wtorek, 24 stycznia 2017

Życie na niby 12



Czas to podobno najlepsze lekarstwo, ale chyba nie dla mnie- rozmyślała Ula jadąc w środowy październikowy poranek na zajęcia. Minęło już pięćdziesiąt dwa dni jak nie widziałam Marka a ja dalej nie odkochałam się ani nie zapomniałam, ani o ociupinkę. I nie wiem czy kiedyś to nastąpi. Wiem tylko, że łatwo nie będzie. Ale nie mogę też unikać go, bo zorientuje się, że coś się stało. Może to dobrze, że wczoraj zadzwonił i umówił się na dzisiaj i będę mieć te pierwsze spotkanie za sobą? Jeszcze jakieś sześć godzin i zobaczymy się.
Marek zadzwonił do niej wczoraj wieczorem w sprawie Jasia. Fundacja Szczęśliwe dzieciństwo imienia jego mamy w najbliższy weekend organizowała imprezę charytatywną „Weekend na sportowo” w Spale i pomyślał również o zaproszeniu Jasia z kolegą, aby nie czuł się tam całkiem samotnie. Dzisiaj umówił się z nią, aby dowiozła dane chłopców. 
Czas na wykładach minął jej dość szybko. Głównie chyba, dlatego że przez większość czasu myślała o czekającym ją spotkaniu i tym, co wydarzyło się półtora miesiąca temu.  Ciągle żałowała i źle się czuła z tym, że pocałowała Marka, gdy spał.  Przez ten czas oczywiście rozmawiała z nim i to nie raz przez telefon, ale co innego telefon a co innego spotkanie. O jego wizycie w Rysiowie, podczas gdy ona była u Maćka w Niemczech również wiedziała. Tato opowiedział jej to ze szczegółami.
Tuż po czternastej przyszła do małej kawiarenki, przy SGH.  Marek czekał już na nią i od razu zauważył, gdy weszła.


-Cześć-rzekł, gdy podeszła do stolika i wstał. — Kopę dni nie widzieliśmy się jakby to powiedziała Wiola- zażartował.
-Całe siedem tygodni- odparła.  Dwa dni i kilka godzin- dodała w myślała.   I cześć.
-Jak na studiach? –zapytał, gdy już usiedli.
-To dopiero dwa tygodnie Marek-stwierdziła przytomnie.    Ale, odpukać w niemalowane drewno –dodała pukając w takież krzesełko — na razie dobrze.
-To dobrze. Pamiętam, że ja po pierwszych tygodniach studiowania stwierdziłem, że wszystko, co mówią wykładowcy to wiem, jest dziecinne proste i że nie opłaca chodzić mi się na wykłady.
- To tak jak ja-przytaknęła.  — Czuję się jakbym powtarzała rozszerzoną matematykę.
- Pozory Ula-rzekł z małą z przestrogą.  —Schody zaczynają się dopiero później. Tak przed sesją. To uważaj, bo możesz być niemile zaskoczona.
 - Dzięki za radę i na pewno wezmę to pod uwagę-zapewniała wdzięcznie.
-Proszę i polecam się na przyszłość Ula- odparł z uśmiechem. —Co dla ciebie? Kawa i ...?-zapytał, gdy kelnerka pojawiła się przy ich stoliku.
Później rozmawiali o wyjeździe Jasia i jego kolegi do Spały. Okazało się, że Marek również jedzie i obiecał Uli, że będzie mieć obu chłopców na oku. Przy okazji porozmawiali również na temat osiemnastki Wioletty, która miała odbyć się za dwa tygodnie. Dziewczyna już dawno temu zaprosiła ją i zaproszenie ponawiała za każdym razem, gdy rozmawiały telefonicznie. Wiola jej rodzice i sam Marek zorganizowali jej nawet transport do Skierniewic, aby nie miała wymówki, że nie ma jak dojechać i miała jechać i wrócić z Markiem. Według planu Marka mieli wyjechać rano, a razem z nimi Sebastian i kuzynka Wioletty, Kinga od strony jej mamy. Dziewczyna na stałe mieszka w Skierniewicach, ale studiowała we Warszawie i również miała skorzystać z podwózki. Z takiego obrotu sprawy, że sami nie będą podróżować, to ucieszyła się nawet w duchu, bo na samotną jazdę z Markiem nie miała ochoty.
-Pójdę już Marek-rzekła Ula półgodziny później, gdy dopijała swoją kawę i omówiła sprawy wyjazdu jak i opowiedziała, co nowego słychać w Rysiowie. — Za kwadrans mam autobus a kolejny dopiero za piętnaście czwarta i nie chcę tak długo czekać-dodała wstając.
- Oczywiście Ula. Pozwolisz odprowadzić się na przystanek?- zapytał i sam wstał.
-Pozwolę- odparła kurtuazyjnie.  — Tak zastanawiam się, co kupić Wioli- dodała, gdy znaleźli się już na zewnątrz.— Zastanawiam się nad ręcznikiem kąpielowym albo pluszową poduszką typu Jasiek z jakimś zabawnym napisem.
-Jeśli pytasz mnie o zdanie, to kupiłbym poduszkę-zasugerował.  — Wiola lubi takie bibeloty. Ma jedną w kształcie serca z napisem „Wiolett jest wiele, ale tylko jedna Kubasińska”- zaśmiał się wesoło. —Chociaż najchętniej to chciałaby dostać Sebastiana wyskakującego z tortu.
-Ale mówiłeś, że Sebastian jedzie- stwierdziła zdezorientowana.
-Jedzie tylko, że na jego zasadach i tak trochę do mojego towarzystwa. Oprócz rodziny nikogo nie będę tam znać i w dodatku będzie to sama młodzież.  A Wiola obiecała, że nie będzie mu się zbyt narzucać. Ale znając ją to pewnie już rozpowiedziała koleżankom, że Seba jest jej chłopakiem. Od czterech lat kocha się w nim.
 -Wiem- westchnęła lekko za siebie i Wiolę.  — Zwierzyła mi się kiedyś, że Seba uwagi na nią nie zwraca i ciągle traktuje jak zakochaną smarkule.
-I lepiej żeby tak zostało-oznajmił jej tonem dającym do zrozumienia, co sądzi o tym. — Dla wszystkich będzie lepiej jak będą trzymać się z daleka od siebie. Tylko nie zrozum mnie źle Ula- zaczął tłumaczyć się. — Nie chodzi mi tylko o Wiolę, bo wiem jak żyje Sebastian, ale i o niego, bo wiem, jaka jest Wiola.
Biedna Wiola- pomyślała tymczasem Ula dokładnie wiedząc, co czuje. Ona też ma swoją niespełnioną miłość.
-Znasz ich lepiej ode mnie i wiesz lepiej co dla nich najlepsze– odparła wzruszając ramionami, ale życzyła Wioli jak najlepiej.
Chwilę później doszli na przystanek a autobus podjechał i po tradycyjnym cześć i obietnicą spotkania w sobotę, rozstali się.
Nie było tak źle -myślała będąc już autobusie. Trochę porozmawialiśmy pożartowaliśmy, uzgodniliśmy wyjazdy. Może dam radę widywać się z nim. Zwłaszcza, że aż tak często nie będziemy spotykać się.
Marek również zastanawiał się jak to będzie, gdy spotka się z nią. Po tym nieoczekiwanym pocałunku widzieli się tylko raz następnego dnia i wtedy nie był pewny powodów jej czynu i mógł tylko zgadywać.  Dopiero później, gdy gościł w Rysiowie a Uli nie było to jego domysły potwierdziły się. Cieplak wspomniał o dziwny zachowaniu córki i przypuszczeniach, że zakochała się. Dzisiaj widząc jej rozbiegane oczy to wiedział już na pewno, że ciągle coś jest na rzeczy albo było.

 Marek po Jasia i Roberta w Rysiowie pojawił się tak jak obiecał w sobotę rano przed siódmą i zawiózł na punk zbiórki przedwyjazdowej, a w niedzielę wieczorem przywiózł ich z powrotem i został u Cieplaków na kolacji. Obaj chłopcy byli zachwyceni pobytem tam, bo oprócz tego, że aktywnie spędzili czas to poznali kilku sportowców.  Jasiu dodatkowo zadowolony był z tego, że tyle czasu spędził z Markiem i opowiadał jak grali w piłkę, pokazywał im urządzenia na siłowni i kąpał się z nimi na basenie.


 Słuchając brata Ula zastanawiała się nad postępowaniem Marka. Z jednej strony wydawał się odpowiedzialny, dojrzały, rodzinny i lubiący dzieci a z drugiej żył jak żył. Zaliczał kluby, panienki a pracę zwalał na Adama.  Wiadomości o nim miała nie tylko z Internetu i gazet, ale i z pierwszej ręki od Izy koleżanki, która pracowała już we firmie dwa miesiące. To od niej dowiedziała się, że do ciemnowłosej Dominiki i blondynki Klaudii dołączyła kolejna modelka tym razem ciemna blondynka Dagmara zwana pieszczotliwie Dagą a sekretarka Lena i recepcjonistka Hania już nie pracowały.  Na ich miejsce Marek zatrudnił Ewelinę do recepcji a do sekretariatu Łukasza. To Adam zebrał się na odwagę i powiedział szefowi, że ma dość przyuczania kolejnych sekretarek a gdy już coś umiały to były zwalniane i że jest ktoś mu naprawdę potrzebny do pomocy, a kawę sam może parzyć. Zagroził mu też, że odejdzie. Marek zgodził się na zatrudnienie asystenta dla swojego asystenta, bo wiedział też, że Adam jest drugą osobą we firmie, po Pshemko, której nie może zwolnić. Turek nie tylko zajmował się firmą F&D, ale i tą nowo powstałą Strefa Mody M&P, a bez niego wszystko by padło. Sekretarkę również zamierzał zatrudnić w niedługiej przyszłości.
Firmy pod całkowicie męskim zarządem miały się całkiem dobrze i nic nie wskazywało na to, aby miało to ulec zmianie. Kolekcja Familii wylansowana jeszcze pod marką F&D tak jak przewidywano sprzedawała się znakomicie i nawet w Mediolanie cenili ją, a Pshemko wrócił na światowy rynek mody z impetem. Kolejna wiosenna pod nazwą „Delikatna i stylowa Polka ze Strefą mody M&P” była przygotowywana i zainteresowanie nią było równie duże.

Dwa tygodnie po wyjeździe do Spały w sobotni ranek Marek ponownie zawitał do Rysiowa a razem z nim Sebastian i Kinga kuzynka Wioli.  Dziewczyna była miła i rozgadana i godzina jazdy minęła im szybko. Po przyjeździe do Kubasińskich i po krótkim wypoczynku Ula razem z babcią Marka i Wioletty, Sebastianem i samym Markiem poszła na krótką wycieczkę po Skierniewicach. Obejrzała rynek, jeden z parków, pałac prymasowski, dworzec kolejowy i kilka pomników.  Później był tylko czas na przekąszenie czegoś i na przygotowanie się do wyjścia. Ula na tę okazję wybrała sukienkę, którą podarował jej Marek jeszcze w lipcu przed pokazem, w którym wystąpił Jasiu. Pani Kubasińska zajęła się jej włosami i za pomocą lokówki ułożyła w delikatne loki a Wioletta zrobiła równie delikatny makijaż. Wszystko to spowodowało, że prezentowała się całkiem ładnie. Zabawa udała się i to bardzo a Ula bawiła się świetnie.  Głównie to koledzy Wioletty dbali, aby miała, z kim bawić się.  Marek z ulgą patrzył na roześmianą dziewczynę w towarzystwie chłopaków w jej wieku i z nadzieją, że któryś z nich na dłużej wpadnie jej w oko. Ula natomiast myślała, że koledzy Wioletty są może i mili, ale w głowie mieli tylko zabawę i byli dla niej tylko do pogadania i potańczenia a jej wzrok i tak wędrował do innego chłopca, chociaż starszego.
W drodze powrotnej zamiast Kingi towarzyszyła im babci Basia. We wtorek przypadał pierwszy listopada i chciała w ten dzień być na grobie córki i zięcia. Odjechać miała natomiast dopiero po jedenastym listopada, bo chciała pobyć trochę z wnukiem a i Marek lubił gościć babcię. Na ten drugi długi listopadowy weekend przyjechała również Wioletta z rodzicami i bratem.  Ula i Wiola zaplanowały sobie jeszcze w Skierniewicach, że przez piątek i sobotę uczyć będą się matematyki, bo matura panny Kubasińskiej zbliżała się nieuchronnie. Przy okazji korepetycji Ula miała okazję do spotkania się z jej rodziną. Zwłaszcza seniorka darzyła ją sympatią i sentymentem. Umiały też rozmawiać ze sobą i różnicy wieku nie było widać. Taka żona jak Ula marzyła się jej dla wnuka, ale wiedziała też, że szkoda byłoby jej dla Marka i nic nie robiła w tym kierunku.

W kolejnym tygodniu Marek poleciał do Mediolanu na zarząd i z postanowieniem, że powie Paulinie i jej rodzicom prawdę o Beatce.  Dokładnie wiedział, że w nieskończoność nie może tego ukrywać i odkładać. Obiecał to też kiedyś Uli. Najpierw jednak chciał załatwić sprawy służbowe a później prywatne. Jego plany zmieniło jednak wieczorne przyjęcie. To Paulina z czystej złośliwości zaczęła mówić z pogardą o nim i jego nieślubnym dziecku a jeszcze rano przed zarządem razem z matką nie odpuszczały, były dla niego bardzo miłe i wspominały czasy, gdy byli parą.  Tematu dziecka również nie ominęły i pytały go o córeczkę. Paulina zapytała nawet o zdjęcia małej.  Miał w telefonie parę z roczku to pokazał im te gdzie są razem i omijając resztę Cieplaków. Z miejsca też przejrzał ich zainteresowanie Beatką i tą serdeczność i kolejną próbę na zejście się zniweczył w zalążku.  Wszystko to, co działo się rano spowodowało, że wieczorem Paulina zemściła się i wśród znajomych rozpowiadała się tak nienawistnie. Wsparcie znalazł w Aleksie i to on ze względu na to, że byli tam głównie Włosi to bronił go i  komentował zachowanie siostry. Tylko on też znał prawdę o Beatce.  Jednak to wujek okazał się najbardziej cyniczny i ubolewał głównie nad tym, że przez swoje romansiki i głupotę zaprzepaścił szansę na połączenie i rozwój obu firm, stania się kimś u boku jego córki i zrobienia kariery w świecie mody.  Markowi trudno było nawet coś takiego skomentować. Mając w końcu dość zachłanności wuja, dwulicowości Pauliny i ciotki i ciągłego tłumaczenie całej trójce Febo, że jego rozstanie z Pauliną nie ma nic wspólnego z dzieckiem, bo i tak rozstałby się z nią nie dawało żadnych rezultatów, to postanowił ze zwykłej przekory nie mówić im prawdy i Febo przez kolejne lata żyli w przekonaniu, że ma córkę  mówiąc czy myśląc o niej czasami z niechęcią. On tymczasem im bardziej niechęć okazywali  tym bardziej chwalił się nią.  Ula natomiast zapomniała, że miał sprawę Betti wyjaśnić to go i nie pytała.

W Rysiowie pojawił się dopiero w pod koniec listopada a później w dzień wigilii, gdy jechał do Skierniewic na święta. Podrzucił im prezenty i złożył życzenia. Dla Uli miał perfumy, dla Cieplaka koszulę, Jasiu dostał album z motocyklami i modelami do sklejania, a Betti pluszaka zajączka. Ula przewidując jego ruch miała i dla niego mały podarunek. Od całej rodziny dostał podkowę na szczęście oraz ich fotografię. Odbierając swój prezent obiecał, że wpadnie do nich w drugi dzień świąt popołudniu i obietnicy dotrzymał.  Przyjechał przed siedemnastą i spędził z nimi późne popołudnie i wieczór. Był to kolejny raz, kiedy czuł się u nich dobrze. Beatka całą wizytę przesiedziała na jego kolanach raz po raz coś do niego mówiąc i bawiąc się.  Reszta Cieplaków nie była gorsza, równie rozmowna i zajmowała się nim z wielką gościnnością. Marek ponownie odezwał się w Nowy Rok. Zadzwonił do Uli z życzeniami noworocznymi dla całej rodziny, życząc im pomyślności, zdrowia, wiary na dobre dni i równie udanego roku, co miniony.
Ula jeszcze w nocy po Sylwestrze u Szymczyków podsumowała cały miniony rok. Dla niej i jej rodziny był wyjątkowy. Zdała maturę, rozpoczęła studia, ojciec przeszedł pomyślnie operację i wrócił całkiem do zdrowia, Jasiek stał się modelem, a w ich życiu pojawił się Marek. Zwłaszcza to ostatnie było dla niej szczególnie ważne, bo wiązało się z wyzdrowieniem ojca, przygodą Jasia z modą i jej z miłością.



Mijały kolejne dni, tygodnie, miesiące, lata.
Ula będąc już na pierwszym roku studiów wykazywała się zdolnościami i szybko uzyskała stypendium. Kolejne lata były podobne i ukończyła je bez potknięcia i z wyróżnieniem. W międzyczasie zrobiła profesjonalny kurs ekonomiczny z niemieckiego oraz średni rosyjskiego. Na trzecim roku studiów zaczęła również pomagać we fundacji Imienia Heleny Dobrzańskiej. Do tego dalej udzielała korepetycji, zajmowała się rodziną i miała czas na życie osobiste. Przez jej życie przewinęło się czterech chłopaków, ale nie było to nic poważnego ani na dłużej. Wszyscy oni, jak zauważył kiedyś Marek, byli starsi od niej przynajmniej o trzy lata, brunetami z szarymi oczami. Podobieństwo do niego nie było taki przypadkowe, bo Ula szukała dokładnie takich mężczyzn, podobnych do Marka.  Na tym też analogiczność kończyła się, bo byli to ułożeni mężczyźni poważnie patrzący w przyszłość a ona najwidoczniej gustowała w tych lekkoduchach i bawidamkach i dalej kochała się w Marku. Mężczyzna swoich wizyt w Rysiowie nie zaprzestał i przyjeżdżał regularnie przynajmniej raz czy dwa razy w miesiącu albo zjawiał się, gdy był potrzebny. W życiu jej rodziny również pojawiły się zmiany. Obok Józefa pojawiła się kobieta Alicja kadrowa z firmy Marka, którą poznał na festynie.  Z małego Jasia stał się już młodzieniec i wzięty model a Betti ze słodkiego bobasa wyrosła na słodkiego przedszkolaka i już dawno przestała wołać na niego tata. Robiła to tylko czasami dla zabawy, bo wiedział, że gdy była całkiem mała to do Marka mówiła jakiś czas tata.
Marek tymczasem dalej prowadził swoje beztroskie życie oparte na klubach i nowych panienkach a pracy poświęcał znacznie mniej czasu i powierzał ją Adamowi i Łukaszowi.  Filia firmy F&D przestała działać a raczej już całkiem przekształciła się w Strefę Mody M&P i mógł razem z Pshemko samodzielnie podejmować decyzje nie zważając na rodzinę.  Otwarcie jej było strzałem w dziesiątkę, bo z czasem jak rozwijała się przynosiła znacznie więcej zysków Markowi niż F&D, które lata świetności miało za sobą i zaczęło podupadać. Strefa Mody natomiast z biegiem lat stała się coraz sławniejsza i poczytna nie tylko w Polsce, ale i zagranicą. Z tego też powodu jego relacje z Febo zdecydowanie pogorszyły się i ograniczyły do spraw służbowych. Fransecko z żoną i Pauliną nie mogli tego przeboleć, że udało mu się tyle osiągnąć i tylko z Aleksem tak naprawdę utrzymywał kontakty prywatny. Mężczyzna ożenił się z niechętnie widzianą w rodzinie Alicją, miał dziecko i był właścicielem sieci restauracji a z pracy w rodzinnej firmie zrezygnował.
W przeciwieństwie do przyrodniego brata na ustatkowanie w najbliższym czasie przez Marka nie zanosiło się. Głównie ubolewała nad tym jego babcia, bo chciała zobaczyć w końcu szczęśliwego wnuka w małżeństwie i doczekać się prawnuków. Do tego uważała, że sprowadza na złą drogę i wnuczkę. Wioletta, która po zdaniu matury i cudem egzaminów na dziennikarstwo zamieszkała w domu kuzyna i chodziła z nim do klubu, bo chodził tam i Sebastian. Wiary w to, że Olszański zainteresuje się nią ciągle nie porzuciła.   Mężczyzna natomiast, choć kuzynka Marka podobała mu się to miał obawy na związek z nią, dlatego właśnie, że była kuzynką Marka. Dokładnie wiedział, co przyjaciel sądzi o ich związku. Nie chciał też tak całkiem porzucać swojego imprezowego życia. Na wizyty w klubie Wiola namówiła również Ulę. Już dawno zauważyła, że Marek podoba się Uli i uważała, że jedyna możliwość, aby zwrócić ich uwagę na siebie to stanie się takimi samymi jak oni. Na pomysł koleżanki przystała, ale bez przekonania. Makijaż i ubieranie się jak inne dziewczyny z klubu to nie był jej styl a i klub nie podobał się jej. Po kilku takich wypadach stwierdziła jednak, że to nie ma sensu, bo Marek i tak nie zwróci na nią uwagi, to zrezygnowała.  Wolałaby też, aby Marek zauważył ją taką, jaka jest. W planach miała ukończyć studia, kurs z języka niemieckiego, uzyskać z niego certyfikat, wyjechać do Niemiec i tam spróbować zapomnieć o Marku. On tymczasem pomimo tego, że od czasu jak poznał ją minęło pięć lat i po nie twarzowej grzywce, niemodnych okularach i ubiorach nie było śladu to dalej była dla niego tylko Ulką, jaką znał i dziewczyną z zaprzyjaźnionej rodziny. 

**************************************

W czerwcowe wtorkowe popołudnie Ula wracając do domu, po kolejnym dniu stażu w banku, spoglądała z niepokojem w niebo i w nadciągające ciemne chmury od strony Rysiowa. Tam jak myślała przechodziła właśnie burza. Od pięciu lat tak miała, że gdy była burza to przypominała sobie tę burzę, gdy poznała Marka. Zwłaszcza w te czerwcowe i niedziele burze zbierało się jej na wspomnienia. Tak jak przedwczoraj. W domu była sama to wspominała te niedzielne przedpołudnie, gdy Jasiu przyprowadził gościa i który tak wiele zmienił w ich życiu. Teraz znowu wróciła myślami do tego dnia, ale szybko je odgoniła, bo nie chciała kolejny raz zadręczać się swoją niespełnioną miłością i zaczęła planować popołudnie. Rano planowała zająć się ogródkiem i plewieniem, ale po burzy ziemia byłaby zbyt rozmokła to postanowiła posprzątać pokój siostry. 


 W domu zastała tylko swoje rodzeństwo, a ojciec jak dowiedziała się od brata poszedł do sąsiada na partyjkę szachów. Jasiek również wkrótce wyszedł do kolegi i została sama ze siostrą. Dziewczynka obiecała pomóc jej w sprzątaniu, ale najpierw chciała coś dobrego zjeść na podwieczorek. Ula od dawna wiedziała, że dla Betti coś dobrego na podwieczorek to nic innego jak naleśniki z musem truskawkowym albo serem to postanowiła przygotować je dla niej.  Przesiewała właśnie mąkę do miski, gdy rozległo się głośne pukanie do drzwi. Przekonana była, że to sąsiadka to nawet nie zdejmowała fartuszka tylko oprószona mąką poszła otworzyć drzwi. Przed drzwiami zastała jednak Marka.
-Cześć Ula-rzekł przekraczając próg domu. — Sama jesteś-dodał rozglądając się.
-Nie licząc Beatki to tak- odparła. — A dlaczego pytasz?
-Bo mam sprawę - mówił niespokojnie.    Betti musi zostać moją córeczką na jedno popołudnie. To znaczy dobrze by było gdyby nią została.

14 komentarzy:

  1. Wróciłaś do tego opowiadania, chyba dziecko pozwoliło ci na to. Czy Ula nadal działa w fundacji? Jeśli tak to czy Marek także? Jest mój wyczekiwany przeskok. Marek nadal się nie zmienił, Ulka go kocha więc jest tak jak było. Ula jest już ładna ale on nadal traktuje ją jak kumpele. Może to się niedługo zmieni. Marek chce pożyczyć Beti czyżby przyjeżdżała Paulina sama lub z rodzicami. Może jeszcze Ula mu się przyda jako dziewczyną lub matka dziecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłam ale z trudami.
      Dużo o przyszłości nie mogę napisać, ale o pracy we fundacji to zgadłaś.Co do wypożyczeniu Beatki to nie powiem.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  2. Fajnie że wróciłaś, tęskniłam za tym opowiadaniem. Marek się nie zmienił, Ula nadal jest zakochana. Mimo upływu pięciu lat nic się nie zmieniło. Marek nakłamał a teraz będzie musiał się bardzo postarać aby to kłamstwo nie wyszło na jaw. A myślę że łatwo nie będzie bo Ula raczej nie będzie chciała wypożyczyć Beatki. A nawet jeśli się zgodzi to Marek będzie jeszcze potrzebował matki dla tego dziecka :)
    Mam nadzieję że kolejna część pojawi się niedługo
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zmieniło się ale najwyższy czas na zmiany. Teraz pójdzie już z górki. Oczywiście nie mogę zdradzić zamieszania związanego z Beatką.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  3. W końcu jest ten wyczekiwany przeskok. I bardzo ładnie wszystkich bohaterów przeprowadziłaś przez te pięć lat. Końcówka ma się rozumieć najzabawniejsza i najciekawsza i będę z niecierpliwością czekać na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się aby było przejrzyście i aby głównych bohaterów uwzględnić. Tylko Maćka ominęłam. Tak myślałam, że końcówka będzie intrygująca.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. Jak to w polskim przysłowiu "to prawdziwy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz". Biedna ta Ula. Kocha, wzdycha, usiłuje przyciągnąć uwagę Marka, a tu niemal zero reakcji. Co to znaczy siła przyzwyczajenia i ciągoty do rozrywkowego życia. Viola właściwie jest w bardzo podobnej sytuacji, a panowie bawią się na całego. Czy planujesz w ogóle coś takiego, że oni w końcu się opamiętają? Do kiedy mają zamiar być playboyami, do późnej starości?
    Józef poznał Alicję a Alex ożenił się z Alicją, której jego rodzina nie toleruje. Czy to przypadkowa zbieżność imion? Zaskakujące jest to, że to właśnie z Alexem Marek jest szczery i potrafi z nim rozmawiać. Końcówka mnie rozłożyła. Marek chce być ojcem na chwilę? Dlaczego?
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imię Alicja to przypadek. Moja ulubiona pani w przedszkolu miała na imię Alicja a Aleks dobry był od początku i związany z Markiem.
      Seby i Marka to już końcówka takiego życia. Wiadomo, że końcówka musiała być zaskakująca.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.s

      Usuń
  5. Ot cały Marek jemu tylko imprezy w głowie. Jak zwykle w Ulce widzi tylko albo aż przyjaciółkę i osobę chętną do pomocy. Zapewne do kraju zawita ktoś z rodziny Febo i dlatego potrzebna jest mu mała.
    Czasami zastanawiam się czy on kiedyś zmądrzeje bo jak na razie to nic na to nie skazuje.
    Czekam niecierpliwie na kolejna część.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na niektóre odpowiedzi musisz poczekać trochę a na inne są wyżej. Kiedy dodam ciąg dalszy to nie wiem, bo piszę jednocześnie mini na 200 000 wejść.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  6. Kiedy dodasz kolejną część. Czekam kiedy będzie między nimi iskrzyło i działo się coś.
    Eliza.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wreszcie wyczekiwany przeskok czasowy. Ulka wypiękniała ,a Marek nadal się zabawi i zalicza panienki. Mam nadzieję ,że wkrótce się to zmieni i zarówno Dobrzański jak i Sebastian zmienią tryb życia i przestaną imprezować. Liczę też ,że między Ulą ,a Markiem coś nareszcie zaiskrzy i przestanie widzieć w niej wyłącznie kumpelkę. A końcówka intrygowała mnie i wyczekuję ciągu dalszego. Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Buzi buzi też będzie wkrótce.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń