-A,
jeśli po tym, co zrobiłem i napisałem jej w liście to nie mam już u niej
szans?-zapytał przyjaciół czekając na jakąś odpowiedź Uli. Albo, jeśli kogoś sobie
znalazła? W Londynie jest pełno Polaków.
-Marek-
odezwał się Sebastian. – Ula naprawdę cię kochała, a tego tak łatwo się nie
zapomina. I nie zapominaj, że jest w ciąży a to skutecznie odstrasza facetów.
-
Seba ma rację-wtrąciła się również Karolina. – Znam Ulę i wiem, że czasami musi
coś przemyśleć dłużej. Jeśli teraz nie zadzwoni to może zrobić to trochę
później. Na mnie i na Sebastiana również możesz liczyć. Pomożemy odzyskać ci
Ulę i będziemy dzwonić do skutku.
-Nie
wiem, nie wiem- odparł chodząc nerwowo po biurze. – Może polecę do niej i będę
błagał ją o wybaczenie tam na miejscu- zapytał a raczej poinformował przyjaciół.
– Ale najpierw pojadę do Rysiowa, powiem
jej ojcu prawdę i dowiem się o adres. Karola możesz sprawdzić mi loty na
dzisiaj do Londynu.
-I,
co Ula –zapytał Sebastian, gdy jego telefon zadzwonił ponownie.
-Nie-
odparł odrzucając połączenie. – Tym
razem matka. Niewiele im powiedziałem.
Tylko tyle, że ślubu nie będzie.
-Nie
zdziwię się jak zaraz tu obie wparują i zrobią ci awanturę-zadrwił Olszański.
-Miejmy
nadzieję, że chociaż obiad zjedzą-rzekł wyglądając przez okno, aby sprawdzić
czy nie nadchodzą. – Bądź, co bądź zamówiony już był.
Ula jak
na bliźniaczą ciążę czuła się dobrze i dawała sobie w dalekim Londynie radę
znakomicie. Mdłości miała tylko przez parę dni, stopy jej nie puchły, wyniki i
waga były w normie. Nawet na zachcianki była przygotowana i w jej lodówce można
było znaleźć śledzie, lody, ogórki, coś ostrzejszego i czekoladę. W pracy
również układało się jej dobrze. Koleżanki były miłe i pomocne a koordynatorka w
te nieliczne gorsze dni kierowała ją z obsługi klienta do biura z lepszą
klimatyzacją i bliżej toalety. Cieszyła się nawet, że jest w Londynie gdzie nie
było upałów a oglądając pogodę dla Warszawy to już pod koniec maja były
temperatury sięgające trzydziestu stopni i przypuszczała, że będąc tam ciążę
znosiłaby gorzej. Za nawową koleżanki z
banku zainwestowała także w siebie i zmieniła wygląd. Później przeglądając się
w lustrze przyznała, że była to mądra decyzja i znacznie poprawiła jej humor. Wstępnie
przez Internet szukała również mieszkania dla siebie i dzieci. O Marku trudno było jej nie myśleć. Pomimo tego,
co jej zrobił to dalej go kochała. Nie
potrafił go nie kochać i nie nienawidzić, bo dał jej dzieci i będzie mieć jego
cząstkę już na zawsze. Obiecała sobie
też, że będzie kochać te dwa skarby siebie i za Marka. Jedynie, czego jej brakował tu to rodziny i cieszyła
się, że w następnym tygodniu ma przylecieć do niej Jasiek.
Piętnastego
lipca obudziła się wcześnie, bo przed szóstą. Do pracy miała na ósmą a bank był
na tyle, blisko że chodziła tam pieszo. Leżąc jeszcze w łóżku poczuła coś w
brzuchu i na pewno nie było to spowodowane jakąś niestrawnością. Poczuła
pierwsze ruchy dzieci. Były to delikatne kopnięcia czy ich przepychanki, ale
były. Ucieszyła się, ale i zarazem zasmuciła, bo nie miała się, z kim tym
podzielić. Przez cały też dzień wracała do tego momentu i próbowała coś
ponownie wyczuć.
Zajęta była właśnie tłumaczeniem pani Błasik
warunków zmiany jej kredytu, gdy jej telefon wibracjami dał znać o nadejściu
połączenia. Przelotnie spojrzała na telefon i choć numer Marka usunęła to i tak
znała go na pamięć. Jednym ruchem odrzuciła połączenie. Z drugim zrobiła
podobnie. Nie chciała z nim rozmawiać i nie interesowało ją, po co dzwoni.
Niedawno natrafiła na jego zdjęcie z Pauliną. Oboje byli uśmiechnięci a Marek
obejmował ją w tali. Jej zaokrąglonego brzuszka również nie dało się nie
zauważyć. Zdjęcie opiewało również podpis „ Czyżby
przyszedł czas na ustatkowanie się”?
Później długo nie mogła dojść do siebie
a lekarka kazała jej unikać stresu. Przez pierwsze dni po rozstaniu nie raz płakała z jego powodu do poduszki, ale szybko zrozumiała,że dla dobra dzieci musi się uspakajać. Nie potrafiła jednak tak całkiem zapomnieć i nie myśleć o
tym, co ją spotkało i wracała do niespełnionych marzeń o domku z ogródkiem z placem
zabaw dla dzieci i wybiegiem dla psa i kota.
Karolina
również dzwoniła, ale i jej telefonu nie odebrała. Chwilę później dostała
krótkiego SMS-a. Ciekawość wzięła górę i gdy tylko pani Błasik odeszła od
stolika wyszła do pokoju socjalnego na krótką przerwę. Z drżeniem rąk otworzyła
wiadomość i przeczytaniem ją raz i drugi a w oczach pojawiły się łzy.
Ula. W marcu chorowałem na świnkę a nie na grypę. Zostawiłem cię, bo
okazało się, że nie będę mógł mieć po niej dzieci a Ty marzyłaś o dużej
rodzinie. Dzisiaj dowiedziałem się, że jesteś w ciąży. Wiem, że to moje
dziecko. W liście, w którym napisałem Ci, że kocham Paulinę skłamałem, bo
chciałem żebyś zapomniała o mnie i znalazła kogoś, kto spełni Twoje marzenia. Nie
kocham jej i nie poślubię. Pewnie wiesz, że jest w ciąży, ale jej dziecko na
pewno nie jest moje. I najważniejsze Ula nigdy nie przestałem Cię kochać. Oddzwoń
proszę, daj mi jakiś znak a wszystko wyjaśnię Ci dokładnie.
Szybko pojęła sens wiadomości. Marek zostawił
ją nie, dlatego że kochał Paulinę, ale dlatego że ją kochał i zrobił to z
miłości do niej, aby mogła spełnić swoje marzenia o rodzinie. Nieraz mówiła mu przecież
o tym jak bardzo pragnie mieć dzieci.
Zastanawiała się tylko przez chwilę i wybrała opcje połącz z nadawcą. Marek
odebrał po pierwszym sygnale Była to krótka rozmowa, ale bardzo znacząca.
-Ula
dziękuję, że zadzwoniłaś-zaczął niepewnie.
-Musiałam.
Marek ty naprawdę to wszystko? – zapytała z wahaniem.
-Tak
Ula-odparł szybko, aby rozwiać jej wątpliwości. – Kocham cię, nie ożenię się z Pauliną, jej
dziecko nie jest moje, miałem świnkę i nie mogę mieć dzieci-streścił jej chaotycznie
treść SMS-a.
-I
ty nie, dlatego że jestem w ciąży?
-Ula
jak możesz tak myśleć-rzekł z wyrzutami. – Kocham cię jak żadną inną. I nasze
dziecko. Ostatnie miesiące były dla mnie udręką. Gdy odebrałem badania i
okazało się, że stałem się bezpłodny byłem załamany. Z rozpaczy wróciłem do Pauliny, i chciałem
zostać ojcem dla jej dziecka.
-
Nie powinieneś robić z tego tajemnicy-wytknęła mu. – Kochałam cię i nigdy nie myślałam o tobie tylko
w kategoriach jakiegoś reproduktora.
-Seba
mówił mi to samo- rzekł zły po raz kolejny na swoją głupotę. – Teraz wiem, że byłem ostatnim głupcem.
Zaoszczędziłbym ci tyle cierpienia. Ula
wiem, że może proszę cię o zbyt wiele, ale błagam cię wybacz mi i daj mi drugą
szansę. Jeśli nie teraz to proszę cię, żebyś, chociaż próbowała mi wybaczyć
albo pomyślał o tym. Dam ci tyle czasu ile zechcesz, ale nie przekreślaj mnie
na zawsze. Proszę cię Ula. Proszę cię na wszystkie świętości.
-Nigdy
nie przestałam cię kochać -wyznała mu w końcu.
- Czy
to znaczy, że dajesz mi drugą szansę? - spytał z nadzieją.
-Powiedzmy,
że nie skreślam cię – odparła po krótkiej ciszy. – I robię to tylko, dlaczego
że wiem, dlaczego tak postąpiłeś. To było bardzo charyzmatyczne. Chciałeś
mojego szczęścia.
-To prawda Ula- rzekł z optymizmem po tym, co
usłyszał. – Chciałem twojego szczęścia,
choć wiedziałem, że będziesz na początku nieszczęśliwa i jestem wobec ciebie egoistyczny.
I dziękuję. Zobaczysz nie zawiodę ani
ciebie, ani naszego dziecka.
-
Dzieci Marek, bo ja ci nie powiedziałam, ale to będą bliźnięta-oznajmiła mu w
końcu tę najważniejszą rzecz.
-Bliźnięta-powtórzył
z niedowierzaniem.
-
Dokładnie to dziewczynka i chłopiec- dodała słysząc w słuchawce poruszenie. – Tak wykazało USG.
- To
znaczy parka- wydedukował a uśmiech rozjaśnił jego twarz już w pełni. – Nic
piękniejszego od ciebie i naszych dzieci nie mogło mnie spotkać. Seba i
Karolina już nam gratulują. Pewnie to słyszysz.
-Trudno
tego było nie usłyszeć-zaśmiała się.
-Ula,
Karola sprawdziła mi właśnie loty do Londynu. Są wolne bilety i jeśli chcesz to
przylecę do ciebie jeszcze dzisiaj. Ja chce tego bardzo.
-
Dzisiaj?- zdziwiła się. – A twoja praca?-zapytała
podchwytliwie, ale perspektywa zobaczenia Marka tak szybko bardzo ją ucieszyła.
-Jestem
tu w końcu prezesem i mam dobry układ z kadrowym- mówił wesoło. – Chcę jak najszybciej
zobaczyć cię, przytulić, pogładzić twój brzuszek i przywitać się z naszymi
dziećmi. Chyba, że nie chcesz to nie przyjadę?
-Nie.
To znaczy chcę żebyś przyleciał-wyjaśniła małe te nieporozumienie.
-To
dobrze, bo już myślałem, że nie chcesz- odparł z ulgą.
-Marek,
a jak się dowiedziałeś? –zagadnęła go. – Spotkałeś kogoś z mojej rodziny?
-Nie.
Od Oliwii-rzekł siadając na brzegu biurka. – Byłem dzisiaj umówiony z Jareckim na
dziesiątą, ale mocno zaspałem i musiałem spotkanie przełożyć na późniejszą
godzinę. – Później mi nie pasowało i w końcu do banku
zamiast mnie poszła Karolina. Spotkała
Oliwię i powiedziała jej, że jesteś w ciąży. Razem z Sebastianem pokojarzyła
fakty i wydało się.
- No
tak Oliwia- westchnęła. – Oliwka zawsze
była plotkarą.
-Gratuluję
Marek- rzekł Sebastian, gdy ten skończył rozmawiać z Ulą. – Strzeliłeś dwa gole
w jednym meczu.
-Czy
ty musisz mówić o tym tak prostacko-odezwała się Karolina zanim Marek zdążył mu
odpowiedzieć. – Lepiej brzmi trafił w podwójne
szczęście.
-Zwał
jak zwał, ale najważniejsze, że są, że się udało się -odparł im z zadowoleniem.
-Szkoda,
że nie widziałem miny Pauliny, gdy mówiłeś jej, że ją rzucasz-zasmucił się
Sebastian. – Mina musiała być bezcenna. A była taka pewna, że nic już jej
planom nie może zaszkodzić- kontynuował z nieukrywanym zadowoleniem. – A tu taka niespodzianka. Jest takie powiedzenie. Jeśli chcesz rozbawić Boga to opowiedz mu o
swoich planach na przyszłość- zaśmiał się. – Pasuje do niej jak ulał.
-Seba-
przerwał mu Marek zirytowany jego słowami. –
Zmarnowałem jej życie pozbawiłem, planów i marzeń, a ty się nabijasz.
-Tylko
nie mów mi, że jest ci jej jeszcze żal- odparł z niedowierzaniem. – Jeśli nie
jej, jak to dramatycznie powiedziałeś, to zmarnowałbyś życie Uli. Pomijając to,
że Paulina zmarnowałaby twoje życie. Wybacz Marek, ale wyrzutów jakichkolwiek
nie powinieneś mieć- mówił ze wzburzeniem. – Może jeszcze będziesz ją przepraszać?
-Seba
ma racje Marek- poparła go Karolina.
-
Nie, nie mam wyrzutów sumienia - próbował wytłumaczyć im to ze spokojem. Ja po
prostu nie czerpię z tego satysfakcji jak wy.
Czuję tylko ulgę. A z tymi przepraszaniem nie jest głupi pomysł. Jak
tylko atmosfera uspokoi się to porozmawiam z Pauliną i wytłumaczyć jej wszystko
na spokojnie.
Paulina
z Heleną z obiadu wróciły półgodziny później. Obie dzwoniły do niego, ale połączenia
odrzucał, bo czekał na wiadomość od Uli. Zastali go szykującego się do wyjścia.
-Można
wiedzieć, co to znaczy, że ślubu nie będzie- spytała go ostrym tonem narzeczona. – Stało się coś? Chcesz go przełożyć.
-Nie
Paulino-mówił jak na zaistniałą sytuację z dużym zrównoważeniem. – Chcę odwołać
go kategorycznie.
-Nie
mówisz tego poważnie- furknęła do niego. – Do ślubu zostały dwa tygodnie,
prawie wszystko jest gotowe, goście zaproszeni.
-Bardzo
poważnie-zapewnił. Rzucam cię i całą tą szopkę ze ślubem i dzieckiem.
-Nie
rozumiem. Możesz mnie jakoś oświecić.
-Którego
słowa nie rozumiesz Paulino? – zapytał złośliwie. – Rzucam
cię, ślubu nie będzie, nie poślubię cię, nie wyjdę za ciebie, nie ożenię się z
tobą ani za dwa tygodnie ani za sto lat. Znajdź sobie innego tatusia. Mam ci to
wszystko przeliterować.
-Marek,
ale chyba są jakieś powody tego-wtrąciła się ostro Helena słysząc jego
impertynencję. – Tak bez powodu ślubu się nie odwołuje. To chyba powinieneś nam
wyjaśnić.
-Będę
miał dziecko z inną mamo- rzekł patrząc na nich poważnie. – O przepraszam to będą bliźnięta.
-
Większej głupoty nie mogłeś wymyślić- wytknęła mu Paulina. – Przecież nie możesz mieć dzieci.
-Teraz
nie mogę, ale w lutym jeszcze mogłem- poinformowaną rozzłoszczoną Paulinę.
-I
ty dałeś się na to nabrać- spojrzała na niego z pogardą. – Jakby to było twoje
dziecko to, ta kobieta powiedziałaby ci to od razu a nie czekała pół roku.
-Marek,
Paulinka ma rację-odezwała się ponownie Helena. – Może ta kobieta okłamuje cię i chce tylko
naciągnąć na dziecko. Powinieneś
poczekać i zrobić badania.
-Nie
mamo-odparł zezłoszczony pomysłem matki. – Nie będę robić żadnych badań. Ula
jest najuczciwszą kobieta, jaką znam.
-Jaka
znowu Ula? –spytała z Paulina. – Chyba
nie ta zwykła okularnica?
-Ta
sama Paulino-odparł z satysfakcją. – Ta,
którą kazałaś śledzić Wioletcie.
-Nie
żartuj- zaśmiała się. Ona jest przecież lesbijką.
-Jak
widzisz nie jest- rzekł kierując się w stronę drzwi. – Ta twoja pożal się boże przyjaciółka źle zinterpretowała
słowa Sebastiana. Seba powiedział jej, że to dobra znajoma Karoliny a nie jej
partnerka. Zresztą zrobił to tylko, dlatego żebyś dała jej spokój i nie
bruździła.
-Zawsze
możesz płacić jej alimenty albo zapłacić jej żeby zniknęła z naszego życia-wyszydziła
jeszcze przez zęby.
-
Nie zamierzam jej nic płacić Paulino- oburzył się. – Co ja w ogóle mówię? Kocham Ulę i razem wychowamy nasze
dzieci. Jeszcze dzisiaj lecę do Londynu,
a ty ze swoim dzieckiem rób sobie, co chcesz.
Choć
od rozmowy z Markiem minęło kilka godzin to wciąż nie mogła w to uwierzyć. Rano
jeszcze była samotną matką a teraz Marek jest gdzieś tam w chmurach, leci do
niej i kocha ją. Już w trakcie rozmowy
wybaczyła mu, ale postanowiła, że potrzyma go w niepewności. W jej mieszkaniu
pojawił się przed ósmą. Przez chwile patrzyli na siebie w drzwiach. Marek, jak zauważyła Ula, przez ostatnie pięć
miesięcy zmizerniał, zeszczuplał a na twarzy malowały się troski. Ula natomiast wyglądała przepięknie. Jej
niegdyś długie ciemnoblond włosy teraz sięgały przed ramiona i były koloru
gorzkiej czekolady a błękitne oczy lśniły łzami szczęści. Niebieska sukienka natomiast
uwydatniała ciążę.
-Kochanie-
rzekł cicho i spojrzał na jej zaokrąglony brzuszek. Jednym ruchem przyciągnął do siebie czule
przytulił i pocałował w czoło. – Dziękuję, że pozwoliłaś mi przylecieć i że dajesz
mi szansę- wyszeptał do jej ucha.
Przez
cały wieczór rozmawiali. Mieli sobie tyle do powiedzenia. Marek mówił o swojej
chorobie, wytłumaczył jej historie ślubu i dziecka Pauliny, o tym co czuł przez
te miesiące, że życie przestało mieć sens i z rozpaczy wrócił do sposobu życia
z czasów, gdy nie znał jej jeszcze. Ula
natomiast mówiła mu o swoich o rozterkach, o podjętych decyzjach i o tym, że
nie potrafiła zapomnieć o nim. Pokazała mu
również wydruki USG i powiedziała o pierwszych ruchach ich dzieci.
-Jakby
nie patrzeć na to, to w ostatniej chwili postarałem się o potomka i w niemalże ostatniej
chwili odwołałem ślub-mówił patrząc na swoje fasolki. – Chciałaś mi w ogóle
powiedzieć kiedyś o dzieciach?
-Nie
– wyznała szczerze. – Chyba, że sam dowiedziałbyś się. Nie chciałam rozbijać
twojego związku a później odbierać ojcu dziecka.
-Cała
ty- rzekł i pocałował czule. – Paulinę nie byłoby stać na coś takiego. Ale i było
to trochę egoistyczne. Ty miałaś się lepiej,
bo miałaś nasze dzieci a ja oprócz wspomnień nie miałem nic.
-Wiem,
ale ty bez winy też nie byłeś- stwierdziła patrząc na niego z wyrzutami. –
Powinieneś mi szczerze wszystko powiedzieć. Zrozumiałabym i są inne sposoby.
Zawsze moglibyśmy adoptować dziecko albo nawet i dwójkę dzieci.
-Seba
mówił dokładnie to samo, ale byłem za głupi, żeby go posłuchać-rzekł zasępionym
głosem. – Najważniejsze jednak jest to,
że udało się nam i że jesteśmy razem. I to
dzięki Oliwii.
- I
Bitwie pod Grunwaldem-przypomniała mu.
-No
tak Ula- odparł bezspornie. – Gdyby nie
Jagiełło to nie byłoby korków w mieście i nie spóźniłbym się na spotkanie. Mi
być może Oliwia tego wszystkiego by nie powiedziała.
Marek
w Londynie został do końca tygodnia. Musiał nadrobić stracony czas z ukochaną.
Rano odprowadzał ją do pracy, w drodze powrotnej robił zakupy później
przygotowywał dla nich obiad i szedł po nią do banku. Popołudnia zaś spędzali
na kanapie albo chodzili do parku. Przytulali się, śmiali, rozmawiali, trzymali
za ręce i delikatnie całowali. Ula zadzwoniła również do rodziny i wszystkie
kłamstwa poodkręcała. Ojciec i Jasiek byli niemniej zszokowani tymi wieściami
jak parę miesięcy wcześniej, gdy dowiedzieli się, że Ula jest w ciąży.
Najważniejsze dla nich było, że wszystko wyjaśniło się, oboje kochają się a
dzieci będą miały ojca. Opuszczać Ulę, Markowi łatwo nie było, ale odlatywał szczęśliwy,
bo Ula dała mu drugą szansę. W sobotnie popołudnie, gdy płynęli statkiem po
Tamizie Ula w końcu powiedziała mu, że ma kredyt zaufania. Tam też po raz pierwszy od lutego tak
prawdziwie pocałowali się. To Marek nie chciał jej prędzej naciskać, ani
przestraszyć i wolał poczekać aż Ula również będzie gotowa na gorętsze
pocałunki i zaufa mu.
Paulina
tymczasem nie zamierzała drugi raz być upokorzona i rozpowiadała wszystkim o
podłości Marka i porzucenia jej i dziecka.
Sebastiana i Karolina stawali w obronie przyjaciela, ale ich
zapewnienia, że Marek ojcem dziecka nie jest nie pomagały i stał się dla
większości samolubnym i okrutnym bydlakiem. Sama nie wiedziała, że kłamstwo ma
krótkie nogi i prawda wkrótce ujrzy światło dzienne. Marek, choć wiedział o jej
szyderstwach to po powrocie z Londynu próbował porozmawiać z nią, ale Paulina
rozmawiać z nim nie zamierzała.
Ula
w Londynie pozostała tak jak planowała do końca sierpnia a Marek, choć do powrotu zostało niewiele czasu, to latał do niej,
co tydzień. Wylatywał w piątek
popołudniu i wracał w poniedziałek rano. Tam również oświadczyła się jej. Zrobił to na początku sierpnia w piątkowy
wieczór. Oboje leżeli na kanapie i oglądali jedną z angielskich telenowel.
-A
ty Ula wyjdziesz za mnie-zapytał, gdy jeden z bohaterów oświadczała się.
-Jeśli
dostanę taki pierścionek jak Amanda to, czemu nie-odparła a jej serce
przepełniła radość.
-To
się świetnie składa, bo mam coś takiego przypadkiem w bagażu- rzekł trochę
komicznie zrywając się z kanapy. – Chciałem oświadczyć ci się dopiero jutro podczas
spaceru nad Tamizą, tam gdzie powiedziałaś mi, że dajesz mi drugą szansę, ale
skoro już został temat poruszony to.. . Ula
wyjdziesz za mnie-spytał klęcząc przy kanapie?
-Och
Marek- odparła melodramatycznie wzdychając i udając zaskoczenie jak chwilę prędzej Amanda. – Oczywiście, że tak, tak, tak-dodała radośnie
chwilę później.
Marek
bez pośpiechu wsunął jej pierścionek na palec i pocałował w usta.
-Musimy
to uczcić kochanie-rzekł jak tylko oderwał się od jej ust. – Wolisz sok
pomidorowy czy ten z czerwonych grejpfrutów?
Ostatnie
trzy tygodnie pobytu Uli w Londynie minęły szybko. Marek na ostatnie dni sierpnia przyleciał
do niej na dłużej, pomógł spakować się, kupić prezenty dla rodziny, niektóre rzeczy do
ich domu i razem wrócili do Polski.
Po
powrocie zamieszkali od razu razem. Już prędzej ustalili, że Ula przeprowadziła
się do Marka. Wróciła również do swojego
banku, ale na krótko. Pracować nie musiała a bliźniacza ciąża wymagała
szczególnej troski. Miała też czas, aby dokonać kilku zmian w ich domu. Radykalne
zmiany jednak to nie były, bo Marek obiecał jej kupno większego domu z ogrodem,
w którym będzie miejsce na jej ogródek i plac zabaw dla dzieci a pies i kot będą
mieli gdzie pobiegać. Ujął ją tym, co powiedział, bo oznaczało to, że pamiętał
o jej marzeniach. Zanim jednak jej marzenia miały się spełnić Marek spełnił jej
obecne wyobrażenia, co do ich obecnego domu. W kuchni na ścianach pojawiła się
kolorowa tapeta, dokupili brakujący sprzęt a na parapecie stały doniczki z
ziołami i przyprawami. Pozostałe wnętrza również przeszły lifting. Korytarz
pomalowali na jaśniejszy kolor i zmienili ustawienie szafek. Salonie i pokój
gościnny natomiast były pomieszczeniami, gdzie praktycznie nic nie zmienili.
Tylko dla rozweselenia wnętrz Ula ozdobiła je swoimi i dokupionymi wspólnie z
Markiem drobiazgami, obrazami i kwiatami. Najwięcej zmian dokonali w sypialni i garderobie.
Ciemne i duże meble sypialne wymienili na mniejszą sypialkę w kolorze buku a
ściany pomalowali również na jasny i ciepły kolor. W dawnej garderobie
natomiast, tam gdzie nigdy nie miało stanąć łóżeczko, miał być pokój dla ich
dzieci i urządzaniem go zajęli się krótko przed porodem. Ściany przyozdobili jasną tapetą, gwiazdkami,
kolorową makietą i bocianami. Całości dopełniały dwa łóżeczka ustawione po
przeciwległych ścianach, komoda i przewijak.
Marek
zajmował się nie tylko jej potrzebami materialnymi, ale i duchowymi.
Wieczorami, gdy było już chłodniej chodzili na spacery dbał, aby dobrze
odżywiała się, pamiętał o lekach i witaminach, masował stopy, chodził do
lekarza i jeździł z nią do Rysiowa. Rodzina Uli zaakceptowali go jeszcze w
lipcu i spędzali tam dużo czasu. Rodzice
Marka natomiast, choć cieszyli się z wnuków i polubili Ulę to szkoda było im
również Pauliny i jej córeczki, bo miała wychować się bez ojca. Wiedzieli jednak
też, że taki los mógł spotkałby ich wnuczęta, gdyby prawda o ciąży Uli nie
wyjaśniła się. Krótko po powrocie z Londynu Ula z Markiem zaprosili Dobrzańskich
do siebie, aby mogli poznać lepiej. Do tej pory mieli okazję widzieć się tylko
raz podczas urodzin Marka.
Ślub
planowali wziąć w czerwcu. Ich dzieci byłyby już ponad półrocznymi maluchami i
mogłyby brać w nim udział. Miejsce na
ślub mieli również wybrane. Chcieli pobrać się tam gdzie Marek zrozumiał, że
zakochał się. Choć śluby w klasztorze są rzadkością a tam miał to być pierwszy ślub
to zakonnice i tamtejszy kapelan przyjęli ich decyzję z przychylnością. Zaczęli też ponownie działać tam, jako
wolontariusze. Na wesele natomiast
wybrali restaurację Kwinto tam gdzie dla odmiany Ula zrozumiała, że kocha
Marka.
Czas
do porodu płynął szybko. Marek przez ten czas pilnie studiował książki o pielęgnacji
dzieci a Ula mając już praktykę w postaci wychowanej Beatki na wszystkie jego
wątpliwości i pytania miała odpowiedzi i rady. Niecałe dwa tygodnie przed terminem i
urodzinami Marka na świat przyszły ich dzieci. Cała trójka został na dłużej w
szpitalu, bo Ula miała cesarkę i musiała wydobrzeć. Mała Karolina i mały
Sebastian byli ślicznymi zdrowymi bobaskami. Marek od razu oszalał na ich
punkcie i pomagał w opiece.
Trzy
tygodnie później Paulina również urodziła śliczną i zdrową córeczkę Agnieszkę.
Zdziwienie Aleksa i Dobrzańskich, którzy odwiedzili ją było ogromne.
Świetny rozdział. Tak fajnie sie go czyta. Czytalabym i czytalabym.
OdpowiedzUsuńDobrze ze wszystko tak się skończyło.
Czy bedzie jeszcze jakis rozdział z tego opowiadania jesli tal to kiedy?
Pozdrawiam MM
Będzie jeszcze jedna część. Uspokajam nic złego się nie stanie.Kiedy to nie wiem.W ciągu tygodnia może się wyrobię.
OdpowiedzUsuńDzięki za wpis i pozdrawiam Cię miło.
W końcu pogodzili się. Marek zaczął walczyć i mimo ze ulka nie odbierala od niego to znalazł sposób. Napisał SMS i dotarł do niej. Wszystko sobie wytlumaczyli i porozumieli się.
OdpowiedzUsuńSuper część. Pozdrawiam serdecznie, Andziok :)
SMS jest odzwierciedleniem listu który Ula dostała w Brzyduli. Ja tylko akcje przyspieszyłam.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam Cię miło.
Część bardzo mi się podobała i dobrze, że Ula tak szybko mu wybaczył a dzieci urodziły się zdrowe. Już mnie ciekawość zżera skąd weźmie się ta 4 dzieci u nich. Z dzidziusiem Pauliny to totalnie mnie zaskoczyłaś. Ojcostwo Marka wykluczone.
OdpowiedzUsuńDzięki za dzisiaj i pozdrawiam.
W sumie mają mieć czwórkę. Wiadomo, że skąd się weźmie dwójka pozostałych dzieci zdradzić nie mogę. Obiecałam, że z dzieckiem Pauliny zaskoczę i chyba zaskoczyłam. Co do wykluczenia ojcostwa to była taka historia w telewizji, że ojciec biały matka biała a dziecko urodziło się czarne.Okazało się, że matka ojca zdradziła męża i kolor skóry dziecko odziedziczyło po dziadku.
UsuńPozdrawiam Cię miło i dzięki za wpis.
Kocham, kocham, kocham takie cudne rozdziały, w których wszystko zostaje wyjaśnione i zmierza ku wielkiej szczęśliwości. Czytając ten po prostu się rozpłynęłam. Jakie to szczęście, że Ula odebrała sms-a od Marka i najważniejsze, że uwierzyła mu. Dzięki temu uspokojona i zapewniona o jego miłości mogła w spokoju donosić tę ciążę i urodzić im dwoje ślicznych bobasów.
OdpowiedzUsuńNatomiast Paulina mnie zadziwiła. Skoro poszła w tango z człowiekiem ciemnoskórym musiała się chyba spodziewać, że dziecko będzie mieszańcem. No chyba, że jest aż tak bezdennie głupia, co dla mnie wcale nie byłoby dziwne. I chociaż rasistką nie jestem to myślę, że tutaj w Polsce Paulina stałaby się kobietą napiętnowaną, bo nasz naród nie jest przecież w żadnej mierze tolerancyjny, chociaż jego większość tak właśnie uważa.
Teraz czekam na zapowiadany ślub Uli i Marka, bo piszesz, że będzie jeszcze jedna część.
Rozdział cudny i bardzo, bardzo dobry. Gratuluję i serdecznie pozdrawiam. :)
Dzięki, że się podobał rozdział, chociaż ja uważam, że niektóre urywki mogłyby być lepsze. Coś mi tam nie pasowało, myślałam, przerabiałam i nic mi się dalej nie kleiło.
UsuńDla Uli i Marka to dopiero początek tego szczęścia. Reszta już niebawem.
Co do dziecka Pauliny to wyjaśnię skąd wzięła się ta śliczna czekoladka. Trochę o nich będzie. Mam nadzieję, że zaskoczę.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Bardzo długa i fajna część.I wiadomo skąd wziął się tytuł.To dobrze, że tak szybko sobie wszystko wyjaśnili, mają zdrowe dzieci i czeka ich wspólne wspaniałe życie. A przynajmniej mam taką nadzieję.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Marek w ostatniej chwili postarał się o dziecko i stąd tytuł. Wyjaśnienia szybkie i proste są najlepsze.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam Cię miło.
Wspaniale napisany rozdział, super, że się wszystko wyjaśniło, że się pogodzili i będą razem. Dobrze, że Ulka przeczytała smsa, bo mogła go od razu skasować. Co do Pauli to jak przeczytałam, że "kłamstwo ma krótkie nogi" to tak sobie pomyślałam, że być może ojcem jej dziecka jest jakiś czarnoskóry mężczyzna i jak widać się nie pomyliłam. No to teraz jeszcze bajkowy ślub i żyli długo i szczęśliwie ;) chociaż wciąż nie wiem skąd weźmie się 4 dzieci, może faktycznie adopcja, no bo chyba niemożliwe, żeby lekarze się tak pomylili co do płodności Marka. Czekam na ślubne zakończenie, pozdrawiam ;) M
OdpowiedzUsuńCo do smsa to nie chciałam powielać pomysłu z serialu, że Ula ważnej wiadomości nie przeczyta i przez to mieli dużo zawirowań. Wole jak w miarę szybko wszystko się wyjaśnia.
UsuńŚlub będzie i podróż poślubna będzie , dzieci będą zdrowe, itp.itp.
O Paulinie i jej córeczce też będzie dużo.
Dzięki za wpis i pozdrawiam Cię miło.
Marek i Ulka znów razem szczęśliwi. Tworzą świetną rodzinkę . =D Zastanawia mnie tylko skąd czwórka? Czyżby lekarze się pomylili ,a może adopcja?Czekam na ostatnią część.Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńO dzieciach już wkrótce. A poza tym sama sielanka. Chociaż jeden z bohaterów zginie tragicznie.
UsuńPozdrawiam Cię miło.