Wiem, że mieszam Wam w głowie, ale tak już mam od paru miesięcy, że po
napisaniu 4-5części czegoś nudzi mnie to ciężko idzie pisanie i potrzebuję
zmiany. Ta mini ma dwie długie części a później chyba Życie na niby będę
chciała skończyć.
-Dzień
dobry- dziewczyna stojąca w progu dygnęła na powitanie i wyciągnęła rękę. —
Urszula Cieplak. Rozumiem, że mam przyjemność z panem Markiem Dobrzyńskim?
-Markiem
tak, ale nie Dobrzyński tylko Dobrzańskim- odparł wyciągając swoją dłoń i
przyglądając się uważnie przybyłej kobiecie, bo spodziewał się kogoś innego. Dziewczyna
w drzwiach może była i ładna, ale nie wyglądała na taką, która przyjechała w
określonym celu. Ubrana była w sukienkę w błękitne kwiatki z
dużym dekoltem oraz w żakiecik dopasowany kolorem. Do tego miała okulary niepasujące do całości
i zdecydowanie niemodne a na zębach widniał aparat. Ale usta i oczy, jak
zauważył miała interesujące.
-Aha-
odparła automatycznie. — Był hałas, gdy rozmawialiśmy to mogłam nazwiska nie
dosłyszeć.
Ula
również przyglądała się mężczyźnie. Był jak z obrazka i z uśmiechem jak z reklamy
pasy do zębów, ślicznymi dołeczkami, gdy uśmiechał się, a uśmiechnął się od razu
przy powitaniu. I zdecydowanie nie
wyglądał na ojca osiemnastolatki. Chyba, jak pomyślała to brat dziewczyny,
którą ma uczyć a imię odziedziczył po ojcu.
-Ale
jest pani za wcześnie- rzekł mężczyzna spoglądając na zegarek na ręce.
-Raptem
piętnaście –odparła spoglądając na swój zegarek. — Ale jeśli to problem to
poczekam na korytarzu.
-Nie-
mówił drapiąc się po głowie. —Po prostu jeszcze nie wszyscy są -
wytłumaczył.—A dokładnie mówiąc nie ma głównego...- zaczął, ale nie zdążył dokończyć zdania.
-Marek
jak ja ostatni raz widziałem Ulciaka to trochę inaczej wyglądała- przerwał im
głos mężczyzny wychodzącego z salonu.
Gdy Ula spojrzała
w tamtą stronę to wywnioskowała, że szykuje się imprezka. Zaniepokoiła się też,
bo słyszała kiedyś, że dziewczyna przyszła do opieki nad dzieckiem i źle
skończyła. W dodatku oprócz tych dwóch przy drzwiach to na kanapie siedziało
kolejnych trzech mężczyzn.
-Jaka
znów Ulciaka?- zapytała zdenerwowana.
-To
pani nie jest z tego klubu Elitt?- tym razem to jej rozmówca zadał pytanie.
-Bynajmniej-
odparła ostro, bo wiedziała, co to za klub, bo codziennie przejeżdżała tamtędy.
— Ale to jest ulica Stalowa 25
mieszkania 28?
-Jak
widać-rzekł pokazując tabliczkę z numer na drzwiach.
-
Pytam, bo byłam umówiona na korepetycje na dwudziestą na ten adres.
-My
tego na pewno nie zamawialiśmy- odparł rozbawiony sytuacją. —Ale
może mógłbym pomóc. Mikołaj mieszka tu jakiś Dobrzyński-zawołał w stronę salonu.
- Piętro
wyżej numer 38- usłyszała w odpowiedzi od ciemnego blondyna.
-
Dziękuję – rzuciła głośniej w stronę salonu. —
I dobrej zabawy życzę- dodała do wszystkich, ale patrząc na mężczyznę,
który otworzył jej drzwi.
Godzinę
później Ula była już po lekcji z Igą Dobrzyńską i zadowolona wsiadała do windy. Na
czwartym piętrze winda zatrzymała się i wsiadł mężczyzna, którego miała okazję
poznać.
-
Już po lekcji-zagadnął przeżuwając coś.
-
Tak. A po zabawie chyba jeszcze nie jest?
-Nie.
Piwa zabrakło-wyjaśnił. —A wieczór ma
dopiero zacząć się po dwudziestej pierwszej jak dojedzie atrakcja. Mój kumpel
ma za tydzień ślub i organizujemy mu wieczór kawalerski.
-Panienka
z tortu-zamruczała. — Jakie to żenujące.
Chwilę
później winda zatrzeszczała, zatrzymała się i zaczął piszczeć alarm.
-Chyba
coś się stało-odezwała się Ula ponownie.
-Na
to wygląda-odparł. —Ale mam nadzieję, że nie masz klaustrofobii?- zapytał zaniepokojony.
-To
chyba zrozumiałe, że nie mam, bo inaczej do windy nie weszłabym- rzekła kpiąco.
-Nie
do końca- rzekł opierając się o ścianę, rozpinając górny guzik koszuli i
osuwając na dół. — Bo ja mam na takie nieprzewidziane sytuacje.
Ula
jednym ruchem doskoczyła do niego i próbowała podtrzymać, ale gdy tylko była w
zasięgu jego ramion to przyciągnął i pocałował. Wszystko działo się tak szybko,
że nie nadążała myśleć. Zawładnął jej ustami od razu jak tylko ich wargi
zetknęły się a chwilę później poczuła, że język wślizguje się do jej ust i
jeszcze ten smak, który był niczym innym jak smakiem śledzia. Jednym ruchem
odepchnęła mężczyznę.
-
Śledzie jadłeś- wyrzuciła z siebie i plując w kąt.
-
Fakt jadłem i śledzika i krewetki i ogóreczki-odparł z rozbawieniem, że udało mu
się ją nabrać i pocałować. —Nawet przed wyjściem przekąsiłem kawałek krewetki.
Ale to nie powód, żeby od razu pluć po pocałunku. I gdybym wiedział, że będę całować się to
umyłbym zęby.
-Jestem
uczulona na rybę-rzuciła mu tylko i zaczęła walić w drzwi. — Muszę do lekarza,
muszę dostać zastrzyk, trzeba zadzwonić na pogotowie.
-Walenie
w drzwi nic tu nie pomoże- mówił spokojnie i nie wierząc w jej uczulenie. — Ale
bez obawy winda zaraz ruszy. Mikołaj właściciel mieszkania mówił, że od
wczoraj szwankuje a serwis ma dopiero jutro przyjechać. Zacina się na chwilę a
później sama zaskoczy.
-Za
chwilę to ja tu zejdę- odparła odwracając się i kucając w kącie. Próbowała też
zadzwonić, ale zasięgu nie było.
- Ty
naprawdę masz uczulenie- zaniepokoił się, bo dziewczyna ciężko oddychała, była
spocona i zaczerwieniły się jej usta. — Ale o tym zejściu poważnie nie mówiłaś?
-A
nie słyszałeś o pocałunku śmierci, jak w Stanach chłopak pocałował dziewczynę
chwilę po tym jak zjadł kanapkę z masłem orzechowym a ta była uczulona i zmarła-
odparła, chociaż wiedziała, że nie powinna go straszyć i jej aż taki los nie
czeka. — Słabo mi-dodała i zaczęła wachlować się gazetą, którą miała przy
sobie.
-Tylko
nie mdlej, bo nawet nie będę mógł zrobić ci sztucznego oddychania- odparł i sam
wziął się za wachlowanie.
Z filmów wiedział też, że w takich wypadkach
najważniejsza jest rozmowa, aby chorego utrzymać w przytomności i zajął się tym.
-To,
co robisz oprócz udzielania korepetycji – pytał o to, co pierwsze przyszło mu
do głowy.
-Skończyłam
SGH i teraz jestem na stażu w głównej
siedzibie banku WBK na Klonowej- mówiła oddychając głęboko.
-Serio?-
zapytał ją zaintrygowany. —Mam tam znajomego. Jest dyrektorem jednego z działów. Pewnie go
znasz. Nazywa się Paweł Rusewicz.
-Tak.
To jeden z moich szefów. Bardzo porządny
człowiek i dobry szef.
-Moi
rodzice mają o nim takie samo dobre zdanie i dają mi za przykład, jako
przykładnego męża i ojca- stwierdził jak wydawało się Uli z awersją. —A wiedz,
że jest tylko pięć lat starszy ode mnie.
-A
to źle, że go chwalą?- zapytała, aby zająć czymś myśli.
-Złe może nie, ale irytujące,
gdy ciągle słyszy się, że Paweł coś tam. Ale do niego samego nic nie
mam-wytłumaczył się. — A znamy się od dziecka, bo mieszkał po sąsiedzku i
czasami bawiliśmy razem. Zresztą dalej mieszka w sąsiedztwie rodziców. A ty
też z Warszawy jesteś?
-Nie.
Z Rysiowa. To taka mała mieścina dwadzieścia kilometrów na zachód.
Chciał
spytać jeszcze o rodzinę, ale zamiast tego spojrzał na lewą rękę i oprócz
małego srebrnego pierścionka na środkowym palcu nic nie było.
Dalej
rozmawiać dane im nie było, bo winda w końcu ruszyła i zatrzymała się na
parterze. Dopływ świeżego powietrza Uli dobrze
zrobił i znacznie lepiej oddychało się jej.
Marek zadzwonił też od razu na pogotowie a karetka przyjechała dość
szybko i zajęli się nią. W międzyczasie
znajomi Marka również wyszli z mieszkania i zdążyli zbiec na dół, aby dowiedzieć
się, co się stało.
-Stary-
zaczął Mikołaj, gdy Marek opowiedział o wydarzeniach z windy. — Mówiłem, że od tego całowania każdej pierwszej
będzie kiedyś nieszczęście.
-No-poparł
kolegę. — Mogło skończyć się to naprawdę źle.
-Zostawiła
torebkę-dodał drugi kolega Wiktor, podnosząc ją z ziemi.
-Chyba
wypadałoby zawieść jej- bardziej stwierdził niż zapytał. — To ja pojadę a wy poczekajcie
na Sebastiana. Zaraz powinien dojechać z Kubą.
Dojechanie
do szpitala dużo czasu mu nie zajęło. Na salę, gdzie przebywała Ula nie za
bardzo chcieli wpuścić go, ale urok osobisty zadziałał i wszedł na chwilę. Leżała
z zamkniętymi oczami, podpięta do kroplówki i wyglądała znacznie lepiej, niż
gdy zabierali ją do szpitala. Myślał, że śpi to przysiadł na łóżku, ale i w tej
samej chwili też otworzyła oczy.
-
Marek? Co tu robisz?- zapytała całkiem miło jak zauważył.
- Zapomniałaś
torebki zabrać z windy, to przywiozłem ci-rzekł podając ją.
-
Dzięki-odparła z ulgą. — Bałam się, że zaginie, a mam tam dokumenty i telefon. Nawet do ojca nie mogłam zadzwonić, bo nie pamiętam
numeru, a mam zostać tu do czasu aż kroplówka mi nie zejdzie to denerwowałby
się, że długo nie wracam-mówiła i wyciągała ów przedmiot z torebki z zamiarem
zatelefonowania do ojca.
-Chociaż
tyle mogłem zrobić- stwierdził z konsternacją. —
I przepraszam za ten pocałunek.
-Nie
ma sprawy-zapewniała.
-Jest.
Mogło skończyć się tragicznie-mówił patrząc na nią.
-Nie
Marek-wtrąciła. — Nastraszyłam cię
trochę. Śmierć mi nie groziła.
-A
ładnie to tak żartować sobie z ludzi?- zapytał z wyrzutem. — Mogłem zejść na
zawał.
-A
ty masz zwyczaj całować każdą pierwszą dziewczynę, która ci się nawinie?-
odbiła piłeczkę.
-Nie. Tylko te bardziej uszczypliwe0-rzucił ripostą.
- Bardzo
zabawne- odburknęła. — Przepraszam cię
na chwilę- dodała, gdy usłyszała połączenie z ojcem. —Tato tylko nie denerwuj
się...
Marek,
chociaż odszedł kawałek to i tak słyszał jak uspokaja ojca i jak mówi o
sałatce, którą poczęstowali ją w ramach kolacji na korepetycjach a która
okazała się z dodatkiem łososia. Na koniec usłyszał, że ma się nie martwić jak
wróci, bo jakiś Maciek dzisiaj robi z szefem rozliczenia i ma zostać w pracy do nocy, to zadzwoni do niego to podjedzie do
szpitala i przywiezie ją.
-Tato
bardziej martwi się niż to warte- zwróciła się ponownie do Marka.
-Jak
to rodzice Ula- odparł. — Ale ty od razu
nie musiałaś mu kłamać.
-A,
co miałam powiedzieć mu? –zakpiła. — Że
jakiś obcy facet pocałował mnie we windzie?
-Aż
taki obcy to nie byłem Ula. Wiedziałaś jak się nazywam i gdzie ewentualnie
można mnie szukać- przekomarzał się z nią i wyciągając swój dzwoniący telefon z kieszeni
marynarki.
-Koledzy-
ni to spytała ni stwierdziła. — Jest już po dwudziestej pierwszej to pewnie ta
Ulciaka, czy Ulciana dojechała-dodała spoglądając na niego sugestywnie.
-
Pewnie tak –rzekł od niechcenia i odrzucając połączenie. —Ale jeśli pozwolisz to posiedzę trochę z
tobą.
-Skoro
chcesz piątkowy wieczór spędzić w ten sposób, to możesz zostać- odparła z dyskretnym
uśmiechem posłanym w jego stronę.
-Dzięki-odparł
równie wdzięcznie.
-A,
co ty porabiasz? Mnie wypytałeś we windzie.
-Pracuję w rodzinnej firmie modowej F&D.
Obecnie na stanowisku dyrektora do spraw reklamy.
-Nieźle
jak na trzydzieści lat- rzekła z respektem.
Nie wiadomo,
dlaczego ale spojrzała na jego lewą rękę, ale obrączki na niej nie
zauważyła. Brak obrączki oczywiście nie
oznaczało, że nie ma pani Dobrzańskiej, bo wielu mężczyzn nie nosi jej choćby,
dlatego żeby łatwiej było na kontakt z innymi kobietami. A po tym, co wydarzyło się we windzie można
było wywnioskować, że on do takich typów mężczyzn należał.
-A
skąd wiesz ile mam lat- zdziwił się.
-Bo
mówiłeś, że mój szef jest starszy od ciebie o pięć lat, a on ma trzydzieści pięć
to łatwo było policzyć-odparła logicznie.
-No
tak- przytaknął. —Mówiłem.
Marek
został w szpitalu do czasu pojawienia się Maćka Szymczyka. Dziewczyna
przedstawiła ich, ale dużo o nim nie powiedziała. Z ich wylewnego przywitania i
troskliwości o nią wywnioskował, że to jej chłopak. Przy pożegnaniu chciał
poprosić Ulę o numer telefonu, ale stwierdził, że nie wypada. Żałował nawet, że
prędzej o tym nie pomyślał, bo wypadało zadzwonić i zapytać o zdrowie. Pożegnał się, więc tylko z nimi i poszedł do samochodu, a
Ula po wypis.
Dwa tygodnie później we firmie F&D.
-Seba
potrzebuję dobrego ekonomistę na już- rzekł Marek do swojego najlepszego
przyjaciela Sebastiana Olszańskiego. — Ojciec rozpisał właśnie konkurs na
prezesa i w ciągu dwóch tygodni muszę opracować strategię rozwoju firmy.
-Oprócz
Turka to nikogo takiego nie znam- stwierdził po chwili zastanowienia. — Ale ten to prędzej pogrąży cię niż
pomoże. Marionetka Adama- zakpił. — A reszta
z księgowości to nie za bardzo nadaje się.
-
Sam wiem, że we firmie nikogo nie znajdę- mruknął. — To musi byś ktoś obcy.
-Tylko,
że moi znajomi są w większości i twoimi to nie ma, co w nich szukać.
-I,
dlatego musimy podzielić znajomych i szukać wśród znajomych, znajomych.
- A
ta twoja Ula- zagadnął Olszański, bo Marek dokładnie opowiedział mu o poznaniu
Uli. — Może jest wystarczająco biegła w temacie ekonomi i zarządzania. Numeru
telefonu nie masz, ale wiesz przynajmniej gdzie pracuje.
- Za
młoda- z miejsca skreślił ją —Ja potrzebuję kogoś z doświadczeniem, kto zajmuje
się finansami od lat a nie kogoś dopiero, co po studiach. Przyjdzie ktoś taki
spartaczy robotę i żegnaj prezesura. A Aleks już czuje się wygranym i dał mi to
w delikatny, ale wyraźny sposób odczuć.
- Do tego to nie możemy dopuścić- odparł ze zdenerwowaniem Olszański. —To najgorsze co mogłoby nas spotkać. Będziemy pierwsi do zwolnienia.
- I,dlatego musimy szybko kogoś znaleźć. Kogoś rzetelnego, kompetentnego, kto ma finanse w jednym paluszku - przerwał na chwilę. —Mam chyba kogoś kto może nam pomóc- dodał z ożywieniem. — Paweł Rusewicz, mój znajomy jeszcze z czasów dzieciństwa i szef Uli przy okazji.
-No- również w przyjaciela wstąpił optymizm. — Jak bankowiec to dobrze rokuje.
-I to bardzo zdolny bankowiec- sprecyzował. — Jadę dzisiaj do rodziców to wpadnę do niego. Sam pewnie zainteresowany przygotowaniem projektu nie będzie, ale może ma u siebie w banku jakiegoś dobrego ekonomistę.
- Do tego to nie możemy dopuścić- odparł ze zdenerwowaniem Olszański. —To najgorsze co mogłoby nas spotkać. Będziemy pierwsi do zwolnienia.
- I,dlatego musimy szybko kogoś znaleźć. Kogoś rzetelnego, kompetentnego, kto ma finanse w jednym paluszku - przerwał na chwilę. —Mam chyba kogoś kto może nam pomóc- dodał z ożywieniem. — Paweł Rusewicz, mój znajomy jeszcze z czasów dzieciństwa i szef Uli przy okazji.
-No- również w przyjaciela wstąpił optymizm. — Jak bankowiec to dobrze rokuje.
-I to bardzo zdolny bankowiec- sprecyzował. — Jadę dzisiaj do rodziców to wpadnę do niego. Sam pewnie zainteresowany przygotowaniem projektu nie będzie, ale może ma u siebie w banku jakiegoś dobrego ekonomistę.
- Albo
ekonomistkę-dodał Olszański. — I ładną do tego.
-
Ładna buzia potrzebna mi nie jest tylko kompetentna osoba- odparł zdecydowanie.
-A,
co ci zaszkodzi połączyć przyjemne z pożytecznym?-zapytał wyraźnie zawiedziony słowami przyjaciela.
-To
mi szkodzi bracie, że chcę skupić się wyłącznie na pracy a nie na flircie.
Z Pawłem tak jak planował spotkał się jeszcze tego samego dnia wieczorem i wyjaśnił swoją sprawę.
-Mam taką jedną stażystkę-odparł Paweł po wysłuchaniu, kogo szuka, a Markowi przemknęło
przez myśl, że to Ula. — Prawie była stażystka, bo za tydzień staż się jej
kończy i nowi przychodzą. Ukończyła SGH
z wyróżnieniem i to na dwóch kierunkach. Do tego kursy językowe i to nie byle, jakie
tylko z certyfikatem. Jest skromna, bystra,
miła, pracowita, zdolna, ambitna i zna się doskonale na tych wszystkich
prognozach i wyliczeniach. Sam
zatrzymałbym ją, ale prezes rządzi stażystami.
-I myślisz,
że ktoś dopiero, co po studiach dałby radę?- pytał bez wiary.
Był
też pewny na sto procent, że to Ula. Określenia skromna, bystra i miła pasowały,
bowiem do niej jak ulał.
- Ja
oczywiście mogę znaleźć ci kogoś bardziej doświadczonego, ale moim skromnym
zdaniem nikogo lepszego w banku od Uli Cieplak nie ma - zapewniał. —I jeśli ma cię to uspokoić to przejrzę prezentację jak już ją napiszecie. Zgoda Marek.
- Zgoda-odparł z większą wiarą w umiejętności Uli.
-To ja zapytam ją jutro, czy jest w ogóle zainteresowana i dam ci znać. A jakby co to rozejrzę się za kimś innym.
- Zgoda-odparł z większą wiarą w umiejętności Uli.
-To ja zapytam ją jutro, czy jest w ogóle zainteresowana i dam ci znać. A jakby co to rozejrzę się za kimś innym.
Do tego, że
miał okazję poznać ją nie przyznał się, bo skoro nie usłyszał nic w
rodzaju znasz
ją to przypuszczał, że
Ula nic o nim nie wspominała to i on nie wychylał się z tym.
Propozycja szefa zaskoczyła Ule. Zastanawiała się też czy szef sam o niej pomyślał, czy Marek miał coś z tym wspólnego. Dyrektor, co prawda nic nie wspominał o tym, ale Dobrzański mógł prosić go o to. Ona również chętnie spotkałaby się z nim ponownie, bo już sama myśl o Marku sprawiała przyjemny dreszczyk na ciele to i nad powodami się zbytnio nie rozczulała. Po powrocie ze szpitala z ciekawości sprawdziła te F&D w Internecie i przy okazji dowiedziała się, co nieco o Marku. Mężczyzna był dość popularny na wszelkich plotkarskich portalach z wielu podbojów, modelek, aktorek i innych celebrytek. Zdradzał przy tym wieloletnią narzeczoną Paulinę Febo, z którą jak pisali nie układało mu się. Zdziwiona też tym, co wyczytała zbytnio nie była.
Propozycja szefa zaskoczyła Ule. Zastanawiała się też czy szef sam o niej pomyślał, czy Marek miał coś z tym wspólnego. Dyrektor, co prawda nic nie wspominał o tym, ale Dobrzański mógł prosić go o to. Ona również chętnie spotkałaby się z nim ponownie, bo już sama myśl o Marku sprawiała przyjemny dreszczyk na ciele to i nad powodami się zbytnio nie rozczulała. Po powrocie ze szpitala z ciekawości sprawdziła te F&D w Internecie i przy okazji dowiedziała się, co nieco o Marku. Mężczyzna był dość popularny na wszelkich plotkarskich portalach z wielu podbojów, modelek, aktorek i innych celebrytek. Zdradzał przy tym wieloletnią narzeczoną Paulinę Febo, z którą jak pisali nie układało mu się. Zdziwiona też tym, co wyczytała zbytnio nie była.
Do
pomocy w napisaniu prezentacji szef długo nie musiał jej namawiać. A zgodziła
się z trzech powodów. Po pierwsze wiązało się to ze spotkaniem z Markiem, po
drugie z dodatkowymi pieniędzmi, bo budżet w domu duży nie był, a po trzecie, bo
poprosił ją o to szef a on zawsze był dla niej życzliwy.
Marek
do banku dotarł tego samego dnia popołudnia a Paweł jak gdyby nic przedstawił
ich sobie.
-Marek
Dobrzański, Urszula Cieplak- mówił wskazując ich sobie nawzajem.
- Cześć-odezwał
się Marek wyciągając rękę. — Miło cię poznać.
-Cześć
–odparła równie kurtuazyjnie.
-To
wy sobie tu porozmawiajcie chwilę a ja przejdę się do bufetu-wtrącił Rusewicz i
wyszedł.
-Miło
cię znowu widzieć- rzekł Marek, gdy tylko drzwi za dyrektorem zamknęły się i
podkręcając swój uśmiech.
-Mi
również- odwzajemniła uprzejmość. —Ty naprawdę nic nie mówiłeś panu Pawłowi, że
mnie znasz czy miał udawać, że nie wiem o tym.
-Naprawdę
Ula. On nic mi nie wspomniał, że coś wspominałaś o mnie, to ja nie wspominałem
o tobie. I sam zaproponował mi ciebie do pomocy do
napisania prezentacji. Dałabyś radę?
-Myślę,
że tak- odparła z delikatnym wahaniem. — Muszę mieć tylko wytyczne i jakieś
rozeznanie.
- To
zrozumiałe i wszystko, co będziesz potrzebowała to ci dostarczę- zapewni.
—Może umówimy się na jutro, bo czas
nagli? Po pracy albo na lunch. Ja się
dostosuje Ula.
-Po
pracy bardziej mi pasuje. Powiedzmy, że o szesnastej trzydzieści w tej
kawiarence na przeciwko mojego banku. Może być?
-Jak
najbardziej-odparł. —A jak twoje uczulenie?
-Dziękuję
całkiem dobrze-rzekła uprzejmie. —Przez sobotę i niedzielę brałam leki i nic
niepokojącego się nie działo.
-To dobrze. Zastanawiałem się przez weekend czy jest dobrze.
-To dobrze. Zastanawiałem się przez weekend czy jest dobrze.
-A
jak wieczór kawalerski?
-Też
dobrze, a kolega jest już szczęśliwym małżonkiem. Był podobno na początku niezadowolony z
faktu zaproszenia striptizerki, bo obiecał narzeczonej, że nie będzie panienek,
ale dziewczyna zrobiła swoje i nic złego tak naprawdę się nie stało.
-Nic
się nie stało. Dobre sobie- mruczała. —Mężczyźni mają tylko jedno w głowie. Dobrze
zabawić się.
-A,
co z tym złego Ula?- pytał sugestywnie. — I niby, kiedy mamy się tak bawić. Jak
będziemy już starzy i będziemy ślinć się na widok nagiej piersi kobiety? Dziewczyna odsłoniła tylko to, co ma najlepsze,
pozwoliła klepnąć się w tyłek, dotknąć piersi, bioder i tyle.
-A
pomyślałeś o nas dziewczynach? Co czują, kiedy wiedzą, co robi narzeczony albo chłopak? –pytała
zezłoszczona. —Jeśli nie wiesz to ci powiem? Czują się zdradzone.
-Ula,
jaka zdrada? – odparł kpiąco. — Do łóżka nie poszedł z nią. Nikt nie poszedł. I przepraszam, że cię zgorszyłem.
-Nie,
nie zgorszyłeś mnie-rzuciła błaho. —Mam po prostu inne zdanie na takie
rozrywki.
-To,
co dogadaliście się jakoś w sprawie prezentacji- przerwał im sprzeczkę Paweł.
-Tak-
odparł Marek za ich oboje. — Jutro
zaczniemy z Ulą pracować nad nią.
-To
dobrze. A jakbyście mieli jakieś wątpliwości to służę pomocą-zaoferował się
Rusewicz.
-Dzięki
Paweł – zwrócił się uprzejmie do kolegi. —Pójdę
już-dodał patrząc głównie na Ule. —Muszę przygotować ci materiały na jutro.
-Musisz-
potwierdziła Ula. — I do jutra Marek.
-Do
jutra. I cześć Ula, Paweł -dodał i wyszedł.
Pracę
nad opracowywaniem planu rozwoju firmy rozpoczęli dwa dni później a na
miejsce pracy wybrali mieszkanie Sebastiana. Marek już po pierwszym takim spotkaniu
wiedział, że z Ulą będzie mu się łatwo i przyjemnie pracować. Dziewczyna była
bardzo pojętna i nawet sama wymyśliła przewodnią koncepcję rozwoju firmy, która
oparta była nie tylko na jednej kolekcji, ale daleko idąca. Ula tymczasem po
trzecim spotkaniu zrozumiała, że zakochała się w Marku i nie wiedziała, co z
tym fantem zrobić. Dobrzański był ideałem urody i mogłaby wpatrywać się w niego
przez cały czas. Próbowała walczyć z tym uczuciem, ale nawet jego uwodzicielski
charakter i obecność w jego życiu narzeczonej nic nie zmieniał.
Po tygodniu projekt był gotowy, a dwa tygodnie później było już wiadomo, że to Marek zajmie miejsce ojca na stanowisku prezesa F&D. Projekt Uli zatytułowany ”Nowe marki dla nowych segmentów rynku” znalazł uznanie ekspertów, którzy oceniali obie prace. Swoje urzędowanie Marek miał rozpocząć po kolejnych dwóch tygodniach i wraz z rozpoczęciem nowego miesiąca września. W międzyczasie wyprawił z tej okazji bankiet w swoim ulubionym klubie 69 a na który zaprosił pracowników firmy oraz Ule. Musiał też znaleźć sobie sekretarkę, bo razem z ojcem odchodziła wieloletnia jego sekretarka.
Po tygodniu projekt był gotowy, a dwa tygodnie później było już wiadomo, że to Marek zajmie miejsce ojca na stanowisku prezesa F&D. Projekt Uli zatytułowany ”Nowe marki dla nowych segmentów rynku” znalazł uznanie ekspertów, którzy oceniali obie prace. Swoje urzędowanie Marek miał rozpocząć po kolejnych dwóch tygodniach i wraz z rozpoczęciem nowego miesiąca września. W międzyczasie wyprawił z tej okazji bankiet w swoim ulubionym klubie 69 a na który zaprosił pracowników firmy oraz Ule. Musiał też znaleźć sobie sekretarkę, bo razem z ojcem odchodziła wieloletnia jego sekretarka.
Dla Marka oczywiste było zatrudnienie Uli. Skończyła akurat staż i wiedział, że
rozsyła swoje CV po firmach. Impreza w klubie może i nie była idealna do
załatwiania spraw zawodowych, ale w tym przypadku była jak najbardziej.
-Ula dzisiaj
tak słownie i nieoficjalnie, ale chciałbym żebyś pracowała dla mnie-oznajmił
jej odchodząc z nią w zaciszne miejsce. —To
dzięki tobie zostałem prezesem i liczę, że dalej będziemy razem rozwijać firmę.
Słowa Uli okazały się prorocze, bo okazało się, że stanowisko sekretarki zajmie Wioletta Kubasińska, mało kompetentna dziewczyna i nieumiejąca nawet kawy dobrze zaparzyć. To Paulina Febo narzeczona Marka przyprowadziła ją, bo chciała mieć szpiega w biurze narzeczonego. Marek nie zamierzał jednak zbyt długo jej trzymać i zatrudnił ją tylko, dlatego że spodobała się Sebastianowi. W planach miał zwolnić ją z pierwszego lepszego powodu, gdy tylko przyjaciel zapozna się z nią wystarczająco dobrze.
-Serio
mówisz-?- wyraźnie zaskoczył ją.
-
Bardzo serio i proponuję ci stanowisko mojej asystentki.
-Jak
to asystentki?- tym razem zdziwiła się. — Nie mam doświadczenia na asystentkę.
-Ula
ktoś musi kogoś zatrudnić bez doświadczenia, żeby te doświadczenie zdobyć-tłumaczyła
jej racjonalnie. — A ja biorę cię w
ciemno. Chociaż nie- zreflektował się. —
Zdążyłaś mi swoje kompetencje udowodnić. Chyba, że nie chcesz.
-Bardzo
chcę- odparła szybko. — Tylko myślałam, że zacznę od niższego stanowiska na
przykład sekretarki.
-Z
twoimi wykształceniem, tymi wszystkimi kursami, znajomością języków i
pracowitością, zasługujesz na coś więcej niż parzenie kawy- zapewniał ją.
-A skąd
to wszystko wiesz? –zapytała podejrzliwie. —Do ciebie nie wysyłałam CV.
-Od
Pawła. Powiedział mi, że warto w ciebie zainwestować i że taki pracownik to skarb.
A nawet jakby nic nie mówił to i tak zaproponowałbym ci pracę.
-
Miło to słyszeć-odparła wyraźnie ucieszona komplementami przyszłego szefa. — Ale kawę też umiem parzyć, jakby sekretarka
nie potrafiła- dodała na koniec.
Słowa Uli okazały się prorocze, bo okazało się, że stanowisko sekretarki zajmie Wioletta Kubasińska, mało kompetentna dziewczyna i nieumiejąca nawet kawy dobrze zaparzyć. To Paulina Febo narzeczona Marka przyprowadziła ją, bo chciała mieć szpiega w biurze narzeczonego. Marek nie zamierzał jednak zbyt długo jej trzymać i zatrudnił ją tylko, dlatego że spodobała się Sebastianowi. W planach miał zwolnić ją z pierwszego lepszego powodu, gdy tylko przyjaciel zapozna się z nią wystarczająco dobrze.
Pierwsze dwa tygodnie pracy Uli we F&D
minęły bardzo przyjemnie i szybko ogarnęła obowiązki asystentki. Zaprzyjaźniła
się też z trzema innymi tak samo przeciętnymi dziewczynami jak ona. Reszta
ekipy tak miła jak Ala, Iza i Ela nie była, ale znośna i nikt jej nie wchodził
w drogę a ona im. Marek natomiast dalej był miłym i czarującym facetem. Tylko do
pracy nie rwał się i często za niego musiała wykonywać ją, podczas gdy on bawił
się w klubie z Sebastianem.
Jedynie
Paulina i Wioletta psuły tę atmosferę. Obie kobiety starały się umilić jej
życie tylko, dlatego że była lojalna wobec szefa. Szydziły z niej mówiąc, że
nie ma klasy i nie pasuje na reprezentacyjne stanowisko oraz próbowały skompromitować
ją przed Markiem przekonując go, że nic nie umie i to Wioletta zajmuje się
całym sekretariatem. Prawda była jednak taka,
że Kubasińska nie potrafiła nic robić i to Ula wykonywała za nią pracę, aby nie
było żadnych przestojów a Wioletta przypisywała to sobie. Marek na szczęście nie wierzył w te zasługi Kubasińskie, ale i nic nie mówił tylko, dlatego że Ula prosiła go o to. Jednak to dopiero po
wyjeździe Marka w trzydniową delegację miały miejsce te najważniejsze
wydarzenia.
Podoba mi się ta mini. Zabawnie, dużo Uli i Marka i koniec intrygujący. Jest też to co lubię FD i to że razem będą pracować a Dobrzyński to słodki do wyporządzenia. Przyjemnie się czytało przy popołudniowej kawie i czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńO to mi chodziło. Zabawnie, krótko i zwięźle.Druga część pisze się. Co do Marka to wiadomo, że ze słodkiego drania będzie porządny facet w przyszłości.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Ciekawa i intrygująca mini. Marek jak zawsze uroczy a Febo i Kubasińska to wredne istoty. Czekam na kolejną część. Ciekawe co się mogło wydarzyć w tym czasie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Część wydarzeń będzie skopiowane z serialu, ale w innej kolejności i okolicznościach. Będzie też coś dodane od siebie.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Mimo, że część dość długa, to nie ma nudy. Czyta się szybko, bo akcja toczy się wartko a niektóre fragmenty potraktowane humorystycznie. Rzuciło mi się w oczy, że Twoja Ula nie jest tak bardzo nieśmiała jak w serialu. Potrafi odparować czasem złośliwe uwagi Marka i nie ma odnośnie tego żadnych oporów.
OdpowiedzUsuńUroda Dobrzańskiego podziałała i na jej zmysły. Ten niespodziewany wręcz toksyczny pocałunek pewnie też nie jest dla niej bez znaczenia. Ciekawe, czy i on odczuwa coś podobnego, bo na razie o tym nie piszesz. Docenia jej umiejętności, proponuje pracę i tylko nie wiadomo czy dlatego, że widzi wyłącznie same korzyści dla F&D wynikające z jej umiejętności i posiadanej wiedzy, czy też faktycznie zapałał do niej wielką sympatią. Końcówka rozdziału mówi jednak o tym, że Marek nie przepracowuje się zbytnio podobnie jak jego sekretarka, więc na tym etapie Ula jest raczej wyrobnicą niż kimś o kim Marek myśli z sympatią. Bardzo jestem ciekawa dalszego ciągu tej historii, bo początek świetny.
Pozdrawiam. :)
Ula musiała być znacznie ładniejsza i uszczypliwa trochę, bo inaczej do tego pierwszego pocałunku nie doszłoby. Marek oczywiście oprócz tego, że jest pracowita to docenił i to drugie. Będzie o tym w kolejnej części. Tak samo jak o rozpamiętywaniu przez Ule pocałunku.Będzie też wielka przemiana.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Bardzo fajna mini. Na początku myślałam że Ulka naprawdę jest taką kobietą ale potem myślę że to niemożliwe. Marek jak to on rzuca się na każdą laskę która jest dość ładna. Ulka dość szybko się zakochała ale co zrobić jak on jest taki przystojny. Czekam na szybki cd bo naprawdę mi się ta mini spodobała. ;-)G
OdpowiedzUsuńNiestety Markowi zajmie to pół roku. Ale to i tak szybciej niż w serialu.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Świetna mini. Marek niczym wyjęty z serialu ,ale Ulka nieco inna i szybko zyskała moją sympatię ,ale w tej znów ma pecha ,że zakochała się w kobieciarzu. Czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńAle niedługo to się zmieni i po kobieciarzu śladu nie będzie.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Ja akurat napiszę nie na temat ;) Szkoda że jak na razie zrezygnowałaś z pisania miniaturki nr 21, bo czekałam głównie na wątek Singielkowy. Majki nie oglądałam, PwS oglądałam z sympatii do Filipa i Gosi Sochy, a Julię dla Maćka, Kotynieńka i Mamy Kotynieńka. Jednak mało co mnie interesowało w częściach tej miniaturki i czekałam, kiedy do akcji wkroczą moi ulubieńcy, czyli Elka i Tomasz :) Ja strasznie lubię czytać Singielkowe historie i dzięki Google trafiłam na twojego bloga. Spodobał mi się pomysł połączenia 5-ciu seriali, tym bardziej że uwzględniłaś również Singielkę i szkoda mi się zrobiło, że przerwałaś. Rozumiem utratę weny, i że tak już po prostu masz. Mam więc nadzieję, że niedługo powrócisz do tej historii i pociągniesz ją do końca :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Postaram się dokończyć najszybciej jak się da. Ale oprócz tego, że straciłam zapał do tej mini to jestem w siódmym miesiącu ciąży i muszę zadbać o siebie i dziecko.Może dlatego też mam takie zmienne weny.
UsuńCo do Julii to masz absolutną rację. Ja TYLKO dla nich oglądałam serial.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Kiedy dodasz kolejną część.
OdpowiedzUsuńNie wiem kiedy. 9 stron już jest i brakuje końcówki i tego co przed.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.