Część 11
Zabawa mikołajkowa we fundacji Heleny Dobrzańskiej
rozkręcała się z minuty na minutę. Były baloniki, słodycze, konkursy z
nagrodami, klaun, wspólne czytanie bajek i dużo radości wśród najmłodszych.
Jednak nie tylko na dzieci tego popołudnia czekały niespodzianki i
przyjemności. Swoje chwile szczęścia
przeżywali i dorośli. Helena mogła cieszyć się z zasilenia sporą kwotą swojej
fundacji, a koleżanki Uli z rozwinięcia swoich związków.
-Tomek musi mieć do ciebie ogromny sentyment, skoro wydał
w ciemno siedem stówek – stwierdziła Majka w czasie rozmowy z Elą. Obie stały
przy stole z kawą i ciastem i raczyły się poczęstunkiem, obrócone tyłem do
bawiących się dzieci i towarzystwa. —Monika przynajmniej wiedziała, co bierze.
-Gest może i miał, ale teraz to już w ogóle nie wiem, o
co mu chodzi- mówiła wyraźnie skołowana. —Przecież koleżance z pracy nie kupuje
się Mikołajkowej niespodzianki.
-To jest nas już dwie, a nawet trzy. Ja, ty i Julka nie
wiemy, o co chodzi facetom. Ale skarpetki są wyjątkowe.
- Szkoda, tylko że nie będę miała okazji komu je
zaprezentować- mruknęła w odpowiedzi.
-Poczekają Ela. Skarpetki to nie jedzenia i terminu
przydatności nie stracą.
-Chyba że mole się do nich prędzej dobiorą- rzuciła
ripostą.
-O czym tak rozmawiacie? – zagadnął nieoczekiwanie sam
zainteresowany, który zmaterializował się za ich plecami.
-Rozmawiałyśmy właśnie o twoich skarpetkach- odparła Ela
za siebie i koleżankę. —O tym jakie są wyjątkowe i zastanawiałyśmy się,
dlaczego akurat mi je podarowałeś?
-Bez powodu, a cel był szlachetny i wygrałem z Mikołajem-
rzekł wyraźnie zadowolony. —I nie wiedziałem, co kryje środek. Niespodzianka to
niespodzianka dziewczyny. A o mole się nie martw, bo w pakiecie dostaniesz ode
mnie naftalinę- dodał do Eli. —Nie z takimi rzeczami dawaliśmy sobie radę.
Prawda Ela.
- Podsłuchiwałeś? – zapytała oskarżycielsko Kowalik.
- Słyszałem ostatnie wasze wypowiedzi- wytłumaczył
im. —Było coś więcej, że miny macie jak
dziecko, które coś przeskrobało?
-Chciałbyś- prychnęła w odpowiedzi Majka.
-Nie, że ja chciałbym, ale dziewczyny tak mają, że gadają
godzinami o ciuchach albo chłopakach- tłumaczył. —A z min waszych jak mówiłem….
-Chciałeś coś od nas czy tylko podszedłeś, żeby podrażnić
się z nami- wtrąciła nieuprzejmie Ela.
-Chciałem Elu- odparł dla odmiany uprzejmie. —Gdybyś była
tak miła i obejrzała zdjęcia, które zrobiłem i ewentualnie powiedziała mi które
miejsca mam ci jeszcze sfotografować do twojego artykułu- dodał, akcentując
słowo miła. —Najpóźniej za godzinę musimy wracać do redakcji, zrobić materiał i
byłbym wdzięczny za pomoc.
-Tak pamiętam Tomek. Dorota trzy razy wspominała nam, że
dzisiaj wieczorem chce mieć gotowy artykuł do publikacji. —Obowiązki Majka-
rzuciła jeszcze do koleżanki i odeszła z Tomkiem.
Obok Majki zaś wkrótce pojawił się Michał. Chłopak akurat był sam, bo Janek, z który tu
przyjechał i jego najlepszy przyjaciel Artur gdzieś przepadli.
-Mogę ci potowarzyszyć- zagadnął, nakładając sobie
ciasto. —Nie znam tu nikogo a tych, co znam to przepadli gdzieś.
-Chciałam wyjść właśnie…
-Ok. Nie nalegam- wtrącił, zanim dokończyła.
-Nie spławiam cię
Michał, tylko po drugiej stronie fundacji jest mały kościół i bardzo ładna
dzwonnica i chcę zrobić kilka zdjęć- wyjaśniła.
-To mogę, chociaż wyjść z tobą? - zapytał nieprzejęty
pierwszym niepowodzeniem. —Obiecuję, że
nie będę przeszkadzał.
-Pewnie, że możesz i nie przeszkadzasz mi w pracy.
Ela i Tomek tymczasem zaszyli się w gabinecie Heleny,
gdzie mieli spokój i nikt im nie przeszkadzał w pracy i rozmowie.
-Jesteś zła na mnie, że dałem ci ten prezent? – zapytał nieoczekiwanie Tomek. —Gdy dawałem
ci je, to minę miałaś nieciekawą, a teraz dziwnie się zachowujesz- wytłumaczył
się z pytania.
-Nie, nie jestem
zła – odparła szybko i pewnie. —Dlaczego miałabym być zła? Skarpetki są bardzo urocze – dodała,
uśmiechając się szczerze do kolegi.
—Pomijając, że są bardzo ciepłe. W sam raz na zbliżającą się zimę i
samotne długie wieczory. Tylko zaskoczyłeś mnie i tyle Tomek.
-To dobrze-
odetchnął z ulgą. —Nie chciałem, żebyś czuła do mnie jakąś urazę albo
pretensję. Rozmawiałem z Arturem na temat waszego wyjścia na wesele Natalii-
dodał, zmienił nieoczekiwanie temat.
—Powiedział mi, że to koleżeńska przysługa. Szkoda, że mnie nie poprosiłaś. Jesteśmy
przyjaciółmi, a przyjaciołom się pomaga i chętnie poszedłbym z tobą.
-Innych tematów do rozmowy niż ja nie mieliście? - pytała
trochę niegrzecznie za rozmowę za jej placami.
- Nie rozumiem, po co te nerwy Ela- odparł spokojnie. —To
była tylko zwykła rozmowa.
- Jak zwykle faceci nic nie rozumieją- rzuciła z
irytacją. —I wiesz, co ci jeszcze powiem. Między kobietą a mężczyzną przyjaźń
nie jest możliwa. Jest wiele uczuć, ale nie przyjaźń.
-Czy to znaczy, że chciałabyś byś dla mnie kimś więcej
niż przyjaciółką czy koleżanką z pracy? – pytał, przyglądając się jej uważnie.
- Chyba fantazja cię ponosi- odparła, unikając jego
wzroku.
W odpowiedzi Tomek przyciągnął ją do siebie i czule
przytulił. Ela nie protestowała, to wiedział, że tego właśnie chce.
-A ja myślę, że można być i przyjaciółmi i czymś więcej-
dodał do pieszczoty.
Majka i Michał czas sam na sam spędzony na dworze wykorzystali
równie dobrze co Ela i Tomek w gabinecie Heleny. Chodzili obok kościółka i
dzwonnicy i rozmawiali. Nie przeszkadzało im nawet to że było zimno i ślisko.
-Tak spokojnie tu, że trudno uwierzyć, że jesteśmy w
centrum stolicy- odezwał się Michał, patrząc na Majkę robiącą kolejne zdjęcia.
-W ogóle jest tu tak zacisznie- westchnęła, patrząc na
wieżę dzwonnicy. —Latem i wiosną musi być tu bardzo pięknie. Tyle tu starych i
dużych drzew.
Zajęta robieniem zdjęć i oglądaniem budowli nie zauważyła
zamarzniętej kałuży i chwila nieuwagi spowodowała, że się poślizgnęła. Niechybnie upadła razem z cennym aparatem,
gdyby nie refleks Michała. Po odzyskaniu równowagi zaś stała odwrócona do
Michała twarzą w twarz.
-Zimno ci- zapytał. —Zadrżałaś?
-Nie. To z
nieuwagi i z niebezpieczeństwa, że mogłam upaść- mówiła spokojne.
Michał tymczasem delikatnie pogładził ją po brodzie.
Pieszczota była bardzo delikatna, ale i przyjemna.
-Myślisz, że między nami mogłoby być inaczej? - zagadnął
cicho. —Tak bardziej poważnie? Nie będę urywał, że czuję się w twoim
towarzystwie tak wyjątkowo i tak dobrze rozmawia się nam. Chciałbym spotykać
się z tobą Majka. Mam jakąś szansę? - zapytał niepewnie na koniec.
- Już dawno chciałam to usłyszeć- wyraziła dokładnie to co czuła i w
przeciwieństwie do Eli, która swoich uczuć jednoznacznie nie wyznała. —Powiem
nawet więcej. Szkoda byłoby coś takiego przespać.
-Nie myślałem, że tak łatwo mi pójdzie – odparł,
przytulając swój policzek do czoła Majki. —Bałem się odmowy i że mogę popsuć
nasze relacje.
-Nie można być sceptykiem we wszystkim Michał- mówiła,
ciesząc się jego bliskością i ciepłem policzka. —Kto nie ryzykuje, szampana nie pije.
Julia również wyszła na dwór, bo chciała spokojnie
zatelefonować, a później zapatrzyła się w zachód słońca. Parę minut po niej z budynki wyszedł i Janek.
Będąc już przy samochodzie dostrzegł ją, spacerującą po niewielkim parku.
Rzucił tylko na tył siedzenia płaszcz i torbę i podszedł do niej. Ona sama zaś zamyślona i zapatrzona w niebo
nie zauważyła, że ktoś pojawił się za nią.
-Samotny spacer? - zapytał cicho.
- Chwila wytchnienia od gwaru i zamieszania- odparła,
odwracając się do niego. —A co ty tu
robisz w samej marynarce? Nie jest ci zimno, że wyszedłeś tak ubrany?
-Mam płaszcz, ale zdążyłem rozebrać się i zostawić w
aucie- wytłumaczył. —Wracam właśnie do Krakowa i chciałem się pożegnać- dodał.
—Nie wypadało odjeżdżać, choćby bez małego cześć Julka miło było cię widzieć.
Już na sali szukałem cię.
-I znalazłeś – rzuciła w odpowiedzi.
-Tak. Żałuję, tylko że tak krótko byłem i nie było okazji
porozmawiać sam na sam.
-Może innym razem uda się nam porozmawiać- odparła,
uśmiechając się do niego.
-Lubię patrzeć, jak się uśmiechasz Julka- rzekł
nieoczekiwanie. —Uśmiechasz się tak szczerze.
-Dzięki- wyszeptała skrępowana komplementem.
-Cała jesteś taka prawdziwa- odważył się na małe
wyznania. —Nic nie udajesz.
-Tu polemizowałabym- wtrąciła. —Parę miesięcy udawałam
narzeczoną twojego brata.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo mu zazdrościłem- rzekł
poważnie w odpowiedzi i obejmując delikatnie w pasie. —Spodobałaś mi się już w
chwili, gdy przedstawiał cię rodzinie. Sam nie wiem jak to możliwe, że
skończyłem studia, a nie wiem jak mam powiedzieć dziewczynie, to co czuję-
dodał po chwili ciszy.
-Bo wyznawanie uczuć jest trudne z definicji panie
Janicki- odparła z bijącym sercem.
W czasie, gdy u Eli i Tomka, Julii i Janka oraz Majki i
Michała układało się tak wspaniale, to Monika i Artur zajmowali się zabawą z
dziećmi. Sagowski miał pod opieką chłopców i bawił się z nimi w piratów oraz
opowiadał o wyścigach samochodowych i o samych samochodach. Milewska zaś w tym czasie zajmowała się
dziewczynkami. Czesała i ubierała z nimi lalki i czytała bajki.
- A wy jesteście parą- zagadnęła nieoczekiwanie jedna z
nich, gdy Monika skończyła czytać bajkę zakończoną ślubem.
-Nie, nie jesteśmy. Jesteśmy dobrymi znajomymi- odparła
Monika za siebie i Artura.
-Wyglądacie na parę- dodała inna dziewczynka.
-Dlaczego? -zapytał Artur, który musiał mieć podzielną
uwagę, bo usłyszał, o czym rozmawiają dziewczyny.
-Bo ciągle uśmiechacie się do siebie, żartujecie i
spoglądacie na siebie- wyjaśniła im. —Jak w tej bajce.
-Życie nie zawsze pokrywa się z bajką- próbowała jakoś
tłumaczyć Monika.
- Ale zawsze możemy stworzyć własną bajkę- wtrącił Artur,
siadając na łóżku obok Moniki. —Mam nawet początek. Za górami i lasami żyła dziewczyna o imieniu
Monika i chłopak Artur- zaczął opowiadać, ku radości dziewczynek. —Oboje byli
młodzi i piękni. Któregoś dnia w dziwnych okolicznościach spotkali się,
polubili, a później często widywali z różnych okazji. Arturowi dziewczyna
podobała się, ale był zbyt nieśmiały i długo zwlekał, aby powiedzieć jej o
swoich uczuciach. W końcu znalazł trochę odwagi i odważył się zaproponować
wyjście.
-Czy uczynisz mi ten zaszczyt droga pani i umówisz się ze
mną? – zwrócił się wprost do Moniki, biorąc ją za rękę i wprowadzając w
zaskoczenie.
-Nie śmiałam nawet marzyć o takiej chwili panie- odparła
po chwili i równie dostojnie. Nie chciał też rozczarować piszczących
dziewczynek.
-Mogę więc liczyć na pani towarzystwo na spacerze? – ni
to zapytał, ni stwierdził, całując w dłoń.
-Tak i będzie mi niezmiernie miło spędzić te chwile u
twego boku panie- odparła drżącym głosem, bo ta delikatna pieszczota o dziwo
przyprawiła ją o dreszcze.
-To mi będzie miło spędzić czas w tak wyjątkowym
towarzystwie- rzekł ciągle podniosłym tonie. — Zgoda Moniki na wspólne wyjście
bardzo uszczęśliwiła Artura i od razu zaczął planować ich spotkanie– zwrócił
się na powrót do dzieci.
-I to już koniec? – zapytała jedna z dziewczynek, gdy
przestał mówić. —Ślubu nie będzie?
-Bajka tworzy się dopiero i wszystko jest możliwe- odparł.
Od dalszych pytań uchroniło go również pojawienie się w
drzwiach jednej z opiekunek i zaproszenie dzieci na występ klauna.
Choć w ich dialogu było wiele z bajki, to oboje myśleli o
tym, co powiedziały dziewczynki. Arturowi bowiem w ostatnim tygodniu kołatała w
głowie myśl, aby spróbować związku z Moniką. Ona sama biła się z podobnymi
myślami. Z jednej strony było jej dobrze samej, a z drugiej ciągnęło ją do
innego życia i gdzieś w głębi duszy zazdrościła Uli rodziny. Artur zaś miał
wszystkie cechy charakteru, jakie ceniła u faceta i według jej mniemania
nadawał się na ewentualnego kandydata na męża i ojca.
- To na, kiedy umawiamy się Moni? - zapytał, gdy dzieci
wychodziły z pokoju, a oni porządkowali zabawki. — Stoczyłaś z Elizą bój o mnie
do ostatniego grosza, to powinnaś jak najszybciej odebrać swoją nagrodę-
argumentował.
-Możemy wyjść choćby jutro- odparła trochę skołowana, bo
w pierwszym momencie pomyślała, że Artur ma na myśli ciągle bajkę.
-Świetnie, bo w moim grafiku nie ma nic ważnego na
jutrzejsze popołudnie- wtrącił szybko, jakby z obawy, że Milewska może się
rozmyślić. —Musimy ustalić, tylko co będziemy robić. Proponuję najpierw kolację a później jakieś
kino albo spacer. Jeśli się zgodzisz
oczywiście. Twoje pieniądze i twoja licytacja, to ty decydujesz. Ja zajmę się
tylko rachunkami.
-Może być kolacja i kino Artur- zdecydowała równie
szybko, co Sagowski chwilę prędzej na termin wyjścia.
Po tym zaproszeniu zastanawiała się, czy ta bajka była
przeznaczona tylko dla dzieci, czy może był zawarty w niej jakiś podtekst. Pytać o to
Artura, jednak nie zamierzała.
Część 12
W czasie, gdy na zabawie mikołajkowej rozgrywały się
kluczowe dla Eli, Majki i Julii wydarzenia, to Ula, Marek i Jędrzej spędzali
czas w domu. Najpierw Ula nakarmiła małego Jędrzejka, bo już w drodze powrotnej
domagał się jedzenia, a później zmieniła pieluchę i położyła spać. Korzystając z faktu, że jest niedziela
popołudnie, jego rodzice również ucięli sobie drzemkę, odsypiając przy okazji
nocne kolki ich synka. Marek obudził się pierwszy i gdy Ula jeszcze smacznie
spała zatroszczył się o żonę i przygotował dla nich kolację. Do swojej pracy
przyłożył się, bo wyszukał w Internecie odpowiednie dania dla karmiącej mamy.
Na stole pojawiła się więc sałatka z ulubionym przez Ulę serem feta, omlet,
twarożek, tosty z powidłami, kawa z cykorii i chuda wędlina.
Tymczasem pomrukiwanie synka obudziły Ulę z drzemki i
zajęła się nim chociaż zapachy dobiegające z kuchni nęciły. W kuchni zaś
pojawiła się, gdy Marek kończył nakrywać stół.
-Co to za okazja
kochanie? – zapytała, widząc elegancko nakryty stół. —Zaczniemy obchodzić
mikołajki?
-Mikołajki również, ale główna taka, że patrząc na was
śpiących, poczułem taką ogromną radość, że mam was przy sobie i chciałem,
chociaż tobie wynagrodzić to że jesteś.
-Mogę powiedzieć to samo – odparła, uśmiechając się do
męża. —Codziennie rano, gdy budzę się, to boję się, że śniłam i że nie zobaczę
obok siebie ciebie i łóżeczka.
-To nie sen i przed nami jeszcze wiele takich chwil jak
ta- mówił, nakładając jej na talerz upieczony omlet. —Zamierzam obchodzić twoje
urodziny, imieniny, rocznicę ślubu, pierwszego spotkania i pocałunku tego z
wigilii i tego pierwszego szczerego znad Wisły. Do tego jeszcze pierwszą
wspólną noc, walentynki, mikołajki, dzień matki, kobiet, żony, dzień początku
naszego szczęścia i inne okazje.
-To uważaj, bo wyjdzie na to, że miesiąc w miesiąc
będziemy coś świętować- mówiła wesoło.
-Każdy dzień z tobą jest dla mnie świętem kochanie-
wyszeptał do ucha, zanim usiadł do stołu. Spojrzał również na ulubione zdjęcie
żony, a zdobiące jedną ze ścian.
Po kolacji wykąpali wspólnie synka i położyli spać.
Później mieli trochę czasu dla siebie. Od czasu pojawienia się na świecie
Jędrzeja prawie codziennie rezerwowali sobie godzinę wieczorem tylko dla
siebie. Na sam koniec Marek przygotował dla Uli kąpiel, a po niej on przejął
łazienkę. Ona sama zajęła się przeglądaniem Internetu.
-Dzwonił Elka i jest już artykuł jej i Tomka- oznajmiła
mężowi, gdy pojawił się w salonie. —Bardzo ładnie im wyszedł. Jest obszerny ze
sporą ilością zdjęć. Są też pierwsze komentarze. Same pozytywne. Sam zobacz- dodała, gdy
usiadł obok.
-To mama się ucieszy kochanie. I to dzięki tobie. Wpadłaś na pomysł z
licytacją i artykułem.
-Drobnostka Marek- odparła skromnie. —Trochę rozmawiałam
z Elką i powiedziała jeszcze, że porozmawiała w końcu tak szczerze z Tomkiem i
została jego dziewczyną. Tak jak Julka i Majka. Obie wyjaśniły z Jankiem i
Michałem swoje uczucia i teraz powinno być tylko lepiej- zrelacjonowała
pokrótce rozmowę z Kowalik. — Mikołaj
był dzisiaj bardzo hojny dla nich. Czy to nie cudownie, że poukładało się im
tak wspaniale? - zapytała na koniec.
-Nawet bardzo- przytaknął, uśmiechając się szelmowsko. —
Pech, tylko że ciebie przy tym nie było, a zasłużyłaś, aby być. Byłaś poniekąd
prekursorką ich miłości- dodał, przekomarzając się z nią.
-Nie bądź złośliwy- rzuciła obrażonym tonem.
-Daleko mi do tego skarbie- mówił czule. —Jesteś dobrą wróżką
sypiącą samymi grosikami na szczęście albo płatkami róży.
-Na komplementy takiej jakości łasa nie jestem kochanie-
rzuciła ripostą.
-To szczera prawda kochanie- zapewniał. — Miałem dać ci
dopiero pod choinkę, ale już dzisiaj zasługujesz na prezent- dodał, podrywając
się z kanapy, aby pójść do holu.
Chwilę później wrócił do salonu ze swoją torbą i
przeszukiwał ją zawzięcie.
-Proszę – rzekł, podając jej niezapakowane jeszcze korale
i bransoletkę. — Przedwczoraj zobaczyłem je na wystawie i nie mogłem oprzeć
się, żeby ich nie kupić Ula. To ostatni krzyk mody.
-Są piękne Marek- odparła wpatrzona w biżuterię. —Tylko
za bardzo rozpieszczasz mnie. Powinny poczekać na święta.
-Kochanie jestem
typem człowieka, który lubi dawać prezenty.
Zwłaszcza żonie. I w pełni zasłużyłaś na prezent. Tak cudownie
wychowujesz naszego synka i zajmujesz się domem- argumentował. —Nie sprzeczaj
się więc ze mną- dodał, cmokając w usta.
—A wracając do świąt, to dzwoniła niedawno mama z propozycją na święta-
zmienił nieco temat. —Rozmawiała na
mikołajkach z Arturem i jest pomysł, aby wigilię spędzić wspólnie u rodziców.
Ciocia Ania (jest o niej w 1 i 2 części) wpadła na taki pomysł. To pierwsze
takie wyjątkowe Boże Narodzenie i chce, chociaż część świąt spędzić z naszą
rodziną.
-Nie ma sprawy Marek- odparła bez protestów. —Wiem
przecież, jakie jest to ważne dla cioci i twojego ojca. Razem z twoją mamą
przygotujemy wspaniałą wigilię.
-Dzięki. Uwielbiam, jak gotujesz i pieczesz. Twój sernik
to sama poezja. Nigdy lepszego nie jadłem. Sam rozpływa się w ustach i gdy raz
zasmakujesz, nie można później się oprzeć- rzucił kilkoma kolejnymi
komplementami.
-Rozumiem, że sernik musi być- stwierdziła dość
sugestywnie.
-Gdybyś była tak miła. I jeszcze ten torcik czekoladowo-
migdałowy Ula. Mogę nawet pomagać ci w kuchni.
-Mężczyźni- westchnęła, spoglądając jednocześnie na
zdjęcie męża, a które wisiało obok jej własnego. —Doskonale wiecie, jak
przypodobać się kobiecie.
Impreza we fundacji faktycznie udała się i przyniosła
sporo zysków. Helena mogła też ze
spokojem zająć się przygotowywaniem świątecznych prezentów dla podopiecznych i
samych świąt w ich domu. Ula w miarę swoich możliwości czasowych pomagała
teściowe w jednym i drugim. Dodatkowo absorbowało ją życie uczuciowe koleżanek.
Już dzień po pamiętnych mikołajkach od samych zainteresowanych dowiedziała się
bardziej szczegółów o wydarzeniach, jakie zaszły pomiędzy Elą i Tomkiem, Julią
i Jankiem oraz Majką i Michałem. Kolejne dwa tygodnie były jeszcze bardziej
optymistyczne co do przyszłości ich związków. Najłatwiej miała Ela z Tomkiem,
bo oboje byli na miejscu i prawie cały czas mogli poświęcać sobie. Majce i
Julce zaś pozostawała droga elektroniczna i telefony. Do czasu jednak bo obie zdecydowały, że wraz
z Nowym Rokiem wrócą do Krakowa. W stolicy oprócz pracy, wynajmowanego
mieszkania i znajomych nic je nie trzymało a tam miały rodziny i ukochanych.
Ula czekała jednak na coś więcej ze strony Moniki i Artura.
-Gdyby coś się w końcu i między nimi wydarzyło- rzekła do
męża po pożegnalnym spotkaniu z koleżankami z Krakowa. —A tu nic nie chce
drgnąć w ich związku. Elka, Majka i Julka mówiły kochany, a ona kolega i
kolega.
-Kochanie całego świata nie zmienisz- odparł łagodnie,
idąc z nią korytarzem firmy w stronę windy. —Powinnaś się, raczej ciesz się ze
szczęścia reszty dziewczyn- argumentował.
-Cieszę się Marek- zapewniała. —Szkoda, tylko że tak
długo to trwało. Wy faceci jesteście bardzo niemrawi w tych sprawach- dodała,
jakby za całą zaistniałą sytuację obarczała męża.
- Ale gdy już zdecydujemy się wyznać, to co czujemy, to
jesteśmy w stanie działać jak błyskawica, aby być z kimś, kogo się kocha-
odparł bez urazy wprost do ucha. —Nic i nikt nas nie zatrzyma. Tak jak mnie i
Sebę. Ja się uwinąłem ze ślubem w trzy miesiące. On trochę dłużej, ale tylko
dlatego że Wiolce zależało na bardziej hucznym weselu.
-Ty się uwinąłeś? – zagadnęła zaczepnie. —Sam? Za dużo pan sobie zasług przypisuje
panie Dobrzański.
-Ok Ula. Uwinęliśmy się razem- wtrącił ugodowo. —A
wracając do Moniki i Artura, to jeśli dobrze pamiętam, to mówiłaś coś o udanym
ich wyjściu i że było to coś na rzeczy- zmienił temat.
-Owszem Marek, ale najwidoczniej wydawało się tylko
Monice, że za wyjściem coś się kryło. Rozpoczęło się kolacją, a skończyło kinem
i odprowadzeniem do domu. Z Moniki i Artura to ciężki przypadek.
- Zobaczymy, co czas przyniesie kochanie- odparł, gdy
wchodzili do windy.
Okres świąteczno- sylwestrowy obfitował sporą ilością
wydarzeń i wrażeń. Pierwszym i najważniejszym punktem w tych magicznych dniach
była wigilia, do której zasiedli w licznym gronie. Przy stole w domu seniorów
Dobrzańskich zasiadła Anna Sagowska z domu Dobrzańska i jej trójka wnucząt oraz
obie rodziny Dobrzańskich. Jednak nie tylko z racji tak wyjątkowych gości była
wyjątkowa. Dla Uli i Marka bowiem była
to pierwsza wigilia jako małżeństwo i rodzice oraz trzecia od czasu jak się
poznali. Mieli również co świętować i uczynili to rano. Synka zostawili pod
opieką dziadków i pojechali do Rysiowa podzielić się opłatkiem z rodziną Uli i
pocałować. W czasie kolacji przy łamaniu się opłatkiem nie obyło się oczywiście
bez życzeń. Wszyscy życzyli sobie dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności i dużo
dobrego w Nowym Roku. Uli i Markowi również pociechy z syna a rodzeństwu
Sagowskich powodzenia w życiu osobistym. Było również sporo wzruszenia, łez i
radości. Zwłaszcza ze strony Krzysztofa
i jego cioci. Po kolacji zaś był czas na chwilę rozluźnienia i rozmowy.
-Wypytałem Artura o Monikę i jest bliski zrobienia czegoś
w tym kierunku- rzekł Marek do Uli. A
przynajmniej tak to zrozumiałem. Najpierw opowiadał o spotkaniu i że podobało
mu się, a później, że chętnie powtórzyłby wyjście.
- Jednak- odparła z podekscytowaniem. —I co mu
powiedziałeś?
-Żeby spróbował zaprosić gdzieś Monikę.
- Kto by pomyślał? – odparła, uśmiechając się do męża. —
Jeszcze niedawno na moje plany patrzyłeś sceptycznie, a teraz sam zabierasz się
do rzeczy.
-Kochanie dla ciebie wszystko- wyszeptał do ucha. —Mogę
nawet zabawić się w swaty.
Po powrocie do domu Ula postanowiła również przedzwonić
do koleżanek, aby złożyć życzenia i dowiedzieć się jak się miewają. Najwięcej
radości sprawiła jej rozmowa z Elą, bo jej związek rozwijał się bardzo szybko.
Kilka dni spędzonych razem z Tomkiem i szczerych rozmów sprawiło, że odkryli
jak wiele ich łączy, planowali wspólne życie, ślub i zamieszkali razem.
Wiadomości z Krakowa były równie pokrzepiające. Majka i Michał długo swojego
związku przed rodzinami i znajomymi nie ukrywali. Zostali nawet pozytywnie
przyjęci, a obawiali się problemów i niedomówień. Podobnie było z Julią i
Jankiem. Chmielewska już na początku
rozmowy oświadczyła, że kocha Janickiego, on ją i nie wyobraża sobie życia bez
niego. Również jego rodzice na powrót przyjęli ją z radością i cieszyli się ich
szczęściem.
Drugi dzień świąt był kolejnym dniem, gdy Ula mogła
poczuć się usatysfakcjonowana życiem uczuciowym koleżanek. Tym razem za sprawą Moniki i Artura. Oboje
bowiem pojawili się na kameralnym spotkaniu rodzinnym u nich domu i wyglądali
na zadowolonych swoim towarzystwem i zrelaksowanych. Razem z Markiem starała
się też, aby spędzali jak najwięcej czasu ze sobą. Ich zabiegi przynosiły
efekt, bo z każdą wspólnie spędzoną godziną na ich twarzach widniał coraz
większy uśmiech i słychać było śmiech. Na koniec spotkania, choć osobno
przyszli, to razem wyszli.
-Myślisz, że poradzą sobie już sami? – zapytała Ula męża
po wyjściu ostatniego gościa. —Rozmawiałam chwilę z Moniką i była wyraźnie
rozkojarzona i zamyślona. A wiesz co to oznacza?
-Dla kobiet, że zakochała się a dla facetów może oznaczać
wszystko- odparł trochę na przekór żonie.
-Jesteś okropny- rzuciła z przekąsem. —A dwa dni temu tak dobrze ci szło.
-Nieprawda. Nie jestem i powiem ci w tajemnicy, że Artur
umówił się z Moniką na wspólnego sylwestra.
-Serio? - zapytała podbudowana wiadomościami męża.
-Serio. A co będzie dalej to czas pokaże kochanie- dodał,
przytulając żonę.
*****************************************
Kolejny rok obfitował w śluby i już wiosną na ślubnym
kobiercu stanęły dwie pary. Ela z
Tomkiem oraz Julia z Jankiem. Każda z par uczuciami darzyła się od dawna, bo
już w czasach, gdy byli jeszcze w innych związkach i dlatego pewni swoich uczuć
z przypieczętowaniem swojej miłości długo nie czekali. Jako piersi, bo na
początku kwietnia, sakramentalne tak powiedzieli sobie Ela z Tomkiem, a na
miejsce swojego ślubu wybrali mały kościółek poza Warszawą. Miesiąc później w
jednym z krakowskich kościołów pobrała się druga z par. Jesień natomiast należała do Majki i Michała
oraz Moniki i Artura. Zarówno Majka i Michał, jak i Monika i Artur znali się
krócej niż ich przyjaciele i potrzebowali czasu, aby odkryć swoją miłość i to
że chcą być razem. Obie pary zaś na ślub
wybrały sobie październik. Pierwszy z nich odbył się na początku miesiąca w
Krakowie a drugi dwa tygodnie później we Warszawie.
-Czym ty będziesz się teraz zajmować kochanie- zagadnął
Marek żonę w czasie ostatniego wesela. —Wszyscy już pożenieni.
-Tobą kochanie i naszym synkiem- odparła krótko i na
temat. —Roczne dziecko absorbuje, jak sam wiesz. Poza tym Wioletta nie daje mi
spokoju. Ciągle ma niekończące się pytania na temat niemowląt. Moja Amelka to a tamto i czy Jędruś miał tak
samo, jak był w wieku Amelki.
-Fakt Wiola może zamęczyć- stwierdził ironicznie.
—Dobrze, że reszta twoich koleżanek jest bardziej zrównoważona. Inaczej nie
odpędziłabyś się od pytań, gdy dziećmi się sypnie.
-Tu akurat chciałabym się wykazać, a u nikogo nic nie
widać- rzekła jakby z żalem.
-Kiedyś przyjdzie czas. Tylko nic im nie narzucaj
kochanie- uprzedził żonę. —Monika i Artur bardzo ładnie wszystko zorganizowali,
prawda- zmienił gładko temat.
-Prawda. Zresztą wszystkie cztery śluby i wesela były
wzruszające, piękne i miały swój niezapomniany klimat. Byłoby mi nawet trudno
wybrać, gdzie bawiliśmy się najlepiej. I co najważniejsze, że miłości między
nimi nie brakuje.
- Tak jak między nami kochanie - odparł czule. — I
będziemy się tego mocno trzymać- dodał jeszcze na koniec.
KONIEC
Ula zabawiła się w prawdziwą swatkę i nie odpuściła ani na krok. W dodatku wciągnęła w to jeszcze Marka. Jej zabiegi przyniosły spodziewane rezultaty, bo wszyscy znaleźli swoje połówki. Tak jak napisałam pod poprzednim rozdziałem, doczekaliśmy się ślubów, chociaż każdy z nich odbył się osobno a nie jak prorokowałam o ślubie grupowym. Mimo wszystko tak jest lepiej, bo przynajmniej każda para ma własne wspomnienia z uroczystości.
OdpowiedzUsuńU Uli i Marka sielanka trwa. Synek chowa się dobrze, a i oni nie zaniedbują czasu przeznaczonego wyłącznie dla siebie.
To opowiadanie było całkiem niezłe. Włożyłaś w nie naprawdę mnóstwo pracy, bo trzeba było powiązać wątki z kilku seriali a to karkołomne zadanie i za to naprawdę Cię podziwiam. Jak zaczynałaś publikować sądziłam, że nie dam rady skomentować żadnego rozdziału, bo nie rozumiałam kto jest kim i z jakiego serialu, bo większości nie widziałam. Jednak nie było tak źle i z każdym rozdziałem coraz lepiej rozróżniałam bohaterów. Ciekawa jestem, czym uraczysz nas teraz i kiedy to nastąpi. Ja czekam z niecierpliwością.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Dzięki za długi komentarz. Na Ciebie zawsze można liczyć.
UsuńFakt niektórych bohaterów było ciężko połączyć, ale jakoś dałam radę i starałam się jak najbardziej przejrzyście to przedstawić.
Co do relacji Uli i Marka to jest u mnie podobnie. Nie chcę wolnego czasu poświęcać tylko dziecku ale i mężowi. On robi zresztą tak samo.
Teraz Panicz Marek. Mówisz i masz.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Ula osiągnęła ,co chciało chociaż na moje trochę za bardzo ingerowała w cudze sprawy ,ale gdyby nie ona trwało by to znacznie dłuższy okres czasu i nie prędko pary odkryliby,że miłość puka do ich drzwi. Uszczęśliwiłaś wszystkie pary ,co nie należało do łatwych zadań i wyszło z tego całkiem, całkiem mimo mojej niechęci i uprzedzeń do niektórych bohaterów. Najważniejsze ,iż moje ulubione pary są razem. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuń