Obiecałam trzy części, ale
będzie jeszcze jedna. Ta ma ponad osiem stron a reszta opowiadania w wersji
roboczej już trzy. Po rozpisaniu będą kolejne trzy albo cztery strony to w
sumie wyszłoby ok. 14-15 stron. To dużo za dużo.
Od tej pamiętnej niedzieli
jego wizyty w Rysiowie minął już miesiąc, a ich znajomość nabrała
rumieńców. A przynajmniej było tak w
odczuciu Uli. Ich rozmowy, wyjścia na lunch, kawę czy na spacer stały się
niemal codziennością. Już następnego dnia w podzięce za gościnę Marek zaprosił
Ulę do Książęcej i na popołudniowy spacer. Kilka dni później natomiast zabrał
na wernisaż i bankiet. Kiedy indziej zaś poszli do kina, a jeden z piątkowych
wieczorów spędzili w sławnym klubu 69. Czasami odwoził również Ulę do Rysiowa,
korzystał z zaproszenia i wstępował do domu. Gościł u nich także w drugi dzień
Świąt Wielkanocnych i w jedną z kwietniowych sobót. Okazał się też pomocny w
pracach domowych i razem z Jasiem i ojcem Uli urządzili pokój dla Beatki. Ula
natomiast w zamian pomogła mu w urządzaniu się w jego nowym mieszkaniu. Tak,
więc Marek dla niej i jej rodziny szybko stał się nieodzowną częścią ich życia.
Ojciec Uli po
tych wszystkich spotkaniach, wyjściach, wizytach w Rysiowie i serdecznościach
upatrzył sobie nawet w nim kandydata na męża dla córki. Ula jednak studziła
jego zapały. Sama jednak wiedziała, że zakochała się w nim na zabój
i ciągle usychała z tęsknoty. Zaczynała tęsknić już chwilę po pożegnaniu.
Ciągle marzyła o nim i myślała. Jest taki cudowny, życzliwy, wrażliwy. Jakaś
kobieta będzie z nim bardzo szczęśliwa, ale to chyba nie będę ja.
Marek tymczasem
planów na układanie sobie życia z jakąkolwiek kobietą nie miał i zajął się
uporządkowywaniem swojego życia. Na dobry początek postanowił sprzedać dom i
wynająć mieszkanie. Nie chciał dłużej mieszkać w miejscu, gdzie miałby wspomnienia
o byłej narzeczonej. Paulina natomiast ciągle łudziła się, że wrócą do siebie.
Dzień po, tym jak Marek rzucił ją i stosując się do zaleceń Dobrzańskich poleciała
do Włoch tłumacząc się niedomagającą babcią. Marek jednak w przeciwieństwie do Febo nie
zamierzał nikogo okłamywać i mówił wprost o zerwanych zaręczynach i definitywnym
rozstaniu. Paulina we firmie pojawiła
się dopiero po przeszło dwóch tygodniach jakby odmieniona z prezentami dla
pracowników i z nadzieją na powrót do Marka. Zamiast tego zastała spakowane
walizki, opustoszały dom i Marka w innym mieszkaniu. Próbowała jeszcze zdobyć
przychylność Dobrzańskich licząc, że może wpłyną na decyzję Marka. Oni jednak tak
jak obiecali nie wtrącali się w ich związek. W odwecie za poniżenie i
skrzywdzenie szukała zemsty. Marek nie
zamierzał przejmować się jej krytykami, pretensjami i groźbami. Tym bardziej, że miał asa w rękawie. Łapówka
wzięta przez Aleksa Febo dwa lata temu ciągle była tym czymś, czym mógł w razie
potrzeby zaszantażować rodzeństwo. Gdyby ojciec dowiedział się o tym wyrzuciłby
z firmy Aleksa, a dla Pauliny Aleks liczył się najbardziej. I nie mylił się.
Paulina wybrała dobro brata, a on cieszył się, że uwolnił się od tej
egoistycznej kobiety. Cieszył się też, że ma przy sobie taką wspaniałą
przyjaciółkę jak Ula, z którą może wszędzie wyjść, porozmawiać i zawsze może na
nią liczyć. W dodatku nie oczekiwała nic w zamian. Ula
tymczasem ze zgrozą stwierdziła, że przyzwyczaiła się do tego, że Marek jest
tak blisko niej i bała się jak to będzie, gdy w życiu Marka pojawi się nowa
kobieta i przyjdzie czas zakończyć to coś, co jest między nimi.
Przyjaźń ta trwałaby pewnie dalej, gdyby nie
przeziębienie Beatki i przymusowy dwudniowy urlop Uli. Zadzwoniła do niego rano
w czwartek i poinformowała, że siostra jest chora i musi zostać w domu. Marek
nie był zbyt zadowolony tym, bo mieli dużo pracy, ale Ula była w podbramkowej
sytuacji. Jasiek ciągle uczył się do matury, a ojciec akurat wyjechał na
wycieczkę. Dopiero po tym jak obiecała
mu, że popracuje w domu zgodził się na jej nieobecność we firmie. Spakował najpotrzebniejsze
dokumenty i zawiózł jej do Rysiowa. Nazajutrz tak jak umówili się wrócił po
nie. Siedzieli właśnie w pokoju Uli i przeglądali wspólnie efekt jej pracy.
-Spisałaś się na medal- rzekł z niekłamanym podziwem. To wygląda lepiej niż myślałem. Znalazłaś tyle
oszczędności. Ja sam lepiej bym tego nie zrobił- ciągle mówił nie mogąc
nachwalić się jej.
- To nic takiego Marek-odparła skromnie wzruszając
ramionami. Wczoraj, gdy Beatka spała
miałam trochę wolnego czasu poprzeglądałam, więc oferty innych dostawców i
wybrałam te najlepsze.
-Odwaliłaś kawał roboty i mówisz nic takiego-wtrącił
pośpiesznie i nieco zdziwiony jej skromnością.
-Taka moja praca. Szukanie oszczędności również należy do
moich obowiązków- odpowiedziała rzeczowo.
-Ale tego kosztorysu nie musiałaś opracowywać.
- Nie musiałam, ale chciałam- wtrąciła uprzejmie i z
uśmiechem. Tyle dla mnie i mojej rodziny robisz, że i ja chcę być od czasu do
czasu pomocna.
- Nie Ula – powiedział i pokręcił głową. Ty od zawsze mi
pomagasz i nie raz wyciągałaś z kłopotów. Bez ciebie już dawno utonąłbym razem
z tą całą firmą- mówił i patrzył na jej rozjaśnioną komplementami twarz. -Ty wpadłaś na pomysł z internetową sprzedażą
starych kolekcji, ty skontaktowałaś mnie z Terleckim i przekonałaś go do
współpracy i ty znalazłaś sposób na zapłacenie akcyzy za materiały z Włoch. Czy ja ci już wspominałem, że jesteś niesamowita-spytał
na koniec przysiadając się bliżej?
-Kiedyś tam coś mówiłeś, ale jak to mówią to było dawno i
nieprawda- odpowiedziała nieco zmieszana bliskością Marka. Teraz wystarczy
spróbować umówić się z tymi dostawcami na spotkanie i przekonać do współpracy-
dodała, chcąc odwrócić swoją uwagę od Marka.
-Ale tym to już sam się zajmę- zapewnił. Jeszcze dzisiaj
podzwonię do nich. I dziękuję ci –
usłyszała tuż przy uchu. Chwilę później objął ramieniem a jego
usta były tuż przy jej skroni.
-Całujecie się-usłyszeli od strony drzwi głos Beatki, na
co oboje zareagowali gwałtownie.
-Betti jak ty coś palniesz to głowa boli-zbeształa ją Ula.
Marek tylko mi dziękował. Wyspałaś się- spytała zmieniając gładko temat.
- Tak- odpowiedziała Beatka przysiadając się nich. -Obiecałaś
mi naleśniki na obiad-powiedziała bardzo oficjalnie.
-Pamiętam Beatko. Muszę tylko pójść po mleko do sklepu, a
teraz mamy gościa- tłumaczyła łagodnie. Wytrzymasz chyba tą godzinkę do powrotu Jaśka.
-Te naleśniki- wtrącił zdecydowanie Marek. Dużo oddałbym za coś takiego- dodał
rozmarzonym głosem. Nie doczekawszy się
zaproszenia ze strony Uli kontynuował przymilnie. -Ja chętnie pójdę po mleko w zamian za porcję
czegoś takiego- zaoferował swoją pomoc. Powiedz tylko jak tam dojść.
-Jak wyjdziesz z domu na lewo do końca ulicy i jeszcze
raz na lewo- odpowiedziała zamiast siostry Beatka, a dwie pary oczu utkwiło w
niej pytająco- błagający wzrok.
Ula nie potrafiła oprzeć się tym spojrzeniom.
- Dobrze zrobię wam te naleśniki- odparła z lekkim
westchnieniem. - Ale do sklepu pójdę sama. Mam jeszcze inne zakupy do zrobienia.
Wy możecie w tym czasie przygotować ser na nadzienie. Beatka wie jak to zrobić
– dodała do Marka, a sama wzięła pieniądze i torebkę, i wyszła z domu. Wróciła, jednak chwilę później po telefon, ale
to, co usłyszała zatrzymało ją w korytarzu.
- Lubisz Ulę –spytała Beatka bez ceregieli.
-Pewnie –odpowiedział. I to bardzo.
-To znaczy, że z nią chodzisz.
-Nie. Dlaczego tak myślisz-spytał podejrzliwie? Ula ci
tak powiedziała?
- Nie. Jasiek wytłumaczył mi to na przykładzie Kingi.
Powiedział, że jak kogoś się lubi, odprowadza do domu, razem wychodzi się, mówi
komplementy i całuje się to się chodzi - odpowiedziała logicznie.
-Bo tak jest Beatko-odrzekł zmieszany bezpośredniością
dziewczynki. Ale my jesteśmy
przyjaciółmi, a przyjaciele również to czasami robią. I powiem ci w sekrecie,
że twoją siostrę nie zamieniłbym na żadną inną przyjaciółkę. Jest najlepszą
przyjaciółką, jaką mógłbym sobie wymarzyć.
-Szkoda- powiedziała smutno. Super byłoby mieć takiego
szwagra. Mówiłam ci już jak razem z Jasiem byliśmy w zoo i– zaczęła opowiadanie
Beatka, a Ula cicho wyszła niezauważona.
Oddałabym wszystko albo prawie wszystko żeby,
chociaż przez krótki czas tak mogło być- myślała idąc do sklepu. Chodzić na randki, przytulać się, całować,
słyszeć komplementy. Marek, jednak powiedział wyraźnie, że jestem jego najlepszą
przyjaciółką. Przyjaciółki i nic więcej. Ale przecież zdarzają się miłości,
które rozpoczęły się od przyjaźni. Kasia i Wojtek przez sześć lat byli
przyjaciółmi a teraz szykują się do ślubu. Może, więc i nam się uda i zrodzi
się między nami piękna i szczera miłość. To znaczy w Marku, bo ja jestem pewna
swoich uczuć. Przyjaźń to chyba dobry fundament na stały związek. Między nami
nie ma niedomówień, zgrzytów, pretensji. Rozumiemy się za to bardzo dobrze i
lubimy przebywać w swoim towarzystwie. Jowita przecież powiedziała, że księga losu
jest otwarta i ode mnie zależy czy zjem tego cukierka. Tylko jak mam to zrobić?
Same naleśniki mogą nie starczyć.
Do domu wróciła po kwadransie i napiekła im górę
naleśników. Sam Marek zjadł ich pięć, wypił kawę, posiedział jeszcze chwilę i
wrócił do firm. Po powrocie do domu wrócił
myślami do dzisiejszego dnia i tego, co powiedziała mu Beatka.
Beatka ma w sumie rację. Czemu nie miałbym dać
nam szansy? Mam dość kobiet pokroju
Pauliny i modelek. Może takiej kobiety szukałem dla siebie. Zadbanej i pięknej
kury domowej. Bardzo ją lubię, jest piękna, inteligentna, dobra. Może od tego
rozpoczyna się miłość od tych kilku elementów, a nie od łóżka i fascynacją
ciała. Nigdy nie byłam zakochany i nie wiem jak zaczyna się miłość. Porozmawiam
z Ulą w poniedziałek i zaproponuję jej te chodzenie. Nieźle Dobrzański trzydziestka na karku a ty
po dobrych piętnastu latach znów zabierasz się za randki- pomyślał
i uśmiechnął się do własnych myśli. Mam
tylko nadzieję, że Ula nie pogniewa się na mnie i nie stracę jej przyjaźni.
W poniedziałek tuż po przyjściu do firmy Marek zaproponował
Uli wyjście na kolację i spacer. Nie oczekiwała
nic po tym spotkaniu, bo nie pierwszy raz zdarzyło się, że proponował jej coś
takiego. Dzisiaj w dodatku miał powód do świętowani i podziękowania Uli.
Dostawcy, których wyszukała mu okazali się zainteresowani współpracą. Była,
więc przekonana, że Dobrzański robi to z wdzięczności, ale i tak czekała z
niecierpliwością na koniec pracy. Fajrant w końcu przyszedł i mogli wyjść.
-Ula- zaczął niepewnie spacerując po parku. Wiesz, że miedzy nami ostatnio dużo się działo
i zbliżyliśmy się do siebie. Dawałem ci kwiaty,
czekoladki, wychodziliśmy razem, zabierałem cię do kina, restauracji,
zwierzałem się. I za każdym razem było nam razem przyjemnie, dogadywaliśmy się
bez słów. Zresztą od czasu jak pojawiłaś
się we firmie to mieliśmy ze sobą tę nić porozumienia –mówił idąc krok przed nią
i gestykulując. Co on chce mi powiedzieć-myślała
tymczasem Ula? Chyba nie to, że mamy być
razem? Nie to chyba niemożliwe. Pewnie ma pretensje za Beatkę. Zaraz mi powie,
że mogłam wziąć to za coś innego. -To, co mówię może dziwnie brzmi, ale
chcę żebyś mnie dobrze zrozumiała. Ty i ja to znaczy my Ula jesteśmy jakby
złączeni rozumiesz, o co mi chodzi –spytał niepewnie.
- Na razie to rozumiem tylko to, że krok po kroku
tłumaczysz mi naszą znajomość- wtrąciła
-Tak, bo inaczej się nie da. Nie wiem tylko jak
zareagujesz i czy nie obrazisz się- zapytał nerwowo. Nie wiem nawet jak to
powiedzieć. Mów jakoś to zniosę-pomyślała.
Ja sama wiem, że między nami nic nie będzie. Ula może damy sobie szansę-
wydusił z siebie.
- Szansę, na co szansę-spytała i obrzuciła
badawczym spojrzeniem?
- Chciałbym spotykać się z tobą tak oficjalnie.
-Co- spytała cicho opierając się o balustradę mostku?
-Ja wiem, że możesz być zdziwiona, ale lubimy się, podobasz
mi się i to bardzo i dogadujemy się. Nie mogę, jednak powiedzieć ci, że cię
kocham, bo okłamałbym cię- wyznał szczerze. Nie wiem jak to jest w innych taki związkach,
gdy para zaczyna chodzić ze sobą. Czy od razu czuje się te szybsze bicie serca,
czy dopiero przychodzi to z czasem? Ula rozumiesz, o co mi chodzi- spytał
pośpiesznie. - Nie każde chodzenie kończy się miłością czy ślubem-odpowiedział
sam na swoje pytanie. -Między nami może
być podobnie. Jednego jestem pewny, że to, co jest między nami jest prawdziwe i
na początek nam starczy, a miłość może pojawi się z czasem. Ula powiedz coś?
Ona jednak zamiast odpowiedzi spięła się na palce i
pocałowała w policzek.
-To znaczy, że zgadzasz się- spytał z uśmiechem.
-Tak –odparła czekając, co zrobi jej ukochany. Marek spojrzał
na nią tym swoim zniewalającym uśmiechem, przygryzł lekko dolna wargę i przytul.
Chwilę później jego usta zdążały do ust Uli.
W ostatniej chwili jednak zmienił kierunek i pocałował tylko w czoło.
- Chyba nie powinniśmy tak od razu na pierwszej
randce-tłumaczył się.
-Masz rację– zgodziła się momentalnie. Wszystko w swoim czasie. I na to może kiedyś przyjdzie czas. Tak
samo jak na wyznanie miłości. Mężczyźni podobno do tego dłużej dorastają.
Z parku odeszli trzymając się za ręce.
Restauracja na ostatnim piętrze hotelu Westin przyciągała
nie tylko doskonałym jedzeniem, ale i niepowtarzalnym klimatem. Były świece
zapachowe, dużo zieleni, zza okien roztaczał się widok na Warszawę, a w tle
grała cicho muzyka. Ula
nigdy tutaj nie była, zachwyciła się, więc tym miejscem i cieszyła się z każdej
spędzonej tu chwili. Czas mijał im nie
tylko na delektowaniu się wyśmienitą kuchnią, ale i na rozmowie. Po raz kolejny
Marek mógł przekonać się, że Ula jest nie tylko niezwykle inteligentna i
błyskotliwa, ale że ma w sobie dużo czułości i serdeczności. Po kolacji odwiózł
Ulę do Rysiowa, a reszta wieczoru przebiegła według starego powtarzającego się
schematu. Na chwile wszedł do domu, porozmawiał z jej rodziną, wypił herbatę, pożegnał
się z domownikami, a Ula jak zwykle odprowadziła go do furtki. Tam podziękował jej za spotkanie i cmoknął na
pożegnanie w policzek. Była trochę
rozczarowana, że tylko tyle, ale przecież
nie od razu Rzym zbudowano- pomyślała. Jest
lepiej niż jeszcze tydzień temu i od tak dawna o tym marzyłam. Najpierw byłam zwykłą
asystentką i koleżanką później przyjaciółką, a teraz jestem jego dziewczyną. Przecież te wszystkie dziwne rzeczy, które
działy się między nami, działy się nie bez przyczyny. To musiało się tak
skończyć. Ciekawa jestem tylko, do czego nas to doprowadzi.
Kolejne dni utwierdzały Marka w przekonaniu, że bycie
chłopakiem Uli jest całkiem przyjemne i, że jest całkiem inaczej niż z Pauliną.
Przede wszystkim z Ulą było mu znacznie lepiej. Paulina nigdy nie lubiła spacerów we dwoje. Wolała te wszystkie nudne
elitarne spotkania towarzyskie, czy ważniejsze wydarzenia kulturalne Do kina
też nie lubiła chodzić chyba, że na premiery. I nie lubiła jak trzymałem ją za rękę
albo obejmowałem, gdy gdzieś razem szliśmy. Zawsze brała mnie demonstracyjnie
pod rękę jakby chciała podkreślić, że jestem jej własnością. Tak samo było z
pocałunkami. Wymuszała je, gdy patrzyli na nas inni. Z nią
wszystko było na pokaz a z Ulą tak naturalni i swobodnie. Dokładnie tak jak powinno być na randce.
Miło, swobodnie, zabawnie i romantycznie
Ula w przeciwieństwie do Pauliny była przede wszystkim romantyczką
a Marek szybko odkrył w niej tą romantyczna naturę i zapraszał właśnie w takie
miejsca. Po pracy chodzili na spacery do parku, nad Wisłę, do ogródków
dziecięcych albo jechali za miasto. Trzymali się za ręce, rozmawiali, śmiali
się i opowiadali o swoim życiu. Ula mówiła mu o dzieciństwie, dorastaniu,
studiach i o tym jak było im trudno po śmierci ich mamy. Marek natomiast głównie
opowiadał o swoim żałosnym do tej pory życiu i o tym jak dużo jej zawdzięcza. Wychodzili
też bardziej oficjalne. Raz poszli na premierę filmu i na popremierowy bankiet,
a drugi raz na wystawę obrazów Kondrata Trąbczyńskiego. To po tych właśnie wyjściach
Ula stała się bohaterką brukowej prasy i okrzyknięta nową dziewczyną
Dobrzańskiego, a ich zawiązek przestał być tajemnicą.
Z tych wspólnych
wyjść Uli jednak najbardziej spodobała się palmiarnia. Marek zaprosił ją tam
któregoś popołudnia.
-Pięknie tu. Tak cicho, bez tłoku, słychać szum wody i
śpiew ptaków. I jeszcze ten zapach kokosów- mówiła z zachwytem dotykając
roślinności. Atmosfera niepowtarzalna.
-Tak myślałem, że będzie ci się podobać- odrzekł
zadowolony, że sprawił jej tą drobną przyjemność. Bądź, co bądź egzotyka zawsze
nam dobrze wychodziła, prawda Ula.
-Z wyjątkiem sushi- przypomniała mu. Chciałabym kiedyś polecieć
na Karaiby albo na Wyspy Kanaryjskie i zobaczyć to wszystko w naturze-mówiła z
marzycielskim głosem. Pewnie jest tam bardzo pięknie. Palmy, papugi, słońce,
plaża z białym piaskiem i lazurową wodą. Żyć, nie umierać.
- To prawda. Jest
tam wyjątkowo- poparł z uśmiechem i tęsknotą w głosie. Piękne zachody słońca,
drinki z parasolkami, wieczorne imprezy, rozbawieni turyści ze wszystkich stron
świata i te plaże pełne opalonych dziewczyn w bikini- dodał na koniec
rozmarzonym głosem. Raj na ziemi. Może zamiast premii uznaniowej wolałabyś taki
wyjazd- spytał.
-Może- odparła równie rozmarzona. Brzmi bardzo
zachwycająco. Zwłaszcza o tych plażach pełnych opalonych muskularnych mężczyzn.
A mógłbyś dołożyć do tego
jeszcze kieszonkowe- spytała nieśmiało. Na takie drobne wydatki.
-Dajcie komuś palec a weźmie całą rękę- mruknął do
siebie.
-Spytać nie zaszkodziło. Drinki z parasolką czy kosze
pełne tropikalnych owoców tanie pewnie nie są- przekomarzała się.
- Możemy negocjować Ula- powiedział i spojrzał pytająco.
W tym jesteś dobra.
-Tańszy przewoźnik- spytała, na co skrzywił się lekko.
–Tańszy hotel, po sezonie, krótszy urlop- pytała, ale mina Marka ciągle nie
była zachwycająca. No dobra Marek przedłużony weekend, ale z Beatką.
-Zgoda Ula-odrzekł niespodziewanie.
-Nie mówisz poważnie-spytała podejrzliwie.
-Mówię. Wybierz tylko termin i miejsce.
-Marek ja tylko, od tak wspomniałam o Beatce- tłumaczyła
się.
- Mam nadzieję, że Beatka nie boi się latać samolotem- spytał
nie zważając na jej wypowiedź.
- Nie. Chyba nie- powiedziała niepewnie. Mówiła kiedyś,
że chciałaby lecieć samolotem tak jak jej koleżanka z klasy.
- To będzie mieć okazję. To, na kiedy mam rezerwować
bilety. Lipiec czy sierpień- spytał? Nie doczekawszy się odpowiedzi od ciągle
zaskoczonej i niepewnej Uli kontynuował. -
Ula ja mówię poważnie. Zafunduję wam ten wyjazd powiedz tylko, na kiedy.
Lipiec, sierpień – pytał i czekał na odpowiedź.
-Może być lipiec. Druga połowa, bo mam wtedy urlop-
wydusiła w końcu z siebie.
- OK. Ula będzie lipiec- odparł zadowolony. A do tego czasu będzie musiało wystarczyć ci
moje towarzystwo, ZOO, palmiarnia i Ogród Smaków. Właśnie Ula może zadzwonię i
spytam o wolny stolik. Co ty na to?
-Czemu nie. Możemy iść-odpowiedziała ciągle
zdezorientowana i, ale zadowolona perspektywą spędzenia kolejnej godziny z
Markiem.
W czasie, kiedy telefonował obserwował rozjaśnioną twarz
Uli. Widać było, że sprawił jej wielką radość. Ula czuła ten wzrok utkwiony na
sobie, a jakaś podświadomość mówiła jej, że dzisiaj stanie się to, na co
czekała tyle czasu. Miała tylko nadzieje, że nie będzie to ceną za wycieczkę.
-Załatwione Ula.
Mamy tam być po osiemnastej-powiedział podchodząc do niej.
-To mamy jeszcze trochę czasu - odpowiedziała patrząc na
zegarek. Może pójdziemy do oranżerii- zaproponowała.
-Chcę cię pocałować -oznajmił jej tymczasem Marek
spokojnym głosem i przyciągnął do siebie. I nie ma to nic wspólnego z tym, że przed
chwilą zaproponowałem ci wyjazd- wyjaśnił patrząc w oczy. -Mogę Ula- spytał. Nie czekając, jednak na
odpowiedź przytulił ją do siebie a chwilę później poczuła na swoich wargach
jego usta. Była wstrząśnięta tym doznaniem, bo do tej pory niewiele razy
całowała się. Zamknęła, więc oczy i poddawała się tym, co robił Marek. Jego
usta były takie zniewalające i gorące.
Może to i nie jest jemioła, ale kto wie
jak to jest w ciepłych krajach. Może tam właśnie całowanie pod palmą zwiastuje
miłość- pomyślała. Po skończonym pocałunku odsunęła się nieco, zamrugała
nerwowo, serce wciąż waliło, a oddech był przyspieszony.
- Ula, chyba nie gniewasz się-spytał niepewnie. Nie dałem
ci możliwości odpowiedzi.
- Nie- odparła krótko i cicho. Po prostu zaskoczyłeś mnie. I jak
ja mogłabym gniewać się za coś tak wspaniałego?
- To dobrze Ula, bo nie mogę obiecać ci, że już się to
nie powtórzy.
Z palmiarni wyszli kwadrans przed szóstą i pojechali w
stronę Ogrodu Smaków. Kolacja udała się
znakomicie. Podtrzymując atmosferę palmiarni zamówili sobie dania kuchni
śródziemnomorskiej a na deser wzięli tropikalne owoce. Rozmawiali, śmiali się i
rzucali nieśmiałe spojrzenia. Były też kwiaty dla Uli. Przed restauracją spotkali
kwiaciarkę a Marek kupił jej mały bukiet stokrotek i fiołków. Do Rysiowa
pojechali w doskonałych humorach.
Wieczór spędzony w
Rysiowie wydawać mógłby się taki sam jak wszystkie poprzednie, a jednak był trochą
inny. Po raz pierwszy, przed odjazdem Marek pocałował Ulę w usta. Stali jak
zwykle przy furtce, popatrzył na nią zadowolonym wzrokiem i pogładził po
włosach. Potem pochylił się i delikatnie musnął jej wargi.
-Dobranoc Ula i kolorowych snów- powiedział czule.
- Dobranoc- odpowiedziała, po czym Dobrzański skoczył do
auta, pomachał ręką i odjechał z piskiem opon.
Teraz Marek jest bardziej mój niż całkiem
niedawno- pomyślała patrząc na oddalającym się autem.
Od tej pory ich znajomość nabrała tempa a pocałunki w
usta stały się codziennością.
Czekałam, czekałam i w końcu doczekałam się chociaż nie tego na co czekałam. Nie powinnam jednak narzekać, bo jest tak jak lubię czyli słodko i bez komplikacji. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię.
Trochę zeszło, bo z rodziną byliśmy na wyjeździe. Obiecuję, że po tym zabiorę się za Historie pewnej znajomości. Już do końca będzie słodka i sielankowo.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
strasznie długo Marek zabiera się za konkrety jakby nie Marek, wystraszył się Uli , czy nie jest do końca pewny ? Ulka jak to Ulka cała w skowronkach, unosi się na ziemią, tylko nie zafunduj jej spadku z wysokiego konia.pozdrawiam B
OdpowiedzUsuńUpadku nie będzie zapewniam Cię, a Marek jest ostrożny. Nie chce obiecać nic Uli dopóki nie będzie pewny uczuć i to Ula go zmieniła.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Tą częścią wprowadziłaś mnie w nastrój iście marzycielski i poczułam tęsknotę za ciepłym klimatem południowych mórz. Początkowo sądziłam, że Marek tylko bawi się w podchody. Sonduje, na ile może sobie pozwolić w stosunku do Uli. Nie bez znaczenia jest tutaj rozmowa z małą Betti, która bez wątpienia dała Markowi do myślenia. Podoba mi się, że nie obiecuje jej gruszek na wierzbie, nie wyznaje miłości, bo nie ma pojęcia co to jest i jak się objawia. Myślę, że chyba potrzebuje jakiegoś małego wstrząsu, który uświadomiłby mu, że Ula jest tą jedną jedyną. Planujesz coś takiego? Jakąś małą sprzeczkę, chwilowe rozstanie i tęsknotę Marka za słodkimi ustami Uli? A może wymyśliłaś coś innego, żeby on wreszcie zrozumiał, że takiej drugiej to ze świecą szukać? Bardzo jestem ciekawa tej ostatniej części.
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział. Pozdrawiam. :)
Nigdy jeszcze nie byłam na południu europy nie wiem więc jak tam jest, ale pewnie pięknie. Jak pisałam dużych zawirowań między nimi nie będzie. Mogę zdradzić, że będzie tylko mała zazdrość a wyznanie miłości będzie...
UsuńDziękuję za wpis i pozdrawiam miło.
Marek coraz bardziej zbliża się do Uli. Myślę, że już niedługo wróżba i marzenia Cieplakówny spełnią się i Marek pokocha ją. Chyba na niedługo wystarczą mu te pocałunki. Nim się obejrzy a się zakocha :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, UiM
Czekam na ostatnią część i na HPZ
Dokładnie tak, zostało im około miesiąca. Jowita Uli przepowiedziała, że wiosną rozkwitnie ich miłość. A co do pocałunków to w sierpniu dopiero się to zmieni i będzie coś więcej. Teraz jest koniec kwietnia. To tak dla przypomnienia.
OdpowiedzUsuńObiecuję, że wkrótce zabiorę się za HPZ. Musiałam odpocząć od tego opowiadania.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Bliżej...coraz bliżej...Wszystko zmierza w właściwym kierunku. Ula bez pamięci zakochana a Marek pewnie wkrótce również się zakocha. Czekam na cd. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWe wszystkim masz 100% racji.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam.
Marek trochę zachowuje się jak małe dziecko, przedszkolak :) Proponuje "chodzenie" bez miłości. Ale przynajmniej wszystko idzie w dobrym kierunku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Andziok
Może źle to ujęłam. Marek szukała kogoś bliskiego z kim mógłby spędzać czas.Tak jak napisałam dał sobie czas na pokochanie Uli i stanie się to bardzo nieoczekiwanie.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Każdą wolną chwilę spędzają ze sobą. Można powiedzieć, że nie mogą bez siebie żyć. Że są dla siebie tlenem. Opisałaś tu pięknie jak może wygląd przyjaźń damsko - męska bez żadnych kłótni i nieporozumień. Ludzi, którzy dobrze się rozumieją i szanują się na wzajemnie. Nie licząc, że Ula trochę tu cierpi. Tak naprawdę to ona go kocha, ale on o tym nie wie. Jest tu plus, że mogą jak najwięcej czasu ze sobą spędzać i może być przy nim jak najbliżej. Wolałby być jego żoną. Jej rodzina zaakceptowała Marka. Nawet Józef chciałby, żeby Marek był kandydatem na męża. Zresztą inni też. Marek juz zapomniał o Paulinie i nie chce mieć nic z nią wspólnego. Rozumiem go. Kto chciałby mieć taką kobiete? Ona potrzebuje takiego, który zmieni jej zachowanie, ale przede wszystkim będzie ją kochał naprawdę. Gdyby Beatka się nie przeziębiła to ta chwila wyznania uczuć Marka narazie by nie nastąpiła. W życiu tez wszystko może zmienić słowa "gdyby". Przez chwilę bałam się , żeMarek coś źle powie przy Beatce, a Ula to usłyszy. Nie chcielibyśmy, żeby cierpiała. Na szczęście nic się takiego nie stało.Marek przemyślał całą sprawę i postanowił poprosić o chodzenie Ulkę. Jak ja czekałam na ten moment. Trudno jest poprosić dziewczynę o chodzenie. Zazwyczaj mężczyźni boją się reakcji tej drugiej osoby. Chociaż, że Marek się bardzo stresował, postanowił podjąć to wyzwanie. Ula się zgodziła. Była cała w skowronkach. Ale szczęściara. Och. Wspólne spacery i trzymanie się za ręce. Uwielbiam to osobiście. Asystentka-> przyjaciółka-> dziewczyna. A co będzie dalej? Coś czuje, że ten wyjazd zapieczetuje ich miłość. Marek zrozumie, że ją kocha. Dobrze zagadałam? Czy masz inną koncepcję na zakończenie? Pierwszy pocałunek juz był. Kwitnie nam para.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dzięki za dłuuuugi komentarz. Ula jest taka sama jak w Brzyduli cierpi, ale kochał i cieszy się nawet z przyjaźni. Różnica jest taka, że w serialu przyznała się do uczuć Markowi a tutaj nie. Czeka aż Marek zrobi ten pierwszy krok. Z Beatka masz rację. Czasami dzieci widzą coś czego dorośli nie widzą i mówią to co myślą. A czy ten wyjazd coś zmieni nie mogę zdradzić.
UsuńZ tym proszeniem o chodzenie masz rację.Mojemu zajęło to pół roku.Najpierw przychodził do brata w końcu zaprosił do kina.
Dzięki za komentarz i pozdrawiam miło.
Ciekawy rozwój znajomości między Ulą i Markiem. Niby jest tak samo, bo zaczyna się od przyjaźni, ale później nie ma wielkiego wybuchu uczuć, tylko chodzenie za rękę, pocałunki w policzek itp. Przyjemnie się to czyta.
OdpowiedzUsuń"Jakaś kobieta będzie z nim bardzo szczęśliwa, ale to chyba nie będę ja." Bardzo smutne słowa. Tu pewnie okaże się, że jednak ona, ale w prawdziwym życiu niestety nie jest tak pięknie.
Miało być tak zwyczajnie jak u wielu innych parach. Chociaż to trochę przestarzałe według niektórych.Z ostatnim zdaniem masz rację. Tak jak pisałam nie zawsze jesteśmy z tym, tą z kim chcielibyśmy być.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Kiedy dodasz kolejną część ?
OdpowiedzUsuńSęk w tym, że nie wiem kiedy. Sześć stron już jest. Tylko, że teraz utknęłam pomiędzy oświadczynami a wyjazdem i nic mi się nie klei. Na pocieszenie dodam, że końcówka też już jest. Jutro wolne to może dostane weny to dokończę.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam.