sobota, 8 lutego 2020

Hańba cz. 8



 Kolejnego dnia już przy świetle dziennym ludzie przychodzili i oglądali zgliszcza magazynu i zastanawiali się nad przyczyną pożaru. Do pracy przystąpili i policjanci z ekspertem ze straży. Nic jednak konkretnego stwierdzić nie mogli, a Cieplakowi nie pozostało nic innego jak liczyć straty.
-Dobrze, że miałem wykupioną socjetę (Towarzystwo Ogniowe, czyli ubezpieczenie) -mówił przy śniadaniu do dzieci. —Zysku nie będę miał, ale ludziom za ziarno zapłacę.
-I że młyn nie poszedł z dymem tato -odparł ospale Jasiek.
-Poradzimy sobie -pocieszała i Ula. —Niedługo żniwa. Poza tym masz chyba w banku jeszcze coś odłożone. Rozrzutnie nie żyjemy.
-Właśnie kupiłem maszynę do młyna. I muszę odbudować magazyn, zapłacić robotnikom. Nie wiem, jak przez najbliższe miesiące będziemy rozporządzać pieniędzmi.
-Możesz o kredyt się postarać.
-Od tego wolę daleko się trzymać córciu.  Nikt dobrze na tym nie wyszedł.
-Jeśli trzeba, to zrezygnuję z posagu tato.
-Na to też nie mogę pozwolić. Wieczorem usiądziemy i policzymy. Teraz czas do kościoła iść.
Przez całą niedzielę, jak to bywa w nieszczęściach, mieszkańcy Rysiowa okazywali swoją solidarność z Cieplakami. Ci najbogatsi, czyli państwo Febo i Kubasińscy zaproponowali swoją pomoc finansową, a inni zgłosili chęć pomocy w odbudowie. Nauczyciel zaś, który tuż za płotem młyna posiadał nieużywaną stodołę, zgodził się nieodpłatnie wydzierżawić im pomieszczenie na tymczasowy magazyn.  Nawet Uli w rozmowie z koleżanki od tematu nie udało się uciec.


-I pomyśleć, że jeszcze wczoraj przed pożarem wspominałyśmy czasy, że jako piętnastolatki uczyłyśmy się tam tańczyć -rzekła Wioletta.
-W ogóle najlepsze nasze zabawy tam się odbywały -zaczęła wspominać Paulina. —Siano tak ładnie pachniało i tyle było miejsca. Kiedy twój ojciec postanowił zrobić tam magazyn i musiałyśmy przenieść się do ciasnej komórki, to nie było już to samo.
- A pamiętacie nasze wróżby? -wtrąciła Wiola. —Układanie butów i lanie wosku. Ty wygrałaś Ula i od tego czasu zaczęłaś wypatrywać kandydata na męża.
-Tylko że z lania wosku wyszedł mi habit.
-U mnie wyszła mapa Ameryki i wyobrażałam siebie jako misjonarkę, a nic z tego nie wyszło -dodała Wioletta.
-Ty Wiola to marzyłaś o księciu o smagłej cerze, ciemnych włosach i przenikliwym spojrzeniu -wytknęła Febo.
- Wszystkie marzyłyśmy o księciu, który ratuje nas z pożaru, od utonięcia albo narwanego konia -orzekła wymownie Kubasińska. —A jak na razie Ula jest najbliżej księcia
-Jak ja Wiola? Nawet kandydata na zwykłego chłopaka nie widać.
-A Marek -rzekły jednocześnie Wiola z Pauliną.
-Ostatnio tyle razy pojawiał się tutaj i uwolnił cię od Piotra -mówiła Wiola.  —To zawsze coś.
-Dzisiaj rano rozmawiał z ojcem o pomocy dla was -dodała Paulina. —Był bardzo przejęty sytuacją. Gdyby mu nie zależało, by się tak nie angażował.
-Znam go dopiero trzy tygodnie dziewczyny.
-Czasami to wystarczy Ula -argumentowała Paulina. —Zobaczysz, że wkrótce zacznie starać się o ciebie i może wróżba o zamążpójściu się sprawdzi.
-Ślub po tak krótkiej znajomości musiałby być romantyczny -rzekła z rozmarzeniem Wiola. —To taka miłość od pierwszego spojrzenia.
-Raczej podejrzany i ludzie patrzyliby na mój brzuch. Co innego wy. Sebastian zachodzi do ciebie Wiola od roku a Lew do ciebie Paula pół.
-Właśnie dziewczyny -rzekła Wiola. —Chodzi rok i nic, a wiecie, że jak kawaler odwiedza pannę zbyt długo i zwleka z oświadczynami, to później taka panna ma coraz mniejsze szanse u innego i jest zdana na klasztor albo życie u boku brata, albo siostry. Będę musiał coś wymyślić, żeby nie stało się tak ze mną.
-Ciekawe co? -kpiła Paula.
-Jeszcze nie wiem, ale wymyślę. O, o lisie mowa dziewczyny. Sebastian idzie tu. 



Ze względu na pożar Marek swoją wizytę z Jadzią i swoim chrześniakiem w młynie musiał przełożyć z niedzieli na inny dzień.  Z odwiedzenia samej Uli jednak nie zrezygnował i pojawił się u niej w porze podwieczorku. Ula z ojcem zajęci byli właśnie liczeniem strat i kosztów odbudowy.
-Trochę nam zabraknie tato -mówiła do ojca.  —Będziemy musieli jednak skorzystać z pomocy finansowej.
-Witam -przerwał im od progu Marek. —Jasiek mnie wpuścił.
-Dzień dobry. Liczymy właśnie straty.
-Tak słyszałem, jak Ula mówiła. Jeśli mogę w czymkolwiek pomóc, to proszę mówić.
-Dziękujemy -odparł Józef. — Miło wiedzieć, że kolejna osoba jest nam przychylna.  Proszę usiąść. W dzbanku jest świeża kawa i proszę ciastem się częstować.
-Wiadomo już co było przyczyną pożaru -pytał, gdy Ula  nalewała mu kawy?
-Pewnie jakaś butelka albo ktoś rzucił nieopodal niedopałek papierosa -mówił Cieplak.
-A nie myślał pan, że ktoś celowo podpalił magazyn.
-Tato nie ma wrogów -odezwała się i Ula. —A pan za dużo naczytał się Przygód Strażaka Sama.
-Byłem rano u państwa Febo i słyszałem, że w pobliżu znaleziono srebrne etui na zapałki. Może to jest trop.
-To prawda, ale gdzie szukać właściciela?
 -Piotr Sosnowski takie posiada? Ostatnio naraził się pan mu i wiem, że może być do wszystkiego zdolny.
-Myślisz, że to on? Mógł przecież kogoś spalić. Aż tak podły nie mógłby być -mówił z niedowierzaniem Cieplak.
-Może upewnił się, że magazyn jest pusty panie Józefie.
-Tylko jak to sprawdzić -zastanawiał się?
-Proszę mi to zostawić. Dowiem się czy ma coś z tym wspólnego.
-Miło z twojej strony, że chcesz się tym zająć -odparł Cieplak.
-Postaramy się oczywiście odwdzięczyć -dodała Ula.
-Może w ramach odwdzięczenia się mógłbym zaprosić cię jeszcze przed kolacją na spacer?
-Idź córciu -odezwał się Cieplak.
-Ludzie będą gadać -odparła słabym argumentem.
-Tak naprawdę to chciałbym oficjalnie starać się o twoje względy.
-Nie za szybko? Znamy się trzy tygodnie. Poza tym ojciec powinien mieć coś do powiedzenia w tej sprawie.
-Powiedziałem już Markowi, że nie będę przymuszał cię do ślubu z kimś konkretnym i tobie pozostawię wybór -rzekł Cieplak ku niezadowoleniu córki. 
-Ale o moich zamiarach powinien pan wiedzieć. 
-Jeśli o mnie chodzi, to byłbym szczęśliwy...
-Wyjść możemy, ale nic więcej nie mogę obiecać -wtrąciła Ula, zanim ojciec dobrze się nie rozkręcił w swataniu.

Ich spacer po okolicy wzbudził spore zainteresowanie wśród mieszkańców Rysiowa.  Nie było jednak zazdrości, bo obok Wioletty i Pauliny Ula była jedyną panną w okolicy dobrze urodzoną. Zainteresowanie wzbudzało tylko to, że Ula spaceruje z Markiem a jeszcze niedawno była mowa o Piotrze Sosnowskim.
-Nie ma to, jak Warszawa – rzekł Marek. —Tu spokojnie stu metrów przejść nie można, bo patrzą na nas. 
-Mówiłam, że tak będzie. Tylko oczywiście nikt mnie nie słuchał. Ani ojciec, ani pan.
-A jest tu jakieś miejsce, gdzie moglibyśmy być sami?
-Nie wiem czy to dobry pomysł panie Dobrzański. Jeszcze bardziej będą gadać.  
-Mogłabyś przestać mówić mi pan. Staje się to męczące. Jesteśmy prawie w dwudziestym wieku, a nie na początku dziewiętnastego albo jeszcze prędzej. Staropolska tytulatura wychodzi z mody.
-A kto mówi do mnie ciągle per panno.
-Ja się z tobą przekomarzam Ula. Marek jestem i tak zwracaj się do mnie. Może tu usiądziemy Ula -zaproponował, wskazując miejsce przy wodzie.
-Tu przychodzą pary, które … .
-Tym lepiej, bo chcę, żebyś pomyślała o tym, co mówiłem twojemu ojcu Ula.  Jestem pod wrażeniem twojej inteligencji i urody. Nigdy do tej pory nie miałem okazji spotkać tak uroczej dziewczyny i byłbym szczęśliwy móc oficjalnie stać się twoim kawalerem.
-Ten tekst to z jakiegoś poradnika? -pytała, gdy usiedli. —Wydaje się być taki powszechny.
-Kto jak kto, ale ja nie muszę uczyć się konwersacji z kobietami z poradnika.  Mam to z natury Ula.  Uroda jeszcze mi pomaga.
-Skromnością nie grzeszysz. A urodą i samą konwersacją do siebie mnie nie przekonasz.
- Mogę wszystko powiedzieć inaczej. Jesteś pierwszą dziewczyną, która nie trzyma się zasad, nie chichocze denerwująco, mówi o tym co inna panna bałaby się nawet pomyśleć i co najważniejsze nie nudzę się przy tobie.
-Tak lepiej. Nie jestem przynajmniej tuzinkowa.
-Czyli mam szansę na coś więcej?
-Pomyślę -odparła teatralnie. —Na razie nie mówię nie.



Nazajutrz Marek zajął się Sosnowskim i popołudniem poczekał na niego w parku, aż nie wyjdzie z pracy.
-Słyszałem, że zrobiłeś hałas Jadzi w parku -rzekł mu zagradzając drogę ucieczki. —Jeszcze raz usłyszę o czymś takim, to będziemy inaczej rozmawiać.
-Ja umowy nie złamałem. Ludzie plotkują o tym dzieciaku.
-Plotkują, bo umieją myśleć i dużo widzą -odparł mu Marek.
-Można prosić o ogień -zagadnął ich obcy mężczyzna.
-Nie palę -odparł mu Marek.
-A na zapałki i piwko -nalegał włóczęga.
-Daj mu ognia. Palisz -dodał do Sosnowskiego.
Sosnowski nic nie przypuszczając, wyciągnął zapałki bez etui, a Marek miał swój dowód. Na udowodnienie mu winy mogłoby być jednak to mało, bo równie dobrze mógł użyć innych zapałek.
-Tylko dokładnie wygaś, a nie rzucaj zapałki, gdzie popadnie. Ogień zaprószysz.
-Kim jesteś, żeby mi rozkazywać -pytał opryskliwie?
-Nie słyszałeś, że wczoraj Cieplakom spłonął magazyn w czasie zabawy -nawiązał do prawdziwego celu spotkania.
-Ktoś ich podpalił czy nieszczęśliwy wypadek?
-Podobno szukają winnego, bo mają już jakiś mocny dowód. Wracając do Jadzi, to masz z dala omijać park, do którego chodzi. A przynajmniej przed południem. Zrozumiałeś?
-Jeśli nie to co? Na pojedynek mnie wezwiesz? -pytał z odważnie.
-W samej rzeczy panie Sosnowski -odparł bez cienia wahania.
Po rozstaniu z nim poszedł na spotkanie ze swoimi kolegami z dzieciństwa.
-Antek świetne przebranie -mówił, klepiąc przyjaciela po ramieniu. Sosnowski nie powinien rozpoznać cię później. Teraz z tego, co wiem, poszedł do domu, ale co będzie później robić, muszę wiedzieć. Macie po dwa ruble na wypadek, gdyby trzeba było gdzieś płacić albo dojechać dorożką.
-Interesy z tobą to przyjemność Marek -odparł Szczepan.



Kolejnego dnia koledzy Marka mieli dla niego pierwsze ustalenia. Przyszli do niego z samego rana do domu.
-Wczoraj wieczorem w kawiarni Kryształowa i spotkał się z jakąś kobietą. Elegancka w kapeluszu z innym akcentem. Ciemne kręcone włosy, brązowe oczy.
-Wdowa po Leśniewskim -mruknął. —Ciekawy jestem co go łączy z nią.
-Za daleko siedzieli Marek, aby coś usłyszeć -wytłumaczył Szczepan. —Później odwiózł ją na Kopernika pod ten dom na końcu ulicy. Jutro dalej mamy go śledzić?
-Do odwołania. Coś knuje i muszę wiedzieć co.
Eleonorę Leśniewską znał całkiem dobrze, bo jeszcze za życia jej męża miał z nią przelotny romans. Trzy lata temu wróciła z mężem bankierem do Polski z Francji i spotkali się na jednym z przyjęć.  Była rok młodsza od niego, bardzo elegancka i przy poznaniu zataiła fakt posiadania męża. O istnieniu pana Leśniewskiego dowiedział się po paru upojnych spotkaniach z nią. W dodatku dowiedział się, że chciała wykorzystać go do spełnienia marzenia jej męża o potomstwie. Po śmierci męża liczyła na coś więcej, ale on nie zamierzał ciągnąć tego związku, bo dokładnie wiedział, że zależy jej na majątku Dobrzańskich i że jedynym mężczyzną w jej życiu nie byłby. Już sam fakt zdradzania czterdziestoletniego i sprawnego męża stawiało ją w złym świetle. Jego rodzice również nie widzieliby w swojej rodzinie wdowy po człowieku, który po stracie majątku strzela sobie w głowę.


Sosnowski tymczasem postanowił załatwić sobie na czas pożaru alibi w postaci czasu spędzonego z Eleonorą. Przy okazji namówił ją na wizytę w Rysiowie na odpuście i małą zemstę na Marku.

We środę Marek pojawił się wraz z Jadzią i Mareczkiem w młynie.  Oprócz młyna obejrzeli jeszcze króliki, kury, cielaka, małe kotki i kucyka. Chłopiec, oglądając te wszystkie stworzenia piszczał z zadowoleniem i pytał Marka i Ulę o wiele spraw. Jadzia tymczasem zainteresowała się ogrodem Uli i kwiatami. Mieszkając jeszcze na wsi u Dobrzańskich, zajmowała się bowiem kwiatami pani Heleny i teraz miała dla Uli kilka dobrych rad. Sama powiedzieć nie umiała, więc Marek służył jako tłumacz albo pisała swoje rady na kawałku papieru. Po godzinnej wizycie Ula już lubiła tę dziewczynę i jej synka i było to uczucie odwzajemnione. Poza tym Jadzia, która od dziecka miała wyostrzony dar spostrzegawczości, szybko zauważyła, że między Ulą a Markiem jest coś więcej niż znajomość. Taki obrót sprawy jak najbardziej odpowiadał jej, bo zawsze bała się, że Marek za żonę może wybrać sobie kogoś, kto źle będzie patrzył na znajomość męża z niepełnosprawną dziewczyną z nieślubnym dzieckiem na dodatek. Na koniec spotkania Cieplakowie zaprosili Jadzię z synkiem na niedzielę na obiad i odpust. Po odejściu gości zaś Ula mogła powiedzieć to samo co kiedyś jej ojciec. Jadzia była miłą i inteligentną młodą dziewczyną.

Wieczorem  koledzy Marka mieli nowe ustalenia.
-Był najpierw w sklepie ze starociami i oglądał żołnierzyki. Chciał jedne kupić, ale były zbyt pospolite czy coś takiego -oznajmił mu Szczepan.
-On tak jak ty zbiera żołnierzyki i bawi się w wojny -zapytał drugi kolega.
- Nic mi nie wiadomo Antek.
-Później to dopiero się działo Marek -mówił Szczepan. —Był w sklepie z bronią i oglądał broń z czasów Powstania Listopadowego, a później szable. W końcu kupił jedną pukawkę. Nie wiem, co on kombinuje, ale uważaj na niego.
-Ale ja wiem. Chyba na poważnie wziął moje słowa.

8 komentarzy:

  1. Wciąż w głowie mi to etui i wreszcie jest jakiś trop, bo Ula potwierdziła, że Sosnowski takie miał. Mam nadzieję, że Marek wykorzysta tę informację i przekaże ją policji. Myślę, że na spotkaniu z doktorkiem Marek zasiał w doktorku ziarnko niepewności i strachu mówiąc o śledztwie w sprawie podpalenia i ustaleniach policji. To dlatego Piotr szykuje sobie alibi w postaci wdowy Leśniewskiej. Ciekawe, czy owa pani będzie go kryła. Poza tym wziął sobie jednak do serca pogróżki Marka o pojedynku, bo zaczyna szukać broni.Mam tylko nadzieję, że jeśli do niego dojdzie Marek okaże się lepszym strzelcem.
    Ula powoli wychodzi ze swojej skorupy i jest coraz bardziej przychylna Markowi. Nie kryguje się idąc z nim na spacer i daje się wciągnąć w szczerą rozmowę. Chyba poznanie Jadzi nie jest tu bez znaczenia. Dziewczyna wprawdzie nie mówi, ale ma wyostrzone inne zmysły w tym ten spostrzegawczości. Od razu zauważyła, że Marek i Ula mają się ku sobie i kibicuje im.
    Rozdział bardzo ciekawy i łyknęłam go jak pelikan nie mogąc się oderwać. Czekam na następny.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O etui głównie Marek wiedział i instynkt mu podpowiadał, że może być jego. Dlatego wraz z kolegą Antkiem przygotował małą prowokację. Wyprzedził poniekąd działania współczesnej policji.Na razie jednak na policję z dowodami nie pójdzie. Chce mieć coś bardziej mocnego. Ale w końcu kara go spodka. Z tą bronią to nie do końca tak jest jak myślisz i jak myśli Marek. Uspokajam rozlewu krwi nie będzie.Co do Uli to się przełamuje i przekonuje do Marka. Pojawienie się Jadzi w młynie również miał na to wpływ.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  2. Marek swój plan aby zdobyć serce Uli wciela w życie coraz bardziej krok po kroku. Liczy się ze zdaniem pana Cieplaka, ale i nie jest jakoś zbyt nachalny wobec niej samej. Samo przywiezienie Jadzi i małego Mareczka również będzie strzałem w dziesiątkę. Sosnowski widać, że chyba przestraszył się słów Marka.
    Dziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
    Cieplutko pozdrawiam w sobotni wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek wie że Ula jest trochę inna i czułymi słówkami jej nie zdobędzie więc stosuje inne metody, ale i trzyma się tradycji i pyta o pozwolenie Józefa. Sosnowski coś planuje, ale oczywiście nie zdradzę co.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  3. Marek zyskał dodatkową przychylność Cieplaka w staraniu się o Ulę. Panna Cieplak, może pomimo swoich wątpliwości, w końcu przekona się do Dobrzańskiego. Uwielbiam te fragmenty rozmów Marka z Ulą, rozbawiasz mnie tym ich przekomarzaniem. Oczami wyobraźni widzę te urocze scenki.
    Z kolei Markowi na razie nie za łatwo idzie udowodnienie doktorkowi tego, że to on stoi za podpaleniem stodoły Cieplaka. Doktorek wręcz udaje głupa i sprytnie szuka alibi. Jedynym plusem dla Marka jest to, że jego koledzy śledzą każdy jego ruch. Tylko po co Sosnowskiemu broń, może do tego pustego łba dotarło, że Marek nie odpuści znieważania Jadzi.
    Czekam na rozwój sytuacji, pozdrawiam serdecznie, Agata

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak od końca to na temat broni w kolejnej części.
    Co do reszty to Marek jeszcze bardziej zyska w oczach Cieplaka. Trochę będzie się działo na odpuści. Miło wiedzieć że dialogi Uli i Marka się podobają. Tylko czasami ciężko coś wymyśleć.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
  5. You should see how my friend Wesley Virgin's biography starts in this shocking and controversial VIDEO.

    Wesley was in the army-and soon after leaving-he found hidden, "mind control" secrets that the government and others used to get everything they want.

    THESE are the same secrets lots of celebrities (notably those who "became famous out of nothing") and the greatest business people used to become rich and famous.

    You probably know that you use only 10% of your brain.

    That's because most of your brainpower is UNCONSCIOUS.

    Maybe that conversation has even occurred INSIDE OF YOUR very own brain... as it did in my good friend Wesley Virgin's brain 7 years back, while driving an unlicensed, beat-up garbage bucket of a car without a driver's license and $3.20 on his debit card.

    "I'm absolutely fed up with going through life paycheck to paycheck! When will I finally succeed?"

    You've been a part of those those conversations, right?

    Your success story is going to start. You need to start believing in YOURSELF.

    UNLOCK YOUR SECRET BRAINPOWER

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń