poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Pięć w jednym cz. 11 i 12







Część 11


Zabawa mikołajkowa we fundacji Heleny Dobrzańskiej rozkręcała się z minuty na minutę. Były baloniki, słodycze, konkursy z nagrodami, klaun, wspólne czytanie bajek i dużo radości wśród najmłodszych. Jednak nie tylko na dzieci tego popołudnia czekały niespodzianki i przyjemności.   Swoje chwile szczęścia przeżywali i dorośli. Helena mogła cieszyć się z zasilenia sporą kwotą swojej fundacji, a koleżanki Uli z rozwinięcia swoich związków.
-Tomek musi mieć do ciebie ogromny sentyment, skoro wydał w ciemno siedem stówek – stwierdziła Majka w czasie rozmowy z Elą. Obie stały przy stole z kawą i ciastem i raczyły się poczęstunkiem, obrócone tyłem do bawiących się dzieci i towarzystwa. —Monika przynajmniej wiedziała, co bierze.
-Gest może i miał, ale teraz to już w ogóle nie wiem, o co mu chodzi- mówiła wyraźnie skołowana. —Przecież koleżance z pracy nie kupuje się Mikołajkowej niespodzianki.  
-To jest nas już dwie, a nawet trzy. Ja, ty i Julka nie wiemy, o co chodzi facetom. Ale skarpetki są wyjątkowe.
- Szkoda, tylko że nie będę miała okazji komu je zaprezentować- mruknęła w odpowiedzi.
-Poczekają Ela. Skarpetki to nie jedzenia i terminu przydatności nie stracą.
-Chyba że mole się do nich prędzej dobiorą- rzuciła ripostą.
-O czym tak rozmawiacie? – zagadnął nieoczekiwanie sam zainteresowany, który zmaterializował się za ich plecami.
-Rozmawiałyśmy właśnie o twoich skarpetkach- odparła Ela za siebie i koleżankę. —O tym jakie są wyjątkowe i zastanawiałyśmy się, dlaczego akurat mi je podarowałeś?
-Bez powodu, a cel był szlachetny i wygrałem z Mikołajem- rzekł wyraźnie zadowolony. —I nie wiedziałem, co kryje środek. Niespodzianka to niespodzianka dziewczyny. A o mole się nie martw, bo w pakiecie dostaniesz ode mnie naftalinę- dodał do Eli. —Nie z takimi rzeczami dawaliśmy sobie radę. Prawda Ela.
- Podsłuchiwałeś? – zapytała oskarżycielsko Kowalik.
- Słyszałem ostatnie wasze wypowiedzi- wytłumaczył im.  —Było coś więcej, że miny macie jak dziecko, które coś przeskrobało?
-Chciałbyś- prychnęła w odpowiedzi Majka.
-Nie, że ja chciałbym, ale dziewczyny tak mają, że gadają godzinami o ciuchach albo chłopakach- tłumaczył. —A z min waszych jak mówiłem….
-Chciałeś coś od nas czy tylko podszedłeś, żeby podrażnić się z nami- wtrąciła nieuprzejmie Ela.
-Chciałem Elu- odparł dla odmiany uprzejmie. —Gdybyś była tak miła i obejrzała zdjęcia, które zrobiłem i ewentualnie powiedziała mi które miejsca mam ci jeszcze sfotografować do twojego artykułu- dodał, akcentując słowo miła. —Najpóźniej za godzinę musimy wracać do redakcji, zrobić materiał i byłbym wdzięczny za pomoc.
-Tak pamiętam Tomek. Dorota trzy razy wspominała nam, że dzisiaj wieczorem chce mieć gotowy artykuł do publikacji. —Obowiązki Majka- rzuciła jeszcze do koleżanki i odeszła z Tomkiem.
Obok Majki zaś wkrótce pojawił się Michał.  Chłopak akurat był sam, bo Janek, z który tu przyjechał i jego najlepszy przyjaciel Artur gdzieś przepadli.
-Mogę ci potowarzyszyć- zagadnął, nakładając sobie ciasto. —Nie znam tu nikogo a tych, co znam to przepadli gdzieś.
-Chciałam wyjść właśnie…
-Ok. Nie nalegam- wtrącił, zanim dokończyła.
 -Nie spławiam cię Michał, tylko po drugiej stronie fundacji jest mały kościół i bardzo ładna dzwonnica i chcę zrobić kilka zdjęć- wyjaśniła.
-To mogę, chociaż wyjść z tobą? - zapytał nieprzejęty pierwszym niepowodzeniem.  —Obiecuję, że nie będę przeszkadzał.
-Pewnie, że możesz i nie przeszkadzasz mi w pracy.

Ela i Tomek tymczasem zaszyli się w gabinecie Heleny, gdzie mieli spokój i nikt im nie przeszkadzał w pracy i rozmowie.
-Jesteś zła na mnie, że dałem ci ten prezent?  – zapytał nieoczekiwanie Tomek. —Gdy dawałem ci je, to minę miałaś nieciekawą, a teraz dziwnie się zachowujesz- wytłumaczył się z pytania.
 -Nie, nie jestem zła – odparła szybko i pewnie. —Dlaczego miałabym być zła?  Skarpetki są bardzo urocze – dodała, uśmiechając się szczerze do kolegi.  —Pomijając, że są bardzo ciepłe. W sam raz na zbliżającą się zimę i samotne długie wieczory. Tylko zaskoczyłeś mnie i tyle Tomek.
 -To dobrze- odetchnął z ulgą. —Nie chciałem, żebyś czuła do mnie jakąś urazę albo pretensję. Rozmawiałem z Arturem na temat waszego wyjścia na wesele Natalii- dodał, zmienił nieoczekiwanie temat.   —Powiedział mi, że to koleżeńska przysługa.  Szkoda, że mnie nie poprosiłaś. Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciołom się pomaga i chętnie poszedłbym z tobą.
-Innych tematów do rozmowy niż ja nie mieliście? - pytała trochę niegrzecznie za rozmowę za jej placami.
- Nie rozumiem, po co te nerwy Ela- odparł spokojnie. —To była tylko zwykła rozmowa.
- Jak zwykle faceci nic nie rozumieją- rzuciła z irytacją. —I wiesz, co ci jeszcze powiem. Między kobietą a mężczyzną przyjaźń nie jest możliwa. Jest wiele uczuć, ale nie przyjaźń.
-Czy to znaczy, że chciałabyś byś dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką czy koleżanką z pracy? – pytał, przyglądając się jej uważnie.
- Chyba fantazja cię ponosi- odparła, unikając jego wzroku.
W odpowiedzi Tomek przyciągnął ją do siebie i czule przytulił. Ela nie protestowała, to wiedział, że tego właśnie chce.
-A ja myślę, że można być i przyjaciółmi i czymś więcej- dodał do pieszczoty.

 


Majka i Michał czas sam na sam spędzony na dworze wykorzystali równie dobrze co Ela i Tomek w gabinecie Heleny. Chodzili obok kościółka i dzwonnicy i rozmawiali. Nie przeszkadzało im nawet to że było zimno i ślisko.
-Tak spokojnie tu, że trudno uwierzyć, że jesteśmy w centrum stolicy- odezwał się Michał, patrząc na Majkę robiącą kolejne zdjęcia.
-W ogóle jest tu tak zacisznie- westchnęła, patrząc na wieżę dzwonnicy. —Latem i wiosną musi być tu bardzo pięknie. Tyle tu starych i dużych drzew.
Zajęta robieniem zdjęć i oglądaniem budowli nie zauważyła zamarzniętej kałuży i chwila nieuwagi spowodowała, że się poślizgnęła.  Niechybnie upadła razem z cennym aparatem, gdyby nie refleks Michała. Po odzyskaniu równowagi zaś stała odwrócona do Michała twarzą w twarz.
-Zimno ci- zapytał. —Zadrżałaś?
-Nie.  To z nieuwagi i z niebezpieczeństwa, że mogłam upaść- mówiła spokojne.
Michał tymczasem delikatnie pogładził ją po brodzie. Pieszczota była bardzo delikatna, ale i przyjemna.
-Myślisz, że między nami mogłoby być inaczej? - zagadnął cicho. —Tak bardziej poważnie? Nie będę urywał, że czuję się w twoim towarzystwie tak wyjątkowo i tak dobrze rozmawia się nam. Chciałbym spotykać się z tobą Majka. Mam jakąś szansę? - zapytał niepewnie na koniec.
- Już dawno chciałam to usłyszeć-  wyraziła dokładnie to co czuła i w przeciwieństwie do Eli, która swoich uczuć jednoznacznie nie wyznała. —Powiem nawet więcej. Szkoda byłoby coś takiego przespać.
-Nie myślałem, że tak łatwo mi pójdzie – odparł, przytulając swój policzek do czoła Majki. —Bałem się odmowy i że mogę popsuć nasze relacje.
-Nie można być sceptykiem we wszystkim Michał- mówiła, ciesząc się jego bliskością i ciepłem policzka. —Kto nie ryzykuje, szampana nie pije.




Julia również wyszła na dwór, bo chciała spokojnie zatelefonować, a później zapatrzyła się w zachód słońca.  Parę minut po niej z budynki wyszedł i Janek. Będąc już przy samochodzie dostrzegł ją, spacerującą po niewielkim parku. Rzucił tylko na tył siedzenia płaszcz i torbę i podszedł do niej.  Ona sama zaś zamyślona i zapatrzona w niebo nie zauważyła, że ktoś pojawił się za nią.
-Samotny spacer? - zapytał cicho.
- Chwila wytchnienia od gwaru i zamieszania- odparła, odwracając się do niego.   —A co ty tu robisz w samej marynarce? Nie jest ci zimno, że wyszedłeś tak ubrany?
-Mam płaszcz, ale zdążyłem rozebrać się i zostawić w aucie- wytłumaczył. —Wracam właśnie do Krakowa i chciałem się pożegnać- dodał. —Nie wypadało odjeżdżać, choćby bez małego cześć Julka miło było cię widzieć. Już na sali szukałem cię.
-I znalazłeś – rzuciła w odpowiedzi.
-Tak. Żałuję, tylko że tak krótko byłem i nie było okazji porozmawiać sam na sam.
-Może innym razem uda się nam porozmawiać- odparła, uśmiechając się do niego.
-Lubię patrzeć, jak się uśmiechasz Julka- rzekł nieoczekiwanie. —Uśmiechasz się tak szczerze.
-Dzięki- wyszeptała skrępowana komplementem.
-Cała jesteś taka prawdziwa- odważył się na małe wyznania. —Nic nie udajesz.
-Tu polemizowałabym- wtrąciła. —Parę miesięcy udawałam narzeczoną twojego brata.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo mu zazdrościłem- rzekł poważnie w odpowiedzi i obejmując delikatnie w pasie. —Spodobałaś mi się już w chwili, gdy przedstawiał cię rodzinie. Sam nie wiem jak to możliwe, że skończyłem studia, a nie wiem jak mam powiedzieć dziewczynie, to co czuję- dodał po chwili ciszy.
-Bo wyznawanie uczuć jest trudne z definicji panie Janicki- odparła z bijącym sercem.

 


W czasie, gdy u Eli i Tomka, Julii i Janka oraz Majki i Michała układało się tak wspaniale, to Monika i Artur zajmowali się zabawą z dziećmi. Sagowski miał pod opieką chłopców i bawił się z nimi w piratów oraz opowiadał o wyścigach samochodowych i o samych samochodach.  Milewska zaś w tym czasie zajmowała się dziewczynkami. Czesała i ubierała z nimi lalki i czytała bajki.
- A wy jesteście parą- zagadnęła nieoczekiwanie jedna z nich, gdy Monika skończyła czytać bajkę zakończoną ślubem.
-Nie, nie jesteśmy. Jesteśmy dobrymi znajomymi- odparła Monika za siebie i Artura.
-Wyglądacie na parę- dodała inna dziewczynka.
-Dlaczego? -zapytał Artur, który musiał mieć podzielną uwagę, bo usłyszał, o czym rozmawiają dziewczyny.
-Bo ciągle uśmiechacie się do siebie, żartujecie i spoglądacie na siebie- wyjaśniła im. —Jak w tej bajce.
-Życie nie zawsze pokrywa się z bajką- próbowała jakoś tłumaczyć Monika.
- Ale zawsze możemy stworzyć własną bajkę- wtrącił Artur, siadając na łóżku obok Moniki. —Mam nawet początek.  Za górami i lasami żyła dziewczyna o imieniu Monika i chłopak Artur- zaczął opowiadać, ku radości dziewczynek. —Oboje byli młodzi i piękni. Któregoś dnia w dziwnych okolicznościach spotkali się, polubili, a później często widywali z różnych okazji. Arturowi dziewczyna podobała się, ale był zbyt nieśmiały i długo zwlekał, aby powiedzieć jej o swoich uczuciach. W końcu znalazł trochę odwagi i odważył się zaproponować wyjście.
-Czy uczynisz mi ten zaszczyt droga pani i umówisz się ze mną? – zwrócił się wprost do Moniki, biorąc ją za rękę i wprowadzając w zaskoczenie.
-Nie śmiałam nawet marzyć o takiej chwili panie- odparła po chwili i równie dostojnie. Nie chciał też rozczarować piszczących dziewczynek.
-Mogę więc liczyć na pani towarzystwo na spacerze? – ni to zapytał, ni stwierdził, całując w dłoń.
-Tak i będzie mi niezmiernie miło spędzić te chwile u twego boku panie- odparła drżącym głosem, bo ta delikatna pieszczota o dziwo przyprawiła ją o dreszcze.
-To mi będzie miło spędzić czas w tak wyjątkowym towarzystwie- rzekł ciągle podniosłym tonie. — Zgoda Moniki na wspólne wyjście bardzo uszczęśliwiła Artura i od razu zaczął planować ich spotkanie– zwrócił się na powrót do dzieci.
-I to już koniec? – zapytała jedna z dziewczynek, gdy przestał mówić. —Ślubu nie będzie?
-Bajka tworzy się dopiero i wszystko jest możliwe-  odparł.
Od dalszych pytań uchroniło go również pojawienie się w drzwiach jednej z opiekunek i zaproszenie dzieci na występ klauna. 

 

Choć w ich dialogu było wiele z bajki, to oboje myśleli o tym, co powiedziały dziewczynki. Arturowi bowiem w ostatnim tygodniu kołatała w głowie myśl, aby spróbować związku z Moniką. Ona sama biła się z podobnymi myślami. Z jednej strony było jej dobrze samej, a z drugiej ciągnęło ją do innego życia i gdzieś w głębi duszy zazdrościła Uli rodziny. Artur zaś miał wszystkie cechy charakteru, jakie ceniła u faceta i według jej mniemania nadawał się na ewentualnego kandydata na męża i ojca.
- To na, kiedy umawiamy się Moni? - zapytał, gdy dzieci wychodziły z pokoju, a oni porządkowali zabawki. — Stoczyłaś z Elizą bój o mnie do ostatniego grosza, to powinnaś jak najszybciej odebrać swoją nagrodę- argumentował.
-Możemy wyjść choćby jutro- odparła trochę skołowana, bo w pierwszym momencie pomyślała, że Artur ma na myśli ciągle bajkę. 
-Świetnie, bo w moim grafiku nie ma nic ważnego na jutrzejsze popołudnie- wtrącił szybko, jakby z obawy, że Milewska może się rozmyślić. —Musimy ustalić, tylko co będziemy robić.  Proponuję najpierw kolację a później jakieś kino albo spacer.  Jeśli się zgodzisz oczywiście. Twoje pieniądze i twoja licytacja, to ty decydujesz. Ja zajmę się tylko rachunkami.
-Może być kolacja i kino Artur- zdecydowała równie szybko, co Sagowski chwilę prędzej na termin wyjścia.
Po tym zaproszeniu zastanawiała się, czy ta bajka była przeznaczona tylko dla dzieci, czy może był zawarty w niej jakiś podtekst. Pytać o to Artura, jednak nie zamierzała.

Część 12 
W czasie, gdy na zabawie mikołajkowej rozgrywały się kluczowe dla Eli, Majki i Julii wydarzenia, to Ula, Marek i Jędrzej spędzali czas w domu. Najpierw Ula nakarmiła małego Jędrzejka, bo już w drodze powrotnej domagał się jedzenia, a później zmieniła pieluchę i położyła spać.  Korzystając z faktu, że jest niedziela popołudnie, jego rodzice również ucięli sobie drzemkę, odsypiając przy okazji nocne kolki ich synka. Marek obudził się pierwszy i gdy Ula jeszcze smacznie spała zatroszczył się o żonę i przygotował dla nich kolację. Do swojej pracy przyłożył się, bo wyszukał w Internecie odpowiednie dania dla karmiącej mamy. Na stole pojawiła się więc sałatka z ulubionym przez Ulę serem feta, omlet, twarożek, tosty z powidłami, kawa z cykorii i chuda wędlina.
Tymczasem pomrukiwanie synka obudziły Ulę z drzemki i zajęła się nim chociaż zapachy dobiegające z kuchni nęciły. W kuchni zaś pojawiła się, gdy Marek kończył nakrywać stół.
 -Co to za okazja kochanie? – zapytała, widząc elegancko nakryty stół. —Zaczniemy obchodzić mikołajki?
-Mikołajki również, ale główna taka, że patrząc na was śpiących, poczułem taką ogromną radość, że mam was przy sobie i chciałem, chociaż tobie wynagrodzić to że jesteś.
-Mogę powiedzieć to samo – odparła, uśmiechając się do męża. —Codziennie rano, gdy budzę się, to boję się, że śniłam i że nie zobaczę obok siebie ciebie i łóżeczka.
-To nie sen i przed nami jeszcze wiele takich chwil jak ta- mówił, nakładając jej na talerz upieczony omlet. —Zamierzam obchodzić twoje urodziny, imieniny, rocznicę ślubu, pierwszego spotkania i pocałunku tego z wigilii i tego pierwszego szczerego znad Wisły. Do tego jeszcze pierwszą wspólną noc, walentynki, mikołajki, dzień matki, kobiet, żony, dzień początku naszego szczęścia i inne okazje. 
-To uważaj, bo wyjdzie na to, że miesiąc w miesiąc będziemy coś świętować- mówiła wesoło.
-Każdy dzień z tobą jest dla mnie świętem kochanie- wyszeptał do ucha, zanim usiadł do stołu. Spojrzał również na ulubione zdjęcie żony, a zdobiące jedną ze ścian.

 

Po kolacji wykąpali wspólnie synka i położyli spać. Później mieli trochę czasu dla siebie. Od czasu pojawienia się na świecie Jędrzeja prawie codziennie rezerwowali sobie godzinę wieczorem tylko dla siebie. Na sam koniec Marek przygotował dla Uli kąpiel, a po niej on przejął łazienkę. Ona sama zajęła się przeglądaniem Internetu.
-Dzwonił Elka i jest już artykuł jej i Tomka- oznajmiła mężowi, gdy pojawił się w salonie. —Bardzo ładnie im wyszedł. Jest obszerny ze sporą ilością zdjęć. Są też pierwsze komentarze.  Same pozytywne. Sam zobacz- dodała, gdy usiadł obok.
-To mama się ucieszy kochanie.  I to dzięki tobie. Wpadłaś na pomysł z licytacją i artykułem.
-Drobnostka Marek- odparła skromnie. —Trochę rozmawiałam z Elką i powiedziała jeszcze, że porozmawiała w końcu tak szczerze z Tomkiem i została jego dziewczyną. Tak jak Julka i Majka. Obie wyjaśniły z Jankiem i Michałem swoje uczucia i teraz powinno być tylko lepiej- zrelacjonowała pokrótce rozmowę z Kowalik.  — Mikołaj był dzisiaj bardzo hojny dla nich. Czy to nie cudownie, że poukładało się im tak wspaniale? - zapytała na koniec.
-Nawet bardzo- przytaknął, uśmiechając się szelmowsko. — Pech, tylko że ciebie przy tym nie było, a zasłużyłaś, aby być. Byłaś poniekąd prekursorką ich miłości- dodał, przekomarzając się z nią.
-Nie bądź złośliwy- rzuciła obrażonym tonem.
-Daleko mi do tego skarbie- mówił czule. —Jesteś dobrą wróżką sypiącą samymi grosikami na szczęście albo płatkami róży.
-Na komplementy takiej jakości łasa nie jestem kochanie- rzuciła ripostą.
-To szczera prawda kochanie- zapewniał. — Miałem dać ci dopiero pod choinkę, ale już dzisiaj zasługujesz na prezent- dodał, podrywając się z kanapy, aby pójść do holu.
Chwilę później wrócił do salonu ze swoją torbą i przeszukiwał ją zawzięcie.
 

-Proszę – rzekł, podając jej niezapakowane jeszcze korale i bransoletkę. — Przedwczoraj zobaczyłem je na wystawie i nie mogłem oprzeć się, żeby ich nie kupić Ula. To ostatni krzyk mody.
-Są piękne Marek- odparła wpatrzona w biżuterię. —Tylko za bardzo rozpieszczasz mnie. Powinny poczekać na święta.
 -Kochanie jestem typem człowieka, który lubi dawać prezenty.  Zwłaszcza żonie. I w pełni zasłużyłaś na prezent. Tak cudownie wychowujesz naszego synka i zajmujesz się domem- argumentował. —Nie sprzeczaj się więc ze mną- dodał, cmokając w usta.  —A wracając do świąt, to dzwoniła niedawno mama z propozycją na święta- zmienił nieco temat.   —Rozmawiała na mikołajkach z Arturem i jest pomysł, aby wigilię spędzić wspólnie u rodziców. Ciocia Ania (jest o niej w 1 i 2 części) wpadła na taki pomysł. To pierwsze takie wyjątkowe Boże Narodzenie i chce, chociaż część świąt spędzić z naszą rodziną.
-Nie ma sprawy Marek- odparła bez protestów. —Wiem przecież, jakie jest to ważne dla cioci i twojego ojca. Razem z twoją mamą przygotujemy wspaniałą wigilię.
-Dzięki. Uwielbiam, jak gotujesz i pieczesz. Twój sernik to sama poezja. Nigdy lepszego nie jadłem. Sam rozpływa się w ustach i gdy raz zasmakujesz, nie można później się oprzeć- rzucił kilkoma kolejnymi komplementami.
-Rozumiem, że sernik musi być- stwierdziła dość sugestywnie.
-Gdybyś była tak miła. I jeszcze ten torcik czekoladowo- migdałowy Ula. Mogę nawet pomagać ci w kuchni.
-Mężczyźni- westchnęła, spoglądając jednocześnie na zdjęcie męża, a które wisiało obok jej własnego. —Doskonale wiecie, jak przypodobać się kobiecie.

 

Impreza we fundacji faktycznie udała się i przyniosła sporo zysków.  Helena mogła też ze spokojem zająć się przygotowywaniem świątecznych prezentów dla podopiecznych i samych świąt w ich domu. Ula w miarę swoich możliwości czasowych pomagała teściowe w jednym i drugim. Dodatkowo absorbowało ją życie uczuciowe koleżanek. Już dzień po pamiętnych mikołajkach od samych zainteresowanych dowiedziała się bardziej szczegółów o wydarzeniach, jakie zaszły pomiędzy Elą i Tomkiem, Julią i Jankiem oraz Majką i Michałem. Kolejne dwa tygodnie były jeszcze bardziej optymistyczne co do przyszłości ich związków. Najłatwiej miała Ela z Tomkiem, bo oboje byli na miejscu i prawie cały czas mogli poświęcać sobie. Majce i Julce zaś pozostawała droga elektroniczna i telefony.  Do czasu jednak bo obie zdecydowały, że wraz z Nowym Rokiem wrócą do Krakowa. W stolicy oprócz pracy, wynajmowanego mieszkania i znajomych nic je nie trzymało a tam miały rodziny i ukochanych. Ula czekała jednak na coś więcej ze strony Moniki i Artura.
-Gdyby coś się w końcu i między nimi wydarzyło- rzekła do męża po pożegnalnym spotkaniu z koleżankami z Krakowa. —A tu nic nie chce drgnąć w ich związku. Elka, Majka i Julka mówiły kochany, a ona kolega i kolega.
-Kochanie całego świata nie zmienisz- odparł łagodnie, idąc z nią korytarzem firmy w stronę windy. —Powinnaś się, raczej ciesz się ze szczęścia reszty dziewczyn- argumentował.
-Cieszę się Marek- zapewniała. —Szkoda, tylko że tak długo to trwało. Wy faceci jesteście bardzo niemrawi w tych sprawach- dodała, jakby za całą zaistniałą sytuację obarczała męża. 
- Ale gdy już zdecydujemy się wyznać, to co czujemy, to jesteśmy w stanie działać jak błyskawica, aby być z kimś, kogo się kocha- odparł bez urazy wprost do ucha. —Nic i nikt nas nie zatrzyma. Tak jak mnie i Sebę. Ja się uwinąłem ze ślubem w trzy miesiące. On trochę dłużej, ale tylko dlatego że Wiolce zależało na bardziej hucznym weselu.
-Ty się uwinąłeś? – zagadnęła zaczepnie.  —Sam? Za dużo pan sobie zasług przypisuje panie Dobrzański.
-Ok Ula. Uwinęliśmy się razem- wtrącił ugodowo. —A wracając do Moniki i Artura, to jeśli dobrze pamiętam, to mówiłaś coś o udanym ich wyjściu i że było to coś na rzeczy- zmienił temat.
-Owszem Marek, ale najwidoczniej wydawało się tylko Monice, że za wyjściem coś się kryło. Rozpoczęło się kolacją, a skończyło kinem i odprowadzeniem do domu. Z Moniki i Artura to ciężki przypadek.
- Zobaczymy, co czas przyniesie kochanie- odparł, gdy wchodzili do windy.

Okres świąteczno- sylwestrowy obfitował sporą ilością wydarzeń i wrażeń. Pierwszym i najważniejszym punktem w tych magicznych dniach była wigilia, do której zasiedli w licznym gronie. Przy stole w domu seniorów Dobrzańskich zasiadła Anna Sagowska z domu Dobrzańska i jej trójka wnucząt oraz obie rodziny Dobrzańskich. Jednak nie tylko z racji tak wyjątkowych gości była wyjątkowa.  Dla Uli i Marka bowiem była to pierwsza wigilia jako małżeństwo i rodzice oraz trzecia od czasu jak się poznali. Mieli również co świętować i uczynili to rano. Synka zostawili pod opieką dziadków i pojechali do Rysiowa podzielić się opłatkiem z rodziną Uli i pocałować. W czasie kolacji przy łamaniu się opłatkiem nie obyło się oczywiście bez życzeń. Wszyscy życzyli sobie dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności i dużo dobrego w Nowym Roku. Uli i Markowi również pociechy z syna a rodzeństwu Sagowskich powodzenia w życiu osobistym. Było również sporo wzruszenia, łez i radości.  Zwłaszcza ze strony Krzysztofa i jego cioci. Po kolacji zaś był czas na chwilę rozluźnienia i rozmowy.
-Wypytałem Artura o Monikę i jest bliski zrobienia czegoś w tym kierunku- rzekł Marek do Uli.  A przynajmniej tak to zrozumiałem. Najpierw opowiadał o spotkaniu i że podobało mu się, a później, że chętnie powtórzyłby wyjście.
- Jednak- odparła z podekscytowaniem. —I co mu powiedziałeś?
-Żeby spróbował zaprosić gdzieś Monikę.
- Kto by pomyślał? – odparła, uśmiechając się do męża. — Jeszcze niedawno na moje plany patrzyłeś sceptycznie, a teraz sam zabierasz się do rzeczy.
-Kochanie dla ciebie wszystko- wyszeptał do ucha. —Mogę nawet zabawić się w swaty.

Po powrocie do domu Ula postanowiła również przedzwonić do koleżanek, aby złożyć życzenia i dowiedzieć się jak się miewają. Najwięcej radości sprawiła jej rozmowa z Elą, bo jej związek rozwijał się bardzo szybko. Kilka dni spędzonych razem z Tomkiem i szczerych rozmów sprawiło, że odkryli jak wiele ich łączy, planowali wspólne życie, ślub i zamieszkali razem. Wiadomości z Krakowa były równie pokrzepiające. Majka i Michał długo swojego związku przed rodzinami i znajomymi nie ukrywali. Zostali nawet pozytywnie przyjęci, a obawiali się problemów i niedomówień. Podobnie było z Julią i Jankiem.  Chmielewska już na początku rozmowy oświadczyła, że kocha Janickiego, on ją i nie wyobraża sobie życia bez niego. Również jego rodzice na powrót przyjęli ją z radością i cieszyli się ich szczęściem.
Drugi dzień świąt był kolejnym dniem, gdy Ula mogła poczuć się usatysfakcjonowana życiem uczuciowym koleżanek.  Tym razem za sprawą Moniki i Artura. Oboje bowiem pojawili się na kameralnym spotkaniu rodzinnym u nich domu i wyglądali na zadowolonych swoim towarzystwem i zrelaksowanych. Razem z Markiem starała się też, aby spędzali jak najwięcej czasu ze sobą. Ich zabiegi przynosiły efekt, bo z każdą wspólnie spędzoną godziną na ich twarzach widniał coraz większy uśmiech i słychać było śmiech. Na koniec spotkania, choć osobno przyszli, to razem wyszli.
-Myślisz, że poradzą sobie już sami? – zapytała Ula męża po wyjściu ostatniego gościa. —Rozmawiałam chwilę z Moniką i była wyraźnie rozkojarzona i zamyślona. A wiesz co to oznacza?
-Dla kobiet, że zakochała się a dla facetów może oznaczać wszystko- odparł trochę na przekór żonie.
-Jesteś okropny- rzuciła z przekąsem.  —A dwa dni temu tak dobrze ci szło.
-Nieprawda. Nie jestem i powiem ci w tajemnicy, że Artur umówił się z Moniką na wspólnego sylwestra.
-Serio? - zapytała podbudowana wiadomościami męża.
-Serio. A co będzie dalej to czas pokaże kochanie- dodał, przytulając żonę.

*****************************************

Kolejny rok obfitował w śluby i już wiosną na ślubnym kobiercu stanęły dwie pary.  Ela z Tomkiem oraz Julia z Jankiem. Każda z par uczuciami darzyła się od dawna, bo już w czasach, gdy byli jeszcze w innych związkach i dlatego pewni swoich uczuć z przypieczętowaniem swojej miłości długo nie czekali. Jako piersi, bo na początku kwietnia, sakramentalne tak powiedzieli sobie Ela z Tomkiem, a na miejsce swojego ślubu wybrali mały kościółek poza Warszawą. Miesiąc później w jednym z krakowskich kościołów pobrała się druga z par.  Jesień natomiast należała do Majki i Michała oraz Moniki i Artura. Zarówno Majka i Michał, jak i Monika i Artur znali się krócej niż ich przyjaciele i potrzebowali czasu, aby odkryć swoją miłość i to że chcą być razem.  Obie pary zaś na ślub wybrały sobie październik. Pierwszy z nich odbył się na początku miesiąca w Krakowie a drugi dwa tygodnie później we Warszawie.  

 

-Czym ty będziesz się teraz zajmować kochanie- zagadnął Marek żonę w czasie ostatniego wesela. —Wszyscy już pożenieni.
-Tobą kochanie i naszym synkiem- odparła krótko i na temat. —Roczne dziecko absorbuje, jak sam wiesz. Poza tym Wioletta nie daje mi spokoju. Ciągle ma niekończące się pytania na temat niemowląt.   Moja Amelka to a tamto i czy Jędruś miał tak samo, jak był w wieku Amelki.
-Fakt Wiola może zamęczyć- stwierdził ironicznie. —Dobrze, że reszta twoich koleżanek jest bardziej zrównoważona. Inaczej nie odpędziłabyś się od pytań, gdy dziećmi się sypnie.
-Tu akurat chciałabym się wykazać, a u nikogo nic nie widać- rzekła jakby z żalem.
-Kiedyś przyjdzie czas. Tylko nic im nie narzucaj kochanie- uprzedził żonę. —Monika i Artur bardzo ładnie wszystko zorganizowali, prawda- zmienił gładko temat.
-Prawda. Zresztą wszystkie cztery śluby i wesela były wzruszające, piękne i miały swój niezapomniany klimat. Byłoby mi nawet trudno wybrać, gdzie bawiliśmy się najlepiej. I co najważniejsze, że miłości między nimi nie brakuje.
- Tak jak między nami kochanie - odparł czule. — I będziemy się tego mocno trzymać- dodał jeszcze na koniec.

KONIEC


3 komentarze:

  1. Ula zabawiła się w prawdziwą swatkę i nie odpuściła ani na krok. W dodatku wciągnęła w to jeszcze Marka. Jej zabiegi przyniosły spodziewane rezultaty, bo wszyscy znaleźli swoje połówki. Tak jak napisałam pod poprzednim rozdziałem, doczekaliśmy się ślubów, chociaż każdy z nich odbył się osobno a nie jak prorokowałam o ślubie grupowym. Mimo wszystko tak jest lepiej, bo przynajmniej każda para ma własne wspomnienia z uroczystości.
    U Uli i Marka sielanka trwa. Synek chowa się dobrze, a i oni nie zaniedbują czasu przeznaczonego wyłącznie dla siebie.
    To opowiadanie było całkiem niezłe. Włożyłaś w nie naprawdę mnóstwo pracy, bo trzeba było powiązać wątki z kilku seriali a to karkołomne zadanie i za to naprawdę Cię podziwiam. Jak zaczynałaś publikować sądziłam, że nie dam rady skomentować żadnego rozdziału, bo nie rozumiałam kto jest kim i z jakiego serialu, bo większości nie widziałam. Jednak nie było tak źle i z każdym rozdziałem coraz lepiej rozróżniałam bohaterów. Ciekawa jestem, czym uraczysz nas teraz i kiedy to nastąpi. Ja czekam z niecierpliwością.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za długi komentarz. Na Ciebie zawsze można liczyć.
      Fakt niektórych bohaterów było ciężko połączyć, ale jakoś dałam radę i starałam się jak najbardziej przejrzyście to przedstawić.
      Co do relacji Uli i Marka to jest u mnie podobnie. Nie chcę wolnego czasu poświęcać tylko dziecku ale i mężowi. On robi zresztą tak samo.
      Teraz Panicz Marek. Mówisz i masz.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  2. Ula osiągnęła ,co chciało chociaż na moje trochę za bardzo ingerowała w cudze sprawy ,ale gdyby nie ona trwało by to znacznie dłuższy okres czasu i nie prędko pary odkryliby,że miłość puka do ich drzwi. Uszczęśliwiłaś wszystkie pary ,co nie należało do łatwych zadań i wyszło z tego całkiem, całkiem mimo mojej niechęci i uprzedzeń do niektórych bohaterów. Najważniejsze ,iż moje ulubione pary są razem. Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń