piątek, 27 kwietnia 2018

Panicz Marek cz. 3


Po rozstaniu z Markiem, choć był to jej książę z bajki, to miała mieszane odczucia. Jego zachowanie i pierwsze spotkanie po latach bowiem mocno odbiegało od tego jej wymarzonego i rozczarowało.
Czy on naprawdę romansuje ze wszystkimi kobietami, jakie są w jego otoczeniu- myślała, roznosząc ciasteczka. Romansuje, obłapuje i całuje- dodała dosadnie.  Pewnie tak i nie powinno mnie to dziwić. Wiem przecież, jak się prowadzi i jaki jest. I to nie od dziś. To trwa latami.  Tylko że co innego wiedzieć a co innego samej doświadczyć i zobaczyć.  I powinnam wyrzucić go ze swojej głowy i serca. Tylko jak to zrobić Ula? - pytała samą siebie. Jest tak piękny i tak cudownie pachnie.
Przez kolejne dwie godziny była wystarczająco mocno zajęta pomocą w kuchni, aby nie myśleć o wydarzeniach ze spiżarki. Po powrocie do ogrodu natomiast przy stole dostrzegła samotną Wiolettę, to przy okazji zbierania pustych szklaneczek, podeszła do niej.


-Wybierasz się gdzieś? – zapytała, widząc koleżankę ubraną w beret, a którego prędzej nie miała.
-Pojeździć konno z Sebastianem- oznajmiła z podekscytowaniem.  —To ten kolega Marka. Mówię ci Ulka, jest bardzo interesujący i jest lekarzem.
-Nie za szybko na takie komitywy Wiola? - pytała pełna obaw i porządkując stół. — Znacie się ze dwie godziny?  
-To tylko przejażdżka Ulka- odparła, jakby się usprawiedliwiała.
-A ja miałam okazję porozmawiać z Markiem- oznajmiła ponuro i z taką samą miną.  
-No proszę- wykrzyknęła z zaskoczeniem tuż przy jej uchu.  —A tak się wzbraniałaś. Tylko skąd ta posępna mina? – zapytała, przyglądając się jej uważniej. —Powinnaś się cieszyć.
-Bo nie ma się z czego cieszyć- mówiła, spoglądając dyskretnie w prawą stronę, gdzie to dojrzała Marka rozmawiającego z Sebastianem. —Wyobraź sobie, że gdy byłam po ciasteczka, to pomylił mnie z jakąś Rozalią, zaczął obejmować i całować w szyję.
-Żartujesz? Chociaż nie dziwi mnie to. I co zrobiłaś? – pytała wyraźnie zainteresowana wydarzeniami ze spiżarni.
-Najpierw uderzyłam go łokciem w brzuch, później spoliczkowałam, a na koniec powiedziałam, że jestem służącą i mam na imię Janka. I nie pytaj mnie, dlaczego nakłamałam mu, bo sama nie wiem.
-Życie chyba chcesz sobie zamotać tymi kłamstwami- rzekła filozoficznie Wioletta. —Powiedziałabyś prawdę, że jesteś Ula Cieplak i byłoby po sprawie.   A co będzie, jak pani Helena przedstawi was sobie?- zapytała rozsądnie.
-Nie wiem, co będzie- odparła po chwili. —Obrócę to w żart. Albo rodzice Marka zdążą wyjechać do opery na koncert. Pan Krzysztof w ostatniej chwili dostał bilety i pomimo przyjęcia chcą pojechać. A życie to mężczyźni gmatwają- dodała dosadnie. —Prawie w każdym czytanym romansie są tacy sami.  Mają kurtyzany, prowadzą hulaszczy styl życia i szwendają się, nie wiadomo gdzie i z kim. Wszyscy są zabójczo piękni, ale i niebezpieczni. Tak jak w przypadku Marka. Stoi właśnie z Sebastianem pod tą lipą, patrzą w naszą stronę i założę się, że gadają o nas.
- Ale później, gdy już zakochują się, to żyją długo i szczęśliwie-  odparła z romantyzmem i  spoglądając dyskretnie w stronę panów.
- Tego właśnie nigdy nie piszą Wiolka- wtrąciła wymownie. —Może później są tacy sami, jak przez całą książkę i dalej ranią, romansują i zdradzają.  Do jasnej Anielki- dodała z przestrachem.  —Idą tu. Jakby co to pamiętaj, jestem Janka.
 Zrobiła też krok w tył i wpadła na kogoś, a gdy obróciła się, to ujrzała elegancką kobietę.


-Jak chodzisz – usłyszała z ust szatynki.  —Z ulicy cię wzięli.
-Najmocniej przepraszam- odparła grzecznie. — To było niechcący i nic się tak naprawdę nie stało.
-Jeśli nie masz oczu i zręczności, to nie pchaj się w towarzystwo-  mimo uprzejmości Uli ta odpowiedziała z wyniosłością. —Polskie prostactwo i bezczelność -dodała po włosku.
-Mogłaby pani mnie nie obrażać- odparła Ula w tym samym języku i zbijając kobietę z pantałyku. —Damie to chyba nie wypada?
-Właśnie? Może tak grzeczniej- odezwała się i Wioletta w języku włoskim.
-Żałosna komitywa – odfuknęła im w odpowiedzi już w języku polskim.
-Będzie mi tu obrażać i prychać – rzuciła Wioletta bez jakichkolwiek zahamowania do Uli. 
-Wiola nie warto- hamowała jej zapędy Ula.
-Warto. Niech nie myśli, że skoro masz na sobie fartuszek, to można pomiatać człowiekiem.
-Płacimy im, to wymaga się poszanowania, a nie dyskusji- usłyszały w odpowiedzi, choć Wioletta do niej nic nie mówiła.
-Psia kręć Ulka, zaraz mnie tu krew zaleje- wymruczała Kubasińska.


 Marek, zapominając o Rozalii w piwniczce, z kuchni wyszedł tuż za Ulą i odprowadził ją wzrokiem do najbliższej grupy osób.
Miód malina ta dziewczyna i z charakterem – myślał, spoglądając na nią. Taka, jakie lubię najbardziej. Daleko jej do gąski albo paniusi z dobrego domu. Nawet tu wśród elity błyszczy. Z Rysiowa i okolic jednak raczej nie jest, bo znam wszystkie dziewczęta i kobiety powyżej dwudziestu lat, a takie oczy zapamiętałbym na pewno. Cała jest kusząca i ponętna i muszę umówić się z nią i poznać lepiej.
Przez kolejne minuty jako współgospodarz przyjęcia przechadzał się po ogrodzie i salonie i wraz z rodzicami zajmował się gośćmi. Od czasu do czasu szukał też wzrokiem Uli.


Gdy już obowiązek porozmawiania ze wszystkim gośćmi miał za sobą to zajął się Sebastianem. Przez dłuższy czas przyjaciel zajęty był rozmową z Wiolettą, to nie chciał mu przeszkadzać. Teraz natomiast dostrzegł go samotnego przy stoliku z alkoholem, to podszedł. Ktoś taki jak Janka był wart porozmawiania.
-Widzisz tę dziewczynę rozmawiającą z Wiolettą? - pytał z ożywieniem i nie używając słowa służąca. —Całkiem przypadkiem poznałem ją, gdy pomyliłem z Rozalią. Mówię ci Seba, jest piękna. Sonia i Aniela nie umywają się do niej.
-Tylko wydaje się trochę płaska, a wolisz szczodrzej obdarowane przez naturę–stwierdził Olszański, oceniając stojącą bokiem Ulę.
-Kobieta nie tylko z ciała się składa- rzucił mu sugestywnie.
-Od kiedy? – zapytał ironicznie Olszański.
-Ta intryguje jeszcze i nie wygląda na służącą- odparł, pozostawiając bez odpowiedzi jego docinek. — Jest za delikatna i raz mówił typowo po wiejska i nieśmiało, aby chwilę później mówić miastowo i płynnie. 
-Na twój widok kobitki różnie reagują Marek, to mogło być chwilowe onieśmielenie- zasugerował medyk.
- Raczej nie Seba – z miejsca odrzucił domysły przyjaciela. —Myślałem, że to Rozalka, to zaskoczyłem ją, próbowałem objąć i pocałować.  Tylko że zamiast oddania czułości to oberwało mi się w bok i w policzek, a na koniec zbeształa bez zająknięcia. Jej reakcja na moje amory była natychmiastowa.
-Jak to oberwałeś? – zainteresował się, tym co dla niego było ważne.
-Mało ważne jak – zbył go szybko.  —Chwilę później zaś zaczęła mówić innym akcentem, krótkimi zdaniami, żeby ponownie wrócić do pierwszego akcentu i sensowniejszego formułowania zdań. I znała synonimy do linczu i hegemona. Powiedziałem jej, że mojej mamy za rozmowę ze mną ma się nie obawiać, bo nie zlinczuje jej ani nie jest hegemonem, to odpowiedziała mi, że mamę trudno byłoby nazwać despotką albo posądzić o samosąd.
- Ciekawe Marek- odparł Olszański trochę bardziej zainteresowany niż na początku wypowiedzi Marka. —Może ma jakąś miłą panią i da jej chodzić do szkół- wysuwał też domysły. —Nie każdy jest Pauliną i traktuje służące jak niewolników.  Albo to historia jak z tej powieści Znachor*. Tak naprawdę jest wykształcona, tylko straciła pamięć.
-Sebek nie fantazjuj – rzucił kpiarsko.  — Ale fakt wydaje się, że przewyższa inteligencją niejedną pannę z dobrego domu. Ciekawy jestem, skąd matka ją wytrzasnęła- zastanawiał się też głośno.  —Chodź, podejdziemy do dziewczyn- dodał, ciągnąc za sobą przyjaciela. —Patrzą na nas, a Wiola wydaje się gotowa na przejażdżkę konną.

Tymczasem incydent z Pauliną z winy Wioletty przybrał na sile, a ostatnie zdania dobiegły do uszu Marka i Sebastiana.
-Co się tutaj dzieje? – zapytał Marek, widząc kłócącą się Wiolettę i Paulinę. —Paula, Wiola możecie mi łaskawie wyjaśnić, o co wam chodzi.
-Twoja służąca… – zaczęła Febo.
-Janka nie jest moją służącą- wtrącił Marek. —Jest, jest…
-Jest moją znajomą- dodała Wioletta do Pauliny. —Moją koleżanką a Paulina za nic ją zwyzywała.  Tylko lekko ją trąciła.
- Mogła mnie oblać, gdybym nie odstawiła chwilę prędzej kieliszka z czerwonym winem – mówiła ciągle wzburzona Febo. —Mam bluzkę z Paryża. Twoja mama Marek naprawdę powinna uważniej dobierać posługaczki.
-Robisz z igły widły Paula- rzekł jej jeszcze w miarę spokojnie niedoszły kandydat na męża.
-Bronisz jej, bo masz w głowie tylko służące, tancereczki i aktoreczki- wyrzuciła z siebie brunetka. —Masz ją w kolejce do łóżka albo na siano.
-Nie przesadzaj- odparł zdecydowanie ostrzejszym tonem.
-Może tak nie jest? Przecież żadnej kobiecie nie przepuścisz. Jesteś jak ten …
-Idziemy – przerwał jej stanowczo, odciągając na bok i wzbudzając zainteresowanie gości obok.
- Co za zołza jedna- odezwała się tymczasem Wioletta. —Żeby ją tak koń kopnął albo pokręciło na amen.
-Wiola nie warto języka sobie strzępić- uspokajała Ula.  
-Kiedyś byli razem, ale Matek rzucił ją i teraz się mści- wyjaśnił Olszański. —Nie powinna jednak wywlekać swoich spraw na publikę. Głupia sprawa a tyle zamieszania.
-Nie pana wina panie…- zaczęła Ula.
-Sebastian Olszański- dodał, przedstawiając się Uli i całując w dłoń tak jak jakiś czas temu poznając Wiolettę.
-Janka Kowal- odparła, przybierając tożsamość ich własnej kucharki.


Cała trójka też obserwowała ich z daleka, a z gestów można było odczytać, że Febo dalej jest wzburzona, a Marek robi wszystko, aby ją uspokoić. W końcu ich oczom ukazał się widok, Marka całującego Paulinę.
-Zamyka usta Paulinie-  poinformował ich Sebastian. —Inaczej z nią się nie da. A skąd wy się znacie? – zmienił temat.
-Moja babcia jest główną kucharką i gosposią u rodziców Wioletty, a ja tam mieszkałam jakiś czas- odparła Ula vel Janka, przypominając sobie niejaką panią Marysię pełniącą oba te stanowiska u Kubasińskich a o której słyszała same miłe słowa. Jednocześnie spoglądała też na oderwanych już od siebie Paulinę i Marka i odchodzących w stronę gości.
-Znamy się więc w zasadzie od dziecka- dodała Wioletta. — U- zaczęła słowo Ula, ale nie dokończyła. — Uwielbiałyśmy swoje towarzystwo, razem uczyłyśmy się, bawiłyśmy i dalej tak jest- mówiła, mając tak naprawdę na myśli syna pani Marysi Maćka, z którym przyjaźniła się od dziecka, a teraz z pomocą jej rodziców kształcił się na inżyniera.  —Babcia Janki jest dla nas kimś więcej niż gosposią i traktujemy należycie. Tato od małości wpajał we mnie tę zasadę.
-Bardzo mądry człowiek- odparł Sebastian. —Ja sam staram się leczyć i uczyć o higienie stany niższe i ludność wiejską za Bóg zapłać. Czasami dają mi mendel jaj, twaróg albo jakąś kurę, bo są nauczeni, że jak coś dostają, to trzeba odpłacić się podobną miarką. We krwi to mają. Tylko Febo chyba zatrzymali się na XIX wieku. Wyzysk i zdzierstwo to najgorsze co można uczynić.
-Panie Sebastianie wiarę w młodych ludzi mi pan przywraca- odparła Ula z szacunkiem.
- Zwłaszcza że tyle się słyszy o frywolnych zabawach i hulankach kawalerki- dodała Wioletta. —A pan jest prawym człowiekiem, prawdziwym dżentelmenem i tym bardziej będzie mi miło towarzyszyć panu na przejażdżce- rzekła na koniec z całą promiennością.
-To ja jestem kontent panno Wioletto, spędzić czas w taki miłym towarzystwie- odparł, podając jej ramię.

Na ponowne spotkanie z Markiem Ula długo nie czekała, bo wkrótce po odejściu Wioletty i Sebastiana pojawił się obok niej. Wykładała owoce na paterę, gdy poczuła woń jego perfum. W spiżarce bowiem była wystarczająco blisko niego i długo, aby zapamiętać zapach i poznać na końcu świata.
-Najmocniej przepraszam za Paulinę Janko- rzekł jej do ucha i nie wysilając się na zwrot pani ani panno, a co argumentowała niższym statusem społecznym, a nie bezpośredniością.
- Nie ma za co przepraszać- odparła, próbując mówić bez drżenia głosu. —To ja poniekąd wywołałam zamieszanie.
-To Paulina ma trudny charakter- wtrącił, skubiąc kiść winogron. — Znam ją od dziecka i wiem, że wybucha bez powodu. Trzeba było zawsze jej ustępować – mówił, choć Ula uważała, że opowiadanie obcej osobie o czyichś problemach jest wysoce niestosowne.
-Przykre- odparła krótko.
-Dwa lata nie było jej w Polsce i mama to przyjęcie zorganizowała z okazji jej powrotu- oznajmił jej też.
-Tak wiem. Pana ojciec mi powiedział- odparła trochę bezmyślnie, gdy Marek zamilkł na chwilę, aby przełknąć, to co jadł.
- Rozmawiałaś z moim ojcem? – zdziwił się podejrzliwie.  
-Gdy najmowałam się, to dowiedziałam się, że to przyjęcie to na jej cześć – wytłumaczyła szybko.
-Dokładnie – rzekł już mniej podejrzliwie.  —Dlatego też Paula czuła się honorowym gościem i nie chciała, aby coś zepsuło jej zabawę. Nie będzie ci się jednak już naprzykrzać, bo razem z Aleksem jej bratem odwiozłem ją do ich domu. Mają tutaj niedaleko posiadłość, ale na stałe mieszkają w Mediolanie.  A ty doszłaś już do siebie? – zapytał na koniec.
- Tak i dziękuję za wstawienie się za mną- odparła, spoglądając na niego przelotnie.
-Nie ma za co dziękować- mówił, podkręcając uśmiech, gdy tylko Ula spojrzała na niego. —Pozwolić, aby obrażała cię bezpodstawnie, byłoby niehonorowe. To jesteś znajomą Wioletty i dzięki niej tu jesteś- ni to zapytał, ni stwierdził i zamykając temat Pauliny.
-Poniekąd. Moja babcia była i jest gosposią u Kubasińskich i mieszkałam tam jakiś czas z rodzicami– opowiedziała tę samą historię co Sebastianowi.  —A tu znalazłam się za sprawą Agaty od Cieplaków. To moja znajoma i pomaga u nich. Pana mama potrzebowała kogoś do obsługi, to jestem. Z Wiolettą zaś spotykam się od czasu do czasu- dodała, mówiąc po raz pierwszy całą prawdę.
-Rozumiem- rzekł, kiwając głową. — To, co porabiasz pomiędzy spotkaniami z Wiolettą a obsługą przyjęć- zapytał nieoczekiwanie. — Pytam, bo w to, że jesteś służącą, nie wierzę.
- Jestem prostą urzędniczką w szkolnej kancelarii na Topolowej- odparła, rzucając kolejnym kłamstwem, skoro praca służącej nie przeszłaby.
-To znaczy, że popołudnia masz wolne? –  zapytał.
- A, dlaczego pan pyta? – odparła pytaniem na pytanie i przeczuwając odpowiedź.
-Bo mam szczere chęci umówić się z tobą na spotkanie Janko- odparł bez ceregieli.

Znachor- wiem, że powieść została napisana i zekranizowana później, ale dodałam na potrzeby opowiadania.  

13 komentarzy:

  1. Te kłamstwa Ulki jak wyjdą na jaw mogą tylko zaprzepaścić szanse aby tych dwoje mogło być w przyszłości razem.
    Oczywiście Paulina jak w serialu zadziera nosa ciekawe czy Aleks też jest taki.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kłamstwa nie pomogą, ale i Marek w swoim czasie zacznie kręcić więc będzie się działo.
      Fakt Paulina u mnie zazwyczaj jest FE . Co do Aleksa to będzie neutralny. Za to uwielbiam Wiolę i Sebastiana wybielać. Zwłaszcza Wiolettę.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  2. Wiem, że się powtarzam ale zdjęcia Pauli i Wioli są idealnie dobrane.
    I co do treści to mogę napisać że takie Wioli nieczęsto można spotkać. Sebastian również miło zaskoczył. Chyba że udaje. Tylko Ula, Marek i Paulina są jak z serialu. Zakochana Ulka, podrywacz Marek i wredna mała Paulina.
    Pozdrawiam serdecznie Kamila ☺��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się , aby zdjęcia jak najbardziej pasowały do treści.
      Dokładnie tak. Seba i Wioletta mają inne charaktery a reszta jak z serialu. Sebastiana nie zmienię i nic nie udaje.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  3. Ja również bardzo doceniam oprawę fotograficzną rozdziałów, bo doskonale wiem, jak wiele czasu pochłania znalezienie odpowiedniego zdjęcia zwłaszcza wtedy, gdy ma się małe dziecko i tego czasu jest naprawdę niewiele. Jedno ze zdjęć pochodzi chyba z "Kariery Nikodema Dyzmy". Na pierwszym planie poznaję Barszczewską.
    Trochę się zdziwiłam, że zrobiłaś z Sebastiana lekarza, ale może dzięki temu okaże się ważącym słowa i poważnym facetem. Violetta też zupełnie inna, chociaż pod względem obrotności języka, to jest chyba trochę podobna do tej serialowej. Jest odważna, nie boi się dogryźć wyniosłej Paulinie. Ma u mnie też duży plus za przyjaźń z Ulą. Ta ostatnia w ciągu kilku godzin wymyśliła tyle kłamstw, że grozi to kompletnym zamotaniem i chyba nie wyjdzie Uli na zdrowie. Jeśli chce się kłamać, to trzeba mieć dobrą pamięć i cały czas mieć na uwadze, co do kogo się powiedziało. Nie mam pojęcia, czy Ula to ogarnie. Wie już jakiego typu człowiekiem jest Marek. Wie, że rwie wszystko, co się rusza i nie przepuszcza żadnej ładnej kobiecie. Nie jest stały w uczuciach, a mimo to miła i ujmująca powierzchowność Dobrzańskiego robi na Uli wrażenie. Najgorszy wariant: ona się w nim zakochuje bez pamięci, a on nadal skacze z kwiatka na kwiatek, mydli jej oczy, bałamuci i uwodzi dając dziewczynie złudne nadzieje. Bardzo jestem ciekawa jak dalej to poprowadzisz.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z poszukiwaniem zdjęć tak źle nie było. Przyjęcie to faktycznie Dyzma, Sebastiana zdjęcie wzięłam takie które najbardziej mi pasowało, chociaż może gdybym pogrzebała to znalazłabym coś ciekawszego. Paulinę z rok temu znalazłam przypadkiem i zapisałam zdjęcie a Wiolę wzięłam z serialu Halo Hans. Co prawda głównie występowała w stroju kelnerki, ale trafiłam na to.
      O tym ,że Sebastian jest lekarzem pisałam już w pierwszej części i ma zdecydowanie lepszy charakter niż Marek. Całkiem odwrotnie niż w serialu.
      Co do Uli i kłamstw to będzie mieć wszystko pod kontrolą, bo wszystkie tożsamości wzięła ze swojego otoczenia. Marek zresztą również w swoim czasie zacznie kręcić.Z tą różnicą, że Ula będzie wiedziała o jego kłamstwach. Ten Twój najgorszy wariant już się sprawdza, bo Ula zakochana jest w Marku od paru lat. Pomimo tego nawet że wie, że z nim nic nie jest na serio. Gdzieś tam w głębi duszy i w przeciwieństwie do tego co powiedziała Wioli to wierzy, że z Markiem może być jak w romansach kończących się prawdziwą miłością.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. Dawno nie pisałam ale zaglądam regularnie i czytam. Poprzednie wpisy czyli 5 w 1 nie bardzo przypadły do gustu ale Panicz Marek jak najbardziej. Jest sporo humoru i zaskakujących zwrotów akcji. Czekam na kolejne części.
    Pozdrawiam serdecznie Ula Bydgoszcz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, po ilości dziennych wejść, że Pięć w jednym furory nie zrobiło a to ma zdecydowanie większe zainteresowania. Może , dlatego że przeniosłam je w czasie.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
    2. Założyłam bloga i może coś kiedyś napiszę jeśli ogarnę go i czas pozwoli.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. RanczUla.
    Wiem, że piszę nie na temat ale po zalogowaniu się na mojego bloggera to pojawiły mi się napisy w języku angielskim po lewej stronie. Dla mnie to problem bo nie znam angielskiego a nie pamietam tak na pamięć.
    Pozdrawia serdecznie Hania. Za ewentualną pomoc dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to samo. Myślałam że laptop mi nawala ale u męża to samo i na telefonie.Może od góry to idzie. Albo burze winne.
      Pozdrawiam miło.

      Usuń
    2. U mnie też tak od rana. O mały włos a mój laptop skończyłby w koszu
      Pozdrawiam
      Julita

      Usuń
  6. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń