poniedziałek, 13 lutego 2017

Walentynki. Cykl miniaturek.



Takie tam trzy dni z życia Dobrzańskich.
Ciąg dalszy miniaturki 19.

-Tatusiu ładna?- zawołała Emilka machając laurką i biegnąc do ojca z części salonowej pomieszczenia do kuchennej.
-Bardzo- odparł spoglądając na trochę krzywe serce, kwiatek i podpis Emi. — To dla mnie kotku?
-Co ty tata- zakpiła.  — Dla Mateusza na jutro, bo jutro jest dzień zakochanych.
-Aha. I ty Mateuszka bardzo lubisz?
-Tak tatusiu- odparła siadając obok ojca, który przy stole karmił synka Tomka. — Pasujemy do siebie. Oboje lubimy zupę ogórkową, chleb z Nutellą, chipsy i czekoladę. A nie lubimy leżakowania, mycia zębów i marchewki na obiad. Tylko w bawieniu się nie pasujemy. Ja wolę bawić się w dom, a on z kolegami i samochodami. To bawimy się tak, że ja gotuję obiad, zajmuję się naszą córeczką Wiktorią a Mateusz idzie do pracy.
-Rozumiem- przytaknął. — Jest jak w prawdziwej rodzinie. Ja w przedszkolu z dziewczyn to głównie bawiłem się z taką jedną Gabrysią i Weroniką.
-A gdybyś znał mamusię to bawiłbyś się z mamusią- ni to stwierdziła ni zapytała.
-Raczej nie kochanie. Mama jest młodsza ode mnie i mieszkała w Rysiowie a ja tu we Warszawie.
-Ale gdybyście razem chodzili to bawiłbyś się z nią –nie ustępowała.
-Pewnie bawiłbym się i z twoją mamą-odparł dla uspokojenia córki.
-W dom?- zapytała tonem, który wskazywał, że chce usłyszeć potwierdzenie od ojca.
-Kotku większość chłopców nie lubi bawić się w dom-postanowił powiedzieć jej prawdę.  — Wolą samochody. Tak jak ten twój Mikołaj.
-On ma na imię Mateusz tatusiu.  Ale czy to znaczy, że on nie lubi mnie?
-Pewnie lubi, bo czasami bawi się z tobą- odparł z westchnieniem, bo wyglądało na to, że to jemu przypadła pierwsza rozmowa na temat miłości z córką.  — Tylko jest w takim wieku, że woli bawić się z chłopcami.
- A jak już będzie duży, to już ze mną będzie chciał się bawić?
-Kto wie Emilko- rzekł spoglądając na córkę i zastanawiając się jak ma jej to wszystko wytłumaczyć.    Ale musisz też wiedzieć, że rzadko, kiedy z takich przedszkolnych miłości wychodzi coś poważnego. To takie zabawy. Ja sam miałem narzeczone i żony w przedszkolu na niby.
-Szkoda, bo Mateusz jest naprawdę super tatusiu.
-Poznasz jeszcze nie jednego fajnego chłopaka- pocieszał ją. —  Zobaczysz. Twój tatuś ci to mówi. Ja miałem dziewczyny w przedszkolu, później w szkole, a jeszcze później na studiach i po studiach i nic. Do czasu jak nie poznałem twojej mamy.
-I zakochałeś się-zapiszczała, bo już w wieku czterech i pół lat była romantyczką.
-Dokładnie. Było tak jak opowiadałem ci z mamą. Twoja mama ujęła mnie swoją dobrocią, szczerością, czułością, ciepłem, troskliwością, uśmiechem, życzliwością. I długo mógłbym jeszcze tak mówić.
Emilka niedawno dowiedziała się od rodziców o ich związku. Była chora, marudziła a czytanie zmyślonych bajek znudziło ją i chciała usłyszeć coś innego. Nowa i współczesna wersja Kopciuszka, gdzie głównymi bohaterami okazali się jej rodzice, bardzo spodobała się i od tego czasu ciągle wracała do tej historii.
-A ty, co masz dla mamusi na jutro?- trochę zmieniła temat.
-A nie powiem, bo ostatnim razem, gdy zdradziłem ci, co mam dla mamy na święta to chodziłaś obok niej i mówiłaś, że znasz sekret taty, ale nie możesz jej powiedzieć a mama przekupiła cię i wszystko jej powiedziałaś. Mogę powiedzieć ci tylko, że z przedszkola odbierze cię babcia albo dziadek i zajmą się tobą i Tomkiem przez całe popołudnie i może noc. Zobaczymy, o której wrócimy z mamą.
-Super tatusiu-entuzjastycznie ucieszyła się. — I wiesz, co też narysuję ci laurkę i mamie. I jeszcze jedną to dasz mamie jutro od siebie. 
-Świetny pomysł kotku-pochwalił ją.
-Myślisz, że mogłabym kupić Mateuszowi lizaka serduszko? -zapytała jeszcze wstając z krzesełka.
-Pewnie, że możesz- odparł pewnie. —Powiem ci nawet więcej kotku-dodał konspiracyjnie. W miłości są wszystkie chwyty dozwolone.
-To znaczy c0?-pytała zaintrygowana. 
 - To znaczy, że są różne sposoby na zdobycie chłopaka albo kobiety a nie tylko zwracaniem jego uwagi na siebie. Albo może trzeba trochę poczekać na coś. Może samo coś się zdarzy. Tak jak mama czekała na mnie.
-To tak zrobię tatusiu, poczekam na coś, a później pomyślę- odparła i pełna nadziei pobiegła w podskokach do stolika przy którym rysowała laurki.



Emilka tematu miłości do końca nie porzuciła i wieczorem, gdy mama pomagała jej w kąpieli i myciu głowy to do sprawy wróciła.
-Tatuś powiedział mi, że gdyby chodził z tobą do przedszkola to bawiłby się z tobą- wyszeptała jej. — Ty też bawiłabyś się z tatusiem?
Marek zdążył jej już opowiedzieć o rozmowie z córką, gdy ona była na zebraniu organizacyjnym w przedszkolu to podjętą przez nią rozmową zdziwiona nie była. Zrozumiała też, dlaczego od paru dni Emilka tak starannie przygotowywała się do wyjścia do przedszkola.
-Z twoim tatusiem każda dziewczynka chciałaby się bawić- odparła córce.  —Dołeczkami przyciągał wszystkie dziewczynki.
-Tak jak ciebie mamusiu?
- Dokładnie. A tatuś coś jeszcze mówił?- postanowiła wypytać nieco córeczkę.
-Że chłopcy nie lubią bawić się z dziewczynkami. Tylko nie wiem, dlaczego. Przecież fajne jesteśmy. Prawda?
-Prawda- poparła córkę. — A chłopcy to dziwne istoty są kochanie. My dziewczyny chciałybyśmy bawić się z nimi od przedszkola a oni dopiero później, gdy są duzi, bo później dojrzewają-postanowiła córkę od dzieciństwa uświadomić w tej kwestii. — Ale kto wie może ten Mateusz będzie inny i za jakiś czas będzie chciał bawić się z tobą.
-W dom? –zapytała pełna optymizmu.
- Może nie w dom, ale możecie razem klocki układać albo puzzle. Albo rysować razem, oglądać książeczki. Z mężczyznami od małości trzeba iść na kompromis.
-To znaczy na film w kinie?
-Nie kochanie- zaśmiała się. — To znaczy, że nie możesz zmuszać go do zabawy w dom tylko szukać innych wspólnych zabaw i zainteresowań.  A o mamusi i jutrzejszym dni tatuś coś mówił?- zmieniła nieco temat.
-Może będę spać u babci z Tomkiem-rzekła konspiracyjnie.    I zrobiłam ci dwie laurki. Jedna będzie dla ciebie a drugą dasz tatusiowi.
- To dobrze kochanie, bo mamusia nie ma dla taty żadnej kartki –odparła ku zadowoleniu dziewczynki.


Następnego dnia rano Marek naszykował dla swoich dwóch dziewczyn śniadanie i przyniósł do łóżka dwie tace smakołyków. Dla żony miał dodatkowo różę i kawę a dla córki lizaka w kształcie serca i kakao. Emilka już prędzej przyszła do sypialni rodziców i razem z mamą czekała na niego. Dała też rodzicom swoje laurki.
-Proszę bardzo to dla was –rzekł Marek elegancko ubrany i kłaniając się nim nisko jak prawdziwy kelner. —Smacznego.
-Taca pięknie wygląda prawda Emilko- rzekła Ula.
-Yhy -odparła dziewczynka zabierając się za rogaliki i dżem.
-Tyle starania a w podzięce tylko Yhy – mruknął Marek.
-Ale ja pochwaliłam- wtrąciła Ula. — A to dla ciebie –dodała podając mu laurkę zrobioną przez Emilkę. Drugą kartkę kupioną też miała, ale nie chciała robić córce przykrości. Podobnie było z Markiem i on dał żonie laurkę, którą zrobiła Emi a drugą zostawił na później. Na koniec przypieczętowali to pocałunkiem.
-Dobrze, że je narysowałam, prawda?- zapytała dziewczynka patrząc na rodziców.
-Bardzo dobrze- odparł Marek głaszcząc ją po główce. — Wy tu jedzcie a ja pójdę po butelkę i nakarmię Tomka. Patrzy na was i zazdrości.



Po śniadaniu i zawiezieniu Tomka do dziadków a Emilki do przedszkola Ula i Marek pojechali na cztery godziny do firmy. Po dwunastej mieli czas dla siebie i podzielili go sprawiedliwie. Przedpołudnie należało do Marka i jego niespodzianki, obiad był wspólnie ustalony, a popołudnie i wieczór do Uli i jej niespodzianki.
-Na początek kochanie zapraszam cię na krótki spacer- rzekł Marek wychodząc z żoną z firmy. — A na dwunastą czterdzieści pięć umówiłem nas w pewnym miejscu.
-A to ma związek z torbą, którą masz ze sobą? –podpytywała. —Cały dzień z nią się nie rozstajesz.
- Ula nie powiem, nie bądź dzieckiem i nie dopytuj się- mówił karcąco.  — Ja muszę dłużej czekać na twoją niespodziankę i o nic nie pytam.
-Ok Marek. O nic już nie spytam-odparła.  Bała się jednak, że może wpadli na ten sam pomysł.
Z wyborem miejsca na spacer Marek nie wysilił się i poszli do ulubionego parku. Po drodze wstąpił do kwiaciarni po zamówione kwiaty. Był to dodatek do prezentu, wisiorka ryby jej znaku zodiaku i kartki-Walentynki.

 Byłaś dla mnie kimś zwyczajnym, -czytała Ula uśmiechając się.
byłaś dla mnie kimś uwagi niewartym.
Byłaś kimś, kogo do końca nie znałem,
byłaś kimś, komu do końca nie ufałem.
Byłaś asystentką oddaną
byłaś koleżanką zaufaną.
Byłaś przyjaciółką dobrą i... udziałem
do czasu zanim Cię nie pokochałem!*

-Bardzo trafiony – stwierdziła będąc pod wrażeniem. — Sam wymyśliłeś?
- Nie do końca- wyznał szczerze. —  Starałem się znaleźć coś pasującego i interesującego w Internecie, ale w każdym wierszyku było coś nie tak. W końcu jeden z nich spodobał mi się, dostosowałem do nas, coś dodałem od siebie i jest. A wiedz, że trochę tych wierszyków przekopałem.
-Coś o tym wiem –odparła tajemniczo. —  A wierszyk bardzo ładnie ci wyszedł.
-Dzięki Ula. Starałem się jak mogłem.
- A to proszę dla ciebie- dodała podając mu elegancko zapakowany krawat i swoją kartkę.

Choć nie byłam seksu bombą,- czytał chwilę później z rozbawieniem.
tylko firmową trąbą.
Choć nie miałam biustu XXL,
 ani gustu za groszy pięć.
Choć nogami do pasa nie sięgałam,
tylko aparatem na zęby się wyróżniałam.
Choć nie miałam zbytnio taktu,
ani w domu dostatku.
To bądź pewny mój kochany,
że od zawsze byłeś mi pisany.*

-Bardzo trafiony- rzekł z rozbawieniem i będąc pod wrażeniem. —   To twoja twórczość.
-Pół na pół- i ona przyznała się, że to nie jej dzieło. — Taka przeróbka wierszyka z Internetu. I dziękuję za kartkę i prezent- dodała tuląc się do męża. 
-I ja dziękuję- odparł muskając usta.  — Czuję, że będą to niezapomniane Walentynki.

 Pół godziny później odjechali z parku a po niespełna dziesięciu minutach Marek zatrzymał auto.
-Jesteśmy na miejscu Ula- rzekł parkując przed zakładem fotograficznym. Zapraszam cię na wyjątkową sesję zdjęciową. Spakowałem parę naszych rzeczy na przebranie i fotografii.
-Fotograf i sesja- odetchnęła z ulgą. — Bałam się, że... . Nie ważne, co.   A to co w torbie ukrywasz to rozumiem, że są nasz rzeczy?
-Dokładnie. Ale teraz nie każmy czekać panu fotografowi.
W zakładzie spędzili małą i miłą godzinę. Stylistka zajęła się ich makijażem i fryzurą a fotograf resztą. Niespodzianka Marka była trafiona i oboje wyszli zadowoleni i z perspektywami, że kolejne punkty Walentynek miną równie przyjemnie.


-Było bardzo romantycznie i oryginalnie Marek- westchnęła Ula, gdy byli już na zewnątrz. Zobaczymy teraz, czy moja niespodzianka przypadnie ci do gustu równie mocno jak twoja mi.  Moja jest już trochę oklepana.
-Cokolwiek to by nie było to na pewno będzie miło Ula i biorę to w ciemno- zapewniał.
-A, jeśli nie to postaram ci się to wieczorem i w nocy jakoś wynagrodzić- odparła  zalotnie. Dzieci zostawimy u twoich rodziców, przygotuję kolację, odpowiedni nastrój w sypialni- nęciła przyglądając się mężowi.
-Brzmi obiecująco- rzekł z rozmarzeniem, tuż przy jej ustach i delikatnie je muskając.  — Na razie jednak czas na punkt drugi popołudnia.
Kolejny punkt na liście był obiad zaplanowany na godzinę czternastą w Ogrodzie Smaków. Dojeżdżali właśnie do restauracji, gdy zadzwonił telefon Uli.
-Pani z przedszkola- rzekła do Marka. —(.... )Jak to zatrucie-spytała po chwili do słuchawki. (.... .) Rozumiem zaraz przyjedziemy. Musimy jechać do szpitala Marek- zwróciła się do męża. Na Biskupińską. Emilka trafiła tam z innymi dziećmi. W przedszkolu czymś potruły się.

Gdy dojechali do szpitala, izba przyjęć wypełniona była dziećmi, rodzicami i pielęgniarkami. Emilki nie było nigdzie widzieć a od jednej z przedszkolanek Dobrzańscy dowiedzieli się, że ich córka leży na sali segregacji.
- Prawie cała grupa Emilki zachorowała tuż po obiedzie - wyjaśniała im idąc z nimi w stronę przeszklonych drzwi. — Z wyjątkiem Mateusza, Karola Piątka i Kuby i okazało się, że chłopcy oddali Emilce, Angeli i Martynie swoje desery.  One trzy zjadły podwójne porcje i dlatego są najbardziej chore. Dzieci z innych grup są zdrowe i to prawdopodobnie deser spowodował zatrucie. Jedna z dziewczynek ma dzisiaj urodziny i jej rodzice przywieźli właśnie na deser małe torciki- tłumaczyła się z zatrucia.
-Dzień dobry –chwilę później Dobrzańscy witali się z lekarką. — Jesteśmy rodzicami Emilki. Co z naszą córką?
-Katarzyna Witkowska- przedstawiła się.  — Państwa córka jest odwodniona i daliśmy jej kroplówkę- wyjaśniała im. — Mocno wymiotowała i miała ostrą biegunkę. Poza tym jest cała spocona, buzia blada. Typowe zatrucie.
-Ale wyjdzie z tego?- zapytała zaniepokojona Ula.
- Tak- uspakajała pani doktor. — Dzieci zatrucia gorzej przechodzą niż dorośli, ale wszystko jest pod kontrolą i najpóźniej pojutrze Emilka wróci do domu.
-Jak się czujesz kotku-pytał tymczasem Marek, Emilkę.
-Brzuszek mnie boli i głowa tatusiu- odparła słabym głosem. Chwilę później znowu dostała torsji.
-Zobaczysz niedługo ci przejdzie -pocieszał ją i głaskał spoconą główkę.
Ze względu na to, że miała zostać przynajmniej jedną noc w szpitalu to Marek pojechał do domu po jej piżamę i maskotkę a Ula została z córką. Po drodze wstąpił jeszcze do rodziców opowiedzieć im o wszystkim i uspokoić. Emilka w tym czasie wraz z dwiema koleżankami przeniesiona została z sali segregacji na oddział pediatryczny. Wieczorem, gdy leki i kroplówki zaczęły działać to jej  stan poprawił się. Była też w lepszym humorze i odzyskała nieco rumieńce. Po wieczornej wizycie Ula i Marek uspokojeni poprawą stanu zdrowia córki pojechali do domu.  
-Z tego wszystkiego zapomnieliśmy o twojej niespodziance-rzekł Marek, gdy wychodzili ze szpitala. — Powiesz, chociaż co to miało być.
-Trzy godziny relaksu w takim przytulnym Zakątku Urody. Relaksująca kąpiel, masaż i takie tam. 
 -Pewnie byłoby interesująco- odparł rozmarzonym głosem. Taki masaż i drobne kobiece ręce czuć na ciele- dodał, bo postanowił trochę się z nią podroczyć, aby zapomniała na chwilę o chorej Emilce.
-A, kto powiedział, że byłaby to kobieta-z miejsca i brutalnie pozbawiła go tych marzeń.  —Dla mnie kobieta dla ciebie mężczyzna.
- Tak myślałem, że to zbyt piękne- westchnął z rozczarowaniem.  — A tak na serio Ula to powinnaś zadzwonić tam jutro przeprosić i wyjaśnić wszystko.
-Spokojnie Marek- wtrąciła. — Rodzice Martynki i Mateusza to prowadzą.  Wczoraj, gdy byłam na zebraniu w przedszkolu to przy okazji zawiozłam ich mamie nasze ręczniki, ulubione olejki i takie tam. A dzisiaj obiecała mi, że znajdzie dla nas inny termin.
-Co się odwlecze to się upiecze Ula. Co Ula?
-Dokładnie-zaśmiała się. —  To, co Marek jedziemy teraz po Tomka i do domu-dodała.
-Do domu tak, a po Tomka nie-rzekł otwierając przed nią drzwi auta.  — Rodzice obiecali zająć się nim, a ja zajmę się tobą skarbie. Przygotuję ci relaksującą kąpiel, zrobię kolację i pójdziemy spać. To był długi i męczący dzień.
-Czy ja mówiłam ci, że jesteś kochany?- zapytała, gdy obiegł samochód i usiadł za kierownicą.
-Coś tam kiedyś-odparł przekręcając kluczyk.


Tak jak lekarka przewidywał dzień później Emilka była już prawie zdrowa i w humorze. Rano przed pracą rodzice wpadli do niej a później miał przyjść też dziadek. Miała też, jeśli nic się nie zmieni, wyjść przed wieczorem do domu.  Nic złego na szczęście nie stało się to popołudniem rodzice przyjechali po nią.
-Był u mnie Mateusz - poinformowała ich tuż po przyjściu. Przyjechał z rodzicami po Martynkę i przy okazji mi powiedzieć cześć i dać misia- dodała głosem szczęśliwego dziecka. — I przeprosić za zatrucie. Powiedział też, że będzie bawić się ze mną w dom- mówiła z nieukrywaną satysfakcją.
-Tylko to tak trochę nieuczciwe kochanie-Ula postanowiła od razu wytłumaczyć córce, że źle postępuje.  —Sytuacja to wymusiła i chce bawić się z tobą, bo czuje się winny.
-Ale tatuś powiedział, że w miłości wszystko jest dozwolone czy tak jakoś-argumentowała.
-Tak jej powiedziałeś?- spytała męża.
-Jakoś tak kochanie- odparł Marek z niewinną miną.

*Oryginały
 Byłaś dla mnie kimś zwyczajnym,
byłaś tylko dziewczyną fajną,
byłaś kimś, kogo nie znałem,
zanim Cię nie pokochałem!
*************************
Choć nie jestem seksu bombą
 i nie jeżdżę super Hondą,
 nie mam biustu XXL i
na koncie wielu zer to
bądź pewny mój kochany,
że jesteś mi pisany.

16 komentarzy:

  1. Bardzo fajna mini.
    Najbardziej podoba mi się to jaki Marek jest czuły, troskliwy i jak bardzo kocha swoją rodzinę.
    A te jego rozmowy z córką są cudowne. Potrafi tej małej widać odpowiadać na pytania nawet te trudne.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre zdania to są zdania młodszej siostry gdy była w wieku Emilki. A Marek w tym cyklu zawsze ma takie rozmowy z córką.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  2. Wierszyki super przerobiłaś, jestem pod wrażeniem. Mini bardzo przyjemna, rodzinna i pasująca do dnia dzisiejszego.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam dodać jutro, ale jurto może czasu nie miałabym. Wierszyki też podobają mi się.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  3. Popieram w całej rozciągłości. Wierszyki najlepsze. Pozdrawiam i dziękuję za dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również popieram.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. Fajne są te rozmowy Marka z córką. Szkoda że te zatrucie przeszkodziło im w planach walentynkowych. Fajna byłaby taka walentynkowa mini o ich samych, tak żeby nikt im nie przeszkodził w świętowaniu. Czy w tym tygodniu będzie jeszcze nowa część opowiadania? G :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiadania nie będzie, ale będzie coś na 200 000 wejść. (Jeśli w tym tygodniu przekroczę tę liczbę).Walentynki do końca nieudane, ale na pewno będą je pamiętać.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  5. Rozmowy tatusia z córeczką po prostu mnie rozwalają. Marek uzbraja się w całe pokłady cierpliwości odpowiadając na liczne pytania córki. W jej ustach niektóre brzmią bardzo zabawnie, bo przecież jest małym dzieckiem a porusza kwestie dotyczące dorosłych.
    Mini bardzo na czasie, bo przecież jutro Walentynki. Jej wydźwięk jest niezwykle rodzinny i nawet szpitalny incydent nie był w stanie zaburzyć tej familijnej idylli.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz dzieci wychowywane przez telewizję internet i rówieśników szybciej dorastają i bystrością zaskakują. Stąd też pytania. Ja np. nie pamiętam czy jak miałam 4,5 lat wiedziałam o czymś takim jak Walentynki.
      Zdradzę, że miała być jeszcze na końcu rozmowa między Ulą, Markiem i Emilką ale czasu , pomysłu i przede wszystkim siły napisać nie miałam a chciałam zdążyć na jutro. Rozmowa jest oczywiście, ale bardzo króciutka i zamykająca temat Mateusza.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  6. Jak ja lubię kiedy jest tak rodzinnie i kiedy Marek dba o żonę i dzieci. Ma czas na rozmowę z córką dla synka żony i na pracę. Taki facet to skarb. Wierszyki wiadomo że rewelacja. Czekam na mini. Chyba będę parę razy na dzień zaglądać i licznik nabijać. Pozdrawiam gorąco i zdrowia życzę na te mrozy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię te klimaty. Kolejna mini będzie jeszcze bardziej rodzinna i zaskakująca.Za te pochwały zacznie duma mnie rozpierać.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  7. Przyjemna ,rodzinna mini. Marek nie boi się odpowiadać na trudne pytania córeczki.Zarówno Marek i Ula jak i Seba i Viola widać ,że są kochającym się małżeństwem.
    Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Wioli i Seby też dobrze chociaż nic o nich nie było.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  8. RANCZULA
    SERDECZNE GRATULACJE Z OKAZJI 200 TYSIĘCY WEJŚĆ. BRAWO! TAK TRZYMAĆ! POZDRAWIAM. :)

    OdpowiedzUsuń