Marek od kilku dni zachowywał się dziwnie. Niby wszystko było po staremu, ale Ula wyczuła, że nie jest. Po powrocie z pracy całował ją w usta, witał się z prawie trzyletnim synem Wojtkiem oraz całował mocno już zaokrąglony brzuszek Uli. Był to już ósmy miesiąc ciąży i oczekiwali narodzin córeczki Magdaleny. Razem spędzali również wieczór i pomagał jej w obowiązkach. Mimo to Ula wyczuwała, że czasami jest myślami, gdzie indziej. W pierwszej kolejności pomyślała o innej kobiecie. Marek miał skończone trzydzieści sześć lat i był w tym wieku, kiedy faceci przechodzą kryzys wieku średniego. Najbardziej bała się, że spełniły się słowa Piotra Sosnowskiego, który powiedział jej kiedyś, że będzie cierpiała przez niego. Drugą Paulina nie chciała być, ale niepokój był większy niż rozsądek. W pierwszej kolejności postanowiła podstępem wypytać Wiolę czy Sebastian również ostatnio wychodził gdzieś nieoczekiwanie, bo czuje, że Marek szykuje jej jakąś niespodziankę. Olszańska zdecydowanie zaprzeczyła i powiedziała, że czas po pracy spędza z nią i z Dawidem i tylko we czwartki wychodzą z Markiem na ten męski wieczór tak jak one na babskie wtorkowe popołudnie. Dzień po tej rozmowie poszła do firmy spotkać się niby z koleżankami, a tak naprawdę chciała dyskretnie wybadać sprawę czy nie pojawiła się jakaś nowa modelka albo sekretarka.
-Tęsknię za wami dziewczyny i za naszymi plotkami -mówiła, siadając przy stoliku.
-Plotkować nie ma za bardzo, o czym Ulka -odparła bufetowa. —Żadnych afer w ostatnim czasie.
-Czyli czasy jak Marek był codziennie na tapecie, to minęły.
-To chyba dobrze Ula? -pytała Iza.
-Bardzo dobrze.
-Znowu
będziemy robić interesy z Bieleckimi? -zapytała Ala, patrząc na Ulę. —Bielecką widziałam ostatnio.
- Nie wiem. Marek nic mi nie mówił. Kto to w ogóle jest ta Bielecka?
-Fakt. Żadnej z was nie było jeszcze we firmie. Jakieś dwadzieścia lat temu firma często korzystała z ich usług cateringowych i hotelowych. Później przenieśli się do Krakowa. Bielecki odziedziczył posiadłość po dziadku pod Krakowem i tam rozpoczęli działalność. Z tydzień temu widziałam tutaj Mariolę Bielecką z jakąś kobietą.
- Nic mi nie wiadomo. Może była to zwykła wizyta.
Wizyta
pani Bieleckiej zdziwiła Marka. Zwłaszcza że widział ją ze dwa razy, jak był
jeszcze nastolatkiem. Lepiej znali ją i jej męża jego rodzice, bo mieli wspólne
interesy. Dobrze znał tylko jej córkę Martę i była to jedna z pierwszych jego
miłości. Później przenieśli się do Krakowa i kontakt się urwał. Ostatnio
słyszał, że wrócili ponownie do Warszawy i tu chcą odnowić znajomości i biznes.W firmie pojawiła się w towarzystwie pięknej kobiety. Swojej asystentki, jak się okazało i przyjaciółki wnuczki jednocześnie.
Marek tymczasem ze swoimi problemami podzielił się tylko z Sebastianem. Olszański musiał przysiąść, że nikomu nie powie. Zwłaszcza Wioli, bo powiedziałaby od razu Uli. Uli również nie, bo jest w ciąży i szok mógłby jej zaszkodzić.
-Ula i tak będzie coś podejrzewała, jak znikniesz na parę dni -tłumaczył mu przyjaciel.
-Tato da mi alibi, że lecimy do Mediolanu. On w odwiedziny do kolegów a ja w sprawach służbowych. Mama będzie wpadać do nas i pomagać Uli. Nie powinna nic podejrzewać.
-I tak kiedyś się dowie.
-Powiem jej, jak urodzi się Madzia. Spokój Uli i dziecka najważniejszy.
-Bardziej przejęta będzie Marek niż zszokowana.
-Wiem, że będzie. Ula to nie Paulina.
-To, kiedy masz kolejne badania?
-Za tydzień i nie mogę złapać żadnej infekcji ani pić.
Tego samego dnia wieczorem, gdy Marek brał prysznic, Ula posunęła się do metod Pauliny i sprawdziła kontakty męża w jego telefonie. Daleko nie musiała szukać, bo na jednych z pierwszych pozycji widniało nazwisko Bielecka Mariola oraz Bielecka Natalia. Chwilę później telefon zadzwonił i wyświetliło się nazwisko i imię tej drugiej. Kiedy Marek wyszedł z łazienki i sprawdził, kto dzwoni, to porozmawiać poszedł na taras. Jej powiedział, że dzwoni kontrahent.Wieczorem zauważyła, że brał jakieś leki.
-To na wzmocnienie kochanie. Ostatnio czuję się przemęczony. Chcę zdążyć zakończyć przygotowania do pokazu przed twoim porodem.
-Lepiej jakbyś znalazł sobie asystentkę albo asystenta Marek. Za dużo masz obowiązków. Naprawdę będę musiała zajmować się i tobą i dwójką dzieci.
-Pomyślę o tym później. Nie mam teraz na to głowy.
-A to dla ciebie Marek -rzekła, podając mu półmisek z warzywami pokrojonymi w kawałki. —Sama naturalna witamina. Dobre odżywianie to podstawa.
Dwa dni później Ula ponownie przyłapał męża na kłamstwie. Była w centrum i chciał zrobić mu niespodziankę. Dlatego niezapowiedziana przyjechała do firmy. Prędzej jeszcze, gdy rozmawiali przez telefon, to Marek powiedział jej, że cały dzień spędzi w pracy na naradzie z Adamem i Sebastianem. Olszański na doczekaniu wymyślił usprawiedliwienie dla Marka.
-Poszedł do dentysty. Już parę dni temu bolał go ząb. Mam nawet zdjęcie Ulka -rzekł, szukając w telefonie starej fotki.
-Robisz mu zdjęcia? Dziwne Seba.
-Po prostu był obolały i powiedziałem mu, żebyś siebie widział. To mu zrobiłem zdjęcie i pokazałem.
-Dlaczego mi nie powiedział.
-Nie wiem Ula. Może dlatego, że nie jest ważne.
Ula chciała jeszcze pójść i spytać Adama, ale pomysł szybko odrzuciła, bo wiązałoby się z plotkami, że sprawdza go i że mają jakieś problemy w małżeństwie. Z tych samych powodów nie spytała męża o Bielecką. Nie chciała, aby myślał, że chodzi do firmy, aby go szpiegować albo pilnować.
Następnego dnia wieczorem Ula, szukając zszywacza w biurku Marka znalazła papiery z Kliniki Onkologicznej w Warszawie oraz folder z DKMS. Od razu zadzwoniła do męża, ale miał wyłączony telefon. Dobrzańscy byli w teatrze więc dzwonić do nich nie było sensu. Kolejny na liście był Olszański, ale telefon był zajęty. Napisała do niego szybkiego smsa.
Seba czy Marek jest chory? Znalazłam wyniki Marka i folder z DKMS. Odpisz, zadzwoń.
Nie doszła jeszcze po pierwszym szoku, gdy dostała smsa z nieznanego numeru ze zdjęciem Marka i jakiejś nastolatki sprzed hotelu. Chwilę później trzymając się za brzuch upadła na podłogę.
Tymczasem w domu Olszańskich Wioletta zrobiła mężowi awanturę o Marka. Tak jak codziennie wieczorem po nakarmieniu Dawidka miała czas dla siebie i na przeglądanie plotkarskich portali. Jeden artykuł zainteresował ją w szczególności, bo dotyczył Marka i jakiejś nieznanej dziewczyny. Paparazzi przyłapali go, jak wychodził z nią hotelu.
-Świnia, świnia, świnia -krzyczała do ekranu laptopa. —Świnia do potęgi trzeciej.
-Wiolka spokojnie. Kto cię tak zdenerwował?
-A ty może jesteś taki sam jak Marek. Po urodzeniu Dawidka zostało mi kilka kilogramów.
-Kocham twoje dodatkowe trzy kilo -mówił, patrząc na to co zbulwersowało żonę.
-Akurat. Ulka była tu niedawno i pytała czy nie masz przypadkiem jakichś tajemnic przede mną.
-I co jej powiedziałaś?
- Że
nie. Ulka na ostatnich nogach, a on szlaja się po hotelach z małolatami. Myślałam, że są idealnym małżeństwem, Marek szaleje za Ulką i kocha ją bezgranicznie. Wszyscy tak
myśleli. Z Pauliną siedział na kocią łatkę i oszczędził jej i sobie przynajmniej rozwodu.
-Na kocią łapę Wiolka, a nie łatkę. I nie jest tak, jak myślisz. On nie ma kochanki, a już na pewno nie bawi się w sponsoring-mówił, odczytując wiadomość na telefonie.
-To, co -pytała.
-Obiecałem Markowi co innego, ale trudno Wiolka. Ubieraj małego i idziemy do Uli. Czuję, że może stać się coś złego. Jeśli zobaczy to zdjęcie, to może źle się skończyć. Marek wróci dzisiaj z Poznania nie prędzej jak po dziesiątej. Opowiem ci po drodze.
Do domu Uli i Marka daleko nie było, bo mieszkali niemal po sąsiedzku i dotarli chwilę po upadku Uli. Drzwi były zamknięte, ale płacz Wojtka i światło ich zaniepokoiło. Na szczęście drzwi balkonowe były otwarte i Sebastian mógł wejść do środka. Uli nawet nie musiał szukać, bo Wojtek płakał i mówił, że mama się leży w małym pokoju i się nie rusza.
Pomoc na szczęście nie przyszła za późno i karetka na sygnale pomknęła z Ulą do szpitala. Jeszcze w drodze zapadła decyzja o cesarskim cięciu i po dojechaniu do szpitala Ula trafiła na salę operacyjną. Olszańscy tymczasem zajęli się Wojtkiem. Do Marka na razie Sebastian nie dzwonił, bo nie chciał denerwować go w czasie drogi.
Do domu Marek przyjechał po dziesiątej. Widok samochodu przyjaciela zdziwił go. Zwłaszcza że dzwonił do Uli, ale miała wyłączony telefon.
-Wy tu? -pytał, gdy wpadł do salonu.
-Tylko się nie denerwuj Marek. Ulę wzięła karetka. Upadła na podłogę. Dziecko na szczęście żyje. Lekarz zbadał płód.
-Ale co się stało? Skąd wzięliście się tutaj?
-Wiola znalazła twoje zdjęcie i Natalii i pomyślała, że coś was łączy. Ja pomyślałem, że Ula pomyśli tak samo i chciałem przyjechać i uspokoić jakby co. Na biurku leżą jeszcze papiery z tej kliniki onkologicznej, więc to mogło spowodować szok i upadek. I jeszcze sms od Ulki do mnie z pytaniem czy jesteś chory.
-Musiała potwornie się przestraszyć.
-Mówiłem ci, żeby powiedzieć prawdę.
-Wiem Seba. Do którego szpitala pojechała?
-Na Daszyńskiego. Jedź. My zajmiemy się Wojtusiem.
Gdy dojechał do szpitala Ula była już po operacji, a jego córka na świecie. Według pierwszych badań była zdrowa, i pomimo że urodziła się wcześniej nie musiała leżeć w inkubatorze. Marek mógł nawet pójść i zobaczyć Magdalenę. Musiał również podpisać pozwolenie na leczenie i załatwić inne formalności. Z Ulą widział się tylko przez szybę, bo przebywała w sali pooperacyjnej i spała. Następnego dnia rano, gdy obudziła się, to ujrzała Marka siedzącego przy łóżku i trzymającego ją za rękę.
-Witaj skarbie. Stracha napędziłaś mi i Olszańskim.
-Marek -odparł słabym jeszcze głosem. —Czy ty…
-Nie Ula -przerwał jej. —Jestem zdrowy. Mam być dawcą szpiku kostnego dla mojej córki. Ma prawie osiemnaście lat i wiem o jej istnieniu od niespełna dwóch tygodni -wyjawił swoją tajemnicę na jednym tchu.
-Córkę? Dlaczego nie powiedziałeś prawdy? -pytała po pierwszym szoku. Zrozumiałabym. Myślałeś, że coś bym zmieniło się między nami?
-Nie kochanie. Bałem się, że szok zaszkodzi dziecku. Chciałem powiedzieć ci po porodzie.
-Gdzie ona jest teraz? Jak ma na imię?
-Natalia Bielecka i jest teraz w Warszawie.
-Ala mówiła mi, że odwiedziła cię jakaś Mariola Bielecka.
-To
jej babcia i prawny opiekun. Mama Natalii zmarła krótko po urodzeniu córki.
Miała nieoperowanego tętniaka. Byliśmy ze sobą parę tygodni i tak naprawdę ona
wiedziała, że może umrzeć w każdej chwili i poszła ze mną do łóżka jedyny raz,
bo chciała przeżyć to co nie będzie jej dane w przyszłości. Wkrótce jej rodzice
przeprowadzili się do Krakowa. Marta była jedynaczką i jej choroba była szokiem
dla nich. Dlatego zataili fakt, że jest w ciąży i że będę ojcem. Chcieli mieć
coś po córce blisko siebie. Zmarła w pół roku po urodzeniu córki.To, że donosiła ciążę było cudem i teraz dziadkowie czekają na kolejny cud.
-Historia jak z telenoweli Marek. Powinieneś powiedzieć mi prawdę. Tak bardzo się martwiłam.
-Wiem
i Sebastian mówił to samo, ale byłem zbyt uparty.Przejmowałabyś się i mną i Natalką.
-Kiedy ma mieć zabieg.
-Jeśli wszystko pójdzie dobrze za tydzień.
-Za tydzień masz być we Włoszech. Znowu kręcisz.
-Nie ma żadnego Mediolanu Ula. To moje i rodziców wytłumaczenie mojej nieobecności.
-To tak trochę jakby urodziły ci się dwie córki naraz Marek.
-Tak się złożyło. Chyba zazdrosna nie jesteś.
-Nie Marek. Oby wszystko się udało i Natalka wróciła do zdrowia.
Ula do domu mogła wyjść po pięciu dniach. Dla bezpieczeństw Marek przeniósł się do rodziców, a Uli pomagała Ala. Pobyt Natalii w szpitalu był znacznie dłuższy, ale zakończył się pomyślnie i Natalka wracała do zdrowia. Ula dopiero po dwóch miesiącach miała okazję poznać ją, a ona swoje przyrodnie rodzeństwo. Niewtajemniczeni w koligacje rodzinne brali Ulę i Natalię za siostry.
Marek starał się również nadrobić stracony czas, chociaż trudno nadrobić osiemnaście lat. Z dawnych lat pozostały mu tylko fotografie, nagrania i opowieści. Bieleccy przenieśli się z powrotem do Warszawy, aby już nie utrudniać kontaktów wnuczki z ojcem.
Niech mnie drzwi ścisną. Marek ma nieślubne dziecko. Zważywszy na wiek córki to jeszcze większa niespodzianka. Dobrze że na Ulę trafiło bo z Pauliną tak rodzinnie nie byłoby. Historiach faktycznie jak z książki. Ja obstawiałam chorobę Marka. Brał leki i ta rozmowa z Sebą. Na szczęście dla Uli Madzi i Natalki wszystko skończyło się pomyślnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco ��
Musiałam potrzymać trochę akcję, aby tak na początku nie zdradzić tajemnicy i inne domysły wysunąć. Co do Pauliny pewnie masz rację. Nie wyobrażam sobie aby Marek miał kontakty z córką albo jeszcze gorzej gdyby prasa się dowiedziała o wszystkim.
Usuńpozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Miałam ostatnio podobny pomysł na coś w tym rodzaju.
OdpowiedzUsuńMini jak zawsze świetna. Ula pokazała, że ma ogromne serce. Mało jest takich kobiet, które potrafią zaakceptować nieślubne dziecko swojego męża. I nawet tłumaczenie, że to było dawno nie ma teraz znaczenia. Myślę, że gdyby to była Paulina to młody Dobrzański miałby nie lada problemy.
Dziękuję Ci bardzo za tę mini.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielny wieczór.
Julita
To pisz swój pomysł. Nie mam patentu na pomysły. Ile już innych pomysłów było powielane.
UsuńCo do Pauliny pisałam wyżej. Ale Ula to Ula i rozumie Marka i sytuację. Bądź co bądź przyjęła Natalkę bez żadnych zastrzeżeń.
Dziękuje za wpis i pozdrawiam.
Ale przyjemna miniaturka, choć zapowiadało się, że wszystko może być dość nieprzyjemną niespodzianką. Marek jak w serialu i te jego tajemnice niby intencje dobre ale chyba lepiej by było gdyby powiedział prawdę od początku. Jak to mówią najlepsza najgorsza prawna niż najlepsze kłamstwo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco :)
Markowi zależało na zdrowiu Uli i córki. Dlatego żadne argumenty do niego nie przemawiały. Sam był w trudnej sytuacji. W jednej chwili niemal dowiedział się, że ma dorosłą córkę, którą może stracić i nie chciał, żeby młodszej córce coś sie stało
UsuńPozdrawiam miło.
Początkowo myślałam, że to właśnie Marek zapadł na jakąś onkologiczną chorobę. W życiu nie spodziewałabym się, że jest ojcem osiemnastolatki. Tu mnie zaskoczyłaś. Ula podejrzewała go o wszystko, ale taki scenariusz pewnie też jej nie przyszedł do głowy. Marek, choć mocno zaskoczony, że jest ojcem dorosłej już panny nie odmawia pomocy. To bardzo szlachetne z jego strony. Być może inny facet będąc na jego miejscu odmówiłby mając żal, że tak późno dowiedział się o swoim ojcostwie. Marek ma świadomość, że od jego decyzji zależy życie córki i nawet się nie zastanawia. Szkoda, że ukrywał to przed Ulą. Zaoszczędziłby jej wielu stresów. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Piękna historia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Nazwisko Dobrzański zobowiązuje i Marek pomógł by obcej osobie a co dopiero własnej córce. Gdyby byłby to ktoś obcy pewnie powiedziałby Uli. Zrozumiał też powody ukrywania córki przez dziadków.
UsuńPomysł na mini przyszedł mi na myśl po zdjęciach opublikowanych u Ciebie kiedy Marek poddawany jest badaniom na dawcę szpiku.
Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.