Kolejnego dnia już przy świetle dziennym
ludzie przychodzili i oglądali zgliszcza magazynu i zastanawiali się nad
przyczyną pożaru. Do pracy przystąpili i policjanci z ekspertem ze straży. Nic
jednak konkretnego stwierdzić nie mogli, a Cieplakowi nie pozostało nic innego
jak liczyć straty.
-Dobrze,
że miałem wykupioną socjetę (Towarzystwo Ogniowe, czyli ubezpieczenie) -mówił przy
śniadaniu do dzieci. —Zysku nie będę miał, ale ludziom za ziarno zapłacę.
-I że
młyn nie poszedł z dymem tato -odparł ospale Jasiek.
-Poradzimy
sobie -pocieszała i Ula. —Niedługo żniwa. Poza tym masz chyba w banku jeszcze
coś odłożone. Rozrzutnie nie żyjemy.
-Właśnie
kupiłem maszynę do młyna. I muszę odbudować magazyn, zapłacić robotnikom. Nie
wiem, jak przez najbliższe miesiące będziemy rozporządzać pieniędzmi.
-Możesz
o kredyt się postarać.
-Od
tego wolę daleko się trzymać córciu. Nikt dobrze na tym nie wyszedł.
-Jeśli
trzeba, to zrezygnuję z posagu tato.
-Na
to też nie mogę pozwolić. Wieczorem usiądziemy i policzymy. Teraz czas do
kościoła iść.
Przez
całą niedzielę, jak to bywa w nieszczęściach, mieszkańcy Rysiowa okazywali
swoją solidarność z Cieplakami. Ci najbogatsi, czyli państwo Febo i Kubasińscy
zaproponowali swoją pomoc finansową, a inni zgłosili chęć pomocy w odbudowie. Nauczyciel
zaś, który tuż za płotem młyna posiadał nieużywaną stodołę, zgodził się
nieodpłatnie wydzierżawić im pomieszczenie na tymczasowy magazyn. Nawet Uli w rozmowie z koleżanki od tematu
nie udało się uciec.
-I
pomyśleć, że jeszcze wczoraj przed pożarem wspominałyśmy czasy, że jako
piętnastolatki uczyłyśmy się tam tańczyć -rzekła Wioletta.
-W
ogóle najlepsze nasze zabawy tam się odbywały -zaczęła wspominać Paulina. —Siano
tak ładnie pachniało i tyle było miejsca. Kiedy twój ojciec postanowił zrobić
tam magazyn i musiałyśmy przenieść się do ciasnej komórki, to nie było już to
samo.
- A pamiętacie
nasze wróżby? -wtrąciła Wiola. —Układanie butów i lanie wosku. Ty wygrałaś Ula
i od tego czasu zaczęłaś wypatrywać kandydata na męża.
-Tylko
że z lania wosku wyszedł mi habit.
-U
mnie wyszła mapa Ameryki i wyobrażałam siebie jako misjonarkę, a nic z tego nie
wyszło -dodała Wioletta.
-Ty
Wiola to marzyłaś o księciu o smagłej cerze, ciemnych włosach i przenikliwym
spojrzeniu -wytknęła Febo.
- Wszystkie
marzyłyśmy o księciu, który ratuje nas z pożaru, od utonięcia albo narwanego
konia -orzekła wymownie Kubasińska. —A jak na razie Ula jest najbliżej księcia
-Jak
ja Wiola? Nawet kandydata na zwykłego chłopaka nie widać.
-A
Marek -rzekły jednocześnie Wiola z Pauliną.
-Ostatnio
tyle razy pojawiał się tutaj i uwolnił cię od Piotra -mówiła Wiola. —To zawsze coś.
-Dzisiaj
rano rozmawiał z ojcem o pomocy dla was -dodała Paulina. —Był bardzo przejęty
sytuacją. Gdyby mu nie zależało, by się tak nie angażował.
-Znam
go dopiero trzy tygodnie dziewczyny.
-Czasami
to wystarczy Ula -argumentowała Paulina. —Zobaczysz, że wkrótce zacznie starać
się o ciebie i może wróżba o zamążpójściu się sprawdzi.
-Ślub
po tak krótkiej znajomości musiałby być romantyczny -rzekła z rozmarzeniem Wiola.
—To taka miłość od pierwszego spojrzenia.
-Raczej
podejrzany i ludzie patrzyliby na mój brzuch. Co innego wy. Sebastian zachodzi do
ciebie Wiola od roku a Lew do ciebie Paula pół.
-Właśnie
dziewczyny -rzekła Wiola. —Chodzi rok i nic, a wiecie, że jak kawaler odwiedza
pannę zbyt długo i zwleka z oświadczynami, to później taka panna ma coraz
mniejsze szanse u innego i jest zdana na klasztor albo życie u boku brata, albo
siostry. Będę musiał coś wymyślić, żeby nie stało się tak ze mną.
-Ciekawe
co? -kpiła Paula.
-Jeszcze
nie wiem, ale wymyślę. O, o lisie mowa dziewczyny. Sebastian idzie tu.
Ze
względu na pożar Marek swoją wizytę z Jadzią i swoim chrześniakiem w młynie
musiał przełożyć z niedzieli na inny dzień.
Z odwiedzenia samej Uli jednak nie zrezygnował i pojawił się u niej w porze
podwieczorku. Ula z ojcem zajęci byli właśnie liczeniem strat i kosztów
odbudowy.
-Trochę
nam zabraknie tato -mówiła do ojca. —Będziemy
musieli jednak skorzystać z pomocy finansowej.
-Witam
-przerwał im od progu Marek. —Jasiek mnie wpuścił.
-Dzień
dobry. Liczymy właśnie straty.
-Tak
słyszałem, jak Ula mówiła. Jeśli mogę w czymkolwiek pomóc, to proszę mówić.
-Dziękujemy
-odparł Józef. — Miło wiedzieć, że kolejna osoba jest nam przychylna. Proszę usiąść. W dzbanku jest świeża kawa i
proszę ciastem się częstować.
-Wiadomo
już co było przyczyną pożaru -pytał, gdy Ula nalewała mu kawy?
-Pewnie
jakaś butelka albo ktoś rzucił nieopodal niedopałek papierosa -mówił Cieplak.
-A
nie myślał pan, że ktoś celowo podpalił magazyn.
-Tato
nie ma wrogów -odezwała się i Ula. —A pan za dużo naczytał się Przygód Strażaka
Sama.
-Byłem
rano u państwa Febo i słyszałem, że w pobliżu znaleziono srebrne etui na zapałki. Może to jest trop.
-To
prawda, ale gdzie szukać właściciela?
-Piotr Sosnowski takie posiada? Ostatnio naraził
się pan mu i wiem, że może być do wszystkiego zdolny.
-Myślisz, że to on? Mógł
przecież kogoś spalić. Aż tak podły nie mógłby być -mówił z niedowierzaniem
Cieplak.
-Może
upewnił się, że magazyn jest pusty panie Józefie.
-Tylko
jak to sprawdzić -zastanawiał się?
-Proszę
mi to zostawić. Dowiem się czy ma coś z tym wspólnego.
-Miło
z twojej strony, że chcesz się tym zająć -odparł Cieplak.
-Postaramy
się oczywiście odwdzięczyć -dodała Ula.
-Może
w ramach odwdzięczenia się mógłbym zaprosić cię jeszcze przed kolacją na spacer?
-Idź
córciu -odezwał się Cieplak.
-Ludzie
będą gadać -odparła słabym argumentem.
-Tak
naprawdę to chciałbym oficjalnie starać się o twoje względy.
-Nie
za szybko? Znamy się trzy tygodnie. Poza tym ojciec powinien mieć coś do
powiedzenia w tej sprawie.
-Powiedziałem
już Markowi, że nie będę przymuszał cię do ślubu z kimś konkretnym i tobie
pozostawię wybór -rzekł Cieplak ku niezadowoleniu córki.
-Ale
o moich zamiarach powinien pan wiedzieć.
-Jeśli
o mnie chodzi, to byłbym szczęśliwy...
-Wyjść
możemy, ale nic więcej nie mogę obiecać -wtrąciła Ula, zanim ojciec dobrze się
nie rozkręcił w swataniu.
Ich spacer
po okolicy wzbudził spore zainteresowanie wśród mieszkańców Rysiowa. Nie było jednak zazdrości, bo obok Wioletty i
Pauliny Ula była jedyną panną w okolicy dobrze urodzoną. Zainteresowanie
wzbudzało tylko to, że Ula spaceruje z Markiem a jeszcze niedawno była mowa o
Piotrze Sosnowskim.
-Nie
ma to, jak Warszawa – rzekł Marek. —Tu spokojnie stu metrów przejść nie można, bo
patrzą na nas.
-Mówiłam,
że tak będzie. Tylko oczywiście nikt mnie nie słuchał. Ani ojciec, ani pan.
-A
jest tu jakieś miejsce, gdzie moglibyśmy być sami?
-Nie
wiem czy to dobry pomysł panie Dobrzański. Jeszcze bardziej będą gadać.
-Mogłabyś
przestać mówić mi pan. Staje się to męczące. Jesteśmy prawie w dwudziestym
wieku, a nie na początku dziewiętnastego albo jeszcze prędzej. Staropolska
tytulatura wychodzi z mody.
-A
kto mówi do mnie ciągle per panno.
-Ja
się z tobą przekomarzam Ula. Marek jestem i tak zwracaj się do mnie. Może tu
usiądziemy Ula -zaproponował, wskazując miejsce przy wodzie.
-Tu przychodzą
pary, które … .
-Tym
lepiej, bo chcę, żebyś pomyślała o tym, co mówiłem twojemu ojcu Ula. Jestem pod wrażeniem twojej inteligencji i
urody. Nigdy do tej pory nie miałem okazji spotkać tak uroczej dziewczyny i
byłbym szczęśliwy móc oficjalnie stać się twoim kawalerem.
-Ten
tekst to z jakiegoś poradnika? -pytała, gdy usiedli. —Wydaje się być taki
powszechny.
-Kto
jak kto, ale ja nie muszę uczyć się konwersacji z kobietami z poradnika. Mam to z natury Ula. Uroda jeszcze mi pomaga.
-Skromnością
nie grzeszysz. A urodą i samą konwersacją do siebie mnie nie przekonasz.
- Mogę
wszystko powiedzieć inaczej. Jesteś pierwszą dziewczyną, która nie trzyma się
zasad, nie chichocze denerwująco, mówi o tym co inna panna bałaby się nawet
pomyśleć i co najważniejsze nie nudzę się przy tobie.
-Tak
lepiej. Nie jestem przynajmniej tuzinkowa.
-Czyli
mam szansę na coś więcej?
-Pomyślę
-odparła teatralnie. —Na razie nie mówię nie.
Nazajutrz
Marek zajął się Sosnowskim i popołudniem poczekał na niego w parku, aż nie
wyjdzie z pracy.
-Słyszałem,
że zrobiłeś hałas Jadzi w parku -rzekł mu zagradzając drogę ucieczki. —Jeszcze raz usłyszę o czymś
takim, to będziemy inaczej rozmawiać.
-Ja
umowy nie złamałem. Ludzie plotkują o tym dzieciaku.
-Plotkują, bo umieją myśleć i dużo widzą -odparł mu Marek.
-Można
prosić o ogień -zagadnął ich obcy mężczyzna.
-Nie
palę -odparł mu Marek.
-A na
zapałki i piwko -nalegał włóczęga.
-Daj
mu ognia. Palisz -dodał do Sosnowskiego.
Sosnowski
nic nie przypuszczając, wyciągnął zapałki bez etui, a Marek miał swój dowód. Na
udowodnienie mu winy mogłoby być jednak to mało, bo równie dobrze mógł użyć
innych zapałek.
-Tylko
dokładnie wygaś, a nie rzucaj zapałki, gdzie popadnie. Ogień zaprószysz.
-Kim
jesteś, żeby mi rozkazywać -pytał opryskliwie?
-Nie
słyszałeś, że wczoraj Cieplakom spłonął magazyn w czasie zabawy -nawiązał do prawdziwego celu spotkania.
-Ktoś
ich podpalił czy nieszczęśliwy wypadek?
-Podobno
szukają winnego, bo mają już jakiś mocny dowód. Wracając do Jadzi, to masz z
dala omijać park, do którego chodzi. A przynajmniej przed południem. Zrozumiałeś?
-Jeśli
nie to co? Na pojedynek mnie wezwiesz? -pytał z odważnie.
-W
samej rzeczy panie Sosnowski -odparł bez cienia wahania.
Po
rozstaniu z nim poszedł na spotkanie ze swoimi kolegami z dzieciństwa.
-Antek
świetne przebranie -mówił, klepiąc przyjaciela po ramieniu. —Sosnowski nie powinien rozpoznać cię później. Teraz z tego,
co wiem, poszedł do domu, ale co będzie później robić, muszę wiedzieć. Macie po
dwa ruble na wypadek, gdyby trzeba było gdzieś płacić albo dojechać dorożką.
-Interesy
z tobą to przyjemność Marek -odparł Szczepan.
Kolejnego
dnia koledzy Marka mieli dla niego pierwsze ustalenia. Przyszli do niego z
samego rana do domu.
-Wczoraj
wieczorem w kawiarni Kryształowa i spotkał się z jakąś kobietą. Elegancka w
kapeluszu z innym akcentem. Ciemne kręcone włosy, brązowe oczy.
-Wdowa
po Leśniewskim -mruknął. —Ciekawy jestem co go łączy z nią.
-Za
daleko siedzieli Marek, aby coś usłyszeć -wytłumaczył Szczepan. —Później
odwiózł ją na Kopernika pod ten dom na końcu ulicy. Jutro dalej mamy go śledzić?
-Do
odwołania. Coś knuje i muszę wiedzieć co.
Eleonorę
Leśniewską znał całkiem dobrze, bo jeszcze za życia jej męża miał z nią
przelotny romans. Trzy lata temu wróciła z mężem bankierem do Polski z Francji
i spotkali się na jednym z przyjęć. Była
rok młodsza od niego, bardzo elegancka i przy poznaniu zataiła fakt posiadania
męża. O istnieniu pana Leśniewskiego dowiedział się po paru upojnych
spotkaniach z nią. W dodatku dowiedział się, że chciała wykorzystać go do
spełnienia marzenia jej męża o potomstwie. Po śmierci męża liczyła na coś
więcej, ale on nie zamierzał ciągnąć tego związku, bo dokładnie wiedział, że
zależy jej na majątku Dobrzańskich i że jedynym mężczyzną w jej życiu nie
byłby. Już sam fakt zdradzania czterdziestoletniego i sprawnego męża stawiało
ją w złym świetle. Jego rodzice również nie widzieliby w swojej rodzinie wdowy
po człowieku, który po stracie majątku strzela sobie w głowę.
Sosnowski
tymczasem postanowił załatwić sobie na czas pożaru alibi w postaci czasu
spędzonego z Eleonorą. Przy okazji namówił ją na wizytę w Rysiowie na odpuście
i małą zemstę na Marku.
We
środę Marek pojawił się wraz z Jadzią i Mareczkiem w młynie. Oprócz młyna obejrzeli jeszcze króliki, kury,
cielaka, małe kotki i kucyka. Chłopiec, oglądając te wszystkie stworzenia
piszczał z zadowoleniem i pytał Marka i Ulę o wiele spraw. Jadzia tymczasem zainteresowała
się ogrodem Uli i kwiatami. Mieszkając jeszcze na wsi u Dobrzańskich, zajmowała
się bowiem kwiatami pani Heleny i teraz miała dla Uli kilka dobrych rad. Sama
powiedzieć nie umiała, więc Marek służył jako tłumacz albo pisała swoje rady na kawałku
papieru. Po godzinnej wizycie Ula już lubiła tę dziewczynę i jej synka i było
to uczucie odwzajemnione. Poza tym Jadzia, która od dziecka miała wyostrzony
dar spostrzegawczości, szybko zauważyła, że między Ulą a Markiem jest coś
więcej niż znajomość. Taki obrót sprawy jak najbardziej odpowiadał jej, bo
zawsze bała się, że Marek za żonę może wybrać sobie kogoś, kto źle będzie
patrzył na znajomość męża z niepełnosprawną dziewczyną z nieślubnym dzieckiem na
dodatek. Na koniec spotkania Cieplakowie zaprosili Jadzię z synkiem na
niedzielę na obiad i odpust. Po odejściu gości zaś Ula mogła powiedzieć to samo
co kiedyś jej ojciec. Jadzia była miłą i inteligentną młodą dziewczyną.
Wieczorem koledzy Marka mieli nowe ustalenia.
-Był
najpierw w sklepie ze starociami i oglądał żołnierzyki. Chciał jedne kupić, ale były
zbyt pospolite czy coś takiego -oznajmił mu Szczepan.
-On tak
jak ty zbiera żołnierzyki i bawi się w wojny -zapytał drugi kolega.
- Nic
mi nie wiadomo Antek.
-Później
to dopiero się działo Marek -mówił Szczepan. —Był w sklepie z bronią i oglądał
broń z czasów Powstania Listopadowego, a później szable. W końcu kupił jedną
pukawkę. Nie wiem, co on kombinuje, ale uważaj na niego.
-Ale
ja wiem. Chyba na poważnie wziął moje słowa.
Wciąż w głowie mi to etui i wreszcie jest jakiś trop, bo Ula potwierdziła, że Sosnowski takie miał. Mam nadzieję, że Marek wykorzysta tę informację i przekaże ją policji. Myślę, że na spotkaniu z doktorkiem Marek zasiał w doktorku ziarnko niepewności i strachu mówiąc o śledztwie w sprawie podpalenia i ustaleniach policji. To dlatego Piotr szykuje sobie alibi w postaci wdowy Leśniewskiej. Ciekawe, czy owa pani będzie go kryła. Poza tym wziął sobie jednak do serca pogróżki Marka o pojedynku, bo zaczyna szukać broni.Mam tylko nadzieję, że jeśli do niego dojdzie Marek okaże się lepszym strzelcem.
OdpowiedzUsuńUla powoli wychodzi ze swojej skorupy i jest coraz bardziej przychylna Markowi. Nie kryguje się idąc z nim na spacer i daje się wciągnąć w szczerą rozmowę. Chyba poznanie Jadzi nie jest tu bez znaczenia. Dziewczyna wprawdzie nie mówi, ale ma wyostrzone inne zmysły w tym ten spostrzegawczości. Od razu zauważyła, że Marek i Ula mają się ku sobie i kibicuje im.
Rozdział bardzo ciekawy i łyknęłam go jak pelikan nie mogąc się oderwać. Czekam na następny.
Serdecznie pozdrawiam. :)
O etui głównie Marek wiedział i instynkt mu podpowiadał, że może być jego. Dlatego wraz z kolegą Antkiem przygotował małą prowokację. Wyprzedził poniekąd działania współczesnej policji.Na razie jednak na policję z dowodami nie pójdzie. Chce mieć coś bardziej mocnego. Ale w końcu kara go spodka. Z tą bronią to nie do końca tak jest jak myślisz i jak myśli Marek. Uspokajam rozlewu krwi nie będzie.Co do Uli to się przełamuje i przekonuje do Marka. Pojawienie się Jadzi w młynie również miał na to wpływ.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Marek swój plan aby zdobyć serce Uli wciela w życie coraz bardziej krok po kroku. Liczy się ze zdaniem pana Cieplaka, ale i nie jest jakoś zbyt nachalny wobec niej samej. Samo przywiezienie Jadzi i małego Mareczka również będzie strzałem w dziesiątkę. Sosnowski widać, że chyba przestraszył się słów Marka.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
Cieplutko pozdrawiam w sobotni wieczór.
Julita
Marek wie że Ula jest trochę inna i czułymi słówkami jej nie zdobędzie więc stosuje inne metody, ale i trzyma się tradycji i pyta o pozwolenie Józefa. Sosnowski coś planuje, ale oczywiście nie zdradzę co.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Marek zyskał dodatkową przychylność Cieplaka w staraniu się o Ulę. Panna Cieplak, może pomimo swoich wątpliwości, w końcu przekona się do Dobrzańskiego. Uwielbiam te fragmenty rozmów Marka z Ulą, rozbawiasz mnie tym ich przekomarzaniem. Oczami wyobraźni widzę te urocze scenki.
OdpowiedzUsuńZ kolei Markowi na razie nie za łatwo idzie udowodnienie doktorkowi tego, że to on stoi za podpaleniem stodoły Cieplaka. Doktorek wręcz udaje głupa i sprytnie szuka alibi. Jedynym plusem dla Marka jest to, że jego koledzy śledzą każdy jego ruch. Tylko po co Sosnowskiemu broń, może do tego pustego łba dotarło, że Marek nie odpuści znieważania Jadzi.
Czekam na rozwój sytuacji, pozdrawiam serdecznie, Agata
Tak od końca to na temat broni w kolejnej części.
OdpowiedzUsuńCo do reszty to Marek jeszcze bardziej zyska w oczach Cieplaka. Trochę będzie się działo na odpuści. Miło wiedzieć że dialogi Uli i Marka się podobają. Tylko czasami ciężko coś wymyśleć.
Pozdrawiam miło.
You should see how my friend Wesley Virgin's biography starts in this shocking and controversial VIDEO.
OdpowiedzUsuńWesley was in the army-and soon after leaving-he found hidden, "mind control" secrets that the government and others used to get everything they want.
THESE are the same secrets lots of celebrities (notably those who "became famous out of nothing") and the greatest business people used to become rich and famous.
You probably know that you use only 10% of your brain.
That's because most of your brainpower is UNCONSCIOUS.
Maybe that conversation has even occurred INSIDE OF YOUR very own brain... as it did in my good friend Wesley Virgin's brain 7 years back, while driving an unlicensed, beat-up garbage bucket of a car without a driver's license and $3.20 on his debit card.
"I'm absolutely fed up with going through life paycheck to paycheck! When will I finally succeed?"
You've been a part of those those conversations, right?
Your success story is going to start. You need to start believing in YOURSELF.
UNLOCK YOUR SECRET BRAINPOWER
Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń