-Muszę coś wam powiedzieć -rzekła we wtorkowe popołudnie w czasie pobytu u Kubasińskich. —Marek spytał mnie, czy ma u mnie szansę.
-W
końcu -wtrąciła Wioletta. —Sebastian mówił, że nigdy mu na żadnej dziewczynie
tak nie zależało.
-Tylko że powiedziałam mu, że się zastanowię.
-Co
mu powiedziałaś Ulka -wydukała Wiola.
-Że
się zastanowię. Same wiecie, co o nim mówią.
-Gdyby
ludzie słuchali wszystkiego, co inni mówią, to na świecie żyliby same zwaśnione osoby -stwierdziła Febo. — Zwłaszcza jak
chodzi o sprawy mariażu, to ludzie zdolni są do najgorszego. A Marek zdążył udowodnić ci, że mu zależy
-Paulina
dobrze mówi -odparła Wiola. —No i ty zasłużyłaś na szczęście.
-Zawsze możesz dać mu czas na sprawdzenie go -zasugerowała Febo.
-Dokładnie. Sprawdzisz, czy gra warta zmierzchu.
- Czyli mam dać mu szansę dziewczyny?
-Zawsze możesz dać mu czas na sprawdzenie go -zasugerowała Febo.
-Dokładnie. Sprawdzisz, czy gra warta zmierzchu.
- Czyli mam dać mu szansę dziewczyny?
-Jak najbardziej -odparły obie.
W czwartkowe popołudnie Marek ponownie pojawił się u Cieplaków. Przyjechał niezapowiedziany i zaprosił Ulę na spacer.
W czwartkowe popołudnie Marek ponownie pojawił się u Cieplaków. Przyjechał niezapowiedziany i zaprosił Ulę na spacer.
-Co
sprowadza cię do mnie Marek? Umówieni nie byliśmy.
-Czyli
muszę się zapowiadać?
-Tak
wypada. Mogłeś zastać mnie w papilotach, wytartym fartuchu i sabotach.
-Miałbym
przynajmniej namiastkę tego, jak wyglądałabyś ewentualnie za parę lat albo rano
po przebudzeniu.
-Ja
chętnie obejrzałabym portret twoich przodków i zobaczyła, jak możesz wyglądać
po pięćdziesiątce.
-Mogę
ci załatwić to od ręki Ula. Masz zaproszenie
na podwieczorek od rodziców i będziesz mogła przy okazji obejrzeć portret
dziadka.
-Prawdę
mówisz? Chcą mnie poznać?
-Absolutną
prawdę. Opowiedziałem im o tobie i chcą cię poznać. Najlepiej po niedzieli. Do
ciebie należy decyzja, kiedy przyjedziesz.
-Szybko.
To ich pomysł czy twój?
-Ich.
Rodzice są postępowi Ula. To przyjmujesz zaproszenie?
-Tak.
Ale może zechcieliby przyjechać najpierw tutaj na odpust. Pani Ala nie widziała
twojej matki praktycznie od czasu, jak skończyły szkołę i chętnie spotkałaby
się z nią. Serdecznie zapraszam.
-Rodzice
na pewno skorzystają. Tak w tajemnicy, to chcieli się wprosić na niedzielę. I
dziękuję. A Jadzie jeszcze raz kazała
podziękować wam za gościnę. Polubiła cię.
-A ja
ją. To niesprawiedliwe, że została dwa razy przez los skrzywdzona. Raz, że jest
niema, a drugi przez Sosnowskiego.
-Właśnie
Ula. Wczoraj nic nie mówiłem, ale sprawdziłem go i jego etui na zapałki,
którego nie miał.
-Czyli
to on?
-Na
to wygląda Ula.
-Tylko
jak mu udowodnić podpalenie.
- Mam pomysł na zdemaskowanie go. Wysłałem mu
list i napisałem, że wiem, że to on i że jeśli nie chce, żeby dowiedziała się o
tym władza, to ma się spotkać ze mną i naszykować sto rubli.
-Myślisz,
że haczyk połknie.
-Nie
myślę, tylko wiem Ula. Poza tym moi koledzy mają go na oku, więc kontroluję, co
robi.
-Może
pominąłeś się z powołaniem i powinieneś zostać drugim Sherlockiem Holmesem, a
nie zajmować się sprawami tkalni.
-Rola
Casanovy bardziej by mi odpowiadała. Ale nie mówmy o nim. Przyjechałem tu do
ciebie, a nie dla niego. Myślałaś o naszej ostatniej rozmowie?
-Myślałam
i możemy dać sobie szansę, ale pod jednym warunkiem. Będę traktowana
jako istota myślącą i mającą własne zdanie.
-Myślałem,
że do tej pory już tak było Ula. Zawsze ceniłem twoją elokwencję i wiedzę.
-Z mężczyznami
różnie bywa -odparła wymownie.
-Nie
jestem drugim Sosnowskim. Umiem
uszanować kobietę.
-I
tak powinno pozostać.
- Obiecuję.
Bałem się, że zażądasz krokodyla.
-Wolałabym
hawańczyka Marek.
-Pieska zamiast klejnotów? Ciekawe? Jak
na kobietę masz nie za duże wymagania.
Tymczasem
w Warszawie Piotr bawił na przyjęciu u jednego z przełożonych. Jego tropem
podążyli koledzy Marka Antek i Szczepan. Na samo przyjęcie niedane im było
dostać się, ale do kuchni i pieca już tak. Ostatnio psuł się i mieli zlecenie
na naprawę. Dzisiaj przyszli tylko obejrzeć, ale przy okazji udało się im
trochę pokręcić po pokojach. Już
następnego dnia rano mieli dla Marka nowe ustalenia.
-Ten
pistolet był dla jego szefa Marek. Dostaliśmy się do jego domu pod pretekstem
naprawy pieca i przy okazji udało się podejrzeć, jak dawał w prezencie
urodzinowym.
-Z
jednej strony dobrze, że na mnie się nie szykuje, a z drugiej źle, bo nie wiem,
co knuje a tego, że knuje, jestem pewien. Dzisiaj koniecznie pilnujcie go. Trochę
go sprowokowałem, więc może się zdemaskuje.
W
godzinę później Sosnowski otwierał list.
Wiemy, że byłeś na miejscu pożaru u Cieplaków. Zapłać 100 rubli, a nikt się
nie dowie, że to ty podpaliłeś magazyn ze zbożem i mąką. Czekamy w poniedziałek o 20 w Parku Miejskim.
Bądź sam.
List
wprawił go w zdenerwowanie. Z góry założył również, że za szantażem stoi Bartek
Dąbrowski, bo tylko z nim widział się przed pożarem i przypomniał sobie, że
częstował go papierosem i mógł zobaczyć jego etui na zapałki, które zgubił na
miejscu pożaru. Na razie Dąbrowski był mu potrzebny na odpuście, ale później
nie zamierzał cackać się z nim.
Po
pracy poszedł na rynek, gdzie można było znaleźć chętnych zarówno do uczciwej pracy
oraz takich na szybki nieuczciwy zarobek. Antek i Szczepan przytajeni usłyszeli
sporo z rozmowy i wieczorem, kiedy już odprowadzili Sosnowskiego do domu, to
zameldowali się u Marka.
-Spotkał
się z dwoma podejrzanymi typkami Marek i mówił coś o wyjeździe do Rysiowa i jakimś
Bartku -zrelacjonował Szczepan.
-W niedziele
jest tam odpust i chyba coś szykuje z nimi i z Dąbrowskim -wyjaśnił im swoje
domysły. —Sam nie upilnuje Sosnowskiego w Rysiowie. Macie czas i ochotę pojechać na
odpust i zabawę?
-Czego
nie robi się dla przyjaciół z dzieciństwa -odparł Antek.
Spotkanie
z Dobrzańskimi i odpust wiązała się z dylematem Uli, w co się ubrać. Dlatego w sobotę w towarzystwie swoich
koleżanek przeglądała zawartość swojej szafy.
-Dawno
na nic i dla nikogo się tak nie stroiłaś -zagadnęła Paulina.
-Pierwsze
wrażenie najważniejsze -odparła, przykładając do siebie kolejne sukienki.
-A
swoją drogą Ula, skoro miesiąc po poznaniu Marka masz poznać jego rodziców, to znaczy,
że traktuje cię poważnie -dodała Wiola.
-A i to , że jego rodzice Ula, chcą cię poznać -dorzuciła Febo.
-Ja rodziców Sebastiana poznałam po pół roku Ula.
-Albo
chcą dać mi do zrozumienia, że nie jestem dla ich syna.
-Przecież
jesteś ładna, miła, inteligentna. Czego mogą więcej chcieć? -pytała Febo.
-Lepiej
urodzonej. On hrabia, a ja szlachcianka. To trochę mezalians.
-Oni
już dawno przestali z tytułem się obchodzić -oznajmiła Wioletta. —A ty
mądrzejsza jesteś i lepiej wychowana nie od jednej panny z dobrego domu. Taka
Marianna Wolska. Chodzi wyniośle, a smoła
wychodzi jej z butów.
-Czyli
myślicie, że nie powinnam się niczego obawiać.
-Dokładnie
-przytaknęły obie.
Niedziela i dzień odpustu w Rysiowie w końcu nadeszła. Marek wraz z rodzicami, Jadzią i Mareczkiem przyjechał
tuż przed sumą.
Kiedy stangret zatrzymał bryczkę, zgrabnie zeskoczył z niej i pomógł panią zejść. Później podszedł w stronę Uli,
Wioletty oraz Pauliny i przywitał się z nimi. Dobrzańska w tym czasie witała
się z Alą i ukradkiem patrzyła w stronę, gdzie idzie jej syn. Po szybkiej analizie spośród wyniosłej brunetki, frywolnej blondynki i trzeciej dziewczyny również blondynki, ale wyglądającej sympatycznie ta ostatnia spodobała się jej szczególnie. Kiedy syn w pierwszej
kolejności z nią się przywitał, to uśmiechnęła się z zadowoleniem.
-Witaj Ula. Wyglądasz pięknie -rzekł na jej widok. —Mamie się spodoba. Nie lubi tych wysztafirowanych panien.
Uważa, że dekolty i gołe ramiona godzi się dopiero mężatkom. Nie ujmując nic
tobie Wioletta -dodał, słysząc kaszlącą Wiolettę i dając do zrozumienia, że palnął gafę.
-A tobie co się podoba Marek
-zapytała podchwytliwie Ula?
-Ja
nie patrzę na strój tylko na wnętrze Ula -odparł dyplomatycznie. —Mogę służyć ci
ramieniem. Przedstawię cię rodzicom, a później pójdziemy na mszę.
Obawy
Uli o niezaakceptowaniu jej przez rodziców Marka były bezpodstawne, bo już przy
przywitaniu wyczuła życzliwość ze strony Heleny i Krzysztofa.
-Cieszymy
się, że możemy w końcu poznać cię drogie dziecko -mówiła Helena. — Marek tyle opowiadał nam o tobie. I dziękujemy za
zaproszenie na odpust.
-A ja
dziękuję za zaproszenie do państwa. Dla mnie to zaszczyt.
-Jak
dla nas. Jesteś pierwszą dziewczyną, którą nasz syn zdecydował się przedstawić
rodzicom -oznajmił Krzysztof. —Widać, że mu zależy i jest szczęśliwy. Poza tym zmienił się na
lepsze.
-Już same oczy Marka błyszczą szczęściem -dodała Helena. —A szczęście jedynaka dla matki jest najważniejsze.
Dlatego nigdy nie narzucaliśmy mu żony. Nie chcieliśmy, aby przez nasze naciski
był przez resztę życia unieszczęśliwiony.
-Mamo
nie czas na takie rozmowy -wtrącił sam zainteresowany. —Za chwilę rozpocznie
się msza.
Na
dłuższą rozmowę nie było jednak czasu i dopiero w czasie obiadu w dworku Ali
mogli porozmawiać dłużej. Po obiedzie oboje Dobrzańscy mogli z czystym
sumieniem przyznać, że ich syn nie przesadzał mówiąc, że jego wybranka jest
miłą, inteligentną i wrażliwą dziewczyną.
Popołudniem społeczność
Rysiowa porozkładała koce na jednej z łąk i rozpoczęła się zabawa. Dzieci
biegały za piłką, zajadały się słodkimi bułeczkami i rogalikami z piekarni
Cieplaka, piły lemoniadę i jadły lody. Dorośli woleli coś bardziej konkretnego
i raczyli się podpiwkiem oraz pieczoną kiełbasą. Do tańca przygrywała kapela, a
dla dzieci zorganizowano konkursy z nagrodami. Ula z Markiem nie zważając na
zawistne spojrzenia, bawili się również. Tańczyli, brali udział w zabawach dla
dorosłych, spacerowali. Ich zażyłość zauważył i Sosnowski, który na zabawie
pojawił się późnym popołudniem wraz z Eleonorą Wiśniewską i dwoma zbirami
poznanymi dwa dni wcześniej. Bawić się nie zamierzał tylko zemścić na
Dąbrowskim i skompromitować Marka w oczach Uli. Plan był prosty, bo gdy zacznie
się ściemniać, Dąbrowski miał spróbować do szklaneczki Marka z jakimś trunkiem dorzucić
odpowiednie środki odurzające. Po nich
Marek miał przestać panować nad swoim ciałem i umysłem. Sosnowski liczył, że może uda się
mu rzucić Marka w ramiona Eleonory i postarać się, żeby Ula to zobaczy.
Z
Bartkiem umówiony był na dwudziestą pierwszą, ale zamierzał spotkać się z nim
prędzej i omówił, co ma zrobić. Nie mógł jednak nigdzie znaleźć go, a od jego kolegów
dowiedział się, że od środy nie ma go we wsi i zrezygnował z pracy. Jego
nieobecność jeszcze bardziej przekonała Sosnowskiego, że on stoi za anonimem i
że woli więcej zarobić na szantażu niż teraz na pomocy. On tymczasem postanowił
zniknąć na jakiś czas z obawy, że jak wejdzie w jakiekolwiek kontakty czy
interesy z Sosnowskim, będzie miał później problemy. Sosnowski próbował znaleźć
również innych chętnych na szybki zarobek, ale nie udało się mu.
Ula i
Marek nie przewidując, że grozi im niebezpieczeństwo, bawili się beztrosko w
towarzystwie swoich krewnych oraz rodziny Febo i Kubasińskich. Ich roześmiane
twarze uwadze Sosnowskiego nie uszły i były gorzką pigułką do przełknięcia. Marek oprócz zajmowania się Ulą razem z kolegami, miał na oku Sosnowskiego. Nic jednak w rozmowie z miejscowymi chłopami i robotnikami podejrzanego nie widzieli. W czasie krótkiej przerwy od muzyki i tańca Marek natknął się na Sosnowskiego.
-Co
tu robisz? Nie mów, tylko że polubiłeś takie wiejskie zabawy? -pytał Marek.
-Zabawa
jest dla wszystkich. Jestem z Eleonorą.
-Wiem
-odparł spokojnie. —Nie wiem, po co ją przywiozłeś i mówisz mi o tym? Jeśli myślisz,
że w jakiś sposób będę zazdrosny, to się mylisz. Mam Ulę. Twoją Ulę. Eleonorę
możesz sobie brać.
-Twoją
Ulę. Ciekawe. Może zainteresowałeś się nią, bo miała być moją żoną.
-Zainteresowałem
się nią, bo jest mądrą, ładną i interesującą dziewczyną. Do tego dobrą, miłą, rodzinną
i idealne nadaje się na żonę i matkę. A to, że miała być twoją żoną to tylko
mały bonus.
-Czyli
miałem rację. Zrobisz wszystko, żeby odegrać się na mnie.
-Wygrywanie
jest przyjemnością, ale nie chodzi mi o to. Może dziwnie to zabrzmi, ale jestem ci
wdzięczny, bo poniekąd przez ciebie poznałem Ulę. Po raz pierwszy poważnie
myślę o ożenku. Teraz wybacz, ale Ula czeka na mnie -dodał, zostawiając go bez
odpowiedzi.
Słowa
Marka jeszcze bardziej go rozwścieczyły. Tak jak czuły gest Uli, gdy
Marek usiadł obok niej. W krótkich paru sekundach wezbrała się w nim chęć pokazania
Markowi, że Ula taka cnotliwa nie jest. Eleonora, która chwilę po odejściu
Marka pojawiła się obok Sosnowskiego, zadowolona z pobytu na zabawie również
nie była, bo Marek nie raczył nawet spojrzeć na nią, tylko zajmował się Ulą.
CDN PO ZAPOWIEDZI ZAMIANA
Sosnowski coraz bardziej jest wściekły i gotowy jak widać do zemsty na każdym kto nie jest po jego stronie. Dąbrowski jak widać ma jakieś przebłyski i wie iż może być współwinny jeśli wyjdzie jego znajomość z Sosnowskim.
OdpowiedzUsuńCieszy jednak fakt, że Ula dała szansę Markowi oby tylko nie zmarnował jej.
Dziękuję Ci za dzisiaj.
Cieplutko pozdrawiam późnym piątkowym wieczorem.
julita
Zemsta to drugie imię Sosnowskiego. Na razie jeszcze próbuje zatriumfować, ale już wkrótce przestanie być taki cwany. Bartek już go zostawił i nawet nie przypuszcza, że czarne chmury zbierają się nad nim.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Ula pomimo obaw zyskała życzliwość rodziców Marka. Teraz już oficjalnie Marek może się starać o rękę panny Cieplak, bo sama Ula jest mu bardziej przychylna. Oj, nie spodobało się to oczywiście Sosnowskiemu, który szuka sposobu by zepsuć reputację Uli i Marka i tym samym zemścić się na tym ostatnim. W tej chorej głowie uknuł sobie nawet plan, w tym celu przywiózł wdowę Wiśniewską i dwóch zbirów.
OdpowiedzUsuńJuż nawet Dąbrowski ma więcej rozumu od doktorka, bo wycofał się po cichu.
Ciekawa jestem na ile jest w stanie posunąć się ta podła karykatura. Sytuacja wręcz kryminalna.
Dziękuję za dziś, czekam na rozwój sytuacji, pozdrawiam serdecznie, Agata
Chyba nikomu się nie podoba doktorek, ale ktoś musiał tutaj być tym złym bohaterem i jak zwykle padło na niego. Jeden plan już się nie powiódł , więc drugi wymyślił. Ale co z niego wyniknie to w kolejnej części.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Wściekłość w Sosnowskim zaczyna sięgać zenitu. Wstrętny typ, żeby tylko kumple Marka mili go na oku, by nie zrobił krzywdy Uli lub Markowi. Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Miłego weekendu.
OdpowiedzUsuńSpokojnie wszystko dobrze się ułoży. Sosnowski nie jest taki cwany jak myśli.
UsuńDziękuję za wpis i pozdrawiam miło.
Seniorzy Dobrzańscy rzeczywiście są postępowi i mimo posiadanego majątku i statusu społecznego chyba skromni. Już sam fakt, że nie mają zamiaru swatać syna a pozostawiają mu prawo wyboru małżonki, o tym świadczy. Pełna obaw Ula po poznaniu ich wreszcie mogła odetchnąć z ulgą, bo okazali się jej bardzo życzliwi i najwyraźniej im się spodobała. Myślę, że przed Ulą i Markiem rysuje się świetlana przyszłość pod warunkiem, że nie zmąci jej szaleństwo Sosnowskiego. Bez wątpienia list od Marka sprawił, że doktorek poczuł się osaczony. List wyraźnie sugerował, że jednak podczas podpalania młyna Sosnowski nie był sam i ktoś był tego świadkiem. Człowiek ze strachu robi różne rzeczy a u Piotra tak podatnego na zły nastrój, ogromną zazdrość o Ulę i wielką chęć zemsty na rywalu może wywołać działania destrukcyjne. Oby nie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Seniorzy są zarówno postępowi, wyrozumiali ale przede wszystkim kochają syna i ufają mu że znajdzie sobie odpowiednią żonę. Teraz wszystko w rękach Uli, Marka i po części Piotra.
UsuńPiotr może i jest przebiegły, ale Marek wyprzedza go o krok.
Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.