wtorek, 27 lipca 2021

Ula z Rysiowa 1-5 przypomnienie.

 

Część 1 wrzesień 2018

Józef po śmierci żony, która zmarła przy porodzie najmłodszego dziecka postanowił wraz z dziećmi przenieść się z Sochaczewa do Rysiowa w swoje rodzinne strony. Tam mieszkała ciągle jego mama i obiecała pomóc mu w wychowaniu dzieci. Była ich trójka.  17- letnia Ula, 11- letni Jasiek i kilkumiesięczna Beatka. Przeprowadzka o kilkadziesiąt kilometrów wiązała się ze zmianą szkoły Uli i Jaśka. Ula, która była bardzo zdolna dostała się do jednego z najlepszych liceów. Nowa szkoła dobrego wrażenia jednak na niej nie zrobiła, bo wszędzie widziała bogactwo i szpan, a ona czuła się tam jak Kopciuszek, bo nie była wystrzałowo ubrana w najdroższe ciuchy. Lepiej poczuła się, gdy trafiła do swojej nowej klasy, bo nie była jedyna skromniej ubrana. Pierwszą osobą, jaką poznała z nazwiska i imienia był Marek Dobrzański i jak później okazało się szkolny Casanova. Nowa koleżanka, choć odbiegała wyglądem od dziewczyn, z jakimi spotykał się to wzbudziła i w nim zainteresowanie, a później w czasie pierwszej rozmowy jeszcze bardziej zainteresowała, bo była wygadana.   Do tej samej klasy chodziły trzy dziewczyny Wiola, Julia i Majak, z którymi Ula szybko znalazła wspólny język i zaprzyjaźniła. To one opowiedziały jej o Marku, że jest starszy o rok od reszty, o jego szkolnych podbojach i że powinna uważać na niego. Powiedziały też o Klaudii i Dominice dziewczynach, które ciągle rywalizowały o Marka i knuły. W nowej szkole Ula szybko się odnajdywała i nie miała nawet zaległości w porównaniu do starej szkoły. Tylko informatyka sprawiała jej trudności, bo z materiałem byli dalej niż ona. W nadrobieniu zaległości miał jej pomóc właśnie Marek. Wtedy też Marek próbował oczarować Ulę i objąć, ale Ula szybko zareagowała i nie pozwoliła na nic więcej niż nauka. Następnego dnia przypadały Walentynki i na Ulę czekała niespodzianka, bo znalazła Walentynkę na swoim stoliku. Nie wiedziała tylko, że to od Marka. On zaś zaczął coraz bardziej myśleć o niej jako swojej dziewczynie.

Część 2 październik 2018

Kto dał jej Walentynkę Ula nie dowiedziała się, a z czasem przestała o tym myśleć. Nie miała nawet czasu na niepotrzebne myśli, bo poświęcała się nauce i rywalizacji z Markiem o prym w kasie, bo do tej pory Marek był tym najlepszym, a teraz miał konkurencję. Oprócz nauki Ula zajęła się i pracą w redakcji szkolnej gazetki. Tam również działał Marek i był zastępcą redaktora.  Pierwszym zadaniem Uli było napisanie recenzji o filmie. Do kina musiała pójść z Dobrzański. Po filmie poszli na pizzę do lokalu Aleksa Febo. Wyjście dobrze się nie skończyło, bo przez przypadek dostali pizzę z rybą, a na którą Ula była uczulona i musiała pojechać do szpitala. Tam Marek zaopiekował się nią i sporo zyskał w jej oczach.  Parę dni później Ula dostała zaproszenie od Marka na swoje osiemnaste urodziny. Na początku nie była przekonana do pójścia, bo miała żałobę po mamie, ale rodzina ją przekonała, aby poszła i się zabawiła.  Na imprezie dochodzi do pierwszego pocałunku między nimi i pierwszego dla Uli. Wyszli na chwilę na dwór i tam, gdy Ula potknęła się pocałował. To powoduje, że Marek poczuł do niej coś więcej i chciałby umówić się z nią. Poniedziałek w szkole dobrze się nie rozpoczął dla Uli, bo po szkole krążyło zdjęcie Marka z umazanym policzkiem pomadką i to ona stała się tą, która go całowała i umazała. Do tego ktoś rozpowiedział, że Marek założył się z kolegą Kacprem, o to kto pierwszy się z nią umówi. Jeszcze tego samego dnia Marek przyznał się do wszystkiego, ale poznał ją bliżej i zrozumiała jaka jest fajna, mądra i że chciałby się z nią umawiać na serio. Ula jednak nie chciała go znać i słuchać.

 

Część 3 grudzień.2018

Parę dni później Ula obchodziła swoje siedemnaste urodziny i po tajemniczej Walentynce dostała tajemniczy wisiorek ze słonikiem. Nie wiedziała tylko, że to od Marka i pod jego nieobecnością wisiorek do torby wsunęła jej Wioletta. Na początku marca los znowu ich złączył, bo mieli razem reprezentować szkołę w olimpiadzie informatyczno- matematycznej i razem uczyć się. Wtedy też Ula odwiedza dom Marka i poznała jego rodziców. Pierwsze wrażenie dobre dla niej nie jest, bo myśli, że Dobrzańska źle ją ocenia, bo przyglądała się jej. Prawda była taka, że mama Marka miała o niej jak najlepsze zdanie i cieszyła się, że Marek w końcu obraca się w towarzystwie schludnie i porządnie wyglądającej dziewczynie. Przygotowania do olimpiady szły im wolno, bo Marek bagatelizował sprawę a Ula chciała jak najlepiej wypaść. Miał też do siebie, że ciągle żartował. Czuł jednak, że z każdym kolejnym spotkaniem przełamuje lody i cieszyły go najdrobniejsze gesty z jej trony. Humor psuł mu tylko Marcin z trzeciej klasy, a który zaczął kręcić się obok niej. Był tak samo przystojny jak on i rywalizowali o miano przystojniaka szkoły. Olimpiada poszła im dobrze, bo Ula zwyciężyła. Nie wiedziała tylko, że to Marek pomógł jej w zdobyciu pierwszego miejsca, bo specjalnie popełnił błędy i liczył na błędy innych uczestników. Na tym Marek jednak nie poprzestał, bo wkrótce namówił rodziców, aby ufundowali kurs językowy w Niemczech. Postarał się również o pracę dla Józefa. Wszystkie te zasługi jednak spadały na Marcina, a on nie wyprowadzał jej z błędu. To też powodowało, że Ula postanowiła umówić się z Marcinem.

Część 4 Styczeń.2019

Wyjście Uli i Marcina nie dochodzi do skutku, bo Marcin po aferze z narkotykami zostaje zatrzymany przez policję.  Za to Marek znowu mógł być bliżej Uli, bo mieli razem pisać artykuł o narkomani i chodzić do fundacji Heleny. Kilka dni później w szkole odbył się mecz koszykówki po którym to dochodzi do bójki pomiędzy Markiem a kibicami przeciwnej drużyny. Marek usłyszał jak wulgarnie mówili o Uli i gwizdali na nią to zareagował i pobił się jednym z nim. Po całym zajściu i rozmowie Uli z Sebastianem Ula wybaczyła Markowi zakład z Kacprem i mówi, że mogą kumplować się.  To do końca nie zadawalało Marka, ale cieszył się z tego co jest. Ich dobre relacje długo jednak nie trwają, bo z zawiści Klaudia i Dominika zaczęły knuć na swój sposób, a inne osoby dodawały swoje. Ich plany się powiodły, bo wkrótce ktoś oskarżył Ulę o rozpisywanie o sprawach klasowych na jednym forum dla nastolatek i miłe to nie było. Gdy i Marek stał się bohaterem oskarża Ulę o wszystko i w chwili złości obraża Ulę. W uspokojeniu nerwów pomaga mu Sebastian i próbuje przekonać, że Ula taka nie jest i że za wszystkim najprawdopodobniej stoi Dominika albo Klaudia. Sprawa szybko wyjaśnia się, bo idą do biblioteki i po datach i godzinach dochodzą do prawdy.

 

Część 5 z październik 2019

W czasie, gdy Marek z Sebastianem ustalali kto stoi za wpisami Uli,  ona sama z koleżankami również rozmawiała na temat kto mógł zrobić jej coś takiego.

-Dominika i Klaudia to dwie pierwsze na liście podejrzanych- mówiła Wioletta. —Od dawna próbują wzbudzić zainteresowanie Marka.

-Gdyby tak udało się przejrzeć ich telefony- dodała Julia.

-Jest jeszcze Marcin wśród podejrzanych- wtrąciła Majka. —rzuciłaś go, a to dla niego powód do zemsty.

-Mi najbardziej przykro, że Marek we wszystko wierzy- odparła Ula.

-Czyli zależy ci na Marku- pytała Wioletta?

-Nie zależy tylko jest mi przykro, jak mówiłam. Podejrzewa mnie o coś co nie zrobiłam.

-Olej sprawę- odparła Julia.

-Może wtedy Marek zmądrzeje- dodała Majka.  

-Ja tam potrzymałabym go w niepewności- mówiła Wioletta. —Już raz mu wybaczyłaś Ula. Te historie z zakładem, a nie ma tak, żeby wszystko im wybaczać

-Na razie to ja nie mam nic do gadania dziewczyny. Ale na kolana nie będę padać i przepraszać albo błagać, żeby mi uwierzył.

 

Tymczasem Marek i Sebastian dowiedzieli się, że za wszystkim stoi Dominika. Z odkryciem kart Marek długo nie czekał i jeszcze przed dzwonkiem oznajmiającym koniec przerwy rozmówił się z koleżanką na temat tego czego się dowiedział.

-Co ma znaczyć te oczernianie Ulki- pytał Dominikę, a mówił tak głośno, że osoby będące już w klasie słyszały początek rozmowy i ucichły.

-Niby co- pytała zaskoczona? —Oskarżasz mnie o coś?

-Sama powinnaś wiedzieć o co?

-Ale nie wiem. Może mnie oświecisz? - pytała pewnym głosem

-Wiem, że byłaś wczoraj w bibliotece w tym samym czasie co opublikowany post na forum.

-No i? Każdy ma tam wstęp.

-Korzystałaś ze stanowiska dwa i z historii przeglądania komputera wiem, że ktoś logował się na to forum.  

-Na mózg ci chyba padło -odparła, ale mniej pewnie.

-Jestem pewny, że to ty i albo powiesz mi, dlaczego zrobiłaś takie świństwo Uli, albo pójdę do wychowawczyni.

-Odkąd pojawiła się to we wszystko musi się wtrynić- odparła po krótkim namyśle. —Nawet ty masz jakiegoś hysia na jej punkcie.

-Może i mam, bo jest pierwszą dziewczyną, która sobą coś uosabia.

-Rok temu inaczej myślałeś i inne były w twoim typie- mówiła.

-To było rok temu i zmądrzałem. I masz wszystko poodkręcać Domi. Jako przewodniczący klasy przypilnuję tego.

-Chyba żartujesz?

-Nie. Powiem więcej. Jeszcze jeden taki numer, a źle się to dla ciebie skończy- ostrzegał, gdy odchodziła.

-I co łyso ci teraz Marek, że oskarżałeś Ule- pytała Wioletta, która była wśród tych, którzy słuchali ich?

-Żebyś wiedziała Wiola- odparł.

                

 

Lekcja dłużyła się Markowi, bo już natychmiast chciał porozmawiać z Ulą. Dlatego jak tylko usłyszał dzwonek szybko zamknął książki i jak tylko nauczyciel wyszedł zmaterializował się obok Uli.

-Chcesz czegoś? -zapytała gburowato.

-Ula głupio wyszło i przepraszam, że ci nie wierzyłem.

-I co chcesz usłyszeć. Nie ma sprawy Marek. Pomyłki zdarzają się każdemu.

-Nie. Wiem, że zawaliłem na całej linii i nie będę dziwił się, jak nie będziesz chciała rozmawiać ze mną.

-Powiedzmy, że nie będzie jak w ostatnich dniach. Wszystko psujesz.

-Miło wiedzieć, że mówisz powiedzmy. To jakaś nadzieja i będę starał się o szanse u ciebie Ula.

Przez kolejny tydzień w klasie było spokojnie. Tylko Ula tak jak mówiła trzymała Marka z dala od siebie, a on nie naciskał na zmianę jej decyzji pozostawiając wszystko losowi.
-Długo będziesz trzymała jeszcze Marka tak na dystans- pytały i dziewczyny.

-Miną tydzień a nie wieki- odparła Ula.

-Biedaczek wpadnie jeszcze w jakieś przygnębienie- mówiła Wioletta. Sebulek mówi, że dawno nie był w tak ponurym nastroju.

-Zdecydowanie za ostro go traktujesz- twierdziła Majak.

-Tworzyliście taki zgrany duet- dodała Julia.

-Bawicie się w adwokata, czy co- pytała Ula?

-My po prostu Ulka chcemy, żebyś przyhamowała w karaniu Marka– odpowiedziała Wioletta.

-Ja go nie karzę tylko próbuję nauczyć czegoś. I wszystko na ten temat dziewczyny.

Koniec kwietnia za sprawą polonistki przyniósł polepszenie ich relacji, bo nauczycielka nieświadoma ich nienajlepszych układów zaangażowała w przygotowania przedstawienia na pożegnanie klas maturalnych. Sztuka nosiła tytuł „Mąż zmarł, ale ma się już lepiej” była z gatunku czarnego humoru, a Ula i Marek mieli tam grać główne role, czyli małżeństwo.

-Jesteś zła- pytał na pierwszej przerwie?

-Nie. Mogłam się nie zgodzić. Pierwszy byłeś wybrany i wiedziałam z kim mam grać.

-A zgodziłaś się, bo?

-Chyba z tego samego powodu co ty. Lepsza ocena z polskiego na koniec roku.

-To jest argument Ula, ale ja lubię jeszcze wyzwania, a nigdy nie grałem w sztuce. Były tylko apele i przedstawienia okolicznościowe.

-To kto wie czy nie odkryjesz w sobie talentu aktorskiego i nie zostaniesz sławnym aktorem jak Brad Pitt, Leonardo DiCaprio albo nasz polski Filip Bobek.

-Wolałbym kogoś z rodzaju czarnych charakterów niż amantów.

-Ale ci drudzy mają większą popularność- droczyła się z nim.

-Bo kobiety nabijają licznik.

-Czyli uwielbienie dziewczyn cię nie kręci?

-Już samo bycie w szkole popularnym jest męczące, a co dopiero w szerszym kręgu. Nie moje klimaty Ula.

-Chyba cię rozumiem. Ja też nie mogłabym żyć na oczach innych.

-Czyli zgadzamy się. Nie jesteśmy stworzeni do sławy.

-Na to wygląda Marek.

-Fajnie jest porozmawiać z tobą znowu tak na luzie Ula- odparł. Jest tak jak za czasów, jak przyszłaś do klasy i przed sprawą z Dominiką. Postaram się nie zepsuć tego po raz kolejny. Daj mi tylko kolejną szansę.

-Życie zawsze daje nam drugą szansę Marek. Ta szansa nazywa się jutro*

Kolejne popołudnia spędzali na próbach samotnych albo wspólnych z innymi bohaterami sztuki. Marek miał okazję i odwieźć jednego dnia Ulę do Rysiowa. Tam został przyjęty bardzo życzliwie. Babcia Uli robiła akurat naleśniki z serem i zaprosiła go na podwieczorek.

-Dzień dobry pani. Marek Dobrzański kolega Uli- przedstawił się tak jak wypadało.

- Dzień dobry. Miło w końcu cię poznać – odparła babcia. Jestem babcią Uli. Zjesz z nami?

-Naleśniki babci to niebo w gębie- powiedziała Ula.

-Z chęcią więc zjem. Od dużej przerwy nie miałem nic w ustach a w domu na nic dużego na kolację nie mogę liczyć, bo rodzice wyjechali na weekend i tylko kanapki mi pozostają. 

Chwilę później siedział w salonie Cieplaków i czekał aż naleśniki zejdą z patelki.

 


 

 Do ich trójki wkrótce dołączyła Beatka i Jasiek a na końcu ojciec Uli, którego Marek miał okazję poznać, gdy Ula była w szpitalu po tym, jak zjadła pizzę z krewetkami, a na które była uczulona. Józef przy okazji podziękował mu osobiście za załatwienie pracy. U Cieplaków został do czasu, aż nie zaczęło ciemnieć na dworze. Później Ula w towarzystwie Beatki z kotkiem Czarusiem na rękach i Józefem poszła odprowadzić gościa.  Gdy byli już przy furtce,  kotek jednak wymknął się z rąk Uli i uciekał środkiem jezdni.  Beatka natomiast póściła rękę siostry i nie zważając, że jest to droga pobiegła za nim. Kolejne wydarzenia działy się bardzo szybko, bo zza zakrętu wyjechał samochód, zmierzał prosto na Beatkę i było tylko słychać pisk próby hamowania auta oraz krzyki Uli i Józefa. W tych ułamków sekund Marek rzucił się w stronę Beatki i siłą swojego ciała uchronił od uderzenia, ale sam poczuł uderzenie w bark a później w głowę. Kolejne wydarzenia mniej pamiętał, bo zajął się myślami o sobie i bólem, jaki odczuwał. Bolała go ręka, na głowi czuł guza a z nosa leciała krew. Podnieś się z jezdni nawet nie próbował, bo wiedział, że może sobie tylko zaszkodzić. Cieszył się za to, że Beatka była cała i chroniła się w ramionach Uli. Po kilku minutach zrobiło się zbiegowisko na ulicy, a po następnych kilku przyjechała policja oraz karetka pogotowia i po krótkich badaniach wzięli go do szpitala.  Tam przez kolejne dwie godziny robili mu różne badania. Na jego szczęście obrażenia miał niewielkie, bo ogólne potłuczenia, złamaną rękę a prześwietlenie głowy nie wykazało nic złego. Do szpitala przyjechała i Ula i pozwolono jej wejść na chwilę do Marka.

-Marek nie wiem jak mam ci dziękować- mówiła płacząc. Gdyby samochód uderzył w Betti mogłaby zginąć na miejscu. nie ma nawet dwóch lat. Sam ryzykowałeś swoim życiem. Twoi rodzice nie wybaczyliby mi tego.

-Na szczęście udało mi się wyjść prawie cało Ula.

-To skąd ten gips i opatrunek na głowie?

-Ze złamania i szycia czoła. Ale to drobnostka. Do wesela się zagoi, jak to mówią.

-Przynajmniej poczucie humoru cię nie opuściło. Ja i moja rodzina będziemy ci wdzięczni do końca życia Marek.

-To uważaj, bo zacznę korzystać z tego.

-A co mogę zrobić dla ciebie już teraz?

-Zostań jeszcze chwilę i jutro wpadnij- odparł. Do rodziców zadzwonię dopiero rano, bo nie chcę denerwować przed nocą.  Są na Mazurach i trochę im zejdzie dojechanie do Warszawy.

-Masz to pewne jak w banku- zapewniała.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz