama się poczułam jak w jakieś bajce. Czy ty przypadkiem nie za dużo oglądasz komedii? Po prostu się popłakałam. Ta część jest najlepsza. Jak w filmach romantycznych i bajkach, gdzie zwycięża miłość.Czekałam na zaręczyny. Nawet myślałam dziś o tym. Czytasz mi w myślach. Najlepsze oświadczyny są w miejscy, gdzie pierwszy raz spotkała się para. Tutaj wypadło na windę. Nie lada zadanie miał Marek. Zazdroszczę im takich wakacji. Ja też tam chce! Zaskoczyło mnie to, że nie zrobili tego tam. Czekała na ten moment, że to zrobią tam. Że będzie romantycznie itp. Ja nigdy bym się odważyła zapytać dlaczego nie ktoś nie chce iść ze mną do łóżka. Za bardzo bym się bała odpowiedzi. A Ula odważyła się zapytać, więc duży plus dla niej. Już się bałam, że Marek powie, że nie chce się z nią kochać, ale na szczęście nie. Kurczaczku. Spodobało mi się to określenie. I jeszcze ten żart Marka. Mój śmiech miesza się z łzami. Jowita ma świętą racje. Związek powinien opierać się na wybaczaniu, kompromisach i zaufaniu. No i happy end. Dla mnie jesteś najlepszą blogerką, która jako jedyna może wywołać u mnie płacz i śmiech. Chciałam ci za to bardzo podziękować i mam nadzieję, że jeszcze przez długie lata będę mogła czytać twoje opowiadania. Dziękuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Również jeszcze nie byłam w Hiszpanii i mam nadzieję, że również pojadę. Deszcz owszem lubię, ale ten wiosenno -letni a nie jesienne pluchy. A co do tego jak długo będę pisać to powiem tak. Nie wiem ile czasu. Za rok ślub, obowiązki może dziecko.
UsuńTo prawda jedna rozmowa dużo zepsuje, ale i naprawi. Nie chciałam trzymać ich w niepewności i, dlatego wszystko zostało wyjaśnione tak szybko. Z oświadczynami tak miało być nieoczekiwanie i romantycznie. A co do udanego związku to zgadzam się w 100% z tym co mówiła Jowita i co Ty pisałaś.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Bardzo pozytywna część. Ja również w Hiszpanii nie byłam ale mam nadzieję ,że będę miała okazję. A jest tam na prawdę pięknie widziałam na zdjęciach i filmach ale być tam to zupełnie inna bajka. Ale czasem marzenia się spełniają.
OdpowiedzUsuńW wracając do treści. Jest przyjaźń,miłość. Wszystko dobrze się ułożyło. Pozdrawiam :)
kiedy cos dodasz ?
OdpowiedzUsuń