sobota, 18 marca 2017

Winda 1/3



Wiem, że mieszam Wam w głowie, ale tak już mam od paru miesięcy, że po napisaniu 4-5części czegoś nudzi mnie to ciężko idzie pisanie i potrzebuję zmiany. Ta mini ma dwie długie części a później chyba Życie na niby będę chciała skończyć.

-Dzień dobry- dziewczyna stojąca w progu dygnęła na powitanie i wyciągnęła rękę. — Urszula Cieplak. Rozumiem, że mam przyjemność z panem Markiem Dobrzyńskim?
-Markiem tak, ale nie Dobrzyński tylko Dobrzańskim- odparł wyciągając swoją dłoń i przyglądając się uważnie przybyłej kobiecie, bo spodziewał się kogoś innego. Dziewczyna w drzwiach może była i ładna, ale nie wyglądała na taką, która przyjechała w określonym celu.  Ubrana była w sukienkę w błękitne kwiatki z dużym dekoltem oraz w  żakiecik dopasowany kolorem.  Do tego miała okulary niepasujące do całości i zdecydowanie niemodne a na zębach widniał aparat. Ale usta i oczy, jak zauważył miała interesujące.  


-Aha- odparła automatycznie. — Był hałas, gdy rozmawialiśmy to mogłam nazwiska nie dosłyszeć.
Ula również przyglądała się mężczyźnie. Był jak z obrazka  i z uśmiechem jak z reklamy pasy do zębów, ślicznymi dołeczkami, gdy uśmiechał się, a uśmiechnął się od razu przy powitaniu.  I zdecydowanie nie wyglądał na ojca osiemnastolatki. Chyba, jak pomyślała to brat dziewczyny, którą ma uczyć a imię odziedziczył po ojcu.


-Ale jest pani za wcześnie- rzekł mężczyzna spoglądając na zegarek na ręce.
-Raptem piętnaście –odparła spoglądając na swój zegarek. — Ale jeśli to problem to poczekam na korytarzu.
-Nie- mówił drapiąc się po głowie. —Po prostu jeszcze nie wszyscy są - wytłumaczył.—A dokładnie mówiąc nie ma głównego...- zaczął, ale nie zdążył dokończyć zdania.
-Marek jak ja ostatni raz widziałem Ulciaka to trochę inaczej wyglądała- przerwał im głos  mężczyzny wychodzącego z salonu.
Gdy Ula spojrzała w tamtą stronę to wywnioskowała, że szykuje się imprezka. Zaniepokoiła się też, bo słyszała kiedyś, że dziewczyna przyszła do opieki nad dzieckiem i źle skończyła. W dodatku oprócz tych dwóch przy drzwiach to na kanapie siedziało kolejnych trzech mężczyzn.
-Jaka znów Ulciaka?- zapytała zdenerwowana.
-To pani nie jest z tego klubu Elitt?- tym razem to jej rozmówca zadał pytanie.
-Bynajmniej- odparła ostro, bo wiedziała, co to za klub, bo codziennie przejeżdżała tamtędy.  — Ale to jest ulica Stalowa 25 mieszkania 28?
-Jak widać-rzekł pokazując tabliczkę z numer na drzwiach.
- Pytam, bo byłam umówiona na korepetycje na dwudziestą na ten adres.
-My tego na pewno nie zamawialiśmy- odparł rozbawiony sytuacją.   —Ale może mógłbym pomóc. Mikołaj mieszka tu jakiś Dobrzyński-zawołał w stronę salonu.
- Piętro wyżej numer 38-  usłyszała w odpowiedzi od ciemnego blondyna.
- Dziękuję – rzuciła głośniej w stronę salonu. —  I dobrej zabawy życzę- dodała do wszystkich, ale patrząc na mężczyznę, który otworzył jej drzwi.

Godzinę później Ula była już po lekcji z Igą Dobrzyńską i zadowolona wsiadała do windy. Na czwartym piętrze winda zatrzymała się i wsiadł mężczyzna, którego miała okazję poznać.
- Już po lekcji-zagadnął przeżuwając coś.
- Tak. A po zabawie chyba jeszcze nie jest?
-Nie. Piwa zabrakło-wyjaśnił.  —A wieczór ma dopiero zacząć się po dwudziestej pierwszej jak dojedzie atrakcja. Mój kumpel ma za tydzień ślub i organizujemy mu wieczór kawalerski.
-Panienka z tortu-zamruczała. — Jakie to żenujące.
Chwilę później winda zatrzeszczała, zatrzymała się i zaczął piszczeć alarm.
-Chyba coś się stało-odezwała się Ula ponownie.
-Na to wygląda-odparł. Ale mam nadzieję, że nie masz klaustrofobii?- zapytał zaniepokojony.
-To chyba zrozumiałe, że nie mam, bo inaczej do windy nie weszłabym- rzekła kpiąco.
-Nie do końca- rzekł opierając się o ścianę, rozpinając górny guzik koszuli i osuwając na dół. — Bo ja mam na takie nieprzewidziane sytuacje.
Ula jednym ruchem doskoczyła do niego i próbowała podtrzymać, ale gdy tylko była w zasięgu jego ramion to przyciągnął i pocałował. Wszystko działo się tak szybko, że nie nadążała myśleć. Zawładnął jej ustami od razu jak tylko ich wargi zetknęły się a chwilę później poczuła, że język wślizguje się do jej ust i jeszcze ten smak, który był niczym innym jak smakiem śledzia. Jednym ruchem odepchnęła mężczyznę.
- Śledzie jadłeś- wyrzuciła z siebie i plując w kąt.
- Fakt jadłem i śledzika i krewetki i ogóreczki-odparł z rozbawieniem, że udało mu się ją nabrać i pocałować. —Nawet przed wyjściem przekąsiłem kawałek krewetki. Ale to nie powód, żeby od razu  pluć po pocałunku.  I gdybym wiedział, że będę całować się to umyłbym zęby.
-Jestem uczulona na rybę-rzuciła mu tylko i zaczęła walić w drzwi. — Muszę do lekarza, muszę dostać zastrzyk, trzeba zadzwonić na pogotowie.
-Walenie w drzwi nic tu nie pomoże- mówił spokojnie i nie wierząc w jej uczulenie. — Ale bez obawy winda zaraz ruszy. Mikołaj właściciel mieszkania mówił, że od wczoraj szwankuje a serwis ma dopiero jutro przyjechać. Zacina się na chwilę a później sama zaskoczy.
-Za chwilę to ja tu zejdę- odparła odwracając się i kucając w kącie. Próbowała też zadzwonić, ale zasięgu nie było.
- Ty naprawdę masz uczulenie- zaniepokoił się, bo dziewczyna ciężko oddychała, była spocona i zaczerwieniły się jej usta. — Ale o tym zejściu poważnie nie mówiłaś?
-A nie słyszałeś o pocałunku śmierci, jak w Stanach chłopak pocałował dziewczynę chwilę po tym jak zjadł kanapkę z masłem orzechowym a ta była uczulona i zmarła- odparła, chociaż wiedziała, że nie powinna go straszyć i jej aż taki los nie czeka. — Słabo mi-dodała i zaczęła wachlować się gazetą, którą miała przy sobie.
-Tylko nie mdlej, bo nawet nie będę mógł zrobić ci sztucznego oddychania- odparł i sam wziął się za wachlowanie.
 Z filmów wiedział też, że w takich wypadkach najważniejsza jest rozmowa, aby chorego utrzymać w przytomności i zajął się tym.
-To, co robisz oprócz udzielania korepetycji – pytał o to, co pierwsze przyszło mu do głowy.
-Skończyłam  SGH i teraz jestem na stażu w głównej siedzibie banku WBK na Klonowej- mówiła oddychając głęboko.
-Serio?- zapytał ją zaintrygowany. —Mam tam znajomego.  Jest dyrektorem jednego z działów. Pewnie go znasz. Nazywa się Paweł Rusewicz.
-Tak. To jeden z moich szefów.  Bardzo porządny człowiek i dobry szef.
-Moi rodzice mają o nim takie samo dobre zdanie i dają mi za przykład, jako przykładnego męża i ojca- stwierdził jak wydawało się Uli z awersją. —A wiedz, że jest tylko pięć lat starszy ode mnie.
-A to źle, że go chwalą?- zapytała, aby zająć czymś myśli.
-Złe może nie, ale irytujące, gdy ciągle słyszy się, że Paweł coś tam. Ale do niego samego nic nie mam-wytłumaczył się. — A znamy się od dziecka, bo mieszkał po sąsiedzku i czasami bawiliśmy razem. Zresztą dalej mieszka w sąsiedztwie rodziców.   A ty też z Warszawy jesteś?
-Nie. Z Rysiowa. To taka mała mieścina dwadzieścia kilometrów na zachód.
Chciał spytać jeszcze o rodzinę, ale zamiast tego spojrzał na lewą rękę i oprócz małego srebrnego pierścionka na środkowym palcu nic nie było.
Dalej rozmawiać dane im nie było, bo winda w końcu ruszyła i zatrzymała się na parterze.  Dopływ świeżego powietrza Uli dobrze zrobił i znacznie lepiej oddychało się jej.  Marek zadzwonił też od razu na pogotowie a karetka przyjechała dość szybko i zajęli się nią.  W międzyczasie znajomi Marka również wyszli z mieszkania i zdążyli zbiec na dół, aby dowiedzieć się, co się stało.
-Stary- zaczął Mikołaj, gdy Marek opowiedział o wydarzeniach z windy. —  Mówiłem, że od tego całowania każdej pierwszej będzie kiedyś nieszczęście.
-No-poparł kolegę. — Mogło skończyć się to naprawdę źle.
-Zostawiła torebkę-dodał drugi kolega Wiktor, podnosząc ją z ziemi.
-Chyba wypadałoby zawieść jej- bardziej stwierdził niż zapytał. — To ja pojadę a wy poczekajcie na Sebastiana. Zaraz powinien dojechać z Kubą.
Dojechanie do szpitala dużo czasu mu nie zajęło. Na salę, gdzie przebywała Ula nie za bardzo chcieli wpuścić go, ale urok osobisty zadziałał i wszedł na chwilę. Leżała z zamkniętymi oczami, podpięta do kroplówki i wyglądała znacznie lepiej, niż gdy zabierali ją do szpitala. Myślał, że śpi to przysiadł na łóżku, ale i w tej samej chwili też otworzyła oczy.
- Marek? Co tu robisz?- zapytała całkiem miło jak zauważył.
- Zapomniałaś torebki zabrać z windy, to przywiozłem ci-rzekł podając ją.
- Dzięki-odparła z ulgą. — Bałam się, że zaginie, a mam tam dokumenty i telefon.  Nawet do ojca nie mogłam zadzwonić, bo nie pamiętam numeru, a mam zostać tu do czasu aż kroplówka mi nie zejdzie to denerwowałby się, że długo nie wracam-mówiła i wyciągała ów przedmiot z torebki z zamiarem zatelefonowania do ojca.
-Chociaż tyle mogłem zrobić- stwierdził z konsternacją.  — I przepraszam za ten pocałunek.
-Nie ma sprawy-zapewniała.
-Jest. Mogło skończyć się tragicznie-mówił patrząc na nią.
-Nie Marek-wtrąciła. —  Nastraszyłam cię trochę. Śmierć mi nie groziła.
-A ładnie to tak żartować sobie z ludzi?- zapytał z wyrzutem. — Mogłem zejść na zawał.
-A ty masz zwyczaj całować każdą pierwszą dziewczynę, która ci się nawinie?- odbiła piłeczkę.
-Nie.  Tylko te bardziej uszczypliwe0-rzucił ripostą. 
- Bardzo zabawne- odburknęła.  — Przepraszam cię na chwilę- dodała, gdy usłyszała połączenie z ojcem. —Tato tylko nie denerwuj się...  
Marek, chociaż odszedł kawałek to i tak słyszał jak uspokaja ojca i jak mówi o sałatce, którą poczęstowali ją w ramach kolacji na korepetycjach a która okazała się z dodatkiem łososia. Na koniec usłyszał, że ma się nie martwić jak wróci, bo jakiś Maciek dzisiaj robi z szefem rozliczenia i ma zostać w pracy do nocy, to zadzwoni do niego to podjedzie do szpitala i przywiezie ją.
-Tato bardziej martwi się niż to warte- zwróciła się ponownie do Marka.
-Jak to rodzice Ula- odparł.  — Ale ty od razu nie musiałaś mu kłamać. 
-A, co miałam powiedzieć mu? –zakpiła.  — Że jakiś obcy facet pocałował mnie we windzie?
-Aż taki obcy to nie byłem Ula. Wiedziałaś jak się nazywam i gdzie ewentualnie można mnie szukać- przekomarzał się z nią i wyciągając swój dzwoniący telefon z kieszeni marynarki.
-Koledzy- ni to spytała ni stwierdziła. — Jest już po dwudziestej pierwszej to pewnie ta Ulciaka, czy Ulciana dojechała-dodała spoglądając na niego sugestywnie.
- Pewnie tak –rzekł od niechcenia i odrzucając połączenie.  —Ale jeśli pozwolisz to posiedzę trochę z tobą.
-Skoro chcesz piątkowy wieczór spędzić w ten sposób, to możesz zostać- odparła z dyskretnym uśmiechem posłanym w jego stronę.
-Dzięki-odparł równie wdzięcznie.
-A, co ty porabiasz? Mnie wypytałeś we windzie.
 -Pracuję w rodzinnej firmie modowej F&D. Obecnie na stanowisku dyrektora do spraw reklamy.
-Nieźle jak na trzydzieści lat- rzekła z respektem.
Nie wiadomo, dlaczego ale spojrzała na jego lewą rękę, ale obrączki na niej nie zauważyła.  Brak obrączki oczywiście nie oznaczało, że nie ma pani Dobrzańskiej, bo wielu mężczyzn nie nosi jej choćby, dlatego żeby łatwiej było na kontakt z innymi kobietami.  A po tym, co wydarzyło się we windzie można było wywnioskować, że on do takich typów mężczyzn należał.
-A skąd wiesz ile mam lat- zdziwił się.
-Bo mówiłeś, że mój szef jest starszy od ciebie o pięć lat, a on ma trzydzieści pięć to łatwo było policzyć-odparła logicznie.
-No tak- przytaknął. Mówiłem.
Marek został w szpitalu do czasu pojawienia się Maćka Szymczyka. Dziewczyna przedstawiła ich, ale dużo o nim nie powiedziała. Z ich wylewnego przywitania i troskliwości o nią wywnioskował, że to jej chłopak. Przy pożegnaniu chciał poprosić Ulę o numer telefonu, ale stwierdził, że nie wypada. Żałował nawet, że prędzej o tym nie pomyślał, bo wypadało zadzwonić i zapytać o zdrowie.  Pożegnał się, więc tylko z nimi i poszedł do samochodu, a Ula po wypis.

Dwa tygodnie później we firmie F&D.
-Seba potrzebuję dobrego ekonomistę na już- rzekł Marek do swojego najlepszego przyjaciela Sebastiana Olszańskiego. — Ojciec rozpisał właśnie konkurs na prezesa i w ciągu dwóch tygodni muszę opracować strategię rozwoju firmy.
-Oprócz Turka to nikogo takiego nie znam- stwierdził po chwili zastanowienia. — Ale ten to prędzej pogrąży cię niż pomoże.  Marionetka Adama- zakpił. — A reszta z księgowości to nie za bardzo nadaje się.
- Sam wiem, że we firmie nikogo nie znajdę- mruknął.  — To musi byś ktoś obcy.
-Tylko, że moi znajomi są w większości i twoimi to nie ma, co w nich szukać.  
-I, dlatego musimy podzielić znajomych i szukać wśród znajomych, znajomych.
- A ta twoja Ula- zagadnął Olszański, bo Marek dokładnie opowiedział mu o poznaniu Uli. — Może jest wystarczająco biegła w temacie ekonomi i zarządzania. Numeru telefonu nie masz, ale wiesz przynajmniej gdzie pracuje.
- Za młoda- z miejsca skreślił ją —Ja potrzebuję kogoś z doświadczeniem, kto zajmuje się finansami od lat a nie kogoś dopiero, co po studiach. Przyjdzie ktoś taki spartaczy robotę i żegnaj prezesura. A Aleks już czuje się wygranym i dał mi to w delikatny, ale wyraźny sposób odczuć.
- Do tego to nie możemy dopuścić- odparł ze zdenerwowaniem Olszański. —To najgorsze co mogłoby nas spotkać. Będziemy pierwsi do zwolnienia.
- I,dlatego musimy szybko kogoś znaleźć. Kogoś rzetelnego, kompetentnego, kto ma finanse w jednym paluszku - przerwał na chwilę.  Mam chyba kogoś kto może nam pomóc- dodał z ożywieniem. Paweł Rusewicz, mój znajomy jeszcze z czasów dzieciństwa i szef Uli przy okazji.
-No-  również w przyjaciela wstąpił optymizm. Jak bankowiec to dobrze rokuje.
-I to bardzo zdolny bankowiec- sprecyzował. Jadę dzisiaj do rodziców to wpadnę do niego. Sam pewnie zainteresowany przygotowaniem projektu nie będzie, ale może ma u siebie w banku jakiegoś dobrego ekonomistę.
- Albo ekonomistkę-dodał Olszański. — I ładną do tego.
- Ładna buzia potrzebna mi  nie jest tylko kompetentna osoba- odparł zdecydowanie.
-A, co ci zaszkodzi połączyć przyjemne z pożytecznym?-zapytał wyraźnie zawiedziony słowami przyjaciela.
-To mi szkodzi bracie, że chcę skupić się wyłącznie na pracy a nie na flircie.




Z Pawłem tak jak planował spotkał się jeszcze tego samego dnia wieczorem i wyjaśnił swoją sprawę.
-Mam taką jedną stażystkę-odparł Paweł po wysłuchaniu, kogo szuka, a Markowi przemknęło przez myśl, że to Ula. — Prawie była stażystka, bo za tydzień staż się jej kończy i nowi przychodzą.  Ukończyła SGH z wyróżnieniem i to na dwóch kierunkach. Do tego kursy językowe i to nie byle, jakie tylko z certyfikatem.  Jest skromna, bystra, miła, pracowita, zdolna, ambitna i zna się doskonale na tych wszystkich prognozach i wyliczeniach.  Sam zatrzymałbym ją, ale prezes rządzi stażystami.
-I myślisz, że ktoś dopiero, co po studiach dałby radę?- pytał bez wiary.  
Był też pewny na sto procent, że to Ula. Określenia skromna, bystra i miła pasowały, bowiem do niej jak ulał.
 - Ja oczywiście mogę znaleźć ci kogoś bardziej doświadczonego, ale moim skromnym zdaniem nikogo lepszego w banku od Uli Cieplak nie ma - zapewniał.  I jeśli ma cię to uspokoić to przejrzę  prezentację jak już ją napiszecie. Zgoda Marek.
- Zgoda-odparł z większą wiarą w umiejętności Uli.
-To ja zapytam ją jutro, czy jest  w ogóle zainteresowana i dam ci znać. A jakby co to rozejrzę się za kimś innym.
  Do tego, że miał okazję poznać ją nie przyznał się, bo skoro nie usłyszał nic w rodzaju znasz ją to przypuszczał, że Ula nic o nim nie wspominała to i on nie wychylał się z tym. 

Propozycja szefa zaskoczyła Ule.   Zastanawiała się też czy szef sam o niej pomyślał, czy Marek miał coś z tym wspólnego. Dyrektor, co prawda nic nie wspominał o tym, ale Dobrzański mógł prosić go o to. Ona również chętnie spotkałaby się z nim ponownie, bo już sama myśl o Marku sprawiała przyjemny dreszczyk na ciele to i nad powodami się zbytnio nie rozczulała. Po powrocie ze szpitala z ciekawości sprawdziła te F&D w Internecie i przy okazji dowiedziała się, co nieco o Marku. Mężczyzna był dość popularny na wszelkich plotkarskich portalach z wielu podbojów, modelek, aktorek i innych celebrytek. Zdradzał przy tym wieloletnią narzeczoną Paulinę Febo, z którą jak pisali nie układało mu się. Zdziwiona też tym, co wyczytała zbytnio nie była.
Do pomocy w napisaniu prezentacji szef długo nie musiał jej namawiać. A zgodziła się z trzech powodów. Po pierwsze wiązało się to ze spotkaniem z Markiem, po drugie z dodatkowymi pieniędzmi, bo budżet w domu duży nie był, a po trzecie, bo poprosił ją o to szef a on zawsze był dla niej życzliwy.
Marek do banku dotarł tego samego dnia popołudnia a Paweł jak gdyby nic przedstawił ich sobie.
-Marek Dobrzański, Urszula Cieplak- mówił wskazując ich sobie nawzajem.
- Cześć-odezwał się Marek wyciągając rękę. — Miło cię poznać.
-Cześć –odparła równie kurtuazyjnie.
-To wy sobie tu porozmawiajcie chwilę a ja przejdę się do bufetu-wtrącił Rusewicz i wyszedł.
-Miło cię znowu widzieć- rzekł Marek, gdy tylko drzwi za dyrektorem zamknęły się i podkręcając swój uśmiech.
-Mi również- odwzajemniła uprzejmość. —Ty naprawdę nic nie mówiłeś panu Pawłowi, że mnie znasz czy miał udawać, że nie wiem o tym.
-Naprawdę Ula. On nic mi nie wspomniał, że coś wspominałaś o mnie, to ja nie wspominałem o tobie. I sam zaproponował mi ciebie do pomocy do napisania prezentacji.  Dałabyś radę?
-Myślę, że tak- odparła z delikatnym wahaniem. — Muszę mieć tylko wytyczne i jakieś rozeznanie.
- To zrozumiałe i wszystko, co będziesz potrzebowała to ci dostarczę- zapewni.  —Może umówimy się na jutro, bo czas nagli?  Po pracy albo na lunch. Ja się dostosuje Ula.
-Po pracy bardziej mi pasuje. Powiedzmy, że o szesnastej trzydzieści w tej kawiarence na przeciwko mojego banku. Może być?
-Jak najbardziej-odparł.  —A jak twoje uczulenie?
-Dziękuję całkiem dobrze-rzekła uprzejmie.  —Przez sobotę i niedzielę brałam leki i nic niepokojącego się nie działo.
 -To dobrze. Zastanawiałem się przez weekend czy jest dobrze.
-A jak wieczór kawalerski?
-Też dobrze, a kolega jest już szczęśliwym małżonkiem. Był podobno na początku niezadowolony z faktu zaproszenia striptizerki, bo obiecał narzeczonej, że nie będzie panienek, ale dziewczyna zrobiła swoje i nic złego tak naprawdę się nie stało.   
-Nic się nie stało. Dobre sobie- mruczała. —Mężczyźni mają tylko jedno w głowie. Dobrze zabawić się.
-A, co z tym złego Ula?- pytał sugestywnie. — I niby, kiedy mamy się tak bawić. Jak będziemy już starzy i będziemy ślinć się na widok nagiej piersi kobiety?  Dziewczyna odsłoniła tylko to, co ma najlepsze, pozwoliła klepnąć się w tyłek, dotknąć piersi, bioder i tyle.
-A pomyślałeś o nas dziewczynach? Co czują, kiedy wiedzą, co robi narzeczony albo chłopak? –pytała zezłoszczona. Jeśli nie wiesz to ci powiem? Czują się zdradzone.
-Ula, jaka zdrada? – odparł kpiąco. — Do łóżka nie poszedł z nią. Nikt nie poszedł.  I przepraszam, że cię zgorszyłem.
-Nie, nie zgorszyłeś mnie-rzuciła błaho. —Mam po prostu inne zdanie na takie rozrywki.
-To, co dogadaliście się jakoś w sprawie prezentacji- przerwał im sprzeczkę Paweł.
-Tak- odparł Marek za ich oboje.  — Jutro zaczniemy z Ulą pracować nad nią.
-To dobrze. A jakbyście mieli jakieś wątpliwości to służę pomocą-zaoferował się Rusewicz.
-Dzięki Paweł – zwrócił się uprzejmie do kolegi.  —Pójdę już-dodał patrząc głównie na Ule. —Muszę przygotować ci materiały na jutro.
-Musisz- potwierdziła Ula. — I do jutra Marek.
-Do jutra. I cześć Ula, Paweł -dodał i wyszedł.


Pracę nad opracowywaniem planu rozwoju firmy rozpoczęli dwa dni później a na miejsce pracy wybrali mieszkanie Sebastiana. Marek już po pierwszym takim spotkaniu wiedział, że z Ulą będzie mu się łatwo i przyjemnie pracować. Dziewczyna była bardzo pojętna i nawet sama wymyśliła przewodnią koncepcję rozwoju firmy, która oparta była nie tylko na jednej kolekcji, ale daleko idąca. Ula tymczasem po trzecim spotkaniu zrozumiała, że zakochała się w Marku i nie wiedziała, co z tym fantem zrobić. Dobrzański był ideałem urody i mogłaby wpatrywać się w niego przez cały czas. Próbowała walczyć z tym uczuciem, ale nawet jego uwodzicielski charakter i obecność w jego życiu narzeczonej nic nie zmieniał.
 Po tygodniu projekt był gotowy, a dwa tygodnie później było już wiadomo, że to Marek zajmie miejsce ojca na stanowisku prezesa F&D. Projekt Uli zatytułowany ”Nowe marki dla nowych segmentów rynku” znalazł uznanie ekspertów, którzy oceniali obie prace. Swoje urzędowanie Marek miał rozpocząć po kolejnych dwóch tygodniach i wraz z rozpoczęciem nowego miesiąca września. W międzyczasie wyprawił z tej okazji bankiet w swoim ulubionym klubie 69 a na który zaprosił pracowników firmy oraz Ule. Musiał też znaleźć sobie sekretarkę, bo razem z ojcem odchodziła wieloletnia jego sekretarka. 


Dla Marka oczywiste było zatrudnienie Uli. Skończyła akurat staż i wiedział, że rozsyła swoje CV po firmach. Impreza w klubie może i nie była idealna do załatwiania spraw zawodowych, ale w tym przypadku była jak najbardziej.
-Ula dzisiaj tak słownie i nieoficjalnie, ale chciałbym żebyś pracowała dla mnie-oznajmił jej odchodząc z nią w zaciszne miejsce.  —To dzięki tobie zostałem prezesem i liczę, że dalej będziemy razem rozwijać firmę.
-Serio mówisz-?- wyraźnie zaskoczył ją.
- Bardzo serio i proponuję ci stanowisko mojej asystentki.
-Jak to asystentki?- tym razem zdziwiła się. — Nie mam doświadczenia na asystentkę.
-Ula ktoś musi kogoś zatrudnić bez doświadczenia, żeby te doświadczenie zdobyć-tłumaczyła jej racjonalnie. —  A ja biorę cię w ciemno. Chociaż nie- zreflektował się.  — Zdążyłaś mi swoje kompetencje udowodnić. Chyba, że nie chcesz.
-Bardzo chcę- odparła szybko. — Tylko myślałam, że zacznę od niższego stanowiska na przykład sekretarki.
-Z twoimi wykształceniem, tymi wszystkimi kursami, znajomością języków i pracowitością, zasługujesz na coś więcej niż parzenie kawy- zapewniał ją.
-A skąd to wszystko wiesz? –zapytała podejrzliwie. —Do ciebie nie wysyłałam CV.
-Od Pawła. Powiedział mi, że warto w ciebie zainwestować i że taki pracownik to skarb. A nawet jakby nic nie mówił to i tak zaproponowałbym ci pracę.
- Miło to słyszeć-odparła wyraźnie ucieszona komplementami przyszłego szefa.  — Ale kawę też umiem parzyć, jakby sekretarka nie potrafiła- dodała na koniec.


Słowa Uli okazały się prorocze, bo okazało się, że stanowisko sekretarki zajmie Wioletta Kubasińska, mało kompetentna dziewczyna i nieumiejąca nawet kawy dobrze zaparzyć. To Paulina Febo narzeczona Marka przyprowadziła ją, bo chciała mieć szpiega w biurze narzeczonego. Marek nie zamierzał jednak zbyt długo jej trzymać i zatrudnił ją tylko, dlatego że spodobała się Sebastianowi. W planach miał zwolnić ją z pierwszego lepszego powodu, gdy tylko przyjaciel zapozna się z nią wystarczająco dobrze.
 Pierwsze dwa tygodnie pracy Uli we F&D minęły bardzo przyjemnie i szybko ogarnęła obowiązki asystentki. Zaprzyjaźniła się też z trzema innymi tak samo przeciętnymi dziewczynami jak ona. Reszta ekipy tak miła jak Ala, Iza i Ela nie była, ale znośna i nikt jej nie wchodził w drogę a ona im. Marek natomiast dalej był miłym i czarującym facetem. Tylko do pracy nie rwał się i często za niego musiała wykonywać ją, podczas gdy on bawił się w klubie z Sebastianem.
Jedynie Paulina i Wioletta psuły tę atmosferę. Obie kobiety starały się umilić jej życie tylko, dlatego że była lojalna wobec szefa. Szydziły z niej mówiąc, że nie ma klasy i nie pasuje na reprezentacyjne stanowisko oraz próbowały skompromitować ją przed Markiem przekonując go, że nic nie umie i to Wioletta zajmuje się całym sekretariatem.  Prawda była jednak  taka, że Kubasińska nie potrafiła nic robić i to Ula wykonywała za nią pracę, aby nie było żadnych przestojów a Wioletta przypisywała to sobie. Marek na szczęście nie wierzył w te zasługi Kubasińskie, ale i nic nie mówił tylko, dlatego że Ula prosiła go o to Jednak to dopiero po wyjeździe Marka w trzydniową delegację miały miejsce te najważniejsze wydarzenia. 


14 komentarzy:

  1. Podoba mi się ta mini. Zabawnie, dużo Uli i Marka i koniec intrygujący. Jest też to co lubię FD i to że razem będą pracować a Dobrzyński to słodki do wyporządzenia. Przyjemnie się czytało przy popołudniowej kawie i czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to mi chodziło. Zabawnie, krótko i zwięźle.Druga część pisze się. Co do Marka to wiadomo, że ze słodkiego drania będzie porządny facet w przyszłości.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  2. Ciekawa i intrygująca mini. Marek jak zawsze uroczy a Febo i Kubasińska to wredne istoty. Czekam na kolejną część. Ciekawe co się mogło wydarzyć w tym czasie.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Część wydarzeń będzie skopiowane z serialu, ale w innej kolejności i okolicznościach. Będzie też coś dodane od siebie.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  3. Mimo, że część dość długa, to nie ma nudy. Czyta się szybko, bo akcja toczy się wartko a niektóre fragmenty potraktowane humorystycznie. Rzuciło mi się w oczy, że Twoja Ula nie jest tak bardzo nieśmiała jak w serialu. Potrafi odparować czasem złośliwe uwagi Marka i nie ma odnośnie tego żadnych oporów.
    Uroda Dobrzańskiego podziałała i na jej zmysły. Ten niespodziewany wręcz toksyczny pocałunek pewnie też nie jest dla niej bez znaczenia. Ciekawe, czy i on odczuwa coś podobnego, bo na razie o tym nie piszesz. Docenia jej umiejętności, proponuje pracę i tylko nie wiadomo czy dlatego, że widzi wyłącznie same korzyści dla F&D wynikające z jej umiejętności i posiadanej wiedzy, czy też faktycznie zapałał do niej wielką sympatią. Końcówka rozdziału mówi jednak o tym, że Marek nie przepracowuje się zbytnio podobnie jak jego sekretarka, więc na tym etapie Ula jest raczej wyrobnicą niż kimś o kim Marek myśli z sympatią. Bardzo jestem ciekawa dalszego ciągu tej historii, bo początek świetny.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula musiała być znacznie ładniejsza i uszczypliwa trochę, bo inaczej do tego pierwszego pocałunku nie doszłoby. Marek oczywiście oprócz tego, że jest pracowita to docenił i to drugie. Będzie o tym w kolejnej części. Tak samo jak o rozpamiętywaniu przez Ule pocałunku.Będzie też wielka przemiana.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. Bardzo fajna mini. Na początku myślałam że Ulka naprawdę jest taką kobietą ale potem myślę że to niemożliwe. Marek jak to on rzuca się na każdą laskę która jest dość ładna. Ulka dość szybko się zakochała ale co zrobić jak on jest taki przystojny. Czekam na szybki cd bo naprawdę mi się ta mini spodobała. ;-)G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety Markowi zajmie to pół roku. Ale to i tak szybciej niż w serialu.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  5. Świetna mini. Marek niczym wyjęty z serialu ,ale Ulka nieco inna i szybko zyskała moją sympatię ,ale w tej znów ma pecha ,że zakochała się w kobieciarzu. Czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale niedługo to się zmieni i po kobieciarzu śladu nie będzie.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  6. Ja akurat napiszę nie na temat ;) Szkoda że jak na razie zrezygnowałaś z pisania miniaturki nr 21, bo czekałam głównie na wątek Singielkowy. Majki nie oglądałam, PwS oglądałam z sympatii do Filipa i Gosi Sochy, a Julię dla Maćka, Kotynieńka i Mamy Kotynieńka. Jednak mało co mnie interesowało w częściach tej miniaturki i czekałam, kiedy do akcji wkroczą moi ulubieńcy, czyli Elka i Tomasz :) Ja strasznie lubię czytać Singielkowe historie i dzięki Google trafiłam na twojego bloga. Spodobał mi się pomysł połączenia 5-ciu seriali, tym bardziej że uwzględniłaś również Singielkę i szkoda mi się zrobiło, że przerwałaś. Rozumiem utratę weny, i że tak już po prostu masz. Mam więc nadzieję, że niedługo powrócisz do tej historii i pociągniesz ją do końca :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się dokończyć najszybciej jak się da. Ale oprócz tego, że straciłam zapał do tej mini to jestem w siódmym miesiącu ciąży i muszę zadbać o siebie i dziecko.Może dlatego też mam takie zmienne weny.
      Co do Julii to masz absolutną rację. Ja TYLKO dla nich oglądałam serial.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  7. Kiedy dodasz kolejną część.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem kiedy. 9 stron już jest i brakuje końcówki i tego co przed.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń