piątek, 21 lutego 2020

Hańba cz. 9

 W czasie, kiedy Marek zajmował się śledzeniem Sosnowskiego, Ula zastanawiała się nad swoim życiem i związkiem z Markiem. Jednego była pewna, że to interesujący mężczyzna. Zarówno ze strony urody, jak i inteligencji. Po odwiedzinach Jadzi z Mareczkiem doszły jeszcze inne walory. Marek okazał się być opiekuńczy i odpowiedzialny, gdy zajmował się chrześniakiem. Było jednak w nim coś, co ją niepokoiło. On był wysoko urodzony, a ona była jedynie szlachcianką i dziwiła się, że nie szuka sobie żony z wyższych sfer. Sama nawet nazywała siebie córką młynarza i piekarza. Była jeszcze kwestia co powiedzą inni. Zwłaszcza rodzina Marka i jego znajomi. Już teraz, choć nic ich tak naprawdę nie łączyło, słyszała plotki, że złapała jedną z najlepszych partii Warszawy. O rodzicach Marka mówiono wiele dobrego, ale tego, jak zareagują na matrymonialne plany syna, to trudno było jej wywnioskować. Nie wiedziała, tylko że Marek już powiedział rodzicom o niej i że są ciekawi jej poznania. Po środowych odwiedzinach Jadzi u Cieplaków Marek opowiedział im o całej wizycie i ponownie zaprosili do siebie Ulę. Najbardziej jednak Ula obawiała się jego reputacji i tego, że po ewentualnym ślubie się nie zmieni i dalej będzie szukał przygód u wdów czy mężatek ze sporo starszymi małżonkami. Ze swoimi obawami podzieliła się w czasie spotkania z przyjaciółkami.



-Muszę coś wam powiedzieć  -rzekła we wtorkowe popołudnie w czasie pobytu u Kubasińskich. —Marek spytał mnie, czy ma u mnie szansę.
-W końcu -wtrąciła Wioletta. —Sebastian mówił, że nigdy mu na żadnej dziewczynie tak nie zależało. 
 -Tylko że powiedziałam mu, że się zastanowię.
-Co mu powiedziałaś Ulka -wydukała Wiola.
-Że się zastanowię. Same wiecie, co o nim mówią.
-Gdyby ludzie słuchali wszystkiego, co inni mówią, to na świecie żyliby same zwaśnione osoby -stwierdziła Febo.  — Zwłaszcza jak chodzi o sprawy mariażu, to ludzie zdolni są do najgorszego. A Marek zdążył udowodnić ci, że mu zależy
-Paulina dobrze mówi -odparła Wiola. —No i ty zasłużyłaś na szczęście. 
-Zawsze możesz dać mu czas na sprawdzenie go -zasugerowała Febo.
-Dokładnie. Sprawdzisz, czy gra warta zmierzchu.  
Czyli mam dać mu szansę dziewczyny?
-Jak najbardziej -odparły obie.

W czwartkowe popołudnie Marek ponownie pojawił się u Cieplaków. Przyjechał niezapowiedziany i zaprosił Ulę na spacer.
-Co sprowadza cię do mnie Marek? Umówieni nie byliśmy.
-Czyli muszę się zapowiadać?
-Tak wypada. Mogłeś zastać mnie w papilotach, wytartym fartuchu i sabotach.
-Miałbym przynajmniej namiastkę tego, jak wyglądałabyś ewentualnie za parę lat albo rano po przebudzeniu.
-Ja chętnie obejrzałabym portret twoich przodków i zobaczyła, jak możesz wyglądać po pięćdziesiątce. 
-Mogę ci załatwić to od ręki Ula.  Masz zaproszenie na podwieczorek od rodziców i będziesz mogła przy okazji obejrzeć portret dziadka.
-Prawdę mówisz? Chcą mnie poznać?
-Absolutną prawdę. Opowiedziałem im o tobie i chcą cię poznać. Najlepiej po niedzieli. Do ciebie należy decyzja, kiedy przyjedziesz.
-Szybko. To ich pomysł czy twój?
-Ich. Rodzice są postępowi Ula. To przyjmujesz zaproszenie?
-Tak. Ale może zechcieliby przyjechać najpierw tutaj na odpust. Pani Ala nie widziała twojej matki praktycznie od czasu, jak skończyły szkołę i chętnie spotkałaby się z nią. Serdecznie zapraszam.
-Rodzice na pewno skorzystają. Tak w tajemnicy, to chcieli się wprosić na niedzielę. I dziękuję.  A Jadzie jeszcze raz kazała podziękować wam za gościnę. Polubiła cię.
-A ja ją. To niesprawiedliwe, że została dwa razy przez los skrzywdzona. Raz, że jest niema, a drugi przez Sosnowskiego.
-Właśnie Ula. Wczoraj nic nie mówiłem, ale sprawdziłem go i jego etui na zapałki, którego nie miał.
-Czyli to on?
-Na to wygląda Ula.
-Tylko jak mu udowodnić podpalenie.
 - Mam pomysł na zdemaskowanie go. Wysłałem mu list i napisałem, że wiem, że to on i że jeśli nie chce, żeby dowiedziała się o tym władza, to ma się spotkać ze mną i naszykować sto rubli.
-Myślisz, że haczyk połknie.
-Nie myślę, tylko wiem Ula. Poza tym moi koledzy mają go na oku, więc kontroluję, co robi.
-Może pominąłeś się z powołaniem i powinieneś zostać drugim Sherlockiem Holmesem, a nie zajmować się sprawami tkalni.
-Rola Casanovy bardziej by mi odpowiadała. Ale nie mówmy o nim. Przyjechałem tu do ciebie, a nie dla niego. Myślałaś o naszej ostatniej rozmowie?
-Myślałam i możemy dać sobie szansę, ale pod jednym warunkiem. Będę traktowana jako istota myślącą i mającą własne zdanie.
-Myślałem, że do tej pory już tak było Ula. Zawsze ceniłem twoją elokwencję i wiedzę.
-Z mężczyznami różnie bywa -odparła wymownie.
-Nie jestem drugim Sosnowskim.  Umiem uszanować kobietę.
-I tak powinno pozostać.
- Obiecuję. Bałem się, że zażądasz krokodyla.
-Wolałabym hawańczyka Marek.
-Pieska zamiast klejnotów? Ciekawe? Jak na kobietę masz nie za duże wymagania. 



Tymczasem w Warszawie Piotr bawił na przyjęciu u jednego z przełożonych. Jego tropem podążyli koledzy Marka Antek i Szczepan. Na samo przyjęcie niedane im było dostać się, ale do kuchni i pieca już tak. Ostatnio psuł się i mieli zlecenie na naprawę. Dzisiaj przyszli tylko obejrzeć, ale przy okazji udało się im trochę pokręcić po pokojach.  Już następnego dnia rano mieli dla Marka nowe ustalenia.
-Ten pistolet był dla jego szefa Marek. Dostaliśmy się do jego domu pod pretekstem naprawy pieca i przy okazji udało się podejrzeć, jak dawał w prezencie urodzinowym.
-Z jednej strony dobrze, że na mnie się nie szykuje, a z drugiej źle, bo nie wiem, co knuje a tego, że knuje, jestem pewien. Dzisiaj koniecznie pilnujcie go. Trochę go sprowokowałem, więc może się zdemaskuje.

W godzinę później Sosnowski otwierał list. 
Wiemy, że byłeś na miejscu pożaru u Cieplaków. Zapłać 100 rubli, a nikt się nie dowie, że to ty podpaliłeś magazyn ze zbożem i mąką.  Czekamy w poniedziałek o 20 w Parku Miejskim. Bądź sam.  
List wprawił go w zdenerwowanie. Z góry założył również, że za szantażem stoi Bartek Dąbrowski, bo tylko z nim widział się przed pożarem i przypomniał sobie, że częstował go papierosem i mógł zobaczyć jego etui na zapałki, które zgubił na miejscu pożaru. Na razie Dąbrowski był mu potrzebny na odpuście, ale później nie zamierzał cackać się z nim.
Po pracy poszedł na rynek, gdzie można było znaleźć chętnych zarówno do uczciwej pracy oraz takich na szybki nieuczciwy zarobek. Antek i Szczepan przytajeni usłyszeli sporo z rozmowy i wieczorem, kiedy już odprowadzili Sosnowskiego do domu, to zameldowali się u Marka.
-Spotkał się z dwoma podejrzanymi typkami Marek i mówił coś o wyjeździe do Rysiowa i jakimś Bartku -zrelacjonował Szczepan.  
-W niedziele jest tam odpust i chyba coś szykuje z nimi i z Dąbrowskim -wyjaśnił im swoje domysły. —Sam nie upilnuje Sosnowskiego w Rysiowie. Macie czas i ochotę pojechać na odpust i zabawę?
-Czego nie robi się dla przyjaciół z dzieciństwa -odparł Antek.

Spotkanie z Dobrzańskimi i odpust wiązała się z dylematem Uli, w co się ubrać.  Dlatego w sobotę w towarzystwie swoich koleżanek przeglądała zawartość swojej szafy.



-Dawno na nic i dla nikogo się tak nie stroiłaś -zagadnęła Paulina.
-Pierwsze wrażenie najważniejsze -odparła, przykładając do siebie kolejne sukienki.
-A swoją drogą Ula, skoro miesiąc po poznaniu Marka masz poznać jego rodziców, to znaczy, że traktuje cię poważnie -dodała Wiola.
-A i to , że jego rodzice Ula, chcą cię poznać -dorzuciła Febo. 
-Ja rodziców Sebastiana poznałam po pół roku Ula.
-Albo chcą dać mi do zrozumienia, że nie jestem dla ich syna.
-Przecież jesteś ładna, miła, inteligentna. Czego mogą więcej chcieć? -pytała Febo.
-Lepiej urodzonej. On hrabia, a ja szlachcianka. To trochę mezalians.
-Oni już dawno przestali z tytułem się obchodzić -oznajmiła Wioletta. —A ty mądrzejsza jesteś i lepiej wychowana nie od jednej panny z dobrego domu. Taka Marianna Wolska. Chodzi wyniośle, a smoła wychodzi jej z butów.
-Czyli myślicie, że nie powinnam się niczego obawiać.
-Dokładnie -przytaknęły obie. 


Niedziela i dzień odpustu w Rysiowie w końcu nadeszła.  Marek wraz z rodzicami, Jadzią i Mareczkiem przyjechał tuż przed sumą.


Kiedy stangret zatrzymał bryczkę, zgrabnie zeskoczył z niej i pomógł panią zejść. Później podszedł w stronę Uli, Wioletty oraz Pauliny i przywitał się z nimi. Dobrzańska w tym czasie witała się z Alą i ukradkiem patrzyła w stronę, gdzie idzie jej syn. Po szybkiej analizie spośród wyniosłej brunetki, frywolnej blondynki i trzeciej dziewczyny również blondynki, ale wyglądającej sympatycznie ta ostatnia spodobała się jej szczególnie. Kiedy syn w pierwszej kolejności z nią się przywitał, to uśmiechnęła się z zadowoleniem.
-Witaj Ula. Wyglądasz pięknie -rzekł na jej widok. —Mamie się spodoba. Nie lubi tych wysztafirowanych panien. Uważa, że dekolty i gołe ramiona godzi się dopiero mężatkom. Nie ujmując nic tobie Wioletta -dodał, słysząc kaszlącą Wiolettę i dając do zrozumienia, że palnął gafę.
-A tobie co się podoba Marek -zapytała podchwytliwie Ula?
-Ja nie patrzę na strój tylko na wnętrze Ula -odparł dyplomatycznie. —Mogę służyć ci ramieniem. Przedstawię cię rodzicom, a później pójdziemy na mszę.
Obawy Uli o niezaakceptowaniu jej przez rodziców Marka były bezpodstawne, bo już przy przywitaniu wyczuła życzliwość ze strony Heleny i Krzysztofa. 
-Cieszymy się, że możemy w końcu poznać cię drogie dziecko -mówiła  Helena. — Marek tyle opowiadał nam o tobie. I dziękujemy za zaproszenie na odpust.
-A ja dziękuję za zaproszenie do państwa. Dla mnie to zaszczyt.
-Jak dla nas. Jesteś pierwszą dziewczyną, którą nasz syn zdecydował się przedstawić rodzicom -oznajmił Krzysztof. —Widać, że mu zależy i jest szczęśliwy. Poza tym zmienił się na lepsze.
-Już same oczy Marka błyszczą szczęściem -dodała Helena. —A szczęście jedynaka dla matki jest najważniejsze. Dlatego nigdy nie narzucaliśmy mu żony. Nie chcieliśmy, aby przez nasze naciski był przez resztę życia unieszczęśliwiony.
-Mamo nie czas na takie rozmowy -wtrącił sam zainteresowany. —Za chwilę rozpocznie się msza.
Na dłuższą rozmowę nie było jednak czasu i dopiero w czasie obiadu w dworku Ali mogli porozmawiać dłużej. Po obiedzie oboje Dobrzańscy mogli z czystym sumieniem przyznać, że ich syn nie przesadzał mówiąc, że jego wybranka jest miłą, inteligentną i wrażliwą dziewczyną.



Popołudniem społeczność Rysiowa porozkładała koce na jednej z łąk i rozpoczęła się zabawa. Dzieci biegały za piłką, zajadały się słodkimi bułeczkami i rogalikami z piekarni Cieplaka, piły lemoniadę i jadły lody. Dorośli woleli coś bardziej konkretnego i raczyli się podpiwkiem oraz pieczoną kiełbasą. Do tańca przygrywała kapela, a dla dzieci zorganizowano konkursy z nagrodami. Ula z Markiem nie zważając na zawistne spojrzenia, bawili się również. Tańczyli, brali udział w zabawach dla dorosłych, spacerowali. Ich zażyłość zauważył i Sosnowski, który na zabawie pojawił się późnym popołudniem wraz z Eleonorą Wiśniewską i dwoma zbirami poznanymi dwa dni wcześniej. Bawić się nie zamierzał tylko zemścić na Dąbrowskim i skompromitować Marka w oczach Uli. Plan był prosty, bo gdy zacznie się ściemniać, Dąbrowski miał spróbować do szklaneczki Marka z jakimś trunkiem dorzucić odpowiednie środki odurzające.  Po nich Marek miał przestać panować nad swoim ciałem i umysłem. Sosnowski liczył, że może uda się mu rzucić Marka w ramiona Eleonory i postarać się, żeby Ula to zobaczy.
Z Bartkiem umówiony był na dwudziestą pierwszą, ale zamierzał spotkać się z nim prędzej i omówił, co ma zrobić. Nie mógł jednak nigdzie znaleźć go, a od jego kolegów dowiedział się, że od środy nie ma go  we wsi i zrezygnował z pracy. Jego nieobecność jeszcze bardziej przekonała Sosnowskiego, że on stoi za anonimem i że woli więcej zarobić na szantażu niż teraz na pomocy. On tymczasem postanowił zniknąć na jakiś czas z obawy, że jak wejdzie w jakiekolwiek kontakty czy interesy z Sosnowskim, będzie miał później problemy. Sosnowski próbował znaleźć również innych chętnych na szybki zarobek, ale nie udało się mu.  
Ula i Marek nie przewidując, że grozi im niebezpieczeństwo, bawili się beztrosko w towarzystwie swoich krewnych oraz rodziny Febo i Kubasińskich. Ich roześmiane twarze uwadze Sosnowskiego nie uszły i były gorzką pigułką do przełknięcia. Marek oprócz zajmowania się Ulą razem z kolegami, miał na oku Sosnowskiego. Nic jednak w rozmowie z miejscowymi chłopami i robotnikami podejrzanego nie widzieli.  W czasie krótkiej przerwy od muzyki i tańca Marek natknął się na Sosnowskiego.
-Co tu robisz? Nie mów, tylko że polubiłeś takie wiejskie zabawy? -pytał Marek.
-Zabawa jest dla wszystkich.  Jestem z Eleonorą.
-Wiem -odparł spokojnie. —Nie wiem, po co ją przywiozłeś i mówisz mi o tym? Jeśli myślisz, że w jakiś sposób będę zazdrosny, to się mylisz. Mam Ulę. Twoją Ulę. Eleonorę możesz sobie brać.
-Twoją Ulę. Ciekawe. Może zainteresowałeś się nią, bo miała być moją żoną.
-Zainteresowałem się nią, bo jest mądrą, ładną i interesującą dziewczyną. Do tego dobrą, miłą, rodzinną i idealne nadaje się na żonę i matkę. A to, że miała być twoją żoną to tylko mały bonus.
-Czyli miałem rację. Zrobisz wszystko, żeby odegrać się na mnie.
-Wygrywanie jest przyjemnością, ale nie chodzi mi o to.  Może dziwnie to zabrzmi, ale jestem ci wdzięczny, bo poniekąd przez ciebie poznałem Ulę. Po raz pierwszy poważnie myślę o ożenku. Teraz wybacz, ale Ula czeka na mnie -dodał, zostawiając go bez odpowiedzi.
Słowa Marka jeszcze bardziej go rozwścieczyły. Tak jak czuły gest Uli, gdy Marek usiadł obok niej. W krótkich paru sekundach wezbrała się w nim chęć pokazania Markowi, że Ula taka cnotliwa nie jest. Eleonora, która chwilę po odejściu Marka pojawiła się obok Sosnowskiego, zadowolona z pobytu na zabawie również nie była, bo Marek nie raczył nawet spojrzeć na nią, tylko zajmował się Ulą. 
 
CDN PO ZAPOWIEDZI ZAMIANA

8 komentarzy:

  1. Sosnowski coraz bardziej jest wściekły i gotowy jak widać do zemsty na każdym kto nie jest po jego stronie. Dąbrowski jak widać ma jakieś przebłyski i wie iż może być współwinny jeśli wyjdzie jego znajomość z Sosnowskim.
    Cieszy jednak fakt, że Ula dała szansę Markowi oby tylko nie zmarnował jej.
    Dziękuję Ci za dzisiaj.
    Cieplutko pozdrawiam późnym piątkowym wieczorem.
    julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zemsta to drugie imię Sosnowskiego. Na razie jeszcze próbuje zatriumfować, ale już wkrótce przestanie być taki cwany. Bartek już go zostawił i nawet nie przypuszcza, że czarne chmury zbierają się nad nim.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  2. Ula pomimo obaw zyskała życzliwość rodziców Marka. Teraz już oficjalnie Marek może się starać o rękę panny Cieplak, bo sama Ula jest mu bardziej przychylna. Oj, nie spodobało się to oczywiście Sosnowskiemu, który szuka sposobu by zepsuć reputację Uli i Marka i tym samym zemścić się na tym ostatnim. W tej chorej głowie uknuł sobie nawet plan, w tym celu przywiózł wdowę Wiśniewską i dwóch zbirów.
    Już nawet Dąbrowski ma więcej rozumu od doktorka, bo wycofał się po cichu.
    Ciekawa jestem na ile jest w stanie posunąć się ta podła karykatura. Sytuacja wręcz kryminalna.
    Dziękuję za dziś, czekam na rozwój sytuacji, pozdrawiam serdecznie, Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nikomu się nie podoba doktorek, ale ktoś musiał tutaj być tym złym bohaterem i jak zwykle padło na niego. Jeden plan już się nie powiódł , więc drugi wymyślił. Ale co z niego wyniknie to w kolejnej części.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  3. Wściekłość w Sosnowskim zaczyna sięgać zenitu. Wstrętny typ, żeby tylko kumple Marka mili go na oku, by nie zrobił krzywdy Uli lub Markowi. Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie wszystko dobrze się ułoży. Sosnowski nie jest taki cwany jak myśli.
      Dziękuję za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. Seniorzy Dobrzańscy rzeczywiście są postępowi i mimo posiadanego majątku i statusu społecznego chyba skromni. Już sam fakt, że nie mają zamiaru swatać syna a pozostawiają mu prawo wyboru małżonki, o tym świadczy. Pełna obaw Ula po poznaniu ich wreszcie mogła odetchnąć z ulgą, bo okazali się jej bardzo życzliwi i najwyraźniej im się spodobała. Myślę, że przed Ulą i Markiem rysuje się świetlana przyszłość pod warunkiem, że nie zmąci jej szaleństwo Sosnowskiego. Bez wątpienia list od Marka sprawił, że doktorek poczuł się osaczony. List wyraźnie sugerował, że jednak podczas podpalania młyna Sosnowski nie był sam i ktoś był tego świadkiem. Człowiek ze strachu robi różne rzeczy a u Piotra tak podatnego na zły nastrój, ogromną zazdrość o Ulę i wielką chęć zemsty na rywalu może wywołać działania destrukcyjne. Oby nie.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seniorzy są zarówno postępowi, wyrozumiali ale przede wszystkim kochają syna i ufają mu że znajdzie sobie odpowiednią żonę. Teraz wszystko w rękach Uli, Marka i po części Piotra.
      Piotr może i jest przebiegły, ale Marek wyprzedza go o krok.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń